HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Wioska Dethew - Page 2




 

Share
 

 Wioska Dethew

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość
Pheam


Pheam


Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012

Wioska Dethew - Page 2 Empty
PisanieTemat: Wioska Dethew   Wioska Dethew - Page 2 EmptySob Kwi 13 2013, 22:16

First topic message reminder :

Jeśli ktoś zapytał by mieszkańców Clover o wioskę Dethew, zapewne żaden z nich nie potrafiłby na to pytanie odpowiedzieć. Wbrew pozorom, nie dlatego, że jest mała. Jest po prostu zapomniana. Z powodu tego, że znajduje się ona w pobliżu lasu Twain, prawie nikt jej nie odwiedza. Gościniec, który kiedyś przebiegał przez sam środek owego gąszczu i łączył Clover z Onibus, dawno już nie funkcjonuje, więc wioska, która utrzymywała się z handlu, podupadła. W dodatku z niewiadomych przyczyn, puszcza zaczęła powoli pochłaniać okoliczne budynki. W tej chwili wioska, która kiedyś była większa niż okoliczne miast składa się z: karczmy "pod Czerwoną Flagą", małej kuźni, siedmiu domów i sporego rynku, na który powoli zaczęły wkraczać drzewa. Znajduje się ona na północny wschód od samej aglomeracji miejskiej. Oprócz lasu, otaczają je liczne pola uprawne, bo mieszkańcy utrzymują się wyłącznie z rolnictwa. Nie mieszka tutaj wiele osób. Większość wyprowadziła się, kiedy gąszcz zaczął się rozprzestrzeniać, uciekając przede wszystkim od wszelkich niebezpieczeństw. Bowiem, im bliżej znajdowały się drzewa, tym więcej dziwnych rzeczy zaczęło się dziać. Ludzie ginęli, znikali w tajemniczych okolicznościach, a większość, po prostu weszła do środka i już nie wróciła. Z tego powodu garstka, która pozostała panicznie boi się lasu Twain. Nikt jeszcze stamtąd nie wrócił. Do wioski można dostać się wąską ścieżką, która otacza mały pagórek, a potem leci już prosto do niej. Już z daleka można ujrzeć majestatyczne konary drzew, które sięgają tak wysoko, że zakrywają większość krajobrazu. Nie ma bramy wjazdowej, a jedynie mała drewniana budka, w której śpi stróż. Karczma posiada sporej wielkości szyld, dlatego nie łatwo jej nie zauważyć.

MG:

Koń prychnął cicho, kiedy Derfel przejeżdżał obok drewnianej chaty stróża. Był zdziwiony. Nie spodziewał się, że przez te wszystkie lata, wioska Dethew tak bardzo podupadnie. Z daleka widział brzeg lasu, który znajdował się zaskakująco blisko domów. Tego się nie spodziewał. Zbierał informacje o tym miejscu przez tyle lat, ale o tym nie słyszał.Wady siedzenia w wieży.-pomyślał i smętnie pokręcił głową.-Ale, przynajmniej teraz będę mógł poprawić ten punkt.-pocieszył sam siebie. Z budki, o które najwidoczniej nikt nie dbał, bo telepała się za każdym razem, kiedy zawiał silniejszy wiatr, a deski, z której była zbudowana, dawno już odpadły, wyszedł zgarbiony mężczyzna w długi - za długim- czarnym płaszczu przeciw deszczowym. Po drodze potknął się, kaptur spadł mu z głowy.
-Witamy w Dethew, panie...?-powiedział w końcu, podchodząc bliżej i klepiąc konia.
-Derfel, po prostu Derfel.-odpowiedział, uspokajając konia.-Mógłbym mi pan wskazać drogę do karczmy?
Stróż wyszczerzył swoje czarne zęby w czymś, co chyba miało być uśmiechem. Derfel skrzywił się nie znacznie. Mężczyzna, który stał tuż obok jego konia, był od niego młodszy, a mimo to w jego włosach dało zauważyć się pasma siwych włosów, a zębów prawie nie miał.
-Karczma? A, tak... -popatrzył na niego zdziwiony i odwrócił głowę na prawo. Tam, wśród świateł latarni, widać było ogromny szyld.-Pojedzie pan prosto, na pewno pan trafi... Czy mogę spytać o cel podróży?-dodał po chwili.
Derfel spiął konia i ruszył we skazaną stronę.
-Przyjechałem, aby odwiedzić las Twain.
Stróż mimowolnie odsunął się od swojego rozmówcy i z szeroko otwartymi ustami, przez dłuższą chwilę się na niego gapił. Czy on był szalony? Tylko samobójcy idą tam z własnej woli! Znał on już takie osoby! Miał dopiero 40 lat, ale za jego kadencji przewinęło się już kilku takich rzezimieszków. Żaden z nich nie wrócił... Ale od ostatniego minęło jakieś... 5? Nie, siedem lat. Tak, to było dokładnie siedem lat temu. Wtedy też wiał taki silny wiatr, też była pełnia księżyca... Ale było ciepło. Stróż pokręcił głową i oderwał oczy od przybysza.
-Zdurniał, no zdurniał.-powiedział sam do siebie i przeżegnał się szybko. Jeszcze raz pokręcił głową, modląc się w duchu, aby nie musiał więcej oglądać twarzy tych szaleńców i wrócił do swojej budki.

Koń jeszcze raz prychnął, tym razem głośniej, a Derfel zeskoczył na ziemię i otrzepał swoje czarne spodnie. Strasznie mu się wymięły. Poprawił mankiet koszuli, zdjął kapelusz, przeczesał swoje gęste blond włosy srebrnych grzebykiem i złapał ze wodzy konia, prowadząc go w stronę karczmy. Plac był spory, jednak tak pusty, że Derfowi wydawało się przez chwilę, że wioska jest opuszczona. Po chwil usłyszał pierwsze odgłosy dochodzące z karczmy. Nie były to głośne krzyki, czy też muzyka, a jedynie fragmenty jakiejś żywej rozmowy, która odbywała dwójka mężczyzn w podeszłym wieku. Stali oni na werandzie i patrzyli na przybysza. Derfel wbił w nich swoje zielone oczy i uśmiechnął się uprzejmie, ukazując tym samym rządek białych jak perła zębów. Pierwszy z nich zdjął z głowy kapelusz i ukłonił się uprzejmie, drugi natomiast, który miał na sobie brudny biały fartuch pomachał radośnie do gościa. Był on drobnym jegomościem w podeszłym wieku i jak pewnie się już domyślacie, był karczmarzem.
-Gość, gość! Jakże dawno nie miałem żadnego!-krzyknął na jego widok i wybiegł mu na spotkanie.-Pozwól, że pomogę panie.
Derfel posłusznie oddał mu wodze konia, a sam odpiął od juk mała walizeczkę, która chyba był jego całym bagażem.
-Ależ proszę... Potrzebuje miejsca w stajni na 4 konie, oraz cztery pokoje, na jedno, dwie noce... Czy znajdę u was miejsca?-powiedział, patrząc na karczmarza.
-Jasne! Jużci panie, zaraz zaprowadzę konia do stajni i powiem żonie, coby przygotowała posłania... Ale jest pan sam, jak widzę... dlaczego dla 4 osób?-zapytał, drapiąc się po garbatym nosie.
-Niech się pan nie martwi. Moi goście nie długo przybędą...-odpowiedział Derfel, klepiąc mężczyznę po ramieniu i patrząc na księżyc, który w całej swojej okazałości rzucał jasną poświatę na konary drzew.
-Nie długo przybędą... mam nadzieje.-mruknął po czym minął mężczyznę, stojącego na werandzie i wszedł do środka.

Powóz jechał powoli po wyboistej dróżce, która raz po raz opadała i znosiła się. Księżyc za oknem poruszał się leniwie, jak gdyby starał się dotrzymać wam towarzystwa. W środku panował pół mrok. Widzieliście swoje twarze w jasnym blasku księżycowego światła, które wpadało przez szyby do środka. Droga była długa i nużąca, było już późno, a wszystko wskazywało na to, że miejsce, do którego zmierzacie nie jest bezpieczne. I bardzo możliwe, że była to wasza ostatnia podróż w tym życiu. Koń rżał cicho za każdym razem, kiedy woźnica uderzał go batem, powóz drżał, księżyc świecił, a chrząszcze, które przesiadywały w trawie, grały swoją smętną melodię i dziwiły się, na widok kolejnych osób. Rzadko kiedy był tutaj taki ruch. Po kilku godzinach powóz zatrzymał się, a wy usłyszeliście gruby głos kogoś - za pewne strażnika-, który wypytywał woźnicę o cel podróży. Ten mruknął coś nie zrozumiale, powóz zatelepał się znowu, a wy po chwili staliście na pustym placu, przed karczmą, której ogromny szyld, przedstawiał napis "pod Czerwoną Flagą". Chyba trafiliście.
-W czym mogę pomóc?-usłyszeliście głos tuż obok siebie i ujrzeliście mężczyznę w brudnym białym fartuchu. Patrzył na was ze spokojem na twarzy, ale widać było, że cieszy się na wasz widok. Zatarł dłonie. Chyba szykował mu się dobry utarg.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4715-pheam-darksworth

AutorWiadomość
Pheam


Pheam


Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012

Wioska Dethew - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wioska Dethew   Wioska Dethew - Page 2 EmptyPon Kwi 22 2013, 19:57

MG:

-Taka młoda, a pije jak nie jeden dorosły!-krzyknął z entuzjazmem Derfel, patrząc na to, co zrobiła Ann i uśmiechając się szeroko. Potem ziewnął, zignorował pytanie Akiego, włożył swoją książkę do walizki i wstał.
-Nie wiem nic specjalnego.-dodał i mrugnął kilka razy. Po czym dodał.- Wyruszamy rano, nie najlepszym pomysłem było by wybierać się do takiego lasu, teraz, w środku nocy. W dodatku pod czas pełni księżyca...-urwał i dolał sobie wina.
-Nie, nie musicie płacić, ja wszystko opłaciłem... Każdy ma oddzielny pokój. Wybierzcie sobie, który... Pokoje 100,101,102 są do waszych dyspozycji. Więc do zobaczenia rano! Miłych snów.-mruknął, po czym wstał.-Aha i jeszcze jedno... Jeśli chcecie się wycofać, to macie czas do jutra rana. Wtedy podejmiecie ostateczną decyzję...
Spakował książkę do walizki, minął was i ruszył w stronę drewnianych schodów, które znajdowały się na końcu sali. W końcu zniknął, zostawiając was w sali.

Tej nocy nikomu nic się nie śniło. No prawie nikomu. Jedynie Hotaru co chwilę budziła się, dręczona dziwnymi snami, w których widziała nie znane jej osoby o wielkich, jasno błyszczących w ciemnościach zielonych oczach. Wydawało jej się, że cały czas ktoś zagląda przez jej okno i coś szepce, czuła na sobie czyjś wzrok, ale kiedy się rozglądała wszystko znikało. Dopiero późnym wieczorem zasnęła. Aki natomiast trząsł się z zimna całą noc. Nie wiedział dlaczego, ale cały czas czuł, że wiatr rozwiewa mu włosy, również słyszał jakieś szepty, ale pogrążony w pół śnie, w pół letargu, nie zwrócił na to uwagi. Rano stwierdził, że okno w jego pokoju było otwarte, chociaż zdawać się mogło, że je zamknął. Ane spała twardym snem, nie obudziła się nawet wtedy, kiedy drzwi do jej pokoju otworzył się i do środka wszedł jakiś mężczyzna. Patrzył chwile na nią, po czym po prostu wyszedł. Ale drzwi za sobą nie zamknął. Tyle stało się tej jednej, księżycowej nocy.

Mimo wszystko, kiedy wstaliście rano, wszyscy byli wypoczęci. Nawet Hotaru. Gospodyni zawołała was na śniadanie, a wy, kiedy zeszliście na dół, zastaliście stół pełen rozmaitych potrwa i Derfela, którym tym razem wyglądał całkowicie inaczej. Ubrany był w prostą, białą płócienną koszulę bez kołnierzyka o długi rękawach, które sięgały mu prawie nadgarstków. Na to narzucił skórzaną kamizelkę, która posiadała dużą liczbę kieszeni i opinała dokładnie jego tors. Nie miał natomiast żadnej zbroi. To wszystko dopełniał długi, szaro-zielony płaszcz, który w tej chwili spoczywał na oparciu siedzenia. Włosy miał rozczesane i stały one we wszystkie strony, przypominając stertę siata. Związał ją kawałkiem czarnej chusty, która robiła w tej chwili za opaskę. Spodnie były długie i prawdopodobnie również skórzane, schowane w długie cholewy jeździeckich butów. A na jego plecach, gdzieś w okolicach nerek, zwisała skórzana pochwa, a z niej wystawała długa, prosta rękojeść, krótkiego, dziwnie grubego miecza. Siedział, oparty łokciem o stół i czytał tą samą książkę co wczoraj. Gdy was zobaczył, uśmiechnął się czule, wstał, jak nakazywała kultura, poczekał, aż usiądziecie do stołu i zapytał.
-No i jak się wam spało?... Zdecydowaliście już, co do naszej podróży? Ruszacie ze mną, czy wracacie?
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4715-pheam-darksworth
Anemone


Anemone


Liczba postów : 42
Dołączył/a : 17/03/2013
Skąd : Piąty Wymiar

Wioska Dethew - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wioska Dethew   Wioska Dethew - Page 2 EmptyPon Kwi 22 2013, 21:15

Anemone wybrała pokój ,, 101 ''. Oczywiście powiedziała dobranoc itp.. Ale, ale... Nie pożegnała się, była jakby.. ,,Nieobecna psychicznie..'' W głowie miała cały czas słowa które padły już od dwóch osób a mianowicie od Hotaru i zleceniodawcy.. ,, Młoda, dziecko, dziewczynka..'' Nie wiedzieli że dziewczyna ma na prawdę 19 lat. Ukrywała swój wiek pod maską niewinnej 13 latki, najwyraźniej to teraz mocno oddziaływało na jej dojrzałą już psychikę.

Weszła do swojego pokoju, zamykając za sobą drzwi, nie zważając na nic więcej, padła na łóżko jak kawka. Zrzuciła z siebie tylko swoją torebkę z wodą, klejnotami a przede wszystkim nożem. Patrzyła na swój ekwipunek przez dłuższą chwilę, aby odważyć się i sięgnąć po czerwono-czarną broń. Biorąc owy oręż w swoje małe rączki, obróciła go kilka razy bacznie obserwując jego ostrze...
~Skąd go.. Ahh tak, dostałam go od Nadalis, anioła spaczonej krwi i niemoralnego osądu... Pomyślała i przypomniała sobie jak chory psychicznie anioł, najdziwniejszej dla Anemone magii, daje jej nóż i wypowiada kilka słów ,, Pięknie Ci w czerwieni Aniele ''.
Niebieskooka zastanowiła się co miał na celu ten przekaz ale wtedy dosłownie na samą myśl o tym rozbolała ją tak mocno głowa, że nóż wypadł z jej dłoni. W jej pięknych oczach o barwie nieba zatoczyły się łzy i... I po prostu usnęła. Twardym i kamiennym snem...

Następnego dnia rano, wstała jakby nigdy nic... Lecz wstając i sięgając nóż. Spojrzała na podłogę, opadła na kolana i dotknęła ją... Tak wrażliwa skóra od razu dała jej znać że ktoś tu był, do tego otwarte drzwi... Zmrużyła lekko oczy, westchnęła i wstała biorąc swój ekwipunek, poszła do łazienki, wykąpała się i zeszła na dół. Czuła się zdecydowanie lepiej...
Widząc zleceniodawce, podeszła do stołu i uśmiechnęła się szeroko.
-Bardzo chętnie dotrzymam Panu towarzystwa. Powiedziała z uśmiechem, aby po chwili odchrząknąć. Jeżeli zejdą już wszyscy na dół i każdy idzie na misje. To zaczyna mówić, lecz robi to pomału, jakby bała się że można jej nie zrozumieć.
-Przepraszam że mówię to dopiero teraz... Patrzy na Hotaru.
-Odkąd jestem na tej misji, co chwile słyszę, jak ktoś nazywa mnie dzieckiem. Możecie nie wierzyć, ale mam 19 lat... Mówi to spokojnym głosem.

Jeżeli uwierzycie jej na słowo, zostaje w postaci dziecka i uśmiecha się szczerze... Jeżeli nie, nie dajecie jej wyboru. Dziewczynę otacza jasne światło, aby po chwili stanęła przed wami. Dorosła wersja Anemone, z kobiecymi kształtami i oczami o barwie kosmosu. Gdy to już zrobi, spuszcza tylko głowę, jakby nie była zbytnio z tego zadowolona.
-Tak wygląda moja tajemnica. Słyszycie głos poważniejszy ale nadal miły, ciepły i słodki jak na jej wiek.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t743-anemone
Hotaru


Hotaru


Liczba postów : 756
Dołączył/a : 14/08/2012

Wioska Dethew - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wioska Dethew   Wioska Dethew - Page 2 EmptyPon Kwi 22 2013, 21:48

- Dobranoc- powiedziała cichutko przed wejściem do pokoju towarzyszom. Wybrała setny pokój. Przebrała się w swoją piżamkę i praktycznie od razu poszła spać.. Nie licząc, tego że co chwile się budziła.. Trochę ją to zaniepokoiło. Właściwie dosyć bardzo.. Zielonooka postać ją nawiedzała przed wyjazdem do lasu.. Z początku odechciało się dziewczyna wyprawa tam, ale staruszka nie zostawi samego.. Zresztą potem zasnęła na całe szczęście.
Ranem wstała szybciutko.. Uszykowała samą siebie.. Ubrała się uwaga w długie, zielone spodnie, czarną bluzkę na ramiączkach i do tego jeansowa kurteczka.. Bieliznę tez założyła, ale jej nie będę opisywać. Swoje noże jak i sztylecik przyczepiła do paska. Westchnęła cicho.. Niby teraz powinno być lepiej, no nie? Od tej misji z Inkwizycją pójdzie gładziej.. Nawet jeśli będzie musiała iść sama do Krug.. Chociaż.. Jedyne co chcę to po prostu jej wspomnienia..
- Jestem beznadziejna - wymruczała cicho pod nosem. Misje, misjami, ale dziewczyna dalej była tą beznadziejną powłoką, która zawsze obrywała.. Zawsze ktoś musiał przybiegać jej z pomocą i praktycznie nigdy nie było odwrotnie. Różowowłosa szybko spakowała w plecak wszelkie potrzebne rzeczy, które mogły się przydać w lesie. Broń miała na wyciągniecie ręki i zeszła tak na dół. Trochę ze smucona swoimi przemyśleniami.. Coś w końcu musiało się zmienić. W końcu jednak zeszła na dół. Ubrana z plecakiem najpotrzebniejszych rzeczy no i bronią na wyciągnięcie dłoni..
- Idziemy - powiedziała jak tylko usiadła. W sumie nie było innej odpowiedzi. Choć trochę w nie humorze będzie musiała wykonać swoje zadanie.. Swoimi oczkami wywróciła. Miała dziwne sny, ale to pewnie tylko przypadek.. Dziwny zbieg okoliczności, które raczej się czasami zdarzają. Potem Hotaru przeniosła swój wzrok na Anemone.. Właściwie nie rozumiała dziewczynki.. Za co ona przepraszała?! Pachirisu, tylko pokręciła głową..
- Nie musisz nam niczego udowadniać.. Widocznie masz powody by być dzieckiem. To proszę pana.. Zjemy śniadanie i wyruszamy od razu...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t85-konto-hotarci https://ftpm.forumpolish.com/t3504-hotaru#66480 https://ftpm.forumpolish.com/t3639-hocia
Shou


Shou


Liczba postów : 287
Dołączył/a : 03/11/2012

Wioska Dethew - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wioska Dethew   Wioska Dethew - Page 2 EmptyWto Kwi 23 2013, 21:32

- Rozumiem... Dobranoc... - to powiedziawszy, udał się do wskazanych pokoików, zajmując ten, który pozostał wolny, bo co ma mu zależeć nad specjalnym wyborze~! Była to 100 to wziął setkę, a jak nie to ten obok lub kolejny. Pokój, jak pokój, a poza tym panią wypada ustąpić w wyborze, prawda? Ponadto gdy już się położył spać, mógł odczuć chłód... Nawet dziwne, bo jakoś takowy go nie chciał opuścić mimo wszystko, bo... Bo tak? Któż to wie... Przynajmniej nie myślał zbytnio o tym, bo niedługo potem zasnął snem niespokojnym, niegłębokim, aczkolwiek nie takim o płytkim. Słyszał jakieś szepty, czuł wiatr, co go nieco denerwowało, a może raczej wprawiało w zwykły dyskomfort, jednak ostatecznie stwierdził, iż zapewne to nic takiego, a wypoczynek rzecz ważniejsza, aniżeli jakieś uciążliwe zamieszania pod postacią wiaterku, czy jego pogwizdów.
- Dzień dobry... - wyszeptał pierw w kierunku gospodyni, by następnie powtórzyć tę czynność w stosunku do reszty, gdy dotarł na miejsce. W drugim przypadku, przesłonił usta ręką, gdyż ziewnął i przeciągnął się. - Przepraszam... - wyszeptał na swoje zachowanie, jakby chcąc zamaskować złe zachowanie. Czemu ziewnął? Raczej, o dziwo, nie było to z niewyspania, a z powodu... Zapewne faktu, że noc minęła nad wyraz dobrze, co satysfakcjonowało człeka. - Smacznego... - to rzekłszy, podszedł do stołu, szykując sobie coś do jedzenia. Zarówno na teraz, jak i na potem... Na potem już nawet niekoniecznie dla siebie, a dla grupki, bo któż wie, czy się to nie przyda~! Zajadał tak się powolutku, w jednakowym tempie szykując prowiant. Przy okazji przyglądał się zachowaniu zleceniodawcy, zauważając drobne, intrygujące, a może i nie różnice. Zmienił ubrania, ale to chyba norma, prawda? Na słowa dziewczyny w sumie wzrusza ramionami, bo co to za różnica, jak się wygląda. Równie dobrze może mieć 70 lat, a wyglądać na słit sikstin, więc co miał Aki apelować o dowody. Łatwiej uwierzyć na słowo, aniżeli zmuszać kogoś do jakiś cosi. - Jaki to tytuł, jeśli można wiedzieć... To jest... Chyba logiczne, że idziemy, prawda? Ruszamy już teraz, tak? - powiedział to w stronę mężczyzny, chowając przygotowany prowiant na drogę do torby, licząc iż ten się nie spsuje, bo to by było be.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4679-smoczy-skarbiec https://ftpm.forumpolish.com/t4656-shou https://ftpm.forumpolish.com/t4678-smocze-dodatki https://ftpm.forumpolish.com/t326-aki#4622
Pheam


Pheam


Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012

Wioska Dethew - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wioska Dethew   Wioska Dethew - Page 2 EmptySro Kwi 24 2013, 00:26

MG:

Derfel klasnął w dłonie, ucieszony z tego, że jednak z nimi idą. Zamknął książkę, położył ją na stole i oparł się plecami o krzesło.
-A więc wszystko idą! Znakomicie! Tego się po was spodziewanie. Ah ta młodzieńcza odwaga! Sam taki byłe w waszym wieku... Chociaż to były inne czasy.-powiedział, przekrzywiając nie co głowę. Jak zawsze musiał wparować w jakąś alegorią... Zresztą, jak każdy stary człowiek. I jak każdy, bardzo łatwo przywiązywał się do ludzi.
-Masz 19 lat?-zapytał zdziwiony.-Nie wyglądasz... Wyglądasz góra na 10 lat, tak sądzę. No, ale... nie ocenia się książki po okładce, prawda?-dorzucił wesoło. Chyba jej uwierzył. Zresztą, jeśli miał z nimi ruszyć w tak nie bezpieczna wyprawę, musiał im zaufać. Spojrzał na Akiego, który zapytał go o tytuł książki. Na początku nie wiedział co zrobić, potem jednak podniósł książkę z ławy i pokazał mu, grubą, oprawioną w skórę okładkę. Na niej widniały złote litery, które układały się w napis "Kronika Tysiąca".
-Jest jeszcze nie gotowa, muszę uzupełnić informacje, kilka zamienić, coś tam dodać, coś usunąć.... Jestem w trakcie pracy nad nią. Mówiąc szczerze, nie widać końca tej roboty.- uśmiechnął się szeroko, pokazując rządem białych zębów.-I tak, wyruszamy zaraz, musimy bowiem dotrzeć jak najdalej, dopóki jest jasno. Nie wiem, czy chce podróżować po ciemku po tym lesie. A nie wszędzie znajdziemy miejsce, w którym będziemy mogli odpocząć.-zaczął swój wywód, po czym zdał sobie sprawę, że mówi oczywiste rzeczy.-A tak i jeszcze jedno, ale to tylko kwestia formalności. Macie się mnie bezgranicznie słuchać. Jeśli powiem uciekajcie, to wy bierzecie nogi za pas i tyle was widziano. Jeśli powiem zostawcie mnie, dam sobie radę, to zostawiacie mnie... Co do wart oraz kwestii przygotowywania jedzenia, uzgodnimy to pod czas drogi... Mam nadzieję, że któraś z was..-tutaj spojrzał na obie dziewczyny.-..potrafi gotować. Bo jeśli zdamy się na mnie, to...-urwał, dając wam do zrozumienia, że resztę macie sobie dopowiedzieć.-Aki, nie musisz pakować prowiantu, wszystko mamy przygotowane.-dodał, dopił wino i wstał.-Zjedzcie w spokoju, zaczekam na was przed gospodą. Muszę sprawdzić, czy wszystko w porządku...
Po tych słowach zabrał księgę i zniknął wam z oczu.

Przed karczmą stały trzy konie i mały kucyk, do którego pleców przywiązane były bagaże. Znajdowało się tam wszystko - ubrania na zmianę, jedzenie, woda, środki opatrunkowe, zapas drewna, krzesiwo, siekierka... I wszystko, co mogło się przydać w wyprawie do lasu. Derfel zmarszczył brwi, kiedy to zobaczył. Owszem, coś będzie musiał nieść ich bagaże, ale nie wiedział, czy ścieżki w gąszczu będą nadawały się do jazdy konnej. Podejrzewał, że gościniec już dawno nie nadawał się do użytku, oraz, że jest on w tej chwili porośnięty wszelkimi rodzajami roślin. A z kamiennej drogi nic nie zostało. Dlatego kazał odwołać konie, pozostawiając jedynie kucyka, którego rozmiar wydawał mu się odpowiedni. Po pierwsze dlatego, że w razie czego, łatwo będzie go zmusić do marszu, po drugie dlatego, że w razie czego mógł nieść tobołki i jedną osobę, a po trzecie dlatego, że jego rozmiar na pewno nie będą przeszkadzać w wyprawie. Mężczyzna poklepał zwierzę po pysku i uśmiechnął się szeroko.
-Flordd eglarg...-szepnął, a kucyk parsknął cicho.

Kiedy wyszliście na zewnątrz, Derfel siedział na drewnianych schodach werandy i stukał palcami w nogę. Najwidoczniej się niecierpliwił. Albo po prostu się denerwował. W końcu szliście na pewną śmierć. Na wasz widok wstał i rozciągnął się, strzelając przy tym kościami kręgosłupa. Poprawił opaskę, która osunęła mu się na oczy, podszedł do kucyka, złapał za jego uprząż i pociągnął w kierunku wielkich drzew, których korony widać było aż tutaj.
Ruszaliście do Lasu Twain.

[z.t] Potem dodam nowy temat
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4715-pheam-darksworth
Anemone


Anemone


Liczba postów : 42
Dołączył/a : 17/03/2013
Skąd : Piąty Wymiar

Wioska Dethew - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wioska Dethew   Wioska Dethew - Page 2 EmptySro Kwi 24 2013, 11:06

No cóż.. Aneś nie została zmuszona do zmiany. Co ją niezmiernie ucieszyło ! Przytuliła na to Hotkę i uśmiechnęła się do niej szeroko. Wysłuchała grzecznie zleceniodawcy i zjadła bułkę, wypiła szklankę mleka i zawinęła lizaka którego wsunęła do ust. Gdy mężczyzna wspomniał o gotowaniu, spojrzała w jego stronę.
-O to proszę się nie martwić. Zadbam o to żebyśmy nie umarli z głodu.Powiedziała wychodząc z karczmy, pożegnała gosposię jak i innych którzy ją ugościli.
Miała przy sobie tylko swoją torebkę,a na sobie znaną białą i jednolitą bieliznę. Widząc jak zleceniodawca czeka na nich, uśmiechnęła się ciepło. Była świadoma że idzie w nieznane miejsce. Wiedziała również ,że tam ,może ją czekać wszystko. Lecz jej zmartwieniem była obrona jednej osoby. Mianowicie Hotaru leżała w jej interesie. Białowłosa bez wachania rusza obok zleceniodawcy, bacznie obserwując to, co może ich spotkać po drodze.
[z/t]
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t743-anemone
Pheam


Pheam


Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012

Wioska Dethew - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wioska Dethew   Wioska Dethew - Page 2 EmptySro Maj 07 2014, 23:58

MG:



Świat jest wielki. Słońce jak co dzień obserwowało podróżujące w koło planety. Jak zwykłe nie śpieszyło się z tym zbytnio. Miało na to całe dwadzieścia cztery godzi. Siedem dni w tygodniu. I 365 dni. Gdyby wielka kula ognia potrafiła myśleć, pewnie teraz by się nudziła. To musi być naprawdę nużące zajęcie, bycie centrum wszechświata. Nie myślało o tym jednak. Przyglądało się jednej konkretnej planecie, a dokładnie krajowi zwanego Fiore, gdzie znajdowała się Wioska Dethew.

Zza grubej warstwy chmur wyłoniło się kilka promyków słońca, które oświetliły stojących przed karczmą ludzi. Było ich sporo. Gdyby ktoś umiał liczyć i bardzo by mu się nudziło, za pewne udałoby mu się ich wszystkich zliczyć. Ale na placu przed tawerną nie było nikogo, komu by się nudziło. No, może oprócz Lorda El'Tarki. Był to mężczyzna średniego wzrostu - mierzył sobie ledwie 167 cm, jednak lubił mówić ludziom, że ma więcej. To dawało mu swego rodzaju satysfakcję - miał bowiem niższą od siebie żonę, która nie lubiła, kiedy ktoś wytykał jej wzrost. Ale El'Tarke to robił - lubił ją drażnić. Podrapał się po głowie, gdzie praktycznie nie miał już włosów - jedyne co się ostało, to kępka brązowych kudłów na samym czubków głowy, które jednak teraz zostały schowane pod sporej wielkości czapkę z daszkiem. Nie było to byle jakie nakrycie głowy - El'Tarka kazał wyszyć czapkę drogimi kamieniami, przez co mieniła się ona w świetle dnia. Na oczach nosił nowy krzyk mody - okulary przeciwsłoneczne. Ich oprawki były złote, zaś szkiełka czarne. Zębów mężczyzna też już nie miał, ale to w niczym mu nie przeszkadzało - był bogaty, więc mógł pozwolić sobie na kolejny rarytas - sztuczną szczękę. Ów żeby nie były jednak byłe jakie - zrobione były ze złota i drogich kamieni i mieniły się równie dostojnie, co jego czapka. W uszach widniały kolczyki. Nie miał brody, był gładko ogolony. Wspominałem coś o jego tuszy? Nie? W takim razie wspominam. El'Tarke należał do ludzi, którzy lubili jeść. Należał również do ludzi, którzy bardzo nie lubili wszelkiego rodzaju wysiłków fizycznych. Jedno z drugim nie miało jakiegokolwiek powiązania, oczywiście. W każdym razie ważył sporo, a jego ciała starczało na zajęcie dwóch krzeseł przy stole. Ubrany był w srebrny garnitur, który pokryty był cekinami.

Stał i gryzł coś, co równie dobrze mogło być serdelkiem. Mianowicie - gryzł swojego palca wskazującego. Nie wiedział dlaczego, ale robił to zawsze gdy się nudził. Spojrzał na ludzi, którzy zgromadzili się na placu i kiwnął głową. Było ich dokładnie siedmiu. To za dużo. Ogłoszenie mówiło o maksymalnie 4 osobach... Spojrzał po nich i uśmiechnął się szeroko, pokazując złote zęby.
Odchrząknął.
-Witam was bardzo serdecznie. Znajdujemy się w Wiosce Dethew. Jestem szczęśliwy, że tak dużo osób odpowiedziało na moje wezwanie. Jednak jest was za dużo - do Lasu wejdzie tylko 5 osób. Dlatego musimy coś z tym zrobić...-tutaj urwał i klasnął w dłonie, a zaraz obok niego pojawił się lokaj.
-El'Femek rozda wam wszystkim papiery do podpisania. Radzę je uważnie przeczytać, jutro przed wejście do Lasu będziecie musieli je podpisać. A tym czasem... Musimy rozpocząć eliminacje. Kto jest pewny tego, że chce wejść do lasu? Musimy wywalić 2 osoby... Niestety. Ah i jeszcze... Niech każdy podniesie rękę i powie jak się nazywa.-urwał i spojrzał do tyłu, z nadzieją, że znajdzie tam krzesło, ale jedyne co tam znalazł to pustka. Westchnął więc i dał polecenie swojemu lokajowi, a potem czekał.

I zaczął gryź palec.

ZBIEŻNOŚĆ OSÓB I NAZWISK JEST ZUPEŁNIE PRZYPADKOWA.

Czas na odpis: 10.05 godzina 23:00
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4715-pheam-darksworth
Mr. Spring


Mr. Spring


Liczba postów : 32
Dołączył/a : 16/03/2014

Wioska Dethew - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wioska Dethew   Wioska Dethew - Page 2 EmptyCzw Maj 08 2014, 16:20

Spring'er przybył na miejsce zebrania najwcześniej ze wszystkich, aby móc dokładnie zlustrować wzrokiem pozostałych członków misji, a także wyrobić sobie wstępną opinię na podstawie ich sylwetki fizycznej, pewności siebie, sposobu zachowania i poziomu aury magicznej. "Ubrany" był oczywiście w swą iluzję złotej zbroi, mająca zachwycić i omamić pozostałych magów, a może nawet wzbudzić ich zazdrość. Widząc, że w towarzystwie znajduje się kobieta, rozpylił potajemnie PWM Feromony.

Zaraz po usłyszeniu słów "wywalić", przeszedł do analizy umiejętności zebranych. Uwzględniając fakt, że samemu był raczej słabeuszem który potrafi się ustawić, swe rozważania rozpoczął od poszukiwania najsilniejszego towarzysza dla siebie (um. taktyk). Porównując pomiędzy sobą różne dwuosobowe drużyny, wybrał na swego kompana osobę, która najczęściej powtarzała się w rozważaniach jako ten, z którym Wiosen pokonuje innych. W pamięci zachował również tego, z którym tworzy najsłabszy duet. Dalsze obliczenia były bardziej skomplikowane, więc nasz romantyk przysiadł na ziemi i zaczął robić notatki wyników swych kalkulacji.

Do zebranej drużyny (on + najlepszy ochroniarz), zaczął dodawać jeszcze dwóch członków. Wszystkie możliwe kombinacje wypisał na glebie. Następnie zaczął porównywać między sobą zebrane możliwości składów, stawiając znak + obok drużyny, która była silniejsza od innych składów. Skończywszy liczenie, podliczył plusy i wydał swój werdykt.
- Najsilniejsza możliwa kombinacja to .
Jeśli dwa wyniki otrzymają pierwsze miejsce, podaje obie kombinacje oddzielając je słowem lub.

Lord E nie był uwzględniony w obu procesach poszukiwania drużyny. Gdzieś tam, w międzyczasie obliczeń, gdy przyszła jego kolej na zabranie głosu, uniósł rękę w górę, przedstawiając się: Akihito Jomon z Lamia Scale. Głos miał nieco drżący, jakby mu było zimno, bądź jakby był wystraszony nieśmiałością.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2297-palac-ze-zlota#39630 https://ftpm.forumpolish.com/t2073-wiosna-wiosna-wiosna-ah-to-ty https://ftpm.forumpolish.com/t2342-wiosenne-porzadki#40289
Rõ Black


Rõ Black


Liczba postów : 147
Dołączył/a : 29/06/2013

Wioska Dethew - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wioska Dethew   Wioska Dethew - Page 2 EmptyCzw Maj 08 2014, 19:56

Black zjawił się w umówionym miejscu o umówionej porze. Ubrany w czerwony płaszcz z kapturem mężczyzna nie musiał długo czekać na zjawienie się reszty chętnych. Było to dla niego niespotykane, by omawiać szczegóły przed karczmą, ale dopóki kasa jest konkretna, można odpuścić te kilka chwil przy piwie na wygodnych karczmarskich siedzeniach przy ciepłym karczmarskim jadle. Rozejrzał się dookoła, obserwując otoczenie. Poza garstką osób przed wejściem nie było żywego ducha. Doskonały czas na robienie interesów pomiędzy bogatymi grubasami i magami ze wszystkich czterech stron świata. Uwagę Rō zwrócił... człowiek w złotej zbroi, bowiem mag GH nie mógł w pełnym stopniu stwierdzić jego płci. Niebiesko włosa istota zaczęła wyrysowywać coś na piasku.
-O kurwa.-w umyśle Blacka utkwiło tylko to jedno stwierdzenie. Był pewien, że misja z takimi członkami ma dużo mniejsze szanse powodzenia. Kiedy nadeszła kolej Rō na przedstawienie się, z gardła maga wyłonił się gruby głos, a lewa ręka powędrowała w stronę głowy, zdejmując kaptur i odsłaniając oblicze przed pracodawcą:
-Rō Black.-nie podniósł ręki, a jedynie wysunął lewe ramię przed siebie, żeby odebrać dokumenty od lokaja. Minie jeszcze trochę czasu, nim reszta się przedstawi, więc Black miał odrobinę czasu na zapoznanie się z treścią dokumentów. Dopiero po zapoznaniu się z pełną treścią i przepatrzeniem papierów celem doszukania się maleńkich druczków i po podpisaniu dokumentów przez kogoś innego, Black sam podpisał swoją umowę.
-Kiedy wyruszamy?-gruby głos ponownie wydobył się z gardzieli Rō. Patrzył na pracodawcę, oczekując odpowiedzi.


Ostatnio zmieniony przez Rō Black dnia Pią Maj 09 2014, 10:52, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1529-ro-black https://ftpm.forumpolish.com/t1163-ro-black
Garvan


Garvan


Liczba postów : 41
Dołączył/a : 20/04/2014

Wioska Dethew - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wioska Dethew   Wioska Dethew - Page 2 EmptyPią Maj 09 2014, 03:33

Garvan nie widział w tych ludziach niczego ciekawego. Zimnym wzrokiem przeleciał po ich twarzach starając się ich ocenić. Podstawa oceny? Strach, szukał tych najbardziej przerażonych, który tutaj się znajdowali. Nie patrzył na nich jak na osoby, a jak na jedzenie, po prostu czuć było od niego niechęć do nich, a właściwie do współpracy, co innego jednak do zjedzenia ich. Jak zwykle towarzyszyła mu pustka, tak, czuł ją wyraźnie. Wystąpił przed szereg wszystkich zgromadzonych tu osób i spojrzał na nich po czym powiedział pewnie.
- Ci którzy nie są do końca pewni... wypierdalać – powiedział krótko i stanowczo. Spojrzał na nich groźnie, a najbardziej na tego, który się bał (o ile jakiś w ogóle to okazywał chociaż drapieżnik powinien mu pomóc z znalezieniem). Długo się nie zastanawiał w sumie nad tym czy powiedzieć prawdziwe imię, po prostu rzucił:
- Garvan Ugar – skierował się w stronę lokaja, aby zabrać od niego te papierki do podpisania. Był pewny siebie, może nawet za bardzo? Prawdopodobnie tak, jednak niezbyt się tutaj kogoś bał. W sumie ciężko było go przerazić, w końcu nie jest jakimś pieprzonym randomem .Niezbyt zwracał uwagę na tych, którzy raczej nie wykazali się niczym. Springa po prostu ignorował, wydawał się być słaby... może miał jakąś tam pieprzoną zbroje, ale co mu z niej? Wszystko da się przebić. Sięgnął ręką w kierunku El’Femka, aby je dostać. Zaczął je po prostu czytać, nic więcej, tylko przeleciał oczami, w końcu jemu i tak to jest obojętne.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2083-garvan
Franky


Franky


Liczba postów : 17
Dołączył/a : 08/04/2014
Skąd : mamy uczucia?

Wioska Dethew - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wioska Dethew   Wioska Dethew - Page 2 EmptyPią Maj 09 2014, 18:08

    Ile to już czasu minęło, odkąd była na ostatniej misji? A niech to licho, czy takie błahostki jak opiekowanie się dzieckiem w ogóle można nazwać misją? Do tej pory potrafiła zarabiać tylko na takich zadaniach, ale kilka dni temu mocno zacisnęła pięści i powiedziała stanowczo "NIE", owym błahostką. Długo sterczała nad tablicą ogłoszeń, wlepiając ślepia w te trudniejsze. Dopiero dzisiaj udało jej się przełamać, pojawiła się w umówionym miejscu punktualnie. Na miejscu widziała już kilka nieznajomych twarzy, zmierzyła każdego z osobna kiedy się przedstawiali, uśmiechając się przy tym. Nie miała zamiaru pokazywać jakiejkolwiek słabości, robić za kulę u nogi. Naprawdę chciała się przydać na misji, zrobić w końcu coś o czym będzie głośno. Co śmieszniejsze, nie chodziło jej o żadną sławę czy inne śmiecie, chciała udowodnić sama przed sobą, że stać ją na więcej. Z drugiej strony zastanawiała się, czy nie panikuje za bardzo, przecież równie dobrze mogłoby się okazać, że współpracując z resztą szybko wszystko pójdzie jak z płatka. Tak, cieszyła się, że nie będzie tam sama, od zawsze wolała pracować w grupie, aby móc korzystać z Supporta. Uniosła jedną rękę w górę, aby w taki sposób zwrócić na siebie choć trochę uwagi zebranych.
    - Frankielle Chanakya - odparła, ponownie przyglądając się innym magom.
    Dopiero teraz zwróciła uwagę na Springa, który na pewno był z tej samej gildii co ona. On zapewne o jej istnieniu pojęcia do teraz nie miał, w końcu w LS była zaledwie miesiąc. Wracając do chłopaka, od razu przypomniała sobie, że trochę o nim zdążyła usłyszeć siedząc w gildii, o jego magii również. Mimo to, puściła mu oczko i odwróciła wzrok w stronę El'Femka, nie chcąc więcej czasu tracić na Springa. Sięgnęła po plik papierów.
    - Czas się sprawdzić. - mruknęła, przeglądając tekst kartek niedokładnie.
    Taką robotę lubiła najmniej, jakieś papierkowe gówna, zapoznanie się z ekipą, których możliwości w ogóle się nie zna. Początki zawsze były dla niej najgorsze, nigdy nie miała pojęcia czego może się spodziewać. Usłyszała pytanie, mężczyzny który przedstawił się jako Rō. Westchnęła cicho, wzrokiem wróciła do pracodawcy i skinęła głową, jakby przyłączała się do kwestii. Niewątpliwie nie mogła się doczekać, mimo tego jak wysoko poprzeczkę sobie postawiła.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2035-franky-aka-burza-uczuc
Pheam


Pheam


Liczba postów : 2200
Dołączył/a : 15/08/2012

Wioska Dethew - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wioska Dethew   Wioska Dethew - Page 2 EmptyPią Maj 09 2014, 21:32

MG:

Oprócz ich na placu stały jeszcze trzy inne osoby.

Obok Garvana stał średniego wzrostu mężczyzna, o długich niebieskich włosach, które sięgały mu aż łopatek. Miał je zaczesane do tyłu, więc bez problemu mogliście dostrzec teraz jego twarz. Wyglądał na poważnego i ale sądząc po jego tępej minie - raczej głupiego. Ubrany był iście po wojskowemu, co prawda hełmu nie miał, ale reszta zbroi był kompletna. Przez plecy przewieszona miał tarczę bez herbu, zaś przy jego pasie znajdował się miecz. Ale kiedy zobaczył kartę od lokaja zmarszczył brwi.
-Nikt nic nie mówił o tym, że trzeba będzie umieć czytać. I pisać... To nie jest fajne. Ja się tak nie będę bawił....-powiedział, zmiął kartkę w dłoni i rzucił nim w kierunku Lorda. Sam odwrócił się na pięcie i odszedł. Jednego przeciwnika mniej.
Pozostało więc dwóch, a trzeba było przecież wybrać jednego.
Obok Franky stała zgarbiona postać. Był to mężczyzna, jego twarz zdobiła krótka broda oraz wąsy, jednak widać było, że jest w podeszłym wieku. Ubrany był jednak bardzo elegancko - w garnitur, zaś u jego pasa znajdował się jedynie prosty miecz, który wyglądał jak tasak. Uśmiechnął się on do Lorda, a ten tylko kiwną głową. Co robił tutaj taki staruch?
-Derfel-przedstawił się krótko.

Za Springiem stał jeszcze jeden uczestnik ekspedycji. Również mężczyzna. Ten wyglądał dość groźnie - był łysy, dobrze zbudowany i wyposażony w ogromny topór. Nie przedstawił się, rzucił jedynie spojrzenie na starca i głośno się zaśmiał.
-Sądzę, że sprawa jest prosta - wypierdalamy tego starca. Nie sądzę, żeby taki elegancik się na coś przydał.-stwierdził i powoli do niego podszedł.
Derfel spojrzał na niego i uprzejmie się uśmiechnął.
-Nigdzie się nie wybieram proszę pana. Jednak sądzę, że dobrze było by pozbyć się takiego awanturnika z drużyny. Nie będzie pan zbyt dobrym towarzyszem.-odpowiedział.
-Kurwa. Na co im w drużynie starzec, który nie potrafi nawet unieść broni? Po co Ci ta wykałaczka przy pasie? Masz nadzieję, że ktoś umrze ze śmiechu patrząc na niego?
-Oh, to nie tasak, to mój miecz. I jestem pewien, że potrafię posługiwać się nim lepiej niż pan tym ogromnym toporem.-odpowiedział starzec i powoli zaczął się zbliżać w kierunku awanturnika.
-Doprawdy? W takim razie sprawdźmy się. Kto przegra odejdzie. Ale jeśli pan umrze to nie będę za to odpowiadał. I tak miejsce takiego starca jak ty jest na cmentarzu.-uśmiechnął się drwiąco i sięgnął po rękojeść toporu...

To trwało kilka sekund.

Postać starca nagle zniknęła w zielonym świetle, a jego ciało całkowicie się zmieniło. Wyglądał teraz jak gdyby... jak gdyby miał 30 lat. Skóra znowu nabrała sprężystości, włosy lśniły, zęby były na swoim miejscu... Dobył miecza tak szybko, że mało kto zdołał zauważyć ten ruch, a chwile potem przykładał jego ostrą krawędź do szyi topornika.
-Sądzę, że wygrałem.-powiedział starzec i uprzejmie się uśmiechnął. Następnie odsunął się od niego i spojrzał na zebranych.
-I tak wszystko się rozwiązało. To ja będę wam towarzyszył... Przepraszam za to widowisko.-powiedział do zebranych i wsadził miecz z powrotem na swoje miejsce.
Lord nic nie powiedział. Spodziewał się, że sami silni ludzie zbiorą się tutaj, ale nie myślał... że zobaczy coś takiego. Jakim cudem ten starzec zmienił się w sekundę w 30 latka? Przetarł oczy i uśmiechnął się dziwnie.
-Wygląda na to, że tak... UWA--!-krzyknął nagle, ale było już za późno.

Mężczyzna z toporem nie miał zamiaru się poddawać - uniósł swoją broń i za szarżował na Derfela, który stał do neigo plecami i nie był w stanie tego zauważyć.

Było już za późno.

Było już za późno dla topornika.

Miecz ze świstem przeciął krtań mężczyzny. Bryznęła krew. Ale Derfel już dawno stał w innym miejscu. Westchnął i wytarł miecz o ubranie mężczyzny.
-Przepraszam, to było konieczne.-powiedział to jeszcze raz.

Na kartkach nie było nic szczególnego - znajdował się tam oświadczenie, że działają w imieniu Lorda El'Tarki. Po za tym wolno im było zatrzymać wszystkie znaleziska, oprócz Smoczego Serca i jego fragmentów. Po za tym wszystko należało do nich. Nie było tam nic innego, żadnych kruczków i innego tego rodzaju bzdet. Po prostu Lordowi zależało na Sercu. Ah no i jeszcze jedno - należało pokwitować w razie pobranego ekwipunku. Lord fundował go, tak samo jak jedzenie i cała ekspedycje.

Lord przetarł twarz i westchnął. Co teraz, co teraz? Trochę się denerwował.
-Wyruszycie zaraz, nie ma sensu was tu dłużej zatrzymywać. Jeśli macie jeszcze jakieś pytania proszę je teraz zadawać... Proszę proszę, śmiało. Honorarium odbierzecie po całej ekspedycji.

Czas na odpis: 11.05 godzina 22:00
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4715-pheam-darksworth
Garvan


Garvan


Liczba postów : 41
Dołączył/a : 20/04/2014

Wioska Dethew - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wioska Dethew   Wioska Dethew - Page 2 EmptyNie Maj 11 2014, 04:24

Garvan wyczuł od tego człowieka jedno, siłę... pokazał co umiał i zainteresował tym głodomora. Wiedział kogo należy mieć na oku i się wystrzegać jeśli doszłoby do ewentualnej konfrontacji. Garvan podszedł do ciała Topornika mijając tym samym Derfela. Nawet nie czekał na reakcję innych, wyciągnął po prostu swoje tanto i próbował nim wydłubać oko owego delikwenta. Chciał je teraz zjeść na ich oczach (yay... je czyjeś oko na oczach innych...). Następnie to samo z drugim... nie będzie miał niestrawności przez swoje PWM, więc czemu miałby nie jeść? No właśnie... dalej skierował ostrze na wysokości mostka, by go rozciąć. Chciał się przebić, wejść głębiej, aby chwycić jego serce i je wyrwać, aby potem zjeść. Tak, przynajmniej zaspokoi swój głód, który go męczył... przynajmniej na krótką chwilę, bo pewnie znowu się pojawi. Po jedzeniu przetarł usta jakby nigdy nic, jakby było to normalne po czym od beknął.
- Przepraszam – powiedz krótko, zimnym tonem jakby nie potrzebował tego mówić. Spojrzał w kierunku El’Tarki, po czym powiedział: - Jaka jest przewidywana wielkość wynagrodzenia? – spoglądał na niego swoimi czerwonymi oczami.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2083-garvan
Rõ Black


Rõ Black


Liczba postów : 147
Dołączył/a : 29/06/2013

Wioska Dethew - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wioska Dethew   Wioska Dethew - Page 2 EmptyNie Maj 11 2014, 13:03

Black już od bardzo bardzo dawna nie widział czegoś podobnego. Nie, żeby go to zszokowało. Podczas swojego życia, jak i w gildii widywał już takich jak on, narwańców, zdolnych zrobić absolutnie wszystko. Dosłownie wszystko. Choć musiał przyznać, że takie ewenementy zdarzały się niezwykle rzadko. Co więcej, ziomek nawet się z tym nie krył, tylko od razu wpierdolił oboje oczu i serducho.
-Piękna kompanija...-pomyślał Rō, obserwując zarówno pojedynek Derfela oraz pożeranego przez Garvana, jak i samo pożeranie łysego osiłka. Z reguły to on był brany za tego szalonego. Wszechobecne szwy i nieusunięte nici nie robiły dobrego pierwszego wrażenia, jednak ta akcja spokojnie to wszystko przebijała. Założywszy z powrotem kaptur na głowę, Black kątem oka spojrzał na twarzyczki Frankielle i Akihito. Był przekonany, że drżacogłosy od razu się porzyga, a dziewczyna... W sumie spodziewał się drugiej fali wymiocin, ale dziewczyny wydawały się bardziej męskie od niektórych mężczyzn, więc kto ją tam wie. Mieli wyruszyć za chwilę, więc Black poprosił tylko o jakiś plecak, śpiwór i pełne wyżywienie na kilka dni. Po otrzymaniu ekwipunku Rō czekał na resztę. Choć cierpiał podczas pracy w grupie, jego plan nie zakładał przedwczesnego rozdzielania się.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1529-ro-black https://ftpm.forumpolish.com/t1163-ro-black
Franky


Franky


Liczba postów : 17
Dołączył/a : 08/04/2014
Skąd : mamy uczucia?

Wioska Dethew - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wioska Dethew   Wioska Dethew - Page 2 EmptyNie Maj 11 2014, 18:34

    Cała sytuacja, która zaszła między awanturnikiem, a Derfelem średnio zainteresowała sama w sobie panienkę Chanakye. Nie przykuwała zbytnej dużej uwagi do tego, z kim będzie współpracować. Nie kibicowała żadnej ze stron, było jej to obojętne. Widząc jednak, śmierć awanturnika tylko przechyliła głowę na bok z zaciekawieniem, zatrzepotała rzęsami i zamyśliła się. Naprawdę życie tutaj jest tak mało cenne, że ludzie, którzy chcą pomóc innym wyżynają się nawzajem? Przyglądnęła się ponownie każdemu z osobna. Z drugiej strony wyglądają jak oszołomy, które są tutaj tylko ze względu na wynagrodzenie. Chęć pieniędzy. Skrzywiła się nieco, jakby zdając sobie dopiero z tego sprawę. W końcu nią samą kierowała chęć rozwinięcia umiejętności, pieniądze to taki dodatek. Z zamyśleń wyrwał ją niecodzienny krajobraz, chłopaka który zaczął wyżerać wnętrzności trupa. Widok ten był tak absurdalny, że ledwo powstrzymała się od śmiechu. Można było tylko usłyszeć jej krótkie parsknięcie, po którym zasłoniła dłonią twarz uciekła wzrokiem gdzieś na bok. - Nie dowierzam.. - mruknęła pod nosem, z nadal na twarzy namalowanym uśmiechem. Więc to z takimi ludźmi mam współpracować, tak? Uroczo, szykuje się naprawdę dziwna przygoda. Na szczęście dziwny, to pojęcie względne, na które nie ma reguły. Wiedząc, że ekwipunek ma zafundowany i tak nie potrafiła jakoś bardziej z tego skorzystać. Nie lubiła dźwigać zbyt wiele. Najchętniej zamiast brać własny śpiwór w nocy wgramoliłaby się do cudzego. Nie widziała tu jednak nikogo znajomego, więc prawdopodobieństwo, aby owa opcja weszła w życie wynosiła prawie tyle, co zero. Mimo to, zaryzykowała i z umilenia noclegu zrezygnowała. Zażyczyła sobie długiego czarnego płaszcza, od wewnątrz wyposażonego w sztylety. Miała ze sobą swoją kuszę oraz bełty, jednak zwiększenie ich ilości zdecydowanie jej odpowiadało. Poza tym standardowo potrzebowała plecaka pełnego jedzenia. Przez myśl przeszła jej wizja Garvana pakująca szczątki trupa do własnego bagażu. Spojrzała na chłopaka i uśmiechnęła się. Z wariatami, to przynajmniej nigdy nudno nie jest.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2035-franky-aka-burza-uczuc
Sponsored content





Wioska Dethew - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Wioska Dethew   Wioska Dethew - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
Wioska Dethew
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Idź do strony : Previous  1, 2, 3  Next
 Similar topics
-
» Wioska
» Wioska Nes
» Okoliczna wioska
» Nawiedzona wioska
» Nieistniejąca Wioska

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: Wschodnie Fiore :: Clover
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.