I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Arata Tsuchimikado faktycznie mówił niewiele na temat tej konkretnej historii. Kiedy dwójka pretendentów do miana magów klasy S słuchała jego słów na świeżym powietrzu, niedaleko przygotowanego do podróży powozu, łatwo można było odnieść wrażenie, że mistrz kolejne słowa bardziej wypluwa z obrzydzeniem niż wypowiada na głos. Nie wyglądał jednak na zdenerwowanego, a na jego obliczu malował się łagodny uśmiech, silnie kontrastując z tym, w jaki sposób w tamtej chwili obchodził z kolejnymi słowami. Ten świat pełen był tego rodzaju kontrastów, magowie musieli o tym wiedzieć nie od dziś.
Sama odprawa przedmisyjna też nie była długa. Arata kilkakrotnie podkreślił w trakcie jej trwania, że bijące serce pani Zamku Millenium jest najważniejszym celem misji i ma mieć priorytet przed wszystkim innym. Tsuchimikado zdawkowo wspomniał też, że ich zadanie ma o wiele większe znaczenie niż mogą sobie to wyobrażać. Zaznaczył także, że od momentu, w którym magowie postawią pierwszy krok na terenie zamku powinni spodziewać się *dosłownie* wszystkiego. Dziwnie musiał też wyglądać mistrz akurat tej gildii, który motywował swoich ludzi zdaniem "cokolwiek będzie się działo, nie możecie stracić nadziei". Tuż przed ostatnimi słowami pożegnania mistrz wręczył także obu magom po jednym niewielkim pojemniku o kształcie kwadratu z pojedynczym zatrzaskiem. Ponoć właśnie w nim mieli oni przetransportować serce z powrotem do siedziby gildii. Dodatkowo otrzymali oni też po sztuce czegoś co wyglądało... jak listek gumy do żucia. "Gdyby jednak zabrakło wam opcji, weźcie to. Tylko myślcie, kiedy tego użyjecie". Po tych słowach mistrz opuścił członków własnej gildii nie tłumacząc niczego więcej.
I tak oto Goomonryong i Nanaya, w tym momencie zaledwie para magów klasy 0, wyruszyli w drogę powozem o zasłoniętych szybach, w którym panował przyjemny rodzaj półmroku. Podróż nie była krótka, więc trochę czasu mieli na to, by porozmawiać ze sobą o misji i wszystkim, o czym tylko chcieli. Dodatkowo w powozie oprócz nich znajdowała się jedna zakapturzona postać w czarnym płaszczu, której twarzy nie dało się dojrzeć. Ale przecież magowie GH tego typu osoby na pewno kojarzyli, prawda? Tak czy siak, powóz co pewien czas podskakiwał, gdy natrafił na nieprzyjemny wzgórek czy samotny kamień, oprócz tego podróż przebiegała w spokoju, a postać, która z magami podróżowała nie odzywała się ani słowem.
Czas odpisu: 10.06
Autor
Wiadomość
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Sro Wrz 10 2014, 14:41
MG:
Owszem, to Han wydawał się podczas tej misji być tym, który musiał wszystko przyjmować na klatę. Czy było w tym coś dziwnego? Być może faktycznie tak było. Bardziej rozbudowaną klatkę w normalnej sytuacji posiadałaby dziewczyna, a i teraz mimo ogólnego wychudzenia nie było tak, że musiała się jej wstydzić, leczy Goomoonryong faktycznie chciałby wystawić na niebezpieczeństwo akurat tę część jej ciała? Nie, bardzo wątpliwe. Dlatego to on zbierał ciosy na siebie i dlatego także tym razem postanowił to zrobić. To znaczy, tak wyglądało to z perspektywy osoby opisującej te zdarzenia, niekoniecznie zaś samego chłopaka.
Han i Nanaya teraz trzymali się razem uznając za stosowne pozostawienie wszystkich konfliktów nieco na boku. Teraz liczyło się przeżycie i pokonanie ostatnich metrów w drodze na szczyt, pożegnanie tej durnej góry i głupich kamieni toczących się... właściwie... skąd one się toczyły? Przecież byli już blisko szczytu, więc powinni to widzieć, a tymczasem kamienie turlały się tylko tak, jak gdyby materializowały się w powietrzu z niczego. Niekoniecznie musiało tak być - takie tylko można było mieć odczucie. Tak czy siak Nanaya podobnie jak jej towarzysz pozostała płasko na ziemi i całkiem słusznie w tej sytuacji. Gorzej byłoby chyba oberwać kamieniem stojąc niż leżąc płasko na ziemi. Dalej można by było odlecieć po takim kontakcie, dużo metrów stracić. Pewnie i zdrowia. Tak czy siak, doczołgała się ona do Hana, unikając po drodze kamieni, które wysforowały się przed peleton skał będący tuż, tuż. Teraz mogło być już jednak tylko trudniej, a po chwili cała fala była już o krok od nich. Kamieni, które Han mógłby uznać za niebezpieczne... w tym momencie było takich wiele, dlatego jego pułapka bardzo szybko poszła w ruch - dwa fireballe pozwoliły na pokonanie fali pędzącej prosto w nich, ale... nie ustrzegły magów przed jakimikolwiek ranami. Odłamki skał rozpierzchły się we wszystkich kierunkach. To nie Han oberwał jednak, a Nanaya, która była przecież nieco obok, bo przecież nie leżała bezpośrednio na Goomoonryongu. Bardzo bolesne rozcięcie na karku było jasnym sygnałem tego, że na jej ciele pojawiła się kolejna rana. A wilgoć na plecach oznaczała, że krwi nie lało się wcale mało.
Fala została jednak pokonana. Magom do końca pozostały dosłownie... 3-4 metry. Widzieli dokładnie szczyt. Widzieli drzwi (symboli jeszcze nie, zaaferowani inną sprawą). Widzieli Brune. A chwilę później to wszystko przesłonięte zostało jedną WIELKĄ, OLBRZYMIĄ KULĄ. To nie była przypadkowa skała. To była wyżłobiona kula, jakby specjalnie przygotowana by ich zmiażdżyć. I magowie dokładnie widzieli jak ta się pojawiła w tym miejscu. Niczym magik wychynęła spod ziemi, tak jakby jakieś podwyższenie zostało nagle... podwyższone. Skały... część z nich może i mogła być naturalnymi elementami skorupy ziemskiej, w tym przypadku częściami góry, ale to tutaj niemal wyglądało jak specjalny prezent od kogoś.
- Końcówka, nie zwalniajcie tempa! - krzyknęła w ich kierunku Brune, ale pewnie magowie byli za bardzo zaaferowani tym wszystkim co się działo by się przejąć jej dopingiem. Kula była na tyle duża, że spokojnie swym obwodem okalała teren na którym znajdowali się Han i Nanaya a także po 3 metry obok nich. I zasadniczo była bardzo blisko. I właśnie zaczynała się toczyć.
SP: Goomonryong - 70MM, 1 Ognista Pułapka wisząca nieco za Hanem, płaszcz przekazany Nanayi, brak prawej nogi, brak nosa, znaczący problem ze strunami głosowymi uniemożliwiający normalne mówienie, problem z płynnym łapaniem oddechu, ból prawego ucha, rana o głębokości 2-3 centymetrów na lewej ręce tuż nad dłonią, jak po przejechaniu dwóch pazurów po skórze, podobna, ale płytsza rana na wysokości zewnętrznej strony lewego uda, nie krwawią (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie) Nanaya - 76MM, bolesna, krwawiąca rana na karku, płaszcz Hana na niej, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; zmęczenie wspinaczką, nie ma prawego ramienia od łokcia po dłoń, dziwny "X" wymalowany jakąś substancją na czole, czarny, spalony kawał skóry na prawym barku dziewczyny, mocno wychudzona (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie)
Czas odpisu: 13.09 (czas polski)
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Pon Wrz 15 2014, 18:07
// Run, you fools.
Cała ta historia zapowiadała się nieciekawie. Już w momencie pojawienia się ciężkich i licznych kamiennych bloków jasne było, że dziewczyna będzie miała problem z wyjściem z tego w całości. Patrząc na swoje możliwości, a możliwości Gumisia jasne było, że może mieć duże problemy i w zasadzie bez drugiej ręki jest bezużyteczna. Nie ma to jak dobrze zbudowane poczucie własnej wartości. W każdym razie gdy znalazła się blisko niego, z dużą szansą zminimalizowania obrażeń własnych, zaczęła czołgać się na tyle, ile pozwalały możliwości, próbując uniknąć spadających odłamków... nieco nieskuteczne. Syknęła i jęknęła głośniej, gdy tylko poczuła kamień wbijający się w ciało. Kark. Szybko złapała się w zranione miejsce, czując spory upływ krwi, który wprawił ją w przerażenie. O nie. Niczym zaklęta, nie mogła się ruszyć przez chwilę, zupełnie niezdolna do myślenia, a czerwień ściekała po jej plecach i dłoni. Gdy się ocknęła z tego chwilowego letargu, kula już tam była i jasne było, że nie da się wiele zrobić. Po prostu uciekać i najlepiej jak najszybciej. Zdając sobie sprawę, że zostały sekundy do zostania krwawym plackiem. Najszybciej jak mogła podniosła się do kucnięcia i użyła zaklęcia (Ray), by jak najszybciej przemieścić się w bok (lewy, prawy, bez różnicy), z dala od kuli. Starała się wylądować w miarę sprawnie by nie uszkodzić się bardziej i nie zlecieć z góry, przytrzymując się lodowego podłoża. A później zamierzała wspiąć się na szczyt jak najszybciej, modląc się o bezpieczeństwo Gumisia. Wbrew pozorom i wewnętrznej złości nie chciała, by umierał.
/przepraszam za jakość posta
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Kamienny las Wto Wrz 16 2014, 13:42
Kurwa. Pomyślał tylko smok, widząc co stało się Nanayi i co przygotował dla niego los. Tylko mi tu nie umieraj... pomyślał po czym należało zatroszczyć się o siebie samego, tym bardziej że dziewczyna już działała. Tsk, w odróżnieniu od niej nie dysponował żadną ucieczką ani właściwie niczym co mogłoby cokolwiek w tej sytuacji zaradzić. A ryzykowanie z młotem Hefajstosa nie było dobrym pomysłem. Szanse powodzenia wynosiły zapewne mniej niż 10%. Drugi plan równie ryzykowny, miał jednak większe szanse powodzenia. Gumiś szybko wsunął ręce pod brzuch i ustawił je lekko na lewo od siebie by następnie między nimi a torsem odpalić ognistą pułapkę. Biorąc pod uwagę jak mała była to przestrzeń liczył na to że owa pułapka odepchnie go w przeciwną stronę, zamierzał przy tym zacząć się turlać i użyć tegosamego manewru jeszcze dwa razy. Tym razem nawet nie koniecznie rękoma do ziemi, ale rękoma w stronę przeciwną turlaniu. Oba kierunki były równie dobre. Zasadniczo, była to jego jedyna szansa na jakikolwiek ratunek. Turlał się oczywiście w prawo. Jeśli uda mu się uniknąć kuli, czym prędzej szyka wzrokiem nanayi i próbuje się do niej dostać, by potem pomóc jej doczołgać się na górę. Rana musi chwilę poczekać.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Sro Wrz 17 2014, 11:20
MG:
Lądowanie wcale jednak nie było takie łatwe dla Nanayi po użyciu swojego zaklęcia. Bądź co bądź podłoże nie było wcale najbezpieczniejsze, a jej skok był na tyle silne, że musiała brać pod uwagę możliwe problemy z ludzkim i całkowicie bezpiecznym lądowaniem. I choć sam skok, w rozumieniu uniku, się powiódł, a dziewczyna szybko uniknęła toczącej się dużej kuli, to już wylądować mogła dużo sprawniej. Niestety - potknęła się i przewróciła w kierunku własnych pleców. Było to cholernie niebezpieczne z tego względu, że wcześniej po górze toczyły się skały, a uderzenie głową w nie mogło zakończyć się bardzo źle. Na szczęści jednak Byakushitsune nie zakończyła swojego żywota w taki sposób, a jedynie upadła boleśnie obrywając w okolicy tyłu głowy (jednak), aczkolwiek ani nie umierając od tego, ani nawet nie tracąc przytomności, chyba nawet obeszło się bez rozlewu krwi, choć ciężko było dokładnie teraz to określić. Jedyny problemem było to, że troiło się jej w oczach i nie wyglądało na to, by była się w stanie podnieść od razu po tym uniku. A do szczytu było przecież tak blisko.
Han musiał radzić sobie w inny sposób. Na ogień był odporny, ale czy na wybuch, samą jego siłę też? Raczej nie. Nie zmieniało to jednak faktu, że poprzez ułożenie swoich rąk w ten sposób rzeczywiście zyskał nieco na dodatkowej energii, którą mógł wykorzystać do odturlania się na bok. Problem był w tym, że po takim zagraniu, w pierwszej chwili uniósł się on też nieco w powietrze, a następnie bardzo nieprzyjemnie zarył o ziemię nieopodal niego. Bolało, choć nie powodowało większych urazów. Powtórzenie tego drugi raz i trzeci raz również się powiodło, aczkolwiek przy trzecim razie mężczyzna odczuł już całkiem silny ból brzucha, który najwyraźniej został mimo wszystko przeciążony energią generowaną przy kolejnych wybuchach. Trochę dało się to odczuć jak bardziej bolesną wersję zakwasów. Ale były też dobre strony tej sytuacji - kula minęła dwójkę magów nie wyrządzając im żadnej krzywdy. Nanaya była po jednej stronie, a Han po drugiej, ten jednak od razu zaczął się czołgać w jej kierunku i po chwili był już przy niej, lecz jego ból brzucha stał się na tyle uciążliwy, że musiał chwilę odpocząć w tym miejscu... a przy okazji i Nanaya mogła potrzebować chwili by przyzwyczajenie się do swego potrójnego wzroku. Gdy tylko czuli, że są w stanie - mogli spróbować pokonać ostatnie metry. Teraz też widzieli jakie symbole były na drzwiach na szczycie (książka i dwie strzałki wskazujące na siebie nawzajem). Widzieli także co za dziwny podłużny przedmiot znajdował się na górze. ...wyglądał trochę jak noga, a Han poczuł nagle przedziwną bliskość... bliskość i potrzebę pochwycenia tego przedmiotu, do tego stopnia silną, że był o krok od zostawienia Byakushitsune, byle tylko dostać się do upragnionej części ciała...
SP: Goomonryong - 60MM, płaszcz przekazany Nanayi, silny ból brzucha uniemożliwiający sprawne poruszanie się, brak prawej nogi, brak nosa, znaczący problem ze strunami głosowymi uniemożliwiający normalne mówienie, problem z płynnym łapaniem oddechu, ból prawego ucha, rana o głębokości 2-3 centymetrów na lewej ręce tuż nad dłonią, jak po przejechaniu dwóch pazurów po skórze, podobna, ale płytsza rana na wysokości zewnętrznej strony lewego uda, nie krwawią (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie) Nanaya - 66MM, ból głowy, troi się w oczach, trudności z utrzymaniem równowagi, bolesna, krwawiąca rana na karku, płaszcz Hana na niej, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; zmęczenie wspinaczką, nie ma prawego ramienia od łokcia po dłoń, dziwny "X" wymalowany jakąś substancją na czole, czarny, spalony kawał skóry na prawym barku dziewczyny, mocno wychudzona (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie)
Czas odpisu: 20.09 (czas polski)
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Nie Wrz 21 2014, 17:36
Upadki nigdy nie należą do przyjemnych. Czy to zwykłe potknięcie, czy też może celowa utrata równowagi. Zawsze jednak kończą się bólem - ręki, nogi, głowy, pośladków. Dodatkowo łatwo pośliznąć się na lodowatym podłożu, górskim stoku lub kamieniach. Nanaya w tamtym momencie nie myślała o takich rzeczach, jak możliwość utraty równowagi na lodzie i bolesny upadek, wszak bardziej martwiła się o swoje życie. Bycie rozgniecionym przez ogromną kulę było czymś, czego nie dało się przeżyć a ona naprawdę nie chciała tracić życia. Nie w tym momencie, nie w tym miejscu, nie znając prawdy o zamku, o Aracie, nie wspominając już o Baltazarze, Arenie i opiece nad siostrą, odnalezieniu brata i ponownym spotkaniu tych wszystkich ludzi. Dlatego też twardo lądując na podłożu czuła ulgę, że udało jej się uniknąć najgorszego. Zaraz jednak przyszedł ból i dezorientacja wywołane mocnym uderzeniem w twardy lód, który szybko wybił jej jakiekolwiek myśli z głowy. No, może poza jedną. Kurwa... Czuła przejmujący ból u podstawy czaszki, nijak łagodzony chłodem lodu, a pod powiekami łzy. Nie było w tym nic dziwnego, biorąc pod uwagę siłę, z jaką uderzyła. Nie miała siły by się podnieść przez kilka chwil, a gdy już zebrała jakiekolwiek siły na to, by się ruszyć, pożałowała. Kręciło jej się w głowie, troiło w oczach i już wewnętrznie czuła, że potrzebuje długiego, solidnego odpoczynku. Przewróciła się ostrożnie na brzuch, starając się nie tracić wysokości, jednak zamiast zabrać się za dalszą wędrówkę, odpoczywała, próbując zebrać siły na dalszą wspinaczkę. Postanowiła też wyleczyć ranę na karku, która dodatkowo ją osłabiała. Przyłożyła więc ostrożnie lewą dłoń do zranionego miejsca i powoli zaczęła zasklepiać ranę (Heal). Lecząc i starając się pozostać w bezruchu, miała nadzieję, że to już koniec i pozostało jej tylko te kilka metrów, a wzrok niedługo sam się uspokoi. Gdy już krwawienie z karku ustanie a ona poczuje nieco więcej sił, zamierza powoli przeczołgać te ostatnie metry, domyślając się, że wstanie może się źle skończyć. Nie była też do końca pewna, co znajduje się na szczycie, ale teraz bardziej martwiła się o siebie. - Dajcie mi odpocząć... - jęknęła ciężko na szczycie, przewracając się na plecy i ciężko oddychając. Nie była pewna, ile straciła krwi, ale nawet nie chciała wiedzieć. W momencie już takiego zmęczenia najchętniej by po prostu zwinęła się w kłębek i spała, tylko nie było na to szansy. Musieli przejść przez drzwi, do kolejnego zwariowanego pomieszczenia. - Jak tylko przejdziemy dalej, idę spać - dodała równie zmęczonym tonem, nawet nie patrząc na Brune i Gumisia. Zresztą, czy było to w ogóle możliwe z taką potrójną wizją?
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Wto Paź 07 2014, 16:33
MG:
To Han pierwszy odczuł, że jest w stanie ruszyć dalej. Niekoniecznie musiało nawet wynikać to z jego własnej siły, może raczej jego dodatkowe siły zadysponowane na poruszenie się w kierunku samego szczytu wynikały z tego dziwnego uczucia, które nagle pojawiło się w jego głowie, gdy tylko zobaczył swą nogę na szczycie góry? Nanaya jeszcze odpoczywała, łapała oddech i próbowała zrozumieć swój nowy sposób widzenia, gdy Han już ruszył. Byakushitsune w miarę na siłach poczuła się nieco później, a gdy zaczęła się przemieszczać w kierunku szczytu, Han już był na miejscu, w swoim beznadziejnym, mogącym wywołać smutek na buzi stanie. Wyciągnął rękę w kierunku swej nogi, a gdy tylko jej dotknął... zniknął. Puf. Nie było go, a przecież przed chwilą był. Nanaya dotarła w obręb drzwi, przy których spokojnie stała Brune, kompletnie nieprzejęta tym co właśnie stało się z Goomoonryongiem. Nanaya chciała być może zadać jakieś pytanie, ale faktycznie musiała odpocząć, mimo szoku na widok znikającego mężczyzny wciąż więc znalazła się na ziemi, teraz leżąc na plecach i oddychając głęboko. Brune po chwili pochyliła się nad nią. - Nie przejmuj się. Nic złego się nie stało. Jeśli tamten gość jest nie tylko wygadany, ale też potrafi działać to się jeszcze spotkacie. Pamiętaj o sobie. - słowa Brune jak zawsze zawierały w sobie delikatny powiew wesołości, ale tym razem jakby mniejszy. Może wolałaby by cała dwójka była blisko niej, tak by mogła obserwować ich potyczki słowne? Kto wie. Tak czy siak, Nanaya miała trochę czasu by sobie to przemyśleć i by odpocząć. Jej rana na karku również została uleczona, kolejny plus. Ogólnie też po pewnym czasie zaczęła się czuć pewniej, nawet podniosła się do siadu i spojrzała ponownie na drzwi i na Brune, teraz już będąc w stanie nie tylko mówić, ale nawet i ruszyć dalej. Nie miała jednak pojęcia ile czasu minęła odkąd w tym miejscu rozpoczęła swój odpoczynek... ale to chyba nie miało wielkiego znaczenia w tym momencie. Co ważniejsze - mogła przejść przez kolejne drzwi (książka i dwie strzałki wskazujące na siebie nawzajem).
SP: Goomonryong - no idea. Jakbyś chciał wrócić do gry - daj mi znać na PW. Nanaya - 59MM, płaszcz Hana na niej, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; zmęczenie wspinaczką, nie ma prawego ramienia od łokcia po dłoń, dziwny "X" wymalowany jakąś substancją na czole, czarny, spalony kawał skóry na prawym barku dziewczyny, mocno wychudzona (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie)
Czas odpisu: 10.10 (ale zasadniczo to termin umowny)
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Sob Paź 11 2014, 19:27
Leżenie i nic nie robienie było chyba najprzyjemniejszą rzeczą, jaka jej się przydarzyła od momentu, w którym przekroczyła progi zamku. Nie musiała nic robić, nie musiała przed niczym uciekać, mogła leżeć, oddychać i myśleć o tęczowych słoniach. Kto by nie chciał odpocząć po tak męczących fizycznie i psychicznie kilku godzinach? Tyle że leżenie plackiem na śniegu i lodzie mogło szybko przerodzić się w coś nieprzyjemnego, potocznie zwanego zapaleniem nerek, i nawet Nanaya wolała uniknąć choroby na rzecz nieco późniejszego odpoczynku. Dlatego też po chwili wstała, podniosła się i ruszyła pokonać ostatnie kilka metrów, motywowana marzeniem o miękkim łóżku. Nie znaczyło to jednak, że liczy na takie luksusy w tak brutalnym miejscu. I wtedy to zobaczyła. Gumiś jest. Nagle Gumisia nie ma. Puf, zniknął jak kamfora i nawet się nie pożegnał. Ba, jego noga też zniknęła. Rendez vous z nogą? Przynajmniej była jego... Gdy już doczłapała się na szczyt (bo inaczej jej walki z ostatnimi metrami nie szło nazwać) i padła na ziemie ponownie, Brune powiedziała ważną rzecz. "Jeśli". Nanaya ściągnęła brwi, niepocieszona własnymi myślami na temat tego, czy Gumiś sobie poradzi. Czyżby ostatnio przestała mu ufać? Całkiem możliwe. Jednak patrząc na ich dwoje, to w chwili obecnej to ona miała mniejsze szanse na przeżycie, mówiąc wprost. Odetchnęła głębiej. Usiadła, spojrzała na Brune i... uśmiechnęła się delikatnie. - Dziękuję - powiedziała cicho i wstała. Ciężko było stwierdzić, za co dziękowała. Czy za informację o niepocieszającym zniknięciu Goomoonryonga? Czy może za towarzystwo? A może za ogólne rady? - Jednak jak tylko będę miała możliwość, idę spać. To ciało sprawia, że męczę się strasznie szybko. Niczym babcia - zaśmiała się z własnego niedołęstwa, bo w chwili obecnej nic innego jej nie zostało. Już rozpaczała. Teraz mogła jedynie się śmiać, balansując na granicy rozsądku a szaleństwa. Była to całkiem miła odskocznia od litrów łez, które już uroniła z powodu własnych błędów, niepowodzeń, ran i innych ludzi. Śmiech ponoć oczyszcza duszę. A teraz Byaku mogła śmiać się z wielu rzeczy, jakby nigdy nie były istotne. Ludzki bezpiecznik. Jeśli zaczęłaby się przejmować, mogłaby nie wytrzymać. - No to w drogę - rzuciła bardziej do siebie, niż towarzyszącej jej dziewczyny i sięgnęła w stronę drzwi z książką.
//lekki poślizg, ale duużo mam rzeczy ostatnio do roboty
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Nie Paź 19 2014, 14:12
MG:
Brune początkowo dołączyła do śmiechu Nanayi, gdy ta nazwała siebie babcią, ale przestała się śmiać przed dziewczyną, być może wyczuwając, że śmiech z jej strony nie byłby najbardziej taktowny. Choć czy akurat ona kiedykolwiek przejmowała się taktem i tym by nie powiedzieć czegoś, co innych może zaboleć? Pytanie retoryczne. Na "dziękuję" dziewczyna skinęła jednak lekko głową, na ustach wciąż mając swój nieodłączny uśmiech, który lekko poszerzył się na kolejne słowa Byakushitsune o odpoczynku i znowu zadawać sobie można było pytanie co ten uśmiech w ogóle znaczył. Ponoć jednak nie tylko śmiech, ale też płacz oczyszczał duszę, a jeśli faktycznie tak było to można by sobie zadać pytanie, czy Nanaya miała jeszcze swą duszę z czego oczyszczać tego dnia? Za dużo tych pytań.
Byaku postanowiła dokonać wyboru i przeszła przez kolejne drzwi, po to by zobaczyć za nimi zdecydowanie leniwszą i mniej niebezpieczną lokację niż ta, w której przed chwilą była. Przed jej oczami jawiła się o to... biblioteka. No, przynajmniej sala biblioteczna, chyba tako można było to nazwać. Zaraz przed nią, po środku pokoju rozłożony był długi, miękki, czerwony dywan, a po obu jego bokach regały wypełnione książkami. Książkami o różnych kolorach, niektóre były krwisto-czerwone, inne zielone niczym trucizna, kolejne żółte niczym światło słoneczne, a jeszcze inne czarne niczym noc. Z części książek dziewczyny dochodziła dziwna energia, a ona sama miała wrażenie, że zaznała już czegoś podobnego wcześniej, nawet nie tak dawno temu. To było to samo uczucie, które pojawiło się, gdy odnalazła jedną z części swego ciała. Teraz jednak dochodziło one z kilku książek naraz, więc czy na pewno wszystko było tak jak wtedy? No i właśnie - to były książki. Książki, które nie posiadały tytułu, książki które miały tylko kolory. Nanaya odczuwała to dziwne uczucie dochodzące jej dokładnie z jednego egzemplarza każdego z wymienionych kolorów. Były to konkretne książki, cała reszta pozostawała natomiast bez żadnego wpływu na dziewczynę.
- Informacje w normalnym świecie warte są wiele, prawda? - rzuciła jakby mimochodem Brune. - Czy jednak ważniejsze są informacje czy własne zdrowie? Co ma więcej znaczenia dla człowieka? - mówiła dalej jakby do siebie towarzyszka Nanayi. Tymczasem po środku pokoju, na tym samym dywanie, znajdował się jeden stół i jedno krzesło przy nim. Dość wygodne, czerwone krzesło, z poduszeczką na siedzeniu.
SP: Goomonryong - no idea. Jakbyś chciał wrócić do gry - daj mi znać na PW. Nanaya - 59MM, płaszcz Hana na niej, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; zmęczenie wspinaczką, nie ma prawego ramienia od łokcia po dłoń, dziwny "X" wymalowany jakąś substancją na czole, czarny, spalony kawał skóry na prawym barku dziewczyny, mocno wychudzona (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie)
Czas odpisu: Oficjalnie 23.10. Nieoficjalnie obsuwy akceptuję, bo sam mam je duże.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Wto Paź 21 2014, 13:09
Pytania podobno sprawiały, że człowiek mógł dojść do pewnych hipotez, a później je przetestować i udowodnić ich prawdziwość. Sęk w tym, że niektóre pytania, przekształcone w hipotezy, nijak pozwalały się sprawdzić i pozostawione w swoim stanie tworzyły nowe pytania, na które nigdy nie będzie można odpowiedzieć. Dlatego też Nanaya, wiedząc, że nie zdoła odpowiedzieć na żadne z dziwnych pytań, nie zastanawiała się nad nimi. Później, gdy zrozumie, że pytania trzeba było zadać, może okazać się, że już na to za późno. Powoli zapominała o wszystkich "ważnych" kwestiach, które miała poruszyć w rozmowie z Brune, wraz z pojawianiem się kolejnych atrakcji zamku. Jedyne, co się nie zmieniało, to uśmiech jasnowłosej dziewczyny. Już tyle razy się uśmiechała tym tajemniczym uśmiechem. Co się za nim kryło? Byaku wzruszyła ramionami, głównie do siebie, kręcąc głową. Najpierw sen, później może pomyśleć.
Tym razem biblioteka. A przynajmniej prywatny zbiór książek, zajmujący sporą przestrzeń. Gdyby tylko czuła się lepiej, gdyby tylko jej pozwolono spokojnie przejrzeć to, co się tu znajdowało... Poczuła nieopisaną tęsknotę za spokojnymi czasami, gdy bez przeszkód mogła czytać książki i wygrzewać się w słonecznym świetle. Bez obowiązków, bez pośpiechu. Powolutku, spokojnym krokiem postawiła stopę na miękkim dywanie, rozglądając się po książkach. Coś tu było, tak samo jak przy stole. Westchnęła cichutko. Ruszyła w stronę stołu, nie zmieniając tempa, wciąż rozglądając się dookoła, próbując jednocześnie zlokalizować książki, które mocno ją interesowały. - Informacja zawsze jest coś warta, niezależnie w jakim świecie... Zresztą, świat na zewnątrz też nie jest normalny. Informacje można sprzedać, za pieniądze można zakupić praktycznie wszystko, zakup można skraść, kradzież może zakończyć życie... Ludzie nie dbają o siebie lub innych, jeśli coś nimi kieruje... - odpowiedziała, nie patrząc na Brune. Dotarła do stołu, a przynajmniej taką miała nadzieję. Wzięła z krzesła poduszkę, po czym położyła ją na podłodze, a sama zabrała się za pozbywanie ciężarów - płaszcza, sajdaka, sakiewki. Troszkę to zajęło, ale ona się już nigdzie nie spieszyła. Nie miałaby nawet na to sił. Sprawdziła swój lichy stan, po czym usiadła na podłodze i spojrzała na towarzyszkę. - Mogłam zginąć tu przynajmniej dwa razy i pewnie jeszcze nie raz mi się to przydarzy... To straszne, gdy widzi się nieuniknione i niemal rozpaczliwie szuka się drogi ucieczki. To straszne, gdy ból odbiera rozum i wręcz błaga się o śmierć, byle to skończyć. Czasami jednak trzeba zmierzyć się z takimi strasznymi rzeczami, choć cały świat przed nimi ostrzegał... - przycichła, patrząc już na swoją jedyną dłoń. Uśmiechnęła się cierpko. - To jest cena informacji, cena chciwości, cena ciekawości. Czasami jednak nie można inaczej, nawet jeżeli nie chce się źle - skończyła bardziej melancholicznie, niż zamierzała. Odetchnęła głębiej, unosząc wzrok na sufit. Co będzie, to będzie, tak? Położyła się na dywanie, układając głowę na poduszce i nakryła się płaszczem Hana. - Muszę się chwilę zdrzemnąć... - mruknęła, próbując się jakoś usprawiedliwić. Głupio było zostawiać Brune samą, jednak jeżeli znowu będzie zmuszona jechać na bernardynie lub wspinać się na góry, tym razem może jej się nie udać. Spróbowała zasnąć, czy chociaż zdrzemnąć się, by odrobinę zregenerować nadwątlone siły.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Sob Lis 01 2014, 15:47
MG:
Brune nie wydawała się mieć czegokolwiek przeciwko temu, by Nanaś położyła się i na chwilę odpoczęła. Miejsce też zdawało się być obecnie wyjątkowo bezpiecznym - nikt nie wybiegał na dziewczynę z zamiarem jej oskalpowania, a podłoże nie osuwało się nagle ani nie nosiło cech, które mogłyby znamionować możliwość wystąpienia takiego zjawiska. Przed snem padło jeszcze kilka zdań ze strony Byakushitsune, a po twarzy Brune widać było, że zostały one dokładnie wysłuchane. - Świat na zewnątrz, gdzie ludzie nie dbają o siebie i innych, hę...? Ciekawe. Doceniam Twoje zdecydowanie i sposób myślenia, Nanayo. - odpowiedziała spokojnie dziewczyna przyglądając się przygotowaniom pani mag z Grimoire Heart. - Proszę bardzo. W gruncie rzeczy to chyba całkiem dobra ku temu okazja, więc zrób to póki możesz. Wyjątkowo - obudzę Cię jeśli coś się będzie miało stać. - do tej pory ciągle tylko obserwująca wszystko dziewczyna postanowiła zrobić coś, co jednoznacznie stanowiło korzyść dla Byakushitsune. Koniec końców teraz mogła spać kompletnie spokojnie i bez martwienia się o to, że pobudka zastanie ją martwą... czyli w ogóle nie zastanie. Kto wie czy jednak i za tym nie stał jakiś ukryty motyw.
Tuż przed zaśnięciem Nanaś zdołała jednak usłyszeć jeszcze jedno zdanie padające z ust Brune. - ...ale co pcha Cię do dalszego poruszania się naprz-- -
A potem zasnęła. I faktycznie sen jej się przydał, bo wyspana Nanaya była nieco silniejszą Nanayą. Obudziła się znajdując Brune stojącą dokładnie w tym samym miejscu co wcześniej, pustym wzrokiem wpatrzoną przed siebie, jednak nie był to wzrok wbity w cokolwiek konkretnego. Wydawała się być całkiem nieobecna w tym momencie i nie wyglądało na to, by zauważyła to, że Nanaya otwarła oczy. Ile czasu minęło? To nie było jasne. W pokoju nic się nie zmieniło.
SP: Goomonryong - no idea. Jakbyś chciał wrócić do gry - daj mi znać na PW. Nanaya - 65MM, trochę odpoczęła, płaszcz Hana na niej, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; nie ma prawego ramienia od łokcia po dłoń, dziwny "X" wymalowany jakąś substancją na czole, czarny, spalony kawał skóry na prawym barku dziewczyny, mocno wychudzona (tyle potrafisz wywnioskować w tym momencie o swoim stanie)
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Wto Lis 11 2014, 18:31
Słowa Brune nieco ją podniosły na duchu. W dość dziwny sposób. Ale ona już była dziwna, nie dało się ukryć - wciąż zamierzała wykonać powierzone jej zadanie, choć została sama. Ułożyła się wygodniej i zasnęła snem sprawiedliwego, uspokojona zapewnieniem towarzyszki. Obudziła się po dłuższym czasie. Takie miała wrażenie, bo zmęczenie ustąpiło. Spojrzała przed siebie, jeszcze tkwiąc między snem a jawą. Gdzie się znajdowała? Rozejrzała się nieco nieprzytomnie, powoli uświadamiając sobie, że to biblioteka w tym dziwnym zamku. Chociaż chyba nie powinna nazywać tego miejsca zamkiem, z każdym kolejnym pomieszczeniem przypominało ono coraz mniej wzniosłą budowlę. Podniosła się do siadu i cicho ziewnęła, odsłaniając zęby. Nawet nie siliła się na zakrycie ust. Gdyby tak o tym pomyśleć, to faktycznie zamek Milenium przypominał bardziej sieć pomieszczeń połączoną korytarzami czasoprzestrzennymi. Dodatkowo połączenia te zmieniały się od czasu do czasu, tworząc zupełnie nowe przejścia między pomieszczeniami. Tak, to nawet miało sens. Zaskoczona błyskotliwością swoich myśli po odrobinie snu Nanaya z niemałym uznaniem spojrzała na dywan, kiwając głową. Szybko jednak pokręciła nią, bo przecież nie o tym powinna w chwili obecnej myśleć! Czy Brune nie mówiła nic przed tym, jak zasnęła? A w ogóle, to co z Brune? Rudowłosa spojrzała na nieruchomą dziewczynę z pewną dozą ciekawości, ale w głównej mierze było to niezrozumienie. Brune stała. I patrzyła. A Nanaś siedziała. I patrzyła. Z równie nieobecnym spojrzeniem, dopóki nie ocknęła się w przypływie "to co ja chciałam zrobić?". A tak. Byakushitsune podniosła się mniej więcej sprawnie, prostując kości i sprawdzając, czy wszystko jest w porządku. Czegoś brakuje? Coś boli? A jak boli, to dlaczego? Po oględzinach przystąpiła do składania ekwipunku, by znowu wyglądać jak mała zbrojownia, po czym podniosła płaszcz i poduszkę. Poduszkę położyła na właściwe miejsce, a płaszcz zarzuciła na ramię, by chwilę posiłować się i założyć go mniej więcej prawidłowo. Przyszła pora zająć się rzeczami ważniejszymi. Nanaya znowu ziewnęła. - Wszystko w porządku? - zapytała, odwracając się w stronę Brune. Pojawiło się pytanie, kim jest. Ale czekając na odpowiedź podeszła w stronę najbliższej książki, z której dochodziło dziwne uczucie. Co w niej takiego było? Nie wiedziała, co mogłoby zmieścić się w książce.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Nie Lis 16 2014, 11:06
MG:
Patrzenie nie przerodziło się na całe szczęście w swoisty konkurs spod znaku "kto wytrzyma dłużej", bo Nanaya chyba też była nieco bardziej aktywną osobą w swoim zachowaniu. Tak czy siak naturalnym było, że wreszcie po odpoczynku czuła się jednocześnie odświeżona i rozkojarzona, jakby nie patrzeć sen działał w ten dwojaki sposób na wielu ludzi. Choć jej myśli przyśpieszyły, to jej ciało było nieco zardzewiałe, choć może wypadałoby powiedzieć, że okryte spowalniającym ruchy "szronem". Nie było to jednak nic dziwnego i już po chwili Nanaya mogła czuć się względnie normalnie. Wszystko miała też na swoim miejscu, nic się nie zmieniło z jej ciałem od czasów, gdy postanowiła się położyć spać. Oporządzenie rynsztunku również poszło jej w miarę sprawnie i nie straciła za dużo czasu na wykonanie wszystkich zamierzonych przez siebie czynności, dlatego też niedługo później mogła już zwrócić uwagę na Brune.
Brune wydawała się być dalej nieobecną. Może w taki sposób spała? Z otwartymi oczami, niektórzy ludzie uznaliby to za nieco przerażające. Nawet gdy Nanaya odezwała się do niej, Brune wciąż pozostawała bez odpowiedzi i bez ruchu. Książka, która była najbliżej Nanayi była czarna i wyraźnie posiadała w sobie jakąś dziwną moc. Nie było już nawet sensu gdybać nad tym - wyraźnie przesycona była magiczną energią, która dawała jasno znać o tym, że jeśli się jej dotknie coś się stanie. Zupełnie jak w przypadku części ciała, którą Byakushitsune odzyskała wcześniej... Z jakiegoś powodu też energia zdawała się płynąć w kierunku... Brune. Nie był to jakiś silny strumień, ale wydawało się jakby dziewczyna połączona była z książką tym właśnie prądem energii. Powód tego był jednak nieznany, a także nie wiadomo było co oznacza to dla Nanayi i dla samej Brune.
SP: Goomonryong - no idea. Jakbyś chciał wrócić do gry - daj mi znać na PW. Nanaya - 65MM, trochę odpoczęła, płaszcz Hana na niej, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; nie ma prawego ramienia od łokcia po dłoń, dziwny "X" wymalowany jakąś substancją na czole, czarny, spalony kawał skóry na prawym barku dziewczyny, mocno wychudzona
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Nie Lis 23 2014, 02:22
//Zapomniałam napisać w poprzednim poście ;-; Super avek!
Nanaya przyglądała się Brune jeszcze chwilkę, nim sięgnęła po książkę. Było to dość dziwne doświadczenie. Nigdy nie pomyślałaby, że cokolwiek mogłoby łączyć Brune z książka, która w jakiś sposób była dla rudowłosej ważna, a jednak, stało się. Co to takiego? Jasne było, że już wkrótce się przekona i miała nadzieję, że nie skończy się na zmasowanym ataku książek ze wszystkich stron, bo coś czuła, że książki miałyby zatrważającą przewagę liczbową. Z nimi nie da się porozmawiać i zawiesić ogień. Z drugiej strony pytania w stronę Brune rosły w zatrważającym tempie i możliwe, że była to jedyna okazja, kiedy będzie mogła je zadać. Co może być po drugiej stronie drzwi? Kolejne niemożliwe góry? Kolejne spadające kamienie? Chciała to wyjaśnić... To, i wiele innych rzeczy, które wraz z wypoczętym umysłem pojawiły się w głowie Byaku. Najpierw jednak książki. Wolałaby, by to nie były jej wspomnienia. To by było... Dotknęła książki, otworzyła ją, zaczęła czytać zawartość. Był tylko jeden sposób, by się przekonać.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Kamienny las Pią Lis 28 2014, 14:24
// Dziękuję <3.
MG:
Ach, obawy Nanayi, a starcie z rzeczywistością... Dotknięcie książki wyzwoliło z niej dziwną energią, aczkolwiek to samo w sobie nie było wielkim zaskoczeniem dla Nanayi. Nieco bardziej zadziwiające mogło być to, że energia ta przybrała formę kartek z owej książki, lecz nie były to wyrwane zeń stronice, a całkiem nowe, stworzone z magii karty, które okrążyły Nanayę ze wszystkich stron - z góry, dołu, lewej, prawej, horyzontalnie, wertykalnie - otoczyły dziewczynę niczym jakaś sfera, a po chwili zaczęły zbliżać się do niej i skracać dystans. Nie było nawet czasu by zareagować, gdy dziewczyna przykryta została kołderką kartek, czy też można niczym mumia nimi obandażowana i straciła kontakt wzrokowy z światem istniejącym w zamku.
Lecz odzyskała go zaraz po niedługiej chwili przebywania w dziwnej, nieco przyduszającej ciemności. Czuła jak kartki opuszczają jej ciało, komfort nie bycia przykrytą dodatkową warstwą materiału wrócił jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, a Nanaya znalazła się w nowym miejscu. Tym razem nie przekroczyła żadnych drzwi, a jednak sceneria się zmieniła. Była na balkonie czy też może tarasie, bo całkiem spora byłą to przestrzeń, a po krótkim rozejrzeniu się wychodziło na to, że taras ten jest odstającą częścią wieży, najprawdziwszej zamkowej wieży. Na tarasie tym znajdowała się jednak leżanka, rodem z czasów antycznego Rzymu, gdy na takich leżeli cesarze, a także dwa krzesła, wystawione tak by siedzące na nich osoby podziwiać mogły nocne niebo rozciągające się teraz na dworze. Krzesła były puste, Nanaya siedziała na skraju leżanki, a długowłose blond dziewczę w białej wyraźnie balowe lub wręcz królewskiej sukni stało przy poręczy tarasu, wychylając się zeń niebezpiecznie, wyraźnie za czymś się rozglądając. Nanaya widziała tylko jej cudowne włosy, których kolor, gdy się nań bezpośrednio patrzyło mógł wywoływać wręcz ból głowy.
- ...nie powinnaś była wybywać sama, dlaczego mnie nie obudziłaś? - zapytał głos tuż przy uchu Byakushitsune, a tej chwilkę zajęło zrozumienie, że na jej ramieniu stoi zminiaturyzowana, ważąca tyle co nic wersja Brune, która wpatrywała się z delikatnym wyrzutem w oczy maga z Grimoire Heart. - Dobrze, że zdążyłam się przenieść z Tobą. Nie miałabyś jak wrócić beze mnie. I tak czeka nas teraz spory seans... - ziewnęła... a przynajmniej wydała z siebie ziewopodobny odgłos towarzyszka Byakushitsune, następnie odwracając wzrok na blondynkę przy barierce, która właśnie wpatrywała się w jedną z gwiazd, która z jakiegoś powodu rosła w oczach, ale za cenę utraty koloru i własnego blasku.
SP: Goomonryong - no idea. Jakbyś chciał wrócić do gry - daj mi znać na PW. Nanaya - 65MM, trochę odpoczęła, płaszcz Hana na niej, ubrudzone ubranie, kawałek z tyłu spłonął i odsłania nieco za dużo; nie ma prawego ramienia od łokcia po dłoń, dziwny "X" wymalowany jakąś substancją na czole, czarny, spalony kawał skóry na prawym barku dziewczyny, mocno wychudzona
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kamienny las Nie Gru 07 2014, 12:48
Nie była pewna, czego się spodziewać. Już powinna przestać to robić i po prostu przyjąć to miejsce takim, jakim było. Tymczasem zaskoczeniem okazały się magiczne karty, które tak szybko ją otoczyły. Nie miała nawet czasu na reakcję. Zresztą nie była pewna, czy chciałaby jakkolwiek reagować, zupełnie nie wiedząc, co może się stać. Okryta szeleszczącym kokonem i ciemnością pozostawało jej czekać. Nie panikowała. Po prostu przyjęła to, co się stało ze spokojem, który kojarzyć mógłby się z granicą szaleństwa.
Czy teraz umrę?
Nie, jeszcze nie. Otworzyła oczy, gdy okrycie z kartek delikatnie opadło, a przed nią rozciągała się zupełnie nowa sceneria. Magicznie kartki przeniosły ją do nowego świata. Czyż to nie jest właśnie to, co robią książki na całym świecie? Czemu te miały by być inne? Po prostu działały w inny sposób. Albo działały tak samo, tylko w zamku objawiało się to zupełnie inaczej niż to, do czego przywykła. To nawet miało sens. Znajdowała się na balkonie wysokiej wieży zamkowej. Już na myśl przychodziło jej Os Kelebrin bo tylko na takim zamku kiedykolwiek była. Ten jednak zdawał się być zupełnie innym budynkiem. Może to kwestia budownictwa? Nie mogła poświęcić jednak dużo czasu tej myśli, bo przecież to dopiero początek. Siedziała na skraju leżanki. Automatycznie poczuła, że nie powinna siedzieć na tym miejscu i znacznie odpowiedniejsze byłoby krzesło. Nie chciała jednak w żaden sposób przeszkodzić stojącej do niej plecami dziewczyny, która tak niebezpiecznie się wychylała. Jeszcze by wypadła, gdyby nagle usłyszała obcy głos. Czy była to historia o Roszpunce? Głowiąc się nad tym usłyszała głos Brune. Małej Brune. Drgnęła i rozejrzała się, dopóki nie zlokalizowała istotki na swoim ramieniu. Trzeba przyznać, że Bruna była całkiem użyteczna... Krótko mówiąc lista pytań się wydłużyła, jednak pomimo zdziwienia, Nanaya zwyczajnie pokiwała głową. Nie rozumiała i chwilowo wolała się nie odzywać. Możliwe, że sytuacja sama się rozwiąże, prędzej czy później, a tuż przy uchu rozlegną się fanfary obwieszczające "Haha, mamy cię!" Lub też prędzej w balkonik uderzy niezwykła, spadająca gwiazda i rozwali wszystko w drobny mak. To też jest opcja. Mimo to siedziała jak trusia, ufając Brune.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.