Miyu vs Ryutaro

Areną, na której przyszło walczyć dwójce zapewne wspaniałych magów było schronisko dla bezdomnych i porzuconych zwierzątek, a dokładniej psów i kotów. 
Pomieszczenie miało 20m x 20m, a zawodnicy stali w rogach pomieszczenia, tak więc odległość między nimi wynosiła 20*sqrt(2) co daje nam w sumie 28,2 metra na oko.
Schronisko nie miało normalnych ścian, zamiast tego były tam klatki. W klatkach były na przemian bezbronne, miauczące kiciusie i ranne psiaczki z tymi swoimi maślanymi spojrzeniami, skamlące delikatnie. Wyglądały na głodne i wręcz na skraju śmierci, tak więc nie był to przyjemny widok. 
Na środku areny na wysokości 5 metrów (na suficie) wisiała czerwona lampka i obok niego głośniczek.
Podłogę areny pokrywała ceratka z bambusa.

Do rzeczy, najpierw outfity \o/

W lewym roguuu Miyuś! jej kostium dawał jej panowanie nad rodziną kotowatych.
W prawym roguu Ryutaro! jego kostium dawał mu panowanie nad rodziną psowatych.

I teraz, zdarzenie losowe co turę:
Gdy tylko rozbrzmiewa pisk z głośniczka, a lampa pokrywa pomieszczenie czerwienią, przyzywane są zwierzaczki do ich władcy. 
Istnieją do końca jednej tury, później znikają, wpychane do najgroźniejszego przedstawiciela rasy przeciwnej, zagryzany, zadrapywany na śmierć.
Żeby nie było nudno, psiaczki i kociaczki pokazują swoją prawdziwą formę dopiero, gdy są wzywane na plac boju.

Tura:
Kto pierwszy ten atakuje!

Walkę czas zacząć, lampa i głośniczek zadziałały po raz pierwszy! 

Zwierzaczki:
-obok nóżki Miyuś łasił się leniwie spasiony kot brytyjski, wyglądający na zmęczonego życiem. Przynajmniej nie drapał właścicielki. Wycharczał kulkę futra. Przeżarła bambusową ceratkę i jeszcze drążyła w betonową podłogę pod nią.
-obok nóg Ryutaro stała nerwowo szczekająca chihuahua. Żądała krwi~! Kłapnęła szczękami. Wyglądały jak przeszczepione od aligatora i zapewne taką siłę miały.

Stan: 
Miyuś: nic
Ryutaro: nic

Psiaczki i kociaczki.. co za biedactwa. Miyu nawet nie zwróciła uwagi na to jakie ma ubranie na sobie. Bardziej jej uwagę przykuwały zwirzątka zamkniete w klatkach. Przecież nie mogła im pozwolić tak cierpieć. To jesten ze slabszych punktów Miyu, ale nie może dać tego po sobie poznać. Poza tym kot, który pałętal się koło jej nogi byl dość ciekawy. W sumie to nawet dziwny bo zjadłał podłogę, takie kociaka to jeszcze nie widziała. Jednak na swój sposób był wspaniały, nawet jeśli ciut za duży. Nie mogła się oprzeć by go pogłaskać. Oczywiście obowiązkowym ekwipunkiem Miyu była jej ukochana laleczka Dokeshi, która była mosno przywiązana do jej bioder za pomocą wstążeczki by pasowała do reszty stroju. W sumie to cały czas mogła się obracać w okół bioder dziewczyny, ale nie spadnie. Za to na lewym udzie ma pas materiału ze szpileczkami. Oczywiście nie mogła zapomnieć o podstawowej rzeczy! Chwyciła trochę swoich włosów, nie chciało jej się bawi w wydłubywanie jednego. Koniec przyłożyła do głowy laleczki tak by jeden z nich przyczepił się. Teraz jest gotowa do walki! Ciekawe czy ten kociak coś w ogóle potrafi?
-Kotku, słuchasz mnie? - skierowała do niego słowa. Nie wiedziała jak powinna zaatakować przeciwnika, woli poczekać, aż sam to zrobi. Zresztą nie mogła pozwolić czekać. Podeszła kawałek do przeciwnika i chciała miło zacząć.
-Witam, już nie mogę się doczekać -mowiła z uśmiechem, nie odrywając od niego spojrzenia - Na imię mi Miyu - w końcu wypadałoby sie przedstawić czyż nie?

Porzucone, bezbronne zwierzaczki dość podobnie jak Ryu, tyle tylko, że on potrafi o siebie zadbać. Chłopak rozejrzał się po pomieszczeniu... Obok jego nogi stała chihuahua z wyraźną chęcią mordu. Gut! Jak dobrze pójdzie to Ryu nie będzie musiał się męczyć. Niby lenistwo, ale cóż... Nastolatek przywołał swój piekielny miecz po czym chwyciwszy oręż usiadł. Ryu oparł miecz o swój bark i spokojnym, dość cichym głosem powiedział:
- Słuchaj piesku, teraz ja tu rządzę i dlatego chcę, żebyś dokładnie przeszukał to pomieszczenie. Jeśli podczas tego znajdziesz człowieka to zabij. No i sumie to możesz iść.
Strój psiego władcy daje liczne profity i właśnie jednym z nich jest władza nad pieskami, dlatego chihuahua poszedł na łowy. Sam chłopak wstał i w rękach trzymał swoje no-dachi. Był w 100% ostrożny i skoncentrowany na otoczeniu tak, aby nic go nie zaskoczyło, więc w razie czego był gotów do obrony, bądź uniku.

Kotek Miyuś radośnie kiwnął na "tak" główką. 
Natomiast Chihuahua Ryutaro walnęła facepalma, ponieważ sam Ryutaro widział swoją przeciwniczke przed sobą. Ale zrobiła to, co miała, zaczęłą obwąchiwać podłogę i po chwili pobiegła do Miyu, szczekając głośno. Gdy już prawie miała zaatakować dziewczynę, ta odskoczyła w swoje lewo. Zarówno kotek, jak i chihuahua zniknęły w momencie, gdy piesek miał metro do przeciwniczki. Po chwili usłyszeliście głośne i żałośnie brzmiące skamlenia zadrapywanej i zagryzanej chihuahuy i fukanie połączone z przeraźliwym miauczeniem rozrywanego na strzępy kotka brytyjskiego.
Pomieszczenie rozbrzmiało dźwiękiem alarmu i czerwona lampka włączyła się po raz kolejny. Dwa poranione zwierzątka zniknęły z klatek i pojawiły się obok właścicieli.

Tura:
Ryutaro- atak
Miyu- obrona

Zwierzaczki:
-obok Miyuś pojawił się zwyczajny (czytaj, bez supermocy) biały tygrys bengalski, aczkolwiek rozmiarem przypominał rysia. Miał 1,25m długości
-obok Ryutaro pojawił się rottweiler (również bez supermocy) który miał 1,20m długości.

Stan:
Miyu- nic
Ryutaro- nic

MG:
Walka jakby stanęła w miejscu, nic się nie stało, ale zaraz!... Z jednej z klatek wyleciał szpikulec i trafił Ryutaro od przodu w kolano, niszcząc doszczętnie ten staw! Biedny chłopak aż uklęknął przed majestatem przeciwniczki z dużym grymasem bólu na twarzy. Podłoga zapełniała się czerwoną cieczą, tryskającą z rany Ryutaro. A Miyuś? Miała teraz otwartą drogę do ataku. 
To co zawsze, czerwona lampka, dźwięk z głośników, zwierzaczki są zmniejszane i giną rozszarpane przez większe osobniki przyjaciół przeciwnika.

Tura:
Miyu- atak
Ryutaro- obrona

Zwierzaczki:
-obok Miyuś pojawił się... nikt się nie pojawił, była to runda bez zwierzęcych pomocników.
-tak samo tu, Ryutaro też nie miał żadnego zwierza.

Stan:
Miyu- nic
Ryutaro- zniszczony staw kolanowy, paraliżujący ból. Masz przebitą tętnicę piszczelową przednią i w ogóle fontanna krwi i wszystko piękne i czerwone.

Zbyt długi zastój w walce. Brak odpisów. Walka zakończona. Oboje po 1 pd.