I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Niewielka wioska znajdująca się na południe od wielkiego miasta Ohary. W Tehanie znajduje się zaledwie kilka domów mieszkalnych zwykłych rolników, niewielki zajazd oraz posiadłość Kikuta. Sama wioska otoczona jest niewielkimi górami i laskami, co czyni ją trudno dostępną i raczej omijaną. Panuje to spokój i cisza. ~~
MG
Podróż na północ zajęła Frederice wraz z mężem i służbą 3 dni. W końcu na wieczór trzeciego dnia zajechali do posiadłości. Otoczona murem, miała co najmniej kilka hektarów powierzchni. Własny zagajnik, oczko wodne, stajnie, dwa domy dla słóżby i posiadłość Hienshina, w której teraz mieszkać będzie Frederica. Zdawało się to całkiem miłym miejscem na wychowanie dzieci, czy feniksa. Hanzo ani Wydra nie pokazali się ani razu od czasu ślubu i Frederica nie musiała się denerwować oglądając nielubianego członka swojej nowej rodziny. Za to Shizuka zawsze wiernie towarzyszyła swojej nowej pani, razem z nią haftując i rozmawiając, gdy Hienshin zajęty był wydawaniem poleceń. Czas mijał też Frederice rzeczy jasna na oswajaniu Cezara, który wydawał się wielce niepocieszony faktem że musi siedzieć w klatce i na dodatek gdzieś się poruszają. Jego nikt o zdanie na temat przeprowadzki nie pytał, toteż dąsał się i nie gdakał zbyt wiele. Teraz zaś gdy służba ich rozpakowywała, ona została sama z klatką w której siedział Cezar, w swoim nowym domu. Dom posiadał parter i dwa piętra. Na ostatnim znajdowała się zbrojownia, sala treningowa i strych, na parterze kuchnia, jadalnia, salon i łazienka oraz sauna. Na pierwszym piętrze pokoje dla gości i ich sypialnia. Całość wykonana była z sosnowego drewna, zdobiona ładnymi malunkami. Ogólnie cały dom zdawał się cieply i piękny. Cezar spojrzał na dom, potem na Frederice, a następnie zbliżając kuper do krat klatki, zesrał się na podłogę.
Autor
Wiadomość
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Tehana Pon Sie 28 2017, 12:16
Większy problem? Nie rozumiała. Znaczy wiedziała, co to oznacza, ale nie była pewna, co konkretnie ma na myśli. Niepewnie spojrzała w stronę okna nie kryjąc zdziwienia. O co mogło Ogenowi chodzić? Barrak nie stanowił już jakiegokolwiek problemu czy się to dziewczynie podobało czy nie. Szybko jednak rzuciła na niego okiem, to na jego kosę mimowolnie zaciskając zęby. Daleko jej było do dumy. Nie miała jednak czasu i chęci na jakąś większą zadumę, od razu wzrok kierując na własną ranę, która jako jedyna przychodziła jej do głowy. Ale to miał być "większy problem"? Niewątpliwie podczas jednej misji z Daxem i Alezją znajdowała się przez własne rany w dużo większych kłopotach jak teraz, chociaż moment poświęciła by się upewnić, że nic się z nią na pewno nie dzieje. Abstrachując nawet od aż tak skrajnych przypadków - nawet podczas szturmu na Koh z Pheamem, Kuro, Lusye i Grschną była w gorszym położeniu jak teraz. - Przepraszam, chyba nie rozumiem... - rzuciła cicho dalej szukając problemu i tym samym decydując się na obejrzenie za siebie jak i wokół własnej osoby. A że problemy często oznaczały kłopoty, to była gotowa do jakiegokolwiek ratowania się odskokami przed ewentualnym niebezpieczeństwem. Cokolwiek wypatrzył Ogen - nie podobało jej się. Jakakolwiek myśl, że coś mogło pójść skrajnie nie tak przyprawiało ją o dreszcze. A na pewno pójdzie. Tak było zawsze i na prawdę chciała, by i tym razem była w ogromnym błędzie - jak zwykle z resztą. Obecnie jednak mogła tylko liczyć na to, że mimo wszystko dostrzeże to, co Sokół. Wystarczająco już się zbłaźniła, by jeszcze wyjść na zupełnie ślepą i bystrą jak woda w kałuży. Chociaż z tym drugim nie była pewna, czy na pewno nic jeszcze nie popsuła.
Cal
Liczba postów : 324
Dołączył/a : 16/12/2012
Temat: Re: Tehana Wto Sie 29 2017, 12:50
Niemały mętlik zapanował w głowie nastolatka. Białowłosy z pewnością wydawał się niemniej zagubiony, co skołowany zaistniałą sytuacją. Zważywszy na to, że w pewnym sensie zbliżali się do pola walki - nawet jeśli ta dobiegła już końca - wzdrygnął się, jakby obawiał się tam najgorszego. Przymknął nawet oczy, uświadamiając sobie jak bardzo nic nie wiedział. W końcu na nic jego znajomość języków państw walczących, zważywszy na ilość dialektów w samym Pergrande. Nie miał też najmniejszego pojęcia, gdzie dokładniej znajdywała się radna. Nie sądził, a przynajmniej liczył na to, że Sonia nie wyruszyła na dalsze poszukiwania bez niego. Co prawda, nie winił jej o swoją obecność tutaj, jednak razem znaleźli się tu z powodu Takary, o której to raczej większa część Fiore miała prawo coś usłyszeć. - ...Z-Zura? - powtórzył niepewnie słówko, a jego wzrok pomknął w kierunku gigantycznej góry mięsa. Biorąc pod uwagę jego posturę, mogło się to okazać dość przerażające. Nie mógłby jednak zaprzeczyć temu, że Marcel z chęcią zawalczyłby z kimś takim, a może - jeśli nie na pewno - by wygrał. Zresztą, głównie to właśnie on z Mattem pojedynkowali się o tytuł mistrza ich gildii, prawda? - G-Gdzie? - dopytał się jeszcze, jakby miało to stanowić najistotniejszy element tej pogawędki, czy decyzji nastolatka, której ten raczej nie miał prawa podjąć. Mimo wszystko, gdyby mieli się udać w stronę bezpieczniejszej części, byłoby to nieco mniej straszne, czy zrobiłby to odrobinę chętniej pomimo wszelkich obaw. Nie mógł jednak zdziałać za wiele, ale co się dziwić. W końcu żaden z niego bohater, jak ci o których ostatnio było nieco w gazetach, gdzie chociażby znalazła się Ania z ich gildii. Cóż poradzić...
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Tehana Sro Sie 30 2017, 16:39
MG
Niestety ale Frederica czasami wykazywała się inteligencją wody z kałuży i to zapewne był jeden z tych momentów. Sokół musiał westchnąć.-Czy wydaje ci się, że mam moc by zamienić wasze podwórze w małe bagno?-Zapytał o ten jakże dość istotny szczegół. A jaka by sytuacja nie była, korzystanie z magii w Pergrande nigdy nie było dobrym pomysłem. A tutaj trochę rzucało się to w oczy jak murzyn na śniegu.-Poza tym ogarnij swoją ranę i ubranie.-dodał jeszcze Ogen, no bo słabo by było gdyby właśnie tak pokazała się mężowi. Hienshin nie był głupi. Cal wylądował na koniu z blondynem-Do rezydencji. To tam chciałeś trafić wraz z towarzyszką.-Odparł Zura poganiając konia.-Więc kim jesteście?-Zapytał gdy tak mknęli do obozu by zgarnąć Sonię i dać znać żołnierzom że woja się skończyła. Zura, co dość szybko Cal zauważył, korzystał ze wspólnej mowy zwracając się teraz do niego, a nie z języka Pergrande.
Frederica: 59MM Rana od lewego obojczyka po prawy koniec żeber. Głęboka na jakiś centymetr, krwawi. Sonia: 190MM
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Tehana Sro Sie 30 2017, 20:08
Zaczęła powoli odbiegać myślami od tego konkretnego problemu nie spodziewając się, że te mogą się w sobie zagnieżdżać, a sformułowanie "większy problem" wcale nie odnosi się do niczego innego jak do jej prośby. Sam wygląd otoczenia początkowo też jej nic nie podpowiedział - było to dla niej coś normalnego. Coś, na co raczej nie zwracała uwagi podczas czy i po walce. Nigdy nie musiała się tym przejmować, a teraz, kiedy tylko Ogen zwrócił na to uwagę, faktycznie wyglądało jak coś, co od razu dyskwalifikuje jej prośbę już na starcie. - Pomagałam...? - rzuciła niepewnie, szukając jeszcze jakiegoś wyjścia, jakiegoś rozwiązania czy usprawiedliwienia, dlaczego rzeczy miałyby wyglądać tak, a nie inaczej. Ale to bez sensu. Już i tak próbowała wejść w bagno, a tak by tylko je niebezpiecznie pogłębiała. - Chociaż nie, to głupie. Przepraszam, nie powinnam pytać... - dodała prędko po czym z powrotem zerknęła na okno, w którym winien stać Ogen, a następnie na swój własny stan, który był dalece od chociażby dobrego. Nic nie mówiąc skinęła tylko głową i ruszyła w stronę posiadłości zostawiając truchło Barraka za sobą. Zmiana odzienia nie była niczym problematycznym i skomplikowanym. Gorzej miało się z raną. Ne była lekarzem ani medykiem by dokładnie wiedzieć, jak winna się nią zająć, więc jedyne co mogła to opatrzyć ją sama, we własnym zakresie gdzieś na stronie po za wzrokiem Sokoła. Jakoś zatamować, gazą czy czymś podobnym i przywiązać za pomocą bandaża, a wszystko to postara się prędko znaleźć w budynku. Dopiero po tym założy uprzednio, wyciągnięte kimono z szafy i zastąpi je tym, które niechybnie zapewne nosi ślad po cięciu ostrzem. Będzie trzeba poprosić kogoś, by ją zaszył. Jedyny plus tego wszystkiego był taki, że póki co było spokojnie. Chociaż może zbyt wcześnie się cieszyła? Barrak poległ dopiero przed kilkoma chwilami, chociaż póki co nie wydawało jej się, żeby ktoś jeszcze przyszedł po życie jej czy Ieyasu. Ale skoro póki co nic się większego nie działo - tym bardziej winna ten czas wykorzystać na doprowadzenie siebie do ładu przy klasycznym zachowaniu czujności, chociaż obecność Ogena definitywnie dawała nieco większe poczucie bezpieczeństwa niż jakby była tu sama.
Cal
Liczba postów : 324
Dołączył/a : 16/12/2012
Temat: Re: Tehana Sob Wrz 02 2017, 11:53
Podróż nastolatka z pewnością wypełniona była niemałą ilością zawirowań. Co prawda, sam zgodził się dopomóc w tej eskapadzie, jednak nikt nie uznałby tego za zwyczajne doświadczenie. Co więcej, aktualnie znalazł się na koniu kogoś, kto był najpewniej jego doskonałym przeciwieństwem względem postury, czy też może nawet zachowania. Chociaż wydawało się też logicznym to, że osobnik używał wspólnej mowy, nie zmieniało to zbytnio jego sytuacji. Wywołało jedynie nieco większy mętlik w jego głowie. Spróbował niepewnie spojrzeć na swojego rozmówcę, jakby jakiś misterny plan szlag trafił, aby następnie odwrócić speszony wzrok. - C-Cal... - wydusił z siebie, zważywszy że pierwsza osoba tutaj zdawała się go spytać o imię. Do tego też albo zgrywał głupiego, nie mając zamiaru wydawać państwa, z którego pochodzili, albo... zwyczajnie nie myślał o tym, że tego może tyczyć się pytanie. Mimo wszystko, nie chodziło tutaj tylko o niego. W końcu zapytano o nich, więc nie mógł pozostawić tego bez kompletnej odpowiedzi dodając cicho po chwili jeszcze dość proste: - O-Ona to... Sonia... Może to i sprawa ogólnego skołowania, lęku, czy jakiejś obawy, ale najwyraźniej nastolatek nie mógł robić za najlepsze i najwiarygodniejsze źródło informacji.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Tehana Nie Wrz 03 2017, 12:38
MG
Ogarnięcie własnego ciała i stroju wydawało się Frederice czynnością prostszą niż ogarnięcie pola bitwy, tak też dość szybko ogarnęła zarówno strój jak i swoją ranę. Nim jednak udało jej się ogarnąć pole bitwy, na teren Tehany wjechali wojownicy. Ich ludzie. Nie było ich wielu, większość zatrzymała się poza Tehaną, gdzie był obóz. Kilku rannych na noszach niesiono do rezydencji, do Frederici jednak podszedł jeden z żołnierzy, klękając przed nią.-Pani.-Powiedział, przy sobie miał zawiniątko i czekał na zgodę by przemówić. Gdy została mu już udzielona rozwinął zawiniątko, z którego pod nogi Frederici wytoczyła się głowa Hanzo.-Uzurpator został pokonany-Wypowiedział wesołą nowinę, jednak minę wciąż miał nietęgą.-Niestety Pan Hienshin został ciężko ranny w trakcie walki, został zabrany do salonu, Pani Kiriruka zajmuje się jego leczeniem.-Dodał tą gorszą nowinę.
Cal wraz z Zurą wjechali między drzewa, gdzie Sonia wciąż śpiewała, lecząc Pergrandzkich żołnierzy. Zura szybko jednak zakrzyknął że zwyciężyli, podniósł się raban, a ci co zdrowsi, zamiast na pole walki, teraz zaczęli zmierzać ku obozowi znajdującemu się nieco na wschód stąd. Zura zaś wraz z Calem podjechał do Sonii. Do niej również przemówił we wspólnej mowie.-Jesteście z Fiore prawda? Co was sprowadza do Pergrande?-Zapytał mężczyzna wykazując się dość niebywałą wiedzą, bo w końcu po samej wspólnej mowie rozpoznał ich przynależność? Może Cal wydał ich w iny sposób?
Frederica: 56MM Rana od lewego obojczyka po prawy koniec żeber. Głęboka na jakiś centymetr. Sonia: 190MM
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Tehana Nie Wrz 03 2017, 21:08
Koniec był bliższy, niż się samej Frederice wydawało. Z jednej strony - cudownie! Czy właśnie nie na to czekała, żeby wszystko to dobiegło końca? Poznać wynik i móc odetchnąć z ulgą, że wszystko jest tak, jak powinno? Ale z drugiej widząc żołnierzy Pergrande, jej własnych żołnierzy, ciężko było zebrać się w sobie, by okazać jakąkolwiek radość. Nie miało to nawet nic wspólnego z tym, co ją trapiło do tej pory, a związane było z nie do końca chcianą śmiercią Barraka. Zbyt bardzo się bała. Gdzieś w jej świadomości jawił się obrazek Hienshina idącego na samym przodzie ich wojsk. Jego jednak nigdzie nie widziała, a nowiny przyniósł jej żołnierz z zawiniątkiem. Od razu z resztą pozwoliła mu mówić niejako przypuszczając, co może znajdować się w środku - a jednak widok toczącej się głowy Hanzo to nie to, co chciała oglądać na sam koniec, zwłaszcza teraz, kiedy jeszcze niedawno miała okazję popatrzeć na zwłoki Barraka. I nie wpisywały się nijak w kanon "ładnych", o ile to określenie w ogóle może tyczyć się jakiegokolwiek martwego ciała. Powinna się cieszyć, a nie potrafiła. Tak, Hanzo był martwy. To było to, do czego dążyła - pozbycia się celu. A jednak czuła, że to nie powinno być tak. To nie powinno odbywać się tą drogą. Poniekąd nawet jakiejś jej części było go szkoda. Z drugiej strony fakt, ze już nie zagrażał Fretce ani jej rodzinie sprawiał, ze automatycznie spadł jej kamień z serca. Nie miała pojęcia, czy to, w jaki sposób do tego doszło było właściwe bądź nie - zagrożenie zniknęło. Bez względu na odpowiedź czuła, że końcowy efekt był tego warty. Efekt, na który z trudem patrzyła, a spoczywał właśnie zaraz obok jej nóg. Hanzo nie żyje. Nieco trudno było jej w to uwierzyć, chociaż właśnie jej wzrok spoczywał na niepodważalnym dowodzie. Szybko jednak straciło to wszystko na znaczeniu, kiedy żołnierz kontynuował. Żyje. Hienshin żyje. Było to niesamowicie pocieszające, chociaż zagrożenie dalej było jak najbardziej realne. Ale żył, i chociaż był ciężko ranny, to przecież wszystko jeszcze mogło się skończyć dobrze! Uśmiechnęła się delikatnie - Dziękuję. Dobra robota... - rzuciła cicho i chociaż zapewne nie wypadało - skłoniła się delikatnie żołnierzowi. Bądź co bądź, dokonali coś niesamowitego. Pozwolili jej osiągnąć cel, który zapewne w pojedynkę byłby dla niej samej niemożliwy. Jakiekolwiek okazanie szacunku jak najbardziej się należało. - Ogen został otruty. Byłabym wdzięczna, gdyby ktoś się nim zajął. - dodała zaraz po tym nie zapominając o Sokole, który przecież również walczył i również narażał własne życie. Nie mogła jednak dłużej siedzieć na górze wiedząc, że jej mąż jest ciężko ranny. Dość szybko pognała w stronę salonu już ze szczytu schodów starając się szybko zlokalizować mężczyznę. A że obok niego winna być Kiriruka, to tym bardziej nie sądziła, by ich przeoczyła nawet, jeśli w salonie byłoby o wiele więcej rannych niż tylko jej mąż. Od razu też uważając na tychże postara się podejść bliżej owej dwójki. Na tyle by obeznać się lepiej z sytuacją ale też na tyle, by samej kobiecie nie przeszkadzać. Było to ostatnie, co chciałaby robić w tym momencie.
Sonia
Liczba postów : 208
Dołączył/a : 24/11/2013
Temat: Re: Tehana Nie Wrz 03 2017, 23:10
Robiła to, co wydawało jej się być jedną z niewielu rzeczy, do których była jakkolwiek przydatna. Lecząc tych ludzi wiedziała, że robi coś dobrego i ludzie, których uleczyła mieli szansę na dalsze dni. Mogli walczyć w imię tego, co kochali i chronić swoich bliskich. Niezależnie od strony, po której stali, każdy z nich miał swój świat, do którego gorąco pragnął wrócić... Skłaniała się każdemu, który również podziękował jej za pomoc. Mogła ofiarować im nadzieję na kolejny dzień, choć niebawem mogli równie dobrze wyruszyć na Isenberg i dalej brać udział w ekspansji Pergrande na zachód. Jednak teraz, w tej chwili, nie miało to dla niej dużego znaczenia.
Zajęta swoim własnym zadaniem, nie zwracała uwagi na upływ czasu. Jednak okrzyki o zwycięstwie musiały dotrzeć do jej świadomości i przerwać jej śpiew. Spojrzała na kierunek, z którego dochodziły okrzyki triumfu. Olbrzymi koń z olbrzymim jeźdźcem oraz Calem podjechali do niej, a Sonia aż poczuła, jak kiszki jej się skręcają ze strachu. Masywny, umięśniony mężczyzna, zwracał się do niej we wspólnej mowie, ale słowa zdawały się przelatywać jej przez głowę. Zrobiła krok w tył. Później kolejny, nie spuszczając wzroku z potężnego wojownika. Otworzyła usta, jakby próbując coś powiedzieć, ale szybko je zamknęła, wykonując kolejny krok w tył. Potknęła się i upadła na cztery litery, patrząc ze strachem na ogiera i jego jeźdźca, nie mogąc nic powiedzieć.
Cal
Liczba postów : 324
Dołączył/a : 16/12/2012
Temat: Re: Tehana Pon Wrz 04 2017, 23:45
Nastolatek nie wiedział dokładnie, co miało tu własnie miejsce. Sytuacja wydawała się zwyczajna i chociaż słowa nie wskazywały na nic specjalnego, wnioski mężczyzny zmartwiły nieco jego osobę. Raz jeszcze zastygł w bezruchu, przyglądając się reakcji ze strony radnej. Nie wiedział, co dokładniej powinien teraz zrobić. Może gdyby magia umożliwiała mu zbieranie informacji, wszystko potoczyłoby się inaczej. Może mając dostęp do innych języków, czy ogólnie pojętej wiedzy - byłby w stanie coś zdziałać. Zawsze istniała też opcja, że mogłaby się tu znaleźć znajoma z jego gildii, jednak mogłoby to przynieść równie wiele szkód, co pożytku. Z pewnością Annie przeanalizowałaby wszystko dokładniej, jednak niekoniecznie pomogłaby im w walce, czy jakkolwiek dała radę obronić ich przed przerośniętym człowieczkiem. Do tego wszystkiego, niekoniecznie miałaby swobodę poruszania, będąc na swój sposób... uziemioną. Konno na wózku raczej by nie zajechała. Nie zmieniało to jednak faktu, że sam białowłosy nie miał zielonego pojęcia, co teraz zrobić i jak się zachować, a Zura mógłby najpewniej wyczuć, że ten się jakoś spiął. Do tego też pewnie zależnie od tego, co postanowiłby mężczyzna, od tego pewno zależałaby odpowiednia reakcja Cala.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Tehana Pią Wrz 08 2017, 14:37
MG
W miejscu do którego sprowadzono Hienshina, nie było nikogo prócz niego i Kiriruki. Mąż Frederici leżał na macie, rozebrany od pasa w górę. Tors pokrywały mu bawełniane pasy tkaniny, przesiąknięte jakąś zieloną substancją, oraz co jasna krwią jej męża. Jak można się było domyślić po ilości krwi na materiale, to rana musiała być rozległa lub poważna. Co jakiś czas Kiriruka widocznie zdejmowała zakrwawioną tkaninę i nakładała na ciało Hienshina nową, od jednej strony pokrytą dziwną zieloną substancją, pachnącą jak mięta. Hienshin był nieprzytomny, gorączkował, na czoło miało położony wilgotny ręcznik.-Więcej nie zrobię. Najbliższe dni zdecydują czy będzie żył.-Powiedziała nagle kobieta, zapewne zdając sobie sprawę z Frederici stojącej w pomieszczeniu.
Blondyn na koniu nie był olbrzymem. Był całkiem normalnym ziomeczkiem. Umięśniony wielkolud stał obok. Wszak Zura i Odyn byli dwiema oddzielnymi osobami, ale nieważne.-Nie musisz się bać. Nikt ci wtedy nie uwierzy że jesteś wysłanniczką Boga. Zmierzamy do rezydencji, sądzę że mogłabyś się zabrać z nami, skoro i tak tam zmierzałaś panienko.-Odyn podprowadził nieco mniejszego konia i uśmiechnął się przyjaźnie. Naprawdę całkiem miło i ładnie. Nie pasowało to do tego olbrzyma. Mówił jednak dalej Zura. Czyli blondyn na koniu.-Pojedziesz na tym koniu. Odyn będzie cię ubezpieczał. Tylko wygląda strasznie.-Odyn zaś wyciągnął do Sonii wielgachną dłoń.-Dziewczynka się nie boi. Ja pomoże.-Powiedział łamaną wspólną mową, co brzmiało dość zabawnie-Ty też nie musisz się bać. Raczej jesteście wśród przyjaciół.-Powiedział Zura, spinając konia i znów jadąc w kierunku rezydencji. Tylko Odyn czekał, nie wiedząc co z Sonią. Więc koniec końców Radna i tak była skazana na olbrzyma.
Frederica: 53MM Rana od lewego obojczyka po prawy koniec żeber. Głęboka na jakiś centymetr. Sonia: 190MM
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Tehana Pią Wrz 08 2017, 21:17
...wszystko jeszcze mogło skończyć się dobrze. Wszystko jeszcze mogło być w porządku. Powtarzała sobie to niczym mantrę, chcąc znaleźć w tych dwóch, prostych zdaniach jakiekolwiek pocieszenie. Jakieś zapewnienie, że nie ma się już właściwie czego obawiać.
O tych dwóch zdaniach z resztą szybko zapomniała jak i o tym, co ze sobą niosły. W obliczu tego, co zastała w salonie, zdawały się zwykłym kłamstwem, jak jednym z wielu, które próbowała sobie wmawiać. To nie wyglądało kompletnie jak coś, co ma zamiar skończyć się dobrze. Nie musiała być nawet lekarzem, by domyślić się, jak żałosna była cała sytuacja. Widok Hienshina w tym stanie i Kiriruki robiącej, co może, by ocalić mu życie sprawiał, ze jej samej chciało się płakać. Nie była człowiekiem, któremu obcy jest strach w tej czy innej postaci - ale z reguły musiała martwić się o siebie. O swój stan. O to, by samej wrócić cała i zdrowa, bo wszyscy radzili sobie swoimi sposobami. Zdarzało się, że martwiła się również o innych - o ludzi całkiem jej bliskich czy przyjaciół. I wtedy zawsze to zmartwienie było jednak większe.
Ale to było zupełnie inne i obce. Teraz nie szło jej martwić się o siebie czy przyjaciela, czy kogokolwiek tego rzędu. Hienshin był kompletnie ponad nimi. Jeżeli jeszcze niedawno przejmowała się stanem Ogena, to teraz niebezpiecznie zbliżała się do granicy między przerażeniem a paniką. Stała długi czas nieruchomo w miejscu patrząc tępo na leżącego na macie męża. Każdy jeden oddech łapała z co raz to większym trudem próbując dojść, jak do tego wszystkiego doszło. Dlaczego? Gdzie popełnili błąd? Chciała coś zrobić. Chciała jakkolwiek pomóc. Ale co mogła? Skoro Kiriruka, która zna się na tych wszystkich medycznych rzeczach lepiej nie mogła zdziałać nic więcej, to co mogła zrobić ona sama, która nie miała pojęcia o ratowaniu kogokolwiek?
Jej ręka mimowolnie zacisnęła się w pięść z całej tej złości i rozpaczy. Kompletna bezsilność w takich sytuacjach była straszna. Ale czy w takiej sytuacji stać ją było na zwykłe stanie w miejscu i jakąkolwiek stagnację? Czuła, ze była potrzebna. Właśnie teraz, jak nigdy wcześniej. Nawet jeśli jej rola miałaby zostać ograniczona do zwykłego czuwania i czekanie na to, co przyniesie jakże niepewna przyszłość. Z trudem zmusiła swoje całe ciało do jakiegokolwiek ruchu. Ciało zesztywniałe w całym tym natłoku najgorszych emocji. Zrobiła krok do przodu, później następny powoli zbliżając się do owej dwójki nie mówiąc ani słowa. Usiadła obok maty zajmując miejsce po przeciwnej stronie niż kobieta, po czym delikatnie chwyciła w ręce dłoń męża. Ostrożnie, jakby bojąc się, że może mu tym zrobić jeszcze jakąkolwiek krzywdę. Nie miała go za papierową lalkę, jednak widząc te wszystkie opatrunki nie potrafiła myśleć o niczym innym, jak tylko nie pogorszyć jeszcze bardziej jego stanu. Bo przecież tylko to potrafiła. Psuć wszystko, co znajdzie się na jej drodze.
Starała się jak najmniej przeszkadzać Kiriruce swoją obecnością. Skoro nie wiedziała, jak winna pomóc, mogła przynajmniej nie zawadzać innym. Gdzie była teraz jej cała magia? Gdzie te wszystkie wielkie zaklęcia ratujące nawet najbardziej beznadziejne przypadki? Dlaczego potrafiła w takich chwilach pomóc sobie, ale nie była w stanie pomóc innym? Ilość pytań bez jakiejkolwiek odpowiedzi mnożyły się z chwili na chwilę. Siedziała ze zwieszoną głową spoglądając ciągle na twarz Hienshina, a wszystkie jej myśli formowały się w jedną, tak dobrze jej znaną: wszystko to była tylko i wyłącznie jej wina.
Czekanie na jakąkolwiek poprawę czy sama wizja oczekiwania wewnętrznie już ją zabijała. Siedzieć i czekać na cud - nie umiała. Nie potrafiła. Ale nie miała tak na prawdę nic innego, co mogłaby zrobić. Nie widziała niczego, co mogłaby zrobić, by jakkolwiek mu pomóc prócz siedzenia i czuwania, aż jakimś cudownym sposobem ozdrowieje - czy to sam czy dzięki specyfikom Kiriruki. - Czy jest coś... co mogłabym zrobić? Jakkolwiek pomóc...? - wydusiła z siebie w końcu, z niemałym trudem przez zaciśnięte gardło. Ale musiała zapytać. Musiała się upewnić. Nie mogła pozwolić mu umrzeć. Na samą myśl, że miałoby nadejść najgorsze robiło jej się słabo. Nie spojrzała nawet na kobietę, chowając bladą twarz pośród białych kosmyków, dalej nie puszczając ręki męża ze swoich delikatnie dygoczących dłoni.
Sonia
Liczba postów : 208
Dołączył/a : 24/11/2013
Temat: Re: Tehana Nie Wrz 10 2017, 23:23
//Aj aj, nie ogarnęłam. Przepraszam. Ale generalnie post by się nie zmienił. Będę już bardziej ogarniać.
Strach powodujący Sonią był głęboko w niej zakorzeniony. Pochodził z dawnych, dawnych dni i nigdy nie udało jej się go w pełni przezwyciężyć. Sama obecność olbrzyma przyprawiała ją o mentalny paraliż. Znowu otworzyła usta, próbując coś powiedzieć, niemalże jakby zapomniała języka w buzi. Pokręciła jednak głową, próbując się jakoś otrząść, choć jej wzrok co chwilę wracał do olbrzyma, nie ważne jak starała się skupiać na Calu i Zurze. Próbowała pojąć, co właściwie się tu działo i co do niej mówiono. Posłaniec? Rezydencja? Nie rozumiała w pierwszym momencie, co właściwie powinna zrobić. Nim jednak odzyskała jakąkolwiek zdolność do podjęcia decyzji, Zura odjechał, zostawiając ją samą z Odynem. Zadrżała. Spojrzała ponownie na olbrzyma, nie wiedząc, jak zareagować. Wiedziała, że nic jej nie zrobią. Wiedziała, ale... Zamknęła oczy, próbując pozbyć się ciężkiego jak ołów przeczucia, że stanie się coś złego, jeżeli tylko pozwoli na to, by olbrzym się do niej zbliżył. Nie miała ku temu powodu, ale mimo wszystko... Podniosła się z ziemi z oporem, nie przyjmując pomocy ze strony Odyna. Niczemu nie zawinił, ale nie potrafiła się do niego przekonać. Gdyby jej strach pochodził z tak prozaicznego powodu, jak kontakt z obcym w nieznanym kraju, nie byłaby tak wycofana. Tu jednak chodziło o coś dużo głębszego i poważniejszego. Otworzyła oczy, stając naprzeciw konia, na którym miała pojechać do rezydencji. Był to kolejny problem, jako że nie potrafiła jeździć konno. Przygryzła wargę, starając się nie patrzeć na olbrzyma, który zapewne chciał jej pomóc. Zacisnęła dłonie w pięści. Mimo wszystko wiedziała, że nie może być uparta i opóźniać wszystkich z powodu własnego strachu, jednak... Odetchnęła głęboko, czując, jak powoli paznokcie wpijają się w skórę jej dłoni. Musiała zmierzyć się ze swoim strachem. Odetchnęła ponownie. Nie mogła się teraz poddawać i... Odwróciła głowę, nieco mechanicznie, w stronę Odyna, a jej oczach tkwił zarówno strach, jaki upór. Zaszła za daleko... Pokazała na siebie, a następnie na siodło konia. Pokręciła głową, próbując przekazać mu, że nie potrafi wsiąść lub jechać. Następnie wskazała na niego, później na siebie i uniosła dłonie w górę, po czym złożyła je w prośbie o pomoc. Musiał ją jakoś wesprzeć w tym zadaniu. Jeżeli jednak nie zrozumie, pokaże mu swoje próby wejścia na siodło konia i tą samą metodą poprosi go o pomoc. Gdy już wsiądzie na konia, delikatnie pogładzi go po grzywie i boku, próbując go nie zrazić do siebie... Odetchnie. A następnie spróbuje poprosić gestami o pomoc. Odyn był jej jednym wsparciem, czy tego chciała, czy nie.
Cal
Liczba postów : 324
Dołączył/a : 16/12/2012
Temat: Re: Tehana Pon Wrz 11 2017, 16:43
Blondyn niekoniecznie uspokoił nastolatka. Co prawda, nie miał pewnie złych intencji, jednak na niewiele się to zdało, zważywszy na ich sytuację. - ...raczej - powtórzył jedynie ciche słówko, które zostało zawarte w wypowiedzi jego rozmówcy. Chociaż to ponoć tam miało zostać udzielone im schronienie, nie mógł przecież ot tak zaufać komuś z obcego kraju. W końcu nigdy nie wiadomo, jakie dokładniej obyczaje, czy zachowania ich czyhają. Równie dobrze mogą wylądować w jakimś kołchozie, czy kopalni za naruszenie władcy ziemi, czy obrażenie ich bóstwa - co de facto udało się mu już chyba zrobić. Kto wie, czy nie skazano by ich nawet karą śmierci, czy jakiejś cichej asasynacji niewygodnych dla absolutnego władcy jednostek. Dlatego jedyne co mógł teraz zrobić, to przełknąć nagromadzoną ślinę, próbując tym samym zdusić jakiekolwiek nerwy i... zwyczajnie być gotowym na to, co się stanie.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Tehana Pon Wrz 11 2017, 17:14
MG
Odyn widząc że Sonia dalej się go boi, nie wiedział gdzie podziać wzrok i ręce. Więc kiedy tylko ta mała istotka wykazała się wystarczającą odwagą, uśmiechnął się szerzej i już chciał jej pomóc, ale zawahał się na chwilę, zastanawiając się, jak to zrobić, żeby Sonii za bardzo nie przestraszyć. W końcu postawił na powolny ruch! Dlatego też bardzo powoli i ostrożnie jak by obchodził się z jajkiem, złapał Sonię w pasie, a następnie posadził na koniu. Następnie zaczął prowadzić konia ku rezydencji, jednocześnie uważając by i Sonia gdzieś po drodze się nie spadła czy coś. W każdym razie Cal wraz z Zurą zajechali pierwsi. Rezydencja wyglądała na całkiem okazałą. Tam Zura pomógł w końcu Calowi zejść z konia, którego następnie odprowadził przywiązać do drzewa. Nikt Cala specjalnie nie pilnował, ale kilku żołnierzy na terenie posiadłości przyglądało mu się z zainteresowaniem. Po dłuższej chwili na plac zajechała również Sonia wraz z Odynem który człapał przy boku jej konia.
Kiriruka spojrzała na Fredericę łagodnie, a następnie wstała.-Bądź silna. By gdy się obudzi, zastał cię u swego boku, uśmiechniętą.-I skierowała się do wyjścia.-Teraz pozostaje nam czekać, umyj się i pozwól opatrzyć, ja zajmę się Ogenem.-Chociaż nie sądziła by Frederica opuściła teraz męża, to musiała wyjaśnić co i jak. W czasie gdy Kiriruka udała się do Ogena, a Frederica została sam na sam z mężem, do jednego z pomieszczeń, zaprowadzono Sonię i Cala, gdzie mieli zaczekać aż ktoś do nich przyjdzie. Tak też niedługo po wyjściu Kiriruki, w pomieszczeniu pojawił się Zura.-Niejacy Sonia i Cal, przybyli by zobaczyć się z panem Kikuta. Pod nieobecność męża, na ciebie spada decyzja co z nimi zrobić.-Powiedział mężczyzna po chwili milczenia i przyglądania się śpiącemu Hienshinowi.
Frederica: 50MM Rana od lewego obojczyka po prawy koniec żeber. Głęboka na jakiś centymetr. Sonia: 190MM
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Tehana Pon Wrz 11 2017, 18:14
Czyli nic. Nie mogła obecnie niczego zrobić, co mogło by pomóc. Czekać, czekać, był silną, czekać... Nie potrafiła tego. Nie potrafiła czekać. Niechętnie musiała przyznać, że E się w tej kwestii nie mylił, nic się w niej też zanadto nie zmieniło odkąd znalazła się w Pergrande. Ostatecznie nie mogła nic zrobić, prócz siedzenia i oczekiwania na poprawę. Lub jej całkowitego braku. Nic już więcej nie odpowiedziała. Na słowa Kiriruki tylko delikatnie, acz z trudem kiwnęła głową. Miała teraz tak po prostu odejść? Zająć się sobą? Nie rozumiała do końca. Jej stan czy rana miały dla niej w tej chwili marginalne znaczenie... Nie była również pewna, czy skoro usiadła, da radę ponownie zebrać się w sobie i wstać, kiedy tak bardzo chciała być właśnie tutaj, gdzie siedziała przy osobie, przy której właśnie teraz została w pokoju. Może później. Może innym razem. Chciała czuwać przy nim jeszcze moment, jeszcze chwilę i tą też przedłużając na tyle, na ile była w stanie. Na wypadek, gdyby właśnie zaraz miał się obudzić. Nic jednak takiego się nie działo, a absolutną ciszę w końcu przerwało przybycie Zury. Nie przejęła się tym jednak. Nie zwróciła właściwie większej uwagi na mężczyznę, traktując go jak jakieś tło całej tej sytuacji niż jakiś konkretny, istotny element. Cała jej uwaga i myśli były całkowicie przy mężu. Coś mówił. Jakieś imiona, jedno tak bardzo jej znane. Sonia... Jej serce jakoś mocniej, radośniej zabiło na to imię dość szybko przywołując w myślach twarz tego niewinnego dziewczęcia z Hochburg podczas całych tych działań wojennych. Ile by teraz dała, żeby tutaj była. Jak bardzo była teraz potrzebna! Dość szybko jednak uzmysłowiła sobie, że nie ma tylko jednej Sonii na świecie. To zapewne jakaś Sonia stąd, z jakąś sprawą do męża. A jednak nadzieja wciąż była. Bardzo niewielka, drobna, że to właśnie TA Sonia. Sama nie wiedziała, czy to właśnie ta wiara zmusiła ją do wstania czy zwykły fakt, że skoro Hienshin teraz nie jest w stanie pełnić żadnych obowiązków, to jako żona winna chociaż tak mu się przysłużyć. Ale wstała, powoli i ociężale zerkając niepewnie na Zurę.Szybko też schowała drżące dłonie w połach kimona, a sama wyprostowała się jak na damę przystało. Upewniła się tez szybko, że jej ubiór jest chociażby w znośnym stanie, a jej opatrunków spod niego nigdzie nie widać. Bądź co bądź szło jej przyjąć gości. Nie było tutaj miejsca na otwarte pokazywanie takich rzeczy, zwłaszcza, że tak na prawdę nie miała pojęcia, kto właściwie przybył do rezydencji. Były jednak rzeczy, z którymi nie była w stanie tak na prawdę nic więcej zrobić, nic na nie zaradzić tak samo, jak nie była w stanie nic zrobić z całym tym przerażeniem i goryczą. Podeszła bliżej mężczyzny powoli stawiając kroki, nie chcąc poznać po sobie, że mogłaby być jakkolwiek ranna. Patrzyła na niego swoim smutnym wzrokiem zza jasnych kosmyków, które z drobnym ociągnięciem w końcu odgarnęła z twarzy. - Gdzie ich znajdę? - zapytała cicho, niezdolna do wyduszenia czegokolwiek więcej czy głośniej. Chciała się z tym uporać w miarę szybko i sprawnie. Nie czuła, by miała jakiekolwiek siły czy chęci na przebywanie w towarzystwie innych, zwłaszcza obcych dla niej ludzi w tak okropnym czasie. Dalej jednak nie mogła odpędzić się od tej nonsensownej i niedorzecznej myśli, która napełniała ją czczą nadzieją, że może, może jednak to ona.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.