Opuszczony świat - Tereny zniszczonej wieży i starej rzeki

First topic message reminder :

MG

#Team 1
Gołomp obudził się krztusząc pyłem który naleciał mu do dzioba. A potem podniósł się na rękach. Rękach. On miał obie ręce. Cud, ludzie, cud! I jeszcze Bucefarlixa widział. Czy to zaświaty? A skoro o Bucefarlixie mowa, to uczepiona jego nogi, stała Irina, która podniosła się właśnie z ziemi i miała jeszcze lekki problem z zachowaniem równowagi. Nieopodal z ziemi wstać również planował Adam, lecz leżała na nim Melody i nieco mu to uniemożliwiała. Jednak gdyby się rozejrzeli, dostrzegli by że niebo nad ich głowami, przysłaniają grube czarne chmury, przepuszczając niewiele światła. A to co ich otaczało, to wyjałowiony krajobraz, pełen skał. W zasadzie chyba znajdowali się w jakiejś dziurze. Ściany miały jakieś 4 metry wysokości. Ja jednej z nich, w podłowie wysokości, rosło karłowate drzewko, w które zaplątała się Minerva, z Vilacą i Belem.

#Team 2
Tora wstał zrzucając leżącego na sobie Hansa. Ten z cichym jęknięciem stoczył się z Tory. Obok nich, z ziemi podnosiła się również Cassandra, czyli w zasadzie, dziewczyna którą pierwszy raz widzieli na oczy. Otaczający ich krajobraz nie był zbyt ciekawy. Czarne wręcz niebo, jakieś takie suche powietrze, no i jeszcze na dodatek otaczały ich góry. A chyba najgorsza, to była ta cisza. Nawet wiatr tu specjalnie nie wiał.

#Team 3
Samael podniósł się pierwszy, i zdążył nawet rozejrzeć. Nad głową widział tylko mrok, a wokół siebie poniszczone, czarne drzewa. Wyglądało to bardzo smutno. Martwy las. Martwy las, pełen połamanych, zniszczonych drzew. A pod jednym z nich własnie obudziły się Chain wraz z Hotaru. Przynajmniej te dwie widział, przynajmniej one były bezpieczne.

#TeamFem
Ta śpiąca królewna również powoli otworzyła oczy. Głowa bolała go... bardzo go bolała. Odkrył też że ruchy ma dość ograniczone, chyba był skrępowany. Na dodatek gdy otworzył oczy, oślepiło go światło. Lacryma, zawieszona tuż nad jego twarzą. Nie mógł się powstrzymać i jęknął. Nie obyło się to bez reakcji, bo gdzieś za sobą, Fem usłyszał poruszenie.-Fem.-Usłyszał pisk Red. Wiedział przynajmniej że żyje i też gdzieś tu jest.-Milcz smarkulo bo nie mogę się skupić.-Warknął jakiś staruszek, również znajdujący się gdzieś za Femem, a potem rozległo się miarowe skrobanie pióra i ciche podciągnięcia nosem Red.

// Każdy ma EQ(Poza Femem), Każdy w 100% zdrów//
//Hotaru - Twój pasyw z przekazywanie many przekazuje teraz 40MM, zamiast 20//

Kurczę... Chyba zostawiłem niewyłączony czajnik na żelazku... Lub o czymś innym zapomniałem... Ano tak! O piorunie... Ten dość dogłębnie daje o sobie przypomnieć. I tak oto chyba muszą się zakończyć nieprzemyślane nieprzemyślenia Rudo-rudego oddziału, kompletnie nieprzydatnego, bezużytecznego, w dodatku rudego. Nawet tyle dobrze nie zrobiłem, żeby dobrze wyglądać. To chyba nawet lepiej, że nikt mnie nie widzi. Skoro już padłem, nie ma sensu wstawać. Zakładam dłonie pod głową, żeby przynajmniej było nieco wygodniej. Gdyby jednak leciały kolejne pioruny, to bym się czym prędzej odturlał gdzieś na bok. Póki co, nie wygląda na to, żebym miał się czym martwić, czy przejmować... Poza tym, że jestem beznadziejny... Czemu mnie to spotyka?

- Rawr? - to by było na tyle, z potęgi Rudo-rudego oddziału. Po skurczeniu, wbijam pazurki w mięso. Chyba czekanie na kolejne lasery nie było dobrym pomysłem. Zdaje się, że za wiele pożytku już ze mnie nie będzie... Będąc dużo nad ziemią, w środku jakiegoś ptaszyska, cóż mógłbym zrobić? Co najwyżej mentalnie wesprzeć maga-człowieka-Torę, ale to na wiele mu się nie przyda. A może dostanie jakiegoś olśnienia, albo... Nie wiem... W każdym razie, podchodzę do niego i stukam go główką, żeby nie musiał się czuć z tym wszystkim samotny i smutny. Wiem, że ja sobie jakoś poradzę. Kiirobara mnie stąd zabierze. Żeby zabrać jego, chyba nie ma takiej mocy... Biedny mag-człowiek-Tora... Aż mu trochę współczuję beznadziejnej sytuacji, w jakiej się właśnie znaleźliśmy...

No i dupa. Kość była twarda. A Torze właśnie skończyło się wzmocnienie magii. No cóż, spojrzał na pomniejszonego Qilinka. chyba oboje właśnie znaleźli się w takiej dość mocno średniej sytuacji. Pogłaskał rudą istotkę.
-Bądźmy cierpliwi... i dobrej myśli. - powiedział spokojnie, po czym zaczął robić coś zgoła odmiennego od wcześniejszego działania. A mianowicie. Zaczął obserwować i analizować. Jak głęboko wbili się w kość. Czy "daleko" jeszcze musieliby "wiercić", gdzie znajdowały się słabsze elementy. Ot - przeanalizować wewnętrzny stan bestii w poszukiwaniu słabych punktów. -Przez pewien czas nie będę mógł użyć magii. Pomóż mi szukać gdzie może mieć słabe punkty. - a co! Tora nawet by "obstukiwał" kość w poszukiwaniu najpłytszego miejsca, gdzie wkrótce będzie mógł podziałać magią.

I poleciał. Niefortunnie, zbyt długo się zamyślił nad swoimi kolejnymi działaniami co spowodowało jego bolesny upadek. Przeklął parę razy na ból pod nosem i przyłożył swoją lewą rękę do biodra. Podobno złamanego. Nieciekawie to wyglądało. Był w stanie rzucać w ptaszysko swoimi ostrzami, ale nie były one wystarczająco silne by coś zrobić. A pozycja w której się znajdował nie dawała mu wielu zbyt wielu opcji. Gdyby tylko był w stanie się jakoś poruszać w miarę dobrze, sytuacja wyglądała by inaczej. Nadal mógłby być tak samo useless jak wtedy, a teraz był jeszcze bardziej zbędny w tej bitwie. Westchnął pod nosem i upewnił się  czy nie ma szansy by wstać i podejść trochę bliżej. Rzuciłby wtedy Energy Cutem (C) w głowę bestii, mając nadzieję że w jakiś sposób pomoże. Osobiście w to wątpił, ale wolał spróbować. Nie miał zbytnio opcji co zrobić. Odpaliłby Energy Healing (C) żeby chociaż trochę wyleczyć swoje rany. Może z czasem umożliwi mu to dokuśtykanie do bestii i potraktowanie jej swoim nadużywanym w tej bitwie zaklęciem.

Sytuacja opanowana. Przynajmniej w tym momencie. Mimo wszystko nastolatek mógł wcześniej spostrzec większą ilość piorunów, aniżeli ten jeden. Rozejrzał się dookoła, próbując rozeznać się nieco lepiej w sytuacji, po czym jeszcze dodatkowo spytałby za pomocą swojej magicznej sztuczki będącej chatem o to, czy wszystko w porządku w okolicy jego sojuszników. Jakby nie patrzeć, ptaszysko jeszcze się trzymało.
- Egon... jeśli możesz sprawdź to... - rzuciłby tylko niebieskowłosy, samemu wracając do czuwania i nadzorowania tego, co się działo. Egon z kolei miałby ruszyć do miejsca, w którym znajdywało się potencjalne zagrożenie, aby to w razie czego zgarnąć kogoś, kto zdawał się dość mocno poszkodowany. Wszystko po to, aby nastolatek mógł użyć na danym osobniku Heal Pulse rangi B, coby poprawić nieco stan ów osobnika. W międzyczasie nałożyłby raz jeszcze Confusion na ptaszysko, coby te zbyt łatwo nie uciekło. A nuż ktoś coś zdziała.

MG

Była to chwila wytchnienia, której właściwie ludzie mieć nie powinni. Zwyczajnie Raekwon wciąż przygotowywał się do swojego planu, a ptaszysko próbowało wyrwać z więzów staruszka. Reszta, wykorzystała ten czas na leczenie, no i analizę. Egon zdołał dopaść do Kiirobary, jednak powrót do Sory jeszcze mu chwilę zajmie, tak więc Sora jeszcze Kiirobary wyleczyć nie mógł. Rzucił na to na ptaka kolejne Confusion. A Winter ostrze z wiatru. I rozpoczął proces leczenia, bo o wstawaniu nie było mowy. Ale zawsze mógł spróbować się czołgać. Tora siedząc z Qilinem w środku ptaka, mogli zrobić niewiele. Aktualnie przynajmniej. Tora spróbował więc się rozejrzeć, ale kurcze, w sumie to nie był lekarzem. Zielonego pojęcia nie miał jak głęboko w kości są, choć jeśli kość była idealnie owalna, to po widzianym przez siebie łuku, mógł założyć że przebili jakieś 40%. Gorzej, jeśli kość nie była idealnym owalem. Ostukiwanie też nie wiele dało. Nie było widać różnicy. Z aktualnymi umiejętnościami, Tora nie miał jak ocenić zadanych przez siebie obrażeń.

Torashiro: Ból uszu i głowy. Wind Affilitation. 50MM. Blokada magii 1/2 posty, 1/3CD przeciążenia. Problemy z poruszaniem, oddychaniem i zachowaniem koncentracji
Raekwon: 127MM. Love Mark. Ból uszu i głowy. Wind Affilitation. Wind Rider 4/5 postów. C4(A)
Kiirobara: Ból uszu i głowy. Całe ciało poparzone i mocno odrętwiałe. Duże zawroty głowy. >MARK<.Wind Affilitation || 20MM.
Sora: Ból uszu i głowy 76MM. Wind Affilitation. Chat room[Tora, Winter, Hassaja, Kii, Rae]. Confusion 0/3 posty. Egon 2/6 postów
Winter: Ból uszu i głowy. Wind Affilitation. Złamane prawe biodro, mocno poobijane żebra po prawej stronie i pęknięta kość promieniowa prawego przedramienia. Energy healing 1/5 postów 40MM
Randomsy: Wind Affilitation || 8 żywych, 2 rannych
Rizze: Ból uszu i głowy. Wind Affilitation. Love Mark. Sukkub || 114MM
Roman: Ból uszu i głowy. Wind Affilitation. Mercurius: Mode Range || 200MM
Alter Tora: Ból uszu i głowy. Wind Affilitation || 547MM

Niektórzy przygotowywali własne plany. Niektórzy opatrywali swoje rany. Niebieskowłosy mimo wszystko nie mógł wiele teraz zrobić. Obserwował, pilnował i czuwał, czy to ptasie monstrum nie postanowi jakoś na nich wpłynąć. Był gotowym, aby wysłać ostrzegawczą informację do innych, jeśli takie coś by się stało. Był gotowym też zareagować jakoś w sytuacji, gdyby to on i Roman mieli zostać zaatakowani. Sam mógł jednak czekać na to, aż Egon przetransportuje pacjenta, a sam młodszy z braci Hoshino zacząłby leczenie przy użyciu Heal Pulse rangi B. No chyba że obronność byłaby teraz ważniejsza, a ich położenie jakoś zagrożone. Wtedy priorytetem byłoby znalezienie schronienia, czy uniknięcie obrażeń.

Chłopak nie wiedział zbytnio co zrobić. Wiedział, że powoli jego zbiornik magiczny pustoszał, więc postanowił póki co oszczędzać swoją energię i nie rzucać jak zdesperowany głupiec Energy Cutów (C). Gdyby miałby dobry moment by przynajmniej coś zdziałać, wtedy najpewniej użyłby tego swojego zaklęcia. Na ten moment jednak, skupił się na wyleczeniu. Jeśli będzie mógł się poruszać, będzie mógł lepiej pomóc. Nawet gdyby się czołgał, szansa była że coś by sobie uszkodził bardziej. Jego tempo też nie byłoby zadowalające. Westchnął pod nosem i zaczął przyglądać się ptaszysku, z nadzieją że uda mu się coś dojrzeć na jego ciele. Jakiś inny czuły punkt, w który mógłby celować ze swojego miejsca lub coś innego, co wydawało się ważne. W przypadku, gdyby jakiś atak lub piorun leciał w jego stronę, odpaliłby The guardian of demons (C), żeby nie zakończyć tutaj swojego żywota. Poza tym, na ten moment był tylko mięsem armatnim. Lub mrówką.

Gdy spojrzał na Rizze, poczuł przygnębienie, a w jego głowie pojawiła się myśl, którą Rizze wypowiedziała na głos. Blademu Magowi ciężko było się nie zgodzić z jej słowami, jednak tylko dlatego, że poza nieprzytomnym Khaliasem magiem na latającym zwierzęciu, który nagle gdzieś zniknął, w powietrzu nie było nikogo, innego. -Gdzie jest reszta? Na górze trzeba więcej ludzi. Sam nie zdziałam za wiele.-Ill nie czuł się na tyle silny, by mierzyć się z Raijinem w pojedynkę. Czuł, jakby w tym momencie tylko on i Stary Tora stawiali czoła ptasiemu demonowi.
Spojrzał w górę, widząc mieniące się złotą barwą wzmocnione pnącza. Iskierka nadziei ponownie się zajarzyła. -Będzie dobrze.-uśmiechnął się przyjaźnie do Rizze, chcąc podnieść ją na duchu. Walka jeszcze się nie skończyła. Ill zaczął ponownie grzebać w torbie, tworząc kolejna dziesiątkę wybuchowych piłeczek. Jedna po drugiej, piłeczki dołączały do tych stworzonych wcześniej. -Gdyby Tora zaczął zaciskać pnącze na szyi stwora, mielibyśmy jeszcze większe szanse...-duszenie zawsze było dobrą formą na pokonanie przeciwnika. -... chociaż tak też może być. Niech go trzyma. Spróbuję jeszcze bardziej rozorać mu uszkodzone oko. Mogę jeszcze raz prosić skrzydła?-spytał, gdy wszystkie dwadzieścia wybuchowych kuleczek wylądowało w torbie. Choć nie mógł znieść faktu, że będzie latał sam, był przekonany, że kombinacja dwóch najsilniejszych zaklęć rzuconych w tym samym czasie z pewnością osłabi Raijina, a przy okazji wpadłoby kolejnych kilka punktów od Rizze i Starego Tory. Warto zaryzykować.

1x C4(A)

- Rawr! -odpowiadam pozytywnie magowi-człowiekowi-Torze-Igrzysk Magicznych prawie zwycięzcy. Dobra myśl nie jest zła! Jak najbardziej jest dobra! Myślenie myśleniem, a działanie działaniem. Cóż ja jednak mały, drobny, bezsilny teraz mogę zrobić. Gdybym tylko mógł mieć skąd czerpać energię... Gdyby tylko Kii-chan się nie obijał... Gdyby tylko udzielił mocy! Daj mocy rudzielcu! Pewnie jej nie ma... Gdyby miał, to by z pewnością dał... On przecież się o mnie troszczy. Ale musi mu być ciężko. Chyba teraz zaczynam go rozumieć, jak to jest być tak rudym... Bezradnym... Tora-człowiek-mag mówi, żeby się przyjrzeć i słabych punktów poszukać. Jak tak spoglądam sobie na tę kość, to nie za wiele przychodzi do pyszczka. Aczkolwiek, czemu by na niej nie Oznaczyć Terenu D? To chyba najwyższy czas na to! Niech to bydle poczuje wyższość Qilina nad sobą!

Bezczynne leżenie byłbym jakoś znieść, ale tego kocura to w żadnym wypadku!
- Zostaw! - oznajmiam wściekle. - Nic mi nie jest!
To chyba nie jest do końca prawda, ale skoro i tak nic nie robię, to przynajmniej chciałbym móc nic nie robić w spokoju! Z dala od tego sierściucha... Jeszcze tego by brakowało, żebym miał mu cokolwiek zawdzięczać! Nie, nie, nie. Nic z tego! Sam zdecydowanie mogę sobie z tym poradzić, mogę to przeżyć, przeboleć, wytrzymać. Natomiast jakakolwiek pomoc od tego stworzenia byłaby niczym więcej, jak aktem złośliwej łaski, pretekstu do wywyższania... Jakbym jeszcze mało miał problemów i powodów do złości...

MG

Kiirobara niespecjalnie chciał współpracować, ale nie dość że sam był niewielkich rozmiarów a dodatkowo ranny, to jeszcze kot miał w sumie w dupie zdanie Kiirobary. Tak też rudzielec czy tego chciał czy nie, został przetransportowany do Sory, gdzie zaczęło się jego leczenie. Ale, zawsze mógł odtrącić dłoń Sory. W Raijinie, Tora dalej patrzył, a Qilin postanowił zrobić siku. Jego ogromna chęć MM dotarła przynajmniej do Kiirobary dzięki ich więzi i rudy dobrze wiedział że jego zwierzątko domaga się mocy magicznej. Jedyną osobą z jako takim planem i w zasadzie jedną z nielicznych już zdolnych do walki, był Ill. Rize skinęła głową, a on poczuł że jego skrzydła odzyskują moc. Zanim jednak odleciał wykonać swój plan, Rize podeszła do niego i pocałowała go-Mam nadzieję że mi ufasz. Nie walcz z tym-Ill poczuł jak przepływa w nim dziwna moc, której wcześniej w sobie nie czuł. Ta dziwna siła, była jak niechciany lokator, który rozpychał się w jego ciele i umyśle, było to uczucie na tyle nie miłe, że Ill podświadomie chciał z siebie niechcianego gościa wyrzucić. Jednym okiem zaczął wszystko widzieć na czerwono, a to zdecydowanie nie poprawiało jego celności. Jednak czy Rizze robiła by coś, co by im przeszkodziło w pokonaniu Raijina? Jeden z trzymających Raijina pędów, odpadł. Był to najlepszy znak, że kończył im się czas. Na dodatek kolejne 2 osoby oberwały piorunkiem.


Torashiro: Ból uszu i głowy. Wind Affilitation. 50MM. 2/3CD przeciążenia. Problemy z poruszaniem, oddychaniem i zachowaniem koncentracji
Raekwon: 94MM. Love Mark. Ból uszu i głowy. Wind Affilitation. Wind Rider 1/5 postów. C4 x2(A)
Kiirobara: Ból uszu i głowy. Całe ciało poparzone i mocno odrętwiałe. Duże zawroty głowy. >MARK<.Wind Affilitation || 13MM. Leczenie 1/3 posty
Sora: Ból uszu i głowy 56MM. Wind Affilitation. Chat room[Tora, Winter, Hassaja, Kii, Rae]. Confusion 1/3 posty. Egon 3/6 postów
Winter: Ból uszu i głowy. Wind Affilitation. Złamane prawe biodro, mocno poobijane żebra po prawej stronie i pęknięta kość promieniowa prawego przedramienia. Energy healing 2/5 postów 40MM
Randomsy: Wind Affilitation || 6 żywych, 3 rannych
Rizze: Ból uszu i głowy. Wind Affilitation. Love Mark. Sukkub || 114MM
Roman: Ból uszu i głowy. Wind Affilitation. Mercurius: Mode Range || 200MM
Alter Tora: Ból uszu i głowy. Wind Affilitation || 547MM

Co mógł dodać do tego wszystkiego? Niewiele. Mógł najwyżej powiedzieć, aby to jego starszy brat leżał spokojnie, czy nie próbował się ruszać, gdyby ten zamierzał jakoś ingerować w leczenie. Mimo wszystko, wolał skupić się na tym zabiegu. Tak też pozostawiając kotowatego na straży i wypatrywaniu rannych w pobliżu, nastolatek leczyłby ranę czerwonowłosego osobnika, pozwalając innym na działania, czy swobodne korzystanie z komunikacji. Chociażby po to, aby poinformować innych o utknięciu na wielkim ptaszysku, czy planie bombardowania go. W końcu nigdy nie wiadomo, co dokładniej mogło się wydarzyć. Sam zaś był aktualnie nieco ograniczony w swoim manewrowaniu, acz ogół sytuacji nie wyglądał najlepiej.

Cóż Tora mógł zrobić więcej. Na razie nie miał energii magicznej, tak więc pozostało mu odpoczywać. A skoro odpoczywał, to spróbowałby przy pomocy Witki Wieczności polepszyć swój stan poprzez uleczenie. Może i to go zmęczy fizycznie, ale z drugiej strony obecnie miał całkiem sporo czasu, by sobie zwyczajnie odpocząć po takich czarach. A po tym... może ciało tego ptaka również jest naturą przez co możliwe byłoby odzyskanie many, np. po stosunkowo długim czasie (5 postów). Potrzebował many. Tylko... trochę many... A gdyby jej nie było i nie mógłby jej zregenerować to spojrzałby na Qilina, który musiał załatwić w pobliżu swoje potrzeby, pogłaskałby go po główce i trochę głupio, a trochę naiwnie spytałby:
-Pewnie nie masz żadnej roślinki, ziemi czy czegokolwiek naturalnego przy sobie, prawda Rudy? - rzuciłby z lekkim uśmiechem spoglądając na kość. Nie był ornitologiem. Ale chyba aż tak podstawową wiedzę powinien mieć, by kość uprościć do czegoś w stylu walca (pomijajac fakt, że nie wszystkie kości tak wyglądają), a przez to - określić ile opcjonalnie jeszcze "mięsa" musieliby przerąbać, gdyby mieli iść na około. Wykorzystajmy więc ten czas na przygotowanie...

Przeklęty sierściuch... Gdybym miał tylko Qilina przy sobie, nie doszłoby do czegoś takiego... Czyżbym właśnie osiągał dno własnego człowieczeństwa? Nie dość, żem nikomu nie potrzebny, to jeszcze przeszkadzam... Tak jak na typowego rudzielca przystało... Ależ beznadzieja... I jak ja sobie teraz zasłużę na wymarzony awans? Kto niby będzie się teraz zachwycał Rudo-Rudym oddziałem? Nawet nie chcę próbować o tym myśleć... Czując się przytłoczony swoją bezradnością, zamykam oczy, udając, że nic się tutaj nie dzieje. Nikogo tutaj nie ma... A ja za niedługo obudzę się w swoim miękkim, wygodnym łóżeczku...

- Rawr - odpowiadam człowiekowi-magowi-Torze. Czy on zasugerował mi właśnie, że wyglądam na tego... No... Wegeteriananina? To te słabe zwierzęta, które nie umieją polować, dlatego właśnie na nie się poluje. Ale przynajmniej głaszcze. Za to należy mu się szacunek.
Zieeeeeew...
Chętnie bym coś pomógł, ale czuję, że na chwilę obecną jestem za mały, by cokolwiek zdołać zrobić. Mogę tylko życzyć powodzenia człowiekowi-magowi-Torze. Tak poza tym, to chyba nikt się nie pogniewa, jak się ułożę wygodnie i przymknę na chwilę oczka...

-Dzięki. Czas na mn...-nie dokończył przez Rizze, która obdarowała go pocałunkiem. Ill nie bronił się przed całusem od pięknej dziewczyny mimo faktu, że Blady Mag całkowicie się jej nie spodziewał, a bynajmniej nie tu i nie teraz. W pierwszej chwili Spinebreaker był stuprocentowo przekonany, że miało to posłużyć jako dobry znak. Gdy Ill był jeszcze małym szkrabem, widział, jak w jego rodzinnej wsi dziewczyny właśnie w taki sposób żegnały swoje drugie połówki, życząc im bezpiecznej jednocześnie dając do zrozumienia, że będą na nich czekać. Czy w tym przypadku było tak samo? Raekwon chciałby w to wierzyć, mimo, że pierwszy raz ujrzał tą dziewczynę kilka godzin temu.
Dopiero po chwili poczuł w swoim ciele coś dziwnego, niespotykanego. Pierwsze skojarzenie? Zaklęcie, albo, co gorsza, jakieś mini żyjątko, które nie wiadomo co jest w stanie zrobić. -Co jest?-spytał sam siebie, dopiero po chwili wracając do wpatrywania się w dziewczynę.

"Nie walcz z tym."

-Ale z czym, o co chodzi?-spytał jej, gdy jedno z jego oczu jakby zaszło krwią. Kolejny dziwny znak. Wiedział, że razem z Rizze byli po tej samej stronie, jednak za cholerę nie spodziewał się... czegoś takiego. To jednak było zaklęcie dziewczyny, która w dodatku mu się podobała. Ill wierzył, że nie zrobiłaby krzywdy nikomu stojącemu po tej samej stronie. Nie do końca wiedząc co zrobić z tym fantem, Blady Mag postanowił trzymać się ustalonego przed chwilą planu. Nie był idiotą, więc przy odrobinie szczęścia będzie w stanie samemu dowiedzieć się, jakim prezencikiem, poza pocałunkiem, którego Ill nie zapomni jeszcze bardzo, bardzo długo, obdarowała go ta śliczna dziewczyna. Skoro stała ramię w ramię z piekielnie silnym Starym Magiem Torą, nie mogła być zła. Staruch pewnie wyczuwał takie rzeczy na kilometr.
Raekwon ponownie rozejrzał się za kamieniem, po czym zabrał ze sobą pierwszy lepszy i schował go do kieszeni bluzy.
-Rozwalić barierę, rozwalić łeb na kawałki...-Raekwon powtórzył w myślach konsekwentnie wykonywany od początku walki plan. Zdjął swoją ulubioną białą czapkę, po czym przełożył do niej wszystkie dwadzieścia bombek, a na sam koniec związał troczkiem wyjętym z kaptura. Wybuchową paczuszka gotowa. -Czas lecieć.- Ill wybił się w górę. Leciał w taki sposób, by i tak zajęte pnączami ptaszysko nie zwróciło uwagi na ciemną kropkę z białym łebkiem. Wyjął kamień z kieszeni i nałożył znaczek (Ills Mark (B)). Pierwszy poleciał kamień, a tuż po wybuchu przy barierze chłopak wyrzucił zawiązany prezencik. Od Illa dla Raijina. Z pozdrowieniami.

1x Ill's Mark (B)

MG

Tora widocznie zapomniał z powodu odniesionych ran, ale już wcześniej zaobserwował, że jeśli kość była idealnie owalna, to przebili się przez około 40%. Teraz pozostało, zrobić coś z pozostałymi 60%. Ciężko było stwierdzić czy Raijin był naturą, chyba nie był, teraz jednak Tora skupił się na leczeniu siebie, a nie próbach odzyskania MM. Tak też przyłożył sobie witkę wieczności do głowy i poczuł jak ból głowy maleje, zastępowany narastającym zmęczeniem. Qilin zaś uciął sobie drzemkę, między Torą a własnymi sikami. Niewiele osób już walczyło. Ludzie nie mieli zwyczajnie sposobów na atak, ani odpowiednio dużo mocy. Zdecydowanie najlepiej przygotowaną osobą był Raekwon, który po raz kolejny pokazywał, że inteligencji to on nie miał na pokaz. Plan był bardzo dobry i gdy tylko pękła bariera, dwadzieścia bomb poleciało w kierunku ptaszyska. Niestety mimo swojej inteligencji, nie był w stanie w pełni określić, tego co dała mu Rizze. Zdecydowanie jednak, zarówno mniejsza bombka, jak i te dwadzieścia w czapce, świeciły czarno-czerwoną energią. Już wybuch ill'mark B pokazał Raekwonowi, że dar od Rizze zwiększył moc jego zaklęć. Z tego co oceniał, to o jakoś 1/3. Ale mógł się mylić. W każdym razie problemem, był rozmiar Raijina i nawet 20 bomb, wydawało się przy nim niczym. W normalnych warunkach, mogłoby go to nie zabić. Ba, nawet z buffem, nie było to pewne, jednak dużo bardziej prawdopodobne. Gdy paczka chudzielca została zdetonowana, Raijin ponownie zawył. W miejscu oka, ziała ogromna dziura, uszkodziło mu również część dzioba i głowy. Niestety mózg pozostawał nietknięty, więc Raijin wciąż żył. Na szczęście rana była duża i poważna, na tyle poważna, że ptak nie był w stanie dłużej lecieć i spadał na ziemię. Spadanie, odczuli też Tora z Qilinem, ba o wszystkim zdążył ich poinformować Sora. Problem polegał na tym, że nie bardzo mieli im jak aktualnie pomóc.

Torashiro: Ból uszu i głowy. Wind Affilitation. 50MM. Duszności i odrętwienie, lekko zmęczony
Raekwon: 74MM. Love Mark. Ból uszu i głowy. Wind Affilitation. Wind Rider 2/5 postów. Ill's mark B 0/1 CD
Kiirobara: Ból uszu i głowy. Całe ciało poparzone i mocno odrętwiałe. Duże zawroty głowy. >MARK<.Wind Affilitation || 13MM. Leczenie 2/3 posty
Sora: Ból uszu i głowy 56MM. Wind Affilitation. Chat room[Tora, Winter, Hassaja, Kii, Rae]. Confusion 2/3 posty. Egon 4/6 postów
Winter: Ból uszu i głowy. Wind Affilitation. Złamane prawe biodro, mocno poobijane żebra po prawej stronie i pęknięta kość promieniowa prawego przedramienia. Energy healing 3/5 postów 40MM
Randomsy: Wind Affilitation || 6 żywych, 3 rannych
Rizze: Ból uszu i głowy. Wind Affilitation. Love Mark. Sukkub || 114MM
Roman: Ból uszu i głowy. Wind Affilitation. Mercurius: Mode Range || 200MM
Alter Tora: Ból uszu i głowy. Wind Affilitation || 547MM