I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Wioska o ambitnej nazwie "Wioska", leżąca nieopodal stolicy królestwa, na najwyższym płaskowyżu o ambintnej nazwie "Najwyższy płaskowyż". Jak wiadomo na ów płaskowyż(mający swoją drogą 1,2km wysokości) prowadziły po dwa wejścia na każdej z 4 ścian. Owe wejscie były schodami, każde mające około 3600 stopni. Na dodatek dość strome, kiepsko zabezpieczone i często się psują. Rocznie ginie na nich około 10.000 osób. W każdym razie owa wioska znajdowała się na płaskowyżu, na skraju lasu około 3km od miasta, które niczym masywna góra sterczało nieopodal. Do wioski najszybciej było dostać się od strony południowej. Aktualnie w wiosce mieszkało 35 osób, w 11 domkach. ~ MG
Niedawno jednak jeden z domków się opróżnił, w wiosce mieszkały tylko 34 osoby, a trójka nowych mieszkańców znajdowała się właśnie u stóp płaskowyżu, tuż przy schodach, patrząc w górę na niemal pionową ścianę. Schody wyglądały równie zachęcająco i bezpiecznie jak nocleg w ustach niedźwiedzia. Żyć, nie umierać. Podróż do Pergrande zajęła im niestety z lekkimi opóźnieniami wywołanymi głównie narzekającym na upał Affem i znów-niechcący-coś-psującej Takarze. W międzyczasie cała trójka zdążyła zapoznać się z podstawowymi zwrotami w Pegrande i poznać kilka słów. Dalej jednak daleko im było do choćby poziomu przedszkolaka i byli tylko nic nie wartymi Gaijinami. Każdy z nich miał worek a w nim prowiant, ciuchy na zmianę, drobne rzeczy własne(opisać). Oraz Takara oczywiście już w głowie, miała treść instrukcji od E, jak opanować całkiem nowy czar obronny. Jak przyjdzie pora, to pewnie pójdzie go trenować. Teraz jednak chyba należało się wspiąć, ku wiosce, ku przygodzie, takie tam. Nadmienić jeszcze należy, że słońce znajdowało się aktualnie za płaskowyżem dzięki czemu było w miarę chłodno i słońce już nie dokuczało. Dlatego Aff był w pełni formy, mimo godziny 17. Pozostała dwójka za to, była dość zmęczona. Niestety ani Takara ani Shinji nie przywykli do zmiany stref czasowych, a Affowi to po prostu nie przeszkadzało. W końcu dla niego czas i tak płynął zupełnie inaczej. Tak jak dla Takary od momentu poznania Affa minęło całkiem sporo czasu, tak dla Affa, było to prawie jak wczoraj!
Czas na odpis: 06.08 godzina 18:00
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Wioska Nie Sie 03 2014, 18:55
- Że co...?
Nie, to był jakiś żart. Bardzo nie miły i nieudany z resztą. Podróż była nudna. Jak to podróże. Jedziesz i nie wiesz jak daleko do końca. No i długa. Ale długa przez zupełnie czysty przypadek. Znaczy się, droga do Pergrande z pewnością była długa, ale dzięki losowością losu była jeszcze dłuższa niż ktoś by podejrzewał. Dodajmy do tego zmianę klimatu, strefę czasową i mamy odpowiedź, dlaczego niemal pozioma ściana ozdobiona schodkami tak bardzo w porządku do wchodzenia po nich jak zupełnie ok byłoby wchodzenie na szczyt Mount Everestu po kilkuset metrowej zjeżdżalni wywołały u niej nieopisaną radość... Wait, co? I że oni mają wleźć na górę? Ktoś się chyba źle czuje...
Spojrzała na swój skromny bagaż. Przynajmniej przy objawiającej się myśli wchodzenia po srylionach schodków pojawiała się świadomość, że nie musi wnosić ze sobą kilku ton pierdół. W niewielkiej torbie na ramieniu, obok szczoteczki do kłów i innych ważnych itemów do funkcjonowania, spoczywała zaplątana w jakieś materiały jej rękawica, która po dotarciu wymagała jak najszybszego schowania w czeluściach szuflady. Nie wiedziała, dlaczego wzięła ze sobą tajemniczą fiolkę, ale chyba po prostu bała się zostawić coś tak paskudnego na tyle czasu z dala od siebie. A raczej blisko wszystkich tych, którzy nawet nie powinni wiedzieć, że coś takiego się znajduje w jej posiadaniu. Gdzieś wśród kilku młotków włóczki i szydełka były zaplątane (i to bardzo porządnie, by nie było ich zbytnio widać) dwa granaty bojowe, jeden błyskowy i jeden dymny. Nie miała pojęcia, co może się przydać. W sumie najlepiej wzięłaby wszystko ale wiedziała, że może lepiej nie. Na głowie trzymała swój magiczny, słomiany kapelusz. Ten mógł być użyteczny. Zwłaszcza że chyba mieli się bawić na roli. No i oprócz tego, obowiązkowo zielony koralik, który to wrzuciła wraz z włóczką. Kupiona fasolka gdzieś się obijała po kieszeni . - Nie lubię wysokości... - stwierdziła z zupełną niechęcią do wspinania się na górę, jednak już zaraz po tym skierowała się w stronę schodków, wchodząc po nich ostrożnie. Taaak... skręcony kark kostka znaczy to był chyba tasiny szczyt marzeń w obecnej chwili. A właściwie szła teraz zdobywać inny szczyt będący płaskowyżem. Jeszcze w życiu tak nie ubolewała nad tym, że nie może sobie po prostu sieknąć zaklęcia i być już na górze. O losie... I pomyśleć, że najgorsze nawet się nie zaczęło. W sumie nic się dobrze jeszcze nie zaczęło. Mimo tego, że już powoli ją zaczęła zżerać tęsknota za Magnolią oraz fakt, że będzie musiała bawić się w ninje przy nauce spella... Chwyciła smycz, po czym zaczęła prowadzić za sobą psa-szkatułkę. Najlepiej by było, żeby to już się skończyło. Takie drobne życzenie kołatało jej się gdzieś w głowie. Za bardzo się tej całej misji obawiało. Nie było to typowe zadanie wykonywane przez typowe tasie. Jedyne co sama mogła zrobić, by w najgorszym wypadku nie skojarzono ich z Fiore to było tymczasowe starcie znaczku gildii. Znaczy się to nie tak, że uważała, że ją złapią i ubiją jak psa. Zawsze mogła być możliwość, że zanim wróci do kraju to nie dość, że ich przyłapią, to jeszcze ktoś krzyknie "O, wróżka!"... A znając swoje szczęście nie dość, że może jej się coś w ten deseń trafić, to na jakiekolwiek pozbywanie się poszlak może być za późno. A mimo wszystko nie po to łeb nadstawia, żeby jeszcze szlag to wszystko trafił. Z resztą, napisała o tym w liście do Takano "na zaś" by nie było nieporozumień.
Póki co nie zostało nic jak wszystkie złe myśli rzucić gdzieś na bok, wdrapać się na górę, wejść do wioski i znaleźć swoją nową chatkę. Domek... Rany... Nie rozumiała, jak kilka cegieł czy desek można nazwać domem. Przecież to co najwyżej budynek. A mimo wszystko ludzie to robili. Jakby przywiązywali się do elementu architektury a nie tego, co się za nim kryje. A raczej w nim. Dziwnie się czuła. W sumie jak osoba, która miała pełną świadomość tego, że jej miejsce jest kilka tysięcy mil stąd i nie bardzo ma jak tam teraz wrócić. Jakby co najmniej była pionkiem z warcabów wrzuconym gdzieś pośród figury szachowe na planszy do gry w Sugoroku. Czyli zawsze nie tak, jak trzeba. Szkoda tylko, że taka kolej rzeczy już od dawna przestała ją dziwić. Norma. Nic nadzwyczajnego. Chyba nawet do najgorszego idzie się przyzwyczaić.
Mejiro Shinji
Liczba postów : 545
Dołączył/a : 16/07/2013
Temat: Re: Wioska Sro Sie 06 2014, 13:12
- Czeka nas miły spacerek. - Stwierdził ponuro Shinji. Tylko czy to aby na pewno on? Jeśli się mu przyjrzeć to jego ślepia nadal są jasno szare, czy może srebrne. Tak czy siak to się zgadzało. Tępy wyraz twarzy też potwierdzał, że nie zaszła żadna pomyłka i do Pengrade przyszedł nikt inny jak Mejiro Shinji. Z tym, że włosy - jego najbardziej charakterystyczny punkt - różnił się diametralnie. Owinął sobie kosmyk brązowych włosów wokół palca z typową dla siebie miną. - Dziwnie się czuję z pofarbowanymi włosami. - bąknął pod nosem nawijając coraz większy kosmyk włosów na palec. To był jego nowy zwyczaj odkąd wyszedł z salonu w kasztanowej czuprynie. - Wiecie... Zdaje mi się, że wczoraj czy przed wczoraj słyszałem od kogoś, że na tych schodach gin.. - przypomniał sobie nagle. Chciał pokrzepić towarzyszy, ale dopadł go posępny nastrój. - Z resztą nie ważne.
Ale przecież trzeba było tam wejść. Co z tego, że długowłosy był kapkę zmęczony - i na takiego też wyglądał - przecież nie pojawi się winda, która ich tam wwiezie. Trzeba będzie mimo wszystko pokonać te schody. Ale najpierw jeszcze raz zajrzał do torby, żeby przejrzeć swoje graty czy aby niczego nie zapomniał. W sumie nawet jeśli to i tak było troszkę za późno, żeby po to wrócić. Mimo to zerknął do worka. Na samym dnie leżała ta dziwaczna maska bez otworów na oczy i usta. Głupi przedmiot, który oślepiał kiedy przyłożyło się go do twarzy. - Po cholerę ja to w ogóle wziąłem, jestem głupi? - burknął pod nosem dalej przetrząsając zawartość torby. Były w niej też dwie Lacrymy. Pierwsza, przypominająca Abdula pozwalała zamykać w sobie ludzi na dwa dni - przynajmniej tak zapewniał sam sprzedawca. Druga prezentowała kryształową lamę, mogła pieczętować przedmioty. Aktualnie Shinji przetrzymywał w niej halabardę i magiczną dziurę - kolejny magiczny przedmiot ze sklepu Abdula. Miał nadzieję, że każdy z tych przedmiotów na coś mu się zda podczas tej misji. Oprócz gratów w plecaku Mejiro miał jeszcze przy pasie jedną broń - kukri. I to by było wszystko co ze sobą zabrał. Ciekawe co oni ze sobą zabrali... - zastanawiał się spoglądając na Aff'a i Takarę. Łapki schował w kieszeni i tam na coś trafił. Kiedy wyciągnął tajemniczy przedmiot okazało się, że jest nim tajemniczy kolorowy kamyczek,. który znalazł jakiś czas temu. Nadal nie wiem do czego służy, ale chyba wiem jak go aktywować. - pomyślał i schował go z powrotem.
- To jak? Wchodzimy zobaczyć naszą nową chatkę i poznać sąsiadów? - zapytał wyszczerzając się. Co z tego, że schody wyglądały tak zachęcająco, że lepiej można było od razu się zabić niż trudzić się z wchodzeniem i dednąć spadając z nich gdzieś po drodze. - Chodźmy. - zaproponował i ruszył przodem. Jego energiczny krok stawał się coraz wolniejszy w miarę tego jak zbliżał się do schodów. Kiedy postawił nogę na pierwszym stopniu szedł już całkiem powoli. Odwrócił się do Takary i Aff'a by sprawdzić czy też idą. - Hej przygodo~ - przepuścił ich przodem.
Aff-chan
Liczba postów : 634
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Wioska Czw Sie 07 2014, 15:15
Noo! Nareszcie ten paskudny płonący gigant się zmęczył tym dręczeniem biednych, nieszczęśliwych wampirków! Dzięki temu blondasek poczuł się jak nowo narodzony potworek! - Kukuku~. Tak, dokładnie braciszku. Odparł Aff całkiem szczerze zgadzając się z Shinjim, dla niego cała ta misja była niczym więcej jak rodzinną wycieczką, podczas której mógłby się nieco zabawić. Przez to, ze całą sprawę traktował dość lekko nie zabrał z sobą zbyt wielu rzeczy, ukochana miotła, nowiutka parasolka i szczoteczka do zębów i... tak właściwie to tyle z rzeczy osobistych, ciuchy miał od E, a własnego majątku nie posiadał... "Hmm.. ludzie to ciekawy gatunek, kto wpadł na pomysł stawiać osadę w tak niedostępnym punkcie? Czyżby to sposób obrony przed atakami? To oni o latających miotłach nie słyszeli?" Pomyślał sobie czerwonooki wskakując żwawo na pierwszy schodek po czym przepuścił reszte przodem. - Oh nie nie.. lepiej by na końcu była osoba, która mogła by was asekurować.. złapać w razie upadku czy coś - do tego chyba nadaję się najlepiej - a przy okazji będę mogła podziwiać plecy braciszka~. Rzucił z uśmiechem powoli wczuwając się w rolę siostry, po czym nucąc sobie wesoła melodyjkę zajął się wspinaczką nie bardzo myśląc o tym jak śmiertelnie niebezpieczna jest to trasa... - Ciekawe czy będzie to ładny domek~.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Wioska Czw Sie 07 2014, 15:38
MG
//Wasze EQ moglibyście aktualizować w sygnie/profilu. Cofanie się zawsze do pierwszego posta by sprawdzić co gdzie macie włożone(lub do innego jeśli zmienią lokację) będzie zbyt upierdliwe//
Gdyby określić trudność samego wejścia po schodach, w skali od 1 do 10, te schody miałyby 11. Nic dziwnego że tyle osób na nich ginęło. Normalnie wyćwiczonym magom pokroju Takary czy Shinjiego, te schody sprawiłyby po prostu problem. Skończyło się na zakwasach, otarciach i siniakach. Ale to nie było normalnie. Mimo stanu w jakim byli o którym dobrze wiedzieli, postanowili wejść. Jedynie Affuro zachował resztki zdrowego rozsądku i stanłą na tyłach, łapiąc co i rusz spadająca Takarę. Wymacał ją już chyba wszędzie gdzie się dało(ah te wampirze zapędy), kiedy to po 8h marszu z przerwami dotarli już w nocy na szczyt. Tam zaś na scieżce prowadzącej przez las stała budka a obok niej kokoswnik. Obok kokoswnika zaś dwóch wartowników. Łucznik i włócznik. Włócznik widząc przybyszy podszedł i zaczął mówić bardzo szybko. Nie dość że szybko to po Pergrandzku i koniec końców zmęczeni magowie nic nie zrozumieli. Aff też, mimo że zmęczony nie był.
Stan postaci: Shinji: Zmęczony jak diabli, masa otarć, siniaków, rozcięte czoło od spadajacego kamyczka Takara: Zmęczona jak diabli, masa otarć i siniaków, nadwyrężona kostka Affuro: Spragniony...
Czas na odpis: 10.08 godzina 16:00
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Wioska Czw Sie 07 2014, 16:23
///Don, zaraz się gdzieś wklei
Czy Takara już wspomniała, że nienawidzi wysokości? Jak nie, to powtórzyła to jesze kilka razy, co raz bardziej dobitnie za każdym razem, kiedy Aff ją łapał. Nie zwracała uwagi na szczegóły ratowania jej tyłka. To nie tak, że wcale nie zauważała. Po prostu ignorowała. By się nie zdenerwować jeszcze bardziej. Pełna pogardy do schodów i zupełnym niezadowoleniem na twarzy zmieszanym z zażenowaniem swoim skillem pokonywania schodków, brnęła jednak dalej. Kółka w Kardii... Jak bardzo wolałaby teraz zrobić kilka kółek, byleby nie wchodzić po tych cholernych schodach... Co z tego, że czasami zajmowały jej więcej czasu niż ta wspinaczka - były o wiele bardziej przyjemniejsze do wykonania. I nagle gdzieś w Tasi zaczęła się zakorzeniać myśl, że już w życiu nie będzie na nie marudzić. Nie było na co. - Chcę do domu... - wymruczała pod nosem wykończona, pokonując już ostatnie schodki. Miała wrażenie, że ta podróż nigdy się nie skończy. Że okazjonalne, bardzo nie częste wyprawy do miasta? Ma to jak w banku... Kostka bolała. Nie było co się oszukiwać, było to za dużo. Była pewna, że to nie jedyne co jej się przytrafiło, jednak w przeciwieństwie do siniaków i otarć, ta była najbardziej upierdliwa. I chyba zaczęła ją głowa boleć... Po jednak ogarnięciu sytuacji szybko pojęła, że to nie z nią jest coś nie ok. Że co oni tam...? Że co...? Nie dało się ukryć zupełnej dezorientacji i niezrozumienia, próbując cokolwiek zrozumieć ze słów nieznajomego. Bezskutecznie. Różnica kulturowa bardzo rzucała się w oczy. Właściwie bardziej była skłonna ich ominąć i iść dalej, ale jednak nie jej rewir i wolała zaczać jakąkolwiek egzystencję w nowym kraju no... spokojnie. Jakkolwiek można to rozumieć. Spojrzała pytająco na pozostałych z nadzieją, że chociaż oni co pojmą. W sumie co ona się łudzi... Kto normalny hobbystyznie uczy się takiego pergrandzkiego? Cóż, jeżeli mieli przejść dalej, to trzeba było rzucić się lingwistycznie na głębokie wody. Nie bardzo tylko nie wiedziała jak zacząć. Może po prostu powiedzieć, że się w tutejszym nie dogadają? To jest myśl. Może oni są z tych edukowanych. - Przepraszamy bardzo, ale nie znamy waszego języka. - stwierdziła, pokazując to na swoją drużynę, kręcąc przy tym głową, zaś na koniec "mrugnąć" rączką łącząc opuszki palców, z braku pomysłu jak pokazać ostatnia cześć zdania. A wolała pokazać na zaś, jakby jednak nie zrozumieli. Tak czy siak póki co wiedziała jedno - jak nie zrozumie tutejszego, to będą mieli bardziej pod górkę niż przed chwilą.
Aff-chan
Liczba postów : 634
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Wioska Nie Sie 10 2014, 14:16
Ehh... te pijawkowe zapędy, jak naszego Affcia to irytowało fakt, że nie ma się stuprocentowej kontroli nad własnym ciałem był... okrutny. Z tego powodu wampiry nie mogły uznawać się za szczyt ewolucji i dlatego blondasek rozglądał się za metodą dalszego rozwoju jego gatunku, to jednak nie czas i miejsce na takie dywagacje.- Wybacz sis, to pijawka - nie ja. Rzucił cicho nim jeszcze dostatecznie zbliżyli się do strażników, chcąc jej nieco objaśnić nieodpowiednie zachowanie na schodach. Chwilę później zaczęło się ich pierwsze lingwistyczne zadanie... Cóż - byli obcymi i niezbyt znali język, ale kilka podstawowych zwrotów w podróży poznali, tak? Może wśród nich było również "Dzień dobry", albo "Jesteśmy tylko niegroźnymi imigrantami?", jeśli tak to blondasek od razu z takich zwrotów korzysta, po czym już w własnym języku kontynuuje wspomagając się gestami rak na tyle, na ile było to możliwe. - My. Przybyliśmy. Do. Tego. Pięknego. Kraju. Mieszkać. Nie. Chcemy. Kłopotów. Odparł czerwonnoki na zakończenie kłaniając się strażnikom, by okazać im szacunek i ich dobre intencje. Przez cały ten czas stara się powstrzymywać swe pragnienie - robił to już parę razy, więc nie powinno być to aż takim problemem.. przynajmniej na razie. W razie już naprawdę ciężkich problemów z utrzymaniem samokontroli gryzie się w własny język.
Mejiro Shinji
Liczba postów : 545
Dołączył/a : 16/07/2013
Temat: Re: Wioska Pon Sie 11 2014, 16:31
- Właśnie właśnie. Musze pamiętać, że robisz za moją siostrę. - Przypomniał sobie po słowach Afuro. To było dość istotne bo jak palnie do niego jak do faceta przy kimś kto by go nie daj boże zrozumiał to mogło się to wszystko później pokomplikować. Co do przepuszczania kogoś przodem to kiwnął tylko głową i ruszył do przodu. Nie było sensu się spierać i wampirek chyba faktycznie lepiej mógł się nadawać do asekurowania pozostałych.
Sama wspinaczka była dokładnie taka na jaką wyglądała - wyczerpująca mordęga. Zdawało się, że ta droga ku górze nigdy się nie skończy i... no i Shinji w końcu zaczął marudzić początkowo pod nosem, a potem już na głos jakby to miało w czymkolwiek pomóc. Na pewno nie pomagało jego tymczasowym siostrzyczkom, ale już tak miał i koniec. Przynajmniej mógł się skoncentrować na gadaniu niż w kółko myśleć o tym jak to bolą go nogi. - Cholera! - zaklął kiedy jakiś kamyk pierdzelnął go w łepetyna i to oczywiście tak, że musiał rozciąć mu czoło. Ach to szczęście. Co poradzić, po prostu dalej sobie marudził przeklinając los co jakiś czas mamrocząc też coś na samego lorda E. Gdyby tylko mógł się przemienić w jakiegoś stworka i wlecieć sobie do góry. Niestety, szefuńcio wyraźnie tego zabronił i kiedy w końcu wgramolił się na ostatni schodek był padnięty, nogi bolały niemiłosiernie, a jutro pewnie nawet się ruszyć nie będzie mógł takie będzie miał zakwasy. A potem na dokładkę przyszło im się spotkać ze strażnikami. Oczywiście szprechającymi w tym głupim Pengradzkim języku. - Co? - spytał w pierwszej chwili. Po prostu nie chciało mu się myśleć. Dopiero po kilku oddechach starał się przypomnieć kilku zwrotów, których do tej pory udało mu się nauczyć. Czy było tam jakieś "Dzień dobry" czy "Cześć"? Jeśli tak to się przywitał. A poza tym... jego siostrzyczki już próbowały się porozumieć ze strażnikami więc on siedział cicho, żeby nie wchodzić im w słowo. Gapił się tylko tępo na nich czy ta komunikacja jakoś idzie.
// Coś tam machnąłem. Mam nadzieję, że będzie okey. c: //
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Wioska Pon Sie 11 2014, 21:34
MG
Affuro najbardziej rzucała się w oczy. Pierwsza rzuciła przywitaniem, dopiero potem Shinji jej wtórował. Dlatego pierwsze wrażenie strażników było takie że Affuro może być nieco zbyt... okazała, jak na biedną imigrantkę. Na szczęście bardzo chłopska Takara i tępo wyglądający Shinji sprawiali że rodzinka wydawała się bardziej autentyczna. Ot Affuro udała się rodzicom nieco mniej, bo przecież jakiemu chłopu potrzebna lalusiowata córka? W każdym bądź razie machnęli ręką i mruknęli coś co magowie zrozumieli jako "Iść". Przed nimi zostało nieco wolnej przestrzeni a potem ciemny las... a pochodni brak.
Stan postaci: Shinji: Zmęczony jak diabli, masa otarć, siniaków, rozcięte czoło od spadajacego kamyczka Takara: Zmęczona jak diabli, masa otarć i siniaków, nadwyrężona kostka Affuro: Spragniony...
Czas na odpis: 14.08 godzina 22:00
Mejiro Shinji
Liczba postów : 545
Dołączył/a : 16/07/2013
Temat: Re: Wioska Sro Sie 13 2014, 12:59
Po niezwykle ciężkiej przeprawie przez schody długowłosy bał się, że i tym razem czekać ich będzie nie lada wyzwanie. Że strażnicy będą robić jakieś problemy, nie zechcą wpuścić podejrzanych wędrowców do swojej wioski. Albo zwyczajnie tymczasowe rodzeństwo nie będzie będzie w stanie się z nimi w jakikolwiek sposób porozumieć. Całe szczęście Afuro jakoś udało się z nimi porozumieć. Może mieli fart i żołnierze zwyczajnie nie chcieli, żeby ktoś zawracał im gitary czy coś takiego. Kogo by to obchodziło. Na pewno nie Shinjiego, który był po prostu zadowolony, że mógł pójść dalej. Do wioski odnaleźć swój nowy domek. - Dzięki. Zaczynam was Lubić chłopaki. - uśmiechnął się do nich przechodząc. Przynajmniej próbował się uśmiechnąć, ale że był zmęczony to był to wyjątkowo niewyraźny uśmiech. Odszedł dalej jak nakazał strażnik. Dopiero po paru metrach odezwał się do towarzyszy. - Nieźle Aff, szybko ci z tym poszło. To teraz... Las ciemną nocą. Jak myślicie będzie tak samo kłopotliwy jak schody? - zapytał z przygnębieniem spoglądając na drzewa, które wydawały mu się teraz nieprzeniknioną puszczą. - Może by tych strażników zapytać czy nie mają na zbyciu jakiegoś źródła światła. Dasz se z tym rade Aff? - sam nie był pewny czy podołał by takiemu wyzwaniu. Czując swędzenie na czole zaczął się po nim macać. Znów zaczęła z niego cieknąć krew, a może wcale nie przestała. Nawet nie wiedział. Ale dobra, co najważniejsze trza było poczekać czy Afuro, albo Takara nie skołują jakiegoś światłą. Jeśli nie to sam coś spróbuje załatwić. Gestykulowanie zawsze na probsie kiedy ni w ząb nie rozumiesz języka. No i trza chyba będzie pójść w ten las...
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Wioska Sro Sie 13 2014, 19:01
Milusio, przepuścili ich. Żeby to tylko był koniec problemów ale nie, skądże. U Tasi? Nigdy.Dobre rzeczy to coś, co przytrafia się każdemu, tylko nie jej. Kiwnęła tylko głową w ramach innego podziękowania za zezwolenie, po czym spojrzała na las. Ciemny... Las... drzewa... wilki.. Nie. Ona nie chce... Mogą ją wrzucić do ciemnej jaskini z workiem kobr - ludojadów, ale las w takich warunkach średnio jej się widział. Właściwie, to wcale. Chwyciła Afuro za ramię, co by sobie jakoś pomóc i odciążyć kostkę. To, że przy okazji miał jej robić za żywą tarczę to był inny problem. Las nocą za bardzo jej się utrwalił jako obraz co jakiś czas napadających wilków na jej mini obóz i potrzebą walki z cholerstwem, bo uznali, że dla nich jej prowiant też jest bardzo drogi. Ona sama również, jeżeli wziąć ją za potencjalny obiad. Żeby to jeszcze były bitwy bardzo udane. Za dnia nic do drzewek nie miała. Przeklęła w myślach to "coś" co wymyśliło posiać las w takim miejscu tylko po to, by Taśce utrudnić życie. Nie mogła jednak przesiedzieć nocy pod chmurką. Nie bała się. Ona po prostu ich nie lubiła. Nie lubiła tym sposobem, jakim człowiek nielubieniem obdarza osę po zbyt upierdliwym dziabnięciu. Z dala z tym ode mnie, bo w razie samoobrony zatłukę patelnią i nie będę patrzeć na ofiary. Tak, mniej więcej tak... byleby ubić szybciej niż znowu wpadnie na głupi pomysł. Może nie wzięła patelni, ale jeden wampir powinien starczyć. A jak nie to zawsze można doprawić las o jakiś nietypowy obiekt architektoniczny. Byle nie podeszły... byle ich nie było wcale. Wpisały jej się w podświadomość jako zbyt duże zagrożenie. Szlag by to... I ona o tym wiedziała. Doskonale wiedziała. Tyle, że jej to guzik jeden wielki z pętelką dawało. Zupełnie nie słyszała kwestii o latarce. Nawet nie pomyślała, że taką można załatwić. Zaraz, że oni chcą załatwiać cokolwiek? Z nimi? Taak.. Po prostu ruszyła, ciągnąc ze sobą Affa, a w przypadku sprawiania większych problemów w zaciągnięciu do lasu, jakkolwiek to brzmi, po prostu go puszcza. Kij z kostką. Przeżyje. Lub nie. Najwyżej będzie się włóczyła rok. Bardziej ją teraz interesowało wejście, trzymanie się drogi, bo pewnie wydeptana, i co najważniejsze - szybkie wyjście. bardzo szybkie. I trafienie do wioski. Domku. Spać... I ta nadzieja, że to sen i tak na prawdę jest w Fiore. - To my przytrafiamy się innym, nie na odwrót... - rzuciła tylko pod nosem na dodanie otuchy, po chwili już nie bardzo patrząc na innych.
Aff-chan
Liczba postów : 634
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Wioska Czw Sie 14 2014, 18:12
No, sprawa z strażnikami poszła szybko, Aff sam nie zauważył by grał bardziej okazałego od zwykłego wieśniaka - starał się jak mógł, no ale jak można oczekiwać, że chłopiec z bardzo dobrego wiedźmowego domu, a do tego istota będąca ponad ludźmi tak po prostu zniży się do poziomu poganiacza bydła i ziemniaków - do tego potrzebował nieco czasu! Co ważniejsze... na reszcie zostali sami, co prawda przed ciemnym lasem ale blondasek jakoś nie przejmował się nim tak bardzo jak własnym pragnieniem by zaspokoić swój głód, a zapach krwi braciszka wcale nie pomagał... - Dzięki, to może w zamian pozwolisz mi wylizać krew z twego czoła...? Chce mi się pić~! Pićku, pićku~! No dalej.. tylko troszeczkę... ociupinkę. Rzucił cichutko z nadzieją w swych czerwonych oczkach zerkając na Mejiro, po czym złapał Takarę, by wspomóc ranną siostrzyczkę. - Hmm a może wezmę cię na barana? Będzie wygodniej.. acz lepiej by nikt nie widział mojej siły - mogło by to wszystko popsuć. W każdym razie wątpię by był w stanie dogadać się z strażnikami - a pochodnie mnie przerażają. Może złapiemy się za rączki i mimo wszystko ruszymy ciemnym lasem? Mam nieco lepszy wzrok od was... ale nie widzę w podczerwieni... eh.. ciężki wybór. Ja bym poszedł, jednak wy jesteście tylko kruchymi ludźmi... eh spróbujmy się jakoś dogadać z strażnikami. Rzucił blondasek chcąc zawrócić cała ferajnę z powrotem na "posterunek" by załatwić jakiś brrr... ogień
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Wioska Czw Sie 14 2014, 20:07
MG
Affuro i Shinji udali się z powrotem ku budce strażników, dopiero po chwili ogarniając jedną rzecz - nie było z nimi Tasi. Ta bowiem uparty stwór zamiast się cofnąć wraz z nimi ruszyła solo. Wbijając się miedzy drzewa, kuśtykała bardzo, bardzo powoli. Jeśli się wampir wraz z Shinjim szybko uwiną to może ją dogonią zanim coś ją zje. Bo aktualnie rzecz biorąc to Tasia potknęła się o korzeń i leży na ziemi. A wszystko wokół żyje swoim życiem. No i w krzeczkach nieopodal coś się rusza...
Stan postaci: Shinji: Zmęczony jak diabli, masa otarć, siniaków, rozcięte czoło od spadajacego kamyczka Takara: Zmęczona jak diabli, masa otarć i siniaków, nadwyrężona kostka Affuro: Spragniony...
Czas na odpis: 17.08 godzina 20:00
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Wioska Czw Sie 14 2014, 22:02
Właściwie to była święcie przekonana, że idą zaraz za nią. Że są, tylko może kawałek dalej, ale dzielnie idą za nią w mrok i absolutnie nie musi się martwić, że coś jej wskoczy na plecy. Bo co, jak idą za nią? O naiwna...
Przewróciła się. Ha! Mag ziemi zaliczył randkę z glebą, jak miło. Korzeń. To musiał być korzeń. Nie widziała zbyt dobrze, ale wydawało się, że to on. - Spokojnie, nic mi nie jest, żyję... - zaczęła mówić, nie będąc zbytnio świadoma tego, że jest sama. Co prawda nie słyszała za nią kroków, ale kto by na to patrzył? Byle wyjść... Dopiero po chwili coś zauważyła. Aff nie trajkotał. W sumie nikt jej nie zaczął pomagać wstać, ani nie wymijał. Właściwie... nie słyszała nikogo i niczego. Tylko las. Z leżenia przeszła do klęczenia na ziemi, próbując oswoić się z brutalną prawdą. Kurcze, zawsze nie tak. - Szlag by to... - rzuciła pod nosem, po czym zaczęła czegoś szukać na ziemi. Otoczenie na betonową dżunglę zmieniła dość dawno, jednak dalej pamiętała dni, kiedy musiała żyć sama pośród wszelakiej fauny i flory, czy jej się to podobało czy nie. Ogień. potrzebowała ognia. Faktycznie, był potrzebny. Próbowała dorwać gdzieś obok siebie jakąkolwiek korę, patyk (porządny kij najlepiej, inny się nie nada) i kamień, który byłby krzesiwem, po czym nerwowo zaczęła szukać po kieszeniach scyzoryka. Światło. Wiedziała, że może coś do niej zwabić. Ale wiedziała też, że jak będzie się potykać o wszystko na drodze, to będzie szła do rana. A to jej nie pomoże w szybszym wyjściu. Patyk stara się owinąć na górze włóczką, zaś ostrzem scyzoryku jeździ po krzemieniu, co by dostać iskrę do podpalenia kory. Byle szybko z nadzieją, że może kora nie będzie zbyt wilgotna. Albo nie będzie wilgotna wcale. Jak tylko się zapali, stara się podtrzymać ogień i podpalić od niego włóczkę, po czym zgasić ognisko na ziemi. Lasu spalić nie chciała. Z jej szczęściem jednak wiedziała, że jest to dość możliwe. Może nie wyszła aż tak z wprawy... Z resztą co tam wprawa. Ona chciała już stąd wyjść. Cała, zdrowa i w ogóle gdzieś, gdzie nie będzie musiała mieć oczu z tyłu łba. Żeby to jeszcze były jej lasy. Ale nie, jakieś durne skupisko drzew mile od domu. A no nic. Grunt to nie dać się zjeść. Dlatego też jeżeli coś by nagle na nią wyleciało, stara się odsunąć z toru lotu, tnąc na oślep scyzorykiem. A później się pomyśli.
Aff-chan
Liczba postów : 634
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Wioska Nie Sie 17 2014, 13:36
Cóż.. nim Affciu zauważył znikniecie Takary było już za późno... ajć - dość głupio wyszło, prawda? Teraz trzeba by jak najszybciej ją odnaleźć, ale o świetle też zapomnieć nie można! - Przepraszam...? To znowu my. Potrzebne. Światło. Światło. Zaczął blondasek pokazując rękoma na źródło światła które znajdowało się przy strażnikach mając nadzieję, iż ci zrozumieją i pomogą niewieście w potrzebie, nie mogli tracić zbyt dużo czasu - kto wie ile zajmie siostrzyce zdemolowanie całego lasu...
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.