Plain sette foglie

First topic message reminder :



Po niedawnych zajściach, gdy zniszczono rzekome przejście, przez które owe stwory dostały się do tego świata, udało się zgromadzić je w jednym miejscu, chociaż zdawać by się mogło, że same się tam nagromadziły. Tak czy inaczej, problem nie był jeszcze rozwiązany bo ich ilość uniemożliwiała łatwą eliminację celu. Obecnie bardziej przypominało to nagromadzenie wojska przed bitwą. Bo tak to miało się rozegrać. Po wypłoszeniu stworów z gór, udało się ograniczyć ich przestrzeń poruszania się, a teraz? Cóż, magowie, przybyli na tę misję (tu chodzi jeno o graczy) dostali przydział do 2 czerwonego oddziału, o czym świadczyły opaski na ich ramionach. No i musieli je nosić. Bo inaczej won z obozu albo kosa pod żebra od strażników za naruszenie terenu. Problem trzeba było rozwiązać. No, a na razie byli w swoim namiocie i mieli czas na ogar.

Info od MG:

72h na odpis, na razie taki bardziej zapoznawczy post

Asteria postanowiła się wycofać razem z innymi walczącymi. Chciała ubezpieczać ich tyły, na wszelki wypadek, gdyby pojawiły się jakieś grubsze kłopoty, ale mimo wszystko w miarę możliwości nie stawać znowu do walki jeden na jednego. W końcu najważniejszym teraz zadaniem jakie miała było po prostu przeżyć.
Po drodze rozejrzy się też za resztą dziewczyn, aby się upewnić, czy te są bezpieczne i również się wycofują, czy też nie. Tak czy inaczej - wycofać się. Przemyśleć dalsze działania, a najlepiej wrócić do domu. Do swojego pokoju w hotelu, wziąć długą kąpiel i możliwie zapomnieć o wszystkim co się działo.
Pozostawało mieć tylko nadzieję, że rany szybko się zagoją i nie pozostawią po sobie widocznych blizn...

[zt jeśli się nie mylę, tak?]

Na całe szczęście kiedy zaczęli się wycofywać, bestia odpuściła sobie pogoń za nimi. Vit więc pomógł żołnierzom oddalić się, a następnie samemu zaczął poszukiwać wzrokiem kogoś z "Tyłów". Bo musieli mieć kogoś takiego. Ogarniętego, najlepiej umiejącego we wspólną mowę. Vit nie zamierzał bowiem tak po prostu "Spierdolić", a raczej odnaleźć kogoś z tego biednego i kulawego łańcucha dowodzenia i się z nim dogadać. A jak nie znajdzie to gorzej, będzie musiał wtedy stworzyć łańcuch dowodzenia, mimo że kompletnie nie znał się na strategii. Ale wierzył że nawet słaba strategia, będzie gorsza niż ten chaos, w którym żołnierze zamiast wycofać się i przegrupować, uciekali... gdzieś. Eh. Więc jeśli nie znajdzie nikogo ogarniętego tego zacznie krzyczeć w swoim języku, że szuka ludzi znających język Bosco. Rzecz jasna to dopiero kiedy znajdzie się na tyłach.

Obserwując chaotyczne wymachy bestii, można było się pokusić o stwierdzenie, że bomby zrobiły co do nich należało, przynajmniej po części. Ill patrząc na latające wszędzie łapska stwora i kule szarego ognia lecące w całkiem przypadkowych kierunkach jedynie się uśmiechnął. Dopiero teraz miał sposobność, by obrócić blady łeb za siebie i zobaczyć, jak Shozo oraz dziewczyna z grupy walczą nad ciałem kapitana. Zobaczył też, czym była czarna błyskawica i czym się aktualnie zajmowała.
-...?-Raekwon jedynie podrapał się po białej czapce, próbując poskładać układankę do kupy, jednak brakowało kilku istotnych elementów, by śliczny obrazek przedstawiający wielkie zielone pole usłane czerwonymi i szarymi truchłami był kompletny.
-Pierwsze... Gdzie Vit?-przypomniał sobie o nowo poznanym olbrzymie, z którym miał pić dzisiejszego wieczora z czaszek pokonanych przeciwników. Nie mógł uwierzyć, że zgubił tak wielki kawał cielska w takim miejscu i mógł jedynie liczyć, ze tak wielki kawał mięsa szybko się znajdzie.
Wrócił do spoglądania na bestię, z którą jeszcze walczył. Miał teraz dylemat, zostawić i udać się w stronę reszty oddziału, czy dalej pruć zaklęciami w stwora. Jeżeli sytuacja się nie zmieniła i demon dalej walił na oślep, Ill przyjął, że nie było sensu dalej się nim zajmować i udał się w stronę walczących Fiołka i Ryu. Jeżeli demon przestał atakować powietrze przed sobą i w jakikolwiek sposób, czy to szarżą, czy ogniem, Ill unikał odskakując w tył, lub na boki, jednak tak, aby z każdym unikiem zbliżać się do kumpli z oddziału.

Rzeczy się działy gwałtownie i szybko. Część osób się ewakuowała, a gdy Vit szukał kogoś ogarniętego usłyszał kobiecy głos, uważnie instruujący go, gdzie wszyscy mają się udać i jakimi drogami. To, co mogło się zdawać chaotyczną ucieczką, w rzeczywistości, z tego co mówił mu głos, miało jakiś sens. A z tego co widział (i słyszał) wszyscy się do tego dostosowywali. Walka przy ciele kapitana Białych zakończyła się równie gwałtownie. Kapitan czerwonych bowiem przeniósł się w formie błyskawicy obok swojego kolegi, a następnie mruczac coś pod nosem ewakuował stamtąd wszystkich, poza Ryu. Bitwa była przegrana, a siły musiały się przegrupować. W ostatecznym rozrachunku siły Bosco zostały zepchnięte daleko na północ od Plain Sette Fogile. Szczęśliwie - już bez dalszych ofiar. Wszyscy byli więc wolni i mogli iść do domu...

Poza Ryu. Ten bowiem znalazł się w środku pola pełnego demonów i jednego, z którym tylko mógł pogadać.
-No i dupa. Zostawili cię co. - rzucił Iblis wbijając z gniewem kosę w ziemię. Spierdolili mu. -Kurwa... - przeklnął wyraźnie podirytowany, nie wiedząc zbytnio co dalej zrobić. Spojrzał na bestie w ich otoczeniu i krzyknął -GONIĆ ICH! - ryknął, a stwory w przerażeniu ruszyły za reszta armii Bosco. Nadal zirytowany spojrzał na Ryu -I co z tobą teraz kurwa zrobić? - rzucił łapiąc się za głowę.

Vit: +57 PD
Raekwon: +60 PD
Fiołek: +50 PD
Ryudogon: +50 PD, jeszcze nie możesz wyjść stąd
Kaoma: +45 PD
Vista: + 55 PD

Wszyscy: +35.000 , nie trzeba pisać z/t, poza Ryu.

No i wszyscy zdupcyli, a jego zostawili samego. Ale to dobrze, bo jakby go zabrali ze sobą to pewnie byłby niezły ambaras. Ryu odwołał miecz i złapał się za głowę.
- A no zostawili - po czym się rozejrzał dookoła. W sumie poza bestiami, które pewnie chciałyby mu wyrwać łeb i zjeść dużo nie zostało. A tym bardziej, że teraz będzie musiał się jeszcze po tym wszystkim dostać do Fiore. Ryu jedynie przeciągnął się.
- Zobacz na plusy - powiedział - Zawsze mogę próbować dorwać większą część w Fiore -w sumie już nie wiedział czy chodzi o kapitanów czy ludzi - Będę musiał się z tą szmatą rozliczyć - syknął na samą myśl o Fiołek, która mu zalazła teraz za skórę. Jeszcze ukróci ją o głowę.
- A ty teraz pewnie będziesz ruszał gonić pozostałości - skomentował, nawet to nie było pytanie tylko może bardziej stwierdzenie - Mogę ci pomóc ewentualnie dorwać Mefisto, bo jeśli dobrze pamiętam to się z nim nie lubicie, a tym bardziej ja za nim nie przepadam - welp i co zrobić i o czym gadać z demonem? Może miał się go jeszcze spytać jakiej muzyki on słucha? W sumie to bardzo dobre pytanie mimo wszystko.

Iblis westchnął, wziął głęboki oddech i... Ryu poczuł nagle ogromną presję. I wtedy, wszystkie dusze z pola walki zaczęły wędrować do demona (wizualizacja podobna jak przy Mefisto w Kardii), przy czym te po prostu zaczęły dołączać się do jego stroju i oręża, sprawiając, że wkrótce wyglądał prawie tak okazale jak na początku. Chyba jednak sama walka i obrażenia jakie dostał, zabolały go znacznie bardziej niż na to wyglądało. Spojrzał na Szczura i uśmiechnął się przebiegle.
-Zostań moim heroldem. - zaproponował -W ten sposób, żaden niższy demon cię nie skrzywdzi, a co najsłabszym będziesz mógł rozkazywać. Umocnimy nasze pozycje w Bosco, przez co zyskamy więcej poparcia Lucyfera, a tym samym osłabimy pozycję Mefista. I w końcu, gdy zostanie niczym, pozbędziemy się go. Co ty na to? - spytał uśmiechając się przebiegle.

No cóż, efekty wizualne jakby ktoś tu odpierdalał film akcji. Coś mu się kojarzyło z Mefisto, ale chuj, wywalone na to. Gdy tylko powiedział o zostaniu Heroldem Ryu się podle uśmiechnął. W sumie teraz miał dość ciekawą opcje, do tego demony pod kontrolą.
- Dajesz - był już gotowy, a jeśli będzie mógł dokopać jeszcze ludziom z armii to spoko, może najwyżej weźmie kilka demonów i odwiedzi te suki, które tutaj były. Oj tak bardzo pięknie będzie niedługo, Ryu już wiedział, że będzie zabawa z tym wszystkim. No więc jeśli będzie coś tam zrobić to zrobi tak długo jak nie będzie to ssanie kutasa.

Kojarzyć się niezbyt powinno, bo sam Ryu nie był, gdy Mefisto odzyskiwał moc. Iblis wyciągnął rękę do Ryu i powiedział:
-Daj dłoń. - a gdy Szczur wystawiłby swoją rękę, Iblis dotknąłby jej, a na wierzchu dłoni pojawiłby się symbol dwóch okręgów i linii w nie wchodzącej. Do tego, dana dłoń zapiekłaby ogromnym żarem, zupełnie jakby ktoś przykładał rozżarzone żelazo do skóry czarodzieja. Syk z bólu i wyrwanie się było tym, czego nie dało się uniknąć. Co ktoś ze słabszą wytrzymałością możliwe, ze by nawet upadł. -Brawo, to wszystko. - oznajmił demon i spojrzał po otoczeniu -Trza poogarniać nowe włości. Masz ochotę na artefakt? Maskę heralda? - spytał po chwili, spoglądając na czarodzieja. Chyba już się trochę uspokoił... na całe szczęście.

Ryu wyciągnął dłoń do Iblisa, lewą, na której pojawiał się znak. Zacisnął mocniej zęby i głębiej oddychał starając się znieść ból który ze sobą niosło nakładanie go. Przez dłuższy moment miał ochotę się wyrwać byleby przestało to boleć. Syknął dość głośno i przełknął ślinę, gdy było po wszystkim. Gdy tylko oznajmił że to wszystko Ryu chuchnął sobie nawet na rękę. W sumie całkiem to proste było.
- Już prawie zapomniałem jak to podpisywać pakt z demonem - przeszło mu przez myśl. Aż mu się przypomniał moment gdy jego łapa stawała się czerwona. Ach dobre, niemiłe wspomnienia. Ryu założył prawą rękę na biodro i rozglądnął się po terenie.
- Z chęcią wezmę, magicznych fantów nigdy za wiele jak to mówią - po czym jedynie "keknął". Zawsze dobrze dostać coś za darmo - To od czego chcesz zacząć ogarnianie. Jakaś opłata za wjazd? - zażartował sobie taki śmieszek jajcarz.

Iblis spojrzał na Ryu i odpowiedział:
-Zaczniemy od umocnienia granic. - skwitował spokojnie po czym uśmiechnął się podle. -Wreszcie mamy normalną bazę wypadową. Głupio byłoby ją utracić. Zapewne wkrótce przybędzie tu reszta książąt. Maskę zgarnął w ostatnim czasie Tragran. Jeśli jego potomkowie nadal ją mają, pewnie znajdziesz ją na południe od Bosco. - stwierdził spokojnie, bo chyba nie planował rozdawać fantów na lewo i prawo. No, albo ich nie ma. Też jakaś opcja, prawda? Tak czy inaczej, Iblis zaczął się oddalać. Chyba nie miał za wiele do powiedzenia.

Ryu:
Herold Iblisa - wszystko co demoniczne, traktuje Ryu jako jednego ze swoich i bez odgórnych nakazów lub powodów go nie zaatakuje. Dotyczy tylko słabszych demonów. Dodatkowo, tym słabszym demonom jest w stanie wydawać rozkazy, którym muszą się one podporządkować. W przypadku summonów, może wpływać na summony do rangi B, przy czym wciąż główną władze nad nimi sprawuje przywoływacz.

Okej, czyli jednak nie takie darmo jak Ryu miał w głowie, ale też spoko. Trzeba będzie tylko jakimś gościem najebać ewentualnie i będzie gitez majonez. Przynajmniej jest baza wypadowa, no cóż pozostało teraz wyruszyć na południe, więc też tak Ryu wyruszył w kierunku w którym trzeba było. Eh teraz pewnie będzie jebanie się po całym Bosco, cholera jasna. Trzeba będzie też zahaczyć o jakiś nocleg, ale piękna przygoda się zapowiada karwasz twarz barabasz. W sumie to coś trzeba będzie ogarnąć podczas drogi.

[z/t]