Liczba postów : 120
Dołączył/a : 17/03/2013
| Temat: Lea Shizukana Pon Mar 18 2013, 01:07 | |
| Imię:Lea Pseudonim:Shi lub Leo Nazwisko:Shizukana Płeć:Kobieta Waga:62 Wzrost:170 Wiek:20 Gildia: Fairy Tail Miejsce umieszczenia znaku gildii: Nad lewą piersią Klasa Maga: mag 0
Wygląd: Lea, niewysoka dziewczyna o dość szczupłej budowie ciała. Poruszająca się z hardym wdziękiem, sprawiająca wrażenie kruchej, porcelanowej ale jak wiadomo pozory potrafią mylić. I niejeden z przeciwników się już na to boleśnie naciął. W swoim niewielkim ciele jest tak naprawdę wysportowana, wytrzymała i… oczywiście silna fizycznie. Ma wszystko to co niektóre kobiety mogą jej pozazdrościć jednak nie lubi się tym nazbyt wdzięczyć. Dziewczęca, młoda twarz z dużymi, ciemnymi oczyma i ustami z których nie schodzi szczery uśmiech, mimo, że czasami oczy zdradzają prawdziwe samopoczucie. Sporą część czasu chodzi zamyślona, ze ściągniętymi brwiami. Jej głos jest dźwięczny i figlarny, potrafi być bardzo, ale to bardzo donośny i groźny gdy istnieje taka potrzeba. Na gładkie ramiona spadają pukle włosów w prawdziwie jesiennej barwie. Lea jest wygimnastykowana i zwinna co potwierdza jej smukła sylwetka… i to wszystko byłoby ładne i piękne gdyby nie to że los obdarował ją hojnie dość sporym konfliktem z grawitacją. Czy to potykając się nogą o swoją nogę, cudzą nogę, materiał stroju, kamienie… W przypadku przemian fryzura zmienia się automatycznie, liczę na inwencję twórczą piszącego z Leą. Co do podpowiedzi do wyglądu zbroi patrz niżej, znaaacznie niżej. Charakter: Lea to istota bardzo ciepła, rodzinna i opiekuńcza. Uwielbia małe dzieci, dzieci, i te starsze dzieci.. Pogodne ciepło emanuje z niej prawie zawsze. Zatrzymuje się tylko na dłuższe chwile zamyślenia, których jest sporo lecz nawet wtedy w większości przypadków jej sielankowy wyraz twarzy nie zdradza krzty tego co przeżyła w przeszłości. Obowiązkowa, solidna, typowy przykład żołnierza który wypełni każdy rozkaz, no może prawie każdy bo zdrowy rozsądek i analityczny sposób myślenia to jej dobre strony. Wierna i oddana, potrafi rozdzielać poszczególne sfery swojego życia nawet kiedy ściśle się ze sobą przeplatają. Uwielbia żartować, czasami sarkastycznie, a czasami… sucho. Kiedy dobierze się ‘dobre’ towarzystwo ma się wrażenie, że ta dziewczyna cofnęła się w rozwoju o dobre kilkanaście lat…Taka jest za drzwiami swojej gildii, a co z polem walki? Tutaj wszystko radykalnie się zmienia, a przynajmniej przyjmuje inną formę. Harda, zacięta, wyznaje zasadę po trupach do celu. Czasami zapomina o istnieniu gildii i prze sama na przód, jednak gdy powróci do normalności i przypomni sobie o towarzyszach stara się wtedy zreflektować. Jeżeli Lea obrała sobie ciebie za wroga, nie ma możliwości żebyś nie stanął z nią twarzą w twarz i był mniej poturbowany od niej, ale jeśli obiecała sobie, że się zemści i Ty to przypłacisz życiem.. to są dwie możliwości by tego uniknąć… albo śmierć którą poniesie Lea <śmiech> albo twoja wyprawa na tamten świat. Wyznaje zasadę którą przed laty powierzyła jej najważniejsza osoba w jej życiu: „Patrząc za siebie będziesz się potykać idąc na przód.” Historia: Historia jest dość długa i ciężkostrawna bo „ …każdy z magów Fairy Tail ma swój ciężar na barkach… ” Można zacząć, że działo się to za górami za lasami… Na pewno było to bardzo daleko. Wyobraźcie sobie niewielką osadę, położoną na wzgórzu przy brzegu morza. Mury, fosa i drewniana zabudowa. Dookoła same stepy, trawy, prerie, - niech każdy nazwie to jak chce, a w odległości kilku kilometrów potężne pasmo gór i spływający potok. To tutaj w Hammiren, wiosce hutniczej przyszła na świat dwadzieścia lat temu Lea. Matka – Ehiko i ojciec – Raven nie cieszyli się jak statystyczni rodzice ze swojego potomka. Całe ich życie to praca, którą teraz mąciło płakanie małej główki wystającej z roboczych tobołów matki. Dziewczynka dorastała, a jedną jej rozrywką były spacery nad morze, w góry i podglądanie zwierząt żyjących w pobliżu jednak wyjątkowo lubiła przesiadywać w zakładzie wujka Cloe który zajmował się wytwarzaniem magicznej broni, jeszcze w tym wieku Lea za bardzo nie wiedziała co się z tym dzieje, do czego to będzie służyć, ale dobrze zdawała sobie sprawę, że nie jest to zwykły kawałek metalu. Któregoś dnia nad jej wioską, gdy ta szła z rodzicami po ulicy pojawił się dziwny cień i nie minęło pół minuty nim ludzie przekonali się co on niesie. Rozpętała się Panika, przerażona Lea wczepiła się w spódnicę matki, zaczęli uciekać. Cień sfrunął na ziemię i capnął kilka osób, ktoś przewrócił lampę od której szybko zajęły się drewniane budynki, ludzie tratowali się nawzajem. Dziewczynka nie mogła nadążyć za rodzicami, potknęła się… ale nikt po nią się nie cofnął. Ktoś przebiegł, uderzył stopą w jej głowę, straciła przytomność… na szczęście. Ocknęła się po dłuższym czasie, sennym wzrokiem spojrzała na krwawe pobojowisko. Ci, którzy uciekli albo zdążyli schować się w kopalni, albo zostali pożarci podczas ucieczki. Reszta swoje ostatnie sekundy spędziła w wiosce, na udeptanej ziemii w kolorze sienny. Dusiła się, kaszlała, czuła dym w swoim gardle. Usiadła pośród ciał i zaczęła płakać, głośno i rozpaczliwie tak jakby ktoś z martwej wioski miał jej odpowiedzieć, bzdura? A jednak ktoś ją usłyszał.. Kobieta weszła do wioski kilka minut przed przebudzeniem dziecka, miała fioletowy kaptur naciągnięty na głowę. Zaklęła pod nosem, znów się spóźniła, potwór uciekł. Zła odwróciła się na pięcie, iście szlacheckim ruchem założyła białą rękawiczkę na rękę i wtedy z pustego placu gdzieś daleko dobiegło ją rozpaczliwe łkanie. Bez zastanowienia truchtem pobiegła ku źródle dźwięku, czyżby ktoś przeżył? Jeżeli tak… to będzie miała przed sobą pierwszą niedobitą, niedoszłą ofiarę tego smoka. Uklękła i wyciągnęła ręce przed siebie, dziewczynka zaczęła krzyczeć jeszcze głośniej, wtedy ściągnęła kaptur z głowy, a białe włosy spadły na jej ramiona. –No już maleństwo, spokojnie. – uśmiechnęła się i wzięła Lee na ręce. Bez słowa wyszła z pogorzeliska opierając dłoń na oczkach dziecka które powoli odsypiało amok.
Mijały dni i całe tygodnie, dziewczynka powoli zacierała złe wspomnienia tworząc z nich coś na wzór bajki która się nie wydarzyła. Kobietą która ją uratowała była starsza arystokratka, mimo ukończenia 50 lat dość krzepka by szukać potwora, który odebrał jej rodzinę i majątek. Nie próżnowała i od razu zabrała się do uczenia dziecka literek, cyferek czyli wszystkich tych podstaw które każde dziecko powinien umieć. Wraz z mijaniem dłuższych okresów czasu Lea opanowywała czytanie, podstawową wiedzę o runach i matematykę, a co wieczór Nao’oko (tak przedstawiła jej się kobieta) opowiadała jej przygody ze swojego życia, pogoń za potworem, mówiła jej też o ludziach których poznała i o magach z dalekich krain, zafascynowane oczka dziewczynki mówiły same przez siebie, że ta aura jej odpowiada. Był to dość monotonny ale ważny okres w jej życiu, dzień za dniem mijał szybko, płynnie i gdyby nie to, że nauczyła się sporo można by było powiedzieć, że czas uciekał przez palce. Któregoś dnia dotarły do dużego miasta gdzieś na drugim krańcu świata (tak się przynajmniej wydawało Lei) i musiała kiedyś ta pora przyjść.. rozstała się ze swoją opiekunką po kilku latach wspólnego życia. Prawie, że siłą musieli odrywać dziecko od drugiej tak ważnej spódnicy w jej życiu ale to jaki był powód że żywicielka którą pokochała zrobiła jej taką krzywdę… tego się nigdy nie dowiedziała.
Dzień w domu dziecka byłby inny od tych dotychczasowych, weselszy gdyby nie to, że Lea stroniła od towarzystwa rówieśników, a wolała przebywać w tym gdzie średnia wieku znacznie przewyższa jej latka. Sama ona umiała już czytać, pisać, liczyć, znała niektóre runy, wiedziała co to magia, jak w teorii zabić smoka.. a dzieci tutaj? Nie miała pojęcia jak do nich podejść, o czym rozmawiać. Między dorosłą kadrą domu dziecka był niejaki Pan Chi, zauważywszy umiejętności Lei postanowił zrobić z niej.. królika doświadczalnego. Czuł, że to dziecko ma w sobie jakąś moc magiczną, naopowiadał jej historii o magach, magii ale innych niż te, które słyszała od swojej poprzedniej opiekunki. Te były skierowane do niej, jak gdyby od niej się domagano by nauczyła się tego wszystkiego. Pan Chi nigdy nie widział dziecka od którego za młodu tak emanowała mana. Zaprowadził ją do biblioteki, pokazał regały i zostawiał na długie, długie godziny patrząc co się stanie, a pech chciał, że dostała do swoich rączek o magii ognia. Naiwne, nieodpowiedzialne dziecię co prawda nie było w stanie wykrzesać płomienia, ale iskierka, lub dwie małe to już inna bajka… Do kadry domu należała także Pani Lilith, kobieta już bardzo stara, której różowe włosy w całości prawie pokryła starcza biel. Co wieczór siadała na łóżeczku Lei i opowiadała jej jako stary mag na emeryturze o gildiach, ubierając historie w fantastyczne bajki. I tak małe dziecko które zewsząd otoczone było magią zapragnęło stać się jedną z tych cudownych dziewic które nagim mieczem ratują całe nacje.. Dwie iskierki na pewno do tego by nie starczyły, ale do rozniecenia dymku, płomyka, płomienia i w końcu pożaru jak najbardziej. Lea z przerażeniem w oczach patrzała na tą scenę, miała wrażenie, że to już kiedyś przeżyła, wrzaski i krzyki, płacz, ogień. Przerażona uciekła chwytając jak jej się wydawało książkę o magii płomieni. W nagie nóżki jedenastolatki ostro piły kamienie i gałęzie leżące na runie w lesie. Dziewczynka przyciskając książkę z całej siły do piersi zaczęła płakać. Czuła się jak ten demon który wiele lat wcześniej wymordował jej wioskę z tą różnicą, że Lea nie miała pojęcia, że pożar objął zaledwie pół piętra i nikt nie zginął. Po kilku godzinach naprzemiennego biegu i marszu ledwo żywa Lea dotarła pod rozłożyste drzewo na środku polany. Teraz dopiero spojrzała na okładkę książki „Magia przemiany, rycerska magia” zawiedziona swoją pomyłką zapiszczała głośną i rzuciła książką o drzewo, zdezorientowana, pół przytomna ze strachu i zmęczenia ukołysana łkaniem dziewczynka zasnęła. Obudziło ją poranne słonce rażące po oczach, w nocy zmarzła ale całe szczęście że było i tak około 16 stopni. Rozejrzała się, drzewo pod którym zasnęła okazało się potężną jabłonią. Zjadła kilka owoców z ziemi i wtedy z niechęcią spojrzała w stronę książki, oczka zabłysnęły. Usiadła, przewróciła jedną kartkę, drugą. Ręce zadrżały z przejęcia, do wieczora pochłonęła górę jabłek i kilka rozdziałów książki, która zresztą towarzyszyła jej przez dwa lata tułania się od miasta do miasta aż pewnego dnia… -
Jestem Cloud, to jest Ary i ten trzeci to Shilon. Miło nam Cię poznać. – powiedział z uśmiechem blondynek o dziecięcej buzi. Był magiem powietrza, jego drugi towarzysz opanował żywioł wody, a ostatni. Krępy, o ciemnej karnacji poskromił ziemię. Trzynastoletnia Lea stała przed nimi z żywiołowym uśmiechem bujając się na piętach, właśnie zawiązała pierwszą nieformalną grupę. Poznała ich guwernantka jednej z bogatych dam u której tymczasowo przebywało dziecko. Chciała zatroszczyć się o jej bezpieczeństwo i uznała, że ta trójca idealnie się nada. Zachowywali się jak rodzeństwo, byli ze sobą na dobre i na złe, o każdej porze dnia. Nierozłączni, jak gdyby stali się jednym organizmem lecz nie rozłączni nie znaczyło zgrani. Wszyscy troszczyli się o swoją siostrę do czasu aż jeden z nich nie postanowił, że chce ze swojej siostry uczynić w przyszłości swoją żonę. Uczucie obudziło się dopiero gdy Lea skończyła szesnaście lat, była atrakcyjną nastolatką ale nie to spowodowało, że zbliżyli się do siebie dopiero teraz. W dniu jej szesnastych urodzin Ary zauważył, że nie jest on zafascynowany jej powierzchownością a wnętrzem, zaczęło go to intrygować, co ta dziewczyna ma w sobie, czym jest ta magia, mistycyzm.. jak to w ogóle nazwać? Zaczął przebywać z nią więcej czasu na schadzkach we własnym gronie, podczas gdy tamta dwójka kochała ją nadal jak siostrę, w nim obudziło się inne uczucie, które trwało tak samo długo jak długie były ich podróże i zadania, zarabiali pieniądze, wydawało im się, że życie to jedna wielka zabawa, hulanka. Są pieniądze, zabawa, nie ma pieniędzy, hotel, zadanie, pieniądze… i tak w kółko.. aż któregoś dnia, wydawać by się mogło, że był to przebłysk ich dojrzałych decyzji (należy wspomnieć, że w tym momencie Lea ma 16 lat, Ary 19, Cloud 23, a Shilon 22) postanowili, że za kilka miesięcy osiądą na stałe w jakimś mieście i utworzą gildię, własną, ich dom i, że to będzie ostatni przystanek w ich tułaczym życiu… Burza, noc, wiatr, deszcz, grad… mało? To na dodatek nasza czwórka znalazła się na terenie, niewielkiej ale okrutnej nielegalnej gildii. Młodzi pchani zuchwałością swoich lat, nad wyrost dużą pewnością siebie i z brakiem zgrania postanowili przejść samym środkiem ich terytorium. Tutaj powinniśmy zacząć odliczanie do tej tragedii ku której zmierzali ogromnymi krokami. Knypki mimo błagań towarzyszki wkroczyli w sam środek zagrożonego obszaru, dziewczyna nie chcąc ich zostawić samych, pchana zapewnieniami ukochanego, że wszystko będzie dobrze poszła za nimi i razem z nimi zaatakowała niewielki patrol wroga składający się z 6 osób. Po kilku minutach walki, jeżeli można było to tak nazwać, cała czwórka została schwytana i w ten sposób zostali w jednym miejscu osądzeni i skazani na piekło… które nie ominęło Lei. Zgwałcona przez jedną trójkę musiała poradzić sobie z upokorzeniem, bólem, obrzydzeniem, a jej towarzysze z nożami przy gardłach musieli się temu przyglądać. Opis ich przeżyć wydaje mi się jest tutaj zbyteczny, każdy w mniejszym stopniu może wyobrazić sobie co się działo wtedy w ich sercach, w sercu Arego, w sercu ‘siostrzyczki’. Każdy kto zna mroczne gildie wie, że ludzkie życie to dla nich rzecz błaha, jak diament który wrzucony do ognia zamieni się w proch. Koniec cierpienia przyszedł szybko, razem z jednym pociągnięciem noża przy szyi każdego z nich. Nim to się stało Ary zdążył krzyknąć: „Lea! Patrząc za siebie będziesz się potykać idąc naprzód!” Chwilę po tym piekło i dla niego się skończyło, a dziewczyna miała podzielić ten sam los co oni. I tak by było gdyby nie niedopilnowanie szefa grupy by ‘robota została wykonana jak się należy’.
Konającą, więcej niż jedną nogą na tamtym świecie odnaleźli drwale wracający z roboty którzy także zakopują ciała jej towarzyszy i sadzą w tym miejscu konwalie które nieśli do domów.. Lea dochodzi do siebie w ich wiosce, teraz jej byt można nazwać bardziej wegetacją niż życiem, jest zbyt załamana by płakać, siedzi na łóżku patrząc się w jeden punkt, marnieje a taki stan rzeczy trzyma się do dnia w którym córka jednego z drwali nie wyprowadza jej na ganek, gdzie czuć zapach konwalii… Słowa zamordowanego ukochanego przyleciały do niej jakby niesione wiatrem. „Patrząc za siebie…” Zacisnęła dłoń w pięść, przetarła oczy i zdobyła się na słaby uśmiech do pulchnej dziewczynki. –Podziękuj mamie za opiekę. – zarzuciła na siebie pelerynę z kapturem, założyła plecak. – Jakoś to będzie..- westchnęłą. Długa wędrówka odcisnęła piętno na jej ciele, zhardziała, nabrała siły i krzepy, musiała wziąć znów, jak za dawnych lat całą odpowiedzialność za siebie. To właśnie podczas tej wędrówki miała czas na myślenie, szlifowanie swojego charakteru. Przełom nastał w jej życiu, czuła się silną, mogącą zdobyć każdą górę dopóki nie zadała sobie pytania – Co dalej?
Wyciąga książkę z plecaka, obtarte boki, czerwona okładka. Zaciska zęby, sinieją jej usta, podnosi głowę w stronę słońca. Zmienia kierunek marszu. Chyba czas sprawdzić wiarygodność bajek z dzieciństwa. Magnolia, plac przed budynkiem gildii Fairy Tail. Jeden głęboki oddech, jeden krok i przejście na drugą stronę progu. Tak w dwóch zdaniach ma się najważniejsza chwila w jej życiu.
Umiejętności: Łamacz kości lv. 1; Skrytobójca lv. 1; Bezszelestny lv. 1 Ekwipunek: To co na awatarze (pełni raczej funkcję ozdobną niż użytkową ale obronić coś tam obroni i przedzwonić też jest czym)
Rodzaj Magii: Magia podmiany, rycerska. Może zmieniać bronie i zbroje podczas walki. Pasywne Właściwości Magii: Przebieranie się w stroje o zerowych właściwościach ofensywnych i defensywnych. Zaklęcia: Przemiany: D - Raion no unarigoe – POMRUK LWICY Zbroja w stopniu adekwatnym do rangi D dopasowuje barwy do otoczenia, jedyną bronią są niewielkie pazury, które nie nadają się do walki, a tylko do odparcia słabego ataku – zwiększa zdolność skradania się, zwinność, wygłusza szmer towarzyszący poruszaniu. Przyjmuje formę cielistego kombinezonu, na którym widnieją jedynie ciemniejsze prążki. Na nogach znajdują się futrzane buty z miękką podeszwą (by nie łamać patyczków), a na rękach wyżej wymienione już pazurki, wyłaniające się z rękawiczek w kształcie łap. Włosy, zaczesane są w dwa, dziecinne koczki po dwóch stronach głowy, przy których doczepione są lwie uszka, a koło twarzy puszczone dwa, długie kosmyki włosów. Nie można zapomnieć także o lwim ogonku (którym potrafi poruszać zgodnie z wolą Lei) na końcu którego wywiązana jest duża różowa kokarda.
- Eva’s Kiss – POCAŁUNEK EVY Zbroja jedynie wydłuża czas jaki może dana osoba spędzić pod wodą, a w pobliżu wody staje się bardzo śliska. Przybiera wygląd niebieskiego bikini, pokrytego rybimi łuskami, dość bogato zdobionego. Na szyi, dekolcie, ramionach, przedramionach, nadgarstkach, brzuchu i udach znajdują się długie, srebrne ozdoby z diamentowymi oczkami, oplatające niczym siecią jej ciało. Czyli jak już wspominałam taki przerost formy nad treścią. Lea oczywiście ma tutaj bose stopy. Fryzura jest identyczna jak ta Aquarius należącej do Lucy.
- Kishi no yoroi – RYCERSKA ZBROJA Miedziana zbroja (wyglądająca podobnie jak ta Erzy ^^”) z tym, że materiał użyty do jej wykończenia jest w kolorystyce złota, żółci, pomarańczu i brązu. Włosy są po prostu rozpuszczone. Zwiększa moc ataku i obronę ale ogranicza szybkość (oczywiście w stopniu adekwatnym do magii D) – bronią jest zwyczajny miecz ozdobiony bursztynami. W drugiej ręce dzierży tarczę, o standardowym kształcie, która postawiona na ziemi sięga jej pod piersi. Broni przed atakami fizycznymi.
C - Hitogorashi – ZBROJA NOŻOWNIKA Utrzymana w kolorystyce ciemno-granatowej, czarnej. W znacznej części wykonana z materiału. Granatowe płyty znajdują się jedynie na piersiach, ramionach i biodrach, nie krępuje ruchów. Włosy uczesane są w dwa dobierane warkocze, sięgające do pasa. Bronią są dwa sztylety o różnych kształtach, lewy nadaje się bardziej do ran kłutych, prawy do ciętych. Zauważalnie zwiększają szybkość ataku, zwiększa ogólną szybkość i zręczność, ogranicza siłę ataku.
- Geisha no egao – UŚMIECH GEJSZY Tradycyjny strój japoński w kolorze granatowym i wzorem różowych, kwitnących kwiatów wiśni. Wielokrotnie, ciasno przepasany w talii czerwonym, grubym pasem z materiału, sprzączka dopięta do niego przypomina szpony smoka. Zamiast spódnicy na dole są luźne spodnie. Uszyty ze skóry jaszczurów, wzmacniany łuskami Wyverny oraz kościanymi blaszkami. Kwiecisty wzór według legendy został odciśnięty bezpośrednio przez drzewo które płakało nad śmiercią jaszczura, dlatego podczas walki można poczuć magiczny zapach kwitnącego kwiecia. I tutaj wojowniczka występuje o bosych stopach. Włosy związane są w kok, przekłuty jedną, dużą szpilką w kształcie smoka, wiele kosmyków opada po bokach twarzy. Bronią jest mocno zakrzywiony miecz kształtem mający przypominać uśmiechnięte usta, zestaw który ma wypośrodkowaną siłę ataku i obronę.
B - Kōri no koibito) – ZBROJA LODOWEJ KOCHANKI Wyglądem przypomina niewinną, błękitną, dziewczęcą sukienkę, bardzo zwiewną i prześwitującą. Włosy są rozplecione, lekko potargane, a białe pióra które się w nich znajdują wyglądają jakby przed chwilą zostały tam wywiane. Na twarzy pod prawym okiem pojawia ją się zawsze trzy, lodowe łzy. Bronią są dwa duże miecze które są nieproporcjonalnie duże (gdyby je postawić przy dziewczynie będą jej wysokości) – wykonane na kształt spłaszczonych, przeźroczystych sopli lodu, o niesamowicie ostrych krawędziach i czubku – zbroja zdecydowanie podnosi siłę ataku, ogranicza radykalnie obronę.
Ostatnio zmieniony przez Lea dnia Sro Mar 20 2013, 21:17, w całości zmieniany 2 razy |
|