Krąg druidów z Calthy

Amira, choć niechętnie musiała po części ignorować Lunarę. Nie chciała sprawiać dziewczynie przykrości, ani przetrzymywać jej gdzieś wbrew woli, czuła jednak, że w miasteczku może znajdować się co najmniej kilka poszlak które okażą się pomocne. A przynajmniej taką miała nadzieję. Sama dużo bardziej wolała spędzić ten czas w lesie, jednak nie jest tu po to aby rozkoszować się przyrodą. Odetchnęła głębiej wprowadzając w płuca jakże to cudne powietrze. Gdy ujż opuszczą miasto... kolejny pomysł powinien spodobać się Lunarze dużo bardziej. Wszystko było tak zanieczyszczone, że nie zdziwiłaby się gdyby zatrucie rzeki było tylko skutkiem polityki ekologicznej miasta...
Amira spojrzała na niebo, która to już była godzina?
- Jeśli uda nam się zastać kogoś w ratuszu, odwiedzimy najpierw jego - zdecydowała po krótkiej chwili namysłu. Nie była pewna czy zielarze będą mieli do powiedzenia cokolwiek ciekawego, gdyby byli zainteresowani sprawą najprawdopodobniej sami szukaliby pomocy u druidów, jednak nie zaszkodzi spróbować. Następnie trzeba zahaczyć o nieco bardziej rozmownych mieszkańców.
- Wieczorem w karczmie powinno być więcej osób, jeśli w mieście jest ktoś nowy, na pewno będą o nim rozmawiać. - Dobrze widziała wcześniejsze spojrzenia mieszkańców. O nich też będzie głośno, Zostaje tylko sprawić, żeby potencjalny sprawca dowiedział się o nich później niż one o nim

PS: Dbam o Twoją matematykę xD

Amira lekko uderzyła się w głowę, no tak mogła się domyślić, że to ratusz. Ruszyła przed siebie pewnym krokiem tak jakby od samego początku to właśnie do tego budynku planowała się udać. Bez problemu tam dotarły. Cały czas rozglądała się w poszukiwaniu czegoś co przykułoby jej uwagę. Gdy natrafiły na tę przemiłą kobietę westchnęła. Wszędzie biurokracja, po co? Chyba tylko, żeby zająć miejsca i zmniejszyć bezrobocie. Uśmiechnęła się najmilej jak potrafiła.. szkoda, że to nie był mężczyzna, na nim zrobiłoby to jakieś wrażenie, czy w starciu z kobieciną ma jakiekolwiek szanse?
- Szukamy kogoś odpowiedzialnego z kim mogłybyśmy porozmawiać na temat dostawy wody do miasta. - powiedziała pewnym i zdecydowanym głosem. Jeśli się zawaha, kobieta wgniecie ją w ziemię.

Zmrużyła oczy próbując wywnioskować co takiego żuje kobiecina
- Ja nazywam się Amira. Mogę wiedzieć z kim mam przyjemność? - dziewczyna zaczęła wątpić w swoje możliwości. Spojrzała na Lunarę szukając u niej jakiegokolwiek ratunku.
- Myślę, że jesteśmy w stanie rozwiązać problem dostawy wody, potrzebujemy tylko trochę informacji. - Dziewczyna oparła rękę na biodrze lustrując kobietę.

Pierwszą reakcją było niedowierzanie, potem już tylko coraz bardziej postępująca złość. Po pierwsze na Lunarę, że ta nie próbowała się nijak udzielić (co oczywiście nie było jej winą...) przechodząc przez złość na własną głupotę i nieporadność kończąc i koncentrując się na kobiecinie.
Amira ważyła słowa, ile informacji może ujawnić? Co może powiedzieć, żeby nie zdradzić jakiejś tajemnicy druidów? W zamyśleniu przegryzała wargę. Baba nie może zauważyć, że się waha! Musi być zdecydowana.
- Jestem magiem z Lamia Scale i przybyłam tutaj, żeby pomóc ludziom z tego miasta.
Kiedy w takim razie będzie wolny termin w którym mogłybyśmy się z nim spotkać? - powiedziała pewnie. Gildia powinna mieć w mieście jakieś, jakiekolwiek poważanie. A może sama baba będzie miała jakiekolwiek informacje?Wyglądała na wszechwiedzącą. To był typ ludzi, którzy znali wszystkie miejscowe ploteczki.
-A może pani - jej ton stał się łagodniejszy -ma jakieś informacje na temat obecnych zdarzeń?Ktoś nowy przyjechał do miasta? Czy coś się zmieniło? Ludzie muszą gadać na temat obecnej sytuacji.

Amira przeklinała się w myślach wychodząc, nie będzie już traciła swojego cennego czasu na babę, tak czy siak by jej nie wpuściła. Po co w ogóle próbowała? No tak.. co jej było szkoda, jednak z drugiej strony co burmistrz mógł jej powiedzieć? Lepiej porozmawiać z faktycznie zainteresowanymi a o babie i odwecie pomyśli, może co jakiś czas zamienia się z jakimś miłym panem, który nie będzie robił problemów?
Pamiętać, nie wspominać o swojej gildii! Lepiej pozostać anonimowym jako zielarka, która interesuje się sprawą z tylko sobie znanych powodów.
Pociągnęła Lunarę za rękę, następnym razem ona będzie mówić. Gdy były już na zewnątrz dziewczyna westchnęła i potarła skronie.
- Pochodźmy po sklepach i karczmach, może dowiemy się czegoś o nowych przybyszach. - zdecydowała się w końcu. Planowała spędzić trochę czasu wypytując miejscowych czy nie spotkali kogoś nowego.. oprócz nich oczywiście, a może poszczęści im się i same spotkają kogoś podejrzanego?

Musiała się jeszcze wiele nauczyć. Jej gildia z pewnością nie posiadała najlepszej reputacji, jednak w tym momencie - coś innego przykuło uwagę dziewczyny. Niewielka istota, która unosiła się jakieś kilkadziesiąt centymetrów nad ziemią, a w której kierunku spoglądała towarzyszka dziewczyny. Najpewniej to przez ów chyba chłopca pobladła. Ten prychnął jedynie pod nosem, aby chwilę później pojawiło się obok niego coś, co przypominało dwumetrową poduchę. Wygodnie się na niej ułożył, podlatując w kierunku Amiry.
- Możecie już sobie pójść. Wszystko jest w jak najlepszym porządku - mruknął leniwie, przeciągając się i ziewając na znak wysiłku jaki musiał włożyć w wykonanie zadania. Wtedy też dziewczyna odczuła silną, kwiatową woń, jaka biła od chłopaka, a która przypominała jej zapach orchidei. Wzniósł się nieco wyżej, odlatując tym samym od dziewczyny, aby dorzucić jeszcze: - ...możesz pozdrowić tych idiotów z twojej gildii, którzy próbowali spalić las. Zapytaj ich też o książkę.
Powiedziawszy to rozpadł się na tysiące kwiatowych płatków w kolorze bladego różu, które powoli opadły na ziemię, a dziewczyna mogła wrócić na mroźną północ. Tylko - o kogo mogło mu chodzić?

Za zgodą Tasi - koniec misji. Nie musisz pisać zt. Przerwę od misji też zaneguję bo trochę jednak czekałaś na posta. +50 PD.