I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Same centrum wydarzeń. Okrąg o promieniu bliskim 30m, stanowi czarna, tląca się jeszcze miejscami ziemia, nie pozostało nic, co wskazywałoby na to że ktoś tu kiedyś żył. Trupów nie było widać, pewnie zniknęły wymazane całkowicie. Tysiące ludzkich istnień mieszkających w pobliżu samej rady w tym ci słabsi radni. ~~
MG
Wszyscy walczący o radę znaleźli się w tym miejscu. Kirino, Lusye, Amy, Yugata, Takara, Pheam, Kuro, Alezja, Ben, Goran, Sheyla. Wszyscy zostali tu sprowadzeni. Przez kogo? Przez co? Odpowiedź nadeszła szybciej niż się spodziewali w postaci dziadka leżącego na ziemi i dławiącego się własną krwią. -Te dzieciaki z rady nigdy się nie nauczą. Zużyłem całe swoje siły na ograniczenie tego ataku, ochronę was i sprowadzenie tutaj... zmieńcie bieg wydarzeń. Powstrzymajcie ich.-Rzekł tajemniczy osobnik konając. Tylko Kapitanowie rozpoznali w nim jednego z dziesięciu świętych magów. Yukiro. No cóż, miał swoje pięć minut, pora na resztę. Tym bardziej że na ziemi w odległości 15m od grupki magów pojawiła się trójka najsilniejszych inkwizytorów oraz Lenistwo, który zapewne doczłapał się tu kiedy reszta walczących odzyskiwała przytomność. Walka z 4 najsilniejszych inkwizytorów? Czy naprawdę ranni i osłabieni magowie mają jakiekolwiek szanse z tak miażdżącą przewagą wroga? Na dodatek było tu coś jeszcze! Przy 9* leżała kobieta, odziana w czerwoną jak wino suknię, o rudych, kręconych włosach, kto wie, może to właśnie była 6*? Wydawała się nieprzytomna więc... -Hoo zabiliście aż 4 naszych najsłabszych ludzi. Gratuluje magowie.-Powiedział 10* kłaniając się lekko magom z kpiącym uśmiechem na ustach. I poruszył się, poruszył z taką prędkością że niemal natychmiast znalazł się przed Alezją biorąc zamach dłonią i mimo że to dłoń Alezja w chwilę pojęła że ta dłoń zaraz pozbawi ją głowy. Tak też się stało. Głowa Alezji potoczyła się po ziemi wprost pod łapki kuro a fontanna krwi obryzgała Bena. Szok, wściekłość, smutek... żadne z tych uczuć nie zdążyło nawet zakiełkować w duszach walczących kiedy to dziesiątka po prostu wykonał błyskawiczny piruet i wbił dłoń w serce Bena, pozbawiając go życia. Wtedy też do walki włączyła się reszta. Kuro zamierzał ruszyć na przeciwnika ze łzami w oczach ale nagle zauważył że nie czuje nóg, wtedy dostrzegł ósemkę, dzierżącą wielki czarny miecz, którym właśnie rozcięła go na pół. Kot skonał. Resztę spotkał nie lepszy los. Sheyla skończyła łokciem Lenistwa który dosłownie wbił jej się w czaszkę, Lusye i Yugata miały wielkie dziury w splotach słonecznych, pamiątki po srebrnych pociskach dziewiątki. Amy straciła dla niego głowę gdy ciął rapierem a Kirino miała bliskie spotkanie z kosą, która pojawiła się w drugiej ręce ósemki i od gardła po mózg, zwiedziła czaszkę dziewczyny. Takara i Pheam byli jedynie kwestią czasu, przebici takimi samymi pociskami jak Lusye i Yugata, jednak na poziomie twarzy. Na koniec został Goran, który po krótkiej walce padł ze skręconym karkiem, pokonany przez dziesiątkę. To był koniec.
Alezja otworzyła oczy, słońce chyliło się ku zachodowi zalewając krater czerwonym jak krew blaskiem. Dziewczyna zwymiotowała kiedy zalały ją wspomnienia jej własnej śmierci, ale skoro umarła, to teraz... dotknęła swojej szyi, wszystko było na miejscu. Reszta ludzi też zaczynała odzyskiwać przytomność. Wszyscy żyli, a inkwizycji nie było. Czy to był tylko sen? Jeśli tak, to był kurew*ko realny. Jeśli nie, to co się właściwie wydarzyło? I gdzie podziała się inkwizycja? To jednak były wciąż pytania bez odpowiedzi.
Pomoc przybyła po około trzydziestu minutach. Rannych zabrano do szpitala. Nikt nie wiedział co się stało. Nawet radni. Odbudowa Ery zajmie co najmniej miesiąc, nadal nie wiedziano gdzie zbudowana zostanie nowa siedziba rady, decyzja w tej sprawie miała zapaść na zebraniu w stolicy za równy tydzień. Ofiar śmiertelnych było co niemiara. Zginęło prawie 30 radnych co stanowiło 30% całego składu rady, około 100 policjantów i prawie 200.000 cywili. Straty były więc ogromne, jednak magom walczącym podziękowano za walkę i ochronę całej reszty, bo to dzięki nim ofiar było tyle a nie więcej...
Czas w szpitalu Takara, Pheam - 7 dni Kirino, Amy - 5 dni Yugata, Lusye - 4 dni Kuro, Alezja - 2 dni
Autor
Wiadomość
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Spopielone ziemie Pon Lis 04 2013, 01:01
W tym czasie Kirino po prostu sobie stała, pozwalając na to by wszyscy wokół niej działali, rozmawiali, poruszali się i wykonywali wszystkie zamierzone lub wypływające z potrzeby chwili działania. Tak jak wcześniej, zielonowłosa przede wszystkim nie chciała przeszkadzać ludziom, którzy się znali w swoich rozmowach. Być może powinna odejść sobie gdzieś na bok i się nie mieszać, może cała trójka potraktowałaby to aprobatą i ucieszyła się na taki obrót spraw. Może właśnie teraz powstrzymywali się przed wypowiadaniem kolejnych słów właśnie przez jej obecność? Nawet nie miała czasu tego dokładnie przemyśleć, gdy Rena podskoczyła do niej i wpięła jej kolejnego kwiatka we włosy. Ayame, w momencie w którym kwiat wylądował w jej włosach, roześmiała się, tym razem już całkiem bez oporów. Przecież to było zabawne, tak bardzo zabawne! To ona rozdała im te kwiatki, licząc na to, że podniesie ich w ten głupiutki sposób na duchu, a tymczasem one wróciły do niej wraz z komplementami od całej trójki osób i z miłymi słowami. Jak mogłaby teraz nie wierzyć w starą maksymę mówiącą o tym, że jeśli wykona się coś dobrego, to to samo dobro wraca do ciebie ze zdwojoną siłą? Przecież tak właśnie to wyglądało, nawet jeśli nikt z tej trójki nie miał o tym pojęcia. Wróżka otarła jedną łezkę, która pojawiła się nieco przypadkowo na jej oku, zaraz po tym jak się zaśmiała. - ...cóż, tego się nie spodziewałam, szczerze mówiąc... - odpowiedziała, wciąż całkiem rozbawionym tonem Reni, tuż po "zasadzeniu" kwiatu, a następnie odwróciła się do Nanayi posyłając jej ciepły uśmiech. - Odwróciliście role... Teraz czuje się, jakbym coś na was wszystkich wymogła! - powiedziała, jednak wcale nie czuć było w jej głosie żadnego wyrzutu, a po prostu zwykłą radość i wesołość. Była zadowolona. Tak zwyczajnie po ludzku, przez chwilę czuła po prostu zadowolenie. Uczucie, które czasem towarzyszyło ludziom, którzy orientowali się, że mimo trudności w życiu wcale nie jest źle. A to, że w pewnym momencie zaczęła się czuć jak mała dziewczynka, otoczona starszymi, dojrzalszymi osobami? Z początku irytujące odczucie, ale po chwili... Właściwie, w tym towarzystwie, co ją to strzykało? To było całkiem przyjemna. Raz na jakiś czas. Raz na dłuższy czas, właściwie. Można.
Nie było jednak żadnej możliwości by Kirino dołączyła do grupowego uścisku, jaki się tu właśnie zaczął tworzyć. Nie, zdecydowanie do tego prawa nie miała. Stała za to obok przyglądając się całemu zdarzeniu z ciepłem w oczach, karmiąc się tym przyjemnym widokiem, widokiem, którego przecież nie tak często miała okazję oglądać. Nie wiedziała jakie koleje losu łączyły tę trójkę ludzi, czy były one poplątane czy może zwyczajnie banalne, proste, nie miało to jednak żadnego znaczenia. Po prostu... fajnie ze sobą wyglądali. Ładnie. Wszystko pasowało, nawet mimo tego, że nie znała choćby ich imion. Cóż, wiedziała, że mężczyzna to Baltazar, dziewczyna to Rena... I swoją drogą coś jej to mówiło, coś naciskało na jej pamięć, jakby próbując uświadomić ją, że gdzieś już słyszała te konkretne imiona, te konkretne nazwiska... Tylko gdzie dokładnie? Musiała chwilę pomyśleć nad tym. Gdy natomiast Baltazar odparł, że nie jest w stanie nic zrobić... Kirino tylko skinęła głową. Tak jak obiecała sobie wcześniej, nie wpadła z tego powodu w żaden popłoch, żadną depresję, nie poczuła się jak żaden podczłowiek. Po prostu przyjęła to do wiadomości. - ...rozumiem. Jednak takich propozycji na wiatr nie rzucam... Jeśli bym kiedyś jakoś mogła pomóc to... - przerwała, właściwie nie wiedząc jak zakończyć to zdanie. To co wtedy? Znajdź mnie? Zawołaj a przybiegnę? Cóż, nie wszystko było takie proste, na pewno nie pojawiłaby się znikąd żeby komuś pomóc. Ale myślała, że Baltazar zrozumie o co jej chodziło, więc tylko uśmiechnęła się delikatnie, znów odruchowo, być może nieco nerwowo, sięgając dłonią do motyla i kwiatów we włosach. Ciekawe czy faktycznie wyglądała teraz jak jakaś grządka, z tym całym oporządzeniem na głowie?
Potem głos zabrała Rena, płynnie przechodząc z kwestii jej nazwiska do swojego znajomego. Przez chwilę nawet miała zamiar coś jej odpowiedzieć na ten temat, być może zapytać o znajomego, ale dziewczyna tak szybko i zwiewnie przeskoczyła z jednego tematu na drugi, że aż niespecjalnie było kiedy to zrobić. No cóż, mogła się o to zapytać nieco później, zwłaszcza, że problem o jakim mówiła dziewczyna nie był prosty do rozwiązania... Właściwie był kosmicznie niemożliwie trudny. Zielonowłosa nawet nie chciała wiedzieć jak doszło do sytuacji opisanej przez Renę, jak to wszystko skończyło się w ten sposób dla tego faceta. Miłość... czy miłość zawsze musiała sprawiać ludziom tyle problemów?
- Jest możliwość...? - dopiero po chwili odwróciła się od Reny i Baltazara, patrząc na Nanayę - Jaka to możliwość? Pomogę!- zapytała od razu, przechodząc bezpośrednio do sedna sprawy. Jeśli ktoś chciał ją prosić o przysługę, o pomoc w czymś, zwłaszcza teraz, po tym jak sama zaoferowała pomoc, to na pewno nie zamierzała komukolwiek odmówić. Przekonajmy się więc co takiego w swoich planach miała dziewczyna i czy Kirino faktycznie mogłaby się do czegoś przydać.
- Ach, swoją drogą... - dodała jeszcze, zerkają na Renę i Baltazara - Rena... tak? Nie istnieje przypadkiem szansa, by twoje nazwisko brzmiało... Raven, no nie? - dziewczynie przypomniało się bowiem na sam koniec gdzie słyszała nazwisko dziewczyny. Tak, tam w szpitalu. Zabawne, ale imię Baltazara też się tam wtedy pojawiło...
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Spopielone ziemie Pon Lis 04 2013, 01:36
MG
Mało tego że hugała go Nanaya, to teraz rzuciła się na niego Rena, co lekko przygasiło mężczyznę. Nie dlatego że był smutny, a raczej z powodu niepewności. Kiri stojąca z boku widziała to najlepiej. Niepewny gest, jak by chciał obie dziewczyny wziąć w ramiona, a potem rezygnacja i delikatne odsunięcie się od nich. Kiedy Rena zaczęła mówić o Ayumu, Baltazar oczywiście na powrót się uśmiechał, aczkolwiek zmarszczył lekko brwi.-Oczywiście że coś na to poradzimy...-Powiedział spokojnie nie tłumacząc za bardzo co ma na myśli.-Przyprowadź no do mnie Aya, chętnie z nim porozmawiam... i mu... pomogę.-Uśmiechnął się, a powieka mu drgnęła. Tak, weryfikacja przyszłego męża Reny. Ayumu - Nie nadaje się. Wtedy Nanaya, wyciągnęła do niego palec ale on... nie mógł. Położył jedynie dłoń na jej głowie i pogłaskał ją.-Gdybym mógł umrzeć, wszystko było by prostsze...-Powiedział cicho, ciągle z tym sztucznym uśmiechem na twarzy. Następnie doszło do cichego piknięcia, a za Kirino w obłokach Kurzu pojawił się mężczyzna. Był całkowicie łysy, w uszach miał kolczyki a powieki zdobiły mu czerwone religijne tatuaże. Ubrany był w skórzaną koszulkę z wielką naszywką krzyża na plecach, skórzane spodnie i rękawiczki bez palców a na nogach miał glany. Koszulka była rozpięta i odsłaniała umięśniony tors, na którym wielkimi literami napisane było "Huang". W prawej dłoni trzymał bidon, z którego coś właśnie popijał.-Chyba jestem na czas, co, szefie?-Rzucił do Kirino.
Rena
Liczba postów : 237
Dołączył/a : 02/01/2013
Temat: Re: Spopielone ziemie Pon Lis 04 2013, 08:14
Ależ się działo! Cud, że rozumek Reny jako tako nadążał! No...nie za wszystkim, ale za większością! Na przykład - przyjęła do wiadomości, że Nana zna ważność złożonej obietnicy, ale nie miała pojęcie o kim rozmawiała z Baltazarem...no bo czyja śmierć? I czemu kazała Balciowi złożyć tak dziwną obietnicę jak nie ginięcie? Kto chciałby zginąć? Przecież nie on, prawda? Żyć trzeba! Dziwne dziwne...Zastanawiała się też w czym może Nanie pomóc Kirino, a Rencia nie może. Huuum...bo Kiri miała zielone włosy, a Raven była z policji? W tym był haczyk? Tego też nie bardzo mogła ogarnąć. W każdym razie ważne było to, że pani wiosna zdawała się szczęśliwa w ich towarzystwie - no wreszcie ktoś! Inno-wymiarowy tatko i Nananananaya powinni wziąć z niej przykład i też się trochę pośmiać! Zwłaszcza, że śmiech życie wydłuża! Wtem zapytała o nazwisko rudowłosej... - Oh, nie mówiłam? Jak mogłam! A...przedstawiałam się? - jakby się na chwilę zawiesiła nie pamiętając tego - No nic...Jestem właśnie Rena Raven! Skąd wiedziałaś? Jesteś jasnowidzącą panią wiosną? A może z gazetki wyczytałaś? Chociaż chyba musiałabyś być dzielnym czytelnikiem bo to dawno było! Mówiła radośnie, chociaż w główce pojawiły się faktyczne pytania - skąd nowa znajoma znała jej nazwisko? Sławna szczególnie nie była, ale cóż...Ooooo, może ukryta fanka?! Ale to chyba by wiedziała od razu, a nie pytała, co? Ależ była ciekawa! Łiiiiiiiiiiiiiiiiiiii Baltazar stwierdził, że da się coś poradzić na przypadłość Ayumu! Nie tylko stwierdził, ale i potwierdził, że można coś z tym zrobić! Tak - istniała nadzieja dla biednego truskawkowego chłopca co nie może pokochać! - Yaaaay! Dziękuję! Ay-kun na pewno też się ucieszy! - co z tego, że jeszcze nic nie poradzili, a mężczyzna nic nie zdradził? Wierzyła mu i tyle wystarczało! - Kiedy mogę go przyprowadzić, Baltazarze? Powinnam już po niego pobiec? Wiesz...nie tak łatwo Cię znaleźć! A nie mam nawet Twojego adresu... Ostatnie zdanko dodała już nieco smutniej bo fakt faktem, prawda taka była...Nie mogła go nawet odwiedzić bo nie wiedziała, gdzie go szukać! W dodatku przybył jakiś łysy jegomość, który nazwał Kirisie szefem. Wosz...ale chwila, czy to znaczy, że koniec spotkania czy to dalsze spotkanie, czy co? Ale ona chciała pomóc współlokatorowi, jak najszybciej! - Wooow, Kirino jest czyimś szefem? Zapytała z podziwem bo jakby nie patrzeć...Właściwie skoro jest Wiosną to jest szefem! Dlaczego wcześniej o tym nie pomyślała?! Toż to takie logiczne! Trudno było określić jakim kwiatem jest ten cały Huang, ale już wiosna wiedziała na pewno co robi!
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Spopielone ziemie Sro Lis 06 2013, 17:57
Zaśmiała się cicho. Ta nieco kłopotliwa cisza miedzy nimi zdawała się powoli znikać, tak samo jak poczucie zagubienia i dystansu. Zrobiło się jakoś... cieplej na tym pustkowiu. A jej samej jakoś lżej, pomimo tego, że widziała przed sobą sprawcę wszystkich swoich swarów z wampirami. Tymczasem... Tak, bardzo, bardzo się tego nie spodziewała. Czując dotyk na swojej głowie po raz pierwszy od dawna całkowici nie wiedziała, jak zareagować. Już nawet nie chodziło o to, że nie był w stanie jej obiecać... Z jej ust wydobyło się coś na wzór zdziwionego westchnięcia, a następnie objęła dłońmi własną głowę, jakby zupełnie nie rozumiejąc, że tuż przed chwilą dłoń Baltazara głaskała ja po głowie. Poczuła się jak dziecko i zupełnie nie wiedziała, co z tym fantem zrobić, zwłaszcza w tyn kontekście. Masa sprzecznych emocji kotłowała w dziewczynie, co objawiło się lekkim zaczerwieniem na jej twarzy. No po prostu kompletnie zgłupiała. A gdy się już ogarnęła, westchnęła, posyłając mężczyźnie nieco smutne spojrzenie, ale nic nie powiedziała. Umrzeć można było na wiele sposobów. Do tego kto wie jak bardzo jego śmierć by zmieniła całokształt światów. Oczywiście wszystko potoczyłoby się zupełnie inaczej... Ale wciąż nie znaczyłoby, że byłby szczęśliwy. Westchnęła ponownie. Nie ma się co oszukiwać, wciąż jesteś dzieckiem... Pomyślała z lekkim utęsknieniem, ale jej uwagę przyciągnęła już Kirino. - Oczywiście, że jest! Era potrzebuje odbudowy, a ty, ze swoimi kwiatami, też możesz pomóc. Po prostu każda para rąk jest nam potrzebna - wyszczerzyła się w uśmiechu, łapiąc dłonie dziewczyny w swoje. Fairy Tail... Nieco zmrużyła oczy, widząc znak. - Reniu, o właśnie. Może ty mi powiesz, gdzie jest pan Kanzaki. Mam z nim do omówienia pewna kwestię - zwróciła się do rudowłosej z pewnym tajemniczym uśmiechem na ustach. Wnioskując z tego, co mówiła, mieszkali razem. Tak więc nie powinno być ciężko. Wtedy też jej uwagę przykuło pojawienie się mężczyzny. Nienawidziła takich rzeczy. Zbytnio szargały nerwy. I pomimo tego, że mógł to być znajomy Kirino, niespecjalnie mu ufała. Może to z powodu Fairy Tail, a może to z powodu nagłego pojawienia się mężczyzny. A może po prostu doświadczenie wyniesione z Grimoire Heart.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Spopielone ziemie Sro Lis 06 2013, 19:23
O tak, istotnie, zielonowłosa miała okazję widzieć to nieco nietypowe zachowania Baltazara, miała też okazję choć przez chwilę zastanowić się nad tym, co właściwie myślał sobie mężczyzna, że jego ciało zachowało się właśnie w ten sposób. Wyglądało to przez chwilę dość nienaturalnie, a sama wróżka nie wiedziałaby nawet jak to skomentować gdyby ktoś zapytał ją teraz, co o tym sądziła. Prawdopodobny unik w postaci "to nie moja/twoja sprawa" byłby chyba jedyną poprawną odpowiedzią. Cokolwiek myślał sobie Baltazar, czy były to przemyślenia niespecjalnie wesołe lub wręcz okrutnie bezpośrednio smutne, dziewczyna nie miała prawa wchodzić z butami w jego emocje i po trupach dążyć do dowiedzenia się tego, co myślał on o tulących się do niego dziewczynach. Z jednej strony wyglądał jakby czuł coś na kształt... sympatii, może czegoś więcej do każdej z nich, lecz z drugiej, ten prosty ruch, jakby wynikający z przerażenia, troski, sugerujący, że coś jest bardzo nie tak. Kirino mogła nad tym tylko myśleć i zastanawiać się, stworzyć setki różnych teorii, jednak wszystkie byłyby tylko pewnymi ewentualnościami. Co naprawdę szargało tym, w gruncie rzeczy miłym i sympatycznym mężczyzną? Co dziwnego się z nim działo? Przykro było nie wiedzieć, lecz jeszcze gorzej byłoby to wyciągać z niego siłą. Dziewczyna odwróciła wzrok od tulącej się trójki, a spojrzała na nich dopiero gdy tego zaprzestali.
- Nie, nie mówiłaś, ale w porządku... - uśmiechnęła się nieco blado zielonowłosa, gdy usłyszała nazwisko dziewczyny. Nie, to niemożliwe. To była ta sama dziewczyna... co wtedy? Może to tylko jakaś chora i nieprawdopodobna zbieżność nazwisk? Zdecydowanie łatwiej byłoby uwierzyć, w to że Rena Raven stojąca przed nią nie miała nic wspólnego z tamtą dziewczyną, gdyby tylko nie to, że wyglądały do siebie tak podobnie... oczywiście, delikatne różnice można było wypatrzeć, ale poza nimi kropla w kroplę, kubek w kubek, to musiała być ta sama dziewczyna. I to tylko jeszcze bardziej kołowało dziewczynę, która nie mogła zrozumieć tego, dlaczego ona jest tutaj, po co, czemu? - M-miło poznać Reno... Przepraszam, ale nie z gazetki... Mogę o coś zapytać? Czy wiesz coś o jakimś dziecięciu chaosu? I, i... na pewno się nie pomyliłam, ale Ty... pan ma na imię Baltazar, tak? - zadała kolejne pytanie, przerzucając wzrok z Reni na Baltazara, gdy tylko kwestia zaczęła go dotyczyć. Oczywiście, słyszała już dzisiaj jego imię, ale wciąż nie mogła w to uwierzyć. To niemożliwe, żeby... Wtedy w szpitalu przecież... Kirino niemal już o tym zapomniała, prawie zakwalifikowała jako wymysł, zbiorową halucynację, tymczasem wyglądało na to, że wszystko wróciło do nie ponownie i tym razem ciężko było zamieść to wszystko pod dywan. Być może właśnie dlatego, w duchu wdzięczna była Nanayi, gdy ta odwróciła się do niej i chwyciła ją za dłonie, przywracając jej w ten sposób kontakt z tą bardziej namacalną, bliższą rzeczywistością. - O...oooo! - uradowała się Kirino, delikatnie zaciskając swoje własne rączki na dłoniach drugiej dziewczyny, choć wciąż posiadała tą nieznaczną bladość na swoich licach - W takim razie zdecydowanie możesz na mnie liczyć! Moje ręce potrafią więcej niż tylko wyczarować kilka kwiatów! - dodała już z mocniejszym zdecydowaniem. Bo nawet pomimo zdziwienia, o jakie przysporzyła je Raven, myśl o tym, że ktoś mógłby potrzebować jej pomocy była niesamowicie budująca na duchu! Cole miała rację, wystarczyło wziąć los w swoje ręce, a chwilę później dobre rzeczy zaczęły dziać się jedna po drugiej. Ayame w odpowiedzi na uśmiech Byakushitsune złączyła ich dłonie razem, w jakimś dziwnym geście, wyglądały teraz jakby tworzyły trampolinkę do skoku dla kogoś trzeciego. Tak naprawdę po po prostu z całego wrażenia zapomniała o tym, że jej dłonie były już trzymane i chciała jej podać dłoń... co wyszło nader nieporadnie.
A potem piknięcie, obłok kurzu i pytanie, które wprawiło Kiri w lekkie zakłopotanie. Widząc "Huanga" i słysząc to co powiedział, dziewczyna najpierw wybałuszyła na niego oczy, potem obróciła się za siebie, spoglądając to na Baltazara, to na Renę, to na Nanayę, następnie zaś wracając spojrzeniem do nowo przybyłego. Po chwili puściła dłonie Nanayi, a sama uniosła palcem wskazujący lewej dłoni, wskazując nim na własną twarz, tak jakby pytała go w ten sposób, czy na pewno chodzi mu o nią. - ...ekhem, przepraszam, pan mówił do mnie? - zapytała po prostu, ponownie rozglądając się, choć tym razem na boki, jakby spodziewając się, że oprócz Baltazara i dwójki dziewczyn, mógł być tu ktoś jeszcze. Czyżby właśnie tak było? - ...w czym mogę pomóc? - zapytała, jeszcze a na pytanie Reni pokręciła tylko przecząco głową. Szefie? Ona szefem? Niby kogo? Nigdy nikomu nie szefowała, nigdy nawet nie miała okazji komukolwiek specjalnie wydać jakiegoś rozkazu, nie zdarzyło się jej być w takiej pozycji, no chyba że weźmiemy pod uwagę jakieś gildyjne przekomarzanie się, ale nawet tam nie było tego specjalnie za wiele. Nie znała tego człowieka, nawet nie kojarzyła skąd ewentualnie mogłaby pamiętać kogoś wyglądającego w ten sposób.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Spopielone ziemie Czw Lis 07 2013, 20:06
MG
Baltazar patrzył na trzy żywotne dziewczyny z lekkim uśmiechem. Wiecznie żywa Rena oczywiście cały czas nawijała, bo dziwnym by było, gdyby chodź przez chwilę milczała. I mimo że na swój sposób było to upierdliwe, w pewnym sensie, było to coś świeżego i miłego.-Hmm... sądzę że to Ja, znajdę was, a nie wy mnie. Ale nie martw się, to nie potrwa długo.-Uśmiechnął się do Reny, by ta nie martwiła się na zapas, tylko po prostu zaczekała. Posłał też lekki uśmiech Kirino, kiedy ta spytała go o jego personalia.-Ten sam o którym myślisz, przykro mi.-Wzruszył bezradnie ramionami. Kiedy pojawił się Huang patrzył na niego tak samo jak Kiri, a potem westchnął. Za to Huang.-Oj szefie, nie drocz się, tylko trochę się spóźniłem!-Powiedział wstając i podchodząc do Kiri, której zarzucił rękę na ramię. Ta poczuła od chłopaka odór alkoholu. Zaś sam Huang, spojrzał na Krówkowe cycki.-Szefie... przytyłeś?-Kiri nie zdążyła jednak uderzyć, czy też odepchnąć Huanga, kiedy ten został z głośnym stukotem powalony na glebę. Otóż dziewczyna stojąca za nim uderzyła go w jego łysą głowę i sprowadziła do parteru. A cóż za dziewczyna stała za nim? Miała białe spodnie i koszulę, na prawej dłoni zaś sporą metalową rękawicę na całe przed ramię, przypominającą nieco smoczy pysk, z rogami wyrastającymi na poziomie nadgarstków i kierującymi się na bok. Do tego brązowe włosy z białymi pasemkami, w których znajdowała się spinka identyczna jak ta u Kirino.-Idiota, kretyn, debil. Masz nie pić, przy Baltazarze!-Wykrzyczała na Huanga którego deptała po plecach. Ten zaś zareagował jedynie lubieżnym śmiechem.-Oh, nie przestawaj, Takara-nunaaaa~-I pokręcił tyłeczkiem. Baltazar zaś jedynie strzelił facepalma. Cóż... lekki obciach.
Rena
Liczba postów : 237
Dołączył/a : 02/01/2013
Temat: Re: Spopielone ziemie Czw Lis 07 2013, 20:43
Okazało się, że Rena nie musiała biec teraz po Ayumu, ale czy to na pewno dobrze? Czy to w porządku prosić kogoś tak energetycznego o nie wiadomo jak długi czas cierpliwości? Może i posiadała cierpliwość, ale...właściwie trudno orzec. Zazwyczaj jak ktoś chciał by czekała to skakała, ćwiczyła i ciągle się zastanawiała ile jeszcze, więc...ile jeszcze?! Z drugiej strony wierzyła inno-wymiarowemu ojcu! Tak...skoro powiedział, że pomoże i to niedługo to na pewno tak się stanie! - Oki doki! W takim razie ufam, że tak się stanie jak mówisz, Baltazarze! Zapewne znajdziesz nas gdziekolwiek będziemy... - bo jakoś nie sądziła, aby miał z tym problem - ...ale napiszę Ci nasz adres! Czy już wiesz gdzie mieszkamy? I tak napiszę na wszelki wypadek! Tylko nie dziw się, że jeszcze tam nie posprzątane bo się nie rozpakowaliśmy do końca - zaczęła szukać po kieszonkach kartki i długopisu - Ah! Przecież nie muszę szukać - zamiast poszukiwań, użyła swego pwm do liścików! Wyczarowując kopertę - W środku jest adres! Ozdobiłam go rysuneczkami bo taka biała karta z paroma słówkami wygląda smutno i samotnie! Mówiła cały czas z wielkim uśmiechem i fakt faktem ozdobiła owy liścik - prócz adresu były tam rysuneczki serduszek, baloników, kwiatków i...motylków! Skoro Baltazar lubił motylki to czemu nie? Mimo tego słuchała całej dziwnej, nowej sprawy z szefem Kirisią, ale przed tym...usłyszawszy nazwisko Ayumu, prędko zatkała Nanie usta, swymi rączkami! - Ay-kun powiedział, że nie lubi swego nazwiska! - rzekła niby to dećko poważnie bo sama obiecała nie zdradzać jego danych, więc...nie zdradziła też, że nie chce go używać, a że...ot tak po prostu nie lubi i tyle. Dopiero parę sekund później zdjęła swe rączki, a uśmiech powrócił - Hmmmm...Albo śpi, albo je śniadanie, albo robi coś w domku, albo już wstał i wyszedł gdzieś - odpowiedziała zgodnie z prawdą - A co? A co? A co? A co? Masz do niego jakąś sprawę? Dobrze się znacie? I wpierw musi odzyskać to co stracił nim uda się w dal! Czy to tylko rozmowy? Dopiero zaczął swe misje i pewnie będzie podatny na różne podróże! To ją właściwie zastanawiało...humm...A co jeśli tak faktycznie jest? Co jeśli biedny truskawkowy chłopiec będzie się rzucał na każdą misję byleby tylko domek opłacić? Biedactwo! Powinna lepiej go zapewnić, że nie musi wszystkiego brać bo się zamęczy! Wszak nieładnie by ktoś go wykorzystywał! Tak tak...trzeba zadbać o jego bezpieczeństwo w nowym świecie! Wtem zwróciła zdziwioną, niewinną minkę ku Kiriś. - Hm? Dziecię Chaosu? Huuuummm...Nie słyszałam. Powinnam o nim słyszeć? Brzmi jak jakaś postać z komiksu! To źle, że o nim nie wiem? Mogę poczytać jeśli taki ważny - uśmiech nie znikał z jej twarzyczki - Wooooooo, Baltazara też znasz? Skąd Kirino? Skąd? Skąd? To jasnowidzenie skoro nie gazetki? Z podziwu, aż podskoczyła kilka razy! No co? Znowu spotkała kogoś kto przejawiał dziwne moce telepatyczne. Bo skąd zna imię Reny i Balcia? W końcu 'Blatazar' to nie jest takiego popularne imię! I...i dobrze bo wtedy pewnie nie byłoby tak super jak teraz! O dziwo okazało się, że zielonowłosa nie zna Huanga, co było zaskakujące bo on najwyraźniej ją znał! Tak więc...albo ktoś z nich się pomylił, zapomniał drugiego albo to też osóbka z innego wymiaru jak Rena2! Niestety Raven nie poznała tutaj żadnego Huanga, ani Takary, która się pojawiła, więc mogła tylko gdybać. - Hahahaha, zabawni - zaśmiała się, kierując wzrok na ojczulka - To Twoi przyjaciele Baltazarze? Znajomi? Towarzysze? Czemu on zna Kiriś, a Kiriś go nie? - znowu się zaśmiała, momentalnie z czegoś zdając sobie sprawę - Oh! To na nich czekałeś, tak? Ah, inteligencja! Bo...chyba czekał na kogoś, prawda? Może idą razem na wycieczkę? O, wycieczka po Erze! Co prawda sporej części miasta już nie było, ale cóż...Nie można niszczyć cudzych marzeń o zwiedzaniu miasteczka! Miała tylko nadzieję, że nic się Balciowi nie stanie! Nie chciała aby jej inno-wymiarowemu tatkowi stała się krzywda! No i obiecał pomóc Kanzakiemu!
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Spopielone ziemie Pią Lis 08 2013, 23:06
Ucieszyła się, gdy usłyszała, że Kirino pomoże. No, może na razie tylko przy odbudowie Ery, ale, jeśli kiedyś pójdą na herbatę, wyjaśni jej wszystko dokładniej. Na razie cieszyła się tym, że będą dodatkowe ręce do pracy. Zaśmiała się, gdy zielonowłosa zaczęła potrząsać jej rękami, niczym w geście "polecam się na przyszłość". A po chwili Rena zamknęła jej usta. Nazwisko? Och, czyżby było to jakiś wrażliwy temat? nie wiedziała, nie znała chłopaka, ale pokiwała głową. Postara się uniknąć korzystania z jego nazwiska, choć z drugiej strony, skoro on nie lubił swojego nazwiska, to co miała powiedzieć ona? Westchnęła lekko i uśmiechnęła się do Reny. - Muszę z nim tylko porozmawiać, nic więcej. Sama nie mam czasu na ganianie po świecie... Zwłaszcza teraz - odpowiedziała spokojnie, starając się rozwiać wszelkie wątpliwości rudowłosej. Jednak przy ostatnim zdaniu rzuciła przelotne spojrzenie Baltazarowi. Poniekąd był odpowiedzialny za to całe bagno, w którym teraz siedziała. Nie, nawet bardziej, niż poniekąd, ale co się stało to się raczej nie odstanie. - Więc, Reniu, może powiesz mu za mnie, że go szukałam i będę czekać przy ulicy Słonecznej w Erze? Numer trzynaście. Obiecuję, że nie będę go ciągnąć na żadną misję - poprosiła z ładnym uśmiechem. Może w końcu uda jej się dostać odpowiedź na pewne pytania. A później... Odciągnęła Kirino od mężczyzny. Jakimś takim odruchem, zwłaszcza, że widziała, że niespecjalnie dziewczyna kojarzy gościa. I pewnie gdyby miała możliwości, zrobiłaby to samo, co zrobiła dziewczyna, która ponownie pojawiła się znikąd. Punkt dla tej pani! Choć idąc dalej... Parsknęła śmiechem, obserwując to wszystko. A zwłaszcza reakcja Baltzara. Tak, idealna, niezwykle pasująca. Najwidoczniej ich znał bardziej, niż tylko trochę. - Ciekawe towarzystwo - skwitowała z rozbawieniem. Śmiała się z niego, czy z nich? Kto to wiedział~ Choć Takara... poznawała imię, ale nie była w stanie powiedzieć nic więcej. I nie chciała wnikać bardziej w te relacje. Kiedyś w końcu się wszystko wyjaśni.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Spopielone ziemie Sob Lis 09 2013, 00:23
Aaaaaach. Facet był pijany! To wszystko wyjaśniało. Cholerne pijanice, ludzie którzy po kilku piwkach/winkach/kieliszkach robili się nagle kompletnie inni niż byli zazwyczaj. Nic dziwnego, że ten cały Huang wywołał zamieszanie, skoro najzwyczajniej w świecie był pijany. Ludzie pijani potrafili czasem pomylić kobietę z drzwiami od stodoły, więc pomylenie Kirino z jakimś szefem wcale nie było takim wielkim błędem. Ot, akurat stała bliżej, facet miał ją pod ręką to niczym najlepsza komediowa pomocnica posłużyła za dodatek w tej całej komedii. Tak, zaskakujące ale to miało sens. Jak niesamowicie fajnie było, gdy rzeczy miały sens. Na swój sposób było to całkiem odświeżające dla zielonowłosej, bo wreszcie mogła się poczuć jak normalny człowiek, a nie jak jakaś wariatka, dla której wszystko było tak bardzo skomplikowane, że aż strach był pytać o konkretne detale i szczegóły. Pijak - błąd - nieporozumienie. Banał. W ogóle zielonowłosa, zaskoczona przez fakt, że zaskoczenia nie było, nawet nie spróbowała zaatakować w pierwszej chwili w żaden sposób Huanga, a jedynie przypatrzyła się mu, gdy ten otoczył ją ramieniem. Całe szczęście jednak, że potem wydarzenia potoczyły się nieco szybciej, facet został ostro potraktowany przez... Takarę? Tak miała na imię? Chyba tak. Sama Kiri została odsunięta od całego zamieszania przez Nanayę i w gruncie rzeczy bardzo dobrze się stało, bo dzięki temu uniknęła większego wybuchu gniewu, jedynie zadowalając się widokiem poniżanego Huanga. Jeno tylko przez chwilę, bo gdy zauważyła jak chłopak reaguje na to co się z nim wyprawiało... odwróciła wzrok. Może ona sama nie była najniewinniejszą osobą na świecie, ale jeśli mogła uniknąć takich widoków, to wolała to zrobić.
- ...rozumiem w takim razie, że to nie ja jestem tym waszym czy też tylko jego szefem, prawda? - zapytała jeszcze dla pewności zielonowłosa, jednocześnie lekko oddychając z wyraźną ulgą. Całe szczęście. O krok od wkręcenia się w kolejną aferę. No i ci ludzie też znali Baltazara, nie mogli chyba więc być... źli? Skoro i tamten mężczyzna wyglądał na sympatycznego człowieka, to chyba nie przyjaźnił się z jakimiś obwiesiami? Choć ten pijaczek zasługiwał na karę. Jednego pijaka już znała, dodatkowego gołego pijaka, ten przynajmniej coś tam na sobie miał. Po chwili jednak uświadomiła sobie, że Nanaya chyba wciąż ją trzymała, więc przechyliła głowę w jej stronę i z lekko zestresowanym uśmiechem odpowiedziała jej zwyczajnym miłym "dziękuję". Koniec końców Huang mógłby nie przeżyć bycia bitym przez dwie kobiety naraz.
Co do pytania, które zadała Reni oraz kwestii Baltazara, przybycie nowych ludzi nieco wytrąciło ją z równowagi, więc chwilkę zabrało jej dokładne zrozumienie słów Reny, która kolejne zdania wypluwała z prędkością karabinu maszynowego najwyższej próby. - Nie, nie jestem jasnowidzką! Baltazara imię padło tutaj już wcześniej, podczas waszej rozmowy, stąd go kojarzę choćby... - zaczęła nieco łagodnie, bo i po co nagle wrzucać wszystkich na głęboką wodę? Mogła im powiedzieć, że widziała pewną wizję, ale nie wiedziała jak odebraliby oni wszyscy jej słowa. Uznaliby ją za wariatkę? Zielonowłosa akurat teraz, kiedy zaczynała wychodzić na prostą, bardzo tego nie chciała. - ...mogę powiedzieć skąd znam wasze imiona, ale musicie mi obiecać, że mimo wszystko nie uznacie ma za niespełna rozumu, dobrze? - zapytała, nieco nieśmiało, zupełnie jakby gdzieś po drodze wraz z tym pytaniem zgubiła pewność siebie. - I tak, na swój sposób powinnaś wiedzieć o co chodzi Reniu... A kojarzysz może takie pojęcia jak "drugi Zeref" lub "złote serce"? - być może miała amnezję? Może odpowiednio "rozruszana" w ten sposób pamięć zaskoczy i wszystko się jej przypomni? A może to wszystko było zdecydowanie trudniejsze do ogarnięcia niż myślała zielonowłosa?
- I nie przytyłam! - odpowiedziała na sam koniec, z nagłą złością w kierunku Huanga dziewczyna. Najwyraźniej procesy myślowe ułożyły się w dziwnego rodzaju hierarchię i dopiero po pewnych czasie doszło do niej, co tak naprawdę powiedział facet. Niech go szlag! Miała dobrą figurę. Wcale nie było "jej za dużo". Była idealna. A nawet jeśli nie, to co? Ale była. Na pewno.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Spopielone ziemie Nie Lis 10 2013, 02:07
MG
No i Baltazar dostał kopertę. Podziękował Renie, po czym ta, nagle zniknęła, zmieniona przez Baltazara w papierowe motyle.-Huang, Takara. Przestańcie.-Powiedział Baltazar, zwracając się do dwójki przybyszów a ci jak na zawołanie przestali się tarmosić.-Wybacz mu proszę, jak jest pijany łatwo myli ludzi.-Powiedział do Kirino i znów chciał otworzyć usta kiedy znów dało się usłyszeć pykniecie, tym razem nieco na lewo od Reni pojawiły się dwie nowe osoby. Olbrzymi prawie 2m mężczyzna, ubrany w żółte luźne spodnie, przewiązane niebieskim pasem i czarne buty za kostkę na nogach. Miał długie do ramion czarne włosy i czerwone tęczówki. Do tego czarne ogon oraz czarną sierść na przedramionach. Nagi umięśniony tors, nie był niczym okryty. Nanaya mimo drobnych zmian, od razu rozpoznała w tej postaci Goomoonryonga. Prócz Gumisia zaś, była jeszcze Rena, która leżała teraz w jego ramionach, nie mając sił by chodzić. Była blada i wychudzona, oraz ubrana w lekką, błękitną pidżamkę.-Witaj Reniu.-Powiedziała zachrypniętym głosem.--Więc są wszyscy...-rzucił Baltazar, poprawiając krawat.
Rena
Liczba postów : 237
Dołączył/a : 02/01/2013
Temat: Re: Spopielone ziemie Nie Lis 10 2013, 09:19
Dzielnie wysłuchała słów Nany, jednocześnie zastanawiając się czy Ayumu dalej śpi czy...oh, na pewno czeka na swą marynarkę! Jak mogła zapomnieć?! Jak tylko się rozejdą to idzie szukać pralni! Nie dość, że to coś co nie wiadomo jak się pierze to jeszcze z krwi! Co chyba niełatwo doprać? Hum...kto wie? O dziwo nie przejmowała się tłumaczeniem. Wszak jest z policji, więc mogła być na akcji, prawda? I taka będzie wersja oficjalna bo fakt faktem była na akcji! Nie policyjnej, ale to nieważny szczegół! - Oki doki! Powiem mu - odpowiedziała z uśmiechem - Ale musisz mi w zamian coś obiecać, Nanananayo! - położyła ręce na ramionach dziewczyny, ukazując bardziej poważną minkę - Mam coś baaaardzo ważnego do załatwienia, ale przekażę mu miejsce spotkania. Jednakże! - dramatyczna pauza - Nie mów mu, że wiem o jego problemie z miłością i o tym, że może Baltazarowi uda się mu pomóc! Proszę nic o tym nie mów - zmieniła ton na proszący - Chcę mu zrobić niespodziankę! Dowie się jak wróci do domku, ale niespodzianka to nie niespodzianka, jak ktoś mu wcześniej powie! Obiecasz mi, że mu nie powiesz? Zapytała z wielkimi, niewinnymi oczkami, zabierając ręce z ramion i biorąc przykład z Byaku, czyli...wystawiła paluszek co by miodowowłosa jej obiecała na amen! No co? Teraz będzie biegać po mieście w poszukiwaniu pralni, albo ludzi co się znają na marynarkach, więc oczywiście przekażę co trzeba truskawkowemu chłopcu, ale na rozmowę o odzyskaniu miłości musi mieć więcej czasu! To nie jest takie hop siup! Tak...musi kupić baloniki, i zrobić tort, i przystroić salon serpentynami, o! Niczym urodzinki! Ależ będzie zaskoczony! No...o ile Nananananasia mu nie wygada! W każdym razie, Raven przyjęła tłumaczenie Kirino. Właściwie...trochę ją to dziwiło, ale cóż - po co ma ją podejrzewać o coś, czego się wypiera...prawdziwy jasnowidz pewnie i tak by się nie przyznał, więc zielonowłosa nim była! Tak więc nie należało naciskać bo jeszcze moce ją opuszczą! - Yaaaay! Obiecuję, że dalej będziesz dla mnie taką samą osóbką jak teraz! Powiedz, powiedz, Kiriś - zabrzmiała radośnie, słysząc, że zaraz będą jakieś tajemnice omawiane! - Hm? Drugi Zeref? On miał brata? Bliźniaka? Czy takiego co się różnił wyglądem? A może był starszy lub młodszy? Nie słyszałam nic na ten temat. Tak jak i nie znam złotego serduszka...O, chyba, że chodzi o przenośnię! Jak masz złote serce! Pojęcia nie miała o czym Ayame mówi, ale cóż...często się tak zdarzało, więc po co miała się tym przejmować? Wtem odezwał się Balcio, z którego słów wynikało, że ten cały Huang po prostu się pomylił! Oh...biedna Kiri, nie została szefem! - Nie martw się, Kirisiu! Kiedyś będziesz szefem! Nawet poklepała ją po plecach by dodać otuchy! Biedactwo...było chwilę szefem i jej to zabrano! Na pewno smuciła się teraz w środku! Trzeba by się rozglądnąć dla niej za jakąś fuchą szefa! Może...szefa kuchni? To tez szef! Hum hum...Moment później zjawiły się nowe osóbki! Jakiś wysoki, owłosiony gość z...omg, ogonem?! Dzień się tak cudownie zaczął, a tutaj nieznajomy ma ogon?! Aż oczka się jej zaświeciły z podziwu! - Waaaaaaaaaaaaaaa! Skąd masz taki ogon? Jak to jest mieć ogonek? Ale jest superaśny! - podskoczyła do nieznajomego, zauważając Renię na jego rękach! - Rena! Witaj Reno! - zaczęła radośnie, ale widząc stan, nieco głosik ściszyła - Nie wyglądasz...znaczy, wyglądasz dobrze! Reny zawsze dobrze wyglądają! Jak się czujesz? - nie chciała pogrążać Renci2, mówiąc, że źle wygląda! No i...robiła króciutke przerwy między zdaniami bo nie chciała pogorszyć stanu, drugiej siebie! - Baltazar mówi, że z tego wyjdziesz, więc głowa do góry - dodała z uśmiechem - I naprawdę nam przykro, że do tego doszło...Następnym razem bardziej się postaramy i nie dopuścimy do czegoś takiego! Przepraszam, Reno. Przepraszała już Balcia, ale skoro i sama bidna Rena2 tutaj było to należało ją przeprosić osobiście! W końcu to była wina Reny, że nie wywiązała się ze swego zadanka...ale ogon i tak by chciała kiedyś mieć! Swoją drogą Rena2 miała piękną piżamkę! Trzeba by sobie taką sprawić! - Hm, wszyscy? - spojrzała na inno wymiarowego ojca z zaciekawieniem - Wybieracie się gdzieś? Na piknik? A to Rencia nie jest zbyt słaba by iść na piknik? Ciekawe, ciekawe...może miała leżeć na pikniku? A jak to nie piknik to co? I czemu Rena2 tu jest? I kim jest ten gość z ogonkiem? Małomówny! A tak by chciała poznać historię ogonka! Może by się jej udało sprawić swój własny?
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Spopielone ziemie Wto Lis 12 2013, 02:18
Pokręciła głową, kiedy Kirino jej podziękowała. Nie było przecież za co. To się nazywa kobieca solidarność. Bo pewnie gdyby nie poczynania brązowowłosej dziewczyny, to sama przyłożyłaby łysemu mężczyźnie. No, o ile jej by się udało cokolwiek zrobić. Westchnęła leciutko i puściła biedną zielonowłosą dziewczynę, próbując zrozumieć, co się właśnie dzieje. Kiedy słyszała dalszą rozmowę na temat domniemanej Reny, westchnęła nieco głośniej z lekkim, rozbawionym uśmiechem na twarzy, delikatnym ruchem bawiąc się pasemkiem włosów. - Karty Atlasu Bogów, hmm...? - mruknęła cichutko pod nosem, nieokreślonym tonem. Pewnie nikt nie zwróci na nią uwagi, ale nie o to też jej chodziło. Raczej przypomniała jej się jedna, którą otrzymała swego czasu. Następnie Rena mówiła o ważnych sprawach, wiec słuchała z uwagą, cierpliwie się do niej uśmiechając. Ach, więc o to chodziło! Uśmiechnęła się nieco szerzej, kiwając od czasu do czasu głową. Niewątpliwie miała dramatyczną smykałkę. Choć z drugiej strony... Nie, nie, z pewnością ten mężczyzna ucieszy się, że nie zginie z powodu "takiej głupoty". W jej oczach pojawił się przez krótka chwilę smutny błysk, ale zaraz później wyciągnęła dłoń i złożyła kolejną paluszkowa obietnicę. - Nie powiem mu ani słowa o tym, możesz na mnie liczyć - zapewniła z uśmiechem. Tyle jej pozostawało. Nie miała już pytań do Baltazara... Lub też miała, jednakże brak odpowiedzi na jedno odebrała jako jasne zaznaczenie, że jej nie otrzyma. Mogłaby pytać o setki innych, ale co by to zmieniło? W teorii, szeroko zakrojonej teorii byli wrogami, przeciwnikami na szachownicy. Tak długo, jak uda im się zachować ten świat, nie liczyło się nic więcej. Przybyli kolejni, Rena oraz... Zaraz zaraz, Goomoon... Zakryła usta dłonią, próbując ukryć chichot. Co prawda inny wymiar inny wymiarem, do tego wyglądał nieco inaczej, ale baza się nie zmieniła... Miał ogon. No to się chłopak zdziwi, jak mu powie, że w innym świecie jest przerośniętą małpą. Tak, na pewno będzie wielce ucieszony z tego faktu, gdy przydybie na niego na Sterowcu. Pewna wesoła złośliwość pojawiła się w jej oczach, ale sama nic nie powiedziała. Czuła, że to nie była jej sprawa. W końcu znalazła się tu całkiem przypadkowo, całkiem przypadkowo przeszkadzając tak samo Renie, jak i Baltazarowi. Piąte koło u wozu. Westchnęła po raz kolejny, posyłając szybkie spojrzenia wszystkim, którzy pojawili się nagle oraz Baltazarowi. Zabawiła tu za długo. - Chyba już na mnie pora - mruknęła przepraszająco. Ponownie ujęła dłonie Kirino w swoje, uśmiechając sie do niej ciepło. - Jeśli będziesz miała czas, przyjdź na ulicę Słoneczną 13, tutaj, w Erze. Będę tu jeszcze przez jakiś czas, więc jeśli tylko będziesz chciała pomóc, zapraszam - przekazała jej potrzebne informacje. Te najważniejsze, oczywiście. Reszta... resztę opowie jej później, jeśli tylko będzie chciała posłuchać. Następnie przeszła do Reny i mocno ją przytuliła. - Pamiętaj o tym, by powiedzieć Ayumu wszystko! To były obietnice na mały palec! - powiedziała niby poważnie, ale w jej głosie pobrzmiewała wesołość. W końcu była pewna, że obietnic dotrzyma! A później... już nieco mniej śmiało, przeniosła swoją uwagę na czarnowłosego mężczyznę o smutnych oczach. Łagodnym ruchem wyciągnęła swoje dłonie i chwyciła jego twarz, by na nią patrzał. - W twoich oczach jestem dzieckiem, które nic nie wie. Niech i tak będzie. Może i byłoby lepiej, gdybyś mógł umrzeć... Może. Ale ktoś na pewno byłby smutny... - zawiesiła się na chwilę. Kto mógł być smutny? Nie wiedziała, nie znała go aż tak dobrze. Słowa same opuszczały jej usta, dopiero po chwili zdawała sobie z nich sprawę. Jednak nie mogła się już cofnąć, skoro zrobiła pierwszy krok. Odetchnęła głębiej. - Dlatego... dlatego nie myśl, że byłoby lepiej. Znaczy... może by było, ale to nie jest podejście. - Zaczynała się plątać w tym, co chciała powiedzieć, do tego lekka czerwień wstąpiła na jej twarz, ale chciała dzielnie kontynuować. - Wielu miałoby inną przyszłość, inne cele... zupełnie inne życia. To prawda, wiele rzeczy byłoby inne. Ale nie pomyślałeś nigdy, ile razy stworzyłeś piękne rzeczy? Ile razy na czyiś ustach pojawił się uśmiech, pomimo obezwładniającej rozpaczy? Ile osób, teraz, w tych czasach, w tej erze, w tym świecie przez to, co zrobiłeś, chce żyć jeszcze mocniej, jeszcze lepiej, jeszcze pełniej? - Czuła, że zapędza się na tereny, na które nie powinna, ale nie mogła przestać. Czuła coraz większe wypieki na policzkach. Skończ już, do niczego nie doprowadzisz. Nikogo nie obchodzi, co czujesz. A słowa i tak nie dotrą. - Pomimo tego... pomimo tego, co się jej stało... ile razy się śmiała? Jak wiele razy sprawiłeś, że się śmiała? Jak wiele ciepłych wspomnień dzięki tobie miała? Ile by nie miała, gdyby nie ty? - Ach, tylko się tu nie rozbecz... Czuła nieprzyjemne pieczenie pod powiekami, a wzrok też jej się lekko zamazywał. Nie rozumiała, czemu tak uparcie chciała wyciągnąć tego człowieka z tej studni beznadziejności, ale czuła, że będzie to robić tak długo, jak tylko starczy jej sił. Dla niej nikt nie powinien być tak smutny. Wiedziała, dlaczego. Dlatego tym bardziej chciała... pomóc? Sama nie wiedziała, jak to określić. Nie mogła go jednak zostawić samego, choć miał obok siebie tych ludzi... i pewnie jeszcze wielu innych. Puściła w końcu jego twarz i zaczęła ocierać własną, z niewielkich łezek, które pojawiły się w kącikach jej oczu. Zdecydowanie ostatnimi czasy była za bardzo emocjonalna. - Przepraszam... Jestem zbyt naiwna - rzuciła, próbując obrócić wszystko w kiepski żart z własnej osoby. Tak, zdecydowanie przesadzała, jak zawsze z resztą. Jak zawsze też błędnie oceniała tego mężczyznę. Ale nie mogła powstrzymać tego, co myślała, lub tego, co mówiło jej serce.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Spopielone ziemie Wto Lis 12 2013, 19:51
Bez przesady. Nie stało się nic aż tak strasznego, by trzeba było prosić ją o wybaczenie. A może to ona zbyt bardzo przyzwyczajona była do tego, że tego typu "pseudo-agresywne" (no bo przecież de facto nic się nie stało, przynajmniej jeszcze) zdarzały się jej dość często i nie przywiązywała do nich aż takiej wagi na dłuższą metę? Ile razy zdążyła się już pokłócić w podobny sposób z Yugatą? Przecież tamto małe białe coś potrafiła powiedzieć niejedną niemiłą rzecz, byle tylko dosolić swojej zdecydowanie lepszej i bardziej uzdolnionej koleżance. Huang przy niej de facto nic strasznego nie zrobił. Owszem, wnerwił ją, ale pewnie jutro już nie będzie o tym specjalnie pamiętać, zajęta kompletnie czymś innym, być może nawet bardziej pożytecznym niż kwestie tego czy przybrała na wadze... choć oczywistym było, że tak nie było! Niemniej, choć pamiętać pamiętała, to spokojnie. Troszkę więcej trzeba było powiedzieć, by sobie zasłużyć na prawdziwą nienawiść i złość z jej strony. Gdy Baltazar pośpieszył z przeprosinami zielonowłosa tylko uśmiechnęła się do niego i machnęła ręką, jakby cała ta sprawa była mniej ważna niż powietrze, które między nimi było. - Nic się nie stało... choć może lepiej byłoby, gdyby po prostu nie pił? Byłoby głupio, gdyby pewnego dnia wylądował nago w parku i nie wiedział kompletnie co się z nim stało... - rzuciła całkiem wesoło, przypominając sobie pewnego osobnika... być może już noszącego się nieco lepiej niż w tamtych czasach? Ciekawe. Choć zaraz, nie, skreślić to. Lepiej było, gdy nie było go w pobliżu.
Potem mówić zaczęła Rena... Jak zwykle stając się na pewien czas centrum atencji i energii, której chyba nikt nie był w stanie jej odmówić. Boże, ależ ona była rozgadana. Przez chwilę Ayame zastanawiała się nawet, czy gdyby w trakcie mówienia wpakować jej do buzi jabłko lub coś w tym stylu to dziewczyna w ogóle by się tym przejęła, czy dalej trajkotałaby jak katarynka. Co zabawne jednak, zielonowłosa jakoś nie była przez to zirytowana ani nic w tym stylu. Pewnikiem znak tego, że wszyscy wokół się zmieniali, nawet sama Kirino. Kiedyś pewnie nie wytrzymałaby i już powiedziała coś nieprzyjemnego lub zażartowała sobie delikatnie z dziewczyny, a teraz? Stała i słuchała jej z delikatnym uśmiechem na ustach, przynajmniej do momentu tekstu o "szefie", gdy to zamachała tylko dłońmi, niemal jakby odpędzając się od tej myśli. - Nie, nie, dziękuję Reniu, ale nie, wcale nie muszę być żadnym szefem... - odpowiedziała z nieco zawstydzonym uśmiechem, jakby zaskoczona, że w ogóle ktoś coś takiego może sugerować, po chwili jednak spoważniała, słysząc, że Rena gotowa jest wysłuchać tego co miała do powiedzenia bez osądzania jej osoby zawczasu. - Nie wiem za dużo o Zerefie, jego bracie bliźniaku ani w ogóle o czymkolwiek, tak szczerze mówiąc... - zaczęła dziewczyna, nerwowo gładząc pasemko swoich włosów -. Wiem tylko, że swego czasu miałam pewną wizję... nie tylko ja, był nas cały szereg tam... i wszyscy widzieliśmy mniej więcej to samo. Renę Raven, opowiadającą o planach Baltazarach, nawołującą do tego, by sprzeciwić się odrodzeniu dziecięcia chaosu, o złotym sercu, którego rada nie powinna za żadne skarby dostać... Renę miał ponoć uczyć... - tu dziewczyna spojrzała na mężczyznę o imieniu Baltazar, jednoznacznie jakby wskazując kogo ma na myśli - ...pozwalając jej w ten sposób na przekazanie wiedzy dalej... I tak dotarła ona mniej więcej i do mnie. Dlatego byłam... jestem tak zdziwiona widząc i ciebie, i ciebie w tym miejscu... - odpowiedziała zgodnie z prawdą dziewczyna, chyba nie pomijając niczego ważnego dla tej kwestii. Nie sądziła, by ukrywanie czegokolwiek miało jakiś sens, w końcu... no... to była Rena Raven, prawda? Ta sama... lub inna.
Powiedziała wszystko co miała do powiedzenia, a gdy Nanaya podeszła do niej, by przekazać informacje na temat miejsca spotkania z nią, dziewczyna uśmiechnęła się wesoło. - Zdecydowanie się tam pojawię i obiecuję, że niedługo! Słoneczna 13, tak? - upewniła się jeszcze raz dziewczyna - Zapamiętam, będę tam! - dodała z uśmiechem, nie żegnając się nawet z Nanayą, bowiem przecież niedługo zobaczą się ponownie, prawda? Dodatkowo... dziewczyna tak od razu jeszcze nie odchodziła, choć Kirino nie miała prawa moralnego mieszać się w jej rozmowę z Baltazarem, dlatego ponownie zachowała tylko milczenie, choć niestety nie potrafiła powstrzymać się od słuchania tego, co jej nowa koleżanka chciała przekazać mężczyźnie... Ale pomijając na chwilę mężczyznę... Ta dziewczyna... trzymana na rękach... kilka spojrzeń w tę i w tamtą, pomiędzy nią a Renią nie do końca wystarczyło by zrozumieć całą sytuację. Ale za to pomogło w określeniu jednej rzeczy. - Przepraszam, że się wtrącam, ale czy ona nie potrzebuje wyprawy do szpitala...? I to w trybie natychmiastowym? - zapytała, rozumiejąc, że okej, rozmowy są ważne i w ogóle ale tutaj mieli człowieka w stanie co najmniej... niewesołym.
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Spopielone ziemie Sro Lis 13 2013, 22:18
MG
Słysząc trajkot Reny, Gumiś spojrzał na nią i łypnął obojętnie. Jego ogon niczym obdarzony własnym życiem wił się i poruszał. Więcej zainteresowania Reną, wykazała się Rena. Chodź dziwnie to brzmi.-Jak? Pewnie tak jak wyglądam... czyli dobrze?-Zaśmiała się lekko, ale śmiech szybko przerodził się w kaszel, więc skrzywiła się i tylko delikatnie uśmiechnęła.-To nie twoja wina. Mówiłam wam przecież prawda? Nie mieliście z nim szans.-Pewnie pogłaskałaby Renię, ale z tej wysokości na jakiej była i w tym stanie w jakim była, nie była w sumie do tego zdolna. Baltazar słysząc ostatnią kwestię Reny uśmiechnął się do niej uspokajająco.-Nie, nie idziemy na piknik. Zbieraliśmy się tu, a ty teraz na własne oczy zobaczysz jak Renia zdrowieje.-Zapewnił dziewczynę Baltazar, tym samym rozwiewając obawy Kirino. Pewnie powiedziałby coś jeszcze, albo być może zrobił, ale przerwała mu Nanaya, bo któż by inny? Nie przerywał jej jednak do końca przemowy, tak w zasadzie nie wypada. Ona nie była jak Renia, jej można, a wręcz trzeba czasami przerwać. Ostatecznie uśmiechnął się do niej ciepło i szczerze i pogłaskał po głowie. Znów.-Dziękuję.-Powiedział i zdjął rękę z jej głowy a w jego oczy znów zakradł się smutek i cień.-Każdej śmierci towarzyszy jakiś smutek. Każdym czynom coś dobrego i złego. To jednak nie usprawiedliwia moich czynów i nie sprawia, że moje życie jest lepsze od mojej śmierci.-Powiedział i odgarnął włosy z czoła.-Zniszczę wszystko i zbuduję na nowo. Powstrzymajcie mnie, jeśli macie na tyle sił.-Powiedział z delikatnym uśmiechem, zupełnie jak by to było... wyzwanie. Być może, z ledwo dostrzegalnym cieniem prośby. Zaraz jednak odwrócił się do Huanga, a Gumiś położył Renę na ziemi.-Zaczynaj.-Powiedział do mnicha a ten skinął głową i wstał z ziemi. Zataczając się podszedł do Reny i zaczął... śpiewać. Melodyjnym głosem, nieco twardym. Śpiewał piosenkę której nikt nie znał, słowami których nikt nie rozumiał, ale w całej tej pieśni dało się wyczuć wewnętrzną energię. Jak by zaraz z ziemi miały wyrosnąć kwiaty i tańczyć dookoła niego. Wszyscy od razu poczuli przypływ energii, co chyba w wypadku Reny było dość niebezpieczne, w każdym razie kiedy mężczyzna skończył śpiewać, efekt minął a on nalał sobie do ust czegoś z bidonu po czym nachylił się nad Reną i łącząc swoje wargi z jej, przelał jej do ust płyn. Ta zaczęła się krztusić i drżeć, trzęsąc się na ziemi w konwulsjach, aż w pewnym momencie przestała i wstała, całkowicie ozdrowiała.
Rena
Liczba postów : 237
Dołączył/a : 02/01/2013
Temat: Re: Spopielone ziemie Czw Lis 14 2013, 06:45
- Hm hm? - uszka jej się podniosły na słowa Nany o Atlasie Bogów - To to takie popularne? To jakieś nowe czasopismo, że tyle osóbek o nim wie, a ja nawet nie widziałam? Zapytała zaciekawiona, oczywiście pamiętając co Rena2 jej mówiła na temat Atlasu i zgubie Ayumu przez to! Zaskakujący jednak był fakt, że Nanananaya też o nim wiedziała! To musiało być coś naprawdę popularnego! Huuuh...to czemu rudowłosa jeszcze tego nie widziała? A może widziała, a nie wie? Nawet się przez chwilę zastanowiła, ale niestety oprócz informacji Reny2 o owym atlasie, nie przypominała sobie czegoś szczególnego. Swoją drogą nie miała pojęcia jak się ma owy Atlas do pytań Kirisi, ale cóż...Nawet tego ze sobą nie powiązała! - Yaaaay! Dziękuję Nanananyo! - ucieszyła się na potwierdzenie obietnicy - Zrobię mu niespodziankę! Będą baloniki i serpentyny i...i serczak! Łiiiiiii idealna okazja by uczcić wieści serczakiem! No i truskawkowy chłopiec nie będzie się spodziewał, że w końcu dostanie serniczek ze swoim superaśnym kurczakiem! Należało tylko kupić co trzeba i to zrobić! Poza tym trzeba baloniki kupić...serpentyny w domku miała, tak jak i konfetti, ale niestety baloniki się skończyły już dawno! A to wstyd nie mieć czegoś takiego w domku! Tak...dla policjantki, każdy obywatel musiał mieć takie rzeczy w domu i koniec! Nadszedł czas na pożegnania Nanananyi...długie pożegnania...od razu widać było, że nie chciała iść! A to tym bardziej nie dziwiło rudowłosej! Wiedziała bowiem, że Nancia chciałby spędzić w ich grupce więcej czasu! No i lubiła Balcia i mieli jakiś dziwny język, którego Raven nie rozumiała, ale...dobrze, że Baltazar ma kogoś takiego! Osobiście wolałaby aby się uśmiechał jak przy ich wcześniejszych spotkaniach, jednak wierzyła, że niektórzy potrzebują po prostu zrozumienia - nawet jakby było smutne! A chcąc nie chcąc...Rena nie potrafiła połapać się w ich rozmowie, nie w ząb... - Haaai! Ty o swojej też pamiętaj, Nanananayo! - odrzekła z uśmiechem, po czym coś sobie uświadomiło - Oh! A co właściwie jest na Słonecznej 13? Tylko dla wybranych? Jakiś klub? Wpierw myślałam, że tylko jakaś fajna ulica oblana słoneczkiem skoro chcesz tam rozmawiać z Ayem, ale skoro też z Kirisiem toooo...mieszkasz tam? Wynajmujesz mieszkanko? Nie dostałam zaproszenia z jakiegoś powodu? O dziwo nie była zła. Była wciąż uśmiechnięta, ale i pojawił się pytający wyraz twarzy. Wszak to dziwne, że wszyscy dostają zaproszenie, a ona nie! Dlaczego? Tak...to ją zastanawiało! Czyżby jakiś elitarny klub i nie można się dostać ot tak? Tylko o co mogło chodzić? Huuuum...no raczej nie o policję bo Raven jest z policji, ale dziewczyny o tym nie wiedzą! Wtem coś jej do główki wpadło... - Oooo! To dlatego, że mam takie krótkie imię?! Na serio sądziła, że to prawda! W końcu była Nananananaya co zaprosiła Ayumu oraz Kirino, a każdy z nich miał dłuższe imię od niej! Bo cóż innego? Toż to było logiczne! No...przynajmniej dla rudowłosej! Najważniejsze jednak, iż wyglądało na to, że Kiriś nie rozpacza nad tym, iż nie była szefem - acz funkcjonariuszka wiedziała, że nowa znajoma w środku na pewno chce takim szefem zostać! Dzielne dziewczę! Po tym okazało się, że Zeref jednak brata nie ma - a przynajmniej Ayame o tym nie wie, huuum...W spokoju jednak wysłuchała wizji Kiri...wizja! Ha! Więc jednak była jasnowidzem! Z drugiej strony czy to nie chodziło o drugą Renę? W końcu ta z tego wymiaru - Rena obecna - nie wiedziała za dużo o planach Balcia. No...coś tam wiedziała z poprzedniej misji, ale...wyglądało na to, że Baltazarowi wcale nie przeszkadzała opowieść zielonowłosej. - ...Więc jednak jesteś jasnowidzem? Zapytała radośnie, kierując pytanie do Kiri. No co? Miała wizje! Co prawda dość dziwną, ale ciekawą i...i wizje! Ciekawe ile osób o tym wiedziała skoro towarzyszka mówiła w liczbie mnogiej? W każdym razie Rena2 okazała się bardzo silna! Nie łamała się, i przyznała, że ma się dobrze! Może i nie wyglądała za dobrze, ale grunt to pozytywne myślenie - od razu było wiadome, że to Rencia! W dodatku starsza wersja Raven, nie miała jej za złe tego co się stało i pomimo tego, że tak powiedziała, a Rena obecna powinna to przyjąć do wiadomości to...czuła się dalej winna! To nie powinno mieć miejsca! Gdy dwie osoby, które powinny Cię obwiniać, nie są złe to przecież kamień z serca spada, prawda? Problemik polegał na tym, że rudowłosa dalej winna się czuła! Huh...trudno było sprecyzować dlaczego...Ocknęła się jednak momentalnie na słowa Baltazara - będą leczyć Renę2 na ich oczach! Jakby wiedziała co to znaczy to chyba by zrezygnowała z pokazu...Na początku było wszystko dobrze bo i Huang śpiewał jakieś pieśni - na pewno pochwalne na cześć córy Balcia! Potem jednak wlał coś do ust jego córy coś i to za pomocą swoich ust...Dlaczego to było 'bleeee'? Bo on był pijany! Na pewno biednej Renia2 strasznie śmierdziało alkoholem! Bleh! Mógłby chociaż wziąć miętówkę albo co, a nie takie rzeczy! O dziwo jednak po tym i po złym stanie Raven2...dziewczę wstało na równe nogi! Więc i Rena podskoczyła ponownie do swej odpowiedniczki. - I jak? I jak? Jak się czujesz? Lepiej? Wyglądasz jeszcze lepiej! To pomogło? Wyglądało dość nietypowo! Normalni lekarze to leczą jakoś inaczej...chyba. Jakby nie patrzeć nie spędziła nigdy w szpitalu tyle czasu by napatoczyć się na takie coś, ale kto wie? Tiaa...powinna unikać szpitali i takich dziwnych lekarzy!
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.