Imię: Jamie
Pseudonim: Gwiazdka
Nazwisko: O'Sullivan
Płeć: Mężczyzna
Waga: 65
Wzrost: 174
Wiek: 22
Gildia: Violet Pegasus
Miejsce umieszczenia znaku gildii: Na lewej łopatce
Klasa Maga: 0
Wygląd: O niektórych ludziach mówi się czasami, że mają w sobie coś dziwnie odświeżającego, charakterystycznie wyróżniającego ich z tłumu, że niosą oni w sobie powiew zmiany i ducha wolności, nieskrępowaną niczym potrzebę pokazania wszystkim, że oto właśnie są tutaj i teraz. Jamie jest właśnie taką osobą, chłopakiem obok którego nie zawsze da się obojętnie przejść, między innymi z racji jego wyglądu i dość charakterystycznego sposobu ubierania się. Chłopak to blondyn o średniej długości włosów, zawsze jednak ładnie zadbanych i ułożonych, tak by nie móc sobie nic zarzucić pod tym względem. Dba on również o to, by jego włosy nie przysłaniały mu zbyt bardzo oczu, które są w pełni niebieskie (lub błękitne, ciężko to właśćiwie określić, kolor jest gdzieś na pograniczu) i niemal jarzą się blaskiem żywotności i energią do działania. Niewielkie uszy chłopaka zazwyczaj, nie zawsze jednak, przyozdobione są niewielkimi kolczykami, na ogół w kolorze oczu, nos zaś jest niewielki i nie rzucający się specjalnie w oczy. Nie jest zbyt postawny, ale też nie można nazwać go chucherkiem - choć w barkach nie jest za szeroki nadrabia to odpowiednią kondycją fizyczną i delikatną muskulaturą, niespecjalnie przyciągającą wzrok i nie psującą efektu pewnego rodzaju lekkości, jaką posiadać ma mężczyzna. Jest chudy, zwinny i wysportowany, wzrost posiada zaś taki, by móc mówić o sobie, że ani mu go brakuje, ani ma go za dużo. Choć wiek 22 lat to już dość męski czas, wciaż zachowuje na twarzy i w ruchach powiew świeżości i dziecięcej wręcz energii, choć z dzieckiem raczej nie da się go już pomylić. Być może wynika to z faktu, że chłopak lubi nosić się i otaczać jasnymi, wesołymi kolorami, co również widać w jego ubiorze. Karnację posiadą z resztą jasną, a skórę zadbaną do stopnia, w którym ktoś mógłby stwierdzić, że facetowi tak nie przystoi. Cecha charakterystyczna - kapelusz - nie podróżuje z nim zawsze i wszędzie, ale jest częstym towarzyszem, przykrywając jego złociste blond kosmyki. Choć wzrok ma idealny, czasami zdarzy mu się też przwydziać na nos okulary zamiast szkieł posiadające zwykłe szybki, ot tak, aby jeszcze odświeżyć swój widok. Lubi się uśmiechać i często to robi, dlatego
Charakter: Jamiego można by szybko i prosto opisać, mówiąc że to sympatyczny i wesoły chłopak. Lubi się śmiać, lubi żartować, lubi się wygłupiać i jeśli ktoś zaprosi go do wspólnej zabawy albo wykonania jakiegoś psikusu czy żartu na pewno nie odmówi. Rzadko zdarza mu się być bardziej poważnym, w gruncie rzeczy traktuje on całe życie jako dany przez siłę wyższą zestaw szans i okazji, które tylko czekają, by człowiek je wykorzystał. Wraz z takim poglądem idzie oczywiście jego optymistyczne i pełne nadziei podejście do świata i innych ludzi - być może jest nieco naiwny i zbyt ufny, być może za łatwo przywiązuje się do innych osób, jeśli jednak jest to ceną za spędzenie życia w przyjemny sposób to chłopak czuje, że jest w stanie tyle właśnie poświęcić. Często bywa zaskakująco bezpośredni w swoich wypowiedziach, często też zdarza mu się zagadać swojego rozmówcę i nie będzie przesadą jeśli powie się, że jest on typową duszą towarzystwa i najlepiej czuje się w otoczeniu innych osób. Nie cierpi być bagatelizowanym, pomijanym, nienawidzi gdy się o nim zapomina. Lubi koloryzować swoje opinie, idee, zdarzenia i słowa, kłamstwem nie będzie stwierdzenie, że zdarza mu się kłamać, choć w więksozści przypadków dzieje się tak raczej przypadkiem. Człowiek o tak pozytywnym obejściu ma jednak też swoje wady, a tymi jest czasami zbyt mocne poleganie na innych poznanych osobach. Gildie, organizacje i stowarzyszenia nie mają dla niego żadnego znaczenia i niezależnie od tego czy przychodzi mu rozmawiać z wieloletnim mordercą czy początkującym magiem, zapewne zachowa się tak samo. Podobnie, czy przebywa właśnie z członkiem Grimoire Heart czy Fairy Tail, znaczki gildii stanowią dla niego zaledwie pewien dodatek artystyczny, ot tautaż wykonany bardziej dla zabawy niż by wyrazić swoją przynależność i oddanie danej grupie. Odczuwa jednak silną potrzebę rywalizacji, choć nie zawsze daje to po sobie poznać łatwo można jednak wyczuć, że zwycięstwo i powodzenie nad kimś wyraźnie poprawie mu humor, podczas gdy niepowodzenie odbiora czasami nazbyt do siebie. Jest wrażliwy - jeśli ktoś nie chce mieć nic wspólnego i wyraźnie mu to powie, chłopak na pewno podłamie się na duchu, jednak zrobi dużo byle tylko zmienić ten stan rzeczy, nawet jeśli oznacza to, że przez pewien czas będzie musiał fabrykować własny uśmiech. Z dużą wrażliwością idzie również duży stopień empatii - chłopak potrafi wczuć się sytuację innych osób i tą wzruszyć.
Przez to że chłopak zdecydowanie większą część swego życia spędził poza granicami Fiore ma on czasem problemy ze zrozumieniem niektórych zachowań, słów, powiedzeń czy przysłów. Stara się oczywiście podreperować swoje zrozumienie kultury krainy, w której właśnie przebywa, nie jest to jednak tak łatwe jak się wydaje, stąd wynikające często w rozmowie z nim nieporozumienia. Jego mowa nie sugeruje jednak tego, że przez dłuższy czas nie było go w kraju - posługuje się płynnie językiem i prawie, praaaaawie, nie da się wyłapać obcego akcentu w jego głosie. Może jedynie czasami, kiedy chłopak mocniej się zdenerwuje - wtedy zdarza mu się używać słów zza granicy, a jego akcent nieco się psuje, co na ogół skutkuje kompletnym brakiem zrozumienia przez innych. Przyzwyczajony jest również, co także wynika z jego pobytu zagranicą, do rozmawiania z tłumami i grupami ludzi, potrafi w odpowiedni sposób modelować swój głos, przybierać odpowiedni ton w zależności od sytuacji - jeśli potrzeba kogoś do uspokojenia wzburzonych szeregów ludzkich to właśnie on będzie osobą najlepiej nadającą się do tego zadania. Z racji swojej dodatkowej pracy w radiu warto też wspomnieć o tym, że chłopak lubi szokować i zaskakiwać, nawet jeśli kosztem częściowego nagięcia faktów. Jeśli poprzez dodanie delikatnych zmian w historii można dodać jej pikanterii - dlaczego nie? Kocha wszelkie plotki, wieści czy wymieniane półgębkiem opinie na różne tematy - zawsze zbiera je i zapisuje lub odpala swój przenośny dyktafon i nagrywa to co ludzie mówią na różne tematy. Jego największym obecnym celem jest stworzenie w pełni funkcjonalnej rozgłośni radiowej, która osiągnęłaby status dominującej siły na falach radiowych w całym Fiore, dlatego rzadko waha się gdy trzeba dodać coś od siebie do historii, które tworzy i publikuje w krainie.
Jeżeli chodzi o sprawy sercowe i sympatie... Kiedy już z kimś się zakumpluje i przeżyje wspólnie czasu staje się niemal nie do zniesienia. Wprasza się do domu takie delikwenta, traktuje jego rzeczy jak swoje, zawsze ględzi, opowiada, tak jakby miał wrażenie, że druga osoba naprawdę chcę wiedzieć na temat jego życia wszystkie szczegóły. Może być nieco uszczypliwy, czasem nieznośnie szczery, ale to raczej typ ciepłego przyjaciela z klasy, który postara wstawić się za swoim kumplem czy swoją koleżanką, jeśli tylko będzie miał do tego okazję.
Historia: Jamie, choć urodził się zagranicą i do Fiore wyemigrował w wieku 3 lat, mieszkał tutaj do 15 roku życia i toczył w miarę normalne życie, jak każdy zwyczajny chłopak. Posiadał kochającą rodzinę, średniej wielkości domek, chodził do szkoły, interesował się dziewczynami, przejmował się gdy rodzice nie chcieli wypuścić go na imprezę do kolegi na dłużej, załamywał ręce gdy matka pytała się go dlaczego poszło mu tak kiepsko na ostatnim teście, grywał w piłkę nożną, miał całkiem sporą paczkę przyjaciół. Rodzina jego do biednych nie należała, ale też bardzo bogata nigdy nie była, ot typowe mieszczuchy, które nie musiały obawiać się o to, jak przeżyć do pierwszego. Większość osób lubiła chłopaka, być może z powodu tego wiecznego optymizmu, który zwykł zawsze przejawiać, nawet w czasach największych prób (jakie mógł mieć 15-latek, oczywiście). Wszystko zmieniło się jednak wraz z dniem jego 15 urodzin, kiedy z dnia na dzień, zwykły chłopak, taki jakich wielu, stanął przed życiową szansą, okazją, która mogła zapewnić mu niewyobrażalny dobrobyt i powodzenie, która mogła odmienić całą jego dotychczasową egzystencję. Cóż, gwoli ścisłości on sam niewiele miał do powiedzenia w kwestii podjęcia decyzji, która jak grom z jasnego nieba spadła na dom O'Sullivanów. Był nieletni, nie miał prawa głosu, a jedynie mógł wyrazić własne zdanie na jej temat, choć oczywistym było, że bez zgody rodziców, zgody podjętej przez nich wspólnie, w trosce o dobro jednej ze swoich pociech (Jamie miał jeszcze młodszego brata i starszą siostrę), nic nie będzie mógł sam uczynić. Rodzice głowili się nad decyzją dniami i nocami, zastanawiali czy na pewno ich syn poradzi sobie w świecie, o którym praktycznie nie miał pojęcia, czy da radę mieszkać sam w tak odległym kraju do jakiego zmierzał, czy na pewno wszystko się powiedzie, czy bez nich będzie w stanie sam zatroszczyć się o swój byt. Dopiero po tygodniu namawiań, nalegań, zarówno ze strony chłopaka, jak i osób reprezentujących osoby, które złożyły rodzinie wspomnianą ofertę osiągnięto konsesus. Jamie miał wyjechać z Fiore do jednego z państw położonych daleko stąd, na rozległej, zielonej wyspie. Jamie miał powrócić do kraju swojego urodzenia, do Neverbeen, kraju szczycącego się niezrównaną reputacją jeśli chodzi o rozrywkę, popkulturę i muzykę, swoistego odpowiednika Hollywood, tylko na dużo większą skalę, bo aż skalę państwa. I Jamie już następnego dnia po podjęciu decyzji, szybko spakowany i wyposażony w najważniejsze rzeczy na czas podróży i pierwsze tygodnie życia w nowym-starym kraju, wyjechał wraz z "agentami", jak później ich określano.
Pytanie jednak nasuwało się oczywiste. Dlaczego komuś zależało na tym by Jamie wyjechał z Fiore? Po co Jamie był potrzebny tak daleko od jego obecnego miejsca zamieszkania? Któż odnalazł w sobie tyle zainteresowania by zająć się organizacją całej tej wyprawy i sprowadzeniem jednego pojedynczego chłopaka w tak odległe regiony? Odpowiedź była jednocześnie śmieszna, niewiarygodna i wręcz nie do pomyślenia. Jamiem zainteresowana była wytwórnia Heaven Records, kuźnia talentów z Neverbeen, która zajmowała się ludźmi o potencjalnych niesamowitych zdolnościach piosenkarsko-aktorskich. Heaven Records, niekoniecznie dobrze znane w Fiore i okolicach, w tamtejszych regionach było marką, z którą każdy się liczył, marką, która rok w rok produkowała niesamowitych artystów, którzy z pełnym oddaniem zajmowali się zabawianiem ludu i mieszkańców tego wyspiarskiego państwa. Chłopak natomiast, dość przypadkowo, wpadł w oko jednemu z skautów firmy, podczas jednego z przedstawień szkolnych, w którym brał udział i na którym miał okazję śpiewać. Szczerze - w tym czasie śpiew chłopaka wcale nie był najwyższych lotów, na pewno nie byłby w stanie konkurować z żadnym bardziej uzdolnionym wokalistą, a nawet aktorzy teatralni po zaliczonym kursie śpiewu potrafiliby pewnie śpiewać czyściej i ładniej niż on, skaut ten jednak zapierał się, że chłopak posiada w sobie coś, coś co mogło uczynić go potencjalnym sukcesem dla firmy. Nastolatka zapakowano więc w statek i wysłano do Neverbeen, gdzie pod okiem specjalistów z firmy Heaven Records miał zostać odpowiednio przygotowany, zaznajomiony z rzemiosłem i przetestowany.
Pierwsze dni w Neverbeen nie były oczywiste łatwe. Poniekąd wiązało się to z kompletnie nowym miejscem zamieszkania, po trochu jednak również z nową szkołą, do której chłopak miał okazję uczęszczać, a która poza standardowymi przedmiotami uczyła też wyspecjalizowanych, specjalnie przygotowanych pod przyszłych idolów. W przeciwieństwie do poprzedniego otoczenia tutaj chłopak nie potrafił już tak łatwo zdobyć znajomych i przyjaciół - w placówce specjalnie przygotowanej przez HR dzieciaki były nad wyraz poważne i swój nos nosiły wysoko. To w połączeniu z niskimi w tym czasie umiejętnościami wokalnymi chłopaka mogło oznaczać tylko jedno - wykluczenie z klasowego "popularnego" grona. Nastolatek pierwszy raz poczuł jak to jest być samotnym i jak to jest nie mieć się do kogo zwrócić z pomocą. Jamie próbował czego tylko sie dało by zaskarbić sobie przychylność kolegów i koleżanek - starał się im usługiwać, niemal jak niewolnik, starał się przybrać bardziej buntowniczą pozę, starał sie zachowywać jakby to wszystko go nie dotyczyło. Ile pomysłów miał, tyle zawodów go spotykało - mało kto miał ochotę zadawać się z gościem znikąd, o nikłym talencie. Jamie pierwszy raz w życiu miał okazję popaść w depresję. Smutek, które nagle uderzył w chłopaka był dla niego do tego stopnia zaskakujący, że nie potrafił sobie z nim poradzić. Próba samobójcza, którą wtedy popełnił do dziś pozostaje jednym z jego najgorszych... i najlepszych wspomnień w życiu. Plan był prosty. Rzucić się z jednego z mostów w mieście, w którym przebywał, wprost do rzeki, a następnie pożegnać się z życiem. Chłopak nie umiał pływać, a za głupi był by wymyślić coś mniej bolesnego. Jednej nocy wykradł się z dormitorium, w którym przebywał i postanowił wcielić swój plan w życie. Pierwszy lepszy most, byle jaki, skok, odgłos chlupnięcia, a po chwili... panika. Niesamowity strach, woda w buzi, w płuchach, wszędzie, po chwili ból. Szamotając się w wodzie chłopak odkrył, że tak naprawdę wcale nie chce umrzeć, że jest po prostu głupim dzieciakiem, ale umrzeć nie chce. I wtedy spotkał Chrisa, swojego pierwszego przyjaciela. Chris miał kilka dziwnych nawyków, w tym między innymi pływanie w nocy w okolicznych rzekach. Właśnie podczas jednej ze swoich eskapad spotkał tonącego dzieciaka i pomógł mu wydostać się odmętów holując chłopaka do rbzegu, a następnie wyciągając go na suchy ląd. Następnie zrugał młodzieńca niemiłosiernie, jego krzyki było pewnie słychać w całym sąsiedztwie. Chwilę później przyjechała z resztą policja i zgarnęła Jamiego. Chris w tym czasie się ulotnił. Chłopak spędził całą noc na komendzie, przesłuchiwany i wypytywany o wszystko.
Dopiero następnego dnia Jamie zorientował się, że spotkany chłopak nie był całkowitym nieznajomym. Chris był, tak jak on, studentem w tej samej szkole, jedynie rok wyżej. Trudno do końca wytłumaczyć jak to się dalej potoczyło, ale chłopaki zakumplowali się po tym wydarzeniu. Chris był silniejszy, postawniejszy od swojego kolegi, dodatkowo miał zaskakującą cierpliwość kiedy przychodziło do słuchania narzekań swojego młodszego kolegi, nie przeszkadzało mu nawet, kiedy Jamie po raz któryś z rzędu zaczynał nadawać na nauczycielkę języka. Och, swoją drogą - Jamie znał język Neverbeen. Rodzice zadbali o to, by zapamiętał o swoich korzeniach i edukacja przynajmniej pod tym kątem była dla nich bardzo ważna. Tak czy siak, z pomocą Chrisa młody blondyn zaczął radzić sobie coraz lepiej w szkole. Wciąż był gorszy niż reszta z ważniejszych przedmiotów, o dziwo jednak zaczynał radzić sobie w nich coraz lepiej. Ciężko mu było śpiewać, nie była to jego najsilniejsza strona, umiał za to jak nikt poruszać się po scenie podczas zajęć poświęconych układom tanecznych. Co ciekawe nie interesowała go gra aktorska. Z jakiegoś powodu, być może za namową Chrisa albo pod jego wpływem, chciał zostać piosenkarzem. Nie trzeba dodawać, że ratownik z tamtej nocy miał takie samo marzenie. Pewnego dnia, przełomwego dnia, klasy 1 i 2 miały wspólne zajęcia, celem których było nauczenie młodszych roczników pracy w duecie lub zespole. Naturalnie, nasza dwójka bohaterów wylądowała w jednym zespole i ćwiczyła pilnie przez całe dnie, by pokazać się z jak najlepszej strony podczas finałowego egzaminu z śpiewu w duecie, blondyn wciąż jednak odczuwał niesamowite wyrzuty sumienia względem swojego kolegi. Co jeśli go zawiedzie? Co jeśli przez niego on dostanie niższą ocenę? Nie mógłby sobie tego wybaczyć. Jamie pierwszy raz poczuł się naprawdę zmotywowany, jak nigdy dotąd, do pracy nad sobą. A kiedy przyszedł dzień ostatecznego testu... Wyniki były przedziwne. Ten sam chłopak, który przecież w klasach zwykłego śpiewu, nie wyróżniał się wcale, nie był specjalnie utalentowany, autentycznie błyszczał w duecie ze swoim kolegą. Jego śpiew stał się głośniejszy, donośniejszy, pełny emocji, czystszy... wciaż z lekką dawką fałszu, ale mniej wyczuwalnego. To był jego najlepszy występ w czasach nauki w szkole. Jak się okazało później - występ, który zapewnił mu przepustkę do kariery... w zespole.
Kilka lat później Jamie, Chris, Michel, Stief i Banshee stanowili dobrany zespół, jeden z najlepszych na scenach całego Neverbeen. Wszędzie było o nich głośno, wszędzie byli witani przyjaźnie, z uśmiechami, kochały ich miliony. Byli faktycznymi młodymi idolami, wychowankami słynnej szkółki Heaven Records, ich najlepszymi dziećmi. Lider zespołu, Michel, często mawiał, że każdej nocy miał u swego boku inną dziewczyną, choć Jamie wiedział, że tak naprawdę były to tylko głupie przechwałki, ot, niewinne podbijanie swojego ego. Michela, Stiefa i Banshee poznali kilka lat wcześniej, gdy po tamtym słynnym występie obydwu przeniesiono do grupy szkolnej "zespoły", gdzie z całej piątki utworzono jeden zespół. Początki były trudne, ale... opłacalne. Jamie faktycznie błyszczał, a im więcej osób był w zespole tym jego blask był pełniejszy. Choć to Michel był liderem zespołu, często mawiano, że prawdziwym cudownym dzieckiem był właśnie młody O'Sullivan. Kobiety zwykły załamywać ręcę i głośno płakać, gdy słyszały, że serce młodziaka jest już zajęte bo, a jakże, Jamie miał wtedy już pannę, którą zwykł nazywać "narzeczoną". Wyglądali razem jak z obrazka, chłopak nigdy nie krył się ze swoim uczuciem, a dziewczyny, również gwiazdy ze stajni Heaven Records, zazdrościło mu też wielu mężczyzn. Właśnie... Zbyt wielu...
Stief... A może to był Banshee? Być może jednak Michel, zazdrosny o część sławy jaką zyskał sobie chłopak? Któryś z nich musiał wpaść na ten pomysł. Zespół z zewnątrz prezentował się fantastycznie - 5 młodych talentów, każdy obdarzony nieziemskim głosem, dodatkowo tak dla siebie wzajemnie mili, tacy dobrzy koledzy... Wiele osób tak właśnie wierzyło. Gorzej, że wierzył w to również Jamie - chłopak zawsze podziwiał swoich partnerów z zespołu, uważał że są od niego bardziej utalentowani, cieszył się, że ma okazję z nimi współpracować. Problem w tym, że oni niekoniecznie myśleli tak samo. Dziewczyna Jamiego była dla nich solą w oku, powodem do nieziemskiej irytacji i wkurzenia. I to właśnie przez dziewczynę postanowili się na Jamiem odegrać. I zrobili to - całkiem skutecznie. Zbyt skutecznie, być może. To co miało być tylko silnym szturchnięciem przerodziło się w nóż, który chwilę później wylądował w pleach Jamiego, oczywiście w przenośni. Dość powiedzieć, że jednej nocy Jamie zobaczył zbyt dużo. Za wiele, zdecydowanie za wiele dla jego naiwnego, szczerego serca, które nie potrafiło wytrzymać takiej zdrady jaką zafundowała mu trójka kolegów z zespołu. Tego dnia Neverbeen straciło jeden ze swoich najpiękniejszych głosów. Zespół rozpadł się... w mgnieniu oka. Przestał istnieć, ot tak. Jamie zniknął... i zniknął Chris.
Chris nie miał pojęcia co takiego zobaczył chłopak tamtego dnia, ale nie musiał wiedzieć by przejąć się losem swojego młodszego kolegi. Chłopak... stracił głos. Zwyczajnie postradał gdzieś swoje struny głosowe, nie potrafił ich w sobie odnaleźć, nie mógł wydać z siebie ni słowa, ni nawet najmniejszego pisku. Nawet nie próbował. Ciężko powiedzieć ile czasu minęło zanim Jamie ponownie zaczął się odzywać. Kilka pierwszych miesięcy cały kraj tkwił w stanie rozgardiaszu - co się stało z młodą gwiazdką zespołu? Gdzie jest Jamie? Gdzie Gwiazdka, gdzie blondyn? Jamie nie wychylał się z domu, Chris również przestał śpiewać, prasa zapomniała o największej gwieździe w przeciągu kilku miesięcy, a na jej miejscu pojawiły się kolejne. Na szczęście fundusze zgromadzone przez chłopaków starczyły im na spokojne życie, życie do dnia, w którym Jamie swój głos odzyskał. To był dziwny dzień - deszcz padał, całe niebo zasłonione było płaszczem chmur, a jedynym kolorem jaki można było dostrzec wszędzie była szarość. Właśnie tego dnia O'Sullivan opuścił mieszkanie, w którym zatrzymał się razem z Chrisem, pozostawiając za sobą tylko prosty list.
"Byłem głupi, bardzo głupi. Dziękuję za wszystko. Przeze mnie zmarnowałeś swoją karierę. Zostawiam ci większość swoich funduszy, a sam wracam do... Wracam. Do siebie. W wielu znaczeniach tego słowa, wiesz? ...nie umiem pisać takich rzeczy, więc wiedz, że jesteś moim najlepszym przyjacielem na zawsze. Trzymaj się Chris. Jeśli to możliwe... wróć na scenę i pokaż im wszystkim... Wszystkim. Do zobaczenia... lub raczej żegnaj?"
A gdy zamykały się drzwi Chris mógł usłyszeć jeszcze przez sen ciche "dobrych snów Chris".
Chłopak wrócił do Fiore, po drodze zwiedzając jeszcze kilka innych krajów, korzystając z ich dobrobytu, różnych przyjemności i radośnie trwoniąc część pieniędzy, która mu pozostała. Gdy dotarł wreszcie do miejsca swojego zamieszkania odkrył ze zdziwieniem, że jego rodziców nie ma już w mieście. Ba, nie miał pojęcia gdzie są. Nie miał z nimi kontaktu od tak dawna. Musiał im powiedzieć o wszystkim. Gdy jeszcze zarabiał na życie śpiewaniem zawsze wysyłał im połowę swoich zarobków, ale teraz... Teraz nie mógł już śpiewać. Głos odzyskał, jednak śpiew... Tego jednego nie potrafił. Sam nie wiedział dlaczego. Bez rodziców, bez dachu nad głową, bez pieniędzy, za to z bagażem doświadczeń i 22-oma latami na karku Jamie musiał znaleźć sobie nowe zajęcie - postanowił więc wykorzystać nabyte w szkole HR zdolności i założyć własną rozgłośnię radiową! Nie wiedział jeszcze gdzie, kiedy i jak, ale wiedział, że to zrobi! Może śpiewać nie potrafił, ale na pewno potrafił mówić i ponoć robił to całkiem nieźle! Tak, to był cel dla którego warto było żyć... Tyle, że na początku zapewne nie przyniósłby mu zbyt dużego zarobku, no nie? Dlatego niedługo zapoznaniu się z sytuacją w domu (a właściwie spotykając się z brakiem jakichkolwiek danych na ten temat) ruszył do siedziby Violet Pegasus, by właśnie tam zakotwiczyć. Podczas kariery piosenkarskiej jego magiczne sztuczki rzadko się przydawały, teraz jednak... Może będzie w stanie użyć ich w lepszy sposób?
Umiejętności: Retoryka [1], Sportowiec [1], Kumulacja energii [1]
Ekwipunek: Dyktafon z podpiętym do niego bezprzewodowo mikrofonem (oba zawieszone u paska), duży, gruby notes, 5 długopisów (niebieski, czerwony, czarny, zielony i bonusowy różowy), 3 ołówki, 10 diamentów wielkości kciuka, katana o niebieskim kolorze, 10 sztyletów do rzucania, sieć z obciążeniem
Rodzaj Magii: Diamentowej transmutacji - magia swoją naturą zbliżona do magii tworzenia, dość popularnej odmiany sztuki czarodziejskiej w Fiore. Magia diamentowej transmutacji pozwala użytkownikowi na tworzenie diamentów oraz wykorzystywanie ich podczas walki ze swoimi przeciwnikami. Dodatkowo mag ma możliwość zamiany części własnego ciała oraz przedmiotów, z którymi ma fizyczny kontakt w diamenty lub przynajmniej częściowej krystalizacji ich stanu skupienia. Magowie diamentowej transmutacji są również w stanie tworzyć diamenty - nie takie jednak jakie sprzedaje się u jubilerów, a zdecydowanie bardziej wytrzymałe, choć o dużo niższej wartości pieniężnej. Doskonale znają się jednak na wszelkich kamieniach szlachetnych oraz potrafią rozpoznać twardość danego materiału zaledwie spoglądając na niego lub w niektórych przypadkach biorąc dany materiał do ręki i bądając go również przy użyciu dotyku.
Pasywne Właściwości Magii: * Diamenciki - mag potrafi stworzyć niewielkie diamenty, rozmiaru kciuka, które mogą pełnić funkcję dekoracyjną lub po prostu ładnie wyglądać, stanowią także bazę pod faktyczne zaklęcia maga (1 diament na post).
* Ocena twardości - diamenty są na tyle twarde, że w oparciu o nie przygotowuje się wiele skal twardości i wytrzymałości, prawda? Magowie diamentowej transmutacji potrafią rozpoznać twardość danego przedmiotu na przysłowiowy rzut oka lub za pomocą dotknięcia i wyczucia fraktury danej powierzchni (zależne od MG).
* Sparkles - może wydaje się to głupie, ale mag diamentów potrafi błyszczeć... niczym wampiry w Zmierzchu. Być może jest to efekt uboczny obcowania z diamentami przez dłuższy czas? Diamenty przecież potrafią świecić się niesamowitym blaskiem (nie da się przy pomocy PWM kogoś oślepić, to zaledwie takie małe "iskierki").
* Czy to ma wartość? - mag potrafi rozpoznać czy ma właśnie do czynienia z prawdziwym kruszcem czy nędzną imitacją i podróbką prawdziwych klejnotów szlachetnych
* Detektor - mag potrafi wyczuć w najbliższym otoczeniu (do 5 metrów) wartościowe kruszce i klejnoty
Zaklęcia: * Diamentowa lotka [C] - mag tworzy przedmiot kształtem przypominający lotkę do gry w badmintona, poruszającą się w powietrzu wedle życzenia maga, w całości wykonaną z diamentu i posiadającą ostre brzegi, kwadratowy przód w kształcie bryły (zwykłe lotki mają zaokrąglony przód), które łatwo mogą skaleczyć, zadrapać i wyrządzić wiele niewielkich ran na ciele przeciwnika. Lotka taka ma wymiary 7cm x 7cm i utrzymuje się w powietrzu przez 2 posty, po 2 postach się rozpada zamieniając w nieszkodliwy pył.
* Diamentowa skóra [C] - mag pokrywa całe swoje ciało siatką diamentów, szczelnie pokrywających jego skórę. W efekcie jest on odporniejszy na obrażenia i ataki - i fizyczne, i magiczne, choć oczywiście silniejsze ataki są w stanie skruszyć diamenty znajdujące się na ciele użytkownika zaklęcia. Dodatkowe wszelakie kopnięcia i uderzenia pięścią wydają się być lekko silniejsze i bardziej bolesne. Trwa dwa posty, a w trakcie trwania ruchy maga zostają mocno ograniczone i lekko spowolnione - obrona działa głównie na ataki fizyczne, powstrzyma też czary obszarowe na poziomie D.
* Diament odłamkowy [C] - wyglądający jak zwykła kula diament, a właściwie diamentowa powłoka, która wewnątrz siebie zawiera kilkanaście (12) zaostrzonych diamencików. Po rzuceniu powłoką, w momencie uderzenia nią w jakiekolwiek podłoże lub przeciwnika, powłoka rozpada się na kawałki, a z jej wnętrza uwolnione zostają diamentowe ostrza, które momentalnie wylatują we wszytkie strony, mogąc przebić się przez dany materiał lub wbić w ludzką skórą (ale nie na wylot).
* Diamentowe wiertło [C] - mag krystalizuje część swojej dłoni zamieniając ją w duże wiertło, rozmiarami dostosowane do ręki maga. Wiertło jest bardzo trwałe i wytrzymałe, potrafi przebić się przez mocne i wytrzymałe powierzchnie, skórę, przy odpowiedniej sile powinno być również w stanie nadkruszyć kości. Na poziomie C wiertło nie wykonuje jednak żadnych obrotów - służy po prostu jako "kieł" na dłoni maga.
* Diamentowe włócznie [C] - czar bliźniaczo podobny do zaklęć magii tworzenia: mag skupia energię magiczną w jednej ze swoich dłoni, a po chwili tworzy 2 wiązki wykonane z diamentu, obie w kształcie włóczni, które zmierzają w jednym kierunku, a oddalone od siebie wzajemnie mogą być o maksymalnie 20 centymetrów, które wyrastają z dłoni maga i uderzają w cel maksymalnie oddalony o 10 m (mechanicznie wygląda to mniej więcej tak ->
link, tyle że włócznie są proste a ich ilość to dwie.
* Diamentowa bariera [C] - mag tworzy przed sobą barierę wykonaną z diamentu, o wymiarach 2m x 2m, oraz grubości 20 cm, która chroni go przed potencjalnymi atakami dystansowymi i zasięgowymi przeciwnika. Wytrzyma 1 zaklęcia rangi C + 1 rangi D
lub 3x uderzenie rangą D, wszelkie silniejsze jedynie nieznacznie osłabi, po czym się rozpadnie. Trwa maksymalnie 2 posty (chyba, że zostanie wcześniej zniszczona) po czym się rozpada.