AU 5

Więcej was matka nie miała? Pozdrawiam Cię! Jestem narratorem i zajmuję się tym światem. Zaś ty jesteś kopią osoby, która cię tu zesłała. Idealną imitacją albo klonem, bo ostatecznie to jedno i to samo. Nie istotne teraz. Najważniejsze jest to, że tutaj jesteś. Za niedługo obudzisz się wraz z trzema innymi osobami. Każdy z nich został tu zesłany tak samo jak ty. Waszym zadaniem będzie stworzenie sobie wyjścia z podziemi, w których się znajdziecie i jeżeli tego chcecie, to spróbujcie sobie znaleźć kogoś do pomocy. Polecam byście wspierali się nawzajem, bo tylko na siebie możecie w pełni liczyć. Powodzenia. A i byłbym zapomniał: ostrożnie z magią. W tym miejscu może płatać figle.

Kiedy tylko przestaliście słyszeć głos który rozbrzmiewał w waszych umysłach, obudziliście się. Znajdowaliście się w ogromnym pomieszczeniu, prawdopodobnie w pieczarze, który był zewsząd zalany wodą do pasa. Swój ogrom zawdzięczał wysokości, strop pomieszczenia znajdował się tak wysoko, że nie dało się dostrzec jej wzrokiem. Widać jednak było promienie słońca oraz niewielki wodospad, które wpadały z góry do pomieszczenia. Wodospad znajdował się blisko jednej ze ścian pieczary. Patrząc na miejsce w którym się obudziliście, mieliście wrażenie, że tutaj spadliście, a woda zamortyzowała upadek. Oczywiście, wszyscy byliście mokrzy od wody. Pod wodą zauważyliście niewielkie rośliny, przypominające glony, który kołysały się w rytm szumiącej wody. Mogliście dostrzec, że za wodospadu biło błękitne światło, a po bliższym przyjrzeniu się mogliście odkryć, że za wodospadem znajduje się korytarz.
Nie wiedzieliście czemu tu jesteście.
Nie wiedzieliście co to za miejsce.
Rozumieliście Cechy które posiadacie.
Wasza nowa przygoda właśnie się zaczęła.


Stan Postaci:
Wakamiya - Lvl 1
Pheam - Lvl 1
Samael - Lvl 1
Winter - Lvl 1

PS: W przypadku kiedy ktoś chce się rozpisać w poście, proszę by na końcu napisał mi "streszczenie' swojego posta. Ułatwi mi to odpisywanie.

Jakieś głos rozbrzmiewały w głowie Wakamiyi, a kiedy zamilkł Lamijczyk obudził się. Niezbyt przytomnie rozejrzał się po okolicy cały czas roztrząsając w myślał słowa, które przed chwilą, kiedy jeszcze spał rozbrzmiewały w jego głowie. I faktycznie była tu trójka innych osób, ale nie to było najważniejsze. On miał być jakimś klonem? To żart jakiś czy co? A i jeszcze pamiętał, że głos wspominał coś o magii, o tym że może płakać figle. Co to miało znaczyć?
Jeszcze raz rozejrzał się wokół tym razem nieco dokładniej biorąc wszystko, czy raczej prawie wszystko co powiedział mu tajemniczy głos za kiepski żart. Z jednym co powiedział Wakamiya musiał się zgodzić - trzeba było znaleźć stąd wyjście. Więc kiedy udało mu się zauważyć, że za wodospadem jest jakiś korytarz chciał ruszyć w tamtym kierunku, ale zatrzymał się po dwóch krokach. Przypomniał sobie, że przecież byli inni. Potencjalni sojusznicy.
- Hej, żyjecie? Czy ktoś mnie zrzucił do tej jamy z trupami? - rzucił jakoś tak w przestrzeń, bo tamci do tej pory nie robili nic, a przynajmniej on nie zauważył jakichkolwiek oznak życia. Odezwali się? To świetnie. Nie odezwali się? To trochę gorzej, może faktycznie to trupy? W takim wypadku Rin podszedł do najbliższej osoby i szturchnął ją swoim kijem boo. Naprawdę wolał, żeby nie okazało się, że otoczony jest zwłokami.

Darksworthowi rzadko kiedy coś się śniło, a jeśli już, to miało to mało sensu i przeważnie były to koszmary z najgorszymi chwilami w jego życiu. Teraz jednak było trochę inaczej. Przez sen usłyszał w swojej głowie jakiś głos, który wyjaśnił mu w jakiej sytuacji się znajdował... Ale zaraz... jak to klon... O co chodzi? Chciał dowiedzieć się czegoś więcej, ale zanim zdążył pomyśleć o czymś, obudził się. Powoli otworzył oczy, nie pewnym tego, co się właśnie stało. Od razu zdał sobie sprawę, że jest cały mokry i skrzywił się. Nie podobało mu się to. Rozejrzał się po pomieszczeniu... Oprócz jego, znajdowało się tutaj jeszcze trzy osoby, jednak kojarzył tylko jedną z nich. Samaela. Był to mag Fairy Tail, do której kiedyś należał Pheam. I chociaż znał go z widzenia i wiedział kim jest, to nigdy więcej ze sobą nie rozmawiali. Niby nic do niego nie miał, ale z drugiej strony... on mógł mieć coś do Darkswortha. Westchnął i powoli wstał, po czym sprawdził swój ekwipunek. Miał przy sobie tylko Onikiri i sztylet w pochwie na plecach. Powinno wystarczyć. Na razie nie miał zamiaru nigdzie się ruszać, dopóki reszta nie wstanie.
-Żyje.-mruknął w odpowiedzi jakiemuś chłopakowi.

Winter nie wiedział, czy wierzyć w to co mówi "narrator" czy nie. Na to moment nie dał mu żadnego dowodu, iż jest on jakąś kopią. Chłopak szczerze wątpił, że taki dowód istnieje, ale różne rzeczy w tym świecie się działy. Tak jak obudzenie się w tym pomieszczeniu. Tak naprawdę to nie chciało mu się zbytnio zastanawiać nad tym jak wpakował się w tą sytuację. Przynajmniej nie teraz. Nie była to jego specjalność, a słysząc że oprócz niego były tu jeszcze inne osoby, miał nadzieję iż one przynajmniej coś ogarną z tej sytuacji.
-Ja też żyje. - odpowiedział na pytanie... kogoś tam. Rozglądając się po pomieszczeniu w którym był, nie znalazł nikogo mu znanego. Mniej lub bardziej kojarzył dwie osoby, ale tylko dlatego że widział kiedyś ich twarz. Na tym jego wiedza się kończyła. Denerwowało go też obciążenie spowodowane przez przemoknięte ubrania. Osobiście uważał trafienie do trochę zalanego miejsca za kiepski żart, ale nie miało to większego znaczenia. Planował wydostać się stąd i wrócić do typowego, codziennego nudzenia się.
-Powinniśmy się jakoś przedstawić czy coś? - zapytał osoby, które do tej pory były przytomne. Nie miał nic przeciwko zawieraniu nowych znajomości, ale nieznane otoczenie zabierało jego entuzjazm. Wolał gdzieś przysiąść i pogadać w jakieś gospodzie, niżeli w takim miejscu. Na dodatek multum pytań nie głowie nie ułatwiało mu sprawy.

Białowłosy po raz któryś w swoim życiu znalazł się w miejscu, do którego nie pamiętał jak udało mu się dostać. A z tego co pamiętał raczej nie pił jakoś dużo czy coś poprzedniego dnia, tak więc nie mogło to byś spowodowane alkoholem. Wysłuchał oczywiście tego, co powiedział do niego i najpewniej do pozostałych ten cały narrator, który najwyraźniej miał sporo wspólnego z tym co się tutaj dzieje. Po tym rozejrzał się po okolicy, szukając jakiegoś wyjścia z tego miejsca jak i chciał dowiedzieć się, kto oprócz niego tutaj się znalazł. Jak się okazało, dwie osoby z tego grona znał osobiście raczej niezbyt, więcej o nich słyszał, o jednym więcej, a o drugim mniej, znał ich z widzenia. Posiadał taką wiedzę, gdyż ta dwójka była tak samo jak mag błyskawic Wróżkami, a dokładnie jeden z nich był ciągle, a drugi z nich jest byłym. W sumie spotkanie na własne oczy tego już nie członka Fairy Tail spowodowało, że Sam stwierdził, że nie wie nawet dlaczego od odszedł z tej gildii. Nigdy jakoś specjalnie ze sobą nie rozmawiali, tak wiec miał z nim kiedyś lepszych kontaktów jak to z niektórymi Wróżkami. Wiedział natomiast jedno, jeśli niewiele się zmieniło, to ciągle on był silnym magiem oraz niezwykłym szermierzem, który mógł być przydatnym sprzymierzeńcem, jak i w razie problemów z nim sporą trudnością. Wolał jednak czarodziej uważać, że raczej każdy z nich będzie współpracować, dla wspólnego dobra, którym było wydostanie się z tego miejsca.
- Ja też żyje... Możecie mi mówić Sam... - powiedział Białowłosy postanawiając się tym samym przedstawić osobie, którą jako jedyną z tego grona nie kojarzył. Po rozejrzeniu się i powiedzeniu paru słów sprawdził szybko, czy ma swoje rękawice, które mogą się przydać, po czym sprawdza czy gdzieś nie zapodziała się jakaś paczka fajek lub chociaż kilka sztuk. Jeśli uda mu się znaleźć przynajmniej parę oraz zapalniczkę, postanawia sobie zapalić, gdyż potrzebował pomyśleć, a palenie mu w tym jak sam zauważył często pomagało.

Po ogarnięciu się z wody i po sprawdzeniu czy wszyscy są żywi, postanowiliście jeszcze nie ruszać korytarzem schowanym zza wodospadem. Zamiast tego zauważyliście, że w ścianach znajdowały się się spore wgłębienia w których bez problemu zmieściłby się człowiek. Dlatego też postanowiliście wspiąć się do nich, by zyskać nieco suchsze miejsce oraz by na spokojnie i sucho określić co zrobicie dalej.
Prócz tego dostrzegliście, że pomiędzy glonami pływają dziwne przeźroczyste rybki, których wcześniej nie zauważyliście. Przypominały wam nieco meduzy, tylko wyglądały i zachowywały się jak ryby. Nie wiedzieć też czemu, mieliście wrażenie, że są wyglądają bardzo apetycznie.
Prócz tego nic więcej się nie dzieje, woda nadal spływa z wodospadu nie zwiększając poziomu wody, wy sobie siedzicie na suchym(w miarę), no i znaleźliście w swoim ekwipunku pączka z lukrowanym plusem, którego na pewno nie mieliście "wcześniej".

Stan Postaci:
Wakamiya - Lvl 1, [Eq]Pączek ze zrobionym z lukru symbolem "plus"(+)
Pheam - Lvl 1, [Eq]Pączek ze zrobionym z lukru symbolem "plus"(+)
Samael - Lvl 1, [Eq]Pączek ze zrobionym z lukru symbolem "plus"(+)
Winter - Lvl 1, [Eq]Pączek ze zrobionym z lukru symbolem "plus"(+)

Darksworth nie bardzo wiedział co się tu działo. Byli ludzie, były jakieś dziwne meduzy, w dodatku mieli pączki. Nie miał jednak zamiaru ich jeść, bo nigdy nic nie wiadomo. Ostrożność nakazywała mu podejrzewać wszystko i wszystkich, dlatego patrzył spod przymrużonych powiek na swoich towarzyszy o ich oceniał. Co prawda nikt nie wyglądał podejrzanie, tym bardziej nie wydawało mu się, aby Samael coś planował, ale ostrożność nigdy za wiele. Dlatego cały czas trzymał dłoń na rękojeści miecza.
-Pheam.-odpowiedział krótko, kiedy gadali o imieniach.-Rozejrzyjmy się tutaj.-mruknął jeszcze, kiedy wspieli się do wgłębień. Tutaj przynajmniej było sucho. Przejrzał kieszenie, aby sprawdzić, czy jego papierosy zamokły, czy nie. O co tu chodziło? Po co tu byli?

Białowłosemu udało się na szczęście znaleźć ledwo co zaczętą suchą paczkę fajek w swoim płaszczu oraz działają zapalniczkę w tej samej kieszeni. Tak więc postanowił skorzystać z tego znaleziska, po czym skierował otartą stroną paczkę do każdego z przebywających tutaj, gdy miał już jednego w swoich ustach. Miał ich sporo, a może ktoś oprócz niego chciał również zapalić, a może nie miał papierosów przy sobie lub nie miał tyle szczęścia i miał ją mokrą. Jeśli go pamięć nie myliła, to z tego co słyszał to znajdujący się tutaj wraz z nim pewnie szermierz niemało palił i widząc jego poszukiwania kieszenie uznał, że w tej kwestii niewiele się zmieniło. Dlatego też w przypadku Pheama otwartą paczkę w jego kierunku trzymał nieco dłużej niż w przypadku innych. Podczas tego kierowania w jego kierunku papierosów, rzuciło mu się w oczy, że trzyma on dłoń na swojej broni, tak więc albo starał się być przygotowany na coś albo zbytnio nie był ufny pozostałym tutaj obecnym. Nie miał na chwilę obecną nic do niego, a współpraca z innymi mogła być ważna w przyszłości, aby wydostać się z tego miejsca. Nawet będąc jak twierdził ten cały głos podobno tylko klonem oryginału, a robienie sobie wrogów niepotrzebnie na samym początku, a tym bardziej kogoś o kim słyszał, że mógł być niebezpiecznym przeciwnikiem. Tak więc po poczęstowaniu pozostałych uwięzionych lub nie, Sam chowa do bezpiecznej suchej kieszeni w płaszczu, po uprzednim zapaleniu trzymanego ustach papierosa. Postanowił rozejrzeć się dokładniej po tym miejscu, następnie spróbował złapać jedną z tych widocznych przezroczystych rybek wolną ręką bez papierosa. Miał na niej swoją rękawice, tak więc miał przynajmniej jakąś tam ochronę, gdyby dotknięcie tej rybki nie było przyjemne, jednak mogło się okazać, że nic rękawice nie dają lub co gorsza powodują większą nieprzyjemność.

-Mówcie mi Winter. - powiedział słysząc, że inni zaczęli się jako tako przedstawiać. Chłopak nie należał do osób, które podejrzewają wszystkich wokół, dlatego nic nie robił sobie z zachowania jego tymczasowych kompanów. Nie zmieniało to jednak, że był gotowy na coś niespodziewanego. Miał małe wątpliwości, iż na drodze spotkaliby jakieś potwory lub wrogów. W końcu jaki byłby sens tej całej szopki bez ekscytujących zwrotów akcji. Według Wintera ciężko byłoby znaleźć zamiennik na takie sytuacje. Widząc zaproponowanego papierosa, odmówił kręcąc głową na boki. Nie ciągnęło go do palenia. Za sugestią postanowił rozejrzeć się po tym dla odmiany suchym miejscu, ale nie odchodził zbyt daleko od grupy. Kto wie, może jakieś pułapki tu pozastawiano czy coś w tym stylu. Lepiej nie ryzykować wpadki na samym początku "przygody". Po rozejrzeniu się wziąłby pączka -który wręcz pojawił się znikąd - i ugryzł kawałek. Zrobił to bardziej dlatego, że coś chciał przegryźć, niżeli planował przetestować jego działanie. W najgorszym wypadku byłby obiektem testowym.
-Trzeba wiedzieć czy coś on robi. - odpowiedziałby na ewentualne pytania co on właściwie zrobił.

- A fakt, jestem Rin. - rzucił się kiedy któryś z tymczasowych towarzyszy wspomniał o przedstawieniu się. Faktycznie tak było wygodniej, niż wołać ich "ej ty, maniaku od mieczy" na ten przykład. Tak więc był Pheam, był Sam był Winter i on sam. I fajnie. Nie, w sumie nie fajnie. Ani miejsce nie było fajne, ani okoliczności. Ale mniejsza, bo to żadna nowość że mu coś nie pasowało. Wakamiya rozejrzał się przy okazji przeszukując kieszenie. I w sumie zauważył jakieś dziwne rybki, a prócz tego wyczuł, że coś w kieszeni ma. Kiedy wyciągnął łapkę miał w niej pączka z lukrowanym znaczkiem plusa. Bez zastanowienia się wziął gryza, później kolejnego i kolejnego, aż pączek zniknął. W końcu po tą są pączki, żeby je jeść. Nie miał ochoty rozmieniać czy to jakaś pułapka, albo co innego. Po prostu zjadł i tyle, najwyżej mu się umrzy. Kiedy Sam chciał zaproponować mu papierosa Rin powstrzymał go ruchem dłoni. Nie, fajki były nie dla niego. Drażniły gardło i w ogóle. Nawet samo przebywanie w pobliżu kogoś kto palił było dla niego nieprzyjemne.
- Nie wiem czy cokolwiek tu znajdziemy. Może po prostu poszukamy wyjście? Wydawało mi się wcześniej, że widziałem jakiś tunel za tym wodospadem. - rzuciłby tylko na słowa Pheama już zmierzając w kierunku wspomnianego wodospadu.

Zaczęliście ze sobą dyskutować, część z was sobie zapaliła podczas siedzenia na suchym, sprawdzaliście swój ekwipunek. Wszystko wydawało się w porządku. Mieliście przy sobie to co powinniście mieć. No i pączki.
Pheam ostrożnie i czujnie spoglądał na zgromadzonych, nie ufając im na samym początku, jednakże chętnie przyjął papierosy od Sama. Jego mu przemokły.
Samael zaś po poczęstowaniu Pheama(bo nikt więcej nie chciał) fajkami postanowił złapać jedną z tych dziwnych, przeźroczystych rybek, które sobie tutaj pływały. Nie sprawiło mu to większej trudności. Meduzo-ryba spojrzała na niego zaskakującym dość rozumnym spojrzeniem, po czym splunęła mu na szyję dziwną wydzieliną i wyślizgnęła mu się z ręki wpadając z powrotem do wody. Śluz z początku wydał się Samaelowi żrący, gdyż zaczął dość szybko piec, ale równie szybko przestał. Po chwili jego płuca zaczęły dość dziwnie pracować, tak jakby coś je lekko zatykało, co nie przeszkadzała w funkcjonowaniu, ale było dość irytujące z początku. Poza tym gdy tylko zmył z siebie śluz zauważył, że na jego szyi znajdują się teraz... szkrzela. I wyglądały na to, że spełniały swoją funkcję.
Wakamiya po przegryzieniu pączka chciał ruszyć zza wodospad, jednakże szybko zobaczył, że korytarz dalej schodzi w dół... pod wodę. Nie wiadomo jak głęboko to mogło być, a nie wiedział czy wszyscy umieją tutaj pływać. Dodatkowo kiedy zjadł pączka, czuł jak jego ciało ogarnia coraz to większy spokój i opanowanie. Tak jakby jego cecha, Patience dała o sobie znać.
Kiedy zaś Winter zjadł swojego pączka, poczuł jak jego ciało zaczyna rozpierać jakaś specyficzna energia. Tak jakby... rosła w nim jego własna wola do działania. Jego cecha.
Wszyscy zaś widzieliście co stało się z Samaelem i co z tego wynikło. A rybek w wodzie było jeszcze trochę...

Stan Postaci:
Wakamiya - Lvl 1, [Eq]Nadgryziony pączek ze zrobionym z lukru symbolem "plus"(+)
Pheam - Lvl 1, [Eq]Pączek ze zrobionym z lukru symbolem "plus"(+)
Samael - Lvl 1, Masz Skrzela, możesz oddychać pod wodą [Eq]Pączek ze zrobionym z lukru symbolem "plus"(+)
Winter - Lvl 1

Wakamiya podchodząc do tunelu za wodospadem zauważył, że idzie on tak jakoś w dół. Więc może to podwodny tunel? Jeśli tak to kiepsko, bo cholera jedna wiedziała ile trzeba byłoby przepłynąć bez możliwości zaczerpnięcia powietrza. Więc jakoś nie paliło mu się, żeby to sprawdzić. Niby pływać tam coś potrafił, ale żeby był w tej dziedzinie wybitny to powiedzieć nie mógł. Na szczęście zauważył co stało się z jednym z jego towarzyszy. To mogło być rozwiązanie tego problemu. Chociaż z drugiej strony wydawało się to za łatwe. Ale jakie były alternatywy? Zostać tutaj i umrzeć z głodu? Mało optymistyczna wizja. Ruszył więc z powrotem.
- Tamten tunel idzie jakoś w dół. Być może to jakieś podwodne przejście. Więc... - tu spojrzał na Sama. - Jak to zrobiłeś? - zapytał wskazując na jego nowy narząd do oddychania pod wodą. A jak widział co sprawiło, że wyrosły mu skrzela to nie czekając poszukał jakiejś rybki, żeby ją tyknąć licząc, że jemu skrzela też wyrosną. Nie bardzo mu się widziała przyszłość z czymś takim na stałe. Miał nadzieję, że to wyrośnie mu tylko tymczasowo. Teraz to było niezbędne, tak mu się zdawało. W każdym razie jeśli wyrosły mu skrzela był gotów na badanie tego korytarza.

Winter widząc i czując, że nie było żadnych negatywnych efektów pączka, nie zawracał sobie nim dłużej głowy. Słysząc, iż żeby się stąd wydostać musieli przepłynąć pod wodą kto wie ile, postanowił zrobić to samo co Samael. Nawet jeśli mężczyzna zrobił to przypadkowo. Zdeterminowany, przygotował się do złapania którejś rybki. Nie marzył o permanentnych skrzelach, ale to był drobny szczegół, który musiał zostać na ten moment zignorowany. Postanowił poczekać aż, któraś z rybek dających skrzela podpłynie bliżej do niego. Gdyby rzucił się na nie, to tylko by je spłoszył. Bynajmniej tak mu się wydawało, a wolał nie ryzykować. Nie w tym momencie, kiedy groziło to wiecznym uwięzieniem w tym miejscu z nieznajomymi. Później będzie czas na wybryki. Winter uznawał ich sytuację za dość nudną, więc nie zamierzał w niej spędzać zbyt długo czasu. Miał tylko nadzieję, że działanie rybek nagle się nie zmieni. Byłoby to ciekawe, ale dość irytujące.

MG

Wakamiya oraz Winter postanowili sprawdzić czy rybko-meduzy także sprawią im skrzela jak Samaelowi. I podziałało. Rybki tak samo jak poprzednia spojrzały się najpierw na nich inteligentnym spojrzeniem po czym splunęły wydzieliną i bum, dostaliście skrzela.
Teraz z możliwością oddychania pod wodą, podwodny korytarz nie wydawał się już taki niedostępny.
Dlatego też wszyscy oprócz Pheama ruszyli zza wodospad i zanurzyli się w głąb tunelu.
Ściany tunelu pokryte było różnymi rodzajami glonów, małych koralowców oraz czymś co przypominało morski mech. Wasze skrzela pracowały wyśmienicie kompletnie nie czuliście potrzeby zaczerpnięcia powietrza.
Tunel kończył się na pieczarze podobnej do tej w której się pojawiliście, jednakże dno znajdowało się znacznie niżej, a na środku wyrastał pagórek, gdzie czubek pagórka wystawał nad wodą. Sufit zaś był położony podobnie niewyobrażalnie wysoko i wydobywało się z góry światło słoneczne. Nie było wodospadu, była za to błękitna brama wykonana z marmuru cała pokryta morskim porostem. Wokół pływało też sporo ryb, których nigdy na oczy nie mieliście okazji zobaczyć, takie jak węgorz o oczach kameleona lub niewielka jaszczurka z ogonem zamiast tylnych łapek i sporym zestawem zębów. Oczywiście meduzo-rybki też tu były.
Zauważyliście także, że na czubku pagórka rośnie nieco trawy oraz... żółty kwiatek z twarzą?

- Hejka! Jestem Flowey. W czymś mogę wam pomóc zagubione duszyczki? - Odezwał się do nich kwiat z uśmiechem(patrz obrazek) obserwując ich zachowanie. Wyglądał na dość pewnego siebie kawałka flory oraz sprawiał wrażenie takiego, który wiedział co tu się dzieje.

Stan Postaci:
Wakamiya - Lvl 1,Masz Skrzela, możesz oddychać pod wodą, [Eq]Nadgryziony pączek ze zrobionym z lukru symbolem "plus"(+)
Pheam - Lvl 1, [Eq]Pączek ze zrobionym z lukru symbolem "plus"(+)
Samael - Lvl 1, Masz Skrzela, możesz oddychać pod wodą, [Eq]Pączek ze zrobionym z lukru symbolem "plus"(+)
Winter - Lvl 1, Masz Skrzela, możesz oddychać pod wodą

Wintera niezbyt interesowały jakieś mchy, glony, czy co to tam było na tych ściankach tunelu którym płynęli. Podwodny świat nie interesował go w najmniejszym stopniu. Nie jego klimaty. Już ciekawsza dla niego była pustynia. Właśnie dlatego płynął prosto nie rozglądając się zbytnio.
Zobaczenia następnego miejsca, będącego prawie że kopią poprzedniego nie zniechęciło go ani trochę. Wiele rzeczy próbowało, ale nie wielu rzeczom się udało. Do tej pory to z tego co pamiętał, to niczemu. Nie zamierzał w tym miejscu zmienić tych statystyk. To postanowienie nie zmniejszyło jednak jego zaskoczenia na widok kwiatka. Gadającego kwiatka. Na jakimś pagórku nie wiadomo skąd wziętym. Taa... Ten pączek musiał mieć podobne efekty do tych grzybków robiących wodę z mózgu. Na pewno to było to.
-Yyyy... Flowey... może powiesz nam gdzie jesteśmy? - ostatecznie Winter postanowił zaryzykować swoją opinię i zdrowie psychiczne, zadając pytanie kawałkowi flory. A może kwiatek zaskoczy go jeszcze bardziej i stanie się krwiożerczą bestią?