I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Nieduża kawiarnia na głównym rynku Artail, otoczona księgarniami, maszynowniami, bibliotekami i bóg wie jeszcze czym. Z reguły jest tu bardzo głośno, tak czy siak, nie tylko ze względu na ilość przechodniów. Wnętrze starano się jakoś wyciszyć, ale każde otwarcie drzwi wywołuje kaskadę hałasów. W środku znajdują się minimalistyczne i nowoczesne meble, jednak nie brakuje "smaczków" dla wielbicieli bardziej klasycznych dekoracji, jak świeczniki, ozdobne donice czy nieduże obrazki. Trzeba też dodać, że ściany pomalowano na słoneczne kolory, a z sufitu zwieszają się kwiaty.
Wyznaczonym miejscem spotkania była ta oto kawiarnia, co mogło sugerować, że pierwszy bankiet odbędzie się właśnie w Artail. Przy wejściu miał powiedzieć kelnerce, że przyszedł tu w sprawie spotkania informacyjnego, a reszta szama się załatwi. Kim była tajemnicza pracodawczyni? O tym miał się przekonać już wkrótce.
Życie jest zbyt krótkie, by z niego nie korzystać. Wiedział, że dziś musi zjawić się w Artail, by wziąć udział w wyznaczonym dlań zadaniu. Przyjechał oczywiście dzień wcześniej - trzeba było zadbać o swoje kontakty w mieście i dobry humor. Nie dziwił się, że jego sława sięga tak daleko - kiedy tylko przedstawił się jakiejś pannie w barze, od razu zawołała koleżanki, a on cały wieczór komplementował urodę wszystkich, opowiadał historie i dowcipy (wszak kobiety uwielbiają się śmiać, nieprawdaż?). W końcu wybierał jedną i zabierał ją, prawdziwą szczęściarę, ze sobą, żeby pokazała mu swoje miejsce zamieszkania lub jakieś inne, w którym mogli bez przeszkód spędzić kilka miłych chwil (a może i całą noc) razem. Potem papieros zapalany za pomocą jego ukochanej zapalniczki z zielonym, nie parzącym płomieniem i wpatrywanie się w okno. Gdy budził się rano, a może raczej przedpołudniem, jego towarzyszka zeszłej nocy robiła śniadanie albo jeszcze spała. Rzadko kiedy zdarzało się, żeby spał tam jednak chłopak, Endymion twierdził, że miłość nie zna granic, ale łatwiej było mu zastukać do kobiecego serca. W końcu ubierał się, zjadał, co miał zjeść (jeśli było co) i ruszał, żegnając się z dziewczęciem. Podobnie było i tym razem. Trafiła mu się przepiękna, ruda drobinka. Burza płomiennych włosów, uważne, inteligentne spojrzenie w jasnoniebieskich oczach i piegi... wszędzie. Była jeszcze niegłupia, więc spełniała wszystkie kryteria idealnej towarzyszki na noc. Ależ mu się trafiło! Czuł, że gdy będzie raportować Alezji swoją misję, będzie musiał ominąć pewne zdarzenia. Wiedział, że skończyłby pewnie z przetrąconą szczęką lub czymś podobnym. Na spotkanie ze swoją tajemniczą pracodawczynią ubrał się oczywiście elegancko - czarna marynarka, czarne spodnie z jakiegoś bojówkowego materiału, ale wyglądającego w tym połączeniu dobrze, białą koszula w drobne, czarne kropki i gładka, zielona mucha, do tego czarne, wiązane buty sięgające nieco powyżej kostki (istna hipsteriada). Przy wejściu od razu uchwycił wzrokiem ładną kelnereczkę, mówiąc, w jakiej sprawie tu przybył. Liczył, że zostanie szybko doprowadzony przed oblicze swojej pracodawczyni. Ciekaw był, z kim akurat będzie miał do czynienia i kim właściwie była ta piękna pani?
Pewne kobiety to mają szczęście. Z kolei pewni mężczyźni mają strasznego pecha. Pół biedy, gdy szczęśliwa panienka jest singlem... Później będzie miała tylko zawyżone oczekiwania względem każdego następnego chłopaczka. Gdyby jednak mistrzyni wiedziała, to na pewno nie zostałaby przetrącona szczęka, a na pewno ktoś straciłby coś bardzo cennego. Wszak lepiej zapobiegać, jak leczyć. Kelnereczka zastanowiła się chwilę, po czym skinęła głową i zaprowadziła naszego bohatera do bardziej odosobnionej części kawiarenki, z dala od wejścia. Pokazała mu stolik, po czym odeszła, mając innych klientów do obsługi. Przy nim siedziała młoda kobieta, coś w przedziale 25-30 lat, jednak odgadniecie jej dokładnego wieku wydawało się niemożliwe. Coś było w jej gestach, coś w spojrzeniu, co skutecznie identyfikowało ją jako starszą. Ogólnie można było powiedzieć, że była ładna - kasztanowe, długie i proste włosy, nieduża grzywka, turkusowe oczy, gładkie rysy twarzy, wąskie usta. Ubrana była w lekką, żółtą sukienkę i granatowe bolerko. Na stoliczku przed nią stały dwie filiżanki oraz spory czajniczek, zapewne z herbatą. - Pan Blackheart? - zapytała jedynie, szybko i wprawnie lustrując go wzrokiem. Gdy usłyszała odpowiedź zaprosiła go do stolika gestem dłoni, po czym nalazła sobie herbaty. Piękny, nieco słodki aromat uniósł się nad stolikiem. - Herbaty?
Alezja zdawała sobie chyba jednak sprawę, że bez pewnego cennego klejnotu w koronie Fiore (hehe) Endzik nie będzie tak użyteczny. Prawie w ogóle nie będzie użyteczny. Stanie się prawdziwym, wykastrowanym samcem siedzącym całymi dniami przed telewizorem, ciągle pijącym piwo i wołającym piskliwym głosikiem "HALINA, TESTOSTERON MI SIĘ KOŃCZY. PODAJ MI WÓDKĘ!" (gdyby wódka jakoś pomagała w tym stanie...). Szybko poszła ta kelnereczka. Za szybko. Endymion jeszcze przez króciutką chwilę wodził za nią spojrzeniem, po czym zwrócił uwagę na to, na co miał zwrócić uwagę. To znaczy się na swoją pracodawczynię. Tak, to był o wiele lepszy wybór do zwracania uwagi. User rzekłby, że w innych okolicznościach czasowo-przyrodniczych przypominałaby mu postać z renesansowych obrazów i pewnie tak by było, problem tylko taki, że renesansowe Fiore różniło się znacznie od renesansu z innego wymiaru. W każdym razie - kobieta była piękna, a Endymion lubił przebywać w towarzystwie pięknych kobiet, chyba zresztą jak każdy mężczyzna, który nie miał zamiaru czuć się onieśmielony. Skinął głową, odpowiadając na pierwsze pytanie damy. Zasiadł do stolika, wyprostował się i uśmiechnął, jedynie lekko unosząc kąciki ust do góry. - Bardzo chętnie - odparł, przyglądając się przez chwilę czajniczkowi. To był czas na wymyślanie pytań. - Czy mogę od razu dowiedzieć się o dokładnym celu naszego spotkania? Nie znam, niestety, zbyt wielu szczegółów, ale wiem także, że spotkaliśmy się właśnie po to, by je omówić. W końcu mógł bez oporów skierować swoje spojrzenie na pracodawczynię. Czy to jej miał towarzyszyć podczas bankietu? Była to najbardziej prawdopodobna opcja.
Kobieta uśmiechnęła się przyjaźnie i nalała herbaty do filiżanki przed Endymionem. Herbata była aromatyzowana, jednak czym? Nie była to róża ani bergamotka. Rudowłosa piła w skupieniu, słuchając też słów mężczyzny a lekki, nieco zawadiacki uśmiech nie schodził z jej ust. - Oczywiście. W tym celu się spotkaliśmy - odpowiedziała, stawiając filiżankę na spodeczku z cichym brzdękiem. Zielone oczęta wbiły się prosto w oczęta Endymiona bez żadnego skrępowania. - Jak się pan zapewne domyślił, "towarzystwo" wspomniane w ogłoszeniu to zlecenie ochrony mojej osoby podczas kilku ważnych spotkań. Obecność bardzo rzucających się ochroniarzy jest bardzo niewskazana, stąd poszukiwania kogoś równie czarującego, co zdolnego do wykonania zadania. Im lepiej wmiesza się w gości, tym lepiej dla wszystkich - powiedziała z czarującym uśmiechem na ustach. Czy ona właśnie mu słodziła? Ponownie chwyciła filiżankę, jednak nie spuszczała spojrzenia z Blackhearta. - W każdym razie. Bankiet odbędzie się jutrzejszego wieczoru, a moim... właściwie naszym celem jest zakup unikatowego przedmiotu z tej aukcji - łuski smoka. Z powodu takiego rarytasu może dojść do komplikacji, których oboje wolelibyśmy uniknąć, prawda? - zakończyła krótki wstęp do misji. Po tym, co powiedziała jasne było, że umieszczenie tych informacji w ogłoszeniu sprawiłoby więcej kłopotu, jak pożytku. Po tych słowach przymknęła oczy i upiła łyk naparu, całkowicie rozkoszując się jego smakiem. Prawdziwa dama, zdawałoby się.
Upił łyk herbaty, chłonąc przy okazji dość dziwną dla niego woń. Nie potrafił jej rozpoznać. Co jakiś czas popijał napar, słuchając uważnie tego, co ma mu do powiedzenia zleceniodawczyni. No tak, to zadanie rzeczywiście mogło mu odpowiadać. Kręcenie się wśród pięknych i bogatych, nienaganna postawa, czarowanie dam i uważanie na taką piękność? Proszę państwa, to idealnie zadanie dla Endymionów! Szkoda, że mogą być problemy z wniesieniem kuszy (bo raczej sprawdzają przed wejściem), ale to nie gasiło jego zapału i nie obniżało morale. Można pozna jakieś szychy z wielkiego świata? Może uda mu się w międzyczasie przespać z jakąś paniusią... ewentualnie jakimś młodzianem? Cóż, wiele jeszcze przed nim! Jedna tylko informacja sprawiła, że omal nie opluł się pitą właśnie herbatą. Łuska smoka. Naprawdę, świecie, o co ci chodzi z tymi smokami? W swoim umyśle pokręcił głową z dezaprobatą, zaś poza nim wpatrywał się uważnie w swoją panią pracodawczynię i odstawiał filiżankę na spodek. - Niewątpliwie ich unikniemy. Chciałbym jednak dowiedzieć się czegoś więcej o osobach, które ewentualnie mogłyby się łasić na ten przedmiot - odparł. - Czy wie pani, kogo można się tam spodziewać? Wolał szybko przygotować się organizacyjnie, niż potem błądzić jak dziecko we mgle.
Dziwny smak herbaty był intrygujący. Nie do końca kwiatowy, ale też daleki od owocowego. W zadziwiający sposób rozjaśniał myślenie po kilku łykach naparu. Misja zapowiadała się przyjemnie, mężczyźnie towarzyszyła piękna kobieta, po prostu żyć, nie umierać! Tylko ta informacja o smokach jakoś burzyła ten spokojny czas. Czy smoki faktycznie były tak popularne, że nagle wszyscy o nich mówią? - W zasadzie to będzie licytacja, więc jako zwycięzcy będziemy na oku kilku innych grubych szych. Pierwszy bankiet nie będzie ciężki, jednak wraz z kolejnymi będzie coraz niebezpieczniej. Przyjęć będzie łącznie cztery, każde w innym mieście, więc czeka nas spora wycieczka - wyjaśniła, uśmiechając się nieco przepraszająco. Czy to z powodu uciążliwego schematu, czy może z powodu misji, która trwała dłużej, niż trzy dni? - Choć zapewne nic nie wydarzy się podczas samych przyjęć, po nich można spodziewać się wszystkiego. Pierwszym bezpiecznym miejscem będzie hotel, w którym się zatrzymamy, jednak ochronę można przekupić, do okna dolecieć... czekają nas przemiłe noce, panie Blackheart. Czy ma pan jeszcze jakieś pytania?
Endymion
Liczba postów : 100
Dołączył/a : 06/01/2015
Temat: Re: Kawiarnia "Termin" Sob Lip 18 2015, 18:46
Och, wycieczki krajoznawcze! Zwiedzanie, bankiety, licytacje... Świat, który Endymionowi jak najbardziej pasował. Gdyby nie pewne niedogodności, które pewnie pojawią się z czasem, pewnie nawet nie brałby za coś takiego pieniędzy, bo to przyjemność sama w sobie. Uśmiechnął się szeroko, widząc chęć przeproszenia ze strony swojej pracodawczyni. - Zastanawiam się, kiedy ruszamy i oczywiście, z kim mam do czynienia. Pani wie, jak się nazywam, ja też się chętnie dowiem - powiedział, dopijając herbatę. Szybko poszło. Zastanowił się jeszcze, czy nie miał przypadkiem czegoś do dodania... - Ekhem, wiadomo jeszcze, kto może mieć chętkę? Konkretne osoby? Czy wskaże mi je pani podczas licytacji? - To mogła być łatwiejsza opcja, a on był zwyczajnie ciekaw. Zdawał sobie sprawę, że sami zainteresowani i tak wynajęli najemników, by ci zajęli się sprawą, nie narażając ich na uszczerbek reputacji. I o tak, czekają ich PRZEMIŁE noce.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kawiarnia "Termin" Nie Lip 19 2015, 02:32
MG
Herbatka się kończyła i wyznaczała koniec ich spotkania. Tylko co zrobić po tym? Czy miał udać się do wyznaczonego hotel czy może miał jeszcze cudowny dzień wolny, który mógłby spędzić powiedzmy... z tą kelnereczką? Takie luźne przemyślenia przerwała odpowiedź kobiety. - Pokażę panu drogę do hotelu. Do jutra rana ma pan w zasadzie dzień wolny. Artail słynie z wielu rozrywek, więc myślę, że na nudę nie będzie pan narzekać, panie Blackheart. - Kobieta dopiła herbatę, elegancko odkładając filiżankę nie wywołując przy tym prawie żadnego dźwięku. Po czym wstała, wygładziła sukienkę i chwyciła torebkę w dłonie. - Pokażę panu wszystkich podczas licytacji, tak będzie najłatwiej. Tymczasem, do zobaczenia jutro w hotelu Belle Vue. Proszę w recepcji się przedstawić i powiedzieć, że czeka na pana Relia Amherst z pokoju 305. - Widać nie lubiła tak nudnych pytań jak "proszę się przedstawić" lub nudnych odpowiedzi typu "nazywam się". Na zakończenie wyciągnęła rękę w stronę czarnowłosego. - Mam nadzieję, że nasza współpraca będzie owocna.
Czekał na moment, w którym jego pracodawczyni skończy sączyć herbatę i przygotował się na wskazanie mu drogi do miejsca, w którym mieli się nazajutrz spotkać. Wydawało mu się, jakby pracę mimo wszystko zaczynał już w tym momencie. Odprowadzenie kobiety do miejsca, w którym miała wypocząć być może było już pierwszą próbą sprawdzenia jego możliwości. A, kto tam go wie. Pozna drogę, wróci i zajmie się sobą. Kątem oka uchwycił krzątającą się jeszcze między klientami kelnereczkę. Czy nie posyłała mu przypadkiem ukradkowych spojrzeń? Nie byłoby to takie dziwne, ale z drugiej strony nie chciał chwilowo kusić losu. Potem wróci i sprawdzi. Też będzie musiał obczaić sobie jakieś miejsce do spania... Czyjeś mieszkanie byłoby najwygodniejsze w tej sytuacji. Po chwili jednak okazało się, że sytuacja jest zgoła inna. Ach, więc jednak na razie się żegnają. Nie no, poradzi sobie. Miasta lubiły podpowiadać swoim układem to, gdzie co jest położone. To bywało rzeczywiście pomocne. Kiedy kobieta wyciągnęła rękę na pożegnanie, Endymion uchwycił ją zgrabnie i złożył na niej delikatny, dżentelmeński pocałunek po czym wyprostował się jak struna. - Ja też żywię taką nadzieję - odparł spokojnie. Poczekał, aż jego przełożona opuści kawiarnię, po czym zasiadł z powrotem przy stoliku. Zamówił jeszcze jedną herbatę. Drugą. W końcu przeszedł do alkoholu i przesiedział tak do wieczora. Tuż przed zamknięciem po prostu opuścił lokal i czekał. Kiedy kelnereczka wyszła, mogła od razu zobaczyć go przed sobą opartego o latarnię. Kończył właśnie żarzącego się na zielono papierosa. Rzucił dziewczynie jedno, bardzo długie spojrzenie i uśmiechnął się lekko. Obudził go jakiś budzik. Poczuł, że ktoś obok niego przesuwa się bliżej, a potem było już tylko milej. Kobieca pierś przylgnęła do jego pleców, a dziewczęca ręka wyciągnęła się, by wyłączyć budzik. Endymion odwrócił się i ujrzał uśmiechniętą buźkę kelnereczki. Jak jej było? Chyba Melis... Mężczyzna powoli podniósł się z łóżka. Dziewczyna postanowiła jeszcze go objąć, a on pogłaskał ją po głowie. - Muszę lecieć do pracy, ty chyba podobnie? - mruknął, jakby od niechcenia. On coś pomarudziła jeszcze przez kilka chwil i puściła go, pozwalając mu przejść do właściwych czynności. Jeszcze w nocy zdążył się zorientować, gdzie jest łazienka, więc ruszył do niej, umył się, wykonał resztę porannej toalety, ubrał się (wreszcie) i wyszedł. Nie mógł się spodziewać gotowego śniadania, ale tak właśnie było. To dziewczę było tak urocze, że aż szkoda je było opuszczać. Zjadł przygotowane jajka i kanapki, napił się herbaty, rozmawiając w międzyczasie. Dowiedział się o niej co nieco. Siebie przedstawił oczywiście jako Yeftego. Gawędzili sobie tak jeszcze przez jakiś czas, gdy Endymion ocenił, że czas się już zbierać. Zapytał jeszcze o drogę do wspomnianego przez swoją pracodawczynie hotelu i zaczął się zbierać. Ucałował dziewczynę na pożegnanie po czym wyszedł, żeby wreszcie zacząć swoje zadanie. Do miejsca spotkania dotarł po kilku perturbacjach związanych z nieznajomością miasta, dotarł wreszcie do hotelu. Prezentował się dość dobrze, choć czy można było spodziewać się czegoś innego? Wszedł, kierując swoje kroki od razu do recepcji. Młody mężczyzna stojący przy ladzie od razu zapytał, czego brunet tu szuka. - Nazywam się Endymion Blackheart. Czeka na mnie pani Relia Amherst z pokoju 305 - stwierdził. Nie pozostało mu nic innego, jak czekać na reakcję kelnera.
Mor
Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012
Temat: Re: Kawiarnia "Termin" Nie Wrz 27 2015, 04:22
MG
Gdy tylko Endymion postawił stopę w hotelu, oko recepcjonisty poczęło na jego osobie i nie było to przychylne spojrzenie. Z twarzy przejechał do stóp i z powrotem, po czym jego spojrzenie spoczęło na zielonej muszce i tam zostało na dłużej. Tymczasem niemal niczego nieświadomy mężczyzna (czuł tylko jakieś dziwne mrowienie karku) podszedł do recepcji i przedstawił cel swojej wizyty. Po chwili wahania, recepcjonista wykonał jeden telefon, by potwierdzić obecność Blackheata i skierował go na trzecie piętro. Drzwi do pokoju 305 były otwarte na oścież, a w środku kręciła się Relia a to ze szklanką soku, a to z niedużą lacrymą komunikacyjną, a to z jakąś koszulką w dłoni, niemal biegając miedzy jednym a drugim pomieszczeniem apartamentu. Nie zauważyła też przybycia Endymiona, więc miał idealną okazję do obserwacji kobiecego życia w niezmienionym środowisku.
Lubił te spojrzenia. Lubił wyglądać inaczej i takie spojrzenia przyciągać. Wiedział, że ludzie będą go pamiętali. Ponoć nie zawsze to było dobre, ale on czuł się wtedy jak w niebie. Kobiety częściej zwracały uwagę na charakterystycznych mężczyzn i łatwiej było do nich podbić. Potem rzeczy działy się już same. Nie wszystkim musiał się podobać jego dość ekstrawagancki styl, ale cóż poradzić. Taka była cena za bycie innym niż wszyscy. Poszedł we wskazane miejsce i ze zdziwieniem zobaczył otwarte na oścież drzwi do wskazanego pokoju. Dość ostrożnie się do nich zbliżył, potem rozejrzał i wszedł do środka. Stojąc w progu, mógł dojrzeć, że jego pracodawczyni chyba jest zajęta i niespecjalnie zwraca na niego uwagę. Może to i dobrze? Zamknął za sobą drzwi i przez pewien czas po prostu obserwował. Nie chciał przerywać jej rozmowy, wszak to byłoby niegrzeczne. W końcu jednak miał wrażenie, że Relia może na niego patrzeć, więc zwyczajnie pomachał, żeby nie odrywać jej bezpośrednio od rozmowy, ale dać już o sobie znać. Ciekaw był całkiem tego, jaka jego pracodawczyni jest, gdy nikt nie patrzy. Teraz wyglądała tak, jakby ciągle zajmowała się sprawami biznesowymi i nie miała czasu dla siebie, chyba że to właśnie tak wyglądał jej czas wolny. Z drugiej strony hotel był miejscem publicznym, więc niekoniecznie tak musiało być u niej na co dzień. A zresztą... Kiedy skończyła rozmawiać, przywitał się jako pierwszy. Podszedł, by ucałować ją w dłoń i wymienić kilka uprzejmości, po czym od razu chciał się dowiedzieć: - Czy są przewidziane dla mnie jakieś zadania na teraz? - spytał, unosząc brew.
Relia, gdy tylko zobaczyła w pomieszczeniu Endymiona pomachała mu ręka i wróciła do rozmowy. Minęło dobrych piętnaście minut, nim skończyła, a w tym czasie mężczyzna mógł dyskretnie rozejrzeć się po pomieszczeniu. Było bardziej nieuporządkowane niż można było się spodziewać. Gdzieś tam opakowanie po niedojedzonym jedzeniu, a zaraz dalej sukienka rzucona w nieładzie. Papiery leżące na komodzie obok biurka wydawały się być jako takie ułożone, jednak niektóre kartki leżały na łóżku, inne obok niego, na podłodze. - Teraz? - zamyśliła się kobieta odkładając na stoliczek z lampką lacrymę. Rozejrzała się po pokoju. - W zasadzie do wieczora musimy się przygotować do bankietu, powinnam pokazać ci kopię łusek, przedstawić trasę podróży... - zaczęła wyliczać, przy okazji zaciskając jeden z palców na swojej prawej dłoni. Po chwili uśmiechnęła się lekko. - Widać, niewiele tych zajęć. Jest coś, do czego chciałbyś zacząć? Czy może przyszły ci do głowy jakieś dodatkowe pytania? - zapytała, zabierając się za ogólne porządkowanie pokoju. tam sukienka, tu spodnie, tam jakiś kawałek bielizny... W pośpiechu wskazała dłonią na fotel, na którym jej gość mógłby usiąść.
Ach, czyli na razie nic wielkiego. I tak musieli poczekać. A bałagan w pokoju... Nie mógł powiedzieć, że nigdy nie widział zabałaganionego kobiecego pokoju - to stanowczo mijałoby się z prawdą. Co prawda, Relia z początku wywołała w nim wrażenie uporządkowanej damy. Nie żeby to wszystko legło w gruzach, mógł się przecież spodziewać, że taka kobieta może spokojnie ogarniać chaos wokół niej i nie mieć czasu na takie drobnostki, jak utrzymywanie idealnego porządku. W gruncie rzeczy, wydawała się być bardzo zajęta, a tylko ludzie, którzy nie mają nic do roboty sprzątają cały czas. Zresztą, przestał się tym przejmować, kiedy kobieta skończyła rozmawiać. - Miałbym kilka pytań dotyczących tych... łusek. - Nie wiedział do końca jak zacząć. Smoki były dla niego strasznie problematycznym tematem, którego wolałby generalnie nie podejmować, ale sytuacja zmuszała go do zgoła innych działań. - Czym one właściwie są? I dlaczego czujesz, że ich licytacja może być aż tak niebezpieczna? Mam wrażenie, że to jest chyba jakaś dłuższa historia... O motyw ich zdobycia też chciałbym spytać. Chyba że to tylko z powodu chęci powiększenia swojej kolekcji. Cały czas opierał się o framugę, nie czując wielkiej chęci do wejścia dalej. Tak po prostu.
Połowa ubrań spoczęła w koszu na brudy, część papierów trafiła do kosza, jakieś opakowanie po jedzeniu na zamówienie również. Powolutku pokój zaczynał wyglądać tak, jak powinien pokój, w który przyjmuje się gości. Kobieta tylko niespiesznie przechodziła z jednej części apartamentu, do drugiej, a czary działy się same. - Bardzo dobrze, łuski są ważne w tym całym interesie! - stwierdziła krzątającą się kobieta i wysłuchała jego pytań. Endymion wyraźnie dostrzegł przewrotny uśmiech na jej ustach, gdy tylko stwierdził, ze to dłuższa historia. Mogła być nawet dłuższa, niż myślał. - Łuski są łuskami. Kształtem przypominają te rybie, jednak wytrzymałością przewyższają je przynajmniej dziesięć tysięcy razy. Należały do smoków, oczywiście. Moich smoków, sprecyzujmy. Ponieważ smoki na tym lądzie zniknęły około 25 lat temu, ich pozostałości czy artefakty stworzone z ich łusek, krwi czy organów zyskały na wartości, choć wcześniej i tak ich cena windowała w miliony klejnotów. Pojawienie się na rynku autentycznych i zupełnie "nowych" smoczych łusek wzbudziło sensację w wielu kręgach, nie tylko kolekcjonerskich. Na nasze nieszczęście istnieją ludzie, którzy nie wahają się skorzystać brudnych metod byle zyskać - przerwała i stanęła tuż przed Blackheartem, wciąż mając ten dziwny uśmiech na twarzy. Ciężko było nawet zgadywać, co właściwie myśli jego pracodawczyni. - Ja z kolei chcę odzyskać moją zgubę. Łuski są dość ważnym artefaktem w moim kraju, a coś czuję, że szykuje się wojna. Czy takie odpowiedzi cię zadowalają? - spytała lekkim tonem, po czym wyminęła go i ruszyła do szafeczki obok łóżka, z której wyciągnęła aksamitny woreczek.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.