I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Każdy potrzebuje chwilę odpoczynku. Czw Paź 27 2016, 12:31
Jakiś tydzień temu...
Kyouma postanowił odpocząć. Nic wyjątkowego, dla niego gdyż z natury był leniwy i często odpoczywał. Ten jednak rodzaj odpoczynku był inny niż tamte, bo chciał się zrelaksować, a to jak się okazało stawało się trudniejsze z dnia na dzień. Nie wiadomo co może na to wpływać. Może wydarzenia ostatnich dni... może lęk przed tym, że Dziewiąty nigdy nie istniał, a może to wszystko jednocześnie. Cóż, cokolwiek to było, każdemu należy się chwila odpoczynku.
To działo się na trakcie prowadzącym w stronę Magnolli. Piesza wycieczka z Ruin zawsze zajmowała sporo czasu, ale był do tego przyzwyczajony. Tak ogółem to zawsze miał talent do szybkiego przyzwyczajania się i klimatyzowania, gdyby nie to wówczas nadal błąkał się skonfundowany z faktu bycia w dawnych czasach. Wracając jednak do kwestii traktu. Tak podróżując sobie wzdłuż niego, niespodziewanie postanowił z niego zejść, kierując ciężkie kroki w stronę polany, która wyjątkowo wpadła mu w oko. Wydawała mu się idealnym miejscem na spoczynek.
Olbrzym przeciągnął się, rozpinając uprząż trzymającą kotwicę, pozwalając by luźno spadła na ziemie. Następnie podniósł ją bez większego pośpiechu i pewnym ruchem wbił ją w ziemie na tyle by mogła stać pionowo. Zdjął z siebie płaszcz i odwinął łańcuch z ciała, zawieszając go wokół kotwicy. Zdjął z siebie swoją zamszowy bluzę, swoje skórzane podkuwane buty i ułożył je starannie koło reszty swoich rzeczy. Worek z jedzeniem położył blisko siebie, tak by móc w każdej chwili sobie podjeść jej zawartość po czym położył się opierając plecy na swojej wiernej kotwicy. - Mmm... przyjemnie. - Mruknął cicho, obdarzając promienie słońca ciepłym uśmiechem. Nie minęło wiele czasu, a Morfeusz zajął się Wróżkiem obdarowując do sielankową drzemką za którą tęsknił od kilku dni. I tak właśnie się relaksował, na środku lekko pochyłej zielonej polany.
Abri też tam była, jednak nieco dalej, pomiędzy drzewami. Cóż tam robiła? Kiedy się jest głodnym, nie ma za bardzo innego wyjścia. Nawet przebywając w mieście, Abri zawsze stołowała się w lesie. Tak była przyzwyczajona, a i nie musiała się zastanawiać skąd pochodzi to, co miała na talerzu. Bycie wege wcale nie było łatwe...
Tym razem była sarną. W tej postaci najprzyjemniej spożywała swoje posiłki. Mogła skubać trawkę i cały dzień. Czasem nawet obskubywała listki z drzew czy mech - też jej smakował. W pewnym momencie jej zmysły ofiary wyłapały podejrzany dźwięk. Jakby coś ciężkiego uderzyło w ziemię. Całkiem niedaleko... Rozejrzała się wokół jakby chciała się upewnić, czy w najbliższej okolicy wszystko jest w porządku po czym powolnym i ostrożnym krokiem ruszyła w stronę, z której usłyszała ten dźwięk. Dotarła na niewielką polankę. Zwróciła uwagę na apetyczną trawę, której jednak teraz poskubać nie mogła, ponieważ na polanie ktoś leżał. Nawet nie walczyła ze swoją ciekawością. Po prostu ruszyła ostrożnie w stronę człowieka. W końcu musiała się upewnić, czy wszystko w porządku. Może potrzebował pomocy? Może był ranny albo chory? Kiedy zatrzymała się zaledwie parę kroków od mężczyzny, rozluźniła się. Od razu zauważyła, że ten pozwolił sobie na drzemkę - świadczył o tym ubiór, który leżał obok. Oblizała się. Czy ona już go gdzieś nie widziała? Tego nie była pewna. Podeszła jeszcze bliżej chcąc sprawdzić kim on jest. Może rozpozna go po zapachu? Z tym postanowieniem zbliżyła nos najpierw do rzeczy leżących obok. Do ciuchów, bo wiedziała do czego służą, a później do kotwicy. Takie coś widziała po raz pierwszy w życiu. Czym to było? Najpierw obwąchała ją dokładnie. Następnie polizała w kilku miejscach, aby sprawdzić jej smak. Wiedziała już, że jest zimne, stalowe albo coś takiego. Potrzepała głową i oblizała wargi. Niesmaczne. Teraz zaczęła poruszać ją jednym z kopytek. Najpierw ostrożnie, jakby się bała, że się rozsypie, a później nieco mocniej, chcąc w ten sposób sprawdzić czy aby na pewno jest to takie twarde, jak myślała. Jej ciekawość kompletnie odcięła ją od świata. Gdyby mężczyzna się teraz obudził - pewnie nawet by nie zauważyła...
Śnie o rzeczach, które nie śnią się filozofom. Nieskończone możliwości, nieograniczony potencjał wiedzy przelewają się i wylewają przez umysł Kyoumy, który jest bliski zrozumienia sensu wszechświata. No ale jak mówią, kiedy chcesz poznać sens życia, ktoś zawsze musi Ci przeszkodzić uderzając w twoją kotwicę... lub coś w tym stylu. Wróżek otworzył oczy przebudzając się z letargu. Leniwe obrócił głowę, chcąc zobaczyć co się dzieję, bo w końcu ktoś mu przeszkodził, prawda? Zobaczył sarnę, młodą i zwinną łanie. Cóż, nie tego spodziewał się zobaczyć, ale cieszył go fakt, że nie był to jakiś bandyta, który chce mu coś ukraść. Nie żeby Kyouma miał przy sobie coś cennego, no ale zawsze można było ukraść kotwicę! ... No dobra, nikt normalny nawet jej nie podniesie. No ale nie w tym teraz rzecz, ale w zwierzęciu, które go chcąc, nie chcąc zaczepiało pukając kotwicę. Pomału włożył on rękę do torby i metodą dotykową wymacał wymacał niewielką paczkę, w której miał kostki cukru. Czemu nosił cukier w prowiancie? Cóż powodów było wiele, zarówno praktycznych jak i pruderyjnych. Albo dlatego by posłodzić herbatę, którą ktoś nie dosłodził. W każdym razie wziął garść kostek, po czym leniwie podniósł się z oparcia, nadal pozostając w pozycji siedzącej. Odwrócił się by mieć widok na sarnę i wystawił w jej kierunku dłoń z jedną kostką cukru. Jeżeli już jest głodna, to nie będzie dawał jej wszystkiego naraz. To nie zdrowe dla zwierząt. Jego ruchy były płynne, nie chciał przecież spłoszyć zwierzęcia. Na jego twarzy ponownie zagościł sympatyczny uśmiech. Był dziś w dobrym nastroju. Swoją drogą, miał dziwne wrażenie, że zna skądś tę sarnę. Oczywiście to było niemożliwe, by zwykła sarna mogła dożyć więcej niż 20 lat, a on odkąd znalazł się na tej linii czasowej nie spotkał żadnej sarny to wciąż miał wrażenie, że skądś ją zna. Może to tylko czyste poczucie sympatii do zwierząt?
Zamarła z kopytkiem w powietrzu, kiedy usłyszała ruch. Podniosła wzrok i zobaczyła dłoń, na której leżała kostka cukru. Aż tak bardzo się zainteresowała tym... czymś, że nawet nie zauważyła kiedy ten się obudził? Ta ciekawość zdecydowanie kiedyś wpędzi ją w większe kłopoty niż wszystkie dotychczasowe. Mimo iż Abri nie spodziewała się, że może stać się w jej życiu coś gorszego, niż to co do tej pory ją spotkało. Optymistka co? Gdzieś przez głowę przeszło jej pytanie, dlaczego mężczyzna się nie zdziwił widząc przy nim białą sarnę, albo przynajmniej ona tego nie zauważyła. Wpatrywała się w kostkę cukru, lecz od razu jej nie wzięła. Podniosła spojrzenie jeszcze wyżej, tak, aby jej czerwone oczy spotkały się z jego. Tak jakby dzięki temu mogła dowiedzieć się kim był w głębi duszy. Właściwie to było możliwe. Z pomocą zwierzęcych instynktów mogła przejrzeć ludzi praktycznie na wylot tylko patrząc na nich. Nawet nie zdawali sobie sprawy z tego, jak wiele można się dowiedzieć ze zwykłej obserwacji. A w oczach zawsze było najwięcej... Trochę nieśmiało i trochę niepewnie sięgnęła po kostkę cukru, którą schrupała ze smakiem i ponownie spojrzała na niego. Nie po to, aby dał jej więcej, ale po to aby rozpoznać jego reakcję. Nie była pewna czy nagle jej nie zaatakuje. Wszak niecodziennie można spotkać białą sarnę. W tej pozycji ani ona nie widziała jego symbolu gildii, ani on nie widział jej, więc musiała być ostrożna. Nie miała też pamięci do twarzy, czy imion, jeśli nie miała okazji z ludźmi porozmawiać nieco dłużej, bądź nie charakteryzowali się w jakiś sposób. Kotwica na plecach może i była elementem charakterystycznym, ale w tej sytuacji ta leżała sobie osobno i nijak Abri się nie kojarzyła. Co pozostało jej zrobić? Mogła zmienić postać na taką, która umożliwi jej rozmowę z nim, ale wiedziała, że jako zwierze, a szczególnie sarna, jest bardziej "niełapalna", niż jako człowiek. Mimo iż bardziej kusi...
Niepewność sarny była czymś jak najbardziej normalnym i nie popędzał jej by odebrała nagrodę za odwagę, jaką było wzięcie kostki od nieznajomego. Wciąż jednak ucieszył się kiedy to zrobiła. Wtedy zdał sobie z czegoś sprawę. Sarna była cała BIAŁA. To dość niezwykłe, jednak żyjemy w świecie magii. Naprawdę dziwne i niezwykłe rzeczy można znaleźć na tym świecie. - Jakież piękne i niezwykłe z ciebie stworzenie. - Rzekł cicho, zaciekawiony bytem sarny. Wziął kolejną kostkę, wpatrując się w zwierzę jak w obrazek. To przywróciło mu mnóstwo dobrych wspomnień z dzieciństwa, jak to bawił się z dziećmi ze szkoły w lesie i zobaczyliśmy ich całe stado. Albo jak bawił się w gildii z przyzwanymi zwierzętami przez magów, którzy zawsze byli dla niego rodziną, dlatego nazwijmy ich wujkami i ciotkami. Coś zabrzmiało w pamięci Kyoumy. Kojarzył białe zwierzęta, widywał je nie raz jak był w domu. Tylko... nie mógł sobie dokładnie przypomnieć w jakim kontekście. Nie lubił kiedy jego pamięć zaczyna szwankować, za bardzo cenił wspomnienia. Właśnie dlatego prowadzi pamiętnik. Wystawił do niej ponownie dłoń z kostką cukru. - Wiesz... przypominasz mi kogoś bliskiego. Kogoś kogo nie widziałem już od bardzo, bardzo dawna, a za kim czuję iż bardzo tęsknie. - Wyszeptał, a jego uśmiech zmalał. Poczuł smutek, nie wiedział do końca czemu, nie pamiętał dokładnie, ale w jego pamięci migał uśmiech i śmiech kogoś bliskiego. Kogoś z kim spędzał dużo czasu w młodości. Bliska osoba, powodująca tęsknotę na sercu.
Pokażcie mi takiego, którego nie ucieszyłby podobny komplement. Skierowała uszy do przodu i trąciła go nosem w podziękowaniu. Ale to było za mało, bo kolejnej kostki cukru nie wzięła - przecież cukier nie był zdrowy, a przynajmniej nie był zdrowy w większych ilościach. Następnie wspomniał o tym, że kogoś mu przypomina. Przechyliła głowę na bok chcąc za wszelką cenę przypomnieć sobie jego twarz, jednak wciąż go nie kojarzyła... Dostrzegła jego smutek i ponownie trąciła go nosem. Jednak teraz musiała coś zrobić. Chciała zapytać kim jest i skąd ją kojarzy, ale w tej postaci zwykła chęć rozmowy była wielką przeszkodą, więc pozostało jej tylko jedno. Odeszła od mężczyzny na parę kroków, tak na wszelki wypadek, gdyby jednak pomyliła się co do tego czy on nie zrobi jej krzywdy i zaczerpnęła swojej magii zmieniając się w człowieka... Kiedy białe do ziemi włosy opadły na plecy, różowa spódniczka zafalowała pod wpływem magicznego podmuchu, a u swojego boku poczuła znajomy ciężar Czarnej Wskazówki, uśmiechnęła się lekko. Następnie odrzuciła swoje włosy do tyłu, jak to miała w zwyczaju i rozprostowała spódniczkę. - Przepraszam, że cie obudziłam, nie chciałam być... wścibska - powiedziała spokojnie choć ani ton jej głosu ani postawa nie wskazywały na to, żeby było jej jakoś specjalnie przykro.
Jaka wdzięczna. Trąca go tym swoim noskiem, jakby martwiła się o niego. Po chwili jednak stało się coś dziwnego. Łania odsunęła się od niego ostrożnie, wciąż wpatrując się w niego po czym... zamieniała się w człowieka. No cóż, co można rzec? Kyouma wpadł w szok. Ostatecznie nie tego się spodziewał. Pojawienie się młodej, białowłosej dziewczyny tak nagle, tak niespodziewanie. Nie wiedział co zrobić, ani powiedzieć. Nie był przygotowany na takie sytuacje mimo, że życie często dawało mu w kość. Chciał się jakoś odezwać, kiedy nagle w jego głowie wybuchła bomba. Bomba o imieniu Abri.
Stanął jak wryty wpatrując się z jeszcze większym zaskoczeniem na dziewczynę. Pamiętał już. Pamiętał ją. Te wszystkie wspólne zabawy, kiedy był dzieckiem. To wsparcie z jej strony, kiedy okazało się, że nie może być magiem. To, że zawsze znajdywała dla mnie czas kiedy zacząłem wątpić w siebie. Jej wieczny uśmiech i radość z życia. A także... Po jego policzku spłynęła łza. - ...Abigail? Czy... czy to naprawdę ty? - Spytał łamliwym głosem. Jego dłonie zaczęły drżeć. Odruchowo wykonał on krok do tyłu. Nie widział co robić. Co myśleć. W co wierzyć. Miał wrażenie, że zupełnie o niej zapomniał, tak jakby chciał o niej zapomnieć. I to była prawda. Wspomnienia z nią, mimo, że tak cenne zawsze sprawiały mu ogromny ból i smutek. Tylko pozostawienie tego za sobą, pozwalało mu nadal iść naprzód. A teraz ona stała przed nim. Znacznie młodsza, ale bez wątpienia to była ona. Jego ciało było bombardowane przez lawinę emocji, z których żadna nie zdobyła przewagi nad drugą. Dlatego też zamarł i nie wiedząc co czynić dalej. Być może się myli i to nie jest Abri, mówiła niewielka cząstka niego, która potrzebowała dowodu. Dowodu w postaci jej odpowiedzi.
- Abigail? - powtórzyła zdziwiona. Skądś kojarzyła to imię, ale nie bardzo wiedziała skąd. Chwilkę się musiała zastanowić, ponieważ kojarzyło jej się za bardzo. - Ach! - niemal wykrzyknęła uderzając prawą pięścią w otwartą lewą dłoń. Tak, przypomniała sobie. To było imię, które sama wymyśliła. Te, którego używała, zanim przeszła do "pseudonimu". Nie lubiła tego imienia, dlatego wolała aby nazywać ją Abri. Wymyślone na poczekaniu, kiedy wymagała tego sytuacja. Nie lubiła go, bo nie wiedziała czy było choć podobne do jej prawdziwego. Którego nie znała. - Mów mi Abri - powiedziała po chwili z uśmiechem, przykucnęła przed nim i podała mu rękę w geście przywitania. Szybko też wpadła na to, czemu ją tak nazwał. Musiał być jednym z tych pierwszych ludzi, którzy zapytali ją o imię. To musiało być niedługo po tym, jak zdecydowała się żyć wśród ludzi. Tak... innego wyjaśnienia nie dostrzegała. - Jestem Abri, z Fairy Tail - poprawiła się, lewą ręką wskazując na swoje lewe ucho. Tam, na tylnej części małżowiny znajdował się symbol gildii. Praktycznie niewidoczny w ludzkiej postaci - dlatego też zawsze kiedy się przedstawiała wspominała o tym z jakiej gildii pochodzi, aby nie było wątpliwości. Wielu ją pytało, dlaczego wybrała takie kłopotliwe miejsce na wizytówkę, jednak ona nie widziała lepszego miejsca na tatuaż od uszu. Jako zwierze uszy były jednym z bardziej widocznych miejsc, a i jeśli sytuacja by wymagała dyskrecji - nie wszystkie zwierzęta posiadały małżowinę. Wracając jednak do rzeczywistości, Abri wpatrywała się w mężczyznę z serdecznym uśmiechem. Widziała, że coś go dręczyło, ale instynktownie czuła, że nie wypada o to pytać. A przynajmniej na razie. - Czy my się znamy? - zapytała zamiast tego.
I tak oto wszelkie wątpliwości zostały rozchwiane. Abri stała tuż przed nim, z wyciągniętą ręką w geście przywitania. Opuścił głowę. Na jego twarzy z powrotem zaczął pojawiać się uśmiech. Podał jej rękę. - Nazywam się Kyouma. - Odparł zadowolony. Jego głowę rozsadzało milion pytań i pomysłów, więc musiał uważać by nie zrobić czegoś idiotycznego na początku, jak to było chociażby na igrzyskach. Wziął głęboki oddech. Wstał z miejsca ściągając z siebie swoją koszule. Trzeba było przyznać, że był potężnie umięśniony, ale nie to było teraz ważne, choć warto to było napomknąć. Odwrócił się plecami do dziewczyny pokazując wielki niebieski symbol Fairy Tail na plecach. - Tak się składa, że też jestem z Fairy Tail. - Rzekł dumnie. Teraz będzie postrzegać go już mniej nie pewnie, a to chciał uzyskać by mogła mu uwierzyć w to co chciał jej powiedzieć. Odwrócił się z powrotem do niej, wpatrując się w nią. Kiedy zadała swoje pytanie, szukał najlepszej i jak najbardziej wiarygodnej odpowiedzi, by mogła mu uwierzyć, ale szybko się poddał. Nie potrzebnie komplikować sytuacje, lepiej powiedzieć to wprost! - Ty mnie nie znasz, ale ja ciebie już tak. Dopiero w przyszłości byś mnie poznała, bo stamtąd pochodzę. - Powiedział wprost. Domyślał się, że i tak tego może nie zrozumieć, ale jakoś trzeba było zacząć.
Kiedy ściągał koszulę, nawet się nie wzruszyła jak można by się spodziewać po zwykłych niewiastach. Ona nie wiedziała jak powinna reagować na podobne sytuacje, zresztą nie był to pierwszy raz kiedy widziała męską klatę. Tak czy inaczej poczuła wielką ulgę, kiedy pokazał jej symbol gildii do której i ona należała. W swoim krótkim życiu wśród magów zdążyła się już nauczyć, że przynależność do gildii ma znaczenie. Bycie członkiem innej gildii niż rozmówca mogło być kłopotliwe podczas dalszej konwersacji z niektórymi osobnikami, a czasem nawet i niebezpieczne - o tym przekonała się już kilka razy. Raz, nawet całkiem niedawno. Otrząsnęła się z tamtego wspomnienia - nie był to odpowiedni moment na rozpamiętywanie tamtego spotkania. Jeszcze mogłaby się wygadać, co mogłoby (choć nie musiało) wpędzić ją w jeszcze większe kłopoty. Ale taka już była, i na to nic poradzić się nie dało... Uśmiechnęła się do Kyoumy i usiadła obok niego. Tak... wiadomość o tym, że należą do jednej gildii była wystarczająco relaksująca. - Rozumiem... Ty znasz mnie, ale ja jeszcze nie znam ciebie... - podsumowała jego słowa o przybyciu z przyszłości. Zamyśliła się na moment. Przyszłość nie interesowała jej, tak samo jak i przeszłość. Owszem, z jednej strony fajnie byłoby wiedzieć jaki będzie świat później a i do przeszłości, białowłosa też miała wiele pytań, ale nie dbała o to tak, jak można by się po niej spodziewać. Abri żyła tu i teraz. - To dziwne uczucie. Nie wiem jak bardzo ty mnie znasz, wiem tylko, że ja znam twoje imię. Musimy to naprawić! - zakończyła okrzykiem i zaśmiała się. - Opowiesz mi coś o sobie? - zapyta na koniec.
Kyouma
Liczba postów : 303
Dołączył/a : 03/04/2015
Skąd : Wałbrzych/Warszawa
Temat: Re: Każdy potrzebuje chwilę odpoczynku. Nie Paź 30 2016, 13:16
- Mam opowiedzieć o sobie? Nie ma sprawy! - Odpowiedział entuzjastycznie siadając z powrotem na ziemi. Wyjął z torby trochę herbatników i postawił je tak by mogła sobie sięgnąć. Następnie wyprostował się i zadowolony zaczął opowiadać: - Moje pełne imię to Kyouma Byakuton, jestem magiem Fairy Tail z przyszłości i został tu przysłany przez mojego ojca. Moimi rodzicami są... albo też będą Torashiro i Takara z naszej gildii. Zapewne ich już poznałaś albo przynajmniej słyszałaś o ich wyczynach. Co jak co, ale to jedni z najsławniejszych wróżków. W każdym razie urodziłem się w roku 806 i przez ten czas byłem wychowywany w gildii, która zawsze była i będzie dla mnie rodziną. Dlatego zawsze chciałem zostać magiem! Kiedy dorosłem do odpowiedniego ku temu wieku, odkryta została smutna prawda. Nie miałem mocy magicznej, więc nie mogłem zostać magiem. Zrozpaczony uciekłem z Magnolii. Przez wiele lat pracowałem jako rybak na kutrze, dopóki nie zatonął w sztormie. Mój los byłby przesądzony, gdyby nie ta oto kotwica. Należała ona bowiem do prastarego pół-Boga, Nautiliusa. Dzięki niemu udało mi się zdobyć upragnioną moc magiczną i zostać magiem, dzięki czemu wróciłem do gildii. Przez wiele lat walczyłem, pomagałem, bawiłem się i przynosiłem chwałę gildii wraz z towarzyszami na licznych misjach, do czasu... do czasu... kiedy mistyczna siła zabija moją rodzinę. Widziałem zwłoki przyjaciół, towarzyszy i nawet własnej matki. ... Ech, zagubiony wyruszyłem na pustkowie, w góry, gdzie odnalazłem grotę. W niej znajdywał się naszyjnik mojego ojca, więc postanowiłem go wziąć ze sobą. I w sumie... w ten sposób znalazłem się tutaj, w naszych czasach. Odnalazłem gildie i rodziców, za tych czasów i... próbuje pomóc ile jestem w stanie. Jego wypowiedź była bardzo entuzjastyczna. Bardzo ekscytował się opowiadając o tym, jednocześnie smucąc się przy opowiadaniu o tragedii z przyszłości. By dodatkowo rozjaśnić Abri umysł, wyjął z płaszcza swój cenny pamiętnik i podał koleżance, by mogła zobaczyć jak to wyglądało w odpowiednich latach. Po tym wszystkim westchnął głośno i skupił wzrok na towarzyszce, nie mogąc się doczekać jej opinii.
Abri
Liczba postów : 838
Dołączył/a : 24/03/2014
Temat: Re: Każdy potrzebuje chwilę odpoczynku. Nie Paź 30 2016, 16:56
Słuchała go jak zaklęta. Ani razu mu nie przerwała. Owszem to było fascynujące - przybył z przyszłości, ze świata którego nie znała, do świata... którego notabene też jeszcze za dobrze nie znała. Ale jednak. Potem jeszcze jakby tego było mało podał jej swój pamiętnik. Abri wzięła go w dłonie, otworzyła i przewracała powoli kartki patrząc na to, co w nim było. Oczywiście miała problem z czytaniem. Liczyła, ze gdzieś w nim znajdzie jakieś ilustracje. Nie potrafiła jeszcze dobrze czytać, a pisać to już w ogóle. Dużo czasu zajmowało jej zwykle odczytanie krótkich notatek dotyczących misji. Potrafiła odczytać z nich tylko miejsce spotkania i wymagania. Z tego też powodu zawsze kiedy zjawiała się na miejscu - wiedziała najmniej ze wszystkich zebranych. Ale radziła sobie jakoś do tej pory. Teraz wpatrywała się w strony w pamiętniku, jakby bardzo się zmuszała, aby coś odczytać. Zaledwie kilka słów. - Niesamowite - powiedziała, jakby nie chciała, aby fakt, że czytanie sprawia jej problemy wyszedł na jaw. Mimo iż nie wstydziła się tego, jakoś głupio było jej się przyznać. A może, skoro on ją znał, to wiedział iż nie potrafi dobrze czytać i pisać? Może by ją nauczył? - Więc urodziłeś się... - zaczęła zamyślona, szybko sobie to policzyła. Przynajmniej pamiętała który jest teraz rok (niedawno ktoś jej o tym wspominał) - ... za dwa lata? Nie czujesz się dziwnie w tym czasie? Czekając na jego odpowiedź myślała o tej mistycznej sile, która zabiła jego rodzinę. Wzdrygnęła się na samą myśl, że coś takiego może mieć miejsce. Może przybył tutaj, aby temu zapobiec? Abri uważała też, że jego życie musi być smutne. Żył w innym czasie i cofnął się do przeszłości. Sama białowłosa nie była pewna czy też chciałaby się cofnąć w czasie. Może i odpowiedziałaby sobie dzięki temu na wiele nurtujacych ją pytań, może nawet poznałaby swoją prawdziwą rodzinę, ale ta myśl przerażała ją jeszcze bardziej niż wspomnienie o mistycznej sile. Nie... Przeszłość zdecydowanie nie była dla niej.
- Na początku było dziwnie. Teraz jestem jednak wdzięczny losowi za to co uczynił przysyłając mnie tutaj. Tak bardzo się cieszę, że mogę znowu być z rodziną. I z tobą. - Odpowiedział na pytanie z nieschodzącym uśmiechem. Cieszyło go, że mógł się z kolejną osobą podzielić kawałkiem samego siebie w postaci pamiętnika. Nikomu normalnemu by nie pozwolił go nawet dotknąć, lecz rodzina i przyjaciele to już zupełnie co innego. Z chęcią spałaszował sobie następnego herbatnika i położył się na plecach, tak by kątem oka widzieć dziewczynę. Miał wiele pytań, lecz nie wiedział jak do końca je sformułować. Miał pewien mętlik w głowie zupełnie tak jakby się... stresował? Tylko czym? Potrząsnął głową w zaprzeczającym geście. Nie było sensu rozmyślać o rzeczach nie pewnych. Spojrzał się na niebo na którym chmury leniwie sunęły w kierunku wschodnim popędzane przez wiatr. Ciekawe czy znalazłby tam zefiry? - Niebo dziś tak spokojne. Nie uważasz? - Zapytał powoli i leniwie akcentując samogłoski. Zawsze lubił rozmarzyć się nad pogodą i spokojną atmosferą. A taka w istocie panowała, a z takim towarzystwem to odpoczynek stawał się jeszcze przyjemniejszy. Na jego twarzy pojawiła się zamyślona mina tak jakby się czymś odrobinę zmartwił. - W przyszłości... byliśmy wielkimi przyjaciółmi. A dokładniej to ty zawsze byłaś na tyle wyrozumiała i dobra by wspierać mnie i moje początkowe wybryki. Wiedziałem, że kiedy jestem blisko ciebie, nie muszę się już niczego obawiać. I... chciałbym byś także choć trochę przy mnie się tak czuła. Oczywiście niczego od ciebie nie wymagam. Ot co tak sobie gadam. - Oznajmił nadal spoglądając w niebo, po czym obrócił się delikatnie na bok spoglądając prosto na towarzyszkę. Zastanawiał się czy trochę nie przesadził...
Abri wpatrywała się w niego z zaciekawieniem. Był z przyszłości. W tym czasie jeszcze się nie urodził, a jednak tutaj był. Świat magii był dla niej wystarczająco niezrozumiały, ale to znaczyło tylko tyle, że w nim wszystko jest możliwe. Myślała chwilę o tym co jej powiedział. O tym co przeszedł... Widział jak jego rodzina i przyjaciele umierają. Abri rozumiała ten ból jakim była strata bliskich. Też widziała, jak jej rodzina powoli odchodziła - w końcu zwierzęta nie żyją tak długo jak ludzie. A przynajmniej w ludzkim rozumieniu. A jednak mimo to, wciąż się uśmiechał... Nie znała jeszcze ludzi na tyle dobrze, aby móc to określić, ale wielu już miała okazję obserwować. I zauważyła, że ludzie po tragediach zwykle mało się uśmiechali. A on uśmiechał się cały czas... Chciała zapytać. Zapytać o to, czemu znalazł się w tym czasie i wysnuć wspólnie jakąś mądrą hipotezę. Ale trochę się bała, że ciągnąć temat przyszłości dowie się czegoś, czego nie chciała. I choć była w niej maleńka cząstka tej ciekawości, nie była ona jednak tak silna, aby zapytać. Zapytać o to, czy i ona była wśród tych, których stracił... Rozsiadła się nieco wygodniej obok leżącego podpierając się na rękach i zamknęła oczy. Pozwoliła na to, aby pieśni ptaków zabrały ją do świata, do którego być może tylko ona należała. Las zawsze przypominał jej beztroskie życie i pozwalał jej na relaks. Szczególnie kiedy mogła słuchać wesołych rozmów okolicznych ptaków... Nie zauważyła jego rozterek, więc nie mogła o nie spytać. A pewnie by to zrobiła - Abri zauważała rzeczy, których nie widzieli inni tym samym nie widząc tego, co widzieli wszyscy. Kolejne pytanie wyrwało ją z zamyślenia. Odchyliła się nieco i podniosła wzrok na niebo. Uśmiechnęła się figlarnie. Leniwe chmury wyglądały tak zachęcająco, aby się w nich pobawić... - Masz racje. Aż chciałoby się wzlecieć do tych chmur i im towarzyszyć. Kiedy znowu zaczął mówić dziewczyna spojrzała na niego zaciekawiona. Dziwnie było słuchać o tym, jakim ktoś się stanie, kiedy nawet nie bardzo rozumie się tego, jakim się jest obecnie. Czuł się przy niej bezpiecznie? To chyba było najdziwniejsze co dzisiaj usłyszała. Zwykle unikała wszelkich niebezpieczeństw, nawet jeśli w ten sposób pakowała się w gorsze kłopoty. Czy aż tak bardzo się zmieni? - Znasz mnie, więc chyba powinieneś wiedzieć jak to jest, było lub będzie, prawda? - odpowiedziała patrząc na niego i jego reakcję - Ty znasz mnie, choć ja nie znam ciebie. To dziwne uczucie, ale jakoś wiem... Wiem, że mogę ci ufać - mówiąc to uśmiechała się tak, jak uśmiechała się zawsze. Gdyby miała ogon, pewnie by nim zamerdała wesoło. Po tych słowach wzięła swoje włosy, aby jej nie przeszkodziły, nabrała powietrza głęboko w płuca i wypuszczając je pozwoliła sobie opaść na plecy. Na tę apetyczną trawę. Ręce wyrzuciła na boki i ponownie wbiła wzrok w niebo myśląc o tym co się tam działo. - Kyouma... Lataliśmy kiedyś? - zapyta, choć wiedziała, że było to głupie pytanie. Oczywiście, że będą latać. Przecież to było coś, co Abri chciała pokazać każdemu, kto tylko miał w sobie wystarczająco dużo odwagi, aby dać się jej ponieść. Jej przyjaciele zasługiwali na ten przywilej. Tak samo jak zasługiwali na słuchanie jej rozmów z ptakami.
Hmm... to nie było do końca tak jak mówiła. Owszem wiele słyszał o tym jaka była w przeszłości od jej starszej sobowtórki, ale to nie znaczyło od razu, że wiedział o niej wszystko. Właśnie wiedział o niej zdecydowanie za mało w tym okresie. Wiedział jedynie, że była znacznie mniej pewna siebie. Co było widać, ale to nie przeszkadzało Kyoumie. Wręcz przeciwnie, zawsze miło mu się spędzało czas z osobami nieśmiałymi. Czuł się wręcz wyjątkowo kiedy taka osoba mogła i czuła się przy nim pewnie. Można powiedzieć, że wolał spędzać właśnie czas z takimi osobami niż z... innymi pewnymi siebie, lub po prostu innymi. Westchnął głęboko szykując odpowiedź. - Niestety, to że jestem z przyszłości nie oznacza, że wiem dokładnie co będzie. Poza tym... fakt, że tutaj jestem mógł zmienić bieg tego jak przyszłość będzie wyglądać, bo to inna linia czasowa. Czy jakoś tak. Spokojnie jeśli nie rozumiesz, ja też nie. - Rzekł w odpowiedzi na pytanie lekko śmiejąc się na końcu z tego jak bardzo czas jest niezrozumiały i głupi w tłumaczeniu. - Jeśli ty ufasz mi to i ja tobie także zaufam. Od tego są przyjaciele, prawda? - Odparł uśmiechając się do niej radośnie. Jakże miło było usłyszeć słowa, które napełniają serce samotnego bliskością i bezpieczeństwem. Słowa nie opisują tego, to trzeba poczuć. Ale jeśli ktoś by próbował... to jak z puzzlami. Ktoś idealnie łączy kawałek po kawałku twoje serce tworząc pomału całość i wypełniając luki. To była najbliższa analogia. Kiedy spytała się go o latanie, natychmiast sobie przypomniał tamten moment. Jednocześnie bolesny... ale wyjątkowy. - Tylko raz. Kiedy zostałem poważnie ranny na polowaniu na pewne niebezpieczne stworzenie, które zagrażało wiosce na zachód. Stwór połamał mi żebra i nogę. Nie mogłem się ruszać i mój stan był tragiczny. Na szczęście niedługo po tym wypadku pojawiłaś się ty. Zawsze miałaś szósty zmysł do takich rzeczy. Przeniosłaś mnie wtedy na gryfie. To było... niezapomniane wrażenie choć w tamtej sytuacji ciężko było go w pełni docenić. Ale ja go doceniam. Czasami o nim myślę... - Opowiedział wpadając w meloncholijny nastrój. Już prawie zapomniał o tej małej przygodzie. W sumie nie lubił wypominać porażek, a nieudana misja powstrzymania potwora z pewnością do niej należała. Wciąż, wspomnienie lotu było niezwykłe, wręcz bajeczne. Aż tęskno mu było patrząc się na niebo.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.