Ależ Marone miała dziwnego...pecha? A może to traf? No, cóż zaraz się przekona...Czemuż to? Pierwsze pole walki było gorącą pustynią, a drugie lodowcem! Ktoś tutaj chciał chyba przeziębić biedną jasnowłosą - ale ona się nie da! Zażywa się witaminki to może jej przeziębienie tak od razu nie weźmie? Naturalnie i tak wolałaby za długo tutaj nie zostać, więc oczywistym jest, iż wciąż będzie starać się wygrać jak najszybciej.
Tym razem przeciwnikiem była jakaś dziewczyna - za blisko siebie to nie były, więc niestety Marone musiała z góry odrzucić parę ataków i przywitać wroga z delikatnym, acz niepewnym uśmiechem - trudno się śmiać jak zimno...mrozi.
- Samantha.
Przedstawiła się, a jednocześnie było to coś jak komenda na atak, albowiem w tym samym czasie postanowiła użyć zaklęcia magicznej fasolki. Trzy pnącza miały pojawić się na krze Sam, dwa grubsze na brzegu, a cztery pnącza miały wyrosnąć na krze przeciwniczki - ściślej mówiąc było to jedno grubsze pnącze (grubości połowy, szerokości Nany) za Naną, dwa nieco węższe, ale też nie takie 'chude' po bokach oponentki, a ostatni tuż koło stóp dziewczyny. Każde pnącze miało złapać wroga w tym samym czasie, ale po kolei bo najszybsze powinno być pnącze, które wyrosło koło nóg - wszak najbliżej miało. Owe pnącze miało owinąć się szczelnie wokół kostek przeciwniczki, tak by związać jej nogi i szarpnąć, pozbawiając tym samym równowagi. Po cóż, więc reszta pnącz? Albowiem jeśli Nana nie straci równowagi to pnącze będące z tyłu, owija się wokół jej pasa, a te z boku wokół nadgarstków u rąk dziewczyny i wszystkie naraz próbują ją wepchnąć do wody - co aż takie trudne nie powinno być, zważywszy na to, iż ślisko jest. Naturalnie jeśli jednak Nana straci równowagę, ale do wody nie wpadnie to pozostałe pnącza również owijają się tak jak było napisane i próbują ją wypchnąć do wody...Oh, jeśli wróg będzie się ratować trzymaniem pnączy to one momentalnie wyrzucić próbują dziewczę do wody wraz ze sobą - w sensie, iż one się zanurzają razem z nią, ale nie odczepiają się od lodowca. Należy wspomnieć, iż to zaklęcie magicznej fasolki, która może wyrosnąć wszędzie, więc nie powinna mieć żadnego problemu z wyrośnięciem na krze.
Co zaś tyczy się pnączy u Samanthy, na jej krze - jedno grubsze z tyłu i dwa średniej grubości po bokach miały być jej zabezpieczeniem. Wszystkie trzy pnącza bowiem, owinęły się wokół pasa jasnowłosej by w razie czego uchronić ją przed ześlizgnięciem się z kry itp. Wszak nie wiadomo czym może atakować wróg, a sama Marone na razie z miejsca się nie rusza, więc utrata równowagi chyba jej nie grozi...ale należy być przygotowanym. Tak, tak - w razie jakby miała się ślizgać niebezpiecznie to pnącza unoszą ją jeno parę centymetrów ku górze by się nie ześlizgnąć. Wszak pnącza mają swe 'korzonki' w krze, to i one nie powinny mieć żadnych problemów. Nadmieńmy, że to JEDNO zaklęcie, albowiem za jednym razem może przywołać nawet większą ilość pnączy, rozstawionych w różnych miejscach. Tylko długość pnączy sięga góra 20m, ale w tym przypadku Sam, chyba nie musiała się póki co tym martwić. No i jak jakieś pnącze zniknie/zostanie zaatakowane to reszta NIE znika automatycznie. Są od siebie niezależne.
Nieważne czy to się uda czy nie, bo w każdym przypadku, jasnowłosa używa chwilę po tym, również zaklęcia małej syrenki. Oh, pamiętała co się działo na pustyni, więc...syrenkę przywołała na stałym lądzie - czyli śniegu co jest w dolnym lewym rogu - od razu używając swego pwm do przywoływania różnych przedmiotów. Miała zamiar przywołać na syrence - ciepły, gruby szal, czapkę, no i rękawiczki. To pwm, więc wątpiła by udało się płaszczyk przywołać, a takie rzeczy powinny dać syrence ciepła nieco na dłużej - i duże nie są. Skąd czapka, szal i rękawiczki? Oczywiście z opowieści o Królowej Śniegu - przydatna lekturka jak widać. W dodatku jak pamiętamy, na początku postka, Samantha wyczarowała dwa grubsze pnącza na brzegu. Po cóż to? Po to by oplotły tułów syrenki i ją jeszcze bardziej ogrzały...Naturalnie syrena powinna zacząć śpiewać od razu jak zostanie przywołana, a pwm Marone zaczną ją otulać - ale tak by ust nic nie zasłoniło. Trzeba mieć nadzieję, że trochę wytrzyma bo jak wszystko dobrze pójdzie to długi czas działania piosenki nie jest. W dodatku do brzegu było jakieś 20m, a od jasnowłosej do wroga jakieś 30m (z tego co się dowiedziałam), więc Nana powinna słyszeć piosenkę dobrze.