Liczba postów : 128
Dołączył/a : 05/01/2015
| Temat: Lilith Ganthier Nie Sty 11 2015, 02:07 | |
| First topic message reminder :Imię: Rodzice dziewczynki już od długiego czasu przed jej narodzinami planowali to, jak dadzą swemu potomkowi na imię. O ile w wypadku chłopczyka sprawa była jasna, o tyle przy imieniu dla dziewczynki nie mogli dojść do kompromisu. Ostatecznie stanęło na propozycji matki. Lilith zawsze była z tego zadowolona. Nigdy nie mogła sobie wyobrazić siebie przedstawiającą się inaczej. Pseudonim: Nigdy nie posiadała pseudonimów, nie sądzi również by komukolwiek miała pozwolić jakiś jej nadać. Sama woli zwracać się do innych osób ich imieniem lub ewentualnie zdrobnieniem i zwykle oczekuje w zamian tego samego. Dlatego "Lily" to jedyny zamiennik, którym czarodziejka może się w tej kwestii pochwalić. Nazwisko: Rodzina planowała wyparcie się Lily w momencie, kiedy tylko pojawił się sam cień przypuszczeń, że dziewczyna w najmniejszym stopniu nie dorównuje mocą komukolwiek z bliższego otoczenia. Ba. Kiedy okazało się, że nie kontroluje mocy żadnego żywiołu, co ponoć było tradycją rodu. Następnie sytuacje się odwróciły i dziewczyna sama odeszła od "najbliższych". Jednak zawsze będzie dumnie zwać się Ganthier łamiąc rodzinny obyczaj, nawet jeśli jedynie na przekór rodzinie. Płeć: To jest coś, co nie wymaga zbyt wielu słów. Wystarczy jeden rzut oka by z łatwością stwierdzić, że Lily to kobieta, dumna przedstawicielka płci pięknej. Może nie jest silna i niezależna, ale w oczach bardzo wielu z pewnością jest to duży plus! Waga: Panna Ganthier na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie osoby drobnej. I jest to wrażenie jak najbardziej trafne. Waży niewiele ponad 49kg, co według niej jest wagą prawie optymalną. Nie za dużo, a i tylko troszkę za mało! Wzrost: Wzrost jest kolejną z nudnych rzeczy, którymi Lily nie wyróżnia się z tłumu. Ba. Nawet odrobinę w tłumie "tonie", gdyż trudno być zauważoną i wyszczególnioną w tłumie posiadając 164cm wzrostu, nieprawdaż? Wiek: Przez swoją zawsze niewinnie wyglądającą twarzyczkę wygląda na osobę dosyć młodą. Na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że jest 14latką, ale po dłuższej ocenie większość określiłaby jej wiek na 16 lat. I to właśnie byłby werdykt prawidłowo odnoszący się do wieku czarodziejki urodzonej 22 lutego X785. Gildia: Lily nie zastanawiała się długo do jakiej gildii złożyć swoją kandydaturę. Od zawsze chciała należeć do grona Syrenek, więc oczywistym wyborem była właśnie gildia Mermaid Crest, której członkinie nimi były zwane. Miejsce umieszczenia znaku gildii: Początkowo czarodziejka planowała poprosić o umieszczenie znaku gildyjnego w jakimś oryginalnym miejscu. Szybko zdała sobie jednak sprawę, że oryginalne miejsca albo są zbyt ciężkie do zaprezentowania, albo są tymi, które kobieta raczej nie ukazuje wszystkim, albo jeszcze wyglądałyby zbyt ...dziwacznie ze znakiem gildii. Lewy obojczyk wydał jej się w końcu miejscem odpowiednim. Ot, ciekawe miejsce, choć może nie tak oryginalne, jak było to początkowo zamierzane. Klasa Maga: Niewystarczające doświadczenie, zbyt mała moc, niewystarczające pokłady czasu przeznaczone na treningi. Zapewne to są przyczyny, dla których Lily nadal należy do tej najliczniejszej grupy magów. Klasa 0 jednak z pewnością nie jest poziomem, który zadowala drobną dziewczynę. Jej zamierzenia sięgają dużo wyżej i kto wie, jak szybka uda jej się sięgnąć po ich wypełnienie. Wygląd: - Spoiler:
Lily nie wyróżnia się zbytnio wyglądem. Jest osobą dosyć drobną. Na wąskiej, smukłej twarzy można zauważyć zgrabny nosek, wyżej pobłyskuje para fiołkowych oczu, które często zakrywają długie włosy, odznaczające się bardzo jasnym odcieniem fioletu czy też różu, który ciężko odróżnić od lekko przyćmionej bieli. Przeważnie nosi wpiętą w nie spinkę, która kolorystycznie pasuje do reszty stroju. A ten również, co nie powinno być żadną niespodzianką, jest w odcieniach fioletu. Jasna sukienka jest główną częścią stroju czarodziejki. Jako dodatkowe ozdoby posiada jedynie dwa pasy ciemniejszego fioletu, które nadają jej wrażenia prostoty, które właściwie jest trafne oraz dwie wstęgi okalające jej szyję tym samym utrzymując ubiór na miejscu. Długość jest określić odrobinę trudniej. Sukienka kończy się bowiem kilka centymetrów za pończochami, które to z kolei sięgają za kolna dziewczyny. Te oczywiście mają kolor fioletowy, odrobinę ciemniejszy od tego, którym odznaczała się górna część garderoby Lily. Na całość dziewczyna najczęściej zarzuca ciemnofioletową bluzę z obszernym kapturem. Jasny kolor większości ubioru jest skomponowany z jeszcze jaśniejszym odcieniem skóry dziewczyny. Przez to zdaje się, że jest ona nawet jaśniejsza od reszty otoczenia, a kontrastująca z tym ciemniejsza bluza jedynie potęguje ten efekt.
Charakter: - Spoiler:
Charakter młodej czarodziejki jest przesycony wadami. Pierwszymi, najgorszymi, z najgorszych są hipokryzja i działania sprzeczne ze swoimi poglądami wobec innych ludzi. Z miejsca oskarżyłaby jednego człowieka o zachowanie, którego sama najpewniej dopuściłaby się już za niedługi czas. Ta cecha dotyczy niestety wszystkiego, co denerwuje lub odrzuca u innych osób. Przykładem jest moralność. Ceni ludzi, którzy nawet nie pomyślą o zdradzie przyjaciela, sama odwraca się od tych, którzy dopuścili się czegoś podobnego, ale sama w pewnych sytuacjach byłaby gotowa i na to, choć nic na to nie wskazuje. Do tego dochodzi to, iż często działa we własnym interesie. A przynajmniej w sposób, by sama niczego nie stracić. Przejdźmy dalej. Jest osobą bardzo zazdrosną. Może nie do końca zazdrosną o rzeczy, stan posiadania, a o innych ludzi. Ciężki do zniesienia byłby dla niej widok przyjaciółki śmiejącej się razem z jakąś inną osobą. Ponadto posiada zbyt wielką dumę. W jej przekonaniu lepiej jest podejmować bardzo wiele bezskutecznych prób zamiast zwyczajnie ukorzyć się przed kimś prosząc o pomoc w czynności, której ona w pojedynkę nie podoła. Nie oznacza to jednak, że takowej pomocy wcale nie przyjmuje. Tak jest w sytuacji, w której jest bezpieczna. Zadziwiające jest jednak, co dzieje się, kiedy Lily znajdzie się w większym niebezpieczeństwie. Boi się. Najzwyczajniej w świecie się boi. Nie tak, jak większość ludzi. Nie pająków, duchów, czy też węży. Młoda czarodziejka okropnie, panicznie wręcz boi się być nieodwracalnie skrzywdzoną. Strata palca? "Nie... Proszę, nie..." Utrata zmysłu, jak wzrok, czy słuch? "Błagam... Litości..!" Śmierć..? Tu słychać byłoby jedynie krótki dźwięk padającej na kolana dziewczyny i jej szlochu. Tak, tak. Strach odbiera jej siły do walki i niewyobrażalną trudnością jest dla niej przezwyciężenie go. Lily nie czuje lęku przed samym ryzykiem, a przed spojrzeniem temu złu prosto w oczy. Dopiero, kiedy wyczerpana staje twarzą w twarz z przeciwnikiem ogarnia ją to okropne paniczne przerażenie. To samo, które większości innych osób daje siłę do poderwania się, do kolejnej próby wyratowania się na nią ściąga głośny szloch i panikę. Przejdźmy jednak nad tą jedną okrutną fobią do wad mniej ważnych. Kolejną wadą dziewczyny jest jej podejrzliwość. Zawsze zadaje ogrom pytań upewniając się, czy druga osoba mówi prawdę. Przynajmniej, kiedy chodzi o coś, w czym mogłaby posądzać o kłamstwo, a takich spraw nie brakuje. A jeśli już rozmówca choć delikatnie zagubi się w odpowiedziach, ujawnia się kolejna wada Lily, gwałtowność, impulsywność i lekkomyślność. Przeważnie z jej ust zdąży wypłynąć wiele słów, które przemyśli dopiero po chwili, a które przez jej jeszcze jedną nie do końca pozytywną cechę, emocjonalność, często naznaczone są gniewem, czy zawodem. Tu jednak można skończyć z wadami szesnastolatki, a przejść do powodów, za które można ją polubić. Jest ich wiele mniej, a jednak to one są najbardziej widoczne. Wady są ukryte jakby pod nimi i najczęściej objawiają się tylko w określonych sytuacjach. Tu jest szczęśliwie na odwrót. Ciężko nie zauważyć przebywając z Lily na co dzień, że jest osobą miłą. Skora do rozmowy bardzo chętnie wysłucha i pokonwersuje tak z już poznanymi druhami, jak i z nieznajomymi. Można u niej łatwo dostrzec spryt i inteligencję. Dziewczyna jest skora do pomocy. O ile oczywiście nie będzie niosło to dla niej nieakceptowalnych strat. Choć wyrażenie "nieakceptowalne straty" brzmi tu zbyt wyniośle. Albowiem wystarczy, że ktoś wymaga poświęcenia czasu zaplanowanego na przyjemności, by Lilith zaczęła się zastanawiać, czy rzeczywiście jest skłonna by pomóc. Oczywiście w tak błahych przypadkach przeważnie i tak wygrywa chęć pomocy innej osobie, jednak to nie jest żadna reguła. Szesnastolatka ceni sobie swobodę. Nie do końca lubi wykonywać czyjeś polecenia, czy mieć kogoś nad sobą, jednak zdaje sobie sprawę z tego, że przeważnie jest to rzecz konieczna. Ostatnią jej cechą - ciężko uznać to za cechę lub wadę - jest perfekcjonizm. Obraz wisi krzywo na ścianie? Aj, kłuje w oczy. Serwetka na stole pomięła się? Wyprostować. Szczęśliwie to objawia się jedynie w niewielkim stopniu. Na rzeczy takie jak długość źdźbeł trawy lub inne aż tak nieistotne drobiazgi nie zwraca uwagi.
Historia: - Spoiler:
Lilith w młodości żyła w luksusie. Bogata rodzina Ganthier była jedną z tych, do których bardzo wielu chciałoby trafić. Szczęście sprzyjało jednak jedynie jej. Nie posiadała żadnego rodzeństwa, więc była bardzo ceniona przez rodziców jako jedynaczka. Było tak przez cały okres jej młodości. Lily jednak nie wykazywała wielkiego talentu magicznego. A należy wiedzieć, że w rodzie Ganthier tradycja odgrywała wielką rolę. Każdy człowiek rodziny albo kontrolował jeden z żywiołów lub jego pochodną, albo wykazywał się ponadprzeciętnym talentem. Matka Lily władała ogniem, ojciec natomiast posiadał magię Lodu. Nic jednak nie wskazywało na to, by ich potomkini miała władać czymkolwiek. Nie posiadała magii, czy była kompletnym beztalenciem? I to, i to wiązało się z przykrymi skutkami. Przynajmniej tak mogłoby się wydawać. Przecież rodzice nie wygnaliby swojego jedynego dziecka przez wzgląd na tradycję, racja? Niestety nie. Lilith miała 15 lat, kiedy siedząc wieczorem przy kominku czytała książkę. Pomieszczenie było obszerne. Oświetlały je liczne lichtarze z wysokimi świecami, a na ścianach widniało wiele drogich dzieł sztuki. Środek zajmowała duża kanapa przed którą leżał na drewnianej podłodze dywan i rozłożoną na nim, w wygodnej pozie fiołkowooka dziewczyna. Światło na po kolei przerzucane strony książki rzucał ogień rozpalony w szerokim, ceglanym kominku, nad którym na półce widniały stare wazy i pamiątki. Powolnymi krokami do salonu wszedł ojciec Lily. Na jego twarzy widać było przygnębienie, które komponując się z siwymi kosmykami włosów dawało błędne wrażenie starości. Dziewczyna znała jego przyczynę. Z pomieszczenia obok jeszcze chwilę temu znów dochodziły dźwięki kłótni. Kłótni, zapewne, o to samo, co zawsze. Mężczyzna dotarł do kanapy i usiadł, po czym schylił się ku córce. - Dziecko... - zaczął powoli. - I jak? - zapytał pomimo tego, że znał odpowiedź. - Nic, tato. Nic, a nic. - odparła smutnym głosem odkładając książkę na bok, zaznaczając wcześniej stronę. - Ale czy to tak ważne? Naprawdę? Mężczyzna zawahał się i zerknął w kierunku pomieszczenia, z którego przyszedł. - Niestety tak. - odpowiedział przenosząc wzrok na nią. Zaraz wymusił jednak na sobie uśmiech i weselszy ton. - Więc wracaj do książki, a ja Ci nie przeszkadzam. Wstał z kanapy i wyszedł z pomieszczenia, a dziewczyna jeszcze chwilę patrzyła za nim smętnym wzrokiem, zanim powróciła do lektury. Następnego dnia wyszła z domu, by spotkać się z przyjaciółką. Jej celem był niewielki park w Resorcie Akane, który był bardzo schludnym miejscem lubianym przez jasnowłosą nastolatkę. Brukowana ścieżynka prowadziła między drzewami, na których bardzo często dostrzec można było parę wiewiórek. Co kilkanaście metrów stała drewniana ławeczka z rzeźbionym oparciem swoją szerokością zdolna pomieścić od trzech do czterech osób. Rok starsza blondynka czekała na nią na właśnie jednej z nich. Molin przeglądała się w jednym z płaskich kamieni podniesionym z ziemi, który w jej dłoniach nabierał właściwości lustra. Lily widząc to spochmurniała odrobinę, ale podeszła i usiadła obok. Dzień spędziły tak, jak zwykle. Na pogaduchach, na kupowaniu przekąsek, a później na spożywaniu ich. Ot, nic specjalnego. Lilith nie mogła jednak uniknąć zwierzenia się jej z tego, co dzieje się w jej domu. Z tego, że jej matka dostała obsesji na punkcie przestrzegania rodzinnej tradycji i czuje, że ta za niedługo rzeczywiście będzie chciała pozbawić ją nazwiska i wyrzucić z domu, a ojciec nie śmie się jej sprzeciwić pomimo tego, że córka jest dla niego widocznie ważniejsza od szacunku innych członków rodziny. Chwile spędzone z przyjaciółką były jedynymi, podczas których Lilith czuła się naprawdę swobodnie. Darzyła blondynkę szczerym zaufaniem i choć wiedziała, że ta w żaden sposób jej nie pomoże, ważne było dla Lily, że w ogóle jest chętna do wysłuchania jej żali.
Czas mijał dosyć szybko Schemat powtarzał się bardzo często. Kłótnie rodziców w jednym pokoju, a potem wizyta ojca z pytaniem, czy czasem nie czuje przypływu jakiegokolwiek talentu magicznego. I zawsze wizyty te kończyły się tak samo. Częste spotkania z przyjaciółką dawały Lilith chwilę spokoju, ale niepokój co się z nią stanie, jeśli zostanie bez nazwiska, domu i rodziny powracał za każdym razem, gdy napotykała spojrzenie matki. W końcu szesnaste urodziny Lilith były dosyć blisko. Dwa tygodnie przed nimi jej rodzice poprosili ją do salonu. Siedzieli na kanapie, a w kominku płonął ogień. Bardzo żywy, co rusz strzelający iskrami. Magiczny. Matka ruchem ręki nakazała córce stać w miejscu. Czekała chwilę, aż w końcu ojciec zmuszony, jak podejrzewała fiołkowooka, groźnymi spojrzeniami małżonki oznajmił: - Lily. Jeśli do Twoich szesnastych urodzin nie... - starał się mówić pewnie, jednak widać było po głosie jak bardzo mu to wszystko się nie podoba. - Nie... To wtedy... - nie mógł skończyć ani pierwszej, ani drugiej części zdania. W końcu zareagowała czarodziejka ognia. Wstała, w dwóch gwałtownych krokach stanęła pomiędzy córką, a ojcem. - Jeśli do Twoich szesnastych urodzin nie okaże się, że władasz jakąkolwiek magią odchodzisz stąd i nigdy nie wracasz. Nie masz nazwiska, domu, rodziny. - ostro i szybko wypowiadane słowa raniły serce dziewczyny raz po raz. Błagalnie spojrzała na ojca. Ten pierwszy raz wyglądał, jakby miał zainterweniować. Małżonka jednak gwałtownie obróciła się ku niemu i zgasiła wszystkie te zapędy jednym spojrzeniem. Jednak ten zaraz spojrzał na nią wymownie, jakby i on czegoś oczekiwał. - Niestety, taka jest tradycja naszej rodziny i każdy musi jej przestrzegać. - dodała matka Lily udając miły, współczujący ton. Nie wyszło jej ani troszkę. Chwyciła za nadgarstek męża i wyszła z pomieszczenia razem z nim zostawiając w środku dziewczynę, której do oczu cisnęły się łzy.
Przez dwa tygodnie ojciec dzień w dzień zaglądał do niej z tym samym pytaniem. Przez pozostały czas rodzice dziewczyny zachowywali się tak, jakby jej w ogóle nigdzie nie było. Matce wychodziło wspaniale, ojcu odrobinę gorzej. Jeśli jednak chcieli osiągnąć tym efekt w postaci większego skupienia dziewczyny na poszukiwaniu swojego talentu, nie wyszło im. Podczas tych dwóch tygodni dziewczyna jeszcze kilka razy spotykała się z Molin. Każde z tych spotkań dodawało jej otuchy, ale jednak nadal czuła lęk przez tak szybko nadchodzącym 22-gim lutego. W końcu dzień nadszedł. O dziwo początkowo wyglądał jak każdy inny, jakby to był jeszcze jeden dzień oczekiwania. Lily wstała z łózka, przebrała się i uczesała długie, jasne włosy. Po niedługim czasie zajętym przez zwykłe poranne czynności stanęła w salonie. Tam czekali jej rodzice. Matka zauważyła ją szybko i zbliżyła się kilka kroków. Ojciec przywędrował za nią i w tym jednym momencie przypominał Lily psa na smyczy. - I jak, córko? Odkryłaś w sobie jakąś magię? - czarodziejka ognia mówiła powoli, jakby rozkoszując się każdym słowem. I to właśnie rozbudziło w dziewczynie nowe uczucie. Wcześniej czuła, jakby wszystko było jej winą. Że ona powinna posiadać magię, że to był jej obowiązek, a ona zawiodła. Ale tak nie było. Przecież tradycja nie jest niczym, co może zmarnować życie. A na to się właśnie zapowiadało. Ponadto to jej matka jest tutaj tą złą. To ona chce wygnać dziecko z domu i pozbawić nazwiska jedyne dlatego, że nie panuje nad magią. Czy tak powinna zachowywać się matka? Nie. Matka powinna trzymać przy sobie dziecko i dbać o nie bez względu na żadną tradycję. Lilith szybko powzięła postanowienie, że nigdy więcej nie nazwie jej matką. Ani razu. A ojciec? Czy prawdziwy ojciec pozwalałby na to, co tutaj właśnie się miało rozegrać? Nie. Oczywiście, że nie. Nie miała więc i ojca? Na to wyglądało. - Czekamy. Zimny głos wyrwał ją z zamyślenia. Zdała sobie sprawę, że stoi ze spuszczoną głową i wzrokiem wbitym w drewnianą podłogę salonu, a kilka kroków przed nią stoi dwójka ludzi. Ludzi, których jeszcze godzinę temu ona, głupia nazywała rodzicami. Podniosła nagle wzrok, który zawiesiła na matce. Aż emanowała nienawiścią. Czarodziejka ognia drgnęła delikatnie oraz cofnęła się o pół kroku, gdy to zobaczyła. Szybko jednak opanowała się i odezwała, kiedy milczenie się przedłużało: - Rozumiemy, że nie. Lily poczuła w sobie jakby coś nowego. Coś, co wcześniej miała, ale dopiero teraz się rozbudziło. Spotęgowało to tylko jej wściekłość, która rosła mimo jej woli. Wpijała wzrok w kobietę przed nią, jakby oczekiwała, że może jej tym wyrządzić krzywdę. - Więc odejdź. - rozkazała, choć jej głos w pewnym momencie zadrżał. - Nie masz już żadnej rodziny. Nie masz ani domu, ani nazwiska. Nigdy więcej nie przedstawiaj się jako Lilith Ganthier, gdyż właśnie zostałaś z tego rodu wyrzucona. Zakończyła, ale ostatnie zdanie nadal wisiało w powietrzu, a głos powtarzającej je czarodziejki ognia utkwił w umyśle Lilith. - Nie. - odezwała się cicho po czym powtórzyła dużo głośniej, stanowczo. - Nie. Z oczu popłynęły jej łzy, ale ona sama nie była pogrążona w rozpaczy, a we wściekłości. Jakby chcąc to wszystko wyrazić tupnęła nogą oraz wykonała podobny ruch ręką. Wtedy jej wściekłość jakby się zmaterializowała. Przed jej "byłymi" rodzicami powietrze jakby zostało zassane, a po sekundzie nastąpił mały wybuch, który odepchnął parę, choć ta zdążyła się już z lękiem cofnąć. Lily w tej ogarniającej ją całą wściekłości niszczyła materializującymi się znikąd świetlistymi kulami całe pomieszczenie. Dzieła sztuki pokrywające ściany, cenne wazy stojące na półkach, piękna kanapa, czy ceglany kominek - wszystko było zniszczone przynajmniej w części. Deski pod miejscami, w których pojawiały się magiczne kule miały na sobie gęstą pajęczynkę szerokich pęknięć. Lilith dyszała ciężko patrząc w miejsce, w którym leżeli jej rodzice, którzy o dziwo właśnie ostrożnie się podnosili. Zaraz jednak mroczki przed oczami zasłoniły jej widok. Wszystko zaczęło się kręcić, a ona zemdlała. W tym samym momencie wszystkie Sfery, które doszczętnie zniszczyły wnętrze pomieszczenia, i które w tak szybkim tempie pozbawiły dziewczynę energii magicznej. Obudziła się w swoim pokoju. Za oknem było już ciemno i poważnie się zastanawiała czy nie powinna dospać do rana, ale zrezygnowała z tego pomysłu. Miała na sobie swoje ubranie, więc niepewnymi krokami ruszyła na parter posiadłości. Kiedy tylko zeszła ze schodów została zauważona przez rodziców. Ci ruszyli do niej szybko. Pierwsza, o dziwo, dotarła kobieta, która wręcz biegła. Złapała Lilith w objęcia, jednak dziewczyna instynktownie odepchnęła ją z całych sił. - Odejdź! Oboje odejdźcie! Nie zbliżajcie się do mnie! - krzyknęła. Oboje czarodziejów spojrzało po sobie i przez kilkanaście sekund panowała niezręczna cisza. Jednak po chwili pani Ganthier zachowała się jakby nigdy nic, jednak nie zbliżyła się do córki wcześniej zerkając kątem oka na zdemolowane w kilkanaście sekund pomieszczenie. - Córko, dobrze się czujesz? Spójrz, co zrobiłaś! - zaczęła nie zwracając uwagi na wzrok, jakim została obrzucona przez dziewczynę. - To wspaniałe! Nie wyobrażałam sobie, że możesz mieć tak wielką moc! - znów przerwała na chwilę pod wzrokiem Lily, która zabiłaby nim, gdyby potrafiła. - Chodź do kuchni, kochanie. Na pewno jesteś bardzo zmęczona, napijesz się, zjesz... - złapała ją za rękę i delikatnie pociągnęła, jednak nie dała rady dokończyć. - Nie! - Lily wyrwała dłoń z uścisku matki. - Nigdzie z Tobą nie pójdę. Nigdzie. - przeniosła wzrok na ojca. - Z Tobą z resztą też! To nie jest mój dom. Sami tak zadecydowaliście. To nie mój dom, nie moja rodzina. - wyrzuciła z siebie wszystko. - Ależ córeczko... - znów zaczęła czarodziejka ognia. Jej mąż patrzył na wszystko jak osłupiały i zdawał wrażenie nie mogącego się nawet ruszyć. - Nie mów tak do mnie. Nigdy. - przerwała jej raz jeszcze. - Teraz chcesz mnie w domu. Tytułujesz swoją córeczką. Ale tylko dlatego, że mam władzę nad magią. Magią silną, silniejszą niż wy dwoje razem wzięci. To jest jedyny powód. Teraz kobieta już się nie odezwała. Udawany uśmiech spełzł z jej twarzy, a ona sama trwała w milczeniu prawdopodobnie nie wiedząc co powiedzieć. - To nie jest mój dom i nie moja rodzina. - powtórzyła raz jeszcze słowa matki. - A na nazwisko zasługuję stokroć bardziej niż wy. - zawyrokowała. - Mam nadzieję, że więcej nigdy, ale to nigdy więcej Was nie zobaczę. Ruszyła szybkim krokiem do wyjścia nie zabierając nic. Zostawiła swoich niegdysiejszych rodziców w osłupieniu, a teraz nawet nie miała sił by się za nimi obejrzeć. Odeszła szybkim krokiem pomimo ogarniającego ją zmęczenia. Jej cel był prosty. Władała magią. Nie byle jaką. Więc oczywistością jest dołączenie do gildii magów. Do Mermaid Crest, której siedziba była w tym samym mieście. Po drodze spotykając się jeszcze ze swoją przyjaciółką.
Umiejętności: - Zapasy Magiczne I - Niszczyciel I - Przedłużacz I Ekwipunek: 5000 klejnotówRodzaj Magii: Lilith posiada bardzo ciekawy rodzaj magii. Sama siebie określa jako "Władczynię Sfer Energii". I na tym właśnie polega jej moc. Ma dar tworzenia i kontrolowania kul wyglądających jak zrobione ze światła. Magia Sfer Energii daje dziewczynie duże możliwości, jednak jest bardzo ograniczona przez swoje zapasy mocy magicznej, które są przez nią wykorzystywane bardzo szybko ilekroć czarodziejka stara się uczynić ze swymi sferami coś potężniejszego. To jest główny minus jej magii. Magii, która wymaga dokładniejszego opisu. Lilith nie posiada zdolności pokonania przeciwnika jednym zaklęciem, nawet potężnym. Ona musi wykonać serię zaklęć. Jej podstawowym ruchem jest przyzwanie Sfery Energii, na której to opierają się inne zaklęcia służące głównie do tego, by te sfery kontrolować. Bez nich staje się nieomal bezużyteczna, co jest kolejnym minusem równoważącym moc i siłę, jaką potrafi osiągnąć dziewczyna. Zaś same Sfery używane w każdym zaklęciu są zlepkiem różnorakiej energii niematerialnej, więc nie mogą zostać zatrzymane w fizyczny sposób. Pasywne Właściwości Magii: - Recykling MM - Magia Sfer Energii pochłania olbrzymie ilości many. Nie trudno jest się jednak domyślić, że w kulach tejże energii są bardzo różne typy. Nawet energia magiczna. Lily z czasem zmuszona była nauczyć się ją ponownie wykorzystywać, by czas po jakim opadnie z sił w jakiś sposób wydłużyć.
- Spoiler:
Za każdą sferę, która jest aktualnie stworzona,(wyczarowana Przygotowaniem lub Sferą Energii) koszt pozostałych zaklęć Lily(pomijając Przygotowanie oraz Sferę Energii) jest zmniejszony o 1MM. Mimalne koszty osiągnięte tą metodą to D - 4MM, C - 7MM, B - 13MM, A - 20MM. Koszty zaklęć S/S+ nie mogą zostać zmniejszone. Umiejętność "Geniusz magiczny" liczona jest po umiejętności pasywnej.
- Przemieszczenie Sfer - Walka została zakończona, ale widać, że za niedługi czas nadejdzie kolejna tyle, że w innym miejscu? Cóż, dla zwykłego maga to może nie problem, ale Władczyni Sfer musiałaby raz jeszcze zużyć wielkie pokłady MM na wytworzenie wystarczającej ilości kul energii koniecznych o używania jej zaklęć. Tyle, że w innym miejscu. Lily nauczyła się więc zmuszania swoich już wytworzonych sfer do przemieszczania się nieopodal jej nie zużywając do tego many, a jedynie trochę się na tym skupiając.
- Spoiler:
Poza walką Lilith może dowolnie przemieszczać Sfery nie tracąc przy tym MM. Te poruszają się mniej więcej z prędkością truchtu.
- Utrzymanie Sfer - Skupiona Lily nauczyła się już dosyć sporo o swojej magii pomimo tego, że nadal nie poznała jej granic. Jedną ze sztuczek, której się nauczyła jest przedłużenie czasu, po którym jej Sfery znikają. Ba, potrafi całkiem ten proces zatrzymać. Potrzebuje jednak do tego skupienia osiąganej głównie poza wirem walki.
- Spoiler:
Poza walką Sfery nie znikają, a czas, po którym by to nastąpiło jest zatrzymany do momentu rozpoczęcia nowej walki. Jednak po Utrzymaniu ich czas trwania wynosi 1 post. Następnie jednak użycie na nich zaklęcia znów może wydłużyć ich żywotność.
- Kula Światła - Dziewczyna potrafi wytworzyć nad dłonią niewielką sferę, która nie ma żadnych właściwości poza dawaniem średniej ilości światła. Nie działają na nią żadne zaklęcia. Sfera ta zawsze unosi się kilka centymetrów nad dłonią czarodziejki.
- Spoiler:
Kola ma średnicę około 7cm i oświetla teren w promieniu 1m od niej samej. Nie działa na nią PWM Recykling MM
Zaklęcia: Ranga D
- Przygotowanie - Lily przygotowuje się do walki przyzywając trzy Sfery, które zaczynają orbitować wokół niej. Nie zadają żadnych obrażeń i można ich użyć jedynie do niektórych zaklęć. Działa na nie PWM Recykling MM. Nie znikają póki nie zostaną zużyte, zniszczone(Łamacz kości I, zaklęcia D) lub odwołane. Mogą być poruszane w promieniu 5m od postaci z prędkością 1m/s bez używania zaklęcia lub 7m/s używając Poruszania. Nie można użyć zaklęcia ponownie, jeśli choć jedna Sfera nadal nie została wykorzystana/zniszczona/odwołana. Użycie nie częściej niż co drugą turę.
- Poruszanie - Dziewczyna może dowolnie poruszać wybranymi sferami(nie licząc tych z Przygotowania). Nie zadaje to żadnych obrażeń przeciwnikom, ale za to Lily może jednocześnie używać i tego zaklęcia, i innego. Sfery poruszają się szybko, z prędkością około 5 metrów na sekundę. Koszt MM jest opłacany raz na post używania zaklęcia, ale trzeba użyć go wielokrotnie by poruszać większą ilością Sfer. Kule z Przygotowania są poruszane razem, wszystkie trzy jednym użyciem zaklęcia, a kule ze Sfery Energii pojedynczo.
Ranga C
- Sfera Energii - Podstawowe zaklęcie Lily bez którego jest nieomal bezużyteczna. Dziewczyna tworzy Sferę Energii w dowolnym miejscu w promieniu 7 metrów od siebie. Tworzeniu towarzyszy powstanie jakby wiru zasysającego wszystko wokół siebie. Trwa to 1,5 sekundy, a następnie w promieniu 0,75m od samego centrum następuje wybuch(1,5m średnicy). Jego siła jest zależna od odległości - im bliżej samego miejsca tworzenia Sfery, tym większe obrażenia. Jednak na maksymalnej odległości jest to już tylko dosyć mocne odepchnięcie. Największe obrażenia, jakie można otrzymać od wybuchu to dosyć mocne poparzenie(odrobinę większe niż standard dla rangi C). W miejscu wybuchu jest już stworzona Sfera Energii. Jest to kula o lekko fioletowym odcieniu wyglądająca jak stworzona ze światła. Nie da jednak rady oświetlić pomieszczenia, a sama ilość światła jest porównywana do płomyka świecy. Ma średnicę około 30cm i unosi się metr nad ziemią. Samemu procesowi tworzenia Sfery towarzyszy dźwięku, który po prostu znika w momencie wybuchu. Kuli nie da się dotknąć i sama z siebie nie działa w żaden sposób na przeciwników. Utrzymuje się tylko w poście stworzenia, a następnie znika. Użycie na niej jakiegokolwiek zaklęcia(np. Poruszenie) dodaje jednak jedną turę trwania. Na post można stworzyć maksymalnie dwie kule. Działa na nie PWM Recykling MM.
- Unieruchomienie - Sfery przemieszczają się w kierunku wybranego przeciwnika, a następnie wchłaniają się w niego. Uniemożliwia mu to ruszenie się z miejsca. Nadal może jednak używać zaklęć. Każda użyta kula wydłuża czas unieruchomienia. Koszt MM jest ponoszony raz, a Lily może zdecydować jak wiele kul chce do tego użyć. Mogą zostać użyte Sfery z Przygotowania. Posiadając umiejętność Łamacz kości/Siłacz można oprzeć się działaniu umiejętności(decyzja o powodzeniu - MG). Użycie zaklęcia "zużywa kule" skracając czas unieruchomienia, jednak przywraca to część MM Lilith. Po skończeniu się czasu unieruchomienia nie zużyte kule zostają rozrzucone w promieniu kilku metrów od przeciwnika. W czasie unieruchamiania przeciwnika czas, po jakim zniknełyby Sfery jest zamrożony(jeśli użyte zostały 3 kule o żywotności 2 postów to po końcu unieruchomienia rozrzucone zostają w takim samym stanie). Sfery z Przygotowania po końcu unieruchomienia stają się zwykłymi Sferami o żywotności 1 postu. Nie można użyć zaklęcia na jednym przeciwniku ponownie póki działa na niego choć jedna kula z poprzedniego Unieruchomienia. PWM Recykling MM nie działa na Sfery, które aktualnie unieruchamiają przeciwnika.
- Spoiler:
Długość unieruchomienia: 1 Sfera - pół postu, 2 Sfery - post etc. Przywrócone MM: D/C - 1MM, B - 2MM, A - 3MM Zużycie Sfer: D - 1, C - 2, B - 3, A - uwalnia całkowicie
- Uwolnienie - Z każdej Sfery, która aktualnie istnieje(nie licząc Sfer z Przygotowania) jest wysyłana pojedyncza, silna fala energii w promieniu 1,5m. Sfery po wybuchu nie znikają, ale do końca posta nie można użyć na nich tego zaklęcia raz jeszcze. Obrażenia są dosyć spore(ranga C+), ale zależne od odległości. Przeciwnik, który głupio zbliżył się do Sfery na bardzo krótki dystans zostaje mocno poparzony, a także bardzo poobijany oraz oczywiście odrzucony przez siłę samego wybuchu. Na końcu zasięgu jest to jednak tylko silniejsze odepchnięcie, które może łatwo wytrącić kogoś z równowagi oraz mniej groźne, aczkolwiek utrudniające ruch i sprawiające ból poparzenia. Wybuchy Sfer nie działają na siebie w żaden sposób. Przed samym wybuchem Sfery delikatnie lśnią(czas około 1,5s).
Ranga B
- Naznaczenie - Sfery przemieszczają się do przeciwnika, a następnie wchłaniają w niego. Pozwala to Lily absorbować jego MM używane do zaklęć. Maksymalnie jest to 30% absorpcji(zaokrąglane w dół). Do rzucenia zaklęcia potrzeba minimum dwóch kul(działa 1 post). Każda kolejna Sfera wydłuża czas trwania o jeden post, zwiększa absorpcję o 10% oraz posiada odporność na zaklęcie C. Do zaklęcia nie mogą zostać Sfery z Przygotowania. Po zakończeniu czasu trwania niezużyte Sfery są rozrzucone w promieniu kilku metrów od przeciwnika. PWM Recykling MM nie działa na Sfery, które są aktualnie używane do Naznaczenia. Kolejne kule mogą być dodawane w trakcie działania zaklęcia. Przeciwnik może próbować unikać lub niszczyć Sfery swoimi zaklęciami.
- Spoiler:
Np. jeśli przeciwnik użyje zaklęcia rangi C mając w sobie jedną Sferę, zaklęcie nie zadziała, a 10% MM użyte do niego, zostanie przekazane Lily. Zablokowanie zaklęcia B wymaga dwóch Sfer, A czterech. Użycie silniejszego zaklęcia mając w sobie niewystarczającą ilość kul do jego zatrzymania osłabia je i przekazuje odpowiednią ilość MM do Lilith.
Ranga A
- Wyzwolona Moc - Lilith wyzwala wielką ilość mocy, którą używa do ataku na pojedynczego przeciwnika. Wszystkie Sfery, które aktualnie istnieją(łącznie z tymi z Przygotowania) unoszą się na większą wysokość, a następnie bardzo szybko mkną ku wybranemu miejscu. W zderzeniu z przeszkodą/celem każda z nich wyzwala dużą dawkę mocy, która zadaje obrażenia(rangi C). Trafienie pięcioma daje obrażenia ~A+, natomiast mniejszą ilością(1-2) są odczuwalne, jednak nie tak groźne(głównie decyzja MG). Zaklęcie nie ma ilości maksymalnych obrażeń możliwych do zadania, gdyż są one zależne tylko od ilości Sfer. Następnie kule jakby "odbijają" się i lądują porozrzucane w promieniu kilku metrów. Sfery z Przygotowania zmieniają się wtedy w zwykłe i przejmują wszystkie ich cechy. Zawsze do użycia zaklęcia używane są wszystkie kule, niezależnie od woli rzucającej. Proces rzucania wygląda następująco: Sfery wznoszą się przez około sekundę na wysokość 1,5m, a następnie szybko lecą ku miejscu wyznaczonym przez Lily. Ta nie może całkiem zmienić celu, a jedynie przeinaczyć tor lotu, by Sfery lecąc w łuku goniły przeciwnika. To, czy trafią po zmianie pozycji przeciwnika jest zależne od MG. Po użyciu Wyzwolonej Mocy Lilith nie może jednak rzucić już żadnego więcej zaklęcia do końca tury, a także jest zwyczajnie wyczerpana użyciem wielkich pokładów mocy. Dodatkowo sama Wyzwolona Moc może być użyta raz na trzy posty.
- Spoiler:
Uderzenie 1-4 Sferami - obrażenia przedziału C-A Uderzenie więcej niż 4 Sferami - obrażenia powyżej A+
Ostatnio zmieniony przez Lilith dnia Wto Sty 13 2015, 14:14, w całości zmieniany 5 razy |
|