I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Wschodnia granica Fiore - Wioska Durgvall - Page 4
Wioska na wschodnim krańcu wschodniego lasu. Prowadzi do niej tylko jedna ścieżka przechodząca przez serce lasu, którego strzegą potężne magiczne potwory, dlatego tylko nieliczni z magów się tu zapuszczają a mieszkańcy wioski oddaleni są od cywilizacji. Na szczęście ostatnimi czasy potwory wyginęły a przejście stanęło otworem. Sama wioska, była formatu kwadratu. Ludzie nie uprawiali tu ziemi, żyli z tego co oferował im las. W mieście prócz zwykłych domostw, był kościół, karczma a nawet chata znachora i młyn, niepracujący już od kilkunastu lat. Nieopodal wioski znajdował się cmentarz a ciut za nim na tak zwanych skałkach, które stanowiły głazy rozsiane po polu na niewielkim wzniesieniu, znajdowały się starożytne kurhany w których ponoć leżeli pochowani magowie, z czasów wielkiej inkwizycji. ~~
MG
Piątka śmiałków podróżowała razem, jak to się stało? A wszystkich wam po przyjęciu zadania wysłano list z instrukcją gdzie i kiedy macie się zebrać, stamtąd odebrał was powóz i zawiózł do Durgvall. Swojski klimat wioski od razu sprawił że wszystkim zrobiło się nieco weselej, mimo dość mrocznego klimatu misji. Słońce schowane było za chmurami ale powietrze było rześkie i nieco wilgotne. Mimo to temperatura utrzymywała się w znośnych granicach. Wszystkie elementy waszej misji były doskonale zorganizowane, przywitał was osobiście starosta wioski, częstując Fema, Felixa i Luxiana, chlebem, kiełbasą i gożałą. Dziewczyny zaś na przywitanie dostały poczęstunek z maślanych bułeczek z powidłami i sok pomarańczowy. Po zapoznaniu się z ludźmi starosta zaczął mówić, tłumacząc wam nie tylko wasz cel, ale przybliżając nieco historię która miała tu miejsce lata temu... -Jak dobrze wiecie, magia jest czymś dobrze nam znanym, tolerowanym i lubianym. Ale, nie zawsze tak było. Dawno, dawno temu, jeszcze przed narodzinami Zerefa, kiedy magia była bardziej nieokiełznana, nie istnieli magowie, jakich znamy teraz. Tamci magowie byli brutalniejsi, gorsi. Nieliczni tylko leczyli magią lub chronili uciśnionych, magia była narzędziem zła, czymś nieznanym i niebezpiecznym. Tym bardziej ze magia była domeną nie tylko potwornych smoków, władców niebios. Ale też domeną demonów, potworów władających podziemiami. Pokonanie demona czy smoka, samą bronią nie było łatwe, ale żyli wtedy ludzie do tego zdolni. Ale to było za mało, magów przybywało, pozwalali sobie na coraz więcej. Demony stały się silniejsze zagrażając ludzkości i wtedy... wtedy pojawił się on. Nie znamy jego imienia, wiemy tylko że nie mogąc dłużej patrzeć na los ludzi, zebrał grupę sobie podobnych i zaprzedał duszę złu. Zyskał moc którą zwiecie magią. Tak jak kilka set lat później narodzili się Smoczy zabójcy, tak wtedy narodzili się łowcy demonów. Inkwizytorzy. Nie korzystali oni z magii którą znacie teraz, ani z magii którą znano wtedy, było to coś zupełnie innego. Coś na tyle potężnego i strasznego że zdołali na sto lat wywrócić świat do góry nogami i pogrążyć go w chaosie o jakim nikomu się nawet nie śniło. Chcieli pokoju, stworzyli anarchię. Tylko dlatego ze ich-Tutaj przerwał zanosząc się kaszlem, natychmiast przyniesiono mu wody a wy już po chwili zostaliście uraczeni dalszą częścią legendy.-ich wódz, popełnił błąd, było mu żal magów, dlatego tych pojmanych nie zabijał a wysyłał do odizolowanych miast. Wszystko przez jego żonę, która także była czarownicą. Ten drobny błąd, by zamiast zło zabić, odizolować, skończył się tym ze magowie wykształcili społeczeństwo. Pierwszą gildię, której nazwy nikt już nie pamięta. Świat na sto lat, pogrążył się w wojnie między gildią magów a inkwizytorami. Jaki był wynik starcia? Magowie zginęli, wszyscy, doszczętnie, świat zapomniał o magach na wiele lat, inkwizytorzy przestali być potrzebni, niektórzy mówią że zdechli inni że zasnęli. Magia znów zaczęła się rozwijać, teraz już, kontrolowana, zwłaszcza że były to czasy w których na świat przyszedł Zeref... Teraz, magowie znów giną. Zaczęło się tu u nas. Nie wiemy co to ale... Niektórzy obawiają się powrotu inkwizycji, inni mówią że to jakaś mroczna gildia podszywa się pod tą legendę. To nie ma znaczenia, giną niewinni magowie, musicie coś z tym zrobić.- Powiedział do was kończąc tym samym rozmowę. Podeszła do was młoda, kobieta, wyglądająca na budownika i teraz ona przemówiła -Ciała magów. Znaleziono je w okolicach trzech miejsc jak udało nam się ustalić. Wszystkie znajdowały się na polach o promieniu 3km z marginesem błędu do kilkuset metrów. Z tego co wywnioskowaliśmy z mapy, potencjalnymi miejscami gdzie występuje większe zagęszczenie martwych magów to Skałki, pole na północ za miastem, nieopodal wiatraka i nieco obok wejścia do lasu, na małej polance.- Powiedziała kobieta, wskazując wam owe miejsca palcem. Całkiem sporo terenu do przeszukania. Tak czy siak wszystko przed wami, mieliście spore pole do popisu chodź na razie nic prócz pytań, jakichś planów, założeń czy obrania drogi raczej zrobić nie mogliście.
Autor
Wiadomość
Go??
Gość
Temat: Re: Wschodnia granica Fiore - Wioska Durgvall Nie Lis 25 2012, 14:45
Gdy tylko Klaun usłyszał dźwięk obracającego się kluczyka w zamku oraz zapadających się starych mechanizmów, padł na kolana a w tle zaczął grać zespól Queen "We are the champions". Nie cieszył się tak od czasu, gdy był małym klauniątkiem, które chciało wystąpić pierwszy raz na scenie. Nagle łańcuch upadł na ziemie, na jego twarzy widniał szeroki uśmiech, na chwile zapomniał o nadgarstku, który był spalony. Szeroki uśmiech zniknął z jego twarzy, a zastąpiła go mina... nie no prostu miał jedno wielkie WTF na twarzy( ). Wstał z gołej ziemi i poszedł do przodu. Rozglądnął się w prawo i w lewo i powiedział -Gdzie jest Phem, Lux, Mac oraz to dziwne różowowłose dziecko..?- zadał to pytanie, miał nadzieje, że ktoś mu na nie odpowie. Nagle gały wyszły mu z orbit, w końcu przypomniał sobie, z kim szedł, no ba jest takim koksem że nawet imiona sobie przypomniał, no po za tym ostatnim. Spojrzał na jeden z kurhanów, była tam tarcza, chciał po nią iść i ją oglądnąć, ale usłyszał śmiech jakiejś dziewczyny. Ciarki przebiegły mu po plecach. Odwrócił głowę z lekkim przerażeniem. Dobrze, że była to tylko dziewczyna. -A już się bałem, że to kolejny szkielet z wbudowaną opcją samo zapłonu...- powiedział do niej. Oczywiście wiedział, że raczej miło teraz nie będzie, bo po jej wyglądzie można było stwierdzić, że przyniesie mu zaraz kłopoty. -Jak sądzę, nie jesteś jedną z tych dobrych osóbek, które pomagają zagubionym magom w podróży-spytał się bez zawahania. Odwrócił się spojrzał na nią jeszcze raz, lewą rękę odsunął bardziej do tyłu, była i tak dość mocno poraniona, więc nie wolno było się zbytnio narażać.
A) Jeśli dziewczyna rozpocznie walkę, ten cofnie się do tyłu starając się uniknąć zwarcia. B) Jeśli pozostanie w tej samej pozycji, ten będzie czekał w spokojnie, by później uniknąć bądź, zaatakować.
Luxian
Liczba postów : 22
Dołączył/a : 01/11/2012
Temat: Re: Wschodnia granica Fiore - Wioska Durgvall Nie Lis 25 2012, 17:35
Szkielety padły dość szybko, czyli nie było aż tak źle. Był przekonany że różowo-włosa nie pomoże. Ciekawy rodzaj magii, powietrze. Szczerze mówiąc, myślał że dziewczyna nie posiada żadnej magii, albo że będzie stać w miejscu, nie wiedząc co zrobić. Szybka interwencja jednak pokonała jednak szkielet. Walka na krótki dystans nie jest jednak najlepszym rozwiązanie. Po tym jak szkielet przebił udo, przeraził się, jednak zapomniał o tym, że czasami jego ciało zmienia się w wodę. O dziwo i tym razem się udało, dzięki czemu zdziwiony szkielet został dość szybko pozbawiony kości. Było za łatwo. Czuł prezencję maga, dość potężnego maga, który znajdował się w pobliżu. Nie wiedząc co robić odwrócił się nieznacznie, i zobaczył jego. -Kim jesteś, i czego chcesz?-Po słowach spojrzał na broń mężczyzny, która znajdowała się blisko Macabry. Bał się o nią, gdyż nie chciał żeby komukolwiek stała się krzywda. W razie gdyby mag próbował zrobić coś którejkolwiek z dziewczyn, próbuje zablokować atak swoim ringblade'm, lub w ostateczności posyłając Wave.
Hotaru
Liczba postów : 756
Dołączył/a : 14/08/2012
Temat: Re: Wschodnia granica Fiore - Wioska Durgvall Nie Lis 25 2012, 20:01
Hoś .. No trzeba było przyznać ładnie powaliła truposza, ale widok słabo radzącego sobie chłopaka jakoś jej nie zachwycił, a to co znowu zobaczyła tym bardziej. Jakis kolo trzyma broń przy szyi Macabry.. No nie no, ale dzieci, żeby tak brać?! No rozumiem Luxiana, bo to mężczyzna. Na razie chyba jedyny w tym towarzystwie. Hotarcię początkowo ogarnęło dziwne uczucie. Chciała biec pomóc młodej, ale najwyraźniej bała się, że jak pobiegnie w stronę małej to ten coś jej zrobi, a jakby ona rzuciła jakieś zaklęcie to też by trafiła w dziewczynkę. Cóż tu począć. - Puść ją! - wydarła się z początku.. jak ją zabiję to Hotarcia.. Jak każdy normalny człowiek dostanie Rena mode i się zdenerwuję.. Niestety, w jej składzie nie ma toporka, ale jest magia, więc... Nie radzę. Na azie Hotarcia stoi i nic nie robi. Jakby jednak coś się działo większego... Nieważne. Spojrzała się porozumiewawczym spojrzeniem na Luxiana .. To spojrzenie mówiło trzeba się zgrać, bo zabiję ten człowiek nam jeszcze naszą małą Macabrę. W każdym razie coś takiego by było, jak Lux spojrzy się na dziewczątko.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Wschodnia granica Fiore - Wioska Durgvall Nie Lis 25 2012, 21:58
MG
Pheam: Dyskusja z przeciwnikiem rozpoczęła się niemal od razy, po tym jak Fem sprostał strachowi. Strach to nic złego i dziwnego dlatego przeciwnik nie bardzo się zdziwił, widząc drobne problem Fema. Chodź zapewne czekanie aż ten wyduka w końcu jakąś odpowiedź nie bardzo mu się opłacało. Na szczęście chłopak dość szybko ogarnął swoje jestestwo. -Hmm... sądzę że umrzesz. Ale to by było nudne nie uważasz? Może zamiast tego... spróbujesz przeżyć?- Spytał robiąc powolny krok do przodu, zmniejszając tym samym dystans do Fema. Ale chłopakowi ryjak się nie zamykał i już po chwili zalał swego przeciwnika potokiem słów. A raczej wydukał małym strumyczkiem. -Dużo gadasz wiesz? No ale dobrze odpowiem na te pytania i na żadne więcej. Nazywam się Toth de Lunoro. Inkwizytor.- Wypowiedział słowa które były dla ciebie jak cios obuchem i potwierdzały jedną prostą rzecz. Człowiek przed tobą, nie był magiem.-Nie wiedziałem że to ty, przybędziesz w to miejsce, ba, nie wiedziałem że ktokolwiek tu trafi... a co do ostatniego, pozwolę zachować to sobie w słodkim sekrecie.- Powiedział twój przeciwnik po czym już nieco szybciej ruszył w twoją stronę, szybko zmniejszając dzielący was dystans...
Felix the Clown: Radość ze zwycięstwa to taka wspaniała rzecz. Klown vs cmentarz 1:1. Radość ze zwycięstwa nie trwała jednak długo, szybko bowiem wyparta została przez szok i zdziwienie. A te jeszcze szybciej zastąpione zostały trwogą. Jeden obrót w tył i już nasz Clown się przeraził. Bo tam była dziewczyna! Teraz go pewnie zgwałci! Przecież dziewczyny były takie dziwne... Klown jednak nie odczuwał większego strachu bowiem co to strach przy płonących szkieletach? NIC. Nawet dał radę za pyskować. -Jaki zabawny, prawda, Acnaglatrix?- Powiedziała dziewczyna jakby sama do siebie-Tak masz rację, hihi, skoro jesteś magiem, musisz umrzeć, śmieszny człowieczku. I w tym momencie oczy, czaszki z łańcuszka dziewczyny rozbłysły a z ziemi u stóp Felixa wystrzeliła sporych rozmiarów kość piszczelowa, która uderzyła go w żołądek i posłała na ziemię, pod pierwsze z kurhanów. Cios zabolał, ale nie był jakoś wyjątkowo silny. Ale co się dziwić? Drapieżniki wpierw bawią się swoją ofiarą.
Hotaru, Luxian, Macabra: Teraz już wszyscy wiedzieliście o obecności tajemniczego agresora. Mimo to nikt z was nie podjął się żadnej akcji, prócz rozmowy, aż tak bowiem baliście się o los małej Macabry. Przeciwnik wysłuchał waszych słów, po czym westchnął ciężko. -Powiedziałem że przyszedłem was zabić, a wy się nawet nie bronicie.- Powiedział spokojnie, a ostrza na głowicy jego laski zniknęły. I na tym koniec dobry informacji bo wykonując szybki obrót na prawej stopie uderzył głownią w skroń Macabry. Oczy tej wywróciły się białkami na wierzch a z ust potoczyła się piana, po czym dziewczynka po prostu osunęła się na ziemię. -Cóż, czy teraz łaskawie, potraktujecie nas poważniej?- Powiedział tym razem w liczbie mnogiej, głaszcząc swoją laskę po głowni. Stan dziewczyny był zaś krytyczny, przynajmniej tak wam się wydawało, więc to teraz był wyścig z czasem...
Stan postaci: Luxian: 85%MM Felix the Clown: Lewy nadgarstek wypalony aż do mięśni, skóra poczerniała, a sam nadgarstek nie boli bo po prostu nie masz w nim czucia. Jakiekolwiek ruchy lewym nadgarstkiem są odradzane. Lekki ból brzucha Pheam: 90%MM Hotaru: 94%MM Macabra: Pęknięta kość czaszki, prawdopodobnie wstrząs mózgu, mogło też dojść do innych uszkodzeń kości głowy i mózgu. Potrzebujesz natychmiastowej opieki lekarskiej.
Drgnął lekko kiedy przeciwnik zrobił pierwszy krok. Na razie jego słowa nie wywarły na nim większego wrażenia, od tak trochę postanowił go postraszyć, ale... to działało. Fem z trudem utrzymywał miecz w dłoni, czuł że podkoszulek przykleja mu się do pleców, czuł krople spływające po karku, drżenie każdej część i jego organizmu, gulę w gardle która rosła co raz szybciej, tak że z trudem łapał oddech, ból w brzuchu... Przełknął ślinę i zaciągnął się mocno. Wypuścił sporej wielkości chmurkę przez usta i nos, i stwierdził, że działa to na niego nie co... uspokajająco. Zresztą - upomniał siebie w myślach - czego ty się boisz? Kiedy wybierałeś się tutaj liczyłeś się z tym, że możesz zginąć prawda? Liczyłeś się z tym, że spotkasz przeciwnika który pewnie będzie silniejszy od Ciebie. Ogarnij się. Jesteś Pheam Darksworth. Jesteś potomkiem najlepszych kowali i szermierzy wszech czasów. Masz przy sobie dwie bronie wykute przez twoich potomków. To tak jak byś miał przy sobie... swoją rodzinę. A na górze czekają twoi towarzysze! Nie zginiesz - wygrasz. A jeśli przegrasz, to godnie i honorowo - w walce. Przybyłeś tu aby wygrać. Walcz aby zabić. Przegrana nie wchodzi w grę. Fem spojrzał na miecz który dalej trzymał w dłoni i mocniej zacisnął dłoń. Knykcie aż pobielały, a on aż poczuł lekki ból. Zrobił krok w przód, w stronę przeciwnika i stwierdził, że strach zniknął. Ulotnił się wraz z dymem papierosowym, który powoli unosił się w górę i zbierał pod sufitem... Zaraz, zaraz... To było zamknięte pomieszczenie, tak? Więc nie ma tu ruchu powietrza, a dym może... Fem uśmiechnął się lekko pod nosem, nie co bardziej pewny siebie niż chwilę temu. Zaczął wypuszczać jeszcze więcej dymu, a kiedy był on już co raz wyżej - prawie przy suficie, zaczął za pomocą PWM zwiększać jego powierzchnię. Nie chciał na razie, aby wróg zorientował się co szykuje. Jednocześnie do jego uszu dotarło słowo "Inkwizytor" i poczuł, że któryś raz tego dnia, nogi się pod nim uginają. Momentalnie stracił ten kawałek pewności siebie, który udało mu się odnaleźć i siłą wyciągnąć na wierzch. Zadrżał znowu, bo przeciwnik był już co raz bliżej. Przełknął ślinę i zrobił dwa szybkie wdechy i wydechy. Opanuj się. Pamiętam o tym co mówiłem. Walczysz aby wygrać. Walczysz aby zabić. Nie możesz przegrać. A teraz, idź i walcz na chwałę Darksworth'ów. Zimna rękojeść miecza zdawała się dodawać mu otuchy. Uśmiechnął się nerwowo i spojrzał na przeciwnika. Był co raz bliżej. Cały czas paląc [ i robiąc to co wcześniej z tym dymem i PWM], rozejrzał się i stwierdził, że jego klony nie mają żadnej broni. Szlag by to...Musiałem przywołać je akurat, kiedy w ręku nie miałem katany... Ale... Jest szansa!-przyszło mu na myśl i wysłał swoje klony w celu poszukania jakiejś innej broni w przy ciałach poległych ... towarzyszy. Jeśli wróg ich nie zabrał, to musiały znajdować się tam jakieś zardzewiałe miecze, czy inne tego typu rzeczy, których klony mogły użyć do walki. Jeśli jednak nic nie znalazły, to... zdejmują pochodnię i wracają do swojego "pana". Jednocześnie Fem stale się odsuwa, próbując zyskać na czasie i zwiększyć dystans między sobą i wrogiem. Robi to ostrożnie, uważa pod nogi, żeby przypadkiem nie potknąć się o jakieś ciało. Musiał mieć czas, aby ułożyć w głowie plan walki. Plan działań. Pamiętaj, walczysz aby zabić. Jeśli ty go nie zabijesz, to on to zrobi. Nie możesz się nawet na chwilę zawahać! Powodzenia.-znowu usłyszał swój głos w głowię, który najwidoczniej poczuwał się do tego, aby przypominać mu o tym, co przecież doskonale pamiętał. Wiedział o tym przecież! Doskonale pamiętał wszystko co uczył go ojciec! Westchnął i ocenił sytuacje. Wróg najwidoczniej walczył przy pomocy tarczy, która przyczepioną miał do prawego ramienia. Oznaczało to, że bardziej odsłonięta i podatna na ataki była jego lewa strona. Z drugiej strony, mogła być to jednak zmyłka. Wszak lewą dłoń miał wolną i to na niej miał te dziwne symbole. Czymkolwiek to jest i cokolwiek oznacza - lepiej nie ryzykować. Jednak, aby obronić się tą tarczą od ataku z prawej strony, musiał na chwilę się odsłonić. Tak samo, jeśli obroni atak z lewej, odsłoni prawą stronę. W dodatku jeśli ma ją w tamtej ręce, gorzej będzie mu parować ciosy na lewą stronę ciała. Westchnął. I tak źle i tak nie dobrze. Dalej nie wiedział co robić. Czy atakować go w ogóle? Może poczekać aż on zrobi to pierwszy i zaczekać na jego ewentualny błąd? Nie miał na to czasu. To znaczy czas miał - i tak potrzebował troszkę czasu, aż jego "plan" zacznie działać, więc na razie musiał czymś go zająć. Tylko... najlepiej było by zająć go sobą. Rozejrzał się. Jeśli jego klony wróciły z brońmi - nawet takimi zardzewiałymi czy też tępymi - robi co następujące. Biegnie wraz z klonami w stronę przeciwnika, w taki sposób, aby on sam - znajdował się w środku, a jego sobowtóry po bokach. Sam trzyma w prawej dłoni Kumogiri. Klony szarżują na wroga jako pierwsze - jeden atakuję z prawej strony w sposób następujący - gdy znajduje się już blisko, podskakuje nie co i próbuje ciąć w okolicę jego karku. Drugi natomiast atakuje niżej - ale również z prawej strony. Próbuje pchnąć przeciwnika w okolicę brzucha, który - jeśli przeciwnik spróbuje obronić się przed pierwszym atakiem - powinien być odsłonięty. Cały czas Fem bazuje na założeniu, iż przeciwnik przez pełne uzbrojenie powinien mieć chociaż trochę ograniczone ruchy, a także powinien być nie co wolniejszy przez jej ciężar. Tak więc, kiedy klony atakują jego prawą stronę, Pheam próbuje skorzystać z sytuacji i zaatakować jego lewą. Oczywiście obserwuje cały czas uważnie drogę, oraz to, czy jego klony nie zostały przypadkiem w bardzo szybki i prosty sposób pokonane - jeśli tak, to wycofuje się z dalszej akcji. Nie zapominajmy, że cały czas robi to co wcześniej - wypuszcza dym i zwiększa jego objętość gdzieś tam wysoko pod sufitem~. Jeśli jednak klony chociaż troszkę zaabsorbują uwagę przeciwnika, chłopak atakuje. Próbuje podejść bliżej i zaatakować jedno z miejsc w którym zbroja jest nie co słabsza, jak np. pachy, gdzie zbroja musi być mniejsza bo inaczej ograniczała by ruchy ramionami, czy też boki tułowia, albo miejsce gdzie kończą się nagolenniki a zaczyna zbroja. Oczywiście takie cięcie jest szybkie i precyzyjne. Jeśli mu się uda - odskakuje w bok, aby zwiększyć odległość między nim a przeciwnikiem. Jeśli natomiast coś mu przeszkodzi - to też odskakuje, ale w takim sposób, aby uniknąć ewentualnego ataku. W dodatku cały czas uważa na ewentualny atak tarczą, bądź czymś czego nie przewidział. W razie jeśli w czasie szarży zauważy coś, co mogło by mu zagrozić - nie atakuje ani on, ani jego klony - starają się tylko unikać ataków. Jeśli pod czas ataku na lewą stronę ujrzy jakieś zagrożenie magiczne/fizyczne/inne, nie atakuje tylko odskakuje i stara się uniknąć ataku bądź sparować nadchodzący cios. Cały czas jednak "rozpuszcza" po pomieszczeniu dym, który w razie czego mógł przeszkadzać wrogowi, ale na pewno nie jemu samemu [czyt. PWM.].
//W razie czego, patrz umiejki, może one mi coś zmienią/pomogą @-@
Przepraszam bardzo, ale CO?! Nie wierzył w to co właśnie się stało. Bezczelny staruch właśnie swoją laską rozwalił głowę biednej, małej dziewczynce!! Gdyby nie to że Lux nie jest jakoś bardzo wybuchowy, najpewniej skończyłoby się na śmierci jego i dziewczynki, z powodu furii chłopaka. Lecz ten postanowił tym razem nie zabijać, lecz pomóc dziewczynie. -Hotaru, ja zajmę się dziewczyną, a ty postaraj się odepchnąć te próchno!-Powiedział dość oburzony. Starał się jednak w żadnym stopniu nie okazywać swojej złości, lecz przełożyć ją na troskę o dziewczynie. W okolicy żadnych lekarzy nie było, a co gorsza nikt na leczeniu się raczej nie znał. Jedynie on mógł spróbować użyć wody do porządnego przemycia rany, i możliwego zastopowania krwawienia. Chłopak użyje Bubbles, pare razy, by być pewnym że odbierze dziewczynę z podłogi i przyniesie ją do siebie, po czym tymi samymi bańkami i wodą będzie próbował uleczyć dziewczynę, lub złagodzić ból, by nie doszło do żadnej śmierci! Przywoła również mżawkę, i zrobi okład z rękawiczek (TAK WIEM GENIALNY POMYSŁ) I w ostateczności rzuci Wave w przeciwnika, jeżeli Hotaru będzie wymagała pomocy
No wręcz jest zajebiście, nie dość, że udało mu się wydostać z tego głupiego cmentarza, gdzie płoną sobie szkieleciki, to spotkał na swojej drodze dziewczynę, która pewnie go poobija bardziej niż dostał przez całe życie, a do tego wyjdzie z kilkoma złamaniami. Do tego ma taki ładny wisior co potrafi napierdzielać kościami z ziemi, drogą eliminacji, podczas rozbłyśnięcia się oczu wisiorka dziewczyna zyskała kontrole nad kośćmi, pewnie nie mówiła do samej siebie, ale to tej czaszki, albo jest totalnie pierdzielnięta na głowę i ma wyimaginowanego przyjaciela, z imieniem, które może połamać język. Wracając do tego, że jak nasz kochany klaun dostał w brzuch, polecał pod jeden z kurhanów, i teraz myśli co zrobić, by nie zostać zabitym, po za tym, że nie może używać lewego nadgarstka co utrudnia całą sprawę. No więc tak, nasz kochany klaunik staje na obie nogi prosto, lewą rękę trzyma blisko żołądka, a prawą zostawia sobie, do wykonania jakiejś akcji, typu użycia czaru i innych pierdół. Sądząc po tym, że musiał się bronić z początku, to teraz jego kolej na atak. -Czy ja mam zawsze takie szczęście, że napadają mnie jacyś niezbyt mili ludzi, lub same kości i mnie ranią?- powiedział sam do siebie, bo takiego koleżki jak ma ona to on nie posiada. Otóż plan klauna jest następujący, pierw wytworzyć ciasto nie wybuchowe, ze swoich PWM, jeśli będzie ona starała się wykonać unik, to podrzuci jej tym razem takie co robi bum. Jednak jeśli uniknie obu ten do niej podejdzie i rzuci jej pod nogi kolejną rzecz z zaklęcia, mianowicie jebnie jej klaunem z pudełka, w ostateczności gdy nic nie wypali ten po prostu sam zacznie unikać jej ataków. Oczywiście wszystko będzie rzucał prawą ręką, gdyż lewej nie użyje bo nie ma w niej czucia. Jeśli nic nie wyjdzie to spróbuje to niej podejść i popieścić jej oczy zimnymi ogniami z PWM i zerwać wisiorek. Gdyby to ostatnie się udało, wtedy się od niej oddali.
Dziewczynka.. No cóż .. Zdenerwowała się.. Co ja mówię.. Ja pierdolę jak ten jebany chuj mógł coś zrobić jej towarzyszce?! No cóż.. Hotarcia zdenerwowała się.. Cóż by mówić.. Pachirisu od razu zaczęła poruszać rączkami, żeby zacząć atak na tego skurwiela. Trzy ostrza wiatru poleciały w stronę gościa.. Jedno miała zaatakować szyję, drugie klatkę piersiową, a trzecie główkę wg. planu Hotorowej pańci. To miało na celu, tylko to by mężczyzna odsunął się wystarczająco daleko od Macabry. Zabić gnoja.. Uch, takie myśli miała różowowłosa dama... Nie to niemożliwe, a jednak realne! Po chwili użyła Arashi no torērā.. Tak zamknęła go w kopulę, która pozbawiła go powietrza, ot co! Niech ginie w cierpieniu.. Dodatkowy wpływ ciśnienia powinien uszkodzić troszkę uszy. Nawet jeżeli mężczyzna da radę przez trzy minuty być na jednym wdechu, co jest raczej niemożliwe, bo go to zaskoczyło, a dwa nie ma skąd powietrza, więc po minucie powinien się dusić, a Pachirisu czekała już, tylko, aż ten gnój wstanie stamtąd. W razie jakiś ataków unika.
Lajf iz brutal end ful of zasadzkas. End samtajms kopas w dupas... tudzież w głowę. A trzeba wam wiedzieć, że w główkę gorzej i Macabraś właśnie się o tym przekonała. W jednej chwili pociemniało jej przed oczami a ból czaszki nie dawał myśleć. Mogłaby pomyśleć, że umiera ale wcześniej by to wyczuła. Ale kurde, co z tego, że jeszcze nie jest jedną nogą w grobie, jak główka nawala bardziej, niż przy migrenie? Upadła na ziemię, oczka się wywróciły i wgl nie wyglądała najlepiej. Jedyne co mogła zrobić to... wytrzymać. Przejść jakoś przez to i pozwolić przyjaciołom działać. Jej wina. Wiedziała że jej się nie uda, wiedziała ze nie ma szans. Wiedziała w co się pakuje a jednak przez głupotę zaryzykowała i teraz ma za swoje. Tak też póki co rola Macabraś ogranicza się do robienia za kłodę...
Pheam: O tak, przeciwnik nie sprawiał wrażenia słabego a ty odczułeś lekki dreszczy poddenerwowania, a może było jeszcze gorzej? Tak czy siak czekał cię ciężki pojedynek... być może najcięższy w życiu? Zacząłeś wypuszczać powoli dym z fajki, chcąc zapełnić całą jaskinię, lekką mgiełką dymu, jednocześnie wypuściłeś klony po bronie. I owe bronie znaleźli. Jeden jakiś zardzewiały miecz, a drugi ledwo trzymający się kord. Tak czy siak było pora przejść do szturmu, puściłeś klony bokami, sam ruszyłeś przodem. Jednakże popełniłeś błąd w osądzie, co prawda kierując się logiką, ale błąd. Założyłeś bowiem że przeciwnik był wolny... nie był. Był szybszy od ciebie. Gdy byliście z klonami w połowie drogi, on ruszył wprost na ciebie, błyskawicznie skracając dystans i uderzając z rozmachu tarczą w twoje ciało. Uderzenie było na tyle silne że zobaczyłeś gwiazdki przed oczami a w brzuchu uczucie pustki. O tak, żołądek cię piekł niemiłosiernie a uderzenie plecami o ziemię wybiło resztki powietrza z płuc. Nie widziałeś więc jak wykonując piruet, zablokował tarczą atak klona z lewej, a klona z prawej, zdjął uderzeniem pięści, oba klony zniknęły a przeciwnik odwrócił się do ciebie, odzyskałeś już dość sił, by wstać i walczyć dalej. Najgorsze jednak było to że nie zauważyłeś by przeciwnik użył jakiejkolwiek mocy w czasie tej walki. Może ich nie miał? A może na razie nie musiał używać...
Felix the Clown: Byłeś zniesmaczony obecną sytuacją, która ni trochę ci się nie podobała. Nie dość że dostawałeś wpierdol od kości, to teraz jeszcze od dziewczyn. Nic więc dziwnego że jak na klowna przystało, nieco się zdenerwowałeś a to oznaczało że... czas na sztuczki! Wyjąłeś więc torcik, zapewne waniliowy i rzuciłeś w dziewczynę, niestety nie trafiłeś a ona tylko pogardliwie prychnęła. Wtedy jednak rzuciłeś drugie, trafiając ją w rękę. Wybuch był dość spory i usłyszałeś pisk dziewczyny, zaraz po tym jednak zauważyłeś jak z chmury kurzu który wytworzyła twoja bomba wylatuje coś brązowego, twoje ciało zdążyło się jedynie lekko poruszyć i wtedy poczułeś jak niesamowity ból w lewym ramieniu. Suprise, przebiło cię super długie żebro na wysokości barku. Na szczęście zaraz potem rozpadło się w pył, a ty zamroczony bólem, opadłeś na kolana. Krew ściekała ci po ramieniu, teraz wiedziałeś już na pewno, że lewa ręka do niczego się nie nadawała. Co ciekawe gdy opadła chmurka kurzu zauważyłeś że przeciwniczka siedzi już pod murkiem, jakieś 7m od ciebie i trzyma się za lewą rękę, poparzoną od nadgarstka do łokcia. W stopniu mniejszym niż twoja łapka ale jednak. -C-co ty... co ty... moje ciało...- Załkała, a pojedyncza łza spłynęła jej po policzku. Zły klown doprowadził dziewczynę do płaczu.-Zróbmy to Acnaglatrix. Pokażmy temu pierdolonemu magowi co oznacza prawdziwe piekło.-Powiedziała do swojego naszyjnika, wstając z ziemi, po czym zdjęła go z szyi i chwyciła w dłonie.-EXORCISM- Wrzasnęła i nagle spowiła ją aura zielonej energii. Czy było to zaklęcie nie wiedziałeś, ale gdy energia rozproszyła się, zobaczyłeś przed sobą tę samą dziewczynę, tylko nieco zmienioną, jej ciało nabrało bardziej ziemistego koloru, jej ciało przyozdabiał tatuaż, przedstawiający czarny szkielet. Właściwie całej jej ciało było tym tatuażem, bowiem każda kość szkieletu znajdowała się tam gdzie znajdowała się faktyczna kość dziewczyny. Działało to więc jak swoisty rentgen. Na głowie miała zaś założony hełm, wykonany z czaszki jakiegoś rogatego zwierza. Medalion zaś zniknął.
Hotaru, Luxian, Macabra: Macabra umierała, zapewne jej ciało o tym wiedziało a mózg zapewne by się dowiedział ale w obecnej chwili działał... niewłaściwie. Teraz działać mogli tylko Hotaru i Luxian. Ta pierwsza postanowiła atakować, zaś facet który powinien mieć jaja, zamierzał zająć się Macabrą. Przeciwnik widząc posłane w niego ostrza, szybko przypadł do ziemi, unikając każdego z nich, gorzej z kopułą bez powietrza którą stworzyła Hotaru. Jednak Panna H nie przewidziała takiego czegoś jak ruch przeciwnika, on bowiem zamiast w kop[ule stać, zaraz po wstaniu z ziemi rzucił się na ludzi za ową barierą. Bowiem miał do was kawałek, ale tak samo Macabra, transportowana delikatnie przez bańkę Luxiana. Dlatego nie dziwota że mężczyzna dogonił bańkę i po prostu uderzył w nią laską, zbijając ją i jednocześnie rękę Macabry. Lekkiego krwawienia z lewego ucha zdawał się nawet nie zauważać. No i jak na razie nasza para kiepsko sobie radziła. Nie tylko nie zraniła zanadto przeciwnika, to jeszcze przyczynili się do tego że Mac znowu oberwała...
Stan postaci: Luxian: 79%MM Felix the Clown: Lewy nadgarstek wypalony aż do mięśni, skóra poczerniała, a sam nadgarstek nie boli bo po prostu nie masz w nim czucia. Jakiekolwiek ruchy lewym nadgarstkiem są odradzane. Lewe ramię przebite na wysokości barku, rana średniej wielkości, krwawi w przeciętnym stopniu, właściwie ta ręką nie zdatna do dalszej walki. 100%MM Pheam: 90%MM. Boli cię brzuch Hotaru: 78%MM Macabra: Pęknięta kość czaszki, prawdopodobnie wstrząs mózgu, mogło też dojść do innych uszkodzeń kości głowy i mózgu. Potrzebujesz natychmiastowej opieki lekarskiej. Prawe przed ramię złamane.
//Fem jesteś 3m od przeciwnika, leżysz //Felix, jesteś 7m od przeciwnika //Hotaru jesteś 1,5m od przeciwnika i Mac która znów leży u jego stóp. Luxian masz do Hotaru 4m
//Czas na odpis: Poniedziałek 13:00
Pheam
Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012
Temat: Re: Wschodnia granica Fiore - Wioska Durgvall Nie Gru 02 2012, 15:40
Tego co się stało, nie spodziewał się kompletnie. Nie tylko uderzenia w brzuch tarczą, ale i tego, że z takich impetem uderzy o ziemie. Z trudem łapał oddech. Nie będzie łatwo...-pomyślał i wstał na tyle szybko na ile pozwalał mu bolący brzuch. Nie próbował wykonywać żadnych zbędnych akrobacji, po prostu - wstał. Jeśli udało mu się to bez problemu, odskakuje do tyłu, aby nie co zwiększyć dystans między sobą a wrogiem. Jednocześnie myśli co teraz robić. Frontalny atak nie jest dobrym pomysłem, z racji tego, że... jego przeciwnik był dość szybki i silny. Zgrzytnął zębami i przerzucił Kumokiri do lewej dłoni. Trudno, jak trzeba to trzeba... Prawą ręką złapał za rękojeść Doujigiri i szybkim ruchem wyrwał miecz z pochwy. W lewej dłoni trzymał nowo zdobytą broń, w prawej swoją ulubioną czarną katanę... Walka dwoma mieczami? Jeśli nie mogłeś nadrobić szybkością albo siłą, trzeba było... spróbować nadrobić ilością ostrzy. Chociaż i z tym jego sytuacja nie powinna się za bardzo zmienić. Dalej walczył z jakimś przerośniętym olbrzymem w zbroi. Dalej mógł atakować tylko i wyłącznie kilka miejsc na jego ciele, w których był chociaż trochę odsłonięty. Mógł w prawdzie próbować atakować zbroje, ale skończyło by się to tylko tym, że albo tylko mu ją zarysuje, albo... złamie miecz. Jeśli chciał przebić się przez pancerz, musiał zaryzykować pchnięcie. I włożyć w nie dość dużo siły. A to spowodowałoby, że Fem straciłby na szybkości i na chwile się odsłonił. Bo z mieczem wbitym w ciało przeciwnika, nie mógł wykonać uniku ani żadnego odskoku. Chyba, że zostawił by ów ostrze w miejscu... Westchnął. Cały czas oczywiście uważa na ewentualne ataki przeciwnika. Jeśli ten znajdzie się blisko niego i wymierzy kolejny cios tarczą, próbuje go uniknąć, w taki sposób, iż stara się w ostatniej chwili jej uniknąć - czy to przez odskok, czy to przez uchylenie się, czy przez uniki - ale próbuje. Tym samym powinien spowodować zachwianie się przeciwnika. Bo jeśli ten włoży w ten atak trochę siły, i ów atak chybi, to przeciwnik musi zrobić chociaż jeden nie potrzebny krok, żeby się nie wywalić. A to powinna być już szansa dla Fema! Jeśli coś takiego się zdarzy, chłopak nie czeka, używa swojego czaru Martello di Fumare, przez co powinien stworzyć dwie łapy, które zaatakują przeciwnika z obu stron. To powinno zdezorientować go na chwilę i dać chłopakowi chwile na atak. Po uchyleniu się/odskoku/uniku, Fem odbija się mocno od podłoża i w pozycji niskiej, próbuje zajść od lewej strony przeciwnika, podskakuje do niego, wykonuje wysokie cięcie Doujigiri w stronę jego twarzy od dołu, jednocześnie wykonuje obrót i uderza trzymanym w lewej dłoni Kumokiri w jego kolano. To powinno znowu zachwiać przeciwnikiem. Jeśli temu jednak nic się nie stanie, Fem stara się jak najszybciej się od niego oddalić, próbując odskakiwać, unikać jego ciosów pięścią lub tarczą. Jeśli natomiast uderzenie w kolano znowu nich zachwieje, chłopak nie przestaje atakować - tym razem decyduje się na pchnięcie. Specjalnie odpycha się mocniej lewą nogą, tak aby wywołać kontrolowany upadek, wprost... między nogi przeciwnika. Jeśli tam się znalazł, unosi Doujigiri i jednym silnym pchnięciem uderza w klejnoty przeciwnika. Jeśli się tam znalazł i atak dosięgnął celu, odpycha się mocno nogami i turla się na bok i wstaje. Jeśli jego atak zostanie przerwany przez dziwaczne ruchy przeciwnika, od razu wydostaje się z pod niego wcześniej podanym sposobem. Jeśli przeciwnik spróbuje zajść go od tyłu, lub w inny sposób udaremni mu którąś z akcji, rezygnuje z niej.
Jeśli jednak żaden atak nie nadejdzie, Fem sam przejmuje inicjatywę. Szarżuje na swojego przeciwnika, zachodząc go od lewej, bardziej odsłoniętej strony. Jednak nie chce od razu atakować. Biegnie na niego, jednak kiedy tylko znajdzie się w odpowiedniej odległości, używa czaru Nebbia i chowa się w powstałem zasłonie. Jednocześnie stara się, aby był w niej także przeciwnik. Fem widzi dość dobrze w dymie, więc powinien nie mieć problemów z obserwacją przeciwnika. Jeśli tylko obaj znajdą się w niej środku, chłopak wykorzystuje chwilową przewagę - doskakuje do niego w taki sposób, aby znaleźć się między nim a jego tarczą, opiera miecze na jego pancerzu, po którym powinny się gładko ześlizgnąć i wykorzystuje ... efekt dźwigni. To znaczy napiera mocniej na miecze, ale te nie mogą zmienić swojej trojektorii dopóki opiera się o pancerz, a kiedy już się z niego ześlizgnął, następny cios jest silniejszy. Tak to chyba można wytłumaczyć. Tak więc, wykorzystuje ten fakt i stara się zaatakować miejsce, gdzie przeciwnik ma przyczepioną / trzyma tarczę. Jeśli tylko mu się to udało, przyjmuje pozycję niską, odbija się mocniej za pomocą prawej stopy i z jednoczesnym obrotem tułowia, tnie Doujigiri w stronę miejsca gdzie kończą się nagolenniki i zaczyna zbroja. Tam powinna być szpara, która umożliwi mu atak. Jeśli nie uda mu się, biegnie dalej w pozycji niskiej, aby przedostać się pod ramieniem przeciwnika. Jeśli tylko mu się to udało, odbija się mocniej obiema nogami, skacze do przodu, wykonuje przewrót przez bark i ląduje gdzieś dalej. Jeśli jednak coś zaszkodzi jego atakowi, nic wykonuje go. Jeśli natomiast przeciwnik postanowi jak najszybciej wydostać się z zasłony dymnej, Fem daje mu uciec... teoretycznie. Bowiem z dymu, który został rozpuszczony wcześniej po sali, a dokładnie z tego który znajdował się nad ich głowami, zaczęły formować się dwa ostrza - oba o długości 15 centrymetrów... Tak, Fem użył dwa razy Spada di Fumare. Dlaczego dwa razy? Jeden ze sztyletów, miał zaatakować tył głowy przeciwnika, która była przecież odsłonięta, a ten nie powinien zdawać sobie sprawy, z tego że ów "czar" się tam znajduje. Tak więc jeden atakuje tył jego głowy. Drugi natomiast, działa jako asekurant pierwszego. Gdyby udało mu się uniknąć ataku, drugi atakuje od boku,w stronę jego karku, a dokładnie w tętnice/krtań. Dlaczego? Bowiem Karkiem trudniej wykonać unik niż całą głową. Oczywiście miecze są kierowane przez Fem'a, a ten widzi dokładnie co dzieje się z jego przeciwnikiem. Manewr z użycie dwóch Spada di Fumare, wykonuje również w razie przypadku, kiedy przeciwnik nie da mu wykonać żadnych ataków, uderzy go, lub w jakiś inny sposób skupi całą uwagę na nim. Wtedy nie powinien być w stanie uchronić się przed ów mieczami. A one robią to samo co wcześniej. Jeśli natomiast przeciwnik nie da mu się podnieść, Fem turla się na bok, próbując unikać jego ataków i dopiero wtedy się podnosi. Resztę robi tak jak wcześniej opisałem. //Uh.
Luxian
Liczba postów : 22
Dołączył/a : 01/11/2012
Temat: Re: Wschodnia granica Fiore - Wioska Durgvall Nie Gru 02 2012, 22:52
Dobra, tego było zbyt wiele. Gdyby nie ten zidiociały staruch, misja przebiegła by spokojnie, a oni nie musieli by nikogo ranić. Chciał dostać w mordę? Dostanie. Luxian szybko podbiegnie do dziewczyny i złapie ją za rękę po chwili zaczynając wymawiać inkantacje zaklęcia, które miało za chwilę być rzucone. Miał nadzieję że uniemożliwi walkę przeciwnikowi, lub ogłuszy go na dłuższy czas.
The river that flows in me.... It should be nearly free Unison Raid: Soul of River!
Zaklęcie to jest zbudowane z podstaw prawie wszystkich zaklęć chłopaka. Zabiera w sobie Anchor, Water Slicer'a oraz Wave. Przy pomocy Hotaru, przez przywołanie jednego tornada rangi C, po to by wystrzelić kotwicę, która z ogromną siłą uderzy w przeciwnika. Po czym wystrzelenie fali, która tylko pomoże oszołomić, a przez fale wiatru będzie jeszcze silniejsza, z mieczami małymi i dużymi oraz Tornadem Hotaru, połaczonym z zabójczym Water Slicerem chłopaka. Tornado w tym momencie dosłownie potnie na kawałki. Zaklęcie powinno się udać. Strach przed tym że Macabra nie przeżyje całego pojedynku próbował przeważyć chęć zemsty za nią, lecz nie jest wystarczający. -Nie bój się Macabra! Uratujemy cię!!
//Don, jeżeli jest nie tak, popraw/skoryguj po swojemu
Dziewczyna zasyczała... Kurdźwa jak ten koleś ma czelność wyżywać się na dziecko... Też mi facet... On nie ma jaj! Żeby to dzieciaki bić. no też ci popatrz.. tak więc dziewczynka skinęła, jak tylko Lux chwycił ją za rękę, chociaż w pierwszej chwili było ,,wtf?!" . Ale co tam.... Patrząc na mężczyzna miała ochotę oderwać mu jaja. Ale na razie pomogła chłopakowi w zaklęciu.. Skoro tak to ma być to niech zgniotą tego kogoś w ziemie... Jakby się nic nie udało... Hotarcia.. Jest niezbyt zadowolona z tego wszystkiego, ale wie, że uratują Macabrątko, choćby nie wiem co.. - Jakim jesteś facetem, żeby atakować najsłabszego w grupie?! Nawet baba jest bardziej męska od ciebie!- a co tam niech wie, co Hotarcia o nim myśli... Modlenie się o tym by zaklęcie się udało i żeby Macabrie nic się nie stało, uważam za rozpoczęte.
Fuck yea, w końcu los się do niego uśmiechnął, jest szczerze genialnie, bo jego mizerny plan się udał. Nie wiedział, że ona będzie na tyle tępa, żeby się nie skapnąć, że następnym ciastem była bomba, no c’mon chyba widać, było płonący lont, co nie? No może jednak była to jakaś dobra akcja, ale ta pizda zaczęła go wyzywać, więc wypadałoby coś odpowiedzieć. -Może i jestem popierdolony, ale ja się z tym przynajmniej nie ukrywam. Po za tym wiesz, po czym popierdolony poznaje popierdolonego? Po tym, że sam jest popierdolonym- Może to był suchar, jakich mało, ale na poczekaniu i brakiem czucia w lewej ręce nie można wymyślić nic bardziej twórczego niż to, no ludzie łatwo nie jest. Teraz trzeba będzie coś zrobić, by nie zginąć, więc pora zabrać się za akcję ofensywną, bo ostatnia jakoś wypaliła, no ba była wręcz „wybuchowa”, no to tak, teraz się lekko odsuniemy, by przygotować jakiś atak. No proszę, wręcz zajebiście, jeszcze ta włączyła jakiś hebany Ojciec Dyrektor mode, może jednak nie jest on taki mocny jak się może wydawać? Ech… może lepiej nie warto sobie robić jakiejś większej nadziei na wygraną, teraz liczy się, by grać na zwłokę, dopóki nie przyjdzie reszta, hm… ciekawe jak oni sobie radzą? A z resztą mniejsza, trzeba się skupić na problemie, który jest tu i dotyczy jego, a nie Luxa, Różowo włosego dziecka, co się boi klauna, drugiego dzieciaka z kulą i Tego cyga…Phema. No to co? Zaczynamy może podjęcie jakiś działać. Po pierwsze chłopak zaczyna biec do tyłu, by spróbować się oddalić od przeciwnika na parę metrów, by mieć czas na przemyślenie następnych akcji. Jeśli ona zacznie go gonić, to wytworzy kolejne ciastko z niespodzianką, by zrobiło bum, ale gdy będzie już zbyt blisko, a sam mag znajdzie się w jego zasięgu wybuchu, to odwróci się w kierunku przeciwnika, i wykona wielkiego buta, którym kopać będzie po brzuchu i w kierunku splotu słonecznego, jednak, jeśli będzie go unikała, to lekko przykucnie i będzie starał się ją podciąć, lub kopnąć w piszczel. Gdyby jednak przeciwnik za nim nie ruszył, a próbować będzie w niego rzucać kolejnymi kośćmi, ten rzuci ciasto bombe, gdyby jednak wykonała unik, to podrzuci jej klauna z pudełka, z którego wyskoczy pięść. Ostatecznie, gdyby się zdarzyło, że przeciwnik będzie za blisko na wykonanie czegokolwiek, to zrobi bombowe ciasto i spróbuje rozbić je jej na twarzy, powodując wybuch.
Pheam: Fem postanowił zmienić nieco taktykę i przejść do Nintoryu. Co miało mu zapewnić dodatkową siłę rażenia. Przeciwnik grzecznie poczekał aż ten wstanie i wyjmie drugi miecz, widać nie chciał od tak zabijać Fema a nieco pobawić się ze swoją ofiarą. Dlatego Fem, nie mogąc się doczekać ataku ze strony wielkiego woja - znów - musiał przejąć inicjatywę i wykonać atak. Pobiegł wiec na niego od lewej strony, zważywszy jednak na niewielką odległość, niemal od razu użył Nebbi i... i tu po raz pierwszy dostrzegł moce przeciwnika. Wpierw usłyszał zgrzyt i pisk a zaraz potem cała stworzona przez Fema mgła została odepchnięta w górę i na boki, wraz z samym Femem który uderzony niewidzialną siłą znów tego dnia wylądował na ziemi, 10m od przeciwnika. Na szczęście siła tego uderzenia była nie znaczna. Podnosząc się, dostrzegł jednak zmianę w tarczy przeciwnika. Po przekątnej bowiem, biegło teraz przez nią wielkie oko o czerwonej tęczówce a u dołu tarczy znajdowały się usta wyposażone w wielkie zębiska. Czymkolwiek była ta tarcza, nie była zwykłym itemem. Przeciwnik na dodatek niezadowolony z konieczności użycia swoich mocy, ruszył na chłopaka dość żwawym krokiem, szybko zmniejszając dzielący ich dystans. Delikatna mgiełka dymu, wypełniła zaś już całe pomieszczenie...
Luxian, Hotaru, Macabra: Chcieliście użyć Unison raid, niestety nie udało wam się. Wasz Unison Raid totalnie nie wyszedł. Ani nie byliście w patowej sytuacji, ani tego nie wytrenowaliście. Udało wam się stworzyć... coś. Nawet nie widzieliście co. Którki wybuch mocy i już leżeliście na ziemi, a w głowach wam się kręciło, zaś wasz przeciwnik patrzył na was z mieszaniną nie dowierzania i pogardy. Takich przeciwników dawno nie miał. On nawet nie musiał ich bić! Sami by się pozabijali. Westchnął więc tylko przeciągle, a kula na jego lasce zmieniła się w nóż, który wbił w lewe przed ramię Macabry, pastwiąc się nad umierającą już dziewczynką
Felix the Clown: Zacząłeś uciekać do tyłu, biegnąc, odwracałeś głowę by zobaczyć czy przeciwniczka cię goni. Nie goniła, w pewnym momencie po prostu zniknęła. Przyspieszyłeś więc, dochodząc na szczyt wzniesienia, w miejsce gdzie przy jednym z kurhanów leżał puklerz, który jak teraz zauważyłeś był zapewne ze szkła. Wypolerowany i lśniący. W tym właśnie momencie poczułeś ból w swoich stopach. Gdy spojrzałeś w dół zauważyłeś że przebiły ci je jakieś kości, które następnie zagięły się i wbiły w ziemię przytwierdzając cię do podłoża. Co gorsza przed tobą pojawiła się dziwna spiralna kość z której szybko wynurzała się ręka....
Stan postaci: Luxian: 54%MM, szumi ci w głowie Felix the Clown: Lewy nadgarstek wypalony aż do mięśni, skóra poczerniała, a sam nadgarstek nie boli bo po prostu nie masz w nim czucia. Jakiekolwiek ruchy lewym nadgarstkiem są odradzane. Lewe ramię przebite na wysokości barku, rana średniej wielkości, krwawi w przeciętnym stopniu, właściwie ta ręką nie zdatna do dalszej walki. Przebite obie stopy. 100%MM Pheam: 80%MM. Boli cię brzuch Hotaru: 53%MM, szumi ci w głowie Macabra: Pęknięta kość czaszki, prawdopodobnie wstrząs mózgu, mogło też dojść do innych uszkodzeń kości głowy i mózgu. Potrzebujesz natychmiastowej opieki lekarskiej. Prawe przed ramię złamane. Lewe przed ramię przebite nieco nad nadgarstkiem.
Czas na odpis: Piątek 17:00
Sponsored content
Temat: Re: Wschodnia granica Fiore - Wioska Durgvall
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.