I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Wschodnia granica Fiore - Wioska Durgvall - Page 2
Wioska na wschodnim krańcu wschodniego lasu. Prowadzi do niej tylko jedna ścieżka przechodząca przez serce lasu, którego strzegą potężne magiczne potwory, dlatego tylko nieliczni z magów się tu zapuszczają a mieszkańcy wioski oddaleni są od cywilizacji. Na szczęście ostatnimi czasy potwory wyginęły a przejście stanęło otworem. Sama wioska, była formatu kwadratu. Ludzie nie uprawiali tu ziemi, żyli z tego co oferował im las. W mieście prócz zwykłych domostw, był kościół, karczma a nawet chata znachora i młyn, niepracujący już od kilkunastu lat. Nieopodal wioski znajdował się cmentarz a ciut za nim na tak zwanych skałkach, które stanowiły głazy rozsiane po polu na niewielkim wzniesieniu, znajdowały się starożytne kurhany w których ponoć leżeli pochowani magowie, z czasów wielkiej inkwizycji. ~~
MG
Piątka śmiałków podróżowała razem, jak to się stało? A wszystkich wam po przyjęciu zadania wysłano list z instrukcją gdzie i kiedy macie się zebrać, stamtąd odebrał was powóz i zawiózł do Durgvall. Swojski klimat wioski od razu sprawił że wszystkim zrobiło się nieco weselej, mimo dość mrocznego klimatu misji. Słońce schowane było za chmurami ale powietrze było rześkie i nieco wilgotne. Mimo to temperatura utrzymywała się w znośnych granicach. Wszystkie elementy waszej misji były doskonale zorganizowane, przywitał was osobiście starosta wioski, częstując Fema, Felixa i Luxiana, chlebem, kiełbasą i gożałą. Dziewczyny zaś na przywitanie dostały poczęstunek z maślanych bułeczek z powidłami i sok pomarańczowy. Po zapoznaniu się z ludźmi starosta zaczął mówić, tłumacząc wam nie tylko wasz cel, ale przybliżając nieco historię która miała tu miejsce lata temu... -Jak dobrze wiecie, magia jest czymś dobrze nam znanym, tolerowanym i lubianym. Ale, nie zawsze tak było. Dawno, dawno temu, jeszcze przed narodzinami Zerefa, kiedy magia była bardziej nieokiełznana, nie istnieli magowie, jakich znamy teraz. Tamci magowie byli brutalniejsi, gorsi. Nieliczni tylko leczyli magią lub chronili uciśnionych, magia była narzędziem zła, czymś nieznanym i niebezpiecznym. Tym bardziej ze magia była domeną nie tylko potwornych smoków, władców niebios. Ale też domeną demonów, potworów władających podziemiami. Pokonanie demona czy smoka, samą bronią nie było łatwe, ale żyli wtedy ludzie do tego zdolni. Ale to było za mało, magów przybywało, pozwalali sobie na coraz więcej. Demony stały się silniejsze zagrażając ludzkości i wtedy... wtedy pojawił się on. Nie znamy jego imienia, wiemy tylko że nie mogąc dłużej patrzeć na los ludzi, zebrał grupę sobie podobnych i zaprzedał duszę złu. Zyskał moc którą zwiecie magią. Tak jak kilka set lat później narodzili się Smoczy zabójcy, tak wtedy narodzili się łowcy demonów. Inkwizytorzy. Nie korzystali oni z magii którą znacie teraz, ani z magii którą znano wtedy, było to coś zupełnie innego. Coś na tyle potężnego i strasznego że zdołali na sto lat wywrócić świat do góry nogami i pogrążyć go w chaosie o jakim nikomu się nawet nie śniło. Chcieli pokoju, stworzyli anarchię. Tylko dlatego ze ich-Tutaj przerwał zanosząc się kaszlem, natychmiast przyniesiono mu wody a wy już po chwili zostaliście uraczeni dalszą częścią legendy.-ich wódz, popełnił błąd, było mu żal magów, dlatego tych pojmanych nie zabijał a wysyłał do odizolowanych miast. Wszystko przez jego żonę, która także była czarownicą. Ten drobny błąd, by zamiast zło zabić, odizolować, skończył się tym ze magowie wykształcili społeczeństwo. Pierwszą gildię, której nazwy nikt już nie pamięta. Świat na sto lat, pogrążył się w wojnie między gildią magów a inkwizytorami. Jaki był wynik starcia? Magowie zginęli, wszyscy, doszczętnie, świat zapomniał o magach na wiele lat, inkwizytorzy przestali być potrzebni, niektórzy mówią że zdechli inni że zasnęli. Magia znów zaczęła się rozwijać, teraz już, kontrolowana, zwłaszcza że były to czasy w których na świat przyszedł Zeref... Teraz, magowie znów giną. Zaczęło się tu u nas. Nie wiemy co to ale... Niektórzy obawiają się powrotu inkwizycji, inni mówią że to jakaś mroczna gildia podszywa się pod tą legendę. To nie ma znaczenia, giną niewinni magowie, musicie coś z tym zrobić.- Powiedział do was kończąc tym samym rozmowę. Podeszła do was młoda, kobieta, wyglądająca na budownika i teraz ona przemówiła -Ciała magów. Znaleziono je w okolicach trzech miejsc jak udało nam się ustalić. Wszystkie znajdowały się na polach o promieniu 3km z marginesem błędu do kilkuset metrów. Z tego co wywnioskowaliśmy z mapy, potencjalnymi miejscami gdzie występuje większe zagęszczenie martwych magów to Skałki, pole na północ za miastem, nieopodal wiatraka i nieco obok wejścia do lasu, na małej polance.- Powiedziała kobieta, wskazując wam owe miejsca palcem. Całkiem sporo terenu do przeszukania. Tak czy siak wszystko przed wami, mieliście spore pole do popisu chodź na razie nic prócz pytań, jakichś planów, założeń czy obrania drogi raczej zrobić nie mogliście.
- Jak ja mam się do jasnej cholery nie bać?! Fem zniknął, klaun też, ale to w sumie dobrze, że zniknął, bo tego cholerca nie ma tu na moje szczęście na, co bardzo, ale to bardzo się cieszę, bo przynajmniej nikogo się nie boję, ale została teraz nasza trójka, a ja nie wiem, czy mam się bać, czy nie, bo to przecież jest straszne. Dziewczynka trochę podenerwowana patrzyła na Luxa i Macabrę. Niepewnie chodziła, ale strasznie uważała na to, co się teraz w tym momencie działo. W każdym momencie Hotarcia czuła się, jak ninja. Najlepiej by było gdyby różowowłosa przestała się bać, a dzięki pięknej wypowiedzi Macabry czuła, że jej marzenie może się ziścić. - Bardzo piękne słowa, ale i tak się boję! Powiedziała troszkę głośniej Hotaru i zrobiła ładny obrót, mimo swojej ... Załamanej psychiki trochę się jej humor poprawił. Była strasznie radosna, chociaż dalej się bała. Ona się tak łatwo Dońku nie da! Może i jest trochę walnięta, ale trochę odwagi w sobie ma, a co! W końcu jest w Fairy Tail, więc Hotarcia master.
-Argh! Głupie kamienie!!!- powiedział mocno zdenerwowany klaun. Kopiąc w pewnym momencie kamień, dobrze, że miał duże buty i palce trzymały się z dala od kamyków. Ruszył do przodu, rozglądnął się, by poszukać wzorkiem swoich przyjaciół, którzy mu w pewnym momencie zniknęli z oczu. -Cholera… czy zawsze musze mieć takie jakieś piekielne szczęście do gubienia się w najbardziej nie odpowiednich momentach?- zadał pytanie sobie samemu, chyba zaczęło mu w tym miejscu odwalać, chociaż i tak jest już chyba najbardziej szajbniętą osobą, która chodziła po tej części ziemskiej półkuli, w końcu jest klaunem, to się rozumie samo przez się. Wziął głęboki oddech, by się kapkę uspokoić i poszukać reszty, wziął na wszelki wypadek kilka głębszych (oddechów oczywiście), chociaż w sumie przydałaby się lampka czegoś mocniejszego na rozluźnienie, ale trzeba pamiętać, by zachować całkowitą trzeźwość umysłu w tym całym zamieszeniu, by móc później przemyśleć swoje wszystkie ruchy. W końcu po długich wdechach ruszył przed siebie, balonik był w tym samym miejscu, więc nie ma się, czego bać. Ponownie wrócił na trasę swojej poprzedniej wędrówko, teraz tylko pytanie, co go zaskoczy? No tak, na odpowiedź nie trzeba było długo czekać, ponownie dotarł do tego samego miejsca, z którego wystartował. Jednak tym razem było coś tu innego, po za tym, że baloniki były 2! Tak to prawda, to magiczne miejsce zduplikowały balony! -A ja myślałem, że tylko sam umiem tworzyć nowe baloniki- pomyślał nasz mało ogarnięty klaun, po czym poszedł dalej przed siebie. -I znowu, ku*wa to samo…- powiedział Felix, gdy zauważył, że znowu kolejny balon się pojawił. -Ja chyba sobie wezmę te kamulce, jeśli one duplikują przedmioty, albo to może balony się rozmnażają… ale jak ten pierwszy się rozmnożył bez pary? Przez pączkowanie?- wypowiedział się po raz kolejny do siebie samego, chyba napiszę monolog wewnętrzny, klauna o sporym ubytku psychicznym, spowodowanym przez jakieś kamienie. -Dobra, walić to…- wymówił te słowa, po czym pobiegł do przodu. -Kurna, gdzie to ja miałem iść…- pomyślał o celu swojej podróży, jednak zapomniał o nim kompletnie, nie wiedział już ile czasu krąży samotnie, oraz gdzie miała prowadzić go ta droga, a mgła z każdym krokiem wydawała się co raz gęstsza.
W końcu, po paru minutach, godzinach… z resztą to już jest nie ważne, stracił kompletnie jakąkolwiek orientacje w terenie, czy też nie wiedział co jest teraz za godzina i ile on już idzie. W końcu mgła się przerzedziła, a on ujrzał cmentarz, co przynajmniej coś nowego, a nie kamienie i dróżka, ale baloników brak. ( :< ) -Gdzie ja jestem..?- pomyślał klaun –Co ja tu w ogóle robie…- Poszedł dalej, przed siebie, nie zmieniając kierunku swojego kroku i rozglądając się ciągle, nie wiedział, po co to robił, wolał pewnie wrócić z miejsca, z jakiego przybył, tylko skąd on przybył..? -Nagrobki…- powiedział posępnym głosem, zobaczył na nich imiona swoich towarzyszy oraz swoje, przypomniał sobie mniej więcej z tu przybył, oraz jak ich zgubił. Przestraszył się, jego lico stało się całkowicie białe, nawet pod jego makijażem, skóra była jasna jak śnieg, mimo iż to się nie zdarzało często. -Ja nie chce… nie… ja chce stąd odejść…- Szybko podbiegł do bramy i zaczął nią trząść, jednak to nie skutkowało, spojrzał jeszcze raz na groby i zobaczył, że w swych palcach, które skórą już okryte nie były, szkielety dzierżą klucze, wiedział, że musiał je zabrać, by stąd uciec, jednak nie pozwolił mu na to strach, mógł w sumie odlecieć na balonach, przez mur, jednak nie przyszło mu to do głowy. Podbiegł do nagrobka ze swym imieniem i próbował wyrwać z zimnych martwych palców klucz, który był koloru brązu (w sumie to chyba nie ma znaczenie nie? XD) Nie wiedział co się teraz stanie, ale wiedział, że musiał coś zrobić.
Obłęd, jedyne co mu przychodziło do głowy. Próby opanowania się przynosiły jakieś skutki, jednak nadal pewien niepokój zostawał, nie dawał mu spokoju. Rozmyślał nad tym czy aby na pewno 'siłą' tej halucynacji nie są owe kamienie. Po wysłuchaniu, krótkiej, lecz dośś krzepiącej wypowiedzi dziewczyny, postnowił wziać sprawę w swoje ręce. -JA wiem, że może i nie powinienem tego robić, ale nic ciekawszego nie wpada mi do głowy, jednak ty, musisz się odsunąć -Powiedział do dziewczynki badającej chwilowo kamienie.
Jeżeli Mac się odsunie: Chłopak wytworzył w swojej ręce strumyk wody który w następnym momencie wystrzelił w kamień, przecinając go na pół. Pozostałości postanowił umieścić w bańkach, chyba że coś innego miało by się stać w tym czasie.
Jeżeli Mac się nie odsunie: Chłopak lekko zdziwiony spojrzał na Macabrę. Nie wiedział czy dziewczyna coś znalazła, czy poprostu nie chce żeby ten to zniszczył. -Jeżeli szybko czegoś nie znajdziemy, rozwalę ten kamień, obiecuję...-Wymruczał po czym powoli rozejrzał się wokół, próbując znaleźć cokolwiek. W końcu przyklęknął obok dziewczyny, i powoli zaczął dokładniej oglądać kamień, sprawdzając kawałek po kawałku
Pheam: Chłopak rozejrzał się dookoła szukając jakiegoś innego człowieka, jednak nic nie dostrzegł. Był sam, całkowicie sam, na dodatek nie było innej drogi. Albo mógł iść do lasu albo wrócić do wioski... No ewentualnie mógł spróbować rozwiązać tę dziwną zagadkę... ale może ona nie była wcale taka trudna? Tak wiec chłopak podniósł kamień i z zamiarem przetestowania tego dziwnego pola, rzucił kamieniem w jeden z pentagramów. Gdy ten na nim upadł z początku nic się nie działo ale już po chwili wszystkie szesnaście kwadratów zapłonęło, spalając trawę w tamtym miejscu do gołej ziemi. Tak szybko jak trawa zapłonęła tak szybko i zgasła zostawiając wypaloną ziemię, która po chwili zaczęłam się zapadać, tworząc pochyłe schody prowadzące w czeluście ziemi. Przejście było jednak bardzo wąskie i żeby przejść, Fem musiałby się czołgać... Zabawne że czasem najprostsze rozwiązania są tymi właściwymi.
Macabra, Lux, Hotarcia: Macabra wygłosiła swoją mowę, można by rzec, motywującą, po czym przeszła do badania jednego z kamieni. Dotykając go mogła wyczuć wyryte w nim żłobienia, układające się w pentagram a nad nim krzyż. Skupiając też nieco wzrok mogła dostrzec napis, na kamieniu mówiący "Tu panuje, Ugh'tara IV zwany Szulerem". Czymkolwiek dokładnie był ten kamień, dalsze badania były niemożliwe bowiem Luxian zniszczył drugi kamień, a wraz z nim i ten twój rozpadł się w drobny pył. Spowodowało to gigantyczny podmuch wiatru który o mało nie zdmuchnął małej Macabry, na szczęście ta się tylko przewróciła. Zaraz po tym wiatr ustał, mgła zniknęła a wy zauważyliście ze stoicie na małej pustej polance a obok was biegnie dróżka do drewnianych drzwi wiatraka.
Felix the Clown: [to ma znaczenie, więc próbowałeś zdobyć klucz srebrny]. Gdy tylko klown wszedł do grobu by posiąść srebrny klucz dla siebie, trup uniósł się nagle i złapał wolną rękę, za nadgarstek Filxa. W jego głowie zaś rozległ się głos przypominający ledwie szept -Stoi trzech ludzi. Niski, wysoki i średni. Niski na przedzie, za nim średni a na końcu wysoki. Każdy z nich dostał czapkę, były one w kolorze albo czarnym, albo białym a czapek było równo 5. W tym tylko 2 miały czarny kolor. Żaden z nich nie wiedział, w jakim kolorze czapkę dostał. Ale wysoki widział czapki średniego i niskiego a średni widział czapkę niskiego. Gdy zapytano wysokiego jaką ma czapkę odpowiedział że nie wie, gdy zapytano o to średniego, odpowiedź była ta sama. Następnie była odpowiedź niskiego, jak ona brzmiała?- Zapytał cię szkielet. Najwidoczniej od odpowiedzi zależało to co z tobą będzie dalej. Nie mogłeś bowiem uwolnić reki, ani zabrać klucza.
Chłopak przetarł spocone czoło wierzchem rękawa. Ten był już wilgotny, od jego potu. Skrzywił się. Ile razy już to robił? Znaczy, ile razy się nim wycieram? Przysiągłby, że za ledwie... parę. Dwa może trzy. Tym czasem, ten mokry był jak by zrobił to co najmniej z dziesięć razy. Mruknął coś nie zrozumiale pod nosem i wtedy spostrzegł, że jego rzut kamieniem coś dał. Najpierw podsunął się nie co do przodu, ale kiedy trawa buchnęła płomieniem, odskoczył do tyłu i z bezpiecznej odległości obserwował sytuacje. Znowu przyłapał się na tym, że przeciera czoło rękawem. Jakiś nowy tik? Czy po prostu robił to dla tego... że był cały spocony z nerwów i ze strachu? Odrzucił od siebie te myśli, bowiem ogień na szachownicy zgasł. To było szybkie.-pomyślał, podchodząc nie co bliżej. Stawiał kroki ostrożnie, gdyż nie wiedział, czy trawa w okół też nie miała się zapalić. Jednak, gdy spojrzał na miejsce, gdzie wcześniej znajdowały się podobizny jego towarzyszy ujrzał.. schody. A raczej dziurę w ziemi, w której były schody. Schody? Podszedł bliżej. Raczej wyglądało mu to na wielką równie pochyłą... prawie jak zjeżdżalnia ! W normalnej sytuacji zjechałby po niej bez zastanowienia, jednak... teraz postanowił najpierw coś sprawdzić. Rozejrzał się w poszukiwaniu grubego i w miarę długiego kija, i jeśli go znalazł, robi co następujące. Wpierw wyjmuje z pochwy Doujigiri, potem odcina kawałek swojego płaszcza - powiedźmy od dołu do mniej więcej uda -, po czym owija go wokół kija, tym samym tworząc sobie... pochodnię. Chowa katanę spowrotem do sayi. Podpalił szmatę wcześniej wyjęła zapalniczką i dopiero teraz wrócił do "dziury". Podszedł powoli do jej krawędzi i uważając, co by nie wpaść do środka, zajrzał do środka. Oczywiście cały czas oświetlał sobie wszystko pochodnią, którą trzymał w znacznej odległości od głowy, co by się przypadkiem nie podpalić samemu. Obejrzał dokładnie miejsce w które ma wskoczyć. Jeśli nie zauważył nic dziwnego, co by miało czyhać na jego życie na dole, po prostu wskakuje. Jednak, z pomocą światła obejrzał wcześniej ów miejsce, więc jeśli są tam jakieś rzeczy, które pod czas zjeżdżania powinien minąć, to powinno mu się to udać. Przed wejściem na "schody" gasi pochodnię, ponieważ pęd powietrza i tak by to zrobił, a tak chociaż zrobi to samo znowu na dole. Znaczy się - znowu ją zapali. Podczas "zjazdu" na dół, używa kija jako amortyzatora - szura nim o podłożę, co by zbytnio się nie rozpędzić i nie wyrżnąć na dole w ścianę. To samo stara się robić butami [szurać, żeby zwolnić]. Tym samym, jeśli wskoczył i bezpiecznie zjechał na samo dno, wyjmuje z kieszeni zapalniczkę i znowu podpala pochodnię. Jeśli jednak nie będzie to potrzebne - bo przecież podziemie może być oświetlone, to nie zapala jej, ale dalej trzyma w ręku. Jeśli pod czas oględzin tego miejsca, stwierdzi, że jest ono niebezpieczne i zbyt pochodnie było by wskakiwać do środka, nie robi tego i próbuje znaleźć powrotną drogę do towarzyszy.
Dziewczyna zlustrowała wszystkich swoich towarzyszy.. Macabra przyjrzała się kamieniowi dosyć dokładnie, a Luxian zniszczył go. Trochę to wystraszyło Hotarcię, a po chwili potężny podmuch wiatru. Aż się różowowłosej zrobiło zimno! Dawno nie miała do czynienia z takim wiatrem. Macabrątko się przewróciło... Smutne... Aż łezka by poleciała. Hotarcia szybko podbiegła do małej i podała jej dłoń z uśmiechem. Niosła chęć pomocy małej dziewczynie. - Dalej.. Pomogę ci.. Tak w ogóle to ten.. Wypatrzyłaś coś na tym kamieniu? Szybko się uwinęli z tym wszystkim. Nie było mgły, tylko.. Zamiast niej była polana. Pierwsza myśl panienki była dziwna, ale cóż.. Widocznie tamte kamienie musiały być iluzją! Po chwili Pachirisu podniosła dziewczynkę i rozejrzała się wokół. Jeżeli dobrze myślała to, jednak ktoś to zaklęcie musiał rzucić. Przypatrzała się dokładnie całemu terenowi. W razie jakby coś zobaczyła informuję o tym swoich towarzyszy. - Emm... To co robimy szukamy naszych towarzyszy, czy idziemy do wiatraku? Bo .. Jakby na to nie patrzeć znikli, a tak nie powinno być, bo coś jeszcze może się im stać, a tego raczej nie chcemy, cóż na pewno ja nie chcę. Bo jakby coś im się stało to będzie nas trójka.. Nie chcę tracić towarzyszy z gildii, ale tak to będziemy, tylko opóźniać misję. Tak więc.. Co robimy? Hotaru jest z Fairy Tail to chyba jasne, ze zawsze myśli o swoich nakama. W końcu to oni są jej bliscy. Ale dość pieprzenia o tych wszystkich ideałach to już robi się nudne, a w końcu jest misja to trzeba ją wykonać.. Nawet jeśli trzeba będzie ponieść jakieś straty. Po ostatnim kochanym cerberku widok krwi nie zaskoczy Pachirisu, a w każdym razie będzie jej dosyć znany.
Zdziwiony dość efektem jego, nie przemyślanego zaklęcia stanął obok. Podmuch wiatru który zdołał przewrócić Macabrę, musiał być silny, lecz nie na tyle by przewrocić chłopaka. Zmartwiony podszeł do niej, która teraz już stała, dzięki Hotaru, i schylił się. -No, wskakuj-Powiedział uśmiechnięty i śmiejąc się po cichu czekałna to, jak mała wskoczy mu 'na barana'.. Ogólnie sytuacja nie była zbyt dobra. Przypadkiem zniszczył kamienie, jednak illuzja zniknęła. Tak jak myślał, to musiało być źródło całgo zamieszania. Czy jednak dziewczyna coś tam znalazła? Było to dość głupie, ale jednak w jakimś stopniu rozwiązało problem. -Możemy udać się do wiatraka, albo poczekać na nich, jednak w młynie może być coś ciekawego, w końcu nie chroni się czegoś bezwartościowego iluzją, prawda?-W sumie, miał dziwne przeczucie, jakby coś mogło się stać. Lekka trwoga wróciła, ale nie mogli się teraz martwić. Klaun i Fem nie byli z nimi. -Czy umiesz dobrze posługiwać się magią?-Powiedział po czym spojrzał w stronę różowo-włosej. Ta informacja była ważna, a Lux musiał to wiedzieć. Gorzej jeżeli nie, wtedy sam będzie musiał bronić obie dziewczyny. W razie potrzeby trzymał swoje ostrze -Aventie- w gotowości.
No to tak... iluzja zniknęła, Macabra się wywaliła (jednak mogła najpierw do tego KFC wpaść...) i... wiatrak~! Mamy go, iluzja zniknęła! Ale jak Fema i klauna nie było, tak ich dalej nie ma. Skorzystała z pomocy Macabry, zaś co do chłopaka... - Nie trzeba, dam radę. Po czym uśmiechnęła się pogodnie. Otrzepała ubranka z ziemi po czym, tak jak Hotaru, zaczęła się rozglądać po terenie. Po tym to już prosta sprawa. - "Tu panuje, Ugh'tara IV zwany Szulerem", dokładnie to. Po tym wyjęła wahadełko. Normalnie jak w grze jakieś. Niah... - Najpierw trzeba znaleźć Pheama i Felixa. Obawiam się ze bez nich nie damy rady. Po tym zaczynamy ciąg pytań Macabry... ,,Czy Ugh'tara IV zwany Szulerem jest odpowiedzialny za morderstwa magów w okolicy wioski Durgvall ?", Czy Ugh'tara IV zwany Szulerem ma związek z morderstwami magów w okolicy wioski Durgvall?", ,,Czy Ugh'tara IV zwany Szulerem przebywa w opuszczonym wiatraku w okolicy wioski Durgvall lub w jego okolicy?" ,,Czy Pheam znajduje się na cmentarzu wcześniej wskazanym przez starostę w okolicy wioski Durgvall?", ,,Czy Pheam znajduje się na polance wcześniej wskazanej przez starostę?", ,,Czy towarzysz Macabry, Felix Clown znajduje się na cmentarzu wskazanym wcześniej przez starostę?", ,,Czy Felix Clown znajduje się na polance wskazanej wcześniej przez starostę?", ,,Czy ksiądz w kościele w wiosce Durgvall ma jakiś związek z morderstwami magów w okolicy wcześniej wspomnianej wioski?". Normalnie mogłaby zostać detektywem. Jak się Mac dowie co tam wahadełko powie, dopiero wtedy powie co powinni dalej robić.
A się wpakował, no gorzej być chyba nie może, jakiś szkielet trzyma go za nogę, bo chciał wziąć sobie kluczyk, którym mógłby tylko otworzyć te tam wrota, o ile klucz by pasował… Do tego jeszcze jakaś zagadka, która pewnie sprawi mu wiele problemów, będzie musiał tylko odpowiedzieć na głupią zagadkę, nie może chyba być takie trudne? Tajemniczy głos rzekł mu na co ma odpowiedzieć. -Ja pierdole…- pomyślał Felix, zaczął główkować, jednak okazało się to bardzo, ale to bardzo trudne, bo raczej jako błazen swoją inteligencją za bardzo nie grzeszy. -Em… no…- zająknął się, jednak nie była to odpowiedź na tą zagadkę. Przemyślał kilka scenariuszy, jeśli powie, że czarna to nasunie się pytanie, skąd znał na to odpowiedź, podobnie z poprzednimi. Jeśli natomiast powie, że „nie wie” to też nie ma 100% pewności, że wypowiedział te słowa. Pozostało tylko myśleć dłuższą chwile, nad jego zagadkę, oraz się pośpieszyć zanim delikwent trzymający go się nie zdenerwuje czekaniem, chociaż pewnie leży tu już jakiś czas, więc więcej mu chyba nie zaszkodzi. Mógł jednak wybrać inny klucz, ale co go do cholery jasnej pokusiło na ten?! No tak… imię Felix, na nagrobku. Miał nadzieje, że ten leżący będzie milszy dla swojego imiennika, jednak nie, on okazał się złym motherfuckerem, który nie będzie dawał mu taryfy ulgowej. -Co za głupia zagadka…- pomyślał Felix, po czym jeszcze raz przemyślał każdą możliwą opcje. -Było 5 czapek, 3 białe, 2 czarne, każdy dostał z nich jedną, duży i średni powiedzieli, że nie wiedzą jaki kolor dostali, skoro oni nie wiedzieli, to wychodzi na to, że niski sam nie mógł wiedzieć jaką ma, chyba, że zdjął i sprawdził, ale nie było powiedziane, że sprawdzili jaki kolor mają, no chyba, że któryś z większych powiedział mu jaki kolor posiada, ale tego trup nie powiedział, no to pozostaje tylko jedna odpowiedź na to pytanie- przeanalizował sobie Felix, po czym spojrzał w zimne, martwe oczy trupa. -Najniższy powiedział że również nie wie- powiedział Klaun pewny siebie, jednak w głębi siebie był przerażony, gdyby nie to, że nie ma czym, to pewnie miałby 4kg kisielu w gaciach.
Pheam: Chłopak postanowił stworzyć pochodnię, by schodzą na dól nie zabić się przypadkiem. Tak więc też zrobił. Z gotową pochodnią podszedł do "schodów" i sprawdził jak wygląda dół. A wyglądało to dość bezpiecznie, fakt dostrzegł kilka korzeni i kamieni u góry, w które mógłby uderzyć głową, ale wiedząc o nich da radę je wyminąć. Zgasił on więc pochodnie po czym powoli i uważnie zaczął schodzić w głąb dziwnego i dość mrocznego tunelu. Zjazd był dość bezpieczny, amortyzacja nie była nawet zbyt potrzebna, wszak ten tunel nie był naturalny, a tworzyć niebezpieczne zejścia w dół byłoby nieco dziwne, jak pułapki to na dole a nie w drodze, co nie? Tak więc Fem dotarł na dół w jednym kawałku, co lepsze, nie musiał zapalać pochodni, bo w tunelu w którym wylądował było ich aż 8! Sam tunel śmierdział ziemią, w sumie małe odkrycie biorąc pod uwagę fakt że znajdował się on... pod ziemią! Patrząc dalej jednak można było dostrzec ciekawą rzecz. Za plecami Fem nie miał nic, ale przed sobą około 16m dalej były drewniane drzwi z wymalowanym na nich czerwonym pentagramem i obłożony magicznymi runami, także w kolorze krwistej czerwieni. Gdy tylko zaś się do nich zbliżył, znajdując się dokładnie 2 metry od nich i wykonał kolejny krok w ich stronę... drzwi go odepchnęły! Najwidoczniej nie można sobie od tak do nich podejść...
Macabra, Hotaru, Luxian: Drużyna pierścienia w końcu wydostała się z iluzji, ale stanęła przed kolejnym ciężkim problemem jakim było niezdecydowanie i brak informacji. Cóż za nie fajna sprawa aż tak bardzo utrudniająca im misję. Na pocieszenie można przyjąć chociaż fakt że słonko wyszło zza chmur i zaczęła przypiekać im czerepy, a przyjemny, letni wiaterek chłodził ich twarze. Cóż za miła odmiana po tej całej mgle! Aż morale mogło by podskoczyć. Luxian i Hotaru skupili się jedynie na wychodzeniu z propozycjami, rozmowie i akcjach właściwie bez znaczenia, zaś Macabra, tak Macabra znów wyjęła wahadełko, niech lepiej uważa bo się fochnie za wykorzystywanie... może nie seksualne ale jednak wahadełko nie murzyn, nie robi za ośmiu i to bez pensji. Wpierw dziewczyna spytała czy to Ugh'tara zabijał magów w okolicy durgvall. Ba, spytała o to aż dwa razy! I aż dwa razy wahadełko zaprzeczyło, cóż widać był to fałszywy trop. Kolejne pytanie dotyczyło tego czy Ugh'tara przebywa w wiatraku lub jego okolicy. Co ciekawe tutaj wahadełko wpierw potwierdziło, potem zaprzeczyło i znowu potwierdziło, jak gdyby nie potrafiło udzielić jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie. Kolejne pytania dotyczyły miejsc pobytu Fema i Felixa, dzięki temu Macabra dowiedziała się że Fem jest na polance za miastem a Felix na cmentarzu. Kolejne pytanie zaś dotyczyło księdza ale tym razem wahadełko zaprzeczyło, oczyszczając tym samym biednego duchownego z zarzutów postawionych przez Macabre. Tym samym seria pytań się skończyła ale co dziewczyna zrobi z odpowiedziami, zależy wyłącznie od niej.
Felix the Clown: Znawca żartów i król kiczu w jednym, zaczął rozmyślać nad... swoją własną zagadką, wytężając swój (nie)mózg. Sprawa była tak skomplikowana że Klownowi trochę na tym zeszło, ale żaden problem, jego rozmówcy nie bardzo się śpieszyło, przecież miał przed sobą całą wieczność, prawda? Po pewnej, dłuższej chwili, Klown jednak postanowił odpowiedzieć, na pytanie swego rozmówcy. Ten patrzył na niego pustymi oczodołami jeszcze jakąś chwilę po czym w głowie Klowna rozległa się odpowiedź. -Źle.- Informacja raczej do najlepszych nie należała, kościotrup zaczął płonąć, mocnym wręcz białawym ogniem, a Klown mógł tylko wyć z bólu kiedy trzymająca go za nadgarstek dłoń, parzyła jego skórę. W końcu trup wypalił się całkowicie a z niego i jego klucza została tylko kupka popiołu. Zaś co z nadgarstkiem Felixa? Ano był w fatalnym stanie, skóra dosłownie się zwęgliła i prześwitywały spod niej mięśnie i kawałek kości. Bez wątpienia nadgarstek był w fatalnym stanie. A ty nadal nie miałeś klucza...
Stan postaci: Luxian - 94%MM Felix the Clown: - Lewy nadgarstek wypalony aż do mięśni, skóra poczerniała, a sam nadgarstek nie boli bo po prostu nie masz w nim czucia. Jakiekolwiek ruchy lewym nadgarstkiem są odradzane.
Więc to nie przypadek że ja tu się znalazłem. To nie przypadek, że na górze nie było mojej twarzy. To przyszykowano... dla nas. Ale skąd ktoś wiedział, że przybędziemy? Musiał mieć dostęp do informacji... Musiał być...-urwał, bo przypomniał sobie, co tutaj robił. Zmrużył oczy i przyjrzał się ów upartym drzwiom. Nie chciały go przepuścić. Nie pozwalały, żeby się zbliżył. Dlaczego...? I co miał zrobić, żeby je otworzyć? Ba, najpierw musiał zastanowić się co zrobić z tą barierą. Pierwsze co przyszło mu na myśl, to proste rozwiązanie. Siłowe. Nie miał co prawda niczego, co pozwoliło by mu na zaatakowanie drzwi na dystans, ale... spojrzał na trzymany w ręku kij. Co się stanie, jeśli rzuci nim w drzwi...? Przejdą przez barierę i uderzą w nie? I co się wtedy stanie? Bardzo możliwe, że musiał teraz zachowywać się dyskretnie, ale... jeśli miał się ukrywać, to trzeba było pomyśleć o tym, zanim rzucił kamieniem. Teraz, nie ma już odwrotu. Nawet jeśli ktoś pilnuje tego miejsca, to i tak wie już o tym, że on tu jest. Po prostu. Więc... odsunął się nie co od miejsca, w którym prawdopodobnie znajdowała się bariera i zamachnął się trzymanym w ręku kijem. Nie miał co prawda zbyt dobrego cela, ale kijem w drzwi z tej odległości na pewno trafił. Więc rzucił, spodziewając się tego, że odbije się od ów bariery i wróci do niego, z - pewnie - większą szybkością, więc był przygotowany na ewentualny odskok. Jeśli kij przeleciał przez granicę bez żadnego problemu, Fem ponownie próbuje przejść. Jeśli jednak jego pocisk odbije się i wróci do niego, zmienia taktykę.[Tak samo zresztą robi, jeśli pomimo rzuconego kija i tak się odbije.] Próbuje zatem czego innego. Najpierw próbuje iść w stronę drzwi... tyłem. Może to troszkę głupie, ale... mogło zadziałać. Jeśli też odbił się, próbuje dalej, tym razem bokiem, albo zakrywając się całkowicie płaszczem. Jeśli nic się nie stało dalej, Fem wzdycha i rozgląda się uważnie. Może znajdzie jakąś przydatną rzecz, typu przełącznik, bądź inne tego typu przedmioty. Jeśli nie... obmacuje ściany, od wejścia do miejsca gdzie znajduje się bariera, w poszukiwaniu jakiegoś fajnego przejścia. Jeśli i to nie przynosi rezultatu... czepia się bardziej radykalnych środków, typu gaszenie jednej z pochodni i sprawdzanie reakcji drzwi, bądź też puszczanie w stronę bariery chmurki dymu, w nadziei, że odkryje na co reaguje barierę. Może na magię? A może na ludzi czy inne żywe istoty? ///Lols, nie wiem co robić, więc robię to co mi przyszło do głowy. Ale to pewnie źle więc sry.
Macabra
Liczba postów : 33
Dołączył/a : 31/10/2012
Skąd : Sybir
Temat: Re: Wschodnia granica Fiore - Wioska Durgvall Sob Lis 17 2012, 18:56
- Pheam jest na polanie, Felix na cmentarzu. Ugh'tara nie zabija magów i najprawdopodobniej jest martwy a jego duch nawiedza ów młyn. Ksiądz jest niewinny... Tyle. Teraz tylko czekać, co uzna ekipa. Można iść po nich, nie? Nawet byłoby to najlepsze wyjście bo nie mają żadnego tropu. Schowała swoje wahadełko po czym zaczęła patrzeć po twarzach towarzyszy. Niech oni decydują póki co, ona tylko przekazała informacje. - Myślę, żeby najpierw iść po Felixa. Pheam da sobie na razie radę a co do niego... nie jestem pewna. Taka mała sugestia. W sumie była nawet już gotowa żeby wyruszyć w stronę cmentarza, czekała tylko na decyzje reszty, nie? Bo samej iść nie wypada i ich zostawić, tym bardziej że to ona jest najbardziej narażona.
//przepraszam że krótki, wenę musiałam rozdzielić na resztę postów x.x
Hotaru
Liczba postów : 756
Dołączył/a : 14/08/2012
Temat: Re: Wschodnia granica Fiore - Wioska Durgvall Nie Lis 18 2012, 02:38
- Kto to jest ten Ugh'tara, a właściwie kim był? Hotarcia zadała pytanie... Do tego dosyć dziwne, bo to jest raczej ważna informacja kim był ten .. Koleś na ,,U". W każdym razie już nie żyje, prawdopodobnie był magiem i jest związany z tym Rinem.. Po chwili spojrzała się podejrzliwie na Luxa. - Jako tako posługuję się dobrze magią. Odpowiedziała już na temat pytania chłopaka, wywróciła oczkami i spojrzała się teraz na towarzyszy. To teraz albo pójść do klauna albo Fema. Widocznie pójdziemy szukać klauna, bo nie da rady. W końcu klaun, jak klaun nie da rady raczej w normalnej walce. - To chodźmy po tego klauna! Krzyknęła energicznie dziewczynka. Włoskami zarzuciła do tyłu, dalej skok. Obrót i spojrzenie na towarzyszy. Dadzą razem radę. Ta trójka na pewno.. Klaun w sumie niewiadome. Nie znała go, ale mag sobie da zawsze radę. - Emmm... Wiecie, gdzie jest cmentarz?
Luxian
Liczba postów : 22
Dołączył/a : 01/11/2012
Temat: Re: Wschodnia granica Fiore - Wioska Durgvall Nie Lis 18 2012, 09:06
-Cmentarz? Nie mam pojęcia...-Powiedział lekko zdziwiony. Jednak odpowiedź dziewczyny go zadowoliła. Nie będzie musiał w końcu bronić ich sam. Rozejrzał się spokojnie wokół siebie. Jeżeli nie opłaca iść się do młyna, udajmy się za dziewczyną, ona wydaje się wiedzieć więcej niż my. Okolica nie była zbyt spokojna. Chwilowe mocniejsze powiewy wiatru były nieznośne. Widać było po nich, że teoretycznie się zgubili. Chociaż tych cholernych kamieni już nie było. -Ugh'tar? Dziwne imię. Ale jeżeli to nie on, to kto...? Domyśleń nie było końca. Jeden z nich? Nie, raczej nie. Może miastowy? Albo ktoś kto miał związek z założeniem miasta lub młyna. Cała ta okolica była jakaś podejrzana i dziwna, lecz nie było czasu na to, żeby rozmyślać beztrosko. W końcu mieli misję do wykonania. -No to chodźmy w ...-Powiedział lekko zmieszany, a po krótcy dodał -Tam!- Pokazał w kierunku którego sam nie rozpoznał i wolnym krokiem udał się w tamtą stronę. //Przepraszam, na telefonie pisze się trudno, i wydaje mi się, że mało to nie jest. A ja mam szlaban :/
Go??
Gość
Temat: Re: Wschodnia granica Fiore - Wioska Durgvall Nie Lis 18 2012, 12:03
Felix zaczął jęczeć z bólu, jaki sprawił mu szkielet, akurat nieszczęścia często go nawiedzają, a intelektem w tym momencie nie po grzeszył. -Kurwa…- pomyślał Klaun patrząc na swój wypalony nadgarstek, rana już nie boli wcale, bo już nie ma w niej czucie, ale nawet gdyby miał to pewnie zacząłby krzyczeć i wyć z bólu. Klucza nie miał, co za pech, a może z następnym się mu poszczęści, chociaż czy ryzykować jest tak warto? Czy może poczekać na innych i opatrzyć rany, albo ruszyć do przodu i użyć jednego z zaklęć, by przelecieć nad 3m murem? Tyle możliwości, może w sumie wypadałoby opatrzyć ranę po wypaleniu. Felix rozerwał kawałek podkoszulka i zrobił marny opatrunek, by do rany nic się nie dostało, wiedział, że gdy doszłoby do walki to raczej nie poszaleje. Co zrobić, co zrobić teraz? Felix poczuł rozdarcie, w końcu nawet nie pamiętał, co tu miał zrobić, no ludzie co to za jakaś jebana amnezja wywołana krążeniem w miejscu? -Boże ratuj…- powiedział zmęczonym głosem, w końcu wstał zmobilizowany do działania i wiedział, że musi coś zrobić, bo jeśli będzie tu siedział w miejscu to do niczego nie dojdzie. Wypatrzył gdzie jest brązowy klucz i ruszył po niego, lewą rękę na wszelki wypadek trzymał z dala i wskoczył do grobu, z trupem i owym kluczem. -No dajesz…- powiedział pewny siebie. Chyba mu już do reszty odbiło, co w takim razie się stanie z tym biednym wariatem?
Sponsored content
Temat: Re: Wschodnia granica Fiore - Wioska Durgvall
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.