I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Korytarze 3x3m wykonane z kamienia i oświetlone pochodniami tworzą istny labirynt pod nie tylko Kardią ale całą Magnolią. Wyjścia znajdują się na Galunie, w Siedzibie Fairy Tail, jedno jest też ponoć w slumsach oraz w miejscu w którym obecnie znajduje się restauracja u Ahmeda(Wyjście zaplombowane). O przejściach nie wie prawie nikt, wszystkie zaś prócz przeplatania się mają zaprowadzić do Sali tronowej i tajemniczej komnaty niżej. Od czasu do czasu w ścianach znajdują się nisze z zwłokami, co wskazuje na fakt że początkowo sieć tuneli miała być katakumbami.
A no Taakano zaradna, Takano sprytna, Takano... dobra, koniec z cukrzeniem. Zaraz po zamontowaniu lacrymy monitorującej nad wejściem, jako miszcz wiedziała, że Fairy Tail jest połączone z Kardią tunelem. Wiedziała też, gdzie jest wejście. Właśnie do tego wejścia się skierowała. Wiedziała że jest ono tajne, ale wiedziała też, że mogli je odtajnić, odkryć i mogą chcieć wykorzystać je do niecnych celów. Przekroczyła wejście wyciągając przy tym drugą lacrymę, a następnie w przypływie geniuszu skierowała się na lewo, kładąc ją dokładnie w rogu, wcześniej nakładając na posadzkę klej. Taaak, nikt jej tutaj nie znajdzie. Nie ma wręcz prawa! Stanęła kilka metrów dalej kierując się wgłąb korytarza by stwierdzić, że lacryma jak najbardziej swą prostotą pasuje do wnętrza i świetnie spisuje się w roli oznakowania wyjścia. Uznawszy, że nic więcej z tym już nie zrobi, a montaż został wykonany prawidłowo, postanowiła ruszyć zamontować ostatnią lacrymę.
Powoli przemierzał korytarze pod katedrą Kardia. "Ciekawe ile czasu zajęło wykopanie takich tuneli... Gdyby ludzie byli kretami na pewno poszłoby im to szybciej" Myślał E zagłębiając się coraz niżej w korytarze pod Magnolią. W pewnym momencie zgasł mu papieros. Przeciąg, albo inne cholerstwo... Przygniótł go więc o ziemię z obietnicą zabicia osoby, która nie pomyślała o tym w projekcie wykopów tych tuneli. Nigdy więcej spotkań w tej tajemnej komnacie. Ciekawe czy wszyscy się już pojawili... Labirynt był dość długi i skomplikowany. Normalna osoba na pewno błądziłaby po tych korytarzach kilka dni nie znajdując tajemnej komnaty. Faktycznie było to miejsce wręcz idealne w trakcie tego kryzysu.
E w spokoju patrolował sobie podziemne korytarze Kardii, pełen chillout, przy odrobinie szczęścia, nikt by tu nawet nie dotarł. Niestety a może stety, nie zawsze wszystko idzie zgodnie z naszą wolą. Jakkolwiek jednak nie było, jak na razie żadnego przeciwnika na horyzoncie nie było widać, za to do uszu E, dobiegł nietypowy dźwięk, o tak, szum. Szum jaki wydają z siebie duże ilości, szybko pędzącej wody, a to wszystko w zamkniętych, ciasnych tunelach... milusio. Jeszcze milej się zrobiło gdy zza zakrętu, wyłoniła się spieniona grzywa ogromnych ilości wody, które z zawrotną prędkością płynęły wprost na E, dając mu zaledwie sekundy na wymyślenie jakiegoś cwanego planu. Za plecami korytarz rozwidlał się w dwie strony, jedna prowadziła do sali tronowej, druga do wyjścia, problem w tym że E, zapomniał który korytarz, gdzie prowadził.
Lord E przechadzał się korytarzami w poszukiwaniu podziemnej sali obrad, gdy nagle usłyszał szum wody. Oj szum wody pod ziemią nigdy nie wróży nic dobrego. Zerknięcie do tyłu wystarczyło, aby zobaczyć gigantyczną falę wody, pędzącą z szybkością wiatru w stronę maga ziemi. " O K**** gdybym był rybom mógłbym pływać, ale teraz mam przej****. Nie czas na przemyślenia trzeba spier**** Jeżeli myślicie, że święty mag planował stawić czoło tak szybko mknącej fali wody to znaczy, że naoglądaliście się za dużo shounenów. Tak jak mag pomyślał tak zrobił czyli wziął nogi za pas. Drogę wybrał całkowicie losowo, po prostu chciał jak najszybciej uciec przed płynącą falą wody. Może się jednak okazać, że przewodniczący rady biega za wolno. Wtedy używa swojego pierwszego zaklęcia, aby stworzyć z ziemi [która przecież była wokół] zaporę ziemną, dość grubą i mało przepuszczalną. Wykorzystywał w tym celu warstwy ziemi o małej przepuszczalności wody. Celem było zatrzymanie na niej całej wody i możliwość ewakuacji. Preferowana jest jednak ucieczka bez korzystania z magii, a za pomocą własnej siły nóg.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Podziemne korytarze Sob Lip 20 2013, 22:36
MG
Widzisz wodę? To spierdalasz! Taki jest właśnie instynkt samozachowawczy. Więc E zaczął spierdzielać ile tylko miał sił w swych nogach, biegł i biegł, skręcając co jakiś czas, wpierw oczywiście w lewo, aż w końcu dobiegł do chodów, na które wbiegł, na szczęście woda uderzyła tylko w trzeci stopień i zaczęła się cofać, ah, uratowany! Teraz mógł wrócić do patrolowania korytarzy, lub wyjść do pokoi kapłańskich... cóż, była to zawsze jakaś mnogość wyborów...
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Podziemne korytarze Nie Lip 21 2013, 01:00
NPC (Grschna):
Jednym z terenów, do których mógł oddać się Lord E były pokoje kapłańskie, tyle, że przechodząc przez wejście do nich musiałby nadziać się na wchodzącego właśnie do korytarzy Grschnę, który znudzony/zmęczony oczekiwaniem w tamtych terenach postanowił zmienić swoje lokum i udać się w inne miejsce, w którym, być może byłby potrzebny. Korytarze miały to do siebie, że wiły się, były długie i było w nich więcej miejsca możliwych do spatrolowania i zobaczenia, czy na pewno gdzieś w nich nie zalęgły się jakieś szkodniki. Z tego powodu też Grschna zawędrował właśnie tutaj, niemal momentalnie dostrzegając Lorda E.
- Tamte tereny są czyste... - rzucił tylko, mając na myśli pomieszczenia kapłańskie, wyjaśniając sytuację przy użyciu najmniejszej ilości słów. Lepiej było rozejrzeć się tutaj, wydawało się to rozsądniejszym wyjściem. Najsilniejszy mag Fiore spojrzał na swojego towarzysza, jakby oczekując, że i on ruszy się w podróż korytarzami. Tak czy siak to właśnie miał zamiar uczynić nasz Niezwykle Przyjazny Człowiek.
Dotarły tu, powoli posuwając się naprzód w ciemnych korytarzach, kierując się jedynie przeczuciem i zmysłem orientacji duchów, od czasu do czasu wysyłając Hymme na zwiad. Jemu tez nie podobało się to, co się działa dookoła, ale zawsze... Woda pluskała pod jej utami. Płynęła tedy woda? Nie było jednak widać typowych kolein. Duchy z kolei milczały, zaklęte niczym kamienie. - Lusye... nazywam się Lysue... - odpowiedziała w pewnej chwili Elysji, choć nie patrząc na nią, tylko próbując usłyszeć coś, co mówiły duchy, o ile cokolwiek mogły do niej mówić pod katedrą, której się tak przeraźliwie bały. - A ty? - zreflektowała się po chwili, cichutko pytając, dochodząc do wniosku, że lepiej zapytać, nisz sięgać ku dziewczynce. Były ważniejsze sprawy. A ludzie... ludzie chyba woleli, kiedy się ich pyta niż wie z góry, z kim ma się do czynienia. Nie rozumiała, dlaczego, ale może to dlatego, że chcieli się czuć na równi ze wszystkimi? Porzuciła tą myśl, skupiając się na drodze. I oto doszły do... dwóch magów. Dwóch niezwykle potężnych magów. Aż ciarki przeszły po plecach Lusi, gdy podchodziła bliżej. Byli takimi samymi potworami jak ci z Inkwizycji... Pokręciła głową, podchodząc bliżej... - P-przepraszam... przepraszam panów... C-co tu się stało? Czy wszyscy są bezpieczni? - zapytała dość niepewnie dwójkę mężczyzn. Uciekała wzrokiem, błądząc po ścianach, wciąż wypytując, co się działo. Woda... - Gdzie płynęła woda...? - spytała cicho, jakby samą siebie. - Może panowie wiedzą...? Gdzie woda płynęła? - spytała, podnosząc głowę, by przyjrzeć się nietypowej dwójce. Niby duchy nic nie widział, ale poczucie niepokoju nie ustawało.
Zmęczony po długim biegu, uratowany mag mógł w końcu odsapnąć. Ponieważ w jego obecnym stanie, z zadyszką, niezbyt widział siebie ponownie uciekającego w zalanym korytarzu postanowił nieco odpocząć. Wolał nie ryzykować, że po raz kolejny ktoś wykręci taki numer. Ta cała, cholerna inkwizycja, przez którą jest tyle zamieszania jak zwykle musiała zrobić na złość wszystkim i uniemożliwić Lordowi dostanie się do podziemnej sali obrad. gdyby wcześniej przewidzieli zalanie korytarzy mogliby się jakoś przed tym uchronić. Od razu dało się zauważyć, że Inkwizycja musiała znać pozycję bazy kryzysowej. Tylko skąd do cholery? Z tego co wiedział Lord E jej położenie było ściśle tajne. Skoro jednak wiedzieli o istnieniu jej pod ziemią równie dobrze mogli wiedzieć o dokładnym położeniu sali, obecnego miejsca pobytu najważniejszych osób w polityce Fiore. No może poza pewnym leniwym przywódcą rady, który postanowił obijać się zamiast przyjść punktualnie na zebranie. Mniejsza o to. Tak czy inaczej, skoro Inkwizycja znała położenie kryzysowego centrum dowodzenia, osoby, które przebywały w środku były w śmiertelnym niebezpieczeństwie. W sumie nie chce mi się ich ratować... ale jak sami się uratują, a ja nie ruszę dupy, będę miał pewnie jeszcze bardziej przewalone u króla... Zapewne to myślał Lord E, kiedy wyszedł do pokoi kapłańskich zaczerpnąć nieco tchu. Jednak już po chwili zobaczył Grschnę. W sumie był cholernie silny, ale był pionkiem rady. - Świetnie, świetnie, dobra robota - oznajmił Lord E - Idziesz ze mną ratować świat Oznajmił krótko. Więcej nie potrzebował. Wyjął kolejnego papierosa. Zamoknięty, nie było szans go zapalić. Po tym odkryciu poszła wiązanka nieprzyzwoitych słów, bardzo nieprzyzwoitych słów, które nie będę tutaj zamieszczał. W sumie nic złego by się nie stało, gdyby nagle nie podeszła dziewczynka wypytując o wodę... - Ja pierd**** - prawie krzyknął lord E w stronę wystraszonej dziewczynki - Woda? Tam jest jej w ch**. - Tutaj wskazał na wejście do tuneli - Jak chcesz popływać lub zmoczyć fajki to proszę, droga wolna, IDŹ SIĘ UTOP! Wyraźnie mężczyzna nie był zadowolony z faktu, który widział. Nie podobało mu się to zupełnie. Bardziej jednak zainteresowały go słowa dziewczyny o wodzie. Skąd ona do cholery o tym wie? Lord E nie myśląc długo podszedł do dziewczyny bardzo, ale to bardzo blisko. - A ty skąd do diabła wiesz o tej wodzie - spytał niezbyt miłym tonem - Kim jesteś i z kim trzymasz? Jaki jest twój cel? W sumie nie mógł ot tak zaufać nieznanej dziewczynie, którą pierwszy raz na oczy zobaczył. Poza tym nie miał pojęcia czy przypadkiem nie pracuje dla ich obecnego wroga. Nie wydawała się zwykła. Pytanie tylko brzmiało czy jest z nimi, czy przeciwko.
Grschnie nie trzeba było dwa razy powtarzać. Lord E nominalnie był jego zwierzchnikiem, a główną cechą, która była jednocześnie pewnym rdzeniem moralnym jestestwa najsilniejszego maga w Fiore, było posłuszne wykonywanie rozkazów. Oczywiście, to nie tak, że przystałby na każdy rozkaz, wymagał od swoich zwierzchników tego, by ich nakazy miały jakikolwiek sens, choćby najdrobniejszy, ale trzeba od razu powiedzieć, że był on skłonny do poświęceń. Machnął tylko drugiemu magowi głową na potwierdzenie jego słów.
- Przyjęto - powiedział cicho, lecz bardzo klarownie, a następnie zamilkł. Zauważył oczywiście dziewczynę, ale tę przejął już w swoje ramiona Lord E, a Grschna nie miał powodu interweniować. Był poddany rozkazom drugiego i nie dziwił się jego pytaniom, a do agresji i sposobu mówienia zdążył już przywyknąć. Innymi słowy... tak, zignorował dziewczynę. Cokolwiek Lord by postanowił Grschna pewnie przystałby na jego słowa, zachowując swoją opinię dla siebie. Często cichych, niewiele mówiących typów brano za debili, ale Grschna debilem nie był, a po prostu wolał nie rozgłaszać swoich myśli na lewo i prawo.
Biegła nadal za nią, próbując nadrobić krótkie nóżki szybszymi krokami. Bycie wiecznym dzieckiem miało zdecydowanie za dużo minusów. Choć teraz w końcu ma okazję, żeby pozbyć się tego brzemienia, prawda? Z siedzimy jednej z gildii udały się teraz do podziemnych korytarzy. Gdyby miała teraz sama się cofnąć, z pewnością by się zgubiła. Nie skupiała się prawie w ogóle na drodze, była zbyt zajęta tak poważną czynnością jak bieg. Dopiero jak Lusia się zatrzymała odpowiedziała na jej pytania, pomiędzy kolejnymi sapnięciami. - Jestem El… Miło cię poznać! Podeszła do niej, po czym uśmiechnęła się w jej kierunku, zadzierając nieco głowę w górę, by zobaczyć jej twarz. W tunelu jednak same nie pozostały, bo oto wyłoniło się dwóch mężczyzn, przy których na jej plecach pojawiła się gęsia skórka. Chyba nie byli zbyt mili, sądząc po ich słowach i tonie w jakim się odezwali do Lusi. Zdecydowanie jej się nie spodobali, lecz nie chciała od razu ich osądzać. Przecież chyba też chcieli jakoś pomóc, skoro znaleźli się tak jak one w tej dziwnej sytuacji. Cofnęła się krok do tyłu, lekko chowając się za dziewczyną. Nie mogła jednak jej zostawić samej w tej walce z brzydkimi ludźmi! Ujęła jej dłoń swoimi małymi rączkami, chcąc dodać otuchy.
Mężczyzna zaczął krzyczeć na biedną dziewczynę, która chciała tylko pomóc. Przestraszyła się całkowici i pisnęła, gdy tylko ten krzyknął, szukając jakieś kryjówki, by się schować. Niestety jej nie było gdzie, a przecież nie zasłoni się małą dziewczynką! Więc stała, zupełnie przerażona, skamieniała i bliska płaczu przed lordem E, zupełnie nie wiedząc, co odpowiedzieć, jak odpowiedzieć i czy w ogóle coś mówić, skoro na nią krzyczano. Dopiero uścisk El jakoś ją ogarnął, ale wciąż nie wiedziała, czy powinna mówić. Powstrzymywała łzy całą swoja siłą woli, ale i tak kilka z nich uroniła, przerzucając wzrok miedzy jednym a drugim i szukając odpowiednich słów. D-d-o tego się z-zbliżył! Spróbowała przełknąć swój strach i powiedzieć cokolwiek sensownego, ale tylko otwierała i zamykała usta, nie mogąc wykrztusić z siebie słowa. - D-duchy... - wyjąkała jedynie w odpowiedzi, próbując się całkowicie nie załamać. M-musieli iść... T-to miejsce było straszne i będzie jeszcze straszniejsze, jeśli czegoś nie zrobią. - D-duchy widziały... - dodała podobnym, przerażonym tonem, mając tylko nadzieję, że nie zaatakuje jej ten przerażający człek. - D-duchy p-powiedziały... - Nie była w stanie złożyć bardziej złożonych zdań, będąc w tym stanie. Być albo nie być, jak to mówili. Ona teraz zastanawiała się, choć dość powoli, czy nie wolałby nie być... - Oni... tam... pomoc... - Nieskładność jej wypowiedzi przybierała na sile. Chciała pomóc, ale nie mogła, bo się bała, ten człowiek ją przerażał, nie znała drogi i zupełnie nie wiedziała, co zrobić. Jej rozpacz przybierała na sile. - Jeśli nie pójdziemy oni tam zginą! - krzyknęła piskliwie i kucnęła, całkowicie ukrywając twarz w ramionach. Nie wiedziała, jacy oni i co się działo, ale miała bardzo złe przeczucia. Wiec musieli się spieszyć. Tylko... ona sama nic nie mogła zdziałać.
Szybko okazało się, że przywódca Rady magicznej swoim krzykiem i zachowaniem doprowadził biedną dziewczynkę prawie do łez. W sumie większość facetów pewnie by się zreflektowała, zaczęła przepraszać, ale nie lord E. Obecna sytuacja nie pozwalała na czułości, litość czy jakiekolwiek inne objawy słabości. Odrzucił je z dala od siebie, aby sprawnie myśleć w zaistniałej sytuacji. Niezbyt interesowało go to co pomyśli o nim jego rozmówczyni. - Wiem i to bez twoich jeb** duchów - oznajmił - Ehh pewnie jesteś magiem. Tak pod ziemią są ludzie potrzebujący naszej pomocy i jak dalej będziemy tutaj gadać i się jąkać to i oni dołączą do świata duchów. Dobra Ja i ten tutaj - wskazał na najsilniejszego z magów - idziemy tam, gdzie to prowadzą Cię duchy. Nie obchodzi mnie czy idziecie za nami czy nie, róbcie co chcecie. Po tych słowach Lord E już nieco wypoczęty po ostatnim biegu postanowił udać się ponownie do sali obrad. Może tym razem nikt nie zaleje korytarza, którym będzie szedł. Choć kto to wie, co inkwizycja przygotowała na niego. Nieznajomym pozwolił iść za sobą. Miał mapę. Może dzięki niej uda się znaleźć jakieś inne wejście do podziemnej sali obrad.
z/t> próba przejścia przez tą wodę do sali obrad. O ile to możliwe.
Mężczyzna był niemiły. Krzyczał i wyrażał się tak, jakby był w większym strachu niż ona. Bo przecież czy to nie w stresie i strachu ludzie przeklinali najbardziej? Mężczyzna chyba odchodził... Nie dobrze. Jeśli zostaną tu same... Nie bała się ciemności. Bardziej bała się tego, co może się w niej czaić. Przełknęła głośno ślinę, próbując powstrzymać łzy i własne obawy. Nie mogła przecież... Hej, jeśli czujesz, że nie możesz, daruj sobie. Nikt nie będzie cię winił... - mruknął do niej Hymme, próbując pomóc jej w podjęciu decyzji. On też się bał, ale mimo to trwał przy jej boku. Pociągnęła nosem. Tak bardzo chciała się do niego przytulić... Ale nie było czasu na czułości. Wyprostowała się, ocierając twarz i chwyciła rączkę El. - Chodź. - Pociągnęła dziewczynkę za dwoma dryblasami, w głąb korytarzy.
Fem biegł ile sił w nogach, ale dopiero po chwili zdołał dogonić osoby, za którymi podążał. Zatrzymał się w cieniu i przysłuchiwał ich rozmowie. Nie chciał się w to wtrącać, zresztą chyba nie legalnie się tu dostał. Tak samo jak dziewczyny. Ale... Stał na uboczu i słuchał. Zaciekawiła go ta sytuacja. Z tego co słyszał, w Kandii miało odbyć się ważne spotkanie na którym bardzo możliwe, że pokażą się inkwizytorzy. Skoro i tak miał tam iść, a teraz nadarzyła mu się okazja... Ruszyła za grupką ludzi, trzymając się na razie na uboczu.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.