Imię: Dias/Verde(imię drugiego ja)
Pseudonim: -
Nazwisko: -
Płeć: Mężczyzna
Waga: 66
Wzrost: 175
Wiek: 20
Gildia: -
Miejsce umieszczenia znaku gildii: -
Klasa Maga: 0
Wygląd: Przechlapana sprawa, dosłownie! Ciężko ocenić wygląd chłopaka, który dopiero co wydostał się z piekła i poszedł nie wiadomo gdzie. Chwilowo jednak można zapewnić, że jest on ubrany. Oczywiście nie w jakieś sportowe rzeczy. Ma na sobie zdrowo poharataną koszulę i brudne, lecz wyjątkowo dopasowane spodenki. Brak butów, czyli chodzi na bosaka. Do tego kajdanki na nadgarstkach... Hola, hola! Ewidentnie zbrodniarz, nic tylko takiego schwytać. Włosy koloru białego, szare oko i specyficzna maska, która tylko potęguje niepokój otoczenia, bowiem przedstawiająca okropne zębiska i kreująca go na demona. Ku jednak zainteresowanym, ten cały przedmiot posiada zawleczkę, za którą można chwytać, by odblokować usta. Dość pomocne, gdy Dias chce się czegoś napić. Maskę nosi cały czas i robi wszystko by jej nie zdejmować. W końcu tylko ona hamuje jego chorą naturę.
Charakter: Przypadek chłopaka jest dziwny. Raz potrafi być spokojny, nie wszczynać żadnych burd, czy problemów, a raz jest w stanie doprowadzić się do takiego stanu, że lepiej nie podchodzić. Jest typem osoby, u której można by określić drugie dno, albo drugie "Ja". Bardzo dobrze jest to zauważalne, gdy zerwie się specyficzną maskę z jego twarzy. Dużo było sytuacji, gdy byle narwaniec podszedł do Diasa, uznając, iż jego odzienie prezentuje się koszmarnie i trzeba się go pozbyć. Hmm, takie myślenie ostatecznie nie kończyło się przyjemnie. Z ów osobnika z reguły nie było już co zbierać. Niestety, ale prawda jest okrutna. Dias, a raczej Verde, bo tak mianuje się jego drugie Ja, wręcz lubuje się w świrowaniu, biciu i wszystkim złym. W skrócie z połówką młodzieńca pogadasz, a z drugą najwyżej skończysz w nie lada kłopotach.(NIE POLECAM z nim współpracować, gdy odwala!)
Ale się nie bójcie! Świr ma to do siebie, że jeszcze nie traci w pełni nad sobą panowania. Gdy nie ma już w pobliżu niczego ciekawego, to sam nakłada z powrotem maskę i wraca do normalnego siebie. No i żeby nie było, że pierwsze "Ja" jest całkowicie bezbronne, gdy tamten szaleje, to są momenty, że jakoś zmusza drugiego do zaprzestania podbojów i mniej więcej tak to wygląda.
Opis zdecydowanie chory, lecz nie bez powodu jest taki, a nie inny. Pewne zdarzenie wywołało u niego takie, a nie inne podrygi i tak już musi być.
Historia: Ciemność. Wszędzie była ciemność... Dlaczego jest ciemno...? I dlaczego chłopak czuje zimno pod stopami? Brak obuwia wyczuwalny... Na ciele najpewniej spodenki i podarta koszula. Do tego ucisk na dłoniach i szeleszczące okucie po ich spętaniu. Co się...? Siedzi, tak... Siedzi na czymś, co skrzypi. Krzesło? Tak, chyba to to... Ale co się? Dlaczego nic nie widzi, a jedynie czuje ucisk na głowie? Opaska...? Tak, ona najpewniej jest odpowiedzią. Zakrywa odkryte oko, a potęguje ukrycie drugiego za maską. Rusza ustami... Chyba da radę mówić... Słychać kroki... Ktoś niebywale szeleści o podłoże. Co za potężny krok... Z każdym następnym potęguje niepewność i strach. Lada moment się zbliży... Dźwięk ustał. Mogło znaczyć to tylko jedno. Nieznajomy był już wystarczająco blisko, by zadać ból. To coś, co trzymał w rękach... Co to za dźwięk...? I czemu zbliża się do ciała młodzieńca? Dlaczego skwierczy... Nie mów... To coś, po czym Dias zawył, jak zarzynane prosie, to był najpewniej elektryczny przedmiot. Raz po raz... Chwila przerwy. I znów powtórka, która wywoływała tylko coraz to silniejsze podrygiwanie, aż nogi krzesła zaczynały się ruszać. Ponownie przerwał torturę. Oddech chłopaka ciężki... Para unosząca się z odkrytych szczelin w masce... Ciemność... Dalej ciemność i w końcu odzew.
Zimno mi... Mam dosyć... Ile minęło od pierwszego razu...? Pięć? Nie... Dziesięć...? Dzień, miesiąc, rok... Nie pamiętam... Znowu trzeba powtórzyć liczenie... Jeden, dwa, trzy, cztery, pięć... Ile ja to...? Jeden, dwa, trzy, cztery... Cztery... Stanąłem na czterech... Cztery to mało.. Mało... A gdzie następna cyfra...? Jakie było jej miano...? Ha... Ha... Przypomnij sobie... Kha, przypomnij sobie... Jeśli teraz się pomylisz, to cały trud liczenia pójdzie na marne... Ha.... Ha... - Oddech ciężki, myśli jedne. Ignoruj ból, przetrzymaj go. Myśl o liczeniu... Tak, jak On mówił... Licz, licz... Argh... Nagle czyjś ruch i ból we włosach. Czuł tam nacisk dłoni. Szeroka... Zatem olbrzym... Z kimś dużym się teraz boryka.
- Pięć... Zapomniałeś o numerze piątym. - Skwitował chrapliwym głosem nieznajomy, a spotęgowany ruchem ręki pisk maszyny, nie zwiastował niczego przyjemnego. Raz jeszcze Dias oberwał przedmiotem, krzycząc niebywale i doznając w końcu pokaźnego szoku na ciele, które nie wytrzymując napięcia zatraciło równowagę i spowodowało wywrócenie się chłopaka wraz z krzesłem, na którym siedział. Leżał i dyszał... I tak raz po raz, spoglądając w ciemność i próbując szeptać. Obecność nieznajomego była dalej wyczuwalna. Zmysły pracowały, jak mogły... Wróg obserwował. Ręka z narzędziem opuszczona nisko. Dźwięk prawie, że nie wyczuwalny. Wyłączył ją...? A może czeka... Licz, chłopaku, licz te cyfry... Zanim całkowicie zatracisz zdrowy rozsądek.
- Nie pozwoliłem Ci przestać liczyć. Jaką cyfrę otrzymamy, gdy odejmiemy od 10 liczbę 5? Hmm...? - Zarzucił, a chłopak nieznacznie poruszył głową, by nieco zniwelować to zimno, które przechodziło przez materiał maski.
- Ha.... Ha... Ha... Ja... Znam... Odpowiedź... To jest cyfra... Po czterech... Jeden... Dwa... Trzy... Cztery... Jak... Jaka była następna...? Ha... Ha... Pamiętam... Pamiętam... To pięć. Zimno... Zimno mi... Ha.... Ha... - W końcu wydukał, dysząc ciężko i wpatrując się w nicość. Nim jednak otrzymał odzew z zewnątrz, musiał przetrzymać parę gwałtownych uderzeń, które zdecydowanie odczuł na swoich trzewiach. Każde z nich miało przypisany numer. Nieznajomy uderzył tyle razy, ile potrafił chłopak wyrecytować. Na więcej się nie zdobył... Litość? Zmęczenie? Może... W każdym bądź razie kroki na nowo zaczęły gościć w pomieszczeniu, a niknący chrapliwy głos, w jakimś stopniu uspokoił umęczony umysł Diasa.
- Nie jesteś pojętnym uczniem chłopcze, ale na dziś starczy... Licz, tak, jak Cię uczyłem. Do zobaczenia wkrótce... Hahahahah! - I zniknął. Wróg się oddalił. Dosyć cierpienia na dziś. Lecz, co teraz...? Licz, chłopcze, licz... Przecież on wróci... Zawsze wraca o jednej porze. I zawsze ta sama formuła. Nic się nie zmienia. Oddech ciężki... Leży dalej i nic. Ciemność się pogłębia, aż w końcu coś wychodzi...
Białe pomieszczenia, a w jego tle dzieciak na krześle... Czyj to dotyk? Czyj to oddech, który wyczuwa na szyi? Spętany dalej...? Nie... Przecież może ruszać rękami. Dlaczego zatem nie jest w stanie się odwrócić? Czyjeś ręce, które spoczęły na klatce piersiowej Diasa. Dlaczego tak podobne do jego własnych? Czarne paznokcie...? Zimno... Dlaczego od nieznajomego bije tak duże zimno...? Odejdź... Odejdź, kimkolwiek jesteś... Zostaw mnie!
- Przecież wcale tego nie chcesz... Wystarczy tylko, że mnie zaakceptujesz, a z łatwością wydostane nas z tego. Zdaj się na mnie... Zdaj... Zdaj... - Głos coraz to bardziej wnikał w umysł chłopaka, a utworzona z rąk pętla, coraz mocniej zaciskała się jego klatce. Tracił powoli oddech. Ręce nieznajomego szybowały w górę... Coraz wyżej... I wyżej... Aż w końcu przystanęły, łapiąc za okucia maski.
- Wydostane nas... Powiedź tylko tak... Jedno proste słowo... Ha... No dalej... - Chłopak wpatrywał się w białą przestrzeń, nie mogąc już oprzeć się tej pokusie. Oczy niczym u opętanego, ruch warg, jak u jakiejś lalki i to ciche "tak", które cyknął na poczekaniu... I ten dźwięk ściąganej maski... To wystarczyło, by odmienić jego los.
Fala niesamowitości. Bo tylko tak pieszczotliwie można było opisać nadchodzący kataklizm. Dias, który z niewiadomych przyczyn i z nieokreślonego czasu został schwytany oraz torturowany, teraz miał powrócić. Tylko, czy aby to na pewno był on? Zaraz się przekonamy.
Ponownie słychać kroki... Ciężkie... Takie, jak zawsze... Pora odpowiednia? Na pewno... Ów osobnik nigdy nie zmieniał planu dnia. Ponownie skrzeczący dźwięk urządzenia. Zawsze podobnie... I zawsze jeden rytuał. Liczyć i zadawać ból... Liczyć i mówić zagadkę. Zawsze to samo. Nigdy nic nowego. Nauczyciel z niego średni, lecz kto przyswajałby wiedzę, w takich okolicznościach? Dziś i w tej chwili wszystko się odmieni. Skończy się ta sytuacja, bowiem on nadchodzi... Verde, ah!
Dłoń z urządzeniem już tak blisko trzewi chłopaka, gdy niespodziewanie coś ją powstrzymało. Zaciekawienie i szok w oczach nieprzyjaciela zwiastowały tylko jedno - problemy. Napędzany niczym na skrzydłach gniewu, Verde podniósł się z ziemi, ukazując nieznajomemu swój nikczemny wyraz twarzy(maska zdjęta, bowiem to jest kluczem do podmiany osobowości Diasa).
- Ah, poczekaj chwilę... - Odparł Verde, kręcąc głową na lewo i prawo oraz zaciskając dłoń na szyi oprawcy(puścił jego rękę i skierował dłoń gdzie indziej).
- Fiu... Fiu... Nieźle zabawiłeś się z tym ciałem grubasku. Normalnie ledwo potrafię ruszać kończynami, hahahah. Wiesz, ogólnie nie winię Cię za to, co mi zrobiłeś. Sam lubuję się w podobnych świństwach, jeśli wiesz, co mam na myśli. Tylko, że no... - Burknął, unosząc grubaska nieco wyżej(widzi go, bowiem z chwilą, gdy nadszedł, złamał kajdanki i zdjął z oczu opaskę) i pławiąc się w jego cierpieniu, dodał.
- Ah, no ja bym to zrobił w bardziej wyrafinowany sposób. Zrozumiałeś spaślaku? Kwiczysz, a twoja morda wcale mi nie daje jasnej odpowiedzi. Hmm, hm... Chyba nie mam wyboru i muszę Ci to zaprezentować. - Uśmiech zagościł na twarzy Verde, który w tej samej chwili uniósł wolną dłoń i przybliżył ją do swojego ciała. Przez chwilę skupienie, aż w końcu coś zaczęło wychodzić. Trzymany oponent, który do tej pory szamotał się, jak długi, nie mogąc jednak wyrwać się z uścisku(skąd on ma tyle siły?!), dokładnie widział. Miał przed oczami To... Przerażenie wzięło nad nim górę i o mało co, aby nie zdobył się na to, by w jakiś chory sposób nie przerwać tego czasu. Choćby i poprzez odgryzienie sobie języka. Nie... Tak łatwo Verde nie pozwoli mu wykitować. W końcu musi pokazać swojemu nauczycielowi podobne piekło, tak... Przemiana dosłownie trwała chwilę. Otóż szczegółem horroru będzie tutaj jego odkryte ślepię. Tak... Nie bez powodu w masce ma zakryte właśnie to oko. Zwykły Dias, by nie wzbudzać niepokoju jest ostrożny, jednak druga opcja nie ma takich ograniczeń. Tak... Właśnie w tej chwili, oko, z którego dopiero co emanował coś na wzór człowieczeństwa szczegół, teraz zalane na krwisto-czarną podobiznę, podkreśliło tylko nadchodzący kataklizm.
- Po... POTWÓR!!!!!! - Tylko tyle zdołał wydukać przerażony oponent, nim Verde zabrał się do roboty. Kręcąc nerwowo łbem, drugie Ja wygenerowało energię, która momentalnie rozlała się po połowie jego ciała, a w dłoni zaś począł formować się miecz. Temperatura w pomieszczeniu na gwałt zaczęła spadać, gdy tylko złapał rękojeść. Śnieżnobiałe ostrze...? Haha! Tylko przez chwilę. Momentalnie kolor zaczął znikać, gdy tylko wbił się nim w cielsko grubszego i rozrywał wszystko, co tylko tam mógł. Siekał i siekał, napawając się tym widokiem. Nie przestawał nawet wtedy, gdy już wróg wyzionął ducha. Nie tak łatwo go powstrzymać...
- Jeszcze, jeszcze trochę... Przecież jeszcze nie jest pewne, że zginąłeś... Więcej... Więcej... Hahahahha!!!! - Złowieszczy śmiech rozległ się po pomieszczeniu, dając do zrozumienia tym, co jeszcze nie uciekli po ilości cierpienia, jakie wydał się z siebie ich wódz, nim doszczętnie został zniszczony, że On nadchodzi.
Wyrzuciwszy truchło i cały we krwi, szedł ku wyjściu. Gdzie go teraz poniesie? Niedługo się dowiemy.
Umiejętności: - Zapasy Magiczne,
- Szał,
- Szermierz.
Umiejętności Fabularne: - W dużej mierze niewrażliwość na fizyczny ból,
- Wyostrzony zmysł słuchu,
- Lepsza widoczność w ciemności.
Ekwipunek: Maska(w którą po stworzeniu tchnięto magię, by hamowała drugie "ja" Diasa. Po jej zdjęciu następuje zmiana osobowości.)
Rodzaj Magii: Saigo no iki
W pewnym stopniu moc nie różni się zbytnio od standardowego Ice Make - tutaj właściciel też jest w stanie tworzyć, tylko z tym szczegółem, iż wszystko skoncentrowane jest wokół ostrza. Jest on coś na wzór zamiennikiem znaków i to właśnie przez niego przepływa cała energia Diasa.
Za jego pomocą użytkownik wykonuje zaklęcia. Do tego broń jest niezniszczalna, a jego aura w dużym stopniu oddziałuje na właściciela.
Pasywne Właściwości Magii - "Ochrona przed zimnem" - Jak każdy użytkownik klasycznego Ice Make, Dias cechuje się dużą odpornością na chłód, przez co byle śnieżyca czy cokolwiek innego, nie jest mu żadnym wyzwaniem. Tylko, że tutaj wygląda to nieco inaczej, ponieważ dobycie miecza, równoznaczne jest z rozlaniem się energii po ciele i dość znacząco zmienionym wyglądem.(W tym przypadku może mieć więcej widocznych szram po takim odmrożeniu i prezentować to czarne oko.)
- "Nadchodzące zimno" - Wraz z dobyciem broni następuje gwałtowny spadek temperatury. Nie wpływa on za bardzo na walkę, jednak w połączeniu z wyglądem właściciela, może zwiastować nie lada kłopoty.
- Kontrola na lodem - W skrócie pełna sposobność przy wszelakim kreowaniu i użytkowaniu.
Zaklęcia: - Mroźny oddech - Prosty i zarazem nieskomplikowany ruch. Każde dotknięcie, dźgnięcie itd, zamraża miejsce, z którym broń miała styczność. W tym przypadku może być to ręka, noga itd. (D)
- Śnieżyca - Technika z tych bardziej obszernych. Użytkownik gromadzi energię na końcówce ostrza, tworząc tam punkt, z którego wystrzeliwuje coś w stylu fali zimna, która obejmuje oponenta, zadając mu obrażenia. Osoby przy małej witalności są w stanie zostać nawet odrzuceni, jeśli czar ich dosięgnie. (B)
- Lodowe Macki - Nietypowa technika, lecz zdecydowanie nie warta ignorowania. Użytkownik rozlewa energię na ciele, tworząc za sobą cztery lodowe podpory, które na swój sposób kreują go na typowego Octopusa. Z ich pomocą jest w stanie wykaraskać się z nie lada pułapki, ponieważ atakują każdego, kto tylko się nawinie(Tak, mają swoją wolę, z tym szczegółem, że Dias przy skupieniu może nieco nad nimi zapanować) (B)
- Lodowa Eksplozja - Ehem, jak u świra często widoczne, bardzo chce się wbić masywnie w oponenta, ale nie ma za bardzo czym narobić zamieszania. Ta technika jednak jest pięknie skonstruowana, gdyż przy dobrej sytuacji potrafi naprawdę wyprowadzić z równowagi. Użytkownik gromadzi energię na końcówce ostrza do momentu, aż broń zacznie emanować pewnym blaskiem. Gdy już wejdzie w takie stadium, będzie to znak, że można zaatakować. W tym przypadku byle styczność z bronią, podłożem czy czymkolwiek innym wywoła eksplozję zimna, która znacząco narobi problemów.
Przykład: Świr walczy z pięcioma osobami. Zachciało mu się ich sieknąć wszystkich na raz, to sobie gromadzi energię, i jak jest ok to wyskakuje wprost w nich, wykonując prosty zamach i wywołując wybuch zimna, który ich obejmuje i znacząco rani. (A)
- Tworzenie Dynamiczne:
~ Tygrys (C)
~ Małpa (B)
- Tworzenie Statyczne:
~ Działo (C)
~ Duży młot (B)
~ Lance (C)
155 PD.
Przy tworzeniu nie robiłem jakiegoś opisu, bo wygląd będzie tutaj działał, jak u typowego Graya czy Lyona, z tym szczegółem, iż będę ja nie będę robił znaków, tylko użyje do stworzenia mojego ostrza. Tyle.