Karczma pod "Krzykaczką"

First topic message reminder :

Każde miasto ma dzielnicę i miejsca w których porządny obywatel nie chciałby się znaleźć po zmroku, a nawet w dzień bez jakiegoś stosownego zabezpieczenia tu się nie zagląda. Jednym z takich miejsc jest właśnie karczma... zewnątrz wygląda jak speluna... pod Krzykaczką. Zapewne miało to związek z miejscowym teatrem, jednak szyld odpadł już dawno. W środku natomiast wygląda o wiele lepiej. Przynajmniej stoły utrzymują ciosy pięścią, dodatkowo można wspomnieć, że są one przymocowane do podłoża śrubami. Krzeseł się tu nie zobaczy, chyba że coś co ma imitować miejsce do siedzenia tuż przy długiej ladzie. Dlaczego? Właściciel już dawno stwierdził, że wydawanie kolejnych pieniędzy na wyposażenie jest wielce bezsensowne. Po jednej bójce żadne z krzeseł nie zostaje całe. Pomimo wyglądu owego przybytku, jest on dobrze wyposażony w alkohole, a jedzenie nie ucieka z talerza i daje się nawet połknąć (chociaż w większości przypadków należy to zrobić bardzo szybko, żeby nie poczuć smaku). W karczmie jest też kilka pokoików które można wynająć i o dziwo, drzwi posiadają zamki i nie łamią się pod kopnięciem.
~ ~ ~ ~

Lilith już od kilku dni 'zamieszkiwała' to miejsce. Powód? Pokoje są tanie, a alkohol dobry. Dodatkowo miała 'niedaleko' do Gildii, chociaż nie robiło jej to zbytnio różnicy. Karczmarz już przywykł do jej obecności i nawet pilnował by "jej" miejsce tuż przy końcu lady, było wolne. Właśnie tam dziewczyna przesiadywała, opierając się plecami o ścianę i łokciem o ladę. Broń zawszę spoczywała obok niej. Oczywiście kilka osób straciła palce czy też nawet dłoń kiedy próbowali zgarnąć to co nie ich. Lilith jak zwykle wlewała w siebie złocisty trunek, w dość dużych ilościach. Zawsze się tak działo gdy czekała na jakieś zadanie... czy inną atrakcję.
Opróżniwszy swój kufel, wstała zarzucając broń na ramię. Trzeba się przejść z braku jakiegoś innego zajęcia, a ileż można pić? W sumie, mogła cały czas, ale każdy potrzebuje trochę ruchu, dlatego też udała się w stronę wyjścia.
z/t

Coś się zmieniło. I Bjorn nie mówił tu o samym głosie czy ilości wydychanej pary. Może to ten brak tego zapachu? Może to te kobiece buty. Może to, że głos zaczynał chyba bardziej spamować na jeden określony temat, przez co BJ cokolwiek rozumiał? A przynajmniej więcej. Zawsze to coś. Spojrzał teraz w kierunku, z którego widział ślady. Zawsze jakiś punkt, w który może skierować swoje słowa, a to już jakiś plus. Lepsze to, niż gadanie do... niczego. To tak trochę głupie. No i może irytować. I przeszkadzać. A tego czarni nie lubią.
-Pomogę! Dla Alezji pomogę. - stwierdził od razu, bez chwili zawahania. Cała reszta... była nieważna.

MG:

- Pomoc zażegnania... Propozycja spotkania... Blisko las... Łatwo trafić... Czuć będziesz... Środek nocy... Pokazanie miejsca... Miejsca spotkania... Zalecenie przygotowania... Pomoc zażegnania... Przekazanie informacji... Rodzaj spłaty... - głos powiedział jeszcze coś, po czym zamilkł całkowicie, zniknęły również ślady na podłodze. Para przestała pojawiać się, jednak nie nastąpiło to od razu, było jej mniej z każdym kolejnym oddechem wykonanym przez członka Rady. Usłyszał za to po chwili dźwięk uderzenia, jakby coś dosyć ciężkiego spadło w pewnej odległości od niego na posadzę. Gdy Bjorn spojrzał się w tamtym kierunku, ujrzał siedzącego na kolanach właściciela tego lokalu, który starał się najwyraźniej złapać oddech, po wydostaniu się z tego zastoju. Zajęło mu to parę sekund, po czym zaczął patrzeć się w stronę BJ, próbując początkowo z małymi problemami wstać na wyprostowane nogi, co w końcu mu się uda. Z trzęsącymi rękoma, wyciągnął z kieszeni papierosa, z którym tak samo jak podczas podnoszenia się miał problemy, jednak w końcu i to mu się udało.
- Panie... Naprawdę panie zamierzacie robić interesy z TYM czymś ? Z tego co usłyszałem to chodzi o ochronę bliskiej panu osoby, jednak i tak czy jest to dobry pomysł ? - powiedział w końcu właściciel tego lokalu, dając tym samym Bjornowi do zrozumienia, że pomimo znajdowania się w tym całym zastoju, docierało do niego wszystko co się działo w jego karczmie.

Bjorn kiwnął lekko głową, na znak, że zrozumiał co i jak. Nawet miał pewien sprytny plan. Jak się przygotować. Jednak wpierw ogarnął, czy z właścicielem wszystko w porządku. Spojrzał na niego bez większych emocji (acz nie jakimś pustym wzrokiem), po czym odpowiedział:
-To już nie jest pański interes. Do widzenia. - rzekł spokojnie, po czym ruszył do wyjścia z karczmy. Chciał skierować się do lasu. Miał jeszcze trochę czasu, ale chciał się przygotować. Dlatego ruszył tam. I szukał tego miejsca. Po węchu. Bo powiedzieli, że powinien on poczuć. Liczył, że znajdzie najbardziej pasujące miejsce. Oczywiście zachowywał ostrożność, ale przy okazji planował, w okolicy takowego miejsca nastawić run. Masę run. Thurisaz. By w razie czego było co wysadzać. Hehe.

MG

Albo to było szczęście, albo po prostu taką pomoc dali ci, z którymi w karczmie rozmawiał członek Rady, że praktycznie tuż po zrobieniu pierwszego kroku poza mury miasta poczuł coś. Tak jak podejrzewał to był zapach, ten sam który czuł podczas rozmowy, jednak było coś w nim jeszcze, co mogło pewnie niektórym wydać się dziwne. To uczucie.  Uczucie szacunku i zaufania do osoby, która właśnie weszła w las weszła w las podążając za zapachem, który choć taki sam jak poprzednio wydawał się być prawie w ogóle nieprzyjemny. Podróż pośród drzew nie należała do jakoś nieprzyjemnych, zapach nie kierował ciągle prosto w jednym kierunku, dosyć często gdzieś zakręcał. Jednak dzięki temu, praktycznie Bjorn ciągle szedł po płaskiej powierzchni, kilkanaście razy tylko robiąc większy krok nad gałęziami czy jakimś wystającym konarem. Podróż ta do miejsca, do którego najpewniej miał dotrzeć trwała może tak z dwie godziny, na pewno nie więcej, miejsca w którym BJ przestał czuć jakikolwiek zapach, to była mała polana. Coś jeszcze sugerowało, że jest to właśnie ten punkt w którym miał się pojawić, może to po prostu przeczucie ? A może widok na trzech drzewach, które znajdowały się bardziej w głąb polany, na każdym po jednym z dobrze znanych mu Run ? Thurisaz, Uruz, Ansuz z czego każda z nich była znajdowała się od środka polany.

(z/t, pisz w tym temacie)