HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Polanka z małym wodospadem




 

Share
 

 Polanka z małym wodospadem

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : 1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Huang Zhen


Huang Zhen


Liczba postów : 235
Dołączył/a : 28/09/2012

Polanka z małym wodospadem Empty
PisanieTemat: Polanka z małym wodospadem   Polanka z małym wodospadem EmptyPon Lis 11 2013, 21:33

Całkiem sporej wielkości polana w środku lasu. Z małą górą z której szczytu spływa wodospad. Poniżej małe jeziorko, które jest również wodopojem dla wielu zwierząt zamieszkałych w tej części lasu.

Potrzebowałem czegoś w rodzaju samotni. Ta polanka z małym kameralnym wodospadem była wprost idealna. Spadający potok przypomniał mi o pewnej rzeczy.  Jeśli nadal chce spełniać swoją misję i walczyć o bezpieczeństwo Fiore to muszę być silniejszy. Największą pomocą byłaby kontrola nad żywiołami. W tym wypadku mam na myśli wodę. Podstawowy składnik bez którego nie ma życia. Niestety nie było to takie łatwe, bowiem by móc ubiegać się o tą moc, musiałbym zwrócić uwagę O Watatsumi kami-sama, który znajdował się w każdej kropelce wody.  Najlepszym sposobem byłaby standardowa medytacja pod rwącym strumieniem wodospadu.  Szybko się rozebrałem i mając na sobie sam pas na biodrach chroniący moje skarby przed światem zewnętrznym  usiadłem  w taki sposób by cały czas oblewała mnie jak największy strumień.  Zacząłem medytację wyrównując oddech i kompletnie się odcinając od świata zewnętrznego. W ten sposób powoli mijały godziny. Z początku dość chłodna woda, przeszkadzały mi, lecz wraz z upływającym czasem przestało mi to wadzić. Godziny przeradzały się w dni. Wiedziałem, że nie mam szans zwrócić uwagę samego boga po kilku godzinach lecz podświadomie jakaś cząstka mnie czuła już głód i potworne pragnienie. Mimo tego nadal dzielnie wytrzymywałem te trudy, wszystko po to by zwrócić uwagę wszechpotężnego boga. Po 15 dniach coś zaczęło się zmieniać.  Jakbym doznał czegoś nieopisanego. Błogość tak można to było nazwać. Poza tym przede mną zaczęła się ujawniać jakaś niewyraźna postać.  Mimo tego, iż był on niewyraźny wiedziałem, że był to sam O Watatsumi kami-sama pod jedną z jego licznych postaci.  Słowa nie było potrzebne, poza tym kim ja niby jestem by dostąpić zaszczytu rozmawiania z samym bogiem mórz, oceanów i przypływu. Mimo ciszy już wszystko wiedziałem, miałem obraz nowej mocy w mojej głowie. Jedyne co trzeba było zrobić to wytrenować to. 1 etap czyli stań się jednością z wodą, został już zaliczony. Czułem tą jedność, te hektolitry wody, które przelały się przez moją postać podczas medytacji cały czas były przeze mnie wyczuwalne, czy to w formie pary wodnej w powietrzu czy też głęboko w glebie. Czułem że woda mnie otacza. Teraz czas na trening kontroli nad nią. Stanąłem na samym środku jeziorka a następnie wyobraziłem sobie to co chciałem by woda, wykonała. Na razie małe uformowanie się w kulę ponad powierzchnią tafli wody. Oczywiście nic z tego nie wyszło. Wiadomo było, że umiejętność tak potężna nie przyjdzie łatwo. Po całym dniu prób trzeba było kilka godzin odpocząć by kolejny dzień móc przetrenować tym razem może efektywniej. Kolejny dzień przyniósł pewnego rodzaju przełom, woda zaczynała drgać pod wpływem mojej myśli. Powoli zaczynało cokolwiek wychodzić następnego dnia kula została uformowana. Pierwsze koty za płoty, teraz czas na coś z goła większego.  Stworzyć falę, która będzie płynąć po tafli jeziorka by tuż przed brzegiem jeziorka totalnie się rozmyć i „wrócić” na swoje miejsce. Cała ta akcja będzie wymagać sporej kontroli, lecz taki ruch pomoże zrozumieć kontrolę nad tym żywiołem. Kolejne dni dawały wymierne efekty, z początku fala nie wyglądała na falę, później wprawienie jej w ruch, co było bardzo trudne. Gdy drugi etap czyli nazwijmy to „poruszenie” był za mną sprawa łagodnego rozlania się tuż przed lądem była jeszcze bardzo daleko od perfekcyjnego opracowania.  Kolejne dni upływały mi na nauce spokojnego wyciszania wody.  Wymaga to niesamowitej kontroli do której na razie dużo mi brakowało. Mijały kolejne dni ciężkiej pracy i w końcu udawało mi się tworzyć małe tsunami, które gdy już brakowało „miejsca”  w bajorku nie wylewały się na ląd. Następny etap nauki kontroli nad wodą opiewał na stworzenie olbrzymiej statuy mojej postaci stworzonej z wody. Oprócz trudności związanych z uformowaniem mojej postaci, trzeba będzie cały czas „dodawać” wody w końcu grawitacja będzie moim wrogiem.  Nogi nie były problemem jako, że podstawowe modelowanie wodą opanowałem już w wcześniejszych moich ćwiczeniach. Niestety tym razem nogi dolny tułów to wszystko jest dość szczegółowe, przez to nauka takiego wymodelowania zajmie mi bardzo dużo czasu. Kolejne dni i męczarnia z górną częścią tułowia, klatka, barki, plecy. Kolejny dzień był spod znaku „rąk”.  Niedziela dla wielu jest dniem odpoczynku. Dla mnie zaś była dniem męki związanej z modelowaniem głowy i szczegółów twarzy. W duchu śmiałem, że wybrałem drogę mnicha. Dzięki temu nie muszę mordować się z włosami. Gdy wodna głowa stała się odbiciem mojej w końcu mogłem uznać, iż potrafię perfekcyjnie panować na wodą. Teraz już żadne figury nie sprawiały mi problemu, mogłem z tego żywiołu tworzyć wszystko. Na tym jednak nie poprzestałem. Czegoś mi bowiem brakowało. Kontrola nad żywiołem była bardzo użyteczna jednak podczas walki z kimś kto używa broni nie mógłbym korzystać z tego w pełni. Potrzebna mi była broń, która współgrała by jakoś z umiejętnością kontroli nad wodą. Oczywiście bron biała nie wchodziła w grę, bowiem moją specjalnością jest broń drzewcowa i przedstawiciela tego typu broni mam zamiar sobie „wyczarować”.  Mimo, że jakiś tam zarys był to na nieszczęście nic konkretnego nie mogło mi przyjść na myśl. Zacząłem wyczarowywać różnego rodzaju bronie drzewcowe. Począwszy od wielu typów włóczni znanych tylko i wyłącznie w moim kraju przez różnego rodzaje halabardy kończąc na kilku rodzajach kos. Niestety nie idę w pole na rolę lecz owa broń ma być dodatkiem do mojej mocy, moją dłuższą ręką. Toteż wybór kosy był totalnie błędny. Po kilku kolejnych godzinach intensywnego rozumowania, przyszło olśnienie. Zdałem bowiem sobie sprawę, ze do celu obrałem ścieżkę prowadzącą najbardziej na około, zamiast iść po prostu na wprost ku celu. Jaka broń pierwsza  przychodzi na myśl gdy ktoś pomyśli o wodzie? Odpowiedź była jasna i klarowna, chodziło oczywiście o trójząb.  Pierwszy krok został zrobiony, teraz czas na resztę.  Zacząłem tworzyć różnego rodzaju trójzęby, niestety mimo wielu prób żadna według mnie nie była udana a także żadna nie miała tego „czegoś” czego szukałem. Stając cały czas po kostki w wodzie ( chciałem mieć z nią cały czas kontakt) w końcu ze zrezygnowania zacząłem przeglądać się w tafli wody, może w poszukiwaniu inspiracji, może była to oznaka mojego wyczerpania. Gdy tak wpatrywałem się w swoje odbicie woda nagle zaczęła drgać i pojawiła się przede mną postać, która  nawiedziła mnie podczas mojej medytacji. Byłem świadkiem tego zajścia tym razem jako osoba trzecia. Dzięki temu miałem szerszy pogląd na sytuację, ujrzałem bowiem, że owa postać dzierżyła w ręku pewien przedmiot. Wyglądem przypominał trójząb lecz jednocześnie nim nie był ponieważ, miał pewne cechy broni innego typu. Zanim się zorientowałem co się dzieje, moje usta zaczęły wymawiać dwa jak się okazało znaczące słowa.
-Suiten Sakamake!
Gdy wypowiedziałem tą frazę to w moich rękach pojawiła się broń swoim wyglądem jednaka do broni noszonej przez postać  O Watatsumiego kami-sama.  Broń była ta tak podobna, że wydawało się jakoby był to ten sam oręż. Czułem, że tak było,  czułem, iż sam czcigodny Watatsumi użyczył mi tą broń. Pewnie zainteresowany moimi staraniami chciał mnie w ten sposób nagrodzić. Gdy tylko złapałem ją obiema rękami od razu poczułem tą boskość, zdałem sobie sprawę, że nie jest to zwykły oręż oj nie. Było w nim coś co sprawiało, że czułem się silniejszy niż kiedykolwiek. Jako, że musiałem nauczyć się nią władać to niezbędnym było rozgrzanie się poprzez zrobienie kilku zamachów by wykonać serie pchnięć i cięć. Wtedy dopiero zdałem sobie sprawę czym tak naprawdę władam. Gdy zatoczyłem bronią łuk, z jej końcówek zaczęła wydobywać się woda. Pchnięcie skutkowało dla ofiary jakby uderzeniem falą wody.  Cięcie również kończyło się stworzeniem fali wody, która uderzała w cel. Oczywiście potrzebowałem czasu by to opanować, dlatego też zacząłem bardzo intensywny trening z bronią. Jako, że miałem już doświadczenie z tego rodzaju bronią, bowiem jest to mój „konik” to ten typ treningu był chyba najłatwiejszy ze wszystkich. Rozochocony nagłymi sukcesami postanowiłem pójść na całość i w 150% wykorzystać potencjał tejże broni i moich nowych umiejętności.  Podczas walki starałem się kształtować wodę która była oddalona ode mnie o kilkanaście metrów, chodziło mi o to by wszystko działo się niezależnie i by zbytnio nie sprawiało mi to kłopotu, jednocześnie walcząc i bawiąc się wodą z okolicznych terenów. Ostatnim etapem było dodanie do tego wszystkiego panowania nad wodą wypływającą z końców broni. Chodziło mi o dowolne modelowanie falą która ma uderzyć w przeciwnika. Gdy udało mi się opanować te wszystkie zmienne w stopniu pozwalającym na wielozadaniowość przy jednoczesnym totalnym skupieniu się na walce trójzębem postanowiłem zakończyć mój trening, uznając iż jest to właśnie ta moc, jaką starałem się opanować. Po krótkiej modlitwie dziękczynnej do O Watatsumi kami-sama, oddaliłem się w kierunku Ery…
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t239-mnichowe-konto https://ftpm.forumpolish.com/t208-mnich-z-bardzo-daleka
Welt


Welt


Liczba postów : 791
Dołączył/a : 03/01/2013

Polanka z małym wodospadem Empty
PisanieTemat: Re: Polanka z małym wodospadem   Polanka z małym wodospadem EmptyWto Gru 03 2013, 16:40

Czas... niby powinien goić rany. Powinien powodować ich zasklepianie, a i powolne znikanie oraz popadanie w niepamięć. Co jednak jeśli owa rana powstała nie na ciele, a w umyśle? W kruchej, kociej psychice... W samym kocim serduszku, które bądź, co bądź ostatnimi czasy miało na swoim koncie kilka - jeśli nie więcej - przeżyć. Dość brutalnych. Drastycznych. A i takich, których zapewne żadna moc, nawet nieczysta, w stanie nie była wyprzeć. A może raczej... To jego się wyparto? O nim zapomniano?

Ile to już czasu tak spędził samotnie? Od dobrych kilku dni nie widzał żadnego człowieka! Żadnej żywej duszy, która wykazałaby się chociaż odrobiną rozumu. Tylko mięso, albo pokarm, który jeszcze o tym nie wiedział, a i tak w krótkim czasie kończył pod ostrzem kocich pazurków, dbających o to, aby to właśnie Czarny stał na szczycie leśnego łańcucha pokramowego. Dzień, drugi... Trzeci. Zapewne parę dni minęło, nim sam kociak... zdążył przywyknąć do nowego życia? Możliwe...

Ale oprócz jedzenia liczyło się coś jeszcze! Nieskrywana satysfakcja z przelewania krwi słabszych? Nie. To raczej nie to... Ten fakt świadczył tylko o jego słabości, więc powodu do dumy nie miał. Ani przez chwilę! Ale musiał żyć... A do życia - niesetety - potrzeba też wody. Życiodajny płyn. Substancja, bez której ciężko byłoby się obejść na dłuższą metę, to też nie ma co się dziwić, iż prędzej, czy później Kuroś odkrył miejsce, takie jak to... Niewielka polanka, położona nieopodal jego nowego schronienia. Domu. Czy to był dom?

Czy on w ogóle posiadał jeszcze jakiś dom? Miał miejsce, do którego może wrócić? W którym byłby potrzebny? Pamiętano by o nim... Czy kocie potrzeby to było zbyt wiele dla ludzi? Czy odrobina uczuć, miłości, przyjaźni i wsparcia z drugiej strony stanowiła aż tak duży problem? A może... On po prostu był dziwny? Zwykła kreatura, której nikt by nie chciał znać! Mordował. Zabijał. Walczył na śmierć i życie. Bali się go? - Nyah... - westchnął tylko ciemny kociak, spoglądając w dół, a dokładniej na nieskazitelną w danej chwili taflę jeziorka. Małe, ale jednak miało swój urok i... nie narzekało. Nie mogło. Chociaż pewnie by chciało, bo Exceed stanowił tylko nędzną imitacje przyjaciela. Nie mógł się równać z innymi. Nie potrafił...

Czy może najzyczajniej to ktoś tak chciał? Jakaś niewyjaśniona siła sprawiła, że jest jaki jest. Nie mógł być inny? A co jeśli chciał się zmienić? Chciał zbliżyć się do reszty? Chciał pokazać, że to on jedynie potrafi zadbać o siebie! To on włada swoim losem i to on będzie jego kowalem. Sam nakreśli sobie przyszłość, a nikt inny nie zrobi tego za niego! Nikt... Tylko kto działał przeciwko niemu? Dlaczego tak tej osobie zależało? CZEMU?!

Kolejne dni mijały na podobnych rozważaniach... Dlaczego właściwie zabijał? Czym się różnił od innych? Dlaczego do nich nie pasował? Niby Exceedy... prawieże uczłowieczone koty, ale... Czy wygląd rzeczywiście miał takie znaczenie? Czy naprawdę posiadanie wyprostowanej postawy, przeciwstawnych kciuków, a i brak futerka stanowił taką różnicę?! A może chodziło o tę przepaść pod względem wzrostu? Masy? Sylwetki? - Naprawdę to się tak liczy, nyah...? - mruknął tylko do siebie, bo niby do kogo miałby to zrobić, a następnie dotknął łapką wilgotnego odbicia, powodując jego załamanie. Mógł to jakoś zmienić? Jakoś poprawić?
Stać się jednym z nich?

Wyprostowaną postawę ciała, czy dwunożny chód opanował już dość dawno... Ba! Nie tylko on, ale chyba każdy Exceed to potrafił, więc nic dziwnego, iż fajtłapa taka jak Kuro się nauczyła. Na dodatek Kuroś potrafił mówić, a jak wiadomo u innych ssaków to nielada wyczyn! To wszystko jednak... na nic. Musiał urosnąć. Musiał zyskać na sile. Musiał wyglądać inaczej! Bardziej ludzko! Musiał... Ale czy mógł ot tak pozbyć się swojej kociej spuścizny? Pozbyć owego kociego brzemienia? Zapomnieć całej swojej przeszłości, swego pochodzenia, swej egzystencji? Czy był w stanie wyrzec się kotowatości, którą kształtowała nawet jego magia? Może i musiał, ale... czy potrafił się do tego posunąć?!

JAK! Mogło pojawić się takie pytanie, bo niby przecież jak kot ma stać się człowiekiem? W jaki sposób owa istota ulega przeistoczeniu? Dla większości mogło zdawać się to skomplikowane, jednak dla Kuro stanowiło to tylko kolejną zmianę! Potrafił stać się niewidzialny dzięki przepływowi mocy w swym ciele, a na dodatek Czarny umiał zwielokrotnić swą masę i to nie raz, czy dwa, a o kilkadziesiąt jednostek siebie, jeśli nawet nie więcej! Powiększanie, czy przekształcanie swego organizmu nie stanowiły żadnego problemu, więc... Co nim było? Co stało na jego drodze? Co odgradzało go od osiągnięcia swego celu? Co stało się wrogiem numer jeden kociego amigo?

Czas... nie. Raczej kontrola. Miał za zadanie opanować swój organizm. Poznać go znów, jeszcze jeden kolejny raz dokładnie, a następnie pilnować przepływu mocy w swoim organizmie. Powoli... Kroczek po kroczu i nie na siłę. Z każdą kolejną godziną kontrola owych zjawisk ulegała polepszeniu, acz nie dziwiło go to. Przynajmniej nie aż tak. Ostatnio nawet mogło się wydawać, iż rozwinął się w tym stopniu, że nie dostrzegał różnicy, które mogły okazać się istotne. Sczegóły... maleńkie informacje jak on. Łatwo pominąć, prawda? Przeoczyć, czy zapomnieć... Dlatego musiał się skupić. Zapomnieć tymczasowo o narastającym z każdym dniem głodzie, a i stłumić inne zachcianki, aby ostatecznie wczuć się w siebie. Swoje ciało i swoją magiczną moc, przepływającą przez jego organizm, jak i dookoła niego. Ostrożnie...

Ile to trwało? Teraz niezbyt to się liczyło, bo w końcu nastąpił ten moment... Ta chwila. Pierwsza z prób przeistoczenia. Najzwyklejszej w świecie metamorfozy, aczkolwiek pomimo kontrolowania mocy w organizmie... Coś poszło nie tak. Owszem... Powiększył się, a nawet wymiary były względnie ludzkie, jednak ciągle więcej miał z kota, aniżeli z homo sapiens. Gdzie popełnił błąd? Co przeoczył? Dlaczego ciągle mimo wszystko nie umiał zneutralizować takich zjawisk jak futerko, czy inne typowe dla kota elementy? Dlaczego...

Te i więcej pytań pewnie tłoczyłyby się w kocim móżdżku, jednak poza ćwiczeniem. Poza potyczkowaniem się ze sobą... Musiał przeżyć. Zdobyć pożywienie, czy innego rodzaju posiłek. Otaczające go rośliny... Te powolniejsze ptasie istoty, a może nawet parę okolicznych rybek. Wszystko w cenie, tak długo, jak kociak mógł z tego czerpać produkty potrzebne mu do życia. Zaspokojenia podstawowych potrzeb... Odzyskania straconej energii!

Może i do niczego właściwie się nie nadawał, a może nawet to właśnie stanowiło główną przyczynę niepowodzenia, jednak kociak po zaczerpnięciu solidnej drzemki, jak i nadrobieniu zaległości pokarmowych, w końcu mógł wrócić do treningu. Powiększenie... to nie stanowiło problem, jednak dalej pojawiały się schody, które Kuroś postanowił obejść w dość prosty sposób, a dokładniej swoją kontrolą przepływu. Powolne, coraz pewniejsze przepływy mocy, a i wkładanie większych ich pokładów w dane elementy ciała, a i poza nie, żeby uległy... ukryciu. Jedna próba, dwie, a nawet i chyba pięć... Ile ich w sumie potrzebował? Tego nie liczył! Miał to szczerze powiedziawszy gdzieś! Pragnął na tę chwilę tylko sukcesu, aby jeden jedyny raz nie zawiódł... Dał radę. Aż... Po niezliczonej ilości prób. Zapewne bolesnych i niezbyt przyjemnych uczuciach ulatującej energi, w końcu się udało. Kociak osiągnął postać... pośrednią? Najwyraźniej natury nie mógł oszukać w pełni, jednak...

...podpierając się zmęczony dłońmi, przyglądał się względnie ludzkiemu odbiciu w tafli jeziora. Niegdyś przypominało ono kocie, a teraz... humanoidalne kontury przyozdobione jedynie w takie elementy, jak kocie uszy, czy nieodrywalne od Kurosia ogony. Znak charakterystyczny. Dodatkowo tęczówki, a może raczej źrenice, jak u kotów... Jednak, jak to bywa... Nic w naturze nie ginie, a i fakt pozostałych elementów nie był pewnie i bez przyczyny, bo nawet jak kota zmienić w człowieka, kocia natura pozostaje. Zręczność... zwinność. Ogólna sprawność, a i nieco lepsza szybkość. Te parametry pewnie nieco lepsze niż u ludzi, ale jak bardzo? O tym mógł się właściwie przekonać, korzystając z skrzydełek. Aera... nieco szybszy sposób na przemieszczanie i w tej formie jeszcze funkcjonowała! A to już było wystarczające osiągnięcie... wystarczające? Może... Przynajmniej póki co. Przynajmniej dla Czarnego, który powoli zniknął, zostawiając polankę osamotnioną, skazując pewnie siebie na ten sam los. Dalej. I ciągle...

zt
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3239-paradoks-paradoksu#60083 https://ftpm.forumpolish.com/t506-kuro https://ftpm.forumpolish.com/t857-miejsce#12283
Alezja


Alezja


Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy

Polanka z małym wodospadem Empty
PisanieTemat: Re: Polanka z małym wodospadem   Polanka z małym wodospadem EmptyPią Gru 27 2013, 19:15

Ostrożnym krokiem Inu weszła na polanę. Tak, dalej czuła masę negatywnych emocji po przejściu przez plac gildii. Teraz jednak była w lesie, a las ją uspokajał. Podświadomie z resztą, nie chcąc przeszkadzać mieszkańcom, jej szarpnięte nerwy zaczęły zasypiać. Teraz był spokój, zieleń, rośliny, zwierzaki, wszechobecna kojąca aura...
Zrzuciła graty z dala od wody, i klapnęła tuż obok ekwipunku, by zaraz przechylić się do tyłu i paść plecami na trawę i mech. Specjalnie wybrała to miejsce, by nie płoszyć zwierząt chcących się napić, a jednocześnie móc je obserwować. Teraz jednak jej wzrok utkwił w nieboskłonie. Zastanawiała się, co się dzisiaj stało. Czuła się dziwnie...
Jak tylko się położyła, z rękami pod głową, Ignacy usiadł jej na brzuchu i ją ze strapieniem obserwował. Nie zauważyła...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t91-konto-alezji https://ftpm.forumpolish.com/t90-gergovia-alezja https://ftpm.forumpolish.com/t907-kabaczek#13270
Welt


Welt


Liczba postów : 791
Dołączył/a : 03/01/2013

Polanka z małym wodospadem Empty
PisanieTemat: Re: Polanka z małym wodospadem   Polanka z małym wodospadem EmptyPią Gru 27 2013, 19:57

Zdobycie kartki papieru... Niby wielka sprawa, jednak traci na wadze, czy wartości, jeśli od razu zabiera się cały ich plik w formie notesika... małego pamiętnika, acz nie tego, co należał do niego... Nie. Raczej dawne wspomnienia, o których ktoś zwykł zapomnieć. Dawne dzieje. Stare czasy. Pamiętnik Takary, ne? Przydał się o tyle, że znikła z niego jedna randomowa strona, na której w miarę gęsto pojawiały się określenia "Kuro", czy "Exceed", czy też kot... Ot te zostały po prostu naznaczone zwykłymi iksami, a kartka wsunięta w... koci notesik? Po cóż takiego? Pewnie powinien załatwić to w Magnolii, jednak nie spotkał żadnej wróżki na swej drodze! Masz ci los! Dzieje spisane od jego narodzin, poprzez Krug, czy Erę, bądź Magnolię, aż po... porzucenie? Zostawienie? Zapomnienie... Dlaczego nadal to nosił? Czemu o tym ciągle pamiętał? Dlaczego nie chciał zapomnieć? Nie liczyło się to teraz, bo kierował się z powrotem do nowego domu, leśnej polanki, a tam... ktoś był. Jak?! - przemknęło tylko przez kocie myśli, po czym Kuro najwyraźniej postanowił dla ostrożności jak najciszej podlecieć do...

- Alezja, nyah... - mruknął tylko cicho czarny Exceed, spoglądając najwyraźniej na głowę "dawnej" znajomej z gildii. Dawnej... - przymknęło przez myśli Czarnego, jak ten postąpił parę kroków w jej stronę, zachowując jednak swoisty dystans, a w łapce dzierżąc "bolesny" notesik pozostałe rzeczy mając skryte w swoim prowizorycznym plecaczku! - Co ty... tu... Skąd? - rzucił tylko nieskładnie pytania, jednak nie wymagał raczej na nie odpowiedzi. Nie powinien teraz być z nikim. Nie... Musiał nauczyć samemu radzić sobie ze swoimi problemami. Musiał iść... Nie mógł tu już zostać. Nie teraz, gdy ktoś wiedział. Ale... Mógł przynajmniej z tego skorzystać, a dokładniej: - Przekażesz coś... coś Takarze? Proszę... - mruknął tylko dość smutno i...  niepewnie Kuro, nie będąc do końca przekonanym, czy słusznie robi, prosząc kogoś o pomoc. O rolę listonosza, czy pośrednika. Poza tym mówiąc te słowa, kociak położył na ziemi swój notesik z wcześniej wspomnianą kartką, tylko po to, aby przysiąść i coś dopisać na karteczce wyrwanej z pamiętnika dawnej znajomej. Coś... Proste słowa, a dokładniej hym... - Możesz też powiedzieć, że nye musi już pamiętać... nie musi... - mówił dalej, dopowiadając końcówkę raczej sobie zniżonym tonem, coby upewnić się we własnym przekonaniu. Własnej opinii. - Nye musi pamiętać ani o Erze, ani Magnolii, czy też o Koh... Może zapomnieć... tak, zapomnieć... - dodał po chwili, spoglądając gdzieś w bok, żeby tylko - aktywować Cheshire Neko, rzucając tylko krótkie zdanie nim opuścił polankę w poszukiwaniu nowego... domu? - Tak będzie lepiej, nye?

zt
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t3239-paradoks-paradoksu#60083 https://ftpm.forumpolish.com/t506-kuro https://ftpm.forumpolish.com/t857-miejsce#12283
Alezja


Alezja


Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy

Polanka z małym wodospadem Empty
PisanieTemat: Re: Polanka z małym wodospadem   Polanka z małym wodospadem EmptyPią Lut 28 2014, 22:36

/Dzieje się to jeszcze przed zmianami w ciele Alv na skutek misji OT pt. "Wtargnięcie", u Daxa (zmiana w psowatego humanoida, etc.)...

Kuro
Choć Ignacy widział zbliżającego się Kuro, nie zwrócił na niego uwagi Alezji. Przez to, kiedy Exceed podszedł i odezwał się do Alv, ta zerwała się do pozycji półleżącej, podpierając się na łokciu, natomiast sam Ignacy wylądował na ziemi. Nie rozbił się, ale chyba był trochę oszołomiony grawitacją. Szybko jednak doszedł do siebie, jakby nigdy nic...
- Co ja tu robię?... - spytała, jakby przez chwilę sama nie wiedziała i pytała samą siebie. Tak naprawdę jednak walczyła z obrazami z placu przed gildią, które w jakiś sposób bardzo ją bolały, choć nie wiedziała czemu. Wtem się ogarnęła - Trening mam. Znaczy, zbieram na niego siły. A co?... - i wysłuchała kota, jednocześnie dziwiąc się jego zachowaniu. Martwiło ją trochę, dlaczego zwierzak jest taki przybity. No ale gdyby chciał, to by jej może powiedział. Stwierdziła więc, że nie będzie wścibska i sama nie pytała...
- J-jasne... Przekażę... - pojęcia nie miała, o co chodziło. Kartkę oczywiście wzięła, jednak nawet przez myśl jej nie przeszło, by przeczytać zawartość. Odprowadziła Kuro wzrokiem na brzeg polany, przez co nie uszło jej uwadze aktywowanie Cheshire Neko.
- Tego w kinie jeszcze nie grali... - podsumowała zdziwiona. Szybko jednak wróciła do przerwanej czynności, jaką było rozmyślanie, krążące namolnie wokół placu i wokół chłopaka, którego kiedyś znalazła w bagnie. Z jakiegoś powodu był jej teraz bliższy niż kiedykolwiek...

Część alibi bo Selene. Czy coś...
Wtem usiadła i sięgnęła po plecak. Musi sobie przygotować to miejsce skoro zostanie tu co najmniej kilka dni. Choć po opuszczeniu placu gildii skierowała kroki od razu w stronę Wschodniego Lasu, to jeszcze z Ignacym wdepnęli do pobliskiego sklepu bardzo wielobranżowego. Sklep znajdował się poza zasięgiem dźwięków rozchodzących się po placu gildii, jednak na tyle blisko, iż pojawienie się w nim o tej a nie innej porze eliminowało w zupełności skakanie po jeszcze wówczas trochę ośnieżonych dachach wokół siedziby Fairy Tail. Szczególnie, że Alv ani nie była zziajana, ani na specjalnie usatysfakcjonowaną nie wyglądała. A żadną tajemnicą było to, że Inu ściemniać nie umie. Do tego spotkała znajomego, który sam z siebie zaczął z nią rozmowę o łucznictwie. W sensie, że chce trenować i czym powinien się kierować. Przy tej okazji Inu opowiedziała mu, że o ile to możliwe, powinien zawsze korzystać z identycznego zestawu strzał, bo każdy zestaw jest inny. I że jeśli ten znajomy chce strzelać dobrze, to wystarczy obojętnie jaka strzała, ale jeżeli chce strzelać bardzo dobrze albo jeszcze lepiej, to dobrze inwestować w takie same strzały non stop, bo wówczas łucznik wie, jak one się zachowują. Pokazała też swoje 3 modele, które kupuje non stop i wyjaśniła, dlaczego kupuje elementy takie a nie inne (przy okazji kamery nagrały, że strzał w kołczanie ma dokładnie tyle, ile jest na nie miejsc. Żadnej nie brakuje. Oraz że to kompletnie inne strzały od tej, która sobie właśnie drgała w ławce). W sensie, że czemu takie a nie inne groty woli, takie a nie inne promienie, i to samo lotki...
Wnioski narratorskie: a że obłędnym łucznikiem nie jest, bo ledwo poziom 1, to strzałą inną niż te, z których korzysta, nie byłaby w stanie, i to w takich warunkach tak bardzo celnie przybić Selene - do ławki...
Do tego sprzedawca, który dość dobrze Alv zna, i ponadto jest człowiekiem o nienagannej reputacji, zapytawszy, co złości Inu, dostał pełną odpowiedź. Uśmiechnął się pod nosem lecz widząc, że dziewczyna nie ogarnia swojego stanu, uznał to za słodkie i postanowił jej nie sugerować, że "co to to nie, ani słowa, a sio". Po słowach Alv było jasno "widać", iż podejrzewa, że owa "biała dama", która nawiedziła plac gildii i się maślani do Diarmuida, zapewne zostanie w gildii długo, bo za dużego pecha w życiu ma Alv. Pomijając strasznie złe przeczucia Inu względem tej dziewczyny. Jako, że sklep jest monitorowany lakrimami z zapisem zarówno dźwięku jak i obrazu, bardzo czułymi ponadto, to Alezja nawet nie wiedziała, jak bardzo sobie w tym momencie ratuje skórę, i to kompletnie niechcący, gdyż nie miała pojęcia, co się stało na placu. Gdyby wiedziała, ten dzień wyglądałby bardzo mocno inaczej. Tak czy siak zrobiła zakupy na życie przez tydzień w lesie a nie nadwyrężające samego lasu i ruszyła na miejsce, na którym się właśnie w tej chwili znajduje...
/Tak, liczę że wymiar sprawiedliwości jest mądry, pracowity i w ogóle, i oczyści Alv z podejrzeń nim nawet ta się dowie, że była podejrzana. Bo nikt nie ma ochoty na dalsze rozprawy, etc...


Trening właściwy
Leżała tak jeszcze chwilę. Mimowolnie wspominała dzień, gdy znalazły pomocnika druida w caelumskim bagnie. Dobrze pamięta, jak chwycił ją za serce widok twarzy młodzieńca...
retrospekcja napisał:
Najpierw ukazały się związane ręce bez dłoni, związane liną, mieniącą się delikatną poświatą. Następnie obojczyk... klatka piersiowa... dopiero niżej znajdowała się wygięta w tył głowa z głęboko rozciętą szyją, na której wciąż znajdował się sznur szubieniczny, dający lekki poblask. A niżej dopiero w torfie była reszta ciała do kolan. Poniżej kolan nie było nic. Żadnej skóry, żadnych kości. Ucięte. W jamie brzusznej tkwił sierp, który niemal przeciął ciało w pół. Również lekko się mienił. Tuż obok ciała klęczały 2 postacie, odziane w płaszcze przeciwdeszczowe i wysokie kalosze. Jedyne, co było słychać to wiatr i krople deszczu. Wtem jedna z klęczących postaci, ta wyższa, wyprężyła się jak struna, odwracając do grupy podobnie odzianych ludzi zawołała:
- Sprowadzić "akwarium"!
Niższa wciąż niemo wpatrywała się w wykrzywioną w grymasie niewyobrażalnego bólu twarz chłopaka...
- Pomocnik druida... - powiedziała cicho, stwierdzając fakt po odzieniu...
-  Mhm. - przytaknęła mentorsko wyższa osoba - Dziwne, prawda? Z reguły to jeńcy lub czarownice. - i ukradkiem obserwowała asystentkę, wiedząc zdecydowanie więcej niż mówi...
- To indywidualny przypadek... - odezwała się niższa osoba, jak się okazało asystentka. - To była egzekucja pod płaszczem rytuału. Ten chłopak nie był przygotowany na śmierć. Ma codzienny strój. Ponadto najczęściej ofiary akwatyczne rytualne mają spokojny wyraz twarzy, niektóre nawet jeśli je ćwiartowano za życia. Z kolei ofiary morderstw, nieprzygotowane psychicznie ani nie poddawane środkom odurzającym eksponują ból w naturalny sposób. Poza ty...
Nie skończyła jednak mówić, gdyż w tym momencie przywieziono "akwarium". Był to kontener o przezroczystych ścianach, przystosowany do podtrzymywania w jego wnętrzu odpowiednich warunków środowiska, w tym wypadku bagiennego. Z pieczołowitą starannością przełożono do niego Ofiarę Bagienną. Ułożono też w skrzyni nogi i dłonie, które okazały się leżeć pod ciałem. Chłopak spadając do wody, upadł wprost na nie. Przełożono też cały płat torfu, w którym leżał niedoszły druid. Kontener przewieziono do bazy w Shavn...
Nastała Noc. Ktoś cicho szedł przez korytarz bazy w stronę tymczasowego laboratorium. Ewidentnie się skradał...
- Stój, kto idzie?... - rozległo się stanowcze lecz zaspane coś, z wysokości ławy postawionej pod drzwiami...
- Złodziej. - odpowiedziała pogodnie skradająca się osoba...
- Pani Profesor? Czemu pani nie śpi?... - spytała z troską ława, już szeptem...
- Chciałam się upewnić, czy parametry się nie rozregulowały. I ewentualnie dodać wody do nawilżacza, jakby było mało. A co ty tutaj robisz, hm?
Nastała chwila kompletnej ciszy, przerywanej tylko buczeniem aparatury "akwarium" zza drzwi...
- I do tego potrzebuje pani koc i poduszkę?... - karcąco spytał szept, jednocześnie sam nie odpowiadając na pytanie o zasadność swojej obecności o tej godzinie i w tym miejscu. - Poza tym ma parametry sprawdzane co 30 minut, wodę dolano 17 i pół minuty temu, poprawiono też wstępną konserwację samych artefaktów. Wszystkich łącznie z odzieżą. Któryś techniczny w dzień za bardzo spieszył się do domu... - wyszeptała ława, zgodnie z prawdą, do tego akcentując swą pogardę dla zaniedbania konserwacji przez owego technicznego. Nawet nie zastanawiała się nad tym, że tym pilnowaniem aparatury, konserwacją i ogólnie całokształtem otwiera sobie drogę do lśniących przedmiotów...
- Nie bądź egoistką, Alezju. - błagalnie odparł szept prof. Mori Hakubutsukan. - Jutro go zabierają do dalszych badań. Nie tylko ciebie poruszył. Też chcę mu towarzyszyć.
Nastała kolejna chwila ciszy. Wtem odezwała się szept ławy zwanej Alezją i jednocześnie pokazał się długi przedmiot, wskazujący w stronę drugiej strony drzwi:
- Tam jest druga ława... - odparł szept zaborczo. Żeby nie pomyśleć źle: na codzień Alezja jest bardzo posłuszna prof. Hakubutsukan. Tym bardziej Mori rozbawiło zachowanie Alezji. Było zaborcze, ale na swój słodki sposób. I dobrze wiedziała czemu: Alv chłonie emocje jak gąbka, do tego jest papierkiem lakmusowym na wszelki gniew, niesłuszne oskarżenia, samotność. Mori już znała historię chłopaka i wiedziała, że gdy Alv ją pozna, gotowa byłaby wśród zabytków obecnie odkrytych w tej okolicy odszukać tego druida. A wtedy byłaby w kropce, bo nie miałaby sumienia go uszkodzić, gdyż sam byłby zabytkowy. Tak czy inaczej, wiadomo było, że Alv poczuje jeszcze większą solidarność z chłopakiem. Jednocześnie Mori wiedziała, że do poznania Znaku, jakim były 3 artefakty znalezione przy nim, Inu będzie musiała "dorosnąć", gdyż to groźny Znak, który jeszcze długo będzie ją przerażał...
Następnego dnia, gdy ładowano kontener na ciężarówkę, Inu stojąca ramię w ramię z Mori, zapytała, obserwując załadunek:
- Możemy zabrać go ze sobą do Fiore jak wróci z badań?... - spytała kompletnie niewinnie, jak dziecko, które znalazło małego aligatorka na wakacjach...
- Nie wróci. - ze stoickim spokojem odparła Mori, wytrzymując w tym momencie piorunujące ją spojrzenie Alezji. Po chwili milczenia ze swojej strony dodała - Nie mówiłam ci, bo nie było wcześniej okazji. W okolicy jest wystarczająco dużo stanowisk powiązanych z sobą, by utworzyć tu Rezerwat Archeologiczny, natomiast młody druid wróci do bagna, gdyż to jego miejsce pochówku. Turyści tylko będą wiedzieć, że tu jest. Nie będą go niepokoić, nie bój się. Natomiast ty masz 3 dni "wolnego". Po jutrze powinny przyjść wyniki badań. Chcę byś się z nimi zapoznała bardzo skrupulatnie. Ponadto w mojej sali jest dokumentacja okolicznych stanowisk z tego czasu. Również powinnaś ją przejrzeć, choćby po to, żeby dobrze poznać mikroregion, w jakim teraz prowadzimy badania. Wiem, że znasz go w miarę dobrze, ale chcę, byś poznała jeszcze lepiej. Może wrócimy tu w następnych sezonach, jeśli nie stanie się nic, co zburzy naszą współpracę z caelumskimi ośrodkami badawczymi, ale o to raczej bym się nie bała. Masz tam też teksty źródłowe i opracowania.
Inu jeszcze tego samego dnia miała się przekonać, że Mori rzeczywiście zadbała o dokładną dokumentację. Próbując wejść do jej gabinetu okazało się, że drzwi mają problem, by się otworzyć. Tak czy inaczej Alezja wpadając w dokumentację zniknęła w niej na kilka grubych dni. Straciła kompletnie poczucie czasu. Mori oczywiście wiedziała, że w 3 dni Alezja się nie wyrobi, ale gdyby jej dała wolne na dłużej, ta by protestowała, że umykają jej badania. Tak więc 3 dni zdążyły minąć kilkukrotnie nim panna Gergovia wyściubiła grzywę z tej części bazy, w której mieścił się gabinet pani profesor, z potężnym plikiem kartek, rysunków i map. Stanęła przed swoją idolką blada, rozczochrana, za to z jakimś strachem ale jednocześnie wyrzutem, wymalowanym na jej licu. Mori położyła jej dłonie na ramionach i spojrzała prosto w oczy...
- Znasz już jego historie. Tym samym historię emocji i artefaktów, jakie mu towarzyszą. Jego Znak jest twój. - powiedziała ciepło...
Inu pokręciła głową, dramatycznie zaprzeczając. Nie chciała zabytku, który służy egzekucjom...
- Oj, dziecino... - roztkliwiła się na jej widok Mori i przytuliła od siebie matczynie Alezję tak jak ta stała, wciąż przyciskając do piersi plik notatek. - To trudny Znak. Musisz do niego dorosnąć. Kiedyś zmienisz o nim zdanie. To, czy użyjesz go do egzekucji zależy tylko od ciebie. Z resztą kto wie? Sierp nie uchronił swojego pana przed ogniem, to może uchroni ciebie, hm? Opiekowałaś się przedmiotami tego chłopaka jak nim samym. One chcą ci służyć.
- Służyły mordercy... - burknęła Alezja, której ewidentnie nie spodobało się porównanie, jakie odczytała z ust Mori...
- Nie, one służyły swoim czasom, Psinko. W dodatku Duch sierpu może czuć się oszukany, gdyż zmuszono go do egzekucji na swoim właścicielu. Troszczyłaś się o jego pana, bez specjalnego traktowania dla samych Duchów. Nie wyróżniałaś ich, bo je chcesz lecz dlatego, że za każdym przedmiotem jest człowiek. O ubiór chłopaka też dbałaś, a Duchami nie jest. One będą dobrze ci służyć. Czuję, że będą bardzo lojalne. - powiedziała ciepło, lekko się uśmiechając do wciąż zbuntowanej Alezji. W końcu jednak musiała ją ściągnąć "na ziemię". - No, to teraz leć się ogarnąć, przebrać, i do wykopu! Profile w III wykopie czekają na oczyszczenie, w II są 2 świadki do zlikwidowania wcześniej oczekujące na rysunki. No już, pędż!
- Pani Profesor... - powiedziała cicho w stronę nieba, wciąż obserwując chmury. Ignacy wiedząc, co jest, i do tego słysząc "imię" swojej byłej towarzyszki, posmutniał. Spojrzała na Ignacego i przed oczy wrócił jej obraz zmasakrowanego obozu ekspedycyjnego jakiś czas później. Usiadła niespiesznie i przytuliła do siebie urnę, która z resztą sama chciała się wtulić. Jakby mogła, to by zapłakała. Wtem Alv wyprostowała się niespiesznie, pozostawiając na wieczku odrobinę wilgoci pochodzącą z oczu. Na twarzy - jak zwykle - po łzach nie było śladu...
- Miała rację... - powiedziała słabo do urny - Musiałam dorosnąć... - a Ignacy spojrzał na nią ufnie. Odpowiedziała smutnym uśmiechem, po czym zestawiła go z siebie na ziemię tuż obok plecaka, po czym wzięła się za rozpakunek. Najpierw przygotowała sobie obóz wiedząc, że później nie będzie jej się chciało zawracać nim głowy. Następnie wyjęła gruby plik notatek, map i rysunków - owoc wielodniowego badania mikroregionu Shavn oraz samego obiektu Shn24/791/ob1/Clm, pod kątem zarówno sacrum jak i profanum. Rysunków nie musiała studiować za długo, jak z resztą pozostałej części materiału. Bardzo dobrze pamiętała zawartość. Jednak niektóre rzeczy jej uleciały a nie chciała, by coś jej umknęło. Minęło 10 lat, niemal równo. Mogła zapomnieć pewnych drobiazgów. Na tym zeszły jej pierwsze dwa dni niemal w całości. Dopiero pod koniec drugiego dnia spróbowała przywołania. Ignacy puffnął sobie, robiąc miejsce nowemu Znakowi, a Inu położyła się na ziemi i zamknęła oczy, "udając" zdradzonego młodego druida. Dość prędko poczuła aurę gniewu: jedną tuż w okolicach splecionych na mostku rąk, drugą tuż nad twarzą. A gdzie trzeci Duch?... zapytała siebie, wciąż nie otwierając oczu. O ile dwa pierwsze pojawiły się tam, gdzie zamierzała lub podejrzewała, o tyle trzeci walczył. Nie chciał przejść. Od razu stało się jasne, kto w tym trio jest osobnikiem alfa. Podejrzewała, że powinien pojawić się na jej brzuchu i tam próbowała go przywołać. Nic z tego. Rozluźniła się, jednocześnie przerywając kontakt z całym znakiem. Aury gniewu zniknęły. Z jednej strony powinnam rozkazać, bo są groźne. Muszę je sobie podporządkować... Z drugiej jeśli to będzie polegać tylko na rozkazach, to nie będzie współpraca a niewolnicza służba. Muszę się po części zdać na nie... Wzięła głęboki wdech, chłonąc wilgotne wieczorne, orzeźwiająco-chłodne powietrze. Dobra, to jeszcze raz... Ponownie poświęciła się skupieniu. Tym razem jednak Duchy miały się pojawić tam, gdzie czują, że chcą. I tym razem poczuła 3 aury: jedną tuż nad twarzą, drugą w okolicach nóg - i to była ta sama, która poprzednio pojawiła się na dłoniach, i trzecią - najsilniejszą osobowościowo i jednocześnie najbardziej gniewną. To trzecia pojawiła się na splecionych dłoniach. Inu wystraszyła się, że Znak myśli, iż to ona jest odpowiednikiem druida-mordercy. W panice pomyślała całą sobą Nie! Nie jestem nim! Nie jestem druidem!... Znaki, szczególnie ten na dłoniach, - czy raczej ich aury - dały odczuć coś w rodzaju niezrozumienia, po czym demonstracyjnie rozpłynęły się. Wszelkie uczucie gniewu zniknęło, jakby nigdy nie pojawiło się na tej polanie. Inu usiadła zdziwiona...
- Czy one się właśnie obraziły?... - spytała przestrzeń przed sobą, po czym odkryła, że czuje się obserwowana. Blisko wodospadu stała sarna i badawczo jej się przyglądała, czujnie przeżuwając trawę. Nie wyglądała na specjalnie spłoszoną. Bardziej jakby się zastanawiała, czy Alezja nawiedziła jej las jako kolejny z debili, którzy tulą się do drzew i tańczą nago wokół kamieni. Po chwili kompletnie straciła zainteresowanie (jeszcze) brązowowłosą, popiła posiłek wodą z oczka, nawiozła polanę, po czym rączymi lecz niespiesznymi, a wręcz demonstracyjnymi skokami opuściła leśną łączkę. Inu poodprężała się chwilę, obserwując gwiazdy, po czym próbowała wrócić do treningu. Nic z tego. Żadnego śladu, żadnej aury, nic...
- Chyba rzeczywiście się obraziły... - z niedowierzaniem pomyślała. - Za Pergrandzką Republikę pojęcia nie mam czemu... - i na próbach rozmyślań się skończyło. Oczywiście przed Snem pojawiły się podpowiedzi, jednak umysł już odpływał ku wiecznie zielonym krainom, zawieszony na rozmyślaniach o Psach Gończych,  jednej z konstelacji majestatycznie przesuwających się po nocnym niebie. Śniła jej się Mori...
[/i][/i][/i]
prof. Mori Hakubutsukan napisał:
To, czy użyjesz go do egzekucji zależy tylko od ciebie. Z resztą kto wie? Sierp nie uchronił swojego pana przed ogniem, to może uchroni ciebie, hm? Opiekowałaś się przedmiotami tego chłopaka jak nim samym. One chcą ci służyć.
[i]
Rano obudziło ją łaskotanie w nos. Otwarła oczy i musiała przyznać, że tak jak rozumie bezczelność wiewiórek miejskich, przyzwyczajonych do towarzystwa ludzi, tak bezczelność leśnych wciąż ją zadziwiała. Postanowiła jednak nie płoszyć zwierzaka, wszelkimi siłami zwalczając chęć kichnięcia. Jednocześnie dało jej to czas na rozmyślania. W tym o Śnie...
- A jeśli obraziły się właśnie za to, że pomyślałam, że one mogły pomyśleć, że jestem odpowiednikiem  druida-mordercy?... No tak, przecież one go nienawidzą! A ja nie jestem nim! Tylko kimś, komu są bliskie!...
Niestety euforia na skutek tego "odkrycia" chwilowo zniweczyła plany skupienia myśli. Inu wykorzystała ten czas na ogólne ogarnięcie się. Usiadła i zaczęła się zastanawiać, co dalej. Nie wiedziała jak je przekonać. Znów wzięła plik notatek i zaczęła przeglądać, szukając... czegoś. Czegokolwiek. Nawet nie spostrzegła jak zatopiła się w dokumentach o chłopaku, rodzinie kowala, wynikach badań pokazujących ich życie. Wtem najpierw poczuła aury gniewu. Początkowo same aury. Jedna znajdowała się tuż nad nią, jedna na ramieniu, a trzecia... Trzecia po prostu była, jakby nie chcąc się całkiem ujawniać. Jakby nigdy nic Inu spojrzała do góry i w tym momencie nastąpiła materializacja obiektów. Odczuła ciężar Ducha na ramieniu, trzecia aura gniewu przybrała na sile, natomiast największe wrażenie wywarła materializacja aury tuż nad głową Alv. Bo któż przy zdrowych -kaszl- zmysłach nie spanikowałby na widok sznura szubienicznego wiszącego tuż nad jego głową? Alezję oblał zimny pot. Nie ruszyła się jednak z miejsca. Zawzięła się w sobie. [i]Nie. Tym razem nie spanikuję. To tylko mój strach. Nie chcecie mojej krzywdy. Za wami stoi ten chłopak z bagna. Ten sam, którego z Mori odnalazłam, poznałyśmy jego historię, zrobiłyśmy co w naszej mocy, by otoczyć go opieką...
W tym momencie fala gniewu jakby przybrała na sile, a między dłońmi Alezji, które teraz zajęte były trzymaniem notatek, pojawił się sierp. Ulżyło jej. W końcu poczuła, że się z nimi dogada. Skoro już ma aprobatę szefa to co może pójść nie tak?...
Stwierdziła, że na razie tyle wystarczy. Niech pobędą tu, przyzwyczają się. Co jakiś czas je odwoływała, po czym przywoływała znów na dłuższą chwilę. Lina na ręce zawsze pojawiała się gdzieś na Alv: najczęściej zwinięta na jednym z ramion, lub na skrzyżowanych nogach, jeśli Inu właśnie siedziała. Sierp - zawsze w rękach. Później sobie lewitowały, to tu, to tam, najczęściej na polecenie Alezji. Sznur póki co pojawiał się nad Alv i za każdym jednym razem odczuwała przy tym drobny dyskomfort. Na jej odczucia sznur reagował czymś w rodzaju przepraszającej rozterki, jakby nie wiedział, co z sobą zrobić, gdyby miał pojawić się nie nad obiektem posiadającym szyję. Inu w myślach, trochę złośliwie, zaproponowała butelkę, jednak nie odczuła nic mogącego uchodzić za odpowiedź. Może sznur z pętlą nie znał się na żartach?... Może i się nie znał, ale Inu stwierdziła, że nie odpuści. Mechanizmy mechanizmami, ale, kurczę...
Jeszcze tego samego dnia miało się okazać, że tak jak lina i sierp rzeczywiście inaczej się nie ulokują, jak lina na Alv a sierp w jej rękach, lub na ich "wysokości", tak szubienica okazała się bardzo postępowym Duchem i rzeczywiście metodą prób, błędów i kompromisów udało jej się ściągać ją najpierw nad butelkę, a później nad cokolwiek. Aczkolwiek za każdym z tych razów sznur wydawał się bardzo zagubiony. Całym sobą metafizycznie manifestował, że robi to, bo mu każą, natomiast on sam nie widzi w tym najmniejszego sensu. Był niczym Wiking, który przybył by grabić nadmorskie osady, a na miejscu wręczono mu grabki i wysłano na plażę tuż po odpływie. Przez kolejne 2 dni Alezja na dobrą sprawę poznawała Znak, przyzywając jego Duchy pozornie bez celu. Po pojawieniu się, sierp leciał coś ciąć, lina coś wiązać, natomiast sznur z pętlą... wisiał... Raz tu, raz tam. Czasem zaplątał i pochwycił coś. Czasem rozplątywał pętlę i wiązał się z liną na ręce, tudzież w jakichś innych konfiguracjach współpracował z pozostałymi dwoma Duchami, ale ogólnie czuł się zagubiony niczym Innuita wśród sadzonek palmy kokosowej. A więc: sierp jest najmocniejszy charakterem, trzeba go było go do siebie przekonać. Ale teraz jest skory do współpracy. Lina jest posłuszna. W sumie od początku nie sprawiała większych problemów. Sznur szubieniczny jest... posłuszny ale wymaga więcej uwagi niż reszta. Przynajmniej póki co. Choć jeśli ma wybór, woli pojawić się nad istotą żywą, a najlepiej zapętlony wokół czegoś, co w jakikolwiek sposób mogłoby się kojarzyć z szyją, choćby wystający sęk drzewa... Poza tym wszystkie trzy mogą pracować z sobą w różnych konfiguracjach. Np. sierp będzie spoczywał w moich rękach nawet jeśli pracę wykonują pozostałe dwa Duchy. Ponadto choć są pełne gniewu, którym wręcz emanują, to jednocześnie cierpliwie pozwalają mi się trenować bez rozlewu krwi. Aczkolwiek czuć, że się nudzą, choć starają się nie dać tego odczuć... Następnego dnia zdarzył się "cud", gdyż udało się Alv skłonić szubienicę, by się rozwiązał i położył obok liny na ręce. Aczkolwiek bardzo szybko i bardzo chętnie wrócił do skręcenia pętli i smętnego wiszenia...
Alezja zadowolona była z postępów, aczkolwiek smętnie zdawała sobie sprawę, że rozstrzygająca część treningu jeszcze nie nastała. Prawdę rzekłszy, nie miała pojęcia jak się za nią zabrać...
Nastało leniwe popołudnie. Sierp dorwał gdzieś dąb z jemiołą (najwidoczniej na skraju polany), bo targał właśnie gałązki wspomnianego pasożyta, zdecydowanie szczęśliwy. Lina przeplotła się przez uszko kubka i poleciała z nim do wodospadu po wodę. Sznur, jak to sznur - wisiał. Nad Alezją. Z premedytacją. Machnęła ręką. Dobra, niech ma. Ja się nad nim znęcałam tyle dni, to teraz niech się trochę zrelaksuje. Miło, że pojawił się nade mną, a nie na mojej szyi. Doceniam... Żeby nie było wątpliwości: gniew wciąż z nich promieniował i to nigdy miało się nie zmienić. Taka jest ich natura i już. To wciąż były narzędzia egzekucji. Po prostu - jak powiedziała Mori - to, czy zawsze tylko nimi będą zależy tylko od Alezji. Wieczorem na polanę wtoczył się ranny niedźwiedź. Alv zabolało, że nie może mu pomóc. Niestety rana na pierwszy rzut oka wyglądała na zadaną przez inne zwierzę. Pewnie innego samotnego drapieżnika, który teraz skrada się za wielkoludem czekając, aż ten padnie. Wiedziała, że nie może ingerować. Jakoś niespecjalnie przejmowała się obecnością 2 niebezpiecznych stworzeń na polanie. Niedźwiedź zostawi ją, jeśli ona zostawi jego, z kolei drugi drapieżnik wkrótce się naje i sobie pójdzie. Tak czy inaczej, syty groźny nie powinien być. Jednak życzenie szybkiej śmierci zadziałało na Znak jak spuszczenie ze smyczy. Na raz sierp z liną rzuciły się na niedźwiedzia, natomiast sznur znad Alezji zniknął, by pojawić się na szyi zwierza. Lina oplotła mu przednie łapy, tym samym powalając na ziemię, natomiast sierp już miał się wziąć za dobijanie, gdy nagle wszystkie 3 puffnęły. Gergovia siedziała nieruchomo, zlana potem, wpatrzona w przerażeniu w zwierzę. Jakby miało to jakikolwiek sens podbiegłaby i zaczęła na kolanach przepraszać. Bowiem całkowicie straciła kontrolę nad Duchami. Żadne nie słuchało, by się zatrzymać, by wrócić. Chciały egzekucji i pomyślały, że Alezja też jej chce. Chciała, ale nie tak. Tak bardzo nie tak. Toteż nie pozostało jej nic innego, jak je odesłać. I to siłą. Nigdy wcześniej z żadnym Znakiem nie siłowała się tak jak z tym. Na odesłanie straciła niemal całą MM. Padła zmęczona na plecy, ze wzrokiem utkwionym w nieboskłonie. Ujrzała Perseusza, rycerza. Uśmiechnęła się słabo do siebie na wspomnienie wizyty w sklepie z bronią. Stres na skutek wieczornego zdarzenia, powoli odpływał w zapomnienie. Wtem na niebie pojawiła się jedna smuga, później następna, i kolejne, coraz więcej. Inu znów zapadła w błogie rozmyślania zapatrzona w rój perseid...
- Rycerz i Łzy Świętego...
- szepnęła w eter, i tak zasnęła...
Normalnie ma nadzwyczajne zdolności twardego Snu oraz wysypiania się w każdych warunkach. Również i tym razem nic nie było w stanie jej obudzić, dopóki promienie słońca nie rozgrzały gwałtownie nosa. Obudziła się własnym kichnięciem, siadając "na baczność" i jednocześnie zarzucając sobie grzywę na twarz, wyglądając przez chwilę jak Kuzyn Coś, tylko trochę osmarkany. Wytarła chusteczką co było do wytarcia i westchnęła. Znak wczoraj bardzo sugestywnie dał jej do zrozumienia, że oczekuje więcej od tego treningu. I to była ta część, której Inu się obawiała. No przecież nie może nikogo od tak zaatakować, by obezwładnić i powiesić filetując. Rozmyślała gdzieś do południa, kiedy to usłyszała rżenie konia leśniczego, ewidentnie ciągnącego wóz. Rzeczywiście, po chwili kibitka wtoczyła się na polanę, prowadzona przez Kasztanka, którego z kolei prowadził zielony mundurowy...
- Dzień dobry, panienko Alezjo! - zamachał z oddali, po czym złożył ręce w trąbkę i przyłożył do ust. - Niech panienka lepiej unika dziczyzny! Choroba jakaś się po nich rozlazła! Zwierzęta się męczą, a mięso się nie nadaje!
I w tym momencie młoda, mała łódeczka rozumu wpłynęła w światło latarni mentalnego oświecenia. Po uprzednim odmachaniu i przywitaniu się z odległości, Inu zdecydowała się podejść do wozu, by porozmawiać z leśniczym o problemie. Z wozu pomiędzy szczebelkami smętnie wystawało kilka par racic różnej wielkości...
- Pan leśniczy jedzie je spalić?... - zapytała, brzydząc się własnych planów...
- Tak. Niestety, całe stadko musiałem wybić. Inaczej chorobę roznosiłyby na inne dziki i na ludzi, którzy by chcieli je jeść...
- Hmm... Ale warunkiem choroby jest zjedzenie mięsa, tak? Czy przez dotyk też się mogę zarazić?... - spytała, badawczo patrząc na leśniczego...
- Nie, przez sam dotyk nie... A co? Potrzebuje panienka znowu kości zwierzęcych?... - z sympatią spytał leśniczy, pamiętając jak kiedyś Alv potrzebowała szczątków do zajęć z archeozoologii...
- W sumie to bym potrzebowała całe zwierzę... - smętnie odparła, z wyraźną niechęcią. Po spotkaniu się z pytającym spojrzeniem mężczyzny stwierdziła, że nie ma powodu, by ukrywać zamiar - Trenuję Znak, który spotkałam prowadząc badania z profesor Hakubutsukan. To groźne zaklęcie. Ja sama musiałam do niego... hmm.. dorosnąć...
Leśniczy jakby też posmutniał...
- Ah, pamiętam panią profesor. Wszystkim nam jej brakuje. Ile to już lat? 8? 7?
- Dziesięć... - odparła tępo, zapatrzona w jakiś malutki ryjek, wystający spod derki. Wtem jakby się ocknęła - Wie pan co? Ja kupię od pana dwa dorosłe dziki, mogę? To dość okrutne zaklęcie. Muszę je dobrze wytrenować, nim go użyję kiedykolwiek. I może mi pan leśniczy wierzyć, z jego strony wolałabym nie mieć niespodzianek...
Zasępiony leśniczy też jakby się ożywił, wykorzystując pretekst rozproszenia pogrzebowej atmosfery...
- Kupić? Mowy nie ma! Oddam je panience za darmo. Dla mnie mniej roboty. A całego wozu panienka nie chce? - zapytał z Nadzieją...
- Nie... - odparła pogodnie - Dwa wystarczą w zupełności. Bardzo dziękuję!... - powiedziała, zarzucając sobie pierwszego dzika na barki "chwytem strażackim". Musiała przyznać, że waga stwora ją zaskoczyła, przypominając, czym jest grawitacja. Natomiast leśniczy oniemiał, a zaraz po tym zrobiło mu się głupio...
- J-ja panience p-pomogę! Nie może panienka dźwigać takich ciężarów!...
Inu stanęła jak wryta, odwracając się powoli, majestatycznie, niczym nawiedzony posąg boga wojny...
- Dlaczego?... - padło z jej strony krótkie, proste, i zawierające groźbę Dzikiego Gonu...
Leśniczego zamurowało, a gdzieś w jego podświadomości odezwała się ta iskierka ewolucji, która sprawia, że kury nie próbują nurkowania a rekinom nie śnią się pustynne oazy. Iskierka, która zapewniała szanse przetrwania. Biedak dostał ataku nerwowego chichotu, próbując załagodzić sytuację...
- Panienka wybaczy! Nigdy nie mogłem się przyzwyczaić, że wszyscy archeolodzy są bardzo zaradni!
I tu Alezja musiała docenić jego zmysł dyplomacji. Gdyby powiedział, że nie może się przyzwyczaić do zaradnych kobiet-Archeologów, prawdopodobnie zostałby dziarsko trafiony nieboszczkiem-biedaczkiem, którego Gergovia dzielnie dzierży teraz na plecach...
- A o kolana to się panienka nie boi?
- Eee... Choroba zawodowa... - odparła na powrót pogodnie lecz trochę sapiąco. Machnięcie ręką w głosie było wręcz słychać. Doczłapała w pobliże "obozowiska", po czym ze smętnym plaśnięciem zrzuciła "rekwizyt" na ziemię. Wróciła do wozu i zaczęła się zabierać za drugiego dzika. Niestety z tym już tak łatwo nie szło na skutek zmęczenia poprzednim. Leśniczy ze strachem patrzył na zmagania Alezji. Wtem zaryzykował...
- Może ja jednak... pomogę?
Inu sapnęła parę razy, zmuszona zmierzyć się z rzeczywistością...
- Zgoda... - na co leśniczy, widać dobrze wychowany człowiek, ucieszył się z okazji na oczyszczenie własnego sumienia - Jakby pan mógł, to tu proszę podepchnąć, tu podważyć, przesunąć te dwa warchlaki, bo klinują nogę, i wcisnąć mi zwierzaka na plecy. Dalej już dam sobie radę...
Mężczyzna chwilę stanął, nie wierząc własnym uszom, po czym zaśmiał się i wykonał polecenia Alezji. Aczkolwiek ze zbolałym sercem patrzył na jej wędrówkę do obozowiska, niemal zygzakiem. Niestety dziki mają to do siebie, że nie są z natury równo wyważone i czasem jedną stroną ściąga na bok...
Zrzuciła dzika, wróciła do wozu, pożegnała się z leśniczym przez mało kobiece uściśnięcie dłoni, po czym, wciąż zlana potem po dzikim transporcie, wróciła do obozowiska i padła jak długa. Ogarnęła, ile ma magii. Mało. Spojrzała na dziki. Spojrzała na parujące od gorąca kamienie na polanie. Nie ma wyjścia. Muszę to zrobić dzisiaj. Magii mam na 1 przywołanie. Może tym razem wszystko pójdzie dobrze? Może nie będę musiała znów siłować się przy odwołaniu Ofiary Akwatycznej? Jeśli coś pójdzie nie tak, zostanę na tej polanie i razem z tymi dzikami będę uskuteczniać epidemię w ciepłe, letnie dni... Ale jeszcze moment, jeszcze chwilka... po czym niefortunnie zakryła oczy przedramionami, doprowadzając do zaśnięcia. Gdyby codziennie rano nie smarowała się blockerem, po pobudce wyglądałaby jak superbohater z bladą opaską na oczach. Gdy się obudziła było już chłodniej. Dało się myśleć a i magii trochę się zregenerowało. Usiadła i spojrzała na dziki. Tak bardzo starała się nie myśleć, co musi z nimi zrobić. Wzięła głęboki wdech i stanęła nad nimi jak kat nad nędzną duszą. Skupiła się nieznacznie, niemal wcale, i z miejsca na ramieniu pojawił się zwój liny, który miał oplatać kończyny, w ręku sierp, natomiast, co trochę przeraziło Alv, na szyi jednego z dzików z miejsca pojawił się sznur. Początkowo sam szarpnął dzikiem, jednak Inu mu zabroniła. Zatrzymał się, posłusznie opuścił zwierzę i czekał. Kudłacz czuła od nich wszystkich jedno: choć były teraz spokojne, nie nudziły się. Wiedziały, że czeka je egzekucja, choćby tylko treningowa. Mimo niezmordowanego gniewu czuła ich radość, choć niekoniecznie ją podzielała. Cóż, taki Znak. W końcu Alv dała znak, gotowa mieć to jak najprędzej za sobą. Szubienica podniosła dzika, tak, że do ziemi miał 1,5m. Następnie padło polecenie przetransportowania truchła z dala od obozu, ale jednocześnie jak najdalej od wodopoju, przy czym też nie pod sam las, gdyż później szczątki trzeba będzie spalić. Sznur z namaszczeniem godnym procesji pogrzebowej, sunął w powietrzu, jakby w ogóle nie czując ciężaru stwora, po czym zatrzymał się we wskazanym miejscu. Następnie wzleciała lina, obwiązując mu najpierw dolne kończyny, później do nich dołączyły drugie. Trochę to zdziwiło Alv, bo myślała, że tylko górne zwiąże. Tak czy inaczej, razem z liną wystartował sierp, jednak ten czekał, aż będzie mu wolno przystąpić do "rytuału". Pozwolenie dostał i... zaczął kaleczyć ofiarę. Delikatnie nacinał jej skórę to tu, to tam. Nie masakrował, nie odcinał kończyn. Ku ogromnemu zdziwieniu Alezji. Przypomniała sobie słowa Mori, że ten Znak będzie posłuszny i lojalny. Czyli to przez nią sierp tak się "bawi"? Bo Inu nie lubi kaleczenia zwierząt, nawet martwych? Skoro tak, to musiała spróbować i poświęcić siebie. Nakazała głębsze cięcia. I takie sierp zaczął wykonywać. Nakazała odcinać kawałki skóry razem z mięśniami. Sierp to robił. Natomiast gdy wyobraziła sobie scenę, że sierp ma okaleczyć ale nie zabijać, do granic możliwości, sierp nie naruszył ani jednego naczynia, które doprowadziłoby do śmierci, gdyby zwierzę żyło. Ale tu już z kolei Alezja musiała zaufać sierpowi i temu, co od niego odczuwa, niż własnej wiedzy z tego zakresu. Ona jej nie miała a sierp, najwidoczniej, tak...
Wkrótce oprawili całe zwierzę, dla Gergovii chyba najgorsze a dla Znaku całkiem przyjemne, z tego co odczuła - patroszenie jamy brzusznej. Nie raz i nie dwa Inu dane było oprawiać zwierzę. Nigdy to nie było przyjemnością. Z kolei najgorsza była jama brzuszna, gdyż to z niej ulatuje najgorszy fetor organów. Płyny, gazy, brak rusztowania. Jedna wielka breja. Ale trudno, zniosła i to. Zaraz przyszła kolej na drugie zwierzę. Z nim już miało pójść szybko. Zawisło nad pierwszym ze spętanymi kończynami. Ruchy sierpa były błyskawiczne. Najpierw na ziemię padły same racice. Wszystkie 4. Następnie z rozciętego gardła pociekła krew. Kolejne co odpadło to cała dolna połowa korpusu, gdyż po przecięciu kręgów obcięcie dookoła poszło błyskawicznie. Poleciały też górne odnóża, a na końcu odpadł cały korpus, gdyś sierp dokończył napoczętą szyję. Po chwili Alezja odesłała znaki a sama zapaliła ognisko oddalając się na bezpieczną odległość, choć smród i tak był niemiłosierny. Dopiero rano zalała je wodą, gdy dopaliło się to, co miało się dopalić. I dopiero po zalaniu poszła spać, gdyż nie mogła zostawić ogniska bez opieki. Z jednej strony przerażenie z powodu możliwości Znaku. Z drugiej ulga, że najgorsza część już za nią. Tak przynajmniej myślała...
Przespała cały dzień jak zabita. Leśniczy, który sprawdził polanę, sprawdzał co jakiś czas, czy panna Gergovia żyje, bo dobudzić za diabła nie mógł. Dopiero po południu obudziła się, wzięła coś do jedzenia i poszła dalej spać, w ogóle nie pamiętając chwilowej pobudki. Następnego dnia rano, gdy spała z dłońmi wciśniętymi pod policzek, pojawił się między nimi sierp. Na plecach pojawił się zwój liny. Nad głową Alezji pojawiła się szubienica...
- Śnicie mi się. Wracajcie do siebie. Nie mam sił... - burknęła zaspanie, nawet nie otwierając oczu. I tak czuła ich pojawienie się. Przejście między światami Mag zawsze wyczuje. Ale tak bardzo chciała wierzyć, że nie wyprawiły się do niej w tej dokładnie chwili. Sierp poleciał sobie po jemiołę, lina na ręce wzięła kubek i poleciała do strumienia. Natomiast lina z pętlą szubieniczną wisiała. I wisiała. Bardzo wymownie wisiała. Wisiała w kompletnej ciszy, udając, że kompletnie nic nie chce. Wiedziała, że to wkurza Alv...
Wkrótce nadleciał kubek z wodą, zatrzymując się nad Alezją. Skoro samo wiszenie nic nie dało, sznur szubieniczny się rozbujał i uderzył w krzywo zawieszony kubek. Lodowata zawartość chlusnęła na głowę Inu. Świeżo upieczona ofiara ataku wodnego (co by nie rzec - akwatyczna), wystrzeliła na równe nogi. Obróciła się w stronę liny z kubkiem i sznura szubienicznego tak, jak poprzednio do leśniczego. Musiała jednak stanąć twarzą w twarz z prawdą. Znak czegoś chciał. Wtem w prawą dłoń wcisnęła jej się rękojeść sierpa, a lina na ręce obwiązała się wokół lewego nadgarstka i pociągnęła przed siebie. Sznur szubieniczny sunął za nimi pogrzebowo...
Po godzinie wędrówki dotarli do obozowiska na skraju skarpy leśnego jeziora. Różniło się owo obozowisko znacznie od alezjowego. Było dużo klatek i skór. W niektórych klatkach były zwierzęta. Były też ślady krwi. Dużo śladów. I dużo krwi...
- Kłusownicy!... - warknęła cicho. Zawrzała. Nie było to obozowisko kłusownika, który poluje bo nie ma co włożyć rodzinie do garnka. Pułapki były nowoczesne, co najmniej połowa całkowicie nowa. Niektóre klatki jeszcze nie miały śladów pazurów. W Alv się gotowało, karmiąc gniewem Znak. Już chciała wyjść z ukrycia w krzakach, gdy Duchy ją powstrzymały. Już za chwilę miało okazać się, czemu. Jej oczom ukazało się dwóch postawnych mężczyzn. Jeden niósł na sobie świeżo zdartą skórę z niedźwiedzia. Drugi niósł klatkę z uśpionym niedźwiadkiem. Inu poczuła, jakby kły jej się wydłużały. Znów chciała wyjść, jednak Duchy znów ją powstrzymały. Zagrodziły jej drogę po czym puffnęły znacząco. No tak, nie mogę ich użyć, póki są na własny koszt... Po czym wyszła z krzaków, z Armageddonem wymalowanym na twarzy. W pierwszej chwili wrażenie jakie wzbudziła, to śmiech...
- Co jest? Zgubiłeś się chłopcze? - zarechotał jeden z nich, ten niosący skórę niedźwiedzicy...
- Ej, patrz na niego! Pewnie jakiś ekolog! - zabrzmiał drugi, po czym dodał ze złowrogim błyskiem w oku - Przyjrzyj się nam, bo to ostatnie co widzisz.
- Wątpię... - z groźbą odparł "chłopiec"...
Wtem jeden z panów zmienił się w żywiołaka ognia. Drugi po prostu dobył maczetę...
- Długie włosy szybko się palą, wie... - zaczepnie spytał żywiołak, jednak ostatnie słowo ugrzęzło mu w gardle. Dosłownie. Czubki samego impa wisiały jakieś 1,5m nad ziemią, związanymi rękoma niewiele mógł zrobić. Zaklęcia nie działały. Ale i tak najgorsze miało się dla niego dopiero zacząć. Na ziemię zaczęły kapać krople krwi. Sierp nacinał hojnie, jednak nie uśmiercał. Mimo wszystko Alv podświadomie nie chciała zabić i sierp to szanował, wypełniał więc radośnie "rozkazy" do granic ale nic ponad to. Ofiara chciała się ruszyć, lecz zaczął się dławić, topiąc się. A szubienica zaciskała się coraz mocniej. Wszystkie 3 Duchy z gniewem, tym razem radosnym, wykonywały skrupulatnie to, co do nich należy. Natomiast Inu dobrze wiedziała co się dzieje, nawet nie patrząc. Czemu nie patrząc? Bowiem miała na głowie drugiego gościa. Wtem facet-zapałka stracił przytomność, a Znak go puścił, na rozkaz Alezji, pozwalając mu na powrót do człowieczej formy. Teraz Duchy zajęły się drugim z kłusowników. Lina na ręce siłą związała obie jego dłonie. A łatwo nie było, bo facet nie dość, że był silny, to jeszcze starał się wyminąć linę. Ale nie dało się. Wtem na jego szyi znalazł się też sznur szubieniczny i na polecenie Alv, uniósł typa w górę. Również i jego mieli nie zabijać. Wtem podleciał sierp i wcisnął się Alezji w dłoń. Inu spojrzała na niego chłodno kalkulując coś, po czym posłała kłusownikowi - wciąż przytomnemu choć wymęczonemu - bardzo podstępny uśmiech po czym... odwróciła się plecami do niego i nonszalanckim krokiem podeszła do klatki z pumą, stojącej blisko skarpy. Z obrzydliwie słodko złowrogą szczeżują wzięła na ręce z klatki wciąż śpiącego niedźwiadka, stanęła na skraju skarpy, ostrzem sierpa rozkręciła kłódkę klatki z dużym kici, uwolniła mężczyznę z "objęć" sznurów (co zaowocowało jego potężnym grzmotnięciem na ziemię), po czym finalnym ciosem otworzyła klatkę, sama skacząc ze skarpy, wraz z malcem. Gdy wypłynęła z nim na powierzchnię, wciąż słyszała krzyki uciekającego typa. Aczkolwiek były to wciąż krzyki uciekającego nie zagryzanego, więc nie było źle. Duchy wciąż były w tym świecie. Był sierp, a więc były też pozostałe dwa. Wypłynęła na brzeg i wróciła do obozu kłusowników. Po żywiołaku zostały obfite ślady krwi ale jednocześnie też Traseologią [PWM], sprawdziła, że zwiał. W reszcie klatek na szczęście były same dorosłe osobniki, i na szczęście niewielkich rozmiarów. Same drapieżne, ale małe. Na szczęście na człowieka wolały zareagować ucieczką niż agresją, więc szybko rozpierzchły się po okolicy, uwalniane z klatek w pewnych odstępach czasu. Natomiast z niedźwiadkiem był problem...
Po jakichś dwóch godzinach od tego zdarzenia do leśniczówki zapukał niewysoki wędrowiec. Miał duży pakunek na plecach i całkiem porównywalny z przodu. Gdy drzwi otworzyły się, wędrowiec postał chwilę, tłumacząc coś, po czym wysunął do przodu "pakunek", który trzymał na rękach. Leśniczy przyjął "pakunek". W tym momencie "pakunek" przeciągnął się, ziewnął, wtulił w leśniczego i spał dalej. Wędrowiec uścisnął dłoń z leśniczym, pogłaskał pakunek i ruszył w stronę Magnolii. Za pasek miał zatknięty "złoty" sierp, przez ramię przewieszoną miał zwiniętą linę. Natomiast za tym trio niemo, wręcz pogrzebowo, sunął w powietrzu sznur z charakterystyczną pętlą na końcu...

-z/t *^* -
[/i][/i]
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t91-konto-alezji https://ftpm.forumpolish.com/t90-gergovia-alezja https://ftpm.forumpolish.com/t907-kabaczek#13270
Kendre


Kendre


Liczba postów : 49
Dołączył/a : 20/03/2014
Skąd : Polska

Polanka z małym wodospadem Empty
PisanieTemat: Re: Polanka z małym wodospadem   Polanka z małym wodospadem EmptyNie Mar 23 2014, 14:18

Nastał kolejny sierpniowy ranek i słońce powoli zaczęło przeświecać przez gałęzie leśnych drzew, dając coraz więcej światła. Kendre drgnęła i otworzyła oczy, a jej wzrok padł na śpiącego obok Junpeia. To było nierozważne z ich strony, aby kłaść się spać w środku lasu bez trzymania straży, jednak oboje byli tak zmęczeni ostatnimi dniami wędrówki po dzikich terenach, że zwyczajnie nie mieli na to siły i woleli zaryzykować. Na szczęście do miasta było już niedaleko i wreszcie będą mogli poczuć się odrobinę bezpieczniej. Ostrożnie wysunęła się spod koca, żeby nie budzić towarzysza i zabrała się za przeglądanie ekwipunku. Do późna w nocy ślęczał jeszcze nas swoją książką, przeglądając stronice, więc blondynka postanowiła dać mu jeszcze odpocząć. Należało mu się. Na szczęście broń i zapasy były na swoim miejscu, a rozpalone wieczorem ognisko tylko lekko dymiło. Uspokojona oględzinami ich obozowiska, postanowiła się nieco odświeżyć, tak więc ruszyła do pobliskiego jeziorka, wiedziona szumem wód wodospadu. Na skraju wodopoju zsunęła z siebie ubranie i buty, by ostatecznie wejść nago do przyjemnie chłodnej wody. Zanurzyła się po pas w wodzie i zabrała za obmywanie ciała. Woda była niezwykle czysta, tak że kobieta była w stanie dostrzec pływające w niej ryby. Śpiew ptaków rozbrzmiewał dosłownie z każdej strony, a szum drzew i wodospadu działał naprawdę odprężająco. Dobrze zrobili rozbijając tu obóz, ponieważ było tu pod dostatkiem zwierzyny na kolację i wody do picia. W sumie to Kendre podobało się to miejsce i mogłaby zostać tu na dłużej, jednak lepiej nie kusić losu i wystawiać się na niebezpieczeństwo. Jedną noc przetrwali, ale druga to byłoby samobójstwo. Co jak co, ale ona doskonale wiedziała, jak to znaczy zostać zaskoczonym w lesie przez bandę rozbójników. Aż się wzdrygnęła na wspomnienie tej nocy. Jednak gdyby nie ten atak, to pewnie nigdy nie spotkałaby Junpeia, jej światełka w ciemnym tunelu, który sprawił, że jej szare postrzeganie świata nabrało nieco więcej kolorów.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1996-konto-kendre#34118 https://ftpm.forumpolish.com/t1987-kendre
Junpei Shinsaku


Junpei Shinsaku


Liczba postów : 47
Dołączył/a : 20/03/2014

Polanka z małym wodospadem Empty
PisanieTemat: Re: Polanka z małym wodospadem   Polanka z małym wodospadem EmptyPon Mar 24 2014, 09:28

Z deszczu pod rynnę - po stosunkowo bardzo ciepłej nocy, nastał ranek poniżej 25C, jednak z każdą godziną miało być co raz cieplej i cieplej, aż w końcu termometr wskaże ponad 31C w cieniu. Do tego brak wiatru i chmur, co chyba było najgorsze. Nie ma nic bardziej upierdliwego niż jasne promienie słońca, które atakują twarz z samego rana.
Junpei otworzył wreszcie oczy, odruchowo je mrużąc i zasłaniając lewą ręką.
- Mendokusai - burknął pod nosem, po czym podniósł się do pozycji siedzącej. Zaraz po tym spojrzał w bok, na posłanie kobiety z którą podróżował, ale te było puste. Kendre nie było. Najwyraźniej wstała przed naszym bohaterem. Ale czarnowłosy nie przejął się tym, domyślając się, że jego towarzyszka po prostu poszła coś upolować, albo skorzystać z dobroci wód jeziora - i tak też było, kolejne skanowanie terenu oczyma, potwierdziło przypuszczenia Jun'a. Neleya pluskała się w najlepsze. Nasz bohater odruchowo uśmiechnął się pod nosem, po czym wstał i zdusił ostatni żar w ognisku, nie było już potrzebne. Następnie postanowił dołączyć do swojej wybranki serca, coby nieczuła się samotna, poza tym sam chciał obmyć się z potu, po gorącej nocy (25C na tremometrze!). Tak więc zrzucił z ciał wszelkie ubrania, po czym wszedł do wody, lokując się tuż przed Kendre.
- Ohayo.- rzucił na powitanie, po czym zanurzył się po sam czubek głowy. - Nie znoszę upałów. - burknął, wynurzywszy się. Następnie spojrzał na piersi dziewczyny - no co, wolno mu! - uśmiechając się pod nosem.
No dobra, to pora się trochu obmyć.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1993-konto-jun-a https://ftpm.forumpolish.com/t1984-junpei-shinsaku#34055
Kendre


Kendre


Liczba postów : 49
Dołączył/a : 20/03/2014
Skąd : Polska

Polanka z małym wodospadem Empty
PisanieTemat: Re: Polanka z małym wodospadem   Polanka z małym wodospadem EmptyPon Mar 24 2014, 12:26

Nie minęło dużo czasu, a Kendre usłyszała szelest pobliskich krzaków od strony obozowiska. Wyglądało na to, że Junpei się obudził. Przymknęła oczy, nawet się nie odwracając i zaczekała, aż czarnowłosy wykona jakikolwiek ruch. Dalej zajmując się spłukiwaniem z ciała trudów podróży, usłyszała pluski wody, gdy jej towarzysz również postanowił skorzystać z jeziorka. Już po chwili ulokował się przed nią, więc nie było sposobu już dłużej nie zwracać na niego uwagi, zresztą nawet nie miała takiego zamiaru.
- Hej. Dobrze spałeś? - Zapytała na powitanie.
Spanie na leśnej podściółce było nawet wygodnie więc ona raczej nie narzekała na ten luksus. Na stwierdzenie Junpeia na temat upałów spojrzała na niego chmurnie.
- Lepszy upał, niż zamarzający deszcz, wpadający Ci za kołnierz. I śnieżyca, która w miejscu Cię zasypuje. - Odpowiedziała poważne.
Tak, co jak co, ale Kendre uwielbiała jak jest ciepło. Dzięki temu właśnie mogła robić to, co teraz robiła. Chłodzić się w jeziorku, a nie szczękać zębami podczas srogiej zimy, lub moknąć od stóp do głów w strugach deszczu. Co do piersi kobiety, to Jun raczej nic nie zobaczy, ponieważ przykrywają je jasne pasma włosów Kendrę. Ups, ale peszek.
- Jakie plany na dzisiaj? - Spytała spoglądając na towarzysza. - Zostajemy tu jeszcze trochę, czy od razu ruszamy do miasta?
Osobiście to chętnie by tu jeszcze posiedziała, ale to zawsze Jun podejmował ostateczne decyzje. Pozwalała mu na to i wolała się po prostu dostosować.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1996-konto-kendre#34118 https://ftpm.forumpolish.com/t1987-kendre
Junpei Shinsaku


Junpei Shinsaku


Liczba postów : 47
Dołączył/a : 20/03/2014

Polanka z małym wodospadem Empty
PisanieTemat: Re: Polanka z małym wodospadem   Polanka z małym wodospadem EmptyPon Mar 24 2014, 14:00

Jun pokręcił głową raz w lewo, raz w prawo, aż w końcu pewne kręgi wesoło strzeliły, oznajmiając, że wszystko jest już w porządku.
- Nie najgorzej. - stwierdził, kończąc 'ochlapywanie' torsu'. Następnie wziął się za rozruszanie ramion. - Jak mniemam, Ty też. Jesteś pełna energii. Nie rozumiem jak można być tak przytomnym zaraz po wstaniu. - zaakcentował wypowiedź głośnym ziewnięciem, bez zasłaniania ust dłonią. On to potrzebował sporo czasu, by się doprowadzić do stanu używalności. Godzina? Dwie? Trzy? Zależy od dnia. Za to Kendre nie miała z tym problemów. Junpei podziwiał ją za to, choć z drugie strony i przerażała go tym. Bo kto normalny z marszu włącza tryb działania i do tego się uśmiecha? 'Nie ufam ludziom uśmiechającym się przed 9 rano'. Oczywiście wyjątkiem była wyżej wymieniona dziewczyna.
Gdy skończył gimnastykę i mycie, mokra dłonią poczochrał Neley'e po głowię.
- Dlatego mówiłem Ci żebyś kupiła sobie płaszcz z kapturem. - powiedział równie poważnie, po czym wyszczerzył się i szybko 'odpłynął' do tyłu, by nie narazić się na gniew dziewczyny. W końcu zniszczył jej fryzurę.
- Pójdziemy do miasta. Najbliżej jest Onibus, Akane Resort i Magnolia. Ale nie od razu, nie spieszy się nam, więc jeśli chcesz, to możemy jeszcze tu zostać. Jednak do miasta będziemy i tak musieli iść, skończyły się nam medykamenty. Przede wszystkim, najbardziej potrzebujemy antybiotyku i bandaży. - westchnął, po czym ponownie się zbliżył do Kendre. - Na razie mamy czas dla siebie. - powiedział, po czym spojrzał jej w oczy (nie, nie te duże na klatce piersiowej).
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1993-konto-jun-a https://ftpm.forumpolish.com/t1984-junpei-shinsaku#34055
Kendre


Kendre


Liczba postów : 49
Dołączył/a : 20/03/2014
Skąd : Polska

Polanka z małym wodospadem Empty
PisanieTemat: Re: Polanka z małym wodospadem   Polanka z małym wodospadem EmptyPon Mar 24 2014, 15:19

Skrzywiła się, słysząc strzelanie kręgów Junpeia. Może powinna zafundować mu masaż? Ale to może jednak później. Spojrzała za to na niego uważniej, gdy tylko napomknął o jej pełni energii z samego rana.
- Lata praktyki. - Odpowiedziała. - Podróżowanie samej nie należało do bezpiecznych rzeczy, więc musiałam być cały czas czujna. Przyzwyczaiłam się.
Wzruszyła ramionami i przemyła twarz czystą wodą, orzeźwiając się. Gdy poczuła dłoń Junpeia na swojej głowie, do tego mokrą, która zaczęła czochrać jej włosy, spojrzała na niego przeciągle, lecz nie wykonała żadnego gwałtownego ruchu.
- Mam kaptur przy swoim ubraniu, a płaszcz tylko krępowałby mi ruchy. - Stwierdziła rzeczowo. - Nie będę się osłabiać tylko dlatego, że nie podoba mi się pogoda. Wolę już zmoknąć niż zginąć.
Na tym dyskusja na temat płaszcza chyba się zakończyła, a Kendre stwierdziła, że skoro ma już na głowie mokre siano, to będzie musiała umyć też włosy. W spokoju wysłuchała, co Jun ma do powiedzenia na temat dalszych panów i tylko skinęła głową, obmywając ramiona wodą. Jednak gdy czarnowłosy przybliżył się, wypowiadając ostatnie zdanie, ona również utkwiła w nim wzrok błękitnych oczu, ale na krótko.
- W takim razie wspólna kąpiel może się trochę przedłużyć. - Oznajmiła zaczepnie.
Nim Junpei się obejrzał, cmoknęła go szybko w usta i skoczyła pod wodę, nurkując. Wypłynęła kilka metrów dalej, odrzucając do tyłu mokre włosy i tym samym prezentując się w pełnej krasie. Nie ma co. Świetny sposób na pobudkę dla faceta.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1996-konto-kendre#34118 https://ftpm.forumpolish.com/t1987-kendre
Junpei Shinsaku


Junpei Shinsaku


Liczba postów : 47
Dołączył/a : 20/03/2014

Polanka z małym wodospadem Empty
PisanieTemat: Re: Polanka z małym wodospadem   Polanka z małym wodospadem EmptyPon Mar 24 2014, 17:58

Przyzwyczajenie, przyzwyczajeniem, ale podróżowali już od dłuższego czasu razem i nie było potrzeby, by dalej się tak spinała. Od obrony miała jego. W każdym razie, Jun pokręcił głową i nie powiedział zupełnie nic, przyznając rację Kendre, by nie ciągnąć dalej tematu. Dyskusje w jego stanie nie były wskazane. Będąc zaspanym łatwo się denerwował.
- Kaptur to też domena ludzi skrytych. Czyli nas. Czasem lepiej nie pokazywać swojej twarzy, ale to twoja decyzja. Zaakceptuje to jak jest. - westchnął, po czym zainteresował się kąpielą dziewczyny, skupiając na niej swe błękitne ślepia. Co jak co, ale facet może nieskończoną ilość razy patrzeć na myjącą się kobietę, kaszl. Znaczy, na nagą kobietę. Kaszl. Znaczy, na swoją kobietę. Nie ważne, w każdym razie patrzył na swój ideał kobiety i nie mógł oderwać od niej oczu. Przynajmniej do czasu, aż ta go nie zaczepiła w dosyć przyjemny, aczkolwiek krótkoptrwały sposób. Pocałunek. Po chwili zanurkowała i pojawiła się kilka metrów dalej.. prężąc się w blasku słońca niczym syrena, i przy okazji odsłaniając to i owo. Shinsaku z początku niemalże zakrztusił się powietrzem, jednak szybko postawił się do pionu (nie, nie chodzi o małego Junpeika) i natychmiast podpłynął do Blondynki.
- Widzę, że lubisz dreszczyk emocji, wiedząc, że ktoś tu może przyjść i nas zobaczyć. - powiedział, obejmując ją i dociskając delikatnie do siebie. Lewa dłoń spoczywała mniej więcej na lędźwiach, zaś prawa zjechała na pośladek dziewczyny, gładząc go. Cały czas wpatrzony był w oczy Kendre.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1993-konto-jun-a https://ftpm.forumpolish.com/t1984-junpei-shinsaku#34055
Kendre


Kendre


Liczba postów : 49
Dołączył/a : 20/03/2014
Skąd : Polska

Polanka z małym wodospadem Empty
PisanieTemat: Re: Polanka z małym wodospadem   Polanka z małym wodospadem EmptyPon Mar 24 2014, 19:35

No i z pluskania się nici, a przynajmniej tego tradycyjnego. Pobudka chyba odniosła skutek, ponieważ Junpei wyraźnie się ożywił i szybko podpłyną do niej obejmując ją. Usta Kendre w końcu ułożyły się w lekkim uśmiechu, który tak rzadko pokazywał się na tej pozornie chłodnej twarzy. Objęła ramionami barki mężczyzny i przytuliła się do niego, kładąc mu głowę na ramieniu i gładząc lekko po plecach. Ostatnio byli tak zmęczeni, że nawet nie mieli chęci na odrobinę czułości tylko od razu położyli się spać. Nie mniej, jest to sprawa do nadrobienia.
- Wędruje już z Tobą tyle czasu, a Ty nadal myślisz, że coś mnie obchodzą inni? - Odezwała się mu cicho do ucha. - Mam gdzieś to, co o nas myślą. Jesteśmy tu sami, w środku lasu, a jeśli ktoś się napatoczy, to jego problem. Nie robimy przecież nic niezgodnego z prawem.
No bo przecież co komu do tego, czy rozwalają stare łóżko w hotelu, czy kryją się w takim miejscu jak to. To ich sprawa, a jak ktoś ma jakieś obiekcje, to jego problem. Swoją drogą, Kendre powoli zaczęła się zastanawiać jak długo jeszcze będą w drodze. Minęli tyle miast, ale w żadnym jeszcze nie zdecydowali się zamieszkać na stałe. Czy kiedykolwiek to nastąpi? Czy znajdą dla siebie miejsce, które będzie ich domem?
- Magnolia... - Szepnęła. - Brzmi obiecująco. Może zatrzymamy się tam na dłużej?
To była jak najbardziej luźna propozycja, lecz warta przemyślenia. Mieliby chociaż na pewien czas swój własny dach nad głową, wygodne pokoje, pełno ludzi na ulicach, gdzie zawsze jest nieco bezpieczniej, niż na pustkowiach. Nie musieli by się przejmować niespodziewanymi atakami bandytów, czy dzikich zwierząt. No i w murach domu można było lepiej znosić upały, ale to jak kto woli. Kendre w końcu podniosła głowę i spojrzała na Juna, delikatnie odgarniając mu z czoła mokre włosy i gładząc po poliku. Czekała na jego odpowiedź, która mogłaby odmienić ich dotychczasowe życie i chociaż na jakiś czas zakończyć tułaczkę.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1996-konto-kendre#34118 https://ftpm.forumpolish.com/t1987-kendre
Junpei Shinsaku


Junpei Shinsaku


Liczba postów : 47
Dołączył/a : 20/03/2014

Polanka z małym wodospadem Empty
PisanieTemat: Re: Polanka z małym wodospadem   Polanka z małym wodospadem EmptyPon Mar 24 2014, 21:44

Czarnowłosy natychmiast jej przerwał, przykładając palec wskazujący do ust:
- Nie chce, by inni widzieli Cię nago, inaczej musiałbym ich zabić. - oznajmił poważnie, wpatrując się w jej oczy. Chyba każdy facet by tak zrobił. Niby brzmi to samolubnie, ale nie szkodzi, tak ma właśnie być. Ciało Kendre należy do Junpei'a. Tak samo jak jego do niej. To zrozumiałe.
Czarnowłosy zamyślił się na dłużej, gdy dziewczyna wspomniała o Magnolii i ewentualnym zatrzymaniu się w tym mieście na dłużej. To była trudna decyzja, zważywszy, że odkąd opuścił sierociniec, nie zagrzał nigdzie porządnie miejsca. Tylko na czas pracy, a potem do kolejnego miasta i tak w kółko.
- Magnolia. To siedziba Wróżek. Tych Wróżek. Słyszałem, że przyciągają kłopoty jak magnez, Inkwizycja przyszła i zrobiła niezły bałagan. A to morderstwo przed ich budynkiem? No nie wiem, czy to najlepszy pomysł się tam wprowadzać.. może Ci się coś stać. - a co, Shinsaku też czytał gazety i wiedział, co nieco. Dlatego miał tyle obiekcji, co do tego miejsca. Oczywiście sam by tam ruszył, ale teraz nie myślał tylko o sobie. Pierwszorzędne zadanie to dbać o bezpieczeństwo Blondynki.
Wcześniej tylko na chwilę oderwał prawą dłoń, by przyłożyć palec do ust Neley'i - po wykonaniu zadania, ta wróciła na miejsce, kilka centymetrów nad pasem. Zaś prawa w dalszym ciągu delikatnie muskała skórę zgrabnego tyłeczka, nie mogąc się nim nacieszyć.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1993-konto-jun-a https://ftpm.forumpolish.com/t1984-junpei-shinsaku#34055
Kendre


Kendre


Liczba postów : 49
Dołączył/a : 20/03/2014
Skąd : Polska

Polanka z małym wodospadem Empty
PisanieTemat: Re: Polanka z małym wodospadem   Polanka z małym wodospadem EmptyPon Mar 24 2014, 22:36

Gdy została uciszona, spojrzała poważnym wzrokiem na Junpeia. A więc tu go bolało. W sumie to mu się nie dziwiła więc tylko posłusznie skinęła głową, na znak że rozumie co czuje. Stawiając się na jego miejscu, doszła do wniosku, że też by się wkurzyła jakby jakaś panienka zawieszała pożądliwy wzrok na jej towarzyszu i to nie koniecznie wtedy, gdyby akurat stał nago. Oczywiście nie chodziło tutaj o zaufanie i tak dalej, ale o sam fakt posiadania kogoś na wyłączność. Dlatego też powiedzenia ''Jak nie Twoje, to nie ruszaj'', mocno wzięła sobie do serca i była w stanie zniszczyć każdą kobietę, która spróbuje stanąć między nią na Junem. W spokoju wysłuchała wszelkich argumentów na temat Magnolii, które w sumie od razu ją przekonały. Nie chciała się pchać tam, gdzie były same kłopoty. Zależało jej na spokojnej egzystencji więc Magnolia została właśnie skreślona.
- To w takim razie gdziekolwiek indziej. - Zaproponowała. - Chciałabym na jakiś czas odpocząć od codziennego tułania się po świecie i przestać się martwić tym, że spotka nas po drodze coś złego. A skoro takie rzeczy dzieją się w Magnolii, to może i znalazło by się dla nas jakieś zajęcie. Warto by było tam zajrzeć, chociażby tylko na jeden dzień.
Poszukiwanie i pojmanie złoczyńców było całkiem ciekawą perspektywą. Mogliby sporo zarobić na takich misjach. Nie raz już podejmowali podobne działania, aby zarobić trochę grosza, więc dla nich to nie była żadna nowość.
- Myślisz, że kiedyś znajdziemy miejsce tylko dla siebie? - Zapytała niepewnie. - Jak do tej pory, nie mieliśmy szczęścia zagrzać gdzieś miejsca na dłużej, lecz mam nadzieję, że i na nas przyjdzie w końcu pora. Najważniejsze, że mamy siebie. To mi jak najbardziej wystarcza.
Po tych słowach oparła mu jedną dłoń na piersi, a drugą powędrowała do miejsca między szczęką a uchem delikatnie muskając je placami, by sięgnąć ustami do jego warg, składając tym samym delikatny pocałunek. Tak na początek.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1996-konto-kendre#34118 https://ftpm.forumpolish.com/t1987-kendre
Junpei Shinsaku


Junpei Shinsaku


Liczba postów : 47
Dołączył/a : 20/03/2014

Polanka z małym wodospadem Empty
PisanieTemat: Re: Polanka z małym wodospadem   Polanka z małym wodospadem EmptyWto Mar 25 2014, 12:21

Sugestia, że skoro Magnolia to miejsce niebezpieczne, to może znajdzie się robota dla nich - zadziałała pozytywnie na wyobraźnię chłopaka, który powoli zaczynał się przekonywać do pomysłu dziewczyny pod tytułem 'zajrzyjmy tam chociaż na jeden dzień'.
- Faktycznie praca, by się przydała. - stwierdził. - To postanowione, na początek pójdziemy do Magnolii, a potem się zobaczy. - pójście do stolicy Fiore to nie był w sumie taki głupi pomysł. Nie dość, że kłopoty były tam na porządku dziennym, to na dodatek było to STOLICA, czyli że dużo ludzi, którzy poszukują pomocy magów. Czyli idealne miejsce dla Junpei'a i Kendre.
Czarnowłosy uśmiechnął się, słysząc, że dziewczyna chce miejsca dla siebie. Zabrzmiało to prawie jak 'wyjdź za mnie' i oczywiście nic do tego nie miał, mógł brać ślub, jeśli trzeba, jemu to bez różnicy. Nic by to nie zmieniło. Było mu dobrze z Blondynką i różnicy nie robił mu świstek papieru. W każdy razie, wracając do tematu własnych czterech kątów: Za nim jednak zdążył odpowiedzieć, kobieta oparła dłoń na jego piersi, a następnie połączyła ich usta w delikatnym pocałunku.
- Nie wiem. - odpowiedział spokojnie, odrywając się powoli od jej warg. - Na razie potrzebujemy pieniędzy, dużo pieniędzy. Dobrze wiesz, że ciężko jest znaleźć pracę magom niezrzeszonym. - taka była prawda. Ci gildyjni to mieli swoje tablice z ogłoszeniami i mogli wybierać i przebierać do woli. Do wyboru, do koloru. Zaś zwykłe szaraki musiały brać co popadnie, bez marudzenia. Bo a nóż przez kolejny miesiąc nie będzie żadnego zajęcia. Oczywiście Shinsaku w żadnym wypadku nie myślał nawet o dołączeniu do którejś z większych, bądź mniejszych gildii.
- Wyjdźmy już. Trzeba coś zjeść. - stwierdził, po czym ponownie pocałował Kendruś, tym razem z żarliwą namiętnością. Gdy nasze glonojady się od siebie odessały, Jun ruszył w stronę brzegu, coby wyjść i ubrać się.
- Tak właściwie, to gdzie ten twój ptak? - zapytał, siadając na kocu.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1993-konto-jun-a https://ftpm.forumpolish.com/t1984-junpei-shinsaku#34055
Sponsored content





Polanka z małym wodospadem Empty
PisanieTemat: Re: Polanka z małym wodospadem   Polanka z małym wodospadem Empty

Powrót do góry Go down
 
Polanka z małym wodospadem
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 3Idź do strony : 1, 2, 3  Next
 Similar topics
-
» Polanka
» Różowa Polanka
» Polanka w środku lasu
» Polanka przed stadionem

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: Wschodnie Fiore :: Wschodni Las
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.