I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Główny plac Magnolii Sob Lis 03 2012, 11:26
First topic message reminder :
Wielki plac Magnolii. Jest to duża niemalże pusta przestrzeń między budynkami, tuż przed ratuszem. Na placu znajdują się 4 fontanny rozstawione po kątach placu, oraz jedna największa w samym centrum. Znajdują się tu też ławeczki coby można było sobie spocząć. Co jakiś czas odbywają się tutaj różnego rodzaju wydarzenia, typu pokazy, wystawy i tym podobne. ~~~~~~~~ ~
MG Wszedłeś na plac główny, zazwyczaj wolna przestrzeń wypełniona była strażnikami. Wszystko ze względu na niedawną wizytę artysty. Po jego zabójstwie ta część miasta została "odcięta" do czasu zakończenia sprawy. Mniej więcej na środku widziałeś duże podwyższenie, na którym najwidoczniej występował artysta. Stało tam kilku strażników wraz z kapitanem. To właśnie do niego miałeś udać się po dalsze informacje. Jeśli ukazałeś strażnikom zlecenie, przepuszczając Cie dalej. Pozwalają dość do podwyższenia. Kapitan gdy tylko Cie zobaczył skinął lekko głową i podszedł do Ciebie. - Jak sądzę jesteście tu by pomóc nam w rozwiązaniu tej sprawy? Doskonale! - mężczyzna w średnim wieku gestem wskazałbyś poszedł za nim. Podprowadził Cie do niedokończonej rzeźby, pod którą leżało zakrwawione ciało mężczyzny. Nie miałeś żadnych wątpliwości, że to był ten artysta. Jeśli chodzi o stan, to jego oczy były wytrzeszczone, usta zastygłe w panicznym strachu i bólu. Gdy tylko spojrzałeś na ten widok, mogłeś wręcz usłyszeć jego krzyk. Idąc niżej, zauważyłeś potwornie rozszarpane gardło, jakby pazurami. Czy to wszystko? Możliwe... a może coś jeszcze trzeba sprawdzić? - Oczywiście to jest jedynie cielesna iluzja na potrzeby śledztwa. Jednak ona jest odwzorowana w 100%. Prawdziwe ciało znajduje się w rękach naszego lekarza który, prosił by zabrać Cie do niego gdy skończysz oglądać miejsce zbrodni... - Powiedział spokojnie kapitan - oczywiście jeśli masz jakieś pytania... pytaj.
Autor
Wiadomość
Logen
Liczba postów : 40
Dołączył/a : 25/10/2012
Temat: Re: Główny plac Magnolii Pon Kwi 08 2013, 19:27
Heh... zostać i dać się aresztować, czy też uciekać i do reszty się pozbyć sił. - myślał Logen, zbierając się z ziemi i czekając przy ciele artysty. - Teraz to prawdziwe ciało... - powiedział pod nosem. Chciał udać się do doktora, który zlecił mu tę misję. W końcu miał się dowiedzieć, co stało się z prawdziwym artystą. A to, że znalazł go już takiego, to nie jego wina, prawda? Tylko skąd inni mogliby wiedzieć co się wydarzyło? Hmm... niemożliwe, żeby ona im cokolwiek wygadała. - pomyślał, w spokoju czekając na nadciągające straże. W głowie miał już nawet plan, jak wyjść z takich opresji. O ile nie mieli jakichś mocnych dowodów, to mogłoby się mu udać...
Villen
Liczba postów : 330
Dołączył/a : 18/08/2012
Temat: Re: Główny plac Magnolii Wto Kwi 23 2013, 18:12
MG
Straż była coraz bliżej, a ty czekałeś. Czy też może na ścięcie, czy na wybawienie. Miało się to okazać. Już po chwili straż otoczyła Cie ładnym pierścieniem, kierując w twoją stronę piki. Pewno nie potrzebowaliby wiele czasu by przebić Cie nimi. Na przodzie stał poznany już przez Ciebie kapitan straży. Spojrzał na Ciebie, spojrzał na ciało, zmarszczył brwi i warknął tylko jedno. - Jesteś aresztowany - po tym, spróbowali wcisnąć Ci na ręce kajdany, takie fajne~ takie uniemożliwiające użycia magii~ - Pójdziesz z nami....
O ile nie stawiałeś oporu... to sprawa kończy się szybko... chociaż może pojęcie kończy jest tutaj błędne, bo to wszystko dopiero się zaczyna. Zgarnęli Cie z placu, to samo zrobili ze zwłokami. Zaciągnęli Cie do już znajomego prowizorycznego gabinetu doktora, tylko jak na razie nikogo tam nie było, poza Tobą i strażnikiem. Wszędzie panowała cisza, czekałeś w napięciu na doktorka. Usłyszałeś znajomy chichot. Strażnik nie zareagował. Chwilę później do sali wkroczył doktorek i usiadł za biurkiem tuż przed tobą. - Eh... - potarł skronie - ...więc jak mi to wytłumaczysz?....
Villen
Liczba postów : 330
Dołączył/a : 18/08/2012
Temat: Re: Główny plac Magnolii Pon Cze 10 2013, 01:30
MG
Czas upływał, a nasz mag jakoś nie zmusił się do tłumaczenia. Wszystko wskazywało, że to jednak on. Pewno by zgnił w więzieniu, gdyby nie fakt, że ktoś pociągnął za sznurki. Dlatego też obejdzie się bez więzienia... a w zamian zostanie przeprowadzona egzekucja. Ciężko mieć za wrogów wpływowych ludzi. W dzień egzekucji, na placu była widoczna dziewczynka... tak, mag mógł ją rozpoznać. To ona go w to wciągnęła... to ona była temu winna... a może to... na wszystkie inne przemyślenia już za późno. Władze ostatecznie wróciły do starej metody pieńka i topora. Okazało się, że zostali ludzie którzy jeszcze potrafią kogoś ściąć i była to szybka i elegancka egzekucja.
Nawet mistrzyni gildii nie mogła temu zapobiec... nie kiedy ma się przeciw sobie władze i społeczeństwo. Renoma gildii znacznie spadła... spadła również głowa Logena... ale na szczęście wpadła do wiadra i nie potoczyła się na bruku. [Misja zakończona niepowodzeniem]
Asthor
Liczba postów : 1213
Dołączył/a : 01/09/2012
Skąd : Olkusz/Gliwice
Temat: Re: Główny plac Magnolii Pią Lip 19 2013, 11:30
Kolejnym miejscem, które Asthor postanowił sprawdzić był główny plac Magnolii. Było tutaj zapewne sporo ludzi, a miejsce stanowiło strategiczny punkt dla całego miasta. Bardzo możliwe było więc, że to tutaj będą działy się jakieś ważne rzeczy, że tutaj pojawią się poszukiwane przez maga błyskawic osoby. Gdy wchodził na rynek jego ptak unosił się 15 metrów nad nim obserwując otoczenie oraz przyległe tereny. Dzięki pomocy swojego obserwatora oczywiste było, że mógł zobaczyć więcej niż przeciętny wędrowiec. Tym razem czuł, że trafił w dobre miejsce. Plac główny Magnolii... Tutaj musiało dziać się coś istotnego. Teraz pozostało magowi czekać na przeciwnika.
Oczywiście czekając na niego jest czujny. W razie ataku typu pchnięcie, prosty czy inne o podobnej trajektorii odskakuje w bok, a w wypadku ataków typu sierp czy ciecie równoległe do ziemi lub inne o podobnym kierunku odskakuje do tyłu. Obserwuje też obszar powyżej siebie. Jakby coś spadało odskakuje do tyłu, aby łba mu nie rozbiło. W razie jakby coś wyrastało spod ziemi również od razu odskakuje w bok. Ogólnie stara się być czujnym wiedząc, że atak może nadejść w każdej chwili.
MM=94%
Asthor
Liczba postów : 1213
Dołączył/a : 01/09/2012
Skąd : Olkusz/Gliwice
Temat: Re: Główny plac Magnolii Pon Lip 22 2013, 16:10
Okazało się, że również plac główny Magnolii był pudłem... Dlaczego nigdy nie dzieje się nic ciekawego, tam gdzie pojawia się Asthor? Nie pozostało zbyt wiele opcji, ale trzeba było szukać dalej, może kolejne miejsce okaże się strzałem w dziesiątkę. Tylko, gdzie szukać, kiedy odwiedziło się już tyle miejsc, potencjalnie, według maga błyskawic, będących najlepszym miejscem na atak wrogów. No nic, nie było innego wyjścia jak wędrować dalej, a wraz z Asthorem dalej wędrował jego ptak gromu.
z/t
Lindow
Liczba postów : 415
Dołączył/a : 21/08/2013
Skąd : Z wyspy solą oraz żelazem płynącej
Temat: Re: Główny plac Magnolii Czw Sie 22 2013, 13:00
Hmmm...słoneczny dziś dzień... - Rzekł sam do siebie. Od dłuższego czasu podróżował, jednakże nigdy nie był w Magnolii. Jakoś przez te 2 lata nigdy po drodze mu nie była stolica. Może dlatego, że bał się zbyt wielu ludzi w jednym miejscu? Lindow zakrył dokładniej prawą ręke płaszczem, widząc ogrom ludzi na głównym placu. Nie chciał nikogo nie potrzebnie wystraszyć. Rozglądnął się bez pośpiechu po tutejszych ludziach, budynkach łykając elementy ich kultury w życiu codziennym. Niewiele się prawde mówiąc różnili od innych mieszkańców Fiore na pierwszy rzut oka, choć co miasto poznawał coś nowego, a teraz w końcu był w stolicy. Uśmiechnął się sam do siebie. -Hmm...ciekawi mnie czy są tu jacyś magowie...ktoś z tej sławnej gildii, Fairy Tail. - Pomyślał głośno, podchodząc mniej więcej na środek placu, ostrożnie omijając innych ludzi. Rozglądnął się za ciekawymi postaciami, które mogły być magami. Patrzył czy ktoś nie ma na ubraniach, ciele symbolów gildii, bądź czy ktoś nie używa magii. Miał nadzieje, że dostrzeże kogoś.
Edit: Po 3 godzinach pobytu, chłopak poczuł się zmęczony. Nie zauważył nikogo ciekawego, a ludzie pomału zaczęli interesować się nim, co sprawiło, że miał ochotę szybko opuścić to miejsce. Chyba nie jest jeszcze gotowy na stolice i na ustatkowanie się w gildii. Wstał z ławki, otrzepując się lewą ręką, po czym ruszył w strone bram miasta, podążając dalej w drogę.
Muto Zenko
Liczba postów : 358
Dołączył/a : 03/07/2013
Temat: Re: Główny plac Magnolii Sob Paź 05 2013, 01:29
Magnolia. Miasto wielkie, tętniące życiem, centrum Fiore. Właśnie tu zbierają się wszyscy ludzie, a przede wszystkim magowie - można, by to nazwać jakimś magicznym gównem, do którego lgną muchy, zwane magami. I są naprawdę wszelkiej maści: GH, LS, VP, a nawet Ci niezrzeszeni. To właśnie w tym miejscu ostatnimi czasy wydarzyła się tragedia - atak tajemniczej Inkwizycji na Kardię. Oczywiście odparty przez dobrą stronę mocy, gdzie - bo jakby inaczej - 'służył' Muto Zenko. Takim tam chłopaczyna: ani to wielkolud, ani kurdupel. Bajców też nie miał nad wyraz rosłych. Ale nie potrzebował tego, by wykończyć jednego z przeciwników, i to nie byle jakiego! Bo o numerze 7, a dokładniej, siedmio-gwiazdkowego. Czyli bardzo silnego. Reszty nie ma sensu opowiadać - główny przeciwnik dał nogę i tyle go widzieli. Nasz bohater nie dowiadywał się, co dalej. Po prostu sobie poszedł i tyle go widzieli w tym mieście. Więc po co zjawił się tu ponownie? Chęć rozgłosu? Nagrody za pokonanie przeciwnika? A może po prostu mu się nudziło? Ostatnia opcja jest prawidłowa, ale nie do końca - był tu w interesach, ale i również czuł pewnego rodzaju tęsknotę.. do kogoś. Nasz hiroł stał niedaleko centralnej fontanny. Ubrany był jak zwykle - czarne portki, brązowy płaszcz (zapięty na środkowe guziki, co by klaty nie było widać!), no i czerwone włosy. Tuż przed wejściem do Magnolii wrócił do starego wyglądu, co by przypadkiem nie poznał go ktoś 'znajomy', o ile ktoś taki istniał. Poza tym nie chciał się jeszcze obnosić z powrotem Luminous Night na rynek. Na razie trzeba było zebrać siły. Przy okazji popalał sobie papieroska, wpatrując się w największą z fontann. Warto wspomnieć o 'tęsknocie', którą domniemanie odczuwał Zenek. Należy to rozumieć poprzez chęć spotkania pewnej panny: - Sheyla Zorha, huh? Do tego kapitan magicznej policji.. - fakt, że aktualnie stali po przeciwnych stronach barykady, jeszcze bardziej nakręcało czerwonowłosego. Bo przecież.. dziewczyna nic nie wie, że właśnie przejął nielegalna gildię i ma zamiar dobrze się bawić, siejąc chaos na świecie. Romansowanie z przeciwnikiem sprawi mu jeszcze większą przyjemność. Ah, chyba nieco wybiegł w czasie.. Mag uśmiechał się od ucha do ucha, dyskretnie rozglądając dookoła. Może to był kompletnie głupi pomysł, myśląc, że akurat tu ją spotka. Ba, w ogóle szanse, że jest w tym mieście są niemalże, że zerowe. Ale kto mu zabroni? Nadzieje może mieć każdy. A Zenko czuł w kościach, że ujrzy swą piękną panią kapitan, jakby nigdy nic. Przypadkiem, bo przecież wcale nie przyszedł tu specjalnie dla niej i jej nie szukał.
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Główny plac Magnolii Sob Paź 05 2013, 04:38
NPC - Sheyla
Wysoce możliwe, że pula wygranych gier na ten dzień dla Zenka uległa drastycznemu skurczeniu, gdyż skumulowały się w jeden łut szczęścia: głównym placem Magnolii spacerowała ciemnoskóra piękność w długim białym futrze, białych nausznikach i błękitnych skórzanych rękawiczkach. Dolną połowę twarzy osłaniała błękitna arafatka, jednak nie nadawała właścicielce bandyckiego wyglądu, a wręcz przeciwnie: zdawała się pasować delikatnością do całokształtu. W długi warkocz kruczo-czarnych włosów wplecione były drobne, górskie kwiaty białe i niebieskie, gdyż tylko zahartowana w warunkach pogodowych flora mogła sprostać obecnej magnolskiej aurze. Pod kozakami, nie wyzywającymi ale jak najbardziej kobiecymi i eleganckimi (i w sumie ledwo widocznymi spod płaszcza), niespiesznie chrupał śnieg. Postać spacerowała wyprostowana, jednak nie w sztywny marszowy sposób, a raczej rozluźniony. Ręce, trzymane z tyłu u dołu pleców, trzymały nieprzezroczystą siatkę z zakupami, nie różniącą się z zewnątrz od milionów innych takich siatek niczym. Twarz skierowana była lekko ku górze. Można było odnieść wrażenie, że oczy są zamknięte, jednak w rzeczywistości były przymrużone. Po błogim wyrazie twarzy było widać, że ich właścicielka delektuje się pogodą. Tylko raz na jakiś czas delikatnie marszczyła nos, gdy upadł na jego odsłoniętą część jakiś większy płatek śniegu, obecnie padającego dość nieśmiało. Czy osobie o tak egzotycznej urodzie nie powinno być za zimno? Powinno. I było. Jednak piękno otaczającej aury wynagradzało tę niewygodną część, szczególnie, że odzienie bezbłędnie spełniało swą ochronną rolę. Po prostu piękna, zwykła kobieta w piękny, zwykły dzień... Wtem poczuła nieśmiałe ciągnięcie za płaszcz. Oczywiście od razu się zatrzymała i spojrzała w dół. Mała dziewczynka w długim (jak na kilkuletnie dziecko), zielonym płaszczyku w jednorożce, patrzyła to w oczy pięknej panny, to na jej lewe ramię. Zdawała się troszkę przestraszona ale też było w niej spojrzeniu coś odważnego, zdeterminowanego... - Pani jest z policji? - zapytała nieśmiało dziewczynka, zerkając na ramię Kwiatu Południa, na którym-to ramieniu widniała opaska dumnie głosząca: KAPITAN, zapisane hiraganą... - Tak, jestem policjantką. - odparła, obdarzając dziewczynkę promiennym spojrzeniem. Śmiało można było założyć, że równie promienny i ciepły jest w tym momencie jej uśmiech. - Tata mówi, ze jeśli mamy problem, to policja nam pomoze. Cy to prawda? - dziecko niemal wpiło w twarz Sheyli spojrzenie, jakby od tego zależało jej życie, do tego siłując się ze sobą, by wyraźnie powiedzieć brakujące głoski mimo braku górnych mlecznych siekaczy. Determinacja i pytanie zaniepokoiły panią kapitan, gdyż jak często dziecko na ulicy zaczepia policję, bo ma problem? - Twój tata ma rację. Jak mogę ci pomóc? - ukucnęła przy dziewczynce i pogłaskała ją po główce. Ta wystawiła prawą nóżkę do przodu. Po bokach poluzowanego buta zwisała rozsupłana sznurówka, mocząc końce w śniegu... - Rozwiązał mi się bucik, a nie umiem jesce wiązać. Mogłaby pani go zawiązać? Nie chciałabym się psewrócić. Mogłabym sobie wybić ząbki. - faktycznie, górne stałe kły już się wybiły, wyglądając jak ząbki kasownika do biletów. Byłoby smutno, gdyby się złamały. Tak czy inaczej, uzewnętrznienie przez dziewczynkę swojego problemu sprawiło, że Sheyla obdarzyła ją jeszcze cieplejszym spojrzeniem... - Oczywiście, że pomogę. Masz śliczne ząbki. Trzeba o nie dbać! - i z tą wesołą odpowiedzią położyła siatkę obok na ziemi, sama klękając na jedno kolano i spełniając prośbę dziecka. Gdy skończyła, już miała pytać, gdzie rodzic lub opiekun ale ten rodzaj zguby znalazł się sam. Dało się słyszeć z oddali, dość szybko zbliżające się: - Usagi! Usagi, gdzie jesteś!... O, tutaj! Miałaś czekać przed sklepem! Poczekaj tylko, niech tylko wrócimy do domu... - kobieta była wyraźnie zła na dziewczynkę. Nie przejęła się zbytnio osobą trzecią, widocznie nie zwracając uwagi na opaskę. Sheyla spojrzała z dołu w twarz kobiety. Dość groźnie... - Co to był za sklep, że dziecko nie mogło do niego wejść, że aż musiała je pani zostawić bez opieki przed wejściem? - spytała z naciskiem. Kobieta dopiero teraz ujrzała napis "kapitan" i wyraźnie pobladła. W tym czasie Sheyla wstała, mierząc ją spojrzeniem z góry. - I co ma się takiego stać w domu? - niby ot tak zadane pytanie, a jednak tkwił w nim pewien sztylet. Matka dziewczynki zauważyła go od razu, kurcząc się w sobie jeszcze bardziej. Sheyla nie odpuściła, dobijając - Niech tylko dowiem się o naruszeniach praw dziecka w pani najbliższej rodzinie, a mogę obiecać, że sceneria następnej rozmowy będzie dalece różna od obecnej. Matka panicznie przeprosiła za swoje zachowanie i obiecała poprawę. Chwyciła Usagi za rączkę, pożegnały się - jedna radośnie, druga trochę mniej - i zaczęły się oddalać. Pani kapitan również miło odmachała dziewczynce, natomiast matkę postanowiła uważnie zapamiętać... Oczywiście całe zdarzenie miało miejsce na oczach Zenka, w niewielkim oddaleniu. Sheyla niemal go minęła, nie zauważając...
Muto Zenko
Liczba postów : 358
Dołączył/a : 03/07/2013
Temat: Re: Główny plac Magnolii Sob Paź 05 2013, 17:47
Czy to Anioł? Czy to Bogini? Czy to samo.. nie! To Sheyla! Prawdziwa Sheyla, z krwi i kości! Była tuż obok, wręcz na wyciągnięcie ręki. Szła z zakupami, ubrana jak zwykle w takie ciuszki, że Zenko mógłby ją z miejsca schrupać. A raczej połknąć bez wcześniejszego przeżuwania. Ktoś mówił, że nadzieja matką głupich? Ha! Może i nasz hiroł był jej synem, ale za to szczęśliwym, bo jego nadzieja się spełniła. Dosłownie jakby jego myśli zostały wcielone w rzeczywistość. - Chrzanić to! Idę do niej! - mruknął w myślach i już miał ruszyć do wybranki swego serca, gdy uprzedziła go jakaś dziewczynka. Zenko zamarł w miejscu analizując sytuację: przegonić tego bachora, czy może przeczekać? Druga opcja wydaje się najefektywniejsza. Przy próbie wygonienia dziewczynki, Sheyla mogłaby się obrazić.. i pomyśleć, że ten męski samiec jest beznadziejnym towarem na ojca. A przecież było wprost przeciwnie! Po prostu nie był jeszcze gotowy na potomstwo. Może i było to niegrzeczne, ale Muto bez większych skrupułów przysłuchiwał się wymianie zdań kobiety i mniejszej przedstawicielki gatunku tej pierwszej. Coś go zainteresowało? Nie bardzo, ale już miał pomysł w jaki sposób powita swoją 'znajomą'. Gdy mała konwersacja chylił się ku końcowi, lider Luminous Night zniknął, gdzieś na chwilę. W chwili gdy czarnulka miała zapewne zamiar ruszyć w dalszą drogę, znikąd pojawił się czerwonowłosy. Wyłonił się zza ramienia dziewczyny, wystawiając na pierwszy plan różę. Taką czerwoną, o długiej i grubej łodydze. Wyglądało na to, że to dla niej. - To dla pięknej pani policjantki, która rozwiązała - a raczej zawiązała - sprawę buta małej dziewczynki. - odezwał się, wskakując tuż przed nią. Kwiatek w dalszym ciągu był wyciągnięty w jej stronę, co by go wzięła. - Jak widać, służby mundurowe zawsze są w gotowości, by móc interweniować! - zaśmiał się zgryźliwie, jednocześnie obdarzając Sheyle swym uśmiechem - Mam nadzieje, że nie nadwyrężyłaś sobie czegoś? - żartów ciąg dalszy, jednak po chwili mężczyzna przestał się śmiać. - Już, już.. po prostu ta scenka poprawiła mi humor. A tak w ogóle, to dobrze Cię znów widzieć, piękna. - ujął dłoń kobiety, co by móc ją ucałować. Jak na dżentelmena przystało. Oczywiście jeśli Sheyla cofnie swą łapkę, nie będzie naciskał.
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Główny plac Magnolii Sob Paź 05 2013, 22:14
NPC - Sheyla
Wtem ni stąd, ni zowąd znad ramienia Sheyli wystrzeliło ramię z piękną różą. Gdyby ta sytuacja miała miejsce gdy Sheyla miała kilka-kilkanaście lat, owo ramię zostałoby poddane dźwigni, a jego właściciel właśnie spoczywałby w pozycji peryskopowej, trzymany dalej za rękę, możliwe, że w tym momencie złamaną. Do tego odczuwałby dość nieprzyjemny ucisk na klatce piersiowej, spowodowany naciskiem kozaka pani kapitan. Ale to by było wiele lat temu. Teraz pani kapitan jest mistrzynią samokontroli, w związku z tym oszczędziła Muto tej dość kompromitującej sytuacji... - Do konia i mundurowego nigdy nie podchodzi się od tyłu. - powiedziała spokojnie, przyjmując różę. - Proszę uważać. Następnym razem może mieć pan mniej szczęścia. - skarciła go wesoło, skupiona na podziwianiu piękna kwiatu. Przez myśl też przemknęła jej wizja, gdy ktoś próbuje zrobić taki prezent Erre, Benowi lub Goranowi. Zacisnęła usta, żeby się nie zaśmiać, jednak po wzroku, wciąż skupionym na kwiecie widać było, że pomyślała o czymś - z jej punktu widzenia - zabawnym. Inna sprawa, po co ktoś miałby dawać różę któremuś z tych panów w tak romantyczny sposób. To tylko dolało oliwy do ognia ale i ten wybuch śmiechu został stłumiony, nim opanował otoczenie. Po chwili po raz pierwszy przeniosła wzrok na mężczyznę, który tak ją zaskoczył (a przynajmniej próbował). - Dziękuję. Przepiękny kwiat. - dodała szczerze, obdarzając Zenka promiennym spojrzeniem swych migdałowych oczu. Choć normalnie jest trochę niższa od Zenka, obcas sprawiał, że byli sobie równi wzrostem. - A poza tym policja musi pomóc zawsze tam, gdzie potrzebna jest pomoc i jest ona w mocy policji. Nawet jeśli rozwiązanie sprawy związane jest ze związaniem. - i zastanowiła się nad czymś, podnosząc wzrok jakby ku górze - Szczególnie, jeśli związany ma być przestępca. I widać było, że myśl ta sprawiła jej przyjemność... - Ciekawa gra słów, panie... - znów przeniosła na niego spojrzenie, wciąż wesołe ale teraz jeszcze badawcze. Zmrużyła oczy, jakby próbując sobie coś przypomnieć, jednak wyglądało to bardziej zaczepnie niż jakby naprawdę próbowała odszukać coś w odmętach pamięci - Arai. Daichii Arai, prawda? Dobrze pamiętam?... Czy może pomyliłam się, i inaczej powinnam pana zwać? - choć wzrok wciąż był jednocześnie wesoły i badawczy, to teraz jednak było w nim coś poważnego. Ona swą tożsamość zdradziła, kończąc akcje w sali tronowej. Była ciekawa, czy i rozmówca zrobi podobnie, czy pozostanie przy tym imieniu i nazwisku, pod którymi go poznała... Gdy zaczął żartować, przybrała urażoną postawę, jednak od razu było widać, że to nie do końca na serio... - I nic mi nie jest, dziękuję za troskę. A nawet gdyby było, i tak na mnie wszelkie obrażenia goją się jak na psie. - po czym mrugnęła do Zenka żartobliwie... Oczywiście pozwoliła ucałować się w dłoń, kiwnąwszy tylko mistrzowi LN głową, tak na oficjalne powitanie, po czym nie mogła nie zapytać... - Śledzi mnie pan, czy cały dzień po prostu tropi względnie ładne niewiasty, uzbrojony w ten niesprawiedliwy oręż, jakim jest piękna, czerwona róża? - i ponownie wpiła w jego spojrzenie swój wzrok, głaszcząc delikatnie dłonią płatki kwiatu. Wiedziała, że jej nie śledził ale mimo to ciekawa była odpowiedzi...
Muto Zenko
Liczba postów : 358
Dołączył/a : 03/07/2013
Temat: Re: Główny plac Magnolii Nie Paź 06 2013, 15:29
Automatycznie sięgnął lewą łapką za tył swojej głowy, energicznie pocierając bujną czuprynę i robiąc przy tym głupią minę. - Faktycznie, nie pomyślałem o tym. Mój błąd. To się więcej nie powtórzy. - odpowiedział, obdarzając ją przez cały czas swym ciepłym uśmiechem. Szczerze powiedziawszy, to nawet jeśli stałaby mu się krzywda bez swój nierozważny ruch, to nie miałby tego za złe sobie. A tym bardziej kobiecie, z która rozmawiał. Ba, wręcz przeciwnie. Byłby zapewne szczęśliwy, że został znokautowany przez taką piękność. Byłaby to dziwna reakcja? No oczywiście, że tak. Ale kto zakochanemu facetowi zabroni.. tacy, to robiąc różne dziwne rzeczy i równie dziwnie się zachowują. Swymi czerwonymi ślepiami bacznie lustrował panią kapitan, wyczekując jej reakcji na otrzymany 'prezent'. Jej uśmiech był wystarczającą odpowiedzą, która zadowoliła Zenka. - Piękny kwiat, dla pięknej kobiety. Oczywiście swą urodą nie dorasta do pięt właścicielce. - tekst stary jak świat, ale co w tym złego, jeśli facet naprawdę tak myśli? Mężczyźni nie byli dobrzy wyrażaniu tego co myśleli, a już na pewno, jeśli miało to brzmieć 'romantycznie', czy coś w tym stylu. - Wiem, wiem, po prostu to było takie.. urocze? No, można tak powiedzieć, bo chyba to słowo najlepiej pasuje. Piękna pani policjantka i mała dziewczynka. To tylko pokazuje, że służby mundurowe nie są takie stereotypowe, jak myśli o nich społeczeństwo, że otwarte są na każdą pomoc, nawet tak trywialną. To się ceni, to się ceni. A jeśli chodzi o wiązanie, to z chęcią mogę coś nabroić, by zostać związanym. Oczywiście przestępcą nie jestem. - mała zabawa w policjanta i złodzieja mogłaby być ciekawym doświadczeniem. Byleby była tylko 'zabawą'. Choć w tym wypadku, Sheyla mogłaby skuć naszego bohatera, gdyby tylko zobaczyła jego znak na lewej piersi. Wtedy już tak kolorowo by nie było. Poza tym jeszcze nic złego nie zrobił, tylko przejął pewną gildię i stał się jej liderem. - Cholera! Imię! Jak ja się jej przedstawiłem..? Debil, po prostu debil ze mnie! - skarcił się w myślach, jednak na zewnątrz nie było po nim widać, że się zdenerwował. Jedynie cały czas szczerzył. Na całe szczęście rozmówczyni mu przypomniała. - Tak właściwie 'Arai' to nazwisko.. no dobrze. Powiem Ci prawdę. Nie nazywam się Arai Daiichi i zarazem tak się też nazywam. Jestem podróżnikiem, który szwenda się po świecie bez swego miejsca na ziemi. Zmieniam imiona bez zastanowienia, chcąc się wpasować.. gdzieś. Heh, może to dla Ciebie dziwne, ale takim jestem człowiekiem. Ale imię Daiichi jest bardzo dobre, jeśli chcesz, od teraz mogę tak się zwać. - było to kłamstwo, ale tylko po części. Posiadał swe prawdziwe imię jak i nazwisko. Ale i również był właśnie takim pustelnikiem, o którym wspomniał. Od dłuższego czasu jeszcze nie zagrzał nigdzie miejsca. Jednak od niedawna i to się zmieniło. Czyli że wychodzi, że kłamał we wszystkim? - Mam nadzieje, że ta smętna opowiastka Cię nie odrzuca. Czasem powiem parę słów za dużo, ale co poradzić. Po prostu dobrze mi się z Tobą rozmawia. - wzruszył ramionami, po czym zgiął swą łapkę w łokciu, wystawiając ją w stronę dziewczyny, co by mogła ją objąć. - Może się przejdziemy? - zaproponował, jednocześnie sięgając po jej siatkę z zakupami, co by nie dźwigała. Oczywiście nie zajrzał do środka. Nie jego sprawa, co kupiła. Jeśli Sheyla przystanie na propozycję Zenka, ten ruszy wolnym krokiem wokół centralnej fontanny, rozglądając się przy tym jakby od niechcenia. Zauważając jednak kątem oka jej obrażalską postawę, parsknął śmiechem. - No tak, samoleczenie. Magia to fajna sprawa. Szkoda, że ja tak nie umiem. - westchnął, uśmiechając się pod nosem. Takie samoleczenie to fajna sprawa. Jakby je połączyć z jego magią, to stałby się osobą nie do pokonania. No, pomarzyć zawsze można, prawda? Uniósł jedną z brwi delikatnie do góry. - Względnie ładne? Hoho, chyba masz za małe mniemanie o sobie. Ale nie, nie śledzę. Ta róża to był taki pomysł na poczekaniu, powinienem na to wpaść dużo wcześniej. W każdym bądź razie, muszę się przyznać bez bicia, że pomyślałem sobie, że jak wpadnę do Magnolii w 'interesach', to Cię spotkam.. i zobacz, udało się. To chyba jakiś znak. - powiedział, mrugnąwszy do niej. - I skończ z tym 'pan', to takie krępujące. Mów mi po imieniu. - rzucił po chwili. Może małego brudzia?
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Główny plac Magnolii Pon Paź 07 2013, 12:53
NPC - Sheyla
Gdy Zenko przyznał się do błędu, Sheyla pogroziła mu palcem lecz widać było po spojrzeniu, że tak naprawdę się uśmiecha, dalej "skupiona" na kielichu kwiatu... - No! Mam Nadzieję. - powiedziała tylko pół żartem, pół groźnie. Natomiast na komplement nie odezwała się słowem, jednak po delikatnie i wesoło przymrużonych oczach było widać, że pod błękitną arafatką znów ukazał się piękny uśmiech. Wciąż głaszcząc płatki kwiatu, słuchała dalej. Gdy jednak doszło do stwierdzenia o stereotypowej policji, mimo że z natury Kwiat Południa jest opanowana, tu, w sytuacji gdy pomyślała o wszystkich znanych sobie policjantach, nie tylko kapitanach - parsknęła radosnym śmiechem. Na szczęście szybko udało jej się go w sobie zdusić... - Ekhm... Hih... Prawda. Służby mundurowe w żadnym wypadku nie są stereotypowe. Może mi pan wierzyć. - wtrąciła się, obdarzając go roziskrzonym wesołością spojrzeniem, po czym pozwoliła dokończyć. - Żeby być związanym przez kapitana policji, na przykład mnie, musiałby pan nabroić, i to bardzo. Wolałabym jednak mieć pana po naszej stronie, jak w Kardii. Gdybym czuła się zmuszona do związania pana, takie rozmowy jak nasze spotkanie dzisiaj, skończyłyby się na zawsze. - i choć ton miała pozornie wesoły było słychać, że nie żartuje... Gdy Zenko zaczął się tłumaczyć z godności, patrzyła na niego jak dobroduszna nauczycielka na łobuza, który postanowił w końcu się przyznać do psoty, choć od początku było wiadomo, że to jego sprawka. Westchnęła... - Nie odrzuca, zapewniam. I dobrze, niech będzie Arai Daichii. Wiedziałam od początku naszego spotkania w restauracji, panie Arai. Z resztą udało mi się znaleźć tylko jednego Arai Daichiiego. Zmarł 54 lata temu w Hargeonie, przeżywając 98 wiosen. Co prawda jeszcze jakieś teczki leżą na moim biurku, ale podejrzewałam, że są w nich tylko informacje dotyczące zmarłego. Teraz sam mnie pan upewnił, że mogę je odesłać do archiwum, bo nie wygląda pan na 152latka. Od czasu Kardii nie mam za dużo czasu na sprawdzanie tajemniczych, przystojnych rycerzy znikąd, ratujących miasto po czym niemal rozpływających się w powietrzu jakby nie istnieli. - powiedziała jakby nigdy nic. Naturalnie przeciwko spacerowi nic nie miała. Gdy Zenko wystawił łokieć, przełożyła przez niego swoją rękę, pozwalając się prowadzić. Nie oponowała również przeciwko niesieniu przez mężczyznę jej siatki na zakupy, dość ciężkiej... - Wie pan, każda magia ma swoje plusy i minusy. A moja magia... Niestety nie jest niezawodna. Co z tego, że mam zaklęcia samoleczenia, skoro nie zawsze umiem uratować kogoś innego. To prawda, mogę wiele, ale nie raz zdarzyło się, że nie zdążyłam z ratunkiem albo ktoś miał takie obrażenia, że nawet nie dałabym rady mu pomóc. - i to mówiła już całkiem serio, zapatrzona gdzieś w dal. Po chwili jednak znów się subtelnie rozpogodziła. - Wie pan, zawsze może pan spróbować nauki jeszcze jednej magii. Natomiast na protest przeciwko "względnie ładnej" nie zareagowała inaczej jak ponownym wesołym i może odrobinę psotnym spojrzeniem. A spotkanie rzeczywiście wypadło niesamowicie przypadkowo... - Hmm... Fakt. Biorąc pod uwagę, że chyba żadne z nas nie należy na stałe do tego miasta, to ponowne spotkanie, kompletnie przypadkowe, musi być strasznym zrządzeniem losu. Pytanie tylko, czy na dobre, czy na złe? - po czym spojrzała na Zenka pytająco, unosząc brew... Gdy poprosił o mówienie po imieniu, zatrzymała się, stając przed nim i wyciągając rękę do przodu w ramach normalnego przedstawiania się: - A więc dobrze. Tak już oficjalniej: miło mi cię poznać, Daichii. Mów mi "Sheyla". - i jeśli Zenek odpowiedział uściskiem, wróciła "pod rękę", gotowa do dalszego spaceru. Wtem jakby coś sobie przypomniała... - Aha. Proszę uważać na siatkę, dobrze? Nie chciałabym, żeby granaty się obtłukły. - i zerknęła trochę ze strachem w stronę siatki...
//Perdon. Miał być krótszy, wiem xD ...
Muto Zenko
Liczba postów : 358
Dołączył/a : 03/07/2013
Temat: Re: Główny plac Magnolii Wto Paź 08 2013, 16:25
Miał ochotę odpowiedzieć, że dla tej jednej, malutkiej chwili przyjemności w objęciach ciasno zawiązanej liny, mógłby zaryzykować i nabroić dosyć poważnie, ale. No właśnie, zawsze jest jakieś ale - potem by tego żałował, bo zapewne Sheylusia, by mu tego nie wybaczyła tak łatwo, o ile w ogóle. Nie pozostało mu nic innego, jak tylko wzruszyć ramionami. - No trudno się mówi. - widział, że nie warto droczyć się w tym temacie, nawet jeśli to były tylko żarty. Gdy już razem szli przed siebie, Zenko westchnął cicho. - A więc wiedziałaś od początku.. - zaczął, zerkając na nią z ukos - Yarre, yarre.. wychodzi na to, że kiepski ze mnie kłamca. Ale to w sumie dobrze? Kłamstwo ma zawsze krótkie nogi i prędzej, czy później - wywinie orła na twardą ziemię. W moim wypadku obyło się bez bolesnego upadku, ale zamiast tego jest mi głupio.. no, jakaś kara musi być. - pacnął się otwartą dłonią w czoło, oczywiście lekko. Na szczęście kobieta była wyrozumiała, co jest dosyć wyjątkowe. Każda inna dawno, by go trzasnęła w ryjek i poszła w cholerę, robiąc mu niezłą reputację na 'dzielni'. Ale to był anioł, a nie kobieta! Czyżby znalazł ideał? - Ka? Inny Arai Daiichi? Nigdy o nim nie słyszałem. Osobiście znalazłem to imię w książce, jak któregoś razu zajrzałem do biblioteki. Widać nie jest i nie było zbyt popularne... ale tym lepiej. Unikatowość jest w cenie. Tak więc faktycznie możesz odesłać te 'papiery' tam, skąd przyszły.. przybyły, nie ważne. - jeszcze by się okazało, że nie tylko ten 'Daiichi' istnieje i na dodatek ma na sumieniu parę nieciekawych uczynków. Nasz bohater by się łatwo z tego wytłumaczył, ale co by się stało, gdyby zrobili mu rewizję osobistą i kazali zdjąć płaszcz? A no właśnie, kłopoty murowane. Muto zasępił się na chwilę, wyobrażając sobie cały ten sajgon związany z przesłuchaniem - 'skąd masz ten znak?'; 'Wiesz co on oznacza?'; 'Jesteś przestępcą!' i tak dalej, i tak dalej. Dopiero po chwili wrócił do kontaktu z rzeczywistością. - Rycerz? A widzisz, gdzieś tu mojego wiernego rumaka? No właśnie, ja też nie. Rycerz bez konia, to nie rycerz, nawet jakby się mocno uprzeć.. lepsze wrażenie sprawia na swym białym środku transportu. Ja bym powiedział, że zwykły narwaniec.. nic więcej. - poprawił nieco swoją łapkę, zwężając nieco prześwit miedzy ręką, a korpusem, co zaowocowało tym, że pani kapitan musiała się nieco przybliżyć. Nawet bardzo więcej niż nieco. - Przesadzasz. Wielu by oddało swoją rękę za taką umiejętność. A że nie jest niezawodna - nikt nie jest taki. Każdy ma jakieś wady, braki. Nie wspominając, że nie wszystkich można uratować, nawet jeśli byłby to nie wiadomo jaki heros. Ofiary były, są i będą, nie można tego uniknąć. Ale i oczywiście nie możemy się do tego przyzwyczaić i traktować tego 'ot tak', jak normalność. Eh, chyba znów za dużo mówię.. - uśmiechnął, krzywiąc lico. - Jeszcze jedna magia? Czy ja wiem.. zapewne nie jest to łatwa sprawa. Może kiedyś? - spojrzał na nią kątem oka. Polubił kiedy się uśmiecha, albo śmieje. Wyglądała wtedy jak - jak jakiś cud. Faktycznie nie mógł lepiej trafić. Tyle kwiatu na tym świecie, a on akurat 'złapał' za ten dosyć wyjątkowy jak się okazało. Czyżby gwiazdy mu sprzyjają? - Dobre, czy złe? Czy ja wiem.. a co Ty o tym sądzisz? - po chwili zatrzymał się, by uścisnąć dłoń kobiety i przejść na dobre na 'TY'. Jednak zamiast ruszyć w dalszą drogę, Zenek dalej stał. Nawet nieco się przesunął naprzeciw Sheyli. Uniósł powoli prawą dłoń na wysokość twarzy rozmówczyni. Następnie, zgrabnym ruchem odchylił nieco arafatkę, która przysłaniała jej piękne, ciemne lico. To były dosłownie sekundy, podczas których wpatrywał się w jej oczy. - Mnie się wydaje, że dobre. - wyszeptał, a jego twarz z chwili na chwilę była co raz bliżej. Cel wiadomy i prosty jak budowa cepa - wpić się w usta dziewoi i skraść jej całusa. Bo czemu nie? Jakoś trzeba przypieczętować przejście na 'ty' i ponowne spotkanie. Poza tym, zaczął prószyć śnieg i zrobiło się jakoś tak romantyczniej. Wielkim błędem byłoby nie wykorzystać takiej sytuacji. To do dzieła! Był już niemal u celu, gdy siatka z zawartością zahaczyła o jego nogę. Zesztywniał niemalże natychmiast, przerywając akcję 'Pocałować Sheylę'.
- Erm.. Sheyla, wspominałaś coś o granatach, prawda? - kilka kropelek potu spłynęło mu po skroni. Dla przypomnienia - cały czas byli twarzami bardzo blisko siebie - ..To miałaś na myśli OWOCE.. prawda..? - nie to, żeby coś, ale granaty mogły oznaczać jeszcze takiej fajne, małe rzeczy, co po wyciągnięciu śmiesznego cyngla, a następnie natychmiastowym rzuceniu - rozpieprzały wszystko dookoła siebie. Także fajnie, jakby chodziło jednak o owoce. Bardzo fajnie by było.
Alezja
Liczba postów : 1210
Dołączył/a : 12/08/2012
Skąd : świat Pomiędzy
Temat: Re: Główny plac Magnolii Sob Paź 12 2013, 22:21
NPC - Sheyla
Z rozbawieniem patrzyła na niego znad płatków róży, gdy "żałował za grzechy" z restauracji. Tak samo, gdy się zaczynał plątać wokół pochodzenia mienia "Arai Daiichi". Wyglądał po prostu bezbronnie. Po chwili uniosła głowę trochę wyżej... - Niepotrzebne zakłopotanie, Daiichi. Pamiętaj, że ja też nie przedstawiłam się jako Sheyla Zorha a Róża Pustyni. Hmmm... Narwaniec nawet pasuje. - zażartowała. - A zatem rycerski narwaniec. I bohater z przypadku. - po czym badawczo spojrzała na Zenia, jakby się nad czymś zastanawiając. Nie zdradziła jednak swoich myśli. Po chwili dodała - Z resztą nawet rycerz musi się czasem obejść bez swojego wierzchowca. Natomiast gdy pojawił się temat magii: - Prawda, że nie można nigdy uratować wszystkich. Ale ciężko o tym myśleć w taki sposób, gdy ktoś właśnie gaśnie ci na rękach. - i to już mówiła poważnie lecz spokojnie. - I masz rację. W żadnym wypadku nie można nawet próbować się do tego przyzwyczaić. Dlatego też trzeba bezlitośnie ścigać osoby odpowiedzialne za cierpienia niewinnych. Po chwili jednak znów wrócił jej ciepły, pogodny głos... - Druga magia nigdy nie jest łatwą sprawą. Wymaga mnóstwo wysiłku i pracy. Ona również się zatrzymała. Nie oponowała odchyleniu arafatki, patrząc prosto w oczy Zenka. Wzrok jej się nie zmienił. Dalej był bardzo żywy. Jednak mimo pruszącego romantycznie śniegu, mimo nastrojowej chwili, mimo postawnego i przystojnego mężczyzny tuż obok, nie zaczęła również przybliżać swojej twarzy do jego, ani mrużyć oczu, czekając na pocałunek, jakby testując, czy naprawdę ów "narwaniec" odważy się kraść cokolwiek policjantce. Możliwe bardzo, że miała plan awaryjny i Zenka czekało niemiłe doświadczenie. Gdy spytał o granaty, o które przed chwilą wyraziła troskę, oczy jej zamigotały żywiej, a ona, korzystając z okazji, poprawiła arafatkę jednym sprawnym ruchem ręki korzystając z chwili paniki rozmówcy, wciąż patrząc na Daiichiego, na powrót zasłaniając dolną część twarzy całkowicie. Wtem odezwała się równie nastrojowym i pełnym napięcia co wcześniej on szeptem: - Sądzę... - po czym przeszła na normalny ton, bezlitośnie rujnując romantyczną otoczkę - że wystraszyłeś się bomby witaminowej. Tak, to owoce. Nie było tego widać spod błękitnej chusty, ale usta miała zaciśnięte, by nie parsknąć śmiechem. Wtem spojrzała na spłoszonego już innym wzrokiem. Było w nim jednocześnie ciepło, jakiś żal ale nie wiadomo czy dla siebie czy jego, i ponownie coś z takiego spojrzenia, jakim opiekunka obdarzyłaby urwisa, który w swoich psotach napsocił sam sobie i teraz musi się z tym zmierzyć. Delikatnie przegarnęła lewą ręką grzywkę mężczyzny, po czym tak samo delikatnie lecz do tego stanowczo zasłoniła mu tą samą dłonią oczy. Prawą ręką, w której wciąż trzymała różę, odchyliła lekko arafatkę. Uniosła się lekko na palcach, składając na czole Zenka pocałunek. Pocałunek delikatny, ciepły, opiekuńczy, jednocześnie mogący kojarzyć się z jedwabiem i jaśminem. Stając znów stabilnie, poprawiła arafatkę, by ponownie zakryć dolną część twarzy i dopiero wówczas zabrała rękę sprzed oczu Araia. Spotkał się z tym samym spojrzeniem, co chwilę temu. Obiema dłońmi (przy czym prawą tak, by nie zrobić krzywdy różą) dotknęła policzków mistrza gildii, gładząc je kciukami. Maskę gładziła tak samo, jakby była żywym policzkiem, jakby nie czuła ani nie widziała najmniejszej różnicy. Wtem odezwała się tak, jakby delikatnie próbowała małemu dziecku wytłumaczyć, że kota do pralki się nie wsadza, bo on wbrew pozorom nie przepada za takimi atrakcjami, nie ważne jakby nam się to fajne wydawało... - Ja już jestem w związku... A moja "druga połówka"... - westchnęła - Ona nie lubi dzielić się mną z mężczyznami. - powiedziała spokojnie...
Muto Zenko
Liczba postów : 358
Dołączył/a : 03/07/2013
Temat: Re: Główny plac Magnolii Sro Paź 16 2013, 17:45
[Eh, będzie mega okrojona wersja, bo nie wiem ile razy bym się zabierał do tego posta, to go napisać nie mogę - mam jakiegoś gorsze dni, jeśli chodzi o pisanie]
Przejdźmy od razu do nieudanego pocałunku: strach przed nieznanym granatem okazał się strachem przed owocem. Było to może głupie, ale z drugiej strony odciążyło wątrobę Zenka. Choć może i nie? Przez to stracił możliwość muśnięcia ust ciemnoskórej kobiety.. tak blisko, a tak daleko. Zamarł tak w bezruchu zastanawiając się, co ma powiedzieć, co zrobić. Uciec? Czy może podjąć kolejną próbę pocałunku? Nieee, to nie przejdzie. Jednak na dłuższą metę, to co właśnie chciał zrobić, mogło nieco skomplikować znajomość, którą miał zamiar rozszerzyć ze zwykłej, w coś większego. Na szczęście Sheyla wykonała pierwsza ruch, odgarniając wpierw grzywkę czerwonowłosego, a następnie, zakrywając mu jedyne oko. Zaraz po tym, poczuł ciepłe wargi na swym czole. Nie bardzo wiedział jak ma to rozumieć. - Ale.. - szepnął. W dalszym ciągu był w kropce. Tym razem jeszcze bardziej miał mętlik w głowie. Jednak to co po chwili powiedziała pani kapitan wszystko wyjaśniło. - A więc kogoś masz.. - odpowiedział, chwytając dłoń, która gładziła maskę. Nienawidził jak ktoś go tam dotyka. Można powiedzieć, że brzydził się tego, co jest skryte w tamtym miejscu. - Rozumiem. Wybacz, to było.. nie wiem, co sobie myślałem, poniosło mnie. - natychmiast wrócił do swojej wcześniejszej wesołowości. Banan na ryju, lekki ton głosu. Przecież nic się nie stało.
Ten gość już jest martwy.
Ponownie wystawił swój łokieć, by kontynuować spacerek. - A jak się nazywa? O ile mogę wiedzieć. Ten ktoś zapewne jest nieprzeciętną osobą, skoro był w stanie uwieść kogoś tak pięknego. - uśmiech panowie, uśmiech i machamy, machamy. Nie pokazujemy po sobie wściekłości i chęci mordu. Nic się nie stało, wszystko jest cacy.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.