HargeonAkane ResortHosenkaMagnoliaWschodni LasOshibanaOnibusCloverOakEraScaterCrocusArtailShirotsumeHakobeZoriPółnocne PustkowiaCalthaLuteaRuinyInne Tereny ZachodnieGalunaTenrouPozostałe KrajeMorza i Oceany
I've never seen a decent person among those who say they're going to save the world while forsaking the people around them. Those types of men are always so intoxicated by thier own hollow dreams that they call every little thing in front of them trivial.
FAIRY TAIL PATH MAGICIAN
Chata starego czarownika Gordona - Page 2




 

Share
 

 Chata starego czarownika Gordona

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
AutorWiadomość
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 2 Empty
PisanieTemat: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 2 EmptyWto Kwi 07 2015, 18:18

First topic message reminder :

MG

Czarownik Gordon pozostawił namiary na siebie i chyba nie musiał długo czekać. Wielu było zainteresowanych samą księgą i Kirino, gdy podchodziła do chaty czarownika, mogła się zorientować, że nie na miejscu nie była sama. W kolejce do chaty czekało jeszcze trzech innych magów (tak przynajmniej mogło się wydawać), bo gorąco rozprawiali o tym, czym jest owa księga i co zrobią, gdy już trafi w ich ręce lub oddadzą ją Gordonowi. Nagroda musiała być wysoka, inaczej nikt nie chciałby oddać staremu legendarnego woluminu.
Drzwi do chaty otworzyły się i wyszła zeń buchająca zielonymi płomieniami czarodziejka, najpewniej zła na to, że to nie ona dostała misyjny przydział. Do chaty, nawet nie czekając na "NASTĘPNY!" wszedł wysoki, niebieskowłosy mag w bogato zdobionej kamizelce narzuconej na nagie ciało i purpurowych szarawarach. Był na boso. Życie mu miłe? Pozostali przyglądali się Kirino z uwagą. Jeden był niskim rudzielcem o radosnym spojrzeniu, ubranym w najdziwniejsze kolory, zaś drugi wysokim brunetem ze związanymi w niewielki kucyk włosami i krnąbrnym uśmiechem na ustach, nosił długi, biały płaszcz ze srebrnymi wyszyciami.
- A ty? Też przyszłaś szukać księgi~? - zapytał radośnie rudzielec. Miał głos dziecka, na pewno przedmutacyjny. Drugi mag się nie odzywał, jedynie obserwował z nieschodzącym szelmowskim uśmiechem.

INFO:
Jeśli zmieniasz ubiór na misję, to daj znać. Napisz też, co Kiri ma konkretnie przy sobie (możesz dodać coś do ekwipunku, jeśli chcesz).
Termin: jak napiszesz (;
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku

AutorWiadomość
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Chata starego czarownika Gordona - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 2 EmptySob Cze 27 2015, 02:31

Znowu ten głos. Ponownie nakazywał jej lot, jak gdyby wcale nie tym zajmowała się od kilku ostatnich godzin. Godzin? Biorąc pod uwagę fakt, że już powoli zaczynało zmierzchać i robiło się coraz zimniej - chyba faktycznie można było uznać, że minęły już godziny, a nie tylko kolejne minuty. Będąc motylem ciężko było sprawdzić obecną godzinę, a nawet zapytać o nią jakiegokolwiek przechodzącego obok człowieka. Inna sprawa, że tu nawet innych ludzi nie było, pomijając tych, którzy zaklęci byli w postaci szczurów lub motyli. Kto wie czy ten jeleń, którego teraz dopiero dojrzała, też nie był wcześniej człowiekiem, ale jakiś złośliwy mag przemienił go w zwierzę? Ayame mogłaby się zastanawiać nad tym czy lepiej byłoby jej w formie jelenia, ale tak naprawdę nie miało to większego sensu, więc szybko porzuciła tę myśl. To chyba głód faktycznie jej doskwierał, że taka w ogóle zawitała w jej głowie. Ostatnie miesiące pozwoliły jej wykształcić w sobie odpowiedni sposób skupienia, dodatkowo tylko na tych rzeczach, które były istotne i tak długo jak było to istotne, nie zamierzała teraz nagle tracić tego tylko dlatego, że odczuwała potrzebę zjedzenia tego czy owego. Być może też to motyli mózg nakazywał jej poczynić wcześniejszą dygresję. Nie była tym faktem zadowolona. Pozwoliła sobie nawet na poczynienie krótkiej nagany w stosunku do samej siebie w myślach. Krótkiej.

Nie wiedziała czym było to coś, co sprawiło wcześniej, że cała ich trójka aż przystanęła/zatrzymała się z wrażenia, a skoro nie wiedziała czym to coś było i w obecnej chwili nie dysponowała odpowiednimi środkami, by się tym zająć, to najlepiej było to faktycznie odłożyć na bok. Nie ignorowała tego zdarzenia, ale tak długo jak nie widziała sposobu, by się nim faktycznie zająć wolała po prostu tego nie roztrząsać. Ważniejsze niż to było poczucie głodu, chłodu i fakt, że szczury zdawały się ruszyć za jeleniem, natomiast ją poganiał jakiś wewnętrzny głos do tego by lecieć dalej. I tak też zrobiła - leciała dalej, zgodnie z ruchem szczurów i za nimi, za jeleniem. Tym razem przerwy na krótkie, zdawkowe zaledwie posiłki robiła dłuższe, choć za to z mniejszą częstotliwością, o ile rzecz jasna okazja na takie się w ogóle nadarzyła. I tak leciała. Zgodnie z wolą głosu i swoją własną.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 2 EmptyPon Lip 06 2015, 18:00

MG


Słońce zniknęło za większą chmurą, kończąc tym samym na dłuższą chwilę ocieplanie i umilanie drogi. Kirino starała się nadgonić za szczurami, robiąc jednak przerwy na uważne jedzenie. Różowawe chmury zwiastowały rychło nadchodzący koniec dnia - czas leciał naprawdę dziwnie w tej postaci. Zimno jak i zmęczenie też powoli dawały się we znaki, więc nie można też było być tak uważnym, jak jest się normalnie. Brak promieni słonecznych też robił swoje.
To, co w innej sytuacji byłoby całkowicie widoczne, teraz takie nie było.
Szczury zniknęły prędziutko za którymś z drzew, a lecąca Kirino wkrótce, niestety, nie miała szansy na to, by je dogonić. Poczuła, jakby odbiła się od czegoś lepkiego, co całkowicie hamowało jej ruchy. Jakim cudem tego nie zauważyła? Nagle, do jej nóg dobiegło drganie. Gdy spojrzała w bok, mogła ujrzeć nadchodzącego w jej stronę sporego pająka krzyżaka.

Stan: JESTEŚ MOTYLKIEM <3 Nie działa magia, ekwip gdzieś daleko, im dalej w las, tym nieco zimniej. No cóż, siedzisz w sieci.

PS Czuję się już jak na Animal Planet. GDZIE KRYSTYNA CZUBÓWNA!


Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Chata starego czarownika Gordona - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 2 EmptySro Lip 08 2015, 18:30

Jedno spojrzenie na nadchodzącego pająka wystarczyło, by dziewczynie przeobrażonej w formie motyla, aktywował się rozkaz wsteczny wykształcony w trakcie ćwiczeń z Sugito. "Przeżyć za wszelką cenę", tak właśnie brzmiał, a obecna sytuacja była jak najbardziej adekwatna ku temu, by ów rozkaz został załączony i wywołał w umyśle dziewczyny zorganizowany mętlik myśli. Musiała przeżyć. Żeby przeżyć musiała działać. Żeby działać musiała się uwolnić. Musiała się uwolnić właśnie po to, żeby żyć. Nie mogła zostać w tym miejscu. Każda sekunda upływała jednocześnie tak szybko i tak powoli, poczucie czasu całkowicie wymknęło się z umysłu dziewczyny i odleciało w siną dal, a to co je zastąpiło nie dało się w żaden sposób logicznie określić. Nie wariowała i nie rzucała się bezmyślnie, choć jej umysł pracował tak ciężko, generował przy tym tak wiele ciepła, że mógłby teraz zastąpić niejedną elektrownię w wielkim mieście. Cóż z tego jednak, że umysł pracował, kiedy jej ciało pozostawało w bezruchu? Chaotyczne myśli uświadomiły jej to w trymiga, a w następnej chwili Ayame próbowała już wyszarpnąć część swojego ciała będącą bliżej pająka, z jegoż sieci. Jeśli jej odnóża z tej strony były wolne, to właśnie przy ich użyciu próbowała rozerwać część pajęczej sieci, ten fragment, który znajdował się pomiędzy nią, a pająkiem, tak żeby utrudnić mu dostanie się do siebie. Jeśli odnóża z drugiej strony też były wolne jakimś cudem lub przynajmniej mogły się jakoś poruszać, nawet jeśli w ograniczonym zakresie, to tak samo i one próbowały wyszarpnąć się z śmiercionośnej pułapki, rozrywając systematycznie pojedyncze "nitki" pajęczej sieci, uważając na to, by nie zaplątać się jeszcze bardziej lub nie przywrzeć całą swoją istotą do lepkiej konstrukcji. Działała szybko lecz nie chaotycznie. Musiała w końcu przeżyć za wszelką cenę, co oznaczało, że jej determinacja była najsilniejsza na całym świecie. Musiała żyć.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 2 EmptyCzw Lip 09 2015, 02:12

MG

Pająk wyraźnie zainteresował się szamotaniną w swojej sieci. Z uwagą obserwował swoją przyszłą ofiarę starającą się bezskutecznie zawalczyć o wolność. Nic z tego. Stawonóg doskonale o tym wiedział, więc nie spieszył się specjalnie. Pajęcza nić w końcu prócz swojej lepkości, była także równie wytrzymała, co nitka stali tej samej grubości, ale jednak to właśnie lepkość dawała się motylowi we znaki najbardziej. Gdy tylko Kirino starała się oderwać odnóże od obrzydliwej sieci, od noga od razu do niej wracała, nie mając możliwości na pomoc drugiej. Starania różowoskrzydłej nie poszły jednak na marne - rzeczywiście, nie była tak wplątana w sieć, jak pewnie byłby każdy motyl na jej miejscu.
Musisz żyć.
Nie wiedziała, skąd tym razem wziął się głos - zapewne z jej głowy, ale nie brzmiał na pewno jak ten, którego doświadczała przez cały pobyt tutaj. Był inny. Dziwnie znajomy. Jakby przez chwilę słyszała... samą siebie?
Pająk w końcu zdecydował się zareagować i podszedł bliżej. Wyjątkowo ciekawe wydało mu się to, że motyl był w panice, ale starał się powstrzymywać paniczne zachowania. Jak nie motyl. Reszta już dawno zawinięta byłaby w jego sieci. Schodził powoli, bacząc na to, co w danej chwili wyprawia motyl. Rozpoczął swoje dzieło bardzo powoli...
To chłopiec! Chłopiec, prawda?
Dlaczego ponownie słyszała głos? Nie mogła się skupić! Poczuła nagłe szarpnięcie i ból w skrzydle. Szlag, co robił ten pająk? Z przerażeniem stwierdziła, że czyni on właśnie coś niezwykle obrzydliwego. Chwycił on skrzydło w swoje przeżuwacze i wpuścił na nie jakiś płyn. W międzyczasie Kirino mogła czuć już lepkość nie tylko na nogach, ale również na skrzydłach, które zdążyły już na chwilę dotknąć sieci przez działania krzyżaka. Oderwanie ich graniczyło z cudem. Stawonóg wlazł na słabsze, owadzie ciałko i począł je zawijać w sieć według swojego uznania. Tym razem motyl musiał naprawdę uznać jego wyższość.
Spójrz, to piwonie. Śliczne, prawda? Powtórz. Pi-wo-nie.
Tym razem nawet szarpnięcia na nic się zdały. Pająk zdawał się mieć ewidentną przewagę, wijąc dziwny kokon. Kirino mogła poczuć wyraźny ścisk. Musiała żyć. Powtarzała sobie to przecież przez cały czas. Siłowe rozwiązania też nic nie dawały. To nie mógł być koniec. Na pewno nie tak! Czuła się coraz słabiej. To nie była rezygnacja, ale raczej coś w rodzaju niemocy. Pająk chyba zaczynał wpuszczać już soki.
JESTEM MAGIEM, ROZUMIECIE? NIKT TEGO JUŻ NIE ZMIENI!

Jedno mrugnięcie i nagle przed oczami Kirino ukazało się światło. Po chwili wyłoniło się zeń znane jej pomieszczenie. To kwiaciarnia, prawda? W rękach trzymała jakieś papiery. Ojcowska pieczątka. Badania. No tak, to te dokumenty. Nie trwało to długo, przestrzeń wokół niej się zmieniła - teraz trzymała manatki. Słyszała niewyraźny głos ojca. Jej usta same podały odpowiedź:
Bo brzmią, jakby były zabawne!
I znów obraz zmienił się z niesamowitą prędkością. Tym razem czuła na sobie krople deszczu, kiedy patrzyła na cichy, pusty ogród. Tu go nie było. Wiedziała, że już go tu nie znajdzie. Kwiaty więdły. Znowu przeskok. Ciemny pokój, jedynie przebijające się przez zasłony światło księżyca. Oświetlało otulające ją ramię.
No już, nie płacz.
To chyba były jedyne jego słowa, które teraz pamiętała. Po mrugnięciu, nastał już dzień, a ona siedziała sama w tym samym miejscu. Było jej chłodno. Czuła też jakiś wewnętrzny, ale przyblakły smutek, jakby wcale nie należał do niej, a jedynie do wspomnienia, które właśnie jej się ukazało.
UWAŻAJ!
Mag leżał martwy, a brązowowłosa dziewczyna wydawała się być w takim szoku, jakby to jej odebrano ręce i nogi. Kolejna śmierć.
Co ona najlepszego...?
To uczucie skołowania, niepewności i strachu. Czuła je znowu, patrząc na swoich towarzyszy, którzy nie też nie rozumieli, co się właśnie stało. Dlaczego obróciłam się przeciwko nim?
Inne oczy.
Brunet był oszołomiony, a dwie dziewczyny trzymały ją za ręce. Bolała ją pięść. Jakim cudem mogli mieć taki same twarze? Nagle poczuła miły zapach roślin i zorientowała się, że znajduje się pod pergolą. Nie widziała jego oczu. Usłyszała tylko krótkie Cholera!. Teraz wiedziała, że bał się spojrzeć. Położył rękę na jej ramieniu i obraz zniknął. Mężczyzna leżał wśród płomieni, cały we krwi i wrzeszczał. Nie mogła mu pomóc. Nikt nie mógł. Potem widziała stojący w jej ogrodzie kamień.
Wszystko będzie dobrze!
Kobieta z filiżanką w ręku patrzyła na nią z uśmiechem. Dziewczynie na sercu także zrobiło się cieplej. Tę twarz widziała już nie raz.
Kwiat wiśni.
Zielone oczy wpatrywały się w nią z uznaniem i pogodą. Od teraz miały współpracować. Gorzej, że nie widziały się już od tak długiego czasu. Założyła rękawiczki, by na ich wierzchu ujrzeć kwiat wiśni. Mnóstwo kwiatów wiśni.
Musisz przeżyć za wszelką cenę!
Męski głos wydawał jej polecenia, a ona z trudem, bo z trudem, ale starała się dostosować. Kierował nią, ale też zdawał się mieć inne intencje, a jej... a jej to wcale nie przeszkadzało.
Zdradziecka żmija!
Czuła krew spływającą po swoim policzku. Tym razem widziała jego oczy, ale one wcale nie patrzyły na nią. Może i były ku niej zwrócone, ale to nie w nią wbijały swoje wściekłe spojrzenie. Czy był tam więc ktoś jeszcze?
Wrócisz?
Śnieg pokrywał niewielką polankę, na której widziała bazyliszka. Potwór miał już wyłupione oczy, ale wciąż zdawał się być groźny. Jej płatki przebiły gruby pancerz gada, a ten zdawał się płakać. Odwróciła na chwilę głowę, a gdy jej wzrok powrócił do ofiary, ta patrzyła pustymi, szarymi oczami w przestrzeń. Zostawiłem... list.
Nagle wszystko pokryło się odcieniami szarości, a ona znajdowała się na starym cmentarzu. Stała tuż przed niewielkim, skromnym nagrobkiem. Przeczytała napis:

    Makbet Cowdor-Glamis
    ur. 24 marca roku x782
    zm. 18 lutego roku x801

    Pokój jego duszy.


Obraz znów się zmienił. Leżała na kanapie i wpatrywała się w sufit. Nagle pojawiły się w niej ogromne zmęczenie i ulga. Słyszała obok płacz dziecka i męski głos. Nie widziała mężczyzny, ale nagle dziecko wdrapało się na nią. Chłopiec miał jasnozielone oczy i siwe włosy. Mężczyzna otarł jej prawą ręką pot z czoła, odgarniając też jej włosy. Uśmiechał się, a ona nawet nie widziała jego oczu.
Był piękny, letni dzień. Siedziała na kocu, poprawiając kapelusz i rozmawiając z dziewczyną z psimi uszami. Czuła przygaszoną radość, widząc, jak kwiaty wokół rosną jak na drożdżach, celebrując nadejście wiosny. Ubrany jeszcze w sweter w niebieskie motyle siwowłosy chłopiec, biegał w niedalekiej odległości od pań, biegając za młodymi motylami.
- Kei! - krzyknęła. - Jesteś cały brudny!
Chłopiec wyglądał, jakby rzeczywiście miał przed chwilą bliższą styczność z gruntem. Psia kobieta zaśmiała się dźwięcznie. Jej śmiech uspokajał wszystkich, a chłopczyk wyraźnie przepadał za towarzystwem brązowowłosej. Podszedł do kapelusznicy i dał wytrzeć sobie całą umorusaną buzię.
- Ale mamo, tam był taaaki robal! - Pokazał ewentualny, choć wysoce nieprawdopodobny rozmiar, jaki mógłby osiągnąć owad. Poprawiła kapelusz. Wiosna!
Jechała przez szpital. Spieszyło im się. Znów czuła na przedramieniu ten ciepły dotyk.
- Zdejmijcie to z niej!
Wtedy zobaczyła wszystkich. Z uśmiechami na twarzach wyciągali do niej ręce. Dziewczyna z wróblem na ramieniu, psia kobieta, zielone oczy, ziemista tarcza, NIE TE OCZY, bosa blizna, czarna, dziewczyna z filiżanką, lodowy potwór, żelazny kieł, białogłowa, wietrzny uśmiech i złote guziki. Zdawało jej się, że nie zna złotych guzików, ale jednak wydały jej się znajome. Na końcu, zupełnie obok zauważyła chłopaka o bursztynowych oczach, złotym rogu wyrastającym z czaszki i siwych włosach. Patrzył na nią z uśmiechem, a potem... potem obraz się rozmył.

Stała na białej przestrzeni, a jej czoła dotykał nos jelenia. Tego samego, którego miała gonić jakiś czas temu wraz ze szczurami. Ile minęło...? Nie mogła tego stwierdzić. Jeleń odsunął łeb. Jego poroże pokryła dziwna, czarna maź. Z białego wieńca otaczającego jego szyję, rozleciały się tysiące białych motyli, obsiadając Kirino. Patrząc w oczy wielkiego zwierzęcia, mogła stwierdzić, że kryje się w nich wielki smutek. Czyżby to z jej powodu? Maź spłynęła całkowicie na posadzkę, a motyle uformowały korowód otaczający ciało jelenia. Wystarczyły dwie sekundy, by zamiast potężnego rogacza, Kirino zobaczyła... siebie. Dawną siebie. Zielonowłosa dziewczyna o jasnozielonych oczach i z uśmiechem na twarzy, patrzyła na przyszłą siebie z wyrazem ulgi.
- Więc wreszcie mamy okazję pogadać - powiedziała stara Kirino, wyciągając ręce do swojej nowszej wersji.

Stan: JA JUŻ NIE WIEM...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Chata starego czarownika Gordona - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 2 EmptySob Lip 11 2015, 17:44

Była zdezorientowana. Powiedzieć tak jednak na głos byłoby niedopowiedzeniem niemal porównywalnym z kłamstwem. Nie była pewna tego gdzie się znajdowała, co właśnie zaszło i co miało się stać. Świadoma tego, że przez krótki lub długi czas była właściwie pozbawiona wpływu na cokolwiek w jej życiu była bardzo irytująca i bolesna, jednocześnie jednak na tyle przerażająca, by powstrzymać wszelkie nerwowe odruchy mogące uświadomić otoczeniu jej zdenerwowanie. Jej umysł przez chwilę dosłownie wyłączył się z doznawania teraźniejszości, najwyraźniej musząc poświęcić nieco swojej mocy obliczeniowej na to, by uporządkować wszystko co właśnie zaszło.

Najpierw był pająk. Ten moment kojarzyła w najjaśniejszy sposób być może dlatego, że śmierć zaglądała jej w oczy swoimi pajęczymi ślepiami. Adrenalina, która musiała wtedy uderzyć jej do głowy na pewno sprawiła, że wszystkie wspomnienia z tamtego momentu ostre były jak brzytwa u dobrego golarza. Świadomość tego, że musiała przeżyć kotłowała się w jej głowie pchając ją do kolejnych starań o odzyskanie wolności, jednocześnie jednak bezradność, której doświadczyła podczas tej walki ze swoim oprawcą sprawiała, że jej umysł zapadał się w sam sobie. Impuls życia, impuls mówiący o tym, że musi żyć, z każdą chwilą stawał się silny, a tragedią w tej sytuacji był fakt, że tak naprawdę wcale on w tym momencie nie pomagał. Impuls ten nieraz w trakcie ostatnich kilku miesięcy wpływał na jej zachowanie, pomagał jej w trudnych momentach, sprawiał, że mogła więcej, szybciej, mocniej - wszystko siedziało przecież w głowie. Tym razem jednak impuls natrafił na więzy, których nie mógł rozerwać. Brakowało jej siły, ale w porównaniu do wcześniejszych czasów była totalnie świadoma tego, że nie miała jeszcze mocy wystarczającej by przetrwać dosłownie wszystko co rzuci jej los. Czy nie wybrała się w tą podróż, samotną podróż, z dala od swojej gildii i ludzi, których popularnie zwano towarzyszami, właśnie po to, by zmienić w sobie tę cechę, by zyskać jak najwięcej energii i mocy w niekończącej się wyprawie po siłę? Jej puste oczy nie potrafiły rozjaśnić się nawet wtedy, kiedy nieraz wychodziła z trudnej sytuacji i kiedy dawała sobie radę w beznadziejnych chwilach trwogi. Zawsze z tyłu głowy czuła, że to impuls pcha ją do przodu, a nie ona sama, że nie o własnych siłach stoi, a o metaforycznych kulach zostawionych jej przez Sugito jeszcze gdy obchodziła go ona choć trochę. Nie, nie powinna była tak myśleć. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa Sugito mógł być przecież martwy. Nie wszyscy ludzie byli okropni. Również i tą świadomość posiadała gdzieś w sobie, choć tak zwyczajnie po ludzku łatwiej było jej czasem po prostu uznać, że ten zostawił ją bo się znudził. Irytacja z tego powodu wyzwalała energię... choć Kirino nie potrafiła się zbyt bardzo irytować. Irytacja była dobra przez kilka chwil, maksymalnie dni, potem odchodziła gdzieś na bok zastąpiona przez pustkę i poczucie braku czegoś, ostatecznie kończące na zobojętnieniu. Świat był dla niej obojętny i ona była obojętna dla świata. Nawet jeśli posiadała w sobie dziwną energię, która mogła być przyczyną wielu tragedii, tak długo jak miała pieczęć i energię by się powstrzymać i tak długo jak nie wchodziła w drogę światu nie było żadnych obaw. Należało tylko pamiętać by nie być zbyt zaangażowanym w cokolwiek co się robiło, by działać szybko, sprawnie i zwinnie, kończąc sprawniej niż inni. Pająk był tak blisko, a wytworzona przez niego substancja poczęła spływać na jej motyle ciałko. Ohydne. Faktycznie, było to niesamowicie ohydne uczucie. Ayame nigdy nie myślała o tym jak czuje się motyl jedzony przez pająka. Dopiero teraz naszła ją refleksja, że nie tylko ludzie byli obojętni wobec innych ludzi. Ludzie zasadniczo byli obojętni, zrzucając taką maskę tylko dla kilku wybranych osób i tylko w odpowiednich momentach. W swej istocie, w swym rdzeniu ludzie mogli być najbardziej obojętnymi istotami na świecie. Pod tym kątem kto wie czy obecna Kirino nie była najbardziej ludzkim przykładem człowieka.

Potok wspomnień pojawił się potem. Pierwszy raz od dawna Ayame miała ochotę zaśmiać się gdy zrozumiała czego doświadczała. Przecież to całe jej życie przelatywało jej przed oczami, nieprawdaż? Poczuła się trochę jakby była w kinie, tyle że jednocześnie była widzem i główną aktorką tego filmu. Nie rozumiała kilku scen, które widziała czy raczej... nie była pewna czy w ogóle należały one do jej pamięci. Pierwsze jednak były jej doskonale znane. Jakże mogłaby je zapomnieć? To że musiała je na nowo przeżyć było dziwne. Nie spodziewała się tego. Nie spodziewała się też tego, że odruchowo zacznie utożsamiać się z... samą sobą. Czy był to efekt tego, że postać na "ekranie" przypominała ją samą, czy może po prostu nie było innego wyjścia dla niej niż poczucia siostrzeństwa z osobą, którą widziała w tych scenach? Nie miało to teraz znaczenia. Gdy Ayame w filmie płakała i Ayame oglądająca czuła dziwne uczucie w sercu. Gdyby mogła przyłożyłaby teraz rękę do swego serca i przycisnęła je mocniej w kierunku pleców, tak by je w ten sposób ścisnąć i uspokoić. Irytujące bicie serca, irytujący ból w jego okolicy nie był czymś, co chciała by wróciło. A może w głębi... siebie, tak właśnie chciała? Nie była sama tego pewna. Wiedziała jednak, że w ciągu ostatnich trzech miesięcy jej serce pokryło się pajęczą siecią starości, a teraz to pajęcza sieć właśnie sprawiała, że sieć ta ulec musiała lekkiemu naderwaniu. Niebijące emocjami serce zaczęło lekko kłuć, na swój sposób przypominając jajko, z którego coś chce się wykluć, a jednocześnie to coś obawia się spotkania ze światem je otaczającym. Jednocześnie jednak... jednocześnie... osoba, która to jajko miała w swoim posiadaniu zaciskała mocno ręce na skorupce, starając się zakryć pęknięcia i sprawić by te nie były widoczne dla nikogo, nawet jej samej. Nie było tych pęknięć zbyt wiele. Dało się to wszystko jeszcze powstrzymać. Ayame odzwyczaiła się od bólu serca i być może dlatego, coś co dla innych mogło być zaledwie lekkim poczucie... winy (?) dla niej zdawało się być czymś zdecydowanie mocniejszym. I dlatego się tego obawiała.

Czym była gildia? Musiała o tym pomyśleć, gdy uświadomiła sobie, że momentem, w którym jej życie zaczęło zbaczać w dziwnym kierunku był moment, w którym postanowiła dołączyć do gildii... a może to jednak było już wcześniej? Może to jednak była wina ojca (jej samej, a nie ojca!)? Ale jednak, czym była gildia? Jej myśli, o ile myślami można to było nazwać, wirowały na tyle chaotycznie, że nawet ona nie była w stanie połapać się w tym, która przypływała do niej wcześniej, a która już odleciała z jej głowy. Czym była gildia? Nie miała pojęcia. Wiedziała, że miała w gildiach dobrą zabawę. Ale czym była gildia? Czy ktokolwiek potrafił to jasno powiedzieć? Nie wygłosić suchą definicję, ale powiedzieć, wprost z głębi swojej duszy, czym do jasnej cholery była gildia? Ach... no tak. Jeden z najbardziej skrywanych sekretów Ayame, ten którym nie chciała się z nikim dzielić. Gildia. Jej myśli o gildiach. Nie. Były. Piękne. Jej myśli o ludziach nie były piękne. Ach, gdyby tak cały świat mógł być pokryty kwiatami, gdyby ona mogła być jednym z setek milionów kwiatów, gdyby czuwał nad nimi wszystkimi dobry bóg podlewający ich w czasie ciepłej pogody i dbającym o odpowiednie warunki do życia. Ach, gdyby ona mogła być bogiem i dbać o ludzi, którzy byli kwiatami, nawet jeśli część z nich czuła się przez nią oszukana lub okłamana, nawet jeśli część z nich uważała ją za żmiję. Gdyby stała się żmijowym bogiem, wciąż byłaby dobrym bogiem, starając się nie pokazać swego oblicza pokrytymi łuskami czy śliską skórą i długim rozdwojonym językiem. Nieważne, że ona nie czuła się żmiją. Jest się tym, za kogo uważają cię inni ludzie. Dlatego chyba szukała ucieczki w obojętność. Tak długo jak ludzie nie myśleli o niej w żaden sposób, Ayame mogła być kim chciała i nikt nie mógł jej tego zabronić. Nawet jeśli osoby, które nazywały ją żmiją nie żyły... dlaczego nie żyły? Nie zabiła ich. Nie podniosła na nich ręki. O to do jasnej cholery w tym wszystkim chodziło, by akurat te osoby żyły. Jeśli one nie żyły, to czy to wszystko jeszcze bardziej nie miało sensu? A może paradoksalnie... o to właśnie chodziło? Może gdyby wszyscy nie żyli, może wtedy dopiero Ayame mogłaby być sobą? Jeśli Makbet nie żył, to nikt nie nazwie jej więcej żmiją. Jeśli ludzie umrą, to nikt nie powie o niej złego słowa?

...ach, o czym ona teraz myślała. Jeśli ludzie by umarli, to to co widziała dalej nigdy by nie miało miejsca. A to przecież jej życie przepływało jej przed oczami. Nie widziała by swoich dzieci i kolejny osób, które kochała. Ale dlaczego właściwie ludzie kochali się wzajemnie? Dlaczego matki troszczyły się o swoje dzieci, mężczyźni kochali kobiety, a dzieci szanowały swoich rodziców? Czy to wszystko nie było tylko sztucznym pokazem, teatrem wykonywanym dla zaspokojenia własnych dziwnych ambicji? Ach, jakże chciałaby to sobie mocno wmówić, ale obraz który widziała napełniał jej ciało dziwnym ciepłem. Nie chciała tego czuć. Ciepło przypominało jej o tym, że faktycznie istniały na świecie rzeczy, które mogły człowieka wprawić w taki stan. Ale to oznaczałoby zrezygnowanie z obojętności, powrót do świata ludzi, którzy myśleli o sobie w różnych kategoriach. To było coś okropnego. Ten świat był straszny i przerażający. ...gdzieś w trakcie tych przemyśleń ponownie mignęła jej twarz chłopczyka, twarz Keia. Jakim cudem mógł on w ogóle "się zdarzyć"? Jakim cudem widziała coś, czego widzieć nie miała prawa? Nikt nigdy nie mówił, że przed śmiercią człowiek widzi także swoje przyszłe życie. Czy i ten obraz mógł być kłamstwem? Ale nawet jeśli był kłamstwem, to dlaczego wywoływał w niej tak przyjemne doznania? Przyjemność nie była dla niej. Czy jednak nawet kłamstwo, tak długo jak sprawiało radość, było czymś dobrym? Czy jej życie od momentu jak Sugito opuścił ją, jak Makbet nazwał ją żmiją, jak zaatakowała swoich towarzyszy... czy to wszystko było tylko słodkim kłamstwem? Czy cały czas okłamywała siebie? Nigdy tak o sobie nie myślała. Teraz była bardziej skołowana niż kiedykolwiek wcześniej, choć na jej twarzy, jeśli taka w ogóle istniała, utrzymywał się dalej wyraz pozbawiony znaczenia, wpatrzony w pustą przestrzeń. Nie wiedziała jak fizycznie reagować na to co czuła.

Coś dotykało jej czoła. Jeleń? Jeleń... mieli coś z jeleniem... zrobić? Jej pamięć nie działała w tym momencie zbyt dobrze, jak i każda inna funkcja umysłowa. Było jej trudno zrozumieć co się dzieje, a jednocześnie na tyle była w innym stanie, że fakt iż jeleń przyciskał swe czoło do jej nie wydał się jej nawet czymś zbyt dziwnym. Może gdzieś po drodze, w swoich myślach, zgubiła mechanizm pozwalający jej rozróżnić dziwne od normalnego? Czym była norma? Ach, za dużo pytań. Te wszystkie motyle i trzepot ich skrzydeł i tak nie pozwalały jej na głośne myślenie i formułowanie odpowiedzi. Nie broniła się gdy ją osiadły, nie czuła żalu gdy odfrunęły od niej, choć miała świadomość teraz, że to co działo się było czymś w rodzaju jedynego przeżycia w życiu. Czemu motyle? Czemu to zawsze były motyle? Spojrzała na jelenia, ale tam go już nie było, zamiast niego widziała... siebie. Kolejny raz w swoim życiu widziała siebie. Nie był to pierwszy raz, a dziwne przeświadczenie mówiło Ayame, że nie jest to też ostatni raz. Nie była zdziwiona, lecz jednocześnie była zaskoczona. Nie było powodu, by teraz dojrzeć samą siebie, nie w tym miejscu, nie w tym czasie, zdecydowanie istniało wiele innych pór dogodniejszych na to, by spotkać się z samą sobą niż ta obecna, gdy pająk pożerał jej skrzydła. O ile... dalej... pożerał...

Nie wiedziała też dlaczego wyciągnęła ręce w kierunku samej siebie, nie wiedziała dlaczego pierwszym co spróbowała zrobić to przytulić mocno drugą Kirino do siebie, nie wiedziała też dlaczego powiedziała akurat te słowa, a nie inne. Nie miała pojęcia czemu robi co robi.

- Staram się ponad moje siły... - powiedziała, milknąc zaraz potem. Nie wiedziała co mówić.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 2 EmptyPon Lip 13 2015, 00:22

MG

[LINK - miłego słuchania]

Dawna Kirino objęła swoją obecną wersję, pozwalając jej na chwilę spokoju i ucieczki do nowego, dziwnego stanu, o którym Ayame już pewnie zdążyła zapomnieć. Zielonooka pogładziła dziewczynę po włosach i zaczęła ją delikatnie kołysać w swoich ramionach, nie stojąc już jak kołek.
- Ćśś, przecież wiem... - powiedziała, starając się uspokoić swoją starszą wersję. Mogły tak postać przez dłuższą chwilę, choć tak właściwie trudno było w tym momencie ocenić, czym jest chwila, a czym godzina czy nawet wieczność. Równie dobrze mogłyby tu stać przez miliony lat. W końcu zielonowłosa postanowiła ponownie się odezwać:
- Pamiętasz moment, w którym przystąpiłaś do gildii? - Czy to było pytanie z czystej ciekawości? A może jednak nie? Dawna Kirino odsunęła od siebie obecną i z uśmiechem spojrzała jej w oczy. Kiedyś zielone, teraz czerwone. To nie tylko kontrast koloru, ale i charakteru. Z drugiej jednak strony...
- Spójrz, to tylko wygląd - rzekła z nieschodzącym z twarzy uśmiechem. Dotknęła palcem lewej piersi swojej obecnej wersji. - TU wciąż bije to samo serce.
Nagle odskoczyła, zakręciła się wokół własnej osi, a biała sukienka zafalowała.
- To znaczy, że naprawdę jesteśmy TAKIE SAME. - Niektóre słowa z przesadą podkreślała, ale miała w tym jakiś cel. Chciała coś uświadomić swojej obecnej wersji. W końcu też przeszła do innych kwestii.
- Oni też cię potrzebują, nawet bardziej, niż potrzebowali mnie. - Tę odpowiedź już raczej wymruczała pod nosem, ale wcześniejszy motyl mógł co do słowa usłyszeć wszystko, co miała do powiedzenia. W końcu zielona podniosłą głowę, ponownie wbijając spojrzenie ciekawskich oczu w swoją nowszą wersję. - Chciałam być potrzebna, użyteczna. A teraz...
Westchnęła cicho. Gdy zacisnęła powieki, po jej policzkach spłynęły łzy.
- ...a teraz ty przez to cierpisz.
Przykucnęła gwałtownie, chowając twarz w dłoniach. Starała się przy okazji ścierać łzy, ale przede wszystkim miała zamiar je powstrzymać, co nie do końca się udało. Chlipała strasznie, pociągając przy okazji dość zabawnie nosem, co kompletnie nie pasowało do powagi sytuacji.
- J-Ja... naprawdę nie chcia-chciałam. - Płakała dalej, nie wiedząc za bardzo, co z tym fantem zrobić. Konwulsyjnie łapała oddechy, nie mogąc zrobić nic innego. Jak w ogóle mogła doprowadzić do takiej sytuacji?
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Chata starego czarownika Gordona - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 2 EmptyNie Lip 19 2015, 16:07

Były tym samym, a jednak był tak różne w tym momencie. Myślała już o tym wcześniej, ale to nie był pierwszy raz, gdy tak się działo. Nie chodziło nawet o to, że w czasie trenowana z Sugito miała sposobność spotkać swoje inne "wcielenia", ale także o głos, który często pojawiał się w jej głowie jeszcze zanim w ogóle spotkała tamtego mężczyznę. Od dawna bała się też tego, że w jest w niej ktoś więcej niż tylko jedna osoba. Pamiętała swoje zdenerwowanie i zaskoczenie, gdy odnalazła dokumenty ojca na jej własny temat, ten moment w którym nie miała bladego pojęcia co zrobić z dokonanym przez siebie odkryciem, jak zareagować. Wtedy tak bardzo obawiała się tego, że jej decyzje nie są podejmowane przez nią samą, a przez zainstalowany wewnątrz niej dodatkowy program, który przymuszał jej zdawałoby się wolną wolę do działania w odpowiedni sposób. Pamiętała jak kiedyś głównym celem jej życia było udowadnianie sobie, że robi to co chce, że wszystko wynika z jej własnych przemyśleń, chęci i potrzeb. Gdzieś w trakcie życia przestała o tym myśleć, zapomniała czy raczej zepchnęła tę świadomość gdzieś dalej wgłąb własnego umysłu. Gdy tak słuchała i trzymana była w ramionach swego odbicia przypominała sobie wszystkie te momenty gdy zastanawiała się nad tym, czy jej własne myśli były w istocie jej własnością. Czy osoba z którą teraz prowadziła konwersacje... mogła mieć jakikolwiek związek z tamtym...? A nawet jeśli to czy miało to znaczenie? Koniec końców liczyło się to co było mówione, a nie to, co ona sama mogła sobie myśleć.

- Mhm... - mruknęła w odpowiedzi dziewczyna. Faktycznie, pamiętała tamten czas, a jeszcze lepiej pamiętała jej pierwszą wizytę w gildyjnych murach. Pamiętała jak już na wstępie, już we drzwiach budynku gildii czekała na nią pierwsza przygoda, która rozpoczęła cały cykl zdarzeń prowadzących do tego miejsca. Fairy Tail faktycznie było organizacją, która nierozłącznie powiązana była z kłopotami i nieustanną akcją, działaniem, zamieszaniem. Odpowiadało jej to przecież, prawda? Im więcej się działo, tym mniej czasu miała na myślenie o sobie. Mogła zanurzyć się w tym szaleństwie i zapomnieć o problemach, wylewają na głowę Yugaty szklankę soku pomarańczowego czy kopiąc Daxa w krocze, gdy tylko ją zirytował. Im więcej zamieszania, tym więcej uśmiechu pojawiało się na jej ustach, a czasami i róż zwiedzał jej policzki. - Czy myślisz, że mam... że mamy pretensje do innych wróżek? - zapytała Ayame, spoglądając na drugą Kirino z lekkim zainteresowaniem. Patrzyła na siebie. Nie powiększała swojego pola zainteresowania na świat. Mogła okazać chyba deczko uwagi samej sobie, nie wywołując przy tym zainteresowania świata. Nie mogła też teraz uciec od bycia osądzoną i zaszufladkowaną przez samą siebie.

- Naprawdę tak myślisz? - tutaj już słychać było wyraźną nutkę niewiary w głosie różowej Ayame. - Naprawdę myślisz, że jesteśmy takie same? Po tym wszystkim co zrobiłam i co się stało? Ludzie się zmieniają. Zamiana opakowania na inne, czasem nie zmienia zawartości, ale czy w naszym wypadku nie zmieniło się i to, i to? - nie wiedziała nawet dlaczego tak bardzo obstaje przy tym, że są innymi osobami, ale naprawdę trudno jej było w to uwierzyć. Widziała przed sobą dziewczynę, która najprawdopodobniej nie byłaby w stanie zrobić tego, co zrobiła ona w ciągu ostatnich trzech miesięcy. Nie powiedziała tego na głos, bo nie chciała sprawić jej przykrości. Różowa Kirino wydawała się nie mieć zbyt dużo wiary w zielonej. Jednocześnie jednak czuła podskórnie, że zielona Kirino ma w sobie coś dziwnego, coś czego ona sama, w obecnym swym stanie nie rozumiała, coś czego sama Ayame chyba zapomniała, a czego zawsze od siebie wymagała.

Zamilkła jednak natychmiast widząc jak jej drugie "ja" zaczyna łkać. Nie spodziewała się nawet, że ten widok wywoła na niej tak wielki efekt. Emocje, coś z czym starała się walczyć od długiego już czasu, zaczynały brać nad nią górę i wpływać na jej ruchy, ale wpierw zmusiły ją do przyłożenia pięści do czoła, a następnie szybkiego przejechania palcami po policzkach, zaraz pod oczami. Nie, nie zamierzała płakać, choć czy przypadkiem właśnie już nie płakała? Widziała przecież przed sobą zielonowłosą, która nie była w stanie w żaden sposób ukryć tego, co się z nią stało. Najgorsze w tym wszystkim było to cholernie palące poczucie winy, które własnie tłukło w jej własne serce niczym potężny, żelazny młot. Żałosne, być może, że sama w sobie wywoływała tego typu reakcje. Jak bardzo była egocentryczką, że dopiero widok jej samej mógł na nią tak zadziałać?

Ayame przyklękła po chwili obok zielonowłosej, a następnie dłonią podniosła głowę drugiej dziewczyny za brodę, tak by oczy tej drugiej były na wysokości jej własnych, zaraz po tym zaś przycisnęła własne czoło do jej czoła. Ręka puściła brodę drugiej Kirino, a zaczęła ścierać jej łzy, po to by następnie rozsmarować je na własnych policzkach. Druga ręka natomiast pochwyciła wolną rękę drugiej dziewczyny i mocno ją ścisnęła. - ...obie cierpimy. Na swój własny sposób. - Ayame zdecydowanie nie chciała widzieć samej siebie w takim stanie. Swój wzrok utkwiła we wzroku dziewczyny. Zwilżone łzami drugiej dziewczyny policzki teraz zdawały się błyszczeć jakimś dziwnym światłem. - Jeśli nie przestaniesz płakać, być może i ja zacznę. - powiedziała spokojnie, choć druga dziewczyna mogła zauważyć, że oczy różowej Ayame są dziwnie zaszklone. Do czego miała prowadzić ta rozmowa? Do wzajemnego się wypłakania?
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 2 EmptyPon Sie 17 2015, 23:10

MG

Starsza Kirino ocierała przegubami i dłońmi twarz zalaną łzami. Trudno było jej sklejać teraz słowa, wręcz nienaturalnie trudno, co aktualna Ayame mogła bez większego trudu zauważyć. Zielonowłosa w końcu zdobyła się jedynie na słaby uśmiech i rozpoczęła zdanie:
- Myślę, że...
BUCH!
Nie był to jakiś huk na miarę wybuchu bomby. Po prostu ciało stojące jeszcze przed chwilą przed dziewczyną zmieniło się w stado białych motyli, które zdołały ją okrążyć, tworząc coś w rodzaju tunelu. Jeden nawet usiadł jej na nosie, po czym dołączył do pozostałych w tym dziwnym tańcu. Tunel rozpadał się od góry, a owady zaczynały tworzyć coś w rodzaju linii. W końcu ponownie skłębiły się w niewielką kulę, a następnie w ułamku sekundy zmieniły się w tego samego jelenia, który stał tu kilka chwil wcześniej. Patrzył na nią nieco zmęczonym wzrokiem. Wyglądało na to, że chwilę wcześniej stracił naprawdę sporą ilość kotłującej się w nim wcześniej energii. W głowie Ayame rozległ się głos.
To ciekawe, że akurat ty się tu znalazłaś.
Głos nie był ani wysoki, ani niski, ani przyjemny dla ucha, ani nieprzyjemny. Kirino mogła się jedynie zastanawiać, czy rzeczywiście cokolwiek słyszała, czy jedynie jej umysł interpretował dochodzące do niej magiczne fale na swój własny sposób. Zwierzę zbliżyło łeb do twarzy dziewczyny i tchnęło na nią. Ta, zamiast niezbyt przyjemnej woni, która mogłaby wiązać się z tym zdarzeniem, poczuła zapach jaśminu i pobudzające ciepło; zupełnie, jakby ktoś naładował ją nową porcją energii.
Ktoś bez Życia przychodzi do Życia.
Jeleń zdawał się węszyć przez dłuższą chwilę, po czym ocenił:
Ktoś, kto daje Życie, a sam nie potrafi go z siebie wykrzesać.
Konkluzja nie wydawała się być przyjemna, aczkolwiek przekazana była tak neutralnym tonem, że pojawiła się pewna trudność z oceną intencji zwierzęcia. W końcu rogacz nieco się odsunął, pozostawiając pomiędzy nimi dystans kilkudziesięciu centymetrów, choć Kirino mogła odnieść wrażenie, że równie dobrze mogłoby to być i kilkanaście metrów. Zmysły chyba szwankowały poważnie w tym miejscu.
Mrugnięcie oka.
Sceneria zmieniła się nie do poznania. Stali teraz oboje - Kirino oraz jeleń - pośrodku porośniętej suchymi krzewami niewielkiej polanki w środku lasu. Słońce prażyło dość mocno i raziło dziewczę w oczy. Mimo tego mogła poczuć uchodzące z niej powoli siły, zupełnie, jakby wszystkie rośliny dookoła zauważyły nagle swojego żywiciela.
Stać.
Czy ten ton był łagodny? Znów trudno było to ocenić. Wróżka znów mogła ze spokojem odetchnąć - dziwne uczucie ustało. Uschnięte krzewy nieco pozieleniały.
Te krzewy nie znają cię, więc widzą w tobie jedynie żywiciela. Widzą energię Życia, którą posiadasz i chcą ci ją odebrać. Pasożytów będzie coraz więcej, a ty będziesz miała coraz mniej siły, by je powstrzymać.
Jeleń spojrzał na krzewy, które ponownie obumarły. Wydostały się z nich dziwne, niebieskawe kryształki, które zawirowały, a następnie wleciały przez usta z powrotem do Kirino.
Skoro już cię znalazłem, a zaciekawiłaś mnie niepomiernie, przekażę ci dar. Wykorzystaj go mądrze, bo jedynie tak uchronisz się przed tym, co cię czeka.
Na ramieniu Kirino pojawiła się czarna pionowa kreska.
To dar ochrony energii życiowej. Możesz użyć go na sobie lub na kimś innym, ale tylko raz. Jeśli ktoś zacznie ją tracić, po prostu pomyśl o tym, że chcesz mojego daru użyć. Pamiętaj jednak, że takie posunięcie oznacza konsekwencje. To zaburzenie harmonii, a ona nie lubi, gdy się ją w jakikolwiek sposób zaburza. Musisz uważać na to, co pragniesz osiągnąć.
Wrócili do białej przestrzeni. Jeleń stał tym razem tuż za dziewczyną. Mogła czuć jego przywracający energię oddech na swoim karku.
Nie bez powodu się tu znalazłaś. On dał ci Sen. Znajdź go. Znajdź i powiedz mu, żeby wracał do domu.
Obraz się rozpłynął. Tym razem na dobre. Ciemność ogarnęła zarówno głowę, jak i świat przed oczami Ayame. Gdy otworzyła oczy, mogła zauważyć, że znajduje się gdzieś w lesie. Z oddali słyszała krzyki. Chyba tam, daleko, na horyzoncie, coś się działo.

Uwaga: Wybór - Kirino może szukać wyjścia z lasu i tym samym zakończyć misję lub pójść i sprawdzić, co się dzieje. Jako, że chwilowo mam wenę, a na razie nigdzie się nie wybieram (prócz nadchodzącego weekendu), to jestem w stanie odpisywać codziennie (może nawet kilkukrotnie), dlatego wybór pozostawiam tobie. Po twoim poście albo ocenię całość od razu albo lecimy dalej.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Chata starego czarownika Gordona - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 2 EmptyWto Sie 18 2015, 01:50

Głos, który usłyszała jawił się jej jako piękny. Nie dlatego, że poruszał w niej jakiekolwiek uczucia czy powodował, że dziewczyna czuła się lepiej lub gorzej. Nie dlatego, że miał on przyjemne brzmienie. Nie. Głos ten był przepięknie neutralny, a dla uszu dziewczyny poszukującej istoty obojętności od dłuższego już czasu, był najbardziej niesamowitym głosem we wszechświecie. Kirino doceniała go jednak tylko dlatego, że była w takim, a nie innym stanie, w takim momencie swojej życiowej podróży, który akurat predysponował ją do takiego właśnie odczuwania. Gdyby głos ten odezwał się do dziewczyny sprzed kilku miesięcy, ta prawdopodobnie uznałaby go za niezbyt interesujący. Może nawet zignorowała.

Nie rozumiała intencji jelenia, to było jednak pewne. Choć ton jego głosu brzmiał dla dziewczynie fascynująco, to jednak nie pozwalał on na ocenienie tego czym kierował się jego właściciel gdy wypowiadał kolejne słowa. Kpił sobie z niej? Szydził? Współczuł? A może czubił się i szukał u niej podobnej reakcji? Może po prostu pragnął zobaczyć jak dziewczyna mu odpowie? Ayame nie miała pojęcia i nie wiedziała jak na to wszystko odpowiedzieć. Nie wiedziała jak powinna się czuć wobec istoty o takim głosie, który zwodził jej zmysły niemal całkowicie. Czy gdyby ona osiągnęła podobny mu poziom, nawet jeśli tylko w kreowaniu własnego tonu, to inni ludzie reagowaliby na nią podobnie? Nie, raczej nie. Koniec końców to Kirino była tutaj inna, bo sama z siebie szukała tego, a nie czegoś innego. Zwyczajny człowiek pewnie nie zareagowałby tak samo. Zamiast skupiać się na tonie, powinna jednak była skupić się na słowach, bo te mimo niejasnego tonu dało się próbować rozumieć. Czy ona była kimś bez życia? Czy nie żyła? Czy całe jej życie do tej pory było tylko ulotnym snem? Lecz jeśli tak, to czemu spotykać miała się teraz z życiem we własnej osobie? To nie miało sensu i nie powinno było się zdarzyć, jeśli jej życie było tylko iluzją. A jeśli nie było... to kto pozbawił jej życia? A może była nią ona sama? Kolejne pytania kłębiły się w głowie Kirino, z czego ta wcale nie była zadowolona. Trudno było wieść dotychczasowy tryb życia, gdy kolejne pytania zmuszały ją do uruchamiania tych sfer umysłu, których dotykać zbyt bardzo nie chciała. Tych bardziej abstrakcyjnych, tych które nieraz już doprowadziły ją do błędnych decyzji przez swoją nachalność.

I co to była za dziwne uczucie... jeśli nie miała życia, to jak pasożyty mogły go jej zabierać? Czy może jednak miała w sobie życie? Lecz jeśli tak to co świadczyło pierwsze zdanie wypowiedziane przez jej rozmówcę? Ayame nieomal poczuła irytację w swej duszy, zanim zdążyła zapanować nad nadciągającym, starym uczuciem. Panowała jednak nad sobą teraz dużo lepiej niż dawniej. Odetchnęła tylko głębiej czując, że pozwolenie sobie na dodatkowy dopływ powietrza nie jest złym pomysłem. Gdy jednak otrzymała w swe ręce dar - to był moment, gdy kompletnie się zagubiła. Dlaczego? Dlaczego otrzymywała coś takiego w tym momencie? Przestało jej zależeć, dosłownie na moment. - Dlaczego mi to dajesz?! - krzyknęła, lecz obraz rozmazywał się już i trudno było liczyć na odpowiedź. Po chwili jej własna dłoń powędrowała do ust, zakrywając jej, a oczy wypełniły się przerażeniem, pierwszą od tak dawna jasno widoczną emocją. Rozejrzała się krótko wokół siebie i pozwoliła swojemu spojrzeniu wygasnąć, przybrać spokojniejszą, bardziej śniętą barwę. Tak bardzo została przed chwilą zaskoczona, że na moment poczuła się jak dawna "ja", lecz nie trwało to długo. Przyjrzała się lepiej kresce na swoim ramieniu, lecz i to trwało tylko chwilę, bo zaraz po tym krzyki dochodzące z głębi lasu zwróciły jej uwagę. Momentalnie ruszyła w ich kierunku.

...lecz kto dał jej sen, czym był sen i co właściwie miała zrobić - nie miała pojęcia. I choć słowa utkwiły w jej pamięci, to dziewczyna nie chciała o tym myśleć. Szansa na powrót tamtej Kirino była zbyt duża, gdyby tylko o tym dalej myślała...
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 2 EmptySro Sie 19 2015, 22:34

MG


Głos ucichł i nie wracał. Jelenia też nie mogła nigdzie zobaczyć. Został jedynie znak w postaci pionowej kreski. Zupełnie, jakby nic takiego się nie wydarzyło... Las wydawał się rosnąć tak, jak rósł wcześniej, nigdzie nie było sieci i strasznych pająków, ani nawet wyschniętych krzewów. Przynajmniej tak się wydawało. Ayame mogła rozpoznać okolicę - znajdowała się w tej chwili w naprawdę bliskiej odległości od chaty Gordona. Cóż, byłej chaty Gordona. Idąc dalej w jej kierunku, Kirino mogła dostrzec, że o ile chata jakoś się trzymała, a o tyle tuż przy niej działy się dość niepokojące rzeczy.
Najpierw mogła poczuć smród. Metaliczny zapach krwi i palone mięso. Potem do jej oczu doleciał obraz. Niebieskowłosy leżał bez ducha na ziemi, a nad nim stał jakiś mężczyzna. Całkiem młody. Niezbyt wysoki, ale umięśniony i może... gibki? Tak, tak mogła go określić. W brązowych włosach uwagę dziewczęcia mogła przykuć siwa linia włosia biegnąca od potylicy do płatu czołowego. Widziała głównie również skórzane ubrania i schowany za pazuchą nóż. Na plecach nosił kuszę i kołczan... z bełtami? Na to by wyglądało. Niektóre groty mogły bardziej przykuć uwagę, miały błękitne, czerwone lub jaskrawozielone końcówki. Mężczyzna trzymał coś w dłoni, ale Ayame już nie zdążyła dowiedzieć się, co to takiego. Usłyszała za sobą ciężkie szuranie. Coś zbliżało się zza jej pleców. Wtedy mężczyzna posłał jej pierwsze spojrzenie. Ciemnookolone oczy wyrażały zdziwienie, ale również coś w rodzaju irytacji. Po chwili wyprężył się jak strzała i wrzasnął:
- WIEJ!
Za plecami Ayame zjawiło się coś, czego trudno było się spodziewać w beztroskim lasku. Monstrualny pająk z prawie ludzkim, zdeformowanym ciałem przytwierdzonym do odwłoku chyba był głodny. I znalazł sobie ofiarę w postaci dziewczyny.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Chata starego czarownika Gordona - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 2 EmptySro Sie 19 2015, 23:14

Nie miała czasu by zadać niezbędne w tej sytuacji pytania. Najzwyczajniej w świecie nie miała na to czasu i nie wiedziała co zrobić, gdy zobaczyła przed sobą ten dziwny widok. Kolejny raz została zaskoczona i to w trybie natychmiastowym, gdzie nawet chwili nie było jej oszczędzonej na to, by zastanowić się nad obecnym położeniem. Gdy już otwierała usta, by zadać pierwsze pytania, by dowiedzieć się czegokolwiek na temat zastałej sytuacji, mężczyzna tuż przed nią, o jakże dziwnym kolorze włosów zdołał już wykrzyczeć w jej stronę coś innego, coś co i tak zagłuszyłoby jej wszelkie pytania. Nie obejrzała się jednak za siebie w pierwszej chwili, nie wiedziała co zbliża się za nią, lecz z tonu głosu wyczytała, że cokolwiek to jest, musi być niezmiernie niebezpieczne i nie chciała mieć z tym żadnego kontaktu. Być może naiwna dziewczyna jaką kiedyś była obróciłaby głowę w kierunku, z którego nadchodził głos, lecz obecna Kirino, choć już nieco inna niż na początku tej misji, nie zamierzała tracić na to czasu.

Gdy tylko usłyszała krzyk momentalnie ruszyła biegiem przed siebie. Ruszyła w kierunku krzykacza i wyminęła go, lecz gdy zauważyła, że ten nie biegnie zatrzymała się tuż za nim. Gdyby jednak też biegł, to biegła za nim lub z nim, koniec końców była dość szybka. W każdym razie, niezależnie od obranego wyboru, rzuciła dopiero teraz pytaniami. - Kim jesteś? Co się dzieje? - wystarczyły by poznać całą sytuację, jeśli tylko udzielono by na nie odpowiedzi. Na to też jednak mogło nie być czasu. Jeśli jednak mężczyzna zamierzał tutaj walczyć, to Ayame pierwsze co instynktownie zrobiła po zrozumieniu tego, to uwolnienie feromonów za pomocą Pheromon Generation, tak by istota, z którą miał się zmierzyć została nieco osłabiona. Na konkretniejsze akcje przyjdzie czas później.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 2 EmptyCzw Sie 20 2015, 22:10

MG


W momencie, w którym Kirino wyminęła swojego towarzysza, ten po chwili mógł uczynić to samo, chwytając ją za przegub i ciągnąc za sobą. Biegł naprawdę szybko przez co momentami dziewczyna mogła mieć problemy z równowagą. Nawet, jeśli takowe się pojawiły, uścisk mężczyzny był na tyle silny, że zaraz jej tę równowagę swoją mocą przywracał. Gdy rzuciła zaklęcie, które zadziałało (!), wokół nich obojga pojawiła się gęsta chmura, jako że "pająk" zbliżał się do nich równie szybko, co oni uciekali. Stworzenie zatrzymało się, wyraźnie otumanione czarem, ale oprócz niego zatrzymał się również chwilowy kirinowy przyjaciel.
- O-Oszalałaś? - zakaszlał, patrząc na nią spojrzeniem wyrażającym żal pomieszany ze zdziwieniem i strachem. Powoli, bo tylko tak mógł, opuścił chmurę, dysząc ciężko. Złapał się za głowę. - Zaraz zasnę...
Pajęczak ruszał swoją dziwną głową, jego nogi przemieszczały ogromne cielsko raz do przodu, raz do tyłu, jakby nie mogły się zdecydować, dokąd iść. Kirino mogła jeszcze zorientować się, że jej towarzysz kombinuje coś ze swoją kuszą. Wyciągnął bełt z zielonkawą końcówką i wycelował w kierunku stwora.
- Odsuń się, dziewczyno - warknął, rzucając przeciwnikowi nietęgie spojrzenie. Oj, to może być niezbyt celny strzał.

120MM
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Chata starego czarownika Gordona - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 2 EmptyCzw Sie 20 2015, 23:29

Nie do końca wyszło to tak jak planowała, ale nie była zdziwiona tym co się stało. Nie mogła oczekiwać po sobie dobrej współpracy w zespole, nawet jeśli zespół ten składał się tylko z jednej dodatkowej osoby poza nią samą. Zbyt dużo czasu spędziła sama, gdzie tego typu zaklęcia nie wymagały od niej kontroli tego czy przypadkiem ktoś inny nie obrywa ich właściwościami. Tym razem jednak musiała się przywołać do porządku i zrozumieć swoją pomyłkę. - Wybacz. - rzuciła tylko stosunkowo ozięble, jednocześnie brzmiąc tak jakby dawno już nie używała tego słowa. A na pewno nie w tego typu kontekście. Pająk wciąż był w pobliżu, choć teraz wyraźnie nie był pewien tego, co powinien zrobić, natomiast uwagę Ayame przykuł mężczyzna, który zamierzał walczyć z przerośniętym stworzeniem tylko za pomocą kuszy. Już nawet nie zwracała uwagi na to czy mężczyzna trafi czy nie, ale wedle jej szybkich przemyśleń, by pokonać tego pająka trzeba było zrobić coś więcej niż tylko ugodzić go jednym czy dwoma bełtami. Stosunkowo posłusznie odsunęła się jednak na bok, jeszcze przez chwilę przyglądając się mężczyźnie, zanim sama postanowiła przejść do rzeczy, nie dbając o to, czy jej partnerowi w tym momencie się to spodoba czy nie. Jeśli mieli pokonać tego pająka, to równie dobrze mogła się do czegoś przydać zamiast tak po prostu stać w miejscu i patrzeć jak niepewny kusznik zamierza się na bestię przerastającą jego możliwości. Właśnie dlatego zamierzała użyć zaklęcia Flower Petals Manipulation, a w razie potrzeby wyczarować przed tym kilka zwykłych kwiatków, których mogłaby użyć do wspomożenia liczebności płatków w zaklęciu, a następnie płatki te skierowała wprost w kierunku ślepi pająka w dwóch podobnych liczebnościowo grupach. Po tym jak się go oślepi (a zaatakować miały wszystkie jego oczy), płatki miały zaatakować jego odwłok, w razie możliwości przebijając się do wnętrza ciała pająka i atakując go od środka, na ile to było możliwe. Jednocześnie Ayame spokojnie i z uprzejmością w mowie ciała obserwowała kusznika.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Abel


Abel


Liczba postów : 1137
Dołączył/a : 09/09/2012
Skąd : Dunno.

Chata starego czarownika Gordona - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 2 EmptyWto Wrz 01 2015, 21:30

MG

Facet wydawał się być mocno podirytowany całą tą sytuacją, ale wreszcie mógł skupić się na swoim zadaniu. Sporo czasu zajęło mu celowanie w stawonoga, a gdy wypuścił bełt, poleciały za nim również płatki wyczarowane zaledwie sekundę wcześniej przez dziewczynę. Najpierw trafił grot, potem ostre fragmenty roślin. Ayame zdążyła się zorientować, że może w tej chwili skupić się na odwłoku potwora. Straszliwy pisk ogłuszył ją na moment, a ona, chcąc nie chcąc, sprawdziła, co się dzieje. Głowa potwora przeszyta była w tym momencie dwoma bełtami. Tylko czemu... płonęła? Woń płonącego ludzkiego mięsa dotarł do niej dopiero w tym momencie. Przebiła mimo to odwłok pająka, a ten osunął się niezgrabnie na ziemię, chyba dokonując swego żywota.
Chmura powoli znikała, a w tym czasie mężczyzna dochodził do siebie. W końcu postanowił wstać i chwiejnym krokiem zbliżyć się do stworzenia, które przed chwilą wspólnie, wraz z nieznaną mu dziewczyną, uśmiercił. Kucnął obok stwora, uważnie się mu przyglądając. Odwrócił głowę w stronę Ayame.
- No, nieźle. Ale... - Coś odwróciło nagle jego uwagę. Kirino usłyszała ptasi pisk nad głową. Sokół zanurkował, lądując z gracją na ramieniu kusznika. Po chwili ponownie wzbił się w powietrze i znów wydał z siebie pisk. - ...jest ich tu więcej. Musimy uciekać.
Chwycił Kirino za ramię i pociągnął znowu za sobą, uważnie dobierając drogę. Ayame miała wrażenie, że już dawno zgubiła się w tym lesie. Nagle poczuła, jak na moment odrywa się od podłoża i ląduje w niewielkiej jamie. Mężczyzna wgramolił się tam za nią, siadając jednak przodem do wyjścia i przez cały czas pozostając w stanie czuwania.

100 MM
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t183-za-pazucha-makbeta https://ftpm.forumpolish.com/t169-makbet-tragiczny-morderca#701 https://ftpm.forumpolish.com/t686-kochany-pamietniczku
Kirino


Kirino


Liczba postów : 3064
Dołączył/a : 14/11/2012

Chata starego czarownika Gordona - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 2 EmptySob Wrz 05 2015, 15:04

Mężczyzna na wiele sobie pozwalał, ale ona niespecjalnie protestowała w kwestii tego co się działo. Doskonale zdawała sobie sprawę, że jeśli pająków będzie tutaj więcej, to pozostawanie w tym samym miejscu mogłoby zakończyć się jedną wielką tragedią, dlatego gdy facet złapał ją za ramię nie tylko nie skomentowała tego w żaden sposób, ale z zacięciem starała się dorównać mu kroku, a przecież najwolniejsza nie była. Zapach palonych ciał przedarł się nie tylko do jej nozdrzy, ale także głębiej, głębiej w jej umysł pozostawiając tam ślad i ujawniając dziewczynie co stało się z niektórymi z ludzi. Nie wywołało to w niej jednak odruchu wymiotnego, nie starała się też zakryć nosa dłonią, byle tylko odciąć się od tego zapachu, co to to nie. Nigdy nie przyzwyczaiła się do śmierci ludzkiej, ale rozumiała już, że pewne rzeczy zdarzają się bez jej wpływu na nie, nawet jeśli te bardzo się jej nie podobały. Zamknęła na chwilę oczy, gdy już byli wewnątrz jamy i poświęciła krótką myśl, tym których już na tym świecie mogło nie być. Dosłownie chwilę. Jej serce wciąż było wyjątkowo mocno ściśnięte, a jej odczucia przez nią same blokowane tak, by nie pozwolić starej Kirino na wynurzenie się z głębi swojej duszy. Zwłaszcza, że ten moment byłby ku temu najgorszy. W tym stanie miała możliwość jakiegoś sensownego, choć chłodnego może, działania. Tamta Kirino pewnie by się rozpłakała.

...ale czy fakt, że Ayame powoli zdawała sobie sprawy z obecności dwóch siebie wewnątrz jednego ciała nie świadczył o tym, że jej beznamiętna natura gdzieś się jej wymykała? Nie powinna była o tym myśleć. Nie teraz. Nie nigdy.

Kirino podeszła na czworakach bliżej mężczyzny, z którym obecnie związał ją los, wciąż będąc na czworakach spróbowała też jeszcze raz przyjrzeć się jego twarzy, zwłaszcza oczom, starając się dostrzec w nich jakiekolwiek uczucie. Zaraz po tym odsunęła się od niego i oparła o ścianę wpatrując bez emocji przez siebie i oddychając nieco głębiej. - Powtórzę. Co się dzieje? Co się stało? - zapytała cicho, świadoma tego, że nie powinna być za głośna w tej sytuacji. Wciąż jednak trochę trudno było jej zrozumieć całe zdarzenie. Pewnie - można było wszystko spisać na nagły atak pająków, ot tak, ale... pająki chyba nie podpalały budynków.
Powrót do góry Go down
https://ftpm.forumpolish.com/t355-konto-kirino https://ftpm.forumpolish.com/t341-kirino-ayame https://ftpm.forumpolish.com/t875-platki-kiri
Sponsored content





Chata starego czarownika Gordona - Page 2 Empty
PisanieTemat: Re: Chata starego czarownika Gordona   Chata starego czarownika Gordona - Page 2 Empty

Powrót do góry Go down
 
Chata starego czarownika Gordona
Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 6Idź do strony : Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6  Next
 Similar topics
-
» Stara chata na obrzeżach
» Dach starego spa
» Problem starego budownictwa
» Drzewo starego pustelnika
» Ruiny starego Bavris

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 :: 
Off-top
 :: Archiwum :: ARCHIWUM ŚWIATA :: Wschodnie Fiore :: Wschodni Las
-




Reklama
Poniżej znajdują się buttony for, z którymi obecnie prowadzimy wymianę. W celu nawiązania współpracy zachęca się do odwiedzenia pierw tematu z regulaminem wedle którego wymiany prowadzimy, a następnie do zgłoszenia się w tym temacie. Nasze buttony oraz bannery znajdują się zaś w tym miejscu.
BlackButlerVampire KnightSnMHogwartDreamDragonstKról LewDeathly Hallowswww.zmiennoksztaltni.wxv.plRainbow RPGEclipseRe:Startover-undertaleBleach OtherWorldThe Original DiariesFort Florence
Layout autorstwa Frederici.
Forum czerpie z mangi "Fairy Tail" autorstwa Hiro Mashimy oraz kreatywności użytkowników. Wszystkie materiały umieszczone na forum stają się automatycznie własnością jego jak i autorów. Dla poszanowania Naszej pracy uprasza się o nie kopiowanie treści postów oraz kodów bez uprzedniej zgody właścicieli.