HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Zachodni trakt - Page 5




 

Share
 

 Zachodni trakt

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
AutorWiadomość
Jo


Jo


Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań

Zachodni trakt - Page 5 Empty
PisanieTemat: Zachodni trakt   Zachodni trakt - Page 5 EmptyCzw Gru 20 2012, 21:12

First topic message reminder :

Niewielka droga, z ubitej ziemi, prowadząca z wschodniego lasu Fiore przez las gnolii aż do... no właśnie, dokąd? Kto wie, bynajmniej obecnie była to jedyne droga znana społeczeństwu Fiore.
~~~

MG

Grupka magów dostała proste zadanie, a może raczej, wyznaczyła sobie proste zadanie? No mniejsza, przybyli na te tereny z powodu łatwej misji, no przynajmniej z założenia. Idź, zabij, zdobądź, wróć. Pójść nie tak mogły tylko cztery rzeczy, co czyniło plan dość prostym. Problem leżał w tym że moc przeciwników stała na znacząco innym poziomie. Na dodatek, podróżni nie wiedzieli czego się spodziewać, na terenach o których nic a nic nie wiedzieli. Podróż wraz z wszystkimi przygotowaniami, zajęła im 7h. Teraz słońce powoli się obniżało, zwiastując zapadnięcie nocy, za jakieś 2h. Grupka stanęła na skraju ciemnego lasu, za plecami mając ukochane lasy Fiore i wchodząc na nowe, zupełnie nieznane terytorium. Mimo że to był dopiero skraj lasu a słońce miało dopiero zachodzić, wy już nie widzieliście... prawie nic. A dziwne odgłosy wydobywające się z lasu potęgowały uczucie strachu. Delikatna biaława mgiełka powoli otoczyła wasze stopy, powietrze było chłodne i wilgotne a was czekała długa przeprawa przez las... nie ma to jak fajne rozpoczęcie misji.

Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4013-to-cos-od-pd-jo#79641 https://ftpm.forumpolish.com/t3795-joseph https://ftpm.forumpolish.com/t4016-karta-zdrowia-jo#79647

AutorWiadomość
Laveth


Laveth


Liczba postów : 180
Dołączył/a : 19/10/2012

Zachodni trakt - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zachodni trakt   Zachodni trakt - Page 5 EmptyPią Lut 08 2013, 11:19

No tak... ruszył powoli, żeby pokazać kierunek... a później chciał ruszyć szybciej. Najwidoczniej mięśnie zdecydowały inaczej. Jednak udało mu się dojść do schodów, przy na których ktoś siedział. Smok uśmiechnął się pod maską. W końcu ktoś kto zamiast odgryzania mu ręki, będzie zamierzał mu ją na przykład odciąć czy też wyrwać. Walka z ludźmi była zawsze najbardziej ekscytująca, w końcu zwierze działające za pomocą instynktu zawsze działa podobnie, wystarczy poznać ich sposób "życia". Ludzie, zawsze potrafili i potrafią zaskakiwać. Zawsze gdy uważa się, że już nic Cie nie zaskoczy... życie pokazuje jak bardzo się myliłeś. Swoją drogą Smok po prostu kipiał ze złości, tak tak, dalej mu nie przeszła sprawa z ręką i tą wywerną. Teraz czyżby nadarzała się okazja by to z siebie wyrzucić?
Nawet bez polecenia radnej poszedł by pierwszy. Cały czas wykrzywiając usta w podłym uśmiechu. Po drodze jego maska zmieniła nieco kształt, by odsłonić usta i wzmocnić jego głos. Podobny motyw wykorzystywali w końcu grecy w swoich teatrach.
- Jak sądzę, nie jesteś tu po to, by oddać nam klucz... - powiedział głośno, zatrzymując się bliżej nieznajomego niż dwie osóbki za jego plecami, tak jakoś w odległości 2,8m. Chyba, że nieznajomy wykona jakiś ruch który zmusi smoka do "wyciągnięcia" miecza i obrony, ew. przywołanie tarczy. Chociaż miecz i odbicie nadchodzącego ataku jest bardziej wygodne...
Zatrzymał się w tej odległości, ponieważ wróg mógłby go zaatakować, a on zmieniając rękę w miecz (oczywiście mowa o ruchomej ręce), odbić jego broń i szybko zmniejszyć dystans. Taki był ból długich broni, chociaż nie był już na tyle szalony by przeprowadzić atak mieczem, a gdy już odbił broń i postąpił dwa kroki do przodu to przy drugim użył jeżyka, który pójdzie tylko i wyłącznie w linii prostej na przeciwnika, po czym odskakuje w tył, broniąc się przed ewentualnymi atakami. Oczywiście cały czas zwraca uwagę na balans ciała... bez jednej ręki jest on nieco inny niż normalnie...
Jeśli ten nie zaatakuje to chyba będzie trzeba poczekać na rozwój wydarzeń, osobiście od razu by zaatakował... ale pewno dostałaby się mu reprymenda od radnej, która ewidentnie chętnie by sobie pogadała...
- Raczej nie jesteś tu też po to, by dotrzymać nam towarzystwa... - mruknął, a skoro już był blisko, maska znów wróciła do swojego dawnego kształtu.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t365-zelastwo-lav-a#3266
Alezja


Alezja


Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy

Zachodni trakt - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zachodni trakt   Zachodni trakt - Page 5 EmptySob Lut 09 2013, 20:56

Nauka wymowy wybitnie Alv nie szła. No "nie" i koniec. Rozumiała coraz więcej ale jak to się mówi: "szału ni ma, odwłoka nie urywa". Za to z Tarika była dumna: nauczył się wymawiać jej imię! Dobrze dla niej, że "Tarik" nie jest trudnym dla jej wymowy imieniem. Ale byłby wstyd, gdyby nie mogła się nauczyć wymawiać imienia tego mikro-kompana. Ona rozumiała coraz więcej z języka Gnolli a Tarik... cóż, jest pojętnym Gnollem. Na pewno szybko ogarnie "alezyjski migowy". Jakoś to będzie...
Za wioską Tarik zsunął się z jej ramienia na ziemię i teraz szła za nim, przy okazji zbierając zioła. Gdy doszli do miejsca, w którym zeszła ze ścieżki w las za Gnollem wczoraj zauważyła, że drogą coś zapamiętale pełznie. Wyglądało to jak kadr z "Lasu Żywych Trupów", choć tylko jeden pełznący korpus wyglądał raczej smutno. Albo lider peletonu albo kogoś goni... Nie wiedzieć czemu jakoś nie specjalnie wystraszył Alezję, jak widać. Do tego miała wrażenie, że słyszy, jak gruchoczą w nim o siebie połamane kości, co z kolei skojarzyło jej się z woreczkiem muszelek, pamiątkowo przywiezionych znad morza, a to z kolei załączyło umysłowi natrętną piosenkę:

Bursztynek, bursztynek
Znalazłam go na plaży
Słoneczna kropelka
Kropelka złotych Marzeń
Bursztynek, bursztynek
Położę go na dłoni
Gdy spojrzysz przez niego
Twój uśmiech cię dogoni...


Niestety umysł z przykrością sam stwierdził, że ta "gąsiennica", na którą patrzy Alv nie wygląda jak bursztynek. Prędzej radośnie chrobocący wspomniany woreczek muszelek. Na szczęście to nie uśmiech dogonił Alezję pierwszy lecz rozum: poznała w "czołgiście" Daxa. Wystrzeliła ze swojego ukrycia w krzakach w stronę chłopaka, uprzednio pokazując Tarikowi, by zaczekał chwilę...
- Ooonienienienienie! Nie stracisz mi tu przytomności... Nie na mojej warcie... - zadriftowała przy coraz zimniejszym magu zimy Alv, jednocześnie zrzucając na ziemię plecak, dobywając z niego maść z bzu strachliwego. Zaczęła wcierać maść w te rany, które były widoczne jednocześnie odzywając się w te słowa - Po pierwsze PRZESTAŃ SIĘ RUSZAĆ. Po drugie: za chwilę podejdzie tu szczur. Zrób mu krzywdę a cię tu zostawię... - i zawołała Tarika. Wolała mieć go przy sobie...
Do tego przez cały czas coś jej nie pasowało w otoczeniu. I nie chodziło tylko o to, czemu Dax jest sam. No właśnie. Był sam ale jednocześnie nie był sam. Był ktoś jeszcze tylko, że go nie było. Schiza? I jeszcze ta atmosfera, że coś jest bardzo nie tak. Znów postawiła czujność na najwyższe obroty, lecz za rozglądanie wzięła się dopiero, gdy skończyła znieczulać rany Daxa. Samego rannego na razie nie pytała o nic. Bała się, że jeśli zacznie rozglądać się wcześniej, to co zobaczy przeszkodzi jej w obecnych czynnościach. By nie zostali zaatakowani musiała na razie wystarczyć sama czujność. Podświadomie liczyła też na małego tubylca w bucikach. Gdy już skończyła z magiem zimy wstała rozejrzała się uważnie po otoczeniu. Gdy jej wzrok trafił na krwawe pobojowisko poczuła, jakby ktoś jej zalał gardło ołowiem. Pierwsze co rozpoznała to strzępki Yuukiego ale czy powinna rozpoznać kogoś jeszcze? Nie zwymiotowała, nie zaczęła szlochać ani odstawiać innych dewiacji. Nie. To osłabia umysł i prowadzi do obłędu. Przestała czuć cokolwiek poza wewnętrznym, stalowym chłodem. Taki umysłowy firewall chroniący przed załamaniem nerwowym. Już raz chowała kilka osób, które znała. Dużo jej bliższych, niż magnolska grupa ratunkowa. Nie oszalała wtedy, nie oszaleje teraz. Grunt to chłód, dystans i rozsądek. Inwentaryzacja szczątków osobnika dorosłego... mechanicznie padła w myślach komenda i Alv na pobocze drogi zaczęła znosić fragmenty i układać je w kolejności anatomicznej (z kośćmi i głównymi organami żaden problem, z niektórymi mniej ważnymi organami i kawałkami mięsa musiała "pozgadywać"). Szło jej sprawnie. Liczba wyeksplorowanych kości długich oraz kości występujących w szkielecie pojedynczo wskazuje, że są to szczątki jednego osobnika... nie było żadnej eksploracji. Wszystko leżało na ziemi. Po prostu naukowa, przedmiotowa terminologia pozwalała jej zachować dystans. A więc tylko Yuuki... dodała ze smutną ulgą. Nie miała czasu na kopanie grobu ani szukanie kamieni, postanowiła więc przykryć go gałęziami. Wiedziała, że i tak rozniosą go po lesie zwierzęta jednak coś wewnątrz nie pozwalało jej zostawić tych szczątków od tak. Zrobiła jeszcze jedną rzecz: zabrała jeden z palców Yuukiego* i wrzuciła go do jednej z bezbarwnych torebek śniadaniowych, które zabrała z domu z myślą o napotkanych zabytkach. W dawnych, barbarzyńskich czasach, gdy na dalekiej od domu wojnie ginął wojownik, towarzysze którzy powrócili w rodzinne strony zabierali jakąś jego część, by rodzina mogła go symbolicznie pochować. Inu nie znała rodziny Yuukiego, ale z miejsca stało się dla niej oczywiste, że skoro należał do FT, zawartość woreczka trafi do Takano. Gdy skończyła prowizoryczny, bardzo na prędce zrobiony grób, zmówiła krótką modlitwę i zamyśliła się. Co za hihot Losu. Nie dane mi było pochować Angella, maga Gwiezdnych Duchów, członka gildii Fairy Tail, znanego mi od dłuższej chwili, za to przed chwilą pogrzebałam Yuukiego, maga Gwiezdnych Duchów, członka gildii Fairy Tail, którego prawie nie znałam...
Ale dość tego. Trzeba zająć się żyjącymi i udać się do ruin. Rozejrzała się jeszcze po okolicy za dwiema rzeczami: strumykiem, w którym mogła umyć brudne od krwi obu dżentelmenów ręce i ziołami, którymi mogłaby podreperować stan Daxa. Wątpiła jednak, czy poza utrzymaniem go przy życiu da radę zrobić coś więcej. Tak czy siak - próbować trzeba. Jeśli znalazła strumień, umyła ręce. Jeśli znalazła pomocne zioła, wróciła z nimi do Daxa i użyła ich zgodnie z przekazaną przez Gnolle instrukcją. Jeśli nie znalazła, po prostu wróciła do Daxa i Tarika, by powziąć dalsze działania. I tym razem naukowy chłód ustąpił miejsca czarnemu humorowi. Stanęła obok maga zimy, "założyła na siebie" ręce i spojrzała na niego krytycznym okiem...
- Zginasz się w tylu nadprogramowych miejscach, że mogłabym cię poskładać w kostkę i wsadzić do plecaka... - powiedziała bez cienia uśmiechu. W rzeczywistości nie chciała brzmieć podle. Chciała jakoś rozładować sytuację. Niestety o ile czarny humor miała w standardowym pakiecie, o tyle o uśmiechu czasem sama musiała pamiętać - Kostka Magika, nowy towar na rynku gier logiczno-zręcznościowych. Nawet nie pytam czym możesz ruszać, bo od razu widać, że nie powinieneś niczym... Wbrew jej woli spod stanowczego, skupionego, poważnego wyrazu twarzy przebijało zmartwienie o stan kompana. Przed chwilą pochowała Wróżka. Nie miała ochoty chować kolejnego... Zamyśliła się, co robić dalej. Wtem...
- Dobra, Frodo. Obawiam się, że to ten fragment historii, w którym używasz Pierścienia...
Była pewna, że przy Yuukim nie znalazła pierścienia i coś jej podpowiadało, że ani nie zdążył go użyć, ani że pierścień leczący przepadł gdzieś w tym lesie. To by znaczyło, że Dax mimo użycia pierścienia pozostanie z rozsądnym zapasem a obecnie było wystarczająco niewesoło by zwlekać z użyciem. Podczas opatrywania znalazła też Klucze. Dopiero teraz uzmysłowiła sobie, że to klucze nieboszczyka. I o ile rozumiała zabranie ładunku leczącego, o tyle zabranie kluczy jakoś jej się nie podobało. Zachowała to jednak dla siebie...
W końcu straciła cierpliwość i odszukała jeden z pierścieni, czy to się Daxowi podobało czy nie, i włożyła mu go na palec. Nie wiedziała, czy tak to zadziała ale nie bardzo miała wybór. Jeśli nie zadziałał, wpadła na inny pomysł. Poznajdywała rozłożyste i gęste gałęzie, posplatała je razem, co było trzeba to poodcinała falkatą lub nożykiem i zrobiła z nich [gałęzi] prowizoryczne nosze, które miały działać na tej zasadzie, tylko zamiast konia była Alv. Zdjęła swoją wierzchnią bluzę, a notes i długopis przełożyła do plecaka (i tak nie miała teraz możliwości czegokolwiek notować). Palec też. Umieściła woreczek z nim w osobnej kieszonce, by nie walał się po plecaku jak kamień po nerce. Bluzą wyłożyła nosze, by ograniczyć rannemu kłucie w plecy przez niesforne gałązki. Najgorsze było umieszczenie Daxa na noszach ale i z tym jakoś dała radę, po dłuższej i mało przyjemnej dla kaleki chwili (dźwignie, szarpanie, zapieranie się nogami, etc.). Starała się jednak nie uszkodzić go bardziej, niż był obecnie. Może i był większy i cięższy od niej ale Alv ma pewne cechy zimnokrwistej chabety: poza grzywą, której mógłby pozazdrościć niejeden koń fryzyjski posiadała upór i motywację do ciężkiej pracy a obecna chwila motywowała ją conajmniej poczwórnie. Gdy Dax był już na noszach, Inu poprawiła swoje toboły, skinęła na Tarika, by ruszać szukać pozostałych towarzyszy, i ciągnąc za sobą nosze z Daxem poszła za małym przewodnikiem. Calutki niemal czas [tego posta] starała się być niesamowicie czujna, by nic ich nie zaatakowało. Szczególnie, teraz, gdy targała za sobą Daxa. Była zbyt świadoma, że jest obecnie widziana przez lokalne drapieżniki co najmniej jak obsługa przenośnego bufetu...
- Opowiedz mi co się stało, Dax. I masz do mnie cały czas mówić... - po pierwsze: by wiedziała, że jest przytomny; po drugie, by wiedziała, że nic go nie zeżarło a ona nawet nie zauważyła. - I nie idź w stronę światła. To pociąg...
Tak naprawdę wolałaby ruszyć z Daxem w przeciwną stronę, do szpitala, jednak ani czas na kłesta na to nie pozwalał, ani świadomość, że zostawiłaby w lesie trójkę kompanów, nie znając ich losu...
Jeśli Tarik w czymś chciał jej pomóc, korzystała z pomocy. Reagowała też na ostrzeżenia, gdyby próbował ją przed czymś ostrzec...

*Nie piszę, który bo nie wiem, czy znalazła wszystkie...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t91-konto-alezji https://ftpm.forumpolish.com/t90-gergovia-alezja https://ftpm.forumpolish.com/t907-kabaczek#13270
Goomoonryong


Goomoonryong


Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012

Zachodni trakt - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zachodni trakt   Zachodni trakt - Page 5 EmptySob Lut 09 2013, 21:59

MG

Dax i Alezja: Włożony na palec Daxa pierścień rozbłysł zielonym światełkiem i rozwalił się na drobne kawałeczki, Dax zaś poczuł jak zrastają się połamane kości. Ból ustąpił dzięki maści Alezji ale wciąż mag lodu miał problemy z poruszaniem, ot mięśnie były wyczerpane. Ale i tak było lepiej niż wcześniej no i chłopak mógł chodzić o własnych siłach a to już spory plus.
-Alezhgja-Zaskrzeczał Tarik i przekrzywiając łepek zamachał do niej łapką, po czym ruszył w swoich bucikach po leśnej ściółce do przodu. Widać chciał jak najbardziej przysłużyć się dziewczynie którą widocznie polubił. Gdy oboje magów ruszyło za szczurkiem, po kilkudziesięciu minutach drogi, dotarli do... tajemniczych ruin. Widocznie były stare co dziewczyna dojrzała od razu. Przed magami bowiem nie było nawet wejścia, jedynie schody prowadzące na pierwsze piętro ruin. Co tam było ciężko określić. Parter stanowiły tylko stare, kamienne filary i resztki posadzki, oraz kawałek ściany w tylnej części budowli która miała długość i szerokość ponad 120m. Gdzieś w środku parteru znajdowała się dziura, zapewne lochy o powierzchni 30x30m. Jednak przed samymi ruinami, po prawej stronie znajdowały się stare schody, prowadzące w dół, no i dochodziły stamtąd głosy...

Kirino, Colette, Laveth: Trójka magów powoli zbliżała się do rozmówcy. Cała trójka jakoś przygotowała się do walki.
Przeciwnik tylko ruszył dłonią a na twarzy Colci i Kirino pojawiły się krwawe pręgi. U Colci były to cztery krwawiące nacięcia biegnące na skok od lewego do prawego boku twarzy a u Kirino dwa nacięcia na podbródku. Lav też coś poczuł ale bardziej jak by coś niewidocznego uderzyło w maskę, której nie dało rady rozciąć. Był to jawny atak więc smoczy zabójca chciał ruszyć nieco w przód z atakiem ale... nie mógł! Coś trzymało go za lewą nogę. Colcia wysłała kartę na przeciwnika ale ta po prostu.. pękła w drodze!
-Nie radzę się wam ruszać bo może się to dla was źle skończyć... no może poza panem metalowym. Z tobą pewnie się namęczę jak przyjdzie co do czego, ale raczej nie chcesz śmierci tych pań prawda?-Powiedział z uśmiechem przeciwnik. Co ważniejsze dostrzegliście ze to co trzymał w dłoni właściwie było Sayą. Sayą od dużej Daikatany-Więc sprawa jest prosta. Oddajcie mi Golden Heart a ja dam wam klucz. Proste prawda?- Rzucił ze stoickim spokojem czekając na wasze reakcje.

Stan postaci:
Laveth: 99%MM, Prawe ramię przegryzione, boli. Widzisz cztery rany z przodu i jest pięć ran z tyłu. Nie jesteś już w stanie poruszać prawą ręką, która zdrętwiała. Coś cię "trzyma" za lewą nogę
Kirino: Prawa dłoń dość mocno poharatana, dwa małe zacięcia na podbródku
Dax: Obolałe całe ciało, zmęczenie
Colette: Trzy rozcięcia na twarzy, spokojnie nie będzie blizny.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t528-konto-hana https://ftpm.forumpolish.com/t329-goomoonryong https://ftpm.forumpolish.com/t921-gumisiowe-relacje#13545
Alezja


Alezja


Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy

Zachodni trakt - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zachodni trakt   Zachodni trakt - Page 5 EmptyNie Lut 10 2013, 03:13

Z nieskrywaną ulgą Inu patrzyła jak pierścień spełnia swoją powinność. Oczywiście z miejsca zwróciła uwagę na Tarika i ruszyła za nim niemal krok w krok, oglądając się co chwila, czy Dax nadąża. Wszak był jeszcze dość obolały. Gdy dotarli do ruin Alv westchnęła z zachwytem...
- Jakie one piękne... - szepnęła sama do siebie. Rzecz w tym, że dla Alv w sumie nie istniało coś takiego jak brzydkie stare ruiny, choć fakt, że niektórym krajobraz dodawał jeszcze więcej uroku. Stare, mroczne ruiny w środku czarnego, starego i niebezpiecznego lasu. Zawsze dziwiła się, czemu w takich miejscach nie odbywają się śluby tych, którzy jeszcze wierzą w "długo i szczęśliwie"...
Nim zbliżyła się do obiektu całkiem, przed dalszą drogą powstrzymała Tarika i Daxa, sama też stając. Szybko w notesiku narysowała schemat widocznej części budynku a Niwelatorem [PWM] pomierzyła jego wysokość (jeśli odcinek między ziemią a najwyższym punktem był całkowicie w zasięgu wzroku Alv, bez potrzeby ruszania głową), wielkości i odległości poszczególnych elementów oraz położenie kilku punktów podstawy konkstrukcji nad poziomem morza*. Sprawdziła też na kompasie kierunki i oznaczyła na schemacie północ. Wszelkie zauważone posągi czy napisy również starała się przelać na papier, tyle by się orientować, co jest czym i co przedstawia. Całość zajęła jej max 2 minuty (z posągami, napisami, tablicami czy innymi dewiacjami - ze 3-4, może 5 minut)...
Dobra, Alv. Chwilowo przerwij zabawę. Skoro Tarik Cię tu przyprowadził, to znaczy, że albo są tu Colette, Kirino i Laveth, albo są to TE ruiny, albo jedno i drugie. Nie widzę ich tu, więc albo ich nie ma, albo są w budynku i głosy być może należą do nich. Może to być też pułapka. Więc możesz zrobić 2 rzeczy...
... I najpierw przeczesała dokładnie teren w poszukiwaniu dźwigni, żyłek, spadających belek i innych pułapek, oraz przeciwników. Traseologią [PWM] sprawdziła też teren wokół ruin w poszukiwaniu śladów. Mniej więcej pamiętała jakie obuwie mają nieobecni towarzysze, więc głównie na poszukiwaniu ich odcisków była skupiona. Co prawda gołym okiem też mogły być widoczne ale... wolała przecenić przeciwnika niż niedocenić. Gdyby okazało się, że Inkwizycja jest lepiej przygotowana na ich przyjście, mogliby próbować zmylić Alezję i Daxa, by myśleli, że towarzysze weszli do wnętrza, gdy tak naprawdę nigdy ich tu nie było. Jeśli pasujące ślady mienią się delikatnie na zielono, oznacza to, że Inkwizycja chciała ich zrobić "w jajo", magicznie tworząc odciski na ziemi. Jeśli są a nie świecą się, będzie to oznaczało, że Tarik doprowadził ich do towarzyszy. Poza tym na podstawie pozostałych śladów próbowała ocenić ile obcych osób może być w środku (na podstawie śladów "wchodzących" i "wychodzących"). Oczywiście w tym ostatnim przypadku ostateczny rozrachunek mógł wyjść delikatnie błędny, ale nic lepszego nie miała. Poza tym mogły (ale nie musiały) być też ślady pułapek (magiczne świecą się na zielono). Poinformowała Daxa o tym, czy towarzysze tu są i o potencjalnych wrogach&pułapkach, jeśli takie zauważyła. Jeśli nic nie wskazywało na to, że to TE ruiny, Alezja dalej korzystała z pomocy Tarika. Jeśli jednak raczej wyglądało na to, że to już tu:
Alv założyła cięciwę na łuk, wsadziła przygotowanego z powrotem do łubii i odwróciła się do Tarika. Miał ją doprowadzić do towarzyszy i ruin, i zrobił to. Dalej robiło się zbyt niebezpiecznie. Ukucnęła przed Gnollem, podniosłą go i mocno uściskała (oczywiście nie robiąc mu krzywdy). Najbardziej jak tylko mogła, spróbowała wydusić z siebie gnollowe "dziękuję". No niby nie miała szans, ale bardzo chciała, starała się więc ze wszystkich sił. Po tym odstawiła malca na ziemi. Chciała mu dać coś przydatnego. Pierwsza myśl: kompas. Ale Tarik go nie potrzebował. Znał świetnie las. Wtem sięgnęła do lewego boku i z pochewki ukochanego falkatowego zestawu wyjęła mały nożyk, który wręczyła szczurkopodobnemu stworkowi i pogłaskała go pożegnalnie po łepetynce. Po czym stanęła na baczność i zasalutowała szkrabowi. Poczuła jak oczy zaczynają ją piec, nie dała jednak tego po sobie poznać. Żeby tak się do kogoś przywiązać przez jeden dzień! A może po prostu Gnolle w jakiś sposób kojarzyły jej się z dawnym, odległym światem?...
Ludzie z dużych miast nazwaliby Gnolle prymitywnymi barbarzyńcami i jako takich według swego uznania próbowaliby wytępić w imię "wspaniałej cywilizacji i pokoju na świecie". Gdyby jednak choć w połowie byli tak serdeczni jak one i tak otwarci na świat, przy jednoczesnym zachowaniu rozsądku, ów świat byłby dużo przyjemniejszym miejscem. Gnoll - to brzmi dumnie... pomyślała z podziwem, kierując się do ruin i zostawiając Tarika za plecami. Mijając potencjalne pułapki, podeszła do jednego z filarów i dzięki 14C [PWM] zamierzała sprawdzić datowanie. Dawniej do zaprawy często dodawano elementów organicznych. Była więc spora szansa, że te tu obecne pomogą ocenić wiek budowli, a przynajmniej tej jej części. Po co jej to? Po pierwsze: z czystej ciekawości i wykolejenia zawodowego, by więcej się dowiedzieć o tym budynku i jego przeszłości. Po drugie: jeśli ten budynek dawniej należał do Inkwizycji, informacje o nim mogły okazać się dodatkowo pomocne. Ukradkiem odwróciła się, by spojrzeć w miejsce gdzie stał Tarik, by upewnić się, że już go tam nie ma...
Gdy już sprawdziła co miała posprawdzać, zainteresowała się zejściem, z którego dobiegały głosy. Nie "olała" piętra. Po prostu założyła, że skoro z dołu dochodzą dźwięki, które mogą być zaginionymi im towarzyszami, rozsądnie będzie najpierw zainteresować się zejściem. Odwróciła się do Daxa i najpierw przyłożyła palec do ust nakazując ciszę i zaraz po tym kiwnęła palcem, by poszedł za nią. Domyślnie: by bardzo ostrożnie poszedł za nią. Po schodach zaczęła schodzić bardzo ostrożnie, powoli i najciszej jak potrafi. Nie przylgnęła do ściany tylko dlatego, że echo poniosłoby przerażliwy rumor, gdyby tym, co ma na plecach zaczęła ryć o kamienne/ceglane (?) ściany. Schodziła jednak najbliżej ściany jak się da, jednocześnie nadstawiając uszu, by spróbować rozróżnić głosy oraz dowiedzieć się o czym tak zawzięcie prawią...
Jeśli okaże się, że to rzeczywiście oni i Inkwizytor, schodzi do granicy widoczności, dzięki czemu pozostanie w ukryciu przed oczami obecnych. Nie pokazuje się też towarzyszom, bo niechcący mogliby zdradzić obecność kogoś jeszcze (czyli jej, i Daxa jeśli zdecydował się też zchodzić). Gdy zorientowała się w sytuacji, w pierwszej chwili chciała posłać przeciwnikowi strzałę, jednak w tych ścianach najdrobniejszy szmer mógłby okazać się zgubny. Druga myśl: Ignacy. Jednak czy to już ta chwila, by go przyzwać? Tak bez rozpoznania przeciwnika? Pomyślała więc o czymś innym. Idiotycznym i kompletnie bez sensu. Niby... Blisko nad głową inkwizytora, w podziemnym, zimnym pomieszczeniu zmaterializowała się... dłubanka. Tak, nad głową wroga Alv wyczarowała wydłubaną w kłodzie łódkę, by ta we współpracy z grawitacją runęła na wroga, jeśli nie robiąc krzywdy to przynajmniej kupując kilka sekund na działanie, nim ten zaskoczony się pozbiera...
Jeśli jednak te odgłosy to nie towarzysze&wróg, Alv stoi w bezruchu i stara się zorientować w sytuacji zaistniałej tam, skąd słyszy dźwięki...
Oczywiście bez względu na sytuację, czujność wciąż pracowała jak chomik w kółku, który postanowił, że właśnie tej Nocy dobiegnie na miejsce...

Z ruinami podświadomie łączyła jeszcze jedną Nadzieję: potencjalne Znaki Przeszłości. Stare, wymagające odrobiny opieki przedmioty lub i całe obiekty, miejsca, o magicznym potencjale wyczuwalnym tylko dla maga ZP, niosące z sobą czyjś ogromny ładunek emocji...
Nie nastawiała się na nie jednak jakoś śmiertelnie, bo potencjalne Znaki Przeszłości są niesamowitą rzadkością...


*Jak mi później będzie potrzebne, to zapytam o to, czego nie podałeś w opisie. Na razie beznerw :P ...


//Ledwo patrzę. -_- Mam Nadzieję, że o niczym nie zapomniałam, nic nie pokręciłam ani niczego nie przegapiłam...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t91-konto-alezji https://ftpm.forumpolish.com/t90-gergovia-alezja https://ftpm.forumpolish.com/t907-kabaczek#13270
Laveth


Laveth


Liczba postów : 180
Dołączył/a : 19/10/2012

Zachodni trakt - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zachodni trakt   Zachodni trakt - Page 5 EmptyPią Lut 15 2013, 00:11

No cóż, sprawa była nieco bardziej skomplikowana niż na początku. Fakt faktem przeciwnik miał trochę racji, mimo że Czerwony się do tego otwarcie nie przyzna nigdy, to nie chciał by owym panią, za jego plecami stała się jakakolwiek krzywda. Uśmiechnął się lekko, chociaż przeciwnik nie mógł tego dostrzec. Zaraz za nim, wyrosła metalowa ściana (B), zasłaniająca i odgradzająca dziewczyny od przeciwnika.
- Pozwolisz, że jednak one nie będą wtrącać się do tego... - powiedział zimnym tonem i delikatnie uderzył prawą piętą o podłoże, posyłając w linii prostej "jeżyka" (C), w między czasie zamienił swoją rękę w miecz (bo chyba wcześniej nie uznałeś mi tej akcji?), sprawdzając czy już może się ruszać (w końcu przeciwnik musiał się ruszyć, co mogło spowodować zerwanie się zaklęcia jakim go przytrzymywał). Szybkie spojrzenie na nogę i ocena sytuacji, jeśli to jakieś pnącze to stara się je przeciąć czy coś. Jeśli nic nie ma, a nadal nie może ruszyć nogą, wbija miecz niemalże przy ciele i wyrywa go, patrząc już na przeciwnika. Jeśli dalej nie może się ruszyć, będzie musiał chwilowo bronić się w tym miejscu. Jeśli już może, to stara się zmniejszyć dystans i wyprowadza liczne cięcia i pchnięcia, co rusz odbijając ostrze, ataki wroga...


/// wybaczcie... cóż... eh.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t365-zelastwo-lav-a#3266
Colette


Colette


Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012

Zachodni trakt - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zachodni trakt   Zachodni trakt - Page 5 EmptyCzw Lut 21 2013, 09:30

Co za...nawet brakowało jej słów! Oni sobie spokojnie idą, a ten...uh! Machnął ręką i zranił obie dziewczyny! Laveth farciarz miał maskę na twarzy, więc pewnie mu nic nie było w tym momencie, ale...jak tak można?! Gdyby nie to, że panna Carter skupiła się zaskoczona na swej poranionej twarzy to kto wie czy by się nie zezłościła, tak jak się zdenerwowała w duchu - ogarnąwszy sytuację. Właściwie jedyne czego teraz brązowowłosa chciała to braku blizn na twarzy po czymś takim...Jak przeżyje blizny, które można schować, tak gorzej z oszpeceniem...Gdyby nie tak ważna misja to od razu by się tym przejęła! A tak musiała to zostawić na potem...
W każdym razie i karta pękła, a wydawało się, że Blaszak nie może się ruszyć...Kim do diaska był ten gość na schodach?! Najważniejsze pytanie jednak to czy miał przy sobie klucz? Czy powinni tracić na niego czas czy jednak muszą iść, gdzieś dalej? Choć Smoczy Zabójca pewnie i tak będzie chciał mu coś zrobić...A po tym co zaszło, i Radna nie miała nic przeciw...Byleby Laveth wyszedł z tego żywy...Właściwie oponent niby potwierdził, że ma klucz...Może inaczej - chciał wymienić Anastazję na klucz, więc prawdopodobnie go ma lub...zrobił to co zaraz Cole powie.
- Nie mamy pewności, że masz klucz, więc Golden Heart jest bezpiecznie ukryty.
Odrzekła tak jakby to była prawda. Kłamstwo akurat dla niej trudne nie było, ale kto wie, może przeciwnik ma instynkt albo co gorszego? Ją jeno ciekawiło czy pokaże im klucz czy zabije za takie coś...Czy stało się to po czy przed tym co Lav zrobił nieważne bo w obu przypadkach, dziewczyna i tak to powiedziała.
Tak czy siak usłuchała grzecznie przeciwnika i nie ruszyła się z miejsca, ale nie znaczy to, że nic nie zrobiła. Już w trakcie zdania postanowiła użyć swego zaklęcia rangi B. Prawdę mówiąc panna Carter zawsze wolała oszczędzać manę i nie rzucać się na głęboką wodę, ale ostatnio przez takie coś omal nie zginęła...więc trzeba było tym razem chociaż próbować lepiej wziąć się do roboty...Poza tym jawnie ich zaatakował, gbur jeden! Wpierw atak, a potem wymiana? Okropne zwyczaje tu mają...No, ale wracając do ataku. Póki co Cole posiadała tylko jeden atak rangi B, który nie raz jej pomógł, ale nie używała go za często - jak było wspomniane, zazwyczaj jest ostrożna i nie idzie na głęboką wodę. Nie mniej jednak teraz starała się to zrobić w miarę szybko. Tak więc używają zaklęcia 'armia Jokera', karty brązowowłosej powinny przybrać wielkość około dwóch metrów i od razu - zacząć krążyć wokoło wroga, nie czekając długo, czyli i od razu, chaotycznie zacząć atakować...W sensie figury jak to oczywiście jest z tym zaklęciem. Niestety Colette zdawała sobie sprawę z tego, iż przeciwnik zapewne jest o wiele silniejszy itp., ale może zaklęcia rangi B, nie zniszczy od razu? Zwłaszcza, że karty są w ciągłym ruchu...No i może da to Lavethowi chwilkę czasu na uwolnienie się lub atak? Niebo by było jakby figury zraniły typka z potencjalnym kluczem...
Należy podkreślić, że zaklęcie jest użyte bez względu na to czy dziewczyny będą za ścianą już czy nie. Albowiem nawet będąc za ścianą, Cole pamięta, gdzie kto stał, a poza tym wystarczy jej jeno to uruchomić bo potem karty działają już samoistnie, chaotycznie atakując z różnych stron.
Póki co jednak sama radna nie weszła do kart, uznając to za zbyt ryzykowne.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t99-konto-colette#260 https://ftpm.forumpolish.com/t78-colette-carter https://ftpm.forumpolish.com/t757-notatnik-colette#10600
Dax


Dax


Liczba postów : 1344
Dołączył/a : 20/10/2012
Skąd : Krakus

Zachodni trakt - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zachodni trakt   Zachodni trakt - Page 5 EmptyCzw Lut 21 2013, 13:57

I tak sobie leżał… i leżał… dzięki Bogu, że to była tylko chwila, a nie jakiś dłuższy odcinek czasu. Bolało go wszystko, ale co się dziwić po takim ciosie, w końcu nie często dostaje się od gigantycznej jaszczurki, czy co to tam to było. Poczuł ruch ręki, ale niewywołany przez niego samego. Lekko podniósł głowę, by zobaczyć, kto się nim bawi(Bez podtekstów proszę…). Zielone światło go pokryło. Takie fajne uczucie mu przeszło po ręce i reszcie ciała, poczuł, że ból zaczyna przechodzić.
-Uch… nie wiem, co jest w tych pierścieniach, ale ja chcę jeszcze raz…- Rzekł odzyskując świadomości i podnosząc się na nogi. Spojrzał na Alezje i na Tarika. Podziękował za aktywację pierścienia, a po chwili:
-Fajna mysz…- pomyślał, po czym poszedł za nimi. Trochę mu się trudno chodziło, ale to raczej nic dziwnego, wykończenie i te sprawy…(Taka sytuacja O: ) Po drodze do ruin patrzył ciągle na boki, czy gdzieś nie leży coś przydatnego, czego mógłby użyć podczas walki, bo raczej kija nie będzie używał przeciwko inkwizycji, ale przecież jest z FT, a tam załatwia się wszystko czym się da…
Dobra mniejsza, teraz już doszli do tej świątyni. Nie interesowała ona zbytnio chłopaka swoim wyglądem, on szukał raczej wszystkiego innego, niż tego miejsca. Gdzieś mogą się czaić te typki.
Podrapał się w tył głowy, nie wiedząc, co ma robić. Niechciał rzucać się od razu do paszczy lwa sam, jeśli by to zrobił to czekałaby go pewna śmierć. Popatrzył na Alezję, która pokazała do niego palcem i nie mówię bynajmniej o środkowym… tylko o wskazującym, który pokazywał żeby zachować ciszę.
Kiwnął głową na znak zrozumienia, po czym poszedł za nią, próbując się skradać niczym ninja, lub kradnący cygan(Pozdrowienia dla Fema!) Chłopak starał się siedzieć cicho jak mysz pod miotłą, jednak to się kłóciło z jego wybuchowym charakterem. Siedział cicho, raczej nie mógł na razie nic z robić...


(Chciałem napisać dłuższy, ale się szczerze nie dało...)
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t451-bank-mroza https://ftpm.forumpolish.com/t4702-daxy https://ftpm.forumpolish.com/t780-dax-i-jego-zmiany
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Zachodni trakt - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zachodni trakt   Zachodni trakt - Page 5 EmptyPią Lut 22 2013, 17:30

Wcześniej ból ręki, teraz ból w okolicach brody... Pewnie, kompletujemy ból i rany, potem, gdy już kolekcja będzie pełna, otworzy się jakieś muzeum i ludzie będą płacić by zobaczyć jak poszczególne rany wyglądają, będą pytać o rodzaj bólu. Całe szczęście, że to był tylko podbródek, a nie oczy, bo wtedy mogłyby się nawet tak delikatne zacięcia skończyć bardzo tragicznie. Na swój sposób szczęście w nieszczęściu, choć tak naprawdę trudno było w ich sytuacji mówić o jakichś specjalnie szczęśliwych losach. Dodatkowo wyglądała na to, że przeciwnik, który potraktował zielonowłosą w ten niezbyt kulturalny sposób, dysponował magią, która potrafiła zadawać obrażenia cięte na dystans... Magia powietrza? Może użycie jakichś przedmiotów, małych ostrzy, żyłek? Może to wcale nie magia? Kto wie, w tych czasach wszystko było możliwe. Jeżeli jednak potrafił on, ot tak zadać jej obrażenia od razu bez żadnego problemu i niemal bez wysiłku, to najprawdopodobniej mógł on to powtórzyć i na większą skalę. Próba użycia swojej szybkości czy zwinności w ewentualnej walce z nim, w tym momencie, nie posiadając większych informacji na temat przeciwnika i jego broni/magii mogła skończyć się bardzo źle.

Dlatego Kirino nie ruszyła się z miejsca i przyjęła postawę podobną do reakcji jej koleżanki z drużyny, pomijając fakt, że nie odzywała się w ogóle na temat tego o czym właśnie rozmawiano. Nie miała niczego do dodania, a poza tym obecnie lepiej było poobserwować, przypatrzeć się przeciwnikowi, zobaczyć czy nie robi czegoś konkretnego, czy nie trzyma czegoś w rękach, czy może ma coś ukrytego, może jego ruchy mogłyby zdradzić coś na ten temat? Też jednak nie była całkowicie bezużyteczna, stojąc tak tylko i patrząc, ale postanowiła delikatnie zaingerować w świat wokół niej. Postanowiła stworzyć wokół siebie polankę kwiatów - niezbyt wysokich, aczkolwiek o licznych zielonych płatkach, niespecjalnie wyróżniających się z otoczenia - estetyka nie była tutaj zbyt ważna, liczył się raczej, minimalny chociaż element zaskoczenia. Taka polanka na pewno przydałaby się jej podczas ewentualnej wymiany ciosów z przeciwnikiem. Na wszelki wypadek dziewczyna też starała się stać dość miękko na nogach, aby w razie potrzeby, gdy tylko poczuje nacisk na swojej skórze albo ból odskoczyć w stronę przeciwną, do strony, z której nadszedł ból.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Jo


Jo


Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań

Zachodni trakt - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zachodni trakt   Zachodni trakt - Page 5 EmptyPią Lut 22 2013, 23:39

MG

Alezja, Dax: Nim para magów zdążyła się przemieścić, z pierwszego pietra ruin zeskoczyła para ludzi. Osoba po lewej tj. stojąca na przeciw Alezji była dziadkiem, niskim bo może 110cm, ubranym w stare niebieskie kimono przeplecione błękitną szarfą. Głowę miał łysą, z wyjątkiem niewielkiej siwej bródki. Uśmiech bezzębny oczy małe i piwne. Na lewej dłoni miał pentakl. Osoba na przeciw Daxa była małą dziewczynką, na oko dziesięcio letnią, miała jakieś 1,4m wzrostu, miała na sobie spłowiałą błękitną sukienkę a na stopach białe podkolanówki i lakierki. Twarz okalała burza czarnuch włosów a oczy jak u emeryta były piwne. Na lewej dłoni także miała pentakl.
-Nie mają dziewczynki więc możemy ich zabić, prawda dziadku?- Spytała dziewczynka, staruszka. Ten zaś jedynie pogładził swą brodę, jak by czekając co magowie mają do powiedzenia.

Kirino, Colette, Laveth: Walka się zaczynała. Bo smok żelaza nie zamierzał odpuścić. Odgrodził dziewczyny stalową ścianą i wygłosił swoją mowę używając jeżyka. Wtedy też chłopak usłyszał krzyk dziewczyn. Chyba stalowa ściana nijak miała się do mocy przeciwnika i dziewczyny zostały jakoś ranne. Mimo to Smok zauważył jeszcze karty które chwilę po wynurzeniu się zza ściany... po prostu pękły. Przeciwnik jednak też był ranny. W jego lewe udo mniej więcej 8cm od pachwiny aż do połowy wbił się kolec, widać było ból na twarzy przeciwnika który dalej zawzięcie manewrował dłońmi... a dziewczyny wrzeszczały! Smok niestety zauważył że nadal nie może ruszać nogą, więc ciachnął mieczem i... suprise, dziwne uczucie trzymania zniknęło a chłopak był wolny. Nim jednak ruszył na przeciwnika, ten widząc w jakiej jest sytuacji, z wyraźnym gniewem na twarzy syknął tylko "Exorcism".
Nagle otoczył go biały kokon, który dosłownie wypłynął z każdego tworu na jego ciele, chwilę się w nim pokotłowało, aż kokon pękł, ukazując Lavowi pająka, mniej więcej jego rozmiarów. Prawdziwą formę jego przeciwnika. Na szćzęście pająk ten nie miał jednego odnóża z lewej strony ciała, więc jakiś słaby punkt był...

Co zaś u dziewczyn? Ano dość nie fajnie, bowiem chwilę po powstaniu ściany, coś z dużą siłą je do niej przycisnęło. To coś zaczęło też wbijać im się w ciało, o tak Kirino szybko uświadomiła sobie że muszą to być żyłki, i to dość niezwykłe żyłki. Żyłki które nie przerwały się mimo ściany, żyłki którymi przeciwnik mógł dalej sterować... oj na pewno nie były to zwykłe nicie, tym bardziej mówiła to krew ściekająca po plecach. Na szczęście po chwili ból ustał a dziewczyny opadły na ziemię, a właściwie na polankę którą zrobiła Kirino. Tak czy siak plecy bolały, bardzo bolały

Stan postaci:
Laveth: 57%MM, Prawe ramię przegryzione, boli. Widzisz cztery rany z przodu i jest pięć ran z tyłu. Nie jesteś już w stanie poruszać prawą ręką, która zdrętwiała. Coś cię "trzyma" za lewą nogę
Kirino: 94%MM Prawa dłoń dość mocno poharatana, dwa małe zacięcia na podbródku, plecy poharatane, mają pełno długich acz cienkich nacięć średnio krwawiących i delikatnie głębokich. W sumie ruchy plecami przyprawiają o duży ból, po prostu wyglądasz jak by cię ktoś wychłostał. Ubranie na plecach porwane
Dax: Obolałe całe ciało, zmęczenie
Colette: 99%MM Trzy rozcięcia na twarzy, spokojnie nie będzie blizny. Plecy jak u Kirino
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4013-to-cos-od-pd-jo#79641 https://ftpm.forumpolish.com/t3795-joseph https://ftpm.forumpolish.com/t4016-karta-zdrowia-jo#79647
Alezja


Alezja


Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy

Zachodni trakt - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zachodni trakt   Zachodni trakt - Page 5 EmptySob Lut 23 2013, 02:40

Szlag! Jak mogłam ich nie zauważyć?! Jeśli coś zrobią Daxowi to będzie moja wina! Alezja, ty debilu! Co robić? Co robić?! Dax, błagam cię, nie rzucaj się jeszcze do walki. Bądź gotów ale ich nie prowokuj!... Oczywiście Alv mogła ich nie zauważyć, jednak tego do siebie nie dopuszcza - czyli nic nowego w sumie. Natomiast nie bez powodu czuła, że mają problem. A nawet dwa. Pentakl na dłoni staruszka jakoś jej nie pocieszał. Zrobiła odruchowo krok do przodu trochę w prawo i wyciągnęła prawą rękę w bok, by odgrodzić "symbolicznie" Daxa od przeciwników, jednocześnie jemu dając w ten sposób znać, by został za nią. Miała Nadzieję, że posłucha, choć liczyła się też z tym, że chłopak zrobi po swojemu. Co do przeciwników: dziewczynka i staruszek. Czyli młodzieńcze okrucieństwo & życiowe doświadczenie. Nie jest dobrze. A więc co teraz? Blef? Alezja nigdy nie czuła się mocna w ściemnianiu. Gdyby teraz była sama a cała sytuacja by nie dotyczyła krótkowzrocznie - Daxa, dalekowzrocznie - Fairy Tail i Magnolii (Alv za mało wiedziała jeszcze o Inkwizycji, by wiedzieć, jak są groźni naprawdę), mogłaby mieć problem. Ochrona samej siebie to dla niej mała motywacja. Na szczęście nie była sama. Miała skupiony i nieufny wyraz twarzy, o spojrzeniu delikatnie "spode łba". Patrzyła bacznie na dziadka mimo, iż słowa skierowała do dziewczyny...
- To, że nie widzisz dziewczynki nie oznacza, że jej ze sobą nie wzięliśmy... Dlaczego aż tak wam na niej zależy?... - po tych słowach spojrzała niby kątem oka i niby mimowolnie w stronę lasu (nie w stronę, z której przyszli; po prostu - na las) ale zaraz wróciła wzrokiem z niby podświadomą miną, jakby zdradziła jakąś tajemnicę i się za to w duchu skarciła, jednak próbuje udawać, że nic się nie stało. Może to zauważą a może nie. Biorąc pod uwagę, że ją obserwują - raczej nie miała się co bać, że subtelny ruch źrenicy pozostanie niezauważony...
Postanowiła na razie nie podejmować żadnych agresywnych prób jednak, ponownie, czujność postawiła na najwyższe obroty. Jeśli cokolwiek, ktokolwiek i jakkolwiek spróbuje Daxa i/lub ją zaatakować, Daxa stara się odepchnąć od źródła zagrożenia, jeśli natomiast to ona jest celem, stara się odskoczyć i lub uchylić przed źródłem zagrożenia, jednocześnie nie wystawiając na nie Daxa, co by nie oberwał niechcący. Jeśli źródłem zagrożenia miałby okazać się fizyczny przeciwnik - dobywa falkaty oraz nie tylko paruje ataki ale też sama atakuje, starając się pokonać przeciwnika. Miała jednak pobożne życzenie, by nie walczyć o ile to nie jest konieczne. Może staruszek jest rozsądniejszy od dziewczęcia?...


//Dałam post w "Nieobecnościach" ale postaram się wchodzić na neta w tygodniu tym i po powrocie z wyjazdu, by nie opóźniać aż tak misji (3 tygodnie czekania to by była przesada). Wybaczcie te ciągłe obsuwy z mojej strony. :/ Robię co mogę -_- ..
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t91-konto-alezji https://ftpm.forumpolish.com/t90-gergovia-alezja https://ftpm.forumpolish.com/t907-kabaczek#13270
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Zachodni trakt - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zachodni trakt   Zachodni trakt - Page 5 EmptyPon Lut 25 2013, 22:02

Ledwo Kirino zdążyła wymyślić fortel, który byłby w stanie w jakiś sposób pomóc Lavethowi i choć trochę zmazać totalne poczucie bezużyteczności jakie od pewnego czasu, do spółki z wymienionym już panem, nękało dziewczynę, to momentalnie jej plan legł w gruzach, a właściwie... w żyłkach. Tak, to nawet nie było zabawne, było jednak prawdziwe. Choć powiedzmy, że jej polanka nie była tak całkowicie nieprzydatna - koniec końców to właśnie na nią upadły obie dziewczyny, a rośliny może choć trochę zamortyzowały kolejne bolesne kontakty z ciałami obcymi jakich ostatnio Kirino miała potąd. A nawet potamtąd. Tak czy siak, zielonowłosej było nie do śmiechu, a wręcz przeciwnie. Jeszcze gdy, jak się okazało przeczucie wcześniejsze jej nie myliło, żyłki trzymały obie dziewczyny przyciśnięte do ściany, ból zdawał się być nie do zniesienia, ale dopiero gdy Kiri upadła na ziemię zdała sobie sprawa z tego jak bardzo dziwne nicie wryły się jej mocno w skórę i jak bardzo poharatana dziewczyna była. Ból, który ją przeszył był na tyle mocny, że choć zazwyczaj dziewczyna dbała o zachowywanie wizerunku raczej silnej kobiety, tak teraz całkiem opuściła zasłony i pozwoliła łzom popłynąć swobodnie po policzkach, a krzykiem, którym wcześniej ozdobiła okolicę nie było równych.

Nie miała pojęcia dlaczego dziwne nitki zniknęły i zdecydowały się zostawić ich w spokoju, a nie wykończyć czy wręcz przepołowić... czy może przepoczworzyć? Zostawiają słowotwórstwo jednak na boku, dziewczyna naprawdę nie miała nawet siły myśleć, a jedyne co było dla niej ważne to to, że nacisk zniknął. Kilka głębokich oddechów, które dziewczyna momentalnie zaczerpnęła nie zdołały przywrócić jej jednak do kompletnej normalności, ból dalej pałętał się jej po plecach i co chwilę dziewczyna musiała z dziwnym charczeniem wypuścić powietrze z płuc, tak aby zapanować nad sobą. Nie miała najmniejszej ochoty się ruszać, wstać i cokolwiek zrobić, wiedząc, że ból może ponownie wrócić.

...ale leżeć i zdać się na łaskę wroga też nie mogła. Przełknęła więc kilka kropel łez, które zdążyły już ściec po jej policzkach do warg i zagryzła zęby. Musiała się pozbierać, wziąć w garść. - Col... - dziewczyna wyszeptała, nie tyle dbając o to, żeby nikt jej nie słyszał, co po prostu nie mając siły by mówić wyraźniej czy głośniej - To żyłki, nitki, jakiś materiał, mocny, silny... I mało widoczny... Choć moje plecy mówią co innego... - wyjęczała dziewczyna, chcąc choćby trochę wyjaśnić koleżance co właśnie się stało. Miała gdzieś to, że Colette mogła teraz wyraźnie zobaczyć jej słabą stronę, zbolałą i okrutnie popłakaną, z resztą druga dziewczyna też pewnie miała nie lepiej.

Nie ruszając się z miejsca Kirino postanowiła zrobić jednak coś więcej niż tylko przekazać informacje swojej partnerce. Część z płatków kwiatów leżąc obok niej zaczęło się podnosić i powoli wirować wokół obu dziewczyn, w ruchu przypominając ten znany z trąb powietrznych, kołowały więc nad dziewczynami zmieniając swoje położenie, tak aby sprawdzić, czy gdziekolwiek wokół nich znajdują się nieszczęsne nitki. Jeśli tylko jakieś się pojawiły, płatki miały natychmiast spróbować przeciąć żyłki i zamienić je w nieruchome pourywane linki, przerwać w połowie, a potem jeszcze pociąć na kawałki. Kirino nie miała pojęcia czy jej płatki będą w stanie przeciąć żyłki, dlatego jeśli zauważyła, że jej atak nie daje rezultatu momentalnie odwołała część płatków, tak by zyskać lepszą, mocniejszą kontrolę nad nimi i ponowiła swój "atak".
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Dax


Dax


Liczba postów : 1344
Dołączył/a : 20/10/2012
Skąd : Krakus

Zachodni trakt - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zachodni trakt   Zachodni trakt - Page 5 EmptyPon Lut 25 2013, 23:30

I tak to właśnie jest w lesie Gnoli, gdy z starych ruin wyskakuje stary dziad, z jakąś małą dziewczynką. W sumie to nie wydawali się dziwni, po prostu dziwniej stało się po chwil, gdy dziewczynka wspominała o zabiciu Daxa i Alezji… Od teraz gdy te dzieci za młodu wysyłają do Hogwartu to im się w dupach przewraca, od razu chcą zabijać, a mogłyby pogadać! Miał już się na nich rzucić, jednak ręka Alezji mu przeszkodziła. Na jego twarzy malował się zniesmaczony grymas. Chłopak zaczął się pomału zastanawiać, co zrobić. Uśmiechnął się gdy zobaczył na ich rękach pentakle, coś dziwnego w sumie, że uśmiecha się na ich widok, może po prostu czekał, aż któryś z nich wystawi swoją mordę? Każdy z nas przecież chciałby walczyć z silnym przeciwnikiem, o ile ma pokazać prawdziwą męską stronę.
( MAN! )
Jednak to nie pora, by rozpoczynać jakieś większe popisy, trzeba się skupić na celu, czyli odzyskaniu klucza. Chłopak czekał tylko na odpowiedź, co do zabić magów, znając życie będą musieli ich zabić, w końcu to są inkwizytorzy oni nie darowują życia nikomu. Ręka już mu po prostu latała, jednak nie w dosłownym sensie, po prostu trzęsła się jak osika. Czekał tylko na odpowiedź, która miała decydować o ich życiu.

A) Jeśli tylko usłyszy „Tak”, „Możemy”, czy nawet kiwnięcie głową, wtedy Dax postanawia działać, a nie czekać na moment, w którym go zaczną bić, bo raczej takie rozwiązanie do niczego nie prowadzi. Tak więc zacznijmy pierw od paru rzeczy. Jeśli tylko Alezja spuści swoją łapkę w dół, wtedy chłopak od razu przygotowuje użycia Ice Coffin, by złapać dziewczynkę za nogi, by ją unieruchomić i zmniejszyć jej możliwości mobilne poprzez zmiażdżenie jej stóp na wysokości połowy jej, piszczela bo raczej takie coś będzie boleć i to bardzo. Chłopak jest przygotowany na to, że Dziadzio może zaatakować w każdym momencie, więc jest gotowy do odskoku, albo użycia snow body, by na wszelkim wypadek nie odnieść jakiś ran, bo jak wiemy Daxu jest zmęczony, przez co jego reakcja może być wolniejsza niż dziadka. W sytuacji, w której dziadek obierze na cel Alezję, a dziewczynka będzie miała nogi dalej „uziemione” to chłopak podchodzi i stara się jej wyjechać z partyzanta, może to niezbyt męskie zagranie takie bicie małej dziewczynki, ale to jest pentakl, jedna z maszyn do zabijania, z tym nie wolno się cackać czyż nie? Jeśli poleci do tyłu, wtedy chłopak skoczy na jej żebra i zrobi sobie z nich trampolinę. W przypadku, w którym spadnie to będzie od razu starał się wstać i się wycofać do pozycji obronnej. W końcu nawet z jego zwiększoną wytrzymałością może nie wytrzymać jej ataku. W przypadku, w którym dziadek będzie kierował się na Daxa to ten od razu wyprowadzi mu prawym podbródkowym, by po prostu go pobić. Będzie uważał, by nie zostać samemu trafionym i by tamci, nie użyli jakiś mega wykurwistych mocy, którymi mogliby zrobić mu ogromną krzywdę.

B) Jeśli usłyszał odpowiedź typu "Nie" czy inny znak to resztę zostawia swojej koleżance, ponieważ jego skill w dyplomacji nie jest aż tak dobry...

MAN!
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t451-bank-mroza https://ftpm.forumpolish.com/t4702-daxy https://ftpm.forumpolish.com/t780-dax-i-jego-zmiany
Colette


Colette


Liczba postów : 1788
Dołączył/a : 13/08/2012

Zachodni trakt - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zachodni trakt   Zachodni trakt - Page 5 EmptyWto Lut 26 2013, 11:31

Laveth postanowił nie wtrącać dziewczyn w walkę i wiadomo, że miał dobre intencje. Niestety okazało się, że i tak zostały ranne i to okropnie! Oh, jakby nie było ściany to może zostały by ranny gorzej...albo wcale...albo inaczej...ale akurat Smoczego Zabójcy Carter nie miała zamiaru winić za to co się stało. Właściwie w takiej chwili nawet nie myślała czyja to wina...
Po wyrośnięciu ściany bowiem, coś ich do niej przycisnęło - i to nic miłego...Coś zaczęło wbijać się w ciało Colette przez co oczywiście pojawił się straszliwy krzyk. Najgorsze, że przez to wszystko nie mogła nawet palcem ruszyć by przerwać te męki...Całe szczęście po chwili atak sam przeszedł, a dziewczyny opadły na ziemię...Dopiero wtedy radna mogła dopuścić inne emocje i myśli do swej główki niż sam ból...który i tak wciąż był...
Colette siedziała na ziemi, starając się złapać oddech. Widziała roślinki wokół i mogła się domyśleć, że należą do Kirino, ale w owej sytuacji, brązowowłosa nawet nie bardzo zwróciła na to uwagę. Oddychała ciężko, starając się stłamsić ból. Co prawda nie widziała swoich pleców, ale mogła by zobaczyć ranę towarzyszki - czego nie zrobiła, nie chcąc w ogóle się ruszać. Bojąc się, że zaraz znowu coś ich zacznie ranić...że plecy nie wytrzymają kolejnych ran...że ona nie wytrzyma ponownie takiego ataku...Nie przejmowała się nawet podartym ubraniem - tylko wariaci by się przejmowali teraz czymś takim...Ledwo udało jej się przetrzeć załzawione oczy...
Z rozmyślań na temat bólu, strachu itp. wyrwał ją w końcu głos Kirino, która oznajmiła, że zaatakowały ich jakieś nitki. Brzmiało to dość prawdziwie i...niedobrze...Więc to żyłki nie pozwalają Colette na żadne ataki kartami? Ale...nie miała żadnej broni...jeśli użyje znowu kart to zostaną przecięte...Pierwszy raz od dawien dawna czuła się naprawdę bezsilna. Na poprzedniej misji miała przynajmniej jakąś broń...mogła coś zrobić nawet jak miało to nie zadziałać, a tutaj? Tutaj nie widziała sposobu by pomóc Lavethowi...Nie widziała sposobu by pomóc sobie i Kirino jeśli znowu zostaną zaatakowane! Jedno z najgorszych uczuć jakie kiedykolwiek doświadczyła...Jedyna nadzieja pozostała w Blaszaku...czy słyszał ich krzyk? Czy wie, że żyją? Czy on żyje? Co prawda wciąż niewiele mogła zrobić, ale jeśli Smoczy Zabójca by zawiódł to...lepiej żeby nie zawiódł...Z tego też powodu, dziewczyna wzięła głębszy wdech by w kolejnej chwili wydrzeć się - bez poruszania co by nie nabawić się dodatkowych ran czy kolejnego bólu.
- ...NIE WAŻ SIĘ PRZEGRAĆ, BLASZAKU!
Było to raczej krótkie zdanie, a i szybkie. Dodała przezwisko Lavetha by miał pewność, iż to do niego. Przy okazji wiedziałby, że jeszcze żyją...raczej...Niewielka pomoc bo i pewnie żadna, ale cóż...Mimo tego, że nie mogła nic zrobić to obserwowała na tyle na ile mogła latające roślinki towarzyszki. Wciąż sądziła, że niewiele może pomóc, ale jakby faktycznie, gdzieś żyłki były - lub by się zauważyło, że znowu chcą ciachać - wtedy Carter przyzywa karty, starając się choć chwilę opóźnić atak...Niestety wiedziała, że zniszczyło jej nawet karty, które miały być silne i 'zrobić' zaklęcie rangi B, ale...naprawdę chciała pomóc...chciała coś zrobić...Nie bardzo jednak wiedziała co może...co poskutkuje...
- Pierścień... - zaczęła normalny tonem w stronę Kiri, wciąż starając się głęboko oddychać by unormować swój stan i emocje - Teraz...lub, gdy będziemy w miarę bezpieczni...Użyj go na sobie...
Fakt faktem jeśli Cole dobrze pamiętała to Kirino wciąż miała swój pierścień. W dodatku prócz rany na plecach - takiej samej jak ma radna - wciąż miała poharataną dłoń, więc...pierścień na pewno dobrze jej zrobi...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t99-konto-colette#260 https://ftpm.forumpolish.com/t78-colette-carter https://ftpm.forumpolish.com/t757-notatnik-colette#10600
Laveth


Laveth


Liczba postów : 180
Dołączył/a : 19/10/2012

Zachodni trakt - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zachodni trakt   Zachodni trakt - Page 5 EmptyWto Lut 26 2013, 21:32

Czerwony stał na lekko ugiętych nogach, by rozkładać w razie czego ciężar ciała.. wyczarował ścianę, a zaraz po tym rozległ się krzyk dziewczyn. Trzeba przyznać, że Laveth się tego nie spodziewał, jednak nie odwrócił się by zobaczyć co się dzieje. Jeśli będzie mógł... pomoże im, później jak już załatwi tego kolesia z przodu. Niestety nie mógł się ruszyć... dopiero gdy ciął mieczem, przyniosło to efekt i czyżby pomogło to towarzyszką? Mniejsza... spojrzał na wroga, który teraz przeobraził się w pająka... bej jednej kończyny. Trzeba przyznać robiło to jakieś wrażenie. Wykrzywił usta w wrednym uśmiechy, chociaż koleś nie mógł tego widzieć.
- A już myślałem, że paskudniejszej mordy mieć nie można. - Mówiąc to, już szarżował na przeciwnika. Zamierzał atakować bardziej od lewej strony przeciwnika. Skoro nie miał jednej kończyny, jego uskoki w stronę przeciwną powinny być słabsze. Podczas biegu w stronę przeciwnika, wydłuża lekko swoje ostrze, by ciąć drogę przed sobą. Lub też porcję sieci którą pająk może zaatakować o ile nie może przed nią uskoczyć. Niedługo później usłyszał rozkaz radnej, a w głowie pojawiła się krótka odpowiedz: "Nie musisz mi tego mówić". Teraz był trochę spokojniejszy... jeśli chodzi o martwienie się o nie... na zewnątrz dalej był wściekły i teraz tym bardziej chciał ukatrupić tego kolesia. Nie ważne kim był... bandytą ... inkwizytorem.. mógłby być nawet Bogiem. Zadarł nie z tą osobą co trzeba. Jeśli przeciwnik nie odskakuje od jego ataku, a próbuje walczyć w zwarciu, Smok stara się wykorzystać jak największy procent swojej siły fizycznej. Gdy jednak ten odskakuje, Czerwony uderza lekko nogą o podłoże, by przywołać kolejną ścianę, tym razem wygięta byłaby tak, by utworzyć krąg wokoło przeciwnika i równocześnie z każdej strony pięła się w górę, by zamknąć się nad przeciwnikiem.
Jako, że to pająk, pewno też spróbuje wyskoczyć górą, jednak od razu Blaszak zbliża się do kopuły, jeszcze zanim się ona zamknie i wbiega na nią. Oczywiście przy każdym kroku, metal lekko się zagina by zapewnić przyczepność, a następnie tnie od góry by dosięgnąć wyskakującego zwierzaka. Jeśli mu się to uda i zwierzak spadnie wgłąb to uderza w metal by posłać kolce, które podobnie jak te przed gildią Wróżek, znajdowały się na stronie wewnętrznej kopuły.
Kiedy ten nie odskakuje, a jest zamknięty w kopule, Smok uderza w nią by wystrzelić kolce...
Jeśli dojdzie do którejś z powyższych czynności, Lav dotyka kopuły by zgnieść ją niczym puszkę...

Podczas biegu w stronę przeciwnika, wydłuża lekko swoje ostrze, by ciąć drogę przed sobą. Lub też porcję sieci którą pająk może zaatakować o ile nie może przed nią uskoczyć.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t365-zelastwo-lav-a#3266
Jo


Jo


Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań

Zachodni trakt - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zachodni trakt   Zachodni trakt - Page 5 EmptySro Lut 27 2013, 11:50

MG

Alezja, Dax: Dwójka magów postanowiła paktować, można to uznać ze dobry ruch, a może inkwizycja nie zamierzała dogadywać się z dwójką magów? Tak czy siak słowa Alezji wywołały pożądany efekt, staruszek skinął głowę na dziewczynę i wskazał ręką las, ta jeszcze spojrzała na magów i oblizała się... mimo to z rezygnacją udała się w stronę lasu. Staruszek za to pokazał Alezji i Daxowi złoto-zielony klucz.
-Jeśli dziewczyna znajdzie złotowłosą w lesie, dostaniecie swój klucz.-Powiedział spokojnie, widocznie robił za mózg tego zespołu, zupełnie jak Alezja w swoim zespole.

Kirino, Laveth, Colette: Lav walczył z pająkiem nie przejmując się już niczym więcej, chodź stan Colette i Kirino go martwił. O tak, Lav był zły, przeciwnik jednak nie zamierzał uchodzić mu z drogi, cięcie Lava zablokował... swoją łapą! Owa kończyna, prawa, przednia, też musiała być z twardego materiału bowiem wytrzymała cięcie Lavetha, wtedy też pająk uderzył lewym przednim odnóżem w pierś smoka, ruch był bardzo szybki a smok oberwał. Ku zdziwieniu pająka, bez rezultatu. Widocznie wprawiło go to w konsternację, ba przeciwnik nawet nie ugiął się pod siłą jego ciosu(Nie musiał wiedzieć ze Lava zabolało jak jasna cholera). Tak czy siak blaszak i pająk byli w zwarciu, dziewczyny zaś były chwilowo bezpieczne.

Stan postaci:
Laveth: 57%MM, Prawe ramię przegryzione, boli. Widzisz cztery rany z przodu i jest pięć ran z tyłu. Nie jesteś już w stanie poruszać prawą ręką, która zdrętwiała. Ból klatki piersiowej
Kirino: 94%MM Prawa dłoń dość mocno poharatana, dwa małe zacięcia na podbródku, plecy poharatane, mają pełno długich acz cienkich nacięć średnio krwawiących i delikatnie głębokich. W sumie ruchy plecami przyprawiają o duży ból, po prostu wyglądasz jak by cię ktoś wychłostał. Ubranie na plecach porwane
Dax: Obolałe całe ciało, zmęczenie
Colette: 99%MM Trzy rozcięcia na twarzy, spokojnie nie będzie blizny. Plecy jak u Kirino
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4013-to-cos-od-pd-jo#79641 https://ftpm.forumpolish.com/t3795-joseph https://ftpm.forumpolish.com/t4016-karta-zdrowia-jo#79647
Sponsored content





Zachodni trakt - Page 5 Empty
PisanieTemat: Re: Zachodni trakt   Zachodni trakt - Page 5 Empty

Powrót do góry Go down
 
Zachodni trakt
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 6Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
 Similar topics
-
» Zachodni stok
» Zachodni Posterunek
» Południowo-zachodni brzeg
» Trakt
» Trakt południowy

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: Inne tereny :: Pozostałe kraje :: Romerum :: Las Gnolli
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.