Niewielki budynek w południowej części miasta o niebieskiej elewacji, skromnych drewnianych drzwiach i witrynie przedstawiającej list na tle torby noszonej przez listonoszy. W środku solidna ściana przedziela metraż na dwie części - większą, gdzie znajdują się okienka, za którymi siedzą panie przyjmujące listy i mogące udzielić potrzebującym tego informacji, w tej części znajdują się też stoliki i krzesła, przy których można usiąść i spokojnie napisać swój list. Druga część znajduje się za plecami pań pracujących w urzędzie pocztowym - w tym miejscu znajdują się listy, przesyłki, wszelkie paczki, a także jest to rodzaj zaplecza gdzie pracownicy mogą odpocząć i zjeść drugie śniadanie w trakcie przerwy w pracy.
___________________________________________
Jamie był w ostatnich czasach niesamowicie zalatany. To tak już z chłopakiem było - przepełniała go iście młodzieńcza energia, która nakazywała mu nie tkwić z założonymi za siebie rękoma, a działać, działać i jeszcze raz działać. Od momentu, w którym pojawił się w Fiore czekał na odpowiedni moment, by przystąpić do realizacji swojego planu - wpierw jednak na przeszkodzie stanął kompletny brak rozeznania w sytuacji panującej w krainie, brak pieniędzy oraz kompletna dezorientacja wynikająca z tego, iż nie był tu już od kilku lat. Musiał najpierw przyzwyczaić się do tego miejsca, odkryć na nowo te tereny i przypomnieć sobie jak żyło się kompletnie odmiennym kulturowo Fiore. Co to jednak dla niego! Od samego początku przystąpił z animuszem do pracy! Najpierw znalazł sobie źródło zarobku - przystąpił do gildii i postanowił podjąć się misji zlecanych tejże przez potrzebujących pomocy. Co prawda dawno... właściwie nigdy nie był w sytuacji, w której musiałby ryzykować własne życie tylko dla zarobku, uznał jednak że właściwie nie ma nic przeciwko temu, pieniądze wpadną a i przy okazji uda mu się pomóc kilku ludziom, właściwie same plusy. Po pewnym czasie jednak, gdy już zdołał jakoś oswoić się z takim system pracy, kompletnie odmiennym od poprzedniego nastąpił moment by... zacząć wcielać swój plan w życie. Dążyć do realizacji marzeń. Dokładnie! Nie można było więcej czekać! Należało iść naprzód!
...chłopak z wielkim bólem serca odkrył, iż nawet mimo posiadania odpowiedniego wyposażenia, tak naprawdę nie ma zbyt wiele informacji, które pozwoliłyby mu na odpowiednie prowadzenie swojej działalności i właśnie dlatego znalazł się na poczcie. Musiał stworzyć siatkę informacyjną! Musiał odnaleźć ludzi, którzy zechcą podzielić się z nim korespondencyjnie swoimi przeżyciami, nieważne jak głupimi! ...w najgorszym wypadku musiałby używać swoich własnych opowiastek i może... troszeczkę, ot, kapeczkę... dodać od siebie! No przecież nikt się nie obrazi jak chłopak nagle stwierdzi, że osoba Taka-a-Taka dokonała bohaterskiego czynu, a pannie Takiej-a-Takiej skradziono bieliznę, prawda? Proste rzeczy, nie warte zachodu, ale właśnie takie informacje były mu potrzebne.
Poczta. Jego baza wypadowa, jego pierwszy krok w sukcesywnej ekspansji w kierunku rozwoju i dobrobytu oraz informacyjnej autostrady! Chłopak nie znał zbyt wielu ludzi postanowił więc... wybrać imiona i nazwiska na chybił trafił, kierując się czy to obecnością ich imion w prasie, czy to pojawieniem się ich w książce telefonicznej. Liczył na to, że poczta będzie w stanie donieść listy, które właśnie tytanicznym wysiłkiem zaklejał, do adresatów. - Jeszcze... tylko... te dwa... - rzucił ze zmęczeniem, czując jak jego język odkleja mu się od podniebienia. Po chwili i dwa kolejne listy były zaklejone, a chłopak z całkiem sporym naręczem kopert udał się w kierunku skrzynki pocztowej i zaczął list po liście wrzucać je do środka. Ten z Fairy Tail, ten ponoć władał śniegiem, tamta z Lamia Scale, a tutaj ktoś z mrocznej gildii (ciekawiło chłopaka czy listonoszom uda się kogoś takiego odnaleźć, ale warto było spróbować), a tam ktoś o kim wyczytał w gazecie. Za chwilę osobę o bliżej nieokreślonej przeszłości i jakiś wariat o dziwnym nazwisku. Osób było sporo, a chłopak miał nadzieję, że odpisze mu z tej grupki choćby i parę osób. Nawet jedna - to byłoby sporo jak na początek.
Gdy listy znikły wewnątrz paszczy skrzynki pocztowej, chłopak ukłonił się ładnie paniom listonoszkom, zdzierając z głowy kapelusz i przykładając go do piersi, a następnie z uśmiechem, niemal w podskokach wyszedł z poczty. Teraz już mógł tylko czekać, a w międzyczasie może spróbować samemu poznać kogoś i zaciągnąć do pomocy? Hm...
[z/t]