I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Melina Abdula, była meliną magiczną i w środku zawsze wyglądała tak, jak zażyczył sobie tego gospodarz. Oczywiście w ramach rozsądku, dobrego gustu i woli Allaha. W każdym bądź razie kolejnych ośmiu śmiałków przybyło do tego wspaniałego miejsca w celu wzięcia udziału w niesamowitym turnieju prowadzonym przez gospodarza. Tym razem wnętrze, przypominało typowy schron. Ogromne miejsce, zewsząd otoczone betonem, bez mebli, bez okien, ze sztucznym oświetleniem. Tylko pośrodku pomieszczenia znajdowała się dziwna szklana konstrukcja. 8 sześciennych brył 5x5x5m ułożone jak typowa kostka o 6 ścianach. Czyli 4 bryły na dole i 4 bryły na górze. Po dwie w jednym rzędzie, rzędów były dwa. Przed szklanymi bryłami stał zaś Abdul. Tym razem ubrany względnie normalnie, w biała szatę i turban. Oprócz Reszki, Kyle'a, Sory, Shinjiego, Kiirobary, Pheam'a oraz Pyzy, w pomieszczeniu znajdowała się jeszcze Nieco otyła kobieta. -Allah z wami, smutni niewierni.-Powiedział na przywitanie Abdul, przyjaźnie rozstawiając ramiona.-Mam nadzieję że zabraliście bieliznę na zmianę bo czeka was ostra jazda a jak Abdulowi w domu na sracie to żywi nie wyjdziecie.-Zapowiedzial Abdul. Następnie pstryknął palcami i wszyscy ludzie(oraz Pyza) zostali przetransportowani do szklanych sześcianów, stojąc twarzą ku południowej ścianie. Kolejno u góry: Shinji, w kostce po jego lewej Kiirobara, w kostce przed nim Pheam i w kostce na skoks od niego(na lewo od Pheama) Reschehedera. Piętro niżej: Pod Shinjim stała nieznana kobieta, na lewo od niej czyli pod Kiirobarą stał Sora, Przed nią czyli pod Pheamem stal Kyle, na skos od niej czyli pod Reschehederą stał Pyza. Zaraz potem w kostkach prócz graczy pojawiły się małe zielone koboldy, przypominające po prostu małego zielonego dzieciaka z włócznią w dłoni. Koboldy na razie nic nie robiły.-Zasady są proste.-Obwieścił Abdul.-Nikt z was nie opuści szklanej bryły. Nie przejdzie też przed nią nic, co nie jest wytworem magii. Jedynie zaklęcia mogą opuścić wasze bryły, posiadacie za to nieskończenie wiele Mocy magicznej więc nie krępujcie się. Żeby jednak nie było łatwo, w bryle razem z wami znajduje się też potwór. Na razie to kobold, ale jak go pokonacie, pojawi się coś silniejszego. Musicie więc unikać i kolegów i kobolda. Wygrywa ostatni zdolny do walki, oczywiście pod warunkiem że pokona stworzenie w swojej klatce. I dla odmiany, potwory zamknięte razem z wami, są odporne na magie. Powodzenia. Nie dajcie wygrać wytworowi kulinarnemu to obraza dla Allaha.-To powiedziawszy usiadł na hamaku a całkiem wolne koboldy zaczęły krążyć dookoła swoich ofiar, wyczekując idealnej chwili na atak.
Pyza zaczął płakać. T-to bolało! A głupie drzwi nawet się wzięły i nie otworzyły. Z lekko załzawionymi oczkami rozejrzał się nasz drożdżowy bycik po pomieszczeniu. A nóż znajdzie coś, co mogłoby być czymś milszym od gupich, metalowych drzwi, które były okrutne i głupie. Wszystko, co tylko byłoby milsze od tych głupich drzwi. Czy też bardziej interesujące. I być może pomagające naszemu ukochanemu, drożdżowemu bycikowi opuścić to głupie pomieszczenie, z jeszcze głupszymi drzwiami. A z nimi Pyzunia nie chciała być w jednym pokoju. Bo były głupie. Gdyby więc dostrzegła coś interesującego, mogącego jej pomóc, to z chęcią bliżej obadałaby takowy obiekt, a jeśli nic się nie da zrobić to cóż... smutek, żal, cierpienie, ból. Tak czy inaczej, jak nic się nie udało, gniew zawrzał w Pyzuni. Użyła Utwardzenia (C), by następnie ponownie wlecieć w drzwi przy pomocy Dog Beating Attack (D)! I najlepiej w to wygniecione miejsce. Jakby ją bolało po pierwszym razie, to smutek, płacz i po chwili ponowna próba. Kiedyś się uda... chyba... musi... mamooooo!
Will
Liczba postów : 574
Dołączył/a : 01/10/2013
Temat: Re: Melina Abdula Nie Sty 03 2016, 19:49
Radości nie było wcale końca, a chłopak jeszcze długimi godzinami skakał, ciesząc się z swojego sukcesu. Byłoby łatwo, jeśli takie podsumowanie streściło wszystkie starania Williama. Ten jedynie lekko uniósł kąciki ust, aby chwilę później uświadomić sobie jeden fakt. Nie miał na sobie ubrań. Zażenowanie odmalowało się na jego twarzy, a brązowowłosy niemalże natychmiast dopadł do drzwi, próbując je otworzyć od zewnątrz. Jeśli się udało - wtedy zgarnął swój ekwipunek oraz broń, a jeśli coś poszło nie pomyśli... trudno. Tak, czy siak - użył następnie swojego zaklęcia, coby wytworzyć swoją krwawą kopię - Copy (D). Wszystko, aby ruszyć w lewo, nasłuchując każdego dźwięku. Przepuściłby przodem klona, uważając co się stanie, a następnie - samemu wychylił się z korytarza, jeśli nic mu nie zagrażało. Musiał dowiedzieć się jak wygląda zarówno prawa i lewa ścieżka, aby znaleźć jakiekolwiek poszlaki. Jeśli niczym się nie różniły poza potencjalnym innym zakrętem na końcu korytarza... wtedy ruszyłby prawą odnogą, wędrując tak i szukając poszlak, coby znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji. Jakąkolwiek podpowiedź pośrodku korytarzy, które z pewnością gdzieś musiały tutaj być. Oczywiście jeśli gdzieś pojawiło się zagrożenie, wtedy czekał, a jeśli zza któregoś zakrętu wyłonił się przeciwnik - wtedy aktywowałby zaklęcie Daggers(D) - ciskając jednym ze sztyletów w głowę potencjalnego wroga z zaskoczenia, a i korzystając z klona jako elementu zaskoczenia. Chodziłby tak prawdopodobnie w kółko - chyba, że coś znalazł - aż wróciłby do punktu wyjścia, który oznaczył krwawą literką (PWM Scripture) 'X' na własnych drzwiach. Trzeba mieć w końcu jakiś punkt odniesienia!
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Melina Abdula Pon Sty 04 2016, 19:06
MG
Kyle:
Chłopak podszedł do drzwi i zaczął oddychać, byle tylko spowolnić działanie trucizny. Wszystko miało swoje powody, nawet to. Bowiem Kyle nie mógł zdziałać na razie nic więcej. Musiał czekać, czekać aż znów będzie mógł użyć swojego zaklęcia. Czy pozostali mieli podobne problemy, czy może nie? Tego w sumie nie wiedział, a było trochę ważne. (Na końcu następnego postu)
Gaspar:
Mężczyzna wykorzystał nieuwagę przeciwnika, wyjął Guan dao i ruszył do przodu. Nieuczciwy był to pojedynek oj nieuczciwy. Szczur odskoczył na bok unikając ataki zaraz zabrał się za kontratak, niestety miał za krótkie łapki a dodatkowo Gaspar wypoofnął mu zbroję, co skończyło się dość rozległą raną torsu. Na tyle rozległą że szczur upadł prawie martwy, chociaż widocznie ostatkiem swoich szczurzych sił chciał się doczołgać do napletka Gaspara. Tak dobrze jednak nie było i Gaspar jako istota myśląca i do tego całkiem silna, po prostu ruszył dalej. Skręcając znalazł się w bliźniaczym korytarzu. Po lewej stronie znów znajdowały się dwie pary drzwi a na drugim końcu korytarza, droga skręciała w prawo. Tym razem jednak na korytarzu zamiast szczura, Gaspar spotkał nagiego chłopca - Willa. A w zasadzie dwóch takich samych, ale drugi był na końcu korytarza. Na dodatek coś uparcie i bardzo mocno napierdalało w jedne z drzwi. Te bliższe Gasparowi.
Bane:
Niewidzialny chłopaczek miał wiele planów, ale tak naprawdę ten pierwszy zawsze jest najlepszy. Trochę zabawy magią niewidzialności i merdanie napletem przed szczurzą mordą to bardzo dobry sposób zdobycia atencji napletożercy i tak oto szczur po krótkim wpatrywaniu się w prącie białowłosego wszedł do pomieszczenia. Nie spodziewał się ataku, ale jakaś tam szczurza zdolność przetrwania sprawiła że wykonany unik uratował mu życie. Tylko był problem. Bane był równie zwinny co ten szczur, ale był od niego dużo szybszy. Dlatego też kolejny atak oddzielił głowę szczura od jego ciałka. Chociaż sam szczur nim upadł na ziemię, jeszcze chwilę stał. Bane był jak taka modliszka. Tylko stosunku ze szczurem nie było. No i nie chciał go zjeść. Więc w sumie tylko trochę jak modliszka.
Nil:
Niestety chłopak nie znalazł wystającej cegiełki, nie znalazł patyka, ale gdy spojrzał pod krzesła zdarzył się cud! Tam znajdował się rusunek wielkiego męskiego przyrodzenia potocznie zwanego chujem, a w jego centrum znajdował się klucz. Tak, klucz. Czy do tych drzwi, czy do innych, to nie było ważne, był tam klucz i tego klucza Nil mógł użyć. Chyba że nie chciał. Była też zaschnięta guma do żucia, gdyby chciał sobie pociamkać.
Pyza:
Pyzunia nie dostrzegła w pokoju żadnego nowego przedmiotu. Zupełnie. Smutek ból i rozgoryczenie. Ale nie było innej opcji więc Pyza ciałko utwarziła i jeb w drzwi. Po chwili kolejny a potem jeszcze raz i jeszcze, aż w końcu usłyszała trzask! Taki trochę innych trzask, tak, Pyza poluzowała zawiasy jeszcze parę ciosów i drzwi się przewrócą, problem że Pyzie się drzwi rozmazywały i w ogóle w Pyzie jej się kręciło.
Will:
No cóż, William nie dał rady otworzyć drzwi dlatego zrobił coś innego i stworzył swojego klona, którego posłał przodem, w lewo. Sam miał zamiar ruszyć za nim, ale wiadomo nie zawsze wszystko idzie tak jak trzeba, bo w drzwi coś zaczęło napierdalać, znowu, a na dodatek po prawej zza zakrętu wyszedł Gaspar, widać coś zaskoczyła Willa szybciej, niż on coś. Na dodatek klon wyglądając zza zakrętu dostrzegł że jedna para drzwi, jest otwarta. Chociaż tam, także były jedynie dwie pary drzwi po lewej i korytarz skręcający w prawo.
Długość korytarza to 12m. Szerokość to 1,5m.
Stan postaci: Nil: 2/5 postów zdrowia Bane Wakamano: 2/5 postów zdrowia, 122MM Will: [1/5] postów zdrowia, goły i wesoły. 96MM. Pool 1/3 posty CD Pyza: 2/5 postów zdrowia, 32MM, Pierwotna Fermentacja 2/5 postów, mocno obolała. Kręci ci się w "Głowie". Utwardzenie 1/2 posty Gaspar: [2/5] postów zdrowia, 116MM, Drzwi nie istnieją przez 2/5 postów, zbroja szczura nie istnieje 1/5 postów Kyle: 2/5 postów zdrowia, 80MM, Fus Ro Dah 1,5/2 posty CD Kashima: 2/5 postów zdrowia Ikkaku: 2/5 postów zdrowia
Czas na odpis: 07.01 godzina 19:00
Nil Łazienkowicz
Liczba postów : 48
Dołączył/a : 21/10/2015
Temat: Re: Melina Abdula Pon Sty 04 2016, 23:25
Taniec nie odniósł skutku. Bo pod krzesłem było błogosławieństwo. Zniesmaczony gustem Abdula zabrał klucz. Gumę też, ale ją od razu wsadził do kieszeni dresu. Nigdy nie wiadomo, kiedy się przyda. Spróbował otworzyć drzwi. To się mogło udać. Jeśli się udało, nie otworzył ich od razu całych. Lewą ręką przytrzymał uchylone drzwi, a prawą wystawił w bok. Skupił się, jego dłoń zajaśniała brązową aurą. Tak samo oczy. Lecz te były przymknięte dla lepszego efektu skupienia. -Zaklęcie Rodu Łazienkowiczów - wypowiedział mocnym głosem, a w jego dłoni wytworzył się drewniany trójząb (o ile zaklęcie nie uległo odwróceniu) oraz pojawiła się u Nila ochota na spagetti. Takie z groszkiem. Omnomnom. Teraz był uzbrojony, groźny i gotowy do ewentualnej obrony przed wspomnianymi przez Abdula szczurami. Zerknął za drzwi, aby zobaczyć co tam jest. Jeśli nie dostrzegł istoty żywej, ani niczego niebezpiecznego to wyszedł dzierżąc dzielnie broń. Wychodząc klucz zabrał ze sobą i wsadził do kieszeni. Może się przydać jeszcze. Jeśli jednak nie udało mu się otworzyć drzwi, przyzwał trójząb w podobny sposób. Użył go do opukania wszelkich powierzchni płaskich w pomieszczeniu. Musi być jakieś wyjście.
Kyle
Liczba postów : 268
Dołączył/a : 28/08/2013
Temat: Re: Melina Abdula Sro Sty 06 2016, 18:59
Kyle czekał, starając się uratować się od nieszczęsnej trucizny. Czekał, czując, że za chwilę będzię mógł wyzwolić z siebie swój krzyk, ale jeszcze nie teraz. Oj nie, trzeba poczekać. Już niedługo, ale jeszcze. Użyję swojego zaklęcia, wyrwie się z tego zakutego pomieszczenia i pośpieszy po zwycięstwo. Tak będzie. Nie da się tym razem załatwić jak było w poprzednich konkurencjach. Dlatego też czekał, aż jego moc dojdzie do siebie i kiedy tylko to się stanie, odsuwa się na bezpieczny dystans, po czym koncentrując się stara się wyniszczyć drzwi pełnią mocy Fus Ro Dah! I jeżeli uda mu się zrobić przejście, na tyle duże żeby wyjść, to wychodzi. I idzie przez labirynt, starając się nie kręcić w kółko. No... nie ma co się rozpisywać.
Gaspar
Liczba postów : 168
Dołączył/a : 10/12/2015
Temat: Re: Melina Abdula Sro Sty 06 2016, 19:37
Po pokonaniu szczura, który resztą sił próbował pozbawić mnie męskości udałem się korytarzem w lewo i szybko spotkałem kolejnego uczestnika tej chorej gry. Młodego chłopca, który zapewne również był magiem w tej dziwnej norze pełnej zwierząt. Mogłem z nim walczyć i prawdopodobnie z łatwością pokonać, ale nie widziałem w tym sensu, w końcu był to mag, a siłę lepiej było oszczędzać na wspomnianego wcześniej Kozinatora. Z pewnością ostatni przeciwnik musiał być znaczenie potężniejszy od tego spotkanego wcześniej szczura. Moja magia nie była zbyt skuteczna do walki z tego typu istotami, dlatego uznałem, że lepiej mieć sojusznika na tej misji niż wroga. - Spokojnie, spokojnie, nie zamierzam walczyć - uspokoiłem Willa - Razem mamy większe szanse na ukończenie tego zadania, a co do nagrody... Jakoś na pewno się dogadamy. Działajmy wspólnie to zwiększymy nasze szanse na zwycięstwo. Imienia nie zdradzałem, gdyż nie miałem ochoty mówić go komuś, kogo potrzebowałem tylko do skończenia misji. Planowałem wygrać te zawody, chociaż na broni, która nie byłaby Guan dao nie zależało mi specjalnie.
Jesli Will poprosi to w ramach sojuszu znikam mu jego drzwi zaklęciem "Attempt to Destroy Matter", aby mógł odzyskać zgubiony wcześniej ekwipunek. Jeśli jednak tego nie uczyni nie będę miał pojęcia o tym i oczywiście nie wykonam tej operacji, gdyż skąd mógłbym o tym wszystkim wiedzieć bez wcześniejszego poinformowania.
Oczywiście nie należę do ludzi, którzy w pełni ufają każdemu napotkanemu osobnikowi, a wolę zachować odpowiednie środki bezpieczeństwa nawet względem ewentualnego sojusznika. Obserwuję Willa, a w razie jakichkolwiek prób zaatakowania mnie bronią staram się użyć zaklęcia "Attempt to Destroy Metter", aby zniszczyć jego broń. Uniki w tak wąskim pomieszczeniu, w korytarzu raczej nie byłyby zbytnio efektywne. Jeżeli użyje jakiegoś tworu z zamiarem z ranienia mnie niszczę twór zaklęciem "Creation destruction" w celu pozbycia się takiego tworu. W razie nieprzewidzianych ataków proszę o turę obrony.
Jeżeli jednak wszystko pójdzie po mojej myśli i nikt nie będzie próbował wykonywać w tej rundzie wrogich akcji przeciwko mnie stwierdzam, że muszę znaleźć miejsce, gdzie ukryte zostało antidotum. Wcześniej już zacząłem domyślać się, że piwnica, w której znaleźliśmy się znajduje się na planie kwadratu. Na zewnątrz znajdowały się nasze cele, pytanie co znajdowało się wewnątrz po drugiej stronie muru. Być może w środku kwadratu znajdowała się siedziba Kozinatora i miejsce, gdzie było antidotum. W celu sprawdzenia tego używam zaklęcia "Attempt to Destroy Matter", aby usunąć fragment ściany o grubości 80cm lub mniej (przeciętna wewnętrzna ściana ma 20cm) oddzielającej korytarz od wnętrza kwadratu. Jeżeli "coś" będzie w środku poszerzam dziurę do takiego stopnia, aby można było przez nią przejść (chyba, że jest wystarczająco duża od razu) kolejnym zaklęciem usunięcia materii. Kiedy będzie to możliwe wchodzę do środka oraz wpuszczam Willa, a następnie zamykam dziurę, aby nikt więcej się tutaj nie dostał moim wejściem. Po wejściu rozglądam się po sali szukając antidotum i magicznej broni Abdula.
Jeśli jednak mój trop okaże się błędny i niczego nie będzie w środku kwadratu wtedy wracam się w stronę celi, z której przybyłem, skręcam dwukrotnie w lewo, aby eksplorować korytarz położony równolegle do tego, w którym obecnie się znajdowałem. Liczę ilość drzwi i staram się znaleźć przejście do Kozinatora. Po drodze ostukuję ściany wewnętrzne korytarza licząc, że może w środku będzie jednak jakaś pustka. Jeśli takową znajdę powtarzam akcję ze zniknięciem fragmentu ściany. Uważam na ewentualne ataki szczurów.
Will
Liczba postów : 574
Dołączył/a : 01/10/2013
Temat: Re: Melina Abdula Czw Sty 07 2016, 11:31
Nie spodziewał się takiego obrotu spraw, jednak nie to w tym wszystkim było najdziwniejsze. Nie. Najdziwniejsze wydawało się to, że nie mógł odnaleźć niczego sensownego. Wysławszy klon miał za zadanie zblokować na chwilę drogę, dopóki to brązowowłosy nie wyjaśni innych problematycznych kwestii. Westchnął ciężko, jednak chwilę później zorientował się, że coś było nie tak. Coś było bardzo nie tak, a gdy jego wzrok wyłapał innego osobnika, momentalnie przesłonił się rękoma w pewnym, niewymownym miejscu. Niedługo jednak trwało, aż przezorny chłopaczek przygotował się na każdą ewentualność, dlatego też spoglądał na broń i ruchy przeciwnika - coby uniknąć ataku i w odpowiedzi posłać sztylety przyzwane za pomocą Daggers(D), celując w głowę i klatkę piersiową przeciwnika. Oczywiście jeśli nie nastąpiła żadna agresja, a słowa okazały się względnie trafione - wtedy też brązowowłosy spojrzy na własne drzwi i mając nadzieje na zachowany dystans rzuci proste: - Otwórz. Oczywiście następnie wziąłby swoje rzeczy oraz ekwipunek, przyodziewając je i przyglądał się uważnie poczynaniom osobnika, a jeśli udałoby mu się wytworzyć przejście w ścianie - wtedy skorzystałby z takiej możliwości. Gdyby jednak coś takiego nie nastąpiło, wtedy kontrolowałby to, co dzieje się za nimi, a samemu ruszył za przeciwnikiem. Jednak nie chciał mieć 'osłanianych' tyłów przez kogoś, komu niekoniecznie musi ufać, chociaż... miał zdobywać przyjaciół, czy coś i rozmawiać z ludźmi, prawda? Oczywiście też nasłuchuje, czy w otoczeniu nie pojawiło się nic dziwnego oraz przygląda się wszystkiemu dokoła, będąc gotowym wykonać unik choćby i instynktowny. W przypadku jakiejkolwiek zdrady oczywiście próbuje uniknąć ciosu, aby wyprowadzić ów atak sztyletami z krwi na wcześniej wspomniane cele.
Bane Wakamano
Liczba postów : 510
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Melina Abdula Czw Sty 07 2016, 18:59
- I dobrze ci tak kutasiarzu. -powiedział uśmiechając się specyficznie, po czym spojrzał na drzwi. Były otwarte i teraz była jego szansa! Musiał ją wykorzystać i wyjść. Szybko przechodząc w tryb niewidzialności podszedł do drzwi, otworzył je na tyle szeroko aby udało mu się wyjść po czym ruszył korytarzem. Szedł spokojnie, jednak z lekkim pośpiechem. Na pewno nie biegł, bo to by zdradziło jego pozycję. Więc stawiał po prostu szybkie kroki pełną stopą. Starał się iść jak najciszej oraz jak najszybciej. W prawej dłoni cały czas trzymał swoją katanę i tak samo jak ona pozostawał niewidzialny. Przemykał korytarzami idąc cały czas prosto, no chyba, że trzeba skręcić to wtedy w prawo! Zawsze w prawo lub prosto, gorzej jak trzeba będzie iść w lewo, no to wtedy niechętnie ale pójdzie w lewo. Wakamano będzie cały czas ostrożny i czujny, bo kto wie czy jeszcze jeden szczur nie wpadnie na niego lub coś innego. Oczywiście jak coś na niego wpadnie lub to on coś spotka jako pierwszy od razu atakuje. Dźgnięciem, a nawet ich serią w brzuch, szyje lub plecy. No chyba, że korytarz będzie szeroki i będzie mógł wykonać zamach. Wtedy celem jest szyja, brzuch lub plecy. W sumie cele cały czas ma te same, bo to miękkie punkty gorzej by było jakby mieczyk utkwił w kości i co wtedy by Wakamano zrobił? No właśnie dlatego wolał obierać za cel miejsca miękkie i nie chronione. Bo po co atakować szczura w plecy bądź brzuch skoro może mieć na sobie zbroje? Wakamano jeszcze myśli, dlatego będzie wystrzegał się atakowania miejsc ochronionych, tylko punkty miękkie i tak cały czas będzie pozostawał niewidzialny, bo nigdy nic nie wiadomo.
No i ból główki, i płacz, i kręcenie się w głowie. No po prostu smutek. Żal. Cierpienie. Ból. Co tu więcej mówić. Ale musiała się stąd wyrwać. Więc troszkę odpoczęła i... ponownie. Łup w drzwi. W głupie drzwi. I złe drzwi. Prawie tak samo złe jak tamten gupi mag dymu przed gildią. Ale i tak. Nie lubił być zamknięty. Mamuś nigdy tak nie robiła. Więc cóż... ponownie. Będąc dużą, twardą (hehe) Pyzunią, użyła Dog Beating Attack (D), byle tylko przebić się przez drzwi. I do skutku. Bo to aż za dużo by aż tyle trwać w tym głupim, zamkniętym miejscu. Więc trzeba by temu przeciwdziałać. I po prostu wyważyć te głupie drzwi. I próbować stamtąd wyjść. Nic więcej do dodania.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Melina Abdula Pon Sty 11 2016, 15:55
MG
Nil: Nil któremu udało się wyjść z pomieszczenia, dzierżąc trójząb w dłoni, rozejrzał się po korytarzu. Standardowo droga w lewo, droga w prawo, obie zakręcały potem, ta na lewo w prawo, a ta na prawo w lewo. Obok były jeszcze jedne drzwi, otwarte, a tak zupełnie nic... ale kawałeczek po prawej zasłaniały mu otwarte drzwi, kto wie co było za nimi...
Kyle: Wdech, wydech, wdech, wydech. Kyle powoli i ostrożnie się inhalował, czekając aż znów będzie mógł uderzyć swoim zaklęciem aż w końcu nadeszła ta wspaniała chwila i nie czekając już ani chwili dłużej użył poraz kolejny swojego zaklęcia, tworząc w drzwiach ogromną wyrwę przez którą niewątpliwie da radę przejść.
Gaspa, Will i Bane: Will i Gaspar zawiązali sojusz. Dzięki temu drzwi zostały otwarte a Will mógł wziać swój ekwipunek. Mniej więcej kiedy chłopiec to robił i nim jeszcze Gaspar zaczął sprawdzać ścianę po prawej, nagle zauważył, że klon Willa rozbija się a wszędzie wokół rozbryzguje się krew. Ta sama krew widocznie pokryła jakąś osobę! Tak, przed Gasparem, bo Will jeszcze tego nie widział, znajdowała się niewidzialna postać, która tylko dzięki ochlapaniu się krwią była widoczna. A niewidzialny przeciwnik, to niebezpieczny przeciwnik. Na dodatek przed Gasparem przewróciły się drzwi, a z nich wyleciała... ogromna Pyza.
Pyza: Pyzunia mimo że w sytuacji prawdziwie beznadziejnej kontynuowała swoją walkę z drzwiami i tak po 3 ciosach drzwi ustąpiły, przewracając się na zewnątrz, a zmęczona pyza wytoczyła się na zewnątrz. Że niby ona nie na rady? Kto chce wpierdol od syna Daxa, no kto? Wypadając, dostrzegła obok siebie jakiegoś kolesia z Guan Dao...
Stan postaci: Nil: [3/5] postów zdrowia. Trójząb 1/2 posty, 93MM Bane Wakamano: [3/5] postów zdrowia, pochlapany krwią więc w sumie widoczny. 115MM Will: [1/5] postów zdrowia. 96MM. Pool 2/3 posty CD Pyza: [3/5] postów zdrowia, 11MM, Pierwotna Fermentacja 3/5 postów, mocno obolała. Kręci ci się w "Głowie". Zmęczona Gaspar: [2/5] postów zdrowia, 109MM, Drzwi nie istnieją przez 3/5 postów, zbroja szczura nie istnieje 2/5 postów, kolejne drzwi 1/5 postów Kyle: 3/5 postów zdrowia, 60MM, Fus Ro Dah 0/2 posty CD Kashima: 3/5 postów zdrowia Ikkaku: 3/5 postów zdrowia
Czas na odpis: 14.01 godzina 16:00
Bane Wakamano
Liczba postów : 510
Dołączył/a : 12/08/2012
Temat: Re: Melina Abdula Wto Sty 12 2016, 01:08
Było mu mokro i to bardzo i to w tym złym sensie. Tak bo jednak ludzie to pojeby i kto faszeruje dzieciaka krwią!? No ale to nie był koniec przygód, bo gdy mu ten dzieciak pękł jak balon zobaczył, że dalej w korytarzu stała osoba, która gapiła się na niego!? No tak bo był w sumie cały we krwi, więc w sumie nie był takim pro nindżałem. Jednak po chwili drzwi się wywaliły i wyleciał wielki worek, no co to ma być!? Wakamano nie stał jak widły w gnoju i nie czekał na nic. Po tych całej sytuacji od razu odnowił swoją niewidzialność! Tak ponownie ją nałożył na siebie, tak aby przykryć plamy, bo żadnego wybielacza pod ręką nie miał… Jednak teraz już znał umiejętności swoich przeciwników, w sumie stracił opcję zaskoczenia, ale wiedział, że mogą go “ujawnić”, ale jeżeli cały czas będzie odnawiał magię na nowe elementy i ponownie ją nakładał to pozostanie cały czas niewidzialny! To był dopiero plan! Tylko, że Bane nie stał i nie myślał nad nim jak jakiś debil. No bo jednak miał jedno zaklęcie to też znał je na wylot, więc zastanawiać się nie musiał...Ruszył niczym dzika świnia! Prawdziwy drapieżnik wśród leszczyków właśnie ruszył na łowy i miał nadzieję, że nic go nie powstrzyma. Wiedział, że mogło być głośno i mogą coś usłyszeć, ale nie było czasu na rozmyślenia i ciche podejścia, bo cały czas mógł oszukać ich oczy. Tak więc ruszył, biegł i polegał na swojej gibkości. Starał się unikać wszystkiego co na niego wleci. Biegł prosto na spotkanie z przeciwnikiem. Nie zastanawiał się nad tym co się mogło stać lub co się stanie, bo kto ma na to czas? On po prostu szarżował z kataną na przeciwników był niczym bestia, która wiedziała, że albo on albo oni. Bane nie patrzył kogo tnie, bo wszyscy byli przeciwnikami na jego drodze, on się skupił tylko na tym aby jak najszybciej wyeliminować swoich przeciwników. Nie zatrzymywał się i nie myślał, nie miał na to czasu ważne było aby trafić i zabić. Jeden przeciwnik jeden atak, później kolejny i kolejny i kolejny, oczywiście przeciwnik, nie ważne ile ich nadejdzie postara się zabić wszystkich. Jednak jeżeli jakiś atak nie odniesie sukcesu to po porażce i całej serii powróci do niedobitka i ponownie da mu prezent. Aby nie był smutny, że dostał za mało. Tak Wakamano tutaj chciał odegrać tutaj przedstawienie, którego gwiazdą będzie on sam, a reszta to tylko niepotrzebne tło. Bane trzymał katanę oburącz, potrzebował teraz sił ich było wielu a on sam jeden. Pierwszy przeciwnik i pierwszy atak. Mężczyzna zależenie od tego co spotka tak to potraktuje. Jeżeli przeciwnik będzie uzbrojony wykona pchnięcie celując w szyję bądź brzuch. Jednak jeżeli wróg nie będzie posiadał, żadnej broni to po prostu tnie przez całe ciało. Po pierwszym ataku nadejdzie kolej na drugi atak, Bane wykona piruet i postara się na odlew ciąć ostatnio atakowanego przeciwnika w bok. Po czym rzuci się na następnego i ponownie albo będzie pchnięcie albo cięcie, zależenie od ustawienia przeciwnika. Jednak tym razem podczas przejścia po prostu uskoczy w bok, który będzie wolny i ponownie na dokładkę obierze za cel plecy swojego przeciwnika i postara się pchnąć go ostrzem katany. Nie zatrzymując się, jeżeli będzie widział kolejnego wroga ruszy na kolejnego oponenta. Tym razem wykona pionowe cięcie za cel obierając gardło. Następnie postara się kopnąć przeciwnika i wykona pionowe cięcie wzdłuż całego ciała pozostawiając wroga. Ruszy znowu na kolejnego bądź też poprzedniego. Znów postara się wykonać poziome cięcie obierając za cel szyję, no chyba, że przeciwnik się zasłoni to znów wykona pchnięcie i za cel obierze brzuch lub plecy. Następnie jeżeli jego przeciwnik będzie nadal stał i odsłoni klejnoty Wakamano od razu kopnie go w krocze i znów wykona cięcie tym razem za cel obierając możliwie odsłoniętą szyję wroga. Po tym ruszy na kolejnego lub ponownie na poprzedniego. Kontynuując swój taniec śmierci postara się wykonać pionowe cięcie, po którym wycofa katanę i nadal obierając za cel tego samego wroga postara się go zakłóć swoim ostrzem. Celuje w czułe punkty, które mogą być odsłonione lub po prostu w całe ciało, jeżeli wróg nie posiadał widocznych czułych punktów. Wakamano nie będzie się zatrzymywał, no chyba, że ktoś go zatrzyma, jeżeli nie to dalej będzie ciął lub kuł brzuchy, szyje, plecy. Nie będzie się zatrzymywał i za cel ataku obierze te punkty. Jeżeli Wakamano straci broń weźmie kolejną, czyli tanto, jeżeli już zupełnie będzie bez broni za broń będą robiły mu własne pięści, palce oraz nogi. Ale nie będzie wykonywał cięć, bo jak można ciąć pięścią, no nie można, ale można kopać w krocza lub kolana, to też zamiast ciąć będzie kopał? A pchnięcia zamienia na uderzenia zamkniętą pięścią, no chyba, że się odsłonią i pokażą mu swoje oczka wtedy obierze je za cel i postara się wbić dwa palce w oczy, aby oślepić wrogów i zadać im jak największy ból. Jednak bycie bez broni to nie tylko ciągłe ataki w brzuch lub twarz, to również możliwość zajścia wroga od tyłu i skręcenie mu karku, cóż jeżeli dostanie taką szansę to czemu nie? Wakamano będzie się starał unikać ataków i cały czas będzie podtrzymywał niewidzialność oraz nie zatrzyma się dopóki sam nie padnie lub inni przeciwnicy nie padną. Bo ta chwila należała do niego i wiedział, że albo on albo oni...
Post kupa bo zmęczony jestem, ale nie wiem czy będę miał czas dać cokolwiek w najbliższym czasie ;/
Nil był wolny. O tak. Udało się. Zabrał więc co miał i rozejrzał się po korytarzu. Nie wyglądało to ani ciekawie, ani bezpiecznie. Uważnie wytężył słuch, żeby wyłapać coś. Obok były otwarte drzwi. Ostrożnie zajrzał co tam jest. Po prawej jakieś drzwi zasłaniały mu widok, ale nie jest źle. Skupił się więc na tym, co usłyszał. Jeśli do jego uszu dotarły jakieś rozmowy, spróbował określić ile jest tam osób. Tak czy inaczej postanowił ruszyć wtedy w przeciwną stronę od tej, z której odbiegały, i iść aż do końca drogi. Chyba bezpieczniejsze wyjście. Idąc więc cały czas uważnie nasłuchiwał, ostrożnie stąpał i rozglądał się. Gdyby w tym wypadku musiał przejść obok otwartych drzwi to najpierw bardzo ostrożnie zobaczy co się za nimi kryje, a dopiero potem ewentualnie pójdzie dalej. Chyba, że skrywały coś ciekawego, jakieś przejście czy skarb. Wtedy się jeszcze zastanowi czy iść dalej. W sumie nie pogardziłby łazienką, obmyłby lekko spocone dłonie. Gdyby usłyszał głosy z kilku stron, poszedłby tam, gdzie wydawało mu się ich mniej. Środki ostrożności jak w poprzednim wypadku. Gdyby nikogo nie usłyszał to poszedłby w stronę przeciwną od otwartych drzwi aż do momentu, kiedy byłoby gdzie iść. Cały czas by nasłuchiwał i rozglądał się uważnie. W razie jakiegokolwiek ataku użyłby trójzębu do obrony. Będąc ciągle w skupieniu stwierdził, że nieźle mu idzie.
Gaspar
Liczba postów : 168
Dołączył/a : 10/12/2015
Temat: Re: Melina Abdula Sro Sty 13 2016, 21:22
Tak bardzo pragnąłem uniknąć niepotrzebnej walki, która zaraz miała się rozegrać między mną, a przeciwnikiem, który jak od razu zauważyłem specjalizował się w morderstwach. Zakładałem, że będzie to łatwe zadanie i nagroda znacznie podreperuje mój budżet, że zawiążę z kimś sojusz i we dwójkę pokonamy resztę, ale teraz cały ten plan spalił na panewce. Co prawda wróg, z którym miałem się zmierzyć razem z chwilowym sojusznikiem działał w pojedynkę, ale pewny byłem tego, że nie będzie łatwym przeciwnikiem. Nie mogłem go zlekceważyć, podświadomie wyczuwałem, że mimo wszystko to on był w tej lepszej sytuacji. Nie posiadałem zaklęć umożliwiających mi walkę z kimś takim, a moje umiejętności z pewnością nie były na wystarczającym poziomie, aby na równi z nim rywalizować. Przynajmniej w momencie kiedy przeciwnik był uzbrojony. Do tego pojawiła się duża Pyza, która zapewne była przyjacielem szczurów, albo Kozinatorem we własnej osobie. Chociaż trochę inaczej wyobrażałem sobie tego bossa.
Pierwszą rzeczą jaką mogłem i spróbowałem zrobić po zobaczeniu przeciwnika była próba użycia zaklęcia "Attempt to destroy metter" [D] w celu usunięcia posiadanej przez przeciwnika broni. W końcu bez ostrza z pewnością stałby się łatwiejszym celem. Jeżeli będę miał też okazję usuwam drugą broń mojego przeciwnika, aby nie musieć martwić się o ekwipunek mojego wroga.
Szybko jednak miało okazać się, że przeciwnik użyje swojej niewidzialności, aby stać się niczym niewidzialny, dziki drapieżnik atakujący bez zastanowienia swoją ofiarę. Zabieg ten znacznie utrudniał sytuację. Gdy tylko zniknie sytuacja znacznie się pogorszy, na tyle, że w mojej ocenie nie warto będzie kontynuować tą walkę. W końcu potrafiłem ocenić siłę mojego przeciwnika, a nie należałem do herosów, którzy walczyli do ostatniej kropli krwi za każdym razem licząc na cud. Stąpałem twardo po ziemi i nie zamierzałem zginąć z tak błahego powodu. - Poddaję się - Powiem zaraz po zniknięciu przeciwnika oraz dodam do mojego sojusznika - Uważaj, niewidzialny wróg. Będę liczyć na to, że misja zakończy się dla mnie w jakiś magiczny sposób i wrócę na powierzchnię, albo przeciwnik po prostu mnie zignoruje. Było to jednak dość kruche życzenie, dlatego pomimo wypowiedzianych słów nie zamierzałem opuszczać broni i czekać na śmiertelną ranę.
Stałem przygotowany na atak nieprzyjaciela i wcale nie zamierzał zginąć tutaj jak zarżnięta owieczka, wręcz przeciwnie zamierzałem zagryźć wilka, aby pożałował swojej decyzji do końca swojego krótkiego życia. Nie widziałem wroga przez co miał nade mną znaczną przewagę. Mogłem jednak z góry przyjąć pozycję obronną. Uznałem, że moja tradycyjna postawa walki nie będzie tutaj skuteczna ze względu na nieznany sposób ataku wroga, a próba utrzymania dystansu od przeciwnika nie przyniesie tutaj oczekiwanego efektu. Prawdopodobnie będzie przypominała gonienie muchy za pomocą broni, kompletnie bezsensowną zabawę. Postanowiłem przyjąć pozycję, którą widziałem we wschodnich filmach walki, której największą korzyścią było zasłonięcie punktów witalnych, które były najlepszym celem dla przeciwnika. Wysunąłem lewą nogę, nie zginając jej w kolanie, obniżyłem przysiad zginając prawą nogę. Pochyliłem tułów do przodu, a bron trzymałem skierowaną głównym ostrzem w kierunku miejsca, gdzie zniknął przeciwnik za drzewiec broni. Lewa ręka była dalej, prawa powyżej prawego biodra. Taka pozycja bardzo skutecznie osłaniała moją głowę, szyję oraz brzuch. Zniżając pozycję trudniej było mnie również trafić co mogło być kluczowe w trakcie walki z niewidzialnym wrogiem.
Rysunek przedstawiający moją pozycję z Guan dao, które również jest bronią drzewcową
Nie widziałem swojego przeciwnika, co znacznie utrudniało walkę osobie, takiej jak ja, która całe życie polegała wyłącznie na swoim wzroku. Mogłem jednak wykorzystać inne zmysły jak słuch, który po wzroku był najczęściej wykorzystywany w walce. Gdy usłyszę kroki przeciwnika zdam sobie sprawę z tego, że znajduje się blisko, jego oddech i chęć mordu z pewnością dały się zidentyfikować. A może były to tylko bajki. Wcześniej przeciwnik był pokryty w całości krwią. Co prawda zniknął, ale czy na posadzce nie zauważymy śladów krwi, które pozwolą mi przynajmniej określić położenie mojego przeciwnika? Było to bardzo możliwe.
Jeżeli nie zobaczę ruchów przeciwnika nie będę mógł użyć god mode, aby akurat obronić się w adekwatny do ataku sposób. Mogę jednak próbować bronić się w ogólny sposób, który nie dopuści do zranienia mnie. Poza tym, że wyciągnąłem swoje Guan dao ostrzem do przodu w kierunku wcześniejszego położenia przeciwnika, aby zagrozić mu wbiciem się na ostrze broni, albo przynajmniej zatrzymanie jego dzikiej szarży, zmniejszenie prędkości i konieczności ominięcia ostrza, co mogło dać mi chwilę na zauważenie tego i zareagowanie w odpowiednim momencie starałem się również domyślić ruchów przeciwnika. Jeżeli domyślę się, że przeciwnik próbuje obejść moją pozycję obronę korzystając z słuchu, śladów stóp lub innych poszlak, które pojawią się w trakcie walki, a których tutaj jeszcze nie zdążyłem zauważyć Wykonuję cięcie równoległe do ziemi prostując nieco prawą nogę i obracając się o 360 stopni licząc, że trafię przeciwnika. Potem wracam do poprzedniej pozycji obronnej nie wiedząc czy trafiłem przeciwnika.
Jeżeli otrzymam w trakcie ataku przeciwnika jakiekolwiek obrażenia jestem przygotowany na dawkę bólu. Przeciwnik był w końcu silniejszy, a poza tym niewidzialny, należało spodziewać się takiego obrotu spraw. Wtedy puszczam lewą ręką guan dao i chwytam miejsce, gdzie powinien znajdować się nadgarstek przeciwnika starając się go unieruchomić. Nie zamierzałem być jak jeden z tych bohaterów, którzy łapali goła ręką za broń i trzymali ją dopóki nie wykończyli wroga. Wiedziałem, że jedno silniejsze szarpnięcie pozbawi mnie z łatwością części ciała. Dlatego moim celem był nadgarstek wroga, w końcu moje ramiona miały dosyć spory zasięg. Trzymając za ten nadgarstek daję szansę mojemu sojusznikowi na wykonanie ataku, a także sam wykonuję potężne rąbnięcie prawą ręką z guan dao w głowę przeciwnika. Wiedziałem, że uderzenie jedną ręką będzie nieporadne, ale wystarczające, by rozłupać łeb prawie nieruchomemu wrogowi. Nawet drobne szarpnięcia i próby uników przeciwko tak destruktywnej broni nie mogły być specjalnie skuteczne. Najważniejsze jednak było nie puścić przeciwnika. Mimo obrażeń nie zamierzałem tego uczynić, wyłączyłem część mózgu odpowiedzialną za odsuwanie się od źródła bólu. Wyeliminowanie tego przeciwnika było obecnie moim głównym celem.
Jeżeli jednak przeciwnik w jakiś sposób stanie się dla mnie widoczny przynajmniej do poziomu, w którym będę mógł w miarę skutecznie przewidywać jego ruchy wykonuję bardziej skuteczne ruchy obronne, gdyż wtedy nie nastąpi god mode w przewidywaniu ruchów przeciwnika. Jeżeli zobaczę pchnięcia przeciwnika wycelowane w moją szyję lub staram się zbić to uderzenie na zewnątrz drzewcem własnej broni o znacznie większej długości niż katana przeciwnika, następnie wykonując pchnięcie w stronę jego brzucha starając się go nie tylko zranić, ale również odepchnąć przerywając dziką szarżę przeciwnika. Nadchodzące cięcia w bok staram się przyjąć na drzewiec swojej broni uważając oczywiście na dłonie, które znajdowały się cały czas w silnym uścisku na nim.
Jeżeli tylko zorientuję się, że przeciwnik odpuścił sobie chwilowo mnie za cel oczywiście nie wyłączam się z walki, staram się pokonać wroga. Nie mogłem dopuścić, aby przeciwnik walczył dwukrotnie z jednym przeciwnikiem. Znacznie trudniejsza była dla niego jedna walka z dwoma przeciwnikami więc musiałem pozostać aktywny. Jeśli domyślę się po śladach stóp, pozostawionemu mi słuchowi lub innych czynnikach, że przeciwnik ruszył na kogoś innego wykonuje pchnięcie swoim Guan dao w brzuch przeciwnika. Jeśli odwróci się do mnie plecami, lekceważąc mnie i skupiając się całkowicie na wrogu będzie to dla niego śmiertelny błąd. Co prawda jego obecne działanie niczym zwierz przynosiło mu sporo korzyści, ale powodowało również błędy i luki w obronie. Pchnięcie ma przebić przeciwnika i zakończyć walkę. Jeżeli niemożliwe będzie pchnięcie w brzuch, gdyż odwrócony będzie tyłem przebijam się przez jego dolną część pleców do tego organu. Nie zawaham się również doskoczyć do przeciwnika. Nie jestem idiotą i domyślam się, że przeciwnik pozostawiając mnie prawdopodobnie uda się najkrótsza drogą ode mnie do drugiego przeciwnika. Tak przewidywalny ruch zamierzałem wykorzystać, gdyż mimo niewidzialności, którą zagwarantował sobie magią mogłem go łatwo namierzyć. Atakuję wtedy pchnięciem właśnie po tej linii domyślając się prawdopodobnego położenia wroga, albo jego dokładnej obecności przy sprzyjających warunkach.
Gdy przeciwnik będzie skupiał się na kimś innym nie pozwolę mu na to i zasypię go pchnięciami w brzuch i szyję. Nie zawaham się również kopnąć go w jaja jeśli pojawi się taka okazja.
Jeśli przeciwnik ponownie wróci do atakowania mnie ponownie blokuję pchnięcia zbijając je na zewnątrz drzewcem guan dao oraz pchnięcia blokuje przyjmując siłę ich rozpędu na trzon uważając na swoje części ciała. Staram się zatrzymać ten taniec śmierci przeciwnika jak najszybciej. Jeśli oberwę jakimś uderzeniem staram się natychmiast odskoczyć w tył. Również jeśli przeciwnik trafi w moje jaja pokazując, że używa dosłownie ciosów poniżej pasa staram się odskoczyć lub nawet przeturlać w tył. Zdaję sobie sprawę, że ból ten nie będzie oznaczał dosłownie nic w porównaniu ze śmiercią. Na pewno istniały magiczne sposoby odzyskiwania przyrodzenia. Poza tym staram się za wszelką cenę utrzymać w miarę możliwości przeciwnika na odległość mojego Guan Dao nie pozwalając mu na takie bezpośrednie ataki.
Jeśli chociaż przez chwilę będę miał możliwość usunięcia za pomocą zaklęcia "Attempt to Destroy Metter" [D] broni przeciwnika robię to bez najmniejszego wahania. Pozbawiając wroga ekwipunku znacznie zwiększałem swoje szanse na zwycięstwo. Pięści co prawda mogły mnie głuszyć, ale nie były już tak niebezpieczne jak ostrze broni. No i łatwiej utrzymać przeciwnika w odpowiedniej odległości, aby nie oberwać niepotrzebnym uderzeniem. Jeśli przeciwnik, nawet niewidzialny zacznie mnie bić pięściami natychmiast uderzam w miejsce skąd nadszedł cios potężnym cięciem równoległym do ziemi na wysokości brzucha przeciwnika. Ciekawe czy zdąży wycofać się spod zasięgu tej broni.
Może jeszcze zaistnieć jedna dosyć ciekawa sytuacja. Jeśli pojawi się sytuacja, że przeciwnik będzie po drugiej stronie usuniętych przeze mnie drzwi, niezależnie od tego czy ja będę w środku czy on oraz kto pozostanie z nim po prostu oddzielam się od niego przerywając zaklęcie. Po prostu chodzi o to, żeby oddzielić mnie od niego przeszkodą, której nie będzie w stanie łatwo zlikwidować. Taki był mój obecny cel, który liczyłem, że może na jakiś czas dać mi możliwość do obmyślenia dalszego planu.
Nie zapominam również o pozostałych osobnikach, które znalazły się w korytarzu, chociaż nie ukrywam, że za najtrudniejszego przeciwnika w tej chwili uznawałem właśnie osobę, której imienia nie znałem, ale jak dużo później się dowiedziałem brzmiała Bane Wakamano. Kolejnym potencjalnym wrogiem była olbrzymia kluska, która wypadła z drzwi. Jeśli to ona będzie pierwszym celem osoby z kataną nie pomagam jej z oczywistych powodów. Po co, nie miałem z nią zawiązanego żadnego sojuszu.
Uważam jednak na jej potencjalne ataki będąc gotowy do zablokowania potencjalnych ciosów, uników oraz niszczenia magicznych tworów. Nie będę tego jednak opisywał ze względu na jeszcze większą możliwość ataków niż ze strony Bane, obecną długość posta i poproszę tylko MG o możliwość reakcji, ponieważ byłem do niej jak najbardziej przygotowany co zaznaczyłem w tym akapicie. To samo tyczy się reakcji ze strony chłopca, z którym mam sojusz. Co prawda miałem nadzieję, że mnie nie zdradzi, nie należałem jednak do osób, którym ufałem zawsze i wszędzie. Sam byłem osobą, której nie można było zaufać więc również pilnowałem swojego tyłka będąc gotowym na zdradę. Tutaj też proszę o ewentualną możliwość reakcji, która zapewne będzie miała formę uniku, blokady bronią lub użycia odpowiedniego zaklęcia.
W razie gdyby mój stan zdrowia był krytyczny i dalsza walka nie miała sensu padam aktorsko na scenę i udaję trupa starając się po prostu przeżyć.
Moja motywacja w tej walce jest co prawda jedna, ale za to cholernie silna. Po prostu chcę przeżyć, a nie dać się zarżnąć w trakcie takiej walki, w końcu polubiłem swoje życie i nie zamierzałem go oddawać pierwszemu, lepszemu przeciwnikowi, który nie ma nawet przewagi liczebnej. Chyba każdy wie, że chęć zachowania życia jest silnym bodźcem, który pcha naprzód, nawet jeśli przeciwnik jest znacznie silniejszy. Instynkt przetrwania jest w końcu najbardziej pierwotnym ze wszystkich zmysłów. To dlatego na początku planowałem się poddać, a teraz pragnę po prostu przeżyć, nie oddając tanio swojej skóry. Nawet jeśli będę ranny nie zamierzam umrzeć. To może i był taniec śmierci przeciwnika, ale to ja byłem jego partnerem, który nie był dość uzdolniony w roli tancerza-ofiary.
Jeśli twój post to kupa Bane, to mój to bardzo głębokie g****, albo całe szambo. Nie dość, że ściana to jeszcze wyszedłem z wprawy i klawiatura się psuje.
Pyza
Liczba postów : 241
Dołączył/a : 13/03/2014
Temat: Re: Melina Abdula Czw Sty 14 2016, 17:36
WRESZCIE! Pyzunia wydostał się na zewnątrz, choć łeb bolał i w ogóle była zmęczona! Ale jeszcze nie pokonana! A to znaczy, że będziemy walczyć do ostatniego grama drożdża w tymże niewielkim, acz i tak powiększonym już ciałku! Dlatego! FAITO! FAITO! PYZUNIA FAITO! A widziała tylko typka z Guan Dao. Więc cóż... czas zebrać się w sobie i wykonać... ostatni... atak. Bog Beating Attack! Prosto w typka z Guan Dao! Z pełną mocą (SR jeśli można, bo kapelusz już chyba wykorzystałem. Mogę się mylić, ale jeżeli mogę czegokolwiek z tego użyć to używam, może nawet i obu na raz, gdybym jednak niczego nie wykorzystywał, ale raczej tak nie ma)! NIECH CIERPI! ANIHILACJA! TOTALNE ROZDROŻDŻENIE WROGÓW! A potem? Cóż... ma mało many... więc mało w sumie może. Ale tak to... w sumie by chyba tak wylądowała (na przeciwniku bądź obok niego) i tak niezbyt wiedząc co dalej wydałaby z siebie tylko takie lekko zdziwione... -Puciuu?~ - bo w sumie... co ona jeszcze miała do roboty? Bo zapomniał.
Will
Liczba postów : 574
Dołączył/a : 01/10/2013
Temat: Re: Melina Abdula Czw Sty 14 2016, 19:35
Odzyskanie swojego ekwipunku nie wpłynęło zanadto na ekspresję nastolatka. Kąciki ust nieznacznie uniosły się do góry, jednak w niedługim czasie ponownie opadły. Beznamiętne spojrzenie omiotło pomieszczenie w poszukiwaniu poszlak, a w pobliżu drzwi pojawił się klony przyzwany przy pomocy Copy(D). Nie miał się jednak wychylać, a jedynie ubezpieczać tyły mistrza kaczuszek, kiedy ten szukał potencjalnych poszlak. Znalazł, czy nie - słysząc zamieszanie oraz potencjalne ostrzeżenie od tymczasowego sojusznika, westchnął i spróbował przemieścić się tak, aby widzieć swojego towarzysza. Wszystko po to, aby wyczekać odpowiedniego momentu będąc uzbrojonym w swoje rzutki. W końcu niewidzialny przeciwnik - to silny przeciwnik.
W tym momencie walka przestawała się już liczyć, a liczyło się przetrwanie, dlatego też chłopaczek próbował uspokoić skołatane nerwy oraz bijące serce, negując nieco swój podwyższony puls, aby skorzystać z własnego klona jako wabika dla nacierającego drapieżnika. Ten w chwili zaatakowania kopii brązowowłosego powinien ponownie obryzgać się krwią, co dałoby Gasparowi - o lepszej prędkości rzucania zaklęć (z dedykacją i na prośbę Gaspa) - nieco widoczności i pole do popisu. Oczywiście nastolatek nie czekałby na oklaski i aktywował na krwawej plamie - najlepiej na twarzy Wakamano - swoje zaklęcie Caustic(C), aby kwasowa właściwość krwi zaczęła wyżerać twarz oponenta, utrudniając mu akcje i przysparzając go o niemałą dawkę bólu. W tym czasie młody Ramsey z medycznym podłożem oraz niemałą inteligencją powinien wydedukować mniej więcej jak rozmieszczone jest ciało niewidzialnego przeciwnika, dzięki czemu wycelowałby kolejno pięcioma rzutkami tak, aby trafić w potencjalne kolana, kark oraz łokcie mężczyzny wywołując u niego krwawienie i niemały ból. Oczywiście wiedząc, gdzie ten się znajdował, a przynajmniej mając świadomość jego bytności - spróbowałby nałożyć na niego też zaklęcie Drop(D+). Wszystko po to, aby uniemożliwić mu sprawną reakcję, kiedy ten będzie zajęty jego sojusznikiem i/lub Pyzą. Po prostu czekał na odpowiedni moment. Chciał przeżyć, dlatego też wolał zabić, aniżeli samemu umrzeć. Musiał przeżyć...
...dlatego był gotowy postawić na szali swoje życie. Jeśli te byłoby zagrożone, to młody William nie zatrzymałby się ze swoimi atakami i w myśl prostej reguły przyświecającej młodemu najemnikowi - zabiłby przeciwnika byle tylko przetrwać. W przypadku poważniejszej rany zaklęcie Sustain(B+) powinno samo się aktywować, umożliwiając Willowi nagłą, niespodziewaną kontrę z bliska, gdzie spróbowałby dźgnąć rzutkę oponenta w głowę, a najlepiej przez oko. Jeśli dałby radę to zamiast rzutki użyłby jednego ze sztyletów, a wszystko po to, aby chwilę później pozbyć się broni z rany i aktywować swoje medyczne zaklęcie rangi B+. Oczywiście jeśli nadarzyłaby się okazja, że Wakamano wpadłby do pomieszczenia - brązowowłosy czym prędzej by z niego wybył, aby Gaspar mógł zamknąć przeciwnika, uważając na atak Pyzy. Wszystko byle przeżyć i wykorzystać każdą, możliwą okazje.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.