I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Osada przy Zimnej Śmierci Pon Lut 09 2015, 00:13
First topic message reminder :
Zimną Śmiercią nazywają ludzie z osady niewielką jaskinię, w której ponoć od wieków mieszkają mniejsze demony. Dobre pytanie, dlaczego w tym miejscu wyrosła osada składająca się z kilku domów na krzyż... W rzeczywistości mieszkają tu trzy rodziny, które od zamierzchłych czasów przekazują sobie magię różnych lodów (waniliowych, hehe). I tyle o nich wiadomo.
MG
Droga do osady wiodła przez raczej nieznane szlaki, ale poszukujący pomocy w Hosence mieszkaniec, Duril, od razu zgarnął ze sobą chętną do pomocy Lusye, by ta nie miała większych problemów z dotarciem. W końcu była jedynie dziewczęciem, a na północy łatwo się zgubić... W międzyczasie Duril opowiedział jej o osadzie oraz o tym, jak wygląda życie w niej. - Ja pochodzę od Nyberków, najstarszej rodziny, nasz lód jest biały. Ożeniłem się z Hurit z Gerveninów, ich lód jest zielony. Nasza córka posługiwała się takim lodem, jak ja. Zresztą, poznasz ją, Idrila jest w twoim wieku, sądzę, że możecie się polubić! W wiosce mieszkają jeszcze Arekanie, pod ich władzą jest czerwony lód. No i w osadzie, jak to w osadzie, rodziny się mieszają, wszyscy staramy się mieć dużo dzieci, bo wiemy, że część odejdzie, a część zostanie i będzie się żenić między sobą. Tak jest już od wieków... - Mówił i mówił, a Lusye mogła go pytać o wszystko. W końcu niedługo dotrą do osady, a wtedy może być już za późno na dłuższe rozmowy.
Autor
Wiadomość
Lusye
Liczba postów : 196
Dołączył/a : 09/03/2013
Temat: Re: Osada przy Zimnej Śmierci Pią Lut 27 2015, 18:11
Lusye zastanowiła się przez chwilę nad jego słowami. Nikt, kto włada magią lodu nie pokona demonów. Jednak w chwili obecnej nikt nie posługiwał się tą magią. Mieszkańcy wioski oraz ona zostali sprowadzeni do zwykłych, niemagicznych osób, które jedynie wiedzą o istnieniu magii. Czy to znaczyło również, że uzbrojeni po zęby miejscowi też nie mieli szans z istotami zamieszkującymi grotę? Odetchnęła, po czym kiwnęła powoli głową na znak zrozumienia. Sytuacja była zbyt skomplikowana, a nie było jej interesem mieszać w sprawach wioski, która poprosiła ją o pomoc. Nie była z FT, gdzie takie rzeczy zdawały się być na porządku dziennym. - Dziękuję za rozmowę, panie Cery... - pożegnała się ze starcem i wyszła na świeże, zimowe powietrze, tak bardzo inne od tego w chacie. Czarnowłosa odetchnęła głębiej, chłonąc smak i zapach wioski, po czym przeniosła uwagę na Durila. - Proszę, zaprowadź mnie do jaskini. - Chciała się przekonać na własne oczy, co zamieszkuje te jaskinie.
Abel
Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.
Temat: Re: Osada przy Zimnej Śmierci Wto Mar 10 2015, 16:09
MG
Cery pożegnał dziewczynę skinieniem głowy, a gruby kot ruszył za nią, wychodząc także na zimowe powietrze. Duril czekał na zewnątrz, ale nie wydawał się szczególnie zziębnięty. Chyba po prostu przywykł do takiej pogody. Grubas otarł się o nogi Lusye, nim Duril z uśmiechem podszedł do niej, żeby zamienić jeszcze kilka słów. W ręku trzymał jakiś wisior zakończony kryształem, wydawało się, że sam taki nosił. - Weź to. I... rękawice - podał dziewczynie grube rękawice z jednym palcem. - Będzie ci cieplej. Tam, gdzie idziemy, jest bardzo, bardzo zimno. Załóż amulet, wtedy będziesz rozumieć, co mówią. Demony w sensie. Zresztą, sama zobaczysz. No i ruszyli przez głęboki śnieg. Jaskinia nie znajdowała się jakoś szczególnie daleko, ale wydawała się rzeczywiście spora. Bił od niej chłód. Pomiędzy kamieniami zniknęły szczeliny, które wypełnił lód. - Do pewnego momentu będę jeszcze mógł z tobą iść, ale potem... a, sama zobaczysz. Są po prostu miejsca, których nie możemy przekroczyć. Ja nie mogę. I mieszkańcy wioski. Kot wciąż szedł za nimi, nie przejmując się wybitnie chłodem. Jaskinia wydawała się ciemna i głęboka. Durił rozpalał jeszcze ogień, chcąc rozświetlić miejsce dwiema niewielkimi latarenkami. Jedną podał Lusye, a za pomocą drugiej sam rozświetlił sobie drogę. - Ruszajmy - mruknął cicho i zaczął iść dość szybko, ale cały czas starał się obserwować, czy dziewczyna może za nim nadążyć. Jaskinia w pewnym momencie schodziła ostro w dół. W pewnym momencie latarenki nie były już potrzebne. Jasnoniebieskie kryształy lodu pokrywały wnętrze jaskini, świecąc dość przenikliwie. To nie było przyjemne światło - zimne, obce, jakby nie miało prawa się tu znajdować. Nagle Duril się zatrzymał. Tuż przed nim znajdowały się kręte schody w dół. Przy pierwszym stopniu widniał znak dłoni. - Dalej nie mogę zejść. Zaczekam tu na ciebie przez noc, jeśli do tego czasu nie wrócisz, pójdę do wioski. Zostawię ci latarnię i zapałki, powinnaś dać radę sobie poradzić, jeśli wyjdziesz później - Mogła usłyszeć w jego głosie nutkę zwątpienia, ale chyba nie mogła mu się dziwić. - Trudno jest uciekać po tych schodach, są z lodu, więc... uważaj na siebie. Kocur rzucił się pędem po lodowych schodach, a tuż za nim leciał Hymme, który chwilę wcześniej wzbił się z lusinego ramienia.
Termin: jak napiszesz xP Stan: wszystko milczy i czujesz straszliwy chłód. Nie jest przyjemnie.
Lusye
Liczba postów : 196
Dołączył/a : 09/03/2013
Temat: Re: Osada przy Zimnej Śmierci Nie Mar 29 2015, 14:31
Dziewczyna z zaciekawieniem spojrzała na kota, który wyszedł razem z nią na mroźne powietrze. Wydawało jej się to zaskakujące i zabawne zarazem, więc ponownie potraktowała kota delikatnym uśmiechem, zanim przeniosła wzrok w okolice dłoni Durila. Trzymał w nich niewielki kryształ i rękawiczki. Uśmiechnęła się delikatnie, nieco zawstydzona swoim zagapieniem i troską nieznajomego mężczyzny. Chyba po raz pierwszy zobaczył na jej twarzy coś innego, jak spokojną obojętność. Przyjęła prezenty z wdzięcznością. - Dziękuję. Z pewnością się przydadzą - powiedziała, zakładając naszyjnik, a po nim ciepłe rękawiczki. Od razu lepiej. Problemem wciąż pozostawało zimno, jednak wydawało jej się, że teraz zniesie je lepiej. - Czym jest ten kryształ? - zapytała, podążając za postawnym mężczyzną w stronę Zimnej Śmierci. Zaskakujące było, że kot wciąż za nimi szedł. Widać był mądrzejszym stworzeniem, niż początkowo przypuszczała. Gdy dotarli do jaskini, przywitał ją jeszcze większy chłód. Czy musiała tam schodzić? Tam na dole z pewnością będzie jeszcze zimniej. Lusye wzięła latarnię, przystosowaną bardziej do oświetlania drogi, niż rozgrzania. A szkoda. Tymczasem Duril wydawał się być zdenerwowany... mogła to być jej wyobraźnia. Ruszyła za nim, próbując nadążyć i nie potknąć się przy okazji. Wnętrze jaskini było nieprzyjemne, zwłaszcza, gdy dotarli do oświetlonej przez lodowe kryształy pieczary. Zaczęła się nawet zastanawiać, czy gdyby jej magia działała, chciałaby opuścić to miejsce, przestraszona samym nieludzkim lodem lub zimnem. - Postaram się nie uciekać - powiedziała w odpowiedzi na radę mieszkańca wioski, podnosząc wzrok by po raz pierwszy bezpośrednio przyjrzeć się jego twarzy. Uśmiechnęła się ciepło, jednak chyba bardziej próbowała dodać odwagi sobie, jak zapewnić jego. Odwróciła się w stronę schodów, ściskając latarnię jeszcze mocniej i... Kot i ptak ruszyli pędem w dół. - Hymme! - zdołała krzyknąć, nim sama rzuciła się za nimi w dół. Co mu się stało? Zmartwienie wkradło się w jej myśli. Nie była w stanie go usłyszeć, nie mogła... zaczęła się martwić.
Abel
Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.
Temat: Re: Osada przy Zimnej Śmierci Wto Mar 31 2015, 16:28
MG
- Mówią, że to odłamek Serca Lodu, starego kamienia, który kryje się na dnie jaskini, ale kto to wie... Legendy. Po prostu mamy ich zapas z bardzo dawnych czasów - odparł Duril, otulając się bardziej, jakby nagle zrobiło mu się naprawdę zimno. Słuchał uważnie panny, odpowiadając jej uśmiechem. - Mam nadzieję, że wrócisz cała - odparł, gdy kocur i wróbel rzucili się na dół, a Lusye pobiegła za nimi.
Schody były kręte i śliskie, dziewczyna kilkukrotnie musiała się zmagać z utratą równowagi - raz na tyle poważną, że ześlizgnęła się z trzech schodów, na szczęście w końcu łapiąc jednak grawitację za nogi. Z dołu mogła usłyszeć przeciągłe miauknięcie oznaczające pewnie, że gruby kocur nie był specjalnie zadowolony z przebywania w miejscu, które czaiło się na końcu schodów. Wreszcie także Lusye mogła zejść na dół i uważnie przyjrzeć się pomieszczeniu. Lampa pozwalała oświetlić je całe - znalazł się zarówno kot jak i wróbel oraz... całkiem spora sala obłożona lodowymi kryształami. Wciąż było chłodno, ale jakoś tak ciut mniej. Grubas zjeżył sierść na karku, odwracając się całym cielskiem w stronę całkiem sporej dziury w ścianie po prawej stronie. Gdyby lepiej jej się przyjrzeć, przypominała dobrze wykonany łuk, tylko nieco już popękany i zniszczony w niektórym miejscach. Po jego lewej stronie zaznaczała się spora wyrwa. Nagle Lusye mogła poczuć wiatr, dobiegający z dziury. Grubas zjeżył się bardziej i zaczął wściekle prychać, zaś Hymme... Hymme chwilowo znalazł się poza zasięgiem wzroku dziewczyny. - Lha'rag'gne? Kevhe'kho'gu'feraa? - Głos odbijał się echem od ścian pomieszczenia, a Lusye mogła spokojnie go zrozumieć. Co tu robi obca? Przyszła coś znaleźć? Z dziury wypadły cztery błędne ogniki, otaczając Lusye. Jeden z nich odłączył się, by oświetlić dokładnie grubego kota.
Termin: jak napiszesz XD Stan: wszystko w głowie milczy, jest mniej chłodno, bardziej jakby wiosennie, bolą cztery litery i trochę kostka po utracie równowagi na schodach.
Lusye
Liczba postów : 196
Dołączył/a : 09/03/2013
Temat: Re: Osada przy Zimnej Śmierci Sro Kwi 29 2015, 20:54
Bieg oczywiście był ryzykowny, ale nie chciała stracić Hymme z oczu. Kilka razy się pośliznęła, raz upadła, ale jej determinacja była większe i pędziła w dół tak szybko, jak mogła. Hymme rzadko się tak zachowywał. Co było tam na dole, że był tak poruszony? Gdy już się znalazła na dole schodów nie znalazła na to odpowiedzi. Na szczęście lampa nie została uszkodzona podczas upadków i mogła oświetlić pomieszczenie. Była to lodowa hala, budząca w niej mieszane uczucia. Wyglądała jak miejsce, w którym mógłby ktoś mieszkać, gdyby nie wszechobecny chłód. Jednak jej uwagę niedługo pochłonęło dziwne zachowanie kota, który prychał na wyrwę w ścianie. Lusye podeszła do niej, zaciekawiona. - Widziałeś może Hymme? - zapytała, podchodząc bliżej kota i przykucając, chcąc go delikatnie pogłaskać by nieco uspokoić futrzaka. Coś czuł. Coś, czego ona jeszcze nie była w stanie wyczuć. Wraz z powiewem wiatru zrozumiała już dobitniej, że nie jest to zwykłe miejsce. Odetchnęła i wyprostowała się, zamierzając lepiej przyjrzeć się łukowatemu przejściu. - Chciałabym odzyskać magię, która została zabrana mnie i mieszkańcom wioski - odpowiedziała zgodnie z prawdą na pytanie tajemniczego głosu. Musiała to zrobić bezpośrednio, ale może to i lepiej. Skoro było to miejsce przebywania demonów, kto wie jak zareagowałyby na jej mentalny głosik. Uśmiechnęła się również leciutko, widząc ogniki. Przypominało to jej o tym tajemniczym świecie, który mogła widzieć do nie tak dawna. Może jednak nie wszystko stracone?
Abel
Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.
Temat: Re: Osada przy Zimnej Śmierci Wto Maj 05 2015, 15:40
MG
Ogniki zatrzymały się w miejscu, jakby nie mogąc uwierzyć własnym oczom (których poniekąd nie miały). W pewnym momencie wykonały okrążenie wokół Lusye, wracając po chwili na swoje dawne miejsce. - Khvage? To było na pewno Co?. Zdawało się, że ogniki też nie były do końca zorientowane w sytuacji. A może były, tylko ukrywały prawdę. W końcu zaczęły znowu mówić: - Jehef'riloghe. Timegho'orse'aberrogu'khentane'prfghor. Zabieramy magię. Ale nie dziś, ani nie ostatnio. Grubas zaczął chyba bawić się ze swoim nowym przyjacielem, starając się złapać go w swoje kocie łapska. Ognik był niezrażony. - Fedhogho'amu'nnerdkl'imaghho'jeverfo - Znów rzuciły ogniki. Jeśli coś takiego się zdarzyło, chodź z nami, postaramy się pomóc. Lampa trzymana przez Lusye zgasła, ale światło ogników wystarczyło do tego, by rozjaśnić to miejsce. Hymme wciąż nie było widać. Chyba porwała go stąd jakaś inna siła.
Stan: wciąż cisza w głowie, bolą cztery litery i kostka po upadku an schodach, pogoda wiosenna, chodź lód wokół.
Lusye
Liczba postów : 196
Dołączył/a : 09/03/2013
Temat: Re: Osada przy Zimnej Śmierci Czw Maj 28 2015, 00:27
Brak Hymme powodował u niej dyskomfort. Nie była to obawa czy strach o towarzysza, bo był dużo silniejszy od niej. Był to dyskomfort utraty cennego przyjaciela i niemożności sprawdzenia, czy wszystko w porządku. Byli w legowisku demonów i należało się z nimi liczyć. Jeżeli wpadł w jakieś problemy z kimś silniejszym od siebie... Westchnęła, chcąc rozgonić nieprzyjemne myśli. Musiało być dobrze. Tymczasem i ona się zdziwiła, widząc zaskoczenie swoich niedużych kolegów. Nie zabierali magii, więc co takiego wydarzyło się w wiosce? Jak potężnej siły użyto? Na samą myśl zadrżała. - Dobrze - zgodziła się pójść za ognikami. Postawiła lampę na lodowatej ziemi. Nie była jej teraz potrzebna, bo duszki oświetlały jej ścieżkę. Jeżeli będzie potrzebować jej później wiedziała, gdzie jej szukać. Spojrzała jeszcze na kota. Jak się w ogóle bawił? Ściągnęła brwi, myśląc nad imieniem, którym mogłaby na niego wołać na tych lodowych pustkowiach. Zdecydowała na Borofura. - Chodź, Borofurze. Nie mogę cię tu zgubić, musisz wrócić do pana Cery'ego! - zwróciła się do kota z uśmiechem, gotowa nawet wziąć go na ręce, by się nie zgubił. Nie znała tego miejsca, a jeżeli czekał gdzieś labirynt lodowych korytarzy mogło minąć sporo czasu, nim go odnajdzie. - Dlaczego jest tu cieplej, niż na powierzchni? - spytała przy okazji, idąc za ognikami.
Abel
Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.
Temat: Re: Osada przy Zimnej Śmierci Pon Cze 08 2015, 16:55
MG
Ogniki przez pewien czas milczały po czym bez zastanowienia ruszyły w miejsce, z którego przybyły. Borofur chyba nie słuchał kompletnie Lusye, bo ruszył za nimi, mimo ślizgających się po lodowej powierzchni łap. Jeden z ogników na chwilę zawrócił, by dać znać dziewczynie o kierunku ich wyprawy, a także odpowiedzieć na pytanie. - Ugghe, kvor? Cieplej? Co to znaczy? Ten sam ogników podróżował tuż obok twarzy Lusye, by oświetlać jej drogę. Kot zajmował się pozostałymi, bawiąc się naprawdę świetnie. Dziewczyna mogła dostrzec potężne, lodowe ściany, które kryły w sobie kamienie, połamane drzewa, a także... szkielety. Szkielety lisów, ptaków, szczurów, a także ludzi. Ich dłonie wyglądały, jakby za wszelką cenę starały się wydostać lodowego więzienia. Wtedy do jej uszu dobiegło również słabe ćwierkanie. Borofur drapał lodową pokrywę, a ogniki wydawały się nie bardzo zadowolone z tego powodu, oślepiając go co jakiś czas i tym samym odstraszając kota od lodu. Wtedy też ich światło padło kilkukrotnie na lód. Znajoma postać. Pod lodową pokrywą widziała znajome pióra i niewielkie nóżki. Jedno skrzydło też zostało całkowicie zamrożone. Wolna została tylko prawa pierś ze skrzydłem oraz głowa. Hymme nie miał chyba już sił walczyć z pokrywającym go lodem. Borofur miauczał wściekle i rzucał się na wszystkie strony, chcąc dorwać ptaka w zęby.
Stan: Tu już bez wstrętnego ortografa. Cisza w głowie, wciąż boli kostka i tyłek po upadku na schodach, pogoda wiosenna, choć lód wokół.
Lusye
Liczba postów : 196
Dołączył/a : 09/03/2013
Temat: Re: Osada przy Zimnej Śmierci Sob Lip 18 2015, 18:03
Co znajdowało się dalej? Nie była w stanie powiedzieć. Dookoła był tylko lód i ciemność, rozświetlana przez ogniki. Było to pomocne, jednak brak pewnego źródła światła sprawiał, że poruszała się wolniej, niż zwykle, zdecydowanie uważając, by znowu nie fiknąć na lodzie. Podobny problem miał rudzielec, który też starał się utrzymać równowagę na czterech łapach. Wywoływało to na ustach Lusi ciepły uśmiech. Ostatnimi czasy nie miała okazji go pokazywać komukolwiek, więc Borofur był prawdziwym szczęściarzem! Uśmiech wywołało także pytanie ogników. - Ciężko to wyjaśnić. Jednak tu jest ciepło. Ja też jestem ciepła. - Nie potrafiła wyjaśnić tego inaczej. Żyjąc w tak lodowym otoczeniu wydawało się, ze jedyną dobrą klasyfikacją jest kolor lodu, a ona się na tym kompletnie nie znała. Marsz trwał dalej a otoczenie również się zmieniło. Dookoła widziała lodowe ściany, w których zamknięto drzewa, zwierzęta, ludzi. Było to na swój sposób ciekawe. Czy to znaczyło, że mieszkali tu kiedyś ludzie, a na powierzchni nie było śniegowej pokrywy? Musiały to być dawne czasy... Wtem dosłyszała charakterystyczne ćwierkanie. Hymme! - Hymme! - powiedziała nieco głośniej, przyspieszając też krok, by jak najszybciej znaleźć się w pobliżu ptaka. Gdzie on się podziewał ten cały czas? Gdy zobaczyła lód nieco się zdziwiła. Jak on się tam znalazł? Westchnęła z niejaką rezygnacją. - Dlaczego po prostu nie zmienisz się w ducha? - zapytała ze zdziwieniem w głosie. Coś takiego nie powinno stanąć mu na przeszkodzie. Jeżeli stało, czy znaczyło to, że osłabł? W pierwszej kolejności wzięła kota na ręce, by przestał prowokować jej przewodników i dopiero po tym zwróciła się do ogników: - Czy możecie go uwolnić? To mój towarzysz i obrońca. Nie chcę niszczyć tego miejsca, bo należy do was. Szanuję to. Miała nadzieję, że pokojowe rozwiązanie okaże się na tyle skuteczne, że chociaż to rozważą. I naprawdę nie zamierzała niszczyć ani skraweczka lodu, który się przed nią znajdował, chyba, że zostanie do tego zmuszona.
Abel
Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.
Temat: Re: Osada przy Zimnej Śmierci Wto Lip 28 2015, 23:08
MG
Ognik zatańczył, słysząc odpowiedź dotyczącą ciepła. Trudno było ocenić, czy zrozumiał, czy też nie, w każdym razie zaczął się wkrótce zajmować innym problemem. Gdy usłyszały wołanie dziewczyny, zastygły na chwilę w bezruchu. Hymme zaćwierkał słabo. Chyba nie miał możliwości zmiany, zapewne zrobiłby to już dawno nie byłoby żadnego problemu. Jeden z ogników odezwał się wreszcie, słysząc prośbę Lusye. - Ghijjehvor'gne'ghijjehvor'hyemye. Kto jest w lodzie, ten w lodzie pozostanie. Ogniki całkowicie się zatrzymały, kiedy dziewczę spacyfikowało kota. Ten wydawał się wręcz oburzony tym faktem, więc przeraźliwie miauczał i dawał o sobie znać za pomocą bycia ciężkim, grubym kotem. W końcu magiczne stwory ruszyły przed siebie, nie chcąc już oświetlać ptaka, a mając zamiar ruszyć dalej, by wreszcie zakończyć ten cholerny problem. Lusye poczuła z tyłu dziwne pchnięcie - to ogniki? Przesuwały ją, jakby miały co najmniej ludzką siłę. Tym samym mogli znaleźć się w kolejnym pomieszczeniu. Ogniki pofrunęły ku sufitowi, rozpraszając się potem i tworząc okrąg przy ścianach. Oświetlały ściany pełne przedziwnych run. Nagle wszystkie runy rozbłysły dziwnym światłem i zniknęły, a zamiast nich pojawiły się... lustra. - Hhdergi. Podejdź. - Lheww. Spójrz. Nie pozostawało chyba nic innego.
Darujmy sobie stan na razie xP
Lusye
Liczba postów : 196
Dołączył/a : 09/03/2013
Temat: Re: Osada przy Zimnej Śmierci Sro Wrz 30 2015, 01:55
Hymme... Nie spodziewała się, że kiedykolwiek zostaną rozdzieleni. Przynajmniej nie w taki sposób. Odwróciła się w stronę ptaka, nie chcąc go zostawić samego w tym zimnym i pustym miejscu, jednak nie miała jak. Nieznana siła popychała ją do przodu, oddzielając od przyjaciela. Poczuła, jak pod powiekami gromadzą się łzy bezsilności. Gdyby mogła zniszczyć lód... Ogniki jej zabroniły, Hymme na zawsze pozostanie w lodzie. Na zawsze. Słowo odbiło się echem w jej umyśle i po lodowych ścianach korytarza, gdy dziewczyna nieświadomie powtórzyła je na głos. Nawet nie miała siły, by spierać się z Borofurem, więc wypuściła wiercącego się kota na wolność. Co ona miała teraz począć? Bez Hymme, bez Borofura, sama w tym lodowatym miejscu? Były jeszcze ogniki, jednak ich zadaniem z pewnością nie była pomoc dziewczynie. Były bardziej jak przewodnik, który spełnia swoją rolę, nie robi jednak nic ponad to. Nacisk na plecy nie był przyjemny, więc gdy Lusia odzyskała nieco swojego spokoju, ruszyła do przodu o własnych siłach, wchodząc do komnaty. Nie była w stanie nic o niej powiedzieć. Nie znała się na runach czy innych zapisach. Ognie musiały mieć cel w ty, by ją tu zaprowadzić. Wyszła więc bardziej na środek, rozglądając się dookoła, a tymczasem duszki rozświetlały pomieszczenie. I nagle... jasny błysk sprawił, że ściany przemieniły się w lustra. Pierwszy raz od dawna Lusye mogła zobaczyć swoją osobę z każdej strony. W pierwszej kolejności przyjrzała się swojej twarzy. Zmęczona. Blada. Nie wynikało to z niewyspania. To było dłuższe zmęczenie, jakby trawiła ją choroba. Szybko odwróciła wzrok. Nie chciała na to patrzeć. Spójrz... Czy musiała? Jeżeli jednak był sposób na to, by Hymme wrócił... Przemogła się i zrobiła kilka kroków w stronę lustra, by spojrzeć w jego taflę, jak jej kazano.
Abel
Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.
Temat: Re: Osada przy Zimnej Śmierci Pią Paź 09 2015, 17:52
MG
Z początku lustra odbijały rzeczywiście jej postać. Lusye widziała swoją twarz, swoją sylwetkę, Borofura, który ganiał wokół niej, chcąc jakby przeszkodzić jej w spoglądaniu w przezroczystą taflę. Miauczał, starał się zwrócić na siebie uwagę, a ogniki zaczęły mu to zadanie utrudniać, widocznie nie zgadzając się z tym, co próbował zrobić kocur. W końcu jeden zrobił ma takie bubu, że kot prychnął i uciekł z powrotem do korytarza, w którym znajdowali się wszyscy jeszcze chwilę temu. Dwa ogniki poleciały za nim, a reszta została z Lusye. Wciąż mówiły jej to samo: Spójrz! SPÓJRZ! Spojrzała. Wtedy poczuła, że nogi się pod nią uginają. Z lustra wydostały się srebrzyste ręce, które objęły dziewczynę i pociągnęły do siebie, wrzucając ją za lustrzaną taflę. Była po drugiej stronie. Wokół niej znajdowała się jedynie czerń i druga strona lustra, zza której patrzyły na nią ogniki. Patrzyły jeszcze tylko chwilę i odleciały ku górze, znikając jej z pola widzenia. Czyżby... była tu zamknięta? Minęło wiele godzin, tak przynajmniej mogło jej się zdawać. Nic nie zmieniało się w krajobrazie, w którym się znajdowała. Czerń, nic więcej. Dopiero po naprawdę długim czasie mogła z daleka dojrzeć niebieskie światełko, które powoli się do niej zbliżało. Nie był to ognik. Nie było to nic ożywionego? Czy to mógł być ktoś...?
Stan: jest jej troszkę słabo, nie odczuwa głodu, ani pragnienia, w ogóle, żadnych ludzkich potrzeb, duchy w głowie wciąż są cicho.
Lusye
Liczba postów : 196
Dołączył/a : 09/03/2013
Temat: Re: Osada przy Zimnej Śmierci Sob Paź 24 2015, 03:13
Raban, który dział się pod jej nogami zaczynał budzić jej wątpliwości, czy na pewno dobrze robi. Z drugiej strony poza pomieszczeniem, ognikami i nimi, czyli istotami z zewnątrz, zdawało się tu nie być nic więcej. Co innego mogła robić? Mogła próbować wydostać Hymme z lodu, sprowadzając na siebie gniew mieszkańców tego miejsca. Nie chciała tego robić, przynajmniej jeszcze nie, kiedy nawet nie wiedziała, co jest powodem nagłej ciszy w głowie i zniknięcia magii. Tak więc spojrzała w kryształową taflę, a ta... wyciągnęła po nią ręce. W ostatniej chwili dziewczyna chciała się cofnąć, z dala od rąk, jednak było już na to za późno i znalazła się po drugiej stronie. Jak...? Szybko odwróciła się, by zobaczyć ogniki po drugiej stronie i uderzyła pięścią w taflę. - Wypuście mnie! - wykrzyczała, choć pewnie jej słowa nie docierały na drugą stronę. Wezbrała się w niej straszna bezsilność i poczucie, że została zdradzona i opuszczona. Wtedy też ogniki zaczęły znikać. - Nie! Wróćcie! - krzyknęła znowu, jednak w jej głosie nie było przekonania. Uderzyła dłonią ponownie w drugą stronę lustra, po czym obróciła się i zsunęła w dół, by usiąść i objąć swoje kolana ramionami, już nawet nie myśląc nad tym, co się stało, a poddając beznadziejnemu uczuciu rozpaczy.
Nie wiedziała, ile minęło czasu. Chyba ostatecznie zasnęła, zmęczona samą niezmiennością tego miejsca i własnymi emocjami. Obudził ją dopiero błękitny blask dochodzący... skąd? Nie wiedziała, jednak wstała, nieco rozprostowując kości i podchodząc bliżej niezwykłego zjawiska. Wraz z każdym krokiem niepewnie oglądała się przez ramię, by upewnić się, że lustro wciąż tam jest... choć możliwe, że w ciemności i tak mogłaby go nie dostrzec.
Abel
Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.
Temat: Re: Osada przy Zimnej Śmierci Pią Lis 06 2015, 22:14
ECH, ZMIANA KOLORU MG ;_;
MG
Światełko wciąż się zbliżało, migocząc. Logicznie, im dalej od wyjścia znajdowała się Lusye, tym szybciej "lampka" także mogła się przy niej pojawić. Lustro zdawało się nie znikać z pola widzenia, dziewczyna mogła być więc spokojna, że raczej nie odejdzie na tyle daleko, by stracić je z oczu. W końcu wydawało jej się, że dotarła już do miejsca, z którego świeciło światełko, poza nim nie widziała jednak kompletnie nic. Początkowo słyszała jedynie ciężki oddech, jakby wielkoluda albo potężnego zwierzęcia. Potem usłyszała, jak coś do niej podchodzi i zaczyna ją obwąchiwać. To już nawet poczuła. Wielki mokry nos dotknął jej policzka i dłoni. Potem musnął również lewe kolano. Stwór chuchnął i chrząknął, jakby analizując zapach, po czym... szczeknął. - To ona? - Lusye usłyszała chłopięcy głos. Stwór szczeknął jeszcze dwa razy i zaskomlał. Wtedy światełko na moment oślepiło dziewczynę, by po chwili pokazać jej to, co wcześniej było dlań niewidoczne. Monstrualny, brązowy wilk i może dwunastoletni chłopiec. Dzieciak trzymał w ręku laskę, na której czubie znajdował się świecący na niebiesko kryształ. Oświetlał teraz również w tej chwili szarawo-błękitną przestrzeń pod ich stopami. Lusye widziała coś dziwnego w zachowaniu człowieczka. Jego wzrok wciąż utkwiony był w jakimś jednym punkcie. Czasem przerzucał go na inny, było to jednak jedynie jakoś dziwnie mechaniczne. - W końcu przyszłaś! - zawołał dzieciak, uśmiechając się promiennie. Wzrok, który miał badać na Lusye, raczej patrzył przez nią, niż na nią. Potem i tak szybko uciekł w inną stronę. - Czekaliśmy na ciebie! Wilk szczeknął i zamachał ogonem. Dziewczyna mogła stwierdzić, że troszkę śmierdział, jak każdy spory zwierzak.
Stan: jest jej troszkę słabo, nie odczuwa głodu, ani pragnienia, w ogóle, żadnych ludzkich potrzeb, duchy w głowie wciąż są cicho.
Lusye
Liczba postów : 196
Dołączył/a : 09/03/2013
Temat: Re: Osada przy Zimnej Śmierci Wto Gru 01 2015, 00:27
Światełko dawało nikłą nadzieję, że może stąd wyjdzie, dlatego też zła w jego stronę. Mimo to wolała mieć jakiś punkt odniesienia, a było nim lustro, które, choć nieco oddalone, wciąż było widoczne. Tak więc szła, zastanawiając się, czym właściwie było światło. Kolejnym ognikiem? Wyjściem? Latarnią? Gdy jednak dotarła do miejsca, które wydawało się być źródłem dziwnego błysku jej pytania nie zostały rozwiązane. Słyszała jedynie oddech ciężkiego zwierzęcia, co nie budziło w niej pozytywnych myśli. Czy tu był niedźwiedź lub inne duże zwierzę? Ostrożnie zrobiła krok w tył. Chciała się nie bać, jednak kto by się nie bał, nie widząc nic, poza światłem? Najgorsze jednak było przed nią i gdy tylko poczuła się obwąchiwana - zamarła. Co innego mogła zrobić w tej sytuacji? Krzyczeć? Zaatakować? Niewątpliwie jednak lekko podskoczyła i cichy pisk wydobył się z jej ust, gdy poczuła wilgotny nos na swoim policzku i dłoni. Chłopięcy głos podziałał na nią niezwykle uspokajająco. Nawet jeżeli nie widziała właściciela, a słowa te mogły oznaczać, ze zaraz zeżre ją jakieś monstrum, poczuła się nieco lepiej. Nie była sama w tym dziwnym miejscu. Do tego chłopak znał stworzenie, które właśnie ja obwąchało. Była w tym nadzieja większa od tej, jaką dawało światełko. Które, niestety, po chwili ją oślepiło. Odruchowo zamknęła oczy, a gdy je otworzyła miała przed sobą zupełnie inny widok. Wilk był... duży. Właściwie, to łagodne określenie na stworzenie, które widziała przed sobą. Nie wiedziała też, czy może lepiej było, gdy go nie widziała, bo czuła, jak ziemia pod jej nogami przybiera postać galaretki. Nigdy wcześniej nie była tak blisko takiego zwierzęcia i zdecydowanie budziło w niej to wszelkie formy respektu, zarówno dla wilka, jak i dla chłopca, który mu towarzyszył. Wyglądał bardzo niepozornie, a jeszcze postura wilczura sprawiała, że prezentował się mizerniej, niż prezentowałby się osobno. Miał może z 12 lat, jednak Lusye nawet bez magii potrafiła stwierdzić, że nie spotkała byle jakiego chłopca. Niewiele osób potrafiło patrzeć przez ludzi. A jeszcze mniej posiadało tak dziwny sposób patrzenia i nagłego przerzucania spojrzenia. Może jeszcze nie było za późno na ucieczkę... Przełknęła nieco nerwowo ślinę. A przynajmniej próbowała, bo wyjątkowo zaschło jej w ustach. - Ja... - zaczęła, jednak jej głos zabrzmiał strasznie słabo, więc zaczęła jeszcze raz. - Ja trafiłam tu przypadkiem. Nazywam się Lusye i jestem tu po to, by pomóc wiosce koło groty. Zabrano im magię... - Gdy już zaczęła mówić poszło bardzo szybko, a nawet za szybko. Powiedziała to wszystko na jednym oddechu i tylko obserwowała reakcję na swoje słowa, czując, jak czerwień wychodzi na jej policzki. Stresowała się. Nie wiedziała do końca, dlaczego.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.