Południe Fiore, Scater

First topic message reminder :

Na południe od Ery, niedaleko Południowej rzeki umiejscowione jest Scater - miasto typowo Handlowe, dostarczające wszelkie niezbędne dobra do Oak, Ery, Altair oraz większości południowych i zachodnich miast z prostej przyczyny - znacznie taniej to wychodzi aniżeli sprowadzanie dóbr koleją z Hargeonu i Akane Resort. Dookoła Scaret wybudowały się mniejsze lub większe mieściny, wioseczki i wsie zamieszkiwane przez mniej bogatych magów i zwykłych ludzi. Ich bogactwo w głównej mierze zależało od dorocznych zbiorów lub rzemiosła, nie spotykanego nigdzie indziej, kolorowego kowalstwa - wspomaganego magią kucia metali, by uzyskać niezwykłe kolory i właściwości.
Wielu wioskom ostatnio słabo się powodziło. Doszło do powodzi na terenach położonych bliżej rzeki, natomiast w innych wioskach doszło do susz i chorób plonów, umniejszając dorobek. W ogólnych nastrojach anty-magicznych, które pojawiły się w całym Fiore, winę za te klęski zrzuca się na obcych magów, zwłaszcza tych potężnych, oraz Radę Magii, która nie jest w stanie ich upilnować. Szukając rozwiązania postanowili poprosić o pomoc magów ze wschodu. Mieli się kierować ze Scater do wioseczki Crawn, położonej niedaleko niewielkiego lasu i tam dopytać o szczegóły misji. A ich pociąg właśnie wjeżdżał na stację Scater Main, peron 2 tor 3.

Czas na odpis: 13 października

Tachi nigdy nie był zbyt mądry i dobrze o tym wiedział. Co prawda nikt mu jeszcze tego nie wypomniał, a jak tylko ktoś się ośmielił to dostawał gratiosowy wpierdol i zmieniał zdanie. Wcześniej ten sposób działał. Ale teraz? To co w tej chwili usłyszał jakoś nie mogło pomieścić się w jego mózgu. To normalnie tak jak by... wrzucić gąbkę do stawu. Dokładnie, tak, to porównanie było idealne. Tak. Brawo Tachi, powinieneś pisać wiersze.
...
Wschodni wiatr spienione goni fale
gąbka buja się na wodne toni
chyba muszę iść komuś wpierdolić
...
Chyba naprawdę powinien pisać wiersze. A to będzie musiał zapisać, bo zapomni. Problem w tym, że ... nie bardzo miał na czym. No i nie żył. Przez to wszystko zapomniał słuchać źródła magii tego faceta, więc tylko kiwnął głową.
-Tak.-odpowiedział. To była uniwersalna odpowiedź. Miał tylko nadzieję, że facet nie zadał pytania typu "czy jesteś gejem", albo "czy wydaje Ci się śmieszne że umarłem?", albo ... coś głupiego.

- Głupiec z ciebie... - stwierdziła, oglądając jego ranę, co z kolei musiała zrobić szybko. Broń wypadła po drodze, co tylko zwiększyło krwotok. Co tam misja, trza ratować człeka. Cały problem polegał na tym, że za nic nie wiedziała, gdzie jest jakiś znachor czy inne coś, co by się nim zajęło i nie odesłało bardziej lub mniej umyślnie na drugi świat. Szybko wyciągnęła z apteczki tyle bandaży, ile miała, zdjęła z niego narzucony wcześniej płaszcz po czym zaczęła jakoś uciskać materiałem ranę, co by się nie wykrwawił na śmierć. Cały problem polegał na tym, że długo tak raczej nie wyrobi, a czas nagli. Z tej też przyczyny postanowiła wziąć go na ręce. - Uciskaj, jeżeli nie chcesz mi tutaj zejść. - poinstruowała, ruszając biegiem (bo zaklęcie chyba jeszcze aktywne) przez las, starając się wyłapać wzrokiem znajome elementy i trafić jakimś cudem do miasta. No i do szpitala. Innej rady nie było. A że jakoś nikt życzliwie na niego nie patrzył, to też w razie czego zostaje, co by dopilnować, by się nim zajęli. Ale najpierw, kurna, musi jakoś trafić. Z żywym Arsonem. Damn...

MG

Tachibana
Wow, wow, Tachibana taki mądry, tak bardzo wpierdol. Tylko szkoda, że nie było kogo uderzyć. Źródło magii pokiwała głową, gdy tylko chłopak potwierdził, ze wie, co ma zrobić, a później... Później wszystko zrobiło się czarne, na powrót Tachi poczuł, jak coś miażdży mu żebra, zabierając dech i... wyszedł, wyskoczył czy cokolwiek, ale znowu mógł oddychać, oddalony od ciała i czarnej mazi, w której był upaprany od stóp do głów. Ale przynajmniej teraz nie chciała go zabić. no i kolejny achievment do kolekcji - umrzeć i wrócić w całości.

Hanzo
Tu sytuacja wyglądała znacznie gorzej. Umierał chłopiec, który i może miał coś wspólnego z tym całym zamieszaniem, ale z pewnością nie był źródłem tego wszystkiego. Jak go uratować? Szybko, szybciej? Czemu takie rzeczy zawsze rozgrywają się w odosobnieniu i za cholerę nie można otrzymać żadnej pomocy? Nosz szlag by to wszystko! Arson był nieprzytomny i jedyne, co Hanzo mogła zrobić, to ucisnąć ranę raz a porządnie i biec przed siebie w nadziei, że znajdzie pomoc. Którędy było wyjście? Nie znała lasu. Arson zaprowadził ją i Ayano głębiej, niż można było pomyśleć. Więc... którędy? Wszystko wyglądało tak samo! W międzyczasie wręcz czuła, jak ciało chłopca staje się coraz lżejsze...

Czas: 24.06, pewnie się przedłuży i tak

#TakBardzoNieWiemCoPiszęBorzeZielony.... x.x

Sytuacja była nie ok. O ile mogła biec dalej, tak nie była pewna, czy biegnie jeszcze bardziej w las czy z każdym krokiem cywilizacja była co raz bliżej. Zbyt duża niewiadoma. Zbyt duże ryzyko. Ale sama też nie wiedziała, czy da radę go poskładać. Co więcej wiedziała, że im dłużej biegnie, tym gorzej dla jej nóg. A jeżeli nie będzie mogła iść, to i z transportowania go nici. Ale przecież tak bardzo zależało na czasie, szlag by to... Musiała jakoś go naprawić sama. Nie było innej rady. Mogła zaryzykować dalszy bieg albo wystawić woje umiejętności na próbę. Nie zostało więc nic innego jak odłożenie go na ziemie, wyciągnięcie dostępnych materiałów (płaszcze, bandaże, jak nie starczy to może nawet poświęcić górę ubrania (albo i całe, trudno), byleby żeby zmniejszyć krwotok) i wykonać tak epicką rzecz jak wołanie o pomoc, tak głośno jak się da. Jak nie może dojść do cywilizacji, niech cywilizacja przyjdzie do niej. W międzyczasie dokłada materiału uciskając porządnie ranę modląc się, by chłopaczyna dotrwał jakoś. Niech jakoś ogarnie się krwawienie, później będzie się myśleć, co dalej.

MG

Pewnie gdyby Arson był przytomny, sprawy wyglądałyby nieco inaczej. Tymczasem jego świadomość odpłynęła, tak samo jak krew wypływająca z rany. Nie było innej opcji, Hanzo musiała stanąć i zająć się raną, jeżeli chłopaczek miał mieć jakiekolwiek szanse na przeżycie. Wyrzuciła wszystko z apteczki, chcąc zapchać rany czymkolwiek się dało, pozbyła się też swojej koszulki i zaczęła uciskać przy okazji krzycząc wniebogłosy. Może Ayano ją usłyszy? Byłaby wtedy jakaś szansa. Po chwili już czuła, że chrypa utrzyma się dłużej, niż dzień, ale krzyczała dalej, bo nie widziała innego sposobu na uratowanie chłopca. I wtedy stało się. Ktoś odpowiedział na jej krzyki. Niespodziewanie pojawiła się przed Hanzo kobieta ubrana w płaszcz, jednak szybko zrzuciła z głowy kaptur, ukazując parę lisich lub kocich uszu. Spojrzała z przerażeniem na rozgrywająca się scenę i chwyciła chłopca.
- Zajmę się nim - wyszeptała pobladła ze strachu kobieta i zaczęła biec szybciej, niż Hanzo. Przynajmniej tyle... Hanzo, zwolniona z problemu, jakim był chłopiec, doczłapała się do miasta, całkowicie olewając, szalejących za sobą wieśniaków, którzy podpalili lasek, z którego niemal uciekła. Tylko co z chłopakiem?

Tydzień później w siedzibie Mermaid Crest pojawił się chłopiec. Dziesięcioletni, brązowowłosy. W czystych ubraniach, całkiem przyjaźnie wyglądający. Arson.

Koniec
PD:
Hanzo - 30 PD, MC dorobiło się chłopca na utrzymaniu, na koszt Haz, oczywiście,
Ayano, Tachi, Gray (wooohooo) - 5 PD.