I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Średnich rozmiarów posiadłość, o której na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że swoje musiało kosztować i jej wybudowanie, i jej utrzymanie. W oczy rzucają się niebieskie okna, przywodzące na myśl brytyjskie budki policyjne, a także bliska obecność stawu opatrzonego niewielkim molo. Obok głównego budynku posiadłości znajduje się mniejszy, prawdopodobnie przeznaczony do celów gospodarczych. Aby wejść na teren posesji i znaleźć się przed drzwiami budynku trzeba najpierw przejść przez kamienną bramę - część muru wybudowanego z tego samego budulca, który otacza całą posiadłość. Staw znajduje się poza jego obszarem.
MG:
Pracodawca wyznaczył teren pierwszego spotkania na miejscu, w którym miała odbyć się sama misja, to jest tuż obok posiadłości, którą odzyskać mieli dla niego zakontraktowani magowie. Wróć - jeden mag, jeden niemag. Najwyraźniej nie miał on specjalnych problemów z tym faktem, tak długo jak obiecywano mu, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Na miejscu miała na nich czekać osoba, która wyjaśni im dokładnie cel misji, a także odpowie na wszelkie potrzebne pytania i gdy magowie zmierzali w kierunku posiadłości, jednocześnie podziwiając okoliczną przyrodę i zwracając uwagę na spokój jaki panował w tym miejscu, mogli dojrzeć ze na niewielkim kamiennym molo tuż przy stawie stała osoba płci męskiej o czarnych włosach i w okularach. Widząc nadchodzących facet uśmiechnął się do nich, wyraźnie w ten sposób dając im do zrozumienia, że się ich spodziewał.
Autor
Wiadomość
Marcel
Liczba postów : 257
Dołączył/a : 25/03/2016
Temat: Re: Wiejska posiadłość Pon Wrz 11 2017, 23:35
Najpierw zamrugał oczami. Potem cicho westchnął. Nawet jeśli nie do końca ufał kocurowi, to jednak ten miał trochę racji. Coś trzeba było przecież zrobić. Najgorzej to jest tak stać i się patrzeć i czekać, nie wiadomo na co. W każdym razie, kot przedstawił swą ofertę, a nawet książka przemówiła. I może kot nie był zbyt przekonujący, ale to co zaoferowała książka, sprawiło, że Marcelek aż się wzdrygnął. Nie dość, że musiałby znowu schodzić w ciemności, do dziwacznych macek, to jeszcze zostałby nimi... Obdarowany? Cokolwiek by to nie znaczyło, perspektywicznie Marcelkowi niezbyt się spodobało. Po co mu niby czarne macki? Gdzie on by je niby miał trzymać? Co z nimi robić? Posiadanie takich, w żadnym stopniu mu nie odpowiadało. Zatem jeszcze raz westchnął, zebrał w sobie wszelkie siły i powoli ruszył w kierunku schodów. Nie śpieszył się i każdy krok stawiał ostrożnie, wpierw lekko naciskał jedną nogą na podłoże, a kiedy ta się nie załamywała, to dopiero wtedy przystępował do kolejnych kroków. Jeśli zaś podłoga miałaby się załamać, to czym prędzej odskoczyłby do tyłu, aby nie spaść znowu do mrocznych piwnic. Jakby przy schodach była jakaś poręcz, to by się jej złapał i mocno by się jej trzymał wchodząc po schodach. Co prawda jedną ręką, bo w drugiej wciąż trzymał książkę, ale to raczej powinno wystarczyć, żeby nie spaść. Gorzej jeśli nie... Ale w sumie, Marcelino miał jeszcze w sobie moc! Gdyby upadek byłby nieunikniony, to ratowałby się potężnymi Ciosami Supermana C, którymi mógłby uderzać aż do chwili, w której nie doleciałby na drugie piętro, tam gdzie poszedł kotek. Ten wydawał mu się bardziej przekonujący. A nawet jeśli coś miało pójść nie tak, to przecież mógł jeszcze zrównać cały budynek z ziemią... Ktoś by mu tego zabronił?
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Wiejska posiadłość Sro Wrz 13 2017, 00:00
MG:
Nie wyglądało na to, by ktokolwiek mógł w obecnej sytuacji Marcelowi cokolwiek zabronić. Był panem swego losu, mógł tylko decydować się na przyjęcie tej czy innej rady, ostateczna decyzja jednak należała do niego i tylko do niego. Podczas swej wędrówki na piętro po schodach słyszał jeszcze jakieś słowa pochodzące prawdopodobnie od książki, lecz wraz z podjęciem przez niego decyzji te stały się mniej wyraźne, tak że musiałby się całkowicie skupić na tej szalonej literaturze, gdyby chciał je zrozumieć, w tym momencie zaś nie było specjalnie ku temu możliwości, bo trzeba było uważać, by nie spaść. W dół. Marcelek szedł jednak w tym momencie na tyle ostrożnie i uważnie, że z wielką ulgą mógł po chwili stwierdzić, że schody pozostawił za sobą. Stał przy drzwiach, które następnie uchyliła, tak by móc podążyć dalej za kotem. Udało się pokonać jednego przeciwnika.
Strych czy też piętro było zaskakująco... puste. Lepszym określeniem byłoby "wysprzątane" bo miejsce to wyglądało, jakby zostało kompletnie ogołocone z jakiegokolwiek mienia. Przyglądając się podłodze i poszczególnym fragmentom ścian Marcel mógł zobaczyć obrysy przedmiotów, które wcześniej się tu znajdowały, obrysy powstałe z kurzu, który osiadał wokół przedmiotów, a nie w samym miejscu, gdzie te były. Zdecydowanie nie wyglądało na to, by miejsce to zawsze było tak puste jak było teraz. Mimo istniejącej pustki, miejsce to nie było jednak całkowicie pozbawione jakichkolwiek przedmiotów. Pod najdalszą od Marcela ścianą znajdował się jakiś dziwny aparat - bynajmniej nie fotograficzny, była to większa maszyneria, która kształtem przypominała biurko. Składała się z wielu dziwnych zębatek i klekoczących elementów, które poruszały się w kompletnej ciszy co pewien czas. Zębatki zahaczały nawzajem o siebie, a niewielkie lampki migały od czasu do czasu. Zdecydowanie chłopak widział coś takiego po raz pierwszy w życiu - być może w Artail zobaczyć mógłby coś podobnego, lecz ciężko było to określić. Całość miała zdecydowanie steampunkowy klimat.
Po chwili kot wskoczył na biurko i zamachał ogonem w kierunku chłopaka. - Kiedy założysz ten pierścień i dotkniesz swą ręką tego miejsca... - tu nastąpiło pacnięcie łapką kota w część aparatu. - ...część Twojej energii magicznej zostanie zużyta do wyłączenia tego przedmiotu. To powinno zatrzymać to coś i zdjąć zabezpieczenie z budynku. -
Ergo, czyż nie oznaczało to, że misja Marcela zostanie zakończona? Był praktycznie u celu?
Stan postaci: Marcel - 60MM, boleśnie obity bark, rozcięty łuk brwiowy nad prawym okiem, opuchnięta prawa dłoń - ciosy mogą być słabsze, mniej celne, pomarańczowa łuna wokół ciała, poczucie posiadania czegoś nowego
Mikoto - NA TEN MOMENT: pogrążona w ciemności niejasnego (hehe) pochodzenia, możesz odpisać kiedy ci się zachce, ale jeśli Marcel zdąży skończyć misję przed twoim odpisem i wyjaśnieniem sytuacji, to różnie może się to dla Ciebie skończyć, lewy policzek lekko "pali", ucho lekko "pali", widzi mroczki przed oczyma po walnięciu "się" własną dłonią, zmysły lekko przytępione, brak noża
Marcel
Liczba postów : 257
Dołączył/a : 25/03/2016
Temat: Re: Wiejska posiadłość Nie Wrz 17 2017, 01:06
Po tym co przeżył w tym domu Marcelek, widok takiej maszyny nie wydawał się być niczym dziwnym. Tylko czy to wszystko nie było aby trochę za proste? Wystarczyło tylko włożyć pierścionek i dotknąć maszyny. Trochę to podejrzanie za łatwe się wydawało. Ale z drugiej strony, czy mogło się stać jeszcze coś złego? Czemu nie? Mogło być tak, że urwałoby Marcelkowi rękę, wessałoby go do środka maszyny, lub nie mógłby się już od niej nigdy oderwać. Możliwości było bardzo wiele, a Marcelino dalej nie ufał kocurowi. Niepewnie wziął od niego pierścień, lecz póki co go nie zakładał. Jedynie uniósł lekko błyskotkę, spoglądając na nią z każdej strony. - Nie byłoby lepiej, jakbym to po prostu zniszczył? - zapytał, nie odrywając oczu od pierścienia. W końcu takie było początkowe zalecenie, aby tę rzecz rozwalić, a nie ją wyrzucać, czy też wyłączać. Bo co jeśli to coś kiedyś znowu by się włączyło? Jakby tę maszynę zniszczyć, to już nigdy więcej by nie działała. Chyba... Bo może mogła być niezniszczalna, lub jej zniszczenie mogłoby wywołać jeszcze więcej problemów. Póki co Marcelek wolał się jeszcze dowiedzieć, co takiego w tym temacie miał kotek do powiedzenia. Może jeszcze udałoby się jakoś futrzakowi przekonać Marcelego. Nie należało robić nic pochopnie. Skoro już tyle Marcelek przeszedł, to wolał mieć pewność, że na końcu się nic nie spieprzy.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Wiejska posiadłość Pon Wrz 18 2017, 23:55
MG:
- Być może. - usłyszał Marcel w odpowiedzi. - Nie jestem jednak tego pewna. Możesz zaryzykować, ostatecznie ja cię przed tym nie powstrzymam. Ale nie wiem co się stanie, jeśli tak postąpisz. -
Sam pierścień nie wyglądał jakoś specjalnie zagadkowo ani podejrzanie. Był prostym pierścieniem, który kompletnie nie rzuciłby się w oczu pośród zalewu innych błyskotek. Pierścień jak każdy inny. Już dużo ciekawsza była księga, którą Marcel wcześniej znalazł, a która ponownie wydawała się coś szeptać do chłopaka. Wydawało się też, że kot nie zauważał słów wypowiadanych przez księgę i tylko Marcel mógł usłyszeć zapowiedź zbliżającego się czegoś, co wcześniej sam odrzucił, a co wciąż na niego czekało. Coś nadchodziło, zdawała się szeptać księga, jest w końcu coraz ciemniej, mówiła dalej do chłopaka, a po chwili on sam usłyszał jakieś dziwne zamieszanie od strony schodów, którymi tutaj przyszedł. Coś zdecydowanie znajdowało się obecnie na nich. Było już prawie ciemno na zewnątrz. A Marcel wciąż stał przed widmem podjęcia decyzji, jakakolwiek by ona nie była. Maszyna wesoło sobie trajkotała i wydawała dziwne odgłosy, pierścień znajdował się w dłoni chłopaka, kot wydawał się obrócić łepek w kierunku odgłosów nadchodzących ze schodów, książka cicho mruczała. Choć nie działo się wiele... to jednak działo się wiele.
Stan postaci: Marcel - 60MM, boleśnie obity bark, rozcięty łuk brwiowy nad prawym okiem, opuchnięta prawa dłoń - ciosy mogą być słabsze, mniej celne, pomarańczowa łuna wokół ciała, poczucie posiadania czegoś nowego
Mikoto - NA TEN MOMENT: pogrążona w ciemności niejasnego (hehe) pochodzenia, możesz odpisać kiedy ci się zachce, ale jeśli Marcel zdąży skończyć misję przed twoim odpisem i wyjaśnieniem sytuacji, to różnie może się to dla Ciebie skończyć, lewy policzek lekko "pali", ucho lekko "pali", widzi mroczki przed oczyma po walnięciu "się" własną dłonią, zmysły lekko przytępione, brak noża
Marcel
Liczba postów : 257
Dołączył/a : 25/03/2016
Temat: Re: Wiejska posiadłość Nie Wrz 24 2017, 22:27
Niewiedza rzecz okropna. Z niewiedzy rodzi się niepewność, niepewność prowadzi do wahania, a wahania mogą doprowadzić do błędów, a zbyt wiele popełnionych takich mogło świadczyć o głupocie. Marcelino nie chciał uchodzić wcale za głupiego, ale o tym już nie jemu było decydować. Rzekomo to właśnie ludzie najgłupsi najbardziej się zapierają własnej głupoty, ale otwarte się przyznawanie do niej ani trochę jej nie zaprzeczało. Dlatego też Marcelek nie zastanawiał się dłużej nad głupotą i postanowił przejść do działania. Coś należało przecież zrobić zwłaszcza, że coś się zbliżało. Czymkolwiek to coś było, wątpliwe aby miało dobre zamiary. W tym domu nie było nic, czemu można by było całkowicie zaufać. Tylko kot mógł wydawać się trochę przekonujący, o ile mówił prawdę. Jego uległość mogła być tylko chwytem retorycznym, aby Marcelek robił to, co kocur chciał. Jednakże Marcelino nie był człowiekiem złośliwym i póki jemu samemu nie działa się krzywda, to nie było też potrzeby aby robić ją kocurowi. Przynajmniej póki co. - Dobra... Niech będzie po twojemu - rzekł ponuro do kocura, zakładając pierścień na wskazujący palec lewej ręki. - A jeśli reinkarnacja jest tym, co spotyka nas po śmierci, to w żadnym wypadku nie chciałbym zostać kotem - dopowiedział, po czym pośpiesznie przyłożył pierścionek do maszynerii. Gdyby coś się miało stać niezwykłego, to może jeszcze zdążyłby na to jakoś zareagować. Gorzej jeśli nie. Ale cóż... Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba. Chociaż, jak kto uparty, to się kłócić może, ale Marcelek do kłótliwych nie należał, tylko od razu w pysk dawał.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Wiejska posiadłość Wto Paź 17 2017, 23:16
MG:
Marcelek podjął decyzję, a pierścień wylądował na jego palcu. Chwilę później zaś, zgodnie z wskazówkami kota, pierścień dotknął maszynerii. Ta wydała z siebie ostatnie kilka podrygów i odgłosów, następnie kompletnie się zatrzymała, by po chwili stanąć w płomieniach. Samozapłon? Może nie do końca "samo", biorąc pod uwagę działania Marcela, lecz faktycznie maszyna po chwili była już tylko popiołem, który łatwo byłoby zdmuchnąć na cztery strony świata. Płomień który maszynerię strawił musiał być magiczny, bo ciężko było sobie wyobrazić, by zwykły ogień tak doszczętnie zamienił machinę w proszek.
Cokolwiek toczyło się na dole w kierunku Marcela nagle toczyć się przestało, a sam chłopak poczuł dziwne mrowienie po środku pleców, które dość ciężko było wyjaśnić. Kotka zdążyła zniknąć z pola widzenia, także Marcel nie mógł nawet z nią skonsultować tego co się tutaj stało. Po chwili zaś drzwi otwarły się, a do pomieszczenia wkroczył z zadowoloną miną... pracodawca chłopaka.
- Dobra robota. - rzucił z uśmiechem na widok chłopaka. - Nie byłbyś zainteresowany dalszą pracą dla mnie? - dość bezpośrednio, a nawet bezczelnie zaproponował. Marcel czuł jednak, że osoba ta była nieco inna od tej, którą początkowo spotkał przed budynkiem razem ze swoją koleżanką. Mężczyzna, który się przed nim pojawił z jakiegoś powodu emanował niesamowitym stopniem pewności siebie, której dość brakowało mu wcześniej.
Tak czy siak... Marcelowi udało się wykonać założony cel, ale nie opuścił jeszcze terenu posiadłości, a jego pracodawca patrzył na niego cierpliwie czekając na odpowiedź.
Stan postaci: Marcel - 60MM, boleśnie obity bark, rozcięty łuk brwiowy nad prawym okiem, opuchnięta prawa dłoń - ciosy mogą być słabsze, mniej celne, pomarańczowa łuna wokół ciała, poczucie posiadania czegoś nowego, które jeszcze w tym momencie się nasiliło.
Mikoto - NA TEN MOMENT: pogrążona w ciemności niejasnego (hehe) pochodzenia, możesz odpisać kiedy ci się zachce, ale jeśli Marcel zdąży skończyć misję przed twoim odpisem i wyjaśnieniem sytuacji, to różnie może się to dla Ciebie skończyć, lewy policzek lekko "pali", ucho lekko "pali", widzi mroczki przed oczyma po walnięciu "się" własną dłonią, zmysły lekko przytępione, brak noża
Marcel
Liczba postów : 257
Dołączył/a : 25/03/2016
Temat: Re: Wiejska posiadłość Pią Paź 20 2017, 23:47
Zaprawdę, Marcelino nie miał pojęcia co się może stać i co wyniknie z jego ryzyka. Jednakże, jak się okazało, wszystko w miarę dobrze się skończyło. Maszyna wybuchła, zjawił się pracodawca, a Marcelek został nawet pochwalony za dobrze wykonaną pracę. Na czymkolwiek ona by nie polegała... Było dość nietypowo, ale jednak się udało. Lecz czy Marcelek zrobił wiele? Wiele dziur i zniszczeń, co najwyżej. Ucierpiało tylko kilka drzwi i trochę podłogi, ale nie wyglądało na to, żeby to pracodawcy przeszkadzało. Nikt też co prawda nie umarł, choć bywało ku temu blisko. I padła oferta dalszej pracy. Marcelino ze zdumienia aż podrapał się po głowie. - Zależy na czym miałaby polegać - odpowiedział. - I w sumie przydałoby się parę wytłumaczeń, tak dla większego spokoju. Na przykład co się stało z tą dziewczyną, która rzekomo miała ze mną współpracować? I... Co tu się właściwie działo? Czym było to coś w piwnicy? I ta rzecz, co ją przyszło mi zniszczyć? - postawił swoje warunki Marcelek. Może i wykonał swoje zadanie i te sprawy nie były już zbytnio istotne, ale jednak był ich ciekaw. Tak, żeby mu było później łatwiej zasnąć.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Wiejska posiadłość Sro Paź 25 2017, 16:33
//Sugeruję zmienić kolorek, bo strasznie ciężko sie go czyta na tym tle ;)//
MG:
Tak, wyglądało na to, że Marcel wygrał jakiś dziwny los na loterii, który sprawił, że jego zadanie tutaj nie było aż tak trudne, jak mogło się wydawać. Lecz czy tak było na pewno? Być może chłopak po prostu podejmował dobre decyzje, którymi udało mu się wykaraskać z trudniejszych sytuacji i zażegnać te, które nie były specjalnie dla niego pomyślne. Teraz był czas by zadać pytania, a z czasu tego Marcel skwapliwie skorzystał, Arata zaś słuchał jego wypowiedzi z delikatnym, uprzejmym uśmiechem na ustach, nie pośpieszając go w żaden sposób ani nie przerywając. - Oczywiście. - zgodził się z Marcelem po chwili, najwyraźniej zamierzając faktycznie odpowiedzieć na wszystkie jego pytania. Następnie pstryknął palcami, a u jego boku pojawiła się Mikoto. Wpatrywała się teraz bezpośrednio w Marcela, nie mrugając kompletnie. Marcel czuł też, że z jakiegoś powodu dziewczyna ta jest inna od tej, z którą zaczynał misję. - Znalazłem ją na parterze, rozdzieliliście się w trakcie wykonywania zadania? To mogło być niebezpieczne, całe szczęście, że żadnemu z was nic się nie stało. - powiedział zadowolony z tego faktu mężczyzna. Mikoto natomiast kompletnie się nie odzywała, Arata zaś zaczął odpowiadać na kolejną z kwestii poruszonych przez Marcela. - To moje domostwo. Cóż, jedno z wielu miejsc, w których czasami przebywam przez dłuższy czas. Można powiedzieć, że do pewnego stopnia lubię eksperymentować, a jako dżentelmen nie lubię gdy moje eksperymentowanie przeszkadza innym, dlatego staram się to robić z dala od innych. Co do tego czegoś w piwnicy... to dość nieprecyzyjne pytanie. Czy pytasz o to, co w piwnicy znajdowało się wcześniej, czy o to co teraz znajduje się w tobie? - uśmiech Araty zamienił się teraz w dość pytające wejrzenie, zaś jego wzrok spoczął na brzuchu Marcela z jakiegoś powodu. Gdy Marcel pokierował swój wzrok w tym samym kierunku zobaczył dość nietypowy widok.
Z jego brzucha wystawała macka. Obślizgła, nie za długa, wystająca ledwie kilkanaście centymetrów od faktycznego korpusu mężczyzny macka. Pomarańczowa łuna wydawała się otaczać zarówno chłopaka, jak i mackę, coś mu w ten sposób chyba sugerując. Co do ostatniej odpowiedzi to Arata chyba powiedział, że było to urządzenie, które blokowało mu dostępu do swojego miejsca zamieszkania. Chyba. Mógł powiedzieć coś jeszcze, ale Marcel zafiksowany był w tym momencie na macce. Nie krwawił z regionu brzucha. Nie czuł żadnego bólu. Macka jednak wyraźnie tam była.
Stan postaci: Marcel - 60MM, boleśnie obity bark, rozcięty łuk brwiowy nad prawym okiem, opuchnięta prawa dłoń - ciosy mogą być słabsze, mniej celne, pomarańczowa łuna wokół ciała, poczucie posiadania czegoś nowego, które jeszcze w tym momencie się nasiliło, z Twojego brzucha wystaje macka, nie odczuwasz jednak z tego powodu fizycznego dyskomfortu
Mikoto - NA TEN MOMENT: pogrążona w ciemności niejasnego (hehe) pochodzenia, możesz odpisać kiedy ci się zachce, ale jeśli Marcel zdąży skończyć misję przed twoim odpisem i wyjaśnieniem sytuacji, to różnie może się to dla Ciebie skończyć, lewy policzek lekko "pali", ucho lekko "pali", widzi mroczki przed oczyma po walnięciu "się" własną dłonią, zmysły lekko przytępione, brak noża
Marcel
Liczba postów : 257
Dołączył/a : 25/03/2016
Temat: Re: Wiejska posiadłość Czw Paź 26 2017, 19:59
Coraz mniej się to wszystko Marcelkowi podobało. Mikoto była taka jakaś dziwna. Może za dużo wypiła? Może za mało? Albo ten dom źle na nią wpłynął, że stała się taka, jaka była. No ale ważne, że żyła! Tylko coś niezaprzeczalnie było w niej nie tak. Cóż jednak Marcelek miał na to poradzić, skoro dalej był niezbyt świadom tego co zaszło. Odpowiedzi Araty mogłyby się wydawać logiczne, ale sposób w jaki się przy tym uśmiechał nieco irytował Marcelego. Niby wszystko było w porządku, wszystko się udało, należało się cieszyć, ale dziwy, z jakimi mierzył się Marcelek były zbyt dziwne, żeby wytłumaczyć je tak prostymi słowami. Możliwe, iż w tej chwili Marcelino po prostu sam sobie komplikował żywot. A może jednak nie? Kiedy usłyszał niesprecyzowaną odpowiedź Araty, sam również pytająco na niego spojrzał. Potem spojrzał na wyrastającą mu z brzucha mackę, no i wtedy to dopiero był szok! - Co do... - wykrztusił, cofając się dwa kroki. Nie mógł odwrócić wzroku od macki. Potrzebował kilku sekund, żeby złapać oddech, nieco ochłonąć i zorientować się, że jednak nic go nie rozrywa od środka. Nie było bólu, przynajmniej jeden pozytyw. Ale to, że macka na nim istniała, bynajmniej wcale mu się nie podobało. W pierwszym odruchu, spróbował ją chwycić oburącz, tuż przy samym brzuchu, aby ją ścisnąć, lecz wstrzymał się od tego, by ją wyrywać. Po prostu ją trzymał. - Co to ma znaczyć?! - zapytał wściekle Araty. Może i to nie była jego wina, a Marcelek prawdopodobnie sam sobie to zrobił, za sprawą tej dziwacznej księgi. Jednakże wściekłość była raczej naturalną reakcją, zaraz po szoku. W końcu na liście jego marzeń nie było takiego punktu, że miałby zacząć w sobie hodować ośmiornicę. Macki zaś były mu trochę nie do twarzy. Niewątpliwie było też wiele innych powodów, które tłumaczyłyby zirytowanie Marcelego. Nadmiar wściekłości mógł natomiast bardzo gwałtownie eksplodować, lecz ciężko było określić w którym kierunku ów wybuch mógłby zostać skierowany.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Wiejska posiadłość Nie Paź 29 2017, 19:12
MG:
Arata przyglądał się Marcelowi i jego reakcji na mackę przyjmując przy tym zadumaną pozycję na podparcie się jedną ręką, łokieć tejże opierając na drugiej, niemal jak jakiś dumający nad dziełem sztuki artysta. Przy tym jednak dał spokojnie czas chłopakowi na ochłonięcie i zapoznanie się z sytuacją w jakiej się znalazł, cierpliwie i bez pośpiechu, wyglądał też teraz jak osoba, która posiada cały czas we wszechświecie i nie ma problemu z sprezentowaniem części tegoż mężczyźnie.
- Rozumiem kompletnie twoje zdenerwowanie Marcel. Będąc całkowicie z tobą szczerym... mogę tylko gdybać co dokładnie się tutaj stało. Jak mówiłem wcześniej, badam pewne rzeczy w miejscu pozbawionym tłumów by tego rodzaju wypadki jeśli już to przydarzały się mi. Jeśli chciałbyś bym zaryzykował moją teorię... - oczy Araty zwęziły się nieco, a u niego samego widać było gwałtowny wzrost zainteresowania tematem. - Rekolor znajdujący się w piwnicy, te właśnie macki, normalnie powinny pozostawać w stanie uśpienia. Nie powinien nawet posiadać materialnej formy i powinien odpowiadać tylko na bardzo konkretne i jasne bodźce... lub na kogoś o podobnej duszy co były posiadacz. Osobiście skłaniałbym się ku tej drugiej możliwości, o ile oczywiście nie powiesz mi, że zdążyłeś zastosować w trakcie misje jakieś dziwne specyfiki lub magię. - mężczyzna lekko przekrzywił głowę w pytający sposób, wyraźnie dając teraz czas mężczyźnie na zastanowienie się nad tym co powiedział, jednocześnie podchodząc bliżej do Marcela. - Niezależnie od tego, nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. - rzucił, przybliżając własną rękę do macki Marcela, która w odpowiedzi momentalnie schowała się z powrotem w ciało chłopaka, pozostawiając jego brzuch kompletnie nienaruszonym. W tym momencie Marcel wrócił do swojej normalnej kondycji, nie miał już niczego dodatkowego wystającego z siebie, wszystko więc wydawało się być na miejscu.
- To jak, zechcesz pracować dla mnie? Miałbym dla ciebie kilka spraw do wykonania. Przy okazji też poznałbyś się lepiej ze swoją nową zdolnością. -
Stan postaci: Marcel - 60MM, boleśnie obity bark, rozcięty łuk brwiowy nad prawym okiem, opuchnięta prawa dłoń - ciosy mogą być słabsze, mniej celne, pomarańczowa łuna wokół ciała co ciekawe już zniknęła, poczucie posiadania czegoś nowego wciąż jednak jest w chłopaku Mikoto - NA TEN MOMENT: pogrążona w ciemności niejasnego (hehe) pochodzenia, możesz odpisać kiedy ci się zachce, ale jeśli Marcel zdąży skończyć misję przed twoim odpisem i wyjaśnieniem sytuacji, to różnie może się to dla Ciebie skończyć, lewy policzek lekko "pali", ucho lekko "pali", widzi mroczki przed oczyma po walnięciu "się" własną dłonią, zmysły lekko przytępione, brak noża
Marcel
Liczba postów : 257
Dołączył/a : 25/03/2016
Temat: Re: Wiejska posiadłość Sro Lis 01 2017, 21:14
Powiada się, że zawsze ma się jakiś wybór. Niewątpliwie i Marcelino mógł teraz zacząć się wykłócać, sprzeciwić się, zbuntować i uciec. Jednakże taka decyzja wydawała mu się nie dość, że niekorzystna, to jeszcze całkowicie bezsensowna. Postanowił zatem przyjąć do siebie wytłumaczenia Araty. Jakby nie patrzeć, to sam się w to wszystko wpakował, ale co by było, gdyby na jego miejscu znalazł się ktoś inny? Magiczne eksperymenty często mają różnorakie efekty, ale raczej nie są powszechnie zakazane, dopóki nikomu nie wyrządzają krzywdy. Natomiast Arata był na tyle rozważny, że przeprowadzał je z dala od cywilizacji i w razie czego istniała szansa, żeby im zapobiec. Mimo wszystko, wciąż nie wzbudzał pełni zaufania w Marcelim, ale właściwie, to na świecie istniało bardzo niewiele osób, którym to Marcelino byłby w stanie zaufać. Przeważającym argumentem w tej sprawie było jednak to, co działo się wewnątrz Marcelego. Może i mag mógłby biegać po jakichś znawcach magicznych, egzorcystach, psychoterapeutach, szukając dla tego wytłumaczenia, lecz mógłby się to okazać zbędny wysiłek. Arata zdawał się obecnie wiedzieć najwięcej. Marcelino wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze. - To zależy od tego, na czym te sprawy miałyby polegać - odparł bez większego entuzjazmu. - Jeśli będzie to korzystne i nie sprowadzi na świat zagłady, ani nie zrobi mi z mózgu jeszcze większej papki, to chyba mógłbym się zgodzić - dodał, po czym wzruszył ramionami. Z jednej strony wszystko wciąż wydawało mu się dziwne, ale z drugiej, nie miałby co narzekać na brak zajęć. A i może przy dobrych okolicznościach w jakiś sposób przyczyni się dla świata, dla ludzi, lub czegoś innego. Należało się skupić na pozytywach! Tyle, że z Marcelego nie był z reguły zbyt pozytywny i radosny człowiek. Zwłaszcza kiedy miał świadomość, iż coś obcego w nim egzystowało, a on nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, co to było. Ale być może istniał sposób, żeby się dowiedzieć. Zatem Marcelino postanowił skorzystać z okazji i przystać na warunki Araty.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Wiejska posiadłość Pią Lis 03 2017, 03:18
MG:
- Oczywiście, to całkowicie zrozumiałe. Nie, nie sprowadzi to na świat zagłady. - słowa Araty były wyraźne, konkretne, a przede wszystkim pozbawione choćby cienia nuty właściwej kłamstwom. Może był świetnym kłamcą, może był kompletnie przekonany co do zasadności swoich działań, to Marcel musiał ocenić już całkowicie sam. - Co do twojego mózgu, to nie mogę obiecać, że pozostanie taki jak teraz. To czego się dowiesz i nauczysz nie jest w 100% zależne ode mnie. Nie panuję nad Twoimi myślami. Za to w ramach zlecenia wydaje mi się, że dowiesz się nieco więcej na temat swojej zdolności. - Arata odszedł kilka kroków na bok, a w międzyczasie jego kotka wskoczyła zwinnie na jego ramię, gdzie pozostała niewzruszona, przyglądając się Marcelowi bez słowa.
- Twoja zdolność może być jednak problemem. Dopóki jesteś w tym miejscu, aura tego budynku i moja własna moc mogą powstrzymywać jej wpływ i nieokiełznane działanie. Gdy jednak stąd wyjedziesz... to może być bardziej problematyczne. Jest co prawda jeden sposób na to, by całkiem zapanować nad zdolnością, ale... jest on nader problematyczny i dość inwazyjny, jeśli chodzi o twoją osobę. Nie wiem czy ci się spodoba. - mówił Arata, obrócony teraz do Marcela plecami. - Istnieje też szansa, że opanujesz swą zdolność na własną rękę, bez mojej pomocy. Zastanów się chwilę nad tym. W międzyczasie opowiem ci o twoim zadaniu, byś wiedział na co się być może porwiesz. Zaczekaj proszę chwilę. - po tych słowach Arata zszedł po schodach na piętro niższe. Marcel miał moment czasu by sobie wszystko poukładać w głowie zanim jego zleceniodawca wrócił z kawałkiem papieru, który po dokładniejszym przyjrzeniu się wyglądał jak mapa.
- Jest takie miejsce, gdzie można dowiedzieć się więcej na temat rekoloru. Do miejsca tego wpuszczani są tylko nieliczni spełniający konkretne warunki. Ja tych warunków nie spełniam, ty... od niedawna już tak. - tu wzrok mężczyzny padł na brzuch chłopaka. Było jasne co Arata miał na myśli. Po chwili mężczyzna wyciągnął w kierunku Ryrurgryrsiererwircza mapę. - Dotrzesz tam, zapoznasz się z ludźmi tam żyjącymi, będziesz podpatrywać, zbierać informację, czytać księgi, pytać. Będziesz czujny i dociekliwy, a jednocześnie nie dasz po sobie poznać tego, że pracujesz dla kogoś innego. Oni tam się uczą, studiują i modlą. Mikoto pojedzie tam z tobą. Ją też przyjmą. Zgoda? -
Marcel
Liczba postów : 257
Dołączył/a : 25/03/2016
Temat: Re: Wiejska posiadłość Pią Lis 03 2017, 17:46
Mimo, iż Marcelino zdołał się nieco uspokoić, to wciąż pozostawał trochę nerwowy. Nie na tyle, żeby wtrącać jakieś złośliwe uwagi, ale na tyle, by krzywo patrzeć na Aratę. Nie był w stanie w pełni odetchnąć, nawet kiedy ten już sobie poszedł. Marcelino oparł się o ścianę i zaczął rozmasowywać skronie, zastanawiając się nad tym, w co takiego właśnie się wpakował. Mamusia jednak uczyła, żeby brać odpowiedzialność za własne błędy, przyjmować je i w miarę możliwości naprawiać. Co prawda Marcelino nie miał zbytnio ochoty na remontowanie domu Araty, w którym narobił kilka dziur i popsuł parę drzwi. W głębi serca jakoś się cieszył z tego powodu, że Arata nic nie wspominał o zniszczeniach. Może nawet jakoś dzięki temu Marcelino nabrał do niego innego podejścia. Sprawiał w końcu wrażenie prostego badacza. Czemu miałby mu dalej nie pomagać? Przecież w razie gdyby sprawy obrały zły obrót, to przecież Marcelino mógłby się wycofać. Przemyślał to sobie i poczekał na powrót pracodawcy. Milczał, kiedy Arata mówił, a kiedy skończył, Marcelino krzywo się uśmiechnął. Byłą bowiem taka sprawa, która wydała mu się całkiem zabawna w tym całym zadaniu. - Owszem, mógłbym się tego podjąć, ale... Czy ja wyglądam na mnicha? Uczonego? Poszukiwacza wiedzy? Wątpię, aby ugrupowanie uczące, studiujące i modlące czuło się komfortowo w moim towarzystwie. Sam również czułbym się dość niekomfortowo, gdyby wtopienie się w tłum wymagało ode mnie zgolenia się na łyso - rzekł szczerze Marcelino. Nie miał wcale zamiaru zaniżać swoich kompetencji, jakoby to zadanie wykraczało poza zakres jego możliwości, ale jednak wydawało mu się dość dziwne. - Mogę jednak spróbować - dodał po chwili, spoglądając na swój brzuch. - Jeśli to ma jakoś wyjaśnić o co z tym chodzi. Być może wszystko, co spotkało Marcelego w tym miejscu miało jakiś większy sens. Możliwe, że nawet mogło przynieść więcej dobrego, aniżeli złego. Na ten moment ciężko było zdecydować, ale wycofanie się niczego by nie wytłumaczyło. Zatem Marcelino, tak jak nakazywała mu jego natura, postanowił działać. Iść dalej przed siebie.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Wiejska posiadłość Pon Lis 06 2017, 03:49
MG:
- To nie ma żadnego znaczenia. Szybko zobaczysz, że nie trzeba być mnichem czy uczonym, jak to mówisz, by zostać przyjętym przez nich z otwartymi ramionami. W dużej mierze sam fakt posiadania przez ciebie rekoloru wystarczy, by uczynić ich szczęśliwymi i otworzyć zamknięte dla mnie drzwi. Ba, w teorii możesz poprosić ich o pomoc w nauce panowania nad twoim nabytkiem, choć to już zależy od ciebie. Ja w twoje sprawy nie chcę ingerować bez twojej wyraźnej zgody na to. - wyjaśnił sytuację Arata. Pominął jednak kwestię zgolenia się na łyso. Być może uznał, że Marcel żartował? - Cieszę się jednak, że zamierzasz mi pomóc! W takim razie będę chciał byś wyruszył najszybciej jak się da. - mężczyzna podał Marcelkowi mapę, która miała prowadzić do odpowiedniego miejsca, a następnie wyciągnął w jego kierunku dłoń, ściskając mocno i stanowczo wolną dłoń chłopaka. - Będę też oczekiwał twojego powrotu za jakiś czas. Chyba, że masz jeszcze jakieś pytania do mnie? -
Mikoto nie odzywała się kompletnie przez cały ten czas, gdy Arata jednak powiedział swoje, kobieta bez słowa stanęła po boku Marcela. Najwyraźniej, tak jak Arata mówił, ona zamierzała towarzyszyć chłopakowi.
(zasadniczo możesz zrobić z/t jeśli nie masz żadnych dodatkowych na ten moment pytań - jak zrobisz zt, napisz do mnie PW, a ja założę temat z dalszą częścią Twoich przygód i podeślę link na PW - rzecz jasna o ile faktycznie chcesz/Marcel chce)
Koniec misji: Marcel - 35PD, 25.000 klejnotów, potencjał do opanowania zdolności panowania nad mackami pozyskanymi w trakcie zadania, dziwna księga z napisem Sherl (połowa kartek wyrwana)
Mikoto - po pewnym czasie znalazłaś się w swoim łóżku, nie do końca pewna tego co się właściwie działo. Pamiętałaś wszystko z miejsca, które odwiedziłaś podczas misji, ale nie tylko wspomnienia Ci zostały. Cokolwiek złapało Cię wtedy w posiadłości, do teraz dawało o sobie znać. I to w najgorszy możliwy sposób - wpływało na Twoje wizje. Co drugą wizję zamiast faktycznej wizji przyszłości miałaś wizje koszmarów pełnych cierpienia i bólu. Jeśli taka wizja przydarzyła Ci się akurat, to bolało do tego stopnia, że zaklęcia i siły witalne po ataku osłabione były na czas 2 postów o 1/4 swojej naturalnej mocy. Sama wizja była dotkliwa i potrafiła całkowicie rzucić dziewczynę na kolana, a w gorszym wypadku nawet doprowadzić do omdlenia.
Ostatnio zmieniony przez Kirino dnia Pon Maj 07 2018, 21:56, w całości zmieniany 1 raz
Marcel
Liczba postów : 257
Dołączył/a : 25/03/2016
Temat: Re: Wiejska posiadłość Nie Lis 12 2017, 20:33
To całe ugrupowanie uczonych wydawało się Marcelkowi nieco podejrzane. Może i mogliby dać mu odpowiedzi na to, co siedzi w jego brzuchu i co z tym należy uczynić, ale jaką mogą przy tym zrobić mentalną krzywdę Macelemu. Co jak co, ale Marcelino nie byłby zadowolony z perspektywy, gdyby przyszło mu trafić między wyznawców Wielkiego Pieroga, którego miałby wyznawać razem z nimi. Mniejsza o to, dlaczego pomyślał o Wielkim Pierogu. Równie dobrze mogło to być cokolwiek innego, ale po prostu to była pierwsza rzecz, jaka przyszła Marcelkowi do głowy. Zaś z drugiej strony... Czy mógł sobie pozwolić na wybrzydzanie? Gdyby zaczął pytać szczegółowo o tych uczonych, to zapewne dużo pytań mogłoby paść, od bardzo ogólnych, po bardzo szczegółowe. Ale czy one cokolwiek by zmieniły? Marcelino już i tak podjął decyzję. - To chyba wszystko. Postaram się wyruszyć kiedy to tylko będzie możliwe. A zatem, bywaj - powiedział, po czym skierował się w stronę wyjścia. Zrobił dwa kroki i upewnił się, czy kotka szła za nim. Jakoś nieszczególnie przeszkadzało mu, że miała mu towarzyszyć. Nawet mogło to się okazać korzystne. Wszakże kotka już wykazała przejawy współpracy. W pewnym stopniu dało się jej zaufać. Przynajmniej w tej kwestii, że Marcelego zabić nie chciała. Chyba... Mniejsza o to. Komu w drogę, temu czas, czy jakoś tak. Marcelino wziął mapę, zerknął na to gdzie miał iść. No i poszedł...
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.