I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Trzy pokoje tuż za ołtarzem, zajmowane przez trzech biskupów Magnolii tuż przed mszami. W jednym z ów pokoi znajduje się zaś zejście do podziemi Kardii. Oczywiście oficjalnie takie zejście nie istnieje. Każdy pokój ma długość 20m i jest szeroki na około 7. By przejść do ostatniego pokoju trzeba wpierw przejść przez dwa pierwsze.
Mężczyzna przemieścił się do środka Katedry, czując, że jeśli pozostanie na zewnątrz jakiś kolejny wariat pokroju tej dziwnej dziewczyny znów się do niego przyczepi. Może chociaż w środku będzie miał spokój... albo tylko tamtą dziewczynę na karku i nikogo więcej. Jedną był w stanie przecierpieć, a poza tym jeśli choć w części potrafiła zrobić tyle dobrego ile mówiła mogła się tu przydać. Co oczywiście nie znaczyło, że Grschna był tak bardzo łatwowierny, by nie wątpić w jej dobre intencje. Tak czy siak dotarł do pierwszego pokoju kapłańskie i oparł się o ścianę wewnątrz niego, znów nie odzywając się za dużo, a jedynie przyglądając się terenowi wokół niego. Mówienie było przereklamowane.
...podobnie przereklamowane było stanie w miejscu i nic nie robienie. Nie był najsilniejszym magiem tylko po to, by stać i zaszczycać innych swoją obecnością, ale przede wszystkim miał działać. A tutaj nie było jak i na czym działać, w związku z czym postanowił, prosto mówiąc, zmienić swoją lokację. Ot, tyle.
[z/t]
Kot od Kostek
Liczba postów : 1148
Dołączył/a : 10/08/2012
Temat: Re: Pokoje kapłańskie Pon Sie 12 2013, 09:49
No więc... Takara sobie szła. Szła powoli, rozglądając się po pomieszczeniach. A no prawda była taka, że spodziewała się czegoś bardziej mrożącego krew w żyłach, a tutaj o, zwyczajne pomieszczenia kapłańskie. Ale nie zawracała, o nie! Trza je przeszukać. Oczywistą oczywistością powinno być to, że skoro nie ma ich na terenie Katedry, to trzeba zobaczyć czy nie ma żadnych przejść, którymi można by sobie po prostu zwiać. Albo też są pomieszczenia, o których zwykły śmiertelnik nie ma pojęcia czyli... czyli szukamy czegoś pokroju Komnaty Tajemnic. Nie wiedząc gdzie, nie wiedząc jak, ale spoko. Zaczęła sprawdzać każdy kąt, stukając w ściany i otwierając jakieś szufladki i drzwiczki, by ostatecznie w ostatnim pomieszczeniu znaleźć jakieś konkretne drzwi. Kolejny triumf~! Aż się Taśka sama do siebie uśmiechnęła. Czyżby była co raz bliżej? Albo brnie w ślepy zaułek, też możliwe. Wolała jednak obstawać za tą bardziej optymistyczną wersją, no bo.... bo tak. A skoro już ma przejście, że pora sprawdzić, czy trafiła, czy pudło i to nie tutaj.
z/t
Welt
Liczba postów : 791
Dołączył/a : 03/01/2013
Temat: Re: Pokoje kapłańskie Pon Sie 12 2013, 13:25
Pomieszczenye, jedno, drugie, czy trzecie. Nic interesującego, a bynajmniej nye Takarę, bo Kuroś rozglądał się po otoczenyu, ot co~! Przecież musiał czuwać wtedy, kiedy potencjalnye drużyna może czuć się bezpieczna, nye? Zresztą... Skoro korzystał z Takaś jako środka lokomocji, to przynajmniej tak mógł jakoś hym... zrekompensować owy "wyzysk". Ot co~! To też po prostu obserwował otoczenye i fakt, jak po chwili znikają! Gdzie? Ano w przejściu do podziemia, czy jakoś tak. Chyba...
I znowu pokoje kapłańskie. Tyle dobrze że zjawia się tutaj nie z powodu Inkwizycji, a w sprawach służbowych. Nie mniej owe powody służbowe w oczach Taśki było nie mniej ważne niż wcześniejsza walka z wrogiem. Szukała kogoś. Kogoś bardzo ważnego, o którym wiedzieli praktycznie wszyscy, a którego sława rozciągała się na całe Fiore. Wkroczyła do pomieszczenia kilka minut przed mszą. Właściwie nie powinno jej tutaj być, ale co ją to interesi? Miała cel. Dla tego celu zamiast siedzieć teraz przy Kuro to się włóczy po budynkach astra... znaczy ten, no, sakralnych. No, tak, kościoły i takie tam. Czy katedry, jeden pies. Od razu rozgląda się po pomieszczeniu, w którym, teoretycznie, już jacyś duchowni powinni być. - Przepraszam najmocniej że przeszkadzam. - zaczyna od razu na wejściu. - Gdzie znajdę Lorda E? - bo właściwie jak miała zapytać? Gdzie jest siedziba rady? W podziemiach, wejście na końcu tego łańcucha pokoi. Tyle wiedziała. O króla nie zapyta, bo jej nie potrzebny. O wejście też nie, bo wie, gdzie jest. Najlogiczniejsze było zapytać o samą osobę. Ewentualnie o gabinet, ale może go tam nie być. Nie ma nikogo? Oh, how sad... nasłuchuje za szczurowatymi stworzonkami. Jak i tych nie ma, to śmiga do ostatniego pomieszczenia. Jeżeli i tam nikogo nie będzie (jak po drodze kogoś znajdzie to też pyta) to śmiga po prostu do tajnego przejścia, które powinno być tam gdzie wcześniej. Śmiga do niego też, jak nikt po drodze nie będzie w stanie jej odpowiedzieć.
Takara nawiedziła budynek duchowny, chodź w celach wcale nie religijnych i od razu zaczęła zaczepiać księży w ich prywatnych pokojach. To jednak byli dobrzy ludzie i wysłali jednego z ministrantów by załatwił jej sprawę, kiedy to Taskę usadzono na krześle, postawiono przed nią herbatę i kazano czekać. No i czekała. 5 minut, 10, 20. Po pół godzinie wrócił ministrant i oznajmił że E niedługo przyjdzie. No i znów zaczął mijać czas, wlokąc się niemiłosiernie aż po nieco ponad godzinie, przybył E wychodząc z jakiejś sali z kartonowym kubeczkiem parującej kawy. Był uczesany, ubrany dość schludnie, ale już po twarzy było widać że dawno nie spał i jest zmęczony. Spojrzał na Takarę i zmarszczył brwi.-Ty jesteś...-Zaczął nie pewnie a po chwili pstryknął palcami.-Kamishirosawa Takara, Fairy tail, 17 lat...-Upił łyk kawy.-Więc, w czym mogę ci pomóc? Tylko prosiłbym żebyś się streszczała, nie bardzo mam czas...-Powiedział, rozglądając się za krzesłem, które po chwili znalazł i przysunął do stoliczka przy którym siedziała Takara.-I w ogóle dobra robota w Koh. Słyszałem od Grschny że wszyscy przeżyliście, a to już jakiś sukces.-Uśmiechnął się ciepło i pokrzepiająco do dziewczyny.
Ostatnimi czasy bywało tak, że jak chciała jakiś informacji to jedyny argument jaki miała, by takowe otrzymać, był argument siły. Miała wrażenie, że czeka ją powtórka z rozrywki, jednakże było ono błędne. Dalej nie ogarniała, że nie musi póki co nikogo przetrzepać, nikt jej nie chce zabić i w ogóle zaczęła panować powoli tęcza i jednorożce. Duchowni okazali się nie być krwiożercami czy innymi psychopatami i bez problemu postanowili zając się sprowadzeniem szukanej osobistości. W między czasie, przy czym zaznaczyć trzeba, że ów "międzyczas" pomiędzy zajęciem miejsca a przyjściem E dla randomowego widza mógł wydawać się, że trwa całe eony, zajęła miejsce. I nawet herbatkę dostała! A potem już było tylko czekanie. Długie czekanie. Tak długie, że zdążyła wypić połowę kubka, zaś herbata wystygnąć. Zapewne jeśli napój miałby własną świadomość, to z tego całego czekania zabrałby się ze stolika robić coś bardziej konstruktywnego. Po jakimś czasie przyszedł ministrant zaświadczając, że E niebawem przyjdzie. Podziękowała mu za fatygę, po czym wróciła do wegetowania na krzesełku. I tak, ostatecznie się zjawił. Co tam, że po ponad godzinie. No cóż, może miał coś ważnego, Taśka nie wnikała w to. Grunt, że się wreszcie pojawił. - Dzień dobry. - przywitała się od razu na wejściu. Wiedziała, że może być to ciężka rozmowa. Właściwie rozmowa z kimś z samej góry. A ci z reguły to gbury. Cały szkopuł był w tym, że Lord E na wstępie nie wyglądał na sztampowego biurokratę. Większym jednak zaskoczeniem było to, że się nie musiała właściwie przedstawiać. Głowa rady wiedziała, kto mu łeb zawraca. Nie byle random, a sam Święty Mag. Fejm rośnie, to było pewne. Nie zastanawiało ją jednak, czy to była ta zła sława "bo szpital" czy "bo budynek się spsuł" czy jednak ta dobra. - Jasne, będę się streszczać. - oznajmiła nieco zestresowana. Wiedziała, że od tej konwersacji może wiele zależeć. Myśl o tym, że zawsze potrafi coś zepsuć nie napawała optymizmem. Słysząc gratulację uśmiechnęła się. - Dziękuję, ten... no... Staraliśmy się jak mogliśmy, żeby się udało, no... - nie wiedziała, co mówić. Właściwie nie przypominała sobie, żeby ktoś jej za coś kiedykolwiek gratulował oprócz tych nielicznych momentów, kiedy gratulowała sobie sama sobie wykazywanym idiotyzmem. Sytuacja nakazywała jasno przedstawić, o co jej chodzi. Problem polegał na tym, że nie bardzo wiedziała, jak to ubrać w słowa. - No więc... - zaczęła, próbując na szybko sklecić jakieś zdanie, które by najbardziej rzetelnie przedstawiało, z czym przyszła. - Chcę, żeby przyjął mnie pan na ucznia... czy tam uczennicę, mniejsza. - wypaliła w końcu nie spuszczając z E ani na chwilę wzroku. - Tak, w tej chwili jestem jak najbardziej poważna. I mówiąc "uczennica" nie mam na myśli papierkowej roboty i tak dalej, tylko naukę magii oczywiście... - dodała dla sprostowania opierając się przy tym o oparcie krzesełka. No i co teraz? Wyśmieje ją? Odeśle z kwitkiem? A może jej się fartnie i dostanie szansę? Za Chiny nie była w stanie przewidzieć odpowiedzi. Jedyne co mogła to czekać zniecierpliwiona na decyzję w bijając wzrok w Lorda E .
Kulturalna rozmowa była bardzo kulturalna. Dlatego nic dziwnego ze E w żaden sposób nie poganiał Takary mimo iż prosił o streszczanie. Zamiast tego uważnie ją obserwował, trzymając kubek. A Takara nawet ładnie się przedstawiła! W każdym razie toczyło się to jak toczyło, od podziękowań za gratulacje, powoli, powoli przechodziła do meritum sprawy. Aż w końcu wypowiedziała swoją prośbę. E uniósł kubek i upił łyk herbaty ze środka.-Nie-Odpowiedział bez zawahania czy mrugnięcia, mówiąc całkowicie szczerze.-Coś jeszcze?-Zapytał dalej się uśmiechając. No cóż, prostolinijny facet.
Spodziewała się odmowy. Nikt normalny na takim stanowisku nie bierze byle randoma ucząc go nie wiadomo jakich spelli mogących zmiażdżyć wszechświat. Nie zmieniało to faktu, że odmowa to była ostatnia rzecz, jaką chciała usłyszeć. Nie, ona wcale nie chciała słyszeć o odmowie. A jednak nadeszła tak nieuchronnie jak góra lodowa na trasie Titanica. - Nie.. Znaczy tak, mam. - szybko się poprawiła. Teraz zacznie się bój. Tylko nie na miecze i pięści, a na argumenty. Chyba w tym pierwszym miałaby większe szanse. - Serio myśli pan, że zawracam panu głowę bo mam taki kaprys? Gdybym mogła, nie prosiłabym o pomoc. - zrobiła pauzę, po czym upiwszy łyk herbaty, kontynuowała - Dopóki po Fiore latają takie osoby jak Baltazar, nikt nie jest bezpieczny, a ja nie mam zamiaru stać z boku nie mogąc nic zrobić. - Jean nie mógł być Baltazarem. Nie w tym przypadku. Coś jej nie pasowało. Raz, że dał się zbyt łatwo zabić jak na kogoś, kto powinien kontrolować Inkwizycję, a po drugie, nie pozwoliłby wtedy by Rin coś przy nim majstrowała. To po prostu nie miałoby sensu. Nie mniej wcale nie wątpiła, że wtedy w Kardii rzeczywiście mógł się pojawić Baltazar we własnej osobie. - Sama nie jestem w stanie stać się wystarczająco silna. Wiem, że to może być problem, ale chcę przynajmniej dostać szansę. Jeśli znowu spieprzę sprawę i uzna pan, że się nie nadaje, przysięgam że już nigdy więcej nie przyjdę zabierać czasu z takich powodów... - pojęcia nie miała, jak go przekonać, a poddać się nie chciała. Ba, ona właściwie nie miała zamiaru nigdzie iść, póki się nie zgodzi. Wierzyła, że przynajmniej od tak jej nie skreśli, choć dobrze wiedziała, że się pewnie łudzi i będzie ciężko, żeby osiągnąć cel. Ale kto powiedział, że będzie łatwo?
No i zaczęło się to, czego spodziewał się E. Czyli marudząca Takara chcąca stażu jako jego uczennica. Oczywiście jako przykładny obywatel Fiore, a na dodatek głowa rady, musiał jej trajkotania wysłuchać, w międzyczasie umilał to sobie jednak, sporadycznymi łykami kawy. Kiedy w końcu Takara przestała mówić, za co swoją drogą należał jej się jakiś order albo medal z kartonu, E mógł wyrazić wszystkie swoje myśli związane z jej prośbą.-Nie-Prosto, rzeczowo i na temat. Tak jak to lubił E.
Znowu. Jakby wszystkie jej słowa uderzyły w ścianę. Zacisnęła zęby. Miała wrażenie, że cokolwiek powie, spotka się z tym brutalnym "nie" i rozleci w pył. Nie była dyplomatą. Nic nie zapowiadało, żeby takim kiedykolwiek miała zostać. Właściwie przekaz był prosty - ani myśli żeby wyszkolić Taśkę. Właściwie powinna wyjść i szukać innych sposobów. Nie widziała ich, a iść nie chciała. Wiedziała, że jak odejdzie, to cała nadzieja na wyjście z tego bagna pójdzie się paść jak krowa na łące. Chwyciła mocniej kubek herbaty. - Dlaczego...? - proste pytanie, choć odpowiedź wydawała się oczywista. - Nie walczyłam w Erze ani w Koh, ani nawet w Magnolii, by potem usłyszeć "nie". Jeżeli moja starania to za mało, to co mam zrobić, żeby sie pan zgodził...? - właściwie niewygodnie było kek mówić do kogokolwiek per "pan". Nawet nie pamiętała, czy do Grshny się tak zwracała, nie mniej ponoć tak wypada. Przekonanie go graniczyło w oczach Taśki z cudem. O tyle dobrze, że akurat "cud" to jedyna rzecz która nie unika Taśki jak ognia. Sam fakt że po tym wszystkim jak gdyby nigdy nic popija sobie herbatkę z kimś takim jak E było tego dowodem. Nie mniej właśnie w owy zaczynała wątpić, jednak nadzieja że w końcu.. no, może po jakiś dziesięciu godzinach się uda, dalej była.
E bacznie przypatrywał się Takarze i oczywiście w dalszym ciągu słuchał dokładnie tego co mówi.-Cokolwiek powiem i tak się nie poddasz, prawda?-Zapytał po czym włożył rękę do kieszeni i pogrzebał tam krótką chwilę, by wyjąć z niej małą glinianą kulkę, która miała może około 1.5cm średnicy, przez całą kulkę przebiegały małe, niebieskie żyłki. E położył kulkę między sobą a Takarą.-Zamień to w coś, zniszcz... wpłyń swoją magią na kulkę.-Jeśli był to test, to był dość dziwny, zważywszy na to że E też był magiem Ziemi. Wypił kawę do końca i wstał.-Wyślij ministranta jak skończysz, ale nie krępuj się zabrać jej do domu, wątpię by ci się to udało teraz... a w zasadzie kiedykolwiek...-Stwierdził luźno i wyszedł z pomieszczenia, kierując się w swoim kierunku, by wykonywać swoje obowiązki.
Bycie upartym miało w zasadzie swoje dobre strony. Wizja dziesięciu godzin zamieniła się na może 5 minut konwersacji i zadania, które serio wydawało się dziwne. Na pierwsze słowa tylko kiwnęła głową potwierdzając, że ma rację. Nie pójdzie, nie w tym życiu. Zaczęła wpatrywać się kulce nie rozumiejąc właściwie poziomu trudności. Wydawało się w opór banalne. Bardziej jednak od kulki zainteresowały ją żyłki. Jaka normalna, gliniana kulka ma żyłki? - Uda się... - mruknęła bardziej sama do siebie słysząc słowa E. Grunt to pozytywne myślenie. Zniszczyć... wpłynąć... Teoretycznie wszystko to umiała. Słowa Lorda jednak nie napawały optymizmem. Ale co tam, mówili też, że zemrzy lecąc z 300 metrów. Dalej żyje i ma się całkiem dobrze. Uznała, że rozprawianie się z obecnym przeciwnikiem, niepozornym z resztą, bo mającym tylko 1,5cm średnicy, najlepiej zacząć od czegoś banalnego, dlatego na start uruchamia na niej Destroya. Nie liczyła, że test przydzielony przez samą głowę rady będzie tak banalny, że przejdzie go jednym, biednym zaklęciem. Zwraca uwagę przede wszystkim na żyłki, może pojawi się jakieś drobne pęknięcie. Nie wiedziała. Była pewna tylko tego, że nie zaszkodzi spróbować wszystkich dostępnych środków, by cokolwiek z kulką zrobić. _____________________________________ Ou.... nic? Zero? Null? Tak bardzo do przewidzenia. Dobra, pierwsza próba wyszła nijak, więc należy podjąć się kolejnej. Chwyciła jednak na zaś kulkę próbując wyczuć, czy coś w niej czasem nie siedzi. A jak jakiś mini goblin jej absorbuje mm? Takie cziterskie coś, żeby Taśka się dłużej męczyła. Nie mniej nie rozwala jej o ścianę ani nie podrzuca. Ot, tak sprawdza, bez większego kombinowania. Nic? Dobra, czyli albo żyłki, albo glina dziwna. Ale ok. Wątpiła, żeby zaklęcie niższej rangi coś zdziałało, to tez miszcz kombinowania stara się za pomocą Shielda z kulki uformować prostopadłościan. Zaklęcie B, może wypali, może nie... Nie mniej wydawało się że miało większe szanse cokolwiek z nią zrobić niż niskopoziomowe spelle.
_________________________________________ Znowu zero reakcji. Fajnie, czyli trochę sobie tutaj posiedzi. Nie ma sprawy. W takim razie próbuje glinę wzmocnić Hardeningiem na B, bo co innego jej zostało? Z jako takiego arsenału zaklęć była to jedyna rzecz, jakiej mogła użyć od tak bez zbędnego kombinowania i kminienia. "Strzałki" na D raczej sobie odpuści. Skoro takie zaklęcia nie działają, to i takie też nie. JEDNAKŻE.... Głową muru nie przebijesz, ale jak wszystkie inne metody zawiodą należy spróbować i tej. Jedyny powód, dla którego, jeżeli wcześniejsze zawiodą, próbuje poprzez Stone Missile. Nic? To przerzuca się na PWM'ki i używa ich po kolei (tworzenie;zmiękczanie;utwardzanie) na niej próbując na nią wpłynąć, tą pierwszą po prostu próbując ją spłaszczyć. Też nic? W takim razie skoro nie powiedział, czy ma na nią wpłynąć pośrednio czy bezpośrednio magią, to po prostu z sufitu zrzuca na nią Shielda o wymiarach wysokość pokojux10cmx10cm grubości licząc na to, że będą jakieś efekty. W razie gdyby kulka znalazła się pod Shieldem i nie byłoby widać efektów, to go usuwa i sprawdza, jak się ma jej maltretowany obiekt. __________________________________________ Nikt nie lubi jak się niszczy czyjąś własność. Używając Shielda właściwie o tym nie myślała skupiając się na kulce. No i tak trochę kiepsko jej poszło, bo rozwaliła pół pokoju i się zaraz księża zebrali. Nawet bardzo szczere "przepraszam" nie uchroniło Taśki przed wykopaniem jej z Kardii. Lajf... Już nie chciało jej się bić z duchownymi uznając, że równie dobrze zadanie może wykonać na świeżym powietrzu. Tak, może trochę tlenu jej pomoże ogarnąć, jak cholerstwo zniszczyć.
Taśka przybywa~! Nic nowego, nie? Pojawiła się przed Kardią zadowolona z szerokim uśmiechem na twarzy. Wiedziała, że duchownym jej obecność może się to nie spodobać. Mieli problem. Nawet jeśli mieliby teraz wąty, za nim nie dałaby sie wygonić. Muszą zdzierżyć jej obecność, innej rady nie ma. Weszła grzecznie do środka zamykają za sobą delikatnie drzwi, po czym zaczęła szukać jakiegoś ministranta. Najlepiej tego samego, który wcześniej został posłany po E. Będzie trzeba to i szuka takowych w pokojach kapłańskich. Nie znajdzie sie akurat ten> Trudno, bierze pierwszego lepszego i podaje mu resztki glinianej kulki - Zanieś tą kulkę bardzo proszę do Lorda E i powiedz ze Kamishirosawa Takara przysyła prezent. Będę w pokojach kapłańskich - z tą krótką notką postanowiła wysłać posłańca, a sama pakuje się do tego samego pokoju który wcześniej dzień temu zdążyła spsuć. Każdemu się zdarza. Co biedna poradzi, ze jej się zapomina, że z niektórymi miejscami trzeba jak z porcelaną? Ale cóż, zapomniała. Ze tez to nikogo nie dziwi... Jak się jakiś duchowny dowali to grzecznie informuje na kogo czeka, a wszelakie miotły blokuje ręką. Może dobrzy ale nikt nie powiedział ze nie mogą byc nadpobudliwi... No i w sumie czeka a Tas wie ze na niego serio można długo czatować. No nic. Może się pospieszy tym razem. Jak nie to nic, nie śpieszyło jej się aż tak. Zdawała sobie jednak sprawę z tego, że tym razem herbatki może nie dostać.
No i Takaś znalazła ministranta, a potem znów oddała się czekaniu, tym razem jednak, prócz niej w pomieszczeniu był też ministrant, który miał za zadanie ją pilnować. Przed samą Taś znów postawiono herbatę, a nawet kawałek jabłecznika. No i znów czekała, tym razem na szczęście jedynie czterdzieści minut, po których w pomieszczeniu pojawił się E, tym razem bez kawy.-Uparta jesteś...-Rzucił do Takaś na wstępie a następnie usiadł obok niej.-Więc, czego chcesz?-Zapytał, chodź w zasadzie znał już odpowiedź.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.