I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Na zachód, bardzo daleko od miasta istnieje coś w rodzaju klasztoru. Nie jest to jednak bezpośrednio ta instytucja. Właściwie oficjalnie jest to sierociniec. Mieście się on na sporej wielkości wzgórzu, które otoczone jest roślinnością. Od strony północnej widać las, od wschodniej pola uprawne, a od strony południowej wiedzie droga. La Rosa to głównie dwa budynki. Pierwszy, to 5 piętrowy hotel, w który mieszkają i żyją dzieciaki, drugi to sporej wielkości klasztor z dwiema wysokimi wieżami. Oprócz nich znajdują się tutaj jeszcze inne, mniejsza budynki. Całość jest otoczona niskim murem, który obrośnięty jest krzewami dzikiej róży.
MG:
Wiał silny wiatr, który z całym swoim impetem uderzał w drewniane ściany powozu i raz po raz nim trząsł. A może to dlatego, że droga była nie równa? Nieważne. Ważne było to, kto siedział w środku. Cztery osoby, które najwidoczniej się nie znały. A może znały? W końcu dwójka z nich była rodzeństwem. Ale... czy to w była prawda? No i dwójka z nich była z tej samej gildii. Więc może powinni się znać? Ale czwarta osoba, która z nimi siedziała była całkowicie im obca. Był to mężczyzna w kwiecie wieku. Miał blond włosy, które zaczesane miał do góry, tak, że trochę mu one stały na czubku głowy. Miał bystre, zielone oczy, którymi przyglądał się swoim nowym towarzyszom. Ubrany w prosty strój, składający się z czarnych skórzanych spodni, białej, płóciennej koszuli bez kołnierzyka, brązowych jeździeckich butów i szarej kamizelki z krótkimi rękawami. Przez plecy przewieszony miał długi nóż, zaś pod pachą trzymał sporej wielkości teczkę, która bardziej przypominała walizkę, no ale cóż. Jechaliście w milczeniu, większość z was nie widziała w jakim celu jedziecie do La Rose, a jedna osoba nawet nie wiedziała kim jest. W końcu mężczyzna odchrząknął i spojrzał po swoich towarzyszach. -Mimo mi was poznać, przyjaciele. Nazywam się Derfel i jestem dość dziwnym osobnikiem. Podróżuje, zwiedzam ciekawe miejsca i wszystko spisuję do mojej księgi. Jednak nie które z tych miejsc są niebezpieczne i do tej potrzebuje właśnie was, moi towarzyszę. Abyście zwiedzili coś ze mną i przy okazji zapewnili mi ochronę. Tego od was oczekuję. Oczywiście dbajcie bardziej o siebie, niż o mnie. Zawsze wasze życie będzie ważniejsze niż moje, ale wiecie... Mniejsza. Macie jakieś pytania zanim dojedziemy do La Rosa? Może zapytacie o treść zadania? Nie wiem, jak dużo powiedział wam mój przyjaciel kiedy przydzielał wam to zadanie. Co chcecie wiedzieć, śmiało, pytajcie. Mamy jeszcze sporo czasu.-powiedział, uśmiechnął się i umilkł.
Ok, więc wy widzieliście treść listu [tego z opisu misji], więc śmiało możecie pytać o Trylithy i resztę niewiadomych.
Czas na odpis: 1.10 godzina 22.30
Sanada
Liczba postów : 57
Dołączył/a : 30/08/2013
Temat: Re: La Rosa Nie Wrz 29 2013, 18:40
Podróż była dosyć długa i powoli zaczynało mu się dłużyć, zważywszy na to iż panowała cisza do której nie był przyzwyczajony, ale jeśli ktoś nie miał ochoty na rozmowę to nie było sensu jej wymuszać. Zamiast tego postanowił przyjrzeć się osobom które z nim jechały. Dziewczynę kojarzył z widzenia bowiem należeli do tej samej gildii, ale jakoś nie miał okazji by z nią porozmawiać czy też lepiej ją poznać, ale być może zmieni się to podczas tej misji, bo przecież powinni się trochę poznać na wszelki wypadek. Chłopaka w ogóle nie kojarzył, a więc musiał należeć do innej gildii lub też nie, no i na koniec został ich zleceniodawca. Wyglądał dosyć intrygująco w sowim stroju, no i co tu dużo mówić poczuł się lekko nieswojo w jego towarzystwie, bowiem porównując ich ubiory wyglądał nieco śmiesznie. No bo ktoś, kto nosił skórzana czerwoną kurtkę pod którą nic nie mia, a do kompletu workowate spodnie i dosyć duży pas wyglądał komicznie. W pewnym momencie cisza została przerwana przez Derfela, co przyjął z ulgą bo nie musiał myśleć nad tym jak ją zacząć. Wysłuchał go do końca, po czym zastanowił się nad ewentualnymi pytaniami, ale w sumie nasuwało mu się tylko jedno. -Mnie również miło cię poznać tak jak i resztę. Ja nazywam się Sanada. A wiec jesteś podróżnikiem? Mamy coś wspólnego, bowiem swego czasu też dużo podróżowałem. A co do życia. Twoje jest równie ważne jak nasze, a więc powinniśmy dbać o ciebie jak o samych siebie. A co do pytań to mam dwa. Co to dokładnie są Trylithy, oraz tak jak się domyślałeś jaka jest dokładnie treść naszego zadania? Cóż wypadałoby wiedzieć nieco więcej o tym co dokładnie mieli zrobić, skoro mówił o ochranianiu siebie nawzajem i nie martwieniu się o niego, bo wyglądało to na coś niebezpiecznego. No i oczywiście przedmioty o których była mowa, bo jeśli mieli ich szukać to wypada wiedzieć jak to wygląda.
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: La Rosa Sro Paź 02 2013, 18:53
MG:
Derfel uśmiechnął się szeroko do Sanady, ukazują przy tym rządek swoich nie naturalnie równych, białych zębów. Uniósł brwi i z zaciekawieniem wysłuchał co do powiedzenia mam mag. Po tym spojrzał po twarzach jego dwóch towarzyszy, ale nie doczekał się nawet jednego słowa, więc wzruszył tylko ramionami i zaczął opowiadać. -Hm... Zacznę więc od twojego pierwszego pytania, bo zadanie jest z tym bezpośrednio związane. Abyście to zrozumieli, muszę opowiedzieć wam pewną historie... -urwał, odchrząknął i uśmiechnął się szeroko, gdy przypomniał sobie, że jakiś czas temu tłumaczył to samo trójce innych magów. Był ciekawy co u nich słychać, ale... -Otóż dawno temu, kiedy na świecie magia nie była tak po popularna, a ludzie walczyli za pomocą mieczy i łuków, istniało małe, ale potężne królestwo - Cartref. Ich przywódcą był człowiek, którego imię zostało wymazane z kart historii. Był to człowiek bezwzględny i surowy, jak wielu mówiło... po prostu zły. Potrafił posługiwać się... powiedźmy, że magią. Nie była to jednak magia, która znamy teraz. Nie miała ona określonej form, mag mógł korzystać z potężnej energii do układania zaklęć... Mało kto potrafił zapanować nad tą ogromną mocą... Ale on potrafił. Rządził twardą ręką i pewnie teraz nie było by Fiore, gdyby nie jeden mały fakt. Otóż królestwo to słynęło jeszcze z czegoś. Stamtąd właśnie pochodziło siedmiu, sławnych ów czas czempionów... Nie byli oni magami, ale każdy z nich potrafił posługiwać się unikatowymi zdolnościami, które nazywano Talentami. Nie wiele o nich wiemy, właśnie nie zachowały się żadne księgi z tamtych czasów... Ale, wróćmy. Otóż pewnego dnia sprzeciwili się oni rozkazom samego wodza i wywołali wojnę domową, która spustoszyła cały kraj... Nie mniej jednak, zostali pokonani. Byli jednak tak silni, że ich Wódz musiał zabijać każdego z nich osobiście. W końcu wojna się skończyła. Jednak ich przywódca pożałował swoich podopiecznych. Użył swojej magii, aby zmienić ich ciała w małe, kryształowe kulki, które nazwał Thrylith - Talentami. Podobno talenty zachował część osobowości swoich właścicieli... ale przede wszystkim, zachowały ich unikatowe zdolności. Podobno używać ich może każdy, kto jest nie magiczny... Dają ogromną siłę. Nie mniej, nikt nie wie gdzie się znajdują. I nikt nie wie czy istnieją. Co prawda, pojawiają się zapiski o nich, ale... mniejsza.-urwał i popatrzył po twarzach swoich nowych znajomych.- Tak brzmi legenda. A jak jest naprawdę? Otóż... teraz pora przejść do treści zadania.-znowu przerwał i przetarł czoło dłonią.- Jakiś czas temu pewna organizacja zapieczętowała i ukryła Thylithy jeszcze raz... tym razem użyli dość mocnego zaklęcia, więc wszyscy myśleli, że już nikt ich nie odszuka, ale ... to było głupie. Zachowałem Zielonego Thrylitha dla siebie. Jego moc nie jest tak potężna jak innych, ale ... to wystarczyło. Nie dawno ktoś uaktywnił Czerwony Thrylith... łącznie z moim uaktywniono już pięć. Wszystkich jest siedem, a co za tym idzie... zostało już tylko dwa. Jedziemy do klasztoru La Rosa, aby zabezpieczyć brązowy Thrylith. Co prawda, nie jestem pewien co do tego, czy on akurat tam się znajduje, ale... są szansę.-urwał i zamilkł na chwilę, aby dać magom przetrawić informacje.
Czas na odpis: 5.10 godzina. 22.30
Sanada
Liczba postów : 57
Dołączył/a : 30/08/2013
Temat: Re: La Rosa Czw Paź 03 2013, 20:19
Kiedy ujrzał żad idealnie równych i białych zębów zastanowił się, jakby to było wybić je komuś takiemu ale szybko porzucił tą myśl, bo zaczął schodzić na dziwne tory. W sumie sam miał białe żeby i na dodatek równe, a więc nie powinien się akurat na ten temat wypowiadać. Kiedy zaczął mówić nie przerywał mu bowiem zapowiadało się na dosyć długą historię, a widząc iż jego towarzysze nie mieli żadnych pytań lekko się zdziwił, bo można było teraz wypytać o naprawdę wiele, ale skoro nie chcieli to trudno. Czasy w których magia nie była popularna? Cóż musiało to być dawno temu, chociaż może taki świat byłby lepszy. Nikt nie byłby na tyle silny by dopuszczać się tak destruktywnych czynów jak w obecnych czasach, a o wygranej walce nie znaczyłaby siłą zaklęć w większości przypadków, a czysta i brutalna siła. Cóż jak dla niego było to dosyć miłe czasy przynajmniej pod tym względem. Ale szybko przerwał swe rozmyślania by skupić się na opowieści. Wysłuchał do końca tej historii która była dosyć niesamowita, po czym doszło do treści ich zadania a kiedy skończył mówić na spokojnie przetrawił sobie wszystkie pozyskane informacje. Jak widać na tym świecie żył kiedyś ktoś tak potężny by móc dorównać magom, nawet tym najpotężniejszym, a na dodatek nie musieli do tego używać magii. Było to naprawdę niesamowite i nic dziwnego iż ktoś chciał uzyskać ich moc, bowiem byłby prawie nie do powstrzymania jeśli posiadłby wszystkie te moce na raz. -To dosyć niezwykła legenda i być może jest w tym sporo prawdy. Ale jeśli istniał ktoś tak potężny by za pomocą tych talentów dorównać magom to musieli być to naprawdę niezwykli ludzie. Zapewne jeden thrylit nie daje zbytniej potęgi, oraz najwidoczniej ich moc może zależeć od kolorów, skoro mówisz iż twój nie jest tak potężny jak inne. Zapewne poluje na nie jakaś grupa, która ma coś do magów i chce ich użyć przeciw nim czy coś. Na dodatek możliwe, że zebranie wszystkich naraz może dać naprawdę ogromną moc. Cóż jeśli są szansę iż się tu znajduje zrobimy wszystko co w naszej mocy by go zabezpieczyć. Owa legenda mogła być kompletną bujdą, ale gdyby tak było to nikt nie polowałby na thrylity w poszukiwaniu mocy, a jeśli miał rację to zdobycie wszystkich może dać komuś naprawdę ogromną moc z którą będzie zdolny do wszystkiego.
Yukiko
Liczba postów : 59
Dołączył/a : 09/07/2013
Temat: Re: La Rosa Czw Paź 03 2013, 20:34
Yukiko siedziała wyprostowana, opierając się jednak plecami o siedzisko. W sumie to odkąd wsiedli do tego powozu nie odezwała się ani razu. Patrzyła. Patrzyła uważnie, bez krępacji przyglądając się zarówno Sanadzie jak i Derfelowi. W końcu musiała wiedzieć z kim ma do czynienia, czyż nie? Bo Levino już poznać zdążyła i nie było co ukrywać, że czuła ulgę dzięki świadomości, że jest przy niej. Ejiego kojarzyła mniej więcej, z widzenia. Ale nic ponadto. Wygładziła krawędź swojego cynamonowego płaszcza i ułożyła dłonie równiutko na kolanach. Obdarzyła członka DHC kolejnym ciekawskim spojrzeniem, gdy zadał swoje pytanie, szybko jednak zmieniła osobę: w końcu to Derfel zaczął mówić. - Yukiko. - przedstawiła się krótko, gdy tylko mężczyzna skończył mówić. - Mówisz, że kamienie zachowały unikatowe zdolności swoich właścicieli. Co to za zdolności? No i oczywiście co się stanie, gdy wszystkie siedem Thrylithów zostanie uaktywnionych? Przekrzywiła delikatnie główkę na prawo, wpatrując się w niego wyczekująco. A co, jeżeli Thrylitu tam nie będzie? Telepali się do klasztoru na darmo? A nawet jeśli - ze słów mężczyzny wnioskowała, że nie ma on bladego pojęcia o tym gdzie dokładnie kamień się znajduje. Czyli co? Czekały ich jakże urocze poszukiwania? Przetrzepanie każdego kąta w klasztorze czy może mieszkający tam ludzie wiedzą co nieco?
Levino
Liczba postów : 55
Dołączył/a : 22/06/2013
Temat: Re: La Rosa Sob Paź 05 2013, 16:26
Będąc szczerym, głównym powodem, dla którego blondyn siedział w powozie razem z Yukiko oraz dwójką nieznajomych, była chęć dalszego oswajania dziewczyny ze swoją osobą. W końcu prowadził teraz bardzo istotne doświadczenie, i gwałtowne rozejście się mogłoby jedynie skreślić osiągnięte postępy. A poza tym, co miał lepszego do roboty? Jego główną rozrywką na "czas wolny", przez wiele ostatnich dni było szukanie właśnie kogoś takiego jak ona! Nie odzywał się jednak, nie mając najmniejszej ochoty wdawać się w dyskusję. Wolał obserwować zachowanie ludzi, z którymi przyjdzie mu spędzić odrobinę czasu. Poza tym, gdyby blondyn postanowił otworzyć usta, mógłby jedynie zburzyć przeuroczy klimat konwersacji o tym, jak to każdy ma każdego ratować. Dla niego oczywistym było, że priorytetem będzie jego bezpieczeństwo, w następnej kolejności Yukiko, co do której miał jakieś oczekiwania, a sam zleceniodawca był daleko za nimi. To tak, jakby ktoś powiedział, że w razie, gdyby przestał oddychać, należy przeprowadzić sztuczne oddychanie, ale oczywiście najpierw powinno się zadbać o to, by samemu robić wdechy i wydechy... I tu nie chodziło nawet o grzeczność, bo w normalnych warunkach blondyn pewnie podzieliłby się tymi przemyśleniami bez najmniejszych oporów, jednak tym razem, starał się zachowywać odrobinę pozorów. Kwestię przedstawienia się też przemilczał, chyba był odrobinę znudzony całą tą sytuacją. W końcu od dłuższej chwili nie działo się zupełnie nic, poza banalną karykaturą rozmowy. Czy Sanada drwił, mówiąc o wartości życia, bawił się w wolontariat czy po prostu był kretynem? Żółtooki obstawiał ostatnie. Przynajmniej zadał kilka pytań, dzięki czemu Levino mógł tkwić w milczącym, wodzeniu po twarzach wzrokiem. Na słowa "dawno temu" na twarzy blondyna pojawił się krzywy uśmiech, i chłopak oparł się wygodniej, powątpiewając w prawdziwość dalszego ciągu opowieści jeszcze przed tym jak ją usłyszał. Przeczekał do samego końca, jak i do końca komentarzy dwójki przedstawicieli najemniczej gildii, jednak upewnił się jedynie, że żadne nie wyręczyło go w zadaniu pytań. Dziewczyna zadała w sumie dość trafione pytania o możliwości poszukiwanych artefaktów, choć blondyn szczerze wątpił, aby Deref był skłonny podzielić się tymi informacjami. Sanada natomiast tym razem jedynie głośno myślał, gdybając przy tym bez jakiegokolwiek poparcia w faktach. Tak więc po dłuższej chwili milczenia, Levino zabrał głos. - Czym zajmuje się organizacja, która postanowiła ukryć Thrylithy? - padło bez wstępów. Dźwięk jego głosu był dość oschły, pozbawiony większego entuzjazmu. Po tym pytaniu była teatralna przerwa, jaką zwykli robić aktorzy by bardziej zainteresować słuchaczy swoją przemową, lecz nie dość długa, by ktoś zdążył odpowiedzieć od razu, a po niej pytania zaczęły sypać się dalej. - Dlaczego miałaby je ukrywać, a nie użyć? Chyba nie chcesz nam wmówić, że legenda pominęła najbardziej dramatyczny element końca świata, gdy wszystkie zostaną uatywnione, prawda? - w jego głosie była wprawdzie wyczuwalna odrobina szyderstwa, lecz bardziej niż w stronę zleceniodawcy skierowana była przeciwko legendom właśnie. - Co to znaczy "uaktywnić"? Te "małe, kryształowe kulki" nie powinny działać jak typowe magiczne wisiorki - cały czas, nosząc na szyi? - znowu przerwa. - Jak to "zachowałem"? Jak wszedłeś w jego posiadanie? Możesz nam go pokazać? - teraz przerwa była dłuższa, a blondyn przeniósł dotąd nieruchomo utkwione w Derefelu spojrzenie, po wszystkich jadących wraz z nim, zastanawiając się czy na prawdę ta bajeczka, którą im opowiedział Derefel odpowiedziała na ich pytania. - I jak zamierzasz go zlokalizować? Skąd doszły Cię słuchy o jego położeniu? Jak dokładnie wygląda "wyczuwanie" innych "talentów"? Co miałeś na myśli, pisząc do Bael'a o dziwnych rzeczach w miejscu ukrycia brązowego Thrylith'u?
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: La Rosa Nie Paź 06 2013, 18:22
MG:
Derfel zaśmiał się. Śmiał się szczerze, radośnie, jak dziecko. Chociaż nie było to miejsce i czas na śmianie się i bynajmniej żadne z nich nie powiedziało nic, co mogło go aż tak rozbawić. Przetarł twarz dłonią i pokręcił głową. -Ah, przepraszam.-mruknął i spojrzał na Levino wzrokiem pełnym powagi. No cóż, młodzieniec zadał kilka bardzo ważnych pytań. Nie było na niego zły, pomimo jego tonu. Wręcz przeciwnie - to właśnie on go tak rozbawił. Westchnął i wyciągnął przed siebie prawą dłoń. Przez chwilę nic się nie zdarzyło, jednak w końcu jak gdyby z jego palców zaczęła się wyłaniać zielona mgła, która jakby lśniła, migotała, drżała, zmieniała swój kształt, aż w końcu w powietrzu, nad jego palcami pojawił się zielony kryształ wielkości szklanej kulki do gry. -Oto zielony Thrylith.-wyjaśnił, a kryształ zadrżał lekko.-Uaktywnić.. wiesz, jeśli ktoś, kto posiada w sercu chociaż cień zła, ktoś kto czegoś bardzo pragnie, ktoś kto czegoś poszukuje, ktoś słaby, ktoś silny... znajdzie się w pobliżu Thrylithu ten zareaguje. Ale to on sam wybiera sobie właściciela i osobę, która przejdzie przez próbę. Jeśli ktoś przez nią przejdzie, uaktywni się. Mówiąc inaczej - Thrylith, który posiada właściciela, jest uaktywniony. Otóż Thylithy są dużym niebezpieczeństwem, zarówno dla samego właściciela jak i dla ... no, nie wiem czy świata, ale dla kraju, może... Nie wiem, nie mnie to oceniać. No cóż... zdolności. Tego nie da się jednoznacznie określić. Każdy z nas ma ukryty talent, każdy z nas ma w sobie coś wyjątkowego. Czasem ludzie odkrywają je sami, czasem nie. Thrylith budzi właśnie ten talent i wzmacnia go. Dlatego też nie da się jednoznacznie określić zdolności posiadaczy. Ale... Było ich siedmiu, nie znam zdolności każdego z nich. Wiem, że Dagonet, "Zielony" czempion, posiadał talent leczenia, a raczej tworzenia różnych specyfików. Dziwnym trafem też go posiadam. O co wy tam jeszcze pytaliście...-zamilkł na chwilę, drapiąc się po głowie.-Ah tak. Wyczuwanie, hm.... wiesz, nie jestem stanie Ci odpowiedzieć. Może dlatego, że ja nie wyczuwam talentów, a jedynie odczuwam to, że ktoś je uaktywnił. Nie wiem, jakiego, nie wiem gdzie, nie wiem jaki czas temu. Jest to impuls, nagły dreszcz i prześwit przed oczami... takie tam... coś dziwnego. A słuchy o dziwnych rzeczach doszły do mnie od ludzi, po prostu. Opowiadali mi o klasztorze La Rosa i istniejącym tutaj sierocińcu,a także o tym, że żyjące tu dzieci zaczęły znikać. Ludzie, którzy byli powiązani jakoś z tym miejscem umierali na dziwną chorobę, wiele zakonnic uciekło, kilka zwariowało, kilka umarło, kilka zostało. Brązowy był iluzjonistą i kochał dzieci.-zamilkł. Wiedział dobrze, że na nie które pytanie nie odpowiedział, ale nie po prostu nie mam zamiaru na to udzielać odpowiedzi.
W końcu powóz zatrzymał się. Zanim jeszcze woźnica zdążył zeskoczyć ze swojego miejsca, zza okna doszedł do ich uszu donośny krzyk. Był to głos kobiecy. Nie rozumieliście o czym rozmawiają, ale po samo to, że oboje mówili bardzo głośno, świadczyło o tym, że się kłócą. Derfel uniósł brwi i już miał wysiadać, kiedy drzwi od powozu zostały praktycznie wyrwane z zawiasów, a waszym oczom ukazała się zakonnica. Był ubrana w długą szarą szatę, na której przedzie wyszyty był odwrócony krzyż, obrośnięty różą. Miała niebieskie oczy, które patrzyły na was z nienawiścią, wielkie czerwone usta wykrzywione w grymasie złości, garbaty nos, który chyba został już kilka razy złamany. Stała z drzwiami w rękach, spojrzała po waszych twarzach, zatrzymując się dłużej na Yukiko. Przeszedł ją dreszcz, drzwi wypadły jej z rąk. Podbiegł do niej woźnica i zaczął ją uspokajać, ale ta wyrwała mu się i złapała za nogawkę spodni Derfla. -Czego tu szukacie niewierni?! Kolejni, którzy zakłócacie spokój tego świętego miejsca?! To klasztor, a nie miejsce do zwiedzania. Wynocha! Wynocha! Nie ma tu miejsca dla parszywych magów, nie ma tu miejsca dla was, nie ma tu miejsca dla nikogo!-krzyknęła, a jej głos rozszedł się echem po pustym dziedzińcu. Znajdowali się już w murach klasztoru. Za nimi znajdowała się drewniana brama, która została już dawno rozwalona. W koło, w odstępach równych 100 metrów rozciągały się ściany klasztoru. Były popękane, brudne i w nie których miejscach pomazane farbą, ale najbardziej rzucało się w oczy to, że znajdowała się tam ogromna ilość okien. Było ich tak wiele, że mogło się zdawać to nie realne. Połowa z nich była zwykła, reszta pokryta była witrażami. Nie mogliście dostrzec, co one przedstawiają, ale wyraźnie widać było, że mieszkańcu klasztoru nie śpią. Wszędzie zapalone było światła. I to miał być ten opuszczony klasztor? -Wynocha!-krzyknęła jeszcze raz, ciągnąć przy tym Derfla za nogawkę i tym samym ściągając go z siedzenia. Starzec uderzył tyłkiem o drewniane podłoże powozu, po czym zgramolił się z niego i stanął przed zła zakonnicą. -Spokojnie miła pani, jesteśmy tutaj dzięki miłosierdziu twojej przełożonej. Rose Lady III, była tak miła, że udzieliła mi zgody. Jestem Derfer, powinnaś być pani uprzedzona o moim przyjeździe. Spokojnie.-powiedział, kłaniając się lekko kobiecie. Ta odrzuciła z głowy kaptur swojej szaty i ukazała wam swoją łysą głowę. Zagryzła wargi i skrzyżowała dłonie na piersiach. Spojrzała nerwowo w stronę klasztoru, jak gdyby oczekiwała pomocy, ale ta nie nadeszła. W końcu cmoknęła i wymruczała. -... Jeśli to prawda panie, proszę, abyś udał się do mnie do mojej przełożonej... wyjaśnimy sytuacje. Derfel tylko kiwnął głową i poszedł za nią, zostawiając was samych, na pustym, ciemnym dziedzińcu klasztoru. Woźnica odjechał, wrzucają zepsute drzwi do środka.
Zostaliście sami, na pustym, ciemnym dziedzińcu.
I wtedy Yukiko zdała sobie sprawę z tego, że gdzieś już widziała ten symbol. Odwrócony krzyż i różę. Kojarzyła to logo, ale ... Poczuła nagły ból w okolicach skroni. I to by było na tyle.
Zostaliście sami, na pustym, ciemnym dziedzińcu. I zaczęło się wam zdawać, że ktoś was obserwuje.
Może była to zwykła paranoja, ale mijały minuty, a wasz przełożony nie wracał. Co mieliście robić? Mogliście pogadać między sobą o tym, co do tej pory się dowiedzieliście, mogliście na własną rękę rozejrzeć się po placu, mogliście pójść za Derferem.
Ale na razie zostaliście sami, na pustym, ciemnym placu.
...
Ale czy na pewno byliście tutaj sami?
Czas na odpis: 09.10, godzina 22:30
Sanada
Liczba postów : 57
Dołączył/a : 30/08/2013
Temat: Re: La Rosa Pon Paź 07 2013, 19:43
Słysząc ton głosu Levino, spojrzał na niego z lekką niechęcią, bowiem jak widać trafił mu się ktoś raczej ciężki w rozmowie, a przynajmniej takie odniósł wrażenie. Wstawianie teatralnych pauz czy to jego szyderstwo raczej nie przemawiały za tym, by prowadzić z nim jakiekolwiek rozmowy które maja trwać dłużej niż pięć minut. Cóż na razie jednak nie mógł ocenić jego samego, ale jeśli dojdzie do wniosku iż jest typem człowieka którego nie lubi, to raczej nie będzie mu pomagał w razie czego, a jego życie jakoś nie wyda się zbyt cenne i potrzebne. Ale cóż wszystko przed nami. Przynajmniej pytania jakie zadał były na temat i jak widać przemyślane, więc pozostało tylko czekać na udzieloną odpowiedź. Kiedy usłyszał jak Derfel się śmieje spojrzał na niego nieco zaskoczony bo było to tak nagłe iż nie wiedział co wywołało ten śmiech. Gdy się uspokoił nadszedł czas odpowiedzi, a na dodatek też był mały pokaz. Widząc jak zmaterializował thrylit musiał przyznać iż wyglądało to dosyć efektownie, niczym jakaś sztuczka. Słysząc wyjaśnienia odnośnie thrylitów zaczął nad tym rozmyślać, bo skoro reagowały na takie warunki, to musieli ich szukać ludzie którzy albo pragnęli siły ponad wszystko, lub też chcieli stać się silniejsi, bowiem mało kto robiłby to dla tego by móc kogoś chronić. Chociaż mogło taką osobom kierować po prostu jakieś bardzo silne pragnienie i mógł pomyśleć, iż zebranie wszystkich przybliży go do spełnienia tego pragnienia. Możliwości było bardzo wiele i nie sposób je prawidłowo odgadnąć a więc na razie porzucił rozmyślanie o tym. Wiadomości iż każdy thrylit miał swoje własne zdolności była dosyć cenna, bowiem jeśli udałoby się im dowiedzieć jakie talenty mieli ich właściciele, to być może dojdą do tego co daje im odpowiedni thrylit. Westchnął cicho bowiem było tutaj zbyt wiele niewiadomych i zbyt wiele zgadywania. Kiedy rozmowa zeszła na temat miejsca do którego zmierzali lekko się zasępił, bo znikające dzieci to już coś poważnego, na dodatek te zgony przez chorobę i ludzie którzy zwariowali. Czyżby już ktoś wszedł w jego posiadanie i wykorzystywał jego moc? Skoro poprzedni właściciel był iluzjonistą, to być może ten kto posiadł lub też posiądzie moc brązowego thrylitu będzie umiał robić to samo? Bo by wyjaśniało przypadki zwariowania, bo można to łatwo wywołać iluzją, ale znikające dzieci to już raczej kwestia porwania. Jego rozmyślania przerwał krzyk świadczący o kłótni a nim zdołał zobaczyć co się dzieje drzwi powozu otwarły się i ujrzał zakonnicę. Widząc krzyż na jej szacie musiał przyznać iż był to dosyć oryginalny wzór ale jeszcze nigdy się z takim nie spotkał. Widząc spojrzenie zakonnicy lekko westchnął, bo ledwo się pojawili a już ktoś ich nienawidzi tak jakby zniszczyli pół miasta. Słysząc co mówiła nie zareagował w ogóle, bowiem to iż ktoś nie lubi magów nie było nowością, a na dodatek jak widać była raczej fanatyczką skoro od razu uznała ich za bezbożników. Widząc całą szopkę którą robiła zakonnica wolał się nie wtrącać bo przy swoim szczęściu jeszcze by oberwał lub coś w tym stylu. Zamiast tego obserwował wszystko dookoła i zaciekawiła go ta ilość okien i na dodatek te światła. Ponoć miało to być opuszczone miejsce. Widząc łysą głowę zakonnicy powstrzymał śmiech, ale przyszło mu to z trudem, a już po chwili wszystko się uspokoiło i zostali sami na dziedzińcu. Czas mijał powoli a Derfel dalej nie wracał co zaczynało być trochę podejrzane, na dodatek najwidoczniej zapomniano o nich. Przebywanie w tym mroku na pustym dziedzińcu sprawiło iż miał wrażenie bycia obserwowanym, ale na wszelki wypadek położył dłonie na tonfach, bo lepiej być przygotowanym na wszystko. -A więc co robimy? Stoimy i czekamy, czy też idziemy pozwiedzać i sprawdzić co się stało, że Derfel nie wraca i nie wysłali nikogo po nas? Cóż wolał przebywać w środku, bowiem może załapie się na coś do jedzenia lub do picia, a to bardzo by mu odpowiadało bo jak mają czekać to nie o pustym żołądku.
Yukiko
Liczba postów : 59
Dołączył/a : 09/07/2013
Temat: Re: La Rosa Czw Paź 10 2013, 00:50
Yukiko przez dalszą część podróży już w sumie nie odezwała się ani słowem. Milczała, chłonąc wszystko co powiedzieli jej towarzysze, a w szczególności sam Deref, który odpowiadał na zadane przez nich pytania. Zielony kamień, który im pokazał zaintrygował. W sumie to fajna sztuczka z tym trzymaniem go we włanym ciele. I logiczne. Skoro poprzedni właściciele dzielili talenty z nowymi to oczywistym było, ze kamień stawał się częścią użytkownika. Iluzjonista kochający dzieci, tak? Czyli znikające bachorki i szalejące zakonnice nie wydawały się aż tak dziwne w tym momencie. W końcu powóz zatrzymał się. Pierwszym co ich przywitało był krzyk. Krzyk kobiecy. Yukiko natychmiast przeszły ciarki. Co to? Mordują? Nie, jednak nie. To tylko kłótnia. Kłótnia, która skończyła się przy drzwiach powozu, ostatecznie wyrywając je z zawiasów. Przepraszam bardzo - wyrywając? Czy ta zakonnica - ośrodek spokoju i świątobliwości w teorii - właśnie wyrwała ich drzwi z zawiasów? Dziewczyna przesunęła się na siedzeniu, co zrobiła jeszcze raz gdy zakonnica obdarzyła ją dłuższym spojrzeniem, a potem znowu - gdy przeszedł ją dreszcz i drzwi poleciały na bruk. Ostatecznie niebieskowłosa skończyła przyciśnięta do ramienia Levino, wpatrzona wystraszonym wzorkiem w sprawczynię całego zamieszania. O przepraszam bardzo! Ona nie była parszywa! Była całkiem przyzwoitym magiem. CO z tego, że z najemniczej gildii? Ano nic! Nic nic! A oni mieli przecież misję i musieli ją wykonać! Nawet gdyby zakonnica miałaby ich zagryźć tutaj. Gdy tylko zrobiło się spokojnie wyskoczyła z powozu natychmiast. Nie miałą zamiaru siedziec tutaj ani chwili dłużej. Przeciągnęła się, rozejrzała i wtedy... Wtedy zdała sobie sprawę, że już widziała ten symbol. Nieprzyjemne uczucie rozeszło się po jej ciele, a do tego dołączył ból w skroniach. Powinna pamiętać. W końcu znałą go, na pewno. Ale nic nie pojawiło się w jej głowie. Wciąż tylko pustka. Dołująca i przejmująca ciemność. - Może się rozejrzymy? Zapytała, odwracając się na chwilę tylko do Sanady i Levino. A potem ruszyła przez dziedziniec. W sumie bez większego celu, przyglądając się w szczególności oknom. Ktoś ich obserwował. Po prostu to czuła.
Levino
Liczba postów : 55
Dołączył/a : 22/06/2013
Temat: Re: La Rosa Czw Paź 10 2013, 08:41
Brwi blondyna nieśpiesznym, lecz wyraźnie wskazującym na jego niezrozumienie ruchem, uniosły się nieco, i tkwiły tak przez chwilę. Deref śmiał się. Po co? Czyżby nie spodziewał się, że ktoś mu zada w końcu konkretne pytania? Czyżby wierzył, że wystarczą te jego legendy i bajeczki? A może to kwestia wspomnień? A może... Tu żółtooki przekrzywił delikatnie głowę i na jego twarzy pojawił się cień uśmiechu, który zniknął w następnym momencie. A może te talenty robią pranie mózgu? Może Deref był szaleńcem? Może cierpiał na rozdwojenie jaźni? To byłoby ciekawe. Zamiast jednak rozjaśnić sprawę przeciągając swe nietypowe zachowanie, spoważniał, przeprosił i zaczął mówić. Czy raczej odpowiadać, lecz nie za pośrednictwem słów, a pokazu. Levino nie skupiał wzroku na zielonej kulce. Przynajmniej nie na początku, i nie wyłącznie. Barzdiej interesował go wyraz twarzy Derefela. Czy to było męczące? Czy dawało mu to satysfakcję? Czy to miała być odpowiedź, czy chciał po prostu oczarować zebranych? Blondyn do samej sceny podchodził dość sceptycznie, w końcu niejednokrotnie pokazywał komuś podobne sztuczki. Nie, w sensie, że z ich ciał wyłaniały się małe, zielone kulki. W sensie, że coś się wyłaniało. Na przykład ogień, który nagle pokrywał czyjeś dłonie. To była dopiero scena! Kiedy ktoś wierzył, że odczuwa ból, i próbował gasić coś, co na prawdę nie istniało! Levi przez chwilę zastanawiał się, czy istnieje możliwość wyciągnięcia z kogoś tych talentów, tak jak zrobił to teraz Derefel na zadane pytanie. Ale nie, to pytanie było zbędne. I tak wątpił, aby Derefel zaszczycił go odpowiedzią, a w sumie do tego mógł wystarczyć pokaz różnych absurdalnych wizji, po których biedna ofiara blondyna byłaby przekonana, że musi się tego pozbyć. Dalej znów było trochę ładnie wyglądającej przemowy, ale szczęśliwie dążyła ona do pewnych konkretów. Na przykład takich, że to te śmieszne kulki decydują, kiedy się aktywować, i z kim się połączyć, a nie sami poszukujący ich ludzie. Nie napawało to w prawdzie optymizmem, gdyby założyć, że mają znaleźć obiekt nieaktywny, jednak z racji "dziwnych zdarzeń" Levino wątpił w taką wersję zdarzeń. Dalej było jeszcze kilka faktów. Zakończonych piękną myślą blondyna: "A więc iluzjonista-pedofil! To jest nasz cel!". Przez krótką chwilę zastanawiał się, jak rozumieją słowo iluzjonista. Szybko jednak uznał, że chodzi tu o odwracanie uwagi i sztuczki, w końcu iluzje, w których sam Levino się specjalizował, w głównej mierze opierały się na magii, a talenty, z tego, co zrozumiał, opierały się na innych założeniach. Ciekawe, czy blondyn byłby w stanie zaimprowizować jakąś sztuczkę pozbawiony całościowego lub częściowego wpływu na umysły odbiorców..?
Dalej była zakonnica. W dodatku zdrowo szurnięta zakonnica. Żółtooki raz jeszcze uświadomił sobie, za jak głupie uważa poświęcanie się dla jakichkolwiek Bogów. W dodatku przez myśl mu przeszło, że skoro mają tak "dziwną" zakonnice, to nic niesamowitego nie byłoby w tym, gdyby inny gorący "wyznawca Boga", zabawiał się w pedofila a tutejsze msze, ceremonię (czy cokolwiek się tu odbywało), były upiększane za pomocą złudzeń. Taak, to by w sumie pasowało do ich interesu. Z całej wymiany zdań między Derefem a łysą kobieciną blondyn wyłapał tylko "Rose Lady III". To mu się może przydać w najbliższym czasie. A pokaz siły? Czy to było coś niesamowitego w świecie pełnym magii, magów i magicznych wspomagaczy? Zwłaszcza, że z tego co się orientował, niektóre klasztory "Magię" nazywały "cudami" przez co tamtejsze fanatyczki były zwykłymi, niewyszkolonymi magami! Gdy Derefel zniknął, a blondyn oglądał sobie budynek, wodząc wzrokiem od okna do okna, padły pytania ze strony jego towarzyszy. - Oczywiście, że idziemy pozwiedzać. Nic nie znajdziemy, jeżeli damy się prowadzać za rączkę. W końcu może się okazać, że te zakonnice wcale nie chcą, by coś odnaleziono, a jedynie by sprawę uznać za zamkniętą. Niespecjalnie by mnie to zdziwiło widząc ciepło i dobroć charakteru tej, która nas powitała. Pytanie tylko, czy idziemy razem, czy się rozdzielimy? - zaczął swoją wypowiedź stojąc, jednak jeszcze w trakcie jej mówienia zaczął iść w kierunku klasztoru. Nie zamierzał tam jeszcze wchodzić, gdyby doszedł do drzwi. Planował odbić w bok, i niewielkim łukiem obejść klasztor. Tam, przy samej ścianie mógł być poza zasięgiem widzenia tych wyższych okien. A miał wrażenie, ze ktoś mu się przyglądał...
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: La Rosa Sro Paź 16 2013, 00:10
MG:
W sumie nic się nie działo. Ich przewodnik zniknął, wydawało im się, że ktoś ich obserwuje... to co mieli zrobić? Postanowili się rozejrzeć. Levino poszedł w stronę klasztoru, Yukiko odruchowo poszła za nim. Sanada stwierdził, że nie będzie stał sam, więc też poszedł za nimi. Levi jednak nie zamierzał wchodzić do środka. Odbił w prawo, szedł wzdłuż ściany, aby sprawdzić, kto i skąd ich obserwuje. Yukiko i Sanada zostali przy drzwiach. Na prawo mieli jeszcze kilka innych wrót, które również prowadziły do środka. Te na lewo były lekko uchylone, a w nich... Przez moment Sanada dostrzegł jakiejś dziecko, które jednak wydawało się na tyle przestraszone, że od razu uciekło. Jednak chłopak nie wiedział, czy to mu się przewidziało czy nie. Yukiko znowu poczuła uścisk w skroniach. ... Módl się dziecko. Módl o zbawienie...-usłyszała czyjś głos w głowie. I znowu ustało. Levi to zobaczył. Na przeciwko niego, czwarte okno od dołu. Coś się tam poruszyło. W tamtym miejscu nie było witraży, więc Levi mógł dostrzec zarys czyjeś sylwetki. Zdawało mu się przez chwilę, że widział jarzące się w ciemnościach niebieskie oczy, ale to zaraz przeszło. Co dalej? Nic takiego nie znaleźli.
Czas na odpis: 19.10 godzina 22:30
Przepraszam za tak długi czas nie odpisywania, ale nie miałem internetu. Teraz postaram się odpisywać już normalnie.
Mała wizualizacja całego kompleksu - Click. W to wieże, H - Hotel, S - stajnia.
Sanada
Liczba postów : 57
Dołączył/a : 30/08/2013
Temat: Re: La Rosa Czw Paź 17 2013, 10:10
A więc decyzja zapadła i każdy postanowił zrobić swoje. On wraz z Yukiko wolał wejść do środka, ale jak widać Levino postanowił sprawdzić cały budynek dookoła i kto wie może nawet coś znajdzie. Drzwi było dosyć sporo ale w sumie nie robiło mu różnicy prze które wejdą, przynajmniej do czasu kiedy nie dojrzał w drzwiach po jego lewej dzieciaka. Co prawda było to tylko przez chwilkę ale nie ma mowy o halucynacjach spowodowanych zmęczeniem czy coś. A więc jak widać żyły tutaj nie tylko zakonnice ale też dzieciaki. Chociaż z drugiej strony przypomniała mu się wcześniejsza rozmowa o tym, że właściciel brązowego thrylitu był iluzjonistą, a więc mogła to być jakaś iluzja rzucona dawno temu która trwała do teraz, lub też thrylit został aktywowany i ktoś postanowił skorzystać z jego mocy. Teraz pozostawało pytanie czy ruszyć samemu za tym dzieciakiem, czy też może zabrać ze sobą dziewczynę. Zapewne gdyby tak nagle zniknął mogłaby się lekko zdziwić, a z drugiej strony jak powie jej o dzieciaku który nagle zniknął uzna iż miał halucynacje. Cóż tak czy tak nie było sensu by tutaj bezczynnie stali. -Wejdźmy do środka i rozglądnijmy się. Nie ma sensu stać tutaj bezczynnie. Jeśli Yukiko postanowi iść z nim to dobrze bo w razie czego może i on dojrzy dzieciaka, a to będzie oznaczało iż szanse na halucynacje czy coś są zmniejszone. Ruszył więc do drzwi po jego lewej stronie, by wejść do sodką i zacząć się rozglądać dookoła w poszukiwaniu czegoś co może być dosyć niecodzienne w takim miejscu, lub co też mogłoby go naprowadzić na trop dzieciaka.
Yukiko
Liczba postów : 59
Dołączył/a : 09/07/2013
Temat: Re: La Rosa Pią Paź 18 2013, 20:14
//Mistrzu. Ucz mnie rysować <3
Zatrzymała się ostatecznie przed drzwiami, Levino natomiast odbił - poszedł dalej. Powiodła za nim wzrokiem, do póki nie zniknał za rogiem gmachu. Dziwne uczucie wciąż jednak nie znikało. Ktoś się na nich po prostu gapił, ukryty w bezpiecznym miejscu. Nie podobało jej się to. Wcale, a wcale i z minuty na minutę zaczynała się robić coraz bardziej nerwowa - wodziła po ścianie klasztoru rozbieganym wzrokiem. Ale nic to nie dawało. Obserwator był za dobrze ukryty. Wzięła głęboki oddech, chcąc się uspokoić i wtedy znowu to poczuła. Ucisk w skroniach, na co momentalnie zareagowała przyciśnięciem dłoni do głowy. W sumie to wstrzymała oddech, dopiero po dłużej chwili przypominając sobie, że jest to funkcja niezbędna do życia. Wzięła głęboki wdech, o mało nie zachłystując się wciąganym do płuc powietrzem. Modlić się? Ona? W jej głowie pojawiła się szczątkowa ilość wątpliwości by te słowa pojawiły się w jej głowie przypadkowo. Wiedziała, że coś zrobiła, w końcu ręce umazane we krwi po łokcie nie widują ludzie niewinni - do tego będące jedynie kwestią ich wyobraźni. Gdy wszystko ustało, cofnęła powoli dłoń, jakby bojąc się, że zaraz znowu poczuje ból i usłyszy słowa. Iluzjonista uwielbiający dzieci, tak? Wzdrygnęła się, gdy usłyszała głos Sanady. Spojrzała na niego niewidzącym wzrokiem, odtwarzając w głowie przed chwilą wypowiedziane w jej kierunku słowa. Kiwnęła szybko głową. - Dobrze, ale mimo wszystko uważajmy. W jej głosie pobrzmiewała wręcz przesadna ostrożność. Pojawiały się w nim wszystkie niewypowiedziane wątpliwości dziewczęcia. Ruszyła za chłopakiem, trzymając się dość blisko i rozglądając uważnie.
Levino
Liczba postów : 55
Dołączył/a : 22/06/2013
Temat: Re: La Rosa Sob Paź 19 2013, 21:37
Zarys sylwetki? Nic wielkiego. Równie pozbawione znaczenia - przynajmniej w chwili obecnej - były jarzące się w ciemności oczy. Rzecz jasna, sam fakt nietypowej cechy tych niebieskich ślepi warto było zanotować w pamięci, ale obecnie nie popychało ich to ani odrobinę do przodu. Nie mieli nawet strzępków danych, z których można by zacząć coś układać. Więc? Co dalej? Dalej blondyn kontynuował niewinny spacer przy ścianie budynku. A robił to starając się stawiać kroki po cichu. Miał pewne umiejętności w tej dziedzinie, a i posiadał nie najgorszy słuch, więc w ciszy liczył, że może uda mu się usłyszeć jakieś strzępki dialogów lub komentarzy. Dużo mniej uśmiechała mu się perspektywa, w której jego niewinna wędrówka miałaby zostać prędko zdemaskowana ściągając na niego więcej, niż uwagę tajemniczej, niewyraźnej sylwetki gdzieś w oknie. Tak więc w sumie całkiem było mu to na rękę, że się rozdzielili, grupa byłaby łatwiejsza do wykrycia. Główną wadą tej sytuacji był fakt, że oddalił się od Yukiko, którą zamierzał dalej oswajać ze swoją obecnością. Było to jednak coś, co można odrobić, a im szybciej tutaj skończą, tym łatwiej będzie się na tym skupić. Tak więc poruszał się w sumie bez konkretnego planu, oczekując, że coś wpadnie mu w uszy. Ale na nasłuchiwaniu się nie kończyło. Zwracał uwagę na różne szczegóły, takie jak ilość okien w poszczególnych częściach budynku, a także to, czy okna są otwarte czy zamknięte, oraz czy posiadają jakieś dodatkowe zabezpieczenia. Po części, dlatego, że przy otwartych łatwiej coś usłyszeć, lub/i wkroczyć do budynku od mniej klasycznej strony. Po części zaś, dlatego, że dzieci, które znikały, całkiem prawdopodobnie trafiały do jakiegoś pomieszczenia odciętego od świata zewnętrznego, gdzie spotykało ich to, o czym pomarzy osoba odpowiadająca za ich zniknięcie. Poza tym, z czego były wykonane ściany? Wszędzie były jednakowe? A może w jakiś miejscach były modyfikowane z jakiś przyczyn? Czy cały budynek był jednakowo używany, czy jakieś części wyglądały na nieużywane? Albo porzucając tak klasyczne banały, może coś samo z siebie, postanowi wpaść Leviemu w oczy?
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: La Rosa Wto Paź 22 2013, 00:18
MG:
Yuki i Sanada:
No więc ta dwójka postanowiła, że powęszy na własną rękę. Wybrali drzwi na lewo od nich i użyli ich, aby wejść do środka. Od razu poczuli, że robi im się zimno. W środku było chłodniej niż na zewnątrz. A przynajmniej tak im się wydawało. Było również bardzo mrocznie. Na prawo była ściana. Od tak sobie ściana, czysta, biała ściana. Na niej wisiała jedna świeczka, jakoś 2 metry nad ziemią. Na lewo rozciągał się korytarz, którego końca nie widzieliście. Troszkę bliżej znajdowało się coś w rodzaju klatki schodowej. Przed wami znajdowały się schody, których początek mieliście jakieś 2 metry na lewo. Wiodły one na górę, gdzie również znajdował się korytarz, oraz schody, też na górę. Te jednak zablokowane były za pomocą drewnianych drzwi pokrytych łańcuchami. Pod schodami znajdował się schowek o małych drzwiczkach, na lewo od niego widzieliście jakiś otwór w ścianie, ale w środku było cholernie ciemno. No i... usłyszeliście ciche pukanie, które dochodziło właśnie z tamtej okolicy. Woho.
Tak troszkę pogubiłem się, gdzie ty się teraz znajdujesz, więc w razie czego przepraszam ...
Levino zaczął się skradać i szło mu całkiem nie źle. Zachowywał całkowitą ciszę, jednak w nasłuchiwaniu troszkę przeszkadzał mu wiatr, który świszczał mu w uszach. Nie mniej, nic innego nie zwróciło już jego uwagi. Mało tego, uczucie obserwowania zniknęło. Wszystko było całkowicie normalne, no ... prawie wszystko. Była noc, księżyc wyszedł zza chmur i na chwilę oświetlił dwie klasztorne wieżę. Jedna z nich wydawał się być nie używana od wielu lat, natomiast ta druga ... coś na chwilę się tam zaświeciło i zniknęło. To zwróciło uwagę Levino. Nie wiedział, czy mu się to przewidziało czy też nie, gdyż trwało to krótką chwilę, a kiedy spojrzał tam drugi raz nic już takiego nie zauważył. Wkrótce księżyc znowu zniknął za chmurami, a chłopak pozostał w ciemnościach sam. No prawie sam, bo usłyszał zgrzyt drzwi i rozmowę dwóch osób. Jedną z nich był mężczyzna, drugą kobieta. Szli powoli, jak gdyby czegoś szukając. -Widzisz, siostro, nie było się dlaczego denerwować. Wszystko zostało wcześniej uzgodnione.-powiedział mężczyzna, nie patrząc na kobietę, a baczniej rozglądając się po placu. -Przepraszam, messer, nie wiedziałam... Ostatnio odwiedza nas wielu ludzi, którzy...-urwała i ... spojrzała na Levino. Który znajdował się jakieś 20 metrów od nich, w całkowitej ciemności. I nie mogła go widzieć. Na pewno go nie wiedziała. Ale chłopak mógł być pewien jednego - Derfel tam był.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.