I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
BOSCO TEAM To... Było jakieś nieporozumienie. Tak po całości. Znaczy... To chyba nie do końca tak miało wyglądać. Magowie stawili się w Hargeonie, gdzie oczekiwały ich... elitarne... siły... Bosco... Tak. Zdecydowanie tak ich nazywali. Trzy "okręty" za błogosławieństwem władz Fiore zawinęły do portu, każdy ze 150 ludźmi. Tyle, że te "okręty" były w rzeczywistości wielkimi, bojowymi Kaczkami. Znaczy okrętami o takim wyglądzie. Kaczkami śmiejącymi do się do tego, co dodatkowo sprawiało, ze wyglądały strasznie. Do tego wszyscy "żołnierze" ubrani niczym muszkieterowie ze swoimi kapeluszami z szerokim rondem i szpadą u pasa. Zapowiadało się ciekawie...
Dowódca, Fernando Robespiere, powitał całą trójkę magów na okręcie "Kaczusia Potępionych", która to wyróżniała się swoim czarnym kolorem i jakimś fikuśnim symbolem, chyba rodowym, na burcie. Dowódca wyglądał na dumnego ze swojego okrętu.
Pomijając fakt, że dwa razy coś słychać było, ze ponoć cała wyprawa zgubiła się na morzu, to w końcu dopłynęli... gdzieś. Niewielka wysepka, ponoć gdzieś w okolicy portu w Norgath, ale jakoś nikt nie chciał w to wierzyć. Ale dowódca i dwójka kapitanów wierzyli. Tam też zacumowali.
Każdemu, już po dostaniu się na wyspę, w oczy rzuciła się trójka ludzi niepodobna do nikogo. W czarnych płaszczach, chudzi, o bladej cerze przypominali jakieś personifikacje śmierci, kilka razy też przewinęło się nazwisko de Muerte.
Trójka magów dostała póki co dość proste zadanie - patrol. Głównie, czy coś nie nadpływa, bo wtedy byłby, jak to uznał jeden z majorów, przypał, a Bosco miało zamiar wysepkę ufortyfikować. Na jednym z okrętów nawet mieli całkiem sporo materiału pod pokładem. Była to też największa Kaczuszka, galeon o wdzięcznej nazwie "Kaczydło". Nie mniej zanim dane im było wyruszyć i zając się tą nudną robotą, którą któż zająć się musiał, do trójki magów podszedł mężczyzna po trzydziestce, ubrany w ten cały muszkieterski strój. Miał dość dużego wąsa estetycznie podkręconego. - Sir Giuseppe Gomez z oddziału Kaczej Valhali. Zostałem oddelegowany by pomóc wam w naszej misji. - stwierdził spokojnie kłaniając się delikatnie przed magami. - W razie pytań czy wątpliwości, jestem tutaj, by na pytania odpowiedzieć, a wątpliwości rozwiać.
NORGATH TEAM U Ryu i Yamamoto było zdecydowanie mniej śmieszkowato, a bardziej poważnie. Jak obecność tego pierwszego było czymś oczywistym i w sumie jak tak sobie chodził przez Norgath to nawet czuł, że niektórzy obecni mieszkańcy darzą go nawet jakimś takim respektem. Yamamoto zaś... Był. No one knows, why, ale skoro chciał pomóc, a Norgath potrzebowało wsparcia, to co komu szkodzi? Kazano im stawić się w Porto Alberi czy jakoś tak, nawet ich odeskortowano tam, żeby czasem nic nie popsuli po drodze, a tam jakiś ziomeczek z rogami pokazał im jakiś magazyn blisko portu. Mieli się dozbroić. Po ziomeczku zaś całkiem szybko dopadła do nich kobieta. A przynajmniej abominacja kobiety. Też rogate, z twarzy nie brzydkie, ale płaskie, z łuskami od szyi w dół, a od pasa w dół miało to ogon jak wąż. Ani to upiec, ani... no. - Witaj, Heroldzie i... kimkolwiek jesteś, też witaj. - tak, Ryu chyba był faktycznie ważniejszy od Moto. - Mam wam towarzyszyć póki co i wdrożyć was w to, co się dzieje. Więc... Jak macie jakieś pytania, to powinniście je zadać właśnie teraz. - stwierdziła nieco znużona. Chyba to nie było jej wymarzone zajęcie w tym momencie.
//generalnie team Norgath ma trochę większe spektrum rozwiązań transportowych, nie mniej czy założycie że dostaliście się tutaj solo/razem/dorożką/odrzutowcem/rowerem to mi tam w zasadzie wsio. No i niby macie 3 dni na odpis. Później to już wiecie, lotto. DOBRA, BO SIĘ OKAZAŁO, ŻE NIEKTÓRZY JESZCZE ROBIĄ JAKIEŚ RZECZY TO TEN - jak już wszyscy się wyrobią z tym co robią i odpiszą to odpiszę i ja, więc ten jeden raz bez deadline'a... tak jakby. Jak ktoś będzie robił rzeczy za długo to wiecie, no.
Ryudogon
Liczba postów : 531
Dołączył/a : 22/08/2013
Temat: Re: Zatoka Età Dell'oro Pią Mar 09 2018, 16:22
No cóż, Ryu sobie elegancko podjechał jakimś tam rowerkiem, który zajebał z pustego domku. No cóż, nikt nie powiedział, że tego nie może zrobić. Zwłaszcza, że już miał dość pływania, więc będzie musiał się wrócić innego razu po maskę czy coś. Nucił sobie coś pod nosem w stylu Wojenko, wojenko. W sumie dobrze będzie się szansa jeszcze odegrać bardziej na Bosco, chcą się bić? No to wpierdol dostaną. No to wysłał liścik do MotoMoto, bo dobrze byłoby mieć jakiegoś raka ze sobą. No więc jak tylko się spotkali i znaleźli tą wężową kobitkę to Ryu zaparkował obok gdzieś rower. - No witaj, słońce - w sumie to dawno nie widział czegokolwiek, co jest płci żeńskiej, a przynajmniej miał taką nadzieję - No to jaką mamy tutaj sytuację? Coś więcej wiadomo co Bosco planuje? -po czym podrapał się po głowie - I jak ci mówić? -
Fiołek
Liczba postów : 155
Dołączył/a : 01/11/2016
Temat: Re: Zatoka Età Dell'oro Pią Mar 09 2018, 21:24
Fiołek była poważną kobietą, co pokazywała na każdym kroku. Dostojna, wyrachowana i kalkująca zawsze na zimno. Nie dawała się ponosić emocjom, potrafiła dobrać odpowiednią minę do toczącej się, nazwijmy to, gry. Wiele osób z jej otoczenia zapewne potwierdzi, że mistrzyni Syrenek nie była osobą, z którą można było sobie pożartować o pingwinach i pooglądać magiczne hologramy ze śmiesznymi kotami. Odważniejsi mawiają, że ma nawet kij w dupie, który sięga jej niemal do gardła – bez skojarzeń. Ile w tym wszystkim prawdy, to zapewne sama Fiołek tylko wie. Tylko jak tylko zobaczyła… okręty Bosco, naprawdę trudno było jej zachować swoją kamienną twarz. Miała jednak nadzieję, że nie ma co oceniać książki po okładce i to tylko okaże się, nazwijmy to, jakimś przebraniem, przykrywką, zwał jak zwał. Spojrzała na Lenę, która była tu wraz z nią. Ostatnio było jej trochę mniej w gildii, ale cieszyła się, że zamierzała się zaangażować w kolejną misję w Bosco. Fiołek musiała dokończyć pewne, nazwijmy to, rzeczy, których nie udało się jej rozwiązać za pierwszym razem. Pora na słodką zemstę. Na wszystko jednak przyjdzie czas. – Dobrze Cię widzieć – powiedziała do niej na przywitanie, może nawet gdzieś pojawił się cień uśmiechu na jej twarzy. Zdecydowanie zmiękła przez prowadzenie gildii. A powinno być zupełnie odwrotnie. Gdy pan Gomez do nich podszedł, Fiołek była gotowa na zadanie jednego, ale jakże istotnego pytania, które zapewne pojawiło się nie tylko w jej głowie. – Liczebność wroga? – zapytała, chcąc po prostu wiedzieć, na co powinna się przygotować.
Yamamoto
Liczba postów : 142
Dołączył/a : 13/01/2016
Temat: Re: Zatoka Età Dell'oro Pon Mar 12 2018, 17:26
Yamamoto był zajęty swoimi sprawami. Robieniem eliksirów, zabijaniem magów, zabijaniem magów z użyciem swoich eliksirów. Dzień jak codzień. Gdy nagle dostał list. List, którego treść można porównać do czegoś takiego:
Będą mordować magów! I płacą! Wbijaj!
Oczywiście nadawca był mu znany. Chyba jedna z niewielu osób, które zdarzyło mu się odchorować. Ale cóż... skoro mieli mu płacić za hobby, to wręcz praca idealna. Dostał się tam głównie koleją, dorożką, a na końcu... pieszo. Tak jakoś mało kto chciał wwieźć go do Norgath. Dobrze, że drugi szczur chyba poinformował swoich koleżków o nim, bo Kamishirosawa mógł tylko się domyślać, że raczej zostałby zamordowany, gdy tylko przekroczył granicę. Na szczęście jego, nic takiego mu się nie stało i wkrótce znalazł się w porcie, niedaleko którego miała się rozegrać bitwa. Istota, która się tu znalazła była interesująca, więc nic nie szkodziło Moto na trochę... atrakcji i negocjacji. Ryu już coś powiedział, więc pozostało tylko jemu zaproponować kilka rozwiązań.
-Mam pytanie, jak wiele możecie zrobić, by dać nam przewagę w działaniach? - spytał na początek, zdejmując wpierw złoty medalion zajumany z katakumb -Ten medalion, jak zostanie wystawiony na dość długie działania światła umożliwia oślepienie osób dookoła osoby noszącej na pewien czas. W sam raz na rzeź. - to mówiąc uśmiechnął się chytrze, jakby sama ta myśl go rajcowała. Następnie przywołał z jednego z pierścieni Kielich Zarazy -Przy jego pomocy mogę przywołać owady, których ugryzienia negatywnie wpłyną na wszystkich, których zaatakowały. Są jednak trudne do kontroli, ale mam na to sposób... - tu wskazał na swój drugi pierścień -Jeżeli udałoby się wam przywołać z niego sto szarańczy, mogę je skierować w wybranym kierunku. - poinformował spokojnie, licząc, że nie będzie musiał do tego marnować mocy magicznej. Ta była mu potrzebna. Apropo niej... -Nie wiem również co wiecie o moich zdolnościach ale... można powiedzieć, że nadaję się idealnie do uprzykrzania życia magom. Moja obecność może sprawić, że ci nie będą w stanie używać zaklęć lub te będą osłabione, będą się gorzej czuli i ich zdolności fizyczne zmaleją. Niestety, nie działa to na wielkim obszarze, wiec konieczne byłoby jakieś tego przedłużenie... Możecie coś na to poradzić? - spytał przedstawiając możliwe opcje z jego udziałem. Spojrzał na swoją rękę i krzywo się uśmiechnął -Moja krew, gdyby dostała się do ich krwioobiegu z automatu ich zarazi. Łatwe, niespodziewające się gwałtownego osłabienia ofiary. Albo, gdybyście mogli jakoś roznosić tę chorobę. - mówiąc to czerpał wyraźną satysfakcję z domyślnego cierpienia czarodziei. Nawet, gdyby demony chciały go zamordować, byle tylko jak najwięcej jego krwi wykorzystać, on sam się tego nie bał. Było to może i szalone, ale jednocześnie tak bardzo... satysfakcjonujące dla starszego ze Szczurów. Dlatego teraz pozostało mu czekać. Czekać na rzeź magów!
Gdyby choroba miała go atakować, użyłby Powstrzymania (C), coby sobie z tym poradzić.
Lena
Liczba postów : 86
Dołączył/a : 06/05/2015
Temat: Re: Zatoka Età Dell'oro Wto Mar 13 2018, 19:56
Hargeon był pięknym miastem. Może nieco za bardzo cuchnęło w niektórej części doków, ale słone, morskie powietrze przynosiło Lenie dużo przyjemnych wspomnień. Widząc zacumowane kaczuszki nie mogła ukryć uśmiechu i rozbawienia, że ktoś może posiadać tak dziwny środek transportu. Jej uśmiech jednak bardzo szybko został zastąpiony czystym przestrachem. Nie wyprzedzajmy jednak faktów. Widząc Fiołek podeszła do mistrzyni, unosząc dłoń w geście powitania. Cieszyła się, że nie będzie musiała mierzyć się z wrogiem z nieznajomymi ludźmi. Uśmiechnęła się ciepło do kobiety. - Nie sądziłam, że będziesz chciała opuścić Akane dla czegoś takiego. Wybijanie demonów po raz kolejny brzmi dość niebezpiecznie - powiedziała po krótkim przywitaniu się z mistrzynią. Mimo to jej mina była bardzo pogodna, jakby okropieństwa ich ostatniego starcia były daleką przeszłością. I wtedy to się stało.
Fernando Robespiere, Kaczusia Potępionych, Bosco... Bujając się w jedną i w drugą stronę, Lena połowicznie zwisała przez burtę, zastanawiając się, dlaczego wszyscy inni są w stanie normalnie funkcjonować, ba, pracować! na pokładzie tego statku... kaczki... cokolwiek... W zasadzie nie miała już z czego opróżniać żołądka, więc po prostu zwisała, marząc o tym, by wszyscy po prostu zniknęli. Żeby zniknęło morze, kaczuszki, ludzie, a przede wszystkim ten mdlący ból głowy... Czasem było jej duszno i gorąco, jednak z racji na czujny wzrok mistrzyni jedynie rozpinała koszulkę i pozwalała, by wiatr chociaż udawał, że łagodzi jej symptomy. Czasem było jej zbyt zimno, przez co barykadowała się w najciemniejszym i najcichszym miejscu całego pokładu wraz z nowym przyjacielem - kubłem po popłuczynach, dla przyjaciół Mikel. Dziś jednak zwisała, modląc się do jakichkolwiek bogów, którzy chcieli jej wysłuchać o koniec tej mordęgi. Każde wspomnienie o tym, że się zgubili pogłębiało jej agonię. Dlatego w fakt, że gdziekolwiek dopłynęli, też nie chciała specjalnie wierzyć dopóki falowanie nie ustało... Chyba śniła... Całkowicie zignorowała wszystko, co się dookoła niej działo, a mężczyzna Dżuisleppe został całkowicie wyminięty przez Lenę w jej dążeniu do brzegu. Czy... czy to była... ziemia? Piasek? Czy ona umarła? Chciała zejść ze statku, jak najszybciej, choć jej koordynacja ruchowa byłą co najmniej poniżej przeciętej. mimo też nie zamierzała ustąpić i po prostu paść prosto w wodę (lub w piasek) i tak leżeć. Przestało bujać. Jak miło...
Lindow
Liczba postów : 415
Dołączył/a : 21/08/2013
Skąd : Z wyspy solą oraz żelazem płynącej
Temat: Re: Zatoka Età Dell'oro Sob Mar 17 2018, 20:59
Nie rozumiał co to ma znaczyć. Wyruszali na wojne. Na coś tak odrażającego i przerażającego, że od wielu dni czuł się wręcz przytłoczony jej perspektywą. Traktował sprawę bardzo poważnie i oczekiwał, że inni także będą tak to odczuwać. Widząc jednak flotę, która wpłynęła do portu... Lindow zwątpił. Nie wiem jakich magów potrzebowali, ale na to nawet magia nie pomoże. "Kaczusia Potępionych". "Kaczydło". "Kaczy Imperator". Ponury nastrój który gromadził się w nim od tylu dni, pękł momentalnie niczym bańka mydlana. Na twarzy chłopaka zagościł zdecydowanie zbyt szeroki uśmiech rozbawienia, który usilnie próbował zwalczyć i zasłonić przed innymi. Jeżeli celem architekta było stworzeniu okrętu, który wpierw zaatakuje przeciwników falą śmiechu to musiał przyznać, że dobrze spełnił swoje zadanie. Na to zadanie nie ubrał nic niezwykłego, jego standardowy ubiór był świetnie przystosowany do walki i nie zamierzał go zmieniać. Jedyna rzecz jaką dodatkowo na siebie ubrał to była czarna, długa płachta z zapięciem u podstaw szyji. W ten sposób chciał ukryć prawą rękę. Odkąd porzucił Hannibala ze swojego życia nie posiadał już problemu ani wstydu by chować ją. To tylko jedna z wielu dziwactw na świecie. Jednakże kiedy dowiedział się o szczegółach dotyczących ich przeciwników uznał, że żołnierze Bosco mogą niekorzstnie spojrzeć na jego demoniczną rękę. Dlatego też ją chował. Podczas podróży obserwował bacznie załogę oraz statki, co jakiś czas śmiejąc się cicho pod nosem, co było głównym powodem dla której trzymał się nieco z daleka od załogi. Nie chciał ich obrazić swoim zachowaniem, po prostu uznał całą tą scenerie za wielką parodie. Wielce śmieszną parodie. Zauważył też, że jedna z kobiet, która wraz z nim weszła na pokład z Hargeonu bardzo źle znosiła podróże morskie. Zupełnie jak smoczy zabójcy. Może nawet była jednym? Cóż... niewykluczone, że wkrótce dane mu będzie się dowiedzieć. Kiedy dopłynęli na miejsce otrzymali pierwsze wytyczne dotyczące misje. Mają przeprowadzić patrol. Nic wielkiego, tak długo jak uda im się zachować ostrożność. - Miło mi cię poznać Giuseppe. Nazywam się Lindow Amamiya z Gildii Lamia Scale. Wprowadź nas proszę w szczegóły. Musimy wiedzieć z czym dokładnie mamy do czynienia. - Odezwał się zerkając na Fiołek i Lene. Więc były magami, ciekawe czy należą do jakiejś gildii? Dobrze byłoby wiedzieć coś więcej o towarzyszach bronii(magii), ale z pewnością jeszcze znajdzie się na to jeszcze czas. Kiedy tylko otrzymali odpowiedzi oraz szczegółowe rozkazy, Lindow przysiadł na jednej z wyciągniętych na brzeg skrzyń. Następnie wyjął z torby atrament oraz pędzel i zaczął pomału oraz starannie namalować na swojej prawej ręce motyla, który zapewne za niedługo będzie potrzebny. Przez to musiał nieco odsłonić swoją prawą rękę, ale i tak nie miał zamiaru już jej zbytnio ukrywać na miejscu.
Shou
Liczba postów : 287
Dołączył/a : 03/11/2012
Temat: Re: Zatoka Età Dell'oro Nie Mar 18 2018, 12:50
Nie obchodziła go ta wojna. Nie obchodziły go zbytnio zmagania ludzi z czymś, co odebrało ich kraj. Zarobek też wydawał się czymś, co niekoniecznie go interesowało. Dlaczego więc znalazł się na misji? Otoczony bandą irytujących osobników, przez których coś go świerzbiło w środku, aby tylko stąd iść. Mimo wszystko - chciał coś sprawdzić. Chciał przetestować pewne kwestie. Dlatego też przywdziawszy nieco dłuższy, szczelniejszy płaszcz zwyczajnie towarzyszył wszystkim na uboczu. Wszystko po to, aby zwyczajnie być i czekać na odpowiednią okazję, a w przypadku jakiejkolwiek morskiej żeglugi od siedmiu boleści - przysiąść i milczeć, czekając aż nieprzyjemne odczucie pójdzie w niepamięć.
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Zatoka Età Dell'oro Nie Mar 18 2018, 15:25
MG
BOSCO TEAM Padły pierwsze pytania. Pytania, na które Giuseppe miał zamiar odpowiadać po kolei, w odpowiedniej kolejności i wedle tego, w jakiej kolejności padały. Innymi słowy - zaczął od Fiołek, przed którą stał z całkowitą powagą z rękami splecionymi za sobą. - Dużo. - odpowiedział niesamowicie szczegółowo udzielając tym samym kluczowych informacji. I nie, nie wyglądał na takiego, który nie podał przybliżonej liczby przez jakieś uprzedzenia czy z innych, śmiesznych powodów. Faktycznie to były informacje, jakie posiadał i uważał je za informacje wystarczające. Następnie spojrzał na Lindowa. - Mierzymy się z demonami, sir. Demonami prosto z piekieł, sir. Nasz plan jest stosunkowo prosty. Tworzymy z podbitej przez nas wyspy fort. Wystrzelamy wszystko, co podejdzie nam pod działa. To plan na teraz. Następnym celem będzie port. Całą akcja sprowadza się więc do zabijania wszystkiego, co ma wrogie nastawienie, sir. - wyjaśnił pokrótce wszelakie zawiłości dotyczące akcji. Bardzo skomplikowanej akcji wedle Bosco. Nie mniej dalej czekał na koniec pytań. Albo na ewentualne rozejście się. W tym całym czekaniu jednak zauważył też Lenę, do której podszedł nieco zaniepokojony. - Seniorita, wody? - zapytał wprost. Nie był pewien, jak należy się zajmować takimi przypadkami. Może się zmęczyła podróżą?
NORGATH TEAM Kobieta uśmiechnęła się do Ryu. Ah, imię! No tak, nie przedstawiła się, ale to może dlatego, że nie sądziła, ze będzie to potrzebne. Nie mniej z jakiegoś powodu takie proste pytanie sprawiło jej radość. - No tak, mój błąd! Nazywam się Ngf- nagle coś dużego zjawiło się za nią nakrywając jej usta wielką dłonią. Może i lepiej, bo początek jej imienia brzmiał jak jakieś odgłosy potępionych. Kobieta wąż po próbach dokończenia słowa w końcu zrezygnowała gryząc dość dotkliwie to, co stało za nią. A było to... Spore. Prawie 4 metry, szare i chude. Do tego z jakimiś malutkimi skrzydełkami, które nijak miały się do jego wielkiego ciała. Do tego ręce miał całkiem długie. Nie stał kawałek za kobietą. - Liz nie mówić. Imię klątwa. Bardzo źle. - wydukał, po czym w końcu zabrał rękę od niezadowolonej niewiasty. Machnęła w końcu ręką. - Wygląda na to, że Bosco zacumowało na wyspie niedaleko stąd... Znaczy niedaleko wedle nich, stamtąd raczej nie stanowią większego zagrożenia, jednak sam fakt posiadania przez nich bazy wypadowej w takim miejscu nie wygląda dobrze. - inna sprawa, ze każdy miał gdzieś tę wyspę. Zaczęła zaraz po tym słuchać Yamamoto, który to zaczął swoje przedstawienie umiejętności, o które w sumie nikt nie pytał. Uśmiechnęła się. - Twoja krew brzmi interesująco. Możemy wziąć od ciebie jakieś 30 - 40 litrów? - zdecydowanie pytała poważnie. Szybko jednak wróciła do poprzedniego pytania. - Możemy zapewnić wam transport, wsparcie naszej "małej" armii w wodzie jak i na lądzie. Myślę, że znalazłoby się coś, by nieco zwiększyć zasięg twojej aury śmierci i zniszczenia. - znowu uśmiechnęła się, całkiem uroczo. - A, miałam przekazać, że jeśli będziecie gotowi, macie udać się do doków. - no, to tak na marginesie. Ale nie odsyłała ich nigdzie, bo w sumie jeśli jeszcze o coś chcą zapytać, to po to tu była, prawda?
Fiołek
Liczba postów : 155
Dołączył/a : 01/11/2016
Temat: Re: Zatoka Età Dell'oro Nie Mar 18 2018, 16:04
– Mam dość patrzenia na papiery – odpowiedziała, co nie było żadnym kłamstwem. Fiołek potrzebowała trochę wytchnienia od biurowej roboty, a kolejna misja w Bosco, będąca szansą na przetestowanie nowych zaklęć i zarobieniem trochę grosza, wydawała się jej kuszącą okazją. Rejs minął jej raczej spokojnie, w równaniu do Leny, która zdecydowanie niezbyt dobrze przeżyła podróż, jak na Smoczego Zabójcę przystało. Każdy ma jakieś swoje słabości. Jak trzeba było, to Mistrzyni była w stanie jej nawet włosy przetrzymać, tak w razie potrzeby. Misja czy nie misja, trzeba się pięknie prezentować. Nigdy nie wiadomo, kiedy zza jakiegoś demona wyskoczy paparazzi. Takie uroki bycia celebrytkami. Podobno. No tak. Fiołek zapomniała, że powinna była się najpierw przestawić. Była wdową po arystokracie, a zachowywała się jakby w ogóle kultury w sobie nie miała. Kobieta spojrzała na Lindowa swoimi fiołkowymi oczami i skinęła głową na przywitanie, rehabilitując się. – Fiołek, Mermaid Crest. – Nie musiała od razu krzyczeć, że jest mistrzynią, prawda? Nawet i lepiej, jeżeli nikt nie wiedział. Cały plan wydawał się być prosty. Podobno, ale prawda wyglądała nieco inaczej. Miała w pamięci te demony, nie były, wbrew pozorom, łatwymi przeciwnikami i czasem potrzeba było dwojga magów, by jednego powalić. – To te same szkaradztwa, co mają po dwa serca? – Chciała się upewnić. Spotkała takowego, więc w sumie próba przebicia serca była bez sensu w niektórych przypadkach i od razu lepiej głowę odcinać, jeżeli jest taka możliwość.
Yamamoto
Liczba postów : 142
Dołączył/a : 13/01/2016
Temat: Re: Zatoka Età Dell'oro Sro Mar 21 2018, 09:35
Yamamoto był na swój sposób zafascynowany demonami. Może nie dlatego, że był zapalonym okultystą, demonologiem czy kij wie kim jeszcze. Po prostu były to istoty inne. Na swój sposób z tym samym celem co on. Przeciwstawienie się magom. Dlatego, z niejakim zainteresowanie obserwował nowego demona, który się tu pojawił, uniemożliwiając demonicy wyjawienie imienia. -Liz... może być? - spytał wpierw, uśmiechając się lekko, po przysposobieniu wszystkich informacji, chcąc dopytać się o kilka rzeczy -Mogę wam dać nawet i 100 litrów, jeżeli utrzymacie mnie przy życiu. Organizm ludzki posiada około 5 do 6 litrów krwi. Jeżeli potrafilibyście mnie więc leczyć i uzupełniać te zapasy, bierzcie ile chcecie. - uśmiechnął się, a w jego oczach rozbłysł jakiś dziwny, niemalże obłąkany płomień. Stawał się bronią. Nie zwykłym mordercą, który po kryjomu zabijał magów. Teraz, mógł stać się potężną bronią przeciwko wrogom. Pokazał na złoty medalion -I co z naszyjniczkiem? Naładujecie go jakoś? - spytał, choć wciąż oczekiwał na informacje, jak zwiększą zasięg jego aury. Zaczynało mu się to podobać. Przybył tu mordować magów. A otrzymywał... dużo. Naprawdę bardzo, bardzo dużo. Bo Kamishirosawie naprawdę, do szczęścia wystarczył fakt, że może wprowadzić trochę chaosu w ten świat przesiąknięty magią. A teraz... mógł naprawdę wiele zdziałać. -Może dałoby się stworzyć istoty, które też roznosiłyby moją chorobę? Przeciwko magom stanowiłyby idealną broń/ - dodał jeszcze, a jego uśmiech się poszerzył. Oj tak, dawno nie czuł takiej... satysfakcji. Nie, to złe słowo. Radość. Uczucie, które dawno go opuściło, odkąd jego niegdyś ukochana magia go zdradziła. Od tamtego momentu pozostał mu ból, cierpienie i smutek. Nie miał niczego. Nie miał rodziny, przyjaciół. Tylko swoją zemstę. Zemstę, która teraz mogła wejść na nowe szlaki!
Shou
Liczba postów : 287
Dołączył/a : 03/11/2012
Temat: Re: Zatoka Età Dell'oro Pon Mar 26 2018, 22:32
Z naturą człowiek nie wygra. Co prawda, chłopak miał w sobie cząstkę smoczych genów, jednak nie do końca rozumiał, o co w tym wszystkim chodziło. Niemniej jednak, ciemnowłosy zwyczajnie siedział. Zakapturzony, odcięty od świata ze znużonym, a może nieco zemdlonym wyrazem twarzy. Znajdował się aktualnie w niemałym letargu, który najprościej przyrównać do jakiegoś półsnu zmieszanego z kacem. Dlatego też wszelkie obserwacje, wędrówki, czy badanie okolicy zostawiłby innym, dopóki dopóty on sam nie ogarnie nieco lepiej swoich sił. Przynajmniej po wszelkich statkach, podróżach i innych takich nieprzyjemnych smoczej naturze aspektach.
Temat: Re: Zatoka Età Dell'oro Czw Mar 29 2018, 16:58
Zadowolony? Przybyłem, tak jak rozkazałeś.
Ezra od dłuższego czasu stał z boku, przysłuchując się wymianie zdań między grupką najemników, a kobietą z imieniem obłożonym klątwą. Jak na razie nie dołączył do rozmowy, pogrążony we własnych myślach, ale nadeszła chwila w której i on postanowił dołączyć do konwersacji. Korzystając z tego, że nikt najwyraźniej nie zwrócił na niego jeszcze uwagi, podszedł swobodnie do grupki. Profilaktycznie od samego początku gdy przybył na miejsce zbiórki nosił na sobie maskę Herolda. Co prawda istniała szansa, że któryś z demonów go zaatakuje za bliską znajomość z Mefem - czemu by się nie zdziwił, wiedział jaki upierdliwy potrafi być Książę - ale wątpił w to. W końcu był sojusznikiem. - 100 litrów to trochę za dużo. - powiedział spokojnie, podchodząc do najemników. - Ale z chęcią przygarnę odrobinę. Ta krew brzmi jak coś, czym z chęcią nasmaruję swój miecz. Wystarczy zranić wroga, a trucizna zacznie działać, tak?
Mag popatrzył na zgromadzonych, jednocześnie rozpoznając Ryu. No proszę. - Liz, tak? Powiesz mi może, czy Mefisto postanowił łaskawie pojawić się gdzieś w okolicy? Dostałem wezwanie, ale od tamtej pory ignoruje moje próby komunikacji. - warknął. Jakie to typowe - nic nie tłumaczyć, żądać posłuszeństwa, a samemu obserwować wszystko z boku, śmiejąc się do rozpuku. Jak z tą cholerną maską.
Ryudogon
Liczba postów : 531
Dołączył/a : 22/08/2013
Temat: Re: Zatoka Età Dell'oro Sob Mar 31 2018, 19:01
No cóż, aż mu się to spodobało jak próbowała powiedzieć swoje imię. Po prostu miód dla jego uszu, ale przybył ten duży i kapkę no... klops, ale cóż~! Liz też mu wystarczyło do szczęścia. - Cudowne imię, nie powiem nie - aż taki mały komplemencik mu się wyrwał. Jak to mówią... Każda potwora znajdzie swojego amatora. Jednak zaraz pojawił się jakiś cymbał, w sumie to go nie znał, ale miał jakąś dziwną maskę. Ni cześć, ni spierdalaj, no kutafon. - Do dupy sobie ją wlej, ponoć szybciej działa - rzucił jedynie z szyderczym uśmiechem na mordzie - Wtedy to sam będziesz mógł się ciąć i smarować miecz -zaraz po tym wrócił do pomysłu Yamamoto - Po prostu weźmy parę małych demonków i użyjmy ich jako amunicji do katapulty... Ale mam lepszy plan! Zaraźmy ludzi i strzelajmy nimi z katapulty! - toż to był istnie szatański plan. Jak tylko tamten wspomniał o Mefist to Ryu już wiedział, że ten będzie idealnym pierwszym pociskiem do katapulty... Tak...
Lindow
Liczba postów : 415
Dołączył/a : 21/08/2013
Skąd : Z wyspy solą oraz żelazem płynącej
Temat: Re: Zatoka Età Dell'oro Nie Kwi 01 2018, 14:41
Lindow dokończył swoje małe artystyczne dzieło i wstał by lepiej móc słyszeć rozmowy. Armia demonów. Co najważniejsze, armia piekielnych demonów. Nasączonych złem, opętujących ludzi i rozlewająca się niczym plaga z otchłani. Mag wiedział, że kiedy przyjdzie co do czego nie będzie rozmów, nie będzie litości ani odkupienia. Ten świat powinien zostać wypielony ze zła demonów. I miał zamiar zrobić wszystko co w jego mocy by tak się stało. Wziął głęboki oddech na uspokojenie nerwów, jak to miał w zwyczaju. Następnie odrzucił na ziemię płachtę, która już mu się raczej nie przyda spoglądając z uśmiechem na twarzy lecz z śmiertelną powagą w oczach na dowódce. - Moja magia stworzona została do spętywania i łapania demonów oraz wszystkiego co z nimi związane. W razie bitwy mogę stworzyć okazje do pokonania wrogów lub skutecznie powstrzymać większe i bardziej potężne demoniczne istoty. Jeśli w ogóle dojdzie do otwartego starcia. Teraz jednak mamy patrol do zrobienia. Mamy wyszukiwać szpiegów, wypatrywać wroga czy może coś jeszcze? - Odezwał się uprzejmie ciągle szczerze licząc, że ich dowódca nie jest jakimś kaczym idiotom i traktuje sprawę poważnie. Nie chciał tu umierać.
Generalnie ustabilizowanie się na wyspie nie było zbyt skomplikowane i upierdliwe, jednak jak to z Bosco bywa, coś nie pykło. Jeden z sierżantów zapomniał władować ważnych armat na statek, a trzech innych szeregowych przypomniało sobie, że nie zdjęli czajników z kuchenki i wszystko szlag jasny trafił. W każdym razie magowie zostali odwiezieni do Fiore i zapłacono im za misję... A w zasadzie za przejażdżkę. Cała wyprawa została odroczona, zaś oddział wojsk Bosco zostało na wysepce.
Norgath dość szybko ogarnęło, ze chyba Bosco dalej się nie wybiera. To znowu znaczyło, ze nie ma specjalnie sensu całą mobilizacja, a wyspa, którą zajęli, i tak nie bardzo ich jakkolwiek interesowała. Kto im wiec broni tam siedzieć, skoro są grzeczni? Tak też i ta ekipa dostała trochę grosiwa, bo w sumie demonom szekle niepotrzebne, a im za fatygę można było co dać. Tak też i ta ekipa mogła ruszyć w swoją stronę.
//W obecnej sytuacji (czyt. tempem odpisów, moimi pokładami czasu, fenomenalną ilością chęci i czasu oraz maturami za pasem) nie ma to obecnie sensu - znaczy trzymanie was tutaj i kazanie czekać, aż dam radę się zebrać za posty. Także waś wypuszczam i przepraszam, ze tak wyszło.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.