I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Opis areny: Arena jest bardzo nietpyowa, jest to Coś zawieszone w Nigdzie. Fajny opis? Już tłumacze dokładniej, jest to samoistny i samowystarczalna magiczna arena jaką stanowi niewielki magiczny wymiar. Arena składa się z 3 zmiennych powłok, jest to otoczenie, podłoże i Buff. Co turę zmienia się jedno z nich, zmieniając tym samym całość potencjału areny. Obecnie arena prezentuje się tak:
Wielki wulkan, którego średnica krateru wynosi 50m. Zaś pas ziemi po którym można się poruszać wokoło krateru, ma szerokość 5m. Po północnej stronie wulkanu z jego zbocza, na wysokość krateru i stykając się z przyległą ziemią, są trzy, kamienne filary, takie same znajdują się po drugiej stronie. Wulkan jest aktywny, bije od niego gorąc, więc magowie lodu mają przejeba*e. Zresztą... ci ziemi też nie mają wiele do popisu. Reszta otoczenia to... nicość. Bo nie ma nic poza tym. Posadzka na tej arenie, to szklana tafla, rozciągnięta przez całą długość krateru, więc wpadnięcie do lawy odpada, nie mniej jednak szkło jest niesamowicie gorące, no i nie wiadomo jak grube. Wpadnięcie w nicość natomiast, powoduje respawn na swojej kamiennej kolumnie. każdy gracz ma 3 respawny, oczywiście obowiązujące tylko w wypadku wpadnięcia w nicość. Na Południowej części areny, na trzech kolumnach byli kolejno od lewej Zest w NIEBIESKIM stroju, Kuro w ŻÓŁTYM stroju oraz TAKARA w czerwonym stroju. Po przeciwległej stronie areny, naprzeciw Zesta stał Dax w ZIELONYM stroju, obok niego Aito w stroju CZARNYM oraz Shagwell w stroju BIAŁYM.
Działanie strojów: Niebieski - Zmniejsza przyczepność do ziemi, czyli zupełnie jak by się po księżycu skakało Żółty - Zwiększa szybkość poruszania Czerwony - Utwardza ciało, czyniąc je trudniejszym do zranienia Zielony - Uspokaja ciało, wszelkie debuffy działają słabiej a zmysły są wyostrzone Czarny - Chroni przed śmiercią. Tak w tym stroju nie można mieć "Śmiertelnej" rany. Biały - Zwiększa siłę ciosów.
Kolejka: Kotołaki - Atak Pajęczaki - Obrona
Pytania na... GG? Nieco skomplikowana arena, ale walka będzie bardziej ciekawa i wymagać będzie od was więcej taktyki i strategii przy zmieniających się non stop warunkach.
Odziana w czerwone wdzianko Takaś jakimś magicznym sposobem trafiła na arenę w bliżej nie określonym miejscu. Brak szczęścia kazał im walczyć na jakimś zadupiu gdzie to nawet kiosku nie ma, a sama arena prezentowała się dziwniej niż okolice, w jakich się znajdowała. Ani drzew, ani domów, ani ziemi... A arena? Wulkan. Przynajmniej mamy pewność, że będzie gorąco... Całą trójka, czyli Takara, jej zacny kocur i jakiś random, siedzieli na jakiś kolumnach które to były w dość niebezpiecznej odległości od krateru. Co tam, ze tam jest szkło... to też się nagrzewa a upadek na nim skończyłby się usmażeniem ludka... lub kota, whatever. Tak czy siak, kiedy tylko nadszedł gong czy inne coś rozpoczynające walkę, nie zostało nic innego jak iść na żywca. Żywca? Nie nie... Nie przyszli tu bez planu. Moment starczył by opracować plan. - No to zaczynamy... - mruknęła do siebie, po czym spojrzała na Zesta - Za mną... - po tym jakże krótkim, acz treściwym poleceniu zeskoczyła z filarów na ziemię po czym szybko spojrzała na przyszłą trasę. Okrąg, szerokość trasy 5m. Damy radę. Pierwsze co robi to trzykrotnie używa czaru Destroy na kolumnach przeciwników. Jedna za drugą powinna pęknąć w rytm zaciskanej takarasowej pięści. Co dalej? Zaczyna biec po okręgu przed Zestem by w razie czego móc zareagować na próby wyeliminowania ich dwójki. Póki co jej Kuroś musi na chwile obecną poradzić sobie sam. Zdolny to kot i mały, Takaraś wierzy, że szybko go nie pokonają. Cel? Och... cel.. Któż tam wie? Gdzieś w połowie drogi łapie go za rękę i ląduje z nim pod ziemią przy użyciu zaklęcia Diver. Jeśli już wcześniej nadejdą działania mające na celu zniweczenia ich planu nurkuje pod ziemię z nim wcześniej, co by nie oberwali. I w sumie... tyle co można by rzec.
Niebieski strój miał na sobie Zest, gdy siedział na jednej z kolumn. Właściwie, nie wiedział, czemu zgodził się pomóc tej dwójce. Zwłaszcza że jednym z towarzyszy okazał się być latający kot. -Zapewne superprzydatna maszyna do zabijania z tego kociambra- pomyślał mag. Obok siedziała też młoda dziewczyna. Nie ma co, istny zespół marzeń. Choć i sam Zest nie należał do najstarszych magów w Fiore, póki co nie miał zbyt wygórowanych oczekiwań po dwójce sojuszników. Najogólniej rzecz ujmując, Zest nie lubił innych magów. Ale cóż, pokaże na co go stać i będzie mógł w spokoju odejść ku swej świątyni dumania. -Witam. Zest jestem- powiedział mag przed rozpoczęciem rozgrywki. Nie był zbyt rozmowny, zwłaszcza w stosunku do innych magów. Nie lubił innych magów. A zwłaszcza tych z legalnych gildii. Praworządni do bólu rzyci. Albo takich grający, Zest jedynie opierał się na opinii innych, losowo usłyszanych ludzi. Czy Zest miał jakiś własny plan? Nie wiadomo, nigdy jeszcze nie walczył z innymi magami, czy to po jednej stronie barykady, czy to po różnych. -OK- odrzekł na polecenie dziewczyny. Może miała jakiś sensowny plan? Zaczął więc swój bieg za młodym magiem, obserwując, co próbują robić przeciwnicy. -Etto, jak się robiło te fajne zaklęcia?- myślał gorączkowo Zest, obserwując ataki dziewczyny. Zresztą, nieważne. I tak nikt z tu obecnych nie mógł się równać z Zestem, wszechpotężnym magiem bez pojęcia, co winien zrobić. A może jedynie myślał w taki sposób, by sam siebie zmobilizować do większego wysiłku? Sam chłopak nie do końca wiedział. Nagle Zest odczuł delikatny i brutalny zarazem chwyt jego ręki. W ułamku sekundy mag pomyślał, że dziewczyna się przestraszyła, lecz już chwilę później znalazł się... no właśnie, gdzie? Jeśli cokolwiek chciałoby zakłócić przebieg ich sprintu, Zest zapewne zademonstrowałby swą finezję jako skoczka z lewej nogi, na prawą, tak, by wciąż utrzymywać prawidłową odległość z dziewczyną.
Reeeeeety~! Ale tam było pusto. A teraz gorąco, że hej... O! - myślał kolejno Kuro, aż zauważył, że jego garderoba uległa drobnej zmianie. Czemu jego obróżka zmieniła kolor na żółty, tego nie wiedział... W sumie... Stał tutaj na słupku mając z jednej strony Takarcie, a z drugiej tego no... Zesta! Jak tak pomyśleć, to ich plan był prosty. Przynajmniej jak na koci móżdżek... - Dalej Takarcia~! - zkarzyknął, gdy tylko dziewczyna ruszyła z samotnikiem do akcji. Co w tym czasie miał zrobić Kuroś? No... Em... Nie pamiętał. Chyba starczy, jeśli póki co nie da się zabić i tyle! Z takim postanowieniem ruszył powolutku przed siebie, ażeby znaleźć się jakże daleko od miejsca startu, a mianowicie... Przy szklanej tafli. Ugh... Jeśli czuł gorąco wcześniej, to na pewno miał prawo na nie teraz ponarzekać! W sumie wulkan wyglądał na aktywny, więc lepiej nie kusić diabła i nie urządzać sobie przechadzki po szkle. Właśnie! Szkło! - pomyślał kociak, po czym dotknął pazurkiem krańca szkła, stukając w nie odrobinę, by spróbować ocenić na w razie co, czy jest ono dość grube. - Nyah~ Czemu tu musi być tak gorąco?! - jęknął sobie przeciągle denerwując się upałem i przyglądając się w kierunku przeciwników, a zarazem jego właścicielki.
W jednej chwili cała nasza drużyna znalazła się na arenie. Wylądowaliśmy na trzech filarach, stojących na zboczu. Było tutaj naprawdę gorąco... Prawdopodobnie znajdowaliśmy się w pobliżu wulkanu. Nie było czasu na siedzenie. Strategię opracowaliśmy już wcześniej, wystarczyło pracować według planu. Dopiero po chwili zauważyłem że mamy różne stroje. Mój był biały, Aito miał na sobie czarny, Dax zielony. Przypomniałem sobie o zasadach, z jakimi zapoznałem się przed walką. Biały oznaczał zwiększoną siłę... hmmm, ciekawe. Aaaa, tak, plan. Działać według planu. Miałem robić tylko swoje, przeciwnicy już biegli w naszą stronę. -Zróbmy to i skopmy im tyłki- Zanim któreś z nich zdążyło się zbliżyć (Taaak, Takaś, myślałaś że będziemy spokojnie czekać aż podbiegniesz i zniszczysz słupy? ;P) zeskoczyliśmy ze słupów i oddaliliśmy się na bezpieczną odległość, Ustawiliśmy się plecami do siebie. Według opracowanej strategii miałem od razu po ataku przeciwnika użyć Zaciemnienia. Skupiłem się przez chwilę i odnalazłem w sobie źródło Czarnej Energii, po czym zmaterializowałem ją w powietrzu. Zamknąłem oczy i wyszeptałem: -Taniec I: Zaciemnienie- Przestrzeń wokół nas w odległości 10 metrów wypełniła się czarnym dymem. Wyciągnąłem katanę i przygotowałem się na ewentualne ciosy. Wykonałem moje zadanie na tą chwilę. Teraz czas na Aito i Dax'a...
Aito
Liczba postów : 28
Dołączył/a : 23/12/2012
Temat: Re: Battle Royale - Kotołaki vs Pajęczaki Sob Sty 05 2013, 00:14
Pajęczy-chłopiec zdążył się przyzwyczaić do tego, że nie pamiętając zbyt wiele, pojawia się w dziwnym miejscu i w dziwnych okolicznościach. Tym razem padło na rozgrzaną, wrzącą arenę która nie była zbyt dobrym miejscem na pojedynek. Przynajmniej nie dla niego. Jako pajęczy mag ogień był jego największym problemem a gdyby ów lawa z wulkanu miałaby nagle zacząć strzelać we wszystkie strony, no cóż byłoby nie ciekawie. Nie był zbyt rozmowny, więc starał się nie rozpraszać towarzyszy zbędnymi rozmowami. Postanowił skupić się na planie, a był on wymyślony na poczekaniu i zapewne nie dopracowany. No cóż, na polu bitwy kiedy z jednej strony naciera przeciwnik z kataną a z drugiej strzelec celuje w odsłonięte plecy, nie ma możliwości przemyślenia sytuacji. Rozejrzał się wokoło. Pierwsze co mu wpadło w oczy, to dwie dziewczyny o jasnych włosach stojące naprzeciwko niego oraz dziwny kot. Jadąc dalej, zobaczył "zakorkowany" wulkan, a skończył na kompanach. Panował tu niesamowity gorąc, niczym w saunie, a nawet i gorzej. Nie podobało mu się to, gdyż lepiej czuł się w terenach dzikich, zalesionych a nawet bagnistych. Bądź co bądź, nie było czasu na dłuższe przemyślenia. Wrogowie ruszyli pełną parą. Jedna z dziewczyn, w gorącej wodzie kompana, rzuciła się samotnie do szarży na wroga po jednym z łuków-ścieżek, łączących się w okrągłą drogę wokół krateru. - Nie fair... - Wymamrotał pod nosem słysząc jej okrzyki bojowe i widząc jak jej koleżanka w dużo krótszych włosach podąża za nią. Co raz bardziej przypominała mu chłopca o specyficznej urodzie... Ale nie to jest teraz ważne! Nabrał powietrza w płucach, skulił kolana i swobodnie zeskoczył na równe nogi, z mimo wszystko w miarę wysokiego, trzymetrowego filaru, podpierając się ręką o ziemię tak by nie zgubić równowagi. Podobnie Dax oraz Shagwall. Kiedy już wszyscy byli na pewniejszym gruncie, przybliżyli się nie co do przeciwników zachowując ostrożność. A mówiąc nieco nie mam namyśli przejścia połowy drogi, tylko odsunięcia się na cztery, pięć metrów od skalnych słupów. Bum, ich pozornie bezpieczne kolumny runęły zasypując drużynę chmurką kurzu. Aito nie chcąc tracić widoczności jedną ręką zakrył twarz, by pozostałości po słupach nie dostały się do oczu. Skoro ta wybuchowa panna potrafiła zrobić taką demolkę w tak krótkim czasie, kto wie lepiej było uważać na to co się zaraz stanie. Tym bardziej, że oponenci byli już co raz bliżej. Druga ręka posłużyła jako wachlarz by oczyścić powietrze. Kiedy już byli gotowi na sparowanie ataku, po wrogach pozostała jedynie, z początku słabo widoczna, dziura w podłożu. - Fuck! - Wrzasnął w myślach zaciskając w jednym momencie pięści, zęby oraz marszcząc brwi. Pozostała jedna forma obrony. Nie widział sensu w rozbieganiu się po różnych stronach gdyż nie wiedzieli, z której strony mogą uderzyć przeciwnicy. Co ciekawe dziwny kot nadal zdawał się być bezużyteczny! Czyżby miał być jedynie rozpraszającym, liżący swoje łapy towarzyszem jednego z magów? W takim razie po co osobny filar? Może tak naprawdę był potężnym magiem, podobnie jak sprawiała wrażenie czarodziejka ziemii, nieszczęśliwie zamkniętym w kocim ciele? Lepiej na niego uważać, może lizanie łap i drapanie szkła to wprowadzenie do iluzji(!). Nie ma na to teraz czasu. Póki co zdawał się być bezużyteczny, a wydawało się że byli w większych tarapatach. W końcu kocur nie był w stanie przeskoczyć od tak w parę sekund kilkudziesięciu metrów kiedy oni będą zajęci parowaniem dziewcząt. Warknął na kolegów i po paru sekundach jego plecy były złączone z tyłami Daxa i Shaga. - Bądźcie czujni. - Starając się wesprzeć morale szepnął, do i tak czy siak czujnych, kolegów. Cały czas byli w ruchu coby oponent nie mógł sobie wybrać, w którego maga uderzyć. Pewny swych możliwość Shag wytworzył nad nimi sowitą chmurę dymu, przez którą nie było zbyt wiele widać. Może trochę ryzykowany ruch zważywszy na ograniczenie widoczności nie tylko podejrzanego, dziwnego kota oraz dziewcząt ale również drużyny. Bez obaw wszystko było zaplanowane.
Dax
Liczba postów : 1344
Dołączył/a : 20/10/2012
Skąd : Krakus
Temat: Re: Battle Royale - Kotołaki vs Pajęczaki Sob Sty 05 2013, 13:07
-Soł… gdzie ja jestem? Bo raczej nie wygląda mi to na bar, w którym siedziałem, być może nawet się teleportowałem, albo zostałem porwany przez obcych, którzy chcą bym walczył z Kotem…Dziewczynką i… Em… Em… Dziewczynko-Chłopcem? Mniejsza z tym…- Pomyślał mag, ale nie odzywał się ani jednym słówkiem, co by nikogo nie dekoncentrować, ale trzeba będzie teraz komuś nakopać! Tak, to, co Mroźny lubił najbardziej, czyli porządny wpie*dol, ale nie dla siebie, tylko dla przeciwników, bo raczej do masochistów nie należy zbytnio. Najgorsza była tu panująca temperatura, doskwierała i to nawet bardzo, a na dodatek jego śniegowo-lodowe czary na nie za bardzo się zdarzą dopóki arena się nie zmieni na miejsce, w którym będzie zimniej, chociażby o kilkanaście stopni. Dobra, więc jest ubrany na zielono… -O ku*wa, ale faza, widzę w HD! Hardcorowo…- Zareagował tak na wyostrzone zmysły, które będą przydatne, jeśli chodzi o niektóre ruchy. No, więc tak, gdy tylko zabrzmiał dźwięk tego czegoś co rozpoczyna walkę, wtedy Daxu skaczę wraz z kompanami na ziemie(Oczywiście czeka moment, aż filar się zacznie sypać), jednak nogi miał ugięte, by zadziałało to jak amortyzator, co by mógł też szybko wstać i nie połamać sobie nóżek, czy cuś w tym stylu. Od razu pobiegł za kompanami, by w tyle nie zostać samotnym, bo raczej, jeśli, by tak było to zostałby super łatwym celem, a wtedy szczerze dupa, bo łatwo byłoby go wyeliminować. Przed tym zanim Shag wprowadził na arenę dym, to ten dogonił ich i stanął do nimi plecami, by go osłaniali, a on ich plecy osłaniał, jednym słowem zrobili starą dobrą zagrywkę o nazwie „plecki”. Chłopak próbował się wsłuchać w kopanie dziewczyny, by zlokalizować ich pozycję, bo dzieki wyostrzonym zmysłom to słuch się wyostrza, raczej nie ma co szukać po drganiach bo aktywny wulkan, by w tym przeszkadzał, ale w sumie… jeśli da radę to w to też będzie próbował poczuć drgania zmienne, czyli jakby się mieli poruszać i byliby bliżej, bo sensu niema, jeśli będą ciągle na tej samej wysokości. Jeśli wyskoczyliby z ziemi, to wtedy Dax będzie próbował w nich dmuchnąć swoim śnieżnym podmuchem, lepiej żeby podziałał chwilę i ich spowolniło. Gdy tylko dym się pojawił to wtedy wypowiedział krótko: -Mogę nadejść w każdej chwili…-
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Battle Royale - Kotołaki vs Pajęczaki Sob Sty 05 2013, 18:24
MG
Walka zaczęła się niemal od razu, więc zacznijmy od pierwszy akcji bo w jednym momencie ze słupków zeskoczyła aż dwójka zawodników, wyszła ze swoich słupków. Była to Takara i Zest. Jednakże Takara zaczęła niszczyć słupki przed ich biegnięciem, dlatego Shag ze swojego nie zeskoczył. Niestety Takaraś przeliczyła się co do działania swojej mocy. Zaciskając i otwierając trzy razy pięść zdołała jedynie niemocno nakruszyć filary w niemal jednym momencie, to też przeciwnicy efektów nie uniknęli. A jakieś to były efekty? Miejsce respawnowe Aito lekko się zatrzęsło i przechyliło w lewo. Nic poza tym, ale poskutkowało tym że chłopak na chwilę stracił równowagę. Słupek Daxa właściwie tylko popękał w kilku miejscach, najgorzej to się jednak miało ze słupkiem Shaga który pękł na pół, co sprawiło że chłopakowi usunęła się noga i boleśnie wygięła, ale właściwie nic poza tym. Widząc biegnących zaś przeciwników, cała trójka zeskoczyła na ziemię. W tym momencie jednak Takaś z Zestem zniknęli zaś trójka bohaterów oddaliła się i stworzyła ulti combo defensywne. Czyli wasi przeciwnicy zniknęli w czarnej mgle, niestety Takaraś i Zest nie wiedzieli gdzie. Ale działało to w obie strony bo przeciwnicy nie wiedzieli gdzie jest Takaraś i Zest. Tak więc ani drużyna Aito ani Takara z Zestem, nie znali nawzajem swojego położenia. Drużyna Zesta wie mniej więcej że Kot jest przy mgle a kot wie gdzie jest mgła. Niestety kotek sprawdzający temperaturę szkła, notabene pazurkiem nie sprawdzisz bo jest nie unerwiony, doznał nie miłej niespodzianki! W tym oto bowiem momencie, tafla szkła zmieniła się na wielkie, sosnowe bale, z których po krótkiej chwili buchnął czarny i duszący dym, którym kotek się zachłysnął. Ogółem cała plansza zaczęła dymić, będzie trudniej oddychać a i widoczność utrudniona. Zest, Takaś, robi się wam gorąco...
Stan Postaci: Shagwell: Boli cię prawa kostka, 94%MM Takara: Jesteś sobie gdzieś pod ziemią, 64%MM Kuro: Piecze cię gardło i oczy
Kolejka: Atak - Pajęczaki Obrona - Kotołaki
Dax
Liczba postów : 1344
Dołączył/a : 20/10/2012
Skąd : Krakus
Temat: Re: Battle Royale - Kotołaki vs Pajęczaki Nie Sty 06 2013, 15:33
Na początek mag naciąga swoją koszulką, a mianowicie otwór na głowę, na nos, by ograniczyć wdychanie dymu. No to jak widać przeciwnik zbytnio się nie ujawnił i nie wykonał im większych szkód, co tam jedna kostka, co nie? Shag jest twardy pewnie da sobie z tym radę, ale w sumie… TAK! Dax jednak może coś na to poradzić, no przynajmniej spróbować, otóż przykuca on przed Shagiem, by wykorzystać swoje PWM, mianowicie „Ochłodę”, by ochłodzić nogę towarzysza, aby ulżyć mu bólu, w końcu jednak magia się przyda. -Nie ruszaj się- Powiedział zachowując spokój w głosie. Gdy tylko skończył to przygotował się do kolejnej strategii opracowanej przez zespół, naszych kochanych pajęczaków, bo raczej musimy pokazać im, kto tu rządzi! Nie damy się zgnieść przez kota i dziewczynki… lub kota, dziewczynkę i chłopca o kobiecej urodzie, co by mógł robić za uke! Dobra, więc trzeba przedstawić w końcu atak, na początek Shag biegnie po prawej, a Dax razem z Aito po lewej i biegną szybko w stronę dziury wykopanej przez Takare. Oczywiście nie mają zamiaru do niej wskoczyć bo byłoby to kompletnie głupie, jednak mag podbiega do niej bardzo blisko, po czym przebiega przy niej wolniej, a następnie ponowie lekko przyśpiesza, Gdy zauważa kota to wtedy wykorzystuje swoje kolejne PWM, mianowicie wytwarza śnieżkę, a następnie rzuca w stronę kota, celując w jego ucho, raczej nie powinno być problemów z jego trafieniem, bo dzięki wyostrzonemu wzrokowi przyglądnie się bardziej, a dzięki słuchowi usłyszy jego kaszel, bo skoro dmuchnął w niego dym to zaiste będzie to że będzie próbował odkaszlnąć.
Shag
Liczba postów : 97
Dołączył/a : 22/12/2012
Skąd : Z serca piekieł
Temat: Re: Battle Royale - Kotołaki vs Pajęczaki Nie Sty 06 2013, 21:54
Po nieszczęśliwym upadku z filaru, zauważyłem, a raczej poczułem, że coś dzieje się z moją kostką. Zapewne lekko ją skręciłem, na szczęście nie straciłem możliwości chodzenia. Jednak Dax wiedział co robić. Szybkim ruchem schłodził moją kostkę. Opuchlizna po chwili zeszła, ból zelżał. Wstałem i pobiegło-kuśtykłem prawą stroną wokół wulkanu. Gdy obiegłem już prawie połowę wulkanu, na skraju widzenia ujrzałem mój cel. Kot stał na skraju krateru i wydawał się krztusić dymem. Nie zastanawiając się dłużej, zbliżyłem się na odległość dwóch metrów. Zanim się zbliżyłem, kulka śniegu Daxa zdążyła odciągnąć uwagę kota. -Czarne macki, zaciśnijcie się na wrogach naszego istnienia, Taniec II: Uwięźienie!- Dwie macki owinęły się wokół kota, przytwierdzając go do ziemi...
Ostatecznie nie było tak źle. Nałożone przez nich pułapki, co prawda nie zdały się na wiele gdyż dziewczyny nadal tkwiły pod ziemią. Najwyraźniej planowały coś grubszego, więc lepiej było przejść do ofensywy, starając się nie wykonywać zbyt przewidywalnych ruchów. Kot zdawał się być przynętą. Pocóżby zostawał w tyle za drużyną? Żeby zobaczyć trwałość szkła? Bez przesady, nasz pająk nie był aż tak głupi. Pierwszym zadaniem było doprowadzić Shaga do ładu. Dax, używając lodowego dotyku, uśmierzył przeszywający nogę rudzielca ból. - Shag wszystko w twoich rękach. - Ciepłym, miłym głosem tak jakby nie zwracał uwagi na fakt, iż muszą czym prędzej przejść do ataku. Motywująco ścisnął mu barki, pomagając wstać z ziemi. Dodał, tym razem do całego teamu. - Zachowajcie czujność, mogą być pod nami lub nawet pod kotem. Pierwszy wypruł Shag. Był najwolniejszy, musieli dać mu trochę czasu. Zaraz po nim Dax i Aito rzucili się w stronę dziury. Nie zapowiadało się żeby przeciwnikom zależało na szybkich reakcjach. Gra na czas? Żaden problem, można by powiedzieć, że pajęczaki zrobiły dokładnie to samo. Dopiero dobiegłszy do nory zaczęli coś robić. Używając Sieci, Aito zalepił, póki co jedyną widoczną, szczelinę. Puf, śnieżka uderzyła w przynętę. Zaraz po tym ruch rudego. Dopiero teraz Aito nabrał prędkości rozpędzając się na zwierzę. Cały czas utrzymywał pozycje ze schowanymi dłońmi na wysokości bioder. Tak jakby szarżował z kataną chcąc kogoś na nią nabić. Kilka metrów przed samym zwierzem, kiedy było pewne, iż szykuje się do wyprowadzenia ciosu, odskoczył, zrobił zwód. WTF? Przez cały ten bieg utrzymywał kontakt wzrokowy z oponentem starając się przelać na niego tą całą złość. A tu nagle, z pokerową miną, zmienia kurs?Prędko zmienił tor, kierując się w stronę filarów. Teraz już nie wyglądał samuraj, bardziej niczym maratończyk. Przyparwszy się do słupu okrążył go chowając swoją sylwetkę na jego tyłach, tuż przy przepaści. Czyżby zrezygnował z pojedynku? Może postanowił skończyć ze swym pajęczym życiem i skoczył w pustkę? A może chciał poznać co kryje się po "drugiej stronie" ?
Uhh... Zaczęło się robić gorąco. A miało to tyle wspólnego z samą walką co bułka i sznurek. Siedzenie przy aktywnym wulkanie robi swoje. Jeszcze tego brakuje żeby teraz wywaliło tą całą lawę do góry... Od marudzenia jeszcze nikt nie zginął... chyba. Ręką odchyliła trochę strój przy karku, co by nie skończyć jak jajecznica... Albo kuchnia studenta. Ostatecznie będąc w miejscu X znanym przez Takasia, przez fakt że jest przy czynnym wulkanie nie wiedziała, gdzie przeciwnicy. A jak nie wiesz gdzie przeciwnik, to źle. Tak też próbuje wychylić trochę głowę spod ziemi i zerknąć czy kot jest cały, i gdzie reszta. jeśli się nie da, wychodzi cała. Zakładamy że reszta i tak jest skupiona na kocie... a jeśli nie to trudno. Najwyżej ja zobaczą a ona i tak zaraz znika pod ziemią obierając sobie cel Y za kolejny punkt podróży. Chociaż... wait! Czy na pewno się gdzieś przemieszcza? No i to już jedna wielka niewiadoma... Tak czy inaczej, Takarcia siedziała pod ziemią. Noale wracając jeszcze do momentu wychylenia się. Niby dym leci do góry noale... Gdyby jednak nie widziała co się dzieje to próbuje sie przemieścić z 20m bliżej punktu startowego i sprawdza sytuacje na froncie. A dalej to już sam Szatan wie co i jak...
//sorki, że krótko, ale przeciwnicy jak i sojusznicy momentami poganiali x.x
O! Szkło już nye było szkiełkiem, a reczej... Sosnowe bale? Nyaaaah! Jeszcze jakby tego było mało to buchnął na niego czarny niczym smoła, duszący dym. Cóż miał poradzić niby kociak? Biedaczek zaczął się krztusić od nadmiaru dymu, a normalne jest chyba zachowanie, że od źródła niebezpieczeństwa zwierzaczek odsuwa się jak najdalej. - Nya! Kto to... - nie zdążył dokończyć, zanosząc się kolejną falę duszącego kaszlu. Nyormalnie jakby miał wypluć zaraz jakiś kłaczek! Nawet gorzej! Potworność! Taki dym jest szkodliwy nawet dla ludzi, a co dopiero dla takiego małego kocurka z małymi płuckami. Całe szczęście, że nie rozbolała go główka, czy też nie stracił przytomności! W najgorszym wypadku, gdyby pozostał w pobliżu tego dymu, mogłoby to się skończyć niechybną śmiercią! Na szczęście były to tylko lekkie zawroty głowy od nadmiaru CO2. Kuroś miał tego wszystkiego świadomość i to pewnie dlatego, pomimo krztuszenia się, zaczął się cofać. Ciut chaotycznie i praktycznie zgięty w pół, ale jednak! Brnął do tyłu w stronę filarów startowych. Uch... Problemów końca widać nie było młodzi padawani, nya~! Jakby tego było mało, oczy czarnulka zaczęły piec. Więc co robić? Otóż poza kasłaniem, maluch jeszcze pocierał swoje paczadełka, które nie dawały mu spokoju. Zresztą nawet jak przestał pocierać, to ujrzał, że warunki widokowe się i tak pogorszyły. A żeby to... Jednak pomimo wszystko nie powinien mieć aż tak ograniczonego pola widoku, mimo nieco przekrwionych od pieczenia oczu. Tia... Biedne kocie paczałki! Oby chociaż przestały piec, nya! - pomyślał sobie Kuro, przystając w końcu i starając się za wiele nie oddychać takim zadymionym tlenem. Raczej przechadzając się to zdołał już odkaszlnąć wystarczająco, przynajmniej na chwile.
To przejdźmy teraz do obrony przed przeciwnikami... Bo w miarę otoczenie mamy załatwione...
Więc... Zacznijmy od matematyki! średnica krateru wynosiła 50m plus ścieżki to po 5m na stronę. Przy kraterze raczej biec nie mogli, ale ich droga do przebycia waha się między ok. 78,5 - 94,2m. Dodajmy do tego fakt, iż przeciwnicy nie posiadają umiejętności sprintera, bądź nie uzupełnili profilu, a ponadto jeden z przeciwników jest kontuzjowany. Lekko bo lekko, ale jednak! Należy zwrócić też uwagę na dobitne podkreślenie kolejności akcji przeciwników, którzy nawet nie założyli innej możliwości, jak powodzenie ich akcji. Darujmy już sobie cyferki, bo nie w tym rzecz... Zwrócić jednak należy uwagę, że mimo oczu, Kuro posiada także uszy, a zarazem słuch nieco lepszy niż ludzki. W końcu kotem jest, nye? Chcąc nie chcąc powinien usłyszeć zbliżających się przeciwników, jednak czy na sam manewr zbliżający by jakoś zareagował? Chyba nye... Bo po co jak ktoś podchodzi po prostu. Poza tym nie jest powiedziane, że skończył kasłać.
Przejdźmy jednak teraz do sedna kociej defensywy, nya! Więc załóżmy przypadek, że Kuro zdołał dosłyszeć przeciwników i to całkiem blisko, nawet jeśli nie wykonali akcji. Jeśli ponadto ujrzałby ich to nie zostaje nic innego, jak aktywowanie Aery w celu oddalenia się ciut od wrogów. W końcu oni chyba nie latają czy coś! Przynajmniej nie wyglądali na takich na początku. Należy też zwrócić uwagę tu na parę szczegółów. a mianowicie: wyostrzone zmysły, ciut lepsza zwinność, a także dodana prędkość przez strój. Gdzie się planuje oddalić? Najlepiej na swoje pole startowe. Ewentualnie, jakby ono zdało się zagrożone jakoś, to po prostu utrzymać się w górze, w powietrzu. Druga opcja, załóżmy, że przeciwnicy zdążyli się zbliżyć i Kuroś usłyszał ich, jednak wciąż był zajęty odkrztuszaniem się. Cóż... Jak podkreślili najpierw oponenci, pierwszą akcją, więc nawet MG nie powinien w to ingerować, nye? Tak więc biorąc pod uwagę zwiększone zdolności postrzegania Daxa, ciężko by nie trafił krztuszącej się jeszcze kulki. Jednak czy to dla nich dobrze, że trafili? Taka chłodna śnieżka powinna zadziałać niczym zimny prysznic i sprawić, że kociak zacznie myśleć o sytuacji w jakiej już się znajduje. (Z obliczeń wynika, że śnieżka powinna dolecieć, a jej wielkość ulegnie redukcji maksymalnie o połowę.) Co wtedy zrobi kociak? Otóż: - Co?! Jak?! Nya~! - odezwał się nieco zdezorientowany, po dość orzeźwiającym spotkaniu ze śnieżką, automatycznie niemalże aktywując Aerę. Oczywiście w celach protekcyjnych. By wznieść się w górę poza za zasieg przeciwników. Tj. mniej więcej jak opisane w poprzedniej sytuacji. I w tej sytuacji pojawia się kolejna możliwość. Że jego akcje uniemożliwi mu nieszczęsny atak, kuśtykającego Shaga. Jeśli ten zdąży znaleźć się tutaj przed manewrami defensywnymi. Co w takiej sytuacji? Nyah... Wiele opcji nie ma nyestety... W końcu przytwierdzą go tak do ziemi! Cóż... W tej otóż sytuacji Kuroś nie ma co uaktywniać skrzydełek i zapewne poprzestałby jedynie na próbach wyrwania się z potrzasku "mrocznych tentacli". Zapewne spróbuje wtedy zrobić wszystko by wyswobodzić się z niewoli i wtedy pewnie aktywowałby Aerę... Tak! Znany schemat, ale przy szczęściu sprawdzony. Oczywiście na koniec należy dodać, że w powietrzu, na polu startowym, czy gdziekolwiek skończy stara się nie obarwać niczym z zaskoczenia i nie dać najlepiej nawet się dotknąć. Jeśli by się nie wyswobodził a ci by podeszli to gryzie, kopie bije drapie... Byle się nie dać!
-Ciekawa technika- pomyślał Zest, spoglądając z ukradka na dziewczynę. Ku swemu niezadowoleniu, stwierdził, że towarzyszka musiała już stracić dobrą część swej energii magicznej. Chyba że była magiem klasy S, albo i wyżej. Mag spojrzał dookoła siebie. Ziemia… wszędzie ziemia… Strasznie to była niewygodna pozycja dla maga. W pobliżu aktywnego wulkanu, pod ziemią. Prawą ręką Zest zasłonił sobie usta i nos, by nie pozwalać dymowi dostawać się do jego dróg oddechowych. Paskudztwo. W lewej natomiast dzierżył swoją katanę, ładnie się prezentowała w rękach młodziana. -Gdzie oni są, do jasnej cholery?- zaklął mag pod nosem. Wiedział, z której strony przybył, znał więc też stronę, z której przybyli oponenci. Ciemno wszędzie, głucho wszędzie... Stop, głucho na pewno nie, do uszu chłopaka dochodziło mnóstwo odgłosów krateru, notabene, dość dużego. Neko-san okazał się nie być wirtuozem walki, lub udawał nieprzydatnego zwierzaczka. Magowi na dodatek robiło się coraz cieplej i cieplej. -A ten kocur zrobi coś przydatnego, czy będzie się wylizywał gdzieś pod kolumnami?- spytał dziewczynę półszeptem, spoglądając w kierunku miejsca startowego. Jak miał zabić tych trzech frajerów, jeśli ich nie widział, nie znał ich pozycji? -Let's play a lil' game, babies- rzekł Zest, dumnie patrząc w stronę miejsca startowego drużyny młody mag, dziewczyna i kot. Prawie jak "Czterej pancerni i pies"... Dziwna dygresyja. Analiza pola walki nie była dobrą stroną Zesta, więc chłopak jedynie rozejrzał się, ocenił kierunki świata i w duchu westchnął. -Niech się dzieje wola moja, jam jest geniuszu ostoja- rzekł mag chełpliwie, parafrazując słowa Rejenta Milczka i śmiejąc się podle. Nie opuszczał jednak swej gardy, nie mógł pozwolić przeciwnikom na skuteczny atak magiczny w takich warunkach. To mogłoby zakończyć ich potyczkę szybciej, niż mogli się tego spodziewać.
/// Gomene za edit, nie znałem dokładnej pozycji swojej postaci, moja wina x_x
Jo
Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań
Temat: Re: Battle Royale - Kotołaki vs Pajęczaki Sob Sty 12 2013, 00:07
MG
Kuro odkaszlnął, wychrypiał i powoli wycofując się w tył, oddalił od wulkanu. Co ciekawe z czarnej mgły wybiegł tylko Aito szybko dobiegając do dziury wyjściowej i zasklepiając ją pajęczyną. Kuro w tym czasie, zdążył już usadowić się w respawn poincie. Co zaś z Aito? Biegnąc w kierunku Respawn Pointu... odbił się od niewidzialnej ściany! A na ścianie pojawiła się runiczna zasada "Wyjdzie tylko jedna zdolna do walki osoba. Co najfajniejsze, taka sama runa pojawiła się przy Takarze... Co jednak u reszty? Gdzie podziali się Shagwell i Dax? Kto wie... może wpadli w coś.. lepkiego? Tymczasem jednak wszystkim nagle zawirowało w głowach bo sceneria się zmieniła, znaleźliście się na środku oceanu~! Otóż to, wszyscy wylądowali w wodzie, prócz Kuro który leżał na ładnej muszli tuż obok bali unoszących się na wodzie. Tak teraz wielkie muszle były respawn pointami. Zest zaczął krztusić się wodą, będąc jakieś 4m od bali, 10m od Aito i ze 3m pod wodą. Aito wpadł do wody, ale do Bali dzieliły go 2m, Dostrzegł też Takarę, pięć metrów od siebie i 2m pod sobą. Zaś zupełnie po drugiej stronie areny, 3m na prawo od bali, w wodzie wylądowali Dax i Shagwell. Dym zniknął, to samo z pajęczyną, która uwięziła ich w miejscu. Ale Dax, Shagowi, kostkę schłodził
Stan postaci: Aito: 90%MM Shagwell 94%MM, Boli cię prawa kostka, mimo schłodzenia jej przez Daxa Takara: 58%MM, topisz się Zest: 86%MM Kuro: 86%MM
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.