[Mnie system walki pasić.]
Nie trzeba czytać, takie tam pierdziu, pierdziu o niczym:
Jak to MG dobrze ujął, w życiu każdego mężczyzny przychodzi taki czas, że trzeba pojawić w z pupy miejscu i do tego walczyć. Oczywiście Silas nie miał nic do tego, o nie, bo walczyć uwielbiał. Ale jednak wolałby tą inną opcje, której każdy facet w życiu POWINIEN zaznać - zacząć od brunetki, czy blondynki? A może tej czarnulki, co jej skóra jest niczym czekolada? Jest jeszcze azjatka... a może wszystkie na raz? Właśnie tak.
Nasz bohater był ubrany jak zwykle, czyli w dobrze dopasowaną czarną, marynarkę - jednak na czas walki nie zapiętą, by go nie krępowała - czarne spodnie od kompletu oraz wygodne, zrobione z drogiej skóry pantofle (podeszwy wyłożone gumą dla anty-poślizgu), wiązane rzecz jasna na sznurowadła. Z rzepów już wyrósł.
Wewnętrzna część garderoby składała się z białych bokserek, czarnych skarpetków, białej ozdobnej koszuli z szerokimi rękawami, wystającymi poza rękawy marynarki, a na końcu czarna chusta przewiązana luźno przez szyję, lecz idealnie leżąca. Jednym słowem wyglądał elegancko, ale nie przeszkadzało mu to. Wielokrotnie tak walczył, więc i tym razem nie powinno być inaczej.
Część walkowa, no, prawie, można niby zacząć czytać:
-
Witaj, młodzieńcze. Gotowy na walkę? - powitał chłopaka w uprzejmy sposób, jednocześnie unosząc prawą dłoń. Kto powiedział, że to będzie barbarzyńska rzeź? No, może będzie, nigdy nic nie wiadomo, ale nie zmienia to faktu, że można być miłym dla swojego oponenta, bo kto wie - może się okazać godnym przeciwnikiem. A jak wiadomo, takich Silas szanuje.
Po dwóch uważnych krokach w przód, aczkolwiek małych, nasz bohater zdążył zauważyć, że podłoże na którym stoją nie należy do najstabilniejszych i reaguje na ich położenie. Co oznaczało, że musi być ostrożny, by nie wpakować się w kłopoty, choć wyglądało na to, że jeśli coś pójdzie nie tak, to obaj będą w szambie po uszy. A to nie brzmiało tak źle. Najlepszym wyjściem byłaby swoista 'współpraca', która miałaby polegać na zmianie położenia w tej samej chwili, równoważąc tym samym braki w wadze. Oczywiście obaj mogliby ruszyć na siebie i stoczyć bój po środku platformy, lecz i tu wystarczył jeden nieuważny ruch, by wszystko szlag trafił. Więc co począć?
Wingates zadecydował, że to on będzie tym pierwszym, który zainicjuje ruch, dlatego też postawił kolejny krok w przód, a potem następny, bacznie obserwując poczynania rudego i jednocześnie kątem oka omiatając, czy podłoże zbytnio się nie przechyla. Jeśli tak - robi krok w tył, albo dwa. W każdym razie będzie ich tyle ile trzeba, by na nowo nastała równowaga.
Proponowałbym jednak już czytać:
Z chwilą wypełźnięcia na licu Silasa uśmiechu, na maksymalnym dystansie, tuż przed Tsubakim, zostaną zmaterializowane włócznie cienia przy pomocy
A Night of Falling Shadow (B), ustawione jak na obrazku -
klik. 3 środkowe jednak są wyżej od tych po bokach, tak, by uniemożliwić chłopakowi ucieczkę w postaci 'przeskoku', z kolei te zewnętrzne celują niżej, by nie uciekł bokiem i nie mógł paść na glebę. Celem, rzecz jasna, była klatka piersiowa, albo głowa. W sumie obojętne. Byle zadać obrażenia.
W chwili ich pojawienia się, natychmiast je wystrzeliwuje.
W przypadku gdyby Shihu ruszył z kopyta od razu i zaczął nacierać/biec zygzakiem/po łuku, przywołuje 5 włóczni od siebie w odległości 3m. i wszystkie na raz wystrzeliwuje w jego kierunku. Wszystkie będą ułożone obok siebie w równej odległości kilkunastu centymetrów, tworząc swoisty półksiężyc.
Sam zaś zacznie spindalać w przeciwnym kierunku, przystosowując się do prędkości oponenta. Nie miał zamiaru 'szarżować', starając się, by platforma utrzymała równowagę.
Jeszcze w innym przypadku przypadkach - gdyby przeciwnik zaczął poruszać się szybciej niż zakładał Fairbrook, ten nie będzie miał wyboru, jak aktywować
Shadow Demon (A) (RAZ) i w postaci czarnego łowcy, uskuteczniać dalsze 'tondorondo' dookoła.