Imię: Pozwala nazywa się jakkolwiek, nie przeszkadza mu nic, ale najbardziej lubi jak używa się jego imienia. Serge się zwie.
Pseudonim: Mechaniczny, Albert(Od nazwiska), Osobnik K-03, Machine Hea, Pan konserwa
Nazwisko: Albertson(Nie jest prawdziwe, po prostu je przyjął bo tak), kiedyś Guide
Płeć: Mężczyzna
Waga:92 kg
Wzrost: 196 cm wzrostu.
Wiek: 19 latek ma, ale nie mniej
Gildia: Samotnik
Miejsce umieszczenia znaku gildii: Może kiedyś
Klasa Maga: Raczej 0
Wygląd: Kartoteka PNŻ, obiekt badań K-03, pokój B-6, Nagranie 17:
Dwójka osób w białych kitlach siedziała za lustrem weneckim w dość ciasnym pomieszczeniu. Para krzeseł i jedno biurko. Na nim długopisy, parę kawałków papieru i mikrofon.
-Który to?- Zapytał siedzący po lewej patrząc się na kilkuosobową grupę. Drugi skończył coś pisać i lekko uniósł wzrok, a następnie wskazał palcem w stronę jedynego ciemnowłosego chłopaka. Po prawił okulary się podniósł, by dokładniej zobaczyć, o którego mu chodzi.
-A tak… już widzę…- Zachrypiał ciężko. Odkaszlnął i wziął do ręki mikrofon.
-Chłopak siedzący od lewej strony na szóstym krześle proszony o podejście do okienka. Nie, nie dostaniesz zestawu Happy Meal…-
Nie było nic innego jak tylko podejść. Na jego twarzy było widać niechęć i zażenowanie, iż musi to robić. Stanął prosto i bez ruchu czekając tylko, aż tamte mendy skończą spisywać to, co muszą, by ten mógł sobie znowu usiąść. Jak szybko kazali mu podejść tak go szybciutko odprawili na swoje miejsce. Łysy laborant usadowił się wygodnie i spisał to, co zaobserwował:
Osobnik wyróżnia się wśród całej grupki testerów. Jest od nich zupełnie inny, odbiega całkowicie aparycją. Każdy z tu obecnych ma jasne włosy, a on ma ciemne, a wręcz kruczoczarne. Niezbyt dobrze aklimatyzuje się z grupą, jego spojrzenie na innych jest dzikie, a kolor oczu raczej w tym nie pomagają. Udało mi się przyjrzeć dokładniej jak to wygląda u niego. Tęczówki są czarne i ledwie można je odróżnić od źrenic. Wygląda on dość przerażająco. Jest najwyższym z zebranych, średnia wzrostu między nimi to ok. 183, ale on nie został brany pod uwagę, gdy ich mierzyliśmy. Pominęliśmy go, gdyż ma on 194 cm wzrostu, co do milimetra się zgadza. Zastanawiamy się nad przeniesieniem go gdzie indziej, ale jeszcze z tym poczekamy do zebrania dokładniejszych danych. Nie mam pewności ile nam to zajmie.
Wtedy ten bez okularów zabrał kartę i zaczął dopisywać coś od siebie. Mniej więcej pisał to, o czym tamten kategorycznie zapomniał.
Ma atletyczną posturę, nie wiemy jak udało mu się ją utrzymać. Nie zostaje wypuszczany z swojego pokoju. Każdy z nich jest pulchny, ale nie on. Jest teorie, że nanoboty w jego krwi pozwalają mu na zamianę tkanki tłuszczowej na mięśniową, ale jak wcześniej zostało napisane jest to tylko naszą teorią, która nie jest kompletna, ani potwierdzona. Jego skóra kontrastuje z włosami, jest blady, bardzo blady. Zalecane jest zwiększenie ilości beta karotenu w jego diecie, aby to poprawić. Na plecach ma dość sporą szramę nieznanego nam pochodzenia. Możliwe, że nabył ją przed złapaniem go. Przypomina ona ślad od pazurów jakiegoś dużego zwierzaka. Pośród obiektów krążą plotki, że zadał mu je smok. Musimy się tego dowiedź, ale nie zamierza z nami współpracować.
Zalecenia:
-Sprawdzić, czy nanoboty mają związek z jego posturą
-Zmienić dietę
-Przenieść go do innego grupy badawczej
Ponownie wziął do ręki mikrofon.
-Możecie wrócić do pokoi- Powiedział cicho i spokojnie otwierając im drzwi.
Normalny opis ubrania:
Otóż Serge zwykle nosi się bardziej badassowo, czyli czarna kurtka z podwiniętymi rękawami i białą podszewką. Pod nią ma na sobie białą bluzkę, normalna gładka i bez żadnych napisów. Czasem zdarza mu się jednak po prostu nosić inaczej niż zwykle bo w podkoszulku na ramiączkach. Dalej mamy zwykłe, czarne spodnie, które są luźne i nie przeszkadzają mu w bieganiu rzecz jasna. W końcu po co nosić coś, co krępuje ruchy? Bo właśnie po nic.
Charakter: Wyniki badań aktywności mózgu i osobowości, obiekt K-03:
-Obiekt wykazuje dość duże poczucie sprawiedliwości. Sprawdziliśmy to tym, że odłączyliśmy jednego osobnika od grupy i ograniczyliśmy mu wydawanie dziennej racji pokarmu. Sam do niego podszedł i oddał mu połowę swojego obiadu. Reszta nawet nie raczyła zwrócić nawet na to uwagi.
-Reaguje agresją jeśli ktoś go zdenerwuje. Przeprowadziliśmy eksperyment. Przez kilka godzin siedział w pokoju, gdzie puszczaliśmy zapętloną wiadomość podprogową. Przez pierwsze dziesięć minut nie reagował, zaraz po tym krzyczał, by to wyłączyć. Zastanawiamy się jak dużo potrafi znieść.
-W przypadku zagrożenia nie myśli tylko o sobie. Wypuściliśmy wszystkich do lasu w obrębie 4km, naprawdę było zadziwiające. Gdy postrzeliliśmy jednego z nich w nogę on nawet na chwilę nie myślał o ucieczce, po prostu do niego podszedł i pomógł mu uciec.
-Stara się nawiązywać kontakt z innymi, zdecydowanie nie widać po nim złych zamiarów. Obserwowaliśmy go przez dłuższy czas. Słucha problemów innych starając się im pomóc, jest dość miły dla każdego. Różnie traktuje każdego, tym którzy stoją na granicy szaleństwa stara się poświęcić najwięcej uwagi. Najwidoczniej każdy jest dla niego coś warty, ale nie wiemy jak mamy się do tego odnosić. Przez niego trudniej nam wyrzucić słabszych z grupy.
- Straszliwie stroni się od cukru. Nie jest słodkich rzeczy, nie jesteśmy w stanie stwierdzić dlaczego. Ogranicza się tylko do gumy do rzuca i do tego bez cukrowej. Tylko dwa razy widzieliśmy jak je czekoladę.
-Chyba najprościej powiedzieć, że jest twardy, gdy potrzeba. Nie bał się zarządzić tutaj buntu, nie wydał swoich towarzyszy nawet wtedy, gdy zaczęliśmy go poddawać elektrowstrząsom.
-Skrótowo: K-03 jest typem bohatera, który nie jest obojętny wobec nikogo. Wydaje się, że szuka na tym świecie sprawiedliwości dla każdego z osobna. Jest przyjemnym typem człowieka, który nie unika rozmów z nikim. Jego problemem jest szybkie wpadanie w złość jeśli uderzy się w jego słaby punkt jakim jest rodzina. Nie za bardzo lubi o nich rozmawiać, a wręcz unika tego tematu jak ognia. Wiadome jest, że nie za bardzo przepada za swoją siostrą.
Historia:
Duvllas, wioska, która jest gdzieś tam daleko położona. To miejsce, gdzie urodził się Serge, nigdy nie miał nazwiska po prostu go nie posiadał. Żył tam razem z swoją siostrą i ojcem, którego kompletnie nie pamięta. Powiedzmy, że po prostu wymazał go ze swojego życia i już nawet nie pamięta jak on wygląda. Żyło się nie najgorzej, było spokojnie. Czarnowłosy nigdy nie mógł dogadać się z swoją siostrą, była ona taką rodzinną zakałą. Raczej nic normalnego przy nim, ten chłopak od początku był grzeczny, po prostu złote dziecko! Każdy z nas to zna, w końcu wszystko się tak zaczyna od dobrego życia, które w pewnym momencie zaczyna się walić. Zgadniecie, co tym razem się stało? A no bardzo proste to jest… W wieku 13 lat jego wioskę zaatakowała pewna gadzina. Zgadniecie jaka? Podpowiem wam… Smok! Tak! One jednak naprawdę istnieją. Nie wiadomo po co przybył, pojawił się jak jakiś random w pierwszym lepszym sklepie. Zniszczył dosłownie całą wioskę, chłopak nawet nie pamięta, co się działo. Była to tylko chwila, a na plecach zostawiła mu szramę wredna gadzina. Czasem tak jest, że walka przynosi ofiary. Wielu ludzi umarło podczas tego zajścia, nie wiadomo, co się stało z tymi, którzy to przeżyli. Co zaś u niego było? No to rzecz w tym, że ranny powędrował do lasu, by się skryć na czas niszczenia wioski. Nijak nie mógł pomóc, zostawił siostrę z czym nie czuł się za dobrze. Powędrował do lasu, gdzie nie było nikogo, nawet żywej duszy. Chłód, wilgoć i nikogo obok. Trochę głupio było nie mieć do kogo nawet otworzyć mordy. Ciut ciężko było przez pierwsze kilka dni, ale potem było z górki. Na szczęście w całym lesie było pełno owocków, które Serge sobie zbierał. Wiedział żeby unikać wilczych jagód, gdyż są one ni zdatne do jedzenia, ale fart chciał, że borówek i poziomek było w bród! No to było sobie to jedzonko, było w miarę miło, ale zbyt łatwo też nie było przez tą ogromną ranę na plecach. Była uciążliwa na dłuższą metę i przeszkadzała podczas zbierania wszystkiego. Schronienie? A było, taka mała szczelina pomiędzy skałami. Żył tak przez około miesiąc, dłużej po prostu nie wytrzymał i poszedł hen, hen daleko! Ciągle szedł przed siebie robiąc przystanki na sen i papu.
Tu zaczyna się ważniejsza część…
Po lesie łazić nie warto, przekonał się o tym dość szybko. Pewnej zimnej nocy o północy został po prostu porwany przez grupę ludzi, ubranych w białe kombinezony i maski przeciwgazowe. Nie wiedział, co się dzieje, nie mógł nic po prostu zrobić. W sumie tak dziwnie trochę… Porwanie dziecka w środku lasu, chociaż tam nigdy nie jest bezpiecznie. Po co on im był potrzebny? Gwałciciele, czy może inni zboczeńcy? Tego nikt nie jest stanie stwierdzić. Gdzie go zabrali? To w sumie ciekawe było miejsce. Stary opuszczony bunkier, na pierwszy rzut oka przypominał opuszczony, lecz oni do niego wbiegli nie patrząc na nic, nawet nie mrugając. Czarny korytarz i oddalające się wejście, tylko tyle chłopak zobaczył. Następnie poczuł, że jedzie w dół, charakterystyczny dźwięk windy go w tym upewnił. Było ciemno więc, trudno było dostrzec cokolwiek, kogokolwiek. W pewnym momencie wszystko pojaśniało, a białe światło oślepiło go. Poczuł jak po jego skórze spływa woda, a jakiś środek wręcz wypalał mu oczy. Ruszyli dość pośpiesznie biegnąc niewiadomo gdzie.
Była to chwila, szybko poczuł jak jego ciało uderza o miękką ścianę. Prawdopodobnie była obłożona jakąś gąbką, czy też innym shitem. Jedno wielkie da faq w głowie, co tu się w ogóle wyprawia. Popatrzył po bokach i był to jeden wielki blank room*. Wszędzie biało, a tylko jedno światło wszystko oświetlało. Miało średnicę 1m, dość spora lampa. W drzwiach niebyło klamki, normalnie jak w wariatkowie. Plusem tego wszystkiego było to, że po spryskaniu tym dziwnym czymś nie bolała go już rana, czuł że jest ona w całości i nie ma już z placów sieczki. Fajnie niby, ale mogłoby być lepiej, gdyby tylko wiedział gdzie siedzi. Nie mając nic innego do roboty po prostu usiadł pod ścianą i czekał na cokolwiek.
*Blank room – Pusty pokój, najczęściej biały.
Mijały sekundy, minuty, godziny i nic się nie działo. Było spokojnie, jedynym dźwiękiem jaki można było tam usłyszeć był jego oddech. Chyba najważniejsze pytanie było, po co go tu przytargali? Przecież nie ma niego żadnego pożytku. Kto jednak wie do czego on może być im potrzebny, HA! Oni na pewno wiedzą. Cóż pozostaje się mu tylko zapytać. Podszedł do drzwi i zapukał z nadzieją, że ktoś odpowie. Usłyszał dźwięk otwierającego się
-Em… Halo..?- Spytał, gdy tylko się uchyliły.
-Czego?- Spytał dość surowym głosem jakiś mężczyzna.
-Co to jest za miejsce i czemu się tu znalazłem?-
-Siedziba PNŻ, więcej ci wiedzieć nie trzeba- Powiedział trzaskając drzwiami.
-PNŻ..? A co to..?- Zapytał o to sam siebie, w sumie nigdy o tym nie słyszał, ale kto przejmowałby się informowaniem na temat takich rzeczy? No właśnie nikt. Uniósł bezradnie ramiona i usiadł mając chyba totalnie wszystko gdzieś.
Następnego dnia obudził go dźwięk alarmu, nie wiedział, co się dzieje. Spanikowany podbiegł do drzwi i zaczął w nie intensywnie uderzać zaciśniętymi dłońmi.
-HEJ! CO JEST?! CO SIĘ DZIEJE?!- Krzyczał, ale chyba go nikt nie słyszał. W podłodze otworzyły się otwory. Wyleciała z nich fioletowa chmura dość sporych rozmiarów, która skierowała się centralnie na chłopaka. Upadł na ziemie krztusząc się. Miał niebywałe problemy z złapaniem oddechu, poczuł się nagle senny i upadł delikatnie na zimie tracąc kompletnie przytomność.
-Co to było? Skąd się to w ogóle wzięło? Nie jestem w stanie tego pojąć, co ja nawet tutaj robie- śnił powtarzając to sobie w kółko. Ciekawe, co za świrus mówi do siebie we śnie? No to chyba tylko on.
-Ocućcie go, niech widzi jak jego życie się zmienia- Powiedział jakiś człowiek nabijając strzykawkę jakimś srebrnym płynem. W tym samym momencie kilku mężczyzn podeszło do chłopaka leżącego na starym, lekko zakrwawionym stole. Trzymali go, gdy jeden z nich podszedł do niego z jakimś zielonym proszkiem. Dmuchnął w jego stronę, a ten po pierwszym wdechu chciał się unieść. Nie pozwolili mu. Rzucał się na różne strony, ale kto by tego nie robił, gdyby obudził się w jakimś dziwnym pokoju? No właśnie.
-Spokojnie chłopcze, nie masz czego się bać! Po prostu odmienimy twoje życie! Żartowałem, zrujnujemy je do reszty- Powiedział z głupim i szyderczym uśmiechem wbijając mu igłę w żyłę.
-Luzik, zaboli tylko trochę, kłamałem BARDZO!- Zachichotał wstrzykując zawartość do krwi chłopaka. Na początku nie czuł nic, ale po chwili mrowienie, które przeszło w przerażający ból. Wszyscy go trzymali nie pozwalając mu się ruszyć. Po chwili się uspokoił, puls mu skoczył nagle i wrócił do normalności.
-Zanieście go, poczekamy aż Prototyp K dotrze do jego pojemnika z magią, o ile go w sobie ma, najwyżej padnie jak cała reszta- Uniósł tylko bardzo w bezradności. Chłopak chciał już coś krzyknąć, ale jeden z nich zatkał mu usta, po czym wyniósł do pokoju.
-Sprowadźcie następnego…- Powiedział pan „Doktor”(Tak go zapamiętał Serge) szykując kolejną strzykawkę.
Po paru minutach wrócił do swojego „izolatki”, od jednego z stojących przed nią ludzi nawet dostał życzenia dobrej nocy. Ciekawe, czy to miało coś wspólnego z tamtym zabiegiem. Nie miał nic do roboty to po prostu położył się na ziemi i wpatrywał się w sufit. Oglądał miejsce nakłucia starając się zrozumieć, chociaż raczej nie było nic do rozumienia. Czuł się dziwnie, jakby coś się w nim zalęgło, czy jakiś inny gnój w nim pływał. Nie wiedział jednak, że zostały mu wstrzyknięte prototypu nowej generacji nano botów. Były one jeszcze w fazie testów, więc niezbyt można było ocenić jak będą działać na ludzi.
-Eh…- Westchnął przewracając się na brzuch. Podłożył ręce pod głowę i wrócił do spania. W tym czasie małe robociki postanowiły się zająć jego pojemnikiem magicznym. Mogło się wydać, że są jak istne komary, które po prostu ssą energię magiczną. Był to mały ubytek magiczny, nawet nie zauważalny i nie odczuwalny, prawdopodobnie potrzebowały go tylko do aktywacji. Gdy ten sobie chrapał to one po prostu zaczęły już się panoszyć w jego organizmie jak w własnym domu. Rozpoczęły prace nad ulepszeniem jego ciała, ale umysłu nie tykały bo nie zostały stworzone do bawienia się w jakieś psychiczne podchody.
Parę dni później:
Chłopak siedział w swoim pokoju jedząc śniadanie składające się z kawałka czerstwego chleba i szklanki mleka. Ostatnim czasy ciągle robiono jakieś badania pod względem fizycznym i ilości maszyn we krwi.
-PNŻ…- Pomyślał dalej próbując się czegoś dowiedzieć na temat tajemniczego skrótu. Było tu więcej osób, nie tylko on był trzymany pod kluczem. Była tu młodzież w przedziale wiekowym 10-17 lat, starszych tu nie było. Każdy z nich został porwany, albo zabrany w ulicy. W sumie z jednej strony plus, a z drugiej? Chomiki doświadczalne bez woli i niczego innego…
Do pokoju wszedł chudy, wysoki człowiek, ubrany w garnitur, ciemne okulary. Miał białe włosy i cerę, która kontrastowała z ubiorem tak bardzo, że aż raziło po oczach.
-Obiekt K-03, nanoboty z Serii K ver 4,75. miło mi cię poznac!- Powiedział z serdecznym uśmiechem wyciągając w stronę chłopaka rękę. Ten rzucił na niego pogardliwe spojrzenie i uścisnął mu dłoń.
-Gratuluje ci, zostałeś wybrany razem z 54 osobami do realizacji PNŻ! Normalnie nie wiesz ilu chciałoby być na twoim miejscu!- przyłożył drugą łapkę robiąc bardzo serdeczny uścisk.
-55? Przecież nas było tu na pewno o wiele więcej…-
-Oj tam rozpamiętujesz stare dzieje! Jest kilku nowych, o starych nawet nie trzeba pamiętać!-
-Chyba sobie jaja robisz…-
-Ja? Skądże! Mam już dwa i więcej mi nie potrzeba! A tak na serio to się zgodzić, albo cię tutaj ukatrupimy, a twoje ciało rzucimy na pożarcie jakimś bestią-
-Nie zrobisz tego…-
-Założymy się? Dzieciak z pokoju 583 też tak mówił!-
-…- pozostało mu tylko wymowne milczenie, kiwnął głową nie stawiając się.
-No i gicio, tak więc zabierz szczoteczkę do zębów i idziemy!- Zadowolony z bananem na ryju siwy faciu po prostu wyszedł, a chłopaczek zaraz za nim. Życie albo śmierć, co innego mógł zrobić? No nic tak naprawdę. Od tamtego dnia prowadzone były testy wytrzymałościowe, ciągłe badania kontrolne jak ciało reaguje na obecność maszyn we krwi, sporządzanie kartotek i badania psychiki(Patrz wygląd + Charakter). Trwało to wszystko z rok, może dwa, więcej raczej nie. Raczej ciężko liczyć to wszystko, co miało miejsce wtedy. W zamknięciu czas płynie inaczej, raz szybciej, raz wolniej, aż w końcu przyzwyczajasz się i nie znasz dnia ani godziny. Jednak w końcu coś w nim pękło, miał dość siedzenia bezczynnie. W końcu się zdenerwował i gdy tylko z spotkał się z całą grupą wyjawił swój plan. Na początek mieli mieszane uczucia, ale kiedy opowiadał o świecącym słońcu, chmurach i błękitnym niebie zaczęli się pomału mobilizować do działania. Wszystko zaczęło się następnego dnia, gdy wypuścili ich z Sali. 55 osób w postaci nastolatków pobiegło przed siebie do wyjścia. Złapanych została ponad połowa, ale nie ta w której był Serge. Jaki był problem..? Ano wielka ściana… napierali na nią a oddział ochrony dreptał im po piętach. Trzeba było szybko coś zrobić. Chłopak wiedział, że musi się pośpieszyć inaczej skończy jako warzywo i kolejny królik doświadczalny. Chęć przeżycia była ogromna, nawet bardzo… Skupił się na tym, by tylko przewalić tą ścianę. Nanoboty, które były w jego krwi zaczęły reagować. Wypełnione jego magią zaczęły się go słuchać. W pewnym momencie po prostu urósł i okuty w zbroje z stali przebił się przez nią robiąc ogromną dziurę, a jego ciało wróciło do normalnych rozmiarów. Dwójka z nich złapała go pod pachami i pomogła uciec. Niczym prawdziwy heros! W końcu taki z niego typ! Szkoda tylko, że ta transformacja była chwilowa. W końcu znalazła się winda, która poniosła ich ku górze, zmęczony ledwo ogarniał gdzie już są. Krew mu z nosa leciała, chyba wypompowało to jego organizm. Tak, to było to samo miejsce, co wtedy. Czarny tunel, który tym razem się zbliżał, ciągnęło od niego zimne powietrze.
-Za wolność…- Powiedział próbując ustać na nogach. W końcu uciekli, byli po za zasięgiem tamtych ludzi. Przebiegli przez ruiny miasta Serge’a, nie pamiętał skąd je kojarzył, wiedział, że to, co się stało nie było zbyt miłe. Dwadzieścia pięć osób tylko się wydostało, nikt nie pamiętał, co z resztą. Było dobrze, gdyż uciekli do jakiegoś tam miasta, tam po prostu się rozdzielili, nigdy już nie rozmawiali i żyli własnym życiem.
Jakiś czas później…
Chłopak stał przed sklepem, rok był już 796, coś koło Sierpnia, nie pamięta dokładnie którego. Było ciepło, wiaterek wiał, a on w łapach tabliczkę czekolady miał! Spoglądał na nią jak na truciznę, chyba nie przepadał za słodkim, co było widać po jego kwaśnym wyrazie jego twarzy. Obok przechodziła sobie dziewczyna, młodsza od niego i jakiś kot, co był czarny. Jakaś dziwna była ta parka. W sumie to Nie miał, co zrobić z czekoladą to po prostu podszedł do dziewczyny i się zapytał.
-Cze, nie chce może czekolady? W sumie to mam na zbyciu, nie przedam za tym… nie wiem nawet jak to określić…Soł… chcesz?- Cóż trochę dziwne, że random oferuje komuś free czekoladę. Ona spojrzała na niego z zdziwieniem wymalowanym na twarzy i wzięła ją do łapek.
-Dziękuje…- Odpowiedziała. Co to była za dziewczyna? A no wtedy to jeszcze nie doszła członkini Fairy Tail, Takara z kotem. W sumie to miało być jakieś epickie spotkanie? Miał gdzieś ją poznać przy wykonywaniu jakiejś misji? Nie, po prostu dał jej czekoladę. W sumie to mniejsza o tym, o czym teraz gadali, po prostu rozmawiali i przez jakiś czas razem spacerowali. Dzień, może dwa, Ew. tydzień tego nikt nie pamięta, ale została jego przyjaciółką, prawdopodobnie jedyną jaką miał do tej pory poznać, ale cóż poradzić… To jest w sumie najważniejsze… W sumie to była nietrwała przyjaźń, potem tylko widywał ją raz na jakiś czas i ta pewnego razu wyruszyła, by dołączyć do FT, ten jej nie zatrzymywał, tylko pomachał na dowidzenia.
I tak to wyglądało, nic więcej…
Żył jak normalne dziecko bez domu, czasem tylko dorabiał w pobliskim sklepie na sprzątaniu. Jego ulubionym pisemkiem było Fiore news, które czytał, gdy tylko wychodziło. Oglądał i takie tam pierdoły. Widział ciągle artykuły o świetnych magach. Pewnego razu stwierdził, że sam zostanie magiem! Jednak to nie była łatwa sztuka, ale on sobie z tym poradził dzięki *werble* Nanobotą! Tak, one dały mu możliwość do rozwijania się jako prosty mag, który chciał się dostać do policji magicznej, by móc pomagać innym jak to miał w swojej naturze! Aż do teraz po prostu ćwiczył próbując zapanować nad magicznymi zdolnościami maszyn, które stały się jego sposobem na życie. Jednym słowem, został magiem bez gildii. A co z nazwiskiem? A no przyjął jakieś nowe bo stare mu nie pasowało i tyle!
Umiejętności: -Kontrola lvl.1
-Joker lvl.1
-Kontrola przepływu magii lvl.1
Ekwipunek: -Gogle z przyciemnianymi szkłami- Powiedzmy, że to takie okulary przeciwsłoneczne
http://chce.to/content/panivau/big.449721.B1425298-9586-4219-AB83-EBEF098674CE.jpg Rodzaj Magii:-Stalowy Gigant(Maszyneria/Biomechaniczna)- Czym jest ta magia? Na czym ona polega? Niby łatwo sobie ją wyobrazić bo ogromny metalowy robot nie jest problemem. Magia jest odłamem magii tytana, lecz o wiele udoskonalonym o myśl techniczną. Magia tytana polega na głównym atucie zwiększenia siły i rozmiaru użytkownika, ta zaś daje mu możliwość nie tylko zwiększenia masy, ale też i zamiany w ogromnego robota(Mecha), ale nie jest to koniec atrakcji bo może tworzyć broń z swojego ciała, mechaniczną oczywiście, ale jest ona nie trwała i nie może zostać odłączona od jego ciała(No chyba, że jakiś lanca do rzucenia, czy cuś). Magia ta zwana jest również magią maszynerii. W swoich zaklęciach wykorzystuje połączenie ciała i mechaniki, dlatego użytkownik jest biomechaniczny, czyli po prostu cyborg… Ale spokojnie, nie jest jakimś terminatorem.
Pasywne Właściwości Magii -Nanoboty- Otóż są to małe robociki, których gołym okiem nie można zauważyć pod mikroskopem są podobne do pajączków. Co to ma na celu? Naprawę. Ale co mogą zrobić jako PWM? A no to, że regeneracja jest szybsza niż u zwykłego randoma. Kiedy zwykły człowiek siedzi dwa dni w szpitalu to on wyjdzie po jednym. To samo tyczy się chorób. Nigdy się nie skończą bo mają zdolność do reprodukcji. Leczenie dopiero po zakończeniu misji, bądź też walki, w trakcie nie działa.
(Skraca czas przebywania w szpitalu o połowę, zależnie od ran czas może być różny)
-Twardość- Skóra naszego kochanego Serge’a jest troszkę twardsza niż u innych, dlatego też trzeba włożyć więcej siły, by się przez nią przebić. Nieznacznie zwiększone, kumuluje się z wytrzymałością.
-Siła koni mechanicznych- Niby w końcu jest czymś roboto-podobnym, więc raczej siłę też musi mieć większą nic zwykły, szary człowiek. Siła jest odrobinę większa niż u innych i ciosy są nieznacznie silniejszy, ale ktoś z umiejką łamacza kości jest mocniejszy niż on. Zdolność kumuluje się z umiejką łamacz kości.
-Wytrych- Czyli palcem naszego kochanego Terminatora zamieniają się w wytrychy, którymi można otworzyć mało skomplikowane zamki, np. takie jakie używano do zamykania skrzyć. Z nowszymi zamkami nie da rady, ni chu chu, ale można spróbować.
-Śrubokręt- W sumie czemu maszyna nie miałaby mieć wbudowanego śrubokrętu? W no ma malutki krzyżakowy i płaski w swoich palcach, ale krzywdy nim nie zrobi to jest zbyt małe narzędzie...
-Zwarcie- Czyli o tym jak małe przedmioty psują się w jego łapkach. Otóż jest on w stanie zepsuć rzecz mniejszą niż mikrofalówka poprzez dotyk.
-Bezpiecznik- Jest to PWM'ka, która chroni go przed zwarciem w jego robocikach, by wszystkie mu od razu nie padły. Chroni tylko nanoboty, by nie zostały zniszczone, nie jego.
Zaklęcia: ~A~
-Machinarium- Co to za człowiek bez mecha?! No na pewno nie Serge! No to jak go tutaj mamy to może zabierzmy się za opis tego cyborga, czy tam nazywajcie sobie to jak chcecie bo według mnie to jest po prostu robot. No to zacznijmy od tego, że ma on, aż 5m! No raczej mniej mieć nie będzie na zaklęciu tej rangi. No to ma ten swój wzrost, ale czy to wszystko? No bo trzeba go w końcu opisać, by później nie było żadnych niedomówień. Otóż nasza maszyna ma na siebie nałożoną fioletową zbroję, która jest wykonana z metalu! Tak, metalu, ale w sensie, że z stali nierdzewnej z domieszką tytanu(Bardzo małą). No to jak wiemy ma fajną tą karoserie no to lecimy dalej z tym koksem. Na głowie ma róg, dość duży, który jest dopasowany do jej wielkości. Jest jeden pojedynczy na czole. Na barkach są dwie metalowe płyty. Plusy tego wszystkiego? A no siła! Dość duża siła, gdyż jest w stanie podnieść więcej(O WIELE WIĘCEJ) niż człowiek! Rzut samochodem może sprawić lekkie problemy, ale da sobie z nim radę! W tej formie ręce są pokryte gumą, by zmniejszyć możliwość porażenie się prądem.
Wizualizacja:
http://fc07.deviantart.net/fs47/f/2009/199/a/a/Eva_01_by_Miss_Jose.jpg Trwa 3 posty.