I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Ogromny cmentarz miasta Magnolia, otoczony płotem będącym połączeniem kutego żelaza i kamiennego muru. Najspokojniejsze miejsce w całej metropolii. Podzielony na kilkadziesiąt sektorów, urzeka spokojem grobów i zielenią drzew. Spacerując jego alejkami czy obserwując siedząc na jednej z wielu ławek ustawionych co kilkadziesiąt metrów, na przeciwko powodu odwiedzin, można dostrzec różnorodność tych ostatecznych "własnych M4": od kopców, przez marmurowe stelle i posągi, po wielkie grobowce. Gildia Fairy Tail posiada własny sektor, oddzielony od pozostałej części nekropolii kamienno-żeliwnym płotem oplecionym bluszczem, wysokim na ok. 150cm. Dostępu broniła żeliwna dwuskrzydłowa brama z centralnie umieszczonym godłem FT na każdym z obu skrzydeł, również spowita roślinami pnącymi. W części tej znajduje się między innymi grób Gildartza oraz duży symboliczny grób poległych w czasie Wielkich Igrzysk Magicznych, nad którym góruje ogromny posąg przedstawiający stojącą, ogoniastą wróżkę, w zwiewnej sukience, z włosami lekko poruszanymi przez wiatr, i z niby-motylimi skrzydłami. Z opiekuńczym wyrazem twarzy "patrzy" na płytę nagrobną z datą 7 lipca x791.
Spoczywają tu m.in.:
Sektor Fairy Tail:
Gildartz Clive - zm. 3 września x794
Angell Libra - zm. 10 lipca x800
Andree Blancheflour
Liczba postów : 147
Dołączył/a : 25/10/2012
Skąd : Księżyc
Temat: Re: Cmentarz Sob Lip 06 2013, 20:26
Andree rozglądała się po cmentarzu, wyraźnie czegoś szukała, w rękach trzymała bukiet kwiatów, co jak dla naszej uzdolnianej wojowniczki, było dość niezwykłe. Tak, dziewczyna mimo wszystko miłośniczką zieleni nie była. Zdecydowanie bardziej pasowała jej stal, metal. Zimny, twardy, wytrzymały, piękny. Mniejsza, nie to jest teraz ważne. Co takiego robiła nasza Pani rycerz, w tak ponurym miejscu? Cóż, czasem każdy człowiek potrzebuje czasu na parę przemyśleń, by przeanalizować swoje przeszłe i przyszłe uczynki. Dziś, taki czas przybył dla Blancheflour. Ale... dlaczego akurat tutaj? To proste, choć może niezbyt zrozumiałe dla większości. Każdy człowiek ma taką osobę, przed którą chciałby się pochwalić, pokazać swe sukcesy, porażki, swe całe życie. Każdy ma taką osobę. Niektórzy nazywają ją "Idolem", a tak właśnie jest z Andree. Jednak... jej Idolka już od dawna nie żyje, toteż mimo tego, że z pewnością nie uważa się za religijną osobę, cmentarz, a szczególnie jej grób, choćby i symboliczny, jest najlepszym miejscem by się z nią spotkać. Tylko gdzie mógłby on do cholery być?! Normalnie zapytała by kogoś zajmującego się cmentarzem, jednak cóż... przypadkiem i zupełnie niechcący go... znokautowała. No co? Nie patrzcie na nią tak osadzającym wzrokiem! Po prostu nie miała czasu, a ten zwlekał z odpowiedzią! Niestety dla niego, dziewczyna, choć może sprawia takie pozory, to zbytnio cierpliwa nie jest.
W końcu dotarła. Sektor Fairy Tail? Tak to na pewno gdzieś tam. W końcu gdzie indziej mógłby znajdować się grób słynnej Erzy? Na bank gdzieś w tym sektorze! Więc między nią na celem podróży było już zaledwie paręnaście metrów i jakiś śmieszny płotek. Tylko gdzie jest brama...? Nie ważne, zrobi nową. Zwykle jest przeciw aktom wandalizmu, ale ona jest na czymś w rodzaju świętej pielgrzymki, nie? Więc, to nie będzie żaden Wandalizm, a poświęcenie w dobrej sprawie! Dlatego też po prostu wyciągnęła swój miecz i... ciach, ciach tyle ile potrzeba i ot powstała nowiuteńka brama, potem się sklei na ślinę czy coś, teraz najważniejsze było przejście dalej.
Samo znalezienie grobu było już na szczęście łatwe, nie sposób przegapić przecież tak wielgachnego pomnika. Trzeba przyznać, że ów monument był piękny, ale czego innego można by oczekiwać? Właśnie coś takiego należało się jej Idolce! Dziewczyna w ciszy podeszła do wspólnego grobu wszystkich poległych na Wielkim Magicznym Turnieju. Wiedziała co się tam wydarzyło, w końcu gruntownie prześledziła karierę swej idolki. Patrząc na symboliczny nagrobek, Andree zebrało się na płacz, jednak udało się jej powstrzymać łzy. Nie tak chciała spotkać się z Erzą. Nie mogła pozwolić, by ta zobaczyła ją zalaną łzami! Musiała być dzielna i mężna! Blancheflour przyzwała ozdobny miecz, który kupiła i przygotowała na tę okazję, po czym wymierzyła nim w nagrobek, biorąc głęboki oddech. - Pani Erzo... Z góry przepraszam za płot, jednak to sprawa niezwykle dla mnie ważna, mam nadzieję, że się na mnie nie gniewasz, gdziekolwiek teraz jesteś... Bo widzi Pani... jestem Pani największą Fanką! Podziwiałam Panią odkąd byłam malutka! Zawsze chciałam być taka jak Pani.... Trochę mi przykro, że nie ma dziś Pani przy mnie... przy całym świece... yyy.. na TYM świecie, znaczy się... Przerwała na chwilę błękitno włosa, zawstydzona przez samą siebie... jak mogła palnąć taką głupotę! Znaczy, podziwia ją ale nie w TAKI sposób! A tak się zagalopowało, że mogło by to zabrzmieć jak wyznanie miłości! Uhh... tak się poniżyć przed własną Idolką... Dziewczyna wzięła kolejny oddech, by wznowić swą mowę. - Jestem pewna, że nie żałuje Pani żadnych z swych czynów. Ehh... też bym tak chciała. Źle się dzieje ostatnio w naszym świecie. Pół Ery zostało zmiecione z powierzchni ziemi, ...a ja nie mogłam nic z tym zrobić. Dokonała tego organizacja zwąca się Inkwizycją. Zdaje się, że pragną oni śmierci wszystkich magów, zniszczenia jej, wszystkich gildii, to... niedopuszczalne. Pani na pewno by coś na to poradziła. Gdybym... gdybym tylko mogła oddała bym za Panią życie, choć wiem, że wtedy mogła by mię wtedy znienawidzić. Jednak.... to nawet nie jest możliwe. Dlatego... muszę zająć Pani miejsce! Muszę stać się taka jak Pani! Nie... muszę Panią PRZEWYŻSZYĆ! Tak! Przewyższę Erzę Scarlet! Przysięgam na ten miecz! Proszę mnie obserwować, a sama się Pani przekona! Wykrzyczała dumnie Andree, wbijając ozdobny miecz na płytę nagrobną, a bukiet rzucając zaraz obok niego. Po czym odwracając się plecami, szybkim krokiem ruszyła w stronę wyjścia. Teraz... nie Musiałą już powstrzymać swych łez...
Wracając jednak do miecza, coś zdawało się być na nim wyryte, proste hasło, przysięga... "Niechaj ten miecz będzie mą obietnicą. Przewyższę Pannę Erzę Scarlet. - Andree Blacheflour, trzymająca Panią w mym sercu"
Z/T
Kawka
Liczba postów : 52
Dołączył/a : 06/01/2013
Temat: Re: Cmentarz Wto Lip 09 2013, 20:45
Dość ponure miejsce na przechadzki, ale Kawka chyba po prostu trafiła tutaj przywołana jakimś niezrozumiałym pragnieniem bycia przy zmarłych. Trochę to upiorne, ale po ostatnich nieco bardziej upiornych wydarzeniach musiała jakoś pozbierać się do... kupy. Chyba do kupy.
Cóż, przeżyła niezłą scysję z policjantami i wolała ich już nigdy na swojej drodze nie spotkać. Nigdy. Żadnego. A jak się jakiś znajdzie, to nie wie, czy będzie w stanie opanować szargające nią negatywne emocje. Kiedy ją pojmali i ciągnęli do miasta, nie mogło obyć się bez rubasznych żarcików, które stety lub niestety, rozumiała i wiedziała, że były kieorwane pod jej adresem. Mężczyźni - zawsze zachowywali się tak samo. No, może oprócz Silasa. On był naprawdę kimś wartym uwagi i nigdy nie zachował się wobec niej prostacko. Mimo wszystko była w ich mocy - musiała przyznać im zwierzchnictwo nad sobą do pewnego czasu, być może będzie zawdzięczała im również wolność. Ptaki ze zdziwieniem spoglądały na nią, okrążając coraz ciaśniej policjantów. - Uwolnić cię? - pytały, ale Kawka za każdym razem mówiła, że nie ma takiej potrzeby. W razie czego umiała się bić, ale nie chciała tego sprawdzać na trzech uzbrojonych facetach. Koniec końców zaczęła jednak rozmawiać o tej sytuacji. Z początku nie chciano jej słuchać, ale w końcu jakieś jej tłumaczenia i historia dzieciaków oraz ich imiona zaczęły się sklejać w jedną całość nawet dla najbardziej tępych policjantów. W końcu, zaskoczeni dość całą tą sytuacją, wypucili ją jeszcze przed miastem. Zmęczona Kawka przywołała Silasa z chmur i odleciała, by znaleźć się niedługo potem na cmentarzu w Magnolii.
Aff-chan
Liczba postów : 634
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Cmentarz Sro Lip 10 2013, 02:55
Affciowi nie udało się rozwiązać zagadki kluczyka, no cóż, to pewnie i tak był tylko jakiś głupiutki żart. Przecież to niemożliwe by chodziło w tym o coś więcej, no nie? Jak ratowanie świata i takie tam pierdoły... Ta, jakby ktokolwiek w takie coś uwierzył Ha.. Ha... Ha... W każdym razie blondasek opuścił Akane Resort i ruszył w kierunku Magnoli. Choć nie... ruszył, to niewłaściwe słowo, lepiej powiedzieć "odleciał", bycie wiedźmą do czegoś zobowiązuje nie? Po coś te prawko na miotłę zrobiło. A chodzenie? Chodzenie jest dla leszczy i nie-wiedźm! W każdym razie, o ile sam pomysł nie był zły a i wykonanie nie najgorsze, to.... jak wygląda Magnolia z lotu ptaka? Na kontynencie to nasz chłopaczek był od niedawna a i geografia jego najmocniejszą stroną nie była, zwykle na jej lekcjach spał, spał albo dostawał naganę za spanie. Toteż dość szybko stracił orientacje w terenie, a kolejną wadą w podróżowaniu w przestworzach było... brak jakichkolwiek ludzi, do spytania o drogę. W końcu gdzieś... dotarł i raczej nie tam gdzie chciał. Zmierzał do jakiegoś ratusza czy czegoś w tym stylu bo słyszał coś o jakiejś imprezce ważnych osobistości, ale ostatecznie trafił na... cmentarz? Zimny, mroczny, ponury cmentarz. Uhh.... aż ciarki przechodzą, a tym razem był całkiem sam, niczym kciuk, oddalony od innych palców. Cóż, powinien po prostu lecieć dalej, jednak... potrzebował przerwy. Nie pozostało mu w końcu nic innego do wyboru jak wylądowanie i... zmierzenie się z samotnością w tym smutnym miejscu. Jednak nie! Chwała Wielkiej Wiedźmie! Żywa istota! Żaden duch czy inne cudo, no.... raczej, pewności w końcu nigdy nie można mieć. W każdym razie Aff od razu zaczął lądować przy Pannie którą wychwyciły jego złote oczy. - Emm... doberek? Nie jesteś duchem, zombie, czy innym wampierzem, co lubi jeść wiedźmy, co Panienko? Odparł niepewnie Afuro, w momencie gdy postawił swe stopy na ziemi. Cóż, lepiej się upewnić, czy osóbka która zobaczyło się w tak "martwym" miejscy, nie jest umarłym, no nie? Tamotsu lubił swój mózg, duszę i w ogóle.
Kawka
Liczba postów : 52
Dołączył/a : 06/01/2013
Temat: Re: Cmentarz Pią Lip 12 2013, 23:13
Przebywanie na cmenatrzu powoli zaczynało ją nudzić. Ptactwo jakoś niespecjalnie chciało się nią tu zajmować, a ona nie miała do końca jak gwizdać. Może to od zwykłego niechcenia, a może też po prostu dlatego, że martwiła się o Renę. Zostawiła ją z tamtym psychopatą i obawiała się o życie swojej młodszej towarzyszki. Wtem, z zamyślenia, wyrwał ją głos dobiegający z małej odległości. Odwróciła się i zobaczyłą pred sobą... Czy to ptak? Czy to wiedźma? NIE! TO SUPER-AFF Z MIOTŁĄ! - Witam. Imię moje Kawka. Wi-Wie... Ugh, wiedźm lubię ja nie jeść - Kolejne łamanie sobie języka na jakiś trudnych słowach. Co to wampierze? I zombie? Nie znałą takich stworów. - Tobie na imię jak, istoto? - Wydał jej się niegroźny, więc mogła z powodzeniem o to spytać. Ba, wydawał się nawet trochę... zagubiony? Tak, to chyba było odpowiednie słowo.
Aff-chan
Liczba postów : 634
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Cmentarz Nie Lip 14 2013, 03:28
Affć przyjrzał się dziewczynie, miał już pewność, że nie jest ona zombie, nie pachniała jak żywy trup, bo bardzo ładnie, nie wyglądała na niego bo miała czystą cerę no i potrafiła mówić, a w żadnej książce te stworki nie gadały. Jednak było w niej coś dziwnego, niecodziennego, a dzięki temu... interesującego. Dodatkowo sama jej mowa różniła się od tej, z której korzystali inni ludzie z kontynentu. Czyżby pochodziła z jakiegoś odległego miejsca, tak jak nasz Wiedźm? Chyba, w końcu sama odległość niczego nie zmienia, w końcu blondasek żadnych problemów z językiem Fiore nie ma... Interesujące! - Ja. Afuro. Wiedźma. Poznać osoba piękna miło. Odparł uśmiechnięty Tamotsu, kłaniając się przy przedstawianiu a nawet zdejmując kapelusz~! Po części robił sobie jaja, jednak nie.. nie chciał być złośliwy a wręcz przeciwnie! - Co Kawka tu robić? Affć zgubić się.
Kawka
Liczba postów : 52
Dołączył/a : 06/01/2013
Temat: Re: Cmentarz Nie Lip 14 2013, 14:08
Spojrzała na wiedźma nieco zdziwiona. Czy on... Czy on był tak samo obcy jak ona w tym wielkim mieście? A może po prostu sobie z niej żartował? W tej chwili nie chciała się tym zajmować. - Jesteś zgubiony? Znaleźć gdzie chciałeś? - spytała, przekrzywiając głowę. Zagwizdałą cicho i obok niej pojawił się jakiś wróbel. Nie wiedziała też dlaczego, ale z początku wydawało jej się, że mężczyzna (bo chyba był mężczyzną), z którym rozmawia, jest od niej dużo starszy. Może miał dziecięcą duszę? Ta tajemnica chyba chwilowo pozostanie nierozwiązana. - Jestem tu. Powodu nie ma.
Aff-chan
Liczba postów : 634
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Cmentarz Wto Lip 16 2013, 16:38
- Oh... Wydukał, jakże mądrze złotowłosy, mimo wszystko udawanie pierwszy raz zasłyszanego dialektu było... trudne. Ale czy ona zrozumie go, gdy ten będzie mówił po swojemu? Chyba jednak nie, dlatego musiał popisać się swymi zdolnościami lingwistycznymi! Chłopak chrząknął, po czym zaczął odpowiadać. - Ja chcieć w centrum znaleźć miasta tego.... Bo to Magnolia, być? Tak, Kruczowłosa Kawko? Tia, jak widać młodzieniec dalej szpanował swym językoznawstwem, choć nie miał pewności czy nie urazi przez to, swej nowej znajomej, a przecież czegoś takiego nie chciał! - Powiedz, ty być z daleka? Ja, tak-Wyspa Spirit, dom Wiedźm. Czy ty dobrze rozumieć? Łatwo nie, mówić po Kawkowemu
(Wybacz słabego postka)
Kawka
Liczba postów : 52
Dołączył/a : 06/01/2013
Temat: Re: Cmentarz Wto Lip 16 2013, 19:44
//No problemo, na takie łatwiej mi się odpisuje
- W miasta centrum? A to gdzie? - zapytała, nie do kńca wiedząc, gdzie jest centrum miasta. Nie bywała zbyt często w Magnolii, więc było to całkiem zrozumiałe w jej przypadku. Skąd niby miała to wiedzieć? Wróbelek zaświergotał i zaczął latać wokół Affowego kapelusza. - Z daleka, bardzo! - zaznaczyłą to specjalnie. - Wyspa ta gdzie?
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Cmentarz Wto Lip 16 2013, 22:18
Gdzieś w innej części nekropolii sunęło powoli w stronę sektora Fairy Tail pewne... coś. Banshee? Zjawa? Był to środek dnia, kiedy wszelkie nocne stwory raczej śpią. A więc co? Mała podpowiedź: wyglądało to żałośnie. Spojrzenie miało puste i wbite w ziemię kilka kroków przed owym zjawiskiem, nieobecne a kroki sprawiały wrażenie, jakby za chwilę miały się zatrzymać na wieczność. Rozpuszczone, długie, proste włosy pogłębiały wrażenie paranormalności tej mrocznej, posępnej istoty. Tak, to Alezja. Przeszła obok zdewastowanego płotu jednak nie odwróciła się w jego stronę. Tylko podświadomość zarejestrowała zniszczenie i po cichutku drążyła umysł Alv informacją, że coś w krajobrazie nie pasuje... Gdy tylko minęła furtkę, skręciła w stronę grobów Gildartza i Anga. Choć grób poległych na Igrzyskach stał niedaleko, Inu rzadko na niego zagląda. W sumie to prawie nigdy. Dla niej to nie grób, a pomnik, bo przecież oni żyją. Tak samo było z Tenrou. Do tego to pomnik stojący w kompletnie złym miejscu, bo skoro żyją, to po jaką choinkę jakiś idiota kazał go stawiać na cmentarzu... Najpierw stanęła przed grobem maga Gwiezdnych Duchów... - Hej, Ang... - zaczęła cicho; nie spieszyła się - Wybacz, że przyszłam dopiero teraz... I że nie było mnie na pogrzebie. Nie mogłam przyjść... - umilkła na chwilę - Nie przepraszam i nie proszę cię o wybaczenie za twoją śmierć, bo... Ehh... Bo na nie nie zasłużyłam. Ale może pocieszy cię fakt, że tamten dzień będzie mnie męczył do końca życia... Umilkła. Zapaliła jeden z dwóch dużych trzymanych zniczy i postawiła na płycie nagrobnej. Postała jeszcze chwilę, modląc się o jego duszę i jednocześnie będąc chłostaną przez własne myśli i wspomnienie tamtego dnia. Miała ochotę wybuchnąć płaczem, jednak zdusiła to w sobie, pozwalając zaledwie kilku kroplom łez ścieknąć po policzku. Wtem w jej ręku pojawił się Mamorix. Spojrzała na niego zdziwiona. Ten najpierw wychylił się w stronę grobu towarzysza, wskazując na niego, by po chwili wbić się klingą w piasek przed grobem, ciągnąć za sobą rękę Alv. Miecz miał rację. Powinna to zrobić już dawno. A może to teraz była najlepsza chwila? Wcześniej nie miała okazji, by się tu zjawić. Podążyła za mieczem. Opierając obie dłonie o ręce i głowę figury-rękojeści, uklęknęła na jedno kolano, pokornie chowając głowę między ramionami. Słowa, które padły, padły z głębi serca... - Przysięgam. Odnajdę tę dziewczynę, Angell. Odnajdę ją i wymuszę sprawiedliwość. Jeszcze nie wiem jak, ale sprawię, że zostanie ukarana. Tylko moja własna śmierć może mnie przed tym powstrzymać... W końcu zapora trzymająca jej rozpacz w ryzach puściła. Ziemia pod twarzą Alezji nagle zaczęła wyglądać, jakby zaczął nad nią padać solidny deszcz. Nie słychać było szlochu jednak gdyby ją teraz ktoś ujrzał, rozpoznałby charakterystyczne spazmy pleców i ramion. To jedna z rzeczy, które zawdzięczała matce: niemy płacz. Bo skoro dziecko płacze, to myśli, że ma problemy. Ale dzieci nie mają prawdziwych problemów, bo te mają tylko dorośli. A skoro dziecko jest w błędzie, to trzeba pokazać mu prawdę paskiem. Stąd Alezja płakała zawsze po cichu. By przypadkiem nikt się nie dowiedział... Oddała emocjom dość długą chwilę. Zaczynało jej już brakować sił w mięśniach i płucach. Drugie kolano dotknęło ziemi a jedna z rąk osunęła się po rękojeści i zatrzymała na jelcu, o który zahaczyły palce. Nawet gdy już przestała płakać, wciąż patrzyła nieobecnie w ten metr przed sobą. Najpierw w ziemię, a później w granit płyty nagrobnej. Niczym z pustki dało się słyszeć słaby głos... - Zapłaci nam za to Ang... Za to, że nas zniszczyła... Tobie odebrała życie... Ze mnie zrobiła mordercę... Przysięgam... Podniosła się powoli i spojrzała na trzymanego w ręce Mamoriksa. Wyczuwała od niego aprobatę przysięgi, dumę i zrozumienie... - Hannon Le... - powiedziała do twarzy na mieczu. Twarz nieznacznie się uśmiechnęła, lecz nie za mocno, by nie stracić reputacji. Miecz wiedział. Ona wiedziała. Miecz puffną. Ona wzięła drugi znicz i, ocierając twarz z łez, podeszła do grobu Gildartza. Postawiła lampion na nagrobku, zapaliła go i pomodliła się. Wtem odezwała się w jego stronę... - Mistrzu Gildartzie. Pomóż mi. Nie wiem jak, ale pomóż. Zmobilizuj Iluvatara albo... nie wiem. Wszystko co robię jest nie tak jakie powinno. Nie uratowałam Angella. Dzisiaj w szpitalu nie mogłam pomóc koledze, który wpadł w jakiś szał. Zabrała go policja. Nie mogłam mu też pomóc podczas opętania go przez Inkwizytora. Pozwoliłam na zniszczenie gildii. Pozwoliłam na zamordowanie 200 tysięcy mieszkańców Ery. Choćby nie wiem jak mi się wydawało, że daję z siebie wszystko, zawsze okazuje się, że zawiodłam, bo na pewno mogłam zrobić więcej. Ale kiedy to się dzieje, ja tego nie widzę! Nie widzę tego, że za mało się staram! Nie chcę tak! Chcę widzieć! Chcę ratować towarzyszy! Chcę ratować zabytki i niewinnych ludzi! Dlaczego mi się nie udaje?! Chcę widzieć! Spraw jakoś... albo namów Iluvatara, nie wiem... Niech sprawi, bym widziała wszystkie dobre rozwiązania!... - Wtem dodała po cichu - Proszę... Nie chcę być dłużej śmieciem. Chcę być psem, na którym stado może polegać... I niech Erza już wróci, bo ja nie daję rady... - i pogrążyła się w ciszy... I tu wychodzi jedna rzecz: Alezję najlepiej zna ktoś, kto jest martwy, bo tylko z nim umie rozmawiać. Bo z Archeologami jest ten problem, że nawet po śmierci nie dają spokoju... Wtem mimowolnie spojrzała na "pomnik" zamordowanych Wróżek i coś jej nie pasowało do obrazka. Podeszła bliżej. Nie, nie zwróciła uwagi na kwiaty. Zwróciła uwagę na miecz. I na słowa na nim wyryte. Zgarnęła go ręką, nie wierząc, że ktoś mógł być na tyle bezczelny, by "sprezentować" Erzie coś takiego. I co to w ogóle za forma poczty?! Po kiego czorta zostawiać żywym wiadomości na cmentarzu?! Inu zapłonęła szczerym gniewem. Ktoś chce przewyższyć Erzę i jeszcze składa na to przysięgę?! Przecież jej nie da się przewyższyć!!! Kim jest ta cała Andree Blancheflour?! Inu rozejrzała się po ziemi. Traseologia nie dość, że powiedziała jej, że Andree to kobieta wzrostu ok. 165cm i wadze ok. 55kg, to jeszcze zaprowadziła ją do płotu. Do zdewastowanego płotu. Do zdewastowanego cmentarnego, żeliwno-kamiennego płotu! Tego było za wiele. Alv włożyła miecz za pasek i wystrzeliła z cmentarza. Najpierw chciała ruszyć do gildii ale postanowiła, że wcześniej skoczy do sklepu z bronią, a później ruszy węszyć i tropić...
-z/t-
Aff-chan
Liczba postów : 634
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Cmentarz Sro Lip 17 2013, 20:10
No, rozmowa jakoś się kleiła, choć niełatwo było ją prowadzić, ciężko było komuś tak wygadanemu jak Affcio zmieścić wszystko co chce powiedzieć w paru prostych słowach. No ale chyba nie było najgorzej. Pewnie jakiś przechodzień pomyślał by, że są parą zakochanych z odległej krainy, których potęga miłości przywiodła w te zimne, obce strony. Kto wie co jeszcze by sobie nie wyobraził? Może stworzył by jakąś romantyczną powieś, o tym jak pochodzili z dwóch walczących z sobą rodzin i aby żyć razem musieli opuścić znajome tereny? Ohh... jakże piękne dzieło by to było! No ale w rzeczywistości nic takiego miejsca nie miało. A szkoda, bo Affć zawsze marzy by zostać bohaterem jakiejś wspaniałej książki, no bo kto nigdy o czymś takim nie myślał? Każdy chce być sławny! No ale nie ma co się teraz dekoncentrować, a skupić na rozmowie! - Daleko, bardzo. Wiele, wiele słonej wody między Domem a tutaj. Odparł przyglądając się latającemu wokół niego wróbelkowi, to dziwne... czy taki ptaszek nie powinien się bać człowieka? Cóż, może jakiś tresowany, czy cuś. - Hmmm.... centrum być tak gdzie relaks! Spa. Źródła. Sklepy! Czyli..... przerwał nagle rozglądając się po okolicy aż w końcu... - Tam! Rzucił wskazując ręką kierunek zupełnie przeciwny od centrum... Szpital. No ale wydawało mu się, zę dobrze zgadł, to też z uśmiechem ruszył w tamtą stronę chcąc chwycić Kawkę za rękę by razem ruszyć do... "centrum".
Prawdopodobne z/t
Kawka
Liczba postów : 52
Dołączył/a : 06/01/2013
Temat: Re: Cmentarz Czw Lip 18 2013, 17:40
Słuchała wiedźma z nieustającą uwagą. Coś było w nim rzeczywiście magicznego, że jeszcze nie zaśmiała się na głos, a jedynie tłumiła w sobie ogromną radość. Kilka razy nieznacznie się uśmiechnęła, słysząc wiedźmowe rozważania. I chwila, chwila, czy on był jej wzrostu? Może nawet troszkę niższy... Tak o włos. W każdym razie wyglądał dość szczupło. Na pewno nie był umięśnionym mężczyzą, których widziała kiedyś w wiosce. Dziwiła się, że taki ktoś potarfi przetrwać w tym jakże dziwacznym świecie. Chwila. ten świat był przecież dziwaczny - przeżywali tu ludzie nie mający szans w normalnych warunkach. Nie mówiła tego na głos, nie chciała nikomu sprawiać przykrości swoimi uwagami, zresztą, nigdy tego nie robiła. Jeszcze mógłby coś opacznie zrozumieć. Kiedy złapał ją za rękę i pociągnął za sobą, poczula się dość nieswojo. Naruszono jej przestrzeń osobistą, ale z drugiej strony... Co jej szkodziło ruszyć za tym radosnym człowiekiem?
Lev Morozow
Liczba postów : 8
Dołączył/a : 11/08/2013
Temat: Re: Cmentarz Wto Sie 13 2013, 18:12
Miejsce, gdzie spoczywają ciała tych, których ostatnia godzina wybiła - stary i majestatyczny w swoich rozmiarach cmentarz w Magnolii. Miejsce, które Lev często odwiedzał, aby odpocząć od świata, od hałasu życia, od wiecznie gadających, często bez sensu i przemyślenia ludzi. Tutaj panowała absolutna cisza. Spokój, jakiego trudno znaleźć w miejscu, gdzie toczy się życie. To miejsce było go jednak pozbawione. W mroku nocy, miejsce to, nieco przerażające dla normalnego człowieka, dla Lva Morozowa, wolnego, niezależnego maga wydawało się być najbardziej przyjaznym z możliwych. Tutaj odnajdywał upragniony spokój, a umysł mógł skoncentrować się na przeszłości, teraźniejszości lub przyszłości - zupełnie jakby to miejsce było tym, które łączy te trzy warstwy rzeczywistości, wokół której kręci się ludzki żywot. Lev stał, oparty o wilgotną i kruchą korę pnia wiekowego drzewa, które wyrosło gdzieś na obrzeżach cmentarza. Zaraz obok niego znajdowały się groby, a wśród nich, jeden szczególny - grób jego własnej matki. Chociaż nie był taki stary, wyglądał bardzo niechlujnie i brzydko. Rodzina w tym czasie nie już istniała, a ojciec oszalał. Pogrzeb był bardzo skromny, bo pieniędzy nie było. Nie było niczego, poza smutkiem i łzami. Kiedy spoglądał na surowa, kamienną płytę z wyrytym imieniem i nazwiskiem swojej rodzicielki, przypominał sobie gorycz i cierpienie, jakie czuł w dniu, kiedy ta płyta opadała na ziemię, na zawsze chowając to, co spoczęło parę metrów pod ziemią. Jedyną osobę, która się dla niego liczyła poza rodzeństwem. Jedyna, która potrafiła stanąć w jego obronie. Tak bardzo chciał, aby istniała magia, zdolna przywrócić ją do życia chociaż na chwilę, aby móc powiedzieć skromne: dziękuje...
Lev westchnął, po czym sięgnał do kieszeni w płaszczu i wyciągnął papierosa. Tytoniowa trucizna całkiem skutecznie poprawiała jego zdolność do myślenia. Zaczął się zastanawiać, na czym powinien się teraz skupić. Potrzebował pieniędzy i układów, aby coś osiągnąć w tym krótki, marnym życiu, a nie mógł liczyć na niczyją pomoc. Samotność towarzysząca mu w realizacji celów nie pomagała mu ani trochę, z drugiej strony, nie wyobrażał sobie aby istniał ktoś, kto chciałby dążyć do tego, co on sam, a jednocześnie nie doprowadzać go do szału samym swoim istnieniem.
Zaciągając się porządnie, wpuścić dym do swoich płuc, po czym powoli zaczął wypuszczać. Nic specjalnego, ale przynajmniej na ta przyjemność mógł sobie pozwolić. Zastanawiał się w międzyczasie, czy matka byłaby zadowolona z osoby, na którą wyrósł. Nigdy nie spytał się jej, jak wyobraża sobie jego przyszłość. Pewnie nie chciała aby był magiem, w dodatku samotnym i w gruncie rzeczy nie posiadającym zbyt ciekawych perspektyw na jutro. Los jednak jest okrutny i nie da się odkręcić tego, co już się stało. Trzeba się skupić na tym co jest dziś i co przyniesie jutro...
Atrita
Liczba postów : 14
Dołączył/a : 01/06/2013
Temat: Re: Cmentarz Wto Sie 13 2013, 19:01
Hm, hm... Odziana w czerń z niewielkimi elementami czerwieni istotka stała przed dwuskrzydłową, metalową bramą porośniętą czepiającym się, zielonym bluszczem. Spoglądała na to majestatyczne wejście szarawymi, wypełnionymi psotnymi iskierkami oczyma, bujając się wesoło na stopach i splatając palce obu dłoni za plecami. Cóż takiego przytargało ją w to zacne, choć dla większości ludzi ponure, miejsce? Co zaciągnęło ją do tego mrocznego zakątka, w którym to unosił się wątły, acz wyraźny zapach Pani Śmierci i sianej przez nią rozpaczy? Najpewniej to, iż przywodziło to na myśl ten skromny, niewielki cmentarzyk, który umiejscowiony był tuż obok świątyni - jej dawnego, zniszczonego już, zasypanego gruzami domu. Drugą możliwością było to, że przypominało jej to liczne, rozrzucone niemal po całej wiosce groby po tym, jak mieszkańcy jej poczęli masowo umierać i padać trupem. Nigdy przedtem nie widziała tak licznych miejsc spoczynku, a tutaj było ich jeszcze, jeszcze więcej - co sprawnie przyciągnęło jej uwagę i wręcz krzyczało jej do ucha 'No chodź tutaj, zobacz nas!'. Nie zwlekając posłuchała instynktu i tak oto sterczała przed tą mosiężną, sporą bramą i spoglądała na czające się za metalem nagrobki. Przekroczyła próg. Wreszcie, po jakimś czasie, ruszyła swoje śliczne cztery litery i zagłębiła się w te nieznane, wyrywające z pamięci znajome wspomnienia tereny. Maszerowała nieco skocznie do przodu, rozglądając się dokoła raźnymi, wesołymi ślepkami. Niewiele było tu istot odwiedzających swych bliskich czy przyjaciół - nie wnikała - więc przez większość swego energicznego spaceru miała całkowity spokój. Cisza - głęboka i podszyta szarością - towarzyszyła jej wiernie u boku i nawet wiatr zdawał się nie chcieć tej przylepnej flauty od tak przerwać. Rita także przeciwko niej nie oponowała i jej nie odganiała, z zainteresowaniem kontemplując otoczenie oraz zdobiące je marmurowe płyty czy cudne pomniki. Ktoś pomyśleć by mógł, iż rzeźby te bardziej nadawałyby się do muzeum, niźli na cmentarz, jednakże różowowłosa w pełni popierała ich umieszczenie tutaj. Brakowało jej w tym miejscu tylko jeden, malutkiej rzeczy: majestatycznego, zdobionego szmaragdowymi łuskami oraz rubinowymi oczami Bazyliszka. Najważniejszego, najbardziej szanowanego i przerażającego węża, który - według wierzeń kapłanów ze świątyni Uroboros - strzegł przejścia do Zaświatów. Każda religia ma swoje założenia i to akurat jej się całkiem podobało - nawet, jeśli sama zbytnio wypełniona wiarą nie była. Hm? Przystanęła w pewnym momencie lekko, bez wysiłku, dostrzegłszy w oddali drugą osobę przyodzianą w cudowny kolor czerni. Wysoki mężczyzna o bujnych włosach, którego niejeden w miejscu tym pomylić mógł z wysłannikiem samej Kostuchy. Atrita mrugnęła raz, drugi, po czym z tym swoim szerokim uśmiechem - który pokazywał dwa wydłużone, zakrzywione niby u węża kiełki - powędrowała w stronę nieznajomego. Powinien ją bez problemu zauważyć, gdyż nadchodziła nie z tyłu, a z boku, toteż wychwycić ją kątem nie było trudno. Stukanie obcasów - nawet jeśli niezbyt głośne, tak naprawdę - także mogło wpłynąć na to, iż zwróci na siebie uwagę tego pokaźnego wzrostu człeka. Zachichotała raz jeszcze, lecz tym razem na głos i całkowicie swobodnie, nie przejmując się przy tym faktem, że na cmentarzu takie zachowanie po prostu nie przystoi i może zostać źle odebrane. - Palenie szkodzi, ne - odezwała się wesoło i donośnie, będąc już wystarczająco blisko mężczyzny. - Chyba nie chcesz przedwcześnie wylądować tu kilka metrów pod ziemią, hm? I jeżeli było to dziwne i niepoprawne rozpoczęcie rozmowy bądź znajomości... aj tam! Rita, to Rita, swojego podejścia do egzystencji oraz ludzi nie zmieni, un! Niewiasta nasza, po tym przywitaniu radosnym, zatrzymała się kawałeczek od nieznajomego, odzianego w czerń osobnika, czekając na jego odpowiedź. Może będzie to ktoś warty bliższego poznania? Jak dotąd nie natrafiła na kogoś, kto wytrzymywałby jej groteskowe poczucie humoru i sentyment do beznogich, łuskowatych gadów. Ale może teraz? Hm?
Ostatnio zmieniony przez Atrita dnia Wto Sie 27 2013, 19:09, w całości zmieniany 1 raz
Lev Morozow
Liczba postów : 8
Dołączył/a : 11/08/2013
Temat: Re: Cmentarz Sro Sie 14 2013, 11:58
Lev tkwił tymczasem w niemym bezruchu, wciąż wpatrując się przy tym w kamienną płytę grobu własnej matki. Wypuścił gęsty kłębek dymu z ust, czując przy tym przyjemne uczucie rozluźnienia. Kiedy w końcu zdołał przegonić ze swojego umysłu wszelkie niepotrzebne wątki, myśli i troski, poczuł znaczącą ulgę. Papieros powoli pochłaniał płomień, skracając go nieubłaganie - zupełnie tak, jak życie z biegiem czasu wypala się, a w końcu nie zostaje już z niego nic - a wtedy upada bezładnie na ziemię, tak jak umierające ludzkie ciało.
Chociaż przekonany był absolutnie, że nikt, ani nic nie przeszkodzi mu w zasłużonym odpoczynku, nagle, z absolutnej ciszy opustoszałego cmentarza wyłonił się dźwięk, który nijak pasował do tej spokojnej przestrzeni. Stukot o częstotliwości typowego ludzkiego kroku podsunął mu myśl, że zbliża się do niego jakaś kobieta która upodobała sobie noszenie obcasów. Nie byłoby w tym nic takiego, gdyby nie to, że dźwięk ten zakłócał spokój, którego zwykł w tym miejscu odnajdywać. Spodziewał się jednak, że osobniczka bardzo szybko odejdzie na tyle daleko, że znów nastanie upragniona cisza. Przymknął oczy i skupił się na swoim zmyśle słuchu. Jednak wbrew jego oczekiwaniom, dźwięk ten przybierał na sile, aby w jednej chwili zniknąć całkowicie. Wtedy to otworzył oczy i przechylił swój kapelusz, tak, aby móc swoim mroźnym spojrzeniem zmierzyć osobę, którą bez jego pozwolenia naruszyła jego przestrzeń. Czerń jej ubrań zlewał się z mrokiem nocy, co było zarówno przydatne, jak i na swój sposób intrygujące - zwłaszcza że on sam uwielbiał się maskować w ciemnościach, gdzie czuł się zdecydowanie najpewniej. Był niewidzialny i bezszelestny, czego nie można było powiedzieć o kobiecie, która bez większego przemyślenia odważyła się przerwać jego spokój. Co więcej, miała czelność prawić mu co jest dla niego dobre a co nie. - Noszenie obcasów też do zdrowych nawyków nie należy, Dorogaya Ledi. - odpowiedział z przekąsem. - Tak więc nie stoisz na odpowiedniej pozycji, aby udzielać komuś lekcji na temat dbania o własne zdrowie. Ale.. - wtedy wpadł na pewien pomysł, który mu sie wybitnie spodobał. Wyciąg z kieszeni płaszcza niewielkie, szare pudełko, w którym trzymał swoje tytoniowe przysmaki. - Jeśli zdejmiesz swoje obuwie, ja wyrzucę tą oto paczkę papierosów. Nie trzeba było się długo zastanawiać, na co ta wypowiedź była w gruncie rzeczy obliczona. Jeszcze minuta i będzie miał swój upragniony święty spokój...
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.