I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
- Dobra. Chyba wystarczy. Chłopak uniósł dłoń, żeby osłonić oczy światłem, któremu nie przeszkadzało już geste listowie lasu. Czyste niebo i lekki wietrzyk zwiastowały bardzo przyjemny dzień. W reakcji na nagłe uderzenie promieni słonecznych, źrenice maga zwęziły się w dwie pionowe szparki, ledwo widoczne na tle bursztynowych tęczówek. Skinął lekko głową zadowolony z efektu swoich działań. Na niewielkiej sztucznie stworzonej polanie o średnicy ok. 15 m i kształcie zbliżonym do koła spoczywało kilkanaście powalonych drzew, bez problemu dało się zauważyć, że zostały powalone pojedynczymi precyzyjnymi cięciami. Nie wszystkie drzewa zostały ścięte, na polanie stało jeszcze kilka nienaruszonych drzew. Na środku polany sterczał kilkut ściętego w połowie dębu. Zarówno w te leżące na ziemi jak i te dumie wznoszące się w niebo powbijane były pod różnymi kątami czarne ostrza. Każde z nich miało ok. 2 metrów długości. Pomiędzy nimi, a prawą dłonią stojącego w centrum polany mężczyzny ciągnęły się cienkie, ledwo widoczne czarne nitki, wyglądające na utkane z dymu.
Przechodzącą obok osobę z pewnością zdziwiłby ten widok. Jednak jeszcze bardziej zdziwiłby ją wygląd stojącego na polanie mężczyzny. Miał on na sobie jedynie dolną część kimona i buty, jego tors był nagi, a długie białe włosy zebrane były w pojedynczy kucyk. Ciało średniej wysokości atletycznie zbudowanego chłopaka całe pokryte było czarnymi tatuażami o skomplikowanych wzorach. Nie był przesadnie umięśniony, jednak dało się zauważyć że bardzo dużo trenuje. Jedynym białym akcentem oprócz włosów był duży biały tatuaż pokrywający całe plecy, który przedstawiał Białą Lisicę, boginię z Isenbergu. Jednak jeszcze bardziej od tatuaży w oczy rzucał się brak lewej ręki, w jej miejscu znajdował się jedynie niewielki kikut, została odcięta tuż przy tułowiu.
- Intetsu. - powiedział cicho mężczyzna. Patrząc z boku wyglądało to tak, jakby tatuaże na ręce białowłosego poruszyły się i jednocześnie zaczęły emitować czarny dym, który w mgnieniu oka uformował się w charakterystyczną katanę. Tylna część ostrza pokryta była znakami wyglądającymi jak runy,taki sam wzór pokrywał też rękojeść i pochwę miecza. Sylwetka mężczyzny w mgnieniu oka zniknęła, a on sam z nadludzką szybkością przeskoczył nad powalonym drzewem i skoczył w kierunku najbliższego ostrza. Obrócił się niezdarnie w powietrzu i odbił od płazu ostrza, skacząc w kierunku kolejnego, które sterczało nad nim wbite w stojące jeszcze drzewo, a następnie odbił się w stronę centrum polany. Potężne cięcie wyżłobiło spory ślad na kikucie drzewa, a mężczyzna kontynuował swój trening. Po chwili pień zdobiło już kilkanaście głębokich nachodzących na siebie cięć. W pewnym momencie gdy chłopak po raz kolejny lądował na ostrzu, jego stopa poślizgnęła się, a on sam stracił równowagę i przeleciał kilka metrów do przodu, ocierając ciało o korę powalonych drzew. Przed upadkiem zdążył jeszcze odesłać trzymane w ręce ostrze, które rozwiało się niczym dym. To samo stało się z czarnymi ostrzami powbijanymi w drzewa.
Ezra Al Sorna wstał powoli z ziemi i westchnął ciężko. Czekało go jeszcze sporo treningów jeśli chciał w pełni opanować swoją magię. Mimo tego, że minął już rok od czasu gdy Depore obdarzyła go swoja potęgą, czyniąc z niego maga, on nadal nie w pełni kontrolował swoje moce. Chłopak opuścił polanę, zadowolony z miejsca które wybrał na swoje obozowisko. Polana sąsiadowała z niewielką rzeczką, w której leniwie pływały sobie ryby. Kilkanaście metrów wcześniej znajdowało się coś, co przy odrobinie dobrej woli można było nazwać miniaturowym wodospadem. Z niewielkiej 2-metrowej skarpy spływał strumień wody. Ezra zdjął spodnie hakama i złożył je na brzegu razem z pasem obi. Rozpuścił swój kucyk, pozwalając by łagodny wietrzyk rozwiał jego włosy, a następnie usiadł pod strumykiem by czysta woda obmyła jego ciało. Przez chwile siedział oparty o skałę za jego plecami i słuchał cichego szmeru wody, szumu liści i śpiewu ptaków. Zamknął oczy i odprężył się, słysząc jak znajomy kobiecy głos w jego umyśle zaczyna nucić piosenkę.
Tylko ja jedyna patrzyłam widząc twoją przeszłość i przyszłość. Twój smutek i radość oraz wszystko inne.
Zawsze wierzyłam, że dorastanie sprawi, że przestanę być dzieckiem. Ale nie jestem inna niż byłam kiedyś.
Czuje, że chce cię chronić Nawet jeśli obudzę się po drugiej stronie ciemności. Miasto w którym się ukryliśmy Pokryte było śniegiem jakiego nie widział nikt. Jesteś jak najgłębsze rany Wygrawerowane w moim sercu.
Dawniej był tu świat Który przynosił ci uśmiech. Odzyskałam go i przywrócę do dawnej świetności.
Autor
Wiadomość
Abri
Liczba postów : 838
Dołączył/a : 24/03/2014
Temat: Re: Dawn of humanity ~ Wto Maj 03 2016, 02:51
Wzięła rysunek do ręki i przyglądała mu się uważnie przez chwilę. - To...ja? - pomyślała na głos skupiając się na każdym szczególe uchwyconym na papierze po czym uśmiechnęła się lekko, intuicyjnie zgięła kartkę składając ją podwójnie i...nie wiedziała co dalej z nią zrobić. Gdzie ją schować, żeby nie zgubić? Rozejrzała się najpierw po okolicy, a później spojrzała na siebie. Może pomiędzy fałdy materiału który miała na sobie? W końcu wsunęła rysunek ostrożnie za biust i upewniła się, czy nie wypadnie. Wyczuła jednak, że nagle się zmienił, więc spojrzała uważnie na jego twarz. Wyglądał teraz jakby był skupiony na czymś zupełnie innym. Instynktownie zrobiła krok w tył, kiedy wypowiedział znane już jej słowo i próbowała panować nad sobą. Kiedy jednak wyjaśnił jej swoje zachowanie rozluźniła się, zamrugała parę razy i oblizała się zapamiętując. Nie...nie da się już nabrać na jego zmienny nastrój. Dlatego, kiedy uniósł jej podbródek, odpowiedziała mu na jego spojrzenie. I choć nie od razu zrozumiała o czym mówił, to obserwowała jak przykucnął przed nią i dotknął jej. Wzdrygnęła się pod jego dotykiem, ale próbowała nie dać tego po sobie poznać, co oczywiście w jej przypadku było cholernie trudne. Wpatrywała się przez chwilę z zaciekawieniem w tatuaż przypominający nieznany jej kwiat, po czym znowu spojrzała na Ezre, kiedy mówił. Nie przerywała mu, bo było to istotne. Powtórzyła imię miecza w myślach przywołując tym samym w pamięci jego wygląd. Tak...to było to ostrze które oglądała. - Dziękuję... - powiedziała tylko krótko. Nie wiedziała co jeszcze powinna w takiej sytuacji zrobić czy powiedzieć. Ona nie mogła nic mu podarować, nie posiadała żadnych rzeczy, które mogłyby mu się przydać, czy choćby przypominały mu o niej. Co prawda dała mu wcześniej swoje pióro, ale nie widziała co z nim zrobił. Trudno. Kiedy dotknął jej policzka zamknęła oczy i nieświadomie wtuliła twarz w jego dłoń niczym łaszący się kot. Nie wiedząc czemu chciała, aby ta chwila trwała dłużej... Słyszała co powiedział, jednak nie zwróciła na to uwagi. Wydawało jej się, że to nie było do niej i nawet nie chciała go o to pytać. Nie chciała, aby znowu zmienił się w groźnego jak wtedy, kiedy zapytała go o rękę. A potem zrobił coś, czego ona nie zrozumiała. Zbliżył swoje usta do jej. W tym momencie Biała otworzyła oczy aby spojrzeć na niego. Nie wiedziała co to znaczy i jak powinna na to odpowiedzieć. Oczywiście pozwoliła mu na to, bo skąd miała wiedzieć co powinna zrobić? Czuła dziwne ciepło na swojej twarzy, jednak nie oderwała od niego wzroku. Kiedy się od niej odsunął i odwrócił patrzyła na niego nie rozumiejąc. Czyżby zrobiła coś źle? Miała jakoś zareagować? Odpowiedzieć? Nie pozwolić? A może miała nie patrzeć? Nieświadomie dotknęła swoich ust nie wiedząc co powinna teraz zrobić. Zatrzymać go? Coś powiedzieć? Ale co...? Potem polecił jej nie iść za nim. Zamrugała kilka razy z początku nie rozumiejąc. Przeprosił i pożegnał. Powiedział jej gdzie jest najbliższe miasto, cokolwiek to znaczy. Chciała go jeszcze zatrzymać. Powiedzieć coś, co zapamięta, ale nie potrafiła znaleźć odpowiednich słów. - Żegnaj Ezro... - powiedziała tylko zanim zniknął jej z oczu wciąż będąc w szoku i nie wiedząc dlaczego serce tak jej szybko bije. I cały czas te ciepło na twarzy... Oczywiście w pierwszej chwili chciała się go posłuchać, ale nie mogła tak po prostu tego zrobić. Martwiła się... Co jeśli wejdzie na teren wilków z tym mieczem w dłoni? Wilki były nieobliczalne jeśli ktoś nieproszony zjawiał się na ich terenie, tak samo jak zwykły nie reagować na to co ptaki ćwierkają pomiędzy sobą. Potrząsnęła głową przywołując się do porządku i ponownie zmieniła się w białego sokoła. Wystartowała szybko i poleciała za nim. Przecież to był jej las, musiałby zapaść się pod ziemię, aby ona go nie znalazła. W ten sposób odprowadzi go na skraj lasu, zatoczy nad nim koło zanim jeszcze odejdzie. Potem przysiądzie na gałęzi jednego z drzew i będzie patrzeć przed siebie tak długo, dopóki ten nie zniknie jej z oczu...
~...~
Długo jeszcze siedziała na gałęzi patrząc na miejsce w którym zniknął jej z oczu. Tak jak powiedział, przewrócił jej świat do góry nogami. - Jesteś jak Wiatr...ciekawe czy dane nam bedzie jeszcze się spotkać... - pomyślała podnosząc wzrok na ciemniejące powoli niebo. Ten dzień minął tak szybko, jak jeszcze zaden w jej życiu, choć rozpoczął się jak każdy. Biała czuła, że długo będzie pamietać chwile, które spędzniła z nim, jako człowiek. Choć było to tylko jedno spotkanie, wiedziała, że to wiele zmieni w jej życiu. On był magie i twierdził, że i ona jest jednym z nich. Wydawało jej się to nieprawdopodobne, bo dopiero dziś po raz pierwszy w życiu zmieniła się w człowieka, a z tego co mówił wnioskowała, że magowie to przede wszystkim ludzie. Czy to w takim razie znaczyło, że i ona jest człowiekiem? A nie tak jak zawsze myślała jednym ze zwierząt? Co miała o tym myśleć? - Muszę porozmawiać z opiekunką... - pomyślała i jak pomyślała, tak postanowiła. Zeskoczyła z gałęzi i wzbiła się ponad korony drzew kierując się w stronę legowiska.
- Opiekunko! - wykrzyknęła radośnie wracając do legowiska. Lisica podniosła zaniepokojony wzrok i spojrzała na Białą lisicę, wiedząc co znaczy ten okrzyk – Mam coś nowego! - Co takiego? Pokaż... - poleciła, a kiedy Biała zmieniła się w człowieka, Opiekunka nie wiedziała jak zareagować. Wiedziała czym jest, słyszała opowieści o ludziach, jednak Biała nie powinna wiedzieć jak zmienić się w człowieka. Przez piętnaście lat nie zrobiła tego, dlaczego zrobiła to teraz? Przypomniała sobie? - Jak? - Spotkałam w lesie człowieka. Niedaleko miejsca w którym spada strumień. Ładnie wyglądam? - zapytała obracając się kilka razy wokół swojej osi i patrząc jak długie włosy falują za nią. - Gdzie on teraz jest? - zapytała zaniepokojona lisica. - Odszedł. Coś się stało? - Biała usiadła na piętach przed Opiekunką nie rozumiejąc, dlaczego ta nie cieszy się z jej nowej przemiany. Przecież zawsze chwaliła ją, kiedy zmieniała się w nowe zwierzęta. - Nie...nic – powiedziała zamyślona i podeszła do niej sprawdzając jej zapach. Opiekunka wiedziała już, że jej Biała przyjaciółka pachniała inaczej. Nie wiedziała tylko, czy to był zapach człowieka którego spotkała, czy jej samej, będącej człowiekiem. Poprzednia mówiła, że Biała nie miała ludzkiego zapachu, kiedy pojawiła się w lesie. Skąd ten niepokój? - Opiekunko...Podejdź do mnie, coś ci pokażę... - powiedziała Biała wyciągając do lisicy rękę. Ta zawahała się najpierw, nie będąc pewna, czy aby na pewno chce zrobić to, o co Biała ją prosiła. Bała się, że coś się zmienia, a nie chciała zmian. Nie lubiła zmian. Podeszła jednak do niej, a Biała pogłaskała ją. Obie samice były usatysfakcjonowane. - Opowiedz mi o tym człowieku – poprosiła Opiekunka i zamknęła oczy słuchając w skupieniu. Biała zaś głaskala ją ludzką ręką tak, jak ona wcześniej była głaskana. Wiedziała, że to jest miłe. Opowiedziała jej o tym jak go znalazła, o tym, jak przebiegało spotkanie. Opowiedziała jej jego reakcję, kiedy dowiedział się, że potrafi zmieniać postać i opowiedziała jej o tym, czego się od niego dowiedziała. Nie bedąc pewna, czy Imię ma jakieś znaczenie, Biała nazywała go Wiatrem. Przez całą tę opowiesć Opiekunka słuchała w skupieniu nie mogąc jednak pozbyć się wrażenia, że być może są to ich ostatnie wspólne chwile. - Biała...Co teraz zrobisz? - Co masz na myśli? - Biała zamarła na moment zadajac te pytanie. Nie miała pojęcia co Opiekunka może mieć na myśli, jednak miała wrażenie, że coś jest nie tak. - Odejdziesz z Lasu? - Dlaczego miałabym odejść? Tutaj jest mój dom. Nigdzie się nie wybieram – odpowiedziała pewnym tonem. Opiekunka spojrzała na przyjaciółkę w ludzkiej postaci i położyła znowu głowę na jej kolanach pozwalając się głaskać tak długo, jak Biała sama chciała. Instynkt podpowiadał jej, że odpowiedź na to pytanie zmieni się prędzej czy później, a ona stanie przed decyzją – powiedzieć Białej kim jest naprawdę, czy też nie. Ruda lisica zostawiła jednak ten dylemat na później. Poprosiła Białą, aby opowiadała dalej, więc ta przywołała do siebie resztę lisów, które jeszcze nie spały, aby mogły poczuć ciepło jej ludzkiego ciała i ciągnęła opowieść dalej ze szczególnym uwzględnieniem wszystkich szczegółów.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.