Postać jest kontynuacją/reworkiem poprzedniej.*Imiona: Vincent Angelo
Nazwisko: de Luca
Płeć: Mężczyzna
Waga: 73
Wzrost: 172
Wiek: 24
Gildia: - brak -
Miejsce umieszczenia znaku gildii: Brak, na lewej łopatce wycięty płat skóry.
Klasa Maga: - brak -
Wygląd: Jeśli chodzi o budowę fizyczną, to w porównaniu do siebie sprzed roku Vincent przybrał na wadze, choć tak jak wcześniej nawet gram nie jest zbędnym tłuszczem, a całe ciało to efekt wielogodzinnych ćwiczeń i pracowitego rzeźbienia każdego mięśnia. Główną różnicę widać w mięśniach pleców, klatki piersiowej i rąk.
A czego nie widać? Na pewno jego twarzy, gdyż od... "incydentu" nosi na głowie białą maskę z pionowo symetrycznymi czarnymi plamami w miejscu twarzy, która ukrywa zdartą skórę z lewej strony twarzy. Maska prawdopodobnie jest zaczarowana, gdyż plamy z sekundy na sekundę zmieniają swoje ułożenie, choć zawsze są symetryczne. Oprócz tego Vince nosi brązowy skórzany płaszcz, wygodne czarne spodnie i buty, na dłoniach brązowe rękawiczki, a na głowie również brązową fedorę.
Charakter: Vincent bardzo się zmienił od czasów beztroski na łonie Fairy Tail. Nie wiadomo dokładnie, co tak naprawdę działo się z nim przez te ostatnie miesiące, ale fakt faktem, że słów "otwarty i przyjacielski" użyłby wobec niego chyba ktoś absolutnie aspołeczny, nie rozumiejący co one oznaczają.
Słowa, którego na pewno można by użyć? Zgorzkniały. Zamknięty w sobie, przekonany o niższości innych ludzi, a zarazem czujący pewien rodzaj opiekuńczości wobec nich. Skrzywiony moralnie, z jednej strony mający szczątkowy honor, z drugiej nie waha się przed krzywdzeniem dzieci lubi kobiet, jeśli ma akurat taki humor. I nie kryje się z tym, że jest szalony.
Historia: Nie wie dokładnie, co stało się na Tenrou. Pamięta tylko, że wpadł do wody i popłynął na dno. A raczej popłynąłby, gdyby coś nie wyciągnęło go z wody, jednocześnie pozbawiając go przytomności.
Ocknął się przywiązany do pokrytego runami kamiennego słupu, a naprzeciwko niego stał ktoś, o kim można było powiedzieć jedynie, że jest wysoki i nosi płaszcz z kapturem. Przez skórę Vincent czuł mrowienie i ciepło wrzynającego mu się w plecy kamienia. Dziwna atmosfera w powietrzu coraz bardziej skłaniała go do myśli, że będzie świadkiem czegoś dziwnego.
I że nie skończy się to dla niego zbyt dobrze.
Nieznajomy podszedł do niego i włożył rękę w jego klatkę piersiową. Dosłownie włożył rękę, nie przebił skóry, ale przez nią przeniknął. I Vince nie poczuł, żeby chwycił go za jakiś narząd, chwycił "coś". To "coś" błyszczało lekko, gdy ręka opuszczała ciało chłopaka. On sam tego nie widział, bo wył z przenikającego całe jego ciało bólu, zamykając oczy, zaciskając pięści, czując krew płynącą z kącików jego oczu. A chwilę później poczuł ból, jakby ktoś rozdzierał mu głowę na pół. Otworzył prawe oko tylko po to, by zobaczyć płat skóry -
jego skóry zwisający z dłoni mrocznej postaci. Chwilę później zemdlał.
Znaleźli go jacyś prości ludzie, twierdzili, że leżał przy jednej z dróg przecinających Fiore. Dopiero po paru dniach, gdy odzyskał część sił zrozumiał, że bezpowrotnie stracił swoje moce magiczne. Przybrał więc nową tożsamość, nie wiedząc, czy na pewno chce wiedzieć, co dokładnie się z nim stało.
Umiejętności: Antymagia [III], Drapieżca [I], Spokojny umysł [I]
Ekwipunek: Tonfa, nóż, dziesięć metrów żyłki z tworzywa sztucznego, piętnaście metrów linki z hakiem, notes, dwa ołówki, chusta, bandaż.
*Jakby ktoś miał problem to mam zgodę administracji.