I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Średnich rozmiarów posiadłość, o której na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że swoje musiało kosztować i jej wybudowanie, i jej utrzymanie. W oczy rzucają się niebieskie okna, przywodzące na myśl brytyjskie budki policyjne, a także bliska obecność stawu opatrzonego niewielkim molo. Obok głównego budynku posiadłości znajduje się mniejszy, prawdopodobnie przeznaczony do celów gospodarczych. Aby wejść na teren posesji i znaleźć się przed drzwiami budynku trzeba najpierw przejść przez kamienną bramę - część muru wybudowanego z tego samego budulca, który otacza całą posiadłość. Staw znajduje się poza jego obszarem.
MG:
Pracodawca wyznaczył teren pierwszego spotkania na miejscu, w którym miała odbyć się sama misja, to jest tuż obok posiadłości, którą odzyskać mieli dla niego zakontraktowani magowie. Wróć - jeden mag, jeden niemag. Najwyraźniej nie miał on specjalnych problemów z tym faktem, tak długo jak obiecywano mu, że wszystko pójdzie zgodnie z planem. Na miejscu miała na nich czekać osoba, która wyjaśni im dokładnie cel misji, a także odpowie na wszelkie potrzebne pytania i gdy magowie zmierzali w kierunku posiadłości, jednocześnie podziwiając okoliczną przyrodę i zwracając uwagę na spokój jaki panował w tym miejscu, mogli dojrzeć ze na niewielkim kamiennym molo tuż przy stawie stała osoba płci męskiej o czarnych włosach i w okularach. Widząc nadchodzących facet uśmiechnął się do nich, wyraźnie w ten sposób dając im do zrozumienia, że się ich spodziewał.
Autor
Wiadomość
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Wiejska posiadłość Pon Cze 19 2017, 01:49
MG:
Mikoto:
Na pierwsze pytania dziewczyny Marcelek nie odpowiedział, a ból odczuwalny na ramieniu dziewczyny stawał się coraz bardziej dojmujący. Już gdy zamierzała uderzyć go w najcenniejsze dla każdego mężczyzny miejsce na własnym ciele, poczuła, że kolejna wizja dopadała ją niemalże jak Filip z konopi. Sama świadoma była tego, że był to jeden z najgorszych momentów na otrzymanie wizji, zwłaszcza gdy dojrzała kompletnie pozbawioną wyrazu, nieludzką twarz swojego "kolegi" z zespołu. W oglądanej wizji, która nie trwała zbyt długo, widziała siebie tłumaczącą coś Marcelowi, który z niepewną miną i zaciśniętymi pięściami przyglądał się dziewczynie. Wyglądało to tak, jakby przyjął pozycję do pojedynku w ringu bokserskim. Przynajmniej tak się wydawało Mikoto. Chwilę później wizja się skończyła, a Mikoto leżała na ziemi, zaś okrakiem siedział na niej Marcel. Mikoto czuła, że jej lewy policzek jest boleśnie obity, a Marcel wyraźnie zamierzał się do zadania jej ciosu w prawy policzek.
Marcel:
Chłopak toczył swoją, jakże podobną do tej drugiej, walkę, zarówno fizycznie, jak i wewnętrznie samemu ze sobą. No bo jak to tak uderzyć kobietę, prawda? Przecież kobiety są delikatne i cholera wie czy nie złamią się od byle uderzenia, więc trzeba postępować ostrożnie. I teraz MG postanowił podjąć własną, niezależną kompletnie decyzję, bo nie był pewien jak postąpić w sprawie zaklęcia i ciosu wykonanego przez Marcela. No bo cios to cios, a pstryknięcie to jednak pstryknięcie. I właśnie z powodu tej delikatności chłopak nie pozbył się tak całkowicie swojej przeciwniczki i nie odrzucił jej na faktyczne pięć metrów, choć zdecydowanie zdołał przerwać jej zabiegi względem własnej osoby. Mało tego - dystans pomiędzy nimi niespecjalnie się zmienił, tyle tylko, że Mikoto nieznacznie wzdrygnęła się po jego ciosie, jakby podleciała w górę na kilka centymetrów i opadła z powrotem na chłopaka, nie wyrządzając mu żadnej krzywdy. Wypuściła za to z ręki butelkę, której ostry kraniec przejechał dość przypadkowo po łuku brwiowym chłopaka, wywołując dość uciążliwe krwawienie. Które, dodatkowo utrudniło mu postrzeganie tego co wokół. Nie będąc pewnym tego co planowała kobieta musiał zaplanować swoje kolejny ruchy. A ona na jego pytania nie odpowiedziała.
Stan postaci: Marcel - boleśnie obity bark, rozcięty łuk brwiowy nad prawym okiem Mikoto - lewy policzek mocno "pali", wyraźnie został obity chwilę wcześniej
Marcel
Liczba postów : 257
Dołączył/a : 25/03/2016
Temat: Re: Wiejska posiadłość Pon Cze 19 2017, 20:57
Sprawy nie układały się najlepiej po myśli Marcelego. Nie miał pojęcia jaki dziewczyna mogła mieć powód, żeby go atakować. Upiła się? Nie lubiła go? Chciała zgarnąć całą chwałę i pieniądz dla siebie? Tak czy inaczej, zagrażała Marcelemu. I to był właściwie jedyny powód, dla którego Marcel mógłby z nią walczyć. Bo tak właściwie, to nic do niej nie miał, ale gdyby nie była kobietą, to delikwentowi prędko dałby po pysku. Niestety... Marcelino dla kobiet był zbyt dobrym człowiekiem... Nawet gdyby posłała w jego stronę litanię wyzwisk, groziłaby mu wszelkiego rodzaju bronią, to nie był w stanie uderzyć kobiety... Postanowił więc zrobić coś, czego w zwykłej walce nigdy by się nie dopuścił, ale walka z kobietą zwykłą walką nie była. Zdecydował wykonać taktyczny odwrót... Więc jeśli Mikoto dalej by się na nim znajdywała, to złapałby ją za ramiona, odrzuciłby ją na bok, po czym pomknąłby do drzwi po lewej stronie, za którymi by się zamknął. Już wolał się mierzyć ze stadem potworów, niż z jedną niewiastą... Przed walką z takimi nie miałby żadnych skrupułów, a nawet sprawiłaby mu radość. Zatem jakby się tylko zamknął w pobliskim pokoju, to jedną ręką przytrzymałby drzwi, żeby Mikoto za nim nie weszła, a drugą przyłożyłby sobie do krwawiącej skroni. Następnie rozejrzałby się, z czym miał znowu do czynienia. Możliwe, że to wszystko była wina tego dziwnego domu... Dlatego Marcelino postanowił się skupić na swym zadaniu, zamiast na zbędnej walce, która choć problematyczna, nie mogła przecież powstrzymać Marcelego przed wypełnieniem jego obowiązku!
Mikoto
Liczba postów : 66
Dołączył/a : 12/11/2016
Temat: Re: Wiejska posiadłość Czw Cze 22 2017, 20:33
No niech szlag jasny trafi te wszystkie powalone wizje! Jeszcze na dodatek musiała jej się pojawić teraz przez co oberwała w ryj od tego cwela. Jak on śmiał?! Nie było czasu tego rozpatrywać. Była zbyt bardzo przerażona tym wszystkim co się działo. Ledwo zaczęła się jej pierwsza w życiu misja, a jej towarzysz okładał ją pięściami na podłodze. Nie wiedziała co się dzieję, a na dodatek wizja pokazała jej sytuacje z Marcelem, którą już kompletnie nie rozumiała. Nie miała jednak czasu się zastanawiać nad tym musiała się bronić, bo ten psychopata ją zabije. Początkowo zrobiła to co każdy w tej sytuacji, starała się zasłonić rękoma przed uderzeniami. Lepiej obrywać w ręce niż w twarz. Następnie, jak tylko będzie się znów zamachiwał i będzie okazja, zablokuje uderzenie tylko jedną ręką, a drugą postara się sięgnąć po sztylet i dźgnąć napastnika. Powinno to skutecznie przerwać jego ataki, a wtedy postara się zrzucić go z siebie, łapiąc go za ubrania i przewalając na bok. Kiedy już by to uczyniła, odsunęła by się jak najszybciej od przeciwnika, czołgając się w drugą stronę i podnosząc się z ziemi. Wbije w niego wzrok, oczekując tego co zrobi. Jeśli ją znowu zaatakuje... to ucieknie od niego. A jeśli nie będzie mogła, to postara się obronić sztyletem. Wbije go w niego czy coś, no cholera nie była jakimś wojownikiem, więc nie wiedziała dokładnie co robić. Nie chciała zginąć. I nie zamierzała do tego dopuścić.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Wiejska posiadłość Pią Cze 23 2017, 16:02
MG:
Marcel:
Bicie kobiet chłopakowi po prostu nie odpowiadało. Był prawdziwym dżentelmenem i dlatego nie mógł podnieść bezpośrednio ręki na swoją przeciwniczkę. Zamiast tego zdecydował się ją odrzucić na bok - co zresztą bez większego problemu mu się udało. Ba, nawet miał wrażenie, że dziewczyna waży jakby mniej niż na ile wyglądała, gdy tak sobie ją przerzucał jak węgiel na kopę. Gorzej, że tak jak węgiel wydaje charakterystyczny dźwięk gdy się go tak przerzuca, tak bardzo charakterystyczny dźwięk dało się usłyszeć po tym jak dziewczyna upadła na bok. Zupełnie jakby był to dźwięk łamanych kości. Liczba mnoga zamierzona. Choć całość nieopatrzona została żadnym jękiem ani okrzykiem bólu to Marcel czuć podskórnie mógł, że coś mogło nie pyknąć... ale co do cholery, czy dziewczyna była zrobiona z listewek jakichś? Gdy był już na równych nogach zdążył jeszcze zerknąć na nią - kompletnie się nie poruszała. Zupełnie jakby była... no. Czy lepiej było zignorować i ruszyć dalej? Na to pytanie mógł odpowiedzieć tylko Marcel.
Mikoto:
W niewygodnej sytuacji była nasza koleżanka, jednak dopóki się oddycha, dopóty się walczy. W tej sytuacji dość dosłownie. Najpierw jednak trzeba było przeżyć pierwsze uderzenie, a nie było ono wcale takie lekkie, choć też nie aż tak silne jak wskazywałby na to zamach i postura mężczyzny. Nie zmieniało to faktu, że ręce bolały, a sam cios przełamał gardę i trafił dziewczynę mniej więcej w ucho i to akurat cholernie zabolało. Kolejne uderzenie blokowała jedną ręką i szczerze nie było to najlepsze wyjście. Cios chłopak poniekąd wbił jej własną dłoń wprost w jej twarzyczkę, na chwilę zamraczając dziewczynę. Jej wolnej ręce udało się dosięgnąć sztyletu, ale gdy próbowała nim trafi i ugodzić przeciwnika, ten przyjął sztylet wprost na swoją dłoń. Na jego szczęście to nie ostrze skierowane było do wnętrza jego dłoni, a bok ostrza i dlatego skończyło się dla chłopaka tylko otrzymaniem niezbyt głębokiego cięcia. Dało to jednak tyle, że na chwilę cofnął rękę. Dalej jednak siedział na kobiecie.
Stan postaci: Marcel - boleśnie obity bark, rozcięty łuk brwiowy nad prawym okiem Mikoto - lewy policzek mocno "pali", wyraźnie został obity chwilę wcześniej, ucho cholernie "pali", widzi mroczki przed oczyma po walnięciu "się" własną dłonią, z nosa cieknie krew
Marcel
Liczba postów : 257
Dołączył/a : 25/03/2016
Temat: Re: Wiejska posiadłość Pią Cze 23 2017, 21:05
Choć dźwięk łamanych kości niebywale jest przyjemny dla ucha, to jednak nie w takiej sytuacji. Marcelek zacisnął mocniej zęby, wściekły na swe dłonie, że dokonały czegoś takiego. Ze swą siłą miał ten problem, iż nigdy właściwie określić jej nie mógł, ani w pełni nad nią zapanować. I teraz wyszły tego efekty. Albo to Mikoto rzeczywiście była ze szkła, że ją tak potrzaskało. Tak, czy inaczej, sytuacja dość niezręczna. Marcelino nigdy wcześniej nikogo nie zabił, co najwyżej obił pyska tak, że ktoś nie mógł chodzić, ale czegoś takiego to jeszcze nie dokonał. I bynajmniej nie zrobił tego celowo. Tylko cóż teraz? Sama chciała go zabić, a teraz czyżby nie żyła. Marcelino wziął głęboki wdech i powoli wypuścił powietrze. Najważniejsze, to aby się uspokoić i myśleć rozsądnie. Niby misja misją i głupio byłoby ją zawalić, ale Marcelek nie chciał mieć nikogo na sumieniu. Podszedł niepewnie do nieruszającej się Mikoto, by możliwie najdelikatniej przyłożyć jej dłoń do szyi, sprawdzając tętno. Potem jeszcze podsunął rękę pod jej nos, by sprawdzić czy oddycha. Jakby dawała oznaki życia, to odczułby ogromną ulgę. Uznałby ją za nieprzytomną i co najwyżej poprawiłby ją tak, żeby sobie siedziała. Lekko przyklepałby jej główkę i skupiłby się już w totalnym spokoju na zadaniu, czyli otwierałby sobie kolejne drzwi. Ale co jeśli istotnie nie żyła? Lub nie dawałaby żadnego znaku życia? Wtedy trochę spory przypał... Arata widział jak we dwoje ruszyli do jego domu. Poza tym, ukrywanie zwłok w domu pracodawcy było dla Marcelego czego by nie zniósł. Niby wiadomo, ryzyko zawodowe i tak dalej, ależ jak niby kontynuować misję z trupem? I jak się niby z tego trupa wytłumaczyć? Przypał, jak nic. No, ale skoro nie żyje, to nie będzie przeszkadzać, no i też nie ożyje. Czyli nie zwalniało to Marcelego z zadania, którego się podjął. Czyli też zacząłby dalej przeszukiwać dom, otwierając drzwi, ale z większym poczuciem winy. Wątpił, żeby wykonanie misji jakoś ułagodziło jego występek, lecz zupełnie nie miał pojęcia co niby innego zrobić. To niby normalne, że magowie i ludzie na misjach umierają... Ale nie zwalniało to ich towarzyszy z dokończenia misji. Zresztą, jaką to już miało różnicę... Przeszukiwanie pomieszczeń Marcelek zaczął tym razem od lewej strony, gdzie dochodziły odgłosy spania. Już niewiele w tym momencie myślał, po prostu robił, co do niego niby należało...
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Wiejska posiadłość Wto Lip 04 2017, 17:15
MG:
Marcel:
Marcel chyba zacżął odczuwać wyrzuty sumienia w stosunku do swojego czynu i zamiast ruszyć dalej z poszukiwaniami zbliżył się do dziewczyny. Ta faktycznie, wydawała się być całkowicie martwą - jej twarz zastygła w jednym wyrazie, jej ciało rozłożone bezwiednie na ziemi, żadnej jednak krwi ani śladów poza tym na jej ciele nie było, wszystko wskazywało na to, że po prostu jej ciało wzięło i przestało żyć. Chłopak przyłożył więc swoją dłonią jej szyi, niechybnie w celu sprawdzenia jej pulsu, a na pewno nie po to by sobie po prostu podotykać, to byłoby przecież obleśnie. I tak, chociaż pulsu u kobiety nie wyczuł, to chwilę później jego ciało odczuło coś kompletnie innego, a mianowicie kolano na wysokości swojego splotu słonecznego. Chłopak upadł na kolana, a kompletnie martwa Mikoto wysunęła się spod niego w dziwnie nieludzki sposób - Marcel wyraźnie widział, że przesuwała się tak, jak gdyby jej kości i stawy były nad wyraz giętkie. Gdy dziewczyna wysunęła się już całkowicie i podniosła się na nogi, nastąpił w końcu dla chłopaka moment, w którym złapał oddech i był w stanie coś zrobić. Był jednak na kolanach, a kobieta przed nim była niezbyt daleko i mogła zrobić co tylko się jej podobało. Co zaś zrobi Marcel?
Stan postaci: Marcel - boleśnie obity bark, rozcięty łuk brwiowy nad prawym okiem, lekkie problemy z łapaniem oddechu i ból brzucha Mikoto - lewy policzek mocno "pali", wyraźnie został obity chwilę wcześniej, ucho cholernie "pali", widzi mroczki przed oczyma po walnięciu "się" własną dłonią, z nosa cieknie krew
Pierwsze ostrzeżenie dla Mikoto za nieodpisywanie.
Marcel
Liczba postów : 257
Dołączył/a : 25/03/2016
Temat: Re: Wiejska posiadłość Sro Lip 05 2017, 18:00
Marcelek żył w przekonaniu, że co umarło, to nie żyło... Chociaż prawdopodobnie mogłoby znowu umrzeć. Wskrzeszanie, nekromancja i chodzące trupy nie były właściwie niczym dziwnym. Właściwie to Marcel bardzo chętnie powalczyłby sobie z taką armią zombie. Tylko, że akurat nie w tej chwili... Już wystarczająco skomplikowana sytuacja jeszcze bardziej się skomplikowała i Marcelemu było w tej chwili bardzo ciężko. Był poobijany, poraniony, w nie najlepszym ogólnie rzecz biorąc stanie. Śmierć mu jednak raczej nie groziła. Bynajmniej nie z obecnymi ranami. Może i nawet byłby jeszcze w stanie powalczyć, ale wciąż miał swoje opory... To, że dziewczyna teoretycznie nie dawała wcześniej oznak życia, a jednak się ruszała, wcale nie sprawiało, by Marcelino nabrał chęci do jej ponownego zabijania. Nawet pocieszająca była dla niego perspektywa, że nie obwinią go za jej śmierć. Uśmiechnął się lekko i postanowił, że walczyć nie będzie. Zamiast tego, skupi się na wykonaniu zadania. Jednak należy pamiętać, że sytuacja była trochę beznadziejna i należało się z jej jakoś wymsknąć. Na to jednak znajdował się jakiś sposób. W końcu Marcel był magiem. I to nie byle jakim. Dysponował najbardziej epicką i najbardziej wszechstronną magią. I na taką okoliczność miał ratujące zaklęcie. Uderzył więc Ciosem supermana! C, w kierunku najbliższych drzwi, w celu wycofania się z pola zagrożenia. Przeczuwał, że może zaboleć, ale przynajmniej da mu to jakąś szansę na przeżycie, nie ryzykując ponownym zabijaniem dziewczyny.
Mikoto
Liczba postów : 66
Dołączył/a : 12/11/2016
Temat: Re: Wiejska posiadłość Pią Lip 07 2017, 13:21
Cholera, cholera, cholera! Krzyknęła z bólu kiedy poszła uderzenie na twarzy. Niech to szlag! Dlaczego ją atakował? Przecież nie zrobiła nic złego. Jedynie poszła na misję magów, nie będąc magiem. Czy to przestępstwo? Kogo zresztą to teraz obchodzi?! Jak tak dalej pójdzie to ten blondyn zatłucze ją na śmierć, musiała działać. Nieważne jak drastyczne będą metody. Zacisnęła mocno zęby, czując jak z bólu zbierają jej się łzy w oczach. Nie chciała tu zginąć. Nie mogła. Krzyknęła ponownie, skupiając się z całych sił, by otrząsnąć się po uderzeniu. Następnie chwyciła wolną ręką za ubrania chłopaka, podciągnęła się do niego i z całych sił dźgnęła go sztyletem. Jeśli to by go nie zatrzymało to dźgnie jeszcze raz i jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze jeden raz, aż do skutku. gdy tylko będzie w stanie zrzuci go z siebie i odczołga się od niego jak najprędzej, próbując uspokoić ciężki oddech i patrząc się z przerażeniem na Marcela.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Wiejska posiadłość Pią Lip 07 2017, 15:57
MG:
Mikoto:
Czy to co Marcel się tego nie spodziewał, czy Mikoto była na tyle sprawna, a może po prostu miała szczęście - trudno było powiedzieć. Tak czy siak, sztylet dziewczyny zatopiony został w ciele chłopaka. Najpierw raz, potem dwa razy, następnie trzy i kilka jeszcze, tak dla pewności, by wiedzieć, że ten na pewno nie podniesie już na nią rękę. Nie można było się dziwić kobiecie, że chciała bronić się przed napastnikiem, dodatkowo tak brutalnym jak Marcel. Mało tego, pewnie każda policja uzna, że broniła się w ramach dozwolonych granic, choć te kilka nadmiarowych dźgnięć mogło nie podziałać na jej korzyść. Póki co jednak, dziewczynie udało się odczołgać od ciała chłopaka, nawet zaczęła już łapać oddech, obserwując jak miarowo w konwulsjach przedśmiertnych drga sobie ciało chłopaka...
A w międzyczasie nawiedziła ją kolejna wizja - jej samej, proszącej Marcela o przebaczenie. Czy to wyrzuty sumienia stroiły sobie z niej żarty i wpływały na normalnie działającą nieco inaczej zdolność dziewczyny? Ciężko było powiedzieć. Co natomiast można było powiedzieć, to to, że gdy ocknęła się ze swojej misji ciała chłopaka w pokoju nie było. Zamiast tego kobieta usłyszała hałas dochodzący gdzieś z korytarza głównego posiadłości.
Marcel:
Gdybym napisał, że Marcel zdążył ze swoim ruchem zanim kobieta go zaatakowała to skłamałbym. Prawdą natomiast jest, że gdy chłopak rzucał swoje zaklęcie, przy okazji rzucając sobą, to Mikoto po prostu z uśmiechem na ustach odeszła na bok, w bardziej ocienione miejsce pokoju, po chwili znikając z oczu chłopakowi, który "wytransferował się" wraz z drzwiami pokoju poza jego obręb. Faktycznie, trochę to bolało, ręka pulsowała bólem i wydawała się być nieco spuchnięta, nie była jednak złamana i dalej dawało się używać, choć ból który generowała mógł wpływać na siłę i pewność uderzeń chłopaka. Tak czy siak - znajdował się on z powrotem w korytarzu. I był sam. Mikoto nigdzie widać nie było.
Stan postaci: Marcel - 90MM, boleśnie obity bark, rozcięty łuk brwiowy nad prawym okiem, lekkie problemy z łapaniem oddechu i ból brzucha, opuchnięta prawa dłoń - ciosy mogą być słabsze, mniej celne Mikoto - lewy policzek mocno "pali", wyraźnie został obity chwilę wcześniej, ucho cholernie "pali", widzi mroczki przed oczyma po walnięciu "się" własną dłonią, z nosa cieknie krew, w delikatnym szoku po kombinacji
Marcel
Liczba postów : 257
Dołączył/a : 25/03/2016
Temat: Re: Wiejska posiadłość Pon Lip 10 2017, 02:50
Może i Marcelino nie był w najlepszym stanie, po wyleceniu wraz z drzwiami, ale przynajmniej nic mu już nie zagrażało. Chyba... Tak się przynajmniej Marcelkowi wydawało. Dzięki temu, że uciekł, unikając walki z kobietą, sprawiło, iż poczuł się lepszym człowiekiem. Co prawda było mu tak trochę dziwnie, ale zrobił to, co uważał za słuszne. Powstał zatem czym prędzej, otrzepał się z kurzu, wziął dwa głębsze oddechy i schował ręce w kieszenie. Bo tak trochę go bolały... Zachowywał jednak stałą czujność i gdyby coś miałoby go zaatakować, to wolał w swoim stanie nie wdawać się w żaden konflikt, a raczej ruszyłby przed siebie, by uciec schodkami na górę. A gdyby nic mu jednak nie zagrażało, to wszedłby po schodach, ale powoli. Tak się przy okazji zastanawiał co powinien zrobić. W głowie miał lekki zamęt. Niby misja, ale dziewczyna próbuje go zabić, on sam ją prawie zabił, ale jak się okazało ona żyła i znowu próbowała go zabijać, przez co musiał uciekać, przy okazji niszcząc drzwi. - Ja pierdolę... - rzekłby sam do siebie, zorientowawszy się, że zupełnie nie ogarniał sytuacji. Ta nie tyle, co go przerastała, co po prostu narobiła mu sporego zamieszania w umyśle. Nie wiedział przez to czy skupić się na swym zadaniu, czy na samej morderczej Mikoto, która gdzieś zniknęła, czy może najlepiej byłoby uciekać z tego domu, póki jeszcze był w stanie samemu chodzić.... Lecz jakby nie patrzeć, to obierając drogę na piętro, oddalał się od wyjścia. Możliwe, że już zaczęło mu odbijać. Tej możliwości jednak Marcelek póki co nie dopuszczał do zamętu swych myśli.
Mikoto
Liczba postów : 66
Dołączył/a : 12/11/2016
Temat: Re: Wiejska posiadłość Wto Lip 11 2017, 00:44
Cze...czemu on zniknął? Czemu jej wizję pokazywały coś co nie miało sensu? Dlaczego wszystko się tak popieprzyło na sam początek? O nie, tego już za wiele. Na trzeźwo tego nie przetrawi. Poza tym bolała ją cała twarz, to trzeba było się znieczulić. Sięgnęła do torby wyciągając z niej butelkę rumu i wzięła z niej porządny łyk. Potem kolejny. I następny, aż do opróżnienia naczynia. Po wypiciu odetchnie z ulgą, czując jak procenty buszują odprężająco po jej ciele. Miała nadzieję, że ból zaraz ustąpi, bo nikt nie lubił jak go bolało. Wytrze sobie też nos z krwi, a jeżeli będzie się nadal z niego sączyć to postara się zatkać nos kawałkiem bandaża, by zatamować krwawienie. Następnie pomału podniesie się ze swojego miejsca, powolnym nieśpiesznym krokiem podniesie z ziemi swoją fajkę i zaciągnie się z niej na rozluźnienie, wypuszczając jak najdłużej z płuc delikatny dym. Najchętniej to by teraz dała stąd dyla, najszybciej jak tylko się da. Ale nie mogła. Musiała zarobić, a nie wiedziała, kiedy trafi jej się następnym razem jakaś okazja na jakiś porządny klejnot. Tak więc musiała kontynuować i usunąć ten artefakt. Samemu...? Miała wątpliwości co ku temu, bo jej głupie wizje prawie zawsze się sprawdzały. A już drugi raz ujrzała w nich Żywego Marcela i jak z nim rozmawia. Zupełnie tak jakby z nim nie walczyła... Potrząsnęła głową masując sobie piekący policzek i z dużym niezadowoleniem oraz przestrachem ruszyła w stronę korytarza, podążając za źródłem dźwięków. Bo co ma do stracenia? Najgorzej będzie to duch i czmychnie stamtąd czym prędzej.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Wiejska posiadłość Sro Lip 12 2017, 14:41
MG:
Marcel:
W zasadzie, jeśli Marcel uznawał siebie za dżentelmena to miał prawo być z siebie dumnym. Na całe szczęście w posiadłości nie odnotował jeszcze obecności feministek, które mogłyby naskoczyć na niego za traktowanie kobiet jako słabszych i "niewartych" toczenia walki, dlatego spokojnie mógł skupić się dalej na wykonaniu zadania, mając jedynie gdzieś z tyłu głowy, że kobieta została z tylu. Nie podążała za nim, nie atakowała go, więc droga wolna, prawda? Marcel począł wdrapywać się na górę, po schodach, stopień po stopniu. Wszystko wydawało się całkiem spokojne w tym momencie, co jakiś czas słyszał tylko skrzypienie schodków pod sobą... aż w końcu skrzypienie przerodziło się w odgłos bardziej przypominający coś w rodzaju "trach". Marcel zdążył tylko spojrzeć pod swoją stopę by ocenić co się dzieje, a po chwili już leciał w dół. Odruchowo próbował złapać się czegoś upadając w ciemność po zniszczonym schodku, jednak to za co się złapał, a więc dalszą część tegoż, również oderwała się pod wpływem naporu jego własnej wagi. Chwilę później wylądował na ziemi - lekko obity, lecz na szczęście lądując na tyłku, więc większej krzywdy sobie nie zrobił. Ciekawsze było natomiast to, że chyba odkrył jakąś sekretną komnatę, bo wyczuwał wokół siebie dużo wolnej przestrzeni. Gorzej natomiast bo było tu całkowicie ciemno.
Mikoto:
Dziewczyna poświęciła dobrą chwilę na napicie się - ból faktycznie stał się nieco bardziej do zniesienia, choć raczej to ogólnie jej zmysły uległy lekkiemu przytępieniu. Nic strasznego jednak dla tak doświadczonej zawodniczki jak Mikoto, która przecież nie po raz pierwszy miała okazję szybko wchłonąć większą ilość alkoholu. Gdy skończyła już z piciem podniosła się na równe nogi i wyruszyła w kierunku dźwięku, który słyszała wcześniej. Teraz gdy wróciła na korytarz zdążyła dojrzeć, że drzwi jednego z pokojów leżały dosłownie obok tegoż, a wejście do pokoju stało otworem. Posługując się swoją pamięcią dziewczyna szybko skojarzyła, ze wcale nie powinno tak być, a jeszcze niedawno drzwi te znajdowały się na swoim miejscu. Po stronie przeciwległej zaś wyraźnie było słychać sapanie, teraz znacząco bardziej domagające się atencji. Mikoto miała dwoje drzwi do wyboru i musiała być już teraz przygotowana na to, co może się stać po przekroczeniu któregokolwiek z progów.
Stan postaci: Marcel - 90MM, boleśnie obity bark, rozcięty łuk brwiowy nad prawym okiem, lekkie problemy z łapaniem oddechu i ból brzucha, opuchnięta prawa dłoń - ciosy mogą być słabsze, mniej celne, boli tyłek od lądowania na nim Mikoto - lewy policzek lekko "pali", ucho lekko "pali", widzi mroczki przed oczyma po walnięciu "się" własną dłonią, zmysły lekko przytępione
Marcel
Liczba postów : 257
Dołączył/a : 25/03/2016
Temat: Re: Wiejska posiadłość Pią Lip 14 2017, 00:07
Uniwersalna magia Marcelka nie była przygotowana na ewentualność ciemności. Chłopak nie czuł się w tej chwili pewnie, chociaż... Już od samego wkroczenia do domu było tak jakoś dziwnie. I teraz do tego doszedł jeszcze niezbyt przyjemny upadek, przenoszący do innej lokacji, jaką było ciemne, rozległe pomieszczenie. Pierwszym co zrobił Marcelino po spadnięciu, to powoli wstał. Już wystarczająco był obolały, żeby się gwałtownie zrywać. Potem się powoli rozejrzał, by to uświadomić sobie, jak ciekawym zjawiskiem jest ciemność. Wolał jednak nie robić zbędnego hałasu, ani nie podejmować nieprzemyślanych decyzji. Dlatego też zaczął myśleć... Ileż to niekiedy wymaga wysiłku... Bywa, że każdy może mieć z tym problem, więc nie ma co uznawać Marcelego za zupełnie głupiego. To, że działy się dookoła rzeczy, których nie był w stanie w pełni pojąć, nie oznacza wcale, żeby był jakiś niedorozwinięty. O czym jednak myślał Marcelek? Ano o tym, że prawdopodobnie znalazł się w jakiejś piwnicy i zastanawiał się, czy może w niej być coś, co zechciałoby go zabić. Tego, to by nie chciał. Dlatego też najchętniej poszukałby jakiejś drogi na górę. W tym celu zerknąłby nad siebie, żeby sprawdzić jak nisko upadł. Potem zaś, powoli, ostrożnie, ruszyłby przed siebie, próbując wymacać jakąś ścianę, którą to mógłby się kierować w dalszym zwiedzaniu pomieszczenia. Chyba, że coś by go zaatakowało... Tego się trochę obawiał... Więc pozostawałby czujny, żeby w razie czego móc zareagować.
Mikoto
Liczba postów : 66
Dołączył/a : 12/11/2016
Temat: Re: Wiejska posiadłość Nie Lip 16 2017, 13:16
Kolejne drzwi, które czarodziejskim sposobem zostały wyłamane. Świetnie. Ktokolwiek to robi chyba nie potrafi otwierać drzwi. Co oznacza, że może nie być człowiekiem. Och tak, więcej pocieszających myśli. Westchnęła chcąc iść w stronę korytarza z rozwalonymi drzwiami, ale zamarła słysząc sapanie po drugiej stronie pomieszczenia. Tak jakby ktoś potrzebował pomocy. Odwróciła się w tamtą stronę i zabluzgała pod nosem. No to teraz miała lekki konflikt moralny. Iść dalej i olać to czy może jednak zobaczyć kto to jest i co się dzieję. Zapewne to była pułapka jakaś pułapka. Ta posiadłość bawi się z nią, a przynajmniej tak to odczuwała. Klątwa i magia tego miejsca dawała się nieźle we znaki. Zgasiła swoją fajkę i bezpiecznie schowała ją do torby. Wzięła głęboki oddech i ruszyła nie do końca pewnym krokiem w stronę drzwi, gdzie usłyszała sapanie. Jeśli to pułapka to trudno. Żyje się tylko raz, a jej ciekawość pewnie w tym momencie wpędzi ją do grobu. Ostrożnie otworzy drzwi i zaglądnie pomału do środka.
Kirino
Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012
Temat: Re: Wiejska posiadłość Czw Lip 20 2017, 22:36
MG:
Marcel:
Chłopak zaczął się rozglądać, zaczynając od dziury przez którą wleciał do tego miejsca. Pechowo, było ono tuż nad zasięgiem Marcela - nie mógł on po prostu rękoma podciągnąć się z powrotem w miejsce, w które się udawał. Gdy ta opcja odpadła więc, naszemu bohaterowi pozostało tylko wczucie się w rolę ślepego i rozpoczęcie poruszania się po kompletnie nieznanym mu terenie - za co też szybko się zabrał, ruszając na ścianę! Nie atakował jej jednak, do czego mogły przyzwyczaić już jego wcześniejsze ruchy, a jedynie delikatnie macał. Co było jednak najdziwniejsze to to, że ściana wcale nie była... specjalnie twarda. Ba, ręce Marcela nieco wsiąkły wręcz w ścianę - nie tak kompletnie, ale chłopak czuł, że jego dłoń weszła w ścianę trochę jak w nieco mocniejszą gąbkę. Tak zdecydowanie nie powinna zachowywać się ściana. Mało tego, ściana nie powinna była też wydawać z siebie cichego pomruku niezadowolenia. Marcel zauważył, że coś poruszyło się w ciemności, lecz co? Ciężko to było określić. Nic na razie jednak mu nie zagrażało, a przynajmniej nie poczuł żadnego nowego źródła bólu na sobie. O co chodziło? I czy warto było dalej macać ścianę?
Mikoto:
Mikoto ruszyła w stronę drzwi zza których dochodziło sapanie. Dzielna dziewczyna postanowiła nie bać się jakiegoś tam odgłosu i po prostu drzwi otworzyć, w ten sposób rozwikłując raz na zawsze zagadkę dotyczącą źródła tych dźwięków. I faktycznie, gdy drzwi się otwarły Mikoto momentalnie zrozumiała co się za nimi kryło i wcale się jej to nie spodobało. Nie spodobało do tego stopnia, że dziewczyna momentalnie zaczęła napierać na drzwi, próbując nie wypuścić tego czegoś poza pokój w którym się znajdowało. Zabawne, ale choć kobieta doskonale pamiętała uczucie strachu, które odczuła na widok tego czegoś w pokoju, to już nie pamiętała czym to coś było. W głowie miała tylko jedną myśl - nie wypuścić tego na zewnątrz, trzymać to w środku za wszelką cenę. Problem w tym, że to coś napierało. Mikoto była blisko domknięcia drzwi do końca, ale jednak tkwiła obecnie w impasie. A sił nie miała nieskończonych.
Stan postaci: Marcel - 90MM, boleśnie obity bark, rozcięty łuk brwiowy nad prawym okiem, lekkie problemy z łapaniem oddechu i ból brzucha, opuchnięta prawa dłoń - ciosy mogą być słabsze, mniej celne, boli tyłek od lądowania na nim Mikoto - lewy policzek lekko "pali", ucho lekko "pali", widzi mroczki przed oczyma po walnięciu "się" własną dłonią, zmysły lekko przytępione
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.