I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Niegdyś był to budynek służący za akademię, w której uczył jeden z najlepszych nauczycieli we Fiore, obecnie jest to prawie opuszczona ruina. Choć mur otaczający akademię stanowi w miarę spójną całość, to jednak sam budynek został zdewastowany. Jego ściany są obdrapane i splamione krwią zwierząt i ludzi, drzwi wyłamane, a wewnątrz walają się zniszczone, strzaskane odłamki mebli. Jedynie w jednej Sali panuje względny porządek. Prawdopodobnie kiedyś salę treningową, obecnie znajduje się w niej wielki fotel ustawiony na jej końcu, naprzeciwko drzwi. Sala ma wymiary 15 metrów długości na sześć szerokości. Pozostałe pomieszczenia stanowią składy, lub też wejścia do nich są zablokowane. Teren wokół akademii jest obumarły, lub też porośnięty chwastami i cierniami. Gdzieniegdzie walają się szkielety, lub gnijące zwłoki martwych zwierząt. Sama droga do akademii nie należy do najbezpieczniejszych.
***
Pierwsze dni w akademii, po walce z Raylin, Igles spędzał na przystosowaniu budynku do własnego upodobania. Pomagały mu w tym Qa, Qe i Qi, dewastując kolejne pomieszczenia. Większość sprzętu Igles zniszczył z premedytacją, lecz oszczędził książki. Dla głowy Raylin znalazł honorowe miejsce przy swoim „Tronie”, jak to nazywał swój fotel w Sali treningowej, na którym to przesiadywał w czasie dni pogrążony w lekturze znalezionych ksiąg. Księgi te były w głównej mierze poświęcone tematyce korzystania z mocy magicznej, kontrolowaniu jej i działaniu zbiorników magicznych. Jednakże znalazły się wśród nich również woluminy dotyczące filozofii, związanej z magią. Każde z nich przedstawiało inne poglądy na magię, w pewnym stopniu trafne, w innym mniej.
Przykładowo z jednej księgi wyczytał, jakoby magia była ludzką słabością, którą ci postanowili okiełznać przez wzgląd na własne lenistwo, przez co ta nigdy nie osiągnie swojego perfekcyjnego stadium, jaki mógłby osiągnąć człowiek bez niej. Ukazywała przede wszystkim wyższość człowieka nad jego mocą, jako tego, który ją kontrolował. Potępiał natomiast magię, która to przejmowała władzę nad człowiekiem, doprowadzając do jego szaleństwa. Według tej księgi cała magia, jak i jej powstanie było przypisane potężnemu demonowi, który przybył na ziemię, przyzwany przez pierwszych ludzi. Każdy człowiek praktykujący magię jest jego wyznawcą. Przynajmniej taka była teoria owej księgi. Nie potępiała ona jednak całkowicie magii. Przedstawione w niej było wiele ćwiczeń zarówno umysłowych, jak i fizycznych, mających na celu kontrolowanie tej mocy, by ta nie okiełznała jej posiadacza. Niektóre rozdziały prawiły o tym jak władać magią, by nie dać się opętać i dotyczyły one tego, by używać je jedynie w ostateczności, lub też z pełną świadomością. Choć Igles do tej księgi niezbyt się stosował, to jednak zainteresowała go jej tematyka, dlatego przeczytał ją do końca. Inną księga, którą to się zainteresował, dotyczyła mocy magicznej samej w sobie. Głównie pochodzenia eterano, jak i także jego wpływu na ciało człowieka. Dzięki tej książce Igles dowiedział się wiele o zbiornikach magicznych i o tym jak kontrolować jego przepływ, oraz ukazane w nim były ćwiczenia o tym, jak zwiększać pojemność tego zbiornika. Głównie były to medytacje, lub wysiłkowe opróżnianie go do cna, nadużywając jednego zaklęcia. Stąd też przez jakiś czas akademia była osnuta bardzo gęstym mrokiem, gdyż to na jego tworzeniu Igles skupiał się podczas ćwiczeń. Czarnej mgły było momentami tyle, iż wiatr znosił ją do pobliskich wiosek. Zawarta w tej księdze wiedza skupiona była również na tak zwanym „Ukrytym zbiorniku”, „Zbiorniku Cichym”, znanym również jako drugie źródło. Był on zbiornikiem, z którego nie dało się czerpać mocy, póki się go nie aktywowało, a mogła do tego doprowadzić jedynie silna wola, motywacja, jak i również krytyczna sytuacja. Wszakże Igles wyczytał z owej księgi, że drugie źródło otwierane jest w pełni podświadomie, dlatego zamiast skupiać się na próbie jego otwarcia, skupił się raczej na swym świadomym zbiorniku. Jednakże informacja i wiedza, że coś takiego jak drugie źródło istniało, zagnieździła się w jego głowie i pamiętał o niej, na wypadek, gdyby ta wiedza miała mu się kiedykolwiek do czegoś przydać. Wszakże wielka moc była dla niego jedynie środkiem, a nie samym celem. Ten stanowiło rozszerzenie strachu na świecie. Sterroryzowanie okolic i śmierć wielu osób. Chciał stworzyć świat pełen zniszczenia, zdeprawowania i szaleństw, gdyż twierdził, że była to jedyna rzecz, na którą ów świat zasługiwał. Wśród ksiąg znalazł również jedną bardzo starą księgę, której treść wydała mu się najciekawsza, spośród tych, które posiadał Yong. Księga ta dotyczyła ograniczeń nakładanych na magię, by ta stawała się potężniejsza. I nie dotyczyło to wyłącznie samych pojedynczych zaklęć, co i całych magii. Magie, które ukierunkowane do określonych celów, były potężniejsze tylko w ich osiąganiu, jednakże stawały się bezużyteczne wobec innych sytuacji. Sposobów na wzmacnianie zaklęć było bardzo wiele. Od zwykłego większego wkładu mocy magicznej, do chwilowych blokowań zbiornika. Jednakże tym, co najbardziej zainteresowało Iglesa było rytualne wzmacnianie magii, wymagające złożenia ofiary. Dowiedział się z tej księgi jak wartościowa była krew magów i to w dużej mierze od niej zależała moc danego maga. Jednakże nie zdołał tego sprawdzić na ciele Raylin, które ze krwi zdążyło już wyschnąć, nabite na włócznie, tuż przed bramą akademii.
Poza czytaniem, Igles znalazł sobie również inne zajęcia, jak chociażby zabijanie pobliskich zwierząt, lub od czasu do czasu opuszczał na krótko akademię, zakradając się pobliskich wiosek, dając w nich znać o swojej osobie. To poderżnął jakiemuś wieśniakowi gardło, to użył na niczego nie spodziewających się mieszkańcach Krzyku Banshee. Nie dłużej niż w tydzień okolica wokół północnego stoku zyskała miano nawiedzonej, a źródło tego całego zła było zewsząd znane. Wiedziano, że pochodziło z nawiedzonej akademii, gdzie to wszystko się zaczęło. Od śmierci jednej funkcjonariuszki i przerażenia wybitnego nauczyciela. Choć wielu wiedziało, nie było takich, co zdobyliby się na odwagę. Przynajmniej nie było ich jeszcze.
Zaś Igles siedział na swym tronie, gładząc czaszkę Raylin i czekał. Czekał na śmiałków, mających być martwym przykładem dla następnych…
***
Po powrocie z Desertio Igles zaszył się w swym gnieździe na jakiś czas przeklinając ludzi i szczęście, oraz błogość w jakiej sobie żyli. Doszły go także słuchy o tym, że sprawa w Magnolii się ustatkowała, lecz straty z powodu tamtejszych zdarzeń były ogromne. Dało się sporo usłyszeć o bohaterach Magnolii. Wszystko pięknie i wspaniale, ale wzbudziło to tylko gniew w Iglesie, a także przypomniało mu o tej złośliwej dziewczynce z Fairy Tail, która o mało go nie zabiła. Złość go ogarnęła i żądza zemsty. Zaś okazja do niej szybko się nadarzyła. Zrujnowana Magnolia zbyt szybko się nie otrząśnie, należało zatem uderzyć jak najprędzej, póki jeszcze miał ku temu szanse, by osiągnąć sukces. - Zabiję cię suko, zobaczysz... - rzekł sam do siebie, po czym opuścił akademię i wyruszył na łowy.
[z/t]
Igles
Liczba postów : 149
Dołączył/a : 19/01/2015
Temat: Re: Nawiedzona Akademia Czw Mar 29 2018, 22:48
Po stosunkowo krótkim okresie spędzonym na odsiadce Igles został wypuszczony na wolność. Przeprowadzono na nim innowacyjne badania psychologiczne, podawano mu nowatorskie lekarstwa, codziennie odbywał obowiązkową terapię. Na wszystko Igles grzecznie przystawał, by po odpowiednim czasie stwierdzić u niego chwilową niepoczytalność, związaną z trudnym dzieciństwem. Igles został uznany za wyleczonego ze wszelkich schorzeń, dano mu pudełeczko z licznymi lekarstwami, zaś wiara w społeczeństwo i cywilizację miały mu zapewnić odnalezienie się w radosnym i pięknym świecie. Gdy jednak Igles opuścił zakład karny, pierwszym co zrobił, to wyrzucił gdzieś w cholerę wszystkie lekarstwa, kupił paczkę najtańszych papierosów i ruszył na górę Hakobe, w miejsce gdzie niegdyś dopuścił się pięknej zbrodni. Miejsce było puste i cuchnęło. Jego widok nie przyniósł Iglesowi żadnej satysfakcji. Właściwie to nic mu jej nie dawało. Pozwolił się złapać w głupim incydencie, ponieważ dał się ponieść emocjom. Idiotyczna sprawa. Zaszywszy się w swym upiornym siedlisku zdał sobie sprawę, że nie osiągnął właściwie nic, oprócz tego co miał teraz. Dopadło go okrutne poczucie beznadziejności i słabości, a jednak w tym właśnie miejscu poczuł swego rodzaju wielkość. Dostrzegł piękno zniszczenia i zepsucia, ekscytację, która wiązała się z jego szerzeniem. Brakowało mu jednak środków oraz sposobu, by móc dalej do tego dążyć, ale właśnie tego najbardziej pragnął. Splugawienia tego świata, który tak wiele radosnych osób uważało za piękny. Dla Iglesa był on odrażający, zaś piękne było to, co sam stworzył. Potrzebował tylko czegoś, co mu pozwoli na rozpowszechnieniu tego wszędzie gdzie tylko mógł, a zarazem nie doprowadzi go do kolejnej porażki. W swej opuszczonej i nawiedzonej akademii zasiadł i zaczął rozmyślać, coraz bardziej pogrążając się w mrokach własnego szaleństwa.
Notka: Czy nie masz nic przeciwko by akcja rozwijała się powoli i była bardziej skomplikowana lecz nadal skupiona na osiągnięciu niespotykanej symfonii agonii i mordu? *V*
MG:
Igles pogrążał się w szaleństwie... To było pewne ale coś wyczuł. Pojawiło się tak, nagle... Cudowne, przyciągające lecz przytłaczające uczucie mroku i zepsucia. Igles nie wiedział co się dzieje. Instynktownie, wręcz wbrew własnej woli wstał i zaczął się patrzeć w ciemny róg pomieszczenia. Jakby cały ten przepiękny mrok wydobywał się właśnie stamtąd. Wtedy też jego już wyczulony, przez długie godziny bycia w zupełnej ciszy, słuch zarejestrował kroki które dobiegały z tamtego kąta. Po chwili Igles ujrzał postać. Wysoką na metr osiemdziesiąt. Była lekko przygarbiona. Niewiele można by powiedzieć o jej ciele bo cała jest otulona szatą. Czarną niczym asfalt oczywiście z zarzuconym na głowę kapturem. To co się wyróżnia to łańcuch na wysokości bicepsa, okalający jego ciało w szerokości. Który kończy się kłódką w centrum klatki piersiowej. Nie widać oczu, jeno tylko obrzydliwe usta z potwornymi zębiskami. Nagle Igles usłyszał głosy, jeden wysoki, karykaturalny a drugi niski, groźny. To co warte jest do dodania to sposób mówienia. Ten pierwszy jakby zawodzi a ten drugi jakby był wkurwionym demonem. Zaczął ten z wysokim głosem. -Możeeeeemy go zjeeeśść? Jego dusza wręcz emanuuuuje mrrrrokiem. -Tak panie oskubiemy go z jego marnej istoty a potem spalimy żywcem. Zróbmy to!! Grhaaa!!! Cały dialog przerwał trzeci głos który się włączył. Był nieco bardziej ludzki choć przez te uzębienie był dość... specyficzny. -Uspokójcie się moi drodzy. To jest ten na którego czekaliśmy. Ten który chce zaspokoić swój głód agonii. Odezwał się ten drugi. -Grhaar, to coś ma być tym który nas zaspokoi. Nie rozśmieszaj mnie mistrzu, to marrrne chucherko padnie gdy otrzyma choć cząstkę Twojej mocy. -Nieeeemądrrryś Ty mój drrrogi. Jeeegoo bóóóól. Jeeego nienawiiiść. Zaprooowadziii nasss taam gdzie chceee nasz missstrz. -Zamilknijcie obydwaj. Chce z nim porozmawiać na spokojnie. Chłopcze, mówią na mnie Kheagas. Jestem mędrcem mroku. Moim celem jest... umrzeć. By przerodzić się w coś o wiele lepszego, coś co sprowadzi setki lat mroku i cierpienia. Jednak po kolei. W założeniach to co muszę zrobić jest proste. Musze w jednym czasie zabić pięć tysięcy istnień. Jednak nie jest to takie proste. Choć moc moja duża to przez zaklęcie pewnego... maga. Zostałem uwięziony w marnej ludzkiej skorupie. Nie mogę walczyć... Jednak tchnieniem mej mocy stworzyłem dwa istnienia. Żeby mogły osiągnąć fizyczną formę musisz zabijać. One będą się karmić, jednak nie bez profitów dla Ciebie. Dam Ci nasienie chaosu które będzie rosnąć za każdym razem kiedy będziesz zabijać. Gdy uda Ci się nakarmić moje twory wtedy wytłumaczę, co Tobie da te nasiono. Rozumiem że możesz mieć pytania. A ja Ci na nie odpowiem. Lecz z rozwagą, kiedy będziesz gotowy zaczniemy rytuał przekazania po którym spotkamy się dopiero kiedy moje twory osiągną swoje formy.
//Jeśli będzie rozwijać się ciekawie, to nie mam nic przeciwko :3 A skomplikowane rzeczy są bardzo spoczko, jak symfonie mordu i agonii.
Jak mogą się czuć zwłoki? Podobno zwłoki nic nie czują. Tak mniej więcej czuł się Igles. Jak zwłoki, choć żywe, kiedy to czas mijał, a on pozostawał w zamknięciu mrocznych ścian swej samotni. Nagła zmiana i pojawienie się towarzystwa wywołały w Iglesie dość prostolinijne myśli. Zabić, cokolwiek by to nie było. Po raz pierwszy od dłuższego czasu uśmiechnął się. Już zaczął układać w głowie w jaki sposób pozbyć się natrętnych gości, tak by przed śmiercią zdołali jeszcze pożałować swej bezmyślnej fascynacji tym, czym przeklęty był Igles. Ujrzał tylko jedną postać i to dość dziwaczną. Z uśmiechem na twarzy, zaczął tworzyć wokół niego Tentacle B, dziesięć dwumetrowych macek, które miały wić się powoli wokół tajemniczej postaci, czasem któraś pogłaskałaby oślizgle postać. - Ciekawe - rzucił dość obojętnie Igles. Po czym uśmiech mu nieco zmizerniał. Gdyby mógł tak po prostu zabijać sobie ludzi, nie czekałby na to, aż ktokolwiek przyjdzie do jego mrocznej posiadłości. Ostatnio kiedy z niej sam wyszedł, skończyło się to dość długą odsiadką. Magowie w świecie byli silni, a ludzie przezorni i pozabezpieczani. Ciężko być złoczyńcą w takim świecie. Igles chciał zabijać... Brakowało mu jednak środków... - Gdzie i kogo? - zapytał tylko, myślą nakazując mackom się rozstąpić od Kheagasa. Oczywiście pytanie dotyczyło zabijania. Być może świat się nieco zmienił od czasu, kiedy Igles jeszcze po nim kroczył. Być może i nawet w pobliżu znajdowały się miejsca, gdzie mógłby rozpocząć sianie terroru. Potrzebny był tylko do wykonania pierwszy krok...
Ryukehoshi
Liczba postów : 172
Dołączył/a : 09/01/2015
Skąd : Biała Podlaska
Temat: Re: Nawiedzona Akademia Sob Maj 19 2018, 14:11
Em, sorka że tak długo ale po majówce miałem totalne i prawie dosłowne urwanie jajec, jednak! Postaram się odpisywać co dwa-trzy dni, sporadycznie w weekendy.
MG:
Choć macki zabrały się do wicia to ilekroć się zbliżyły do zakapturzonej postaci to od razu się odsuwały jakby się przestraszyły. Tak. Macka też człowiek cnie? Czymkolwiek był ten jegomość najwyraźniej nawet mroczne, ohydne byty się tego bały. Gdy macki wzbiły się w górę rozległ się śmiech tego groźnego. -Grrr, dzieciaku, TY na serio myślałeś że ta Twoja żałosna magia jest w stanie... -Dość. Wtrącił się Kheagas, wtem głos od razu zamilkł i już się nie odezwał. Tak jak chciał Igles, macki się rozstąpiły. Gdy chłopak zadał pytanie, istota. Uśmiechnęła się? Trudno to nazwać uśmiechem no ale w uj potężne, zgniłe i mroczne istoty z kłami demona chyba też się mogą uśmiechać, nie? Ach te dylematy demonologiczne. -U zboczu góry jest wioska. Przygotuj się jednak na opór. Nie ze strony wieśniaków a trzy osobowej drużyny magów. Nie wyczułem od nich wielkich nakłady mocy ale nie lekceważ ich. Szkoda by było jakbyś zginął na samym początku. Jeżeli chodzi o moje bestie, ich moc jest wielka ale uważaj. Gdy jej nadużyjesz pożrą Twoją duszę i przejmą kontrole nad Twoim ciałem. Tak jak już wspomniałem, o ich mocach dowiesz się po rytuale. Na początku będziesz miał ograniczoną pulę zaklęć, jednak z czasem gdy będziesz ich karmił, otworzą się przed Tobą nowe możliwości. I nie martw się, wyczujesz gdy osiągniesz limit a bestie będą o krok od rozpoczęcia pożerania Cię. Masz jeszcze jakieś pytania czy możemy już zacząć?
Stan postaci: Igles- 110/130 MM Tentacle 1/3
Igles
Liczba postów : 149
Dołączył/a : 19/01/2015
Temat: Re: Nawiedzona Akademia Sob Maj 19 2018, 23:37
Dziwne zachowanie swoich macek Igles zinterpretował, iż byt go odwiedzający musiał być doprawdy silnym bytem, jednak nie w pełni niezależnym. Gdyby taki był, nie potrzebowałby pomocy Iglesa. Zatem mag jedynie uśmiechnął się, usłyszawszy złowrogie słowa potworka. Może i brzmiał groźnie, lecz to nie on tu dyktował warunki. W obecnej sytuacji Igles czuł się górą. Zamysł Khegasa mu się po prostu podobał, dlatego mógł mu w chwili obecnej pomóc. Zgodzić się na to, żeby pozabijać paru wieśniaczków i magów, których szczerze nienawidził. - Wiem, co robić - oznajmił, po czym ruszył, by wyminąć demoniczną postać i zacząć się przygotowywać do wyjścia w teren. Założył długi czarny płaszcz do kostek, stary kapelusz i wyjął z kieszeni paczkę możliwie najtańszych, możliwie najbardziej śmierdzących papierosów, odpalił jednego i opuścił swój przybytek. Zaciągnął się zewnętrznym powietrzem, sprawdził jaka jest pora dnia, po czym powolnym krokiem poszedł w stronę zbocza, do wioski, w której miał zamiar wpierw się rozeznać, co za biedactwa zdecydowały się mieszkać w takim miejscu. Raczej nie powinni się od razu rzucić na niego z widłami i kulami ognia... Może i nie prezentował się najlepiej, ale jednak całkiem ludzko. Chciał tę cząstkę swojej ludzkości jeszcze wykorzystać. Zadziałać nie tylko czystą, brutalną siłą, ale trochę również sprytem, by łatwiej osiągnąć swój sukces.
Ryukehoshi
Liczba postów : 172
Dołączył/a : 09/01/2015
Skąd : Biała Podlaska
Temat: Re: Nawiedzona Akademia Czw Maj 24 2018, 10:51
MG:
Khaegas przyglądał się. Chyba, bo nawet nie ruszał głową. Kto wie, może ma oczy w łańcuchach albo gdzie sobie latają w ciemności. Maybe. Ale to jest mniej ważne. Gdy chłopak już chciał wyjść poczuł jakby uderzenie energii która sparaliżowała jego ciało. -Chyba o czymś zapomniałeś chłopcze. Wtedy Igles mimo woli się odwrócił i zobaczył że postać jest już zwrócona w jego stronę. Po paru sekundach Khaegas zaczął rzygać? Ale nie byle czym a mglistą, czarną, breją która uformowała górkę na ziemi. Gdy zebrało się jej dość to wyszły z niej dwie dość duże łapy które powoli zbliżyły się do Iglesa i chwyciły jego ramiona. -Wybacz.-usłyszałeś głos w swojej głowie, bo postać dalej rzygała-Musze Ci wyrwać ręce byś otrzymał moje twory. Jak powiedział tak też zrobił. Łapy zaczęły powoli wyrywać ramiona maga wywołując przeogromny ból. Proces był... Powolny. Hem. Trwało to pół godziny... Po całym procesie postać przestała rzygać i zaczęła jeść ręce Iglesa. Mag powinien się wykrwawiać ale coś trzymało krew w ciele chłopaka. Obiadek trwał jakieś dziesięć minut? Gdzieś tak. Trochę dziwne uczucie widzieć jak ktoś zjada Twoje ręce. Po zjedzeniu, z paszczy istoty wyszły dwa cienisto-mgliste byty. Igles mógłby je skojarzyć z głosami bo jeden ma kształt zjawy o pociągłej twarzy a drugi wygląda jak zdeformowany warg z trzema parami oczu. Oba byty wniknęły w miejsca gdzie chłopak miał ręce. Kolejna rwąca dawka bólu. Żyły stały się widoczne i ciemne. Igles czuł ból w każdej komórce swojego ciała. Kolejne dziwne uczucie. Po prostu plejada dziwnych uczuć. Po chwili wolność w ciele została mu przywrócona a on upadł ciężko na kolana. W ciągu paru sekund wyrosły mu nowiutkie ręce z tą różnicą że na zewnętrznej stronie prawej dłoni miał czarnego x a na zewnętrznej lewej białe o. Gdy Igles podniósł głowę, istoty nie było. Ale czuł się dziwnie. Miał wiedzę której wcześniej nie miał, no i się zaczęło... -Grrr, w końcu mogę mówić. Aaaargh, lepiej nie zawiedź naszego pana, marny człowieczku bo Cię pożrę!!! -Spooookooojniee, moooożeee nie jeeeest taki słaaaaby.
Stan postaci: Igles- 110/130 MM X- 0 dusz. O- 0 dusz. Głód- 1/25
Notka MG: Od chwili skończenia rytuału Igles posiada dwa byty jako swoje ręce. Na razie ma dostępne po jednym zaklęciu na byt. Koszt ich użycia jest zwiększony o 25% na początku. Co 25 zjedzonych ciał koszt zmniejsza się o 5% i zostaje odblokowane nowe zaklęcie. Każdy byt, mag musi karmić oddzielnie i każdy będzie miał swój licznik zjedzonych ciał. Ciała oczywiście muszą być ludzkie i najlepiej świeże. Czyli na cmentarz nie ma co iść. Zjedzenie liczy się kiedy ciało zostanie pożarte w całości. Jak jeść? Ręka z bytem którego chce nakarmić przemienia się w podobiznę danego bytu i pożera ciało. Trwa to dość szybko(1/3 tury) ale podczas tego procesu mag jest bezbronny i pożerane ciało musi być oczywiście martwe. Żywych pożerać nie można. Magia. Jedzenie nie wymaga MM. Pożarcie ciała sprawia też że Igles odzyskuje 2 MM. Magowie liczeni są troszkę inaczej, bo ilość odzyskanego MM zależy od siły danego maga. No i oczywiście jest jeden kruczek. Głód. Jeżeli przez 25 tur Igles nie pożre żadnego ciała to byty zaczną przejmować kontrole nad nim i go pożerać. Proces będzie trwał 5 tur. Podczas trwania tego będą odpowiednie efekty i tak dalej. Ale wszystko wróci do normy jeżeli uda się Iglesowi pożreć jakieś ciało. A pro po bytów. Igles jest w stanie siłą woli zmusić ich do zamknięcia się ale i też zadając pytania jest w stanie zmusić ich do odpowiedzi przez co mogą czasem mieć przydatne informacje lub pomóc dla Iglesa.
Zaklęcia A: Dukaratih Ręka z x pokrywa się mroczną powłoką po kilku sekundach Igles kieruje rękę w stronę celu a z niego wydostaje się falisty promień o średnicy 5 metrów i długości do 25 metrów. Bezpośrednie trafienie może zabić. Kuldałn trzy tury.
Sukejarith Ręka z o pokrywa się białą powłoką i po kilku sekundach mag jest w stanie wycelować w pojedynczy cel rękę. I teraz tak, są dwie opcje, albo wymierzysz i poświęcisz na to 1/3 posta(wtedy ezoteryczne, białe ramie będzie samo naprowadzane i trafi cel mimo ruchu i przeszkód) albo strzelisz od razu, wtedy ramię poleci znacznie szybciej niż w przypadku wycelowania ale wtedy leci w linii prostej. Co zaklęcie robi. Otóż kiedy Igles jest ranny to jest w stanie wyssać życie przy użyciu tego zaklęcia jakiejkolwiek osobie. Każda rana zostaje uleczona ale same źródło też dość szybko umiera i nie można go później pożreć. Oczywiście z magami jest trochę trudniej. Tarcze, zmiany stanu swojego ciała itd. Kuldałn 5 tur.
Skopiuj i wklej to do swojej księgi zaklęć. Tylko przy zaklęciach i opisie dopisz że tylko fabularne. Bo tego powyżej możesz używać tylko i wyłącznie na tej prowadzonej przeze mnie fabule. W misjach i eventach nie będzie to dostępne.
Igles
Liczba postów : 149
Dołączył/a : 19/01/2015
Temat: Re: Nawiedzona Akademia Sob Maj 26 2018, 00:17
Takie zwrotu akcji Igles się nie spodziewał. Istota, która do niego przyszła potrzebowała pomocy, ale też sama jakąś oferowała. Bez niej właściwie nie udałoby się Iglesowi tej istocie pomóc. To co się stało najwidoczniej musiało się stać. Zabolało, ale uświadomiło to tylko magowi, iż był słaby. Potrzebował większej siły. Ogromnej siły. Poniekąd właśnie taką zyskał, lecz była to siła chaotyczna i wymagająca. Przemiana była bolesna i długa. Wydawało się Iglesowi, że minęły wieki, ale kiedy było już po wszystkim, kilkakrotnie zacisnął i zluzował ręce, oglądając je z każdej strony. Nowa moc budziła większe zaciekawienie, aniżeli wstręt. - Zamknijcie się - rzucił oschle do istot. Iglesowi nie zależało na pogawędkach o sile, posłuszeństwie, słabościach. Nie miał zamiaru niczego udowadniać tym rękom. Były dla niego wyłącznie narzędziem. Niebezpiecznym, którym to musiał nauczyć się posługiwać. Nie było więc sensu się długo zastanawiać nad działaniem. Igles poprawił kapelusz na głowie, rozejrzał się czy tym razem nie zapomniał niczego, po czym skierował się do wioski. Najlepiej w kierunku tamtejszej karczmy, oberży, przybytku, gdzie gardło można czymś przepłukać. Gdzieś, gdzie mógłby zacząć swoje destruktywne działania.
Ryukehoshi
Liczba postów : 172
Dołączył/a : 09/01/2015
Skąd : Biała Podlaska
Temat: Re: Nawiedzona Akademia Sob Maj 26 2018, 19:14
MG:
Igles sprawdziwszy swoje nowe/stare ręce i upewniwszy się czy czegoś nie zapomniał, ruszył w stronę wioski.
Stan postaci: Igles- 110/130 MM X- 0 dusz. O- 0 dusz. Głód- 2/25
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.