I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Umiejscowione na trzecim piętrze, nie za wielkie mieszkanie składające się z trzech pokoi, niewielkiej kuchni oraz łazienki. Wykupione od przemiłej starszej pani, za jakąś śmieszną cenę. Z okna padał wspaniały widok na bardzo ciekawą ścianę sąsiedniego budynku, z którego, w jednym z okien, osiedlowa matrona spędzała większość dni na obserwowaniu okolicy swoimi czarnymi oczami. Zaś jeśli chodzi o samo mieszkanie, to wszystkie ściany były białe. Kiedyś się je pomaluje… Kiedyś… Podłogi były zwykłymi drewnianymi deskami, ale za to jakimi gładkimi! Wewnątrz nie znajdowało się za wiele mebli. W jednym pokoju było duże, wygodne miękkie łóżko, oraz szafa pełnych eleganckich ubrań. W innym pokoju stało drewniane biurko, oraz szafa na krawaty i była tam również półka z lacrymo-radyjkiem. Trzecie pomieszczenie było całkowicie puste. Nie było tam nic, ale kiedyś może się to zmieni. Zaś w kuchni stała kuchenka, lodówka, oraz niewielki stół. Nie można oczywiście zapomnieć o nowoczesnym ekspresie do kawy, który zajmował swoje honorowe miejsce.
Trzecie piętro… Czemu to musi być tak strasznie wysoko? Bez żadnej windy… Muszę wchodzić po schodach… Stopień za stopniem, co robi się niewiarygodnie męczące po wyczerpującym dniu pracy. Jednak to ostatnie co muszę dzisiaj zrobić… Wejść na górę i to wszystko! Jeszcze tak niewiele! Kark niesamowicie ciąży. Wszystkie mięśnie są jak z waty, lecz jestem już tak blisko! Wystarczająco blisko, by włożyć klucz do zamka, przekręcić go dwa razy i w końcu wejść do domu… Już samo przekroczenie progu dodaje mi nowych sił! Wystarczająco dużo, by doczłapać się do lacrymo-radyjka, by odpalić z niego na cały głos piękną, cudowną muzykę. W końcu coś normalnego… Przy okazji macham szybko dłonią, pozdrawiając osiedlową matronę. Mógłbym jeszcze coś zjeść… Czegoś się napić… Ale nie… Nie chce mi się... Wygodne łóżko jest tak bardzo blisko, że nie mogę się powstrzymać, by paść na nie… I leżeć… - Rawrr… - przeciąga się leniwie Qilin, który do tej pory spał uczciwie na moim ramieniu. Może powinienem przynajmniej zdjąć buty? Tak powinienem zdjąć buty, a potem można wrócić na wygodne łóżko, by zacząć podziwiać piękny, biały sufit.
Jakby nie spojrzeć na sytuacje rudzielca - wiatr zdawał się zawsze wiać mu w oczy. Nieważne, czy chodziło o jego ciężką prace, czy mozolny powrót do domu. Dzisiejszy dzień wyglądał jednak inaczej! Cierpiętnicza pielgrzymka na Jasną Górę zwaną w tym przypadku mieszkaniem na trzecim piętrze zakończyła się nieco inaczej jak większość dni. Młody Hoshino mógł bowiem zauważyć, że spod jego wycieraczki/ze skrzynki wystaje jakiś niebieskawy przedmiot, który przypominał kopertę. W dodatku kopertę zaadresowaną do niego. Czyżby zwyczajny przypadek, a może wszystkie zdarzenia minionych dni jakoś się wiążą?! I nawet jeśli pocieszała go muzyczka, czy wygodne łóżko - to w jego rękach zależało, co ten zrobi z kopertą. Życie jednak było do dupy... przynajmniej dla rudych.
Ech… Jeszcze listu mi tu brakowało. Pewnie znowu czegoś gdzieś za coś nie zapłaciłem. Czemu tyle męczących rzeczy spada na moją głowę? Mam jeszcze niby coś czytać? Czy nie wystarczająco dużo rzeczy mam ostatnio na głowie? Jestem zbyt zmęczony na takie rzeczy. Nie mam siły… - Towarzyszu Qilinie, sprawdź korespondencję i daj report… - mówię w kierunku rudej kulki futra, wręczając kopertę w małe łapki. Zawzięte pazurki oraz zęby powinny wystarczyć, żeby ją rozpieczętować, otworzyć. Następnie pozostaje jedynie kwestia przeczytania. – Przeczytaj głośno, co tam jest napisane… Przez chwilę Qilin przerzuca oczami z lewej na prawą. Spojrzy to na mnie, to z powrotem na zawartość koperty. - Rawrr… - pada jedynie z jego strony. No tak… Chyba zbyt wiele od niego wymagam. Nie wiem czy ma większy problem z przeczytaniem, czy może z wyrażeniem własnych myśli, ale wiem jedno… Muszę ten list przeczytać samemu, co wymaga wzięcie go do ręki, zbliżenie do twarzy i przeczytanie. No po prostu nie dadzą nacieszyć się mięciutkim łóżkiem i chwilą wolnego czasu! Zawsze ktoś musi dorzucić do ciężaru, który przyszło mi dźwigać. A co niby mam w zamian?
Egzystencja Rudo-Rudego oddziału dopiero miała przybrać kłopotliwego obrotu. Jakby nie spojrzeć to data na kopercie ewidentnie wskazywała przynajmniej dwa dni wcześniej, co albo świadczyło o niekompetencji policji, albo jakiegoś doręczyciela. Przecież czerwonowłosy nie przegapiłby takiego szczegółu! Wracając jednak do karkołomnych czynności... chłopak przemógł się i zaczął czytać to, co było w środku. Ciężko było to nazwać listem, bo z koperty wysunął zwykłą kartkę, która złożona była w pół. Do tego przyozdabiały ją proste słowa przeczytane w piątkowe popołudnie, czy też dokładniej:
'Musimy porozmawiać. Odwiedzę Cię w piątek - wieczorem. C.H.'
Nie wiem czy to dobrze dla moich oczu, że list jest tak krótki. Niby nie wymaga tyle czytania, ale kurczę… Trochę więcej szczegółów nie boli! Skoro ktoś ma mi wpraszać się do domu, to niech przynajmniej poda w jakim celu, konkretną godzinę. Wieczór, piątek i porozmawiać, to dość mało informacji. Kurczę… A co jeśli to dzisiaj? Jaki w ogóle jest dzień? Naprawdę jestem ostatnio tak zabieganym, że nie ogarniam nawet dni tygodnia! - Qilin, sprawdź kalendarium! – szybko daję mu znać, żeby się czymś zajął. Po chwili jednak dochodzę do wniosku, że to jednak dzisiaj jest piątek. Natychmiast wstaję z łóżka. Wypadałoby posprzątać tutaj nieco… Chociaż w sumie jest całkiem czysto, albo pusto... Wystarczy tylko poprawić buty i otworzyć na chwilę okno, żeby dać przypływ świeżego, miejskiego powietrza. Potem można z powrotem legnąć na łóżku, w oczekiwaniu na gości. Skoro ma ktoś przyjść, będę na to gotów! - Maleńki, zajmij strategiczną pozycję! W razie czego, atakuj bez wahania! – rzucam szybkimi instrukcjami. - Rawr! – Qilin, niczym dziki łowca wskakuje pod łóżko, skąd może wszystko obserwować i skąd nie będzie zbytnio widoczny. Tak więc do czasu, aż zaczną dobijać się do moich drzwi, może uda mi się jeszcze przez chwilę zdrzemnąć. Więc chyba mogę jeszcze wyciągnąć spod łóżka rudą kulkę futra, aby włożyć ją sobie pod głowę zamiast poduszki. Ostatnio cały czas muszę coś robić! Więc chyba mogę sobie chwilę odpocząć! Poza tym, to mój dom i to moja sprawa jak w nim przywitam gości! Poza tym, aż miło przebywać w tak czystym mieszkaniu! Chociaż może bardziej pasowałoby pustym? Cholercia…
Czemu zawsze on musiał mieć pod górkę?! Czy życie każdego rudzielca jest przesrane?! Może nie do końca, bo generał Qilin miał o wiele więcej luzu, aniżeli Kiirobara. Szczęście jednak uśmiechnęło się do niego i to aż przez szalone trzy godziny! Dokładniej to trzy godziny i trzydzieści trzy minuty minęły nim rozległo się pukanie do drzwi. Dość charakterystyczny odgłos, który niósł się po całym mieszkanku, a i brzmiał znajomo dla policjanta. Pojedyncze puknięcie w drzwi, seria czterech uderzeń, a do tego jeszcze dwa uderzenia. Zupełnie jak pewna... 'stara' osoba, a słonko powoli znikało za budynkami.
Cholera… Jakie to wszystko jest głośne! Nie dadzą człowiekowi spokojnie wypocząć! Co z tego, że rudy?! Czasami nawet taki zasługuje na dłuższą chwilę przerwy. - Nigdzie dzisiaj nie idę! Jestem dorosły, napiszę sobie zwolnienie… - chwila… Przecież i tak nigdzie nie muszę iść… To do mnie przychodzą! Świetnie… To już jest tak późno?! - Towarzyszu Qilinie, leć po strzelbę… Złą porę sobie ktoś wybrał na odwiedziny… - Rawr… No tak… Nie mam w domu strzelby. Trudno… W takim razie trzeba się zmobilizować do wstania i otwarcia drzwi. Chociaż wolałbym przespać jeszcze jedną godzinkę, albo dwie. Teraz to czuję się jeszcze gorzej niż wcześniej, jakbym w ogóle nie spał. Zamiast tego ktoś tłucze, jak szalony! Głośniej się do cholery nie dało?! Dyskretne puknięcie jest naprawdę tak ogromnym problemem?! I to niby ja jestem nie do końca wykształcony?! Przynajmniej posiadam jeszcze choć trochę kultury! Zanim przyjdzie mi wpuścić do domu kogoś, komu zachciało się przyjść, wyłączam radyjko, które przez cały czas grało, ale przynajmniej dobrą muzykę. Ziewam dyskretnie, przeczesuję włosy, przeciągam się i powoli podchodzę do drzwi. Leniwym ruchem kładę dłoń na klamce i czekam... Czekam, aż Qilin zajmie swoją pozycję, z której w każdej chwili będzie mógł się rzucić na gościa. Potem jeszcze raz ziewam, no i w końcu przychodzi moment, żeby powoli otworzyć drzwi…
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Tanie mieszkanko Kiirobary Sob Gru 05 2015, 00:03
~~MG~~
Natrętne stukanie do drzwi zdawało się jeszcze głośniejsze niźli było w rzeczywistości. Wybudzony rudzielec to najwyraźniej okaz, który staje się jeszcze bardziej wredny i złośliwy jak ustawa przewiduje. Przynajmniej znajdował się w swoim domu, toteż mógł rządzić się swoim podwórkiem. Napięcie zdawało się urosnąć do tego poziomu, że równie dobrze mogło robić za pierzynę dla ziewającego zespołu rudzielcy. Ci jednak dzielnie uchylili drzwi... początkowo ostrożnie, aż w końcu dostrzegli sprawcę całego zamieszania. Elegancko ubrana, ciemnowłosa kobieta, która mogła się poszczycić całkiem pokaźnym... wzrostem. Z pewnością była o wiele skromniej obdarzona przez naturę względem pani Mariny, jednak jej włosy sięgały jej spokojnie do pasa. Z ubioru zaś dało się dostrzec wygodny, skórzany płaszcz, który dokładnie opatulał ciało kobiety aż do połowy ud oraz czarne wyjściowe spodnie, czy garniturowe obuwie z lekkim obcasem. Do tego srogie spojrzenie zmierzyło ospałego chłopaka, a na jej czole widniała zirytowana zmarszczka, która zdecydowanie świadczyła o tym, iż coś było nie tak. - Dłużej się nie dało - 'panie' Hoshino? Wcale nie czekam tu już od dobrych pół godziny... - rozległy się srogie głoski, a w momencie, w którym padało jedno ze słów, dało się usłyszeć nawet pogardliwe prychnięcie. Do tego noga dobrze znanej mu kobiety-nauczycielki jakby w tiku nerwowym stukała co rusz o posadzkę klatki schodowej, niosąc dość uciążliwe echo po całym bloku. Nie ma to jak spotkać kogoś, z kim zaczęło się znajomość od zwyzywania per brzydki, stary, pomarszczony i wredny uprzykrzacz życia, który nosił dobrze znane mu imię - Hisaki, Chihiro.
Kiirobara
Liczba postów : 553
Dołączył/a : 07/06/2015
Temat: Re: Tanie mieszkanko Kiirobary Sob Gru 05 2015, 02:13
Może nie powinienem był otwierać tych drzwi? Może jeszcze zdążę je zatrzasnąć tuż przed twarzą pani nauczyciel? Tak… Powinienem strzelić nimi z całej siły, oznajmiając, że nie przyjmuję o tej godzinie gości. I do tego jeszcze przydałoby się wywiesić tabliczkę z informacją, w jakim czasie można przychodzić. Z taką godziną, że idealnie spóźniłaby się od te pół godziny. Komu w ogóle chce się tyle czekać? Czy ona naprawdę nie ma nic lepszego do roboty niż stanie pod cudzymi drzwiami? Zaczynam się obawiać tej kobiety… Towarzyszu Qilinie, bądź w gotowości. - Rawr… - cichy wartkot wydobywa się spod łóżka. Może powinienem pozwolić mu działać? Jest tyle argumentów za tym, żeby jej nie wpuszczać i pójść sobie dalej spać, ale chyba nie za bardzo wypada. Zamiast ją przeganiać, przecieram dłonią oczy i uśmiecham się delikatnie, ignorując irytujące dźwięki stukającego buta. - Dobrze, że tylko półgodziny. Nie wiem co pani by zrobiła, gdyby na przykład nie byłoby mnie w domu. Chociaż sąsiad obok ma chyba jedno wolne łóżko, więc może na przyszłość mogłaby pani się z nim zapoznać. Tak na wypadek ewentualnych, dalszych, nagłych wizyt – Czy to nie jest przypadkiem trochę chamskie i wredne z mojej strony? Chyba jest… Dziesięć punktów dla rudych włosów! Dobra… Trzeba się ogarnąć. W końcu może to być coś „niezwykle ważnego”, wymagającego natychmiastowej interwencji Rudo-rudego oddziału. - Proszę jednak wybaczyć mi te niepoprawne zachowanie. Po prostu miałem gorszy dzień… - natychmiast się tłumaczę. – To może zamiast tak czekać dalej, pani wejdzie do środka? Cofam się, aby wpuścić ją przez próg, wykonując przy tym delikatny ukłon, pełen szacunku i… Czegoś tam. A jeśli pozwoli, to przejmę jej płaszczyk, aby kulturalnie powiesić go gdzieś powiesić. - Niezwykle miło znów panią widzieć! Może herbaty, albo kawy? – pytam jeszcze, zanim zostaną dokonane dalsze akty agresji. Jakoś nie wyczuwam, żeby szykowała się miła, radosna rozmowa. Raczej nie z nią…
Finn
Liczba postów : 4279
Dołączył/a : 17/11/2012
Temat: Re: Tanie mieszkanko Kiirobary Nie Gru 06 2015, 03:12
~~MG~~
- Nie wysilaj już tej mózgownicy, nie wychodzi Ci to - odpowiedziała tylko ciemnowłosa kobieta, kiedy rudzielec skończył swój wywód. Nie znaczyło to jednak, że nie skorzystała z zaproszenia. Najwyraźniej Kiirobara mógł sobie darować jakiekolwiek formy obelżywej mowy, czy też wszelkie inwektywy i niedomówienia, które godziłyby w jej interes. Nauczycielka jednak znalazła się w mieszkanku, a problem pojawił się w chwili, w której odmówiła zdjęcia odzienia wierzchniego. - Nie trzeba. Z chęcią napiłabym się kawy, jednak nie chcę zajmować tobie zbyt wiele czasu - odparła tylko w odpowiedzi na zaproponowane napoje, po czym ruszyła, taszcząc ciężką aktówkę do miejsca, które wyglądało na kuchnię. Momentami można by nawet nazwać to walizką, co tylko potwierdził fakt, że zajęła większą powierzchnię stołu. Wszystko po to, aby odwrócić się w stronę rudo-rudego oddziału, dopowiadając jeszcze spokojnie: - Mogłeś to nieco lepiej urządzić, well... Przyszłam tu tylko by oddać Ci parę drobiazgów.
Skoro już wszelkie uprzejmości zostały wymienione, można było przejść do konkretów. Na wzmiankę o używaniu mózgu wyszczerzyłem tylko białe ząbki, zaprzestając dalszych dyskusji na ten temat. Nie ma sensu się z nią wykłócać kto niby jest mądrzejszy. Taka rozmowa byłaby dość męcząca, temu też nie mam zamiaru jej kontynuować. Jakoś nie narzucałem się, żeby zabierać jej płaszcz, skoro tego nie potrzebuje, to nie mój interes. Chociaż może to oznaczać, że nie przyszła na długo! Przynajmniej jedna dobra rzecz w tym wszystkim. - Nie jest jeszcze skończony… Kiedyś dostawi się jeszcze parę mebelków, ale na dzień dzisiejszy w zupełności mi to wystarcza – mówię w kwestii urządzenia mieszkania. Od razu biorę się na przygotowanie kawy. Na szczęście mój ekspres działa o wiele lepiej niż ten gruchot na komendzie. Temu też niewiele czasu zajmuje mi zrobienie dwóch kaw. Sam też przecież się napiję. Stawiam jeszcze cukierniczkę na stole, jakby była jej potrzebna, następnie przysiadam, spoglądając na walizkę. - No ładna teczuszka… I co to takiego? – przecież nie będę się domyślać co takiego mi przyniosła! Bez przesady, nie jestem wszechwiedzący. - Rawr! – dochodzi jeszcze zza progu, kiedy Qilinek dołącza do naszej dwójki, przystając przy pani nauczyciel. Spogląda na nią wzrokiem łowcy, cicho warcząc. A miał czekać na odpowiednią chwilę! Teraz to cały plan trafił szlag! Nie ma już co liczyć na atak z zaskoczenia. Chyba znalazłem się na straconej pozycji…
Ciut pogardliwe syknięcie dobyło się ze strony nauczycielki, kiedy to rudzielec mówił o swoim mieszkanku. Najwyraźniej jego lenistwo wyprzedzało go i chłopak z pewnością nie musiał się nawet tłumaczyć. Ta jednak nie skomentowała tego nawet przez chwilę, całkowicie skupiając się na swojej walizce. W czasie, w którym chłopak przygotowywał kawy, ciemnowłosa wyciągnęła z swojej aktówki coś, co przypominało plecak. Niebieski z gwiazdką z tyłu, a do tego z doczepionymi dwiema zawieszkami, które kiedyś to zostały zrobione na zamówienia, a przypominały policjanta i Qilina. Odłożyła go na stole, a po objętości można było stwierdzić, że z pewnością nie jest pusty. Oczywiście nie trzeba było też mówić, czyją był własnością. Zaraz potem na stole skończyło także śniadaniowe pudełko, które to kilkakrotnie Kiirobara mógł podziwiać w swojej szkole, czy też w domowym zaciszu, gdy było mu wręczane z specjalnie przygotowanym, acz niezbyt smacznym posiłkiem. - Nie musiałeś - skomentowała tylko kwestie kawy, spoglądając tylko na swoją porcje napoju, a kiedy padło kolejne pytanie ze strony rudzielca, spojrzała na niego, jakby sobie z niej żartował, czy też jakby był skończonym debilem. - Kilka rzeczy twojej... twojego brata. Lepiej, żeby tego nie znaleźli u mnie skoro już go tam... Zresztą nieważne. Nie będę przemęczać twojej mózgownicy - urwała nagle, upijając łyk jeszcze gorącej kawy, a i nie słodząc nawet łyżeczki. Najwyraźniej wolała zwykłą, czarną kawę, ot co.
To ja tutaj się staram, wysilam swoje mięśnie, aby choć trochę umilić jej pobyt u mnie, a ona do mnie ze zwykłym „nie musiałeś”. No proste, że nie musiałem! Ale mimo wszystko wziąłem i się zmobilizowałem, by odjąć ze swoich zasobów kawy… Chociaż nie… Może i jestem leniwy, ale nie skąpy. Właściwie to nic się nie stało. Nie ma się czym przejmować. Siadam naprzeciwko pani nauczyciel, dosypując do swojego napoju trzy łyżeczki cukru, aby zająć się powolnym mieszaniem. - Rawr! – przy okazji Qilin, powarkując, wskakuje mi na kolana, by swoją główkę wychylić nad blat stołu, by zobaczyć co się na nim znajduje. Plecak i pudełko śniadaniowe… Nawet nie muszę się dwóch sekund zastanawiać do kogo należą. Rzeczywiście, spojrzenie jak na idiotę wydaje się w tej chwili dość słuszne. Przysuwam plecak w swoją stronę, by powoli go rozsunąć i zajrzeć do środka. - Skąd to u pani się wzięło? – pytam z całkowitym spokojem i opanowaniem, bez żadnych podejrzliwości. Raczej nie podziała na moją korzyść bycie teraz mniej miłym niż zazwyczaj. Pominę już nawet fakt, że powinienem ją opieprzyć za prawie użycie damskiej formy w stosunku do mojego braciszka. – Był on u pani zanim zniknął, prawda? Staram się wypowiadać te słowa ze spokojem. Rzeczy, które przyniosła przywołały dawne wspomnienia. Zaś to, że są teraz w moim mieszkaniu, może oznaczać, iż mógłby tutaj wrócić. Moglibyśmy razem tu zamieszkać i nie musiałbym się o niego obawiać. Byłbym zawsze przy nim… Ale czy to by wystarczyło? Nie mam pojęcia czy będzie ze mną bezpieczny, tak samo nie mam pojęcia czy bezpieczny jest teraz. Jednakże powinienem się tego dowiedzieć! - Wie pani gdzie on teraz jest?
Kawa ciemnowłosej zaczęła drastycznie maleć, a większość pytań rudzielca została wstępnie zbyta względnym milczeniem. Ten jednak w międzyczasie zajął się też oględzinami zawartości plecaka. Wewnątrz znajdowało się kilka rzeczy takich jak jego stara koszulka i dwa krawaty, czy pluszowy miś, który z pewnością został już podniszczony przez czas, czy parę razy przez zazdrosnego Qilina. Do tego wszystkiego była tam jedna książka, która robiła chyba za encyklopedię dla najmłodszych, a i jakiś atlas geograficzny, w który wetknięta była inna, niebieska koperta. Ta miała na sobie nawet znaczek, co z pewnością jakoś musiało świadczyć o kimś, kto ją przygotował. Mimo wszystko więcej nie dał rady dostrzec, a czas naglił. - Możliwe. Nic mi o tym nie wiadomo i tej wersji będę się trzymać... Zresztą, powinieneś wszystkiego dowiedzieć się sam - odpowiedziała tylko, rzucając spojrzeniem w kierunku plecaka, a i zatrzymując je na nim przez pewien, dłuższy moment. Jakby tego było mało, zaraz potem dopiła resztę swojego gorzkiego napoju, odkładając naczynie na stolik, a i zabierając z niego swoje rzeczy. Najwyraźniej miała niedługo się zebrać, jednak... Rudo-rudy oddział nie zdobył jeszcze żadnych konkretniejszych informacji. A może... mieli już wszystko?
Wszystkiego dowiedzieć się sam? Aha… Spoko… Nie żeby to była chyba najbardziej nic niemówiąca odpowiedź na jaką można się zdobyć. Chyba właśnie wpadłem na pomysł stworzenia genialnej encyklopedii, dotyczącej każdej z dziedzin życia. Tłumaczyłaby wszelki sens istnienia, wszelkie byty, wątpliwości. Wystarczyło by wszędzie dopisać, „powinieneś wszystkiego dowiedzieć się sam”. Nie no świetnie. Rozumiem, że komuś może się nie chcieć, ale szanujmy siebie nawzajem. Taka odpowiedź niezbyt mnie zadowala, a sprawa jest dość poważna. Jakoś nie mam zamiaru tego tak po prostu zostawić. Normalnie może i nie mógłbym nic więcej zdziałać, ale pozostaje jeszcze argument Rudo-Rudej plakietki. Jeżeli ma zamiar sobie gadać jakimiś zagadkami, żebym miał się niby domyślać i zapieprzać w tę i we w tę, to trafiła na złą do tego osobę… Marnowanie czasu funkcjonariusza też jest chyba przestępstwem. - Możliwe? To więc wszystko, co ma pani do powiedzenia? - pytam spokojnie, patrząc jak wstaje. – Skoro tak pani sprawę, to rozumiem, że nie obawia się pani nagłego przeszukania pani mieszkania? W związku z tym, co mam tutaj przed sobą, mogę również uznać panią za podejrzaną o porwanie. - Rawr! – Qilin zeskakuje na podłogę i zabiega drogę nauczycielce, stając w progu. Patrzy na nią wściekłym spojrzeniem, jeżąc futerko. - Więc jeśli byłaby pani na tyle miła, że zamiast utrudniać, ułatwiłaby pani mi moją pracę, byłbym bardzo wdzięczny. Naprawdę, nie chcę tego załatwiać w formalny sposób i zdaje mi się, że pani też by nie chciała. – mówię w miarę opanowany, ale wewnątrz gotuje się we mnie złość. Ci wszyscy ludzie, którymi otaczał się mój braciszek są naprawdę dziwakami. Powinienem był dawno zrobić z nimi porządek. To właśnie przez nich wszystko się tak potoczyło. Prędzej, czy później, wszystkim im się za to oberwie…
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.