HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Klasztor Zori - Page 10




 

Share
 

 Klasztor Zori

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 15  Next
AutorWiadomość
Jo


Jo


Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań

Klasztor Zori - Page 10 Empty
PisanieTemat: Klasztor Zori   Klasztor Zori - Page 10 EmptyWto Lis 20 2012, 13:46

First topic message reminder :

MG

Porywisty i zimny wiatr targał gołymi już i słabymi drzewkami na wszystkie strony. Nieliczne stojące jeszcze jebane tybetańskie drzewka iglaste, kołysały się w takt muzyki, którą grał wiatr razem z drewnianymi okiennicami klasztoru. W każdym oknie paliło się światło, była to bowiem pora modłów i przy samotnym blasku świecy, mnisi odbywali medytacji. W jednym z okien klasztoru, jednak świeczka się nie paliła. I tylko naprawdę bystry obserwator mógł dostrzec na tle ciemnej szyby, oświetlanej jedynie blaskiem księżyca, pomarszczoną twarz mężczyzny. Wpatrywał się on w księżyc, stojący teraz w pełni i widocznie nad czymś rozmyślał. Przejechał dłonią po swojej łysej głowie i spuścił wzrok na dól, patrząc na wewnętrzny dziedziniec klasztoru, wzdychając powoli. To jego potomkowie stworzyli to miejsce, przed trzema stuleciami. Było idealne, na szczycie wielkiego, trudno dostępnego płaskowyżu. Z prawej i lewej strony, a także na tyłach klasztoru, znajdowała się jedynie pustka, bowiem tu stroma skarpa kończyła się. Gdyby ktoś próbował zaś wejść tamtędy do klasztoru, musiałby pokonać 250m oblodzony odcinek, prawie całkowicie płaskiej ściany. Nieliczne kamienie mogły służyć za podpórkę dla ręki czy nogi, ale nigdzie nie było miejsca na to by usiąść. A lód pokrywający ścianę płaskowyżu, tylko utrudniał wspinaczkę, czyniąc klasztor niezdobytym z właściwie trzech stron świata. Jedynie zachód, przednia strona klasztoru, była dostępna dla ludzi. Mimo to i ta droga była rzadko używana. Niebezpieczna i zawiła wiodła przez las i stromą ścieżką wzdłuż bocznej ściany, sąsiedniej góry. Dróżka prowadziła do małej wioski u podnóża góry. Jedynego kontaktu między światem zewnętrznym a mnichami. Tak więc klasztor który tu zbudowano, był prawdziwą twierdzą. Na dodatek owa ścieżka była tak wąska, że mieściła ino dwóch mnichów naraz. Sam klasztor, otoczony był murem kamiennym wysokości 3m, brama zaś całkowicie drewniana, otwarta była tylko między 06:00 a 18:00. Kto znalazł się na terenie klasztoru po tej godzinie, do rana wyjść nie mógł i na odwrót. Jeśli mnichowie nie wrócili przed 18:00 to noc, spędzali na dworze. Główny budynek znajdował się na malutkim wzniesieniu, był to jedno piętrowy budynek, o planie kwadratu, zajmujący 3/4 powierzchni klasztoru, leżący w samym jego centrum. A w centrum głównego budynku, znajdowała się 17m wieża. Dookoła głównego budynku były poustawiane budynki takie jak kapliczka, stajnia, kuchnia, stołówka czy malutki szpitalik. Budynków było znacznie więcej i rozsiane były oczywiście po całym terenie klasztoru. Na to wszystko dumnie patrzyła postać z okna, w wieży. Dumnie a zarazem z dozą zmartwienia i nostalgii. Według proroctwa już dziś mają potoczyć się losy klasztoru. Starzec nie wiedział nic więcej, tylko tyle że zdarzy się coś wyjątkowego. Czy to będzie zbawienie? A może przekleństwo? Przeżegnał się i pomodlił do buddy o łaskawość, po czym udał na spoczynek, po raz ostatni obrzucając czujnym wzrokiem, dzieło swych przodków.

Na temat misji dostaliście nie wiele informacji. Ot udać się do wioski na dalekiej północy. Do karczmy pod płetwą Narwala. To też nie mając zresztą większego wyboru, uczyniliście. Karczma nie była zbyt gustowna, ba wydawała się nieco... niechlujna. Ale co się dziwić, na tak dalekiej północy goście inni niż mnichowie z pobliskiego klasztoru, byli dość dziwnym i niecodziennym widokiem, a karczma nie była przystosowana do takich rzeczy. Karczmarz modlił się tylko w duchu, byście nie zabawili tu długo. Bowiem skromne zaopatrzenie jego piwnicy, może bardzo szybko stopnieć z szóstką nowych wędrowców. Siedzieliście więc w karczmie, przysłuchując się miarowemu dźwiękowi, jaki wydawała z siebie polerowana przez karczmarza szklanka i czekaliście. Nie trwało to długo, po około godzinie od przybycia ostatniego z was, pojawiła się siódma osoba, dość mizernej postury starzec, odziany w czarnego koloru togę, jakby zimno panujące na zewnątrz, nic dla niego nie znaczyło. Posiadał tylko jedno oko, drugi oczodół ział pustką a staruszek wcale tego nie ukrywał, ba pokazywał to jak gdyby chełpiąc się odniesioną niegdyś raną. Obrzucił on waszą szóstkę, notabene jedynych ludzi w karczmie, nie licząc samego karczmarza, po czym zajął miejsce przy największym stoliku, opierając laskę obok krzesła. Nawet karczmarz na chwilę przestał polerować szklankę, przypatrując się jegomościowi, który wyjął zza pazuchy fajkę i zapalił, używając zapewne magii, gdyż nie zauważyliście by wyciągnął cokolwiek co by mu ów fajkę zapalić pozwoliło. Karczmarz widząc to przeżegnał się szybko i wrócił do polerowania szklanki, jak widać magia w tych stronach nie była widokiem codziennym. Staruszek zaś zaciągnął się dymem z fajki i powoli, bez pośpiechu wypuścił dym z ust.
-Usiądźcie dzieci... nie mam wiele czasu więc streszczajmy się.- Powiedział spokojnie i oparł ramiona na stole, patrząc na was wszystkich uważnie-Każdy z was zapoznał się z tematem misji, inaczej by was tu nie było. Mam to gdzieś czy będziecie współpracować, konkurować czy co tam jeszcze wymyślicie. Ja chce informacji, wy pieniędzy. Prosty interes, lecz jeśli macie jakiekolwiek pytania, to tylko po to tutaj jestem. Jeśli będę mógł...- Tu na chwilę zawiesił, patrząc na każdego z was po kolei, przy czym na dłużej wzrok zawiesił na Makbecie-I oczywiście chciał, to wam odpowiedzi udzielę. Klasztor znajduje się na płaskowyżu leżącym 400m za górą Lup leżącą oczywiście obok wioski. Możecie pójść szlakiem, albo zrobić co tam chcecie, jak mówiłem nie obchodzi mnie to.- Powiedział co miał powiedzieć i skończył milknąc na chwilę, by znów zaciągnąć się dymem z fajki-Więc, macie jakieś pytania?- Spytał już spokojnie, patrząc teraz tylko na Nanayę.


Ostatnio zmieniony przez Don Vito Ferliczkoni dnia Wto Lis 20 2012, 17:29, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4013-to-cos-od-pd-jo#79641 https://ftpm.forumpolish.com/t3795-joseph https://ftpm.forumpolish.com/t4016-karta-zdrowia-jo#79647

AutorWiadomość
Mor


Mor


Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012

Klasztor Zori - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Klasztor Zori   Klasztor Zori - Page 10 EmptyCzw Sty 31 2013, 23:48

Uh. Wdech, wydech. Wdech, wydech. Dobra, koniec tego dobrego. Chcąc nie chcąc skończyło się niańczenie Finna. Tylko. Musiała. Chwilkę. Odsapnąć. Podniosła się z ziemi do siadu i głęboko odetchnęła. nie ma lekko. Mimo wszystko najbliżej była spiżarnia a tam... jedzonko. W sumie nie głupim pomysłem będzie nabrać trochę jedzenia do plecaka chłopaka. Komu w drogę, temu czas! Podniosła się i odsapnęła. Kolejne dzikie manewry... Ech... Ściągnęła plecak Finna i założyła go sobie na ramiona, po czym przewróciła chłopca na plecy. Stanęła za jego głową, chwyciła go za przedramiona i zaczęła ciągnąć po ziemi w stronę spiżarni, przystając od czasu do czasu by złapać oddech i nabrać sił. Gdy już otworzy drzwi spiżarenki i wciśnie tam chłopca, pora coś zjeść! Tak więc patrząc na to, co tam jest na składzie Nanaya ma zamiar zjeść coś dobrego. Typu kozi ser z chlebkiem. Po posileniu się Nanaś zabiera się za pakowanie prowiantu suchego do plecaka, czyli wszystkiego, co się szybko nie zepsuje. Tak na cztery osoby, na podróż. Jakoś wątpiła, by udało im się dotrzeć za pierwszym razem. Następnie zamyka drzwi od spiżarni z biednym blondaskiem w środku, razem z wypakowanym plecakiem, i łączy dłonie. Czas odnaleźć tego Setha! Czyli rusza w stronę korytarza, w którym jeszcze nie była.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t376-konto-nanas https://ftpm.forumpolish.com/t105-nanaya-byakushitsune-znana-jako-byaku https://ftpm.forumpolish.com/t550-pamietniki
Jo


Jo


Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań

Klasztor Zori - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Klasztor Zori   Klasztor Zori - Page 10 EmptyPon Lut 04 2013, 13:36

MG

Co tu dużo mówić? Seth nie radził sobie z przeciwnikiem. To najprościej charakteryzowało obecną walkę. Chłopak wiedząc w jak kiepskiej jest sytuacji użył lodowej zbroi, pokrywając się Lodem, w tym momencie też nadszedł cios oburącz w pochyloną głowę Setha. W sumie uratowała go zbroja która zminimalizowała obrażenia. Mimo tego nie wpłynęło to pozytywnie na jego głowę która bolała jest bardziej. Zdenerwowany i zdeterminowany chłopak użył lodowego wzmocnienia i rzucił się na przeciwnika tnąc... pionowo. To jeden z momentów w których najbardziej widać brak umiejętności walki. Płynnym ruchem ciała, mnich okręcił się na prawej pięcie tak, że miecz Sethora przeciął, ale powietrze. Zaś na jakiekolwiek reakcje nie było już czasu bowiem w tym momencie pięść mnicha wbiła głowę Setha w ścianę po jego prawej stronie. Lodowa zbroja pękła roztrzaskując się na drobne kawałki a Seth powoli osuwał się na podłogę. O tak było kiepsko. Chłopak żył i był przytomny ale z tą przytomnością było kiepsko, bo może zbroja zredukowała obrażenia no ale jak widać nie w 100%. Ostatni cios widziała też Nanaś, która akurat teraz wynużyła się z korytarza mając jakieś 15-20m do walczących

Stan postaci:
Finny: 78%MM, prawa dłoń przebita na wylot, nie masz języka, chwilowa(albo i nie) ślepota. Utraciłeś przytomność do końca misji, tak więc jeśli ktoś w magiczny sposób nie przywróci ci zmysłów to raczej wypadasz z misji.
Sethor: 54%MM, złamany nos, silny ból brzucha, wstrząs mózgu, ledwo utrzymywana przytomność
Nanaya: 84%MM Płytkie rozcięcie na prawym ramieniu, szczypie ale właściwie nic poza tym. Boli cię szczęka, jesteś zmęczona
Makbet: Bolące jak diabli nadgarstki i przedramiona. Złamana 8 i 9 para żeber z lewej strony. Duże zawroty głowy, u kresu sił.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4013-to-cos-od-pd-jo#79641 https://ftpm.forumpolish.com/t3795-joseph https://ftpm.forumpolish.com/t4016-karta-zdrowia-jo#79647
Mor


Mor


Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012

Klasztor Zori - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Klasztor Zori   Klasztor Zori - Page 10 EmptyCzw Lut 07 2013, 00:09

Co... Zamurowało ją, gdy zobaczyła Setha pokonanego z taką łatwością. Nie wiedziała, ile walczyli, ale w żadnym razie nie wyglądało to dobrze. Żadne przywalenie w ścianę z taką siłą nie mogło się skończyć dobrze. A do tego Makbet (o, dobrze, że się w końcu znalazł... choć dziwne to okoliczności) też się słaniał. Czyli... czy została tylko ona? Nie podobało jej się to. Nic a nic. Otrząsnęła się i rozejrzała. Ogień i światło. Tylko to mogło ich teraz uratować. Lub przynajmniej teczkę. Nie była pewna, co do priorytetów. W każdym razie wychwyciła świecącą jasno broń i przyćmione światło pochodni. W jej głowie od razu ułożyła bardzo szybki, ale ryzykowny plan. Wzięła pochodnię do ręki i rzuciła nią w mnicha, po czym stworzyła pięć światełek za pomocą PWM i posłała je na mnicha, przybliżając się, by mieć pewność, że dotrą do celu. Jeżeli znikną w wyniku miecza Setha ponawia atak, aż do skutku, jednak jeżeli po trzecim razie nic to nie da trzeba było przejść do ciężej artylerii.
- Zamknijcie oczy! - krzyknęła, zanim wykonała następne zaklęcie. Posyła swoją super oślepiającą kulę światła za pomocą zaklęcia Brightness, celując w tors mnicha, odwracając głowę i cofając się jak najbardziej może w stronę wyjścia, chcąc zapewnić sobie dystans, choć mogło to być bezcelowe. Bo nigdy nie wiadomo, co się stanie z magicznym mieczem. Jeżeli zaklęcie nie doszło do skutku i światło zostało wchłonięte przez katanę, Nanaś i tak się wycofuje, ale obserwując poczynania mnicha do obrony (która będzie rozpisania niżej). W przypadku wystarczającej ilości miejsca Nanaś podbiega, po czym wyskakuje w dół, by przeskoczyć koło mnicha i jego kul (z prawej lub lewej strony), wyciąga ręce przed siebie i w momencie dotknięcia ziemi ugina je w łokciach, skulając głowę i plecy oraz podkulając nogi, by zrobić przewrót i natychmiast po nim wstać, by znaleźć się bliżej Sethora i Makbeta, automatycznie odwracając się w stronę przeciwnika, by wiedzieć, co ten robi. Jeżeli skupiła na sobie uwagę mnicha to dobrze, przynajmniej Sethowi może uda się wykonać jakiś ruch lub przynajmniej oddalą się... trochę. W miarę swoich możliwości. Choć wszelka pomoc byłaby miła z ich strony.
- Dasz radę dalej walczyć? Jak nie, to dawaj to świecące cudo i trzymaj to – rzuciła do Setha, wciąż patrząc na przeciwnika. Jeżeli stwierdzi, ze da radę dalej walczyć to tylko pozostawało spróbować razem walczyć przeciwko wielkoludowi z łukiem... Jeżeli nie może, to zabiera mu katanę a daje łuk, który w tej konfrontacji na niewiele się jej przyda. Płonący, świecący, czy cokolwiek, układa sobie miecz w rękach tak, by miecz dobrze leżał w jej dłoni. Prawa ręka przy tsubie, lewa nieco niżej, miecz ułożony w gardzie, by osłaniać tułów i prawą rękę, nogi lekko ugięte, a ręce wysunięte lekko do przodu, również zgięte. Tylko jak się takim czymś atakuje? Nie czuła się pewnie, ale do obrony przed ewentualnym atakiem powinno wystarczyć. Lub też do ewentualnego ataku. Celem powinna być głowa... Stworzyła kolejne światełka i jeżeli zostały wchłonięte przez katanę tworzy kolejne i kolejne, aż w końcu któreś z nich wparuje w twarz przeciwnika. Jeżeli jednak nie będzie miała na to czasu odskakuje w tył, trzymając dystans między sobą a mnichem.

Obrona (połączona z bardziej konkretnym atakiem)
Strategia ze światełkami – jeżeli Nanaś widzi, że nie ma to sensu, bo i tak znikają w niewyjaśnionych okolicznościach niezależnie od tego, ile razy ponawia PWM lub używa zaklęcia, a ono i tak znika, nie marnuje swojego czasu na przyzywanie światełek i oślepienie czy też może uszkodzenie przeciwnika. W końcu to i tak bez sensu a tylko marnuje czas.
Skok – jeżeli przed jego wykonaniem mnich przyłoży się do ataku i doskoczy do Nanaś poruszając się w linii prostej z zamiarem wymierzenia jej ciosu w brzuch lub też głowę, dziewczyna wykonuje unik. Nie byle jaki. Mając nadzieję, że miejsca jest na tyle by go wykonać po prawej lub lewej stronie, oczywiście... W każdym razie, jeżeli mnich atakuje lewą ręką, Nanaya schodzi w lewą stronę, za mnicha, jeżeli prawą, w prawo. Tak, schodzi. Zasada jest taka sama, biorąc za przykład zejście w lewo. Wystawia lewą (w zejściu w prawo, prawą) nogę do przodu i obraca się na niej zgodnie z ruchem wskazówek zegara, ustawiając ręce na wysokości tułowia w gardzie, by zablokować ewentualne uderzenie, a po wykonaniu obroku wyskakuje do przodu, robiąc taki sam przewrót jak opisano powyżej. Gdyby mnich jednak nie zaczął jej atakować, a ona była w stanie wykonać swój skok... W tym momencie jedyną formą obrony przed jakimkolwiek ciosem pozostaje próba przekręcenia się w trakcie wykonywania skoku lub przewrotu w stronę, która zapewni jak najmniejsze obrażenia. Jeżeli jest to cios z góry po skręt w lewo, jeżeli od dołu, skręt w prawo i próba zamortyzowania upadku ramieniem i jak najszybsze pozbieranie się w stronę Setha i Makbeta.
Teraz kwestia katany lub jej braku. W przypadku braku katany pozostaje jej tylko obrona za pomocą światełek, plątaniny skoków i innych uników oraz odpowiedniego dystansu od wielkoluda i jego kul, by znajdować się zawsze poza zasięgiem jego rażenia i ewentualne posyłanie w jego stronę strzał, które, choć wiedziała, że niewiele mu zrobią, to jednak mogą dać Sethowi możliwość do ataku.
Jeżeli jednak Nanaś dostała mieczyk do ręki (ładne cacko, tak btw), trzyma gardę tak, jak zostało to opisane wcześniej. Schodzi z ataków pięściami w nieco inny sposób, a mianowicie nie robi pełnych obrotów obrotów, tylko półobroty, by być twarzą do ciała przeciwnika i móc wyprowadzić cięcie po skosie, nie odsłaniając się zanadto, a przy okazji raniąc mężczyznę. Następnie odskakuje w tył i ponownie przyjmuję gardę, czekając na ruch przeciwnika. Sprawa komplikuje się w momencie, kiedy mnich zacznie używać nóg i kul, przez co odskakiwanie wydaje się najlepszym rozwiązaniem na ta chwilę.
Jeżeli sytuacja stanie się krytyczna i Nanaya nie bezie miała innej opcji przed uniknięciem poważnych obrażeń używa Sunlight, jak najbliżej mnicha.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t376-konto-nanas https://ftpm.forumpolish.com/t105-nanaya-byakushitsune-znana-jako-byaku https://ftpm.forumpolish.com/t550-pamietniki
Sethor Fiberos




Liczba postów : 289
Dołączył/a : 17/11/2012
Skąd : Poznań

Klasztor Zori - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Klasztor Zori   Klasztor Zori - Page 10 EmptyPią Lut 08 2013, 16:01

Nic nie szło po myśli chłopaka. Przeciwnik jak stał, tak stoi. A przytomność Sethora uciekała z prędkością, zbliżoną do prędkości światła. Wszystko mu majaczyło przed biednymi oczetami, uderzenie głową w ścianę zamroczyło go jeszcze bardziej, choć już wcześniej nie czuł się najlepiej. Jego piękna Lodowa Zbroja roztrzaskała się na kawałeczki z trzaskiem podobnym do tłuczonego szkła. Szkoda jej było, jednak Seth mógł wyczarować sobie kolejną... A później polecieć na hipogryfie w kierunku północy... Jeśli poleci na północ wystarczając długo, w końcu zacznie lecieć na południe. Takie ciekawe zagadnienie z nawigacji, połączonej z polem magnetycznym Ziemi...
-O czym ja do jasnej cholery myślę?- chciał się sam uderzyć z otwartej, by nie stracić przytomności, jednak postanowił przetrwać i bez tego.
-Gnoju...- wyszeptał Seth, chwytając mocniej katanę. Nie mógł się poddać, wtedy życie zarówno jego samego jak i Makbeta zakończyło by się czerwonym ekranem. Taaa... pierwsza misja i od razu chłopak jest w głębokiej dupie. Szlag by to... Nagle jednak we wnętrzu Sethora Fiberosa rozbłysła iskra nadziei. Była tak silna, że aż rozjaśniała pobliskie ściany... (tu założenie, że Nanaś rzuci swoje świetlne kule z PWM :P) Chwila moment, coś tu nie gra...
-Od kiedy to iskry nadziei oświetlają ściany? Prędzej mogły to być jakieś koleżanki z misji...- tu na twarzy Setha pojawił się ironiczny uśmieszek. To musiała być Nanaya i Finny... Doczekał się wsparcia, choć oni mieli zapewne trudniejsze zadanie. Chłopak jednak nie spuszcza z oczu Warkoczyka, nie odwraca się do źródła światła, jedynie szepcze "W imię Słońca mówię, giń" za każdym razem, gdy widzi choć troche światła. Jego katana musiała się ładować, a teraz, dzięki światłom Nanayi było to zapewne możliwe. Jeśli Nanaya zechce użyć zaklęcia Brightness, Seth zamknie szczelnie oczy i odwróci się głową do ściany, wyszeptując po raz kolejny swoją regułkę. Tylko to chciał powiedzieć, nic innego nie miał im do powiedzenia, ponieważ zawiódł. A w takiej sytuacji, zamiast mówić "Przepraszam", czy inne tego typu bezwartościowe zwrotowce, wolał przemilczeć sprawę. Podobno to milczenie jest złotem, a nie mowa... Jeśli Warkoczykowy mnich będzie próbował dosięgnąć jakimkolwiek atakiem Setha, ten skoczy w tył, podtrzymując się ramieniem o ścianę. Wolał nie upaść, ponieważ wtedy mógłby już nigdy nie wstać. Gdy Nanaya podejdzie do młodego maga Lamia Scale, Seth aktywuje Wzmocnienie Katany i odda ją dziewczynie.
-Mogę walczyć, lecz na pewno nie w zwarciu. Wykorzystaj tę super świecącą katanę w lepszym stopniu niż ja- wyszeptał przez zęby Seth. Może akurat katana się naładuje, a z dodatkowym wzmocnieniem od lodu, Seth może jedynie czekać na ewentualne rany w ciele mnicha, wyrządzone tą kataną. Każde cięcie będzie dobrą podstawą do użycia Lodowej Ewolucji, jednak z tym Seth zaczeka. Będzie miał asa w rękawie, jednak jego skuteczność będzie zależała od tego, jak mieczem będzie się posługiwać Nanaya. Nie wyglądała na użytkowniczkę broni białej nawet w jednej setnej procenta. Przekazała przecież Sethowi łuk, a jej magia nie była w żaden stopień związana z katanami, mieczami, toporami czy czymś takim. Magia Światła… Fajny gatunek magii, jednak jej siła ofensywna kończyła się w okolicy rozpoczęcia. No dobra, tu umysł Setha trochę przesadził. To zaklęcie z falą światła było imponujące (o ile doszło do skutku, to zależy, jak się potoczą wydarzenia). Po oddaniu katany, Seth obserwuje mnicha, wciąż opierając się o ścianę i trochę odsuwając się w kierunku odwrotnym do mnicha. Chciał odsapnąć chwilkę i ułożyć jakiś sensowny plan.
-Uważaj na siebie i powodzenia. Ten skurczybyk jest dość silny...- powiedział jeszcze, dodając otuchy i jednocześnie przestrzegając Nanayę, choć w głębi duszy wiedział, że dziewczyna na pewno nie zlekceważy przeciwnika i każdy ruch będzie starannie dobierać.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t364-lokata-sethora https://ftpm.forumpolish.com/t356-sethor-fiberos https://ftpm.forumpolish.com/t678-sethor-i-jego-pierdolki
Jo


Jo


Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań

Klasztor Zori - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Klasztor Zori   Klasztor Zori - Page 10 EmptyPią Lut 08 2013, 17:28

MG

Sytuacja była tragiczna. Tak można najprościej ją opisać. Ale Nanaya nie poddawała się, musiała walczyć. Widząc co dzieje się z Setem rzuciła pochodnią, która upadła niedaleko mnicha, następnie zaś posłała kule światła... jednak te po dwóch użyciach PWM. Zniknęły. Potem jednak wkurzyła się i użyła Brightness. mnich już zrozumiał że to Nanaya jest odpowiedzialna za jego ból i parującą powoli skórę. Co gorsza od strony lodowego chłopca buchał żar. Nie ma to jak lodowy mag z płonącą kataną nie? Dziewczyna wykonała przewrót i doskoczyła do chłopaka, ten zaś wręczył jej broń. Płonący miecz, ale szpan. Jednak jedna rzecz zaciekawiła dziewczynę. Otóż mnich... nie miał już na nogach kul. Te, rozpięte leżały obok niego. I wtedy to się stało, mnich zaatakował. Nie baczył nawet na ogień miecza uderzył pięścią. A poruszał się znacznie szybciej od Nanayi. Zdążyła jedynie zasłonić się mieczem, ale było to za mało, odrzucona siłą ciosu upadła na ziemię mocno się obijając a miecz wyleciał jej z rąk. Powoli i ona traciła przytomność i siły. To był koniec...

Stop

Wszystko się zatrzymało. Dźwięki, ruch... wszystko. Tylko magowie byli "włączeni". Zaraz po tym wszystko zniknęło zastąpione miejscem przypominającym białe nie zamalowane płótno. Umarli? Może a może nie. Seth i Nanaś siedzieli obok siebie na ławce. Zaraz, zaraz, ławce? Czy to miejsce nie było pustą zamalowaną kartką...? Ale skąd na pustej kartce, łąka i wspaniała jabłoń, pod którą spała reszta uczestników misji? Nawet Murthag tam był!
-Tak myślałem że ten widok bardziej się wam spodoba-Powiedział sędziwy staruszek w szarej szacie i czapce czarodzieja. Siedział między dwójką magów. Miał bujną szarą brodę i stalowe oczy, palił fajkę. Na lewej dłoni dało się zauważyć symbol krzyża. W powietrzu zaś unosiła się woń cynamonu, zapewne z fajki.
-Mamy mało czasu, czas jest ważny niestety. Ech to pierwsza i ostatnia pomoc z naszej strony, obecnie sami nie możemy za wiele zrobić, wiecie mamy drobne problemy z... no w sumie nie chcecie wiedzieć.- Mlasnął i skrzywił się zapewne myśląc o czymś bardzo nieprzyjemnym-Tak czy siak, wasze ciała znajdują się już w szpitalu w magnolii i zaraz się obudzicie. Aren będzie miał niespodziankę, na pewno się tego nie spodziewał. Tak czy siak, dokopcie mu, a spłacicie dług za uratowanie wam tyłków.- Mrugnął porozumiewawczo okiem-W sumie po co wam o tym mówię i tak byście to zrobili-Uśmiechnął się ciepło gdy jego sylwetka powoli bledła-Już się raczej nie spotkamy... no chyba że TO spartaczy się jeszcze bardziej. Za nim się obudzicie mam prośbę. Pod żadnym pozorem, nigdy przenigdy nie ufajcie Czarnemu motylowi...papa-Pokiwał jeszcze i całkowicie zniknął.

Nanaś i Seth obudzili się w szpitalnych łóżkach, leżeli na przeciwko siebie. Zaś reszty nigdzie nie było... widać leżeli gdzieś indziej, tak czy siak w pomieszczeniu była jeszcze jedna osoba i nie był to lekarz. Na krześle pod oknem siedział dobrze wam znany kronikarz, w zamyśleniu stukający palcami w... no właśnie w. Od razu rozpoznaliście w tym informacje jakie wyniósł z archiwum Sethor.
-Obudziliście się...- Rzucił ponuro kronikarz.-Gratuluje wykonania zadania. Musze przyznać że to co mi przynieśliście dalece przewyższyło moje oczekiwania. Oczywiście zostaniecie sowicie wynagrodzeni.- Zaznaczył zakładając nogę na nogę.-Namieszaliście mi w głowie. Wampiry ha... to całkowicie psuje moje plany. Całkowicie niszczy. Przez was nie wiem co zrobić, ale cóż zapewne wkrótce coś wymyślę. Kto wie może jeszcze przyjdzie nam współpracować? Chwilowo jednak muszę się zająć innymi naglącymi sprawami, podobno gdzieś w Oak potrzebują człowieka do naprawienia starej księgi opornej na czary.- Rzucił opryskliwie, wstając z miejsca.-Nie wątpię że macie pytania ale nie teraz, następnym razem. Wasze wynagrodzenie znajduje się już na waszych kontach bankowych. Uprzedzając pytanie zaś o mój cel, o to czego chce... Wiedzy. A sądzę ze skarbem Arena była wiedza. To przyniósł z Romerum, tak sądziłem teraz... teraz już sam nie wiem.- Przygryzł dolną wargę i zamyślony opuścił pokój, mając głęboko w dupie wszelkie protesty ze strony Nanayi czy Setha. przynajmniej papiery z misji wam zostawił. Widać albo skopiował albo wszystko zapamiętał. Tak czy siak zostaliście sami...

Podsumowanie misji:

Finny:
Nagrody - 25 PD, 30.000 klejnotów, Srebrny klucz woźnicy
Wpływ misji na postać:
- Trwała ślepota lewego oka (prawe odratowane)
- Brak języka
- Rozdwojenie jaźni: Nowa jaźń Finna to "Jan Von Tess" uważa się za wampira. Jest zły i cyniczny, nienawidzi ludzi ale tak jak Finn uwielbia słodycze. oczywiście jaźnie wzajemnie o sobie nie wiedzą. Ah no i tak... Jan nie jest magiem. Czyli nie użyje kluczy.
Przerwa od misji:
- 3 dni snu (Nie masz nawet pisać w tym czasie)
- 6 dni w szpitalu
- 10 dni przerwy od misji

Makbet:
Nagrody - 13 PD, 30.000 klejnotów
Przerwa od misji:
- 3 dni w szpitalu
- 6 dni przerwy od misji

Murthag:
Nagrody - 1 PD

Nanaya:
Nagrody - 29 PD, 30.000 klejnotów, Słowo "Zori" - Napisanie go na osobie śpiącej obudzi ją ze snu czy przywróci przytomność. Chyba że ów efekt wywołany został magią. Napisane na przedmiocie sprawia że zaczyna delikatnie świecić w momencie gdy zbliży się do wampira
Przerwa od misji:
- 2 dni w szpitalu
- 6 dni przerwy od misji

Sethor:
Nagrody - 27PD, 30.000 klejnotów, Ognista katana - Zapala się po osiągnięciu 100% nasłonecznienia. Wystawiona na działanie słońca ładuje 2% na turę. Wszystkie pozostałe formy ładowania zależne są od MG
Wpływ misji na postać:
- Boisz się mnichów
Przerwa od misji:
- 3 dni w szpitalu
- 6 dni przerwy od misji

Yoshimaru:
Nagrody - 5 PD
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4013-to-cos-od-pd-jo#79641 https://ftpm.forumpolish.com/t3795-joseph https://ftpm.forumpolish.com/t4016-karta-zdrowia-jo#79647
Jo


Jo


Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań

Klasztor Zori - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Klasztor Zori   Klasztor Zori - Page 10 EmptyWto Sie 27 2013, 18:50

MG

Wiał mroźny i porywisty wiatr. Jak by się nad tym zastanowić, tutaj zawsze wiał właśnie taki rodzaj wiatru, jakiego wszyscy chcieliby się wystrzegać. Kąsał każdy nieosłonięty skrawek ciała, niczym wampir wysysający z ludzi ciepło. Słońce chowało się już za horyzontem, ostatnie tylko jego promienie odbijały się pomarańczowym blaskiem od białego puchu zalegającego na drodze. Wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, mawiało się kiedyś, w pewnej dalekiej, niezbadanej krainie. Tutaj jednak wszystkie drogi prowadziły do karczmy. Tej samej karczmy w której niecałe pół roku temu siedziała inna grupka wraz z kronikarzem, grupka która przyczyniła się do zmartwychwstania potężnego wampira... ale to inna historia. Chodź część była taka sama. Znów ta karczma, znów grupka magów, znów kronikarz i wyprawa w okolice klasztoru. Historia kołem się toczy, tym razem chyba jednak żadnego wampira nikt nie wskrzesi. Kiedy magowie, każdy oddzielnie, a może grupkami? Przekroczył próg karczmy, uderzony został podmuchem ciepła. W środku było parę osób. W tym ten sam karczmarz, polerujący kto wie, może tą samą szklankę. A prócz niego? Prócz niego na krzesełkach siedział może tuzin gości, zwykłych wieśniaków, ubranych w ciepłe wełniane ciuchy. Akuratnie kiedy wchodziła grupka magów, jedna z wieśniaczek, a z grupy tuzina osób, kobietami były aż trzy, śpiewała jakąś skoczną piosenkę, do której przyklaskiwał jej blondyn siedzący obok. Po wejściu magów szybko jednak wrócili do przerwanej czynności, kontynuując zabawę. Wciąż był wolny jeden stolik, ten sam stolik co ostatnio, widać i tym razem zarezerwowany przez kronikarza. Tylko samego mężczyzny jeszcze brakowało. Karczmarz przyglądał się nowej grupce tak, jak przyglądał się każdemu nowemu, zapewne też jak zwykle, modlił się o to by ta grupka zabawiła tu jak najkrócej, co by go zapasów wina nie pozbawić. Co jakiś czas patrzył też na drzwi, ciekaw czy ktoś jeszcze przybędzie. Na okna zasłonięte brudnymi i dawno nie mytymi firankami, czy na z wolna bijący zegar na ścianie. W tym miejscu czas jakby zastygł od ostatniej wizyty kogoś "Z zewnątrz". Jak widać jednak po raz kolejny, w tym miejscu zacząć miała się niebezpieczna misja. Pozostało jedynie zaczekać na zleceniodawcę.

Czas na odpis: 30.08 godzina 19:00
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4013-to-cos-od-pd-jo#79641 https://ftpm.forumpolish.com/t3795-joseph https://ftpm.forumpolish.com/t4016-karta-zdrowia-jo#79647
Mor


Mor


Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012

Klasztor Zori - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Klasztor Zori   Klasztor Zori - Page 10 EmptyCzw Sie 29 2013, 17:00

Zori. Jakież to nostalgiczne uczucie, ponownie przemierzać tą zapyziałą krainę tylko po to, by znowu stanąć oko w oko z doświadczonym drapieżnikiem. Wiało, było zimno, a do tego do karczmy znów było daleko. Opatulona szczelnymi warstwami szalika, czapki, płaszcza, swetra Nanaya po raz kolejny zmierzała dobrze sobie znaną drogą do dobrze już znanej karczmy po to, by spotkać się z dobrze znanym człowiekiem, który wyśle ją do dobrze znanego jej klasztoru. Chyba nie trzeba mówić, jak bardzo była zadowolona z tego faktu, ale jednej rzeczy ukryć nie mogła, nawet jeśli była niezadowolona. Była ciekawa. W związku z wydarzeniami z Os Kelebrin i jeszcze ciekawszym ogłoszeniem pracy w owej twierdzy była skłonna twierdzić, że sprawy pokomplikowały się jeszcze bardziej, niż powinny. No i jeszcze Baltazar. W tym tempie wszystko popląta się jeszcze bardziej, jeśli nic się z tym nie zrobi. A że źródłem informacji może być zarówno Kronikarz, jak i Aren, warto było popytać. Choć tego drugiego wolała unikać... Z prostych przyczyn.
Tymczasem ze śniegu i mrozu powili wyłaniała się ostatnia karczma na tym zadupiu, w której można było spokojne porozmawiać i się przespać. Bo później było już tylko Zori. A tam wolałaby nie nocować. Ale pewnie jej zamierzenia zostaną zmieszane ze śniegiem, krwią i błotem, więc nie nastrajała się na nie wiadomo co. Otworzyła drzwi do karczmy. Ciepełko~! Czym prędzej weszła do środka, nie chcąc wypuszczać przyjemnej temperatury z karczmy. Czym prędzej ściągnęła kaptur podszywany futrem, czapkę, szalik i rękawiczki, rozpięła płaszcz i usiadła przy wolnym stoliku. Dość ironiczne było to, ze był to dokładnie ten sam stolik, co pół roku temu. Historia lub się powtarzać... Pomyślała, mając na ustach krzywy uśmiech. Wyglądało na to, że była pierwsza. Położyła rzeczy na stole i przejrzała ekwipunek. Choć przed wyprawą zabezpieczyła oba łuki miała nadzieję, że żadnemu się nic nie stało. Po ich sprawdzeniu, przejrzała strzały, kamyczki i kryształy, poprawiła karwasze na rękach i skórzana kurteczkę. Pozbierała wszystko, płaszcz przewiesiła przez oparcie krzesła i podeszła do Karczmarza.
- Coś ciepłego poproszę, gulasz cy zupę, cokolwiek, byle się rozgrzać. Na zewnątrz piździ tak, jakby świat miał się skończyć - powiedziała, pociągając nosem. Dlaczego za każdym razem jak weszła do ciepłego pomieszczenia po takim mrozie, musiała mieć katar?! Okropnie. Wiedząc, że Kronikarza jeszcze nie ma pozostało jej czekać, zjeść coś ciepłego i ewentualnie zapoznać się z nową grupą, która wybierała się na spotkanie ze śmiercią. Całkiem pasujące stwierdzenie. Choć z drugiej strony... Czy ktoś poza mną będzie wiedział, co się wyprawia obecnie w Zori? Może Finny będzie? Albo Sethor? A może będę sama i pozostanie liczyć na to, że nic się nie stanie? Na jej ustach znów pojawił się uśmieszek. Ostatnio kiedy liczyli na to, że nic się nie stanie, też nic nie wiedzieli i skończyło się na wylądowaniu w bagnie. Jakby się nad tym zastanowić... Bała się? Cieszyła? Sama nie była w stanie zrozumieć dziwnego podekscytowania na myśl postawienia nogi w Zori. Może Kronikarz ochłodzi jej zapędy...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t376-konto-nanas https://ftpm.forumpolish.com/t105-nanaya-byakushitsune-znana-jako-byaku https://ftpm.forumpolish.com/t550-pamietniki
Rosalie


Rosalie


Liczba postów : 395
Dołączył/a : 20/09/2012
Skąd : Twoje sny~?

Klasztor Zori - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Klasztor Zori   Klasztor Zori - Page 10 EmptyPią Sie 30 2013, 14:13

Zimno. Było zdecydowanie za zimno, jak na jej wyczulone zmysły. Gdzieś po drodze jej mózg samoistnie zaczął rozmyślać nad jakąś niewrażliwością nad temperaturę, ale co by to dało, skoro powoli przestawała czuć palce u stóp... Na chwilę przystanęła, aby przyłożyć dłonie do twarzy, tylko po to aby w nie chuchnąć. Krótkie uczucie ciepła, które rykoszetem owiało jej policzki i nos, tylko przypomniało jej o tym, że im szybciej dotrze do karczmy, tym szybciej się ogrzeje. Widziała jej zarys w oddali, co pozbawiło ją uczucia bezcelowej wędrówki. Mogła marzyć o wtuleniu się w ciepłe i silne ramiona. Teraz wtulała się tylko w wełniany płaszcz i szal.
Kiedy w końcu dotarła do oberży, przez chwilę naszła ją myśl, aby nigdy nie wychodzić z tego cudnie ciepłego miejsca. Szybko jednak odrzuciła tą dziecinną myśl, zdjęła rękawiczki chowając je następnie do kieszeni płaszcza, zdjęła szal, rozpięła płaszcz... Jednocześnie omiotła spojrzeniem karczmę. No tak. Jedyne, o czym wiedziała, że ma spotkać się z jakimś kronikarzem. Nie mając pojęcia, z kim będzie pracować... Szukając jakiegokolwiek punktu zaczepienia, jej oczy ujrzały tylko wyróżniającą się dziewczynę w jej wieku. Mniej więcej. Albo była nietutejsza, albo bardzo ekscentryczna. Cóż, nic nie szkodziło spróbować. Podeszła do stolika.
- Emm.. Zwiadowcy? - Rzuciła nazwą misji, która znaczyłaby coś tylko dla tego, co jest w nią zamieszany. Jeśli dziewczyna będzie sprawiała wrażenie, że nie ma pojęcia o czym Rosalie mówi, albo zaprzeczy - trudno, pomyliła się i grzecznie przeprosi. Jeśli jednak spotka się z potwierdzeniem, poprosi o pozwolenie na to, aby mogła się przysiąść i.. zamówi ciepłą herbatę. Tak, herbata to było teraz to, o czym marzyła.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t256-szkatulka-rozalindy#1526 https://ftpm.forumpolish.com/t231-rosalie-dorothe-marie-de-la-ciel https://ftpm.forumpolish.com/t1373-opisy-dodatkowe#20447
Wild


Wild


Liczba postów : 114
Dołączył/a : 10/12/2012
Skąd : Wschodnie Lasy, lokalizacja bliżej nieokreślona

Klasztor Zori - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Klasztor Zori   Klasztor Zori - Page 10 EmptyPią Sie 30 2013, 19:06

Kotka wzięła wóz z Clover i drzemiąc na tylnym siedzeniu ruszyła na północ. Przygotowała się odpowiednio. W końcu była tam na ostatniej misji. Miała na sobie wysokie do kolana sznurowane buty na grubej podeszwie przystosowane do niskich temperatur, futrzaste getry i skórzane bryczesy podszyte futerkiem oraz rękawiczki ze skóry renifera. Na górze miała białą koszulę, na niej grubą, wełnianą bluzę i długi do kostek brązowy skórzany płaszcz z kapturem i zielonymi wykończeniami oraz ozdóbkami, podszyty grubym futrem. Na jej lewej piersi widniała naszywka Duchów. Wszak należało się pokazywać w mundurze.
Po kilku godzinach jazdy Wild wysiadła z powozu, gdyż ten nie mógł dalej jechać, z powodu śniegu. Niezadowolona naciągnęła kaptur bardziej na twarz i poprawiła wysoki kołnierz, po czym rozpoczęła swoją wędrówkę do umówionej karczmy.
Kiedy go niej weszła, owiało ją przyjemne ciepło. Odetchnęła z ulgą. Naprawę nienawidziła zimna. Niespiesznie rozebrała się i zamówiwszy kufel gorącego mleka, udała się do wyznaczonego stolika, gdzie były już dwie kobiety.
- Witam - rzekła cicho, nie wiedząc, co ma powiedzieć. - Kronikarza jeszcze nie ma...?
Wnioskowała, że z owymi kobietami przyjdzie jej pracować, więc nie pytała, czy na pewno biorą udział w tej samej misji. Stolik był zarezerwowany, więc nie było wątpliwości. Inuyasha usiadła, a po chwili otrzymała swoje zamówienie.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t966-kociaste#14266 https://ftpm.forumpolish.com/t443-wild#6446
Hermiona


Hermiona


Liczba postów : 265
Dołączył/a : 28/11/2012

Klasztor Zori - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Klasztor Zori   Klasztor Zori - Page 10 EmptyPią Sie 30 2013, 22:16

Caro ubrana na eskimoskę. Dziewczynie tylko oczka i nosek było widać. Szczelne kozaki, cieplutkie spodenki, bluzka, trzy sweterki, kurtka, szaliczek, czapeczka, rękawiczki! No w każdym razie kobietka musiała być ciepło ubrana, bo szła to jakiegoś wypizdajowa. Chłód, chłód, chłód. Może w chwili obecnej powinna znajdować się na szczurzej misji, a zamiast tego idzie do jakiejś karczmy. No i pewnie jakby zaczęła lizać sopla to by jej język przymarzł. Właściwie zastanawiała się z kim ma pracować.  Nie będzie to na pewno Cad.. W sumie nikt nie będzie na tej misji z ludzi, których zdążyła poznać. Uśmiechnęła się krzywo, bo zauważyła już karczmę.
- No to już nie ma odwrotu.. Wpadłam jak kompot w śliwkę... A może to było odwrotnie. Nieważne - szybko weszła do środka od razu, zamykając drzwi. Teraz marzyła, tylko o ciepłej herbatce. Pierwsze, co zrobiła po wejściu do karczmy to zdjęcie kurtki i jednego ze swetrów. Potem podeszła sobie do barmana i zamówiła herbatkę. Wpierw podeszła jednak do stoliczka, który był pusty, a na chwilę znajdowały się tam trzy kobietki.
- Zwiadowcy? To jedziemy z tym koksem lasencje!~ Ale chyba się nie spóźniłam się za bardzo, no nie? - spytała od razu. Szczerze, mówiąc dziewczynka miała nawet dobry humorek. Pierwszy raz od jakiegoś dawna nie musiała słuchać ani o Ako, ani o Głosie otchłani, ani o Cadzie, szczurkach i innych sprawach. Nie miała ochoty. Chciała się odprężyć, a zwyczajna misja raczej powinna w tym pomóc. Uśmiechnęła się  i popatrzyła po swoich towarzyszkach. Będzie ciekawie.
- To coś, ktoś wie może więcej? No i ja jestem Caroline, ale mówcie mi Caro, miło mi was poznać - przedstawiła się od razu w końcu z dziewczynami i tak w miarę powinna się trochę zapoznać Czasu trochę ze sobą spędzać. Właściwie, ruszyła na misję, bo miała ochotę. Nie zastanawiała się nad tym, czy nie lepiej byłoby pójść na jakąś szczurzą misję i potowarzyszyć swoim towarzyszom.. Chociaż tak naprawdę wolała na razie ich unikać. Nie chciała słyszeć odgłosów rozpaczy.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4081-konto-hermiony#81375 https://ftpm.forumpolish.com/t3578-hermiona https://ftpm.forumpolish.com/t806-carotkowe-cos-wiecej
Jo


Jo


Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań

Klasztor Zori - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Klasztor Zori   Klasztor Zori - Page 10 EmptySob Sie 31 2013, 04:24

MG

Cztery niewiasty się zebrały, wspólnie gotowe wyruszyć na misję na mroźnej północy. Starczyło zaczekać na zleceniodawcę w cieple, posilając się ciepłą strawą i napitkiem. Czas mijał, Kronikarza nie było. Sekundy przerodziły się w minuty, a te w godziny. Minęły już bowiem dwie godziny od przybycia dziewczyn, w tyłki zaczynało być niewygodnie, monotonia i nuda dawały o sobie znać. Słońce zdążyło schować się już za mroźnymi szczytami, tak że już nawet najmniejszy promień, nie padał na ścieżkę prowadzącą do karczmy. Tak dwie godziny, nikt nie wyszedł z karczmy, karczmarz ciągle się patrzył, kronikarza nie było. To zaczynało być nieco dziwne. A stało się dziwniejsze, kiedy ówczesne tańce i zabawa w karczmie ustały, a wszyscy, już nie tylko karczmarz, patrzyli na dziewczyny. Co ciekawe wszystkie osoby w karczmie miały czerwone i żółte oczy, przypadek? Jeden z gości powoli wstał z krzesła, ciągle patrząc na Rosalie.-Coś się stało drogie panie? Siedzicie tu już tyle czasu... zupełnie same...-Mówił spokojnie, podchodząc do dziewczyn.

Czas na odpis: 02.09 godzina 20:00
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4013-to-cos-od-pd-jo#79641 https://ftpm.forumpolish.com/t3795-joseph https://ftpm.forumpolish.com/t4016-karta-zdrowia-jo#79647
Mor


Mor


Liczba postów : 2920
Dołączył/a : 20/08/2012

Klasztor Zori - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Klasztor Zori   Klasztor Zori - Page 10 EmptyNie Wrz 01 2013, 17:56

Niedługo po niej pojawiła się kolejna osoba, a zaraz po niej kolejna i następna. Łącznie cztery osoby. Zdążyła zauważyć, że to znacznie mniej osób niż za pierwszym i drugim razem, ale z drugiej strony przyciągną mniej zainteresowania (o ile można prosić o jakieś zainteresowanie na północy...) niż większa grupa. Choć czwórka kobiet to wystarczająca zachęta... Pomyślała gorzko i westchnęła.
- Nazywam się Nanaya - przedstawiła się, gdy były w komplecie. - Co do kronikarza - ten zwykle się spóźnia, więc pozostaje nam czekać. Ostatnim razem w tej karczmie nie było nikogo, więc może czeka, aż opustoszeje - powiedziała spokojnie, mało przejmując się jednookim zrzędą. Wolała spokojnie porozmawiać niż zamartwiać się o jego osobę i kolejne tyrady na temat jacy to oni są głupi. Czas mijał, śnieg się sypał, za oknem ściemniało zupełnie. Przypominając sobie na jakim są terenie, aż musiała ciężko westchnąć. Choć poruszanie się nocą po tych terenach wcześniej nie należało do najlepszych pomysłów, odkąd pojawił się Aren ten pomysł był po prostu samobójstwem. I nie zapominajmy o całej zgrai mnichów z Zori. Kronikarz albo był bardzo pewny, że nic mu się nie stanie, albo jednak coś mu się stało.
- Wiecie cokolwiek na temat naszego celu? - spytała w pewnym momencie, odwracając się od okna i rzucając przeciągłe spojrzenie na trójkę dziewczyn. Nie liczyła na wiele, ale może zostanie zaskoczona. Może miała nadzieję, że jednak ktoś wie, z czym się będą mierzyć? Niedługo później mężczyzna do nich podszedł. W sumie, dlaczego wszyscy na nich patrzą? Coś tu bardzo, bardzo mocno śmierdziało. Przyjrzała mu się uważnie i delikatnie się uśmiechnęła.
- Czy nie można siedzieć w karczmie, zupełnie samemu? Z tego, co wiem, to ostatnia przystań jeśli idzie się dalej w góry, więc samotni podróżnicy nie powinni być czymś dziwnym - odpowiedziała lekko, spokojnie, ale w głowie wył alarm. Nie były zupełnie same. Gdyby tylko jedna z nich siedziała przy stoliku to nie byłby problem, jednak były we czwórkę, razem. Skąd takie słowa? - W każdym razie za późno już by wyruszać dalej. Górskie szlaki są bardzo niebezpieczne, prawda? - dodała, oczekując potwierdzenia swoich słów. I może dodania czegoś więcej. Przyjrzała się uważniej wszystkim. Ile osób? Ilu ich było? Ilu może jeszcze dojść? Czy to się właśnie nazywało osaczenie czy może jej wyobraźnia szwankowała? Mimo przyglądania się, unikała bezpośredniego kontaktu wzrokowego. Tak... na wszelki wypadek. - Oznacza to chyba, że będziemy musiały tutaj zostać, prawda? - zwróciła się w stronę trzech towarzyszek na ustach mając ładny uśmiech, ale jakoś reszta twarzy jej się nie uśmiechała. Ciężkie i poważne spojrzenie wylądowało na kobietach. Od razu było widać, że sam pomysł jej się nie podobał.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t376-konto-nanas https://ftpm.forumpolish.com/t105-nanaya-byakushitsune-znana-jako-byaku https://ftpm.forumpolish.com/t550-pamietniki
Hermiona


Hermiona


Liczba postów : 265
Dołączył/a : 28/11/2012

Klasztor Zori - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Klasztor Zori   Klasztor Zori - Page 10 EmptyPon Wrz 02 2013, 14:50

- To w takim kronikarz jest typową kobietą, która spóźnia się na randkę, ehh.. To takie typowe.. - odezwała się pewnym siebie tonem i zarzuciła włosami do tyłu. Cztery kobiety przy herbatkach, a reszta karczmy balowała w najlepsze. Nawet może i by Caroline wdała się razem z nimi w wir imprezy, ale jakoś nie miała na to ochoty. Właściwie, ciekawiło ją, dlaczego jeszcze go nie było. Coś się mogło stać w drodze, albo naprawdę czekał, aż ów karczma opustoszeje. Blondynka uważnie przypatrywała się się gościom. Jakoś nie posiadała zaufania do ludzi, dzięki szczurkom i niektórych ich opowieści.
- Ja właściwie to nie, a ty coś musisz wiedzieć, prawda?- zaciekawiła się troszkę. Czyżby jedna z jej towarzyszek absolutnie nic nie wiedziała o misji, a może wiedziała coś ponad to, co było podane w zleceniu. Chociaż nie. Musi wiedzieć coś więcej o tym zori. Ostatnim razem...
- Może jeżeli żadna z nas nie będzie nic wiedziała to uświadomisz nam na, co się porywamy, hm?- fakty, faktami, ale skoro nie ma zleceniodawcy to można się nimi podzielić. Teraz, Carocia idzie z motyką na wiatr tak właściwie. Ale co tam! Raz kozie śmierć to i Caro może, tylko raz umrzeć.
- My się tutaj tak zgrupowałyśmy, bo wszystkie inne stoliki były przez was zajęte. Ja dołączyłam ostatnia, a jakoś nie chciałam wam psuć zabawy swoją drogą.. Fajnie się bawicie - uśmiechnęła się milutko to rozmówcy, starając się jakoś nie wyróżniać. Rzuciła wzrok na resztę dziewczyn. Kłamcą zawsze trzeba być dobrym, choć jakoś coś w tej karczmie jej nie pasowało. Sama nie wiedziała, co i dlaczego.
- A jakże! - zarzuciła od razu Carocia - Poza tym, nawet się już poznałyśmy dosyć nieźle, więc zostaniemy już w takim gronie..
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4081-konto-hermiony#81375 https://ftpm.forumpolish.com/t3578-hermiona https://ftpm.forumpolish.com/t806-carotkowe-cos-wiecej
Rosalie


Rosalie


Liczba postów : 395
Dołączył/a : 20/09/2012
Skąd : Twoje sny~?

Klasztor Zori - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Klasztor Zori   Klasztor Zori - Page 10 EmptyWto Wrz 03 2013, 00:21

Cztery z pozoru niewinne kobiety i tłum wrogich wieśniaków nie miał prawa wróżyć coś dobrego. Choć "wrogich" nie oddawało w sposób prawidłowy tego, jakie ciarki przechodziły po skórze Lamii, gdy tylko zauważyły, że są bacznie obserwowane. Scena wycięta z horroru, tyle że Roza tym razem nie wpatrywała się w wydarzenia na szklanym ekranie, a była w samym centrum nich... Ale od początku:
Okazało się, że dobrze trafiła - ha, to Ci szczęście - a po chwili do ich stoliku przysiadła się dziewczyna z kocimi uszami i ogonem. Specyficzne, ale starała się na nią nie gapić, w końcu różnorodność magów w Fiore... Nie chciała być niegrzeczna już w pierwszych minutach znajomości, lekkie starcie na początku i brak zaufania przez resztę misji. Choć i tak nienawidziła kobiet.
Kolejna a zarazem ostatnia była blondynka. Na tyle, ile Rosalie podobał się spokój miodowłosej i kociej dziewczyny, to.. "entuzjazm" nowej był irytujący. Inna sprawa, że mało co nie irytowało tą kobietę w takim stanie - po przebyciu długiej drogi, przez połacie śniegu. Zanurzyła tylko wargi w naparze, żeby zająć je czymś innymi, niż bezsensownymi komentarzami... mimo że były całkowicie w jej stylu.
- Rosalie de la Ciel.. Lamia Scale. - Odpowiedziała na przedstawienie się tym samym, od siebie dodając jeszcze przynależność do gildii. Informacja zbędna czy nie, była na misji z obcymi ludźmi. Podanie jednak Gildii sprawiało, w jakiś specyficzny sposób, że czuła się pewniej. Choć najpewniej czuła się Nanaya - łatwo można było wywnioskować, że znała Kronikarza, a także to, że wiedziała o ich misji coś więcej... Oczywiście pierwsza do rzucania pytaniami rzuciła się blondynka. Czy jej brawura nie okaże się zgubna w dalszym stadium misji? Utkwiła tylko spojrzenie w szybie, nie za bardzo zwracając uwagę na widok za oknem. O ile Nanaya i Wild były raczej spokojne i na pierwszy rzut oka doświadczone... Z drugiej strony, nie powinna nie doceniać młodej krwi, pełnej energii i wola walki. Tylko co ona znaczyła przy znacznie silniejszym przeciwniku..? Tyle samo co wcześniej wspomniana rozwaga i doświadczenie. Tyle, co nic.
- Informacji nigdy za wiele. - Dodała po wypowiedzi blondynki, uśmiechając się delikatnie do Nanayi. Znawca pewnie wyczułby wymuszenie i pewną sztuczność w ruchu kącików ust, wystarczyło by spojrzeć w jak zwykle chłodne i spokojne oczy.
Ale nawet spokój Rozy zostanie zachwiany, kiedy całe pospólstwo w oberży będzie patrzeć na czwórkę magów... wzrokiem rozsiewającym w koło grozę. Coś tu śmierdziało. Pułapka? Ktoś ich na nich nasłał, wzbudził ich wrogość? Magia, kontrola? Jej mózg pracował jak szalony, kiedy spokojnie odstawiała szklankę na spodek, kiedy wszystkie jej zmysły, jej broń, starały się wychwycić jak najwięcej bodźców. Czy w razie ataku będzie w stanie zareagować szybciej, ostrzec towarzyszki..? Czy.. Ugh, czemu do licha ten plebs się na nią gapił?!
- Oh. Wybacz, ale dziś jestem zajęta. Może innym razem? - Zapytała uroczo, przesadnie słodko, w oczywiście sztucznym uśmiechu. W życiu innym razem. - Tak, oczywiście, zadzwonię. - Dodała głośnym szeptem, nie pozostawiając złudzeń co do zainteresowania.. ah. W sumie, cała szopka była tylko po to, aby tłum nie podejrzewał.. że ona coś podejrzewa? W sumie, mógłby być to tylko spity wieśniak, a cała atmosfera tylko wymysłem wyobraźni jasnowłosej, ale przezorny zawsze ubezpieczony.
- Hmm, może znajdę w pamięci jakieś gry słowne. Tak dla umilenia czasu. - Przystała na 'propozycje' miodowłosej o spędzeniu nocy w karczmie. W końcu, jeśli będą sprawiać pozory dobrze zaznajomionych, ufających sobie dziewczyn, to podejrzenia znikną? Bo o ile Rose faktycznie.. "czuła się zupełnie sama"... To nie powinna dać tego po sobie poznać, czyż nie?
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t256-szkatulka-rozalindy#1526 https://ftpm.forumpolish.com/t231-rosalie-dorothe-marie-de-la-ciel https://ftpm.forumpolish.com/t1373-opisy-dodatkowe#20447
Jo


Jo


Liczba postów : 5542
Dołączył/a : 29/08/2012
Skąd : Poznań

Klasztor Zori - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Klasztor Zori   Klasztor Zori - Page 10 EmptyWto Wrz 03 2013, 00:35

MG

Mężczyzna podszedł do kobiet, zatrzymując się jakiś metr od nich i patrzył na nie, uśmiechając delikatnie, acz przerażająco. W międzyczasie cztery osoby wyszły z karczmy, jeszcze trzy powoli dołączyły do mężczyzny, a reszta wstała i podeszła do baru. Słysząc zaś co dziewczyny miały do powiedzenia, mężczyzna, wpatrujący się w Rosalie, zaśmiał się.-O tak... na pewno bardzo niebezpieczne.-Wyszczerzył usta w szerokim uśmiechu, odsłaniając kły znacznie dłuższe od normalnego człowieka. Nos zaczął mu się dziwnie marszczyć, jak u świni.-Niestety panie muszą opuścić już lokal, szef na dzisiaj zamyka. Nie musicie się jednak martwić, odprowadzimy was, do klasztoru... tamtejszy opat z pewnością, chętnie was ugości.-Wysyczał, oblizując wargi, jednak jeden z towarzyszy złapał go za ramię i pokręcił przecząco głową. Ten odwrócił się i warknął na niego gardłowo, bardziej jak zwierzę niż człowiek, po czym znów odwrócił się do dziewczyn.-No już, jazda, do wyjścia.-Powiedział nieco bardziej wkurzony niż wcześniej. Aczkolwiek nie dotykał żadnej z dziewczyn, widać nie chciał ich skrzywdzić.

Czas na odpis: 05.09 godzina 20:00
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t4013-to-cos-od-pd-jo#79641 https://ftpm.forumpolish.com/t3795-joseph https://ftpm.forumpolish.com/t4016-karta-zdrowia-jo#79647
Sponsored content





Klasztor Zori - Page 10 Empty
PisanieTemat: Re: Klasztor Zori   Klasztor Zori - Page 10 Empty

Powrót do góry Go down
 
Klasztor Zori
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 10 z 15Idź do strony : Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 15  Next
 Similar topics
-
» Klasztor Ixe

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: 
Tereny północne
 :: Północne Pustkowia
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.