No i git. Może opuszczał Pergrande, ale nie opuszczał nielegalnego żywota. Ach ci magowie z legalnych gildii za granicą. Tak czy inaczej, mimo tego, że musiał chodzić sobie z minionkiem, to jednak nie przejął się tym zanadto. Musiał udać się do tamtego kapłana, przeprosić, że jednak nie będzie się uczył, może coś z jego maną też wykombinuje i byłoby spoko udać się na piracenie. Yarrr. Choć samemu Byakutonowi niezbyt widziały się rabieże, palenie i gwałty (niekoniecznie w tej kolejności), to jednak trzeba coś robić z życiem, czyż nie?
z/t