I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
Niewielka i całkiem posępna uliczka w Clover. Znajduje się na zachodnim krańcu miasta, z dobrym widokiem na pobliskie wzgórza. Przy ulicy stoi jedynie kilka domów z czerwonej cegły, cała ulica zdaje się zaniedbana i nieco martwa. Kiedyś domów było tu na pewno więcej, o czym sugeruje spora liczba pustych działek jak i przerwy w numeracji. Na przykład najbliższy domowi nr. 2 był dom numer 11. ~~
MG
Jak obiecał tak zrobił i w ten oto sposób Cal doprowadził Sonię na Revington Groove. Ulica ta była całkiem zapomniana przez ludzi z miasta. Prawie nikt się tutaj nie zapuszczał a jedynym pieszym była wrona, spacerująca sobie spokojnie po chodniku. Posępna uliczka zdecydowanie nie zachwycała swoim majestatem i nie sprawiała, że spacery po niej należały do przyjemnych. A jednak, dla niektórych miejsce to mogło mieć swój swoisty urok. Dom pod numerem 16 nie wybijał się specjalnie na tyle innych. Zbudowany z czerwonej cegły, widocznie zaniedbany i nadkruszony zębem czasu. Kiedy Cal i Sonia się zbliżyli. W oknie na parterze dostrzegli uśmiechniętą, pyzatą buźkę blondłosej dziewczynki w wieku 5 może 6 lat, która na ich widok, pokiwała nieśmiało i schowała się.
I tak uzbrojony w piłę i dokumenty mężczyzna, wyciągnął jeszcze blok jasnego drewna. W tymczasie do pomieszczenie weszła Liz, Suzzie i Sonia. Ciastka i herbata skończyły na stoliku a mężczyzna od razu zjadł ciacho i napił się herbaty.-Tato!-Obruszyła się kobieta.-Pewnie się nawet nie przedstawiłeś. Pozatym wpierw częstuje się gości. Jestem Liz, a to Suzzie.-Powiedziała do Cala, wskazując na dziewczynkę przy drugim imieniu.-Harold.-Mruknął tylko mężczyzna. A następnie włączył piłę która cichutko zabuczała.-Śpiewaj.-Powiedział do Sonii. A następnie spojrzał na Cala.-Pod biurkiem w którym była piła są farby. Przynieś je. Kiedy ci będę mówił, będziesz maczał w odpowiedniej farbie.-Powiedział wskazując na blok, który był nieco większy, niż puszki z farbami pod biurkiem. A potem zaczął pracować. Suzzie uczepiła się nogi Sonii, a Liz zaczęła karmić papugę. Tymczasem mężczyzna kilkoma zwinnymi cięciami zamienił nieporęczną kostkę w niewielki prostopadłościan który spokojnie zmieści się w puszcze farby.-Brązowy-Zawołał i dał Calowi czas na pofarbowanie drewienka.
Wyglądało na to, że jego rola nie skończyła się na podaniu piły. Wydawało się, że białowłosy nastolatek będzie mógł cieszyć się chwilą spokoju, czy brakiem uwagi ze strony obcych mu osób, jednak te stopniowo się przedstawiały. Wydawać by się mogło, że powinien radzić sobie lepiej w takich sytuacjach, jednak nie do końca za nimi przepadał. - Cal... - powiedział cicho, a uwzględniając piłę, ta mogła by go pewnie zagłuszyć lub skutecznie zmieszać się z jego głosem. Ponadto skupił się na kolejnym poleceniu, które to uwzględniało puszki z farbą. Przynajmniej coś, co niemalże na pewno potrafił. Nastolatek spróbowałby przenieść ów pojemniki na tyle sprawnie, coby nie utrudniło, ani nie spowolniło to pracy, ale jednak na tyle ostrożnie, by nagle jakaś sterta papierów lub innych gadżetów nie runęła mu na głowę. Ponadto nie chciał rozlać zawartości na coś, albo też kogoś innego. Wszystko to po to, aby później posłusznie maczał fragmenciki klocków w odpowiednich barwach. Brązowy? To zamoczony fragmencik został w brązowej farbie. Czerwony? Wtedy w czerwonej. Zależnie od tego, co zostało powiedziane. Jeśli nie było zaś jakiegoś koloru to albo stworzyłby go sam, albo zamienił kolor w danej puszce, czyniąc ją zupełnie nowym, brakującym odcieniem. Ot co. Byle szło to jakoś sprawnie.
Staruszek nazywał się Harold. Zastanawiała się, dlaczego E nie wspomniał o tak ważnej rzeczy, jak imię osoby, do której ją wysłał, jednak chyba nie byli w zbyt dobrych stosunkach... Wciąż, uważała to za dość istotną informację, ale powie o tym mistrzowi dopiero, gdy go spotka. Na razie miała przed sobą inne zadanie, a była to pieśń, którą jej podarowano. Spojrzała na tekst i po chwili zamyślenia się nad słowami i melodią zaczęła śpiewać. Jej głos nie był głośny, jednak z każdym kolejnym wyśpiewanym słowem rosła jej pewność, a słodkie tony wypełniły nieduży warsztat. Nawet jeżeli śpiewała piosenkę po raz pierwszy, młoda czarodziejka dokładnie wiedziała, gdzie zrobić przerwę, kiedy dać większy nacisk, ale przede wszystkim cieszyła się z dźwięków, które a sprawą magii opuszczały jej gardło. Całkowicie skupiona na swoim zadaniu, nie przejmowała się tym, co robił Cal i Harold, natomiast miała nadzieję, że Liz i Suzzie podoba się to nieduże przedstawienie z jej strony.
Kiedy Sonia śpiewała, nawet Harold na chwilę podniósł wzrok znad pracy. Dziewczynka tańczyła wokoło jej nóg, a jej mama nuciła, karmiąc ptaki. Pomieszczenie i całe to miejsce nabrało jeszcze więcej ciepła i kolorów, za sprawą tej konkretnej piosenki. Było trzeba jednak wrócić do pracy. Gdy Sonia śpiewała, drewienko co rusz zmieniało kształty i maczane było w różnych kolorach. Aż w końcu Cal zaczął dostrzegać, że kształt strugany z drewienka był wróblem. Fakt faktem że farba na nim miała naprawdę już okropny kolor. Sonia zdążyła zaśpiewać piosenkę trzy razy, nim wróbel z drewna był gotowy. Potem jeszcze machnięcie pędzlem i farby którymi pokrywane było drewno, pomieszały się, tworząc pięknie pomalowanego wróbla z drewna. Następnie Harold wyciągnął malutką Lacrymę i umieścił ją w piersi wróbla, otwierając malutkie drzwiczki w jego piersi.-Gotowe.-Mruknął. Suzzie zaciągnęła Sonię za rączkę przed biurko dziadka. Liz również podeszła.-Ten maluch pomoże wam odnaleźć przyjaciółkę. Kiedy przelejecie w niego magię, ożywicie go. Jednak nie wiem co potrafi, ani jaki jest. To specjalny maluch, który zrobi to co trzeba i kiedy trzeba. Stara magia, bardzo stara. No więc, przelejcie w niego moc magiczną.-Powiedział do Cala i Sonii, odsuwając się kawałek od stołu i z dumą patrząc na swój twór.
Zadanie zostało w końcu wykonane, a nastolatek mógł odetchnąć z ulgą, a zarazem przetrzeć swoją twarz. Może pech tego chciał, a może to zwyczajne zrzędzenie losu, ale ubrudził się przy tym jakąś farbką, która miała szarawy odcień, jednak mimo wszystko, nie zwracał na to uwagi. Spojrzał jedynie na dziewczynę, która nie tak dawno temu umilała im pracę swoim śpiewem, zastanawiając się, czy ten spodobałby się Yunie. - Nic nie wiadomo..? - powtórzył jakby pytająco pod nosem, jednak nie wymagał odpowiedzi na te pytanie. Sięgnął jedynie po wróbla, aby podać go radnej. To był podarek dla niej, więc najlepiej było, jeśli nie będzie przeszkadzał jej z poszczególnymi czynnościami związanymi z jego 'nabyciem', czy wykorzystaniem. Dlatego też, jeśli jego pomoc nie była potrzebna, to czekał na to, co postanowi zrobić Sonia, czy też na to, czy aby na pewno nie będzie potrzebny. Jeśli by był, wtedy zrobiłby, co mógł... i tyle.
Sonia
Liczba postów : 208
Dołączył/a : 24/11/2013
Temat: Re: Revington Groove Sro Mar 01 2017, 01:19
Sonia śpiewała, a na oczach wszystkich działa się magia. Zwykły kawałek drewna przeistaczał się w małego wróbelka. Było to dość niezwykłe, jednak efekty pracy Harolda i Cala dziewczyna mogła podziwiać dopiero, gdy skończyła pieśń po raz trzeci. Odetchnęła i spojrzała na dzieło ich rąk z nieskrywaną fascynacją. Wysłuchała tłumaczeń starca, kiwając entuzjastycznie głową, jednak gdy powiedział, że powinni przelać energię magiczna w ptaka zawahała się. Czy powinna go przyjąć? Jednak bez niego nie uda im się odnaleźć Takary, więc po chwili zwątpienia, delikatnie wzięła twór do ręki i przelała w niego swoją moc magiczną. Po tym uśmiechnęła się do Cala i ostrożnie go przytuliła, w ramach podzięki za pomoc w tym pięknym wydarzeniu, jakim było stworzenie wróbla - ich pomocy do odnalezienia przyjaciółki.
Goomoonryong
Liczba postów : 4046
Dołączył/a : 22/10/2012
Temat: Re: Revington Groove Sro Mar 01 2017, 19:46
MG
Kiedy tylko Sonia dostała w dłonie ptaka i przelała w niego swoją moc magiczną, ten zaczął zmieniać się w jej dłoniach. Tak, że po chwili był tam wróbleke. Całkiem żywotny i radosny. Obrzucił spojrzeniem Sonie, potem Cala a następnie zaświecił się na niebiesko. Czy tak powinno być? Po chwili niebieska łuna pochłonęła Sonię i pochłonęła Cala. Rozległ się cichy trzask i po chwili w miejscu w którym przed chwilą znajdowała się dwójka magów i wróbelek, teraz nie było nic. Nawet nie zdążyli się pożegnać, niestety.
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
Layout autorstwa Frederici. Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.