I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Temat: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Pon Gru 16 2013, 13:07
First topic message reminder :
Rodowód miasta sięga naprawdę odległych czasów. Jego urbanistyka oraz sama architektura jest typowo średniowieczna. Samo miasto otoczone jest wysokim na 15 metrów murem kamiennym. Wyjście z miasta możliwe jest przez cztery bramy: Północną, wschodnią, południową i zachodnią. Przy nich zlokalizowane są karczmy i noclegownie. Kawałek dalej znajdują się domy mieszkalne ludności miejskiej. Trochę bliżej znajduje się rynek oraz magazyny kupieckie oraz domy bogatszych mieszkańców miasta. Samo miasto ma ortogonalny układ ulic typowy dla tego typu budownictwa. Budynki im bliżej centrum tym bardziej okazałe, wszystkie wykonane z kamienia jako główny materiał budulcowy. Miasto utrzymuje się głównie z handlu i nie jest raczej bardziej znaczącym miastem w tej części regionu
----- MG
Flecista z Erlachbachen
Każdy z was przeczytał ogłoszenie o zapotrzebowaniu w mieście na grupę magów składającą się łącznie z 2-4 ludzi. Zebraliście się więc w trzyosobowe grupy gotowi do misji. Jakie było jednak wasze zaskoczenie, gdy na miejscu, w ratuszu, gdzie było umówione spotkanie ok. południa, spojrzeliście na drugą tak samo liczną drużynę, która przybyła w tym samym czasie i w tym samym celu. Widocznie komunikacja, która wykluczała takie sytuacje tym razem zawiodła. Burmistrz, który nie spodziewał się takiej sytuacji był nieco zdziwiony tym faktem, ale potrafił wybrnąć z tej sytuacji. - Cóż nie przewidywałem tylu grup... ale cóż problem jest poważny, a dwie grupy magów to zawsze lepiej niż jedna. Co prawda koszta będą pewnie wyższe, ale jakoś da się to rozwiązać. No więc po wykonaniu zadania zapłacę każdej grupie po 30.000 klejnotów [do podziału ofc]. Dodatkowe 30.000 klejnotów dam drużynie, która ostatecznie rozwiąże tą sprawę. Tak, myślę, że możemy to tak rozwiązać z budżetem tego miasta. No dobrze... zapewne znacie nasz problem... w sumie to co bym powiedział pokrywałoby się, z tym co pisaliśmy w ogłoszeniu. Nie za bardzo wiem co mogłoby wam pomóc w waszym zadaniu, w sumie sami wiele nie wiemy... Więc pytajcie śmiało odpowiem na tyle, na ile będę potrafił. Proszę tylko odnajdźcie nasze dzieci... a jeżeli nie żyją to pozbądźcie się przynajmniej flecisty. Po tych słowach czekał na wasze pytania, a wy mogliście wyczuć, że nie chce sam od siebie nic powiedzieć. Tak jakby chciał uniknąć opowiadania o czymś kryjąc się tekstem "przecież nie pytaliście". Jednak co to mogło być... Who knows.
Czas na odpis 19-11-2013 godz 13:00
Autor
Wiadomość
Dax
Liczba postów : 1344
Dołączył/a : 20/10/2012
Skąd : Krakus
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Nie Gru 06 2015, 20:56
Wszystko nagle zaczęło stawać się wyblakłe... czyżby to pomału zbliżał się koniec tego dziwnego świata? Dax jedynie biegł, gonił go typek z maczetą, więc jedyne co Dax zrobił to użył Frozen Domaina (A), by przerwać następny krok, by się odwrócić i zajebać High Kicka prosto w łeb swojego oponenta, by go położyć "spać. Kopnięcie następni przy użyciu prawej nogi, by go uderzyć mniej więcej w skroń. Powinen to raczej być knockout biorąc pod uwagę siłę uderzeń Daxeła. Jeśli się udało to odwróci się w stronę pozostałej części tłumu i strzeli karkiem. A jeśli to nie uśpiło oponenta, który go gonił to podejdzie i walnie mu jeszcze buta na papę. Zaraz po tym Dax zrobi dość sporą lodową kopułę, by stworzyć do niej wejście takie, by musieli tam wchodzić pojedynczo używając tworu (C) bądź też kilka razy tego zaklęcia jeśli będzie trzeba. Ma tam być na tyle miejsca, by mag lodu mógł się spokojnie bić, a oni mieli problem z wejściem. Tak, by musieli trzymać ręce blisko siebie albo nie mogli machać maczetami, wtedy gdy tylko któryś będzie wchodził Dax go wciągnie do środka i wywali kilka razy w twarz, a gdyby próbował się zamachnąć to walnie go bezpośrednio w żebra trzymając go za rękę, którą uniósł (tak, by nie mógł jej wypuścić), a następnie puści i zdzieli prawym podbródkowym. Dax wie, że musi powalić ich tylu ilu da radę. W większość taką taktykę przyjmie na start. Będzie czekał czy wieśniaki spróbują dorobić sobie kolejne wejście czy też będą tak się stać czy gabić. A jakby się próbowali dostać od jednego strony to Dax rozwali twór od tyłu, by następnie próbować szybko przebiec i ich ominąć uciekając od nich do Keiko. Oczywiście twór staje w domainie.
Feelan
Liczba postów : 340
Dołączył/a : 05/09/2015
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Pon Gru 07 2015, 00:17
- Eghrr… - stłumione warknięcie wydobywa się przez zaciśnięte zęby. Tym razem mogę chyba stwierdzić, że jednak jest źle… Bardzo źle… Ból jest okropny. Tak duży, że aż świat zaczyna się rozmazywać, rozpadać, zanikać… Ale to nie może się teraz skończyć! Nie mogę się przecież poddać! Choćby świat miałby się rozpaść, ja nie mogę się poddawać! Nie mogę pozwolić siłom zła na zwycięstwo! Muszę walczyć dalej! Nawet jeżeli miałoby to oznaczać całkowity koniec! Zaciskam mocniej dłoń na rękojeści. Nawet jeżeli uda się przezwyciężyć ból, to wciąż pozostaje kwestia jak wydostać się z miażdżącego uścisku Yamaty. Jest on niezwykle silny, z pewnością silniejszy ode mnie, pomimo podziału na czterech. Jednak to niewystarczający powód, żebym miał z nim przegrać. Jego sposób walki jest plugawy i odrażający! Lecz na świecie istnieją o wiele mroczniejsze, gorsze i potężniejsze siły ciemności. Jak miałbym dać sobie z nimi radę, jeżeli nie potrafiłbym przezwyciężyć teraz tych paru węży? Sukuke, dopomóż mi… Jeszcze raz używam Oczyszczenia B. Nie mam pojęcia w jaki sposób zadziała. Może zniszczy całego Yamatę. Może tylko węże oplatające moje ciało. Może nie zadziała w ogóle… Jednak wciąż trzymam miecz w swojej dłoni, a to zawsze coś. Jakby Oczyszczenie nic by nie dało, a Yamata dalej wgryzałby się w moją szyję, należałoby wtedy podjąć jakieś działania by się uwolnić. Choćby takie, żeby spiąć wszystkie mięśnie, aby naprzeć na Yamatę, w celu przewrócenia go. Kolanem jeszcze dociskałbym strzałę wbitą w jego udo, poruszając ją w górę i w dół. Przy okazji skierowałbym miecz tak, żeby ten wbił się w jego bok, a następnie szarpnąłbym nim do góry, aby wywołać jak najwięcej obrażeń wewnętrznych. Swoją głową uderzałbym w jego głowę, ze dwa razy, a za trzecim ugryzłbym go w ucho. Zaś lewą rękę spróbowałbym wyrwać z uścisku węży, aby następnie złapać nią za szyję Yamaty i odciągnąć go od mojej szyi. Zacisnąłbym mocniej palce na jego krtani. Nie wiem jak mogłoby to zadziałać na przedziwne działo czarnowłosego, ale może dzięki temu łatwiej byłoby się od niego uwolnić. Wtedy natychmiast cofnąłbym się o kilka kroków, trzymając przed sobą miecz w prawej ręce. Lewą złapałbym się za szyję, aby zatamować ewentualne krwawienie. Istnieje też możliwość, że dzięki oczyszczeniu znikną jedynie węże Yamaty, jak to miało miejsce za pierwszym razem. Wtedy też zaczął uciekać, ale ja nie mam zamiaru pozwolić mu na to drugi raz. Natychmiast chwyciłbym miecz w obie dłonie, aby przeciąć go wpół, nieco poniżej klatki piersiowej. Jest na tyle blisko, że raczej nie uda mu się w żaden sposób uniknąć cięcia. Mimo to, zaraz po jego wyprowadzeniu, puściłbym lewą ręką miecz i chwyciłbym Yamatę za szyję, aby odepchnąć go od siebie. Wyprowadziłbym jeszcze szybkie cięcie na ukos, przechodzące od bioder, aż po przeciwległy bark. Dopiero wtedy cofnąłbym się, by móc kontynuować ewentualną walkę. Gdyby Yamata nie puszczałby mojej szyi, wtedy wspomagając się mieczem, odciąłbym go do niej, przebijając ostrzem jego głowę, następnie kładąc lewą dłoń na ostrzu, odciągnąłbym ją od siebie. Na zakończenie jeszcze dwa kroki w tył. Zaś w najlepszym przypadku, gdyby Oczyszczenie całkowicie wypaliłoby Yamatę, co byłoby chyba najlepszym możliwym scenariuszem, wtedy odbiegłbym od danego miejsca na kilka metrów, gdzieś w bok, aby mieć dobry widok na Matta i walczących z nim Yamatów, aby będąc za jednym z nich sięgnąć po łuk i strzelić takiemu w plecy, tyle razy ile się da, uważając dalej na wszelką ofensywę. Kieruje mną chęć przeżycia i przetrwania. To jeszcze nie jest okrutna, bezlitosna złość, ani nienawiść… Żaden gniew, a wyłącznie chęć czynienia dobra. Choć to dość trudne i wyczerpujące, to jednak muszę jakoś sobie poradzić i wyjść z tego cało. Lecz to jeszcze nie jest ostateczność. Może mógłbym dać z siebie jeszcze więcej, ale czy to na pewno jest odpowiedni moment, żeby użyć pełni swojej mocy? Nie… Raczej dam sobie radę bez tego… A raczej damy sobie radę… Wyjdziemy z tego cało Matt, obiecuję…
Matt
Liczba postów : 304
Dołączył/a : 03/06/2014
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Wto Gru 08 2015, 00:22
Zacznijmy od Oriona. Będzie szybciej. Duch biegł. I jak już wspomnieliśmy wcześniej, nie uciekał do tyłu, ale w bok, tak, że w chwili obecnej utrzymywał ten dystans, jaki on pierwotnie posiadał od reszty walczących. Dzięki temu, mógł w razie czego naciągnąć cięciwę łuku w trakcie biegu i wystrzelić strzałę w jednego z Yamat/Yamatów, z którymi pozostała trójka walczyła. I to też zrobiłby w biegu. Celował jak tylko mógł najlepiej z zachowaniem i prędkości, i ostrożności, by się nie przewrócić. A w kogo, no cóż, celował w Yamatę, który chwilę temu rzucił jego bliźniakiem, Cepheusem. A potem? Cóż, biegł dalej, kolejne dwie strzały w przygotowaniu, by w podobny sposób jak poprzednio, wycelować do Yamaty, który go gonił. Oczywiście, też uważał, by ten nie próbował na niego splunąć, czy też jakoś inaczej go zaatakować z dystansu, a wtedy po prostu odskoczyłby w bok (lewy lub prawy, zależnie od nogi, na której stoi, w lewo, jeśli na prawej, w prawo, jeśli na lewej). A jak celował, troszkę jak uprzednio, w klatkę piersiową, a w chwilę po tym drugą strzałą, dotychczas trzymaną w ręce naciągającej cięciwę w Yamatę po uniku, by nie miał czasu na reakcję. Jakby nie uniknął to dwa razy w niego. Tak czy inaczej, powtarza manewr z tą trójką strzał jak długo może, ale może pominąć kwestię strzelania do Yamaty rzucającego GD, jeśli istnieje ryzyko, że takowa strzała miałaby na dalszej trasie Cepheusa bądź Matta. Pamiętajmy, że jest ZwinnymUzdolnionym Łucznikiem.
Dobra, a co z Mattym i Cepheusem? Matty był w trochę gorszym stanie, zwłaszcza, że leżał. Cep miał trochę łatwiej, więc szybko wstał ( a przynajmniej jak najszybciej) i ustawił się bokiem do obu oponentów W prawej dłoni pierwotnie miał dłuższy miecz, ale przełożył go do lewej, w prawej natomiast chwytając krótsze ostrze. Ustawił się tak, by po prawej mieć Yamatę, z którym dotychczas walczył Matty, a po lewej tego, którego ranił kilkukrotnie. -Żyjesz? - rzuciłby tylko do Matta. A Matty? Cóż, wstawał jak najszybciej mógł, gdy tylko Cepheus z niego zszedł. Słysząc ducha lekko się uśmiechnął i rzucił: -Tia. - oba słowa, zarówno ducha jak i jego właściciela, nie przeniosły się na ich zdolności bojowe. Ot luźno rzucone słowa, które nie wpływają na koncentrację. Matty gdy wstał, szybko przeszedł tak, by niemalże stykać się plecami z Cepheusem, a następnie, poprzez delikatny nacisk na lewą część pleców ducha przekazał, że obracają się tak, by każdy widział swojego pierwotnego przeciwnika. Zdaje się, że będzie to bardziej kłopotliwe, niż się zdaje. A wolał żadnego ducha obecnie nie poświęcać lub odwoływać, by przywołać np. Herculesa. Tak czy inaczej, jak wyglądał plan. Cóż, nie ruszali się. Oboje. Pilnowali swoich pleców. -Bronimy się, jak poczujesz, że uskakuję w bok, zrób to samo. Ja także to zrobię. W razie czego krzycz. - zakomenderował, po czym skupił się, najbardziej jak tylko mógł, by odebrać te subtelne sygnały z ciała swojego ducha lub na jego słowa. Wszak nie zawsze mogliby się stykać plecami. Nawet wolał, gdyby nie ograniczali sobie pola do uników. No i czekali. W zależności od ataków, gdyby ktoś splunął, to odskok w prawo wraz z krzykiem do ducha/do Matta, w zależności od tego, kto splunął. Jeśli ktoś by szarżował, to wtedy cóż, lekkie zgięcie nóg w kolanach i przygotowanie miecza bądź mieczy na nadchodzący atak. Ot, próba zbicia ofensywy bronią, wraz z delikatnym przejściem w bok i próbą zadania cięcia na wysokości kończyny, którą był wykonywany atak. Zejście byłoby w lewo. W obu przypadkach. Gdyby jakoś mieszanie, to byłoby podobnie, tylko osoba zamiast schodzić w bok po próbie kontry, po prostu by odskoczyła w lewo. A potem ponowienie tego. Po wykonaniu cięcia, odejście do tyłu. Oczywiście, cały czas trzymanie się na baczności, by nie dostać kolejnym atakiem czy coś. Ot, drugie zbicie przy pomocy ostrza.
Gdyby zaś nie dali Mattowi tak łatwo wstać, wtedy po prostu odskoczyłby jak najszybciej do tyłu, a przynajmniej próbowałby się tam oddalić i to samo zrobiłby Cepheus. Oddalając się od siebie zmusiliby ich albo do ataku jednego w dwóch, albo do rozdzielenia się. Gdyby się rozdzielili, no to praktycznie plany są takie same, tylko bez informowania partnera o zadaniu. Gdyby poszli na jednego, wtedy drugi idzie z wsparciem, chcąc wykonać cięcie w plecy jednego z Yamat/Yamatów. A drugi? Cóż, miałby wtedy w planach wycofywanie się i zbijanie ataków mieczem/mieczami.
No i oczywiście w obu przypadkach starali się nie dać złapać ich przeciwnikowi. Oboje się starali. No i używali czego tylko mogli ze swoich Umiejętności i Zdolności.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Wto Gru 08 2015, 00:52
MG
W wulkanie znajdowała się lawa. To nie podlegało dyskusji, co jak co ale nawet nie kolorową lawę genialna Keiko potrafiła rozpoznać. Wiedźmy zaś postanowiły uciec drogą powietrzną i tak też policjantka chciała rozpocząć swój pościg, jednakże drogę do wiedźm blokowała korowód wieśniaków, który teraz biegnącą w ich stronę Keiko, po prostu pochwycił. Dax w tym czasie kopnięciem powalił jednego przeciwników i budując sobie coś co wyglądało nieco jak iglo postanowił przetankować resztę przeciwników.
Orion wystrzelił, jednakże Yamata który nawet w stronę Oriona nie patrzył, bez problemu uchylił się przed strzałą. Jak? Dlaczego? Do tego Matt i Orion musieli dojść sami. Następnie doszło dalsze robienie z Yamaty poduszki na strzały i to wychodziło Orionowi świetnie, bo tak trochę Yamata zwolnił. Matt ustawił się z Cepheusem gotów na uniki, ataki jednak nie nadchodziły, a po chwili oba jego duchy zniknęły... Feelan nie miał lepiej. Użył swojego zaklęcia i zwymiotował. Przestał już widzieć bez kolorów, teraz widział na żółtawo. Wszystko było żółtawe. I Wirowało, szybko wirowało. Działanie Yamaty?
I wtedy wszystko zrobiło bum. Wszystko stało się czarne(tylko nie dla Feelana) a potem wszyscy znaleźli się w piwnicy. Oprócz Feelana, który dalej widział kołyszący się żółty świat i czuł piasek na plecach, więc o Feelanie później, na razie mamy piątkę bohaterów. Nori, Colette, Dax, Keiko i Matt obudzili się w piwnicy. Czuli się jak po bardzo szybkiej jeździe karuzelą połączoną z zawałem. Ogólnie ciężko było powiedzieć czy bardziej ich mdliło, czy może serce próbowało im spierdolić z piersi. W każdym razie w najgorszym razie zdecydowanie był Dax, skacowany totalnie oraz zleceniodawczyni która nieprzytomnie patrzyła po ludziach. Wtedy też Keiko wytłumaczyła jej co się działo, Dax(może) uzupełnił o to co sam wiedział, a na jej ramieniu wylądował kruk który ludzkim - całkiem znanym Mattowi głosem - powiedział Lili "Nowi", wskazując skrzydłem na Matta i wciąż leżącego Feelana. To ostatnie wywołało nawet na jej twarzy nieco konsternacji. W każdym razie podeszła do Feelana sprawdzając czy żyje.-Nie dowiedzieliśmy się zbyt wiele... na dodatek nie mamy niczego co należałoby do drugiej wiedźmy, ale w słowach Keiko kryła się wskazówka. Udały się na Cerros. Na dodatek chłopak jakimś cudem jest z nimi dalej połączony. Możemy użyć go jako źródła. Zresztą chyba musimy żeby wydostać go z tego wspomnienia. Kto chce niech wraca do domu, ja sama muszę coś załatwić, więc ci którzy kontynuują niech wrócą jutro rano.-Kiedy wszyscy wyszli, mogli zauważyć że na dworze jest już noc.
Feelan otworzył oczy. Wcześniej chyba stracił przytomność. Wszystko go bolało, zwłaszcza wszystko. Niebo było dziwnie czerwone, słysszał też kruki, było bardzo ciepło. Nie widział jednak słońca. I kruków. Czy to było piekło? Kiedy podniósł się do siadu, dostrzegł bezkresną piasczystą równinę. Połacie nagiej wyschniętej ziemi pełnej kłującego w gardło i oczy pyłu. Gdzieś na granicy jego wzroku poruszył się jakiś cień, ale gdy tylko Feelan odwrócił głowę, nic tam nie było. Po chwili usłyszał w głowie śmiech, jednak nie było nikogo kto by się śmiał. No i te kruki, słyszał pieprzone kruki, ale nigdzie w tym pustym świecie nie widział kruków.
/Dax i Keiko sobie ido, Colcia i Nori wywalone, Matt rób co chcesz, Feelan zostaje./ /Na razie bez czasu na odpis, bo wiadomka, rzucę dodatkową rekrutacją/
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Sro Gru 09 2015, 14:59
Matty także się ocknął. Cóż, batalia średnio im wychodziła, ale najwidoczniej, nie mieli przymusu, by ją wygrać. Chociaż patrząc na to, że Feelan się nie ocknął to coś nie do końca wyszło. I tego się właśnie obawiał. Normalnie kusiło, by rzucić jakimś "a nie mówiłem?", ale nie miał zamiaru. -Wyjdzie z tego? - rzucił tylko do pracodawczyni, niejako oczekując jakiejś odpowiedzi, a dopiero potem by wyszedł. Co tu mówić, martwił się o chłopaka, z którym walczył ramię w ramię. A tak to cóż... hajsy zgarnął, jakieś doświadczenie z tego wyniósł. Był tak strasznie chętny do kontynuacji tego wątku, zwłaszcza do ratunku maga, który przybył tu chwilę po nim. Ale cóż, był nowy w gildii, chciał o tym zameldować i coś czuł, że niekoniecznie szybko tu wróci. Co tu wiele mówić, pożegnał się z magami kiwnięciem głowy, po czym ruszył w swoją stronę... do gildii.
z/t
Feelan
Liczba postów : 340
Dołączył/a : 05/09/2015
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Sro Gru 09 2015, 18:09
Zaprawdę dziwne miejsce. Skąd ja się tutaj wziąłem? I czemu? Czyżbym jednak umarł? Nie… Gdybym umarł byłoby dużo ładniej i milej, chyba. Jeszcze nigdy nie umarłem, więc nie wiem. Ale co z tym mam zrobić? Przyjemnie wcale tu nie jest… I choćbym wytężył się ze wszystkich sił, to niczego nie widzę tutaj dobrego. Ale co takiego się stało? Gdzie ja jestem? Czy z Mattem wszystko w porządku? Pomimo bólu, próbuję jakoś się podnieść. Wpierw sprawdzam czy mam ze sobą swoje rzeczy. Jeżeli tak, to dobrze… A jeśli nie, to już gorzej. Potem rozglądam się dookoła, szukając czegoś innego niż piasek i pył. Przy okazji przydałoby się jakoś przysłonić usta i nos dłonią, by nie wciągać tego drażniącego pyłu. Myślę, że nie ma sensu stać tak w miejscu. Ruszam więc w prawo i cały czas się rozglądam. - Matt? Jesteś tu?! Jest tu ktokolwiek, albo cokolwiek?! – wołam, może ktoś odpowie. Skoro ktoś się śmiał, to może gdzieś tu jest. Albo jedynie mi się wydawało, że coś słyszałem. Jejku, to straszne kiedy coś się słyszy, a tego nigdzie nie widać. Mam nadzieję, że z czasem coś znajdę. Coś co będzie jakąś wskazówką do tego gdzie jestem i co mam dalej robić, ponieważ póki co, to nie wiem. Oprócz chodzenia, chyba nic mi nie zostaje, acz gdybym się zmęczył, to mogę w sumie usiąść.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Sob Gru 12 2015, 11:24
MG
Ogólnie sytuacja Feelana zdawała się równie "różowa" co otaczający go krajobraz. Ciężko było w tym miejscu mówić o dobrych przeczyciach czy innych takich pozytywnych pierdołach. Było tu iście niepozytywnie. Dlatego nie dziwi fakt że Feelanowi zupełnie nikt nie odpowiedział. Prawie jakby był jedyną osobę na tej jałowej ziemi. I tak chłopaczek ruszył przed siebie, idąc i idąc, sam nie wiedział jak długo, by w pewnym momencie, gdy zmęczenie doskwierało już calkiem mocno, usiąść. Ciągle słyszał kruki na niebie, kilka razy wydawało mu się że słyszy śmiech, czasami że ktoś go woła, ale nie było tu nic. Ani nic, ani nikogo. To była całkowicie wymarła kraina. Lecz w tej wymarłej krainie wciąż istniał ruch. Ogromne wręcz wrażenie że coś rusza się poza polem widzenia. Że gdy tylko Feelan zamyka oczy, coś przebiega tuż przed nim. Nie ważne jak często odwracał wzrok, jak długo próbował nie zamykać powiek, nigdy nie uchwycił tego co ów ruch powodowało, tak samo jak nie potrafił uchwycić tego, co wydawało dźwięki.
Feelan
Liczba postów : 340
Dołączył/a : 05/09/2015
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Nie Gru 13 2015, 03:23
Szczerze, przestaje mi się to wszystko podobać. W ogóle to od początku mi się nie podobało, ale z każdą chwilą coraz bardziej. To całe podśmiechiwanie robi się irytujące. Bardzo irytujące… Co kogo tak śmieszy? Czy jestem aż tak zabawny? No naprawdę… Ciężko znaleźć jakieś ambitniejsze zajęcie niż chodzenie po… No właśnie… Możliwe, że te wszystkie dźwięki i przewidzenia to jakieś oznaki szaleństwa. Wnioskując z tego, chyba robię się szalony. Nieciekawie to wygląda. Cóż jednak mogę na to poradzić? Niby coś widzę i coś słyszę, ale nie ma tutaj nic! Męczące to wszystko. A może jeśli nie będę ich słyszał, to może wtedy wszystko zobaczę? Zatykam palcami uszy i przysiadam. - TRALALALALA! NIC NIE SŁYSZĘ! – zagłuszam dodatkowo wszelkie głośniejsze dźwięki. Przy okazji rozglądam się dookoła. Jeżeli jednak dalej niczego nie zobaczę, to schylę sobie głowę, zamknę oczy i tak sobie będę siedział, aż się nie uciszą, albo nie pokażą. I przestaną w końcu uciekać, ponieważ inaczej jak uciekaniem tego bym nie nazwał! Wrażenie, że ktoś tu przebywa oprócz mnie, jest dość mocne. A fakt, że nie chce się pokazać świadczy tylko o tym, że jest tchórzem! Albo myśli, że jest brzydki… Ale w rzeczywistości to nikt nie jest brzydki, po prostu niektórzy mają specyficzną urodę.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Nie Gru 13 2015, 17:18
MG
Feelan zatkał uszy i siedział. Ile? Kilka minut? Godzin? Dni? Nie był tego w stanie nawet powiedzieć. Zapadł w letarg. Dziwny stan nie będący ani snem, ani jawą. Była tylko ciemność, powstała przez zamknięcie oczu i dziwne dźwięki które słyszał. I z każdą minutą, z każdą chwilę, pogłębiało się w Feelanie uczucie strachu. To nie był strach przed śmiercią, strach przed niewiadomą ani nawet przed śmiercią. To był jakiś pierwotny rodzaj strachu. Strach którego Feelan nie potrafił niczemu przypisać, ale mimo to czuł, że się boi. Że po plecach przebiega mu zimny dreszcz, a oczy nie chcą się otworzyć bo tak właśnie postanowiły. Jednak nastał moment gdy dźwięki ucichły. Wtedy też Feelan otworzył oczy i w pierwszym momencie nic się nie zmieniło. A potem chłopak dostrzegł cień. Wyglądało jak cień psa. Albo człowieka na czworakach. Nie, to zdecydowanie był cień człeko-psa. Tylko coś było z tym cieniem nie tak. Przede wszystkim nie padał na ziemię. Mimo że był jedynie dwuwymiarowy, znajdował się w przestrzeni, niczym normalny obiekt. Popatrzył przez chwilę na Feelana, a następnie zaczął uciekać
Feelan
Liczba postów : 340
Dołączył/a : 05/09/2015
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Wto Gru 15 2015, 20:35
Nie chciałem się tu znaleźć… Nie chciałem tu być… Nie chciałem tego słuchać i na to patrzeć… A jednak to wciąż dręczyło umysł. Nawet kiedy ucichło, nie było w porządku. Strach jest czymś okropnym. Ciężko jest go w jakikolwiek sposób opisać. Potrafi sparaliżować ciało bardziej niż trucizna. Nie rozumiem go i nie chcę rozumieć. Lecz nie mogę mu się całkowicie poddać, to wiem na pewno. Nie powiem, że jest niepotrzebny, jednak zdolność przezwyciężania go jest bardzo ważna. To właśnie pokonując strach i własne lęki, można iść naprzód, przed siebie. W końcu przychodzi czas, żeby na to wszystko spojrzeć własnymi oczami. Cień… Jak inaczej zdefiniować to coś stojące przede mną? Jakieś takie dziwne i patrzy się na mnie, choć jest tylko cieniem. Co prawda stojącym cieniem, ale cieniem. Może i to coś niewielkiego, ale stanowi ogromny kontrast wobec wszystkiego, co było do tej pory. To coś nagle zaczyna gdzieś uciekać. Przez chwilę się waham, ale ostatecznie wstaję i ruszam w kierunku, w którym ruszyło. Nie wiem co może tam być. Może nie powinienem tego gonić, dlatego wolę zachować ostrożność zwyczajnie idąc za tym. Bez żadnego biegu i zbędnego nawoływania. Zwyczajnie w ciszy, krok za krokiem, jakby dzięki temu mógłbym się czegoś dowiedzieć. Na chwilę obecną nie wiem prawie nic… Poza faktem, że jest tutaj dość strasznie i niemiło.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Wto Gru 15 2015, 21:42
MG
Feelan szedł, nie chciał biec. Jednak cień widocznie się tym nie zrażał. Co jakiś czas przystawal i czekał aż Feelan go dogoni. Zwabiał go gdzieś? Był zły czy może dobry? Jakkolwiek było, było to Feelanowi raczej obojętne. Jego umysł miał dość samotności. A właśnie na samotność był tutaj skazany. W końcu dotarli do miejsca przeznaczenia. W pewnym momencie cień zniknął. Na ziemi, biegnąća przez całą długość od lewej do prawej, biegła cienka linia w ziemi. Zupełnie jakby ktoś poprowadził w pyle prostą i nieniknącą pod pyłem kreskę, nieskończonej długości. I po jednej stronie tej kreski stał Feelan. Tak jak po tej stronie wszystko wydawało się czerwonawe, tak po drugiej "Szare". Nawet niebo i chmury były tam jakieś inne. I tam, po drugiej stronie, stał on. Cień, tym razem w pełni ludzki, stał i gapił się w Feelana. W pewnym momencie wyciągnął dłoń w jego stronę, aż ta zatrzymała się w powietrzu, nad linią w ziemi. Zupełnie jakby cień nie mógł owej linii przekroczyć. Jakby chciał by Feelan wyciągnął do niego rękę.
Feelan
Liczba postów : 340
Dołączył/a : 05/09/2015
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Sro Gru 16 2015, 17:06
To był chyba najlepszy moment na to, żeby zatrzymać się i podrapać swoją głowę. Odpowiednia chwila, aby wszystkiemu się przyjrzeć i dokładnie się zastanowić nad tym, co właśnie ma miejsce. Nie mam zamiaru podejmować zbyt pochopnych decyzji, na których poparcie mam jedynie to, że nic innego się tu nie dzieje. Przez długą ilość czasu, właściwie to sam nie wiem jak bardzo długą, ale jakoś nie wybitnie przeciągłą, na pewno nie na tyle, żeby zdążyć jeszcze z pięć razy zamrugać, zastanawiam się co dalej zrobić. Stwierdzić nie potrafię, czy cień zamierza mi pomóc, czy raczej jest tu po to, aby mi w czymś przeszkodzić. Niby mógłbym się wycofać i całkowicie zignorować jego obecność, ale co by mi to dało? Tam za nim to miejsce wydaje się być jakieś inne. Może gorsze, albo lepsze. Nie mam pojęcia. To nie takie proste, aby rozwiązać ten problem. Cień nie wygląda na godnego zaufania, ale nie wygląda również na takiego, któremu ufać by nie można było. Spoglądam na to co jest za nim, co jest obok niego. I gdy już odpowiednio długo rozciągnę tę chwilę w czasie, decyduję się aby w końcu powoli wyciągnąć rękę w jego stronę. Jednakże nie tak jak on. Wystawiam jedynie palec wskazujący, przesuwając go tak ostrożnie, jakbym dotykał gniazda szerszeni, aby delikatnie stuknąć palcem jego dłoń i szybko go wycofać. W razie czego jestem w gotowości, by cofnąć rękę i odskoczyć.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Czw Gru 17 2015, 18:07
MG
Feelan postanowił zaryzykować. Dość delikatnie, ale zawsze. Jednakże kiedy wyciagnął palec, poczuł opór. Zupełnie jakby między nim, a postacią, w miejscu kreski znajdowała się niwdzialna ściana. Ani oni, ani cień po drugiej stronie nie mogli się dotknąć. Zupełnie jak gdyby jedno z nich było więźniem. Tylko które? I czy na pewno jedno z tych miejsc było więzieniem? A może magiczna ściana miała inne zadanie niż "Więzić" lub "bronić"? No i kto ją postawił? Pojawiało się coraz więcej pytań, a odpowiedzi na żadne z nich Feelan nie posiadał.
Feelan
Liczba postów : 340
Dołączył/a : 05/09/2015
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Czw Gru 17 2015, 20:57
Z ulgą wypuszczam powietrze, czując, że nic większego się nie dzieje. Sam nawet nie wiem co niby takiego mogłoby się stać, ale lepsze nic, niż coś złego. Chociaż miałem trochę nadzieję, że coś to da. Widocznie jesteśmy od siebie oddzieleni i nie dane jest nam się spotkać. Jednak to jedyna inna rzecz w tym miejscu, dlatego też nie mam zamiaru jej tak po prostu zostawić. Cofam się od dwa kroki, obserwując co zrobi cień. Następnie ruszam wzdłuż linii, cały czas patrząc, co dzieje się po drugiej stronie. Czy coś się zmienia, czy jednak dalej wszystko pozostaje takie same. Jak długo mogę tak iść? Aż do znudzenia, zmęczenia, bądź zauważenia czegoś ciekawszego. Raczej ta niewidzialna ściana nie będzie się tak ciągnąć w nieskończoność, a nawet jeśli, to trudno. Nie mam zamiaru spędzić wieczności na szukaniu jej końca. Może udałoby się ją jakoś sforsować, ale czy to na pewno ma sens? Wpierw muszę lepiej przyjrzeć się temu co za nią jest. Wtedy będzie dużo łatwiej o tym zdecydować. Niby po co miałbym przechodzić do kolejnego pustego miejsca, które różni się od tego tylko barwami? Potrzebowałbym jakiegoś konkretniejszego powodu. Jakiegoś bardziej zachęcającego niż sam cień. Gdyby takiego nie było, chyba pozostałoby mi jedynie wzruszyć ramionami i ruszyć w drugą stronę, oddalając się od cienia i bariery.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Niewielkie miasteczko Erlachbachen Nie Gru 20 2015, 13:45
MG
Jednak innego powodu zdawało się nie być. Bezkresna szara kraina i bezkresna kraina w której znajdował się Feelan. Niczym rzucony między dwa rozległe oceany ziemi, z których to musiał wybrać ten swój. Cień nie poszedł za Feelanem, śledził go jedynie wzrokiem, a gdy Feelan po pewnym czasie zauważył że ściana ciągnie się w zapewne - nieskończoność, odwrócił się i ruszył z powrotem i im więcej kroków pokonywał, tym bardziej wracało do niego uczucie bycia śledzonym i dziwny dźwięk, aż w pewnym momencie znów musiał zatrzymać się na odpoczynek. Z jednej strony dziwny coś zaprowadził go do ściany, z drugiej im dalej szedł, tym bardziej pobudzone były jego zmysły. Może więc ta kraina, miała w sobie coś więcej, niż tylko pustkę, niewidzialną ścianę i uwięziony za nią cień?
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.