HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Os Kelebrin - Page 21




 

Share
 

 Os Kelebrin

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1 ... 12 ... 20, 21, 22, 23, 24  Next
AutorWiadomość
Mr. P


Mr. P


Liczba postów : 19
Dołączył/a : 22/08/2012

Os Kelebrin - Page 21 Empty
PisanieTemat: Os Kelebrin   Os Kelebrin - Page 21 EmptyWto Mar 12 2013, 01:17

First topic message reminder :

Zamek na wzgórzu. Rozciąga się na Południe od Hargeonu. Otoczony gęstymi lasami, znajduje się na niewielkim, może 30m wzniesieniu. Twierdza jest brudno czarna, utrzymana w stylo post Romańskim z elementami całkiem nowymi. Ale nie odbiegajmy zanadto od opisu. Do zamku wiedzie ścieżka biegnąca przez Bor mieszany z przewagą dębów i olch. Po wyjechaniu z lasu na wzniesienie zaczyna się "Dahr Magna" które było niegdyś "Szafirowymi ogrodami" ze względu na pomniki wyciosane z różowego kamienia sprowadzonego z Romerum, oplecionego różami. Dziś, są to już podupadłe rzeźby, porośnięte bluszczem, róż zaś wyblakł i przypomina już biel. Rzeźby te znajdują się w zaniedbanym ogrodzie stanowiącym przedsionek a zarazem tył zamku. Twierdza nie posiada fosy, o ile kiedyś ją posiadała. Jest to wielki kwadratowy budynek, z kilkoma wieżami. Najbardziej jednak rozpoznawalnym elementem zamku jest wielki taras widokowy wychodzący z sypialni jego byłego właściciela. Widać zaś z niego całe miasto. Sam zamek jest w stanie ruiny, znaczy mury i cała reszta stoi ale umeblowanie, okna i tym podobne rzeczy pozostawiają wiele do życzenia. Możni miasta nie maja tyle środków by łożyć na utrzymanie pięknej oniegdaj twierdzy.
~~

MG

Karczma "Ekler" słynęła w mieście nie tylko z eklerów ale też z legendarnych loży vipów. Były to wspaniale wyposażone loże. Śliczne obite miękkim materiałem i magiczną pianką ławy, wyciszone magią ściany, jedzenie do woli na koszt firmy no i co najważniejsze "Morska bryza" na koszt firmy, dla każdej zaproszonej osoby. Morska bryza była zaś legendarnym w całym Fiore napojem bezalkoholowym, w smaku przypominającym zwykła gazowaną wodę, ale efekt był iście piorunujący. Mówi się że to przez naturalne chemiczne związki w wodzie, które przez stulecia mieszały się z eternano, wytworzyły słodki osad. Tym właśnie była tajemnica morskiej bryzy, po jej wypiciu ów osad osadzał się w ustach, na długi czas pozostawiając w nich smak mięty i ten sam roztaczając przy każdym wydechu. Mało tego chronił zęby przed brudem na około miesiąc a to miłe uczucie orzeźwienia... O tak tym razem kronikarz zadbał o wygody swoich gości... chociaż raczej chodziło mu o wyciszone magią ściany ale niech pospoły skorzystają raz w życiu z luksusów. Mimo że było go stać na to wszystko, siedział ubrany w najzwyklejszy szary dres z napisem "Hot 18". Znów czekał na magów których kelner miał tu oddelegować gdy tylko spytają o kronikarza. Wiedział ilu ich przyjdzie, ciekawiło go jednak czy będą w śród nich... starzy znajomi. Tak czy siak, pozostawało czekać...

Na zewnątrz siekł deszcz, bębniąc nieustannie w zniszczone parapety. Nie przeszkadzało to jednak osobie stojącej przy oknie, tak samo jak nie przeszkadzało jej wianie mroźnego wiatru czy trzask ciepłego ognia w kominku. Czerwone oczy przenikały wszystko na wskroś badając przestrzeń daleko przed sobą. O tak, spojrzenie tych głębokich oczu, wwiercało się w Hargeon, zapewne oczekując czegoś co ma wkrótce nadejść. Cmoknął z niezadowoleniem gdy samotna błyskawica przecięła niebo. W tym wypadku droga tutaj będzie nieprzyjemna i aż zastanawiał się czy nie wysłać na przód Gormela. Jednak zrezygnował z tego pomysłu i zamiast tego wezwał do siebie Nathaniel.
-Nakryj proszę dodatkowo do stołu. Wkrótce będziemy mieć gości...-Powiedział spokojny, cichy głos. Nathaniel jednak usłyszał i posłuchał. Zawsze słuchał. Zastanawiał go ten chłopiec. Ale to chyba inna historia, bo historia która miała się zacząć interesowała go dużo bardziej...

//Czas na odpis 19.03 godzina 19:00
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość
Jo


Jo


Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań

Os Kelebrin - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Os Kelebrin   Os Kelebrin - Page 21 EmptyNie Sty 12 2014, 23:47

MG

Zbliżała się godzina czternasta. Rześkie powietrze i przyjemnie grzejące słoneczko na bezchmurnym niebie, mogły świadczyć o tym że to kolejny przyjemny dzień, dla mieszkańców Hargeonu. I zresztą taki właśnie był, dla większości nie uwikłanych w pewne sprawy ludzi. Tak... godzina czternasta. A wszystko zaplanowali na piętnaście po jedenastej, niestety, niestety, wszystko musiało przesunąć się w czasie. Jak gdyby jakaś tam kontrola była ważniejsza od tego, co ma się dziś wydarzyć. Firstwick nerwowo przygryzał pajdę świeżo pieczonego chleba, maźniętą raz czy dwa miodem na poprawę smaku. Prawe kolano podskakiwało mu nerwowo, gdy wyczekiwał przybycia magów. Zadanie jakie mu zlecono - jako przedstawiciela jednocześnie szlachty Hargeońskiej i urzędu miasta - było bardzo trudne. Bał się nie tylko że go nie wykona, ale też tego że może przez to stracić coś więcej niż tylko stołek. Tak się niestety bowiem składało że dzięki licznym znajomościom i wysokiemu stanowisku, mimo że nie był obecny przy ujawnianiu tych informacji, posiadł jako taką wiedzę na temat wydarzeń w Os Kelebrin sprzed paru miesięcy. Mówią że ciekawość to pierwszy stopień do piekła, ale nie sądził że kiedyś zejdzie [po nich na samo jego dno. Oh, jak bardzo by chciał, nigdy nie dowiadywać się tych rzeczy. Akurat ze wszystkich ludzi, dlaczego on? Od dziecka panicznie bojący się legend o wilkołakach i wampirach, teraz siedział kilka kilometrów od twierdzy jednego z nich. Najchętniej już dawno spakowałby się i opuścił miasto, ale dokąd miał pójść? Poprawił nerwowo swoje siwe kręcone włosy, zdejmując przy okazji wolną ręką melonik i kładąc obok siebie na ławie, wystawionej na zewnątrz. Na ławie spokojnie zmieściłoby się z 10 osób, choć sam Firstwick był na tyle chudy, że zajmował miejsca może za połowę normalnej osoby. Zresztą widać było to po jego garniturze, który mimo że kiedyś leżał na nim dobrze, teraz lekko zwisał, na chudej sylwetce. Nic dziwnego skoro od momentu poznania prawy Firstwick był na diecie. I nie tylko to. Strach który odczuwał był tak wielki że osiwiał, a jego paznokcie zupełnie nie oddawały jego statusu społecznego. Zresztą i tym razem odłożył chleb na stół, przy którego obu końcach znajdowały się owe ławy - bo były dwie - i zaczął obgryzać paznokcie. W domostwie za nim było pusto. Specjalnie wynajęli tę chałupkę na obrzeżach Hargeonu a rodzinę wysłali do miasta, by w spokoju omówić co trzeba z magami, po co siać panikę w mieszkańcach? W każdym razie domek miał za plecami, jedyna bezpieczna ostoja, której nie musiał świdrować spojrzeniem. O tak, małe brązowe oczka, patrzyły nerwowo zza okularów na drogę prowadzącą tu nie tylko z Hargeonu, ale w zasadzie na wszystkie inne drogi, które znajdowały się w zasięgu jego wzroku. Drgnął nerwowo gdy w końcu na horyzoncie dostrzegł, jadące w jego stronę dwa powozy, które miały zabrać w to miejsce, wszystkich chętnych, a zebrało się ich całkiem sporo. Sam Firstwick nie wiedział, czy mają się za tak potężnych, nie czują strachu, czy może są skończonymi idiotami by pchać się prosto w bramy piekieł. W sumie nie obchodziło go to, dopóty i on nie musiał tam iść. A jeśli magom uda się wykonać zadanie, to już w ogóle będzie wniebowzięty. Tak więc nie da się ukryć że liczył na nich. Kiedy tylko powóz zbliżył się do chałupki, Firstwick otrzepał swój brązowy garnitur z okruszków, poprawił czarny krawat i kołnierz białej koszuli i wyszedł gościom na spotkanie, odwracając się jeszcze na chwilę. Kubki, kafarki z wodą, półmiski pełne wędlin, serów, masła, miodu i świeżo pieczonego chleba. Wszystko tak jak być powinno. To byli specjalni goście i należało ich dobrze przywitać, zresztą, to mógł być ich ostatni posiłek w życiu. Firstwick stanął sobie spokojnie 5 metrów od pojazdu i dał wszystkim wysiąść, cały czas rzucając nerwowe uśmiechy, starając się wręcz na siłę dać do zrozumienia ludziom przed nim, że jest pewnym siebie, radosnym człowiekiem. Dość nie poradnie, należałoby zaznaczyć.-Witajcie! Witajcie. Nazywam się Ebenezer Firstwick, przedstawiciel całego Hargeonu i to ja poprowadzę to krótkie, lub długie, zależy, w-wprowadzenie do misji.-Próbował zabrzmieć godnie, niczym osoba dumna z pełnienia danej funkcji, jednak pod koniec, zadrżał mu głos.-Pozwolicie?-Wskazał wam drogę na bok budynku, gdzie znajdowały się ławy i stół. Sam zajął jedno z miejsc na brzegu, gdzie też starał się niezauważenie wytrzeć w spodnie, spocone dłonie i miętosząc w dłoniach melonik, przygryzł wargę, czekając aż reszta się przedstawi-Częstujcie się.-Dorzucił jeszcze, niczym dobry gospodarz, choć śpieszyło mu się, by jak najszybciej wrócić do swojego domu. Z dala od wszelkich okropności tego świata.

Czas na odpis: 20.01 godzina 20:00
Mapka
Legenda: Brązowe kwadraty to pola, szare budynki wiejskie, czerwony krzyżyk to miejsce waszego spotkania, czerwona strzałka prowadzi do miasta, czarna do Os Kelebrin, Niebieska nad morze
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4013-to-cos-od-pd-jo#79641 https://ftpm.forumpolish.com/t3795-joseph https://ftpm.forumpolish.com/t4016-karta-zdrowia-jo#79647
Ayumu


Ayumu


Liczba postów : 236
Dołączył/a : 27/12/2012

Os Kelebrin - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Os Kelebrin   Os Kelebrin - Page 21 EmptyPon Sty 13 2014, 00:32

Czy był szalony, odważny czy po prostu głupi, że udał się na taką misję? Takie pytanie faktycznie mógł zadawać sobie ktoś spoglądając na Kanzakiego z boku, nie mogą zrozumieć czemu blondyn nagle postanowił wziąć udział w tak niebezpiecznym zadaniu. Ludzie czasami kierowali się różnoraką logiką w kwestiach dokonywania swoich wyborów, ale zasadniczo prawie zawsze przy podejmowaniu decyzji mieli na myśli własne dobro. Jakkolwiek na świecie było mnóstwo ciekawych historii o cudownych bohaterach, tak zwykli ludzie w gruncie rzeczy patrzyli na świat przez pryzmat pozyskiwania profitów przy poszczególnych okazjach, a pod tym kątem Ayumu wcale nie był wyjątkiem - dlaczego miałby być? Nie uznawał samego siebie za szalonego, nie czuł się specjalnie odważnym, raczej nazwałby się rozsądnym, cieszył też samego siebie świadomością, iż z jego intelektem nie jest jeszcze tak źle, by rzucać się z drewnianym patykiem na smoki. Nie żeby jakiekolwiek smoki znajdowały się w pobliżu. Najemnikowi zależało na korzyściach. Zależało na zdobyczach, na informacjach, na wszystkich przydatnych rzeczach, czy to w formie fizycznej, czy w formie danych, które mógłby potem wykorzystać na polu całkiem inny niż to tutaj, wampirze. Zdecydowanie nie kierował się chęcią niesienia pomocy światu i nie myślał o tym, by zostać tutaj bohaterem, o to, to nie. Raczej był skupiony na kilku prostych zasadach. Przeżyć było pierwszą z nich, drugą natomiast było wyciągnięcie z tej wyprawy tyle dóbr ile się dało. I wbrew pozorom nie chodziło mu o jakieś bonusy za szybkie wykonanie zadania. Właściwie niespecjalnie zależało mu na wykonaniu samego zadania. Tak długo jak wyszedłby z tego wszystkie w jednym kawałku, wzbogacony choćby o wiedzę lub doświadczenie, byłby zadowolony.

Tak czy siak znalazł się jednak tutaj i przynajmniej przed innymi musiał udawać faktyczne zainteresowanie całą sytuacją. Nie miał jeszcze w głowie gotowego planu na własną osobowość w tym konkretnym przypadku, nie zdążył nawet jeszcze nikogo poznać, więc stwierdził, że odpowiednie cechy przybierze już w trakcie wykonywania zadania. Obecnie należało zachować uprzejme milczenie i pogodny wyraz twarzy. Połączenie, które rzadko kiedy kogo denerwowało, zwłaszcza jeśli nie patrzyło się nikomu w oczy. Przez całą podróż wpatrywał się więc w swoje własne ręce, splecione jedną z drugą i położone na kolanach. Nie żeby ten konkretny gest miał jakieś znaczenie. Drgnął dopiero wtedy, gdy zrozumiał, że pojazd powoli się zatrzymuje, a w końcu staje. Uderzając jedną dłonią w drugą, a następnie pocierając je delikatnie o siebie, rzucił jeszcze krótkie spojrzenie ludziom przebywającym z nim w pojeździe, a następnie spokojnie i bez pośpiechu wyszedł z powozu.

Tuż po wyjściu z pojazdu przytrzymał drzwi reszcie ludzi, która była w środku, tak by i oni mogli spokojnie wyjść ze środku transportu, a dopiero kiedy wszyscy znaleźli się na zewnątrz, spokojnie zamknął za wszystkimi drzwiczki i przeszedł kilka kroków bliżej mówiącego pana, przyglądając się jednocześnie przygotowanym specjałom... Cóż to było? Impreza na ich cześć? Zabawne, spodziewałby się czegoś takiego dopiero po zadaniu, a nie przed. Może ktoś tutaj wybitnie w nich nie wierzył i pragnął zapewnić im przynajmniej ostatni godny posiłek? Kanzaki niemal cicho w myślach docenił zmysł kogoś kto wpadł na ten pomysł. Mówić zaczął dopiero, gdy usłyszał znamienne "częstujcie się". Doprawdy, miał teraz jeść? Właściwie... dlaczego nie? - Podziękować. Miło pana spotkać, proszę nazywać mnie Aizaki... - odpowiedział krótko mężczyźnie, a następnie podszedł do ław, które były ustawione w miejscu wskazanym przez niego. Nie zasiadł jednak, a pozostał w pozycji stojącej. Pozwolił sobie za to sięgnąć po kromkę chleba i po plasterek szynki. Nie jadł jednak jeszcze. - ...was również oczywiście - dodał jeszcze zachowując ciągle swoje pogodne usposobienie i przyjemny nienachalny uśmiech, w kierunku reszty grupy ludzi, która się tu zebrała. Dopiero teraz pozwolił sobie na kęs swojej kanapki, mając nadzieję, że Ebenezer zaraz przejdzie do jakichś konkretów. Byłoby miło.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t498-konto-ayumu https://ftpm.forumpolish.com/t486-ayumu-kanzaki https://ftpm.forumpolish.com/t1631-zapiski-ayumu#26303
Kazu


Kazu


Liczba postów : 34
Dołączył/a : 30/12/2013

Os Kelebrin - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Os Kelebrin   Os Kelebrin - Page 21 EmptyPon Sty 13 2014, 05:02

Tssy. Upierdliwe.-pomyślał Tachi, mierzwiąc dłonią swoje blond włosy i odchylając głowę do tyłu, tak że jego żółte oczy skierowane były teraz w stronę sufitu. Ten sam dźwięk, który chłopak przywołał w myślach wydobył się z jego wygiętych w grymasie ust. O tak. Był zły. A raczej zdenerwowany. Albo też po prostu wkurwiony. W każdym razie nie podobało mu się to. Jego prawda lewa noga, która znajdowała się blisko ściany powozu, cały czas unosiła się to w górę to w dół. Nerwowy tik. Po prostu kiedy Tachi się denerwował, wprawiał którąś z nóg w ruch. -Upierdliwe.-powtórzył w myślach i założył dłonie na piersiach. Twarz chłopaka idealnie oddawała jego stan emocjonalny. Jego brwi niebezpiecznie zbliżały się w stronę oczu, co nie tyle nadawało mu groźny wygląd, co oddawało jego irytowanie.

Po prostu był wkurwiony, dobra?

Bo był pewien stopień irytacji, z którym Tachi mógł żyć. Był taki stopień. BYŁ. Pomijając fakt, że ów chłopak prawie cały czas chodził wkurzony, lub właśnie poirytowany, to naprawdę do jakiegoś czasu mógł jeszcze normalnie funkcjonować wśród ludzi.

Ale ten stopień został przekroczony.

Boże, no naprawdę. Był głodny. Nie wyspany. No i jego ulubiona bluza była akurat w praniu. W dodatku kiedy wychodził z domu to poplamił spodnie i musiał się wracać, a kiedy był już w drodze na miejsce spotkań, zdał sobie sprawę z tego, że ... nie założył butów. I popierdalał przez kilka kilometrów w skarpetkach! Efekty nie wyspania. W każdym razie wrócił się. I się ubrał, już normalnie. Aktualnie miał na sobie zieloną bluzę z głębokim kapturem, która posiadała na przedzie nadruk przedstawiający dłoń z wyciągniętym środkowym palcem, jeansowe spodnie baggy, no i buty - czarno-czerwone Mike [Nike ver. Fiore] Air Max, które tak uwielbiał. Dodatkowo związał żółtą szarfą prawe ramię na wysokości prawie barku. Ziewnął.

I wcale nie denerwował się tym, że jechał na misję, na której mógł zginąć. Wcale go nie obchodziło to, że mieli spotkać wampiry, które według legend i wielu opowieści są bardzo silne i piją krew ludzi. Wcale się nie bał. Miał magie. I pięść, która mógł komuś przypierdolić. I właściwie tylko na to czekał. Chciał wyładować cała tą zła energię, która w tej chwili się w nim zebrała.

W każdym razie siedział w powozie i gapił się sufit, nerwowo poruszając lewą nogą i czekając, aż w końcu dojedzie i to wszystko się zacznie. No i do czekał się. Pojazd zatrzymał się, a on prawie od razu zerwał się z miejsca i mając w dupie coś takiego jak kulturę, po prostu otworzył drzwi i wyskoczył na zewnątrz.

Jego oczom ukazał się ... właściwie nie było tutaj nic specjalnego. No może po za twierdzą w oddali, w która Tachi wbił swoje żółte oczy i bacznie jej się przyjrzał. Zupełnie olał pracodawcę, który im się grzecznie przedstawił, mało tego, po prostu go ominął i nie czekając na zaproszenie, rozsiadł się przy stole. No cóż. Jak dawali, to brał. I w ten sposób zabrał się za jedzenie, oczywiście słuchając w między czasie, co do powiedzenia mieli inni, oraz pracodawca. Swoją drogą... 7 osób. Sporo... TS. Będą wkurzać mnie tylko jeszcze bardziej!-pomyślał i rzucił Lysandrze wymowne spojrzenie.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1835-tachibana-dousetsu
Deszczowy Tancerz


Deszczowy Tancerz


Liczba postów : 109
Dołączył/a : 08/07/2013
Skąd : Wioska pełna biedy i edukacji ulicznej

Os Kelebrin - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Os Kelebrin   Os Kelebrin - Page 21 EmptyPon Sty 13 2014, 12:56

Jak zachowa się Deszczowy Tancerz podczas ponownego spotkania z Serge?

Nie minęło wiele czasu od misji w podziemiach Crocus, w których przyszło mu się pojedynkować z Metalowym Czarodziejem. Starcie to trudno obiektywnie opisać, ponieważ nie trwało zbyt długo, więc zapewne każdy z panów uważał, że to jego przeciwnik poniósł sromotną klęskę. W każdym razie, walkę przerwało nagłe natarcie żołnierzy MAK’u, którzy to pojmali dwójkę przeciwników. Niedawni wrogowie skępowani i zakneblowani szli na egzekucje, która na pewno by nastąpiła, gdyby nie pomysł Tancerza (przynajmniej tak uważał ten oto nieskromny jegomość). Ten oto zasugerował Serge’jowi sojusz i pomógł mu się uwolnić, jednak zamiast uzyskać obiecaną pomoc od Metalowego, został przez niego ogłuszony znienacka. Czy po takich wydarzeniach, Deszczowy i Serge’j będą w stanie razem współpracować?

Na samą myśl o magu aspirującego do tytułu War Maschine, Nemi zaciskała swój buławo parasol, tak, jakby planowała kogoś trzepnąć w łeb. Właśnie w ten sposób, z chęcią rozpoczęłaby spotkanie z Serge’jem, jednak wtedy, znowu, stałaby się osobą, która komplikuje wykonanie misji, zamiast pomagać w jej rozwiązaniu. Prowadząc wewnętrzną walkę z samą sobą, starała się opanować emocje, co jednak, prawdę powiedziawszy, jeszcze bardziej wyprowadzało ją z równowagi.

Gorące słońce przygrzało podbródek, którego nie zdołało osłonić szerokie rondo kapelusza. Tak to już było, że Deszczowy Tancerz zjawiał się zawsze przed czasem, zbiórka zaś, co również zwyczajne, zamiast zacząć się punktualnie, opóźniła się. Z Firstwick’iem wiele słów nie zamienił, przedstawił się tylko jako ten, który wykonuje zlecenia dla rady, zamienił kilka nieistotnych formalności, po czym poprosił o informacje na temat pozostałych czarodziei. Zaspokoiwszy swą egoistyczną żądzę informacji, oddalił się nieco, pogrążony w zadumie. I tak czekał, myśląc i pocąc się przez kolejne trzy godziny, nie odzywając się do Firstwick’a ani słowem, aż do czasu jego propozycji poczęstunku.

- Przyjdzie tu taki Mechamag, co to lubi się obżreć przed misją, a potem gdy dostanie w brzuch rzyga tak, że traci kontrolę nad ciałem i magią – poinformował bynajmniej niezbyt uprzejmie, po czym zmierzył morderczym wzrokiem Ayumu’a sięgającego po kanapkę.

Nemi, czy zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego twoi towarzysze misji, jakby to powiedzieć delikatnie, nie są chętni do utrzymywania żadnych relacji z tobą?

Kobieta nie zadawała sobie takich pytań, to oczywiste. Ona była pozbawiona wolnej woli, najpierw w dzieciństwie, później w gildii u Dotum, teraz jako niewolnik rady, mający za zadanie oczyścić swe grzechy z przeszłości pod nową osobowością, zwaną Deszczowym Tancerzem. Nigdy nie posiadała wolnej woli, robiła jedynie to, co rozkazują jej silniejsi, samemu gardząc i pomiatając tymi, którzy są słabsi. Dziś zaś Rada wysłała ją na kolejną samobójczą misję – miała wyzabijać wampiry w towarzystwie maga klasy S i kilku dzieciaków, tworzących tarczę mięsa armatniego. Całe osiedle wampirów, cóż to takiego dla Tancerza?

Nie bała się śmierci. By lękać się utraty życia, trzeba najpierw żyć, ona zaś była jedynie marionetką, sługą, niewolnikiem. Nie posiadała własnej woli ani własnego jestestwa, wykonywała jedynie swoje obowiązki, od zawsze. Gdyby zginęła, nie straciłaby nic ani nie miałaby żadnej rzeczy, jakiej można by żałować. Co więc czuła? Planowała się dobrze bawić, bo jeśli już trzeba być niewolnikiem, to najlepiej takim, który czerpie przyjemność mimo tego, że jest zniewolony.

Nierozwiązana sprawa z War Maschine była tym, co zakłócało jej dobry nastrój. Serge nie należał do dobrych towarzyszy zabaw, bo miał własną wolę, z powodu której nie chciał się podporządkowywać  rozkazom samozwańczych liderów, takich jak Deszczowy. Miał coś, na co Nemi nigdy by się nie odważyła i to właśnie tak bardzo złościło kobietę. W głębi duszy pragnęła, by to inni zawsze podporządkowywali się jej rozkazom, ona zaś by była po tej drugiej stronie – zamiast niewolnikiem, panem i władcą.

Zapach ciepłego pieczywa, jak również innych, bardziej wykwintnych smakołyków, wypełniał okoliczną przestrzeń. Dłoń obniżyła rondo kapelusza, tak, aby zasłonić wykrzywiającą się twarz. Wychowana w ubóstwie kobieta przez większość życia musiała zadowolić się czerstwym, nie zawsze czystym chlebem. Nie co dzień, lecz co jakiś czas. Czysty chleb był dla niej tym, czym dla mieszczanina jest obiad w restauracji. Dziś miała okazję wynagrodzić sobie wszystkie braki z przeszłości, jednak nie zrobiła tego, kryjąc się za maską twardego i nieuczuciowego człowieka. Czuła, że nie zasługuje na to, by jeść tak dobry pokarm. Była przecież niewolnikiem. Jedyna radość, do której miała prawo, to uczucie ocierania się o śmierć. Do tego ją stworzono. Młotek ma wbijać gwoździe, łopata ma kopać doły. Nemi jest narzędziem, które zabija ludzi. Kiedyś w imię zła, dziś w imię dobra. Jedyne, co jej wolno, to zabijanie innych i cieszenie się z tego, że to wróg umiera, a nie ona sama.
- Jestem Deszczowy Tancerz z Lamia Scale i zatłukę każdego z was, kiedy tylko zmieni się w wampira – przedstawiła się Nemi głosem zimnego i oschłego mężczyzny.

Nemi, czy zastanawiałaś się kiedyś, dlaczego w twoim życiu nie ma uśmiechów, radości, ciepłych ludzi? Oczywiście, że się nie zastanawiałaś, przecież ciągle żyjesz przeszłością pełną tłumionej nienawiści.

- A teraz – wtrąciła się, gdy tylko wszyscy się przedstawili – proponuję by Pan Szef - zwrócił się do maga klasy S (a jeśli go nie było, to do zleceniodawcy) - przedstawił swoją wizję wykonania misji, bo jak się spodziewam, nie zebraliśmy się tutaj, aby chronić armię kapłanów święcących hektolitry wody, którą to ja później zmieniłbym w deszcz który wykończyłby wszystkie wampiry na osiedlu. Nie ma tu kapłanów ani świętego jeziora, prawda? – zapytał ironicznie, po czym dodał na tym samym tchu – Tak więc z chęcią posłucham, co Pan, albo inni z was mają tutaj do powiedzenia. Swoją drogą, gdzie leży czosnek? – zakończył niespodziewaną zmianą tematu, rozglądając się po stole.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1232-deszczowy-tancerz#18041 https://ftpm.forumpolish.com/t1230-kp-deszczowego-tancerza#18028 https://ftpm.forumpolish.com/t1486-deszczowy-tancerz#22958
Aff-chan


Aff-chan


Liczba postów : 634
Dołączył/a : 12/08/2012

Os Kelebrin - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Os Kelebrin   Os Kelebrin - Page 21 EmptyPon Sty 13 2014, 18:51

Ah~ zapowiadał się wyborny wieczór, dwie karoce przepełnione ludźmi rządnymi sławy, mocy czy też majątku, na tyle mocno by wejść do gniazda potworów. - Niczym koleś dowożący pizzę, tyle że tą pizzą jest sam dostawca! Oh, ależ pięknie ujęte, tak poetycko~! Zapewne można by zapytać co przyszło do głowy temu młodemu wampirowi by po raz kolejny wybrać się do tego miejsca? Otóż, parę głupot... po pierwsze: Wszystkie skarby w posiadłości prawnie należą się właśnie jemu(Jako iż pierwszy postanowił je ukarać, szanować mu tu złodziejski kodeks honorowy!), po drugie chciał się przekonać jak mają się jego własne zdolności w porównaniu do innych wampirów, po trzecie... chciał się pokazać w nowiuteńkim stroju wprost z krainy mody - głowy Affcia! Odważył się nawet na coś tak skandalicznego jak niezałożenie kapelusza, wyobrażacie to sobie?! No i po czwarte... jakoś tak ostatnio nie bardzo miał co robić, wampiryzm zabija szczęście w życiu ale i je przedłuża - gdzie tu sens?  
Właśnie dla tych wszystkich powodów, blondasek nudził się teraz w karocy, bhe... co za nudny sposób podroży, miotły są o niebo ciekawszym i zdrowszym dla ekosystemu środkiem transportu, no ale nie każdy w tym zacofanym królestwie zna potęgę mioteł. Wracając jednak do tematu, droga nieco trwała, a i towarzystwo jakoś nie paliło się do rozmowy ale w końcu dotarli do punktu zbiorowego, gdzie czekała na nich... kolacja? (Ironiczne) Yey, jak dobrze, że wampiry nie odżywiają się tymi wszystkimi smakołykami na stole, ehh. Po prostu super, dobrze, że chociaż czerwonooki pił coś przed podróżą, choć zwierzęca krew nie jest zbyt ciekawym posiłkiem, ciekawe jak smakuje ludzka? O, albo wampirza... to by dopiero była zbrodnia przeciw własnej rasie! Ale, czy was to nie interesuje? Spaczony umysł Afuro bardzo. Jak na razie powstrzymuje się przed rzuceniem się na ludzi, ale jak długo wytrzyma? Mamusia zawsze powtarzała by trzymać się zdala od wszelkich substancji uzależniających.  W każdym razie, na wejściu młody krwiopijca ukłonił się gospodarzowi tej zacnej potańcówki, po czym zamiast zasiąść jak reszta przy stole, stał opierając się o ścianę, zupełnie jakby chciał powiedzieć "jestem zbyt cool by zwami siadać, postoje i dam wam worom miecha podziwiać wspaniały krój mego stroju", poza tym miał z tego miejsca niezły pogląd na resztę cyrkowej bandy. Jedni zasiadali do stołu, inni grozili mordowaniem, chcąc zdobyć jakoś zapasy święconej wody i czosnku, phi żółtodzioby... pora zabłysnąć!
- Kukuku~. Jaki zabawny, twój pseudonim ci raczej nie pasuje, drogi smętny tancerzu, powinieneś raczej nosić miano wesołej baleriny, z tym wyszukanym poczuciem humoru~. Jako łowca ty paskudnych bestii a co z tym idzie, jedyny profesjonalista na tej sali, zmuszony jestem nieco was wyedukować.

Odparł teatralnym tonem, kłaniając się przed wszystkimi i z uśmiechem kontynuując swą mowę, oh... gra się właśnie zaczęła.
- Wysłuchajcie więc słów wielkiego łowcy - Maksymiliana von Ferks, dla znajomych Max bądź Maksiu. Woda święcona to mit, wasi śmieszni bogowie nie istnieją, a jedynie Wielka Wiedźma, a przynajmniej tak mnie nauczono. Czosnek też nie jest zbyt skuteczny, co najwyżej spowoduje chorobę żołądkową.  Radzę się raczej zaopatrzyć w srebrną zastawę stołową, trzymać w grupach i mieć nadzieję, że najpotężniejszy wampir rzuci się na waszego kolegę, dając wam szanse uciec. Spiszcie też testamenty i pożegnajcie wnuki, albowiem mogą się przydać. Poza tym słuchajcie rozkazów najważniejszego rangą - Mnie i niewchodzenie dowódcy w drogę. Jakieś pytania? O, bo ja mam. Panie gospodarzu, czy wiadomo coś o ruchach wampirów z twierdzy Os? Z mych informacji wynika, że podczas baru było ich całkiem sporo, ale i panował miedzy nimi jakiś konflikt. Czy wiecie może, kto obecnie panuje w zamku? Czy ktoś stamtąd odszedł? A może przybył? Czy piwnice dalej są pełne skarbów? A po holach biegają gorylice?
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4733-wiedzmakowy-painpal#98364 https://ftpm.forumpolish.com/t4672-true-passion-never-dies
Serge




Liczba postów : 81
Dołączył/a : 29/06/2013
Skąd : Cybertron

Os Kelebrin - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Os Kelebrin   Os Kelebrin - Page 21 EmptyPon Sty 13 2014, 20:42

Cholera... czemu musiał trafić akurat na niego? Tego typka najchętniej by teraz wyrzucił kilka kilosów dalej nie zostawiając po nim żadnego śladu, a potem pójść na wampiry w grupie, w której da się normalnie pracować! No przecież jakiś debil dopuścił tego przy chlasta do takiego zadania. Serż jedynie przyłożył rękę do twarzy, po czym ją opuścił. Serio był tym zażenowany, czego nie dało się całkowicie ukryć. Wsiadł do powozu, gdzie nie było tego pieprzonego ciecia, bo przecież gdyby byli w jednym pojeździe to zrobiłby z niego miazgę. Siedział w tym czymś i założył między czasie rękawice, które nie dawno kupił, w końcu nie wiadomo czy coś na nich nie wyskoczy... ale na szczęście nie wyskoczyło, więc wszystko było cacy. Na ramieniu miał przewieszoną niewielką torbę z bombami, które nie dawno zakupił, paroma „wiankami” czosnku, srebrnym nożem do masła. W końcu wysiedli i było dobrze. Chłopak żuł gumę miętową, którą wypluł gdzieś na bok, gdy tylko zrobił pierwszy krok. Chyba nie miał nic do zrobienia innego po za tym. Było tutaj pełno jedzenia, ale jemu za bardzo się nie paliło, ma dietę i nic ciężkiego raczej jeść nie może, będzie musiał się zadowolić czymś lekkim. Uśmiechnął się do pracodawcy:
- Serge Albertson, miło mi pana poznać panie Firtswicku- kultura przede wszystkim, w końcu nie był chowany w oborze, nie? No więc się przywitał jak należało, bo w końcu jest człowiekiem, a nie jakąś marionetką czy innym... robotem? Nie no, robot to w połowie jest, ale bardziej człowiek! Ma uczucia i w ogóle, a nie zgrywa zgorzkniałego twardziela. Spojrzał na Deszczowego, powstrzymując się od śmiechu.
- Żebyśmy ciebie nie musieli zatłuc- chyba mówił poważnie i w sumie nawet mu to odpowiadało, mimo tego, że on nie jest wampirem. Jednak po tekście o Balerinie na natychmiast wybuchł gromki śmiechem, po czym poklepał Affcia po ramieniu.
- Już cię lubię Ziomek- powiedział, po czym podczas zabierania ręki PRZYPADKOWO przejechał mu srebrnym elementem rękawicy po szyi, co z tego, że rękawica była również pachnąca wręcz czosnkiem, którym była dzień wcześniej dość solidnie natarta, przecież on nie jest wampirem... Prawda? Jednak jego słowa zlał i delikatnie się odsunął od niego... Może wystąpi jakaś reakcja? Jak tak to od razu cofa się parę kroków do tyłu.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1325-robo-robo https://ftpm.forumpolish.com/t1162-serge https://ftpm.forumpolish.com/t1388-warsztat-naprawy-mechow
Hibari


Hibari


Liczba postów : 86
Dołączył/a : 16/06/2013

Os Kelebrin - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Os Kelebrin   Os Kelebrin - Page 21 EmptyPon Sty 13 2014, 22:02

Wreszcie nadszedł list od rady z datą i miejscem spotkania grupy, której zadaniem będzie zlikwidowanie wampirów z Os Kelebrin. Perfumiarz niezwłocznie udał się do miejsca widniejącego w napisanej wiadomości, skąd też wraz z pozostałymi został zabrany przez powozy w kolejne miejsce w którym zostaną zapewne podane szczegóły planu ataku. Hibuś wsiadł do pierwszego lepszego powozu. Podróż umilił sobie książką, chciał bowiem odstresować się przed nadchodzącą walką. Był już raz w owej rezydencji i chwile które tam spędził raczej nie można było zaliczyć do przyjemnych. Mimo wszystko postanowił dołączyć do grupy uderzeniowej, nie dla sławy, nie dla pieniędzy, nie uważał się za jakiegoś bohatera, powód był prostszy, zamierzał się zemścić za wszystkie ofiary krwawego bankietu w którym brał udział. Choćby miał zginąć postara się wybić tyle tego szajsu ile tylko da radę.

Wreszcie dojechali, tak jak inni wyszedł z powozu. Pogoda była naprawdę ładna, zanosiło się na naprawdę ładny dzień, nie licząc walki na śmierć i życie która niedługo się rozegra. Na miejscu przywitał ich przedstawiciel Hargeonu, pan Ebenezer Firstwick.
- Hibari Goto - przedstawił się wykonując lekki ukłon. Zaraz potem ruszył do budynku w którym zastał ucztę.
- Czyżby ostatni posiłek - mimowolnie powiedział cicho pod nosem patrząc na to wszystko przed nim. Mimo wszystko usiadł do stołu - skoro to może być ostatni dzień jego życia warto chociaż sobie dobrze zjeść - pomyślał. W trakcie jedzenia wysłuchał blondaska który przedstawił się jako łowca wampirów. Parę szczegółów takich jak fakt, że czosnek nie działa może się mu przydać, tak jak i również, że działanie srebra nie jest mitem. Perfumek z automatu sprawdził zastawę stołu, jeśli noże są wykonane ze srebra postanawia jeden zakosić na wszelki wypadek, a gdy czerwonooki skończył mówić dodał swoje trzy grosze.
- Bądźcie również świadomi, że wampiry są wyjątkowo szybkie i silne. Jak i również uczucie bólu jest im obce. Po tym jak uciąłem rękę jednemu przedstawicielowi tego gatunku nie zauważyłem żadnego oznaku bólu, nawet najmniejszego grymasu na twarzy. No i oczywiście, gdy wampir się pożywia leczy swe rany - (co do ostatniego Hib wywnioskował to na podstawie wampirzycy z którą walczył. W końcu na początku była jakąś dziwną breją, a po zjedzeniu sobie co nieco nabrała kształtu) po tych słowach Hibuś wrócił to wcześniejszej czynności, czyli do konsumpcji.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/f43-fairy-tail https://ftpm.forumpolish.com/t1076-hibari
Lysandra


Lysandra


Liczba postów : 11
Dołączył/a : 26/09/2013

Os Kelebrin - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Os Kelebrin   Os Kelebrin - Page 21 EmptyPon Sty 13 2014, 23:10

Było w tym coś niepokojącego, przyprawiającego o dreszcze…

Cała podróż przebiegła we względnym spokoju. Drogę można było spokojnie przespać, choć sama tego nie zrobiła. Nikt nit kwapił się do rozmowy, lecz musiała czuwać. Oparła mimowolnie głowę o ścianę powozu i raz po raz zerkała spod przymkniętych oczu na Tachiego. Denerwował się, co było dość jasne. Nie umiała go jednak uspokoić, więc wolała jedynie kontrolować jego stać, pilnując, by nikomu nie zrobił krzywdy. Po pewnym czasie to nużące zajęcie przestało ją już w ogóle interesować, aż w końcu zignorowała swojego… kolegę.

Prawdziwa „zabawa” zaczęła się po wysiadaniu, gdy blondyn wyskoczył niczym poparzony z powozu, nie bacząc na nikogo. Westchnęła bezgłośnie, przyglądając się jego zachowaniu. Jeszcze przeciągnęła się w środku, rozprostowując kości, by dopiero wtedy powoli wyjść. Specjalnie jej się nie śpieszyło, żeby umrzeć.

Podążyła za nim, nie oglądając się za innymi. Nie miała sposobności na uprzejmości. Przedstawić się wszystkim po kolei? Zajęłoby to za dużo czasu, kosztowałoby za dużo sił. Dodatkowo… ludzie raczej nie lubili, gdy się do nich odzywała. Niektórzy nawet krzyczeli za pierwszym razem… Lepiej ich nie straszyć czy denerwować. Poza tym nadal czuła się trochę jak… matka?

Usiadła obok niego, lustrując wzrokiem zastawiony stół. Tyle jedzenia… Raczej tego nie upchnąć, więc pójdzie na zmarnowanie. Dziwni byli ludzie. Narzekali na problemy, a nie szkoda im było tak cennej rzeczy.

Ona też rzuciła mu spojrzenie. Z takim wyjątkiem, że jej raczej nie wyrażało zbyt wielu uczuć. Westchnęła znowu i wyciągnęła dłoń w jego stronę, mając nadzieję, że za nią złapie.
- Nie denerwuj się, bo sam się sparzysz… Mógłbyś mnie przedstawić?
Powrót do góry Go down
Hexalillius


Hexalillius


Liczba postów : 10
Dołączył/a : 03/07/2013

Os Kelebrin - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Os Kelebrin   Os Kelebrin - Page 21 EmptySro Sty 15 2014, 13:38

Zastanawiające. Nie wiedział, dlaczego tak wiele osób zdecydowało się podjąć tak niebezpiecznego zadania. Ktoś musi, ale czy do takiego przedsięwzięcia nie lepiej wykorzystać kilku z grona świętych magów? Z jakiej przyczyny ci wszyscy ludzie wyrazili chęć udziału w misji? Byli na tyle potężni, by nie była dla nich śmiertelnym zagrożeniem? Pragnęli sławy, pieniędzy, potęgi? A może naoglądali się Zmierzchu i szukają przystojnego wampira do towarzystwa? Nigdy nic nie wiadomo. Sam Hex nie potrafił dokładnie sprecyzować, dlaczego zdecydował się wziąć udział w przedsięwzięciu. Zdawało mu się, że głównym powodem była ambicja.

Jego aktywność w powozie nie należała do największych. Zerkał jedynie na swych towarzyszy, analizując ich mowę ciała, sposób poruszania. Spostrzeżenia mogły się przydać, jednak miało to raczej charakter zabawy umysłowej. Ostatecznie jednak mag stwierdził, że krajobrazy są ciekawsze od spojrzeń zgromadzonych jednostek. Znaczy... W lwiej części byli to faceci, a takie obiekty nie interesują oczu naszego bohatera, toteż postanowił z wgapianiem poczekać, aż będzie się w kogo wgapiać.

Wysiadłszy z powozu, oddalił się o krok, by nie przeszkadzać reszce wysiadających i westchnął. Ale jakież to było westchnięcie! Nawet sosny wręcz przyginały się w stronę Samotnika, by skosztować choć cząstki tego westchnięcia, niosącego z sobą przesłanie niepojętej wręcz charyzmy. Następnie z wypiętą godnie klatką piersiową, rozejrzał się wokół. Po przyjęciu do wiadomości tego, co zobaczył, spojrzał na gospodarza i stwierdził, że ten skończył swą przemowę. Informacje płynące z tej krótkiej prelekcji były równie istotne co egzystencja legendarnej zielonej krewetki o imieniu Herman. Hex nie wiedział do końca, skąd wziął to porównanie. Nie chciał jednak brnąć w szczegóły, gdyż był przekonany, że krewetki winny nie być zielone. Podszedłszy do stołu, przed zajęciem miejsca na środku, lub możliwie blisko środka, ławy, postanowił się przedstawić.
-Hex.- Powiedział, skłoniwszy głowę w kierunku Firstweeka, a następnie pozostałych zgromadzonych. Krótko i zdecydowanie. Stwierdził, że nie chce teraz zwracać na siebie zbytniej uwagi. Nie chce, żeby to jego ludzie osądzali jako pierwszego, gdyż pierwsze sądy często są dość rozbuchane. W tę czy inną stronę. Na wszelkie osobliwości, które już zaczęły się jawić w jego otoczeniu, reagował delikatnym uśmiechem. W zasadzie nie ma sensu zabierać teraz głosu. Postanowił więc, że chapnie se kanapkę. Jak postanowił, tak zrobił.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1842-hexalillius
Yōsei


Yōsei


Liczba postów : 23
Dołączył/a : 28/07/2013
Skąd : Gda

Os Kelebrin - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Os Kelebrin   Os Kelebrin - Page 21 EmptyNie Sty 19 2014, 17:27

Chłopak spokojnie podczas podróży spoglądał na magów. Każdy wydawał mu się inny, niepowtarzalny w końcu rada na pewno by nie wzięła magów, którzy korzystają z takiej samej magii. Jedna dziewczyna przysypiała, trochę to go irytowało, no bo w końcu są na wspólnej misji, powinni się lepiej poznać. Chociaż dla magii chłopaka to lepiej jeśli nie znają go, ani jego rodzaju magii jaką się posługuje.


W końcu dotarli na miejsce, zdziwił się, że czarodzieje jego pokroju mają jeszcze trochę dżentelmeństwa w sobie, można powiedzieć, że blond chłopak zrobił Yosei'u wrażenie. Ten jednak spokojnie wychodząc zauważył kuśtykającego chyba na lewą nogę starca, a następnie od razu uznał, że musi on być jego zleceniodawcą.
- Pan zapewne to ta ważna głowa, która musi nam powiedzieć, co i jak.- powiedział, lekko podnosząc prawy kącik ust, wykonując dzięki temu jakiś uśmiech.
Kolejną ważną rzeczą, która według niego taka była to fragment w czasie kiedy to jedna z osób, która z nim przyjechała poszła od razu do stołu, a dzięki temu zwrócił uwagę na to, iż znajduje się na stole jedzenie.
- Przynajmniej niektórzy odpoczną. Ważne jest to by każdy na misji był wypoczęty i w pełni sił.- myślał, ale taka była prawda. W końcu ta misja została im zlecona przez radę magiczną, a to oznacza, że nie jest to byle jaka misja. Chłopak niestety nic nie słyszał o wampirach prócz tego co przeczytał na zgłoszeniu, ale miał nadzieję, że wszystko pójdzie bez problemowo, w końcu nikt nie chce umierać na misjach, zjedzonym przez wampira. Dopiero po pewnym czasie nasz młody mag zaczął słuchać przemówienia jakiegoś mężczyzny w kapeluszu, które nad wyraz było bardzo mądre i podzielał jego zdanie.  Następnie dodał
- Yosei jestem, i podzielam zdanie Pana w kapeluszu, przepraszam długo zajmuje mi uczenie się imion. Jednakże myślę, że dobrze by było byśmy wiedzieli co mamy. Czyli kto z nas czym dysponuje byśmy umieli współpracować. Myślę też, że nie powinniśmy ukrywać sekretów, które pomogły by nam aby ta misja została wypełniona bez zbędnych śmierci.- mówił, po czym sięgnął po banana i zaczął delikatnie zdzierać z niego skórkę po czym wziął go do ust i zaczął jeść.
Proszę Pana, a może pan ma jakieś uwagi, czy informacje dotyczące tej misji, które dałyby nam jeszcze większy zasób wiedzy niż ogłoszenie z tablicy- powiedział kiedy przeżuł i połknął pierwszy kęs banana.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t2054-yosei-sa#35351 https://ftpm.forumpolish.com/t1858-yosei
Jo


Jo


Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań

Os Kelebrin - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Os Kelebrin   Os Kelebrin - Page 21 EmptyPią Sty 24 2014, 16:55

MG

Zebrane osobistości naprawdę przedstawiały się różnorako. Kiedy Firstwick przerzucał spojrzenie z jednego na drugiego, nie wiedział jeszcze, jak skończy się ta misja. Czuł się dość niepewnie, czy ta banda dzieci na pewno podoła temu zadaniu? Byli magami, na pewno coś potrafili, ale ile? Przejechał dłonią po twarzy, kiedy magowie zajmowali swoje miejsca i nawet słuchał ich wzajemnych uszczypliwości, uśmiechając się nie pewnie.

A kogo dokładnie wyznaczono do tego zadania? Blondyn, który zdawał się pozbawiony kultury i ogłady. Widocznie poirytowany i zapewne, niebezpieczny. Pewnie typ głupiego siepacza, pokroju tego całego Natsu Dragneela, który kiedyś wykonywał dla nich zadanie. Jeśli był silny jak tamten, mógł być użyteczny, ale mógł też szybko paść... obok niego siedziała jedyna dziewczyna w towarzystwie. Całkiem ładna, zdaniem Ebenezera, ale wydawała się nieco krucha i... osowiała? Nie wiedział czy taka da sobie radę, ale zapewne musiała posiadać jakąś wspomagającą magię... może była medykiem? Uwagę zwracał też Pan Tancerz i Yosei. Dwójka która dużo mówiła, notabene zadając mu pytanie, ale jakoś nie przypadli mu do gustu. Nie dostrzegał ich zalet, czyżby ukryte, zaskoczyć miały nawet wampiry?

-N-nie ma czosnku...-Powiedział niepewnie. W końcu to oni byli magami, sami powinni zadbać o swoje wyposażenie. Oni tylko zlecali im zadanie.-A plan na pewno będzie miał jakiś, wasz towarzysz z rady...-Dodał niepewnie, kiwając przy tym głowom.-Tak samo jak informacje-Już nieco pewniej zwrócił się do Yoseia. Tak, jego cel był nieco inny. Ale o tym zaraz... Jednocześnie w tym momencie miało miejsce zetknięcie, między Serdżem a Affem. Trzeba przyznać ze po pierwsze zapach czosnku już nieco zwietrzał, mimo wszystko wszyscy mogli stwierdzić że od Serge'a wali, zaś Affa towarzystwo chłopaka mdliło. To było widać, ale w zasadzie nic nadzwyczajnego, prawie każdego mdlił by odór czosnku, tuż obok twarzy. Ocierając się rękawicą, Serge, nic nie dostrzegł, jednak Aff odczuł delikatne ukłucie bólu, delikatne bo było to tylko otarcie, ale jasno mówiło Affowi, że spotkanie ze srebrem może mieć zgubne konsekwencje(Serge, połamać ci PRZYPADKOWO nogi za te próby god moda?).

A co z resztą magów? Długowłosy blondyn, i Hibari Goto, który ponoć był jednym z tych którzy dostarczyli wieść o wampirach. Tego drugiego kojarzył, z opowieści... w każdym razie oboje wydawali się doświadczeni no i prawdopodobnie byli już w twierdzy. Niewątpliwie ta dwójka stanowić będzie mózg i rdzeń tej drużyny, tak przynajmniej sądził, w końcu skoro najwięcej wiedzieli o wrogu, będą najskuteczniejszą na niego bronią? Poza tym była jeszcze trójka. Serge, zdawał się kulturalnym i miłym dzieckiem, szkoda było Ebenezerowi, że ów chłopak musiał iść na tę misję, na której prawdopodobnie straci życie. Za to dwójka ostatnich, Hex i Ayumu... roztaczali wokół siebie dziwną aurę, aurę która mówiła Firstwick'owi, że ta dwójka, przeżyje. A intuicja rzadko go myliła.

-W każdym r-razie.-Chrząknął, by zwrócić na siebie uwagę magów.-Jak dobrze w-wiecie...-Zaczął i kaszlnął, zaciskając dłonie na spodniach i próbując uspokoić głos.-Niedawno miało miejsce tragiczne wydarzenie. Wielu możnych z Hargeonu, umarło.-Zmarszczył brwi.-Znaczy się, zostało zamordowanych. Przez Demona z Os Kelebrin, samozwańczego Lorda Desa, nazywającego się wampirem.-Powiedział nawet spokojnie.-Nasze stanowisko jest jasne. Wampir czy nie wampir, jest to morderca, a waszym zadaniem jest tego mordercę i jego popleczników, zabić, lub w miarę możliwości postawić przed sądem.-HA, HA, HA, jak to wampiry to niech to kurw*stwo zabiją. Właśnie takie myśli, błądziły po głowie Ebenezera, który wcale nie chciał się z wampirami spotykać. A w sądzie pewnie by i musiał.-Kwestia waszego wynagrodzenia, jest dość prosta. 100 tysięcy klejnotów dla każdego, kto wróci z wykonanej misji. A do tego po jednej części zbroi Boga mórz, jako wyraz wdzięczności szlachty Hargeonu.-Powiedział wyniośle, jak by magów faktycznie czekało wiele dobrego, w zamian za wyplenienie zła z pobliskiej twierdzy.

-co do ruchów dookoła twierdzy, nic nie zauważyliśmy. Raczej nikogo tam nie wysyłać, to zbyt niebezpieczne, więcej na pewno wam powie ten który pójdzie z wami...-...właśnie, z magami miała iść jeszcze jedna osoba z rady, tylko gdzie on był? Właśnie w momencie gdy przez głowę Ebenezera przebiegły takie myśli, rozbłysło jasne, wręcz oślepiające światło, ów światło dało się we znaki głównie Affowie, pozbawiając go zmysłu wzroku na krótki czas i sprawiając ogromny ból głowy. Ale co tam, grunt to nie dać nic po sobie poznać. Mimo wszystko Aff chwilowo nie widział, a co zobaczyła reszta? Z kręgu światła, wyszedł prawie dwu metrowy chudy mężczyzna. O długich do pasa szarych lokach i koziej bródce o szpakowatym kolorze. Bystre zielone oczy błądziły po magach, kiedy wykrzywiał usta w grymasie który imitować miał uśmiech, a utrudniała mu to niestety lewa połowa twarzy, której polik, przypominał pole, po które ktoś usilnie próbował zaorać. Przy tym "Uśmiech" właśnie lewy kącik warg, drgał, jakby bardzo nie chciał, by ów mężczyzna nad nim zapanował. Mężczyzna, dodajmy ubrany w białe spodnie i koszulkę o krótkim rękawie, z niebieskim krzyżem na piersi. Koloryt ubioru i postawa mężczyzny, mogły dać pewne przesłanki, co do tego kim jest. Te przesłanki, potwierdziły jego słowa.

-Rivnic, policja magiczna...-Wymruczał, jednocześnie podnosząc ze stołu kawałek chleba i pakując go sobie do ust. Szybko przegryzł, przełknął i spojrzał na każdego, bardzo uważnie.-Po co, idziecie do tej twierdzy?-Zapytał, marszcząc brwi. Widocznie było to dla niego dość istotne pytanie.

Czas na odpis: 30.01 godzina 17:00

Stan postaci:
Aff-chan: Lekkie mdłości, ból głowy, problemy ze wzrokiem
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4013-to-cos-od-pd-jo#79641 https://ftpm.forumpolish.com/t3795-joseph https://ftpm.forumpolish.com/t4016-karta-zdrowia-jo#79647
Ayumu


Ayumu


Liczba postów : 236
Dołączył/a : 27/12/2012

Os Kelebrin - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Os Kelebrin   Os Kelebrin - Page 21 EmptySob Sty 25 2014, 02:48

Pierwsze spotkania i pierwsze... nazwijmy je uprzejmościami, były już za nimi, tak przynajmniej to wyglądało. Kto miał się przedstawić ten to uczynił, kto nie chciał tego zrobić na pewno nie zostałby zmuszony do tego przez Kanzakiego. Imiona były w tym miejscu dla nich kompletnie niepotrzebnie, tak długo jak tylko potrafili się wzajemnie tolerować i w razie potrzeby sobie "pomóc", tak długo wszystko było w porządku. Blondyn wątpił z resztą by ktoś przybył tu po to, by zawrzeć nowe znajomości okupione trudem, bólem, łzami i własną krwią. Ludzie tak nie działali, a przynajmniej nie ci, którzy chcieli pożyć trochę więcej na świecie. Rzecz jasna impertynentów sądzących, że dobrą wolą i chęcią działania można zrobić wszystko nie brakowało, takich ludzi szybko jednak osądzał los wspierany przez zastane okoliczności, a Ayumu nie wątpił, że ktokolwiek tutaj umrze podczas wykonywania wspomnianej misji... ten po prostu umrze. Ot, żaden wielki dramat, żaden wielki problem, kolejna nieszczęśliwa i och jakże tragiczna śmierć na polu walki w trakcie wykonywania zadania. Coś co mogło przytrafić się każdemu i praktycznie byle gdzie, jeśli tylko parało się zawodem maga. Może dlatego też sam chłopak do jakiegoś stopnia był przyzwyczajony do zderzenia się z tego typu filozofowaniem i niespecjalnie przejął się słowami Deszczowego, który z resztą nawet zdołał otoczyć go jakże ciepłym spojrzeniem? Tak czy siak z lekko zaskoczoną i niepewną tego co właściwie źle zrobił Kanzaki spojrzał na rzucającego gromy w jego kierunku Tancerza, a chwilę później po prostu wrócił do swojej kanapki, przysłuchując się temu jak kolejni ludzie nie tylko się przedstawiają, ale także udzielają innym wskazówek i przydatnych fragmentów wiedzy. Jedzenie właściwie przydatne było w tym momencie po to, by mieć fizyczną wymówkę ku zachowaniu ciszy i nie zabieraniu głosu, dopóki cała ta zgraja nie zacznie nadawać w miarę na podobnych falach. Ciekawe było natomiast to, że ktoś tu chyba miał jakieś niepozałatwiane sprawy z innymi zgromadzonymi. Dodatkowo część ludzi wydawała się nadmiernie wręcz ożywiona. Ach, no tak. Wszyscy mogli tu zginąć. Kanzaki też. Lepiej było o tym nie zapominać. Jedno obserwować, drugie zatracić się w obserwacji. Mężczyzna poczynił jednak pewne konkretne spostrzeżenia, których postanowił się trzymać, choć niekoniecznie musiał od razu wszystkich o tychże informować. Ważne było, że powziął pierwszą myśl, która mogła się przydać w przetrwaniu tego zamieszania.

Wszystkie rzeczy miały jednak swój koniec, tak było i z kanapką którą własnie jadł, dlatego też sięgnąwszy szybko po kolejną, a przy okazji zagarniając po drodze nożyk, dla lepszego rozsmarowania powierzchni kanapki, spokojnym krokiem począł przemieszczać się w kierunku ludzi, którzy wydawali się najbardziej kompetentni w kwestiach wampirzych - Hibariego i Affa. Być może by nawet dotarł do nich właśnie gdyby nie to, że ich gospodarz ponownie zaczął mówić, a stwarzanie pozorów grzecznego i kulturalnego mężczyzny wymagało w tym momencie odpowiedniego zachowania - takiego, by mówiący nie miał wątpliwości, że jest słuchany - tak też zastygł lalkarz w swoich ruchach i wysłuchał dokładnie kolejnych odpowiedzi na pytania swoich "towarzyszy", w międzyczasie przepływając wzrokiem po kolejnych osobach, tak jakby upewniając się, że pamięta dokładnie podane przez nich imiona i potrafi dopasować je do twarzy. O ile rzecz jasna imiona zostały podane. Nie zdołał za to zadać kolejnego pytania, o zbroję boga mórz (choć 100.000 klejnotów zostało z delikatną satysfakcją przez mężczyznę odnotowane), gdy nagle pojawił się ten, na którego wszyscy czekali... kolejny członek zespołu. I to z jaką pompą, jakimi fajerwerkami, jakże oślepiający talent musiał posiadać dany osobnik... Ironię jednak warto było odstawić na bok, pojawienie się nowego oznaczało coś konkretnego. Innymi słowy kolejny potencjalny problemotwórca. Czasami Ayumu żałował (bardziej niż zazwyczaj), że nie wszyscy mają taki charakter jak on. Wtedy byłby pewien, że uda im się uniknąć wszelkich niesnasków (przynajmniej do pewnego czasu), a tak łatwo potrafił sobie wyobrazić jak wiele niedopowiedzeń może powstać, jak wiele nieporozumień może wyniknąć w grupie tak sporej. Z chęcią pomachałby głową z niezadowolenia, gdyby nie fakt, że... zwyczajnie nie mógł sobie na to pozwolić.

Policja Magiczna? W sumie to miało sens. Koniec końców ludzie umierali, policja przynajmniej w teorii powinna się tym zainteresować. A tu nie tylko się zainteresowała, ale nawet działała, niesamowite! Jakże ta policja była oddana spawie, by wysłać aż jednego osobnika na tę niebezpieczną wyprawę! ...zdecydowanie za dużo dzisiaj ironizował mężczyzna, z jakiegoś powodu jednak nie mógł się od tego powstrzymać, zwłaszcza widząc akurat takiego człowieka, jeszcze na dzień dobry zadającego takie, a nie inne pytanie. Durne pytanie. Czemu interesowało go to, dlaczego banda ludzi chciała pośrednio złożyć swoje życie w ofierze dla jakiegoś wampira? Powinien się cieszyć, że przynajmniej istnieli ludzie, którzy chcieli wyręczyć jego jednostkę. - Aizaki, po to by pokonać wampiry - odpowiedział całkowicie zgodnie z prawdą i treścią pytania Ayumu, jednocześnie przybierając na usta delikatny uśmiech zakłopotania, właściwy osobie, którą zapytano o coś tak oczywistego, że wywołało to aż u niej swego rodzaju zdziwienie. - A w odpowiedzi na pytanie Yoseia - całkiem nieźle strzelam i jestem lalkarzem - skromnie wyjaśnił swoje umiejętności mężczyzny. Och, czyżby dzisiaj wchodził w rolę pogodnego milczka? Tego chyba jeszcze nie grał. Standardowo jednak w swoim stylu mieszał prawdę z niedopowiedzeniem. Nic złego w tym nie było.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t498-konto-ayumu https://ftpm.forumpolish.com/t486-ayumu-kanzaki https://ftpm.forumpolish.com/t1631-zapiski-ayumu#26303
Hexalillius


Hexalillius


Liczba postów : 10
Dołączył/a : 03/07/2013

Os Kelebrin - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Os Kelebrin   Os Kelebrin - Page 21 EmptyCzw Sty 30 2014, 02:17

//W sumie piszę bardzo nieprzytomny i z zamkniętymi oczami, więc gdybym kilka razy napisał to samo, to przepraszam. xd//

Posiadłszy pewne elementarne wiadomości na temat zgromadzonych, Hex stwierdził, że trzeba czekać. Jeśli ma przemówić do tej zgrai, musi wybrać najodpowiedniejszy moment. W tej chwili każdy jest zaabsorbowany sobą lub drącymi twarze magami. Chłopak uważał, że to stosunkowo nieoptymalna sytuacja, jednak - co tam, niech sobie rozmawiają, niech się kłócą o to, kto jest ważniejszy, kto jest większym łowcą wampirów i o co tylko chcą. Nasz bohater nie planował brać udziału w tego typu przekomarzaniach. Co prawda był świadom, że najprawdopodobniej grupa ma największe szanse na wykonanie zadania i wyjście ze wszystkiego bez większego szwanku, ma wtedy kiedy to on będzie jej dowodził. Niemniej jednak, sytuacja wymagała przebicia się do umysłów zgromadzonych. A istnieje wielka szansa, że będzie to nie lada osiągnięcie. Niemniej jednak, aktualnie jakakolwiek ingerencja ze strony Hexa nie była konieczna. Mógł więc opychać się do woli. Zachował jednak umiar i postanowił wtrząchnąć tyle, co by nie zgłodnieć w najbliższym czasie. Zapewne niektórzy szukać poparcia u reszty grupy, by poprzeć swoje stanowiska. Technomage jednak nie jest skłony do szastania "apruwalami". Ogranicza się do wchłaniania żarełka i oglądaniu zmagań towarzyszy.

Ale... w pewnym momencie rozbrzmiała e okolicy informacja na temat nagród. 100 tysięcy? Zbroja króla mórz? Gdyby nie to, ze mag nie miał najmniejszego pojęcia, co tak wspaniałego może być w owej zbroi, może i by się ucieszył. Niemniej jednak, "morze" to bardzo szeroka sprawa. Kto wie, czy nie otrzyma na przykład buta, który samodzielnie soli potrawy? Bojowa wartość tegoż artykułu bez wątpienia byłaby ograniczona, acz Hex mógłby zmienić karierę zawodową i zostać steet performerem. Teraz jednak w grę nie wchodziło zabawianie przechodniów, ale ucinanie wampirom łbów. Czy wykorzystywanie innych, równie skutecznych środków utylizacji umarlaków.
-Potrafię tworzyć maszyny... Byłbym również wielce kontent, gdybyś również pochwalił się swymi zdolnościami- Odrzekł chwilę po tym, jak pytanie Yoseia przebrzmiało. Ton głosu starał się dopasować tak, by wszyscy go usłyszeli, acz by dla nikogo nie był drażliwy. Mimo to, Czuł, że coś jest nie tak, kiedy ktoś wychodzi z inicjatywą, lecz sam jej nie podejmuje. Ale co tam.

-Dla uzyskania zysku, informacji, z ciekawości oraz dla usunięcia elementów, które bez wątpienia mają niepozytywny wpływ na okolicę- Powiedziawszy co trzeba, uśmiechnął się w stronę policjanta i wyglądał dalszego rozwoju wypadków.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1842-hexalillius
Kazu


Kazu


Liczba postów : 34
Dołączył/a : 30/12/2013

Os Kelebrin - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Os Kelebrin   Os Kelebrin - Page 21 EmptyCzw Sty 30 2014, 14:22

Złapał za dłoń Lysandry i mruknął coś pod nosem. No tak, całkowicie zapomniał o tym, że dziewczyna nie potrafiła mówić... Tylko posługiwała się telepatią, a on jest jedyną osobą z towarzystwa która jest do tego przyzwyczajona. Wstał więc i odchrząknął:
-Ah, tak, zapomniałbym. To jest Lysandra. Nie potrafi mówić.-powiedział, nie owijając w bawełnę i rzucają wszystkim zgromadzonym wzrok mówiący "tylko spróbujcie jej coś zrobić, to będziecie mieli ze mną do czynienia. Po czym po prostu usiadł, ściskając lekko dłoń dziewczyny i oddychając miarowo... aby się uspokoić. Nie jadł już, tylko siedział i słuchał innych. I przyglądał się im dokładnie. Odpowiedział tylko na pytanie jakiegoś chłopaka.
-Walczę wręcz... jestem magiem ognia.-powiedział, co nie do końca było prawdą, ale cóż. Spojrzał za to na Lysandre. Nie wiedział czy mówić za nią o jej umiejętnościach, więc na razie milczał. Jednak, jeśli ta chciała, aby coś przekazał innym osobom, to po prostu to robi.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1835-tachibana-dousetsu
Deszczowy Tancerz


Deszczowy Tancerz


Liczba postów : 109
Dołączył/a : 08/07/2013
Skąd : Wioska pełna biedy i edukacji ulicznej

Os Kelebrin - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Os Kelebrin   Os Kelebrin - Page 21 EmptyCzw Sty 30 2014, 16:08

Zebranych można było podzielić na kilka rodzajów. Towarzystwo z DHC było wystraszone i otwarcie niepewne siebie, co obecnie wyceniało ich potencjał bojowy na zero. Wyższe miejsce zajmowali Serge oraz Aff-chan: były to osoby znające na tyle swoją wartość, aby nie dać się pomiatać, jednak jednocześnie na tyle niepewne, aby musieć udowadniać wszystkim, jacy to są lepsi. Hibari znajdował się na trzecim poziomie, znał swą wartość na tyle, że nie musiał nikomu nic udowadniać. Potrafił zachować ciszę, zamiast czuć przymusu zachowywania twarzy po każdym tekście lub czynie. Jeśli chciał, to odpuszczał, zachowywał ciszę, odzywał się zaś, kiedy uważał, że warto się odezwać. Najwyżej zaś zdawał się stać Hexalillius. On patrzył i myślał. Był intrygantem, skrytobójcą, taktykiem. Tacy jak on sterują rozgrywką i dzięki temu stają się najbardziej niebezpiecznym z graczy.

Deszczowy, który z racji swego charakteru musiał wszystko uporządkowywać według hierarchii i stopni, nadał sobie miejsce obok Hibariego, gdyż samemu nie czuł potrzeby udowadniania innym niczego. Przecież znał swoją wartość, wiedział i był pewny, kim jest i co potrafi. To, ile osób una go teraz za słabeusza, nie miało znaczenia, ponieważ życie i tak zweryfikuje to, kto ile potrafi. Ta misja zaś zapowiadała się niczym egzamin na maga S, sprawdzający wszystko, co mag powinien potrafić, aby przetrwać wśród ludzi i wydarzeń mających znaczenie dla świata.

Przyznać jednak trzeba, że towarzystwo wyraźnie prosiło się o to, by pokazać wszystkim, kto jakie miejsce zajmuje w hierarchii. Serge stał na straconej pozycji, wystarczyło podlecieć tylko Deszczowym podmuchem i sprawny atak zmiótłby go, zanim zorientowałby, co się dzieje. Siedzący zaraz obok mag telekinezy umarłby przebity nożem wyciągniętym zza cholewy lub spod ramienia, nim zdążyłby zorientować się, co się dzieje. Co dzieje się dalej? Hex, ciągle patrzy i ocenia sytuację, wstrzymując się od działań. Grupa z DHC zaczyna panikować nie stanowiąc zagrożenia, jednak Hibari już wcześniej podjąłby pierwsze kroki, aktywując zaklęcia w okolicy. Tancerz stałby więc na straconej pozycji, ponieważ zanim zdołałby przywołać deszcz, zostałby zaatakowany przez przeciwnika. A co później? Tego już nie wiadomo, w końcu Deszczowy widział Hibari’ego pierwszy raz na oczy, nie wiedział więc, czego się spodziewać. Cóż, Serg’iej miał jednak racje, gdyby wszyscy sprzeniewierzyli siły przeciwko Deszczowemu, ten nie miałby szans na wygraną. W końcu zabiłby tylko dwóch przeciwników.

Nemi wiedziała jednak, że nie nikomu nic udowadniać. Gdyby jej umiejętności były bezwartościowe, to przecież rada skazałaby ja na śmierć lub wieczne męki, zamiast wysyłać na misje w przebraniu. A to rozwydrzone przedszkole… Niech sobie krzyczy co chce, poniża kogo chce, i lansuje się na dowolną osobę, jaką pragnie być. Za kilkadziesiąt minut życie i tak zweryfikuje, kto jest ile wart w tej drużynie.

Głos Yōsei’a wyrwał kobietę z bezsensownej zadumy, która i tak nie prowadziła do niczego. Wydawało jej się, że mimo tej całej słownej agresji, to ona tak naprawdę jest najbardziej współpracującą osoba. Potrafiła przecież poskromić emocje i skupić się na głównym celu misji, zamiast atakować swych pomocników, jak Serge’j, zaś słowa jej, choć może nie zawsze miłe, skrywały w sobie ostatecznie jedynie dobre rady i pouczenia dla słabszych.
- Czy ja posiadam jakieś informacje – zaśmiał się kapelusznik – oczywiście, i to od samego twórcy wampirów. Bo wy wszyscy wyglądacie, jakbyście myśleli, że jakiś wampir obudził się z katakumb i wszczął zarazę. Wampiry zaś, moi drodzy, można tworzyć , podobnie jak sztucznie hoduje się zabójców smoków drugiej generacji. Zaskoczeni, co? Chyba nie myśleliście o wampiryzmie w ten sposób. Istnieje kilka innych sposobów sprowadzenia wampirów do tego świata, więc lepiej uwzględnijcie je w swoich kalkulacjach, zanim zaczniecie bezsensownie walczyć, jak Syzyf z kamieniem – w tym miejscu Arcymag zrobił pauzę w celu zbudowania napięcia, które miało spotęgować zainteresowanie słuchaczy.

- Możliwość pierwsza: Maga doskonałej trucizny, czyli Dotum, od przeciwieństwa Antidotum. Mag taki potrafi tworzyć i kontrolować każdy środek trująco-żrący istniejący na świecie, a także przywoływać różne istoty korzystające z trucizn. Wampiryzm zaś jest chorobą, którą taki mag mógłby tworzyć lub przywoływać. Zaklęcie dotykowe rangi A byłoby w stanie pokonać układ odpornościowy przeciwnika w ten sposób, oczywiście po pewnym czasie i nie ze stuprocentowym prawdopodobieństwem. Do poprawnego użycia takiego zaklęcia wystarczy kontakt z krwią ofiary, tak więc nie koniecznie musicie zostać ugryzieni, aby stać się wampirem – równie dobrze ktoś może was ciachnąć mieczem rękę, dotknąć waszej krwi i wyjdzie na to samo. Generalnie, nie dajcie się zranić czymkolwiek, a także unikajcie kontaktu z wszelkimi magicznymi uzdrowicielami – wróg przecież może działać w konspiracji. Zaklęcie chorobotwórcze o randze S działa już na odległość, pod postacią np. trującej chmury, która z zaskoczenia potrafi otruć całą drużynę poruszającą się blisko siebie. – przeszła się po pomieszczeniu, zarzucając włosami. Ich długość budziła respekt wśród małocywilizowanych plemion, jednak tutaj, w Hargeonie, były jedynie jedną z wielu nic nie znaczących fryzur - Generalnie, przeciwnik o mocy Dotum jest najgorszym, co mogłoby nas tutaj spotkać, na szczęście jedyny znany mi mag posiadający tę moc został pojmany przez radę i gnije obecnie w najpilniej strzeżonych czarowięzach na świecie – tutaj wykonała przerwę, podkreślającą kolejne zdanie – no chyba, że rada kłamie, lub że istnieje inny geniusz specjalizujący się w magii trucizn. Pokonanie takiego typa właściwie graniczy z cudem, jednak istnieje specjalna taktyka, mogąca zapewnić przewagę. Generalnie, trujący mag walczy, zatruwając przestrzeń wokół siebie, w zależności od sytuacji: za pomocą stylu caster lub przywołań. Walka wręcz mija się z celem, walka na odległość jest bardzo trudna. Dotum można pokonać jedynie za pomocą walki terenowej, kontrolując większą przestrzeń od swego przeciwnika. Przypomina to nieco wojnę dwóch króli, w której każdy z nich stara się przejąć jak najwięcej z ziem przeciwnika. Przykładem maga, który mógłby walczyć w ten sposób, jest np. mag tworzący skały.

- Możliwość druga: Mag przywołania, czyli wersja czarodzieja posiadającego jedynie kilka możliwości poprzednika. Znany mi jest przypadek maga, który za pomocą magicznych monet przywoływał anioły. Analogicznie, może istnieć magia zdolna do przywoływania piekielnych istot. Pisma, które czytałem przygotowując się do misji, wskazują na istnienie magów zdolnych tworzyć szkielety. Mag o mocach medycznych jest w stanie opanować zaklęcie ożywiające zombi. Generalnie, powinniśmy założyć, że naszym wrogiem może być mag, który sprowadza do nas istoty z innego wymiaru. W takim przypadku nie ma znaczenia, ilu wampirów pokonamy, ponieważ na ich miejsce wróg utworzy następnych przywołańców. Naszym celem powinno być, podobnie jak w poprzednim przypadku, najpierw odnalezienie, potem wyeliminowanie wrogiego maga – zastanowił się przez chwilę – bądź doprowadzenie go przed sąd, jeśli ktoś czuje się na siłach i jest bardzo etyczny. W walce z magiem przywołania, naszym asem jest dobry dekoncentrator lub złodziej – wszak przywołanie wymaga planowania, a także użycia przedmiotu i wypowiedzenia inkantacji.

- Możliwość trzecia: Zakłócenia transcendentalne o natężeniu przekraczającym dwanaście tysięcy megamationów na sekundę. Mówiąc bardziej prostacko: portal między wymiarami. Moim subiektywnym zdaniem, jest to najbardziej prawdopodobna wersja wydarzeń. Część z was mogła słyszeć legendę o magu-kluczniku, który to podczas igrzysk magicznych otworzył międzywymiarowe wrota, sprowadzając na świat kilka smoków. Ta opowieść nie jest bujdą, moi drodzy, takie portale istnieją naprawdę, rozsiane po różnych częściach świata. Być może taki portal uaktywnił się sam, lub też, wracając do punktu jeden i dwa, aktywował go złowrogi nam mag. W tym przypadku również nie ma znaczenia, ilu wampirów wyrżniemy, bowiem puki międzywymiarowa ścieżka nie zostanie zamknięta, nowe wampiry wciąż będą mogły przybywać do osiedla Kelebrin. Portal trzeba znaleźć i zamknąć, mógłby to zrobić sprawny mag kluczy, którego nie mamy. Prawdopodobnym jednak jest, że zniszczenie portalu zablokowałoby relację transcendentalną, a co za tym idzie, międzywymiarowa podróż stałaby się niemożliwa – arcymag starał się wyjaśniać skomplikowane zagadnienia jak najbardziej ludzkim językiem, jednak obserwując reakcje słuchaczy, zdawał sobie sprawę, że nie do końca mu się udało – w każdym razie, jeśli ktoś duży i silny, na przykład mag Stalowego Giganta, mógłby spróbować zmieść portal raz na zawsze z powierzchni ziemi, co przynajmniej na jakiś czas powstrzymałoby napływ wampirów. No chyba, że mamy tu utalentowanego klucznika, wtedy byłoby prościej.

- Możliwość czwarta: czyli taka, jaką uznaliście za prawdziwą, że wampiry po prostu się pojawiły i że nie trzeba szukać ich przyczyny, bo znikną pod warunkiem wyrżnięcia wszystkich. Mogą mieć jakiegoś tam pana, Pana Tatę-Wampira, który jest prawdopodobnie dużo starszy i dużo silniejszy od reszty, bla bla. To najbardziej oczywiste rozwiązanie które już uznaliście za jedyne z możliwych.

Kończąc zdanie, przeszedł się w inne miejsce, tak, jakby chciał oddzielić swe wypowiedziane słowa od tego, o czym mówić będzie później. Zachował również chwilę ciszy, aby dać innym rozmówcom czas na wypowiedzenie się.

- Co do samych wampirów, zwłaszcza tych przywołanych magią lub stworzonych sztuczną chorobą, wiedzieć musicie, że poszczególne osobniki mogą się znacząco różnić od siebie, podobnie jak różni są ludzie lub gwiezdne duchy, choć wszystkie należą do tego samego gatunku. Tak więc wampir superregenerujący nie koniecznie musi być super silny, podobnie jak jedni ludzie są z natury silniejsi, inni wytrzymalsi, trzeci mądrzejsi, i tak dalej. Sprawa przedstawia się tak samo z alergią na czosnek lub srebro: fakt że jednego to nie rusza nie oznacza, że inny nie zginie na miejscu od tego samego bodźca. Szukajcie więc rozwiązań, jeśli jedna metoda nie działa na danego przeciwnika, zmieńcie wroga lub sposób walki. Jeśli wasza intuicja nie sprawdzi się na danym wrogu, zmieńcie przeciwnika lub swoją strategię działania. Fakt, że spotkaliście jednego jakiegoś tam wampira nie oznacza że takie mają być wszyscy, podobnie jak – szukała[/b] przykładu, lecz nie mogła znaleźć dobrego – nieudana randka z kobietą nie oznacza, że wszystkie dziewczyny są takie same.

Zakaszlała. Chyba nie najlepiej znosiła długie przemowy w zasmrodzonych pomieszczeniach. Zebrani jednak nie mieli okazji zwrócić na to uwagi, gdyż zniesmaczona mina Nemi została ukryta w blasku światła w którym przybył nowy towarzysz broni. Aż chciało się powiedzieć „cóż za szpanerska PeWueMka”,  jednak nie było już czasu ani na żarty, ani na dziecięce zaczepki. Nowoprzybyły, z całym swoim majestatem, przedstawił się wszystkim, dając Nemi do zrozumienia dwie rzeczy. Po pierwsze, że ktoś kto chodzi na misję-rzeź w wizirowo białym wdzianku jest albo super potężny, albo nie wiele wie o praktycznym dobieraniu stroju do sytuacji. Po drugie zaś, obecność wysokiej rangi policjanta sugerowała, że ona, więzień, nie powinna sobie pozwalać na za dużo swobody, zwłaszcza takiej, która słowami lub czynami mogłaby zaszkodzić innym. Jeśli Pan Policjant miałby zdać Radzie jakiś raport, to niech przynajmniej będzie on taki, w którym wykazana zostanie przydatność więźniów wysyłanych na misje społeczne. Tak więc, dzisiaj bez fochów, impulsywności, agresji i pochopności, pełna kontrola emocjonalna… Przecież nie chcemy gnić za kratkami przez kilka następnych lat.

- Ciekawą tu macie architekturę w Hargeon – odpowiedziała Nemi, nie-znawca historii sztuki – Jeśli to co w innych rejonach nazywa się osiedlem, tutaj jest zamkiem, to ja się zastanawiam, jak można podbić całe miasto, które składa się z kilku osiedli. Myślałam… Przepraszam, myślałem – poprawiła się – że szturm na osiedle będzie atakiem no cóż… na pewno nie na twierdzę. Dziwne, że w Hargeon osiedle nazywa się tym samym, co zamek. No ale cóż – zauważając, że przynudza, przyśpieszyła tempo, przechodząc do konkretów – generalnie walczę wręcz, opierając się na zręczności. Potrafię przywoływać deszcz a także skakać po deszczu, jednak nie jest to umiejętność na której można polegać. Kontroluję również wiatr, dzięki któremu potrafię w krótką chwile przetransportować się na krótki dystans, a także wzbić się w powietrze. Oceniając swoją siłę, nie przewiduje, by moje zdolności były w stanie pokonać wampira, a zwłaszcza wyzabijać dużą ich ilość – tutaj zawahała się przez chwilę – no chyba, że załatwicie mi jakiegoś kapłana, wtedy będę hurtowo wprowadzać świętą wodę do ich wnętrzności. Ehhh… Przepraszam, to nie czas na żarty – Przyśpieszyła raz jeszcze, po raz kolejny koncentrując konkrety – Skoro naszym przeciwnikiem jest silny mag, myślę, że powinniśmy podzielić się na dwie drużyny, pierwsza doeskortuje Cię do miejsca, w którym prawdopodobnie znajduje się wróg, w tym czasie Ty – „wizirowo biała szato”, dodała w myślach – i drużyna druga nie będziecie używać magii. Gdy wróg zostanie odktyty, Ty oraz ewentualne osoby z grypy pierwszej, którym zostanie jeszcze moc magiczna, przeprowadzicie starcie z wrogiem. Grupa druga, posiadająca magiczne niezużyte zapasy, odeskortuje wszystkich bezpiecznie po zakończeniu starcia. Ja to widzę w ten sposób, jeśli Ty lub ktoś inny ma lepszy pomysł, z chęcią się do niego dostosuje.

Przeraziła się własnym poziomem sympatii i kultury osobistej. Kto by pomyślał, że pojawienie się jednej wpływowej osoby, która może podkablować Radzie to i owo, tak może zmienić człowieka.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t1232-deszczowy-tancerz#18041 https://ftpm.forumpolish.com/t1230-kp-deszczowego-tancerza#18028 https://ftpm.forumpolish.com/t1486-deszczowy-tancerz#22958
Sponsored content





Os Kelebrin - Page 21 Empty
PisanieTemat: Re: Os Kelebrin   Os Kelebrin - Page 21 Empty

Powrót do góry Go down
 
Os Kelebrin
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 21 z 24Idź do strony : Previous  1 ... 12 ... 20, 21, 22, 23, 24  Next
 Similar topics
-
» Szturm na Os Kelebrin

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: Wschodnie wybrzeże :: Hargeon
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.