Południowo-zachodni brzeg

First topic message reminder :



Iblis dał Ryu wolną rękę co do brania minionków i zdobywania informacji. Tylko sam demon nie powiedział za wiele. Wskazał tylko imię jakiegoś Tragrana, wspomniał coś o południu od Bosco i jego ewentualnych potomkach. Normalnie może mogliby się kogoś zapytać, czy nie słyszeli o kimś/czymś takim. Problem był inny. Ludzi tu nie było. Uciekli gdy zaczęły się tu pojawiać demony, a potem utracili te tereny. Więc nie za bardzo było kogoś spytać. Tym bardziej, że Emily (proszę o opisanie jak tu trafiła) pozostawiona bez Ryudogona raczej nie będzie tu mile widziana.

Demony początkowo chciały zaatakować Ryu za przerwanie ich kłótni, choć widząc, że to herald gwałtownie przestały, choć czerwony już był bez łapy.
-Trrrrragan... - odpowiedziały oba jednocześnie na pytanie gdzie może być maska -Trrrryton... - dodał po chwili szary.
Następnie było zaś pytanie, czemu w ogóle o nim wspomnięli.
-Bo... to... jego... maska... - odpowiedział demon na pytanie dotyczący Ahzidala, a potem czemu gadał o rozpaczy -Moc... rozpacz...
-Nie! - ryknął czerwony -Zdrada! Moc! - warknął wtrącając się drugiemu w wypowiedź, czym tylko go zdenerwował, co skończyło się zarobieniem ciosu w brzuch, przez co czerwony poleciał kilkanaście metrów w tył.

Aj karamba jak to mówią, cholerne demony i ich walki. I gdzie jest teraz Magi-Cola, gdy jest potrzebna?
- Hm... nikt nie powiedział, że znalezienie tej maski będzie proste... Ale też nie wspomnieli, że będzie tak przejebane - powiedział sobie pod nosem patrząc na dwójkę walczących ze sobą potworów. W sumie spoko, niech się zapierdolą, przynajmniej Ryu sobie wchłonie ich dusze, co mu kompletnie odpowiada. Ryu jedynie się odsunął na bezpieczną odległość i czekał czy się pozabijają czy nie, a zwycięzca będzie sobie coś tam dalej robił, a przegranego wiadomo, wchłonie (Improvise, Adapt, Overcome). A potem zajmie się szukaniem maski, bo w końcu trzeba ruszyć i użyje informacji, które mu demon wskazał wcześniej, czyli pójdzie w kierunku, w którym miał się udać.

Demony zaczęły się bić, jednak ta walka była specyficzna. Czerwony był na przegranej pozycji, a co tracił jakąś kończynę, prędzej czy później była ona zjadana przez białego. Koniec końców został cały zjedzony, nie pozostawiając nawet skrawka duszy do zgarnięcia. Znaczy w sumie coś zostało, ale energia ta tylko zadziałała jak kawa bądź jakiś energetyk - miał siłę ruszyć nad ocean. A ten był duży, spokojny i po prostu pusty. Ale nie dla Ryu. Ten wyczulony na energię demonów czuł, że te wody nie są "zwyczajne". Coś go tam pociągało, coś mówiło, że tam znajdzie maskę. Tylko problem był taki, że Ryu nie posiadał zdolności oddychania pod wodą.
-Całkiem spory problem, prawda? Ta woda, maska w głębinach i w ogóle. A ty nie umiesz pewnie pod nią oddychać, prawda? - usłyszał głos, a jak się obejrzał ujrzał wysokiego na jakieś 2,5 metra mężczyznę z nogami chyba byka oraz pokaźnymi rogami. -Wiesz... możemy się dogadać. Herolda Iblisa nie oszukam. - powiedział wyciągając spory kawałek pergaminu. Cyrograf. Co jak co, ale Ryu to znał.

No cóż, a było już tak pięknie. Dlatego, gdy tylko znalazł się obok oceanu i przykucnął biorąc trochę wody w dłoń. Przeczucie dawało mu znać, że właśnie tam znajdzie maskę, więc nie jest tak źle. Jednak problem z oddychaniem pod wodą... Praktycznie rozwiązanie nasuwało się samo, gdy spojrzał tylko na rogatego obok. Ryu podparł głowę i spojrzał na cyrograf. Kurde, niby nie powinien... z drugiej strony nie ma nic do stracenia, ale tak dla pewności zobaczy sobie co tam dokładniej na nim pisze. W sumie i tak będzie musiał to zrobić, dlatego westchnął ciężej i przełknął ślinę. Spojrzał na ocean, znowu na cyrograf i tak parę razy.
- No dobra... nie pierwszy i nie ostatni - skoro i tak jest związany już z demonami, pomaga im zniszczyć i przejąć świat to co mu szkodzi podpisać jeszcze jakiś papierek? Dlatego go podpisał, bo co mu tam.

Cyrograf o dziwo nie gadał nic o duszy i innych takich. Miał natomiast tylko i wyłącznie jeden warunek. Ryudogon pod żadnym pozorem nie mógł wykonać jakiejkolwiek czynności przeciwko Mefistofelesowi. Gdyby tak było - wszelkie szkody poniósłby on sam z dwukrotną siłą. Nawet te pośrednie. Ale za to - zyskałby możliwość oddychania pod wodą tak długo, póki utrzymywałby by ten pakt i by go nie złamał. Jeśli pomimo tego zdecydowałby się go podpisać - nic nie stałoby na przeszkodzie by udać się morskie fale.

A tam... byłoby trochę ciemno - światło niezbyt dochodzi w głębinach morskich, ale za to czułby wyraźnie mroczną, demoniczną energię, która niczym latarnia by go prowadziła jeszcze dalej i dalej wgłąb morskich toni, aż w końcu z trudem by coś dostrzegał poza zgrają ryb... i jakąś gigantyczną kałamarnicą na "horyzoncie".

Gdyby natomiast nie podpisał... cóż, raczej tak dobrze by sobie nie popływał...

I tak oto sobie czas mijał spokojnie i wesoło (bądź nie), a gdy Ryudogon wreszcie zdecydował się podpisać ten pakcik (bądź też nie), mógł zacząć działać. Świat stał przed nim otworem, nie narzucając z góry jakiejkolwiek ścieżki. To on tu grał pierwsze skrzypce i mimo bycia heroldem jednego z Demonicznych Książąt mógł samodzielnie kierować swoim życiem. A może to właśnie z racji jego tytułu przysługiwała mu ta możliwość, może to właśnie jego godność dawała mu większe stery nad swoim losem niż te, które dotychczas posiadał?

Na razie zamykam. Jakbyś chciał wrócić daj znać, to pewnie jakiegoś szybkiego TSa zrobimy, coby znów się nie bawić w szczególiki.

Ryudogon zdecydował się podpisać pakt. Bądź co bądź czy coś na tym tracił? Nie oferował duszy, godności czy dziewictwa, a tylko to, że nie zaszkodzi jakiemuś tam demonowi. Zresztą i tak trzymał się z nimi, więc czy cokolwiek mogło pójść nie tak? Czy ten jeden, kolejny defakto pakt mógł w jakikolwiek sposób zaszkodzić? To miało się okazać dopiero w przyszłości, jednak na ten moment otrzymał coś, co było mu niezwykle potrzebne. Mianowicie - zdolność do oddychania pod wodą. Oczywiście, coś za coś i np. magiczne wody raczej się w to nie wliczały, choć... kto wie. Zresztą. Ale mógł zacząć swoją podwodną przygodę. I fakt. Mógł oddychać pod wodą. Jednak był inny problem. Gęstość wody. Jej ciśnienie. Sam fakt pływania. A także ciemność. Ciemność, która znajdowała się właśnie w głębinach morskich. Przynajmniej z piciem jakoś problemów nie miał. Może i nie była to najsmaczniejsza woda, ale zawsze jakaś. Jedzenie na upartego także w głębinach dało się zdobyć. Ale nie każdy lubił surowe ryby...

Minął tydzień. Tydzień męczących, bezowocnych poszukiwań, gdzie jedyną wskazówką był wskazanie przez jednego z demonów morza i powiedzenia "tam". Ale nic nie odkrył. Jedyne co dawało szanse, że takowa maska naprawdę istniała to to, że zarówno Iblis, jak i inne demony potwierdzały, że coś takiego było i jest najpewniej gdzieś w głębinach. Raczej nie zrobili tego jako rodzaj żartu z "młodego" w ich szeregach. Jednak po takim czasie, dość męczącym i bezowocnym czy można byłoby kogokolwiek winić za choćby cień takich podejrzeń? Ale też wtedy, pod koniec siódmego dnia coś... znalazł. W cieniu głębin dostrzegł coś jakby... ruiny?

Kolejne dni minęły na eksploracji właśnie tych ruin. Wyglądało to na jakąś cywilizację, która albo została zalana, albo... istniała pod wodą. Grunt, że malunki naścienne często przedstawiały stwora, który swoim wyglądałem przypominał krakena. Badając i badając okazało się, że nie był to pusty, pojedynczy budynek. Było ich więcej. Cała osada. Może nawet miasto, gdyby tony mułu nie przysłoniły dalszych części, jednak to były tylko domysły. Po tych kilku dniach znalazł jednak coś, co przypominało jakąś świątynię, w której głównym rysunkiem był wspomniany owy kraken. Przy czym kraken traktujemy jako hybrydę człowieka, ryby oraz ośmiornicy. Z potężnym, masywnie umięśnionym tułowiem ludzkim, rybimi łuskami i dolną połową ciała przypominającą ośmiornicę. Tutaj wręcz było to coś eskalowanego. I do tego tylko jedno słowo napisane na czymś, co mogło robić za ołtarz: "Tragan".

Jak to mówią trochę wody nikomu nie zaszkodziło... Ale chyba błądzenie po oceanie nie należało do listy jego ulubionych rzeczy. Wyglądało, że w końcu po całkiem sporym czasie udało mu się dotrzeć do miejsca pokroju... miasta? Czyżby znalazł Atlantydę? Dodatkowo te rysunku go martwiły. Co jeśli Tragan właśnie był tym stworem na malowidłach? To było całkiem możliwe jeśli na to tak spojrzymy biorąc pod uwagę miejsce, w którym się znajduje. No cóż, chyba trzeba było się tutaj rozejrzeć biorąc pod uwagę, że to jego jedyna wskazówka, dlatego też chciał oglądnąć cały ołtarz czy nie ma tam nic ciekawego oraz jakiś ukrytych przejść pod płytami czy czymś. Oczywiście uważał, co by na niego się nic nie zapadło, nie chciał bowiem zostać częścią tutejszych atrakcji. Jest tylko jeszcze jeden problem, że nie za bardzo będzie mógł używać swojej ognistej części magii, a póki co jeśli zajdzie potrzeba to użyje krwi demona (C) do wzmocnienia się jeśli będzie miał problemy z podniesieniem czego.

Szczury zrobiły zrzutkę. Oddały to co mieli. Atlantyda się znalazła! A przynajmniej u Ryu to działało. Problem jednak z wodą był taki, że jego magia nie do końca posiadała synergię z tym akurat żywiołem. A jeśli przyjdzie mu walczyć w tych warunkach... lepiej nie myśleć. Ale trzeba było przeszukać lokację. Albo jakieś fanty się znajdą. A może nawet poszukiwany przez Ryu przedmiot? Na razie jednak znalazł tylko lekkie wgłębienie w środku ołtarza, skąd prostą, wyrytą ścieżką prowadzono wąską linię, która ciągnęła się od ołtarza do środka pomieszczenia. Po przyjrzeniu się, szczur dostrzegł, że na środku płytki były... wyciągane. Po kilkunastominutowej "zabawie" spostrzegł spore zagłębienie, jednak nic poza tym. Wyglądało to trochę jak połączenie dwóch mis, z czego obie są niejako wykute - i w ołtarzu, i w posadzce.

Ryu - może oddychać pod wodą (wciąż musi pływać, znosić ciśnienie, jeść, pić etc.). Nie może wykonać jakiejkolwiek czynności przeciwko Mefisto.

Hm... To wszystko wyglądało bardziej na miejsce, gdzie oddawało się ofiary, czyżby z krwi? Nie dało się powiedzieć, nawet jeśli na krew to ciężko było znaleźć jakiekolwiek ślady pod wodą, bo na co innego mogłyby być owe misy? Tak czy siak trzeba było coś z tym zrobić dlatego podrapał się po głowię i pomyślał przez chwilę... Dlatego też przyzwał białą jutrzenkę, co by spróbować delikatnie to połączenie wąską linią przetrzeć by było trochę bardziej widoczne. Pewnie do jednej z mis się wlewało, a do drugiej się lało, jednak co miało być potem? Otóż Ryu poprawiając delikatnie tą ścieżkę sprawdzi czy czasem nie ma innych wąskich linii z drugiej misy, które gdzieś prowadzą. Od czego trzeba było dokładniej zacząć, co nie? Nawet jeśli natnie rękę to nie da rady tam wlać czegokolwiek, bo zmiesza się z wodą. Gorzej jeśli taka akcja przywołałaby to gówno z malowideł.

Ryu zaczął badać znalezione ruiny. Oczyszczając rysy, czy też potencjalne ścieżki dla krwi składanych tu ofiar, z pyłu, planktonu i innego, podwodnego śmiecia. Tym samym odkrył, że do zagłębienia wewnątrz sali prowadziło więcej wgłębień. Każde od pojedynczego rzędu. Na całej długości kamiennych ław, jakieś pół metra od każdej z nich. Co to mogło znaczyć? Nie wiedział. Znalazł też swoiste zaplecze, gdzie były prawdopodobnie kiedyś składowane księgi i pisma, ale teraz, pod wodą nie było niczego. Co najwyżej jakieś rytualne ostrze i jakieś glony.
-Ech... Bosco szykuje się do natarcia na Norgath. To upierdliwe, ale będą dusze. - odezwał się nagle w jego głowie Iblis. On oczywiście nie miał pojęcia o pakcie, ani tym, co odpierdziela tutaj Ryu. -Dobrze byłoby, byś jako herold pomógł nam obronić. - stwierdził zupełnie od niechcenia. W sumie to brzmiał tak, jakby ktoś go obudził z drzemki i niezbyt chciał się przejmować jeszcze rzeczywistością.

Ryu chciał tak bardzo zwiedzić całą resztę tych ruin, ale chyba wypadałoby mu zebrać dupsko na przeciwko Bosco, zwłaszcza, że pewnie te kutangi zebrały sobie zespół magów, którego sam Ryu nie będzie mógł przegapić, zwłaszcza jeśli będą tam te pindy, które ostatnio próbowały go powstrzymać.
- Zjawie się niedługo - powiedział, po czym w sumie się obrócił i zaczął płynąć do brzegu, w końcu niby jest heroldem jak to Iblis powiedział. Chociaż miał po części już dość pływania, ale pewnie jakie poślady mu to wyrobiło! No cóż, nie może tego tak normalnie zostawić, więęęc!

[z/t?]

Tak oto Ryu zdecydował się wrócić do Iblisa. A warto zauważyć, że jakieś budowle miały już tu miejsce. Bardziej pod kątem demonów niż ludzi - co było oczywiste, jednak mimo wszystko widać było, że Norgath się zmienia. Jego demoniczny przełożony, jak zwykle otoczony swoim mrocznym, niemalże "uduchowionych" płaszczu leżał wygodnie na jakieś sofie chyba nie mogąc się doczekać rozpierdzielu. Wyczuwając jednak swojego herolda wskazał mu ręką pobliski stolik, na którym znajdował się mieszek.
-Szybko... - stwierdził beznamiętnie, błądząc myślami najpewniej po polu bitwy -Nie mamy tu kowali i całej reszty. A za pomoc nam na Plain Sette Fogile Lucyfer chciał cię jakoś wynagrodzić. Znaleźliśmy trochę pieniędzy przy trupach, kup sobie za to ekwipunek do nadciągającej bitwy. - poinstruował Szczura Iblis.

+40.000 , nie musisz pisać z/t