I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Twierdza wybudowana w jedynym przedsionku w Górach Północnych, który prowadzi na stronę Pergrande. Nie jest to jednak zamek, a prawdziwa żelazna ściana ciągnąca się od góry do góry na 12 metrów w górę. Stanowi fortecę nie do zdobycia. Stacjonuje tam oddział złożony z około 200 żołnierzy uzbrojonych po zęby, gdzie rolę generał dywizji pełni Akiya Aio. Budowla ciągnie się jeszcze kilkanaście metrów pod ziemią. Konstrukcja to metal wysokiej jakości przeplatany z kamieniem co powoduje, że ciężko jest ją uszkodzić. ~~
MG
Isenberg Kapral Fritzhofth stał oparty z kubkiem kakao o jedną z baszt twierdzy. Zimne powietrze siekło go w poliki i nawet ciepły szal niepomagał tej okropnie zimnej nocy. Kapral, jak w zasadzie każdy żołnierz stacjonujący w tej zapomnianej przez Boga lodowej dziurze, bardzo nienawidził nocnych zmian. To nie była kwestia tylko temperatury, w końcu niby mieli koksowniki z węglem. Problemem była ciemność. Tutaj nic nie było widać. Gdzie by nie sięgnąć wzrokiem - góry, las, śnieg. W pewnym momencie idzie naprawdę znienawidzić ten monotonny krajobraz. Rano czasami jakieś dostawy, to ludzie z okolicznej wioski gdzieś w oddali, jest na czym oko zawiesić a i spać się nie chce. A w nocy? Człowiekowi chce się spać a oko to zawiesi co najwyżej na zbłąkanym nietoperzu. Klnąc więc na cały świat, zły że w tę zimną noc musi tu stać, pił swoje cieplutkie kakao, jedyny miły akcent dzisiejszej nocy. W pewnym momencie tą nudną noc przerwało jednak nietypowe wydarzenie. Jasna pomarańczowa łuna na horyzoncie. Zdziwiony żołnierz zmarszczył brwi, klnąc szpetnie pod nosem i sprawdzając czy to co pije to na pewno kakao a nie spiryt. Było jasno, za jasno, a do świtu wciąż pozostawało 6h. Spojrzał na kolegów kilkanaście metrów dalej, ci także wpatrywali się już w jasny punkt na horyzoncie. Gestem pokazał im że on załatwi to z przełożonymi, po czym trzeci raz tej zimnej nocy, klnąc niczym szewc, ruszył po schodach w dół kierując się do kwater oficerskich.
Fiore Informacja o oblężeniu dotarła do Fiore po 3 dniach. Nie była to bowiem sprawa zbyt ważna. Wprawdzie duża armia okupowała twierdzę, jednak ta zdawała się nie do zdobycia i Fuhrer był niemal pewien że jakakolwiek pomoc jest kompletnie zbyteczna. Tak więc informacja dotarła do króla Fiore później, dostarczona w zasadzie przez szpiega, a nie samego władce Isenbergu, co zresztą nie dziwiło. Król Fiore też informacji tej zbyt poważnie nie potraktował. Wiedział jak ogromną siłą dysponuje Pergrande, ale mowa było o Hochburgu. Z tego co mówił mu E, nawet on nie dysponował odpowiednią siłą rażenia żeby zniszczyć tą twierdze. Skoro więc jeden z najsilniejszych magów tego kraju nie miał takiej mocy, to jak miało to zrobić Pergrande pozbawione magów z broniami oblężniczymi pokroju katapulty? Dlatego też temat został podjęty dopiero 8 dni później, na kolejnym zebraniu. I tak jak król się spodziewał, nikt to nadesłanych informacji wielkiej wagi nie przyjął. Tylko E coś postękiwał, ale co się dziwić, miał powody. Swędział go łokieć. A kiedy swędział go łokieć, to zawsze działo się coś kompletnie nie dobrego.
Isenberg Czternasty pieprzony dzień! Czternaście dni ich te pieprzone świnie z Pergrande oblegały. Fritzhofth, tak jak jego brat bliźniak czternaście dni temu, pełnił wartę na szczycie twierdzy. Ale teraz był dzień. W każdym razie, Kapral nie miał kompletnie nic przeciwko wojnom, bitwom, czy innym takim. Kurde przecież po to wstąpił do wojska! To co go tak frustrowało w tym oblężeniu to... abstynencja. Wyżej postawieni zawyrokowali, zero spirytu do końca utarczek. I tak wszyscy byli skazani na Kakao. Kapral nie miał nic do kakao, w zasadzie nawet je lubił. Ale kiedy pijesz kakao średnio 5 razy dziennie, przez pieprzone 14 dni, to w pewnym momencie rzygasz kakao. Dlatego część żołnierzy przerzuciła się na wodę z cukrem, wodę z cytryną, wodę z wodą a część nawet na herbatę. Pewna grupka żołnierzy opatentowała też nowy zwyczaj, zagryzania kakao śniegiem i lodem, chociaż kapral Fritzhofth nie był szczególnym zwolennikiem tego nietypowego sposobu spozywania kakao. Niektórzy mogli by pytać dlaczego nie piją kawy? Rzecz w tym, że pili. Ale się skończyla. Dawno temu. Bardzo dawno temu. Legendy mówią że miała być dostawa. W każdym razie, nie ważne. Ważne było to, że Kapral pił właśnie 68 kakao w tym miesiącu i wcale a wcale nie smakowało inaczej niż poprzednie 67. Pewnie delektowałby się tym wybitnie rzadkim napojem, gdyby nie nagły krzyk kolegi z lewej. Ten wskazywał jakiś punkt za murem, to też kapral porzucając rozmyślenia o spirytusie, skupił wzrok na owym punkcie i wtedy to dostrzegł. Pojedyńczego człowieka. Z białą flagą. No kurcze w końcu. Zobaczyli że twierdza nie do obalenia i skapitulowali, bardzo mądrze, od jutra bimber wchodzi znów do menu. Jeden z żołnierzy poleciał po dowództwo, a kolega z lewej kazał się posłańcowi zatrzymać. Ten słysząc okrzyki i widząc gesty ludzi na murze, zatrzymał się i spojrzał, jakby się nad czymś zastanawiając. W końcu wbił flagę w ziemię i wyciągnął rękę przed siebie. Kapral uznał że to dziwny gest ale może tak robili w Pergrande? Ta myśl a także nagły błysk światła, były ostatnimi rzeczami jakich doznał w swoim krótkim życiu. Niewiele osób na murze przeżyło to, co się zdarzyło, a ci którzy to widzieli i przeżyli zdezerterowali jeszcze tego samego dnia. Co jak co, ale morale można złamać a ich zostało dosłownie wdeptane w ziemię(złapano ich dzień później i rozstrzelano). Tylko kilka osób wiedziało co się stało. Wiedziało o tym że wraz z gestem tajemniczej osoby, w ścianę mury uderzyła wiązka energii dosłownie przebijając się przez niego jak ciepły mocz przez śnieg. Mało tego większość żołnierzy znajdujących się wtedy na murze straciła życia w wyniku zatrzymania akcji serca. Ale ludzie wątpili by był to zawał. Jedno było pewne. W murze ziała dziura. A w zasadzie wyrwa. Sam mur miał długość 250m, grubość 20m+2x5m grubości muru. W tej chwili jednak w murze ziała dziura o długości 50m. Na szczęscie 4 pierwsze metry zasypane były gruzami, co utrudniało potencjalne wdarcie się do twierdzy tą drogą przez uzbrojony oddział żołnierzy. Rzecz w tym że temperatura w samej twierdzy spadła drastycznie, a dostanie się do jednej z wież było niemal niemożliwe. Same wierze miały 15m promienia i znajdowały się na dwóch końcach twierdzy. Cała sprawa miała miejsce przy południowym krańcu muru. Samnych żołnierzy ubyło o około 1/4. Sytuacja zdawała się kryzysowa.
Fiore Gołąb pocztowy, a nawet dwa, tym razem dotarły do Fiore po około 20h od owych wydarzeń. Było już późno w nocy gdy obudzono E i wezwano przed oblicze Króla. E nie miał nic przeciwko byciu budzonym o ile sprawa była wazna a na niego czekała kawa. Tym razem kawy nie było. E był więc mocno niezadowolony i dokładnie zapamiętał nazwiska i wygląd odpowiedzialnych za przerwanie jego snu i już obmyślał w jaki sposób ich ukarać. Oczywiście to nie była do końca ich wina, więc kara zbyt wielka być nie mogła. W każdym razie gdy tylko dowiedział się jak wygląda sytuacja, podrapał się w łokieć. Nienawidził mieć racji. Drugi z gołębi trafił natomiast do Takano. Ta ruszyłaby niemal od razu, ale E wiedząc - niektórzy mówią że on wie wszaystko. Mają rację. - że Takano też takowego gołębia dostanie, czekał już na nią w miejscu, w które wiedział(Bo on wie wszystko) że dziewczyna się skieruje. Kazał jej zaczekać tydzień. I mimo oporów Takano się zgodziła, skoro kazał jej czekać. Miał powody. i E faktycznie powody miał. Bo na tę wojnę zabierał trójkę żółtodziobów, nieoszlifowanych diamentów z "Cudownego" pokolenia, jak to określał ludzi z pokolenia jego dwóch uczennic. Ale zwłoka nie była spowodowana tylko tym. Po pierwsze, E wiedział że Pergrande nie zaatakuje od razu. Po drugie chciał by jego szpiedzy zebrali jak najwięcej informacji. A po trzecie musiał zejść TAM by odzyskać TO, a to oznaczało że potrzebuje conajmniej trzech dni by wyleczyć rany. Tak więc cała wyprawa, została odroczona no i zgodnie z jego przewidywaniami, twierdza w ów tydzień nie upadła.
Kirino Ayame, Takara Kamishirosawa i Sonia po prostu Sonia, zostały poinformowane by stawić się punkt 03:00 na błoniach nie daleko Oak. Wszystkie dotarły na czas, tak jak im się w zasadzie podobało. Tam też czekał już na nie E oraz Takano, siedzieli przy ognisku, oboje tez popijali z metalowych kubków. Co piła Takano było owiane tajemnicą równie głęboką jak jej kubek, natomiast co pił E było równie tajemnicze jak zawartość przeciętnego kufla alkoholika, tak, E pił kawę. Miał na sobie ciemno zielony płaszcz z kapturem, skórzane spodnie i kaftan a na plecach kusze wraz z bełtami. Obok niego na ziemi leżały trzy zawiniątka. Na widok dziewczyn wyczarował im ławę z ziemi i gestem nakazał usiąść. Noc była dość chłodna więc ognisko wszystkim musiało dobrze zrobić. Po chwili podał dziewczynom po kubku i zapraponował kawy. Ciepła kawa była tym, co każdy powinien pić w dużych ilościach chyba że było jej mało, wtedy pić powinien tylko E. W każdym bądź razie, cisza została dość szybko przerwana.-Rad jestem że dotarłyście na czas i nawet w całości. Panno Ayame.-Skłonił lekko głowę Kirino.-Takaro, Sonio.-Dopiero później przywitał się z uczennicami.-Przed nami jeszcze jakieś pół godziny czekania, więc jeżeli chcecie zadać pytania to jest to najlepszy moment.-Powiedział pouszając patykiem węgle w ognisku i oczekując potencjalnych pytań. Nie lubił pytań, ale czasami wręcz wypadąło je zadać, tym bardziej że pamięć E już nie ta i nie wszystko musiał im przekazać. Grunt żeby zadawać pytania kiedy była taka potrzeba. Takara miała z tym niestety pewne problemy. -Jak zapewne wiecie, albo nie, idziemy na wojnę. A w zasadzie jedynie jedną z wielu bitew.-Pociągnał łyk cudownego czarnego naparu.-Nie obiecuję że to przeżyjecie chociaż dołożę wszelkich starań by tak właśnie było. To będzie zapewne najbardziej niebezpieczne i okropne zadanie z jakim do tej pory się zmierzyliście i zanim wyruszymy muszę wiedzieć jedną ważną rzecz. Niezależnie od waszej odpowiedzi, zabiorę was, ale inaczej będą wyglądać wasze zadania.-Westchnał i spojrzał każdej z dziewczyn w oczy. Po kolei. To pytanie musiało paść.-Jesteście gotowe, pozbawić drugiego człowieka życia?-Z jakiegoś powodu czuł, że Sonia zaprzeczy, a Takara nawet się nie namyślając stwierdzi że spoko. Ale może się mylił? No i co odpowie różowowłosa? Niezależnie od ich odpowiedzi przeszedł do dalszej części planów na dzisiejszy wieczór i sięgnał po jedną z paczek. Odwinął ją i wyjął z niej piękny metalowy wachlarz z czerwonymi runami. Podał go Takano.-Wachlarz Mei Ling. Na pewno wiesz do czego służy. Myślę że powinnaś go mieć w czasie tej bitwy.-Następnie sięgnał dłonią po drugi pakunek i natychmiast nieco sposępniał, patrząc na przedmiot krzywo z lekkim obrzydzeniem, jak by nie chcąc go w ogóle dotykać. Tego przedmiotu nie dał nikomu, za to przebiegł po wszystkich spojrzeniem i w końcu zatrzymał je na Takarze.-Ten przedmiot... ten łuk. Od kiedy został stworzony wystrzelił tylko dwie strzały. Obie odmieniły losy wielkich bitew, krajobraz tego kontynentu, oraz życia dwójki ludzi. Z początku miał z niego strzelać Grshna, jednak odmówił. To nie w jego stylu. Zresztą ta broń jest... ostatecznością.-Znowu się skrzywił. I odwinął zaiwniątko, ukazują łuk refleksyjny z czarnego drewna, jego cięciwa natomiast przypominała świeżo wyrwane ścięgno. Wciąż ociekające krwią, ze strzępkami ciała doń przyczepionymi.-Tyle zostało z poprzednich użytkowników.-Zauważył, dziwić mógł fakt, że mięso nie zgniło, a krew nie wyparowała. Jednak były tam dalej, jak nowe. Ukazując pełne okropieństwo tej broni.-Do rzeczy. Łuk ten jest w stanie zmienić waszą moc magiczną w strzałę. Z naszych badań wynika że już przeciętna ilość MM(100) była by w stanie zmieść Magnolie z powierzchni ziemi a w jej miejscu stworzyć jałową pustynię pozbwioną życia, roślin, z niewielkim kanionem w miejscu lotu strzały. Moc tego łuku jest tak dewastująca, że część energii zawsze ucieka do tyłu, rozrywając ręce i tors osoby która go używa. Jednakże...-Westchnął.-Używając dwóch zaklęć których cię nauczyłem, myślę że ty jesteś w stanie, wystrzelić raz z tego łuku i przeżyć. Ba, dzięki swojemu zaklęciu, wrócić potym do pełni zdrowia.-Spojrzał na Takarę, poczym zawinął łuk.-To jest jednak ostateczność. Ostatnia deska ratunku, gdy nie będzie już innych opcji i jest to też decyzja, którą musisz podjąć sama, w najbardziej krytycznym momencie. Nikt cię do niej nie zmusi i nikt cię nie obwini jeśli się na ten ruch nie zdecydujesz. Powinnaś jednak znać wszystkie możliwości jakie mamy. Wszyscy powinniście je znać.-Powiedział, znów patrząc po wszystkich i nic przed nimi nie ukrywając. Po chwili podniósł i odwinął ostatni pakunek, w nim znajdowały się trzy dziwne zielone kiełbasy.-A to, będzie nam potrzebne za chwilę.-Jedną kiełbasę rzucił Takano, ta zdawała się świetnie wiedzieć do czego służą, skrzywiła się jednak gdy ją złapała, a to przez okropny swąd jaki owa kiełbasa generowała. W każdym razie po chwili wszyscy usłyszeli dziwny dźwięk, potem zauważyli trzy punkty na niebie a po chwili na błoniach niedaleko z nich wylądowały trzy majestatczne gryfy. Z jednego z nich zeskoczył otyły murzyn z afro i czym prędzej podbiegł do Takano.-Aio!-Przytulił ją a ona jego.-To Rodrick.-Przedstawił go skrótowo E. Ten zaś kiedy już odszedł od Takano, przywitał się z dziewczynami i z E uściskiem dłoni.-To jak, wsiadacie?-Zapytał, potym jak E dał mu dziwną kiełbasę. Następnie E, Aio i Rodrick podeszli do gryfów i dali im owe kiełbasy by potem dosiąść majestatycznych stworzeń.-Wsiadajcie.-Rzucił E dając dziewczynom możliwość wyboru z kim polecą. Gryfy zaś schyliły się, ułatwiając dziewczynom wejście. Właśnie tak, drużyna miała udać się do Isenbergu.
Czas na odpis: 07.11 godzina 20:00
Autor
Wiadomość
Sonia
Liczba postów : 208
Dołączył/a : 24/11/2013
Temat: Re: Północna Ściana Hochburg Nie Gru 13 2015, 21:20
Sonia zrobiła dokładnie to, co chciała, nawet jeżeli skutkowało to śmiercią dwóch zabójców. I nawet jeżeli to teraz do niej nie docierało, zabiła ludzi. Nie usprawiedliwiał jej fakt, że gdyby tego nie zrobiła, to oni zabiliby ją i wyrżnęli tych wszystkich żołnierzy, którym tak usilnie wcześniej pomagała. Ona bynajmniej nie zamierzała umierać w Isenbergu i równie mocno nie chciała, by cokolwiek stało się tym udręczonym zimą i wojną mężczyznom i kobietom, którzy wyglądali bardziej jak cienie niż ludzie. Wybuch był głośny i wstrząsnął całą twierdzą. Dobrze. Teraz przynajmniej wiedzą, że coś jest bardzo nie w porządku i trzeba działać szybko. Uniosła dłoń i zaczęła nią machać, by jej towarzysz przestał jechać do przodu. Byłby problem, gdyby wjechali w ścianę i zniszczyli cześć uposażenia twierdzy. W tym samym czasie Sonia zamierzała obrócić wizję tak, by zobaczyć cały hangar. Musieli otworzyć drzwi, by wyjechać, a żeby to zrobić musieli wyjść z czołgu. Jeżeli był ktoś jeszcze, kto im zagrażał, był to niebezpieczny zabieg. Przypomniała sobie, że do nich strzelano. Skąd? Próbowała przypomnieć sobie kierunek (Inteligencja), bo może właśnie tam kryło się więcej przeciwników. Z drugiej strony miała nadzieję, ze Takarze, która była na warcie, nic nie jest.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Północna Ściana Hochburg Nie Gru 13 2015, 23:35
MG
Takara cofając się do tyłu, nie ogarnęła że nie szczególnie ma tam miejsce, gdyż znajdowała się tam wykopana Diverem dziura, w którą rzecz jasna młodociana magini wpadła. Uderzenie zabolało, dość mocno ale mimo to Takara wycastowała trzy zaklęcia. Shielda nad sobą, Hide&Seek oraz Daughter of earth. I w tej pozycji, niczym w bunkrze, rozpoczęła powolne leczenie ran, jednocześnie tamując krwawienie szalikiem.
Takano która ruszyła na ratunek Sonii, faktycznie spotkała przeciwników. Trzech, wszyscy trzej uzbrojeni w katany. Zaczęła od ataku na najbliższego z nich, ten jednak zablokował uderzenie i kontratakował, jednak Takano zdołała zablokować ten cios i szybko zrozumiała prostą rzecz. Jeśli chodzi o umiejętności bojowe, to najpewniej byli oni na jej - lub wyższym poziomie. To nie byli magowie, czy inne popierdółki. To byli zabójcy. Wyszkoleni po to, by zabijać, tak więcej jeden z nich zdążył zajść już Takano od tyłu, a inny atakował z lewej. A przecież dziewczyna zajmowała się tym przed sobą!
Kirino po wyssaniu energii z drzewa, rzuciła kolejnymi seed Turrets, dalej siejąc zniszczenie w obozie wroga. Całość dłużyła się niemiłosiernie, jednak po chwili E zauważył biegnących agentów A i B. Tylko C z nimi nie było. A już z daleka pokręcił przecząco głową. Gdy tylko się zbliżyli E dał znak Kirino by ruszyła przodem. A i B mieli biec za nią, a E osłaniał tyły. I w ten sposób, cokolwiek tutaj osiągnęli, w końcu nadeszła pora na powrót.
Sonia siedząc w czołgu zaczęła obracać działem, jednakże w samym hangarze nie widziała zupełnie nikogo. Za to przed soba, na zewnątrz, widziała czerwony przycisk. Starczyło wysiąść, przbiec jakieś trzy metry i wrócić. Tylko pytanie czy Sonia chce to zrobić i czy da radę to zrobić?
Stan postaci: Sonia: 172MM, kwiaty 8/10 postów, Songwriter 1/2 użycia Kirino: 96MM, 3 seed turrets Takara: 61MM Złamana strzała w lewym udzie, ogólnie to boli jak cholera. Sprzączka 1/3 użycia. Daughter of earth 1/5 postów. SR nieaktywne.
Oģarnięcie terenu poziom Tasia. Serio zapomniała o dziurze? No w porząďku. Zdarza się, zwłaszcza takim lamom. Z drugiej strony chyba wyszło jej to na dobre, bo wylądowała w dość bezpiecznej dziurze, w której to mogła się zabunkrować i rozpocząć żmudny proces leczenia. Jakieś dobre pół roku temu jak nie więcej, kiedy uczyła się tego zaklęcia, kompletnie nie przypuszczała, że faktycznie będzie jej ono tyle razy potrzebne. Nie miała pojęcia, czy to dobrze czy źle. Z jednej strony miała bardzo użyteczne zaklęcie. Z drugiej natomiast zbyt często była ranna. Tak nie powinno być, ale takie życie.
Siedziała. Nic więcej. Dawała energii ziemi płynąć sobie tak jak zaklęcie nakazuje, a sama ograniczyła się tylko do tamowania ran. Dowódctwo powiadomiła, niech działają. Pozbyła się czterech i więcej nie da rady. Miała cholerną strzałę w udzie. Była zmęczona. Tasia to nie jednoosobowa dywizja pancerna. Ile moģła, tyle zrobiła. W forcie jest więcej żołnierzy, którzy z pewnością lepiej się znali na walce jak ona. Pewnie, może iść walczyć, tylko po co? Nie w tym stanie. Jest jeszcze Sonia i Takano. Jest jeszcze armia Isenbergu. Ona musiała odsapnąć. Zregenerować siły. Martwa Tasia to nieprzyďatna Tasia. A że Tasie do życia prócz jakiejś akceptowalnej ilości krwi w żyłach potrzebowała i tlenu zwłaszcza w tunelu zamkniętym z obu stron. Póki co powinno starczyć ale wiadomo. Gdyby zaczynałoby jej brakować powietrza zrobi sobie Diverem wyjscie ale to raczej jeszcze nie czas. Jeszcze nie. Najpierw Heal, później pomyśli nad wyjściem.
W końcu należało zrobić coś innego niż tylko siedzieć w krzakach i czekać na zbawienie. Z jednej strony cieszyło dziewczynę to, że wreszcie mogła się ruszyć z miejsca, w którym zdążyła już niemal zapuścić korzenie (co w jej przypadku można by potraktować niemal dosłownie), z drugiej jednak nie dało się nie myśleć o tym co stało się z brakującym agentem, tym na którego najwidoczniej nie zamierzali nawet czekać. W międzyczasie ponownie użyła swojej PWMki by zregenerować trochę MM, drzew koniec końców było tu od groma, więc mogła sobie na to pozwolić bez zbytnie zamartwiania się tym, które sobie obrać za cel. Robiła to już jednak w trakcie poruszania się, a przemieszczała się w kierunku z którego tutaj przyszli, starając się w miarę poruszać po swoich "śladach" (niekoniecznie fizycznie istniejących, ale biegła tak by trasa była mniej więcej tą samą, którą tutaj przybyli, nie zbaczała za bardzo z ustalonej wtedy już ścieżki). Dopiero gdy oddalili się od obozu na nieco dalszą odległość zwolniła i sprawdziła czy nikt za nimi nie biegnie, a dokonała tego używając tylu zmysłów ilu tylko potrafiła, ze szczególnym wyróżnieniem zmysłu słuchu i własnej pary oczu. Następnie, wciąż poruszając się żwawo w kierunku twierdzy, nie odwracając nawet głowy w kierunku reszty agentów rzuciła prostym zdaniem.
- Gdzie jest C? -
Nie odezwałaby się jednak, gdyby czuła, że gdzieś nieopodal czyha jakiekolwiek zagrożenie, wiedziała, że jej głos może tylko przysporzyć im problemów i zdradzić ich położenie, dlatego też wcześniejsze zwolnienie kroku miało pozwolić agentom i E na delikatne zbliżenie się do niej, tak by nie musiała mówić za głośno. Nie zatrzymywała się za to, bo wiedziała, że to najgorszy z wszystkich pomysłów. Nie wolno było tracić czasu. Nie zrobiła im awantury o brak kolegi wcześniej, bo mogłaby tym zwrócić uwagę żołnierzy w obozie i jeszcze przypłaciliby to czyimś życiem. Ponownie jednak nie była zadowolona z tego jak sprawy się miały... oględnie mówiąc.
Nikogo nie widziała, jednak nie musiało to znaczyć, że nikogo tu nie ma. Wciąż nie wiedziała, z której strony padały strzały i ilu było przeciwników, którzy wdarli się do twierdzy. Sonia miała żarliwe nadzieje, że było ich tylko dwóch, jednak ta racjonalna część, której nauczyła się na stażu u E, doskonale mówiła jej, że tak nie jest. Dwoje ludzi nie było w stanie wywołać odpowiedniego efektu, realnie zagrozić całej twierdzy, nawet jeśli mieli maga, który potrafił dokonać takich zniszczeń. Westchnęła cichutko, po czym odwróciła się w stronę żołnierza, który jej towarzyszył, uśmiechając się nań przepraszająco. Chyba narobiła trochę hałasu. Czy powinna dalej ryzykować i otworzyć drzwi, czy jednak czekać, aż ktoś się zainteresuje ich nieprzyjemną sytuację? Wstała ze swojego miejsca i podeszła do żołnierza. Co teraz powinna zrobić? Jeżeli otworzą bramy, wejście do twierdzy będzie jeszcze bardziej dostępne. Nie powinni tego robić. Dlatego też pokazała na dół. Zamierzała wyjść, rozejrzeć się, a później ruszyć w okolice obozu. Zamierzała poruszać się cicho i nasłuchiwać ewentualnych zagrożeń (Bezszelestny, Kocie uszy).
Życie Takary w tej chwili można było nawet nazwać spokojnym. Ot dziewczyna kompletnie nie przejmowała się niczym, poza tlenem i ranami. Musiała skupić się tylko na odzyskiwaniu sprawności. Rzecz w tym, że nie było już nic co jej zaklęcie byłoby w stanie wyleczyć. Rana w nodze, blokowana była bowiem przez strzałę i jej zasklepienie, było awykonalne nawet dla potężnego zaklęcia Takary. Tylko czy Takara była w stanie wyciągnąć z nogi tą strzałę?
Kirino pochłonęła ostatnią porcję energii i ruszyła, a tuż za nią ruszyli agenci. Gdy tylko oddalili się na bezpieczną zdaniem Kirino odległość, zadała swoje pytanie, a bliżej stojący B, tylko ze smutkiem pokręcił głową, chcąc jej dać do zrozumienia że C już nie żyje. I wtedy stało się. Patrząca na stojących za sobą mężczyzn Kirino, dostrzegła mężczyznę, wysokiego, niemal dwumetrowego. Nie potrafiła opisać jego rysów, czy ogólnego wyglądu. Nie słyszała też jak nadchodził. Widziała jedynie złote oczy patrzące na nią z rozbawieniem i pogardą oraz błękitne ostrze sztyletu przed gardłem A. Sam A zdawał się nie dostrzegać obecności ani sztyletu, ani postaci za nim, a kiedy Kirino mrugnęła cała postać zniknęła. Rzecz w tym że wenątrz serca Kirino wiedziała, że to co widziała nie byłoa zwykłym przywidzeniem. Było zbyt prawdziwe. Usłyszała też chichot. Swój chichot.
Sonia wyszła z czołgu, a żołnierz tuż za nią. Nie do końca rozumiał jej zamiary, ale wiedział że nie może dziewczyny zostawić samej. Co mogło dodatkowo irytować Sonię to fakt, że kazdy krok żołnierza w jej uszach brzmiał jak stąpnięcie słonia na wyłożonej rozbitym szkłem posadzce. Zresztą daleko dziewczyna nie uszła, bo widok zdekapitowanych zwłok i smród spalonego ludzkiego ciała przyprawił ją o nagłe mdłości, tak że wraz z żołnierzem, wspólnie zwymiotowali za czołgiem. Widocznie nawet on nie przywykł do tak drastycznych scen. Jednak po chwili do pomieszczenia wpadło dwóch żołnierzy a razem z nimi Takano.-Nic ci nie jest Soniu?-Krzyknęła była mistrzyni wróżek. Była ranna, krew skapywała z jej prawego ramienia. Na dodatek kulała na prawą nogę więc i gdzieś tam musiała znajdować się rana. Żołnierze zaczęli przetrząsać Hangar, jeden po krótkiej chwili zwymiotował. Widać w twierdzy nie każdy żołnierz miał żołądek ze stali, a tutaj Sonia zrobiła niemały bałagan.
Stan postaci: Sonia: 172MM, kwiaty 9/10 postów, Songwriter 1/2 użycia Kirino: 100MM Takara: 61MM Złamana strzała w lewym udzie, ogólnie to boli jak cholera. Sprzączka 1/3 użycia. Daughter of earth 2/5 postów. SR nieaktywne.
Dobra, był problem. Dość duży problem mimo faktu, że kompletnie ich w zasadzie nie miała. Znaczy siedziała pod ziemią i było spoko. Strzała jej wadziła, ale nie ruszała jej. Nie była medykiem. No miała op zaklęcie leczące i spoko, teoretycznie mogła ryzykować. Tylko, że Tasia dalej pamiętała egzamin swój pierwszy i o ile dobrze pamiętała, zaklęcie jej krwi nie dorobi. A ponieważ Tasia z ranologii mogłaby pisać magisterkę, miała jako taką świadomość o istnieniu tętnicy w udzie. Nie wiedziała, gdzie ona jest konkretnie ale wiedziała, że jest. A uszkodzenie tętnicy nigdy nie wydawało jej się bardzo światłym pomysłem. Więcej - BYŁOBY BARDZO MIŁO, GDYBY BYŁA CAŁA. RESZTA TASI TEŻ. Dlatego nie ryzykowała. Później znajdzie jakiegoś bardziej umiejącego w medycynę i jej to wyciągnie. I znowu bardzo takie drobne życzenie Tasi - byłoby również bardzo miło, gdyby jej piękny heal nie sprawił, że ten kawałek drewna wrośnie jej się w nogę. A niech ją i połamią, przebiją na wylot ale wyciąganie czegoś takiego wydawało jej się skaraniem boskim i na prawdę ale to na prawdę wolała zostawić to tak, jak jest. Tasia nie medyk, medycynę zostawi innym. Skrzywiła się nieco na myśl o takim obrocie zdarzeń po czym mimowolnie pokręciła głową. Nie, to zdecydowanie był zły pomysł.
Spojrzała w górę. Bez większego powodu, jednak w głowie zaczął jej powoli kwitnąć pomysł wyjścia stąd. Już nie umierała, musiała się tylko użerać z raną w nodze ale to chyba był jej najmniejszy problem. Sama zrobiła sobie więzienie. Nie miała pojęcia, gdzie kto jest. Nie wiedziała też, ilu ich jest. Jakaś większa grupka. Mogli ruszyć dalej do środka twierdzy. Mogli kogoś zostawić by dobił Tasię. W końcu pewnie myślą, że trafili na jakiegoś leszcza, który po takich ranach jest już jedną nogą w grobie. Znaczy dobra... Nie była magiem najwyższej próby. Ale żyła. Po tym wszystkim, w co się potrafiła wpakować, dalej żyła. Umiejętności wychodzenia z różnych, niefajnych sytuacji w jednym kawałku opanowała do dość akceptowalnego poziomu. Teraz cały pic polegał na tym, żeby upewnić się, że nic jej nie będzie chciało zabić i będzie mogła ruszyć dalej do twierdzy. - Czyli zabawa dopiero się zaczyna, co? - mruknęła do siebie po czym nieco niemrawo wstała na nogi próbując nie obciążać tej lewej. Oczywiście wstaje na tyle, na ile pozwala tunel. Następnie zaś ruszyła nim w kierunku, z którego kopała. Nie do końca. Ot, tak na jakieś 2 metry tylko, co by nie kopać idealnie w miejscu, w którym spadła. Głównie dlatego, ze tam ma pewnie postawionego Shielda i byłoby to dość niewygodne. Po tym zaś odpala Hide&Seek'a by jeszcze upewnić się, że nikt nie stoi w pobliżu. Jeszcze jej plan spłonąłby na panewce a wtedy byłoby smutno. Bardzo smutno. I zapewne tez bardzo martwo. Następnie zaś nim postanowiła drobić sobie jakieś prowizoryczne wyjście, wyciągnęła przed siebie rękę po czym przy odrobinie skupienia zaczyna tworzyć własną głowę z błota w skali 1:1 oczywiście nie manualnie, bo to by mogło być dość mało pomocne, ale korzysta z Clay Formation. Plus siedzenia pod ziemią jest taki, że ma tej ziemi dość dużo. Czyli w zasadzie niebo dla maga ziemi. O ile znajduje się tam z własnej, nieprzymuszonej woli i do tego żywy. Rysy, oczko, przepaska, nos, usta i inne pierdoły wraz z fryzurą. Bez kolorów. Było ciemno jak to w nocy, to raczej nikt na takie detale uwagi zwracać nie będzie. - Dobra koleżanko, masz zadanie bojowe. - rzuciła do głowy cicho pod nosem, która to winna zamrugać okiem. Tak po prostu, bez większego celu co by sprawdzić, czy aby na pewno wszystko zadziałało jak należy i ta reaguje. W końcu była ni mniej ni więcej żywa. A przynajmniej miała być i miała być ni mniej ni więcej właśnie taka. Po tym zaś leci Diver w suficie, co by wystawić wyczarowaną głowę i tylko głowę nad powierzchnię i do tego też nie całą, nie wychylając jej dalej jak do 2/3 jej wielkości. Powolutku, pozwalając jej się porozglądać (czy to sama z siebie, czy pomoże jej obracając rękę - wsio rybka) co by wyglądało bardziej realistycznie. Jeżeli sufit ma za wysoko to kopie w ścianie w stronę wyrwy po skosie w górę próbując zrobić sobie jakieś takie schodki w górę i ostatecznie znaleźć się zaraz przy powierzchni i tam zrobić w ramach jednego wycastowania zaklęcia tą dziurę. Na tyle, by przecisnęła się ta głowa. Chyba, że tak w ogóle wcześniej wyczuła, że coś jest w pobliżu to najpierw oddala się od tego miejsca na jakieś 4 metry w stronę przeciwną do przeciwnika i dopiero tam wprowadza swój niecny plan. Bo warto sprawdzić, czy nie ma ich więcej. A po ilości strzał, tego skąd nadchodzą i po mniej więcej kącie, z jakim się wbiją powinna móc ustalić, ilu ma przeciwników. A, dwa ostatnie czynniki w ogóle wywalamy i nie bierzemy pod uwagę, bo Tasia jest pod ziemią i co najwyżej usłyszy świst więcej jak jednej strzały chyba ze ma jakieś pro zdolności o których nie wie. Co najwyżej wyczuje może H&S'em takie pierdoły ale nie liczyła na cuda. Ale kto wie, może zaklęcie znowu ją zaskoczy. Sama się jednak nie wychyla. Nie wyczarowała głowy? Oh, so sad. To siedzi dalej i myśli, co zrobić z życiem. I w ogóle z sytuacją. Jeden świetny pomysł na post.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Północna Ściana Hochburg Sob Gru 19 2015, 17:13
Ayame nie zdążyła nawet się zdenerwować czy zasmucić podaną jej informacją, gdy stało się coś, co naprawdę trudno było jej zrozumieć. Bo tak naprawdę... co się własnie stało? Owszem, słyszała o ludziach, którzy po wojnie wracali do swych domów i do końca życia straszeni byli różnego rodzaju widmami, wspomnieniami i przesadnie reagowali na najzwyklejsze bodźce. PTSD było straszną chorobą, która potrafiła człowieka wypalić od wewnątrz i zabrać mu wszystko, co stanowiło o jego człowieczeństwie i osobowości, ale także sprawić by człowiek stał się niemalże wrakiem i potrzebował masy opieki i czułości. Tyle że Kirino PTSD nie miała, zdecydowanie w tym momencie jeszcze mieć czegoś takiego nie mogła. Owszem, widziała już co nieco, nie podobało się jej to, ale nie dało się przyrównać jej obserwacji, do tego co przechodzili ludzie podczas faktycznych potyczek wojennych. Ona dopiero zaczynała swój pobyt tutaj, inni PTSD otrzymywali, gdy już wracali ze służby lub przynajmniej trochę jej przebyli. Dodatkowo Ayame nie była pewna czy choroba ta działała właśnie w tak dziwny sposób i szczerze mówiac nie chciała się o tym przekonywać na własnej skórze. Wizji mężczyzny z ostrzem nie rozumiała ani trochę, ale jeszcze bardziej nie potrafiła ogarnąć chichotu, który usłyszała chwilę po wizji. Czy to ona sama się śmiała? Czy ktoś śmiał się jak ona? O co chodziło? Odruchowo przyłożyła palce do swych własnych ust, jakby chcąc sprawdzić czy być może to one poruszyły się w jakikolwiek sposób i zezwalając gardłu na wydanie tego dźwięku. Następnie znoów odwróciłą się do agentów, momentalnie przypadając do A, aż prawie odepchnęła go do tyłu o krok. - Słyszeliście coś? - zapytała, a zaraz po otrzymaniu odpowiedzi spojrzała mocno niepewnym wzrokiem na E, po czym zrównała się z nim odległościowo. Musiała mu wyjaśnić co własnie widziała, a następnie ostrzec ich wszystkich. Miała wrażenie, że E zrozumie co się z nią działo, może nie będzie wiedział o co chodzi, ale też nie zignoruje całkiem jej wizji. Choć kto wie? - Nie umiem tego dobrze wytłumaczyć, ale gdy spojrzałam wcześniej na A, zaraz obok niego dojrzałam kogoś, kto przykładał mu sztylet do gardła. Nie potrafię nawet tego gościa opisać, ale chyba bezpiecznie założyć, że nie jesteśmu tu sami. I ktoś potrafi używać magii niewidzialności lub czegoś w tym stylu. - szybko wyłożyła E, niekoniecznie dbając o to, czy inni agenci ją słyszą czy nie. Zaraz po tym jeszcze bardziej podsyciła swą czujność, rozglądając się na boki, ale też uważniej słuchając, zdecydowaniej uważniej niż wcześniej. Jeśli nie mogli go zobaczyć, to może chociaż go usłyszą? Nie stopowała jednak ich powrotu do zamku, musieli się poruszać.
O ile to w ogóle faktycznie było to. Bo choć Kirino tak właśnie opisała sytuację E, to ciężko było jej po prostu zaakceptować to co widziała jako ingerencję kogoś o ciekawej magii lub zdolnościach. Nie odczuwała tego jako spotkanie z kimś, kto się dobrze maskuje. No i dlaczego tamten gość nie zabił od razu A?
I kto chichotał wcześniej... ona sama? Na wszelki wypadek ponownie zaczerpnęła energii z drzew przy pomocy swojej PWM. To MM mogło się jej przydać.
Sonia
Liczba postów : 208
Dołączył/a : 24/11/2013
Temat: Re: Północna Ściana Hochburg Nie Gru 20 2015, 11:37
Opuścili czołg wspólnie czołg, choć Sonia wolałaby, by został on w środku i ewentualnie ją ubezpieczał. W tej kwestii niekoniecznie się zrozumieli, co powiększyło stres Sonii o dość pokaźną liczbę. Z duszą na ramieniu opuściła pojazd, zupełnie nie wiedząc, co ich czeka na zewnątrz. Nie uszli jednak daleko, gdy widok i smród sprawiły, że Sonia wraz z żołnierzem zgięli się w pół i zwymiotowali. Po chwili jednak dziewczyna poczuła ogarniające ją przerażenie. To ona sprawiła, że tak to wygląda. To ona ich... Znów zebrało jej się na wymioty, a ręce zaczęły się trząść. Boże... Ona nie... Nawet nie zauważyła, kiedy z jej oczu zaczęły lecieć wielkie, perliste łzy. Na dźwięk czyichś kroków gwałtownie się podniosła. Kto...? Była gotowa do ucieczki, jednak zauważyła Takano. Przez chwilę nie rozumiała, co się dzieje a słowa byłej mistrzyni nie do końca do niej docierały, gdy jednak dotarły hangar wypełnił się płaczem Sonii. Dziewczyna rzuciła się w stronę Takano i mocno wtuliła się w kobietę. Jeszcze nie zauważyła jej ran, ale niewiele czasu było do tego potrzebne. Pokiwała głową i odsunęła się od magini, po czym zaczęła ocierać twarz z łez, kataru i innych wydzielin. Ponownie pokiwała głową. Przez myśl jej nie przeszło, by wyciągnąć notes i cokoowiek napisać. A nawt jeśli by to zrobiła, nie dałaby rady, bo ręce zbytnio by się jej trzęsły. Co z innymi? Co było z innymi żołnierzami? Czy twierdza była bezpieczna? Tyle chciała napisać, jednak nie znajdowała na to siły i po prostu patrzyła na Takano czerwonymi oczyma. Przerażona zarówjlno tym, co się działo, jak i tym, co zrobiła.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Północna Ściana Hochburg Nie Gru 20 2015, 14:02
MG
Sonia z płaczem wpadła w ramiona Takano, przytłoczona wydarzeniami jakie miały miejsce jeszcze kilka chwil temu. Ogólnie było źle. I nie fajnie. I w ogóle jakoś tak meh. W tym samym czasie Takara przeprowadzała super tajny plan wydostania się z dziury. To znów wymagało jednak odpalenia Divera. Powoli wystawiła z dziury swoją głowę, jednak nic się nie stało. Hide&Seek też nic nie mówił, więc Takara wychynęła z dziury. Po wrogach ani śladu, jednak ktoś w znajomym mundurze kręcił się przy wieży i wbijał w kogoś włócznię. Po chwili dostrzegł Tasie, krzyknął coś po Isenberdzku i już po chwili dwóch zołnierzy pomogło jej wyjść z dziury. A potem sprawy jakoś same się potoczyły. Takarę zaprowadzono razem z Sonią i Takano do medyka, ten Sonii dał jakieś tabletki i ciepłe kakao. Rany Takano zostały opatrzone i tak samo miała się sprawa z nogą Takary, jednakże tuaj po wyjęciu strzały, medyk z zaskoczeniem zobaczył że rana sama się zasklepiła. Po chwili skóra dziewczyny nabrała normalnej barwy a ta wycieńczona zwaliła się na ramię Sonii. Jak przez mgłę pamiętała jeszcze że zdejmują jej opaskę i jak przez mgłę pamiętała, że widzi na oboje oczu całkiem normalnie. Chociaż tego że jedno jest fiołkowe, już nie widziała. W każdym razie po chwili zasnęła. Sonia też.
To co działo się na oczach Kirino nie było fajne. Było dziwne, mocno dziwne. Tymbardziej że A patrzył na nią jak by oszlała i tylko wzruszył ramionami. Nic nie widział, nic nie słyszał. Dlaniego Kirino po prostu nagle stanęła i zaczęła się w coś dziwnie wpatrywać. Nie mając więc wsparcia w żołnierzach, dziewczyna skierowała swoje kroki do E. Był średnio zadowolony z opuszczania pozycji, ale szybko zrozumiał, że dziewczyna miała powody żeby to zrobić. Wysłuchał ją a przez jego twarz nawet przez chwilę nie przebiegł grymas zwątpienia. Zamiast tego zamyślony zmarszczył brwi.-Pośpieszmy się-Mruknął tylko i poganiając Kirino sam przyspieszył, ciągle jednak szedł na końcu, ubezpieczając tyły. Tak w końcu cała czwórka dotarła do twierdzy. Musieli jednak sporo się zbliżyć by zauważyć nietypowe twory architektoniczne których wcześniej tam nie było. Kopuły, dziury, ściany... Kirino nawet usłyszała z ust E coś, co mogło z całą pewnością brzmieć jak "Takara". Zdawało się że E nawet nieco przyspieszył, choć niewątpliwie widział żołnierzy noszących zwłoki i dodatkowe warty tu i tam. Sytuacja zdawała się już opanowana. Kiedy mijał jedną z kopuł dotknął ją dłonią i część kopuła się rozpadła, na ziemi leżał martwy mężczyzna, którego usta przyozdabiała czerwona piana. Nie zrobiło to żadnego wrażenia na E, który po prostu ruszył dalej. W twierdzy dotarli do pokoju narad, E mruknął coś na przywitanie i skierował się do pokoju w którym wcześniej nocowali. Tam wraz z Kirino mógł dostrzec Sonie i Takarę które przytulone do siebie i przykryte sporą liczbą skór, smacznie spały przy kominku. Przez twarz E przebiegł dziwny grymas, który ktoś kto go znał mógł nazwać uśmiechem, a cała reszta co najwyżej dziwnym skurczem mięśni twarzy.-Zdrzemnij się, obudzę was. Odpocznij. Zasłużyłaś. Jeśli chcesz...-I to powiedziawszy sam wrócił do poprzedniego pomieszczenia. Kirino pewnie miała masę pytań, dlatego nie bronił dziewczynie dołączyć do siebie w drugim pokoju.
Czas na odpis: 23.12 godzina 14:00
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Północna Ściana Hochburg Nie Gru 20 2015, 16:07
Nie wydawało się by E uznał ją za wariatkę, w przeciwieństwie do dwójki agentów, którzy mogli na nią od teraz zacząć patrzeć w dziwny sposób. Trudno, nie zależało jej teraz na czyjejkolwiek opinii, a po prostu na rozwianiu wątpliwości i strachów, które właśnie zaczęły ją nawiedzać. Problemem było jednak to, że E zamiast wytłumaczyć jej co miało miejsce, zamiast powiedzieć, że to wynik przewidzeń, działania zimna czy jakiejś dywersji przeciwnika, na przykład iluzji, przyjął wygląd stosunkowo przejętego człowieka i tylko podsycił jej obawy. Co się działo? Tak, była świadoma tego, że powinni jak najszybciej dotrzeć z powrotu do ich bazy wypadowej, to było bardziej niż jasne, ale co jeśli któremuś z agentów zaraz coś się stanie? Co jeśli jej wizja, jeśli to faktycznie była wizja, a nie coś kompletnie innego, za niedługo się ziści? A co jeśli prowadzili do twierdzy właśnie kogoś, kto był niewidzialny? Byliby teraz takim metaforycznym koniem trojańskim, tylko że to nie oni wymordowaliby wszystkich w twierdzy, a ktoś kogo nieświadomie tam doprowadzili. Z drugiej zaś strony, gdyby przeciwnicy posiadali tego typu uzdolnionego żołnierza, to czy nie użyliby go wcześniej? Kirino przytknęła tylko rękę do swojego czoła. Może miała gorączkę? Może bolała ją głowa? Sama nie była tego pewna. Jeszcze w trakcie podróży jednak użyła ponownie swojego PWM, tak by zregenerować trochę many. W tej głupiej, mechanicznej czynności poszukiwała nieco ukojenia, wiedziała bowiem, że to jest całkowicie pod jej kontrolą. A może to przez to miała takie wizje? Tę umiejętność posiadła stosunkowo niedawno... Ale wcześniej nigdy nic podobnego się nie działo.
Gdy dotarli na miejsce widok, który ich przywitał nie należał do najbardziej wyczekiwanych przez Ayame. Ręka, która wcześniej była w okolicach czoła, teraz powędrowała w kierunku ust. Nie, dziewczyna nie była stricte przygotowana na widok żywych ludzi, którzy nosili martwych ludzi, ani na widok martwych ludzi, którzy martwi byli z różnych powodów. Nie wymiotowała jednak, nie zamierzała zwracać jakiegokolwiek posiłku. Wcześniejsze miesiące może nie uodporniły ją na tego typu widoki, ale pozwoliły na poradzenie sobie z nimi z nieco większą łatwością. Wciąż nie chciała jednak patrzeć na to wszystko zbyt długo. To było straszne, okropne i obrzydliwe. Dziewczyna starała się omijać wzrokiem te miejsca, w których znajdowało się czy to zbyt dużo krwi czy ciała w zdecydowanie gorszym stanie, zamiast tego podążając za E i na jego plecach się skupiając. Dziewczyna nie mówiła nic i była trochę zmęczona, gdy E burknął coś na przywitanie w sali narad, ona nawet nie skinęła nikomu głową, po prostu ruszając dalej za mężczyzną i nie bawiąc się w żaden konwenanse. Takara i Sonia żyły. Proste zdanie, proste podsumowanie zastanego stanu, ale jakże pozwalające na odprężenie się i odetchnięcie. Przynajmniej to było wciąż okej. Jakkolwiek to było brutalne i przykre - ludzie inaczej reagowali na śmierć bezimiennych żołnierzy, a inaczej na śmierć ludzi, których twarze się znało, nawet jeśli krótko lub jeśli w ostatnich czasach nie miało się z nimi najlepszego kontaktu.
Kirino pokręciła głową na propozycję odpoczynku i powędrowała za E do pokoju, w którym ten osiadł. Spojrzała na niego wzrokiem, w którym zmieszane były ze sobą emocje o tak różnych podłożach, że było to aż dziwne - była trochę złą, trochę smutna, trochę rozczarowana, trochę przestraszona, a trochę zmęczona. Po chwili jednak jej wzrok się uspokoił, powracając do swojej pustej barwy, którą trudno było w jakikolwiek sposób wyjaśnić. Coraz częściej jednak ostatnimi czasy odczuwała emocje, podobne do tych sprzed dawnych czasów. Chyba wracała do siebie. Problemem było to, że miejsce, w którym się znajdowała obecnie było najgorszym miejsce do wrócenia do siebie. - Mam kilka pytań. - tak, to była prawda. Miała kilka pytań. Poczekała na skinięcie głową E lub jakikolwiek inny gest, który zachęcałby ją do mówienia, lecz gdyby się takowego nie doczekała to i tak zaczęłaby mówić po krótkiej przerwie. - Jaki był cel naszego wypadu? Co osiągnęliśmy? Czym było to dziwne coś, co widziałam w lesie? Co to oznacza? - te pytania pojawiły się od razu, ostatnie natomiast Kirino zadała po krótkiej chwili.
- Co teraz? -
Frederica
Wytrwała Pierepałka
Liczba postów : 2947
Dołączył/a : 14/02/2014
Temat: Re: Północna Ściana Hochburg Nie Gru 20 2015, 17:29
Sytuacja początkowo wydawała się nieciekawa. No bo co jest ciekawego w siedzeniu w dziurze będąc niepewną, co się dzieje wokół? Gdzie co jest? Czy może wyjść? Czy nie dostanie strzałą w plecy? Z czasem jednak wszystko zaczęło jawić się w jaśniejszych barwach. Zero strzał. Zaklęcie nic nie wykryło. Czyżby było bezpiecznie? Już? Po wszystkim? Tak po prostu? A może to podstęp? Zaryzykowała.
Widok żywego isenberdzkiego żołnierza w jej wypadku faktycznie było czymś, co może człowieka uradować. Wyglądało na to, że sytuacja się uspokoiła, zaś ci pomogli jej wyjść z dziury. Ze strzałą w nodze to faktycznie było upierdliwe. Ostatecznie jednak jakoś się wygramoliła pobrudzona własną krwią i ziemią. Uroki walki. Otrzepała się nieco z kurzu i pyłu przecierając ręką polik, na którym wcześniej widniało nacięcie od miecza. A tak, co by w razie czego zetrzeć ewentualną krew. Zerknęła ponownie na nogę. Tak, definitywnie nadszedł czas, by ktoś się tym zajął. Dała sobie żołnierzom pomóc w dotarciu do medyka. Sonia i Takano były całe. To dobrze. Skinęła tylko im na przywitanie. Była zmęczona. Walczyła z jakąś grupką morderców kompletnie sama. Many zużyła tyle, że lepiej było tą kwestię przemilczeć. Pod fortecą stworzyła własną instalację artystyczną. Była najnormalniej w świecie zmęczona. Kompletnie nie widać po nie było jakiegoś przerażenia czy strachu, chociaż na myśl o ostrzu pędzącym w kierunku jej szyi automatycznie dostawała dreszczy. Nie było widać było wcześniejszego gniewu wywołanej śmiercią Nikolaja, tak jakby późniejsza próba wyjścia z walki w miarę żywotnym stanie podziałało na nią jak kubeł zimnej wody gasząc jej chęć zemsty. Ale czy właśnie to jej się właśnie nie udało? Załatwiła czterem z nich w zasadzie dość pewny bilet na drugą stronę. Obecnie nie chciała wracać do domu. Nie chciała też iść koniecznie teraz w tej chwili wytłuc jak najwięcej Pergrandczyków. W zasadzie temat wojny i starcia Isen vs Pergrande mało ją interesował. Po prostu chciała się zdrzemnąć.
Im dłużej była na nogach tym bardziej odpływała. Zacisnęła zęby kiedy tylko wyciągali jej strzałę z nogi. Gdzieś wyrwało jej się jakieś syknięcie. Gdzieś odnotowała, że rana sama się zasklepiła. Gdzieś tam dała radę jeszcze wychwycić fakt ściągnięcia opaski. Fakt, że drugie oko zdawało się sprawne. Ale zaklęcie się skończyło. Nie wiedziała, czy to właśnie był główny powód nagłego zaśnięcia czy była zbyt tym wszystkim wyczerpana. Nie była nawet do końca później pewna, czy ostatnie minuty po prostu jej się nie przyśniły. Ale who cares? Miała chwilę na odpoczynek.
Nie miała kompletnie pojęcia, ile spała. W ogóle... Takara spała? Wygląda na to, że tak. Pewnie nie byłoby w tym kompletnie nic dziwnego gdyby nie fakt, że jednak ostatnio sypiała dość rzadko i budziłą się po pewnym czasie niemal automatycznie. Całkiem miło było zostać wybudzoną przez dźwięki z sąsiedniego pokoju. I chociaż nie zdawało się, żeby ktokolwiek hałasował, prawdopodobnie było to wystarczające by wrócić Tasię do żywych. Chwilę jej zajęło zrozumienie, że już nie śpi. Że trzaskający kominek to nie złudzenie i faktycznie wokół jest nieco jaśniej niż winno być nocą. No i było ciepło. Otworzyła leniwie prawe oko by zobaczyć, że leży obok Soni będąc przykrytą skórami wraz z dziewczyną. Kompletnie nieświadomie otworzyła tez drugie oko nie zwracając uwagi na to, że to pewien fenomen i teoretycznie widzieć nim nie powinna. Epizod z opaską gdzieś jej umknął. W każdym razie nie czułą się jakaś zmęczona. Zaspana? Owszem jednak bez względu na to, ile czasu odpoczywała - chyba ostatecznie starczyło. Poprawi się później kawą.
Przetarła oczy dopiero teraz zauważając, że coś jej się mocno nie zgadza w okolicach lewego oka. Że czegoś brakuje. A brakowało tego kawałka materiału zakrywającego oko. Nieco niepewnie oderwała dłoń od niego ilustrując nim pokój. Działało. Widziała. Czyżby jej zaklęcie leczące było wystarczające? Najwidoczniej. Była sprawna przynajmniej w tym zakresie. Uśmiechnęła się delikatnie sama do siebie. Kurczę, miała u typa dość duży dług w sumie. Wstała powoli starając się nie odkryć przez przypadek Sonii co by dziewczyny nie obudzić. Niemal od razu kiedy wyszła uderzył w nią nieprzyjemny chłód twierdzy. Przez moment nawet przeszedł jej przez myśl pomysł, żeby wrócić i jeszcze poleżeć, ale skoro już się wygrzebała... Opatuliła się szczelniej płaszczem. Miała dziwne wrażenie, że gdzie by w nim nie wyszła - brudzi go krwią. Co gorsza - swoją. Spojrzała na dość pokaźną czerwoną plamę na brzuchu, gdzie wcześniej ciął ją pergrandczyk miecz, a następnie przeniosła wzrok na nogę. Trudno. Spierze się. Ewentualnie zszyje. Wzruszyła ramionami po czym splotła przed sobą ręce licząc na to, że będzie jej chociaż trochę cieplej. Ruszyła nieco ospale w kierunku zamkniętych drzwi do pokoju obrad po czym niepewnie, delikatnie pociągnęła za klamkę nieco je uchylając. Czyli wszyscy w komplecie? Tyle dobrego. W każdym razie nic nie mówiła. Miała wrażenie, że w zasadzie formalnie powinna dalej spać, a ewentualne przeszkadzanie nie było jej celem. Ograniczyła swoją rolę do zwyczajnej egzystencji przy lekko uchylonych drzwiach. Od biedy do przywitania zarówno z E jak i Kirino, gdyby zwrócili na nią uwagę.
Do Sonii docierało coraz mniej i mniej. Gdzieś ją zabrano, dano jakieś tabletki, cos do picia. Niespecjalnie rejestrowała to, co działo się wokół niej. Kto przychodzi, kto wychodzi, czy nawet to, co z nią robią. Ostatecznie nawet nie zauważyła, kiedy zasnęła przytulona do Takary. Było spokojnie, ciepło, bezpiecznie. Ona więcej nie potrzebowała.
Było ciemno, ale tylko przez chwilę. Świat wypełniło światło zachodzącego słońca, a zaraz później tłum ludzi stojących dookoła. Ona z kolei stała pośrodku zbiorowiska, pod stopami mając coś mokrego. Było głośno, jednak nie rozpoznawała słów. Spojrzała w dół. Krew. Później ciało. Rozerwana klatka piersiowa, ukazująca jaskrawe wnętrze. Wybałuszone oczy, patrzące w pustkę. Obróciła się i zobaczyła pustą, szarą przestrzeń. Na środku leżały zmasakrowane ciała dwój osób. Część była mocno nadpalona i niemal czuło się smród spalenizny. Wielka krwawa plama rozciągała się dalej, niż widziała. Spojrzała na swoje ręce, przekonując się, że one też są całe we krwi. W ustach czuła dziwną gulę, więc sięgnęła tam, by wyciągnąć zardzewiałe, kowalskie szczypce i zobaczyć jeszcze więcej krwi...
Obudziła się z szybko bijącym sercem, przerażona niemal tak samo jak w hangarze kilka godzin temu. Była sama, przykryta ciepłymi skórami, a w pomieszczeniu cichutko trzaskał ogień. Mimo to było jej chyba najzimniej, odkąd przybyli do twierdzy. Czym był ten sen? Był przerażający. A teraz jeszcze jej przerażenie potęgował fakt, że była sama. Zerwała się z własnych pieleszy o rozejrzała po pokoju, po czym szybkim krokiem opuściła pomieszczenie, opatulając się ciepło szalikiem. W głowie miała pustkę, która sporadycznie wypełniała się pojedynczymi słowami jak kawa, zimno, ludzie, śmierć, wojna. Teraz już nawet nie liczyła na jakiekolwiek wyjaśnienia czy uzasadnienia. To się po prostu działo.
W pomieszczeniu, co teraz zauważyła Kirino, oprócz niej i E było tylko rodzeństwo Aio, jednak ci pozwolili spokojnie Kirino zadać swoje pytania a sami w tym czasie pili kakao siedząc po drugiej stronie pomieszczenia. Nim jednak E odpowiedział, w drzwiach stanęła Takara, a zaraz poniej nadeszła też Sonia, więc w zasadzie drużyna w komplecie. Szczególnym zaskoczeniem był widok Tasi i jej oka. Tak, to zdecydowanie było dziwne.-Tak, no dobrze. Usiądźcie.-Wslazał im wolne miejsca siedzące.-Widzę że całkiem sporo się działo, kiedy nas nie było... możecie nam o tym opowiedzieć?-Zapytał E, patrząc wpierw na Takarę, potem na Sonię. Przez chwilę gryzł się sam ze sobą a potem dodał nieco ciszej-Cieszę się, że żyjecie.-Tak, to tyle. Taki tak przejaw troski. -Co do tej całej masy twoich pytań...-E westchnął, bo był człowiekiem który takowych nie lubi, a mimo wszystko mu je zadają. No ale na niektóre mógł odpowiedzieć.-Zacznę może od tego że...-I tu streścił Takarze i Sonii ich wyprawę do lasu oraz o wizji Kirino.-tak więc odpowieadając na twoje ostatnie pytania - nie wiem.-Ludzie często spodziewali się że wie wszystko. I to nawet E pasowało, dlatego nie lubił przyznawać się do faktu że czegoś nie wie, no ale niestety były takie rzeczy.-Możemy na ten temat sporo pogdybać. Wysnuć różne teorie... najbezpieczniejszym założeniem jest jednak to, że to jeden z ich kapłanów lub nasz tajemniczy niszczyciel twierdz. Dlaczego nikogo wtedy nie zabił? Co było jego celem? Nie wiem, nie podoba mi się to, ale zapewne nie dowiemy się, dopóki go o to nie zapytamy lub nie będzie za późno.-Podrapał się po głowie. Trochę o tym myślał zmierzając z powrotem do bazy.-Co do twoich pozostałych pytań... Jak myślisz?-Odpowiedział E, pytaniem na pytanie.-Nie zrobiliśmy nic, z czego można być dumnym. To co konieczne by wygrać. Odpowiedź na to pytanie na pewno ci się nie spodoba...-Jednak jeśli Kirino nie będzie wyglądała na taką która zamierza dać za wygraną, to oczywiście E udzieli odpowiedzi na jej pytanie.-Zatruliśmy część ich zapasów. Zarówno wody jak i pożywienia. Jeśli mamy szczęście, może nawet 2-3% żołnierzy padnie martwa do rana, a drugie tyle będzie mierzyć się z dużymi problemami zdrowotnymi.-Powiedział patrząc w oczy Kirino. Nie był w jego spojrzeniu żadnego wyzwania czy skruchy. Po prostu był z dziewczyną szczery, chociaż dla niego, ci ludzie zdawali się tylko liczbami. Celami do wyeliminowania. O tak, pod tym względem Kirino, zdecydowanie mogła nienawidzić E.
Ruszyła jeszcze nieco ospale do jednego ze wskazanych miejsc po czym usiadła, dalej nieco marznąc. Trzymała mocno krawędzie płaszcza naciągając go co raz mocniej na siebie powoli przyzwyczajając się do temperatury w twierdzy. Dalej jednak nieco drżała z zimna chociaż na dobrą sprawę kompletnie na to nie zwracała uwagi. Minie. Tymczasem wypadałoby zdać jakiś raport. Wszystko pamiętała jak przez mgłę. Bez jakiś większych szczegółów, a w głowie utkwiło jej bardziej tylko dość niemiłe przywitanie z Pergrandczykami i niemalże strata głowy. Przez pierwsze kilka chwil obserwowała E nieco nieprzytomnym wzrokiem po czym powoli zaczęła wracać myślami do żywych. - A, tak... Już... - zaczęła szybko i równie szybko przerwała próbując zebrać myśli. Przypomnieć sobie, co się właściwie działo, wszakże gdzieś to wszystko na drodze uciekło pozostawiając tylko wizję miecza pędzącego w stronę jej szyi. Tymczasem E ponownie zabrał głos i kompletnie wryło Taśkę. Są ludzie, którzy faktycznie uśmiechają się jak jest im wesoło, smucą się jak jest im smutno i wszelakie okazywanie troski jest u nich czymś normalnym. Zaś E był jak posąg. Takara jakoś nie miała w zwyczaju spodziewać się po nim takich rzeczy, a jakiekolwiek przejawy troski ze strony jej mistrza jakoś zawsze ją mniej lub bardziej dziwiły. Definitywnie nie przywykła. Chociaż nie ukrywając, było to jak najbardziej miłe z jego strony. Obserwowała go przez moment bacznie po czym uśmiechnęła się do niego delikatnie. - Was też dobrze widzieć całych i zdrowych... - odpowiedziała, po czym postanowiła wreszcie zacząć mówić, co się wydarzyło. Nawet, jeśli nie miała do powiedzenia zbyt wiele. - W każdym razie podczas warty przez moment mignął gdzieś w pobliżu twierdzy jakiś cień. Jakoś zaraz po tym na dole zauważyłam jeszcze jakieś inne cienie więc postanowiłam to sprawdzić. Czterech dałam radę przymknąć, nie mam pojęcia co z resztą. W Każdym razie pod murem stało ich chyba około dziesięciu. Może nieco mniej, może więcej. Nie miałam czasu ich liczyć. Tak czy inaczej nie byli to zwykli żołnierze. Jacyś zabójcy czy coś... Uzbrojeni w łuki i miecze. Do tego byli bardzo szybcy. Czaili się pod murem tam przy tej wyrwie dopóki nie zeszłam na dół. Tak trochę jakby na coś czekali. Kiedy próbowałam zdjąć ich, jeden wlazł na górę na mur. Nie mam pojęcia czy żołnierze dali sobie tam radę czy nie. Dałam też znać co się u nas dzieje w dowództwie oraz reszcie żołnierzom na murze. - odpowiedziała jak umiała nie bardzo wiedząc, czy czasem czegoś nie pominęła, ale chyba nie. Tak jej się przynajmniej wydawało. Wysłuchała tez, co działo się u Kirino i E po czym doszła do wniosku, że to nie jest chyba dla niej odpowiednia pora na myślenie. Znaczy pewnie żadna pora nie była dobra. Kwestie, co robili w obozie wroga przemilczała. Tak po prostu. Nie czuła potrzeby dzielenia się swoim zdaniem w tej kwestii ze światem. Zamiast tego zerkała to na E to na Kirino...
Cała sytuacja zdawała się być dziwna. Pergrande coś knuło, a Tasia nie wiedziała co. O dziwo E tez nie wiedział i tutaj już pojawiał się dość istotny problem. - Po ataku Pergrande nie wiadomo, ile wie przeciwnik. A my wiemy bardzo niewiele albo nic. - stwierdziła smętnie, próbując jakoś zrozumieć co się dzieje. Mogła co najwyżej gdybać. - Dlaczego zaatakowali? Co było ich celem? Jeżeli po prostu chcieli pozbyć się jak najwięcej naszych, dlaczego stali pod murem zamiast od razu zdjąć wartę? Przypadkiem trafili na moment, kiedy nie byliśmy w komplecie czy wiedzieli o waszym wypadzie? Dlaczego było ich aż tylu? Co zyskali? Albo przynajmniej co mogli zyskać? Chyba najlepiej byłoby wyciągnąć tych czterech i ich przesłuchać. I przeszukać. No i przy okazji skoro dalej nie chcemy się bawić w odbudowę muru to przynajmniej lepiej zabezpieczyć wyrwę. - stwierdziła, po czym ziewnęła zasłaniając przy tym usta dłonią. Nie miałą pojęcia, czy złapani assasyni dalej żyją czy nie. Optymistycznie założyła więc, że wszystko z nimi w porządku. Chociaż Coś jej mówiło że nie będzie tak łatwo. A, no tak jeszcze jedna kwestia. - Pozostaje jeszcze to dziwne widmo. Dlaczego widziała je tylko Kirino? Dlaczego nie zabił? Jeżeli to byłby jeden z ich kapłanów to oznaczałoby, że ich mantry nie służą tylko do leczenia. Zaś magia błyskawic o wiele lepiej pasuje do szybkiego przemieszczania się. Czy raczej moc opierająca się na elektryczności, jeżeli to nie mag. Nie wiem, może się mylę ale Pergrande ma po swojej stronie kogoś, kto po prostu z nami pogrywa. Tak jakby nie pojawił się, żeby ubić kogoś z was tylko żeby pokazać, że po prostu może to zrobić w każdej chwili. Tak trochę jazda po moralach... Jak zginął ten cały C? - oooo tak, dużo pytań. Bardzo dużo pytań na które trzeba by znaleźć jakąś odpowiedź. Zaraz po tym spojrzała na brata Takano. - Emm... Generale? - zapytała nie bardzo będąc pewna rangi. Mniejsza. - Jeśli można wiedzieć... Wiadomo, ile osób zginęło podczas ten nocy? Jakie straty materialne i zasoby? No i czy reszta sztabu jest bezpieczna? - zapytała nieco niepewnie jakby nie wiedząc, czy w zasadzie powinna. No bo był kimś ważnym i może z ważnymi ludźmi powinno rozmawiać tylko ludzie tak samo ważni? A ona zwykły random... Nie mniej wydawał się być dość w porządku.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.