I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Tora otworzył spuchnięte oczy, krew ściekała mu z nosa. Kawałki skóry oderwanej z klatki piersiowej zwisały na ostatnich skrawkach przy podbrzuszu. W głowie mu szumiało od uderzeń jakie otrzymywał wcześniej raz za razem od kata stojącego w kącie pokoju. Obok niego stał spokojnie mężczyzna o brązowych włosach, spokojnie po trzydziestce, ubrany w czerwoną szatę. W dłoniach trzymał dziwny zegarek.-Nie, nie. Powtarzam ci że to nie tak. Po prostu wpadliście. Zresztą i tak tego nie zapamiętasz, po co ci to tłumaczę? Ale dobrze. Niech będzie. Dam wam małe fory, następnym razem.-Powiedział i potrząsnął zegarkiem nad uchem Tory. Dziwne brzęczenie rozbrzmiewało mu w głowie...
...sprawiając że obudził się. Tak szybko jak otworzył oczy tak szybko brzęczenie umilkło. Leżał spocony w grupowej kajucie. Byli już w więcej niż połowie drogi do Midi. Powinni dotrzeć tam za dwa dni. Od kilku dni na pokładzie siedział jeden z Pergrandzkich kapłanów i za namową Ikiedy, leczył Torę z jego przypadłości. Niestety okazało się że egzorcyzm był czymś czego nie dało się przeprowadzić ot tak i trwało to często nawet miesiąc. W zależności od skomplikowania sprawy. W każdym razie dopiero zbliżał się świt. Nocna zmiana dalej pracowała na okręcie. A w kajucie było cicho, nie licząc pochrapywania współtowarzyszy. Znajdowali się na pokładzie "Złotego Orła", nie licząc normalnej załogi, przydzielono Iniecie kapłana dla Tory oraz pięciu żołnierzy, mających pilnować - głównie Tory. Mężczyzna dochodził do siebie po niemiłym przebudzeniu. Dziwny sen którego treści już nie pamiętał, zaczął niknąć w zakamarkach jego umysłu i wtedy kątem oka Tora dostrzegł coś czego nie powinno tu być. Nieopodal jego koji stał Sucharek, wpatrując się w niego smutno, martwymi oczami.
Autor
Wiadomość
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Wody przybrzeżne Pon Sie 21 2017, 15:07
MG
Ogólnie są takie momenty kiedy wszystko - plany, myśli, czynności, lądują w koszu. To był jeden z tych momentów. Wszystko poszarzało, a Tora odkrył że stoi w pokoju. Pustym pokoju o Białych ścianach. Pod jedną z nich siedział mag z okrętu Midi. Miał przebity bok, wykrwawiał się. Umierał.-383 do 512 dla mnie.-Mruknął mężczyzna, patrząc na Torę z nienawiścią.-Przyznam szczerze że to całkiem upierdliwa pułapka. W ten sposób nigdy nie dojdziemy do porozumienia. Pozwól więc że nieco zmienię zasady. Pozwolę ci pamiętać. Przynajmniej część. Powoli. Idź już.-I wszystko zniknęło.
Leżał spocony w grupowej kajucie. Byli już w więcej niż połowie drogi do Midi. Powinni dotrzeć tam za dwa dni. Od kilku dni na pokładzie siedział jeden z Pergrandzkich kapłanów i za namową Ikiedy, leczył Torę z jego przypadłości. Niestety okazało się że egzorcyzm był czymś czego nie dało się przeprowadzić ot tak i trwało to często nawet miesiąc. W zależności od skomplikowania sprawy. W każdym razie dopiero zbliżał się świt. Nocna zmiana dalej pracowała na okręcie. A w kajucie było cicho, nie licząc pochrapywania współtowarzyszy. Znajdowali się na pokładzie "Złotego Orła", nie licząc normalnej załogi, przydzielono Iniecie kapłana dla Tory oraz pięciu żołnierzy, mających pilnować - głównie Tory. Mężczyzna dochodził do siebie po niemiłym przebudzeniu. Dziwny sen którego treści już nie pamiętał, zaczął niknąć w zakamarkach jego umysłu i wtedy kątem oka Tora dostrzegł coś czego nie powinno tu być. Nieopodal jego koi stał Sucharek, wpatrując się w niego smutno, martwymi oczami. Wpatrywał się tak w niego już 896 raz. To było 896 przebudzenie, na dwa dni przed dotarciem do Midi. Tora nie mógł wiedzieć jak to możliwe. Nie mógł wiedzieć skąd to wie. Zwyczajnie w jego głowie pojawiła się prosta myśl. To już 896 raz. Ponad dwa lata.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Wody przybrzeżne Nie Sie 27 2017, 20:20
Tora nie do końca wiedział co się stało, gdy znalazł się w zupełnie innym pokoju z magiem ze statku Midi. A to co mówił było... zastanawiające. Żeby nie mówić, że szokujące. Te liczby same z siebie były ogromne wprost, jeśli się na szybko połączy fakty. -Czekaj! O co chodzi? - próbował się zapytać, dobiec do maga, próbować go uleczyć Witką Wieczności, by móc porozmawiać. Odkryć co i jak. Spróbować dojść do tego porozumienia o którym on mówił, gdy nagle... wszystko zniknęło.
Obudził się ciężko oddychając. Koszmar... albo zwyczajnie zły sen. Tora spojrzał na swoją dłoń lekko zmulonym wzrokiem. Co to był za sen? Co doprowadziło go do takiego stanu? Nie wiedział. Położył dłoń, w którą wcześniej się wpatrywał sobie na czole przymykając lekko oczy. Musiał się zrelaksować. Wypocząć. Niedługo będą bitwy, ba byli na tyle blisko Midi, że by się nawet nie zdziwił, gdyby w obliczu obecnie trwającej wojny pomiędzy Midi a Minstrelem natknęli się na jakiś z okrętów wojennych. Spojrzał zmęczonym wzrokiem po otoczeniu, gdy zdjął z twarzy rękę. Reszta spała. Westchnął. Też chyba powinien wracać do spania, ale nagle... -S-sucharek? - rzucił w eter. Sam widok martwego przyjaciela, który tu stał był szokujący. Ba! Torze zaczęły drżeć ręce na samo wspomnienie tamtych wydarzeń. Przecież to niemożliwe. Niemożliwe, że on tu był. Widział jego śmierć. Był za nią odpowiedzialny! Sucharek... on... on... Tora przetarł oczy. Wracało to do niego? Nie wracało? Nie wiedział. Nie chciał o tym myśleć. Bał się o tym myśleć. Musiał być w pełni sił. Zdrowy. Bez czegokolwiek co by mu utrudniało działanie. A czymś takim byłby właśnie Sucharek. Jego śmierć nie powinna się zdarzyć, ale odkąd ona nastąpiła, Tora cierpiał z tego powodu mentalnie. Takie wydarzenie... nie... Nie powinno się zdarzyć. Nigdy. A to wszystko była tylko i wyłącznie jego wina. Spojrzał w miejsce, gdzie widział Sucharka. Był tam dalej? Nie było go? Musiał wiedzieć. Po prostu... musiał... Z tą wiedzą mógł się zastanowić co robić. Czego nie robić. Co począć. Jednak, niezależnie od wszystkiego, wstałby wówczas i wyszedł na pokład, nawet zapominając zbytnio o innych, śpiących tu osobach. Potrzebował ciszy. Spokoju. A w osiągnięciu tego pomógłby mu ocean. Spojrzałby w jego toń, przypominając sobie wszystko co wiedział o historii Rinke Lekkonogiej. Podobno zrodziła się z czterech żywiołów, które zebrały się i ze wszystkiego co najpiękniejsze ją utworzyły - jako zemstę przeciwko smokom, które zdolne były tylko do niszczenia. Była ona towarzyszką i przyjaciółką Lu Wielkiego. Potężnego wojownika, który rzekomo walczył ze smokami wiele wieków temu. A wraz z nim właśnie ona i Kenkon Mahou Półręki. Zdecydowała się walczyć, choć mogła w ciszy i spokoju przeżyć swoje życie, jednak smoki, podobnie jak reszcie jej przyjaciół - odebrały jej wszystko to, co najcenniejsze. I wraz z ową dwójką swoich przyjaciół stoczyła walkę pod Kalinartą, gdzie Lu umarł, choć odparli szturm dziesięciotysięcznej armii smoków. Jego śmierć załamała Kenkona, a Rinke nie potrafiła go pocieszyć. Sama zresztą też pogrążyła się w rozpaczy i popełniła samobójstwo nad brzegiem rzeki, która zaczerwieniła się od jej krwi. Nazwano ją później "Ceeva", co znaczy "Spływająca krwią". Jej ciało spłynęło do morza, które stało się jej grobem. Od tego czasu jedynie ryby oraz potwory morskie odwiedzić i oddać jej cześć mogą, zaś morskie głębiny dały jej spokój od człowieczeństwa. Piękna historia. Torze zadrżała prawa ręka. Spojrzał za siebie, czy nie dostrzeże tam Sucharka. Tak jak jego śmierć załamała wróżka, tak śmierć Lu załamała jego wujka i Rinke. Niejako z rozpaczą odwrócił ponownie wzrok na morze i zadał ciche pytanie -Dlaczego? Jak sobie z tym poradzić... - czy oczekiwał odpowiedzi? Nie. Ale grób Rinke... morze... dawało mu mentalne uczucie, że próbuje się skontaktować z kimś, kto był ważny dla jego wujka. A to potrafiło pocieszyć...
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Wody przybrzeżne Pon Sie 28 2017, 02:07
MG
Sucharek zniknął dość szybko sprzed oczu Tory. Ciężko powiedzieć czy był to duch czy przywidzenie, jednak zdecydowanie było to coś, co trapiło Torę. Stojąc przy burcie wspominał stare duchy, czy tym jednak sposobem mógł przegonić obecne? Gdzieś tam na wspomnienie starej legendy, kątem oka znów dostrzegł sucharka. Szybko jednak został sprowadzony do rzeczywistości, kiedy obok niego oparł się Moss.-Dlaczego to nie wiem, ale matulka mawiała że jak się ma chorobę morską to dobrze robi gorzała. Wiesz, jak plus i plus daje minus czy coś takiego. Bujnie od morza, bujnie od gorzały, to wyjdzie ci na zdrowie. To jak?-Rzucił Moss, pokazując Torze, trzymaną w dłoni zakurzoną butelkę pełną jakiegoś płynu. Zapewne wspomnianej wcześniej gorzały.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Wody przybrzeżne Nie Wrz 03 2017, 18:38
Morze było naprawdę tajemniczym obiektem. Tak samo jak ocean. Nieraz spokojny, cichy, a zarazem pełen niezbadanych tajemnic skrytych na jego dnie. Miejsce, gdzie nikt nie może się dostać. Tylko morskie stwory. Nawet jeśli stare duchy nie odgonią nowych, sam ten widok, te rozmyślenia potrafiły być kojące. Z prostej przyczyny - odwracały uwagę od problemu. Kazały myśleć o czymś innym niż o obecnych problemach. Tak też rozmyślania na temat Rinke i morskich stworów pozwoliły mu płynnie przejść na inny zgoła wątek. Jednak widok sucharka gdzieś w głowie mu pozostawał. I przerażało go to. Nie był w stanie obronić przyjaciela. Po prostu nie był. Przez niego zginął Sucharek. Zanim Moss podszedł, Byakuton zacisnął mocno pięści z gniewu i bezradności wobec tego jaki był. Musiał się zmienić. Ale... bał się. Bał się, że próbując się zmienić, stanie się kimś gorszym. Zgorzkniałym. Nie liczącym się z nikim, kimś, kto stracił na tyle wiele, że strata czegokolwiek lub, co gorsza kogokolwiek, nie zrobi na nim jakiegokolwiek wrażenia. Po trupach do celu. Czyż nie taka była jego droga? Wszyscy, na których mu zależało umierali. Przez niego. Kenkon - bo go chronił. Sucharek - bo był za słaby. Wszyscy niemalże podczas polowania na czarownicę umarli, bo nie posiadał potęgi. I bał się cholera zmienić, bo stałby się kimś gorszym. Na szczęście... był to Moss. On nie zdawał sobie zbytnio sprawy z problemów, jakie dręczyły Byakutona, a jego słowa... go rozbawiły. Oj tak, na twarzy wróżka wymalował się delikatny uśmiech, a z jego ust wydobył się ciche, wesołe "heh". -Heh, czemu nie? - odparł stosunkowo retorycznie odwracając się w stronę pirata... choć w obecnej sytuacji może raczej "korsarza z przymusu". Ale cóż, taką ofertę złożyli im wszystkim, więc ciężko byłoby wymagać, by nagle każdy znajdował się w innej sytuacji. Byli w takiej samej sytuacji, a Tora... cóż, może nawet i w gorszej, biorąc pod uwagę tę dziwną myśl o ponad ośmiuset razach widzenia Sucharka w tamtym miejscu. To... było dziwne. Bardzo dziwne. Usiadł na ziemi po turecku - tak zwyczajnie było mu wygodniej, spoglądając przy tym samym na prowodyra pijackiej sytuacji. Z drugiej strony... był Kuflem. Miał prawo do alkoholu chyba z samego przezwiska, czyż nie? Wiadomo, on tu był "gościem" raczej, gdyż to mu proponowali, nie wparował nigdzie na chlanie, to chlanie przyszło do niego. Mieli jeszcze dwa dni żeglugi. Co się złego może stać? Wiadomo, przez trwającą obecnie wojnę byli w stanie pełnej mobilizacji, co jednak nie wskazywało jednoznacznie, że nie napotkają żadnych statków. Więc chyba nie powinno być problemu, że sobie teraz trochę popiją i porozmawiają. Wszak wpłynie to pozytywnie na "morale" załogi, której - chcąc nie chcąc - chyba był jakąś częścią. Może nawet integralną, skoro Ikieda kazał pilnować tego statku, w tym wróżka, dodatkowym żołnierzom. Tak czy inaczej, wypadałoby jakoś zacząć rozmowę, a Kufel miał już pierwsze zagadnienie ku temu celowi -Mądra kobieta. - zauważył, wspominając dość mądre zdanie Mossa. A przynajmniej teoretycznie. Jednak - po co byłoby oszukiwać bardziej? Grunt, że tak jakby mężczyzna pozwolił Torze się zrelaksować, a to - było ważne. Przynajmniej dla Byakutona w tym momencie. Tak naprawdę pozostało mu teraz tylko czekać, aż jego rozmówca odkorkuje flaszkę i mu ją poda, coby też mógł się napić.
Temat: Re: Wody przybrzeżne Pią Wrz 08 2017, 13:52
MG
Zadowolony z kompana do picia, Moss polał im obojgu i wzniósł naczynko do toastu-A jak z twoją matulą? Żyje ci ona jeszcze?-Zapytał nagle Moss zadając pytanie które Tora słyszał chyba dość nieczęsto. W każdym razie temat zszedł na rodzinę Byakutona która zapewne nie żyła już od ponad 400 lat.-Powiem ci że rodzina to bardzo ważna rzecz. Kiedyś się ożenię i będę miał gromadkę brzdąców... jedna żona w każdym porcie-Rozmarzył się Moss zapatrując w niebo.-Pewnie Abi urwała by mi za to jaja-Dodał.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Wody przybrzeżne Pon Wrz 11 2017, 23:21
Niektórzy powiedzieliby, że możliwość napicia się jest jedną z możliwości na zapomnienie o problemach. Na wyrwanie się z tego całego bajzla zwanego życiem. Jednak czy alkohol potrafił rozwiązywać problemy? Była to kwestia raczej sporna, przez ogół chyba uważana nawet za bardzo wątpliwą. Jednak faktem było to, że w tym przypadku była osoba, do której można było otworzyć mordę, pogadać - ot, skupić się na czymkolwiek innym niż obecnych problemach. A to... było całkiem pozytywnym aspektem. Po nalaniu i wzniesieniu toastu, Tora jak najbardziej - wykonał to samo. I wtedy otrzymał pytanie, które słyszał bardzo rzadko. A jeszcze rzadziej na nie odpowiadał. Jego matka... Nie pamiętał jej. Nie znał jej. Jedyne, co mu po niej zostało to rysunek, na którym była wraz z ojcem. Jedyna pamiątka po nich, którą dostał zanim umarli podczas ataku smoka. Dlatego nie rozmawiał o rodzicach. Nie miał za bardzo co o nich mówić. Zresztą... to nie tak, że miał kogokolwiek, komu mógłby o nich rozmawiać. -Nie wiem... chyba już nie żyje... Nie pamiętam jej... - powiedział spokojnie, po czym wychylił kieliszek lub szklankę (w co nalane było), by się napić. Czy był tym jakoś przygnębiony? Trudno powiedzieć. Wszak, czy można tęsknić za kimś, kogo się w gruncie rzeczy nie znało? Był to smutny, acz prawdziwy fakt. Jednak... na pewno chciałby ją poznać. Porozmawiać z nią. O... tych wszystkich pierdołach. Być jak normalna rodzina. Chociaż... przez krótki czas. Tak... to byłoby piękne. Ale to było raczej niemożliwe. Obecnie miał ważniejsze rzeczy do zrobienia. Jak załatwienie tej sprawy tutaj oraz powrót do poszukiwań Takary. Gdyby tylko nie wyruszyła razem z Takano na pomoc Isenbergowi... Musiał skupić się na bardziej teraźniejszych rzeczach. Nie na duchach przeszłości, ale na tym, do czego zdąża. A zdąża w kierunku Midi. Kraju, który wypowiedział w kwietniu wojnę Minstrelowi, o władzę nad archipelagiem umieszczonym daleko na południe od kontynentu. Wracając jednak do bardziej przyziemnych spraw... Tora skupił się na słuchaniu Mossa. Oj, a ten to miał pomysły. Byakuton uśmiechnął się lekko słysząc te słowa. -Genialny plan! - pochwalił towarzysza, zarówno boju, jak i picia. Choć oboje widzieli wadę tego pomysłu -To trzeba zadbać by się raczej o tym żadna nie dowiedziała. Kto wie do czego są zdolne... - dodał uśmiechając się, choć był to raczej zakłopotany uśmiech. Oj tak, na samą myśl o tym, co mogłyby zrobić dziewczyny i to jakby jeszcze zawistne były... dość powiedzieć, że kotki by bronić swoich kociąt pokonają wilczury. Chyba każdy rozumie analogię. Tak czy inaczej... założenie rodziny to spoko plan. Gdyby tylko czasy były spokojniejsze... i Byakuton sam by miał spokój ducha... może to byłby wtedy idealny plan by rzucić to wszystko w cholerę i zostawić zmartwienia współczesne kolejnemu pokoleniu? Ba! Wychować takowe. A trzeba powiedzieć, że o czymś takim zastanawiał się już od dłuższego czasu jednak... życie bardzo się pokomplikowało. -Jednak dzieci to lepiej mieć w jednym porcie. - dodał po chwili, następnie rozwijając myśl -Wtedy zawsze wiadomo, gdzie dobrze zawinąć na dłużej. - taka luźna rozmowa, a przypomniała mu, o dziwo, o Takarze i o Kyoumie. Niby alternatywna rzeczywistość, ale w niej miał rodzinę. Gorzej, że podobno się nie sprawdził. Ale to znaczyło, że miał szansę się poprawić w tej rzeczywistości. Choć, może niekoniecznie akurat robiąc taką powtórkę z historii, jednak kto wie... niezbadane są wyroki Sukue.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Wody przybrzeżne Wto Wrz 19 2017, 16:27
MG
Moss mistrzem elokwencji nie był. W zasadzie był szmuglerem z niewyparzoną gębą, tak więc i sprawę matki Tory skwitował wzruszeniem ramionami.-Sprzedała cię czy może zabrała ją zaraza?-Mimo że świat ten był przepełniony magią a technologia magiczna zaczynała zalewać świat, wciąż istniały miejsca w których był z tym problem. Toteż epidemie czy niewolnictwo nadal były popularnymi problemami młodzieży. Zwłaszcza w życiu szmuglera, który pewnie nie jeden port widział.-Dom twój tam, gdzie statek twój Kuflu. Życie wilka morskiego to statek na którym pracuje. Porty, to jedynie wakacje.-Zawinąć na dłużej do portu? Nah.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Wody przybrzeżne Nie Wrz 24 2017, 22:11
Rozmowa naprawdę ruszała w dość ciekawym, nieprzewidywalnym kierunku. Nie spodziewał się zresztą po swoim rozmówcy, by ten zaszalał zdolnościami mówcy. Był prostym człowiekiem, ale to nie było w żaden sposób złe. Wręcz przeciwnie. Ludzie prości mieli w sobie to coś, co potrafiło podbudować wtedy, gdy wszystko inne zawodziło. Prostolinijność. Brak skłonności do gmatwania, ukrywania czegokolwiek. Czasami było to po prostu miłe. I znacznie bardziej uczciwe względem określonych osób niż zatajanie czegokolwiek. A czasami - zabawne. A obecnie Tora, po sucharkowym widzeniu, potrzebował trochę tej normalności. Przyziemności. Czegoś, co nie wymusi na nim nadprogromowego działania, kombinowania - ot prostych, męskich, żołnierskich wręcz słów. Bez nadmiernego ich rozbudowywania. Zwykłe, lakoniczne zdania. -Zaraza. - odpowiedział krótko, tak samo zwięźle jak jego rozmówca. Nie było potrzeby rozwodzenia się nad tym tematem. To co zabiło jego rodziców było mu znane. Smoki. W tamtych czasach były one zarazą trawiącą ten świat. Gardził nimi. Jednak mimo to był świadom ich siły i potęgi. Nie chciał tego przyznać, ale był za słaby. Choć w duchu chciał walczyć - miał ważniejsze rzeczy do roboty - dlatego z tamtym smokiem na Północnych Pustkowiach zawarł pakt. Nawet się udało. Ale tylko to. Później cała reszta została perfekcyjnie skopana. Zacisnął lewą pięść w geście swoistej bezradności na samo wspomnienie tych wydarzeń. Och, ile on by dał by móc cofnąć czas i nie dopuścić do tego wszystkiego. Ale ponownie - nie miał takiej mocy. Co innego jego wujek. To Kenkon wysłał go w te czasy, by go chronić. To on zasłonił go wówczas własnym ciałem. I to za nim teraz Tora gonił. Choć w chwili obecnej zboczył trochę z kursu, chcąc uratować Takarę. I jak to się skończyło? Że po raz kolejny zboczył z kursu. Trochę mu to nie wychodziło. Beznadzieja. Jeśli Moss nie polał - wówczas to Tora by to zrobił. Gdyby jednak pili z gwinta - ot sam wziąłby kolejny łyk i podał trunek jego rozmówcy. Słuchał go, jednak uważał, że temat portu i domu został zakończony. Nie było powodu go sztucznie ciągnąć i przedłużać. Była natomiast inna kwestia, którą Moss rozpoczął - bardzo możliwe zresztą, że kompletnie nieświadomie. Zawsze to jednak dodatkowe kilka słów do powiedzenia, czyż nie? -Gdyby mnie sprzedała do niewoli pewnie bym nią gardził. - stwierdził dość prosto szybko -Nie pamiętam jej, jednak mam jej rysunek. Wydaje mi się, że była miłą kobietą. - dodał po chwili, a następnie westchnął -Nie mógłbym być niewolnikiem. Jestem wolnym człowiekiem, a gardzę tym. Jak ludzie mogą odbierać innym ludziom godność, szacunek? By zdobyć sługę? - stwierdził raczej retorycznie. -Nie rozumiem tego. Nie... nie chcę tego zrozumieć. Polowanie na ludzi jak na zwierzynę, zabawa jednostkami ludzkimi, jakby nic nie znaczyło, ocenianie ich wartości przez suche pieniądze. To okrutne. - cóż, takim Tora był piratem, że nie wszystko co "zue" pochwalał. Rozumiał dlaczego oni istnieją. Rozumiał dlaczego tak łatwo nie jest się tego pozbyć. Jednak mimo to nie rozumiał jak można tak działać. Jak można coś takiego robić bliźniemu. Wszak to też ludzie - zupełnie jak oni sami. Przecież zamiast niewolników można wyszkolić służbę. Zdobyć ludzi swoim charakterem, zasadami, tym kim się jest. Nie poprzez bat, tortury i odbieranie poczucia własnej godności. -Gardzę... - dodał raz jeszcze.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Wody przybrzeżne Sro Wrz 27 2017, 14:28
MG
Zaraza to zaraza, nie było co drążyć tematu, tylko pociągnąć z kufla nieco alkoholu. Tak też zrobił Moss i tak też zrobił Tora. Nie było jednak co kontemplować umieralności na dżumy, aids czy smoki, bo Tora poruszył inną kwestię. Kwestię niewolnictwa. Moss wzruszył jedynie ramionami.-Jak masz dziesięciu braci i nie macie co jeść, czasem lepiej jednego sprzedać w niewole, niż jakby wszyscy mieli z głodu zdechnąć. Ten w niewoli również ma szansę na dobre i dostatnie życie. Więc jebać to. Niech ludzie robią, co chcą.-Takie to miał anarchistyczne poglądy Moss. Ale był w zasadzie przemytnikiem. Nic dziwnego że "Prawo" było mu mocno nie po drodze.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Wody przybrzeżne Sob Wrz 30 2017, 19:13
Tora się już za bardzo nie udzielał. Powiedział co wiedział o tym temacie, więc niezbyt było potrzeby roztrząsać go dłużej. Owszem, wysłuchał zdania Mossa, zresztą - chamskim byłoby zwyczajne go olanie. Jednak to nie powód, by sztucznie wydłużać rozmowę i poruszać kwestie, niejako już zamknięte. Jak była okazja - wziął już kolejny łyk, tym samym zastanawiając się - ile to jeszcze czasu zajmie im podróż. Kiedy wreszcie odbębnią całe te obowiązkowe rzeczy i będą zwolnieni ze swoich "prac społecznych", a Pan Berdaki łaskawie zwróci im "wolność". Tak, dobrze byłoby załatwić to możliwie najszybciej. I wrócić do tego, co się robiło, to jest, do ratowania Takary. Bo tak trochę zboczył z kursu. Tak trochę bardzo. Wyprostował się trochę i wstał. A co się będzie. Spojrzał na horyzont, a następnie z powrotem na rozmówcę i zapytał: -Jak myślisz, długo to potrwa? Zresztą... na Sukue, chcę mieć odbębnione te całe "czyny społeczne" i wrócić do tego co miałem zrobić od początku w Pergrande. - warknął chyba zirytowany. I tym dziwnym snem. I tą dziwną świadomością widzenia tego samego Sucharka prawie dwa lata. I tym, że zboczył z kursu. No po prostu wszystko przeciwko niemu. Nawet z przyzwyczajenia rzucił dość popularnym w Fiore wyrażeniem odnoszącym się do głównej wiary tego kraju. On sam był fakt faktem niewierzący, jednak takie sformułowanie zwyczajnie weszło do obiegu i mowy potocznej i nie miało już aż tak wielkiego znaczenia religijnego. Przynajmniej dla wróżka. Westchnął i wziął łyk trunku. -Mogłoby się coś ciekawego wydarzyć. - dodał jeszcze ponownie siadając. No bo co. Dzień w dzień to samo. Rutyna. I nawet za bardzo nie ma gdzie się udać, bo statek mały. A mimo wszystko - on choć dołączył do bandy przemytników, szmuglerów, piratów czy zwał ich jak zwał... choć teraz to chyba bardziej korsarze, z przymusu, ale korsarze, to sam Tora jednak... cóż nie był tego typu osobą. Nie spędził sporej części swojego życia na statku, a całość, tj. wizje Sucharka i odbieganie od pierwotnego celu, zdecydowanie nie wprawiały go w miły, pogodny nastrój. Co to to nie. -Wiesz może, gdzie jest Inieta? - spytał po kolejnej krótkiej chwili ciszy. Bądź co bądź, to on był tutaj szefem. A miał z nim jeszcze jedną prostą sprawę do dogadania. Po prawdzie - teoretycznie mieli ją już uzgodnioną, gdy byli w Berdace, jednakże... cóż teraz nie byli już w Pergrande. I nie pracował bezpośrednio dla Iniety, tylko dla Ikiedy... normalnie jakby nie mogli mieć bardziej podobnych imion. Więc choć szczegóły się może lekko różniły, tak był pewien detal, który chciał obgadać, by mieć pewność co do czystości własnego sumienia oraz zasad moralnych. Spojrzał na Mossa a następnie w niebo. Obudził się dość wcześnie. I gwałtownie. Był więc ciekaw, czy słońce planowało zaraz pojawić się na niebie lub jak wysoko już górowało. Niewiele im czasu zostało do Midi, ale... ile czasu do jakiegokolwiek działania? Czy będzie to kolejny, nudny dzień, gdzie wstanie, uda się do kapłana, porozmawiają chwilę o różnych sprawach, czy to o polityce, czy to o filozofiach, czy to o wierzeniach ludu Pergrande, a następnie spędzi ten dzień na niczym bardzo produktywnym, może poza jakimś treningiem i ćwiczeniami? Ech ta monotonia.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Wody przybrzeżne Nie Paź 01 2017, 16:45
MG
W zasadzie to już patrząc na horyzont, Tora dostrzegł że słoneczko ładnie grzeje. było już pewno koło siódmej. I kiedy tak mówił Mossowi o tym że chciałby już końca prac społecznych, dostrzegł na horyzoncie coś dziwnego. Nienaturalny cień, coś jakby ktoś nad tafli wody postawił szklaną ścianę. Byli od niej całkiem daleko, ale była delikatnie widoczna. Moss nic jeszcze nie widział, kto wie jak inne osoby na statku. Jednak Tora ją dostrzegł.-Kto wie. Nie ma co się śpieszyć Kufel. Lepiej dojść później, niż za wcześnie. Albo co gorsza - wcale.-Wygłosił Moss swoją życiową mądrość, będącą jednocześnie alegorią życia seksualnego, w czym uświadomił Torę lubieżny śmiech towarzysza.-Pewno za sterem-No bo gdzie indziej mógł być kapitan? W kajucie kapitańskiej co prawda, ale pewno już nie. Teraz to pewno za sterem.
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Wody przybrzeżne Nie Paź 22 2017, 19:11
Tora przetarł oczy patrząc na horyzont. To co się tam znajdowało było czymś dziwnym. Lekko uśmiechnął się na słowa Mossa, po czym kiwnął głową. Wobec wszystkich tych faktów trzeba było więc udać się do Iniety, o czym to nie zapomniał wspomnieć swojemu obecnemu rozmówcy: -Pójdę do niego. - po czym ruszył. Jednak to co go najbardziej przerażało to... kostka masła na horyzoncie. Ona bowiem bardziej przykuwała jego uwagę. Wiedział dlaczego ją widział. Była bowiem częścią Sucharka. Tym, co z niego wyciekło, gdy ten gigantyczny młot wleciał w niego, miażdżąc jego pieczywowe ciało. I z tego horyzontu majestatycznie i przerażająco się zbliżała. Jakby już sam fakt widywania ducha Sucharka mu nie wystarczył. Teraz jeszcze część jego jestestwa - kostka masła postanowiła go nawiedzać i prześladować. Tak czy inaczej postanowił skupić swój wzrok na odległym, dziwnym czymś, ale także i udać się do Iniety, w stronę steru, tak by móc na spokojnie z nim podyskutować. I nie dać po sobie poznać tego całego "szaleństwa". Tak więc, gdyby znalazł kapitana, podszedłby do niego spokojnie i zaczął rozmowę -Hej, jak leci? - proste pytanie z jedną, prostą funkcją - fatyczną. Od czegoś bowiem rozmowę trzeba zacząć. A nie można non stop pić... w sumie to może dlatego widział tę kostkę... Kto wie z czego był ten Mossowy bimber. -Nie będzie problemy, byśmy... kontynuowali naszą umowę z Berdaki? - spytał po chwili ciszy starając się ubrać odpowiednio w słowa jego zdanie. Zastanawiał się czy Inieta w ogóle to pamięta, czy nie o ichniejszej, wcześniejszej umowie, ale to w razie czego będzie miał okazję się o tym zaraz przekonać. Niech tylko ta cholerna kostka masła przestanie tu latać. Spojrzał ponownie za horyzont, ignorując ten zastępowalny lipid i skupiając się na tym dziwnym czymś co dostrzegł, jak jeszcze znajdował się razem z Mossem. Raczej to nie była kostka masła. A przynajmniej - nie tylko. Gdyby dostrzegł cokolwiek bardziej wyraźnego, a zarazem - dziwnego, tj. więcej szczegółów dotyczących tej dziwnej szklanej ściany nad wodą mruknąłby tylko do Iniety jeszcze jedno pytanko -Widziałeś kiedyś coś takiego? - choć raczej była to kwestia bardziej związana z magią - coś tak czuł. Albo technologią. Tak czy inaczej, jeśli to to pierwsze - to nie pozostanie mu nic innego jak zajęcie się tym problemem, a więc i króka wypowiedź -Ech, zajmę się w tym. - po czym ruszyłby w stronę dziobu statku, a "schodząc" z niego, w trakcie spadania w dół, użyłby Animagusa (B), zamieniając się w orła i lot w stronę tego tajemniczego czegoś, w poszukiwaniu jakichkolwiek informacji. Oraz ewentualnych wrogów. A gdyby takowych dostrzegł, np. na statku, to udałby się w ich stronę (wciąż pod postacią orła), chcąc wyczaić sytuację. Gdyby jednak niczego wyraźnego nie widział, wówczas planował zadziałać przy pomocy Yume no Shinka - Dragon Eyes - chcąc bardziej przeanalizować to coś przy pomocy swojej magiwizji... o ile ta cholerna kostka masła łaskawie przestanie mu przeszkadzać. Gdzie nie idzie - tam i ona. Gdzie nie poleci - ona za nim. No prześladowca normalnie. I to zdecydowanie nie należało do optymistycznych stron tejże sytuacji.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Wody przybrzeżne Wto Paź 24 2017, 20:29
MG
Czy Tora był tak najebany by widzieć już kostki masła? Może. W każdym razie jego umysł nie był w najlepszej kondycji. Moss musiał kontynuować picie samotnie, Tora zaś pogadać ze swoim "Szefem", byłym, obecnym, ciężko się już połapać.-Umowę?-Zapytał w pierwszej chwili nie rozumiejąc o czym mówi Tora.-Jeśli chodzi ci o nie zabijanie, rób co chcesz, póki jesteś skuteczny. Jak przez ciebie któryś z naszych umrze, to utnę ci łeb.-Odparł Inieta, całkiem przyjaźnie w sumie. Podążył również wzrokiem za Torą, dopiero po chwili dostrzegając to co on i drapiąc się po łbie.-Nie-I splunął.-Oby to jakieś magiczne sztuczki. Od magii mamy ciebie, od Bogów kapłana, ale z Bogami chyba trudniej.-Mruknął, miał już Torę gonić do zadania, ale ten sam się widać garnął. Tak też Tororeł poleciał w kierunku ściany. Póki po drodze nie dostrzegł wrogiego okrętu i to w jego stronę się nie skierował. Tam od razu dostrzegł wrogiego maga. Wiedział że ten mężczyzna stojący na dziobie, jest ich magiem. Ten od razu wystrzelił z prawej ręki ognistą kulę która pofrunęła w kierunku Tory. Czyżby przeciwnik wiedział że Oreł to Tora?
Torashiro: 227MM, Oreł 1 post
Torashiro
Liczba postów : 5599
Dołączył/a : 10/05/2013
Temat: Re: Wody przybrzeżne Nie Paź 29 2017, 00:18
Rzeczy szybko się działy. Trudno określić czy było to negatywne, pozytywne czy kompletnie neutralne. Grunt, że coś się działo. Że była akcja. Gdy Inieta zgodził się na to, by ich "umowa" wciąż obowiązywała, sam Byakuton nie miał za wiele do dodania. Skinął tylko głową, na znak, że rozumie "warunki", jakie przedstawił mu Inieta. Bądź co bądź - były one w pełni logiczne i zasadne. Był magiem, miał zajmować się sprawami związanymi z magią. Od kwestii bardziej boskiej była tu inna osoba. I w tej kwestii także musiał zgodzić się z kapitanem. Lepiej mieć do czynienia z magią niż bogami. No i sam Tora też nie planował za bardzo czekać na cokolwiek. Przemienił się i mknąc nad powierzchnią oceanu dostrzegł wrogi statek. Naturalnym odruchem było wiec skierowanie się w jego stronę celem wybadania sytuacji. Błędem logicznym natomiast było to, że leciał jako orzeł. Bardziej nad wodą wszak latały sobie mewy. Choć podobno zostało im z dwa dni to Midi, więc wątpił by jakikolwiek ptak zapuścił się aż tak daleko od brzegu. Więc chociażby ryba. O! To byłoby coś. Bardziej sneaky. I na pewno nie rzucające się aż tak w oczy. Tak więc Byakuton leciał w stronę statku i osoba, o której (o dziwo) wiedział, że jest magiem też go dostrzegła. Zrozumiała niepasującą do otoczki całego tego morza istotę orła, czy też, podobnie jak wróżek - była świadoma tego, że jest on magiem? Wszystko to doprowadziło więc do tego, że Tora został zaatakowany. Szybko odbił w prawo, chcąc uniknąć kuli, a następnie, o ile mógł, przyśpieszył lot w stronę statku. Posiłkując się swoją szybkością (Sprinter?) oraz Zmysłem Walki planował unikać wrogich pocisków, chcąc przelecieć mniej więcej na poziom burt. Nie nad pokładem, ale właśnie na poziom burt. No i nie napatoczyć się na jakieś działo czy coś (ergo, z dala od lufcików). Miał prosty cel. Uniknąć wszystkich pocisków, dostać się na tył okrętu, a następnie... zniszczyć jego ster. Statek bez steru nie dokona za wiele. Tam, będąc na tyłach planował znaleźć jakieś wygodne miejsce do złapania się oraz, co ważniejsze - dostrzec ster i mechanizm, który nim zarządzał. Jeżeli takowy był widoczny nad poziomem morza, wówczas odmieniłby się w człowieka i łapiąc się wcześniej wypatrzonych elementów (jak takich nie ma, to się nie odmienia), a następnie przy pomocy Manus Cancer (C) planował uderzyć jak najmocniej w owy mechanizm, najchętniej licząc, że wzmocnienie z rakowych szczypców oraz jego własna siła (Łamacz Kości) pozwolą mu dość efektywnie uszkodzić mechanizm i go rozdzielić. Opcjonalnie - spróbowałby tymi właśnie szczypcami zmiażdżyć owy "mechanizm". Naturalnie, zaklęcia tego używa tylko na swoją prawą rękę, lewą utrzymując się w miejscu. Jak jedno uderzenie nie zadziała - pójdzie kolejne. Chyba, że dostrzeże, że niezbyt to ma sens. Wówczas... cóż. Pozostanie mu odpalić wtedy Promień Energii (A), tak by przeszył on zarówno mechanizm, jak i rufę oraz kil statku (ot, tak by zaczął się topić i ster nie działał). Zresztą - plan byłby podobny, gdyby żadnego mechanizm do sterowania sterem (lub steru) nie widział nad wodą. Wówczas po prostu odpaliłby swój słynny, "zapomniany" jednak laser w rufę statku tak, by przeszyć poszycie i dostać się jak najbardziej do dna statku, tak by zaczął nabierać wody i możliwie najefektywniej uszkodzony został ster lub mechanizm nim sterujący. Oczywiście, gdyby słyszał jakieś ruchy, dostrzegłby jakieś lecące pociski czy coś innego, wówczas na ich drodze ustawiałby Ściany (C) - przed pociskami fizycznymi oraz Tarczę Absorpcji (B) przed pociskami magicznymi. W ostateczności - liczył na Energetyczne Ciało (PWM). Gdyby w locie w stronę statku nie byłby w stanie czegoś uniknąć - tych samych zaklęć używałby do blokowania. Tak w razie czego. Ewentualnie zabierając magiczną tarczę ze sobą.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Wody przybrzeżne Sro Lis 01 2017, 16:04
MG
Wydając z siebie całkiem ptasie dźwięki, Tora odbił w bok wymijając atak a następnie pofrunął ku tyłom statku omijając kolejne potencjalne ataki. Ciężko było stwierdzić czy jakiekolwiek były, ale jak były to je Tora ominął skoro niczym nie oberwał. W końcu też dopadł mechanizm sterujący statkiem. Tam postanowił z ptaka przejść w formę raka. Już pierwsze uderzenie całkiem mocno uszkodziło mechanizm, drugie jednak rozwaliło go na pół, jednocześnie sprawiając że Tora niestety spadł do wody.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.